czwartek, 19 kwietnia 2018

#5 Short-Story


Perspektywa Sakury:

- Jak to może się przedłużyć? - Pytam lekko oburzona.
- Sakura, teraz nie chodzi tu tylko i wyłącznie o sprawy z Danzou. Naruto jest tam naprawdę potrzebny.
- Nie ma go już trzy tygodnie. - Wzdycham ciężko. Czuję takie dziwne motylki w brzuchu. Tęsknię za tym głupkiem i boję się w związku z Akatsuki. - Myślałam, że wróci po dwóch miesiącach.
- Sakura zrozum. Czasem dla dobra wioski trzeba odrobiny poświęcenia. - Mówi łagodniej.
- Tsunade-sama, z wielkim szacunkiem, ale niekiedy trzeba go całkiem sporo.
Moja mentorka ciężko wzdycha, chyba ją zdenerwowałam. Zaplata dłonie i opierając je na biurku podbiera brodę. Przymyka na chwilę powieki.
- Mnie też się to nie podoba. - Robi chwilę przerwy. - Ja też nie lubię, kiedy jest tam sam, ale nic na to nie poradzę. Potrzebujemy jego umiejętności. Jak już wcześniej wspomniałam...
Tsunade-sama przerywa, bo obie zostajemy zaskoczone przez wielką żabę, która w kłębach dymu pojawia się tuż przed dużym oknem. Poznaję ropuchę i od razu, mimo tego, że nie wiem, co chce przekazać, po prostu się uśmiecham.
- Tsunade-sama. - Odzywa się potężnym głosem. - Mam wieści od Naruto.
- Gamakichi. - Mówię cicho.
- O. – Uśmiecha się. - Cześć Sakura, miło cię widzieć.
- Ciebie również. Co z Naruto, jest cały? - Pytam z widoczną troską.
- Dobrze się trzyma, jak na kogoś, kto przed chwilą stoczył walkę. - Czuję w brzuchu nieprzyjemne uczucie, którego wcale tam teraz nie potrzebuję.
- Co? - Odzywa się zaskoczona Tsunade-sama.
Gamakichi otwiera paszczę i powoli z ostrożnością wysuwa przed siebie swój ogromny jęzor. Kiedy mija okno dostrzegam owiniętego mężczyznę, którego żaba ostrożnie kładzie na podłogę.
- Czy... – Urywam na chwilę. Nie chce przejść mi to przez gardło. - Czy on nie żyje?
- Żyje. Naruto kazał go przesłuchać. Resztę opisał w liście.
Tsunade-sama odrywa się od biurka zauważając liścik na klatce piersiowej mężczyzny. Chwyta kartkę w dłoń i czyta zaciekawiona.
- Co pisze? - Pytam ostrożnie, kiedy podnosi głowę znad liścika. Spogląda na mnie i przez chwilę tak się wpatruje, że aż czuję nieprzyjemne dreszcze przebiegające po moim kręgosłupie.
- Ten człowiek go zaatakował. Naruto chce, żeby przeprowadzić z nim dokładne przesłuchanie, bo dowiedział się, że ten mężczyzna może być jednym z członków grupy przestępczej. To zbiegły shinobi mgły. Pisze też, że drugi miesiąc jest dla misji najlepszym wyjściem, bo nie może niczego ustalić. Dobrze się kryją. - Kończy szybko. - Shizune!
Po chwili do gabinetu wbiega wystraszona dziewczyna. Staje przerażona, kiedy w kącie widzi mężczyznę.
- C-co się stało Tsunade-sama?
- Zawołaj Ibiki'ego. Naruto przysłał więźnia. - Tłumaczy spokojnie.
- Hai! Już pędzę. - Shizune bez zbędnych pytań wybiega z gabinetu, jak jakiś piorun.
- To wszystko co napisał? - Upewniam się.
- Napisał też, że z nim wszystko w porządku, i żeby się nie martwić. - Blondynka robi chwilę przerwy. - Radzi sobie Sakura. - Dopowiada z lekkim uśmiechem.
- Gamakichi. - Zwraca się do ropuchy. Kiedy upewnia się, że słucha dodaje. - Przekaż Naruto, że dobrze się spisał. Powiedz też, żeby na siebie uważał i zdawał mi raport co trzy dni. Muszę wiedzieć co się z nim dzieje.
- Zaraz mu przekażę. Czy to wszystko?
- Powiedz, że na niego czekamy. - Dodaję szybko. Widzę lekki uśmiech u żaby i jestem spokojna. Wiem, że powie co trzeba.
- Do zobaczenia. - Patrzy na mnie i przenosi pełen szacunku wzrok na mojego mistrza. - Tsunade-sama. - Kiwa w jej kierunku głową i ginie w kłębach białego dymu.
- Myślę, że trzeba zajrzeć do jego wspomnień. - Mówię dalej wpatrując się w puste miejsce po Gamakichim.
- Tak, zupełnie się z tobą zgadzam. - Przeciągle wzdycha.

Perspektywa Naruto:

