- Już ci lepiej? - Pyta
kobieta, wchodząc do mojej sypialni z dwoma kubkami ciepłej
herbaty.
- Tak, dziękuję. -
Odpowiadam, biorąc od niej jeden kubek.
Kate siada przy mnie na
moim łóżku i kładzie w pocieszający sposób dłoń na moim lewym
kolanie. Patrzę na nią, dostrzegając na jej ustach delikatny
uśmiech.
- Powiesz mi co się
stało? - Pyta ostrożnie.
Ciężko wzdycham,
przypominając sobie całe zdarzenie, które miało miejsce pół
godziny temu. Od razu, kiedy wróciłyśmy do domu pobiegłam do
mojego pokoju i siedzę od tamtej pory na łóżku gapiąc się
pustym wzrokiem przed siebie. Odtwarzam w głowie widok przerażonej
Aurory, siedzącej na podłodze i robi mi się nie dobrze. Na samą
myśl, że mogłabym z łatwością ją zabić po moich plecach
przebiegają nieprzyjemne dreszcze.
- Zaczepiła mnie na
korytarzu, a ja korzystając z rady Ino chciałam odejść, ale
Aurora jest tak uparta, że mi nie pozwoliła. - Ciężko wzdycham. -
Zaczęłam się denerwować i jak zagrodziła mi drugi raz drogę,
popchnęłam ją. Nie chciałam tak mocno, nie wiem co się stało.
Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło.
Kobieta posyła mi
pocieszający uśmiech i delikatnie pociera moje kolano swoją
ciepłą, zgrabną dłonią. W jakiś sposób ten gest mnie uspokaja,
tak jak jej obecność.
- Posłuchaj, dzisiaj jest
wyjątkowy dzień, dla nas wszystkich. - Zaznacza. - Każdy wilk w
pełnie nie do końca kontroluje swoje emocje. Łatwiej się
wściekamy, smucimy, czy nawet ulegamy naszym brudnym pokusom. Nasza
siła też jest niełatwa do kontrolowania w ten dzień, ale ty masz
utrudnione zadanie, bo to twoja pierwsza przemiana. Nie możesz
wściekać się na siebie za coś, nad czym nie masz kontroli,
Sakura. Wiem, że jest ci ciężko, ale pamiętaj, że wiem co
czujesz, bo kiedyś też byłam na twoim miejscu.
Upijam z kubka ciepłą
herbatę, która w przyjemny sposób rozlewa się w moim organizmie.
Kobieta zarzuca ramię przez moje barki, w ten sposób wtulam się w
jej lewy bok i nie odczuwam z tego powodu żadnego dyskomfortu.
- Co z nią? - Pytam
cichutko i słyszę jej westchnięcie.
- Nic poważnego. Aurora
ma tylko obtłuczony bark, poboli ją trochę i przestanie. Nie martw
się.
- Co jeżeli komuś powie?
- Wszystko załatwione,
Sakura.
- Co masz na myśli
mówiąc, że wszystko załatwione? - Pytam przerażona.
Słyszę jej cichutki
chichot, prawdopodobnie domyśliła się co chodzi mi po głowie.
- Nic z tych rzeczy. Nie
zabijamy ludzi z tak błahych powodów, kochanie.
Na moje usta wkrada się
uśmiech, kiedy słyszę jak do mnie mówi. Bardzo szybko
zaprzyjaźniłam się z Kate i ją lubię, mam nadzieję, że to
odwzajemnia. Od początku jest względem mnie opiekuńcza.
- Dziękuję.
- Mi? Za co? - Pyta z
wyraźnym zaskoczeniem.
- Za to, że mi dzisiaj
pomogłaś. - Odpowiadam, a kobieta mocniej mnie obejmuje.
- Nie ma za co. Pocieszę
cię, jeśli powiem, że jako jedyna z testu dostałaś wszystkie
punkty? - Mówi roześmiana.
- Uczyłam się. -
Stwierdzam dumnie, odrywając się od jej ciepłego ciała.
- Widać. Mogłabyś pomóc
Saki, bo jej poziom wiedzy o matematyce jest tragiczny. Mówię
poważnie, czasami myślę, że więcej nauczyłabym psa. -
Chichocze.
- Już próbowałam i mi
nie wychodzi. - Wzdycham. - Jeżeli chodzi o moich przyjaciół. -
Zaczynam.
- Z mojej strony o niczym
się nie dowiedzą. - Przerywa mi z uśmiechem.
- Nie chcę im o tym
mówić, bo będą się o mnie martwić. Przez to, że straciłam
rodziców uważają, że trzeba obchodzić się ze mną jak z
jajkiem, ale jestem przecież dorosła. Umiem o siebie zadbać.
- Nie wątpię, że umiesz
o siebie zadbać, ale czy jesteś pewna, że sama wierzysz w swoje
słowa? - Pyta zbijając mnie z tropu. - Odkąd cię poznałam,
obserwowałam twoje zachowanie. Jesteś silną, odważną i dobrą
dziewczyną, ale mam wrażenie, że w siebie wątpisz.
- Masz rację. -
Odpowiadam przymykając oczy.
Odkąd byłam mała miałam
w swoim życiu kilka upadków, które niekoniecznie mnie podbudowały.
Zdarzyło się kilkanaście razy, że w jakiejś sytuacji czułam się
niepewnie. Moją największą niepewnością jest przyszłość
Klanu, który został na mnie skazany. Nie wiem, czy jestem
wystarczająco silna, żeby być świetnym przywódcą i boję się
podejmowania decyzji. Wiem na pewno, że niektóre z nich będą
bardzo trudne, jak się zachowam jeżeli będą dotyczyć moich
przyjaciół? Co jeżeli zrobią coś złego i będę musiała ich
ukarać? Będę miała w sobie tyle siły i odwagi, żeby to zrobić?
- Wytłumacz mi, skąd w
tobie tyle niepewności? Czego się boisz, Sakura?
- Boję się tego, że
zawiodę jako alfa. - Przyznaję. - Jestem młoda, niedoświadczona i
głupia. Przywódca w Klanie musi dbać o swoje stado i wiem, że
podejmuje ważne decyzje. Co będzie jeżeli zrobię błąd i odbije
się on na każdym włącznie ze mną? Nie wiem, czy jestem gotowa na
taką odpowiedzialność. - Wzdycham.
