czwartek, 20 maja 2021

# 7 Short-Story

Perspektywa Naruto:
- Nie sądziłam, że tak to się skończy. – Zagaduje na jednym wydechu, widocznie zmęczona. Odwracam twarz w prawo, klatka piersiowa dziewczyny szybko unosi się i opada.
- Też się tego nie spodziewałem. – Uśmiech mam bardzo szeroki. – Ale wcale nie żałuję. 
- Spróbowałbyś tylko. – Wyraźnie jest coraz spokojniejsza. 
Wyciągam dłoń przed siebie i z ociągnięciem odgarniam niesforne kosmyki włosów, które bez życia opadają na policzek dziewczyny. Dostrzegając ten delikatny uśmiech na słodkich ustach ogarnia mnie niesamowity spokój. Zawsze czuję się tak tylko przy niej.
- Muszę przyznać, że to był nasz najlepszy seks. – Odzywam się po krótszej chwili z delikatną chrypką w głosie. 
- Wiesz co? – Spogląda na mnie z dziwnym błyskiem w oczach. – Masz rację. 
- Że co? – Marszczę czoło zaskoczony. – Czekaj, czekaj. Czy ty właśnie przyznałaś mi rację drugi raz tego samego dnia?
Chichocze słodko i zakrywa dłońmi uroczą twarz. 
- Tak w sumie to nie tego samego dnia. – Prostuje, odchylając trzy palce z twarzy, tym samym pokazując śliczne oczka.
- Co? – Uśmiecham się nie rozumiejąc, o co jej tak właściwie chodzi. 
- Patrzyłeś na zegarek? – Pyta pokazując palcem za siebie. 
Unoszę się powoli do siadu i rozglądam po ścianach szukając wzrokiem zegarka. 
- Widać, że dawno cię tu nie było. – Prycha roześmiana. – Biurko przygłupku. 
- Trzecia? – Patrzę na nią zszokowany, kiedy kiwa głową na znak zgody. – Trochę nas wciągnęło. – Drapię tył głowy. 
- Trochę. – Spogląda na mnie wyczekująco, ale kiedy nie odpowiadam dodaje. – Ostro nas pojebało. 
- Ostro to było, ale nas nie pojebało. – Mówię, szybko całując jej rozgrzane usta. Dostrzegam, że chyba jest nieco speszona, ale mi się to podoba. 
- Musisz iść, co? – Głos zmienia się diametralnie szybko. Nie jest już taki wesoły jak przed chwilą. 
- Muszę Sakura. Lepiej, jeśli nikt mnie tu nie zobaczy. – Chyba znów zacząłem myśleć logicznie, ale kiedy przykłada dłoń do mojego policzka i delikatnie głaska go kciukiem, przysięgam, że mógłbym zostać. 
- Masz rację. – Zabiera dłoń, ale nie przerywa kontaktu wzrokowego. 
Wstaję z łóżka szukając od razu wzrokiem swoich ubrań. Dostrzegam przy sobie koszulkę dziewczyny, którą od razu rzucam w jej stronę. Spodnie leżą obok łóżka, chylam się i od razu wciągam je na bokserki. Odwracam się w stronę siedzącej po turecku Sakury. Zdążyła luźno upiąć włosy i  włożyć koszulkę. W tym wydaniu wygląda naprawdę kusząco, więc nie można mnie winić za to, że dobrałem się do niej jeszcze raz. Te piękne nogi, odkryta szyja stworzona do całowania, cudowne oczy.
Stop, zaraz za bardzo się rozmarzysz Uzumaki. 
- Długo jeszcze? – Dociera do mnie słodki głos, ale znowu nie za bardzo wiem, co ma na myśli. 
- Co? – Krzywię się delikatnie. 
- Będziesz się na mnie gapił. – Śmieje się wypowiadając te słowa. 
- Właśnie muszę przestać, bo nie ręczę za siebie. – Odpowiadam rozmarzonym głosem. 
- Naru przestań. 
- Co poradzę, że jesteś taka seksowna? 
Opieram dłonie na łóżku pochylając się nad dziewczyną. Przelotnie spoglądam w oczy, po czym mocno całuję delikatne i lekko zwilżone usta. 
- Gdzie koszula? – Przygryza dolną wargę uważnie skanując moje ciało, kiedy delikatnie odsuwam się w tył. 
- Właśnie myślałem, że mi pomożesz. 
Sakura odwraca się rozglądając po pomieszczeniu. Zatrzymuje wzrok w jednym miejscu, a kącik ust wędruje prawie niezauważalnie w górę.
- O tam. – Pokazuje palcem przed siebie.
- Serio? – Wzdycham, kiedy zauważam koszulę pod biurkiem. – Nie chce mi się chylać, mogę ją tu zostawić? 
- Ty chyba sobie żartujesz? Nie oznaczaj terenu jak pies. – Śmieje się. 
- Proste, że żartowałem. Twój ojciec albo narzeczony by mnie zabił. – Prycham.
Podchodzę do biurka i podnoszę koszulę od razu zakładając ją na siebie. 
Odwracam się w stronę Sakury, zapinając przy tym guzik po guziku. Patrząc tak na nią ogarnia mnie jakiś dziwny niepokój, a serce zaczyna bić coraz szybciej. Czuję się jakbym przebiegł maraton. Chyba właśnie dociera do mnie, że kiedy opuszczę ten pokój, już do niego nie wrócę. To ostatni raz kiedy byliśmy sam na sam, kiedy mogliśmy pozwolić sobie na taką bliskość. Zapinając ostatni guzik i poprawiając rękawy koszuli, dostrzegam mętny wzrok Sakury. Mam wrażenie, że wystarczy drobna iskra, a rozpłacze się jak mała dziewczynka, której zabrano coś naprawdę fajnego. Podchodzę do łóżka wolnym krokiem. Dziewczyna nie zamierza siedzieć w miejscu. Podwija nogi i na kolanach idzie w moją stronę, na brzeg łóżka. Staję naprzeciw niej i ciężko wzdycham. 
- Chyba...- Odchrząkuję, gdy głos odmawia posłuszeństwa i załamuje się w nieodpowiedniej chwili. – najlepiej już pójdę. 
W jednej sekundzie wyraz twarzy zielonookiej zmienia się bardzo szybko. Usta delikatnie rozchylone drżą, a oczy w zastraszającym tempie zalewają łzami. Zbliżam się bez chwili wahania i mocno obejmuję w pasie, a dziewczyna zarzuca ręce na mój kark. 
- Nie płacz, bo i ja się popłaczę. Nie jestem bezuczuciowy. – Warczę w cudnie pachnące włosy. 
- To nie takie proste. – Szlocha w moje ramię.
- Nie zostawię cię w takim stanie. – Krótko całuję czubek jej głowy. 
- Nie. Musisz iść. – Mocniej przyciska mnie do siebie po czym rozluźnia uścisk. – Idź już Naru.
Nie czekam długo i cofam w tył. Odwracam się i kieruję za drzwi, po czym szybko schodzę na dół. W międzyczasie grzebie po kieszonkach spodni, żeby znaleźć klucze do auta. W pośpiechu zakładam buty i podchodząc do drzwi otwieram je, w głębi duszy myśląc, że może jednak mnie zatrzyma. Uderza we mnie powiew chłodnego, świeżego powietrza. Zamykam za sobą masywne drzwi po czym alejką z kwiatów zmierzam za furtkę. Docieram do auta, o które opieram się plecami. Muszę chwilę postać na świeżym powietrzu. Duszę się, coś ściska mnie w środku i nie chce puścić za wszelką cenę. Gdybym mógł krzyczałbym na cały głos, ale przecież nie chcę obudzić sąsiadów. Spoglądam w czyste niebo, na którym dobrze widać gwiazdy. Zdążyło już się rozpogodzić. Łapię ostatni wdech w płuca, okrążam auto i wsiadam za kierownicę z myślą, że jutro będzie lepiej.

****
Uciekam wzrokiem w stronę porozrzucanych papierów na biurku i przecieram dłońmi zmęczoną twarz. 
- Nie mam do tego siły dziewczyny. – Jęczę zrezygnowany. 
- Na papierki, czy głupotę? – Ripostuje Saki, przyglądając się świeżo zrobionym paznokciom. Jej nogi zarzucone są na moje biurko.
- Saki bądź milsza i tak mamy zjebane humory. – Wtrąca na wpół śpiąca Ino siedząca na kanapie.
- Wybaczcie, ale nie rozumiem, naprawdę. – Spogląda najpierw na mnie, później na Ino obrzucając przy tym lodowatym spojrzeniem. 
- Czego skarbie? – Uśmiecham się przez zaciśnięte zęby. 
- Waszego idiotyzmu wrodzonego. – Prycha oschle. – Co wczoraj robiłaś?
Pokazuje paluchem na blondynkę mrużąc przy tym groźnie oczy. – A może powinnam zapytać, z kim byłaś?
- Saki! – Karci ją przyjaciółka, ale Saki niewzruszona przenosi spojrzenie na mnie. 
- A ty, co robiłeś u przyszłej żony naszego przyjaciela? 
Robi mi się gorąco. Naprawdę bardzo gorąco. Nie chcę strzelić głupoty i nie wiem czy powinienem odpowiadać na to pytanie, a raczej w jaki sposób na nie odpowiedzieć. 
- Dobra, z resztą. – Ostentacyjnie macha dłonią. – Nie będę się za was stresowała, już nie. W takim tempie moje włosy nie doczekają starości. Niech każdy martwi się o siebie. – Kończąc wraca do oglądania paznokci.
Przenoszę zdezorientowane spojrzenie na blondynkę i dostrzegam, że jest w takim samym szoku, co ja.
- Ino, o której idziemy szukać pierścionka i obrączek? – Zagaduję. 
- Kończę o szesnastej. – Odpowiada bez entuzjazmu. 
- Super, poczekasz na mnie z kwadransik?  - Krzywię się delikatnie.
- Skoro już muszę. – Przewraca oczami z subtelnym uśmieszkiem. 
- Rzygam kurwa tęczą. – Słyszymy nagle komentarz przyjaciółki. – No sorry, wiem, że miałam siedzieć cicho, ale no nie mogłam się powstrzymać. 
Tym razem widać skruchę na jej twarzy, to rzadki widok. 
- Zróbmy w końcu tą pierdoloną blachę, bo się wykończę. – Ściąga nogi na podłogę i pochylając się nad biurkiem grzebie w papierach. 
- Saki, zbroję. Pierdoloną zbroję, nad którą siedzimy już dobre trzy godziny. – Poprawia Ino.
- Dziewczyny, chyba wyszedłem z wprawy. 
- Nie gadaj głupot, twoje pomysły są genialne. – Ino mówiąc to poprawia się na kanapie i zatrzymuje wzrok na prawie pustej kartce, którą trzyma na kolanach. 
- Tu muszę się z nią zgodzić. – Popiera Saki bazgrząc coś w swoim zeszycie. 
- To czemu nie mogę nic wymyślić? – To pytanie bardziej do samego siebie, jak do dziewczyn. 
- Myśli masz gdzieś indziej. – Saki spogląda na mnie spod byka. – Okiełznaj to, nie płacą nam za siedzenie.
- Tak właściwie to płacą. – Śmieje się Ino. 
- No, w sumie racja. – Wzdycha przeciągle zielonooka. – Ej – zaczyna gryząc ołówek – a tak właściwie, to dlaczego cię do nas wysłali? – Zwraca się do przyjaciółki.
- Nie mam zajęcia. – Blondynka wzrusza ramionami. – Sakura i Sasuke robią duży przetarg, a ja swój już skończyłam. 
- Mhmm, to wszystko wyjaśnia. – Mówi bardziej do siebie. 
- Co takiego? – Ino marszczy czoło.
- Oni chcą was po prostu bardziej związać ze sobą. 
- Saki, nie ma roboty na budynki. Nie doszukuj się od razu spisków. – Blondynka przewraca oczami. 
- Jak tam twoje spodnie? – Zmieniając temat, nieznacznie wychyla się w przód do Ino.
- Gównianie. – Przyznaje skrzywiona. – Niby mam jakiś zarys, ale cały czas coś jest nie tak i zmazuję. 
- Mam problem z tym ochraniaczem na klatkę. – Odkładam ołówek i zarzucam dłonie na zesztywniały kark, który delikatnie rozmasowuję. – Ma dobrze wyglądać i chronić, momentami to się ze sobą gryzie. 
- Macie przejebane, dobrze, że ja już kończę maskę. – Triumfuje Saki.
- Poczekaj aż dotrzesz do ochraniaczy na ręce i nogi. – Dogryzam, patrząc na jej rozbawioną twarz. 
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie śmiał się ostatni paskudo.
- Ino! Tylko nie paskudo, piękna przecież jestem. – Wypina język, który kieruje w stronę przyjaciółki, a ta wybucha śmiechem. 
- Masz rację, ale to nie było względem twojej urody kochanie. – Powoli uspokajając się dodaje. – To opis twojego charakteru.  
- Ty szkaradna zołzo! Nie jesteśmy już siostrami, usuń mój numer i wszystko inne z pamięci. – Udaje urażoną, teatralnie przykładając wierzch dłoni do czoła. 
Zielonooka siedzi tak przez chwilę, ale jej wyraz twarzy zmienia się w mgnieniu oka. Jest bardziej poważna, kiedy zabiera dłoń z twarzy poprawiając się na krzesełku. Spogląda w stronę zdezorientowanej blondynki.
- Jak wujek? – Jej ton głosu jest naprawdę bardzo czuły, chwyta za serce. 
Ino poważnieje i opuszcza wzrok na kolana walcząc sama ze sobą. 
- Jest źle. – Podnosi brodę w górę, spoglądając na każdego z nas z osobna, milcząc dłuższą chwilę.
- Nie wiem jeszcze jak długo, ale lekarze... – Odchrząkuje, kiedy głos delikatnie załamuje się. – Nie dają mu dużej szansy. 
Saki nie czekając bezczynnie,  podrywa się z miejsca i podchodzi w stronę kanapy siadając przy Ino, którą mocno ściska. Dłonią z uczuciem głaszczę włosy blondynki. Podnoszę się z miejsca i powoli podchodzę do nich,  siadając po drugiej stronie. Przysuwam się jak najbliżej mogę i obie mocno przytulam. 
- Wszystko się ułoży. – Zapewniam chcąc samemu w to wierzyć. 
Niestety, nie jestem w stanie powiedzieć dziewczynom, że wujek na pewno wyzdrowieje, skłamałbym. Wiem, że teraz jedyne, co może go uratować to cud. 
- Przepraszam, musiałam zapytać. – Ciąga nosem. 
- Nie szkodzi Saki. Tylko pokazujesz, że się troszczysz, to ze mnie taka beksa. – Jej głos powoli wraca do normalności. 
- Nie jesteś beksą. – Wtrącam. – Jesteś najsilniejszą kobietą, jaką znam. – Całuję ją w czubek głowy. 
- Ej! A ja to co? – Uśmiechnięta Saki podnosi głowę i obdarza mnie lodowatym spojrzeniem 
- No dobrze, jedną z dwóch. – Śmieję się. 
- Już lepiej to powiedziałeś. Później nie dałaby ci spokoju. – Wtrąca Ino. 
Delikatne rozluźnienie atmosfery zawsze jest dobre. Saki i ja doskonale o tym wiemy. 
- Wracamy do pracy? Trzeba to skończyć mój team'ie. – Zagaduję odsuwając się delikatnie. 
- Masz rację, nie dadzą nam żyć. – Ino przeciera zapłakane oczka. Mimo wszystko wygląda teraz bardzo uroczo.
- Ej, a pomożecie mi z ochraniaczami, prawda?
- Saki, jak narazie to ty masz tu najwięcej zrobione. – Stwierdzam za siebie i Ino. 
- No dobra, może jakoś przez to przejdę. 
- Musimy, cała nasza trójka musi. Jeśli nie skończymy na czas z tym projektem, polecą nam po pensji. – Uświadamiam dziewczyny. 
- Zajebiście, że dopiero teraz o tym wspominasz. – Ino obdarza mnie zirytowanym spojrzeniem. 
- No bo przecież to taki mały, nieważny szególik. – Wtóruje Saki. – Kretyn. – Mówi krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- Boże, jak mam z nimi wytrzymać? – Rozkładam ręce w górę patrząc w sufit. To jest naprawdę ciężki dzień i nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. 
- Dobra, siadać na swoje miejsca. – Nakazuje blondynka. 
- Tak jest szefowo. – Saki salutuje zrywając się na nogi. 
- Ale ty głupia jesteś. – Ino prycha, ale jej twarz jest roześmiana.
- Eee tam, ważne, że twoja. – Saki puszcza seksownie oczko w stronę przyjaciółki, a ja kręcę głową zrezygnowany.
- Zazdrośnik. – Ino mówi to z taką dumą, że na moje usta wkrada się delikatny uśmiech. 
- Może troszkę. – Wzdycham mrużąc oczy i podnosząc się z kanapy. 
Idę w stronę fotela z wielkim ociągnięciem. Po drodze zaglądam w szkic Saki, pochylając się nad jej ramieniem. Jestem w szoku, a jednocześnie czuję dumę, kiedy widzę genialną kreskę przyjaciółki. Moje nauki nie poszły w las, wzięła je sobie do serca.
- Jezus Maria! – Krzyczy odwracając się w moją stronę. – Chcesz, żebym na zawał zeszła? – Dziewczyna trzyma dłoń na klatce piersiowej w miejscu serca.
- Co masz za uszami? – Jestem rozbawiony, naprawdę. 
- Jeśli Ci powiem, to będę musiała cię zabić. 
Odpowiada poważna i z powrotem przenosi wzrok w swój szkicownik. 
- Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności malutka. – Odsuwam się i kieruję w stronę fotela, na który od razu siadam. 
- Miałam perfekcyjnego nauczyciela. – Wzdycha nawet nie podnosząc na mnie wzroku. 
Staram się nie uśmiechnąć, ale niestety nie mogę tego ukryć i kąciki ust wędrują delikatnie ku górze. Przenoszę wzrok na prawie pustą kartkę i w tym momencie zastanawiam się, gdzie jest ten perfekcyjny nauczyciel, bo tutaj go nie widzę. Niestety Saki miała rację, nauczyciel myślami błądzi gdzieś indziej, a raczej z kimś innym. 