- Coś jeszcze? - Pytam żaby siedząc pod drzewkiem.
- Aaa, tak. Sakura kazała przekazać, że na ciebie czekają. - Gamakichi z nią rozmawiał. Widział ją.
- Dobrze wygląda? - Pytam z troską w głosie.
- A dlaczego ma wyglądać źle? Naruto, dobrze się czujesz? - Prycha.
- A nie wyglądam? - Uśmiecham się sztucznie.
- No właśnie nie. Chciałem powiedzieć, że wyglądasz jak gówno.
- Gamakichi. - Spoglądam na niego zirytowany. - Jak byś się czuł, gdybyś był sam na misji? Nawet nie wiem ile to w cholerę potrwa.
- No tak. Tyle, że. Znaczy się. - Warczy zirytowany. - Na pewno z kimś gadasz. - Wygląda na dumnego z tego, że w końcu udało mu się zapytać o to co chciał poprawnie. Uśmiecham się.
- Czasami. Znaczy nie, gadam jeśli potrzebuję informacji.
- I jak idzie?
- Źle, nawet panie lekkich obyczajów nic nie wiedzą. - Kwituję.
- Czyli wychodzi na to, że musisz zmienić miasto. Tu niczego się nie dowiesz.
- Wiem to Gamakichi bez twojej pomocy. Tyle, że... - Urywam na chwilę. - Chodzi głównie o to, że przez te trzy tygodnie nie robię niczego innego, jak zmienianie miejsca pobytu.
- Musisz być cierpliwy.
- No co ty? Myślałem, że klasnę i już będę miał odpowiedzi. - Wysyłam do niego sztuczny uśmiech, a w odpowiedzi dostaję wyciągnięty język, jego rzecz jasna. - Jak tak dalej pójdzie to potrwa to więcej niż dwa miesiące.
- A ciebie to wkurza bo...? - Czeka na moją odpowiedź, nad którą intensywnie myślę.
Czy tęsknię za wioską? Jasne, ale za przyjaciółmi jeszcze bardziej. Przez te trzy tygodnie nie otworzyłem do nikogo gęby. Ukrywam się cały czas. Nawet motel załatwiam w masce. Nikt nie widzi mnie bez niej. Czuję jakby przyrosła do mojej twarzy.
- Tęsknię za przyjaciółmi. - Odpowiadam krótko.
- Z tego, co mówiła Sakura, oni też za tobą tęskną. - Podnosi mnie na duchu. Jestem szczęśliwy, że powiedziała to Sakura.
- Pociesza mnie fakt, że robię to wszystko dla wioski.
- Naruto?
- Mmm?
- Jak się czujesz po informacjach o Danzou?
Na to imię moje całe ciało się spina.
- Źle. Spiskował i dostał to na co zasłużył. Mam tylko nadzieję, że nie dojdzie do drugiej takiej sytuacji. Jeśli będę zmuszony się bronić, zrobię to bez mrugnięcia okiem. - Przyznaję.
- Wiem. Każdy by się bronił. - Wzdycha przeciągle. - Na pewno nie chcesz nic więcej przekazać?
Zastanawiam się chwilę.
- Nie. - Dochodzę do wniosku, że nie mam już niczego ważnego do powiedzenia.
- No to lecę. - Wzdycha ciężko. - Ojciec się na mnie uwziął. Mam trening.
- Do zobaczenia Gamakichi. - Kiedy tylko to mówię, mój przyjaciel ginie w kłębach białego dymu.
- Ruszysz się w końcu? - Słyszę wewnętrzny głos.
- Ani chwili odpoczynku, co Kyuu?
- Jeśli chcesz szybciej skończyć, to się ruszaj. Nie ma nic za darmo. - Warczy przeciągle.
- Wiem to najlepiej. - Wstaję szybko na nogi i nasuwam na siebie maskę.
Nie posłuchałem rady mistrza i nie noszę kaptura, jest dla mnie uciążliwy podczas walki, a poza tym strasznie grzeje w kark, czego nienawidzę. Kiedy ruszyłem w drogę, po jakimś czasie zaprzyjaźniłem się z Kyuu, więc jest jedynym towarzyszem, do którego mogę się odezwać. Zaakceptował mnie podczas jednej z walk, które stoczyłem podczas wyprawy. Jeśli się przyjrzeć, była najbardziej niebezpieczna. Walczyłem wtedy z dość silną grupką shinobi. Kiedy skończył mi się zapas chakry i nie mogłem już skorzystać także z naczynka, które ukradłem od Kyuu, zawarliśmy pakt i mi pomógł. Oczywiście uprzednio musiałem wypuścić go z klatki. Nie powiedziałem nikomu o tym fakcie. To, że Kurama i ja dogadujemy się jak partnerzy zostało tylko między naszą dwójką. Przez te trzy tygodnie nie zmieniło się nic oprócz tego faktu i mojego wyglądu. Mam teraz nieco dłuższe włosy i to chyba jedyna zmiana mojego wyglądu. Znudzony zmierzam do gospody, w której się zatrzymałem. Mam zamiar zabrać rzeczy i ruszyć dalej, bo tak jak powiedział Gamakichi, tutaj niczego się już nie dowiem.

***
Minął prawie tydzień od dnia, w którym postanowiłem się przemieścić. Na mojej drodze nie napotkałem żadnych komplikacji. Docieram właśnie do wioski, o której nieco słyszałem. Podobno jest tu ktoś, kto może coś wiedzieć. Przemieszczam się z ostatniego drzewa i spadam prosto na polanę. Podchodzę kawałek i przystaję dopiero w bramie. Widzę baczne spojrzenia strażników.
- Kim jesteś? - Pyta niższy.
- Szukam zbiegłego ninja. - Odpowiadam chłodno. - Jest poszukiwany za najcięższe zbrodnie. - Kłamię. - To shinobi klasy S. Musi zostać zdjęty przez odpowiednie służby.
- Masz cokolwiek, żeby to udowodnić. Niedawno był tu atak, nie wpuszczamy każdego.
- Słuchaj, gdybym nie był grzeczny, wślizgnąłbym się niezauważony.
- Baraki, wpuść go. - Mówi grubszy.
- Na twoją odpowiedzialność.
Nim zdążają coś dopowiedzieć znikam jak najszybciej się da. Mogłem zaoszczędzić sobie tych głupot i wejść jak zawsze niezauważony. Przy bazarku dostrzegam starszą kobietę, do której podchodzę.
- Przepraszam. - Szepczę udając, że coś oglądam. Kobieta spogląda na mnie od dołu do góry i jest nieco wystraszona, kiedy dociera do maski.
- Czy coś zrobiłam? - Pyta przerażona.
- Nie, spokojnie. - Mówię miło. - Chcę o coś zapytać.
- Słucham. - Jest trochę spokojniejsza.
- Słyszała coś pani na temat grupy Unmo? - Dokładnie skanuję jej twarz i wsłuchuję w przepływ chakry. To nowa umiejętność, którą nabyłem na misji. To technika, w której specjalizuje się mój klan. Będę wiedział, czy mówi prawdę.
- Pierwszy raz słyszę. - Po pierwsze, widzę kiedy jej oczy nieświadomie spoglądają w inną stronę, a po drugie, czuję, kiedy przepływ jej chakry na chwilę się zatrzymuje.
- Nie ładnie kłamać. - Ostrzegam. - Zapytam jeszcze raz i zapewniam, że zostanie to między nami. - Wzdycham głośno. - Czy słyszała pani o Unmo? - Widzę lęk malowany na jej twarzy i lekką konsternację. Na czole kobiety pojawia się kropla potu, która płynie w dół, po czym rozbija się na chodniku. Moje zmysły są bardzo wyczulone.
- Nie ma ich tutaj, przenieśli się do innej wioski. - Postanawia odpowiedzieć.
- Coś więcej?
- Więcej nic nie wiem. Musisz pytać szczególnie kobiety. - Rozgląda się na boki. - Dziwki wiedzą najlepiej. - Dodaje i szybko odchodzi.
Oh, to ciekawe. Czyli jednak tu byli, ale odeszli. To takie typowe. Rozglądam się po okolicy i dostrzegam obskurny motel. Zmierzam w jego kierunku i po chwili wchodzę do niego. Widzę pustą recepcję, do której podchodzę. Rozglądam się i nie widzę nikogo, za to na ladzie stoi mały, złoty dzwoneczek. Uderzam w niego i do moich uszu dociera drażliwy dźwięk. Po chwili do holu wchodzi młoda, brązowooka dziewczyna o tak samo ciemnych włosach.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - Pyta zapatrzona w papiery, nawet na mnie nie spojrzała.
- Potrzebuję pokoju. - Odzywam się chłodno i dopiero wtedy kobieta obdarza mnie wystraszonym spojrzeniem. - Najlepiej na tydzień.
- T-tak, już sprawdzam, czy mamy wolne pokoje. - Z lekką ulgą spogląda z powrotem w papiery, które kartkuje z zawrotną szybkością. Nie widzi tego, ale się uśmiecham.
- M-mamy wolną dziewiątkę. - Mówi nie patrząc na mnie.
- Nie lubię tak rozmawiać z ludźmi. - Mówię pod nosem i powoli unoszę maskę w górę, zostawiając ją tak na połowie czoła. - Od razu lepiej. - Uśmiecham się, kiedy dziewczyna raczy na mnie spojrzeć. Widzę jak lekko się rumieni, co jest nawet słodkie. - Biorę tą dziewiątkę.
- Na jakie nazwisko? - Pyta zakłopotana.
- Niech pani coś wymyśli, nie mogę podać danych. Jestem na misji. - Odpowiadam szczerze.
- Proszę, od pokoju. - Wyciąga w moim kierunku dłoń. Chwytam klucze przesuwając palcem wskazującym po jej dłoni całkiem przypadkiem.
- Dziękuję. Jeszcze niech mi pani powie ile mam zapłacić. Chcę zrobić to z góry. - Wzdycham i zauważając kątem oka idących tu ludzi, zakładam z powrotem maskę kręcąc głową.
- To będzie sto. - Sięgam do tylnej kieszonki spodni i wyciągam portfel. Biorę wyżej wspomniany banknot i podaję dziewczynie.
- Dziękuję. - Mówię i odchodzę.
Idę dość szerokim korytarzem i po kolei mijam pokoje. W końcu natrafiam na upragnioną dziewiątkę i od razu otwieram drzwi. Jak zawsze nie robi dobrego wrażenia. Wchodzę głębiej, toaleta po prawej, głębiej obskurne łóżko i szafka nocna. Po lewej stronie mała szafa. Rzucam plecak na stoliczek po prawej i podchodzę do łóżka. Siadam na nie i ściągając maskę przecieram twarz dłońmi. Opieram się o ścianę i głośno wzdycham.
- Kurwa. - Dość głośne echo unosi się w prawie pustym pokoju.
Jestem sam, co cholernie mnie męczy. Chciałbym wrócić do wioski. Wtulić się w swoją blondyneczkę i kochaną Saki. Poczuć ich słodki zapach i drobne ręce oplatające mnie w pasie. Strasznie tęsknię za tymi wariatkami. Nawet nie sądziłem, że zatęsknię za Kirą. Lubię tą dziewczynę, to dobra partia dla Konosuke, mam nadzieję, że da radę ją przy sobie zatrzymać. Przez te tygodnie nie miałem za bardzo czasu na rozmyślanie. Wzdycham ciężko, kiedy przypominam sobie rozmowę z Gamakichim. Najbardziej chyba tęsknię za Sakurą i cieszę się, że to właśnie z nią udało mu się spotkać. Wiem, że mówiła o wszystkich, ale chciałbym usłyszeć te słowa tylko od niej. Chciałbym usłyszeć to z jej własnych ust. Mógłbym wtedy wyczytać dosłownie wszystko z tej delikatnej, nieskazitelnej twarzy. Cholera, w tym momencie dałbym się zabić, żeby chociaż raz z nią porozmawiać. Z przemyśleń wyrywa mnie ciemność ogarniająca pokój. Myślę, że to odpowiednia pora, żeby zasnąć. Jestem wykończony, a zważywszy na to, że jutro muszę wstać raniej niż zazwyczaj robię się senny. Wstaję dość mozolnie, podchodzę do plecaka i wyciągam z niego czyste ubrania. Kieruję się do toalety i wchodzę pod odrzucający prysznic. Szybko załatwiam swoje potrzeby i wychodzę z toalety. Biorę z plecaka swoje przenośne prześcieradło, śpiwór i rozkładam to wszystko na łóżku. Szczerze mówiąc, brzydzę się spać w takich warunkach, nie wiadomo, kto był tu przede mną. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że sypiam w takich hostelach za dość niską cenę. Zamykam się od środka i zostawiam klucz w drzwiach. Tym sposobem nikt mnie nie otworzy. Wpełzam pod śpiwór i staram się zasnąć. Mam nadzieję, że całkiem sprawnie mi to wyjdzie.