Jestem zażenowana moim
małym załamaniem, dlatego staram się uniknąć spojrzenia Kate. Na
pewno myśli, że jestem małą, użalającą się nad sobą
dziewczynką, która zgodziła się być alfą, a zupełnie nie wie w
co się wpakowała. Nie chcę, żeby myślała, że robię to dla
zabawy. Naprawdę zależy mi na Klanie, ale jestem tylko człowiekiem
i mam prawo się bać, prawda? Czuję delikatne, ciepłe palce, które
chwytają mój podbródek i z niewielką siłą sprawiają, że
przekręcam głowę w stronę Kate. Patrzę teraz w jej poważne
tęczówki, dlatego kobieta opuszcza dłoń na kolana. Siedzi teraz
po turecku, odwrócona całkowicie w moją stronę, dlatego, żeby
było mi wygodnie również zajmuję taką samą pozycję. Kate
chwyta moje dłonie w swoje i leciutko je ściska.
- Czy ktokolwiek opowiadał
ci, jakim świetnym alfą był twój ojciec? - Pyta przygryzając
dolną wargę, prawdopodobnie boi się mojej reakcji.
- Szczerze mówiąc mało
o nim wiem. - Odpowiadam z niewielkim uśmiechem. - Pamiętam jak
wyglądał i nigdy nie zapomnę jakim świetnym był ojcem. Zawsze
się o mnie troszczył. - Wspominam przymykając oczy. - To tata był
tym wyluzowanym rodzicem, mama zawsze stawiała mnie do pionu. -
Śmieję się cicho na to wspomnienie. - Ciocia z wujkiem nie lubią
rozmawiać o moich rodzicach, dlatego praktycznie nic o nich nie
wiem, oprócz tego co sama pamiętam.
- Ja wszystkie historie
słyszałam od mojej mamy. Twój tata, Kizashi był jak dotąd
najlepszym przywódcą Klanu i każdy to przyzna. Nie zawsze jego
decyzje spotykały się z uznaniem wszystkich w stadzie, ale
niezaprzeczalnie były one najlepsze. Oczywiście czasami zdarzało
mu się popełniać błędy, jak każdemu, ale brał za nie pełną
odpowiedzialność i nigdy niczego się nie wypierał. Był potężnym,
silnym i mądrym alfą. Każdy się go bał i nie chciał mieć w nim
wroga, bo jego kary za sprzeciwienie się władcy były bardzo
surowe. Miał dobre serce i zawsze, kiedy kogoś o coś osądzano
zawsze dochodził do prawdy i za to go szanowano. Za to, że mimo
wszystko troszczył się o Klan i nikt nie osądzał go za popełnione
błędy, bo starał się każdemu to wynagrodzić będąc jeszcze
lepszym alfą.
- Dlaczego mi o tym
opowiadasz? - Pytam marszcząc brwi.
Nie chcę, żeby Kate
pomyślała, że nie interesuje mnie jakim alfą był mój tata, ale
nie wiem do czego zmierza. Nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko
opowiada. To nie tak, że nie chcę dowiedzieć się o nim paru
rzeczy, ale nagła zmiana tematu naszej rozmowy wprawia mnie w
zdezorientowanie. Widzę jak na ustach kobiety pojawia się subtelny
uśmiech i czuję jak mocniej ściska moje dłonie.
- Chcę ci przez to
powiedzieć, że możesz być jeszcze lepsza od twojego taty, Sakura.
Musisz wiedzieć, że każdy popełnia błędy. Sztuką jest się do
nich przyznać i próbować je w jakiś sposób wynagrodzić.
Rozumiesz? Dobry alfa nie może stać się zarozumiały i nie może
myśleć, że jest najważniejszy. Najważniejsze dla niego powinno
być stado, bo kim byś rządziła, gdyby wszyscy cię opuścili?
Wiem, że odpowiedzialność jest trudna i każdy się jej boi, ale
musisz stawić temu czoło. Masz przy sobie świetnych ludzi, oni ci
pomogą w podejmowaniu decyzji, tylko pamiętaj, że każdą musisz
dobrze przemyśleć. Nawet jeśli coś spieprzysz, przyjaciele będą
cię wspierać i przy tobie zostaną.
- Ty też? - Wypalam zanim
pomyślę.
Strzeliłabym sobie teraz
w czoło, gdyby Kate nie trzymała moich dłoni. Czuję jak moje
poliki przybierają czerwonego koloru. Kobieta posyła mi ciepły
uśmiech i dokładnie skanuje moją twarz oczami. Z delikatnością i
wyczuwalną czułością przejeżdża palcami po moim rozgrzanym
policzku, zaraz po tym geście znowu chwyta moje dłonie.
- Jesteś urocza. -
Chichocze. - Tak, ja też przy tobie będę. Obiecuję ci, że nigdy
od ciebie nie odejdę i jeżeli zaczniesz zachowywać się jak nie
Sakura, którą znam, ściągnę cię z powrotem na ziemię. Zgoda? -
Pyta z uśmiechem.
- Obiecujesz? - Upewniam
się.
- Obiecuję.
- W porządku.
- Więc mamy umowę. -
Uśmiecha się. - Pamiętaj też, że nie możesz dać wejść sobie
na głowę. Inni muszą znać swoje miejsce i musisz wyraźnie
zaznaczyć, że to ty masz tutaj władzę, a nie oni. Czasami
będziesz musiała karać członków naszego stada, ale się tym nie
przejmuj, bo każdy alfa się z tym spotkał. Muszą być
zdyscyplinowani, zwłaszcza młodzi, bo to oni są najbardziej
buntowniczy.
- Opowiesz mi trochę?
- O czym?
- To zabrzmi głupio, ale
mało wiem na tematy związane z Klanem.
Przymykam zawstydzona oczy
i ściskam usta w wąską linię. Kate może sobie pomyśleć, że
się tym nie interesuję, ale to nie prawda. To nie moja wina, że
jak o coś pytam przyjaciół, zawsze mówią, że mam jeszcze czas i
później o tym porozmawiamy.
- Hej, to nie brzmi wcale
głupio. - Odpowiada. - Opowiem ci o czym zechcesz. Rozumiem, że nie
masz czasu na takie rzeczy, a skoro już jesteśmy w domu, możemy to
wykorzystać. - Mówi z uśmiechem.
- To nie do końca tak, że
nie mam czasu. - Wzdycham. - Nie mam z kim o tym porozmawiać, bo
zawsze jak kogoś o coś pytam to odkładają to na inny moment.