***

Zamykam właśnie laptopa, upewniając się przed tym oczywiście, czy na pewno wszystko zapisałem. Nie chciałbym przecież stracić wszystkiego, co dziś z dziewczynami stworzyliśmy. Szkice to jedno, ale przeniesienie ich do komputera i próby doskonalenia to drugie. Zginąłbym śmiercią tragiczną, gdybym nie zapisał wszystkiego, to pewne. Wzdycham przeciągle i masuję twarz dłońmi. Jestem zmęczony i śpiący, nie wychodziłem z tego biura cały dzień. Wygodnie opieram się o oparcie fotela i zapatruję w kąt przed siebie. Jakby tak pomyśleć to dzisiaj nie widziałem nikogo oprócz dziewczyn i kochanej sekretarki Jane, która dba o mnie jak nikt inny. Kończę rozmyślania i powoli podnoszę z fotela, przy okazji zgarniając parę dokumentów w dłoń. Muszę przejrzeć je na spokojnie w domu. Chodzi o wybór odpowiedniego materiału. Chwytam jeszcze,  z końca biurka, pomarańczową teczkę, którą przygryzam zębami. Kieruję się do wyjścia grzebiąc w kieszeni spodni, żeby znaleźć klucze od biura. Otwieram drzwi i pierwsze co widzę to Jane stojącą naprzeciw mnie.
- Coś do mnie? – Bełkoczę z teczką w zębach. Dziewczyna patrzy na mnie z uśmiechem na twarzy i chwyta za koniec aktówki wyjmując mi ją z buzi. 
- Tak. – Jest jakaś rozweselona. – Jutro masz spotkanie z przedstawicielem firmy materiałowej, przypominam. 
- Cholera. – Uderzam się w głowę. – Zapomniałem. Jane, jesteś niezastąpiona. 
Posyłam dziewczynie najlepszy uśmiech na jaki mnie stać.
- Nie ma o czym mówić, to moja praca. 
- Jeśli się nie mylę, to powinnaś już dawno być w domu. – Przechylam głowę w prawą stronę, delikatnie mrużąc oczy. 
- Musiałam jeszcze coś ogarnąć. – Tłumaczy. - Spotkanie zaczyna się o jedenastej. Ustaw sobie przypomnienie. 
- Jeszcze raz dzięki. – Spoglądam w troszkę smutne oczy mam wrażenie. 
Odwracam się delikatnie w bok i zamykam drzwi od biura na klucz.
- Jane, czy wszystko w porządku? – Pytam odbierając od niej teczkę, którą powoli otwieram. 
- Tak, jestem może trochę przeziębiona, cały dzień bolała mnie głowa.
- Może weź sobie wolne, co? – Uśmiecham się. 
- Narazie nie potrzebuję, a z resztą, jak Ty sobie beze mnie poradzisz? – Pyta zaczepnie. 
- Fakt. Musiałbym posiłkować się innymi ludźmi, ale nie byliby tak dobrzy jak ty. 
- Już mi tak nie słodź. – Śmieje się. – Ej, a czy ty czasem się nie śpieszysz? 
- Fakt. – Krzywię się delikatnie, bo zostało mi mało czasu. – Do zobaczenia jutro? 
- Oczywiście. Trzymaj się szefie. – Dziewczyna schodzi na bok, żebym mógł przejść. 
- Zdrowia życzę. – Krzyczę odwracając się do niej na chwilę. 
Zmierzam do windy, bo nie chce mi się iść schodami. W międzyczasie próbuję schować papierki do teczki, ale nie udaje mi się to przed dotarciem do windy. Naciskam guzik przywołując ją do siebie i ponownie walczę z kartkami papieru. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i w tym samym momencie udaje mi się ogarnąć te papiery. Chwytając za gumkę spoglądam przed siebie i mam już stawiać pierwszy krok, ale paraliżuje mnie na starcie. Mój oddech staje się nieregularny, a serce? Mam wrażenie, że zaraz wyskoczy. 
- Sakura, Ty jeszcze tutaj? – Ledwo jestem w stanie coś z siebie wydusić. 
- Właśnie wracam do domu. – Jej głosem zawładnęła delikatna chrypka. 
Odzyskuję władzę w nogach i robię krok w kierunku windy. Staję obok dziewczyny z silną pokusą, żeby jej nie pocałować. Dostrzegam, że ukradkiem na mnie spogląda, przez co moje kąciki ust unoszą się lekko w górę. Jest ubrana naprawdę fajnie. Zwiewna biała koszulka, eleganckie czarne spodnie i czarne niewysokie szpilki. Włosy roztargnione delikatnie, co tylko dodaje jej uroku. 
- Co tak długo? – Zagaduję wciskając guzik na parter. 
- Musiałam dokończyć parę spraw, a poza tym chciałam pobyć sama. – Wzdycha i spogląda w moją stronę. – A ty?
Dostrzegam, że ma lekko podpuchnięte oczy, ale jest w nich coś takiego, co nie pozwala odwrócić wzroku. 
- Mieliśmy z dziewczynami zbroję do zaprojektowania. Wrzuciliśmy na laptopa, ale musiałem jeszcze to obrobić. 
Wpatruję się w jej oczy, które są bardzo hipnotyzujące i nie mogę przestać. Między nami panuje duże napięcie, a atmosfera naprawdę staje się ciężka do zniesienia. Nawet nie wiem, w którym momencie, ale moja twarz znajduje się coraz bliżej niej, a może to ona bliżej mnie. Dochodzi do sytuacji, gdzie czuję oddech różowowłosej na delikatnie odkrytym torsie. Nasze usta dzielą już tylko milimetry. 
- Naruto, przestrzeń. – Mówi bardzo cicho. 
- To się przesuń. – Dodaję delikatnie od siebie. 
- Nie mogę. – Jej głos brzmi bardzo poważnie. 
- Ciało mnie nie słucha. – Przyznaję, kiedy praktycznie czuję jej usta na sobie. 
- Zrób coś. – Szepcze. 
Delikatnie muskam wargami pełne usta Sakury, które smakują wiśnią, chyba czuję pomadkę. Kiedy dziewczyna powoli oddaje wszystkie pocałunki, końcem języka przesuwam po dolnej wardze. Rozchyla delikatnie usta, a ja wdzieram się do środka, subtelnie drażniąc jej język swoim. Upuszczam teczkę i chwytam za biodra dziewczyny, przygniatając ją tym samym do ściany windy. Syczy delikatnie, kiedy nasze ciała obijają się o siebie. Czując jej dłonie wchodzące wyżej i zatrzymujące się dopiero w moich włosach, po plecach przebiega mnie interesujący dreszczyk. Pogłębiam pocałunek mocniej przyciskając ją do ściany i zaciskając dłonie na zgrabnych pośladkach. 
- Stój. – Odzywa się po krótkiej chwili łapiąc mnie za twarz. – Co my robimy?
Przeszywa mnie wzrokiem jakiego nigdy od niej nie doświadczyłem. Nie mam pojęcia w jaki sposób powinienem to odczytać. 
- Kurwa. – Odsuwam się sfrustrowany, natarczywie masując kark prawą dłonią. Odwracam się od niej plecami i biorę trzy głębokie wdechy. 
- Mam wrażenie, że narazie nie powinniśmy mieć ze sobą kontaktu. – Słyszę za sobą łamiący się głos. 
Odwracam się od razu słysząc te słowa i dostrzegam ogromny ból rysowany na jej twarzy. 
- Naruto, tylko się krzywdzimy.
- Wiem. – Tyle jestem w stanie wydusić. 
Chciałbym coś dodać, ale do moich uszu dociera dźwięk windy i dostrzegam powoli otwierające się drzwi. Pochylam się przy nogach dziewczyny i zgarniam teczkę z podłogi. Prostuję się i jeszcze raz zaglądam w zielone oczy. Z delikatnym uśmiechem całuję ciepły policzek i gestem dłoni nakazuję wyjść jako pierwszej. Sakura wychodzi zaszczycając mnie przelotnym spojrzeniem.
- Do zobaczenia Naru. – Mówi opanowana odwracając się w moim kierunku.
- Do zobaczenia Haruno. – Odpowiadam idąc jej śladem. 
Rozglądam się wokoło i w końcu dostrzegam blond włosą przyjaciółkę siedzącą na ławeczce. Podchodząc bliżej jestem w stanie zauważyć, że kiwa głową z dezaprobatą. 
- Wyleciała z tej windy jak z procy. Co jej zrobiłeś? – Pyta wstając i ustawiając się naprzeciw mnie. 
- Nic, chyba musimy zacząć się unikać. – Przyznaję szczerze. 
- Za dużo powiedziałeś? 
- Za dużo zrobiłem. – Wzdycham przecierając dłonią twarz. 
- Naru... – Zaczyna współczująco, czuję drobną dłoń na ramieniu. – Nikomu z nas nie jest łatwo w tej sytuacji. Nie możesz obwiniać siebie za wszystko, daj sobie czas. Ja z Sasuke mieliśmy go trochę więcej. 
Puszcza do mnie oczko, a ja mam wrażenie, że ona o wszystkim wie. Może to nie jest tylko wrażenie, przecież wszystkie trzy są przyjaciółkami. 
- Ino – Zaczynam, ale nie jestem pewien czy powinienem o to pytać. – Czy Sakura coś Ci mówiła? – Dostrzegam jak jej usta wyginają się w nikłym uśmiechu. 
- Przyznała się. – Odpowiada krótko, a mi jest zwyczajnie głupio. 
- Jak bardzo jesteś na mnie zła? – Teraz nawet nie mogę spojrzeć jej w oczy, błądzę wzrokiem wszędzie.
- A twoim zdaniem powinnam być zła? – W jej głosie słyszę zdziwienie. 
- Naraziłem cię na plotki wychodząc w ogóle z domu, wróciłem późno no i...byłem z Sakurą. – Dostrzegam jak jej uśmiech pogłębia się jeszcze bardziej. 
- Przede wszystkim jesteś moim przyjacielem. Pierdolę ludzi dookoła, ważne, że my wiemy o co tu chodzi. – Czuję jej delikatną dłoń na policzku. Mimowolnie na nią spoglądam. – Nie jestem zła za to, że chcieliście spędzić trochę czasu sami. Jestem szczęśliwa, że to wam się udało i mieliście idealną okazję. 
- Kocham cię tak niesamowicie bardzo, że nawet nie wiem jak to wyrazić. – Przysuwam się w jej stronę i składam całusa na ciepłym policzku. 
- Już to robisz kochanie. – Wzdycha. – Żenisz się z najlepszą przyjaciółką, bo jej ojciec tego chce. To się dopiero nazywa bezgraniczna miłość. – Prycha odsuwając się ode mnie. W oczach blondynki dostrzegam dziwny chłód. Nie podoba mi się to.
- Wiesz, że ojciec robi to dlatego, że się martwi prawda? 
Nie uzyskuję odpowiedzi, nawet na mnie nie patrzy. Wzrok ma utkwiony w jakiś punkt za mną. 
- Kochanie? – Próbuję do niej dotrzeć. 
- Ino? – Dopiero teraz na mnie patrzy. – On tylko chce, żebyś miała rodzinę. 
- Szkoda, że kosztem innych. – Odburkuje.
- Ej, to niesprawiedliwe. – Wzdycham ciężko. – Nie możesz winić tylko jego rozumiesz? To wina waszych rodziców i ich pieprzonych tradycji. To też nasza wina, bo podjęliśmy decyzje, z którymi teraz musimy się zmierzyć i spróbować żyć. – Obserwuję jak jej spojrzenie powoli się zmienia. 
- Masz rację. – Burczy cicho. – Po prostu jestem taka zła, że już nie wiem, co i jak mam myśleć. Już mnie to przerasta. 
- Poczekaj aż pójdziemy do jubilera. Wtedy wszystko cię przerośnie. – Żartuję chcąc załagodzić trochę sytuację, ale to raczej kiepski żart.
- Masz rację, nieśmieszne. – Mówiąc to uśmiecham się delikatnie zażenowany. 
- Idziemy? – Pyta po krótkiej chwili. 
- No jasne, im szybciej tym lepiej nie?
- Tak, załatwmy to w miarę szybko. – Wzdycha z ciężkim oddechem. 

***

Spoglądam na zamyśloną blondynkę, a zaraz później na szklaną ladę. 
- Jesteś pewna? – Pytam wpatrując się w biżuterię. 
- Myślę, że tak. – Wzdycha cicho. 
- Jesteście Państwo pewni, że nie chcecie żadnego grawerunku? Jest wliczony w cenę, aż szkoda nie skorzystać. – Uśmiecha się miła ekspedientka. 
Spoglądamy na siebie z Ino w tym samym momencie, a na usta wpełza nam delikatny uśmiech. 
- A może zrobimy sobie jednak ten grawer? – Unoszę sugestywnie brew w górę. 
- Właśnie o tym pomyślałam. – Chichocze. 
- Uśmieję się jeśli pomyśleliśmy o tym samym. – Stwierdzam dalej patrząc na nią. 
- Coś w stylu „Kretyńscy przyjaciele uwięzieni do usranej śmierci”?
Wybucham cichym śmiechem. 
- O przyjaciołach pomyślałem to fakt, ale reszta wydaje się być dla nas obraźliwa 
- A jak nazwiesz naszą głupotę? – Marszczy czoło. 
- A może „Przyjaciele na zawsze i chuj wam w dupę”? – Teraz to Ino wybucha śmiechem. 
Robi mi się głupio, bo właśnie przypominam sobie o obecności Pani stojącej przed nami. Spoglądam na nią delikatnie speszony układając sobie scenariusze w głowie, co ona może teraz o nas myśleć. Uśmiecham się przepraszająco,  równocześnie drapiąc się z tyłu głowy. 
- Naru, to mi się podoba, bierzemy. – Blondynka jest całkiem poważna, a Pani patrzy na nas z nierozumiejącym wyrazem twarzy. 
- Ummm, jeśli mogę coś doradzić. – Zaczyna nieśmiało. – Inne pary wybierają datę, inicjały albo jakąś krótką, ale romantyczną wstawkę. 
- Z tym, że my...hmmm, my nie jesteśmy za bardzo romantyczni. – Blondynka tłumaczy z uśmiechem i spogląda na mnie. – Niech Pani zapisze to, co mówił mój narzeczony. 
Patrzy na mnie wyczekująco, chcąc wiedzieć czy w końcu zaprotestuję. 
- Czyli ma być „Przyjaciele na zawsze i chuj wam w dupę”? Czy są Państwo pewni? – Pyta odchrząkując i niedowierzając w to co się właśnie wydarzyło. 
- Tak, niech Pani zapisze taki grawer. - Przytakuję szybko, żeby tylko się nie rozmyślić. – A właśnie, jeśli się zmieści to poproszę jeszcze datę. – Uśmiecham się sympatycznie. 
 - Dobrze, proszę podać. – Kończy notować w zeszycie i obdarza mnie spojrzeniem. 
- Dwudziesty trzeci maj. – Ino wtrąca, kiedy zauważa, że nie jestem w stanie odpowiedzieć. – Tylko na ślub nie zapomnij się zjawić. – Uśmiecha się szeroko. 
- Nie mógłbym. – Nachylam się I składam szybkiego całusa na jej rozgrzanym policzku, po czym puszczam oczko. 
- Następnego roku? – Pyta ekspedientka. 
- Nie nie, tego roku. – Dopowiadam obdarzając wzrokiem zaskoczoną kobietę. 
- To za tydzień. – Mówi cicho czarnowłosa. 
- Coś nie tak, nie zdążycie? – Pytam delikatnie zdziwiony. 
- Nie, nie. Wszystko będzie na czas. Podejrzewam, że w środę będzie można odebrać obrączki. 
- To super. Cieszę się. – Odpowiadam niemal natychmiast. 
- Zaręczynowy dostaniecie Państwo już dzisiaj. 
- Czy mam do was dzwonić, czy nie wiem, może wy będziecie się ze mną kontaktować? – Mój głos jest spokojny, nie roztrzęsiony jak wcześniej  
- My będziemy dzwonić. Numer telefonu już do Pana posiadamy, także bez problemu. 
- Cieszę się. – Zawieszam się na chwilę. – Czy ja już płaciłem? – Uśmiecham się przepraszająco.
- Tak, oczywiście Panie Uzumaki. – Odpowiada pakując obrączki i karteczkę z notatką do plastikowego, foliowego woreczka. 
- Czy zaręczynowy od razu spakować? 
- Nie, zaraz go założę. – Ino uśmiecha się sztucznie.
- To dam od razu pudełeczko – ekspedientka podaje mojej przyjaciółce ładne czerwone, kwadratowe pudełko, które blondynka bez wahania chwyta. – i pierścionek do rąk własnych. – Z jeszcze większym uśmiechem układa na dłoni Ino delikatny pierścionek z brylantem. 
Dziewczyna przygląda się chwilę I z westchnięciem wsuwa go na swój palec. 
- Do twarzy ci. – Zagaduję. 
- Dzięki. – Uśmiecha się prawie niezauważalnie. 
Czyli już tą sprawę mamy z głowy. Cieszę się, że udało nam się coś wybrać, bo było naprawdę ciężko. 