Perspektywa Sakury:

- Możesz ze mną chociaż porozmawiać? - Pytam chłopaka.
- Po co? - Jest strasznie obojętny.
- Do cholery Sasuke! Jesteśmy w jednej drużynie, musimy się dogadać. - Syczę wściekła.
- Tylko tyle Sakura. - Przeszywa mnie zimnym wzrokiem.
- Przypominam, że to ty mnie zostawiłeś. - Wyrzucam. - Pretensje miej do siebie i do niej. - Prycham wściekła. Widzę jego zbolałe spojrzenie.
- Wiem, dlatego nie chcę dłużej cię ranić.
- Już to zrobiliście. - Podkreślam.
- Nie chciałem tego. - Wzdycha i przeciera zmęczoną twarz. - Wiesz, że cię kocham.
- Nie tak jak ją. - Wyrzucam. Czuję się taka samotna.
- Za późno zrozumiałem to wszystko. - Milknie na chwilę. - Nie chcę, żebyś cierpiała, dlatego się odsunąłem. Kocham cię jak przyjaciółkę. - Jego słowa dalej mnie bolą.
- Wszystko się zjebało Sasuke. - Przyznaję. Stoimy pod bramą, bo czekamy na mistrza i tą zdrajczynię.
- Sakura, proszę cię. My...To znaczy... - Wzdycha głośno. - Cholera, nasz związek był jedną wielką pomyłką. - Boże jak to dalej boli.
- Właśnie. Lepiej gdybyśmy nie mieli tych wszystkich wspomnień.
- Nie mów tak. - Kręci głową.
- Ty myślisz, że jak ja się czuję? - Krzyczę. - Zdradziłeś mnie z moją najlepszą przyjaciółką!
- Proszę, nie mieszaj jej w to. - Kręci głową. - Nie chciałem, żebyście się o mnie pokłóciły. Każda inna, ale nie wy.
- Nie uważasz, że już za późno? - Podchodzę do niego bliżej.
- Nigdy nie jest za późno, żeby ratować przyjaźń. - Mówi z wielkim smutkiem w oczach.
- Nie mogę wam tak po prostu wybaczyć. Za bardzo mnie skrzywdziliście. - Chłopak intensywnie się we mnie wpatruje.
- To nie jest jej wina. Na mnie możesz krzyczeć, bić, nawet się nie odzywać. Może jakoś to zniosę. - Wzdycha ciężko. - Proszę Sakura. Nie krzywdź w ten sposób Ino, ona bardzo cię kocha i tęskni.
- Tak bardzo, że pieprzyła się z moim chłopakiem? - Szydzę. - Nie no, idealny opis miłości.
- Sakura, wiesz, że to nie było tak. - Zaprzecza szybko.
- O, zobacz. - Prycham. - Idzie twoja dziwka.
Syczę wściekła i odwracam się do nich plecami. Mam dość tej całej sytuacji, odkąd Naruto zniknął na cztery miesiące, tutaj wszystko się pieprzy. Czy czuł się tak samo jak ja teraz, kiedy tu był? Chyba już wiem, o czym cały czas mi mówił.

