wtorek, 6 marca 2018

#30 Rozdział


- Już ci lepiej? - Pyta kobieta, wchodząc do mojej sypialni z dwoma kubkami ciepłej herbaty.
- Tak, dziękuję. - Odpowiadam, biorąc od niej jeden kubek.
Kate siada przy mnie na moim łóżku i kładzie w pocieszający sposób dłoń na moim lewym kolanie. Patrzę na nią, dostrzegając na jej ustach delikatny uśmiech.
- Powiesz mi co się stało? - Pyta ostrożnie.
Ciężko wzdycham, przypominając sobie całe zdarzenie, które miało miejsce pół godziny temu. Od razu, kiedy wróciłyśmy do domu pobiegłam do mojego pokoju i siedzę od tamtej pory na łóżku gapiąc się pustym wzrokiem przed siebie. Odtwarzam w głowie widok przerażonej Aurory, siedzącej na podłodze i robi mi się nie dobrze. Na samą myśl, że mogłabym z łatwością ją zabić po moich plecach przebiegają nieprzyjemne dreszcze.
- Zaczepiła mnie na korytarzu, a ja korzystając z rady Ino chciałam odejść, ale Aurora jest tak uparta, że mi nie pozwoliła. - Ciężko wzdycham. - Zaczęłam się denerwować i jak zagrodziła mi drugi raz drogę, popchnęłam ją. Nie chciałam tak mocno, nie wiem co się stało. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło.
Kobieta posyła mi pocieszający uśmiech i delikatnie pociera moje kolano swoją ciepłą, zgrabną dłonią. W jakiś sposób ten gest mnie uspokaja, tak jak jej obecność.
- Posłuchaj, dzisiaj jest wyjątkowy dzień, dla nas wszystkich. - Zaznacza. - Każdy wilk w pełnie nie do końca kontroluje swoje emocje. Łatwiej się wściekamy, smucimy, czy nawet ulegamy naszym brudnym pokusom. Nasza siła też jest niełatwa do kontrolowania w ten dzień, ale ty masz utrudnione zadanie, bo to twoja pierwsza przemiana. Nie możesz wściekać się na siebie za coś, nad czym nie masz kontroli, Sakura. Wiem, że jest ci ciężko, ale pamiętaj, że wiem co czujesz, bo kiedyś też byłam na twoim miejscu.
Upijam z kubka ciepłą herbatę, która w przyjemny sposób rozlewa się w moim organizmie. Kobieta zarzuca ramię przez moje barki, w ten sposób wtulam się w jej lewy bok i nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu.
- Co z nią? - Pytam cichutko i słyszę jej westchnięcie.
- Nic poważnego. Aurora ma tylko obtłuczony bark, poboli ją trochę i przestanie. Nie martw się.
- Co jeżeli komuś powie?
- Wszystko załatwione, Sakura.
- Co masz na myśli mówiąc, że wszystko załatwione? - Pytam przerażona.
Słyszę jej cichutki chichot, prawdopodobnie domyśliła się co chodzi mi po głowie.
- Nic z tych rzeczy. Nie zabijamy ludzi z tak błahych powodów, kochanie.
Na moje usta wkrada się uśmiech, kiedy słyszę jak do mnie mówi. Bardzo szybko zaprzyjaźniłam się z Kate i ją lubię, mam nadzieję, że to odwzajemnia. Od początku jest względem mnie opiekuńcza.
- Dziękuję.
- Mi? Za co? - Pyta z wyraźnym zaskoczeniem.
- Za to, że mi dzisiaj pomogłaś. - Odpowiadam, a kobieta mocniej mnie obejmuje.
- Nie ma za co. Pocieszę cię, jeśli powiem, że jako jedyna z testu dostałaś wszystkie punkty? - Mówi roześmiana.
- Uczyłam się. - Stwierdzam dumnie, odrywając się od jej ciepłego ciała.
- Widać. Mogłabyś pomóc Saki, bo jej poziom wiedzy o matematyce jest tragiczny. Mówię poważnie, czasami myślę, że więcej nauczyłabym psa. - Chichocze.
- Już próbowałam i mi nie wychodzi. - Wzdycham. - Jeżeli chodzi o moich przyjaciół. - Zaczynam.
- Z mojej strony o niczym się nie dowiedzą. - Przerywa mi z uśmiechem.
- Nie chcę im o tym mówić, bo będą się o mnie martwić. Przez to, że straciłam rodziców uważają, że trzeba obchodzić się ze mną jak z jajkiem, ale jestem przecież dorosła. Umiem o siebie zadbać.
- Nie wątpię, że umiesz o siebie zadbać, ale czy jesteś pewna, że sama wierzysz w swoje słowa? - Pyta zbijając mnie z tropu. - Odkąd cię poznałam, obserwowałam twoje zachowanie. Jesteś silną, odważną i dobrą dziewczyną, ale mam wrażenie, że w siebie wątpisz.
- Masz rację. - Odpowiadam przymykając oczy.
Odkąd byłam mała miałam w swoim życiu kilka upadków, które niekoniecznie mnie podbudowały. Zdarzyło się kilkanaście razy, że w jakiejś sytuacji czułam się niepewnie. Moją największą niepewnością jest przyszłość Klanu, który został na mnie skazany. Nie wiem, czy jestem wystarczająco silna, żeby być świetnym przywódcą i boję się podejmowania decyzji. Wiem na pewno, że niektóre z nich będą bardzo trudne, jak się zachowam jeżeli będą dotyczyć moich przyjaciół? Co jeżeli zrobią coś złego i będę musiała ich ukarać? Będę miała w sobie tyle siły i odwagi, żeby to zrobić?
- Wytłumacz mi, skąd w tobie tyle niepewności? Czego się boisz, Sakura?
- Boję się tego, że zawiodę jako alfa. - Przyznaję. - Jestem młoda, niedoświadczona i głupia. Przywódca w Klanie musi dbać o swoje stado i wiem, że podejmuje ważne decyzje. Co będzie jeżeli zrobię błąd i odbije się on na każdym włącznie ze mną? Nie wiem, czy jestem gotowa na taką odpowiedzialność. - Wzdycham.
