poniedziałek, 26 lutego 2018

#29 Rozdział

Dzisiaj do szkoły mam na ósmą, dlatego wstałam o siódmej. Ogarnęłam się w piętnaście minut z czego jestem dumna, bo zawsze schodzi mi dłużej. Założyłam czarne leginsy, koszulkę na ramiączka w tym samym kolorze i koszulę w czerwono-czarną kratę. W tej chwili kończę robić delikatny makijaż i jestem gotowa do wyjścia. Biorę jeszcze z szafki nocnej telefon i torbę z podłogi obok łóżka. Wychodzę z pokoju, zauważając przy drzwiach tylko jedną osobę. Uśmiecham się zadowolona, że nie ma nikogo więcej.
- Wyspałeś się, Alex? - Zwracam na siebie uwagę chłopaka.
Szare tęczówki bezczelnie skanują moje ciało od dołu do góry. Unoszę znacząco brew i odchrząkuję.
- Myślę, że tak. Macie wygodne łóżka. - Wzrusza ramionami.
- Zawsze tak obczajasz ludzi? - Pytam unosząc wyżej podbródek.
- Tylko tych, którzy wydają się być interesujący.
- Mhm. - Podchodzę do niego bliżej. - I w jakim sensie wydaję się być dla ciebie interesująca?
- W każdym. - Odpowiada po chwili z zadziornym uśmiechem.
- Myślę, że...
- Sakura. - Słyszę głos, który przerywa mi moją wypowiedź.
Z szerokim uśmiechem odwracam się za siebie, dostrzegając kilka kroków dalej mojego chłopaka. Obudziłam się dzisiaj w dość dobrym humorze, mimo tego, że jestem trochę wystraszona. Podchodzę do Uzumakiego i obejmuję go, splatając za jego karkiem dłonie.
- Hej. - Mówię prawie szeptem.
- Hej. - Odpowiada z półuśmieszkiem.
Nawet nie czuję, kiedy moje kąciki ust unoszą się w szerokim uśmiechu. Tak strasznie się cieszę, że go widzę, chyba się stęskniłam. Wczoraj naprawdę mało rozmawialiśmy.
- Ktoś ma dzisiaj dobry humor. - Stwierdza zaczepnie.
- Mhm i ten ktoś na coś czeka. - Wymownie spoglądam na jego usta.
Chłopak od razu łapie aluzję i pochyla się w moją stronę. Chwyta między wargi moją dolną i subtelnie ją muska. Dopiero teraz jestem w stanie poczuć jego ciepłe dłonie na biodrach. Drugi raz robi prawie to samo, tylko teraz dodaje język, którym przejeżdża po mojej dolnej wardze, a ja rozchylam usta, żeby pogłębić pocałunek. Uzumaki stanowczo przysuwa mnie bliżej siebie. Wplatam palce w jego gęste włosy i delikatnie za nie ciągnę. Gdybym miała wybrać między kilkoma ulubionymi rzeczami, całowanie jest na pierwszym miejscu. Dostarcza mi to niesamowitej radości i przyjemności. W podbrzuszu zaczynam odczuwać skurcze i moje nogi odmawiają posłuszeństwa. Ten pocałunek sprawia mi zdecydowanie za dużo przyjemności i robię się zbyt chętna na to, żeby zaszło to dalej. Postanawiam przerwać zanim sytuacja przerodzi się w coś większego i z niechęcią odsuwam od niego usta. Mój oddech jest szybszy, dlatego rozchylam wargi, próbując złapać w płuca więcej powietrza. Otwieram oczy i patrzę w jego roześmiane, błękitne tęczówki.
- Woah.
- Co? Zbyt kiepskie powitanie? - Pyta z uniesionym prawym kącikiem ust.
- Nie. - Łapię powietrze. - To było... - Zastanawiam się nad odpowiednim słowem.
- To było naprawdę coś. - Kończę z uśmiechem.
- Właściwie... dawno nie widziałem cię w moim łóżku.