~,~

Hej hej misie! 
Oto kolejny rozdzialik, myślę, że pewnie jeszcze z dwa i koniec Short-Story, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Mamy nadzieję, że u was wszystko dobrze, bo u nas na przykład sporo roboty. Zostawcie coś po sobie kochani, pozdrawiamy bardzo cieplutko. Hope you like it! Patty&Paula 

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

# 6 Short-Story

- Naru...powinniśmy przestać. – Jąkam na jednym wydechu delikatnie odsuwając usta od jego cudnych warg. Spoglądam w te błękitne tęczówki, które doskonale potrafią przeszyć człowieka na wylot i właśnie teraz robią to ze mną. 
- A chcesz przestać? – Chrypka w jego głosie jest zbyt seksowna i pociągająca w tym momencie. 
Przygryzam wargę, kiedy moje myśli są zbyt intensywne. Przecież to jasne, że nie  chcę przestać. Jakby tego było mało, wcale nie żałuję, że teraz siedzę okrakiem na kolanach blondyna. Czując jego dłonie, powoli zaciskające się na moich nagich pośladkach pod zwiewną sukienką, oddech staje się jakiś szybszy i głośniejszy. Nie jestem w stanie nad sobą zapanować, a już na pewno nie nad rosnącym podnieceniem. Mocniej zaciska dłonie i w tym momencie nie potrafię powstrzymać cichego jęknięcia. W tym samym momencie dostrzegam chytry uśmiech chłopaka. 
- Wiem... – Kiedy chrypka pochłania jego głos szybko odchrząkuje. - ... że też chcesz tak bardzo jak ja. 
- Jutro się zaręczasz. – Marudzę patrząc prosto w błękitne tęczówki. Czuję jak jego uścisk poluźnia się ale nie zabiera dłoni z moich pośladków. 
- Ty to już zrobiłaś. Będziemy się licytować? 
- Myślę, że nie ma o co. – Przewracam oczami. 
- Stęskniłem się. – Dostrzegam, kiedy unosi lewą brew w górę. – Bardzo. – Dodaje szeptem tuż przy lewym uchu a pod wpływem jego oddechu przechodzą mnie dreszcze.
- Ja też. – Przyznaję szczerze. 
- Nie myśl o tym wszystkim. – Szepcze. 
Ogarnia mnie dezorientacja, kiedy czuję mocniejszy uścisk i napinające się mięśnia chłopaka. Jestem zszokowana, gdy podnosi się ze mną w górę ale resztką rozsądku oplatam go nogami w pasie, żeby nie zsunąć się jak idiotka. Naru delikatnie pochyla się ze mną nad łóżkiem, a kiedy czuję chłodną pościel stykającą się ze skórą mój kręgosłup przebiega dziwny prąd.
- Naru, nie czuję się z tym w porządku. – Odzywa się moje głupie sumienie. 
Zawisa nade mną i wpatruje w moje oczy. Dostrzegając delikatny grymas na jego twarzy od razu żałuję tych słów, a gdy nagle czuję opuszki palców wodzące po moim policzku usta wyginają się w nikły uśmiech. 
- Nie czuję się w porządku, kiedy cię widzę, a nie mogę normalnie dotknąć. To jest nie w porządku. – Wzdycha cicho. - Nic nie czujesz do Sasuke prawda? – Jego głos staje się podejrzliwy a spojrzenie wwierca we mnie z każdą sekundą coraz mocniej. Duszę się.
- Nie... Kochałam, kocham i będę kochała tylko ciebie. – Odpowiadam odważnie, a na jego ustach pojawia się szeroki uśmiech.
- Nie rozumiem dlaczego tyle razy zmuszasz mnie żebym odpowiedziała ci na to pytanie. 
- Bo chyba potrzebuję utwierdzenia w przekonaniu, że się mną nie bawiłaś. – Wyznaje, a mnie zamurowuje. 
- Słucham? – Oczy mam teraz na pewno duże. 
- Nie odbieraj tego źle, to nie miało tak zabrzmieć. Po prostu wróciłem, a tu...nic nie jest takie samo. Nasze obietnice też chuj strzelił. – Układa się obok mnie na plecach. 
- Fakt, to co zobaczyłeś, usłyszałeś po powrocie...mogło postawić mnie w bardzo złym świetle. – Przyznaję sama przed sobą. 
- Nie byłem zły na ciebie, bardziej na siebie. 
- Dlaczego? 
- Bo cię zostawiłem, na bardzo długo. – Teraz czuję ten przeszywający smutek w jego głosie. – Nawet nie zdążyłem normalnie się z tobą rozstać. Wiesz, jak cywilizowani ludzie. – Zaśmiał się uroczo. 
- Iiii teraz chcesz rozstać się jak taki człowiek? – Instynktownie unoszę lewą brew w górę.
- Chciałbym.
- Ale wiesz, że seks to nie jest dobry pomysł na rozstanie? 
- Nie mówię teraz o seksie kochanie. – Śmieje się odwracając w moim kierunku rozbawioną twarz. – Chciałbym umieć tak rozstać się z tobą. – Milknie na krótką, ale to naprawdę bardzo krótką chwilę. – Ale seksem z tobą bym nie pogardził. 
Uderzam go delikatnie w klatkę piersiową. 
- Ale ty jesteś głupi. – Przewracam oczami. 
- Sama chcesz. Nie udawaj świętej, przy mnie nie musisz, znam cię na wylot kochanie. – Dostrzegam dzikie ogniki tańczące w jego oczach i w tym momencie znowu robi mi się gorąco. 
- Wiem. – Wzdycham ciężko. – Tak zostanie. Tylko Ty będziesz znał mnie w stu procentach, całą mnie. – Przewracam się na bok i podpieram głowę na ręku. Spoglądam w błękitne tęczówki i placem wskazującym delikatnie wodzę po jego klatce piersiowej.
- Obawiam się, że już tylko przez jakiś czas. 
Cicho dodaje Naru. 
- A gdybyśmy tak...
- Nawet nie kończ. - Przerywa szybko. – Wiem, co chcesz powiedzieć. To się nie uda Sakura. – Szybko gasi mój entuzjazm. 
No dobrze, w mojej głowie wyglądało to inaczej. Ja i ty razem mimo małżeństwa, kiepski pomysł. 
- Nie dam rady. – Mówię cicho, dalej wodząc palcem po jego torsie. – Będę musiała stąd wyjechać.
Dostrzegam, jak szybko zmienia się jego wyraz twarzy, jest wystraszony. 
- Nie rób mi tego.
- Dasz radę spotykać się ze mną jak z przyjaciółką? Nie wiem, patrzeć jak moje i Sasuke dzieci rosną? – Widzę ten grymas na twarzy. 
- Dzieci? – Patrzy na mnie jak na idiotkę. 
- No a jak ty to sobie wyobrażasz? Co zrobisz jeśli wuj upomni się o wnuki? Bo wiesz doskonale Naruto, że tak będzie. – Mówię zbyt pretensjonalnie. 
- Nie wiem, nie chcę na razie o tym myśleć. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że ja i Ino... – Przerywa, krótko na mnie patrząc, bo spogląda zaraz za mnie, żeby tylko uciec wzrokiem.
- Uprawiacie seks? – Ciężko przechodzi mi to przez gardło, ale tylko ja mam na to odwagę. 
- Ta, właśnie to chciałem powiedzieć. 
- Podobno chłopakom łatwiej to przychodzi, kiedy przyprze do muru. – Wzdycham ciężko i przyłapuję się na tym, że przestałam go dotykać. 
- Nie jeśli kocha się kogoś innego, a ta druga jest dla ciebie jak siostra. – Odpowiada oburzony patrząc prosto w moje oczy. 
- Co mam Ci powiedzieć, że będzie lepiej? Nie będzie, dobrze to wiesz. Mamy przejebane, a odkręcić tego nie dasz rady.
Delikatnie zaczynam rysować kółka na klatce piersiowej chłopaka, patrząc przy tym głęboko w jego oczy. 
- Obiecaj mi, że będziemy utrzymywać kontakt mimo wszystko. – Mówi zrezygnowany po dłuższej chwili głuchej ciszy. – Wytrzymam wszystko ale musze mieć cię blisko. Nie dam rady bez ciebie. 
- Naru, zdajesz sobie sprawę z tego o co prosisz? To będzie jak taka głęboka rana, która nawet nie myśli o tym, żeby się zagoić. 
Jestem zszokowana i ani myślę starać się to ukryć. Ostra linia szczęki chłopaka delikatnie porusza się prawie niezauważalnie, chyba zacisnął zęby. 
- Wytrzymasz? Bo jeśli chodzi o mnie to ja tak. Jestem w stanie to znieść tylko po to, żeby mieć cię blisko. – Stwierdza bardzo pewny swego. – Nie chcę przymusu, nie będę naciskał. Po prostu zastanów się nad tym. Okay? – Przysuwa dłoń w moim kierunku, po czym kładzie ją na mój policzek delikatnie masując go kciukiem. 
Ledwo zauważalnie przytakuję głową, żeby dać do zrozumienia, że rozważę jego propozycję. Jeśli oczywiście można tak to nazwać. 
- A dasz mi teraz buziaka? – Uśmiecham się mimo wszystko i składam na jego ustach szybkiego całusa. 
- Masz.
- Ej! Ale nie takiego. – Udaje urażonego. – Chcę takiego, którego będę czuł jeszcze w domu. Nie jakbyś całowała zdechłą rybę, tylko chłopaka, którego kochasz i który podnieca cię do granic możliwości. – Na koniec uśmiecha się zadziornie co jest naprawdę zaraźliwe. 
Przysuwam się w jego stronę i pochylam nad nim jeszcze bardziej. Wygodniej układam łokieć tuż przy blondynie i zbliżam do niego uważnie obserwując błyszczące oczka. Kiedy czuję ciepły oddech na twarzy od razu serce zaczyna bić szybciej. Dzielą nas już tylko milimetry, a ja przedłużam tą mękę. Waham się, bo nie do końca wiem czy to na pewno dobry pomysł. Gdzieś z tyłu głowy zapala się czerwona lampeczka, która nie chce zgasnąć ale z drugiej strony, cała ja chce czegoś innego. Chcę całego Naruto i w tym momencie konsekwencje mnie nie interesują. Blondyn wierci się niespokojnie i przejmuje inicjatywę mocno przyciskając swoje rozgrzane wargi do moich. Nie czeka i przestaje bawić się w kotka i myszkę. Chwyta mnie za biodra stanowczo pociągając w swoim kierunku, bezwładnie opadam na jego klatkę. Przesuwa językiem po mojej dolnej wardze, a ja niemal natychmiast udzielam mu dostępu. Pogłębia pocałunek i w tym samym czasie mocno ściska moje pośladki. Z każdą sekundą czuję jeszcze większe podniecenie. Oplata ramionami moje ciało i mocno przyciska do siebie. Czując go tak blisko siebie, zapominam jak oddychać. Przesuwam dłonie po umięśnionych i silnych przedramionach, ramionach i zatapiam palce w gęstych, dłuższych włosach, które subtelnie ciągam. Naru poprawia się delikatnie wciąż nie uwalniając mnie z potrzasku i w tym samym momencie, ociera penisem o moje krocze. Nie mogę zapanować nad cichym jęknięciem, które bez przeszkód opuszcza moje usta. Czuję jak blondyn uśmiecha się podczas pocałunku pełnego wielkiej rządzy. Zsuwam ręce niżej zostawiając jego włosy w spokoju. Delikatnie macam tors przechodząc do umięśnionego brzucha. Czuję na własnej skórze, w którym momencie Naru wzdryga się pod wpływem dotyku, teraz to ja mam uśmiech na twarzy. Wodzę palcami po boczkach chłopaka i bez krępacji kieruję je w dół. Idę w ślad za paskiem od spodni, a kiedy tylko odnajduję klamrę odpinam ją bez wahania. 
- Może zaczniemy od koszuli? – Mruczy prosto w moje usta. 
Posłusznie słucham rady i wracam dłońmi na tors blondyna, gdzie bez przeszkód odnajduję pierwszy guzik, który odpinam, a za nim kolejny i kolejny. Na samym końcu mam delikatny problem ale po krótkiej chwili go rozwiązuję i odpinam ostatni guzik. Kładę obydwie dłonie na rozgrzanym, nagim brzuchu Naru i przesuwam w górę aż do ramion. Delikatnie przyciągam je do siebie dając mu do zrozumienia, żeby się podniósł. Nie muszę prosić dwa razy. Chłopak powoli podnosi się ze mną do siadu, a gdy już mam dostęp, zsuwam z ramion czarną koszulę blondyna. Przerywam trwający pocałunek i odsuwając się delikatnie zdyszana, przyglądam się jego ciału. Naru z uśmiechem sięga za dół sukienki i jednym, sprawnym ruchem pozbawia mnie jej rzucając w bok na podłogę. Wodzi rozpalonym wzrokiem po całym moim ciele nie zdając sobie sprawy z tego, że w pewnym momencie czuję się nieco skrępowana. 
Mam nadzieję, że moje policzki nie są czerwone.
Uśmiecha się tak szczerze, że czuję dziwny ucisk w środku. Pochyla się w przód i składa mokre pocałunki w zagłębieniu moich piersi. Kiedy czubek jego języka delikatnie jak piórko dotyka mojej skóry, na kręgosłupie czuję doskonale znajomy prąd, który zaraz rozchodzi się po całym ciele. Przymykam oczy z rozkoszy. Podniecenie rośnie, kiedy Naru nie odrywając ust przesuwa je w górę, drapiąc mnie tym samym delikatnym zarostem. Bezbłędnie odnajduje czuły punkt na mojej szyi, a ja poruszam się niespokojnie na kolanach chłopaka. Czuję pod sobą twardego członka, który ociera się o moją kobiecość, a w tym samym czasie z ust niebieskookiego wyrywa się cichy pomruk zadowolenia. Ściska mocniej moje pośladki i w tej samej chwili robię się coraz bardziej mokra. 
- Kończymy z zabawą? – Próbuję ukryć ledwo wyczuwalną chrypkę w głosie. 
- Mhm. – Mruczy w moje usta z uśmiechem.
Powoli kładzie się na łóżko, a ja opieram dłonie na jego klatce piersiowej, którą za chwilę obdarzam trzema pocałunkami. 
- Ale mi tego brakowało. – Ta chrypka w jego głosie brzmi bardzo seksownie.
- Tego? – Spoglądam prosto w błękitne oczka. – Mi brakowało ciebie. – Przyznaję. 
- Ciebie kochanie przede wszystkim. – Uśmiecha się i zgarniając mnie za kark przyciąga do siebie mocno całując. Przesuwam dłoń po jego torsie docierając do paska spodni. Macając po omacku dostaję się do zamka, który bez wahania rozpinam, a zaraz za nim sprawnie pozbywam się guzika. Zaczynam zsuwać z niego spodnie bez żadnego zahamowania. Lampka w głowie dawno zgasła. Śmiejąc się, Naru pomaga mi zdjąć z siebie spodnie zrzucając je na chłodne płytki. Delikatnie przeciągam palcem po jego brzuchu docierając do linii bokserek. Gwałtownie wciąga powietrze, kiedy palcem zahaczam o przyrodzenie. Podniecenie rośnie do granic możliwości,  gdy bez ostrzeżenia dobiera się do moich majtek ściągając je. Jestem zdezorientowana, kiedy silny przewraca  mnie na plecy. Pochyla się nade mną i składa mokre pocałunki na szyi, dekolcie, pod żebrami. Z trudem powstrzymuję wierzganie, którego powodem jest niezauważalny zarost. Czuję, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię wybuchnę. Zgarniam jego twarz i zmuszam, żeby wrócił do mnie na górę. Wpatruję się w błękitne tęczówki nieco zdyszana i zsuwam bokserki chłopaka. 
- Poczekaj chwilę.  – Chrypi cicho. – Pomogę Ci.
Aby szybko. 
Chłopak odsuwa się na bok i siada na łóżko. Sięga po spodnie, z których wyjmuje portfel.
- Nie wierzę. Na kogo się tak przygotowałeś? – Pytam, kiedy otwiera prezerwatywę.
- Jeszcze nie przyzwyczajona? – Odwraca głowę w moją stronę z uśmiechem. – Myślałem, że po tylu latach nie będziesz zszokowana. 
Wraca do mnie w pełni przygotowany. 
- Zasadzałeś się na kogoś w klubie? – W geście pytania unoszę w górę lewą brew. Poczułam wielką zazdrość. 
- Na ciebie. – Opowiada, kiedy zawisa nade mną. 
Nie czeka na odpowiedź i składa na moich ustach mokrego buziaka. Wodzi dłonią po prawym boku, a ja odczuwam nieziemską rozkosz, kiedy mnie tak dotyka. Nagle przestaję czuć jego dotyk, co bardzo mi nie odpowiada. Dłoń blondyna niespodziewanie znajduje się na moim prawym udzie, które delikatnie rozszerza. Moim ciałem wstrząsa przyjemny dreszczyk, kiedy czuję jego dwa palce w sobie. Porusza nimi delikatnie, nie chcąc zrobić mi krzywdy. Przez chwilę nie przestaje mnie całować ale nie zdążam się zorientować, a jego usta zmieniają lokalizację. Bezbłędnie odnajduje czuły punkt za moim uchem. 
- Jest okej? – Dyszy cicho.
- Mhm. – Mruczę. Tylko na tyle mnie stać. 
Mam zaprotestować, kiedy przestaje mnie pieścić ale za chwilę, karcę się w myślach, gdy chłopak powoli we mnie wchodzi. Słyszę przyjemny pomruk zadowolenia przy uchu, kiedy Naru wykonuje szybsze ruchy. Z każdym mocniejszym pchnięciem czuję większą rozkosz zalewającą całe moje ciało, jednocześnie mając wrażenie, że wybuchnę jak wulkan. Nie kontrolując podniecenia wbijam paznokcie w plecy blondyna, kiedy jestem już naprawdę blisko. Wypycham wolniej biodra w jego stronę, a Naru podłapuje o co mi chodzi. Zwalnia nieznacznie, tym samym pozwalając dojść pierwszej i zaznać ogromnej rozkoszy.
- Już? – Dyszy zmęczony nie przerywając. 
- Mhm. – Mruczę przeciągle. 
Naru stopniowo przyspiesza, a kiedy czuję jego dłonie mocno zaciskające się na moich pośladkach, wiem, że jest blisko. Wykonuje jeszcze kilka pchnięć i opada zmęczony obok mnie. 
- Dobrze, że mnie powstrzymałaś. Tak mnie rozpaliłaś, że nici byłoby z twojego orgazmu. – Uśmiecha się szczerze. 
- Mogłam być na górze i kontrolować. – Rzucam od niechcenia. 
- Chciałem wynagrodzić ostatni raz. – Śmieje się naprawdę uroczo. 
- Fakt, ostatnim razem to ja byłam tą zmęczoną. – Śmieję się razem z nim. 
Naru przewraca się na bok i przysuwa bliżej mnie. Czuję jego ciepłą dłoń na brzuchu, a zaraz za tym delikatny dotyk palców, które na zmianę wędrują w górę i w dół.
- Fajne te nasze rozstanie. – Te słowa echem odbijają się w mojej głowie. 
Nie chcę , żeby to było rozstanie, ale wiem, że tego nie zmienię. Chyba zaraz wybuchnę płaczem. 
- To było fajne...ale rozstanie w ogóle mi tu nie pasuje. 
Blondyn nachyla się nade mną i mocno całuje. 
- Wkurwia mnie to wszystko. – Przyznaje, kiedy odkleja się od moich ust. 
- Naru, myślę, że to będzie brutalne ale... wiedzieliśmy od samego początku jak to się skończy. – Przyznaję jeszcze raz sama przed sobą. – Przynajmniej przeszło nam to nie raz przez myśl. 
- Myślę, że możesz mieć rację. 
- Nie spodziewałam się usłyszeć tego od ciebie. – Nie kryję szoku w głosie, nawet się nie staram. 
- Znowu Uzumaki szokuje. – Uśmiecha się szczerze. 
- Będzie mi tego brakować. – Stwierdzam dotykając jego twarzy i tym samym głaszcząc ją. 
- Czego dokładnie? 
- Twojego szczerego uśmiechu po seksie. 
Naru wybucha śmiechem, na co i na moich ustach pojawia się subtelny uśmieszek.
- No teraz to wygrałaś. – Powoli próbuje się uspokoić. 
- No co? – Udaję głupią. Ważne, że udało mi się rozluźnić trochę atmosferę. 
- Ze wszystkich rzeczy wybrałaś akurat to? 
- Stwierdziłam, że wtedy jesteś naprawdę szczery. 
- A tak na co dzień już nie? – Jego lewa brew znacznie unosi się w górę. 
- Noooo nie zawsze. – Uśmiecham się. 
- Okej. Trzeba to zapamiętać. – Odsuwa się ode mnie i kładzie na plecy. Przeciera dłońmi twarz, a ja obserwuję jego pracujące mięśnia. 
 - Powiesz Ino? – Postanawiam jednak zapytać. 
Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek. 
- A ty Sasuke? 
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. – Warczę 
- Nie wiem, nie zdążyłem o tym pomyśleć. 
- A było trzeba zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka. – Prycham zaczepnie. 
- Sakura – zaczyna ostro. – nie przeciągaj struny. Siłą cię tu nie zawlokłem. 
- Masz rację. – Przyznaję. – Ale zluzuj, to tylko żart. 
- Nic nie da mówienie, żebyś nic nie mówiła prawda? 
- Nie proś mnie o to Naruto. 
- Wiem, że nie będziesz w stanie kłamać i nawet o to nie proszę. – Wzdycha przeciągle, głośno wypuszczając powietrze.
- Powiem tak. Ode mnie nikt niczego się nie dowie. Jeśli będziesz chciała to powiesz o tym komu zechcesz, zgoda? 
- Może być. – Spoglądam na niego tęsknym wzrokiem, kiedy podnosi się z łóżka. 
Zgarnia swoje rzeczy i bez słowa kieruje do toalety, gdzie znika za drzwiami. Po chwili ogarnięcia, co się właśnie dzieje, szukam wzrokiem swoich ubrań. Zakładam majtki i kątem oka dostrzegam długą, białą, jednolitą koszulkę, która leży na parapecie. Leniwie podnoszę się z łóżka i zgarniam ją od razu zakładając na siebie. 
- O nie, wyglądasz teraz jeszcze bardziej pociągająco. – Słyszę za sobą schrypnięty głos i czuję przyjemny oddech na karku. 
- Naru przestań. – Mówię stanowczo. 
- Chciałbym, ale jakoś kurde nie mogę. 
Czuję silne ręce oplatające mnie w pasie i ciepłe usta,  lekko tuż nad barkiem. Przymykam oczy, równocześnie przekręcając głowę w lewo, żeby dać mu do siebie lepszy dostęp. 
- Mmmm tego też nie rób. – Mówię cicho. 
- Za późno. – Jego ciepły oddech sprawia, że mam dreszcze. 
Wyciągam rękę i zginając ją w łokciu, jestem w stanie zanurzyć palce w bujnej czuprynie, za którą delikatnie ciągam. Zdążam wciągnąć powietrze w płuca, a blondyn gwałtownie odwraca mnie w swoją stronę. Moim oczom ukazuje się na wpół ubrany chłopak. Rozpięta koszula, bokserki zamiast spodni i poczochrane włosy dodają mu seksownego uroku.
- Mam chęć na rundę numer dwa. – Uśmiecha się złowieszczo. 
Przełykam głośno ślinę i przygryzam dolną wargę. Naru skanuje mnie całą bardzo uważnie, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół. 
- Już bałam się, że tego nie usłyszę. 
Posyłam mu jak najbardziej zachęcający uśmiech na jaki mnie stać. Widocznie działa,  bo Naru rzuca się na mnie jak wygłodniały lew i opiera o biurko mocno całując. To będzie ciekawe doświadczenie. 