Jestem zażenowana moim małym załamaniem, dlatego staram się uniknąć spojrzenia Kate. Na pewno myśli, że jestem małą, użalającą się nad sobą dziewczynką, która zgodziła się być alfą, a zupełnie nie wie w co się wpakowała. Nie chcę, żeby myślała, że robię to dla zabawy. Naprawdę zależy mi na Klanie, ale jestem tylko człowiekiem i mam prawo się bać, prawda? Czuję delikatne, ciepłe palce, które chwytają mój podbródek i z niewielką siłą sprawiają, że przekręcam głowę w stronę Kate. Patrzę teraz w jej poważne tęczówki, dlatego kobieta opuszcza dłoń na kolana. Siedzi teraz po turecku, odwrócona całkowicie w moją stronę, dlatego, żeby było mi wygodnie również zajmuję taką samą pozycję. Kate chwyta moje dłonie w swoje i leciutko je ściska.
- Czy ktokolwiek opowiadał ci, jakim świetnym alfą był twój ojciec? - Pyta przygryzając dolną wargę, prawdopodobnie boi się mojej reakcji.
- Szczerze mówiąc mało o nim wiem. - Odpowiadam z niewielkim uśmiechem. - Pamiętam jak wyglądał i nigdy nie zapomnę jakim świetnym był ojcem. Zawsze się o mnie troszczył. - Wspominam przymykając oczy. - To tata był tym wyluzowanym rodzicem, mama zawsze stawiała mnie do pionu. - Śmieję się cicho na to wspomnienie. - Ciocia z wujkiem nie lubią rozmawiać o moich rodzicach, dlatego praktycznie nic o nich nie wiem, oprócz tego co sama pamiętam.
- Ja wszystkie historie słyszałam od mojej mamy. Twój tata, Kizashi był jak dotąd najlepszym przywódcą Klanu i każdy to przyzna. Nie zawsze jego decyzje spotykały się z uznaniem wszystkich w stadzie, ale niezaprzeczalnie były one najlepsze. Oczywiście czasami zdarzało mu się popełniać błędy, jak każdemu, ale brał za nie pełną odpowiedzialność i nigdy niczego się nie wypierał. Był potężnym, silnym i mądrym alfą. Każdy się go bał i nie chciał mieć w nim wroga, bo jego kary za sprzeciwienie się władcy były bardzo surowe. Miał dobre serce i zawsze, kiedy kogoś o coś osądzano zawsze dochodził do prawdy i za to go szanowano. Za to, że mimo wszystko troszczył się o Klan i nikt nie osądzał go za popełnione błędy, bo starał się każdemu to wynagrodzić będąc jeszcze lepszym alfą.
- Dlaczego mi o tym opowiadasz? - Pytam marszcząc brwi.
Nie chcę, żeby Kate pomyślała, że nie interesuje mnie jakim alfą był mój tata, ale nie wiem do czego zmierza. Nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko opowiada. To nie tak, że nie chcę dowiedzieć się o nim paru rzeczy, ale nagła zmiana tematu naszej rozmowy wprawia mnie w zdezorientowanie. Widzę jak na ustach kobiety pojawia się subtelny uśmiech i czuję jak mocniej ściska moje dłonie.
- Chcę ci przez to powiedzieć, że możesz być jeszcze lepsza od twojego taty, Sakura. Musisz wiedzieć, że każdy popełnia błędy. Sztuką jest się do nich przyznać i próbować je w jakiś sposób wynagrodzić. Rozumiesz? Dobry alfa nie może stać się zarozumiały i nie może myśleć, że jest najważniejszy. Najważniejsze dla niego powinno być stado, bo kim byś rządziła, gdyby wszyscy cię opuścili? Wiem, że odpowiedzialność jest trudna i każdy się jej boi, ale musisz stawić temu czoło. Masz przy sobie świetnych ludzi, oni ci pomogą w podejmowaniu decyzji, tylko pamiętaj, że każdą musisz dobrze przemyśleć. Nawet jeśli coś spieprzysz, przyjaciele będą cię wspierać i przy tobie zostaną.
- Ty też? - Wypalam zanim pomyślę.
Strzeliłabym sobie teraz w czoło, gdyby Kate nie trzymała moich dłoni. Czuję jak moje poliki przybierają czerwonego koloru. Kobieta posyła mi ciepły uśmiech i dokładnie skanuje moją twarz oczami. Z delikatnością i wyczuwalną czułością przejeżdża palcami po moim rozgrzanym policzku, zaraz po tym geście znowu chwyta moje dłonie.
- Jesteś urocza. - Chichocze. - Tak, ja też przy tobie będę. Obiecuję ci, że nigdy od ciebie nie odejdę i jeżeli zaczniesz zachowywać się jak nie Sakura, którą znam, ściągnę cię z powrotem na ziemię. Zgoda? - Pyta z uśmiechem.
- Obiecujesz? - Upewniam się.
- Obiecuję.
- W porządku.
- Więc mamy umowę. - Uśmiecha się. - Pamiętaj też, że nie możesz dać wejść sobie na głowę. Inni muszą znać swoje miejsce i musisz wyraźnie zaznaczyć, że to ty masz tutaj władzę, a nie oni. Czasami będziesz musiała karać członków naszego stada, ale się tym nie przejmuj, bo każdy alfa się z tym spotkał. Muszą być zdyscyplinowani, zwłaszcza młodzi, bo to oni są najbardziej buntowniczy.
- Opowiesz mi trochę?
- O czym?
- To zabrzmi głupio, ale mało wiem na tematy związane z Klanem.
Przymykam zawstydzona oczy i ściskam usta w wąską linię. Kate może sobie pomyśleć, że się tym nie interesuję, ale to nie prawda. To nie moja wina, że jak o coś pytam przyjaciół, zawsze mówią, że mam jeszcze czas i później o tym porozmawiamy.
- Hej, to nie brzmi wcale głupio. - Odpowiada. - Opowiem ci o czym zechcesz. Rozumiem, że nie masz czasu na takie rzeczy, a skoro już jesteśmy w domu, możemy to wykorzystać. - Mówi z uśmiechem.
- To nie do końca tak, że nie mam czasu. - Wzdycham. - Nie mam z kim o tym porozmawiać, bo zawsze jak kogoś o coś pytam to odkładają to na inny moment.