- Nie było mnie w nim tylko wczoraj, tak myślę. Chyba, że coś pokręciłam. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Może i byłaś, ale w ubraniach. - Stwierdza z dziwnym błyskiem w oczach. - Myślę, że czas to zmienić, nie uważasz?
- Zdziwisz się, ale mamy takie samo zdanie w tej... sprawie.
- Huh? Moja kobieta jest napalona. - Mówi szeptem do mojego ucha. - To mi się podoba. Nawet bardzo. - Odsuwa się z wyraźnym wyzwaniem w oczach.
- Tylko szkoda, że dzisiaj nic z tego nie wyjdzie. - Jęczę niezadowolona. - Dzisiaj wieczorem zobaczysz mnie w włochatej wersji. To raczej nie działa podniecająco na żadnego faceta. - Śmieję się.
Chciałabym z nim dzisiaj spać, ale przeszkadza nam moja przemiana i mój okres, który jutro powinien się skończyć. Wtedy będę mogła robić z Uzumakim co tylko zechcę.
- Czy ja wiem... z futrem czy bez, to wciąż ty, prawda? - Wzrusza ramionami.
Uderzam go z pięści w lewe ramię.
- Fuj, jesteś odpychający w tym momencie. Czy ty mi właśnie sugerujesz, że mógłbyś uprawiać ze mną seks w wilczej formie?
- Wilcza czy ludzka, to żadna różnica. Chodzi tylko o to, żeby zaliczyć, nie? - Mówi nie ukrywając rozbawienia, prawdopodobnie moim zniesmaczonym wyrazem twarzy.
- Chyba zakończymy dyskusję na tym etapie. Nie chcę wiedzieć więcej. - Strzącham się zniesmaczona.
- Hej, przecież żartuję.
- Wiem, fajnie się rozmawia, ale spóźnimy się do szkoły. - Wzdycham niezadowolona.
- Jadłaś śniadanie?
- Nie miałam na to czasu. - Dostaję od niego w odpowiedzi gniewne spojrzenie, aż robi mi się zimno.
- Haruno. - Prawie warczy. - Wiem, że nie jesz śniadań, ale chodzi o twoje zdrowie do cholery. To się zmieni, dzisiaj.
- Nie wyolbrzymiaj. - Prycham.
- W tym momencie mam ochotę dać ci klapsa. Nie żartuję. - Widzę powagę w jego oczach.
- Śmiało. - Wyzywająco patrzę w jego oczy i unoszę brew do góry.
- Kurwa. Nie prowokuj mnie, bo nie zdążymy do szkoły.
- W takim razie... - wkładam palce wskazujące w szelki jego jeansów i przysuwam go bliżej siebie. - ...proponuję zostać w domu. - Przygryzam wargę, kiedy patrzy na mnie tak intensywnie, że wytrzymanie tego napięcia staje się trudne.
- O nie... wiem co robisz. - Chwyta prawą dłonią za lewą stronę mojej szyi.
Gwałtownie przyciąga mnie do pocałunku i nawet nie zdążam złapać wystarczająco dużej ilości powietrza w płuca.
- Jesteś straszną kokietką. - Prycha prawie w moje usta. Z wielką trudnością próbuję złapać oddech.
- Ale to ci się nie uda. - Uśmiecha się. - Proponuję ci podwózkę na dół, co ty na to?
- Mam nogi i potrafię chodzić. - Odpyskowuję.
Piszczę, kiedy Naru przerzuca mnie przez prawe ramię i powoli idzie w kierunku schodów. Unoszę delikatnie głowę i widzę w oddali szarookiego chłopaka. Alex stoi oparty plecami o ścianę, a głowę ma odwróconą w stronę okna, wydaje się być nieobecny i zaniepokojony.
- Puść mnie głupku! - Uderzam pięściami w jego plecy.
- Nah. Nie ma takiej opcji. - Mówi rozbawiony.
- Dobrze. - Chłopak stawia pierwsze kroki na schodach. - To rozkaz. - Próbuję inaczej.
- Jestem niereformowalny, nie działa na mnie takie coś, królewno. - Prycha.