- Masz mnie. - Odpowiada
szybko. - Z chęcią ci pomogę.
Uśmiecham się ciepło do
Kate i zanim zdążę pomyśleć o tym co robię, obejmuję jej szyję
dłońmi i mocno się do niej wtulam. Cieszy mnie fakt, że Kate
owija ręce wokół mojej talii i przyciąga mnie bliżej.
- A to za co? - Chichocze.
- Za to, że jesteś dla
mnie miła. Nie myślałam, że...
- Że tak cię polubię? -
Kończy za mnie.
- Miałam na myśli coś
innego, ale cieszę się, że to mówisz. - Odpowiadam.
Uśmiecham się do siebie
na myśl, że dziewczyna mnie lubi, bo sama przecież przed chwilą
to powiedziała.
- Bo to prawda. Mam
nadzieję, że to obustronne. - Nerwowo chichocze.
- Oczywiście, że tak. -
Odpowiadam od razu, bo nie chcę, żeby czuła się niepewnie.
- Świetnie.
Odsuwam się od niej i
schodzę z łóżka, co sprawia, że Kate patrzy na mnie trochę
zdezorientowana.
- Rozgość się na moim
łóżku, a ja pójdę po jakieś przekąski. Myślę, że nasza
rozmowa może trochę potrwać.
- Okay, skoro nalegasz. -
Odpowiada z uśmiechem.
Po chwili widzę jak
dziewczyna zdejmuje skórzaną kurtkę, którą jeszcze przed chwilą
na sobie miała, a zostaje w samej koszulce, w której była rano na
zajęciach i oczywiście w spodniach. Poprawia wyżej poduszkę i
opiera o nią plecy.
- Powinnaś częściej się
tak ubierać. - Zauważam zanim otwieram drzwi.
- Hej! Nie podobają ci
się moje ubrania, w których przychodzę do szkoły?! - Pyta
oburzona, a ja się uśmiecham.
- Może tak, może nie. -
Odpowiadam wzruszając ramionami.
- Nie myśl, że
uciekniesz od tego tematu! Jeszcze do tego wrócimy! - Krzyczy zanim
wychodzę z sypialni i zatrzaskuję za sobą drzwi. Śmieję się do
siebie na przejęcie, które słyszałam w jej głosie. Kieruję się
po schodach na dół do kuchni i nie umyka mojej uwadze fakt, że
widzę kilku strażników. Chyba minie trochę czasu zanim się do
tego przyzwyczaję. Podchodzę do lodówki, z której wyciągam
butelkę soku pomarańczowego i jabłkowego, które stawiam na tacę
stojącą na blacie. Wyciągam z szafki jakieś niezdrowe żarcie jak
żelki, chipsy i czekoladowe słodycze. Biorę jeszcze półmisek z
jabłkami, bananami, winogronami i innymi owocami. Kate wydaje się
być osobą, która dba o ciało, dlatego postanowiłam, że wezmę
też coś zdrowego. Sama pewnie też chętnie coś z tego zjem.
Przypominam sobie również o dwóch szklankach, które lądują na
tacy. Biorę ją w obydwie dłonie i jest cięższa niż myślałam.
Idę z uśmiechem z powrotem na górę, a kiedy docieram do drzwi
mojego pokoju, na chwilę się przy nich zatrzymuję.
- Ty wciąż tutaj? -
Pytam marszcząc brwi.
- Staram się wypełniać
moje obowiązki. - Chłopak odpowiada z zawadiackim uśmiechem.
- Nie macie jakiś zmian?
Nie pytam o to, dlatego,
że przeszkadza mi obecność Alexa. Po prostu się martwię, bo
skoro był tutaj rano, a dochodzi już dwunasta, to kiedy ma czas na
odpoczynek? Co z tego, że będzie tutaj sterczał, skoro będzie
zmęczony?
- Każdy z nas ma swój
teren do pilnowania. Ja akurat zostałem wyznaczony do twojej
sypialni. - Odpowiada wzruszając ramionami.
- I nie masz przerw? -
Pytam zdziwiona.
- Mam, kiedy ciebie nie ma
w domu. Od jutra będę miał zmienniczkę, ona będzie stała rano,
a ja prawdopodobnie pod wieczór. Znasz ją, to Shannon. Ruda
dziewczyna, z którą rozmawiałaś. - Przypomina.
- Wiem, nie zapominam
osób, z którymi rozmawiam. - Odpowiadam pewnie.
- Zauważyłem. - Prycha z
uśmiechem.
Przewracam oczami na jego
bezczelne zachowanie, nie zamierzam się z nim kłócić, bo mam
ważniejsze sprawy na głowie, dlatego puszczę to tym razem w
niepamięć. Unoszę wyżej głowę do góry i prostuję plecy.
Przybieram w ten sposób pewniejszą siebie postawę.
- A co to miało znaczyć?
- Pytam.
Patrzę karcąco w szare
tęczówki, które bezczelnie wpatrują się w moje.
- Nic szczególnego,
stwierdzam tylko fakty. Znaczy, odnoszę się do tego, że ze mną
też rozmawiałaś i mnie nie zapomniałaś. - Tłumaczy szybko.
Nieznacznie się
uśmiecham, dostrzegając malutkie zdenerwowanie w jego głosie. Alex
niezręcznie przeczesuje dłonią swoje włosy i czeka na moją
odpowiedź.
- Nah ciebie zapamiętałam
z innego powodu. - Odpowiadam.
- To znaczy?
- Twój niewyparzony
język, chyba musisz nad nim popracować.
- Z chęcią nim
popracuję. - Wypala. - Znaczy, nad nim popracuję. - Poprawia się z
uśmiechem, ale ja wiem, że miał na myśli pierwszą część
wypowiedzi.
- Nie dość, że
bezczelny to jeszcze perwersyjny. - Prycham rozbawiona. - Otworzysz
mi drzwi, proszę? - Pytam grzecznie.
- Z przyjemnością.
Chłopak pociąga za
klamkę i wpuszcza mnie do środka, zamykając za mną drzwi. W oczy
rzuca mi się Kate. Leży na łóżku z szerokim uśmiechem i patrzy
w moją stronę. Czuję na mnie jej wzrok nawet wtedy, kiedy
ostrożnie odkładam tacę na szafkę obok łóżka.
- Co? - Wzdycham
przeciągle.
Opieram dłonie na biodra
i przekrzywiam głowę w prawą stronę, intensywnie wpatrując się
w dziewczynę przede mną.