- Masz mnie. - Odpowiada szybko. - Z chęcią ci pomogę.
Uśmiecham się ciepło do Kate i zanim zdążę pomyśleć o tym co robię, obejmuję jej szyję dłońmi i mocno się do niej wtulam. Cieszy mnie fakt, że Kate owija ręce wokół mojej talii i przyciąga mnie bliżej.
- A to za co? - Chichocze.
- Za to, że jesteś dla mnie miła. Nie myślałam, że...
- Że tak cię polubię? - Kończy za mnie.
- Miałam na myśli coś innego, ale cieszę się, że to mówisz. - Odpowiadam.
Uśmiecham się do siebie na myśl, że dziewczyna mnie lubi, bo sama przecież przed chwilą to powiedziała.
- Bo to prawda. Mam nadzieję, że to obustronne. - Nerwowo chichocze.
- Oczywiście, że tak. - Odpowiadam od razu, bo nie chcę, żeby czuła się niepewnie.
- Świetnie.
Odsuwam się od niej i schodzę z łóżka, co sprawia, że Kate patrzy na mnie trochę zdezorientowana.
- Rozgość się na moim łóżku, a ja pójdę po jakieś przekąski. Myślę, że nasza rozmowa może trochę potrwać.
- Okay, skoro nalegasz. - Odpowiada z uśmiechem.
Po chwili widzę jak dziewczyna zdejmuje skórzaną kurtkę, którą jeszcze przed chwilą na sobie miała, a zostaje w samej koszulce, w której była rano na zajęciach i oczywiście w spodniach. Poprawia wyżej poduszkę i opiera o nią plecy.
- Powinnaś częściej się tak ubierać. - Zauważam zanim otwieram drzwi.
- Hej! Nie podobają ci się moje ubrania, w których przychodzę do szkoły?! - Pyta oburzona, a ja się uśmiecham.
- Może tak, może nie. - Odpowiadam wzruszając ramionami.
- Nie myśl, że uciekniesz od tego tematu! Jeszcze do tego wrócimy! - Krzyczy zanim wychodzę z sypialni i zatrzaskuję za sobą drzwi. Śmieję się do siebie na przejęcie, które słyszałam w jej głosie. Kieruję się po schodach na dół do kuchni i nie umyka mojej uwadze fakt, że widzę kilku strażników. Chyba minie trochę czasu zanim się do tego przyzwyczaję. Podchodzę do lodówki, z której wyciągam butelkę soku pomarańczowego i jabłkowego, które stawiam na tacę stojącą na blacie. Wyciągam z szafki jakieś niezdrowe żarcie jak żelki, chipsy i czekoladowe słodycze. Biorę jeszcze półmisek z jabłkami, bananami, winogronami i innymi owocami. Kate wydaje się być osobą, która dba o ciało, dlatego postanowiłam, że wezmę też coś zdrowego. Sama pewnie też chętnie coś z tego zjem. Przypominam sobie również o dwóch szklankach, które lądują na tacy. Biorę ją w obydwie dłonie i jest cięższa niż myślałam. Idę z uśmiechem z powrotem na górę, a kiedy docieram do drzwi mojego pokoju, na chwilę się przy nich zatrzymuję.
- Ty wciąż tutaj? - Pytam marszcząc brwi.
- Staram się wypełniać moje obowiązki. - Chłopak odpowiada z zawadiackim uśmiechem.
- Nie macie jakiś zmian?
Nie pytam o to, dlatego, że przeszkadza mi obecność Alexa. Po prostu się martwię, bo skoro był tutaj rano, a dochodzi już dwunasta, to kiedy ma czas na odpoczynek? Co z tego, że będzie tutaj sterczał, skoro będzie zmęczony?
- Każdy z nas ma swój teren do pilnowania. Ja akurat zostałem wyznaczony do twojej sypialni. - Odpowiada wzruszając ramionami.
- I nie masz przerw? - Pytam zdziwiona.
- Mam, kiedy ciebie nie ma w domu. Od jutra będę miał zmienniczkę, ona będzie stała rano, a ja prawdopodobnie pod wieczór. Znasz ją, to Shannon. Ruda dziewczyna, z którą rozmawiałaś. - Przypomina.
- Wiem, nie zapominam osób, z którymi rozmawiam. - Odpowiadam pewnie.
- Zauważyłem. - Prycha z uśmiechem.
Przewracam oczami na jego bezczelne zachowanie, nie zamierzam się z nim kłócić, bo mam ważniejsze sprawy na głowie, dlatego puszczę to tym razem w niepamięć. Unoszę wyżej głowę do góry i prostuję plecy. Przybieram w ten sposób pewniejszą siebie postawę.
- A co to miało znaczyć? - Pytam.
Patrzę karcąco w szare tęczówki, które bezczelnie wpatrują się w moje.
- Nic szczególnego, stwierdzam tylko fakty. Znaczy, odnoszę się do tego, że ze mną też rozmawiałaś i mnie nie zapomniałaś. - Tłumaczy szybko.
Nieznacznie się uśmiecham, dostrzegając malutkie zdenerwowanie w jego głosie. Alex niezręcznie przeczesuje dłonią swoje włosy i czeka na moją odpowiedź.
- Nah ciebie zapamiętałam z innego powodu. - Odpowiadam.
- To znaczy?
- Twój niewyparzony język, chyba musisz nad nim popracować.
- Z chęcią nim popracuję. - Wypala. - Znaczy, nad nim popracuję. - Poprawia się z uśmiechem, ale ja wiem, że miał na myśli pierwszą część wypowiedzi.
- Nie dość, że bezczelny to jeszcze perwersyjny. - Prycham rozbawiona. - Otworzysz mi drzwi, proszę? - Pytam grzecznie.
- Z przyjemnością.
Chłopak pociąga za klamkę i wpuszcza mnie do środka, zamykając za mną drzwi. W oczy rzuca mi się Kate. Leży na łóżku z szerokim uśmiechem i patrzy w moją stronę. Czuję na mnie jej wzrok nawet wtedy, kiedy ostrożnie odkładam tacę na szafkę obok łóżka.
- Co? - Wzdycham przeciągle.
Opieram dłonie na biodra i przekrzywiam głowę w prawą stronę, intensywnie wpatrując się w dziewczynę przede mną.