Naru stawia mnie dopiero w kuchni, gdzie dostrzegam kobietę, która prawdopodobnie jest w wieku mojej cioci. Ma czarne włosy, ale przeplatają je prawie niewidoczne szare pasemka. Jej oczy mają zadziwiający kolor, zielony pomieszany z niebieskim, dlatego trudno je określić. Ciepło się uśmiecha i od razu do nas podchodzi.
- Nazywam się Emma i miło mi cię poznać.
- Mi również miło panią poznać.
Kobieta chwyta moją dłoń, ale ja robię coś więcej, przyciągam ją do uścisku. Skoro pani Emma ma dla nas gotować, należy jej się ciepłe powitanie. Jestem zadowolona, że się nie kłania i nie mówi do mnie ,, królowo''. Odsuwam się od niej z uśmiechem.
- Naruto ostrzegał, że nie lubisz, gdy ktoś się zwraca do ciebie oficjalnie. Postanowiłam uszanować twoją wolę, mimo że tego nie pochwalam.
Na twarzy kobiety pojawia się zniesmaczony grymas i nie mogę na to nic poradzić, że się uśmiecham.
- Źle się z tym czuję. - Wzruszam ramionami. - Każdy powinien unikać niezręcznych sytuacji, a ja właśnie w ten sposób próbuję to osiągnąć. Rozumiem, że jak ktoś przekroczy granicę, którą wyznaczyłam, musi ponieść jakieś konsekwencje. To nie tak, że daję im pełną swobodę w mojej obecności. - Uśmiecham się.
- Każdy powinien znać swoje miejsce, pamiętaj o tym. - Ostrzega.
- Może być pani pewna, że nie zapomnę.
- Siadajcie, podam wam śniadanie.
Odsuwam krzesło stojące przy stole i grzecznie wykonuję polecenie, tak samo jak mój chłopak. Pani Emma odwraca się z dwoma talerzykami pełnymi naleśników, a na jej twarzy pojawia się zaskoczenie.
- W jadalni byłoby wam wygodniej, kuchnia nie jest odpowiednim miejscem dla królowej. - Stwierdza delikatnie.
- Lubię jeść w kuchni, jeszcze nikt od tego nie umarł. - Odpowiadam. - Prawda Naru?
- Oczywiście. - Posyła mi uśmiech.
Kobieta ciężko wzdycha i z rezygnacją kiwa głową na boki. Chyba jestem dla niej co najmniej dziwna, ale niech się przyzwyczaja, bo nie zamierzam zmieniać upodobań. Rano zawsze jadłam śniadanie w kuchni i tak zostanie.
- Rada dostałaby zawału, gdyby cię tutaj teraz zobaczyła. - Stwierdza kobieta.
- Mmm te naleśniki są naprawdę pyszne. Prawie jak cioci, dlatego mi smakują. - Mówię jedząc pierwszy kęs. - A co do rady, niech dostają sobie tyle zawałów ile chcą, nie zamierzam się dla nich zmieniać. - Wzruszam ramionami. - Jestem jaka jestem i nie będę udawać.
- Przygotuję śniadanie dla reszty. - Rezygnuje z dalszej dyskusji na ten temat.
Emma staje przy kuchence i smaży resztę naleśników, a ja w tym czasie prawie kończę moją porcję.
- Na którą zrobić obiad? - Pyta. - Nie wiem, kiedy wracacie.
- Myślę, że na piętnastą byłoby w porządku. - Odzywa się Naru.
Kiwam mu głową na potwierdzenie, bo usta mam pełne jedzenia. Mój chłopak tylko się uśmiecha.
- Spokojnie kochanie, bo się udławisz. - Puszcza mi oczko, a ja mierzę w niego widelcem.
- Czy przypadkiem to nie ty mówiłeś, że muszę jeść śniadanie? - Pytam przymrużając oczy.
- Tak, ale jak będziesz jadła tak łapczywie, rozboli cię brzuch. - Całuje mnie szybko w usta. - Dbam o twoje zdrowie.