- Podobasz mu się. -
Odpowiada.
Kręcę rozbawiona głową
i wdrapuję się na łóżko, zajmując miejsce obok dziewczyny.
- Nie prawda. - Odrzucam
tą myśl.
- On z tobą flirtuje. -
Podkreśla. - Sama na pewno też to zauważyłaś.
- Wiesz, że to nie ładnie
podsłuchiwać? - Pytam z uśmiechem. - Podaj mi miskę z owocami.
Kate wzrusza ramionami z
niewinną miną i próbuje zahamować uśmiech pojawiający się na
jej twarzy. Bierze przedmiot, o który ją poprosiłam i podaje mi
miskę.
- To nie moja wina, że
stoi przy twoich drzwiach. - Broni się. - I nie zmieniaj tematu,
wiesz, że mu się podobasz.
- To nie zmienia faktu, że
jestem zajęta. - Biorę w usta winogrono i puszczam jej oczko.
- To nie zmienia faktu, że
mu o tym nie powiedziałaś. - Ciągnie dalej temat.
- Po co, skoro widział
mnie z Naruto? To chyba coś znaczy, prawda?
- No nie wiem. Może jemu
to nie przeszkadza. - Wzrusza ramionami, wgryzając się w jabłko.
- Nie interesuje mnie to.
- Odpowiadam. - Chyba Alex nie jest kimś o kim chciałyśmy
rozmawiać, prawda? - Próbuję zmienić temat.
- Masz rację. -
Stwierdza, przełykając kawałek jabłka. - Bardziej interesuje mnie
to, co jest nie tak z moimi ubraniami. - Wypycha dolną wargę do
przodu.
Wygląda naprawdę uroczo,
jak małe, smutne dziecko i nie mogę powstrzymać uśmiechu na ten
widok.
- To nie tak, że są złe,
masz bardzo dobry styl. Naprawdę, świetnie się ubierasz jak jesteś
tutaj w domu. Ale twój styl do szkoły jest beznadziejny.
Przepraszam, musiałam ci to powiedzieć.
Uśmiecham się
pocieszająco i kładę lewą dłoń na jej prawym kolanie.
Dziewczyna przez chwilę wpatruje się pusto w jakiś punkt przed nią
na ścianie i przeciągle wzdycha.
- Co jest z nim nie tak? -
Mamrocze.
- Po prostu... -
gestykuluję dłońmi, jakby miało mi to pomóc. - …to nie jest
odpowiednie do twojego wieku. Serio Kate, jakbyś założyła coś z
większym dekoltem niż golf nic by się nie stało. - Odpowiadam, a
ona się śmieje.
- Okay, może masz rację.
To wszystko przez Kakashiego, kazał mi ubierać się jak wzorowa
nauczycielka.
- Nie mam nic do twoich
koszul i ołówkowych spódnic, wyglądasz w nich bardzo zmysłowo.
Tylko nigdy więcej nie zakładaj tego golfu, różowego sweterka i
tych babcinych butów, błagam. Nie słuchaj Hatake.
- Więc mówisz, że
wyglądam zmysłowo? - Szturcha mnie łokciem z głupkowatym
uśmiechem.
- Nawet bardzo. Cała
szkoła o tobie huczy.
- Huh? Poważnie?
- Mhm. Ostatnio na
stołówce usłyszałam jak Tom, ten sportowiec, który pomagał ci
roznosić kartki, kojarzysz?
- Mhm.
- Opowiadał kumplom co by
z tobą robił, gdyby został z tobą sam w jednym pomieszczeniu. -
Mówię, a moje policzki zaczynają piec z zawstydzenia, kiedy Kate
patrzy na mnie intensywnie brązowymi tęczówkami.
- Co by ze mną robił? -
Pyta z zaczepnym uśmiechem.
- Nie zmuszaj mnie, żebym
to powtórzyła. Wystarczy ci jeśli powiem, że wymienił dużo
rzeczy.
- Żartowałam, wyluzuj. -
Chichocze. - Żebyś widziała swoją minę, tak łatwo cię
zawstydzić. To słodkie. - Uśmiecha się. - Powróćmy do naszego
pierwotnego tematu, o którym chciałyśmy porozmawiać, dobrze?
- Mi pasuje. - Odpowiadam.
- Może najpierw powiedz
mi co chciałabyś wiedzieć.
Kate kładzie ogryzek po
jabłku na tacę, a bierze w ręce paczkę chipsów, które otwiera i
układa opakowanie pomiędzy nami.
- Chcę wiedzieć coś o
Radzie.
- W porządku, zacznijmy
od Rady. - Bierze chrupka w usta. - Są w niej reprezentanci czterech
najlepszych rodów z Klanu. Wymienię ci w kolejności, od tych
którzy są tutaj najważniejsi. Ród Uzumaki traktuje się jak
królewską rodzinę, bo są założycielami Klanu, tak samo jak
Haruno i to właśnie oni rządzą Radą. Twoja rodzina nie zasiada w
Radzie, bo wasze miejsce jest na tronie. Później jest Uchicha,
członka tego rodu łatwo poznać, bo jako jedyny ma czarne włosy i
jest miły w przeciwieństwie do innych. Za nim jest Yamanaka,
Inuzuka i Hyuga. Za tronami na każdym spotkaniu stoją młodsi
członkowie każdego z tych rodów, pełnią rolę ich strażników i
oprócz tego uczą się, żeby w przyszłości zająć ich miejsce.
- To ostatnie wiedziałam.
Odzywam się korzystając
z momentu, kiedy Kate nalewa sok w szklanki i przez chwilę milczy.
Zauważam, że sięga po sok pomarańczowy, a później wymienia go
na jabłkowy. Mi podaje szklankę z tym pierwszym, a sobie bierze
drugą.
- Widzisz? Czyli już
trochę wiesz. - Uśmiecha się.
- Skąd wiedziałaś, że
lubię pomarańczowy? - Pytam z wyraźnym zaciekawieniem.
- Jestem spostrzegawcza. -
Wzrusza ramionami. - Zauważyłam, że zawsze w szkole go pijesz,
więc wysunęłam wnioski. - Uśmiecha się.
- Nie lubisz
pomarańczowego soku?
- Uwielbiam, ale mam
ochotę na jabłkowy.