- Podobasz mu się. - Odpowiada.
Kręcę rozbawiona głową i wdrapuję się na łóżko, zajmując miejsce obok dziewczyny.
- Nie prawda. - Odrzucam tą myśl.
- On z tobą flirtuje. - Podkreśla. - Sama na pewno też to zauważyłaś.
- Wiesz, że to nie ładnie podsłuchiwać? - Pytam z uśmiechem. - Podaj mi miskę z owocami.
Kate wzrusza ramionami z niewinną miną i próbuje zahamować uśmiech pojawiający się na jej twarzy. Bierze przedmiot, o który ją poprosiłam i podaje mi miskę.
- To nie moja wina, że stoi przy twoich drzwiach. - Broni się. - I nie zmieniaj tematu, wiesz, że mu się podobasz.
- To nie zmienia faktu, że jestem zajęta. - Biorę w usta winogrono i puszczam jej oczko.
- To nie zmienia faktu, że mu o tym nie powiedziałaś. - Ciągnie dalej temat.
- Po co, skoro widział mnie z Naruto? To chyba coś znaczy, prawda?
- No nie wiem. Może jemu to nie przeszkadza. - Wzrusza ramionami, wgryzając się w jabłko.
- Nie interesuje mnie to. - Odpowiadam. - Chyba Alex nie jest kimś o kim chciałyśmy rozmawiać, prawda? - Próbuję zmienić temat.
- Masz rację. - Stwierdza, przełykając kawałek jabłka. - Bardziej interesuje mnie to, co jest nie tak z moimi ubraniami. - Wypycha dolną wargę do przodu.
Wygląda naprawdę uroczo, jak małe, smutne dziecko i nie mogę powstrzymać uśmiechu na ten widok.
- To nie tak, że są złe, masz bardzo dobry styl. Naprawdę, świetnie się ubierasz jak jesteś tutaj w domu. Ale twój styl do szkoły jest beznadziejny. Przepraszam, musiałam ci to powiedzieć.
Uśmiecham się pocieszająco i kładę lewą dłoń na jej prawym kolanie. Dziewczyna przez chwilę wpatruje się pusto w jakiś punkt przed nią na ścianie i przeciągle wzdycha.
- Co jest z nim nie tak? - Mamrocze.
- Po prostu... - gestykuluję dłońmi, jakby miało mi to pomóc. - …to nie jest odpowiednie do twojego wieku. Serio Kate, jakbyś założyła coś z większym dekoltem niż golf nic by się nie stało. - Odpowiadam, a ona się śmieje.
- Okay, może masz rację. To wszystko przez Kakashiego, kazał mi ubierać się jak wzorowa nauczycielka.
- Nie mam nic do twoich koszul i ołówkowych spódnic, wyglądasz w nich bardzo zmysłowo. Tylko nigdy więcej nie zakładaj tego golfu, różowego sweterka i tych babcinych butów, błagam. Nie słuchaj Hatake.
- Więc mówisz, że wyglądam zmysłowo? - Szturcha mnie łokciem z głupkowatym uśmiechem.
- Nawet bardzo. Cała szkoła o tobie huczy.
- Huh? Poważnie?
- Mhm. Ostatnio na stołówce usłyszałam jak Tom, ten sportowiec, który pomagał ci roznosić kartki, kojarzysz?
- Mhm.
- Opowiadał kumplom co by z tobą robił, gdyby został z tobą sam w jednym pomieszczeniu. - Mówię, a moje policzki zaczynają piec z zawstydzenia, kiedy Kate patrzy na mnie intensywnie brązowymi tęczówkami.
- Co by ze mną robił? - Pyta z zaczepnym uśmiechem.
- Nie zmuszaj mnie, żebym to powtórzyła. Wystarczy ci jeśli powiem, że wymienił dużo rzeczy.
- Żartowałam, wyluzuj. - Chichocze. - Żebyś widziała swoją minę, tak łatwo cię zawstydzić. To słodkie. - Uśmiecha się. - Powróćmy do naszego pierwotnego tematu, o którym chciałyśmy porozmawiać, dobrze?
- Mi pasuje. - Odpowiadam.
- Może najpierw powiedz mi co chciałabyś wiedzieć.
Kate kładzie ogryzek po jabłku na tacę, a bierze w ręce paczkę chipsów, które otwiera i układa opakowanie pomiędzy nami.
- Chcę wiedzieć coś o Radzie.
- W porządku, zacznijmy od Rady. - Bierze chrupka w usta. - Są w niej reprezentanci czterech najlepszych rodów z Klanu. Wymienię ci w kolejności, od tych którzy są tutaj najważniejsi. Ród Uzumaki traktuje się jak królewską rodzinę, bo są założycielami Klanu, tak samo jak Haruno i to właśnie oni rządzą Radą. Twoja rodzina nie zasiada w Radzie, bo wasze miejsce jest na tronie. Później jest Uchicha, członka tego rodu łatwo poznać, bo jako jedyny ma czarne włosy i jest miły w przeciwieństwie do innych. Za nim jest Yamanaka, Inuzuka i Hyuga. Za tronami na każdym spotkaniu stoją młodsi członkowie każdego z tych rodów, pełnią rolę ich strażników i oprócz tego uczą się, żeby w przyszłości zająć ich miejsce.
- To ostatnie wiedziałam.
Odzywam się korzystając z momentu, kiedy Kate nalewa sok w szklanki i przez chwilę milczy. Zauważam, że sięga po sok pomarańczowy, a później wymienia go na jabłkowy. Mi podaje szklankę z tym pierwszym, a sobie bierze drugą.
- Widzisz? Czyli już trochę wiesz. - Uśmiecha się.
- Skąd wiedziałaś, że lubię pomarańczowy? - Pytam z wyraźnym zaciekawieniem.
- Jestem spostrzegawcza. - Wzrusza ramionami. - Zauważyłam, że zawsze w szkole go pijesz, więc wysunęłam wnioski. - Uśmiecha się.
- Nie lubisz pomarańczowego soku?
- Uwielbiam, ale mam ochotę na jabłkowy.