- Powiedziałabym o co dbasz, ale wolę rozkoszować się ostatnim kawałkiem pysznego naleśnika. - Odpowiadam wkładając widelec z ostatnim kęsem do buzi.
- Widzę, że jesteście już gotowi. - Do kuchni wpada Sasuke.
- Mhm siłą zostałam zaciągnięta do kuchni. Zrób coś z tym Sasuke, bo stwierdzę, że nie wywiązujesz się z obowiązków przyszywanego brata. - Żartuję z uśmiechem.
- Sorki mała, ale do tego się nie przyczepię. Jedzenie jest ważne. - Wzrusza ramionami. - Nie wciśniesz mi kitu, że się nie wywiązuję, bo robię to aż zbyt dobrze, więc nie masz na co narzekać. - Cmoka mnie w policzek.
- Hej, to moja dziewczyna. - Naru próbuje udawać groźnego.
- Mimo tego, że Sakura jest piękną kobietą, traktuję ją jak siostrę. Po przemyśleniu stwierdzam, że nie masz się o co martwić. - Posyła mu uśmiech. - A teraz młotku skończ zbędne dyskusje i podnoś dupsko, musimy jechać do szkoły, inaczej się spóźnimy. - Dodaje wychodząc z kuchni.
Podążam za jego osobą, oczywiście przed tym dziękuję kobiecie za pyszny posiłek i wychodzę na zewnątrz. Staję przed samochodem i czekam na resztę, bo stoję tutaj tylko ja i Sasuke. Przed drzwiami dostrzegam tylko jednego strażnika, czarnoskórego mężczyznę, tego samego, który stał pierwszego dnia z Alexem.
- Coś się zmieniło, że stoi tylko jeden? - Wskazuję na strażnika.
- Nie, to tylko tymczasowe. Przed wszystkimi wejściami do domu będzie stało dwóch, a w środku wystarczy tylko jeden przy twojej sypialni, schodach i zobaczymy, czy gdzieś jeszcze.
- Dzięki Bogu, jednego strażnika przed sypialnią może jeszcze zniosę.
- Co za różnica, jeden czy dwóch? - Pyta z uśmiechem.
- Sama nie wiem, wolałabym, żeby żadnego tam nie było. - Wzdycham.
- Tak się nie da.
- Przecież wiem. - Kręcę z uśmiechem głową.
Dostrzegam jak drzwi od domu bardzo wolno się otwierają. Ze środka wychodzi zaspana Saki. Ramiona ma opuszczone do dołu, patrzy pod nogi i ciągle ziewa. Podchodzi do nas powolnym krokiem, a ja nie mogę powstrzymać chichotu.
- Aż tak bardzo bawi cię, że się nie wyspałam? Dobrze Haruno, zapamiętam to sobie, a wiesz, że potrafię być bardzo pamiętliwa. - Mówi próbując patrzeć mi w oczy.
Stanęła akurat tak, że na jej twarz świeci słońce. Nieudolnie próbuje zasłonić promienie słoneczne, robiąc z dłoni daszek.
- Uuu robi się niebezpiecznie skoro mówisz do mnie po nazwisku. - Droczę się.
Dziewczyna wydaje z siebie nieludzkie warknięcie, co skutkuje tym, że w szoku rozszerzam oczy.
- Woah spokojnie kochanie, tylko żartowałam. - Uśmiecham się i ją przytulam.
Na początku nie odwzajemnia uścisku, ale później daje za wygraną i mocno zaciska ramiona wokół mojej talii.
- I tak cię kocham. - Bełkocze w moją szyję, a ja się śmieję.
- Co robiłaś w nocy?
- Denerwowałam się, a wiesz, że jak się denerwuję to nie mogę spać.
- Dlaczego do mnie nie przyszłaś? - Odsuwam się od niej i patrzę na nią z uśmiechem.
- Nie chciałam ci przeszkadzać. - Wzrusza ramionami. - Miałaś zły humor, nie chciałam go pogarszać.
- Następnym razem przyjdź. Czym się denerwujesz? - Pytam wsiadając do samochodu.