- Brzmi logicznie. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Okay, wróćmy do
tematu. Rada jest bardzo surowa, cenią sobie dyscyplinę i bardzo
mocno trzymają się zasad, zwłaszcza tych ''Świętych Zasad'' o
nich opowiem ci innego dnia. Jedną z nich jest to, że wilkisa nie
wolno oddzielać od alfy pod żadnym pozorem. Nie lubią jak ktoś ze
stada się z nimi nie zgadza albo się im nie podporządkowuje, w tej
sprawie przykładem może być Naruto. Nie lubią go, bo w młodości
sprawiał im problemy, a oni nie zapominają.
- Od jednej dziewczyny
wiem, że Rada nie może mi rozkazywać, ale mogą podejmować
decyzje, które wiążą się ze stadem. To prawda? - Pytam, żeby
ułatwić jej zadanie.
- Mhm. Rada ma prawo do
tego, żeby karać członków stada, ale tobie nie mogą nic zrobić.
Stracili też kontrolę nad wilkisem, bo kiedy złożył ci
przysięgę, przeszedł pod twoje rządy. Oni już nie mogą mu
rozkazywać. Pewnie o tym nie wiesz, ale możesz wybrać sobie sześć
osób, które będą odpowiadały tylko przed tobą. Nazywa się ich
kręgiem i właśnie oni są jak najbliżej alfy. Pełnią rolę
doradców, a przy okazji dodatkowej ochrony. Będą z tobą przy
każdym spotkaniu i w sali obrad jest dla nich specjalne miejsce na
ławkach. To będzie dla nich przywilej, bo ich też uwalniasz od
Rady, a poza tym będą mogli czuć się zaszczyceni, że będą
blisko alfy. Do sali obrad na spotkania wchodzą tylko Rada, alfa ze
swoim wilkisem i krąg, który wybierzesz.
- Kiedy mogę ich wybrać?
- Jutro masz spotkanie,
prawda? - Kiwam głową w odpowiedzi. - Możesz Radzie powiedzieć,
że wybrałaś krąg i wtedy kogoś wyślą po te osoby.
- A mogę wybrać na
przykład na początek cztery osoby, czy muszą być wszyscy?
- To już zależy od
ciebie. Pamiętaj, że jeżeli jakiś rozkaz Rady ci się nie
spodoba, możesz im powiedzieć, a oni muszą to z tobą omówić. To
nie tak, że możesz bez rozmowy odrzucić ich pomysł i poprzeć to
tym, że jesteś alfą i oni nie mają nic do gadania.
- Czyli Shannon
wprowadziła mnie trochę w błąd. - Mówię cicho do siebie.
- To znaczy? - Pyta,
wkładając do ust winogrono.
- Bo mówiła, że muszą
się pode mnie podporządkować.
- Nie. - Przeczy ruchami
głowy na boki. - To tak nie działa. Jeżeli jakaś niezgodność
zostanie przedyskutowana, odbędzie się głosowanie. Udział w nim
może brać tylko Rada i ty, nikt więcej. Wiadomo, zwycięża ten,
który zdobędzie najwięcej głosów.
- Wydaje się
sprawiedliwe. - Odpowiadam.
- Bo takie jest. Gdyby
alfa miał pełną władzę, byłoby nieciekawie.
- Też tak myślę.
- Dobrze, że jesteś tego
świadoma. - Uśmiecha się subtelnie. - Pamiętaj, że władzę
możesz stracić na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest twoja śmierć,
a drugim jeżeli członek twojego stada wyzwie cię na pojedynek,
który przegrasz. W takich wypadkach wybiera się nowego alfę z rodu
Haruno albo Uzumaki, każda z tych rodzin wybiera kandydata, a oni
muszą stoczyć pojedynek. Ten który go wygra zostaje nowym alfą.
Ogólnie władza w Klanie jest dziedziczna, więc jeżeli wygrałby
kandydat rodu Uzumaki to od tej pory oni by przekazywali sobie z
pokolenia na pokolenie stanowisko władcy.
- Co będzie jeżeli ktoś
mnie wyzwie? - Pytam przerażona. - Boże, totalnie się ośmieszę.
Przecież jestem pierwszą kobietą, która będzie alfą, komuś
może się to nie spodobać. - Zaczynam panikować.
- Spokojnie. - Kate
kładzie dłoń na moim lewym udzie. - Będzie dobrze, nikt nie
wyzwie cię od razu na pojedynek, bo jesteś kobietą. Wszystkiego
cię nauczę, chodzi mi o walkę. Będziesz najlepsza, najsilniejsza
i najsprytniejsza. Zadbam o to, obiecuję.
- To mnie nie uspokaja. -
Wzdycham.
- Powinno, nie wierzysz w
moje słowa? - Pyta z powagą w oczach.
- Wierzę. - Odpowiadam
prawie natychmiastowo.
Naprawdę wierzę we
wszystko co mówi Kate. Nie wiem dlaczego, ale sprawia, że czuję
się lepsza i bardziej wartościowa niż wiem, że jestem. Może
działają tak na mnie jej słowa, które zawsze są wypowiadane ze
szczerością i powagą.
- Więc przestań się o
to martwić. - Mówi delikatnie z uśmiechem. - Coś jeszcze chcesz
wiedzieć?
- Na razie chyba nie mam
pytań. Myślę, że na dzisiaj wystarczy mi tylko rozmowa o Radzie.
- Uśmiecham się.
Kobieta zauważa, że
dalej trzyma dłoń na moim udzie, dlatego powoli ją zabiera ze
słodkim uśmiechem. Czy to dziwne, że czuję się w jej
towarzystwie jakbym była z Saki czy Ino? Kate ma w sobie coś
takiego, że od razu da się ją lubić. Wzbudza we mnie zaufanie i
ogromną sympatię. Bije od niej niesamowite ciepło.
- W takim razie teraz ja
mam do ciebie pytanie. - Mówi poważnie.
- Okay, pytaj.
- Co mówią o mnie w
szkole?
- Ty tak serio? - Śmieję
się na poważny wyraz jej twarzy.
Kate przygryza dolną
wargę, hamuje w ten sposób uśmiech, bo stara się być poważna.
- Chcę wiedzieć. -
Wzrusza ramionami.
- No dobrze. - Odpowiadam.
- Chłopcy mają taką głupią tradycję w szkole na wybieranie
najseksowniejszej nauczycielki i na pewno już wiesz, że wygrałaś.
- Co? - Na twarzy Kate
maluje się zdziwienie. Jej usta są rozchylone, a oczy patrzą
prosto na mnie.