- Brzmi logicznie. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Okay, wróćmy do tematu. Rada jest bardzo surowa, cenią sobie dyscyplinę i bardzo mocno trzymają się zasad, zwłaszcza tych ''Świętych Zasad'' o nich opowiem ci innego dnia. Jedną z nich jest to, że wilkisa nie wolno oddzielać od alfy pod żadnym pozorem. Nie lubią jak ktoś ze stada się z nimi nie zgadza albo się im nie podporządkowuje, w tej sprawie przykładem może być Naruto. Nie lubią go, bo w młodości sprawiał im problemy, a oni nie zapominają.
- Od jednej dziewczyny wiem, że Rada nie może mi rozkazywać, ale mogą podejmować decyzje, które wiążą się ze stadem. To prawda? - Pytam, żeby ułatwić jej zadanie.
- Mhm. Rada ma prawo do tego, żeby karać członków stada, ale tobie nie mogą nic zrobić. Stracili też kontrolę nad wilkisem, bo kiedy złożył ci przysięgę, przeszedł pod twoje rządy. Oni już nie mogą mu rozkazywać. Pewnie o tym nie wiesz, ale możesz wybrać sobie sześć osób, które będą odpowiadały tylko przed tobą. Nazywa się ich kręgiem i właśnie oni są jak najbliżej alfy. Pełnią rolę doradców, a przy okazji dodatkowej ochrony. Będą z tobą przy każdym spotkaniu i w sali obrad jest dla nich specjalne miejsce na ławkach. To będzie dla nich przywilej, bo ich też uwalniasz od Rady, a poza tym będą mogli czuć się zaszczyceni, że będą blisko alfy. Do sali obrad na spotkania wchodzą tylko Rada, alfa ze swoim wilkisem i krąg, który wybierzesz.
- Kiedy mogę ich wybrać?
- Jutro masz spotkanie, prawda? - Kiwam głową w odpowiedzi. - Możesz Radzie powiedzieć, że wybrałaś krąg i wtedy kogoś wyślą po te osoby.
- A mogę wybrać na przykład na początek cztery osoby, czy muszą być wszyscy?
- To już zależy od ciebie. Pamiętaj, że jeżeli jakiś rozkaz Rady ci się nie spodoba, możesz im powiedzieć, a oni muszą to z tobą omówić. To nie tak, że możesz bez rozmowy odrzucić ich pomysł i poprzeć to tym, że jesteś alfą i oni nie mają nic do gadania.
- Czyli Shannon wprowadziła mnie trochę w błąd. - Mówię cicho do siebie.
- To znaczy? - Pyta, wkładając do ust winogrono.
- Bo mówiła, że muszą się pode mnie podporządkować.
- Nie. - Przeczy ruchami głowy na boki. - To tak nie działa. Jeżeli jakaś niezgodność zostanie przedyskutowana, odbędzie się głosowanie. Udział w nim może brać tylko Rada i ty, nikt więcej. Wiadomo, zwycięża ten, który zdobędzie najwięcej głosów.
- Wydaje się sprawiedliwe. - Odpowiadam.
- Bo takie jest. Gdyby alfa miał pełną władzę, byłoby nieciekawie.
- Też tak myślę.
- Dobrze, że jesteś tego świadoma. - Uśmiecha się subtelnie. - Pamiętaj, że władzę możesz stracić na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest twoja śmierć, a drugim jeżeli członek twojego stada wyzwie cię na pojedynek, który przegrasz. W takich wypadkach wybiera się nowego alfę z rodu Haruno albo Uzumaki, każda z tych rodzin wybiera kandydata, a oni muszą stoczyć pojedynek. Ten który go wygra zostaje nowym alfą. Ogólnie władza w Klanie jest dziedziczna, więc jeżeli wygrałby kandydat rodu Uzumaki to od tej pory oni by przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie stanowisko władcy.
- Co będzie jeżeli ktoś mnie wyzwie? - Pytam przerażona. - Boże, totalnie się ośmieszę. Przecież jestem pierwszą kobietą, która będzie alfą, komuś może się to nie spodobać. - Zaczynam panikować.
- Spokojnie. - Kate kładzie dłoń na moim lewym udzie. - Będzie dobrze, nikt nie wyzwie cię od razu na pojedynek, bo jesteś kobietą. Wszystkiego cię nauczę, chodzi mi o walkę. Będziesz najlepsza, najsilniejsza i najsprytniejsza. Zadbam o to, obiecuję.
- To mnie nie uspokaja. - Wzdycham.
- Powinno, nie wierzysz w moje słowa? - Pyta z powagą w oczach.
- Wierzę. - Odpowiadam prawie natychmiastowo.
Naprawdę wierzę we wszystko co mówi Kate. Nie wiem dlaczego, ale sprawia, że czuję się lepsza i bardziej wartościowa niż wiem, że jestem. Może działają tak na mnie jej słowa, które zawsze są wypowiadane ze szczerością i powagą.
- Więc przestań się o to martwić. - Mówi delikatnie z uśmiechem. - Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Na razie chyba nie mam pytań. Myślę, że na dzisiaj wystarczy mi tylko rozmowa o Radzie. - Uśmiecham się.
Kobieta zauważa, że dalej trzyma dłoń na moim udzie, dlatego powoli ją zabiera ze słodkim uśmiechem. Czy to dziwne, że czuję się w jej towarzystwie jakbym była z Saki czy Ino? Kate ma w sobie coś takiego, że od razu da się ją lubić. Wzbudza we mnie zaufanie i ogromną sympatię. Bije od niej niesamowite ciepło.
- W takim razie teraz ja mam do ciebie pytanie. - Mówi poważnie.
- Okay, pytaj.
- Co mówią o mnie w szkole?
- Ty tak serio? - Śmieję się na poważny wyraz jej twarzy.
Kate przygryza dolną wargę, hamuje w ten sposób uśmiech, bo stara się być poważna.
- Chcę wiedzieć. - Wzrusza ramionami.
- No dobrze. - Odpowiadam. - Chłopcy mają taką głupią tradycję w szkole na wybieranie najseksowniejszej nauczycielki i na pewno już wiesz, że wygrałaś.
- Co? - Na twarzy Kate maluje się zdziwienie. Jej usta są rozchylone, a oczy patrzą prosto na mnie.
- Nie powinno cię to dziwić. - Wzruszam ramionami. - Każdy w szkole o tobie fantazjuje i zapewniam, że to same brudne myśli.