- To przez pełnię, zawsze tak na mnie działa. To nic nowego. - Odpowiada, siadając obok mnie. Po chwili do samochodu ładuje się rozradowana Ino i Naru, który siada z przodu.
- Hej, jak tam samopoczucie?
- Hej. - Odpowiadam. - U mnie całkiem nieźle.
- Nie wyspałam się. - Mamrocze Saki.
- Czyli mam cię nie denerwować. Zapamiętane. - Blondynka koduje w głowie. - A co u ciebie Naru?
- Jak zawsze.
- Czyli niezadowolony z życia. - Podsumowuje Ino, a ja się uśmiecham.
- A co z tobą? Chyba jesteś zadowolona. - Zauważam.
- Nie zaprzeczę. - Odpowiada z szerokim uśmiechem.
- Ino w przeciwieństwie do mnie uwielbia przemianę w pełnie. - Mamrocze Saki, układając sennie głowę na moim lewym ramieniu. - Uwielbia hasać na golaska po lesie.
- Nie na golaska, tylko w futrze. - Zauważa blondynka.
- To nie robi różnicy, nie masz na sobie ubrań debilko. - Odpowiada Saki. - Nie wiem co ty widzisz pozytywnego w tym gównie. Przeżywam więcej bólu niż to warte.
- Nie grymaś, lubisz bycie wilkiem.
- Ogólnie lubię, ale tylko wtedy, kiedy z własnej woli się zmieniam, bo wtedy prawie niczego nie czuję. W pełnię nie mam wyjścia, a przemiana trwa dłużej i tysiąc razy bardziej boli. - Grymasi.
- Saki, straszysz tylko Sakurę. - Wtrąca Sasuke.
- Wcale nie. - Odpowiadam, na co każdy jest zdziwiony, włącznie ze mną.
- Przestałaś się bać? - Pyta Naru, spoglądając na mnie w lusterko.
- Dużo o tym myślałam i nie boję się samej przemiany, zniechęca mnie do niej to, że będzie bolało. - Szczerze odpowiadam.
- To świetne uczucie, zobaczysz. - Pociesza mnie Ino. - Naru, może wypuścisz ją po przemianie na zewnątrz? Trochę szkoda, żeby spędziła ją w domu.
- To niebezpieczne. - Odpowiada.
- Ale ty jesteś głupi. - Wzdycha Saki. - Przecież jak Sakura przemieni się w to coś, będziesz mógł się z nią kontaktować przez myśli debilu. Tak jak robią to wszyscy ze stada, kiedy są w wilczej formie. Przekażesz jej rozkaz, że ma latać wokół domu i sprawa załatwiona.
- Zostaję w ludzkiej formie, co oznacza zero myślowego kontaktu. - Posyła jej groźne spojrzenie.
- Okay może masz rację. Pierwszą przemianę niech spędzi w piwnicy. Tak będzie bezpieczniej. - Odpowiada brunetka.
- Zgadzam się z Saki. - Odzywa się Sasuke, parkując przed szkołą.
- Może sobie stąd pójdę? Skoro i tak rozmawiacie tak, jakby mnie tu nie było to po co mam tutaj być? - Wzruszam ramionami.
- Sorki. - Przeprasza blondynka.
- Nie gniewam się.
Saki podnosi głowę z mojego ramienia i patrzy na mnie z wielkimi oczami, w których widzę przerażenie. Dziewczyna marszczy delikatnie brwi i uderza się w czoło z otwartej dłoni.
- Dobrze się czujesz? Czy już do końca cię powaliło? - Pyta zaczepnie Naru.
- Ona powinna być dzisiaj w domu. - Mówi poważnie.
Moja przyjaciółka zauważa, że nikt nie rozumie o czym mówi i kręci z niedowierzaniem głową.
- Dzisiejszy dzień jest specjalny, bo mamy pełnię. Sakura po raz pierwszy się przemieni, okay, super. Zapomnieliśmy jednak o tym, że podczas pełni jesteśmy bardziej wyczuleni i wszystkie zmysły szaleją, a jakby tego było mało, to twoja pierwsza przemiana, więc nad sobą nie zapanujesz.