- Nie powinno cię to
dziwić. - Wzruszam ramionami. - Każdy w szkole o tobie fantazjuje i
zapewniam, że to same brudne myśli.
Obserwuję jak na twarzy
Kate pojawia się zadziorny uśmieszek.
- Każdy? Nawet ty? - Pyta
niewinnie.
- Co? Nie, zwariowałaś?
- Chichoczę nerwowo.
Mam nadzieję, że moje
poliki nie są czerwone, bo wolałabym zapaść się pod ziemię.
Dziewczyna zaczyna się ze mnie śmiać i przysięgam, że ten dźwięk
jest piękny. Drzwi do mojego pokoju zostają otwarte, a ja
dostrzegam znajomą twarz.
- Przepraszam, pukałem,
ale nikt nie odpowiadał. Przyszła Saki i chce tutaj wejść,
wpuścić ją?
- Pewnie. - Odpowiadam
natychmiastowo.
- Mówiłam ci, że mogę
wejść. Jesteś upartym debilem, to moja przyjaciółka. Rozumiesz?
Przyjaciółka, więc mogę sobie tutaj wchodzić, kiedy
zechcę i jak zechcę, a ty masz mnie wpuścić, bo inaczej...
- Saki. - Przerywam jej z
uśmiechem, kiedy wchodzi do środka i wciąż gani biednego
chłopaka, który patrzy na nią z uniesioną brwią. - Zostaw go już
w spokoju. To nie wina Alexa, że musi sprawdzać każdego kto tutaj
wchodzi. - Bronię chłopaka.
Saki wypuszcza ciężki
oddech i niweluje bojową postawę względem Alexa. Do tej pory stała
odwrócona w jego kierunku, a kiedy patrzy teraz w moją stronę, na
jej twarzy dostrzegam zdziwienie.
- Kate? - Pyta nie
dowierzając, że ją widzi w mojej sypialni.
- We własnej osobie. -
Odpowiada z uśmiechem.
- Martwiłam się o ciebie
debilko. - Tym razem słowa kieruje do mnie. - Dlaczego się
zwolniłaś i nic mi nie powiedziałaś? Myślałam, że coś się
stało.
Saki przysiada na łóżko,
w jej oczach widzę pretensję, ale też trochę ulgi.
- Przepraszam, że się
martwiłaś. - Odpowiadam. - Nic się nie stało. - Kłamię.
- Znalazłam Sakurę na
korytarzu, chyba była trochę przytłoczona, dlatego zabrałam ją
do domu. - Tłumaczy Kate. - I tak kończyłam już pracę. - Wzrusza
ramionami.
- Nie chciałyśmy was
niepokoić. - Dodaję, patrząc na Kate, a później Saki.
Posyłam przyjaciółce
przepraszający uśmiech, mając nadzieję, że mi uwierzy. Nie lubię
kłamać, zwłaszcza Saki. Ona jedyna jest wyrozumiała, może
powinna się dowiedzieć? Wiem, że mnie nie oceni, ani nie powie ''a
nie mówiłam''.
- Dobra. - Wzdycha. - Nie
rób tak więcej, okay?
Przytakuję jej głową. W
głębi siebie wiem, że nie uwierzyła w tą historyjkę, ale dobrze
się kryje, żeby tego nie ujawnić. Będę musiała z nią
porozmawiać, bo ona jedyna zna mnie najlepiej. Ino to też moja
przyjaciółka, ale z jej siostrą od zawsze miałam najlepszy
kontakt. Blondynka zresztą ostatnio jest bardziej wycofana, bo widzi
tylko Sasuke. Mam nadzieję, że jej to minie, bo cholera, bardzo za
nią tęsknię. Saki pewnie też.
- Mamy przekąski, może
zabijemy czas i obejrzymy jakiś film? - Proponuję z uśmiechem.
- O tak, tego mi potrzeba.
- Odpowiada Saki.
Przyjaciółka zdejmuje
buty i ładuje się do mojego łóżka. Siada przy mnie i od razu
wtula się w mój bok, na co się uśmiecham. Saki to taki uroczy typ
człowieka, uwielbia się przytulać, a najbardziej do mnie.
- Nie chcę wam
przeszkadzać, więc może...
- Nie wygłupiaj się
Kate. - Przerywa jej Saki. - Między nami nic się nie zmieniło,
prawda? - Pyta podejrzanie, a ja jestem ciekawa o co chodzi.
- Masz rację. - Ciepło
się uśmiecha.
- Właśnie, więc siedź
na swoim seksownym tyłeczku i podaj mi banana.
Kate wykonuje jej
polecenie i wygodnie układa poduszki pod plecami. Muszę się
dowiedzieć o co między nimi wszystkimi chodzi. To zaczyna być
irytujące, ta cała niewiedza.
***
- To w ogóle bezpieczne?
- Pytam próbując opanować przyśpieszone bicie serca.
Uzumaki w skupieniu bierze
moją prawą dłoń i delikatnie przykuwa ją do łańcucha
wystającego ze ściany. Znajdujemy się w maleńkim pomieszczeniu, w
którym dosłownie wszystko wypełnione jest jakby miękkimi
materacami w czarnym kolorze. Naru mówił, że to specjalne
pomieszczenie dla wilkołaków, które po raz pierwszy przechodzą
przemianę. Zostało zrobione po to, żeby żaden nie zrobił sobie
krzywdy. Nie ma tutaj żadnego okna, a mimo tego jest bardzo jasno, a
to wszystko dzięki wynalazkowi nazywanym żarówką.
- Mmm w innym przypadku ta
sytuacja byłaby podniecająca. - Mruczy do mojego ucha, a ja z
uśmiechem kręcę głową. Jego ciepłe dłonie ułożone są na
moich biodrach, co daje mi pewnego rodzaju spokój. Wiedza, że jest
ze mną, bardzo pomaga.
- To twoja fantazja,
przykuć mnie kajdankami do twojego łóżka? - Pytam unosząc brew.
- Nie muszą być
kajdanki, zadowolę się zwykłym sznurkiem, albo czymś, czym da się
związać twoje rączki. - Wzrusza ramionami.
- Jesteś niegrzecznym
chłopcem, Uzumaki. - Szepczę do jego ucha, kiedy pochyla się, żeby
pocałować nadzwyczaj wrażliwą skórę szyi. Automatycznie
odchylam głowę, żeby dać mu więcej ciała do całowania. Jego
usta sprawiają, że się odprężam.
- Potrzebuję cię. -
Mruczy w moją skórę.