~.~

Hej hej misiaki! Dodajemy w końcu kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że wam się spodobał. Jeśli zechcecie podzielić się opinią, będziemy w siódmym niebie. Mamy nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej jak ten, ale niestety obiecać nie można. Strasznie dużo pracy ostatnio mamy, oby u was było lepiej... Pozdrawiamy was bardzo cieplutko. Patty&Paula

środa, 3 marca 2021

# 5 Short-Story

 - Co tu robicie? – Pytam, kiedy tylko stajemy naprzeciw nich. - Przyjechaliśmy właśnie z roboty. – Sasuke odpowiada wlepiając wzrok w Ino. 
- No i do czego doprowadziliście? – Pytam spoglądając na Sakurę. – Nie było mnie osiem miesięcy, a wy już rozpieprzyliście nam życie. – Prycham. – W sumie sam dziś pomogłem. – Dodaję ciszej. 
- Jak to? – Odzywa się Sakura. 
- Jesteśmy siebie warci. – Kręcę głową. – Jutro idziemy wybierać pierścionek zaręczynowy i obrączki. Ożenię się z Ino jak najszybciej, bo wuj tego oczekuje. – Kątem oka dostrzegam niezadowolenie Sasuke, ale najbardziej interesuje mnie zbolałe spojrzenie zielonookiej piękności. 
- C-co? – Uśmiecha się niedowierzając w to co właśnie usłyszała. 
- Jaja sobie robicie? – Chłopak z wrażenia puszcza dłoń różowo włosej. 
- Czy zaręczając się z moją dziewczyną też robiłeś sobie jaja? – Jestem chamski, nawet niezrozumiałe spojrzenia dziewczyn nic nie pomagają. – Tutaj żarty się kończą. Przywyknijcie lepiej do myśli, że wymieniliśmy się partnerami i partnerkami. – Prycham. – Ino to teraz moja rzeczywistość, a Sakura... – Spoglądam na zszokowaną dziewczynę i nie chcę tego mówić, naprawdę. – Jest teraz twoją narzeczoną. – Robię chwilę pauzy nie dowierzając w to co właśnie powiedziałem. – Im szybciej do tego przywykniemy tym lepiej. 
Przygryzam dolną wargę i odwracam wzrok. Zapatruję się w jeden punkt płotu po prawej stronie i nie wiem czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że walczę właśnie z tym, żeby nie pozwolić emocjom przejąć nade mną kontroli. Za dużo dziś pokazałem. Wystarczy łez, które i tak nic nie zmienią. 
- Naru ma rację. – Głos Ino natychmiast sprowadza mnie na ziemię. – Przepraszam z całego serca kochanie – Patrzy błagalnie prosto na zielonooką. – Wiem, że kochasz go najmocniej na świecie, a ja mam właśnie wyjść za niego za mąż. Nawet nie miałaś kiedy się nim nacieszyć. – Pociąga nosem i wierzchem dłoni, jednym ruchem wyciera łzę z lewego kącika oka. 
- To nie twoja wina. – Kręci zrezygnowana głową. Stara się uśmiechnąć, ale to pełny bólu uśmiech i nawet nie jest w stanie tego ukryć. – Przyszło nam żyć ale życiem rodziców, nie naszym. 
Dziewczyna prycha i natychmiast odwraca. Kiedy szybko rusza z miejsca chcę krzyknąć ale coś mnie powstrzymuje. Nie robię tego, chociaż bardzo żałuję, kiedy powoli znika z mojego pola widzenia za masywną bramą. 
- Ino, możemy porozmawiać? – Spoglądam na kruczowłosego i przysłuchuję dalszej rozmowie. 
- A mamy o czym? – Ten głos jest tak lodowaty, że aż poczułem to na własnej skórze. 
- Tak. – Wzdycha ciężko i kręci głową z uśmiechem. – Unikasz mnie, nie rozmawiasz ze mną. 
- Dziwisz mi się? – Prycha śmiechem i przykłada dłoń do klatki piersiowej. – Ty to masz tupet. 
- Nie bądź niesprawiedliwa. To ty pierwsza się podstawiłaś. – Wyrzuca z siebie te słowa z takim bólem, nie wiedziałem, że na to go stać. 
- O nie kochany, nie będziemy tak rozmawiać. – Uśmiecha się. – Jak w ogóle możesz tak do mnie mówić? Do cholery, jak skończyłeś nasz pierdolony, długi związek?! Wstydź się Sasuke. 
Blondynka nie czekając na nic mija mnie i kruczowłosego bez słowa. Dostrzegam jak chłopak otwiera usta, ale zaraz z powrotem je zamyka.
- Kurwa. – Syczy pod nosem. 
- Daruj. – Mówię spokojnie. – Jest teraz zdenerwowana. Musi ochłonąć. 
Kiedy tylko kończę wypowiedź, do naszych uszu dociera donośny dźwięk zatrzaskującej się bramki. Uśmiecham się pod nosem. 
- Charakterna jak zwykle. 
- Naruto, wykończę się. – Słyszę wściekły głos chłopaka. – Mam wszystkiego dość! 
- Nikomu z nas nie będzie łatwo. – Prycham. – Ty masz moją kobietę, ja mam twoją. Jak na przyjaźń to za dużo. Ja będę zazdrosny o Ciebie, A ty o mnie. Do tego uczucia też się przyzwyczaj, bo nie opuści Cię ani na minutę pierdolonego życia. 
- Co ja zrobiłem. – Te pytanie chłopak kieruje do samego siebie. 
- Nie wiem. – Nie musiałem, ale powiedziałem to na głos. – Wiem za to co ja zrobiłem i z tego odwrotu nie ma. 
Milknę i wpatruję się w przyjaciela. Chciałbym potrafić odczytać coś z jego wyrazu twarzy ale dobrze się maskuje. 
- Wybacz stary. – Klepię go po ramieniu i natychmiast odwracam się w tył.
Nie czekam na żadną reakcję z jego strony. Po prostu powoli zmierzam do domu. Mam dość wrażeń jak na jeden dzień. Chowam dłonie w kieszenie u spodni i wbijam wzrok w chodnik. Starannie obserwuję kostkę różnego kształtu, żeby przypadkiem nigdzie nie wyrżnąć jak długi. Po chwili na drodze napotykam kamyczek, który zaczynam kopać butem. Nie myśląc o niczym bawię się nim aż do samego domu. Podnoszę wzrok rozglądając się na wszystkie strony. Minąłem bramkę i zatrzymałem się za bramą. Uśmiechając się i kręcąc głową rozbawiony cofam się i wchodzę przez otwartą furtkę. Od razu kieruję się do drzwi, marzę o łóżku. Ciągnę za klamkę i kiedy moim oczom ukazuje się rozświetlony korytarz powoli wchodzę do środka. Zamykam za sobą drzwi równocześnie zdejmując buty. 
- Naruto, to ty?! – W progu słyszę przyjazny kobiecy głos, dochodzący z salonu albo kuchni. Nie jestem pewien  
- Tak, gdzie jesteś?! – Wydawałoby się, że krzyknąłem, ale w niczym nie przypomina to krzyku. 
- W kuchni jesteśmy! – Jej głos wydaje się być rozpromieniony. 
Z westchnięciem stawiam pierwszy krok i zmierzam w stronę rodziców. Wchodzę do salonu mijam kanapę, duży , drewniany stół razem z krzesłami i zaraz wchodzę do kuchni. Pierwsza w oczy rzuca mi się odwrócona tyłem mama, kroi coś na blacie. Słyszę odgłos zamykanej lodówki, odwracam wzrok w prawą stronę i dostrzegam uśmiechniętego tatę. Spoglądając na mnie dokładniej jego wzrok się zmienia. To samo tyczy się uśmiechu, jego usta zaciskają się w wąską linię. 
- Ciężki dzień młody? – Słysząc głos taty, mama odwraca się niemal natychmiast. 
- Chujowy. – Klnę. – Przepraszam, język. – Uśmiecham się i niewinnie unoszę w górę dłonie.
- Stało się coś? – Mama wyciera dłonie w czerwony ręcznik śmiesznie mrużąc oczy, żeby lepiej mnie zobaczyć. 
- Dużo by opowiadać. – Wzdycham pociągając nosem. – Jak dasz jeść to może wam powiem. 
Prycham śmiechem i widzę, że zaraziłem tym trochę rodziców, bo przynajmniej się uśmiechnęli. 
- Dobrze trafiłeś. – Mama podchodzi bliżej stolika na środku. – Siadaj, zaraz kolacja. 
- Co zrobiłaś? – Powoli podchodzę i zajmuję miejsce na przeciwko czerwonowłosej. 
- Zrobiliśmy kurczaka z fetą i sałatką z sosem winegret. – Tata prostuje siadając po mojej prawej stronie. 
- O wow, widzę wspólne gotowanko? – z uznaniem kiwam głową. 
- Tak jakoś wyszło. – Mama odpowiada odwracając się do nas tyłem. 
Podchodzi do deski, w jedną dłoń bierze nóż, a w drugą pomidorka koktajlowego, którego zaraz tnie na pół. 
- To powiedz nam...co się wydarzyło, że wróciłeś taki zmarnowany? – Słyszę w głosie mamy coś niepokojącego ale nie jestem w stanie stwierdzić co to jest. 
- Uhmm...Od czego tu zacząć? – Śmieję się cicho. – Dużo rzeczy działo się w moim życiu, o których nie wiedzieliście i dziś dostałem takiego kopniaka, że nie do końca wiem jak sobie z tym poradzić. 
- Opowiedz od początku kochanie, jesteśmy po to żeby ci pomóc. – Mama stawia talerz przede mną z takim błogim wyrazem twarzy, że czuję się trochę spokojniejszy.
- Więc może zacznę od tego, że ożenię się z Ino i zaraz powiem wam jak do tego doszło? – Pustym wzrokiem patrzę w talerz z pysznie wyglądającym jedzeniem. 
- Co zrobisz? – Mama głośniej stawia dwa talerze na stół i siada naprzeciw mnie. 
- Czekaj Kushino. – Wtrąca tata. – Od początku Naru. 
Wzdycham głośno i biorę pierwszy kęs kurczaka i sałatki. Jest naprawdę bardzo dobry, soczysty i dobrze doprawiony. 
- Więc od początku. Musicie wiedzieć, że spotykałem się z Sakurą. Je... – Stopuję się przez chwilę i z delikatnym uśmiechem na ustach poprawiam to co chciałem powiedzieć. – była moją dziewczyną. Dla mnie do dzisiaj. Dla niej osiem miesięcy temu. – Robię pauzę na kolejny kęs. – No więc spotykaliśmy się przez jakiś tam czas. Ino i Sasuke też ze sobą byli, bodajże trzy lata jeśli dobrze pamiętam. No i zakochałem się jak debil. Kompletnie straciłem głowę dla Sakury. Nie będę opowiadał wam wszystkiego, jak to się zaczęło i w ogóle, bo musiałbym mówić i mówić. Rzecz w tym...A raczej ważne jest to, że nadal kocham Haruno. – Biorę kolejny widelec w usta dostrzegając, że rodzice praktycznie nie jedzą. – Poszedłem dziś do biura mając nadzieję, że wszystko będzie po staremu, a zamiast tego była niemiła niespodzianka. Akurat dziś Sasuke postanowił pochwalić się narzeczoną Sakurą. Jakby tego było mało, stała przy nich Ino, która ledwo znosiła tą sytuację. Na koniec wisienka na torcie. Wujaszek Yamanaka przyszedł odwiedzić mnie w pracy, swoją drogą nie wiem skąd wiedział? 
Spoglądam na zadumanych rodziców i dostrzegam nerwowe zachowanie taty. 
- Rozmawiałem z nim dzisiaj. – Ciężki wzdycha blondyn. 
- A, no to by to wszystko wyjaśniało. W każdym razie poprosił, żebym coś obiecał, wiecie ile znaczy dla mnie obietnica. – Spoglądam na każdego z osobna, żeby zobaczyć odrobinę zrozumienia. Kiedy je dostrzegam wracam do opowieści. – No więc obiecałem, bo jak mogłem odmówić umierającemu wujkowi. Wziął mnie podstępem i obiecałem, że ożenię się z Ino. – Kończąc swój monolog zapycham buzię kolejną porcją kurczaka. Patrząc raz na mamę, raz na tatę dostrzegam, że biją się z myślami. 
- Nie możesz tego zrobić.  – Pierwsza odzywa się mama. 
- Nadal kochasz Sakurę. – Wtóruje tata. 
- Co Z tego? – Krzywię się przeżuwając jedzenie. – TYM światem żądzą PIENIĄDZE. Straciłem ją i już nie ma szans , że odzyskam. To koniec, im szybciej się z tym pogodzę tym lepiej. 
- Nie będziesz walczył? – Tata jest nieco zdziwiony. 
- To jak walka z wiatrakami tato. Oni mnie z nią nie chcą widzieć. Sasuke to dla nich najlepszy zięć na świecie. – Prycham i odstawiam talerz dalej od siebie. 
- Ty jesteś tego pewny? 
- Nie mamo. Jedyną kobietę jaką przy sobie widziałem to Sakura. Szczerze nie wiem jak będą wyglądały nasze życia ale nie zostawię teraz Ino samej. Dałem słowo wujkowi. Z resztą on jest umierający, sam nie wierzy, że z tego wyjdzie. 
- Rokowania nie są najlepsze. – Słyszę zatroskany głos taty. Spoglądając na niego widzę jak przeciera zmęczoną twarz i chowa ją w dłoniach. – Jak tak dalej pójdzie to...umrze. 
- No i mam teraz odmówić i żyć z tym, że nie pomogłem umierającemu? – Wstaję od stołu z łzami w oczach. Biorę swój talerz i zmierzam do zmywarki. – Na pewno tego nie zrobię. 
- Syneczku przemyśl to jeszcze. – Słyszę błagalny głos mamy, kiedy wstawiam talerz do zmywarki.
- Nie ma czego. – Krzyżuję ręce na klatce piersiowej opierając się o blat. – Będziecie mnie wspierać? Obiecajcie,  że będziecie Ino traktować jak córkę. 
- Chyba sobie kpisz. Ino jest dla nas jak córka. Jakbyśmy mogli źle ją traktować? 
- Mamo, musiałem to usłyszeć, nie denerwuj się. – Uśmiecham się przepraszająco.
- Jak ty sobie to w ogóle wyobrażasz? Dom, życie, dzieci? – Jeszcze nigdy nie widziałem taty w takim stanie. Jest zły, bardzo. 
- Nie wiem, nie gadaliśmy o tym. To będzie...dziwne. Wątpię, że będą jakieś dzieci. 
- A sfera seksualna? Przecież bez tego tylko się znienawidzicie. Będziecie skakać na boki? 
- Minato... – Warczy mama. 
- Oh daj spokój kochanie. Doskonale wiesz, że to ważny aspekt w życiu. Nikt tego nie oszuka, taką mamy naturę. – Tłumaczy sfrustrowany. 
- Masz rację tato. Widzicie, to nie tak, że Ino mnie nie pociąga. To bardzo atrakcyjna kobieta tylko... Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu pokocham ją jak kobietę, a nie przyjaciółkę, siostrę nawet bym powiedział. 
- No właśnie, nie wyobrażam sobie tego. – Tata odsuwa się z krzesełkiem od stołu. 
- Ja też nie. – Wzdycham głośno. – Pozwólcie, że pójdę odpocząć, to był naprawdę ciężki dzień. 
Powoli odchodząc od blatu przecieram zmęczoną twarz. Zachodzę od tyłu mamę i składam delikatnego całusa na jej rozgrzanym policzku. 
- Dziękuję za kolację. – Odsuwając się, tacie posyłam szeroki uśmiech. 
Ruszam przed siebie i wychodzę zaraz z kuchni, przechodzę do salonu i kieruję się na schody. Wchodzę na każdy schodek mocno ociągając się. Wlokę stopę za stopą aż w końcu staję na samej górze. Od razu kieruję się do swojego pokoju, gdzie za chwilę zamykam za sobą drzwi. Spoglądam przelotne na łóżko, na które się rzucam. Biorę głęboki wdech.
- Jak przeżyję jutrzejszy dzień? 
Wypuszczam powietrze razem z tymi słowami. 
To będzie cholernie trudne pracować z nimi w tym samym budynku. Spotykać się w holu, w restauracji. Patrzeć na nich jako parę. Z resztą oni też będą w tej samej sytuacji. Jakby tego było mało, jutro przed pracą muszę zajrzeć do banku i wyciągnąć trochę grosza, bo trzeba kupić pierścionek zaręczynowy i obrączki. Pojebane życie do chuja. 