- Przecież dobrze się czuję. - Protestuję.
- Na razie. - Zaznacza Sasuke.
Ino kładzie dłoń na moim ramieniu, zwracając tym samym moją uwagę. Na jej twarzy błąka się optymistyczny uśmiech.
- Po prostu unikaj stresujących sytuacji. Jeżeli zobaczysz gdzieś kogoś, kto mógłby cię zdenerwować, uciekaj w przeciwnym kierunku. - Daje mi radę. - Dzięki temu ty dotrwasz w spokoju do końca dnia, a inni w żaden sposób nie ucierpią.
- Mam dzisiaj dobry humor i nic mi go nie zepsuje. - Mówię z uśmiechem. - Nie martwcie się, przecież umiem nad sobą panować. Nic złego się nie stanie.
- No nie wiem. Moim zdaniem powinnaś wrócić do domu. - Mówi sceptycznie Saki, co mnie dziwi, bo zawsze jest pozytywna. - Tu nie chodzi o ciebie kochanie, pod wpływem złości możesz kogoś skrzywdzić. - Tłumaczy.
- Nic się nie stanie. - Próbuję ją przekonać. - Jeżeli chcesz, możesz mnie pilnować i wszędzie ze mną chodzić. - Wzruszam ramionami.
Dziewczyna przez chwilę zaciska usta w wąską linię, zastanawiając się nad całą sytuacją. Wypuszcza głośno oddech i na mnie patrzy w całkowitym skupieniu. Wiem, że się martwi, ale co może pójść źle? Przecież umiem nad sobą panować, to nie takie trudne, kiedy ma się przy sobie Aurorę. Za każdym razem jak ją widzę, mam ochotę ją uderzyć, a tego nie robię. Nie jestem zwolenniczką rozwiązywania problemów za pomocą pięści.
- Dobrze. - Mówi w końcu. - Ale masz być grzeczna i mnie słuchać, inaczej wracasz do domu, rozumiemy się?
- Dziękuję. - Uśmiecham się do niej.
Pochylam się w stronę Saki i składam drobnego całusa na jej prawym policzku. Dziewczyna otwiera drzwi i wychodzi z samochodu, bełkocząc coś pod nosem. Bawi mnie jej zachowanie, dlatego cicho chichoczę. Po chwili, kiedy wszyscy jesteśmy już na zewnątrz idziemy w stronę szkoły. Z delikatnym rozbiegiem wskakuję Uzumakiemu na plecy, a on od razu podtrzymuje mnie za uda.
- Jak dzieci. - Sasuke kręci głową z dezaprobatą.
- My przynajmniej nie ukrywamy, że ze sobą jesteśmy. - Wytykam mu język.
Patrzę na Ino, której policzki przybierają różowy kolor. Dziewczyna swoją drogą wygląda bardzo uroczo w tym momencie.
- A kto powiedział, że my ukrywamy? - Pyta Sasuke.
- Do niedawna tak było. - Mruczy Saki. - Nie udawaj świętoszka Sasusiu, mnie nie oślepi twoja uroda i niewinna minka.
- Saki. - Upomina ją Ino.
- Ach tak? Więc teraz bierzesz stronę swojego chłopczyka, tak? Dobrze, Saki sobie to zapamięta. - Droczy się brunetka.
- Widzisz kochanie. - Wzdycham z udawanym smutkiem. - Teraz się dla niej już nie liczymy.
- Moja siostra nas sprzedała. - Dopowiada Saki.
Ino przewraca na nas oczami. Wyciągam w stronę brunetki zwiniętą pięść, a ona z uśmiechem przybija mi żółwika.
- Wy dwie, jesteście okropne. - Zwraca się do nas Naru. - Nie chcę zajść wam za skórę, bo czuję, że żałowałbym tego do końca życia.
Uśmiecham się pod nosem i całuję jego ciepły, gładki policzek.
- Dlatego się dobrze zachowuj, kochanie. - Odpowiadam.