Z moich ust wydobywa się
jęk, kiedy czuję jak zęby Uzumakiego wbijają się w szyję, a
jego dłonie zaciskają się na moich pośladkach. Ten ruch sprawia,
że ocieram się o jego front.
- Też cię potrzebuję. -
Odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Hej, króliczki!
Zostawcie to na jutro, teraz skupcie się na waszym zadaniu.
Przez drzwi słychać
rozbawiony głos Saki. Naru odsuwa się ode mnie z poirytowaniem i
siada na podłogę opierając się o drzwi. Stoję po drugiej stronie
pomieszczenia z jedną ręką przykutą do łańcucha przymocowanego
do ściany.
- Czy to naprawdę jest
konieczne? - Pytam z niechęcią.
- Nie chcę, żebyś mnie
zaatakowała. Nie wiem jak zareagujesz na to co będzie się z tobą
działo, a nie chcę w razie konieczności zrobić ci krzywdy. Po
przemianie cię rozepnę, kiedy będę miał pewność, że nad sobą
panujesz. - Odpowiada spokojnie.
- Myślisz, że poddam się
całkowicie stronie wilka?
Boję się, że tak
będzie. Z tego co wiem, mogę mieć nad sobą pełną kontrolę albo
zatracić się w mojej zwierzęcej formie i wolałabym, żeby to była
pierwsza opcja.
- Nie wiem kochanie, muszę
być ostrożny. Wiem, że jesteś silną kobietą, ale jeżeli mam
być szczery, wilk w tobie ma ogromną moc i ja to wyczuwam. Z jednej
strony to dobrze, bo będziesz świetnym alfą, a z drugiej nie wiem,
czy...
Naru przerywa, kiedy
prawdopodobnie dostrzega grymas bólu pojawiający się na mojej
twarzy. Nawet nie wiem skąd i kiedy to przyszło. Mam wrażenie
jakby moja dłoń się złamała, dosłownie. Postanawiam na nią
spojrzeć, i kiedy to robię, natychmiastowo żałuję. Widzę jak
wszystkie kości zaczynają falować i przybierać formę łapy z
ostrymi pazurami. Wiąże się z tym ból. Ból, który sprawia, że
moje ciało bezwładnie upada na podłogę, opierając swój ciężar
na kolanach. Mój oddech znacznie przyśpiesza, przypomina to
sapanie. Próbuję złapać powietrze w płuca, ale wtedy przychodzi
kolejna fala bólu, tym razem w kolanach i stopach. Krzyczę, jakby
miało mi to w jakikolwiek sposób pomóc.
- Kochanie. - Naru wstaje
na równe nogi. - Oddychaj i nie panikuj, bo to pogorszy sprawę.
Chłopak do mnie podchodzi
i przy mnie klęka. Kładzie dłoń na kręgosłupie, który za
chwilę zmienia swój kształt i ja to czuję. Tak cholernie boli, że
zwijam się na ziemi z bólu. Ten widok na pewno jest żałosny. W
pomieszczeniu słychać tylko moje sapanie, krzyki i dźwięk
ocierającego się o siebie metalu. Dźwięk łańcucha, za którego
szarpię, bo chcę się z niego wydostać.
- Nie chcę! - Krzyczę. -
W-weź to ode mnie. - Sapię z bólu.
- Kochanie, dasz radę. -
Naru próbuje mnie uspokoić. - Jeszcze trochę, wytrzymaj jeszcze
trochę.
To wcale mi nie pomaga,
zaczynam się na niego wściekać. Mam czego chciałam, po co w ogóle
się na to zgadzałam? Nie chcę, mam wrażenie, że zaraz umrę z
wykończenia. Moje całe ciało cierpi w niesamowitej agonii. Tego
nie da się opisać, to co teraz czuję jest okropne. Złamanie
jednej kości w wypadku, spoko, da się wytrzymać, ale kilkanaście
naraz? To za dużo.
- To t-twoja wina! -
Krzyczę na niego, chociaż nie chcę. - T-to przez ciebie!
Bez namysłu rzucam się
na biednego chłopaka, jakbym chciała go skrzywdzić, a przecież
bym nie mogła. Naru widząc mnie w takim stanie podnosi się i siada
na swoje poprzednie miejsce. Skanując jego twarz wiem, że też
cierpi, ale on lepiej to znosi. Nie chcę się na nim wyżywać, ale
to wszystko wypływa same z moich ust. Ocieram dłonią czoło, po
którym spływają kropelki potu. Moje ciało jest przyciśnięte do
podłogi, nie mam siły się podnieść, nie mam siły wykonać nawet
najmniejszego gestu.
- Cholera! - Krzyczę,
kiedy patrzę na zniekształconą rękę od dłoni do barku. - To
jest o-obrzydliwe. - Jęczę.
To nie przypomina ludzkiej
ręki, mimo tego, że jeszcze nie ma na tym futra, wiem, że to
wilczy kształt przedniej kończyny. Moje całe ciało drży i
naprawdę próbuję to opanować, ale nie daję rady. Z bólu robi mi
się niedobrze, przed oczami pojawia się ciemność i kręci mi się
w głowie. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Może wtedy nic nie
będę czuła? Może się od tego uwolnię? Mija kilka sekund zanim
odpływam, dosłownie. Słyszę jeszcze tylko nawoływania
przerażonego chłopaka, ale nie mam siły mu odpowiedzieć, nie mam
siły unieść ociężałej głowy i bolącego ciała. Tracę
świadomość i nic już nie słyszę, ani nie widzę.
Perspektywa
Naruto;
Tak cholernie chciałbym
jej pomóc. Chciałbym, żeby nie odczuwała pieprzonego bólu, ale
nie mogę nic z tym zrobić i to jest popieprzone. Jestem zły i
sfrustrowany, ale nie na nią, tylko na siebie, bo widzę co się z
nią dzieję, a nie mogę nic z tym zrobić. Nie winię jej za to co
mówi, bo wiem, że wcale tak nie myśli. Przemawia przez nią ból i
to w pełni rozumiem.
- Sakura. - Odzywam się,
kiedy nie słyszę jej płaczu.
Nawet nie dostaję
odpowiedzi ani żadnego zgryźliwego komentarza. Na tyle szybko na
ile pozwala mi stan mojego ciała, podnoszę się na nogi i powoli do
niej podchodzę. Muszę być ostrożny.
- Kochanie. - Szepczę,
kiedy jestem blisko niej.