Perspektywa Ino:

- Ale czy to do ciebie dotarło?! – Krzyczę, bo tylko to już mi zostało. 
- Kochanie uspokój się. – Próbuje do mnie podejść, ale robię krok w tył. 
- Zniszczyliście nas wszystkich. Pogratulujcie sobie nawzajem. – Odwracam się krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- Ja...nie wiedziałem. – Słyszę zdławiony jęk. To chyba bezradność. 
- Poza tym...nie narażaj się im córeczko. Oni już dawno wybrali synową. – Dodając to cicho, myślał pewnie, że nie usłyszę, ale mocno się przeliczył. Usłyszałam, bardzo wyraźnie. 
- Tato – Odwracam się z uczuciem piekącego policzka. – ...i tak pęka mi już serce. Nie musisz mi o tym przypominać. – Dodaję nieprzyjemnie. 
- Ino...- Woła, kiedy odwracam się, żeby wyjść. 
- Tato, nie próbuj. – Odwrócona w stronę drzwi wyjściowych, czując ciepły uścisk na nadgarstku ostrzegam. – Nie chcę powiedzieć czegoś, czego późnej będę żałowała.
Stoję tak chwilę, bo uparty nadal nie odpuszcza. Odwracam głowę za siebie i dostrzegam, że po policzku blondyna toczy się samotna łza. 
- Skoro Sasuke i tak posłucha rodziców chcę, żebyś była zabezpieczona. Żeby ktoś się wami odpowiednio zajął. Czy naprawdę o tak wiele proszę?
- Tato, chcę wyjść. – Wysilam się na delikatny uśmiech. – Muszę się przewietrzyć. 
Kiedy tata słyszy ból w moim głosie automatycznie puszcza moją dłoń. 
- Dziękuję. – Rzucam wrednie i nie patrząc na nic wychodzę z domu trzaskając za sobą drzwiami. Uciekam prosto do bramki przez którą wychodzę i kieruję się w stronę parku. Jest późno, więc w głębi duszy pojawia się nadzieja, że nie będzie dużo ludzi. Wychodząc na bardziej otwartą przestrzeń czuję delikatny chłód rozprzestrzeniający się po całej skórze odkrytych ramion i nóg. Jest chłodny wieczór, a ja jak idiotka wybiegłam z domu w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączka. W myślach biję się za to w głowę. Nie minąwszy nikogo na ulicy siadam właśnie na ławeczkę obok stawu. Park mam praktycznie pod domem, ale mimo tego tutaj mogę czuć się sama, to dobre miejsce do przemyśleń. Tylko te miejsce może mi dziś pomóc. Nie chcę, ale jednak już po krótkiej chwili moją głowę zalewają różne myśli, które dręczą mnie od ośmiu miesięcy. Jak niechciane zło pojawiają się fala za falą. Chociaż te porównanie wydaje się być beznadziejnym, bo fale są piękne. Niebezpieczne ale piękne. Nawet nie zdążam głębiej zastanowić się nad jedną myślą, bo w jej miejsce nadchodzi kolejna i kolejna. Mam sporo do przetrawienia. Powinnam teraz zamartwiać się sytuacją z Naru, a wciąż jak idiotka myślę o Sasuke. Siedzi mi tak głęboko w głowie, że nie jestem w stanie przestać o nim myśleć ani na chwilę. Ani na pieprzoną jedną chwilę. Zabolała mnie dzisiejsza sprzeczka,  bardzo ją przeżyłam. Przecież ten cham i prostak doskonale wiedział o tym, że nie miałam innego wyboru jak przyrzec ojcu to, co chciał usłyszeć. Nie mogłam tak po prostu tego zignorować, nie w jego teraźniejszym stanie. Martwi mnie też Sakura, widzę jak cierpi, a wiem doskonale, że będzie to teraz przede mną ukrywała. Wydaje mi się, że nawet nie chce już rozmawiać na ten temat. W końcu myślała, że jej chłopak nie żyje, może miała cień nadziei na powrót Naru ale teraz wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nasze życia mocno się pokomplikowały i aż trudno uwierzyć w to, że jesteśmy tak młodzi, a mamy takie beznadziejne problemy. Z tego wszystkiego chce mi się krzyczeć ale opanowuję się i w miejsce krzyku pozwalam emocjom wziąć nad sobą górę. Nawet nie staram się powstrzymywać ani ukrywać łez, które bez opamiętania jedna za drugą toczą się po moich policzkach rozbijając się na chłodnych już nogach. Zapłakana podnoszę wzrok w górę zapatrując się na piękne, czyste niebo. Jestem zakochana w takich wieczorach, bo dzięki przejrzystemu niebu mogę dostrzec gwiazdy które świecą jedna mocniej od drugiej. Cudownemu widokowi towarzyszy również księżyc w kształcie cieniutkiego rogalika. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie było chłodno. 
- Tylko nie uciekaj.
Słysząc ten głos serce zatrzepotało mocniej. Od razu całą swoją uwagę przenoszę na nieproszonego gościa mimo tego, że nie mam ochoty tego robić. 
- Co tu robisz? – Głos nawet nie brzmi już tak mocno jakbym tego chciała. 
- Spaceruję. Duszę się w domu. – Głośno wypuszcza powietrze i niepewnie stawia nogę za nogą coraz bardziej przybliżając się do ławeczki na której właśnie siedzę. Nie spuszczam go z oczu ani na sekundę. Dostrzegam kiedy z nerwów przygryza dolną wargę. – Aaaaa ty, co tu robisz? 
- Myślę. – Nie zastanawiam się nad odpowiedzią i delikatnie pozbywam się łez z policzków przecierając je wierzchem dłoni. 
- Nad czym? – Zadając te pytanie przykuca naprzeciw i opiera ręce na moich kolanach. – Masz lodowate nogi. – Warczy z tym złowrogim błyskiem w oku.
- Zapomniałam, że jest wieczór i wyszłam jak byłam ubrana w domu. – Tłumaczę choć nie muszę. Ja nic nie muszę. Zapatrując się w jego oczy doznaję lekkiego szoku, kiedy chłopak delikatnie odsuwa się w tył zdejmując z siebie kurtkę. Nie nadążam za jego ruchami, ale po chwili dociera do mnie ten zapach i ciepło na ramionach.
- Teraz tobie będzie zimno. 
- Mam bluzę, luz.
Jego uśmiech jest tak pociągający. Karcę się w duchu, że w ogóle o tym pomyślałam. 
- Ino słuchaj...
- Jeśli chcesz na mnie naskoczyć to od razu sobie daruj Sasuke. – Przerywam mu bardzo szybko. Dostrzegam jak kręci głową rozbawiony. 
- Nie chcę. – Nabiera więcej powietrza, stresuje się? – Przepraszam. Byłem dziś niemiły i w ogóle nie mam prawa mieć do ciebie jakichkolwiek pretensji. 
- Ty...mówisz serio? – Słyszę delikatne załamanie swojego głosu na ostatnim słowie i jednocześnie nie mogę się otrząsnąć. 
- Trochę mnie poniosło. – Odwraca ode mnie wzrok, a ja za nim podążam. Dostrzegam małego kotka po lewej stronie, to na niego się zapatrzył. – Poczułem zazdrość. 
- Co? – Nie mogąc uwierzyć w to co powiedział, wpatruję się teraz w jego twarz. Jest spokojny. 
- Powinienem wtedy wybrać ciebie, teraz...jest za późno. – Ze złością odwraca głowę wpatrując się od razu w moje oczy. 
- Sprawy zaszły za daleko. – Dodaję za niego. 
Czując łzę sunącą po policzku od razu wycieram ją wierzchem dłoni. 
- Za dużo nieprzyjemnych słów. – Szepcze jakby do siebie. 
Krzywo uśmiechając się robi coś co mnie zabija. Widzę jego twarz coraz bliżej swojej, a po chwili czując ciepłe usta na swoich rozpadam się w środku na milion kawałeczków. Długo zwleka, żeby odsunąć usta od moich.
- Dlaczego to zrobiłeś? – Mrużę oczy i używam podniesionego tonu głosu, żeby wyglądać na wkurzoną. 
- Chciałem to zrobić od dwóch miesięcy. – Wzrusza ramionami. – Zwykły buziak, potraktuj to przyjacielsko. 
- Nie mogę. – Głośno wzdycham. – Strasznie mi ciebie brakuje. – Wybucham płaczem, bo dłużej nie jestem w stanie go maskować.
- Wiem skarbie. – Słyszę ból w jego głosie.
Chłopak wstaje i od razu siada obok mnie. Nie czeka na nic tylko zgarnia w swoją stronę i mocno przytula. Jego zapach uderza we mnie z całych sił i wiem, że pragnęłam tego od dawna. Tylko tego, żeby przytulił mnie tak jak dawniej. 