Perspektywa Naruto:

- Umm, czyli randkę dodajesz do zaliczonych? - Pytam delikatnie.
- Jeszcze nie. - Uśmiecha się słodko.
- To znaczy? - Pytam nieco zdenerwowany.
- Musisz zabrać mnie do siebie. - Zaczyna nieśmiało. - Wtedy będę szczęśliwa.
- Satomi, chcesz iść do mnie o tej porze? - Pytam zaskoczony.
- Jasne! - Odpowiada rozpromieniona. - Dobrego towarzystwa nigdy za wiele. - Spogląda na mnie zielonymi tęczówkami. - Noo, chyba, że mnie nie chcesz?
- Oszalałaś? - Uśmiecham się łobuzersko. - To niedaleko, zaraz będziemy na miejscu.
- To dobrze. Nie chcę jeszcze wracać do domu.
- Jak sobie życzysz. - Odpowiadam rozpromieniony.
Całe szczęście, że tym razem zatrzymałem się w przyzwoitym hotelu. Przez te ponad cztery miesiące tłukłem się po tanich hostelach, a tym razem postanowiłem to sobie wynagrodzić. Poza tym, dostałem informacje, że właśnie w tej wiosce zatrzymała się grupa Unmo. Mam nadzieję, że w końcu ich dopadnę, chociaż już teraz nie wiem, czy chcę wracać tak ochoczo do wioski. Mam tu kogoś, dla kogo byłbym skłonny zostać. Przez ten czas nie dostawałem również informacji o swoich przyjaciołach, więc nie wiem, co się z nimi dzieje. Trochę nawet się martwię.
- Jesteś jakiś zamyślony Baku. - Wzdycham ciężko.
- Przepraszam. - Uśmiecham się. - Myślałem o kolegach.
- Ciężko było opuścić wioskę co? - Pyta z troską.
- Tak. Zżyłem się z nią, ale jak mus to mus. - Przyznaję.
- Nie ściągali cię z powrotem?
- Nie bardzo. Szanują moją decyzję. - Milknę na chwilę. - Z resztą, za dużo spraw dzieliło mnie z tą wioską. - Kłamię.
- Rozumiem.
- Zobacz, to mój hotel. - Uśmiecham się.
- Znamy się od miesiąca, a ty jeszcze nigdy mnie tu nie zaprosiłeś. - Skarży się blondynka.
- Bywa. - Uśmiecham się lekko i spoglądając na nią chwytam jej dłoń. - Chodź.
Uśmiecham się i ciągnę za sobą dziewczynę. Wchodzimy do holu i od razu kieruję się pod swój pokój. Chwilę idziemy korytarzem i docieramy pod mój pokój. Otwieram go i przodem wpuszczam dziewczynę.
- No proszę, nie jest taki zły. - Uśmiecha się wchodząc do małego saloniku z łóżkiem i małą kanapą na środku.
- Bywały gorsze. - Przyznaję i zmęczony siadam na sofę.
- Zaraz do ciebie wrócę. - Oznajmia. - Skorzystam z toalety.
- Jest cała twoja. - Uśmiecham się. Satomi po chwili znika mi z oczu.
To zwariowana dziewczyna, uwielbiam spędzać z nią czas. Dobrze, że znalazłem tu kogoś takiego. Jest miła, dobra, rozmowna, zabawna, czuła. Odkąd ją poznałem myślę tylko i wyłącznie o tym, żeby znowu się z nią spotkać. Z rozmyślań wyrywa mnie dotyk jej drobnych dłoni, które masują moje lekko obolałe barki. Tydzień temu stoczyłem walkę i jej skutki czuję do tej pory.
- Zamyśliłem się, nawet nie wiedziałem, kiedy weszłaś. - Uśmiecham się pod nosem.
Po chwili oprócz dłoni na barkach, czuję jej oddech na karku. Czuję przyjemne ciepło zalewające moje podbrzusze. Kiedy dziewczyna składa całusa na moim ramieniu przymykam lekko oczy. Po chwili nie czuję już jej dłoni na sobie. Widzę jak z seksownym uśmieszkiem obchodzi kanapę dookoła i bez słowa siada na mnie okrakiem. Bierze moje dłonie w swoje i układa je na swojej talii. Bez ostrzeżenia składa całusa w kąciku moich ust i po chwili wpija się w nie z całą swoją namiętnością. Przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze prosząc mnie o dostęp, którego bez wahania jej udzielam. Satomi wtula się we mnie jeszcze bardziej i unosi lekko uderzając w moje przyrodzenie. Cicho jęczę, kiedy pupa dziewczyny styka się z moim nabrzmiałym członkiem. Ta dziewczyna doprowadza mnie do szaleństwa. Zaciskam jeszcze bardziej ramiona wokół jej talii i bez wahania unoszę w górę. Zmierzam z nią prosto do łóżka, na które delikatnie ją układam. Zawisam nad nią i składam subtelne całusy na jej szyi przechodząc do zagłębienia biustu. Satomi bez wahania, jednym ruchem ściąga moją podkoszulkę i zrzuca ją na podłogę. Uśmiecham się i robię dokładnie to, co ona przed chwilą. Chwytam za t-shirt dziewczyny i delikatnie go z niej ściągam. Z chytrym uśmieszkiem całuję całe ciało blondynki. Zaczynam od szyi i wyznaczam ścieżkę od jej biustu, aż do pępka. Dłońmi zsuwam materiał legginsów i powoli pozbywam się tej części garderoby. Kiedy jestem w połowie drogi, całuję wewnętrzną stronę jej ud. Zrzucam jej spodnie obok i zadowolony wracam do pełnych ust Satomi. Przygryza moją dolną wargę z szatańskim uśmiechem i nawet nie zauważam, kiedy ściąga moje spodnie. Oboje zostajemy w samej bieliźnie. Wodzę dłonią po nagiej skórze blondynki i śmieję się, kiedy wije się pod moim dotykiem. Spoglądam prosto w jej oczy i sięgam niżej do jej majtek, które powoli zsuwam. Nie widząc sprzeciwu pozbywam się dolnej garderoby. Dziewczyna zdecydowanym ruchem przekręca się i w ten sposób góruje teraz nade mną. Bez jakiegokolwiek namysłu ściąga moje bokserki i powoli zsuwa dłoń po moim torsie aż do krocza. Kiedy delikatnie zaczyna masować mojego członka gwałtownie wciągam powietrze. Nie wytrzymując tego napięcia przewracam ją na plecy i delikatnie wchodzę w Satomi. Kiedy wykonuję pierwsze pchnięcie dziewczyna wciąga powietrze.
- Mocniej skarbie. - Jęczy cicho.
Obserwując ją dokładnie poruszam się coraz szybciej. Kiedy słyszę pojękiwania rozkoszy wydobywające się z jej ust wiem, że tym tempem sprawiam jej największą przyjemność. Poruszam się w niej jeszcze szybciej i czuję jak dziewczyna coraz mocniej drapie moje plecy. Mogę stwierdzić, kiedy jest blisko, ponieważ zaciska dłonie na piekących plecach i przymyka powieki pełna rozkoszy. Wykonuję jeszcze kilka pchnięć i dochodzę zaraz po niej. Zmęczony i zdyszany układam się obok niej. Satomi od razu wtula się we mnie z uśmiechem.
- Naruto – Szepcze cicho. - Jesteś genialny.
Uśmiecham się i całuję dziewczynę w głowę.
- Żałujesz? - Pytam dla upewnienia.
- Żartujesz? - Pyta rozentuzjazmowana. - To najlepszy seks w moim życiu.
- Mhm, cieszę się. - Wzdycham cicho.
Wzdrygam się, kiedy czuję jej palec wodzący po moim torsie. Patrząc prosto w moje oczy schodzi nim coraz niżej, dociera do mojego podbrzusza.
- Satomi. - Warczę cicho.
- Mhm? - Uśmiecha się i zasysa skórę na moim ramieniu zostawiając niewielką malinkę.
- Co ja mam z tobą zrobić? - Pytam unosząc się trochę.
- Rób, co chcesz. - Mówi cicho. - Jestem cała twoja skarbie. - Mówi kokieteryjnie.