Obserwuję jak na twarzy Kate pojawia się zadziorny uśmieszek.
- Każdy? Nawet ty? - Pyta niewinnie.
- Co? Nie, zwariowałaś? - Chichoczę nerwowo.
Mam nadzieję, że moje poliki nie są czerwone, bo wolałabym zapaść się pod ziemię. Dziewczyna zaczyna się ze mnie śmiać i przysięgam, że ten dźwięk jest piękny. Drzwi do mojego pokoju zostają otwarte, a ja dostrzegam znajomą twarz.
- Przepraszam, pukałem, ale nikt nie odpowiadał. Przyszła Saki i chce tutaj wejść, wpuścić ją?
- Pewnie. - Odpowiadam natychmiastowo.
- Mówiłam ci, że mogę wejść. Jesteś upartym debilem, to moja przyjaciółka. Rozumiesz? Przyjaciółka, więc mogę sobie tutaj wchodzić, kiedy zechcę i jak zechcę, a ty masz mnie wpuścić, bo inaczej...
- Saki. - Przerywam jej z uśmiechem, kiedy wchodzi do środka i wciąż gani biednego chłopaka, który patrzy na nią z uniesioną brwią. - Zostaw go już w spokoju. To nie wina Alexa, że musi sprawdzać każdego kto tutaj wchodzi. - Bronię chłopaka.
Saki wypuszcza ciężki oddech i niweluje bojową postawę względem Alexa. Do tej pory stała odwrócona w jego kierunku, a kiedy patrzy teraz w moją stronę, na jej twarzy dostrzegam zdziwienie.
- Kate? - Pyta nie dowierzając, że ją widzi w mojej sypialni.
- We własnej osobie. - Odpowiada z uśmiechem.
- Martwiłam się o ciebie debilko. - Tym razem słowa kieruje do mnie. - Dlaczego się zwolniłaś i nic mi nie powiedziałaś? Myślałam, że coś się stało.
Saki przysiada na łóżko, w jej oczach widzę pretensję, ale też trochę ulgi.
- Przepraszam, że się martwiłaś. - Odpowiadam. - Nic się nie stało. - Kłamię.
- Znalazłam Sakurę na korytarzu, chyba była trochę przytłoczona, dlatego zabrałam ją do domu. - Tłumaczy Kate. - I tak kończyłam już pracę. - Wzrusza ramionami.
- Nie chciałyśmy was niepokoić. - Dodaję, patrząc na Kate, a później Saki.
Posyłam przyjaciółce przepraszający uśmiech, mając nadzieję, że mi uwierzy. Nie lubię kłamać, zwłaszcza Saki. Ona jedyna jest wyrozumiała, może powinna się dowiedzieć? Wiem, że mnie nie oceni, ani nie powie ''a nie mówiłam''.
- Dobra. - Wzdycha. - Nie rób tak więcej, okay?
Przytakuję jej głową. W głębi siebie wiem, że nie uwierzyła w tą historyjkę, ale dobrze się kryje, żeby tego nie ujawnić. Będę musiała z nią porozmawiać, bo ona jedyna zna mnie najlepiej. Ino to też moja przyjaciółka, ale z jej siostrą od zawsze miałam najlepszy kontakt. Blondynka zresztą ostatnio jest bardziej wycofana, bo widzi tylko Sasuke. Mam nadzieję, że jej to minie, bo cholera, bardzo za nią tęsknię. Saki pewnie też.
- Mamy przekąski, może zabijemy czas i obejrzymy jakiś film? - Proponuję z uśmiechem.
- O tak, tego mi potrzeba. - Odpowiada Saki.
Przyjaciółka zdejmuje buty i ładuje się do mojego łóżka. Siada przy mnie i od razu wtula się w mój bok, na co się uśmiecham. Saki to taki uroczy typ człowieka, uwielbia się przytulać, a najbardziej do mnie.
- Nie chcę wam przeszkadzać, więc może...
- Nie wygłupiaj się Kate. - Przerywa jej Saki. - Między nami nic się nie zmieniło, prawda? - Pyta podejrzanie, a ja jestem ciekawa o co chodzi.
- Masz rację. - Ciepło się uśmiecha.
- Właśnie, więc siedź na swoim seksownym tyłeczku i podaj mi banana.
Kate wykonuje jej polecenie i wygodnie układa poduszki pod plecami. Muszę się dowiedzieć o co między nimi wszystkimi chodzi. To zaczyna być irytujące, ta cała niewiedza.

***

- To w ogóle bezpieczne? - Pytam próbując opanować przyśpieszone bicie serca.
Uzumaki w skupieniu bierze moją prawą dłoń i delikatnie przykuwa ją do łańcucha wystającego ze ściany. Znajdujemy się w maleńkim pomieszczeniu, w którym dosłownie wszystko wypełnione jest jakby miękkimi materacami w czarnym kolorze. Naru mówił, że to specjalne pomieszczenie dla wilkołaków, które po raz pierwszy przechodzą przemianę. Zostało zrobione po to, żeby żaden nie zrobił sobie krzywdy. Nie ma tutaj żadnego okna, a mimo tego jest bardzo jasno, a to wszystko dzięki wynalazkowi nazywanym żarówką.
- Mmm w innym przypadku ta sytuacja byłaby podniecająca. - Mruczy do mojego ucha, a ja z uśmiechem kręcę głową. Jego ciepłe dłonie ułożone są na moich biodrach, co daje mi pewnego rodzaju spokój. Wiedza, że jest ze mną, bardzo pomaga.
- To twoja fantazja, przykuć mnie kajdankami do twojego łóżka? - Pytam unosząc brew.
- Nie muszą być kajdanki, zadowolę się zwykłym sznurkiem, albo czymś, czym da się związać twoje rączki. - Wzrusza ramionami.
- Jesteś niegrzecznym chłopcem, Uzumaki. - Szepczę do jego ucha, kiedy pochyla się, żeby pocałować nadzwyczaj wrażliwą skórę szyi. Automatycznie odchylam głowę, żeby dać mu więcej ciała do całowania. Jego usta sprawiają, że się odprężam.
- Potrzebuję cię. - Mruczy w moją skórę.