Zeskakuję z jego pleców i pierwsza wchodzę do szkoły. Jak zwykle na korytarzu jest głośno i tłoczno, ciężko gdziekolwiek się przepchnąć, ale to mnie nie zatrzymuje i idę prosto do mojej szafki. Uśmiecham się, kiedy do niej docieram i wyjmuję potrzebny podręcznik do matematyki. Razem z przyjaciółmi idę do klasy i siadam przy moim stałym miejscu.
- Rozchmurz się Sasuke. - Zaczepiam chłopaka, który siedzi przede mną razem z Ino.
- Matma nie wzbudza we mnie pozytywnych uczuć. - Marudzi.
- Daj spokój, nie jest tak źle. - Próbuję go pocieszyć.
- Skąd ten optymizm. - Prycha.
- Mówiłam, że mam dobry humor i nic mi go nie zepsuje.
- Nawet kartkówka, którą zaraz będziemy mieć? - Odzywa się Naru.
Patrzę na niego z szerokim uśmiechem.
- Nawet to. - Odpowiadam.
Do moich uszu dociera wkurzający dźwięk dzwonka, który zwiastuje początek lekcji. Przekręcam się w ławce, żeby siedzieć prosto do tablicy. Po chwili Kate wchodzi do klasy i siada przy biurku. Obserwuję jak kobieta wyciąga z szuflady białe kartki i dziennik. Wygląda dzisiaj inaczej niż zazwyczaj, ubrała się bardziej odpowiednio do swojego młodego wieku. Ma na sobie białe jeansy z dziurą na kolanie i czarną bluzkę na krótki rękawek z nadrukiem jakiegoś ulubionego zespołu. Gęste, długie włosy kobiety są rozpuszczone. Na jej ustach błąka się delikatny uśmiech, kiedy podnosi głowę do góry, a brązowe tęczówki patrzą w moją stronę. Nie mogę się powstrzymać i odwzajemniam ten uśmiech.
- Dzień dobry. Przygotowani na małą pracę samodzielną? - Pyta rozglądając się po klasie.
- Jak zawsze, pani profesor. - Odpowiada jakiś chłopak z początku klasy.
- Świetnie Tom, z pewnością mi to udowodnisz. - Stwierdza.
Podchodzi do niego i daje mu połowę kartek z działaniami matematycznymi.
- Rozdaj to lewej połowie klasy. - Wydaje polecenie.
Kobieta idzie w naszym kierunku, a po drodze rozdaje kartki innym uczniom. Zatrzymuje się dopiero przy naszej ławce, która swoją drogą jest ostatnia. Kobieta przez krótką chwilę spogląda na Saki, a potem przenosi wzrok na mnie.
- Jak widać intuicja mnie nie zawodzi, wiedziałam, że dzisiaj przyjdziesz. Chociaż powinnaś zostać w domu. - Mówi ściszonym tonem głosu.
- Nie mogę zaniedbywać edukacji, muszę zdobywać wiedzę. - Wzruszam ramionami.
Kate subtelnie się uśmiecha, zapewne przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę na korytarzu.
- Myślę, że jeden dzień nie zrobiłby różnicy. - Hamuje uśmiech, przygryzając wargę.
- Może nie, ale na pewno nudziłabym się sama w domu. - Odpowiadam.
- Tak właściwie muszę z tobą porozmawiać po lekcji. Nie masz nic przeciwko, prawda? - Pyta szeptem.
- Oczywiście, że nie. - Uśmiecham się, kiedy kobieta podaje nam kartki.
Mojej uwadze nie umyka jednak dziwne zachowanie Uzumakiego. Patrzy na mnie ze zdziwieniem i nerwowo drapie się po karku. Nie wiem jednak, czy chodzi mu o mnie, a może o to, że rozmawiam z Kate.
- Bez oszukiwania. - Upomina nauczycielka. - To tyczy się ciebie i Ino. - Wskazuje z uśmiechem na Saki. Moja przyjaciółka teatralnie chwyta się miejsca pod lewą piersią.
- Jak możesz Kate? Nigdy w życiu nie oszukiwałam na żadnym teście. - Udaje urażoną. Smith z rozbawieniem kręci głową.