Perspektywa Sakury:
- Wraca? - Pytam zaskoczona.
- Niezupełnie Sakura. - Mówi Hokage.
- Proszę, nie dręcz mnie Tsunade-sama. Powiedz, co masz powiedzieć i nie każ mi się domyślać.
- Minęło pięć miesięcy, myślę, że przyda mu się drobne wsparcie.
- Miało być tylko dwa. - Wzdycham ponuro.
- Sakura! - Krzyczy. - Dobrze wiesz, że to niezależne ode mnie.
- Przepraszam. - Skomlę. - Po prostu za nim tęsknię. - Uśmiecham się lekko.
- Dlatego wysyłam was do niego.
- Was? - Pytam zdziwiona.
- Kakashi już o wszystkim wie. - Oznajmia.
- To dlaczego mówisz to jeszcze mi? - Nie ukrywam swojego zdziwienia.
- Bo wysyłam waszą drużynę i dodatkowo Ino. - Wzdrygam się. - Potrzebujecie przynajmniej dwóch medyków.
- Nie wystarczę ja? - Pytam z nadzieją.
- Sakura. - Wzdycha moja mistrzyni. - Odłóż personalne spory na bok. Zachowaj się jak prawdziwy shinobi.
- Nie wiem, czy potrafię. - Jęczę.
- Rozmawiałyśmy już o tym. - Wzdycha. - Dlaczego nie wybaczysz Ino, skoro dałaś szansę Sasuke? Przecież była twoją przyjaciółką.
- No właśnie, była. - Podkreślam.
- Nie rób czegoś, czego później będziesz żałowała. Szkoda życia na zazdrość i kłótnie bez prawa bytu. - Mówi zirytowana. - Zrób coś w jej kierunku, nie możesz winić tylko tej biednej dziewczyny.
- Ale...
- Żadnego ale! Dobrze wiem, co mi opowiadałaś. Tak naprawdę to nie była jej wina, dobrze o tym wiesz. - Tłumaczy. - Zastanów się zanim będzie za późno.
- Przemyślę to wszystko na spokojne. - Obiecuję. - On wie? - Pytam nagle.
- Co? - Marszczy brwi w niezrozumieniu.
- Naruto wie, że do niego idziemy?
- Jeszcze nie, niedługo się dowie.
- Wytropił chociaż już tą grupę?
- Jest na dobrej drodze. Mieszkają w jednej wiosce, wystarczy jeszcze, żeby dowiedział się imion i nazwisk. Później pójdzie łatwo, bo podobno to sami poszukiwani.
- Chyba już pójdę Tsunade-sama.
- Tak, idź odpocząć, macie dla siebie tylko tydzień, później ruszacie. - Mówi wlepiając swój wzrok z powrotem w papiery. - Ach, najpierw jednak spotkacie się z człowiekiem z Anbu, a później z Naruto.
- Hai. - Odpowiadam i powoli kieruję się do drzwi, przez które przechodzę.
Idę korytarzem i po chwili mogę wyjść już na zewnątrz. Jest ładna pogoda, słońce mocno grzeje i praktycznie wcale nie wieje wiatr. Uśmiecham się ostrożnie i od razu kieruję się w stronę swojego domu. Muszę zacząć powoli przygotowywać się do misji, bo nie chcę być tam bezużyteczna. Nie mogę być gorsza od nich. Nie mogę również uwierzyć w to, że zobaczę w końcu tego głupka. Strasznie się za nim stęskniłam, może dlatego, że mogłabym na niego liczyć w tym ciężkim dla mnie czasie.
- Umm, przepraszam. - Słyszę znajomy głos, kiedy trącam w kogoś ramieniem.
Spoglądam się na tą osobę i moje serce chwilowo staje. Obrzucam ją lodowatym spojrzeniem, choć nie chcę tego robić, gdy widzę ją w tym stanie. Podkrążone oczy, potargane włosy, jest jakoś nienaturalnie blada.
- Jeszcze raz przepraszam. - Mówi cicho. Jej oczy są jakieś szkliste.
Nim zdążam coś powiedzieć Ino mija mnie szybko i rusza w tylko sobie znanym kierunku. Przyznam szczerze, że cholernie boli mnie ta cała sytuacja pomiędzy naszą trójką. Zerwałam z Sasuke, bo myślałam, że zdradził mnie z blondynką, że bezczelnie posuwał ją, kiedy byliśmy razem. W sumie oni też myśleli, że doszło między nimi do czegoś więcej. Później okazało się, że tylko się całowali i teraz, nawet jeśli wciąż uważam, że zdradziła mnie najlepsza przyjaciółka...siostra. Ja też nie jestem w stanie spojrzeć jej w oczy, po tym całym błocie, którym ją obrzuciłam. Nie winię jej za to, że całowała się z Sasuke, przecież byłabym hipokrytką, bo ja zrobiłam to samo z Naruto, kiedy byłam z kruczowłosym. Poszło o zdradę, później o to, że byli razem, że mój ukochany chłopak zostawił mnie dla niej, a na końcu o kilka słów za dużo z mojej strony jak i z jej. Nie potrafimy wyjaśnić sobie całej tej sytuacji, dalej boli mnie to, że wszystko zdarzyło się w roli głównej z Ino. Nie wiem do końca o co, ale mam do niej wielki żal i nie potrafię jeszcze jej wybaczyć, choć boli mnie serce na jej widok.