Nie dostaję odpowiedzi.
Zauważam, że większość jej ciała jest już zmieniona, to
dobrze, teraz powinno pójść szybciej. Klękam przy niej i dopiero
teraz zauważam, że zemdlała. Delikatnie głaszczę jej nagie
plecy. Dziewczyna przyszła tutaj w samej bieliźnie, bo ubrania i
tak zostałyby rozdarte. Czuję pod dłonią jak jej ciało drży.
Słyszę przyśpieszony oddech dziewczyny i szybko bijące serce.
Odsuwam się od niej dopiero wtedy, kiedy podnosi się na rękach z
głośnym krzykiem i zamkniętymi oczami. Wyrywa się w moją stronę,
dlatego cofam się do drzwi, o które opieram plecy. Widzę jak jej
twarz zmienia kształt. Z ust Sakury cieknie ślina, a ona próbuje
ją zetrzeć. Otwiera oczy, których tęczówki świecą się już na
czerwony kolor. Dla kogoś innego ten widok mógłby być ohydny. Dla
mnie, to najpiękniejsze i najbardziej fascynujące zjawisko na całym
świecie. Jestem z tym oswojony, nie wzbudza to we mnie obrzydzenia.
Bycie człowiekiem jest fajne, ale bycie wilkiem to zupełnie inny
poziom. Czujesz się potężny, lepszy i ważniejszy od zwykłych
ludzi. Wilkołaki mają w sobie ogromną moc i tylko od nich zależy
co z nią zrobią. Nigdy nie powiedziałem Sakurze o tym, że Rada
się boi. Haruno jest specjalna, jeszcze nigdy nie urodził się tak
silny przywódca w naszym stadzie. Jej moc jest wyczuwalna i
gwarantuję, że nigdy nie widziałem tak przerażonych staruchów.
Teraz, kiedy jesteśmy połączeni, a ona w połowie przemiany,
zaczynam odczuwać jej uczucia. Rozróżnienie ich nie jest łatwe,
bo mieszają się ze wszystkim, co ja odczuwam. Przebija się jednak
poczucie winy, strach, zagubienie i zwątpienie. Nie jest jej łatwo,
ale jestem przy niej, żeby jej pomóc. Patrzę na nią z podziwem i
zdumieniem, kiedy stoi przede mną w pełnej formie. Tak, zmieniła
się i jestem szczęśliwy, że w końcu jej ból przeminął. Ma
potężne łapy i masywne ciało, które z pewnością będzie
wzbudzało grozę w przeciwnikach. Ja sam czuję respekt i
przerażenie, znajdując się z nią w tym samym, małym
pomieszczeniu. Jej futro jest gęste w śnieżno białym kolorze i to
nadzwyczajne. Zazwyczaj wilki w naszym stadzie mają szary albo
brunatny kolor. Jeszcze nigdy nie było białego, co jest szokujące
i na pewno Sakura się wyróżnia. Przychodzi mi na myśl to, że jej
forma jest odwzorowaniem wyjątkowości mojej dziewczyny. Moja maść
w wilczej formie ma czarny kolor, ale to normalne, bo jestem
wilkisem. Biorę głęboki wdech i powoli do niej podchodzę. Na
początku stoi w obronnej pozycji. Wystawia ostre kły, jej futro
robi się nastroszone, a przednie łapy wyciągnięte do przodu.
Odczuwam bojowe nastawienie Sakury i nie jestem zdziwiony, na
początku każdy nie wie co się z nim dzieje i wszyscy są brani za
wroga. Głośno na mnie warczy, dlatego zamykam oczy i skupiam się
na moim oddechu. Muszę coś zrobić, żeby mnie poznała. Otwieram
oczy, ale teraz mam wilczy wzrok. Widzę wszystko bardziej wyraźnie
i dokładniej. Patrzę prosto w czerwone tęczówki, mając nadzieję,
że chociaż to pomoże. Po paru sekundach zmienia nastawienie, staje
się bardziej potulna. Kładzie się na podłogę i próbuje łapami
zasłonić oczy z piskiem, na co się uśmiecham, bo to zachowanie
jest urocze. Teraz przypomina moją słodką Sakurę, którą kocham.
Pewnym krokiem do niej podchodzę i obok kucam. Owijam dłoń wokół
jej prawej łapy i delikatnie ją podnoszę. Wyciągam z kieszeni
klucz i odpinam masywną bransoletę z jej łapy. Siadam przy niej na
podłodze, ocierając z czoła pot, który zdążył się zebrać.
Nie czuję się najlepiej, dlatego, że powstrzymując moją
przemianę w pełnię cierpię. Moje ciało jest wykończone. Biorę
głębokie oddechy. Kątem oka dostrzegam ruch, dlatego patrzę na
Sakurę, która podnosi się z podłogi i staje naprzeciwko mnie z
łepkiem uniesionym na wysokości mojej twarzy.
- Widzisz? - Sapię. -
Mówiłem, że ci się uda. - Uśmiecham się, zaciskając zęby na
ból przechodzący po kręgosłupie. Sakura wydaje z siebie pisk, a
ja odczuwam, że się martwi. Układa się obok mojego ciała, kładąc
łepek na moich nogach. Obejmuję ją ręką i delikatnie głaszczę
jej miłe w dotyku futerko.
- Nie martw się kochanie,
jestem silnym mężczyzną. - Uśmiecham się. - Poradzę sobie. -
Zapewniam ją.
Sakura unosi do góry
głowę i przekrzywia ją na lewą stronę.
- Mówię poważnie. -
Odpowiadam, wyczuwając jej troskę. - Kocham cię.
Uśmiecham się, patrząc
w czerwone tęczówki. Sakura jakby odpowiadając na moje słowa,
wtula się we mnie jeszcze bardziej. Przed nami długa noc, ale
najważniejsze, że jest już po wszystkim.
~.~
Hej misie! Macie kolejny rozdział i napiszcie, czy się Wam podobał. Mamy nadzieję, że nie spieprzyłyśmy przemiany, trudno się ją trochę pisało. Hope you like it! Paula&Patty
Rozdzial jest boski, Kate zachowała się wręcz doskonale do sytuacji. Przemiana nie byla, az tak zle napisana jak myślicie, byla w miarę spójna. Juz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze boska Kate! <3
OdpowiedzUsuńNo i biedna Sakurcia i Naruciak... ciekawe czy powrót do ludzkiej postaci jest równie bolesny...