Perspektywa Sakury:

- Saki, dlaczego mnie tu ściągnęłaś? – Staram się przekrzyczeć muzykę. 
- Bo nie mam z kim wyjść? – Przewraca oczami jakby to było oczywiste. – Poza tym Ino ma jakąś trudną gadkę z wujaszkiem, a ciebie chciałam oderwać od rzeczywistości.
- Nie chcesz wracać? Późno już, wypić też wypiłyśmy. 
- Sakurcia, jeszcze pół godzinki proszę. – Tylko tyle usłyszałam, reszta przycichła wraz z dudniącą muzyką. 
- Idę do toalety. – Krzyczę i podnoszę się z kanapy.
Saki puszcza mi oczko i wraca do gibania się na kanapie w rytm muzyki. Uśmiecham się schodząc dwa schodki w dół. Jestem już na parkiecie i powoli kieruję się przed siebie w stronę toalet. Na Sali bawi się sporo ludzi, co wydaje się być dziwne skoro mamy praktycznie środek tygodnia. Idąc w ciemnościach ze strachem w oczach potykam się o kogoś i momentalnie sunę w przód. Na szczęście opieram się na czyichś plecach, bo inaczej leżałabym jak długa na podłodze. Podnoszę wzrok i od razu głośno krzyczę.
- Przepraszam, potknęłam się. 
Zamieram, kiedy mężczyzna odwraca się w moją stronę. 
- Jesteś cała? – Jego uśmiech połączony z wyraźną troską jest niesamowity.
- Co tu robisz? 
- Przyszedłem z Kibą i Shikamaru. Oderwać się. 
- Aha. – Uderza we mnie głupie, dziwne, znajome uczucie. – Idę do toalety. 
Oznajmiam krótko. Omijam  blondyna i szybko zmierzam tam gdzie chciałam. Przepycham się przez ludzi i czuję szczęście kiedy udaje mi się przedrzeć na korytarz. Skręcam w prawo i od razu otwieram drzwi od pustej toalety. Odkładam torebkę na blat, gdzie opieram również dłonie. Spoglądam w swoje odbicie, moja klatka piersiowa porusza się w zastraszającym tempie.
- Coś ty sobie myślała idiotko. 
Pytam odbicia. Chciałam nie czuć zazdrości, a nie mogę przestać zachowywać się jak jego dziewczyna. Jestem hipokrytką ale nie mogę wyrzucić z głowy myśli, że on tu jest. Bawi się sam wśród tylu dziewczyn. Potrząsam głową chcąc wyrzucić z siebie te wszystkie głupie myśli tam krążące. Biorę głęboki oddech z trzy razy zanim uspokajam się na dobre.
- Dlaczego tak uciekłaś? 
Wyraźnie słyszę przed sobą, kiedy wychodzę z toalety.
- Wcale nie. Chciało mi się siku. – Wzdycham beznamiętnie. 
- Mhm okej. – Uśmiecha się delikatnie. 
- O kochana! – Dostrzegam Saki podchodząca w naszym kierunku. 
- Spadamy? – Pytam od razu błagalnym głosem. 
- Możemy. – Szeroko się uśmiecha. – Mówiłeś, że masz auto, podrzucisz nas?
- To wy się już widzieliście? – Jestem zszokowana. 
- Tak, gadałem z nią chwilę przed tym jak tu przyszedłem.
- Mogę was odrzucić. – Spogląda teraz w tył na Saki.
- No to ruszać dupy. – Nie czekając na nic, dziewczyna rusza do przodu i kieruje się w stronę drzwi. 
- To nie problem? – Zatrzymuję chłopaka chwytając za jego przedramię. Spogląda na mnie czułym spojrzeniem a mi już robi się ciepło na serduszku. 
- Chyba żartujesz.
Naru robi coś co mnie zaskakuje. Delikatnie wyrywa swoją rękę i bez zastanowienia chwyta moją dłoń. Kiedy nasze palce splatają się ze sobą czuję bliżej nieokreślone emocje. Nie wiem czy on też to poczuł ale ciągnie mnie właśnie przez tłum w stronę wyjścia. 
- No co się tak wleczecie. 
Saki jęczy, kiedy wychodzimy  przed klub. 
- Dużo ludzi. – Rzuca od niechcenia. 
- To gdzie auto? – Saki rozgląda się na boki.
- Tam. – Naru pokazuje na ulicę na przeciwko, po czym zaczyna ciągnąć nas w tym kierunku. 
Złapawszy nas obie za ręce ciągnie za sobą, kiedy na ulicy nie ma żadnego auta. Otwiera swoje z pilota i od razu pakuje się do środka. Saki idzie w jego ślady i wchodzi na tył samochodu. Z rozterką okrążam auto i pakuję się do przodu. Kiedy już siedzę i zapinam pasy widzę delikatny uśmiech na twarzy blondyna. Przez niego i moje kąciku ust unoszą się w górę.
- Toooo co robiłyście tu same? 
Obserwuję dokładnie jak chłopak włącza się do ruchu. 
- Nie chciało siedzieć mi się w domu, więc stwierdziłam, że wyciągnę dziewczyny. Z Ino dupa blada wyszła, bo miała pogadankę w chałupie. Za to z Sakurcią mi się poszczęściło. Sama w domu to i wyszła. – Saki z triumfalnym uśmiechem  kończy swój monolog, a ja mam chęć ją zabić. 
- Sama? – Naru spogląda na mnie wymownie. 
- Tam jest droga. – Wskazuję machnięciem głowy w przód z delikatnym uśmieszkiem. – Rodzice pojechali na delegację. Wrócą jutro po południu. 
- O proszę. – Mruczy pod nosem. – Babski wieczór? 
- Tak.
- Nie. 
Razem z Saki odpowiadamy w tym samym momencie. Spoglądam na nią przerażona, ale ona chyba nic nie czai. Ktoś za dużo wypił. 
- Wybacz kicia. Wyszłam pod warunkiem, że wrócę na noc. 
Wzdryga ramionami z miną zbitego kotka ze Shreka a ja czuję dziwny niepokój. 
- Tooo rozumiem, że mam się właśnie zatrzymać?
- Tak proszę blondynku. – Saki zsuwa się z siedzenia i zza fotela obejmuje w pasie Naru.
- Dziękuję, zawsze można na ciebie liczyć mój ty przystojniaku. – Obdarza go całusem w policzek, kiedy tylko zatrzymujemy się pod jej domem.
- Nie ma za co skarbie ty mój. – Śmieje się. 
- Tobie też dziękuję, co ja bym bez ciebie zrobiła? – Przyklejając się do mnie molestuje mój lewy policzek soczystymi buziakami. 
- Nie ma za co wariatko. – Przewracam oczami z uśmiechem na ustach. 
- Kocham was robaczki moje. Bajjj, do jutra w firmie!
Krzyczy wysiadając z auta. Trzaska drzwiami a ja podskakuję w miejscu,  odruchowo chwytając się za klatkę piersiową. 
- Boże. 
- Ej spokojnie, to tylko Saki. 
- Mogłaby być delikatniejsza. – Odpowiadam uspokajając oddech. 
- No fakt. – Wzdycha ruszając w przód. 
- Zmęczony? – Zagaduję patrząc,  kiedy parkuje auto pod moją bramą. Wrzuca na parking, gasi silnik i spogląda na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem. 
- I tak i nie. Zależy w jakim sensie. 
- Mhm. – Odwracając wzrok zapatruję się w punkt przed sobą. – Dzięki za podwózkę. 
- Nie ma sprawy. – Jego głos staję się poważniejszy, kiedy chwytam za klamkę.
- Do zobaczenia. – Rzucam krótko. Otwieram drzwi i chcę wysiąść ale powstrzymuje mnie jego dłoń sunąca po moim przedramieniu. Spoglądam na chłopaka. Przeczuwałam, że źle się to skończy.
- Porozmawiamy? Mogę wejść? 
- A tu nie możemy? – Stresuję się, bardzo. Widząc jego roześmiane spojrzenie jest jeszcze gorzej. 
- Boisz się mnie Haruno? 
- Nie.
- To wpuść mnie do środka. Myślę, że w domu będzie nam o wiele wygodniej. 
- Chodź. – Prycham i nie czekając na niego wychodzę z auta. Potrzebuję tlenu, natychmiast. Na ziemię sprowadza mnie odgłos zamykanego auta. Ruszam przed siebie, otwieram furtkę i wchodzę na posesję. Czuję za sobą wzrok blondyna. Podchodząc do drzwi słyszę skrzypiącą furtkę. Szukam klucza i już po chwili otwieram zamek. Wpuszczam przodem blondyna, który z ociąganiem wchodzi do środka. Łapię w płuca czystego tlenu i idę w jego ślady. Zamykam dom na klucz, zapalam światło i bez wahania zmierzam na górę. 
- Co ty taka szybka? – Zipie prawie na końcu schodów. 
Uśmiecham się i staję na samej górze spoglądając na niego. 
- Ktoś dawno chyba nie ćwiczył.
- Nie jestem przyzwyczajony do takiego tempa. Jak ty to robisz dziewczyno? 
Staje tak blisko, że czuję jego miętowy oddech na twarzy.
- Po prostu chodzę po schodach. Ostatnio w firmie też chodzę pół na pół.
Odwracam się i ruszam przodem do swojego pokoju.
- Pół na pół? – Śmieje się stając tuż za mną, kiedy zapalam światło. Po moich plecach przebiega znajomy dreszczyk. 
- Tak. – Urywam krótko i siadam na kanapę nie czekając na jego ruch. 
Obserwuję jak przez chwilkę stoi w drzwiach z delikatnym uśmieszkiem. Zamyka je i podchodzi w moim kierunku. Usadawia się obok i przeszywa czułym spojrzeniem. Nie jestem pewna, ale coś dziwnego dostrzegam w tych błękitnych tęczówkach. 
- Chcesz mi coś powiedzieć zanim ożenię się z Ino? – Wypala nagle a mnie zatyka. 
- A chcesz wiedzieć coś konkretnego?
- Nie, po prostu może jest coś, co siedzi ci w głowie. 
- Chcę, żebyś wiedział tylko jedno. – Zastanawiam się przez chwilę czy na pewno powinnam to mówić. – Nie zrezygnowałam z ciebie. Szukałam cię, cały czas wierzyłam, że wrócisz. To nie tak, że odpuściłam ciebie i poleciałam do Sasuke. Nie chciałam tego robić, czekałam tylko na ciebie. 
Kończę i widzę błysk w oczach Naru. Może gdyby nie alkohol nie miałabym nic do powiedzenia. Musiałam to zrobić, żeby oczyścić swoje imię, bo blondyn może uważać mnie za najgorszą. 
- Cieszę się, że mówisz mi akurat to. – Jego głos brzmi weselej.
- Naprawdę. Dzięki temu będzie mi łatwiej. 
- Z czym? – Czuję mocne napięcie. 
Zbliża się do mnie coraz bardziej, a ja mocniej odczuwam narastający niepokój. Tracę rozum, kiedy uderza we mnie jego boski zapach. Wiem, że nie ma odwrotu, cholernej ucieczki. Jestem w potrzasku. Niewyobrażalne pragnienie jego dotyku ogarnia moje ciało, kiedy Naru dłonią odgarnia kosmyki niesfornych włosów, które opadają bez życia na mój policzek. Jego ruchy są bezlitośnie powolne, dręczą mnie na każdym kroku. Wzrok chłopaka nieustannie prześladuje moje usta, po czym głęboko wpatruje się w oczy, jakby w ten sposób chciał zdobyć pozwolenie na to, czego pragnął od pewnego czasu. Gdy mężczyzna opuszcza dłoń nieco niżej, muskając palcami moje nagie ramię, czuję gęsią skórkę rozchodzącą się po całym ciele. Wydaję zdławiony jęk, kiedy nie czuję już jego dotyku. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, w którym momencie znalazł się aż  tak blisko mnie. Czując przyspieszony oddech tuż przy uchu mój rozum przestaje istnieć. Kiedy jego wargi, lekko jak piórko muskają moją szyję poddaje się chociaż nie powinnam. Jestem cała jego. Ciepło w podbrzuszu narasta coraz bardziej, gdy wargi Naru znajdują się coraz bliżej moich ust. Znudzony tą zabawą podnosi poprzeczkę. Zwinny i silny zgarnia mnie i sadza sobie na kolanach. Czując go tak mocno przy sobie, już wiem, że przegrałam, a kiedy jego usta wreszcie stykają się z moimi, uświadamiam sobie, że zawsze byłam, jestem i będę tylko jego.

~.~

Hej misiaki!
Wybaczcie za obsówkę, naprawdę miałyśmy sporo pracy w warsztacie, ciepło się zrobiło to i aut więcej przybywa 🤣🙈 Jak zwykle mamy nadzieję, że się spodobało. Hope you like it! Patty&Paula.

środa, 13 stycznia 2021

# 4 Short-Story

  - Więc tak to w skrócie wyglądało. – Dodaję po tacie ziewając. Szczerze mówiąc trochę plecy mi zdrętwiały, bo cały czas muszę przytulać mamę w jednej pozycji od godziny. Nie daje mi się ruszyć. 
- Boże, ty nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie my tu katusze przeżywaliśmy. – Mruczy sennie mama.
- Kushino daj mu spokój. Już wiesz, że to nie jego wina, gdyby mógł odezwałby się. 
- A właśnie, nie było mnie tak długo. Czy biuro stoi w tym samym miejscu? – Uśmiecham się.
- Czy ty się jutro tam wybierasz? – Blondyn pyta z dziwnym grymasem na twarzy. 
- Mhm, jeśli mnie nie zwolnią, to zamierzam pracować. – Pauzuję przez chwilę i dostrzegam dziwne spojrzenie ojca, które posłał mamie. – Czy coś się stało? 
- Nie, co ty. – Tata mówi kojącym głosem. – Jak tylko chcesz możesz iść z samego rana. 
Śmieje się drapiąc w tył głowy. Mam to po nim. 
- Syneczku, już późno. Leć spać. – Mama puszcza mnie w końcu i daje buziaka w policzek, a zaraz za nim kolejnego i kolejnego. 
- Oh puść go w końcu. – Irytuje się tata, a ja się śmieję. 
- Daj mi spokój! Będę go całować ile zechcę, to mój syn i mam do tego prawo! – Mówi wzburzonym głosem. 
Oboje wstają i kierują się w stronę schodów.  
- Dobrze, że dom znowu żyje. – Tata mówi to z szerokim uśmiechem, zanim wchodzi na schody. 
Uwielbiam patrzeć na nich, kiedy są naprawdę szczęśliwi. Dzisiaj widać, że serio dałem im trochę szczęścia. Ja natomiast...boję się jutrzejszego dnia jak cholera.