Perspektywa Naruto:

- No to powiedz mi co on dla ciebie znaczy.
Naciska, wodząc po moim lewym ramieniu.
- Należałem do sił specjalnych w mojej wiosce. - Lekko kłamię. - Ten tatuaż to znak rozpoznawczy.
- Czyli mój mężczyzna to ważniak? - Uśmiecha się słodko.
- Raczej pracował dla ważniaków. - Całuję ją w policzek.
- Ale jesteś silny skoro byłeś w tym czymś.
- No, można tak powiedzieć. Mam swoje zdolności.
- Chętnie bym je zobaczyła. - Moje mięśnie mocno się spinają.
- Nie wiem, czy nie uciekłabyś z krzykiem. - Przyznaję.
- Skoro cię kocham to raczej wszystko bym zniosła nie? - Uśmiecham się szeroko.
- Też cię kocham Satomi. - Nawet nie jestem świadomy tego, co właśnie powiedziałem. Widząc szeroko otwarte oczy dziewczyny, zdałem sobie z tego sprawę.
- Jejku, muszę zapisać to w pamiętniku. - Uśmiecha się zadziornie. - Baku pierwszy raz powiedział, że mnie kocha.
- Przestań się nabijać, bo zaraz cofnę, co powiedziałem.
- Już nie cofniesz. - Uśmiecha się i palcem dotyka mojej klatki piersiowej. - Już wiem, że tu siedzę.
Chyba bardzo ją dziś uszczęśliwiłem. To dobrze, lubię, kiedy się śmieje.
- Daleko jeszcze ta restauracja? - Pytam znudzony.
- Nie, zobacz tam. - Wskazuje palcem budynek po naszej lewej, jakieś dziesięć metrów dalej.
- Tata już tam na nas czeka.
- Co jeśli mnie nie polubi? - Pytam lekko zdenerwowany.
- Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. - Uspokaja mnie.
- Mam nadzieję. - Mówię otwierając jej drzwi.
Dziewczyna wchodzi do środka, a ja tuż za nią. Kurczowo trzyma mnie za dłoń, żebym chociaż się nie zgubił. Rozgląda się po pomieszczeniu i chyba w końcu dostrzega swój cel, bo ciągnie mnie tam w dość szybkim tempie. Kiedy staje przed pewnym mężczyzną zalewają mnie gorące poty. Mam atak duszności i w głębi duszy mam nadzieję, że to jednak nie jego chce mi przedstawić.
- Tato, to mój chłopak Baku. - Kiedy tylko mówi do tego człowieka tato moje serce łomocze jeszcze szybciej. Mężczyzna uśmiecha się do mnie, a ja mimo tego, że teraz przeżywam katusze, robię to samo.
- Miło cię w końcu poznać. - Wyciąga w moim kierunku te brudne łapska. - Jestem Unmo.
- Baku. - Mówię próbując ukryć drżący głos i chwytam jego dłoń.
- Siadajcie. - Widzę szeroki uśmiech na twarzy swojej dziewczyny, a ja chcę stąd jak najszybciej wyjść. Nie mogę uwierzyć w to, że właśnie wykonałem misję swoim kosztem. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że tak cudowna dziewczyna jest córką przestępcy, który na domiar złego chce zrównać z ziemią moją wioskę.
- To co wam zamówić? - Pyta szczerząc się okropnie. Jest zbyt sztuczny w udawaniu tatuśka, który jest szczęśliwy, że w końcu poznał chłopaka córci.
- Poproszę tylko sok pomarańczowy. - Odzywam się jako pierwszy. - Mam coś jeszcze do załatwienia. - Dodaję, a dziewczyna posyła mi niezrozumiałe spojrzenie.
- Ale miałeś spędzić ten dzień z nami skarbie?
- Wiem i z góry przepraszam ciebie i twojego tatę. - Spoglądam na tego pajaca. Ledwo cokolwiek przechodzi mi teraz przez gardło. - Muszę coś jeszcze załatwić. Przywódca mojej wioski wysłał mi w końcu dokumenty, o których ci mówiłem.
- Dokumenty? - Dopytuje staruch. Gdzieniegdzie jego głowę otaczają siwe włosy. Ma kilka zmarszczek na twarzy i nie wiedzieć dlaczego, od razu wydaje się być podejrzany. Jest chyba nawet w wieku Tsunade-baachan.
- Tak. Wyniosłem się ze swojej rodzinnej wioski. - Odpowiadam.
- Poczekajcie chwilę. - Unmo podnosi dłoń w górę i jednym gestem przywołuje do siebie kelnera.
- Kochanie, co tobie zamówić? - Zwraca się do córki.
- Jakiś dobry deser. - Uśmiecha się promiennie.
- Poproszę sok pomarańczowy, najlepszy deser jaki tu macie i sake. - Kelner kiwa głową i natychmiast odchodzi. Ojciec mojej dziewczyny ponownie wlepia we mnie swój pełen chłodu wzrok. - Tooo, o jakich dokumentach tam mówiłeś?
- Swoich. - Odpowiadam, na co mężczyzna poważnieje. Satomi patrzy na mnie spanikowanym wzrokiem. Kiedy jej ojciec zaczyna się śmiać, ona robi to samo.
- Dobry jest. - Przyznaje. - Charakterny, takich lubię, ale nie do przesady.
- Myślę, że niektóre sprawy powinny zostać u właściciela. - Dodaję po chwili.
- Proszę. - Nie wiedziałem, że kelnerzy skradają się jak cisi zabójcy. - Sok, sake i najlepszy deser dla pani. - Podstawia wszystko pod nos i na nic nie czekając odchodzi. Od razu biorę w dłoń szklankę i duszkiem wypijam jej zawartość. Naprawdę muszę już iść i to jest najlepsze rozwiązanie w całej tej sytuacji. Jak mogę walczyć z ojcem swojej dziewczyny?
- Przepraszam jeszcze raz, ale naprawdę muszę się już zbierać.
- Co? - Zaczyna Satomi. - Przecież dopiero co przyszliśmy.
- Wiem, spotkamy się później. - Wzdycham. - Gdybyśmy tak długo nie krążyli miałbym więcej czasu dla ciebie i twojego taty.
- Kochanie nie zatrzymuj go. Widocznie to coś ważnego, że tak się spieszy. - Wybiela mnie przed nią. Wygrzebuję ze spodni pieniądze i kładę je na stół, od którego wstaję.
- Do zobaczenia później. - Mówię i całuję ją w policzek. Spoglądam na Unmo. - Fajnie było pana poznać. - Te słowa ledwo przechodzą przez moje gardło.
- Ciebie też, odwiedź nas kiedyś. - Wyciąga dłoń, za którą chwytam.
- Pa skarbie. - Dziewczyna mówi.