Z moich ust wydobywa się jęk, kiedy czuję jak zęby Uzumakiego wbijają się w szyję, a jego dłonie zaciskają się na moich pośladkach. Ten ruch sprawia, że ocieram się o jego front.
- Też cię potrzebuję. - Odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Hej, króliczki! Zostawcie to na jutro, teraz skupcie się na waszym zadaniu.
Przez drzwi słychać rozbawiony głos Saki. Naru odsuwa się ode mnie z poirytowaniem i siada na podłogę opierając się o drzwi. Stoję po drugiej stronie pomieszczenia z jedną ręką przykutą do łańcucha przymocowanego do ściany.
- Czy to naprawdę jest konieczne? - Pytam z niechęcią.
- Nie chcę, żebyś mnie zaatakowała. Nie wiem jak zareagujesz na to co będzie się z tobą działo, a nie chcę w razie konieczności zrobić ci krzywdy. Po przemianie cię rozepnę, kiedy będę miał pewność, że nad sobą panujesz. - Odpowiada spokojnie.
- Myślisz, że poddam się całkowicie stronie wilka?
Boję się, że tak będzie. Z tego co wiem, mogę mieć nad sobą pełną kontrolę albo zatracić się w mojej zwierzęcej formie i wolałabym, żeby to była pierwsza opcja.
- Nie wiem kochanie, muszę być ostrożny. Wiem, że jesteś silną kobietą, ale jeżeli mam być szczery, wilk w tobie ma ogromną moc i ja to wyczuwam. Z jednej strony to dobrze, bo będziesz świetnym alfą, a z drugiej nie wiem, czy...
Naru przerywa, kiedy prawdopodobnie dostrzega grymas bólu pojawiający się na mojej twarzy. Nawet nie wiem skąd i kiedy to przyszło. Mam wrażenie jakby moja dłoń się złamała, dosłownie. Postanawiam na nią spojrzeć, i kiedy to robię, natychmiastowo żałuję. Widzę jak wszystkie kości zaczynają falować i przybierać formę łapy z ostrymi pazurami. Wiąże się z tym ból. Ból, który sprawia, że moje ciało bezwładnie upada na podłogę, opierając swój ciężar na kolanach. Mój oddech znacznie przyśpiesza, przypomina to sapanie. Próbuję złapać powietrze w płuca, ale wtedy przychodzi kolejna fala bólu, tym razem w kolanach i stopach. Krzyczę, jakby miało mi to w jakikolwiek sposób pomóc.
- Kochanie. - Naru wstaje na równe nogi. - Oddychaj i nie panikuj, bo to pogorszy sprawę.
Chłopak do mnie podchodzi i przy mnie klęka. Kładzie dłoń na kręgosłupie, który za chwilę zmienia swój kształt i ja to czuję. Tak cholernie boli, że zwijam się na ziemi z bólu. Ten widok na pewno jest żałosny. W pomieszczeniu słychać tylko moje sapanie, krzyki i dźwięk ocierającego się o siebie metalu. Dźwięk łańcucha, za którego szarpię, bo chcę się z niego wydostać.
- Nie chcę! - Krzyczę. - W-weź to ode mnie. - Sapię z bólu.
- Kochanie, dasz radę. - Naru próbuje mnie uspokoić. - Jeszcze trochę, wytrzymaj jeszcze trochę.
To wcale mi nie pomaga, zaczynam się na niego wściekać. Mam czego chciałam, po co w ogóle się na to zgadzałam? Nie chcę, mam wrażenie, że zaraz umrę z wykończenia. Moje całe ciało cierpi w niesamowitej agonii. Tego nie da się opisać, to co teraz czuję jest okropne. Złamanie jednej kości w wypadku, spoko, da się wytrzymać, ale kilkanaście naraz? To za dużo.
- To t-twoja wina! - Krzyczę na niego, chociaż nie chcę. - T-to przez ciebie!
Bez namysłu rzucam się na biednego chłopaka, jakbym chciała go skrzywdzić, a przecież bym nie mogła. Naru widząc mnie w takim stanie podnosi się i siada na swoje poprzednie miejsce. Skanując jego twarz wiem, że też cierpi, ale on lepiej to znosi. Nie chcę się na nim wyżywać, ale to wszystko wypływa same z moich ust. Ocieram dłonią czoło, po którym spływają kropelki potu. Moje ciało jest przyciśnięte do podłogi, nie mam siły się podnieść, nie mam siły wykonać nawet najmniejszego gestu.
- Cholera! - Krzyczę, kiedy patrzę na zniekształconą rękę od dłoni do barku. - To jest o-obrzydliwe. - Jęczę.
To nie przypomina ludzkiej ręki, mimo tego, że jeszcze nie ma na tym futra, wiem, że to wilczy kształt przedniej kończyny. Moje całe ciało drży i naprawdę próbuję to opanować, ale nie daję rady. Z bólu robi mi się niedobrze, przed oczami pojawia się ciemność i kręci mi się w głowie. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Może wtedy nic nie będę czuła? Może się od tego uwolnię? Mija kilka sekund zanim odpływam, dosłownie. Słyszę jeszcze tylko nawoływania przerażonego chłopaka, ale nie mam siły mu odpowiedzieć, nie mam siły unieść ociężałej głowy i bolącego ciała. Tracę świadomość i nic już nie słyszę, ani nie widzę.

Perspektywa Naruto;
Tak cholernie chciałbym jej pomóc. Chciałbym, żeby nie odczuwała pieprzonego bólu, ale nie mogę nic z tym zrobić i to jest popieprzone. Jestem zły i sfrustrowany, ale nie na nią, tylko na siebie, bo widzę co się z nią dzieję, a nie mogę nic z tym zrobić. Nie winię jej za to co mówi, bo wiem, że wcale tak nie myśli. Przemawia przez nią ból i to w pełni rozumiem.
- Sakura. - Odzywam się, kiedy nie słyszę jej płaczu.
Nawet nie dostaję odpowiedzi ani żadnego zgryźliwego komentarza. Na tyle szybko na ile pozwala mi stan mojego ciała, podnoszę się na nogi i powoli do niej podchodzę. Muszę być ostrożny.
- Kochanie. - Szepczę, kiedy jestem blisko niej.