***

Siedzę w aucie, pod biurem i boję się wysiąść. Nawet nie zgasiłem jeszcze silnika, łudzę się, że muzyka trochę mnie zrelaksuje. Dzisiaj to chyba złudne nadzieje. Biorę głęboki wdech, gaszę silnik i wychodzę z auta. Ubrałem się zwyczajnie, tak jak zawsze tu przychodzę. Ciemne spodnie i czarna koszula. Zamykam Audi i z wdechem idę w stronę drzwi. Po drodze mijam eleganckich ludzi, ale gdy już przechodzę przez próg i dostrzegają mnie znajome twarze, od razu zaczynają dyskusje. Staram się o tym nie myśleć i dalej iść przed siebie. Właśnie, gdzie najpierw powinienem pójść? Do siebie? Do Saki czy może Sakury na najwyższe piętro? Wybieram drugą opcję, w sumie jeśli pójdę tam, to parę kroków i jestem u siebie. Wsiadam do windy i od razu wciskam piąte piętro. Stamtąd razem z Saki pojadę na dziesiąte, tam na pewno spotkam Ino, Sasuke i Sakurę, z którą boję się spotkania. Słyszę charakterystyczny dźwięk windy, po czym dostrzegam otwierające się drzwi. Daję duży krok w przód i już stoję na korytarzu. Ze stresu wkładam dłonie w kieszenie u spodni. Ruszam prostym korytarzem, gdzie ponownie mijam ludzi, którzy z zachwytem szepczą za moimi plecami. Skręcam w prawo i tuż przede mną jest hol na który wchodzę. Patrzę w prawą stronę i szeroko się uśmiecham. Za biurkiem siedzi dziewczyna, która jeszcze nie zdaje sobie sprawy z mojej obecności. Podchodzę bliżej i staję praktycznie na przeciw niej.
- Hej Jane, Saki u siebie?  - Moja sekretarka podskakuje w miejscu i zaraz zrywa się na równe nogi. 
- To ty! – Krzyczy szczęśliwa i rzuca mi się na szyję zza biurka. 
- We własnej osobie. – Śmieję się również ją obejmując. – Saki u siebie? Obiecuję, że jeszcze do Ciebie wrócę. 
- T-tak. Kończy projekt. – Mówi z załzawionymi oczami. 
- To pozwól, że teraz pójdę do niej. – Puszczam jej oczko i odsuwam od biurka. 
Mijam dziewczynę i swoje zamknięte, nietknięte biuro po prawej stronie, tuż przy sekretarce. Przechodzę jeszcze trzy stanowiska i podchodzę na lewą stronę. 
- Można? – Pytam szeptem  sekretarki mojej ślicznej przyjaciółki. Dziewczyna tylko lekko przytakuje.
Powoli otwieram drzwi, które zaraz za sobą zamykam. Siedzi skupiona w papierach, ale tylko kiedy słyszy odgłos zamykanych drzwi, od razu się rozprasza. Patrzy na mnie i zaraz mruży oczy. Wstaje, przeciera powieki i w końcu odzywa się drżącym głosem. 
- Śpię do cholery?! – Widzę jak różowo włosa namiętnie szczypie  się w rękę. – Kurwa, nie sen! 
Krzyczy piskliwie, A ja się uśmiecham. Widzę potok łez, które spływają po tych zaróżowionych policzkach. Przysięgam, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Saki jednym susem przeskakuje biurko i tak szybko wpada na mnie, że nawet nie orientuję się, kiedy razem z nią ląduję na podłodze. 
- AUĆ! – Syczę z uśmiechem, gdy moje chore ramię odbija się o płytki. Ból mija szybko pod tym szczerym uściskiem. – Udusisz mnie kochana. 
Nie zdążę nawet dokończyć, a ona już obsypuje mnie stosem całusów. 
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! – Krzyczy spoglądając na mnie. – No kurwa wiedziałam, że nie dasz się tak łatwo zabić! 
- Przecież nie zostawiłbym was samych. – Śmieję się głośno. – A już na pewno nie Ciebie. 
- Zostawiłeś lisie pieprzony! Na gówniane osiem miesięcy! Ty wiesz co ja przeżyłam? Musiałam użerać się z debilami, oni nawet porządnej kreski postawić nie potrafią!
Śmieję się jeszcze głośniej, ona najbardziej ubolewa nad tym, że pod swoją opiekę dostała niekompetentnych ludzi. 
- Czy tylko o tym myślałaś? – Udaję urażonego. – A ja to co?
- Bardzo za Tobą tęskniłam. – Odpowiada ciągając noskiem. Jest urocza. 
- Tak bardzo tęskniłaś? A Sasuke, Sakura, Ino? Miałaś jeszcze ich. – Dostrzegam grymas na tej pięknej twarzyczce. 
- Saki? Czy coś się stało? 
Dziewczyna w mgnieniu oka podnosi się ze mnie i pociąga za dłoń. Wstaję bez wahania. 
- Idziemy, teraz. – Ociera łzy i patrzy na mnie tym poważnym wzrokiem. 
- Nie strasz mnie, proszę. – Wzdycham i wychodzę przez drzwi ciągnięty za nią. 
- To nie będzie przyjemne mój przystojniaczku. – Mówi wsiadając do windy i naciskając piętro dziesiąte. 
- I tak już jestem zestresowany. W chuj bałem się dzisiejszego dnia. Oszczędź mnie i powiedz o co chodzi. 
- Nie. Oni sami ci powiedzą. – Stwierdza stanowczo zgrywając się z dzwonkiem windy.
Wzdycham ciężko i nadal ciągnięty, wychodzę z nią na korytarz, który tutaj jest dużo krótszy. Na holu widać jakieś zgromadzenie. 
- Co tu się dzieje? 
- Chodź, nie pytaj. To całe towarzystwo tego piętra. 
Powoli zmierzamy do końca i przeciskamy się w sam środek. Słyszę głos Sasuke, który nie brzmi tak jak zawsze. Saki wyciąga mnie w bardziej przejrzyste miejsce i doznaję lekkiego szoku. Serce zaczyna bić jak szalone. Mam wrażenie, że chce wyrwać się na zewnątrz. Obok naszego przyjaciela stoi moja dziewczyna, którą trzyma za rękę. Niechcący mocniej ściskam dłoń Saki.
- Uspokój się. – Szepcze dziewczyna. 
Obok Sakury stoi Ino z tak dobrze znajomym sztucznym uśmiechem. O co tu kurwa chodzi? Odnajduję wzrokiem Sakurę i spoglądam prosto w te zielone oczy patrzące ślepo przed siebie. Nie wiem jakim cudem, ale nasze spojrzenia w końcu się spotykają. Widzę szok, który właśnie przeżywa. 
- Sakura jest moją narzeczoną. – Czy ja się przesłyszałem? Narzeczona...te słowo odbija się echem w mojej głowie. Czuję jak po policzku spływają mi łzy. Spoglądam na różowo włosą i nie potrafię wyczytać niczego z jej szklistych oczu. Ocieram łzy wierzchem dłoni i z zaciśniętymi zębami, powoli odwracam się w tył. Delikatnie zabieram dłoń z uścisku przyjaciółki i powoli stawiam kroki w przód. 
- Naruto! – Zatrzymuje mnie jej głos. O nie, po co to zrobiłaś. Nie teraz, nie przy wszystkich. Biorę głęboki wdech i powoli odwracam się w stronę Sakury. Widzę jej łzy i nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Jako pierwsza odnajduje mnie Ino. Nie zastanawia się ani chwili i przebiega w moją stronę przez rozgadany tłum. Rzuca mi się na szyję i zaczyna mocno łkać. 
- Tak tęskniłam. – Szepcze mi do ucha. Mocno wtulam się w przyjaciółkę i teraz pozwalam ulecieć emocjom. Płaczę razem z nią jak małe dziecko. – Naru, tak Cię potrzebuję. – czuję jej łzy na moim ramieniu.
- Widzę kochanie. – Szepczę i jeszcze mocniej przyciągam ją do siebie. 
- Zabierz mnie stąd. Nie zniosę tego dłużej. – Żali się dalej. 
Oddycham dość ciężko i mocno. Nie byłem przygotowany na taki zwrot akcji. W tym momencie moje serce krzyczy z bólu. Nie tylko z mojego powodu, ale i przez Ino. Mam wrażenie, że zaraz dostanę jakiegoś ataku paniki. Unoszę głowę w górę i ręką przecieram twarz. Od razu pierwszym co widzę jest zapłakana Sakura, która stoi naprzeciw mnie. Jest tak blisko, że dosłownie czuję jej cudny, słodki zapach. Czuję też jak Ino zwalnia nasz uścisk i powoli odsuwa się ode mnie stając obok Saki, która od razu ją przytula. 
- Chodź do mnie. – Wyciągam ręce w kierunku byłej dziewczyny. Bez wahania mocno wtula się we mnie. Już nawet nie czuję cholernego, bolącego ramienia. Oplatam ją jeszcze bardziej i chowam twarz w jej bark. Przysięgam, że teraz z pewnością dziewczyna czuje, jak cały trzęsę się od płaczu. Ja za to trzymam ją mocno, żeby nie upadła na miękkich nogach. 
- Dlaczego? – Szepczę w jej włosy. – Tak strasznie Cię kocham. – Mój głos jest teraz tak słaby. 
- Przestań, proszę przestań. – czuję jak mocniej przyciąga mnie do siebie. – Serce mi pęka. 
Nie chcę, cholernie nie chcę, ale powoli odsuwam ją od siebie. Cały czas jednak patrzę prosto w te cudowne oczy. 
- Naru. – Słyszę Sasuke, który bez wahania zamyka mnie w przyjacielskim uścisku. Mimo, że czuję się zdradzony poddaję się dziś wszystkiemu.
- Później ci wytłumaczę. To nie tak jak myślisz. – Szepcze cicho i odsuwa się ode mnie. 
Spoglądam na całą czwórkę mocno zmęczony. Dziewczyny stoją objęte, jedna przez drugą, a Sasuke praktycznie naprzeciw mnie. 
- Możecie się rozejść. Wracajcie do swoich obowiązków. – Kruczowłosy rozgania towarzystwo, które z nieukrywaną ciekawością rozchodzi się do swoich miejsc pracy. 
Zdenerwowany czochram dłońmi swoje włosy i odwracam się na pięcie. Nie dam rady, przysięgam. 
- Blondynku dobrze się czujesz? – Słyszę zatroskany głos Saki, po czym czuję ciepłą dłoń sunącą po moich plecach. Odwracam się w ich stronę i odpowiadam zdecydowanie. 
- Nie. Prawdę mówiąc czuję się chujowo. Jak gówno. – Zawieszam się na chwilę patrząc na Sakurę.
- Po drugie – spoglądam na Sasuke. – potrzebuję pilnie medyka. Umm – Uspokajam się przez chwilę, bo łzy nie chcą mnie opuścić. – Nie do końca profesjonalnie zajęto się mną po walce. Mam coś...chyba mam coś w lewym ramieniu, barku. Zwał jak zwał. 
Kciukiem wycieram ostatnią łzę. 
- Mogę pożyczyć twoją...- Spoglądam na kruczowłosego. Nie przejdzie mi to przez gardło. – Sakura, pójdziesz ze mną? – Tym razem patrzę na nią. Ona zaś spogląda niepewnie na Sasuke. 
- Idźcie, wygodniej wam będzie u Naruto w biurze. Tam nikt nie powinien przeszkodzić, zadbamy o to. – Wzdycha ciężko. 
Bez wahania wyciągam do niej dłoń, którą z lekkim opóźnieniem chwyta. Ciągnę ją do windy i wciskam guzik. Dobrą chwilkę czekamy na korytarzu. 
- Co jest z tą pierdoloną windą! – Irytuję się i krzyczę sfrustrowany.
Czuję jej ciepły dotyk na prawym ramieniu. 
- Uspokój się. Z-zaraz przyjedzie. – Spoglądam na nią i naprawdę w jej wzroku nie dostrzegam niczego. – Wchodzisz? – Pyta. 
Powoli Ciągnę ją za sobą.  Drzwi zamykają się, a ja od razu wciskam odpowiedni guzik. 
- Co tu się odjebało? – Pytam sfrustrowany. 
- Tutaj? Gdzie byłeś przez osiem miesięcy! – Krzyczy. 
- Kochasz go? – Muszę to usłyszeć. 
- Gdzie byłeś idioto?! – Ponawia pytanie z łzami w oczach. 
- Nie płacz, tylko nie płacz. Nie zniosę tego. – Ostrzegam, gdy w tym samym czasie otwierają się drzwi windy. Wychodzimy i ciągnę dziewczynę za sobą przez korytarz. 
Nie patrzę na podejrzliwe spojrzenia, nie interesuje mnie to. Kiedy otwieram drzwi od swojego biura i wciągam do niego Sakurę, nawet spojrzenie Jane nie robi na mnie wrażenia. Zamykam drzwi na klucz i ściągam rolety w dół. Nie lubię ciekawskich spojrzeń. Przyjaciele stwierdzili, że się wszystkim zajmą, to niech się zajmują. Nie czekam na rozkazy, zdejmuję koszulę i siadam na kanapę. W końcu mogłem usiąść po tylu wrażeniach. 
- Gdzie byłeś, co się z Tobą działo? – Sakura pyta siadając obok mnie. W międzyczasie rozwiązuje bandaż na ramieniu. 
- Wyznaczyli nagrodę za moją głowę. Przed wioską zostałem zaatakowany, pochrzaniłem coś w technice. – Prycham, cały ja. – Podobno nieźle narozrabiałem i ledwo przeżyłem. Znalazła mnie dziewczyna, młoda. – Kątem oka widzę lekki grymas na twarzy zielonookiej. – Później okazało się, że to He Soon, miała dla mnie zwój. Nie wiedziała kim jestem, ale przez moje obrażenia stwierdzili, że trzeba mnie odpowiednio wyleczyć. – Krzywię się, kiedy Sakura dotyka rany. – Podobno miałem straszne poparzenia i żebym aż tak nie cierpiał przenieśli mnie za tak zwaną zasłonę. Wyleczyłem się, owszem, ale leżałem tam tylko osiem dni. 
- Co? I nie dałeś znaku życia? – Pyta wkurzona. 
- Auć! – W emocjach chyba próbuje mnie skrzywdzić. 
- Przepraszam, za dużo chakry. 
- Sakura w tym rzecz. Na misji spędziłem osiem dni, A tutaj minęło osiem miesięcy. W wiosce błota za zasłoną, czas płynie znacznie wolniej. – Wzdycham ciężko. 
- Jak to możliwe. – Kręci głową z niedowierzaniem. 
- Nie wiem. Jak się obudziłem i dowiedziałem o tym wszystkim, byłem zły, bardzo. – Myślę przez chwilę. – Straciłem osiem miesięcy, przez które, jak widzę dużo się wydarzyło. 
- Skończyłam. – Wzdycha i widzę jak próbuje się podnieść. Nie pozwalam jej i chwytam za delikatny nadgarstek. Zmuszam  ją tym samym, żeby na mnie patrzyła. 
- Co tu się wydarzyło. Dlaczego jesteś z Sasuke? Tak szybko o mnie zapomniałaś? 
Widzę zmieszanie na jej twarzy. 
- Kochasz go? – Muszę znać prawdę. 
- Nie idioto! Tylko Ciebie kocham! – Kiedy wypowiada te słowa, po policzku spływają jej gorzkie łzy.
- To dlaczego do chuja z nim jesteś? – Pytam zirytowany. Przysuwam się i nie czekając na pozwolenie mocno przytulam. 
- To skomplikowane. – Szepcze w mój tors. 
- Wyjdziesz za niego? – Spoglądam na nią od góry. – Sakura, po prostu to powiedz. – Wzdycham ciężko. – Mam u Ciebie jeszcze jakiekolwiek szanse? 
Zielonooka podnosi się niemal natychmiast. Patrzy na mnie zbolałym wzrokiem. 
- Kocham Cię ponad wszystko. – Szepcze zapłakana chowając twarz w mój bark. – Nie wiem co mam robić Naru. Myślałam, że nie żyjesz. Każdy to powtarzał. Ojciec zagroził, że nie da żyć mi normalnie jeśli nie wyjdę za Sasuke. Jego tata stwierdził, że go wydziedziczy i wyrzuci z domu jeśli się ze mną nie ożeni. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, a ja czuję się jak w średniowieczu. Na kogo teraz wyjdzie mój ojciec jeśli zerwę zaręczyny? Na kogo ja wyjdę Naruto? 
- Skarbie, gdybym tylko wiedział, co wydarzy się, kiedy mnie nie będzie...nigdzie bym się nie ruszył. 
- To w niczym by nie pomogło. – Wzdycha głośno i podnosi głowę. Tak przeszywa mnie wzrokiem, że aż dziwnie wierci mnie w środku. – Naru, właśnie to, że myślałam, że nie żyjesz ułatwiło mi tą decyzję. Gdybyś tu był, to byłoby trudniejsze, ale zdałam sobie sprawę z tego, że skutek byłby ten sam. Może opóźniony w czasie, ale zaręczyłabym się z Sasuke. 
- O czym ty mówisz? – Marszczę czoło. Serce nigdy wcześniej nie bolało tak jak boli w tym momencie. Nie wiem czy się po tym pozbieram. – Tyle by było z naszego cieszenia się teraźniejszością co Sakura? Od początku wiedziałaś, że tak zrobisz? 
- Nie, co ty mówisz. – Patrzy na mnie przerażona. Widzę, że oczy znowu zrobiły się bardziej szkliste. 
- Wiedziałaś już w tym momencie, kiedy Saki opieprzyła nas na drodze prawda? Już wtedy wiedziałaś, że jeśli ojciec będzie kazał to tak zrobisz. – Uśmiecham się delikatnie. Dziewczyna kręci głową zaprzeczając. 
- Nie kłam. Proszę, chociaż raz bądź szczera ze sobą i przede mną. – Wycieram ręką łzy, których nie dałem rady zatrzymać. 
- Naprawdę Cię kocham. – Szepcze.
- Wiem. – Wzdycham ciężko. – O tym zapewniać mnie nie musisz. 
- Nie okłamałam Cię. Chciałam z Tobą być i gdyby nie ta cała sytuacja, to nadal bym była Naru. 
- Może przez jakiś czas. Sama stwierdziłaś, że prędzej czy później to wszystko – Wskazuję palcem na siebie i na nią. – musiałoby się skończyć. Przestańmy pieprzyć, od początku nie byłaś moja i nigdy nie będziesz. – Stwierdzam pewny swoich słów. – Jesteśmy głupi wiesz? Wiedzieliśmy o wszystkim, a i tak się w tobie zakochałem. 
- Nie tylko ty się zakochałeś. – Dodaje cicho. 
- Wiem, tyle, że to był ogromny błąd. – Kwituję krótko i powoli zakładam koszulę. 
- Nie mów tak. – Zdenerwowana obserwuje  każdy mój ruch.
- Dlaczego? – Nie dostaję od niej żadnej odpowiedzi. – Teraz cała nasza czwórka będzie miała przejebane. Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo muszę się starać żeby Cię nie pocałować? Dla mnie jeszcze tydzień temu byłaś moją dziewczyną. Teraz, nie mam nawet prawa dotknąć Cię w dwuznaczny sposób. 
- Nie bądź niesprawiedliwy, nie tylko tobie jest ciężko. Poza tym są jeszcze inne kwestie, które i tak nie pozwolą być nam razem. – Mówi szybko na swoją obronę. Teraz mocno mnie zaciekawiła. 
- O czym ty mówisz? Jakie inne kwestie? – Podnoszę się z kanapy zapinając dwa ostatnie guziki. Dziewczyna również wstaje i teraz jest naprawdę bardzo blisko mnie. Jej zapach zwala mnie z nóg, nie mogę skupić się na niczym innym. 
- Sam dowiesz się w swoim czasie. Nie ja powinnam ci o tym mówić. – Wzrok Sakury wodzi po moich ustach, a zaraz później patrzy mi prosto w oczy. Chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że robi to na przemian cały czas. 
- A kto powinien? – Mówię cicho, delikatnie zwilżając swoją dolną wargę. 
Jestem tak zapatrzony, że nie zdaję sobie sprawy, kiedy robię krok w jej kierunku. Dziewczyna nie cofa się, nawet nie drgnie. Jestem tak blisko, że słyszę jej przyspieszony oddech. Tak cholernie chcę ją pocałować, że ta cała sytuacja, nasze nastroje, parę za dużo wypowiedzianych słów, raczej mnie nie powstrzymają. Delikatnie kładę dłonie na jej biodra, a zaraz później zataczam kółka na plecach. Widząc, że nie protestuje zgarniam ją jeszcze bliżej i wsuwam dłonie pod krótszą bluzeczkę. Czuję drgnięcie, kiedy moje palce dotykają nagiej skóry Sakury. Powoli nachylam się i obserwuję reakcję. Nie widzę protestu ani w oczach ani w ruchach różowo włosej. Dziewczyna tak samo jak ja, zbliża się w moim kierunku. Delikatnie układa dłonie na odkrytym torsie i od razu przebiega mnie znajomy dreszczyk ekscytacji. 
- Mogę? – Szepczę prawie w jej usta. 
Milczenie to również odpowiedź. Nie staram się być delikatny. Mocno zaczynam nasz pocałunek, a kiedy tylko czuję jej usta na swoich pogłębiam go i koniuszkiem języka dotykam górnej wargi zielonookiej. Praktycznie niezauważalnie rozchyla usta, a ja wykorzystuję to intuicyjnie. Wdzieram się do środka i od razu czuję jej język przy swoim. Z ledwo zauważalnym uśmieszkiem przygryzam dolną wargę Sakury, ściskając przy tym jej jędrne pośladki. Przymierzam się do tego, żeby podnieść ją w górę, ale w tym samym momencie w biurze rozlega się pierdolone pukanie. Spłoszona odsuwa od siebie nasze usta i lekko dysząc patrzy prosto w oczy. Chyba oboje nie wiemy, co mamy teraz powiedzieć. Ten pocałunek tylko utwierdził nas w przekonaniu, że nadal obojgu zależy tak samo. 
- Otworzysz? – Słyszę cichy głos przy sobie. Wiem, że tego nie chce, najchętniej zostałaby ze mną sam na sam. 
- Chyba nie mam wyjścia. – Wzdycham ciężko. 
Składam pocałunek na ciepłych wargach dziewczyny i od razu zmierzam w kierunku drzwi. Delikatnie odsuwam roletę w dół i widząc Saki, od razu otwieram drzwi. Po kolei za nią wchodzą Ino i Sasuke. Zamykam za nimi i opieram się o drzwi patrząc na każdego z osobna. Sakura trochę blada, ukradkiem spogląda na Kruczowłosego.
- To nie tak, że wykorzystałem okazję, kiedy Cię nie było. – Sasuke tłumaczy poważnym tonem głosu patrząc na mnie, a zaraz później na smutną Ino.
- Wiem. – Nawet nie orientuję się, kiedy to mówię. 
- Nałożyło się wiele spraw, które... – Przerywa zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem. Spogląda raz na mnie, raz na Sakurę. – Czekaj, powiedziałaś mu?
Widzi, jak dziewczyna delikatnie kiwa głową w geście zgody. 
- O wszystkim? – Pyta spanikowana Ino. 
- Jak to o wszystkim? – Dopytuję zaintrygowany. 
- Bo...Było tak, że...Zaczęło się... – Blondynka przerywa, kiedy tylko ktoś puka do drzwi, które zaraz otwieram. Dostrzegam przed sobą uradowaną Jane. 
- O co chodzi kochana? – Uśmiecham się zupełnie sztucznie. 
- Pan Yamanaka czeka na ciebie w korytarzu. – Zawiadamia.
- O kurwa.  – Słyszę z tylu cichy głos Ino. Od razu odwracam się w jej stronę. Nie ma ciekawej miny. 
- Poproś go do mnie. – Uśmiecham się delikatnie. 
Dziewczyna kiwa głową i znika za drzwiami. 
- Ktoś chce mi coś powiedzieć? – Pytam unosząc w górę prawą brew. 
- Porozmawiamy później. – Sakura odpowiada ciężko wzdychając i patrząc ukradkiem na Ino. 
- Naruto! – Słyszę głos ojca blondynki, a dopiero później czuję jego ciepły uścisk. 
- Wujku. – Mówię ciszej klepiąc go po plecach. 
- Dzięki Bogu wróciłeś do nas cały i zdrowy. – Kończy odsuwając mnie od siebie I trzymając za barki. 
- No można tak powiedzieć. – Śmieję się. 
- Kiedy Minato mi powiedział, musiałem Cię zobaczyć, żeby samemu uwierzyć na własne oczy. 
- No to jestem. – Wzdycham .
- Dzieci – Spogląda na resztę. – zostawcie nas na chwilę. Muszę porozmawiać z Naruto. 
- Dobrze, już idziemy. – Przemawia jako jedyny kruczowłosy. 
- Córeczko – patrzy na blondynkę.- zostań na korytarzu i poczekaj. – Mówi ciepło. 
- Okej tato. – Uśmiecha się nieznacznie, kiedy mija nas w progu.
- Usiądź wujku. – Wskazuję kanapę, kiedy każdy wychodzi z biura. Mężczyzna bez wahania korzysta z okazji i od razu siada. 
- Czy coś się stało? Pewnie chodzi o pracę, czy moje miejsce jest zajęte? – Pytam zatrzymując się  obok Yamanki. 
- Nie nie. Nie chodzi o pracę, oczywiście twoje stanowisko jest nadal twoje. – śmieje się. – Nikt go nie zajął i nie zajmie. Chodzi mi bardziej...Mam do ciebie sprawę synu. 
- Mów śmiało wujku. – Uśmiecham się delikatnie. Mam dość dzisiejszego dnia, a ta wizyta nie wydaje się być lepsza. Ma tak grobową minę, że aż strach się bać. 
- Mam raka. – Stwierdza zwięźle, a mnie zatyka. Robi mi się na prawdę przykro. 
- O-od kiedy? Boże...wujku czy ty się leczysz? – Pytam stojąc przed nim, ale szczerze mówiąc nogi mi trochę zmiękły. 
- Tak, nie martw się tym. Ja po prostu...po prostu chcę, żebyś mi coś obiecał. – Wzdycha patrząc na mnie zmęczonym wzrokiem. 
- O co chodzi? 
- Naru, tylko tobie ufam i tylko tobie mogę powierzyć coś najcenniejszego na całym świecie. Przysięgasz, że spełnisz moją wolę? – Spoglądam na niego osłupiały. Jak mogę obiecać coś, czego jeszcze nie słyszałem? 
- Wujku, ale jaką? 
- Najpierw przysięgnij. – Powtarza stanowczo. 
- Muszę wiedzieć na co się godzę. – Mówię twardo. 
- Proszę, obiecaj. To jest naprawdę bardzo ważne. Nie wiem ile czasu mi jeszcze zostało. Mogę nie wyzdrowieć. – Patrzy na mnie łamiącym wzrokiem. Nie wiem, czy będę tego żałował, czy nie, ale dla świętego spokoju na dzisiejszy dzień zgodzę się na wszystko. 
- Obiecuję. Teraz powiedz mi o co chodzi. – Wzdycham ciężko. 
- Ino, ożeń się z nią. – Z wrażenia przysiadam na kanapę. Mój puls chyba przerósł już skalę. 
Patrzę prosto przed siebie w jeden punkt i nie mogę uwierzyć we własną głupotę. 
- Wujku – zbieram się na odwagę. – podpuściłeś mnie. Przecież Ino jest dla mnie jak siostra. – Robię chwilową pauzę. – Żartujesz prawda? – Patrzę na niego, ale nie widzę uśmiechu, jest śmiertelnie poważny. – To pułapka, wiesz ile znaczą dla mnie obietnice, a w twojej sytuacji...
- Naruto, Czy moja córka nie jest atrakcyjną kobietą? 
- Oczywiście, że jest bardzo atrakcyjna. – Odpowiadam od razu. 
- To w czym problem? Wiem, że z Tobą nic złego jej się nie stanie. Zakochasz się w niej, z każdym dniem będzie lepiej. Przestaniesz w końcu patrzeć na nią jak na siostrę. 
Nie wierzę, naprawdę nie wierzę. Myślałem, że ten dzień nie może skończyć się aż tak źle. To bagno, z którego nie ma wyjścia. Duszę się, dosłownie czuję pętlę na szyi. Mam odmówić umierającemu człowiekowi? Kurwa, przecież już przysięgłem. 
- Kocham kogoś innego. – Wypalam bez zastanowienia. Widzę te lodowate i pełne bólu spojrzenie. 
- Naru, proszę, zrób o co proszę, obiecałeś. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. Jesteś młody, zakochałeś się pewnie nie raz. Może to tylko zwykłe zauroczenie. 
- Podpuściłeś mnie, to była zwykła pułapka. – Stwierdzam wrednie. 
- Tak, przyznaję. – Chowa twarz w ręce – Sam w siebie nie wierzę, w ogóle... – Robi chwilową pauzę i patrzy prosto w oczy. – ja już sam siebie nie poznaję. To chyba nazywa się tupetem zdesperowanego człowieka. – Blond włosy zapatruje się naprzeciw siebie. Wygląda tak źle. Z silnego, prężnego człowieka z zasadami stał się słaby, smutny, w tej sytuacji bez godności. Po prostu nie widać w nim życia. Nie przyznaje się do tego, ale nie wierzy w to, że wyjdzie z tego cały i zdrowy. Co jeśli naprawdę umrze? Ino i ciotka zostaną same, bez nikogo, bez żadnego faceta, który będzie głową rodziny. Ta perspektywa jest przerażająca. Nie wierzę, że o tym myślę, ale wiem dlaczego wuj tak zrobił. Powiem więcej, nawet zaczynam go rozumieć i to przeraża mnie najbardziej. Czy o tym mówiła Sakura? Czy to był kolejny powód, przez który nie możemy być razem? 
- Wiem, zachowałem się podle, nie dałem ci wyboru, ale jestem zdesperowany. Nie chcę, żeby żona i ukochana córka, nie daj Boże znalazły się na bruku. Bez żadnej perspektywy. Wiem, że Ino to zaradna i zdolna dziewczyna, ale każdy może załamać się po śmierci rodzica. Wiem, że byłbyś dobrym mężem. Okropnie zrobiłem stawiając cię przed faktem dokonanym , dlatego mam pytanie. Czy ożenisz się z moją córką? – Patrzy wyczekując odpowiedzi. 
Moje serce tak mocno bije, że mam wrażenie, że to stan przedzawałowy. Jestem tak cholernie głupi, moje życie to jedno, wielkie piekło. Z deszczyku pod ulewę. Tak się właśnie teraz czuję. Bardzo, ale to bardzo źle. Za drzwiami czeka przyjaciółka, która też nie ma łatwo. Zapewne ojciec prześwięcił też Ino, nie wierzę, że nie. Co ja mam teraz zrobić? Jestem człowiekiem honoru, obiecałem, a poza tym...Czy jestem w stanie odmówić umierającemu wujkowi? Czy jeśli odmówię i będę żył z tą wielką odpowiedzialnością, Sakura do mnie wróci? Nawet jeśli wróci, to czy będę potrafił żyć z tym, że nie spełniłem ostatniej woli bliskiego dla mnie człowieka? Ale czy jest szansa, że ona do mnie wróci? Przecież sama powiedziała, że to niemożliwe. Że od początku było wiadome, że pójdzie za głosem ojca, a nie swoim. 
- Co na to Ino? – Pytam pewny, że ona też o tym wie. 
- Obiecała mi już wcześniej. – Wzdycha ciężko. – Przed twoją misją już o wszystkim wiedziała. 
Patrzę tępo w jeden punkt przed siebie i naprawdę nie mogę uwierzyć w to, co właśnie dzieje się z moim życiem. 
- Dobrze. – Odchrząkuję. – Ożenię się z Ino. – Z tym momentem przekreśliłem swoje życie. 
Co ja mówię, życie moje, Ino, Sakury czy Sasuke. Nie będziemy szczęśliwi. Wiem to, po prostu tak czuję. Nasze życie będzie jednym, wielkim piekłem, pełnym pokus i niespełnionych obietnic. 
- Wejdź córeczko. – Na ziemię sprowadza mnie uradowany głos wuja. 
- O co chodzi tato? – Przewraca oczami, kiedy zamyka za sobą drzwi. 
- Zostawię was samych, porozmawiajcie sobie. Ja i tak muszę już iść, leki czekają. - Mężczyzna podnosi się z kanapy, patrząc na mnie wdzięcznie, po czym wyciąga w moją stronę delikatnie drżącą dłoń. Z głębokim westchnięciem rozpaczy chwytam ją i tym samym przypieczętowuję pakt. Dla niektórych to zwykłe pożegnanie, nic nie znaczący uścisk dłoni, ale dla mnie to koniec moich marzeń. 
- Do zobaczenia w domu. – Słyszę, kiedy wujek mija niebieskooką dziewczynę. Zamyka za sobą drzwi, a ja dopiero teraz mogę odetchnąć.
 Ze zdenerwowania czochram swoje włosy i opieram się o oparcie kanapy. Dostrzegając po jakimś czasie, że Ino dalej stoi w pozycji, w której zostawił ją ojciec, dokładnie się przyglądam. Dziewczyna stoi z opuszczoną w dół głową. Podążam za jej wzrokiem i widzę jak nerwowo bawi się swoimi palcami. Po cichu wstaję z kanapy i powolutku stawiając stopę za stopą podchodzę w jej kierunku. Zatrzymuję się naprawdę bardzo blisko niej, bo z tej odległości bez problemu wyczuwam jej delikatne perfumy. Podnosi wzrok, ale tylko na ułamek sekundy. 
- Hej, co z Tobą? – Pytam czule w tym samym czasie podnosząc jej podbródek w górę. 
Ten wzrok jest tak przepełniony bólem, że z powrotem robię się zły, tak cholernie zły. 
- Jest mi głupio Naru. Nawet nie mogę spojrzeć ci w oczy. – Mówi cicho, delikatnie się jąkając. 
- To nie twoja wina. – Kręcę głową. 
- Powiedział ci o wszystkim prawda? 
- Tak. – Wzdycham i chwytam za biodra blondynki. Przysuwam się w jej kierunku i mocno obejmuję. 
- Przepraszam kochanie, będziesz musiała męczyć się ze mną nasze całe pieprzone życie. – Szepczę w te śliczne, miękkie włosy. Słyszę tylko zdławiony jęk. 
- Obiecałeś mu? – Słyszę, że zaczyna płakać. 
- Przepraszam, nie miałem wyjścia. – Tłumaczę. – Podpuścił mnie, obiecałem coś, o czym nie miałem pojęcia... No i jeszcze ten rak. – Jęczę żałośnie. 
- Naru, ja pierwsza obiecałam. – Przyznaje szczerze. 
- Wiedziałaś na co się piszesz? – Czuję delikatne skinięcie głową. 
- Przepraszam, spieprzyłam ci życie. – Coraz bardziej zaczyna płakać, a ja przyciągam ją jeszcze bliżej. 
- TO NIE JEST NASZA WINA. – Cedzę przez zęby. – Ani twoja, ani moja. Wasi rodzice powinni się wstydzić. – Prycham. – Tobie nie dadzą wyjść za człowieka, którego kochasz, a on Ciebie i mi z Sakurą tak samo. 
- Co my teraz zrobimy? 
- Jak to co? Hajtniemy się kochanie. – Śmieję się przez łzy, żeby chociaż na chwilę rozluźnić atmosferę.
 