Puszczam jej oczko i powoli wychodzę z restauracji. Na dworze w końcu mogę odetchnąć. Dusiłem się tam, bardzo. Nie mogę teraz zaprzątać sobie tym głowy. Mam misje do wykonania. Zmierzam do hotelu, w którym się zatrzymałem. Dostałem informacje od Tsunade-baachan, że wysłała do mnie jakąś drużynę. Mam wyjść po nich poza wioskę, oczywiście niezauważony i wprowadzić ich do środka tak samo jak tu wszedłem na początku. Nie wiem jaki to ma sens, ale niech jej tam będzie. Pokonuję ostatni dystans i wchodzę do hotelu. Wbiegam do swojego pokoju i szybko się przebieram. Zakładam na siebie czarne, dopasowane spodnie, koszulkę w tym samym kolorze i szary ochraniacz na klatkę piersiową. Muszę przyznać, że teraz wykonują ten strój o wiele lepiej. Jest wygodniejszy i bardziej modny. Wsuwam jeszcze ochraniacze na łokcie i zakładam swoją maskę. Za plecy chowam kunaie latającego boga piorunów, które służą mi za moje własne ostrza chakry. Swoją drogą sprawują się bardzo dobrze. Podchodzę do balkonu, który otwieram i niepozornie zamykam. Rozglądam się i z pomocą chakry Kyuu poruszam się z zawrotną szybkością. Nie wiem, czy ktokolwiek może mnie teraz zobaczyć. Przez ten czas, który tu spędziłem, poznałem wiele kryjówek, a z moją szybkością pokonanie drogi za wioskę jest całkiem płynne i niezauważalne. Kiedy znajduję się poza bramą, zmierzam w umówione miejsce. Trochę czasu mija, kiedy głębiej wchodzę w las. Chowam się za potężne drzewo. Przymykam powieki i nasłuchuję, czy ktoś już tu idzie.
- Schowajcie się, ktoś tu idzie! - Doznaję szoku, kiedy udaje mi się dosłyszeć głos tak podobny do mojego mistrza, jestem prawie pewien, że to właśnie on. Rozglądam się ostrożnie i widzę, jak od strony wioski idzie garstka ludzi, a na jej czele stoi Unmo. Powoli przemieszczam się po drzewach zmierzając w stronę moich ludzi. Nie wyczuwam ich chakry, ale z góry dostrzegam szare włosy swojego mistrza. Uśmiecham się jak głupi. Kiedy rozglądam się dalej, widzę dobrze ukrytego Sasuke, później moją kochaną Ino i...burzę różowych włosów. Gdy dostrzegam, że Unmo niebezpiecznie zbliża się w jej stronę odruchowo skaczę z drzewa i stając za jej plecami odwracam ją przodem do siebie. Widzę przerażenie w jej oczach i nim zdąża krzyknąć cokolwiek, zakrywam dłonią jej usta i rzucam się z nią pod krzaki przykrywając ją tym samym swoim ciałem. Przeszywam wzrokiem przerażone oczy i kiwam przecząco głową dając do zrozumienia, żeby nawet nie pisnęła. Kiedy kiwa głową, powoli odkrywam jej usta i opieram dłoń na ziemi przy głowie dziewczyny. Myślałem, że dzisiaj już nic mnie nie rozweseli, ale łatwo można się pomylić. Dziewczyna patrzy pomiędzy krzakami na drogę, którą Unmo i jego grupa się poruszają, a ja nie mogę oderwać wzroku z jej cudownej twarzy, chociaż powinienem obserwować teraz to samo miejsce co ona. Myślałem, że w końcu się wyleczyłem, że dzisiejsze słowa do Satomi to cząstka prawdy, ale kiedy znowu spojrzałem w te cudowne oczka, serce znów zabiło mi szybciej. Przymykam powieki dość zdenerwowany. Zrozumiałem właśnie, że żeby pozbyć się jej z mojej głowy, muszę naprawdę opuścić wioskę, albo chociaż trzymać się od dziewczyny kumpla z daleka. Swoją drogą głupi byłem sądząc i oszukując siebie samego, że pięć miesięcy z dala od niej, przy boku Satomi uda mi się wyrzucić ją z głowy. Powoli otwieram oczy i widzę dokładnie obserwujące mnie szmaragdowe tęczówki. Boże, jaka ona jest piękna! Opadam na nią, lekko stykając się z Sakurą klatką piersiową. Wyczuwam jej przyśpieszony oddech. Wzrok różowo włosej wyraża drobne zdezorientowanie. Nie wiem, czy mnie poznała, ale jedyne czego jestem pewien to to, że w tym momencie czuje na sobie moje szybko bijące serce. Chwytam dłonią za kaptur i mocniej nasuwam na swoją głowę, a dziewczyna zawzięcie obserwuje każdy mój ruch. Kiedy nie czuję już niebezpieczeństwa powoli podnoszę się do góry. Wyciągam dłoń w stronę Sakury, którą bez namysłu chwyta. Kiedy nasze dłonie stykają się ze sobą, czuję w tym miejscu przyjemne mrowienie. Pomagam wstać dziewczynie i ostrożnie, rozglądając się, wychodzę z krzaków stając na środku dróżki. Sakura przechodzi naprzeciw mnie i dokładnie skanuje wzrokiem całe moje ciało. Jej usta są lekko rozwarte, co dodaje jej uroku.
- Dzięki. - Odzywa się w końcu, a ja słysząc ten słodki głos, rozpadam się na kawałeczki. Jako trzecia z ukrycia wyłania się Ino. Kiedy na nią patrzę moje serce staje na ułamek sekundy. Wygląda strasznie, czy coś się stało? Później, pośrodku dziewczyn staje Sasuke, a ja wyczuwam tu jakąś dziwną atmosferę.
- Oh, już jesteś? - Pyta nagle pojawiając się tuż za mną Kakashi-sensei.
Odwracam się w jego stronę zbyt gwałtownie, bo mój kaptur płata mi figla i zsuwa się z czupryny.
- Coś długo wam to zajęło Kakashi... - Mówię spokojny. Odwracam się w stronę przyjaciół i widzę lekki szok na ich twarzy. - sensei. - Dodaję po chwili.
- Taa. Przepraszam, mieliśmy lekkie komplikacje po drodze. - Z powrotem odwracam się w jego stronę.
- Jak myślisz, mogę to zdjąć sensei? - Pytam cicho.
- Myślę, że tak. - Widzę przez tą charakterystyczną zmarszczkę na jego masce, że się uśmiecha.
Wzdycham cicho, nie wiem co sobie teraz o mnie pomyślą. Powoli zdejmuję maskę w górę z szerokim uśmiechem. Przesuwam ją na lewą stronę zakrywając tym samym ucho i tak ją zostawiam.
- Dobrze cię widzieć. - Mówi mój mistrz.
- Stęskniłem się nawet za tobą Kakashi-sensei. - Uśmiecham się złowieszczo.
Z wielkim westchnięciem, powoli odwracam się w stronę przyjaciół. Widząc minę Sasuke mam ochotę pęknąć z dumy.
- Naruto? - Obie w tym samym czasie odzywają się dziewczyny. Blondynka nie czekając na nic, podbiega i mocno mnie obejmuje, jakby bała się, że zaraz zniknę.
- Skarbie, udusisz mnie. - Uśmiecham się.
- Strasznie mi ciebie brakowało. - Mówi prawie płacząc.
Wtulam się w nią jeszcze bardziej i chowam twarz w jej szyi.
- Wyglądasz strasznie, coś się stało? - Pytam z troską.
- W skrócie, Sakura mnie nienawidzi. - Moje serce bije jeszcze mocniej i duszę się, kiedy blondynka ściska mnie bardziej.
- Kochanie, udusisz mnie. - Mówię na wydechu. Dziewczyna z uśmiechem odsuwa się ode mnie i patrzy mi prosto w oczy. Wskazuje na mnie paluchem.
- Tobie też coś jest. Widzę to w oczach.
- Porozmawiamy później. - Mówię mrugając do niej.