Nie dostaję odpowiedzi. Zauważam, że większość jej ciała jest już zmieniona, to dobrze, teraz powinno pójść szybciej. Klękam przy niej i dopiero teraz zauważam, że zemdlała. Delikatnie głaszczę jej nagie plecy. Dziewczyna przyszła tutaj w samej bieliźnie, bo ubrania i tak zostałyby rozdarte. Czuję pod dłonią jak jej ciało drży. Słyszę przyśpieszony oddech dziewczyny i szybko bijące serce. Odsuwam się od niej dopiero wtedy, kiedy podnosi się na rękach z głośnym krzykiem i zamkniętymi oczami. Wyrywa się w moją stronę, dlatego cofam się do drzwi, o które opieram plecy. Widzę jak jej twarz zmienia kształt. Z ust Sakury cieknie ślina, a ona próbuje ją zetrzeć. Otwiera oczy, których tęczówki świecą się już na czerwony kolor. Dla kogoś innego ten widok mógłby być ohydny. Dla mnie, to najpiękniejsze i najbardziej fascynujące zjawisko na całym świecie. Jestem z tym oswojony, nie wzbudza to we mnie obrzydzenia. Bycie człowiekiem jest fajne, ale bycie wilkiem to zupełnie inny poziom. Czujesz się potężny, lepszy i ważniejszy od zwykłych ludzi. Wilkołaki mają w sobie ogromną moc i tylko od nich zależy co z nią zrobią. Nigdy nie powiedziałem Sakurze o tym, że Rada się boi. Haruno jest specjalna, jeszcze nigdy nie urodził się tak silny przywódca w naszym stadzie. Jej moc jest wyczuwalna i gwarantuję, że nigdy nie widziałem tak przerażonych staruchów. Teraz, kiedy jesteśmy połączeni, a ona w połowie przemiany, zaczynam odczuwać jej uczucia. Rozróżnienie ich nie jest łatwe, bo mieszają się ze wszystkim, co ja odczuwam. Przebija się jednak poczucie winy, strach, zagubienie i zwątpienie. Nie jest jej łatwo, ale jestem przy niej, żeby jej pomóc. Patrzę na nią z podziwem i zdumieniem, kiedy stoi przede mną w pełnej formie. Tak, zmieniła się i jestem szczęśliwy, że w końcu jej ból przeminął. Ma potężne łapy i masywne ciało, które z pewnością będzie wzbudzało grozę w przeciwnikach. Ja sam czuję respekt i przerażenie, znajdując się z nią w tym samym, małym pomieszczeniu. Jej futro jest gęste w śnieżno białym kolorze i to nadzwyczajne. Zazwyczaj wilki w naszym stadzie mają szary albo brunatny kolor. Jeszcze nigdy nie było białego, co jest szokujące i na pewno Sakura się wyróżnia. Przychodzi mi na myśl to, że jej forma jest odwzorowaniem wyjątkowości mojej dziewczyny. Moja maść w wilczej formie ma czarny kolor, ale to normalne, bo jestem wilkisem. Biorę głęboki wdech i powoli do niej podchodzę. Na początku stoi w obronnej pozycji. Wystawia ostre kły, jej futro robi się nastroszone, a przednie łapy wyciągnięte do przodu. Odczuwam bojowe nastawienie Sakury i nie jestem zdziwiony, na początku każdy nie wie co się z nim dzieje i wszyscy są brani za wroga. Głośno na mnie warczy, dlatego zamykam oczy i skupiam się na moim oddechu. Muszę coś zrobić, żeby mnie poznała. Otwieram oczy, ale teraz mam wilczy wzrok. Widzę wszystko bardziej wyraźnie i dokładniej. Patrzę prosto w czerwone tęczówki, mając nadzieję, że chociaż to pomoże. Po paru sekundach zmienia nastawienie, staje się bardziej potulna. Kładzie się na podłogę i próbuje łapami zasłonić oczy z piskiem, na co się uśmiecham, bo to zachowanie jest urocze. Teraz przypomina moją słodką Sakurę, którą kocham. Pewnym krokiem do niej podchodzę i obok kucam. Owijam dłoń wokół jej prawej łapy i delikatnie ją podnoszę. Wyciągam z kieszeni klucz i odpinam masywną bransoletę z jej łapy. Siadam przy niej na podłodze, ocierając z czoła pot, który zdążył się zebrać. Nie czuję się najlepiej, dlatego, że powstrzymując moją przemianę w pełnię cierpię. Moje ciało jest wykończone. Biorę głębokie oddechy. Kątem oka dostrzegam ruch, dlatego patrzę na Sakurę, która podnosi się z podłogi i staje naprzeciwko mnie z łepkiem uniesionym na wysokości mojej twarzy.
- Widzisz? - Sapię. - Mówiłem, że ci się uda. - Uśmiecham się, zaciskając zęby na ból przechodzący po kręgosłupie. Sakura wydaje z siebie pisk, a ja odczuwam, że się martwi. Układa się obok mojego ciała, kładąc łepek na moich nogach. Obejmuję ją ręką i delikatnie głaszczę jej miłe w dotyku futerko.
- Nie martw się kochanie, jestem silnym mężczyzną. - Uśmiecham się. - Poradzę sobie. - Zapewniam ją.
Sakura unosi do góry głowę i przekrzywia ją na lewą stronę.
- Mówię poważnie. - Odpowiadam, wyczuwając jej troskę. - Kocham cię.
Uśmiecham się, patrząc w czerwone tęczówki. Sakura jakby odpowiadając na moje słowa, wtula się we mnie jeszcze bardziej. Przed nami długa noc, ale najważniejsze, że jest już po wszystkim.



~.~


Hej misie! Macie kolejny rozdział i napiszcie, czy się Wam podobał. Mamy nadzieję, że nie spieprzyłyśmy przemiany, trudno się ją trochę pisało. Hope you like it! Paula&Patty

2 komentarze:

  1. Rozdzial jest boski, Kate zachowała się wręcz doskonale do sytuacji. Przemiana nie byla, az tak zle napisana jak myślicie, byla w miarę spójna. Juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze boska Kate! <3
    No i biedna Sakurcia i Naruciak... ciekawe czy powrót do ludzkiej postaci jest równie bolesny...

    OdpowiedzUsuń