***

-No i tak to było, nie kłamię. – Śmieję się na koniec. 
- Ładna chociaż była? – Pyta blondynka.
Idziemy właśnie ulicą. Postanowiliśmy, że zaparkuję auto i odprowadzę ją spacerkiem do domu. 
- Bardzo ładna. Naprawdę, gdybym był wtedy singlem to pewnie bym ją podrywał. 
Ino śmieje się bardzo głośno. 
- Tylko nie wspominaj o tym szczególe Tsunade-sama, bo zje Cię wzrokiem. 
- Wiem kochanie. Wydaje mi się , że aż tak głupi nie jestem. – Prycham.
- Naru? 
- Mhm? – Spoglądam na nią.
- Dziękuję za lody, rozmowę i spacer. Dobrze mi to zrobiło. – Zatrzymuje mnie ręką, staje na palce i składa delikatnego całusa na moim policzku. Mimowolnie na usta wkrada mi się szeroki uśmiech. 
- Myślę, że nam obojgu zrobiło to dobrze. Aczkolwiek chciałem Cię wyrwać z tej firmy. Sama musiałaś przeżyć te piekło. – Delikatnie zaciskam zęby. 
- Nie taka sama. – Uśmiecha się pod noskiem. – Saki mi pomogła. Gdyby nie ona...szczerze nie wiem jakbym skończyła. To tak bolało, najpierw ty, później Sasuke. – Kręci głową, jakby chciała wyrzucić te słowa z pamięci.
- Właśnie...Wiem, że to wrażliwy temat. – Wzdycham. – Z góry przepraszam...Jak skończył się wasz związek? Co z Sakurą, rozmawiacie normalnie? 
Słyszę jak Ino nabiera parę głębszych wdechów i kiedy tylko zaczyna mówić wbija wzrok naprzeciw siebie z beznamiętnym wyrazem twarzy. 
- Z Sakurą rozmawiam normalnie. Nie mogłabym jej tego zrobić. To ja pierwsza wbiłam szpilę Naru. To ja przysięgłam ojcu, że wyjdę za jej chłopaka. Tak nie postępują przyjaciółki. Na początku nie byłam w stanie spojrzeć jej w oczy, unikałam jej jak tylko mogłam. Pamiętam jak przyszła do mnie do domu i powiedziała, że ma tego dość. Zaczęła krzyczeć i płakać, że jesteśmy dla siebie jak siostry, a stajemy się zupełnie obce. Przycisnęła mnie i o wszystkim powiedziałam. Zamiast nawrzeszczeć, zwyzywać i wyjść, przytulała i płakała ze mną całą noc. Między nami jest bardzo dobrze, tak jak było wcześniej. Aaaa z Sasuke...cieszyliśmy się sobą jeszcze jakieś dwa miesiące góra. Ojciec postawił mu w końcu ultimatum. Przyszedł do mnie, spędziliśmy ze sobą czas jakby nigdy nic i na koniec odważył się powiedzieć o tej całej sytuacji. – Dziewczyna mocno wzdycha i przerywa na chwilę. Próbuje się uspokoić, widzę jak walczy ze sobą, żeby się nie rozpłakać. – Uhmm, stwierdziliśmy oboje, że to nie ma sensu. Wiesz, kocham go nad życie, ale Sasuke to jeszcze szczeniak. Wydaje mi się, że dla niego w tym momencie ważniejsze od miłości są pieniądze. Boi się, że jeśli straci majątek, to się z tego nie podniesie. A ja? Obiecałam ojcu, że wyjdę za mąż za debila. – Śmieje się delikatnie, a ja zaraz razem z nią. Splatam ze sobą nasze dłonie i unoszę w górę. Całuję wierzch jej dłoni. 
- Głupia jesteś. – Prycham i spoglądam przed siebie. 
Z moich ust uśmiech znika tak szybko jak tylko się pojawił. Kiedy tylko moje spojrzenie krzyżuje się ze spojrzeniem różowo włosej od razu zamieram w bezruchu. Dostrzegam ich splecione dłonie i błyszczący pierścionek zaręczynowy i od razu zalewa mnie krew. Nie tak to wszystko sobie wyobrażałem. No kurwa nie tak...

~.~

Hej misiaki! Kolejny rozdział za nami, trochę długo, ale choroba nas złapała i jakoś nie było chęci dokończyć. Co brałyśmy się do pisania to głowa zaczynała boleć. Jak zawsze jesteśmy ciekawe waszych opinii. Buziaczki, trzymajcie się. Hope you like it! Patty&Paula