- A druga się nie przywita? - Wołam do siebie Sakurę, która swoją drogą podchodzi do mnie z wielkim ociągnięciem. Uśmiecham się, kiedy wyciąga w moim kierunku ręce i mocno się przytula.
- Nie wiedziałam, że mój przyjaciel – Podkreśla. - Jest tym Anbu, z którym mieliśmy się spotkać.
- Nie miałem jak wam tego powiedzieć. - Bronię się. - Tęskniłem. - Mówię ciszej.
- Ja też. - Wzdycha ciężko. - Potrzebuję cię Naruto. - Wtula się jeszcze mocniej, co strasznie mi się podoba.
- Patrzę, że cała wasza trójka mnie potrzebuje. - Prycham. - Jest strasznie gęsto. Ta atmosfera może zabić, poważnie.
Zielonooka odsuwa się ode mnie, a ja obdarzam ją szczerym uśmiechem. Spoglądam na Sasuke, do którego podchodzę. Wyciągam w jego kierunku dłoń, którą bez wahania chwyta.
- Dobrze cię widzieć młotku.
- Ciebie też. - Uśmiecham się.
- Już? Po tych wszystkich ciepłych przywitaniach? - Zwraca naszą uwagę Kakashi-sensei.
- Tak. - Wzdycham ciężko. - Teraz przejdźmy do konkretów.
- Tak szybko? - Pyta Ino.
- Mhm. To była grupa Unmo. - Widząc ich niezrozumiałe spojrzenia dodaję. - Ci co przed chwilą tędy przeszli. - Wzdycham ciężko. - Nie wiem, kiedy zamierzają zaatakować, ale jutro mogę to wiedzieć.
- Niby w jaki sposób dowiesz się tak szybko? - Pyta Ino.
- Znam...- Przez moją twarz przechodzi lekki grymas. - dziewczynę. To jego córka. Może się czegoś dowiem. - Widzę spojrzenie przyjaciółek. Chyba domyślają się, że coś łączy mnie i Satomi.
- Czyli jutro likwidujemy grupę i wracamy do wioski? - Pyta Sasuke. Przez ułamek sekundy moje serce zabiło szybciej. Wracamy, razem. Będę musiał ją zostawić? Mimo wszystko naprawdę czuję coś do Satomi. Dzięki niej nie myślałem o Sakurze. Spoglądam na nią, jest nieobecna, a Ino nie spuszcza tęsknego wzroku z dziewczyny.
- Tak. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem ruszymy nawet jutro. - Przytakuje szarowłosy, który swoją drogą spogląda na mnie z zaciekawieniem. - To jak, zatrzymujesz posadę?
- Co? - Pytam lekko otępiały. Moi przyjaciele także spoglądają na naszego mistrza.
- Oh, mistrz przeprasza. - Unosi w górę dłonie. - Zostajesz w Anbu? - Dodaje po chwili. Muszę przyznać, że sporo nad tym myślałem i wiem, że jest dużo plusów jak i minusów tego przedsięwzięcia.
- Chyba nie...to znaczy chyba tak. - Kiedy atakują mnie wzrokiem krzywię się i drapię za kark. Czuję się niezręcznie, odzwyczaiłem się od towarzystwa.
- Wiesz, że to może cię sporo kosztować? - Pyta poważnie kruczowłosy. Uśmiecham się tajemniczo.
- Nie wiem nawet czy mógłbym odmówić. - Wzdycham.
- To znaczy? - Pyta milcząca Ino.
- Bo chyba jestem dla nich zbyt cenny, żeby odpuścili. - Mówię ciszej.
- Naruto, błagam cię. - Sasuke mówi zgryźliwie.
- Nie. - Wtrąca Kakashi-sensei. - On ma rację. - Jestem w szoku, ale chyba nie tylko ja. Mój przyjaciel nie spodziewał się, że usłyszy to z ust mężczyzny. - Anbu aż huczy mówiąc, że Tsunade-sama umieściła odpowiedniego człowieka na odpowiednim miejscu.
- To aż tak o mnie głośno? - Żartuję próbując rozluźnić atmosferę. - Nie sądziłem, że to będzie większym tematem od planów Danzou. - Drapię się po karku. Znowu te spojrzenia.
- Nie wspominaj o nim. - Warczy Sasuke. - Kiedy o nim słyszę to...
- Masz ochotę go zabić. - Kończę za niego. - Ja też. - Widzę zszokowane spojrzenia i pełen zrozumienia wzrok Sasuke. - Ale nie możemy tego zrobić. Nie będziemy zniżać się do jego poziomu Sasuke. Stać nas na więcej. - Mówię pełen powagi.
- Ma rację. Nie jesteście tacy jak on. - Przyznaje Sakura.
- Musimy być lepsi. Przemoc nie służy niczemu dobremu. - Dodaje Ino z wbitym w ziemię spojrzeniem.
- Skończmy przynudzać. - Wzdycham. - Chodźcie za mną, zorganizowałem już nocleg.
- Czemu się zakrywasz? - Pyta Sasuke. Spoglądam na niego poprawiając maskę.
- Bo nikt nie wie, że zamaskowany chłopak to Naruto. Kiedy nie noszę maski jestem Baku. - Nie lubię tego imienia, naprawdę. Nie wiem czemu, tak po prostu go nie lubię i już.
- Baku i co dalej? - Pyta prawie parskająca śmiechem blondynka.
- Po prostu Baku. Cieszcie się, że nie musicie wymyślać dla siebie koszmarnych imion skarbie.
- Tak, mamy to szczęście. - Odzywa się Sakura.
- No właśnie, dlatego nie narzekajcie. - Uśmiecham się, czego nie mogą zobaczyć.
Cholera, tak strasznie mi ich brakowało. Szkoda tylko, że te napięcie, które wisi między nimi w powietrzu czuć na kilometr. Nadal nie wiem, co się stało i cholernie mnie to irytuje. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, jak układa się związek Sakury i Sasuke. Ta niewiedza mnie dobija, ale mimo wszystko i tak cieszę się, że w końcu mogłem ich zobaczyć. Strasznie żyje się bez ludzi, na których cholernie ci zależy.


~.~

Hej misie! Wybaczcie za lekką obsówkę. Mimo wszystko liczymy na komentarze. Kolejny rozdział i kolejne dramy :D Aaaa mamy nadzieję, że nie nudzicie się tym Short-Story. No cóż, życzymy udanego przyszłego weekendu. Hope you like it! Patty&Paula

4 komentarze:

  1. Rozdzial niczego sobie, Naruto znalazł sobie jakas czike aby zapomnieć o Sakurze, ale jakos mu chyba nie wyszlo xd Zdrada Sasuke z Ino byla zaskoczeniem. Ogolnie zaczyna sie cos dziac. Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa co bedzie dalej na prawdę nie mogę sie doczekac Naruto znalazł śr jakaś dziewczynę mam nadzieję ze dlugo z nia nue bedzie a no i fajnie by było jak by Sakura była zazdrosna o Naruto.pozdrawiam i zycze weny. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawi mnie co bedzie dalej , zastanawiam się czy ojciec tej całej Satomi coś podejrzewa a no i jak szybko Naruto dowie sie co z Sasuke i Sakura.
    Pozdrawiam i czekam na rodzial mam nadzieję ze niedługo sie pojawi. Zycze wam weny.

    OdpowiedzUsuń