- Może na żadnym przedmiocie, oprócz matematyki oczywiście. - Stwierdza. - Wszystko słyszę, pamiętaj o tym.
Kate podaje Uzumakiemu ostatnią kartkę bez żadnego słowa ani spojrzenia w jego kierunku. Odnoszę wrażenie, że za sobą nie przepadają, ale może sobie po prostu to wyobraziłam.
- Dobrze, wszyscy mają kartki, więc możecie już zaczynać. Macie dwadzieścia minut. Polecenia czytajcie bardzo uważnie i proszę, żebyście byli skupieni. Jeżeli nikogo nie przyłapię na ściąganiu, w nagrodę nie zadam wam żadnej pracy do domu, a gwarantuję wam, że byłoby jej dzisiaj bardzo dużo. Powodzenia.
Kobieta rozgląda się po całej klasie, a na jej ustach widnieje malutki uśmiech. Kate wraca do biurka, przy którym siada. Przysuwa do siebie dziennik i podejrzewam, że sprawdza obecność. Patrzę po raz pierwszy na kartkę z zadaniami i jestem zadowolona, bo pójdzie szybciej niż myślałam.

***

Siedzę i cierpliwie czekam aż wszyscy opuszczą salę, żebym mogła zostać sama z nauczycielką. Podejrzewam, że sprawa, o której chce ze mną porozmawiać nie dotyczy szkoły. Naru wychodzi z pomieszczenia jako ostatni. Podchodzę powoli do biurka i staję dokładnie przed nauczycielką, która chowa kartki do torby.
- O czym chciałaś porozmawiać? - Pytam odrobinę zniecierpliwiona.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jestem ciekawa tematu, który chce ze mną poruszyć. Kobieta unosi na mnie wzrok i subtelnie się uśmiecha.
- Usiądź gdzieś, to może trochę potrwać.
Wykonuję jej polecenie i siadam na blat pierwszej ławki, znajdującej się naprzeciwko biurka młodej nauczycielki. Kate kręci z rozbawieniem głową i posyła mi szeroki uśmiech, który odwzajemniam.
- Wiesz, że każdy alfa musi nauczyć się walki, prawda?
- Przyjaciele coś o tym wspominali. - Wzruszam ramionami.
- No i właśnie o tym chcę porozmawiać.
Kobieta wstaje z krzesełka i obchodzi biurko, żeby później na nim usiąść. W ten sposób jest bliżej mnie, jakiś metr albo półtora. Siedzę cicho i cierpliwie czekam na to, co ma do powiedzenia.
- Nie wyobrażasz sobie mojego zdziwienia, kiedy o pierwszej w nocy dostałam telefon od Rady z rozkazem, żebym jak najszybciej przyjechała na spotkanie.
- Czego chcieli? - Pytam marszcząc brwi.
- Nie wiem z jakiego powodu, ale zmienili ci osobę, która będzie uczyła cię walki. Pytałam, ale nie chcieli mi nic powiedzieć.
- No okay, ale po co wezwali akurat ciebie?
Jestem w tej chwili bardzo zdezorientowana i Kate chyba to wyczuwa. Zazwyczaj Rada wzywała moich przyjaciół jeżeli chodziło o sprawy, które są ze mną związane. To co najmniej podejrzane i nie wiem jak się z tym czuję.
- Wezwali mnie, bo to właśnie ja mam cię szkolić. - Odpowiada.
Kobieta przygryza ze zdenerwowania wargę, czekając na moją reakcję. Mam wrażenie, że myśli, że nie spodoba mi się ten pomysł. Intensywnie się we mnie wpatruje, a w jej spojrzeniu jest coś, co sprawia, że czuję się przy niej malutka.
- P-poważnie? - Mój głos chyba zdradza moje zaskoczenie. - Znaczy, chciałam powiedzieć, że się cieszę. Fajnie, że to ty będziesz mnie szkolić. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Naprawdę? Dlaczego? - Marszczy brwi.
- Sama nie wiem dlaczego. - Nieśmiało się uśmiecham. - Polubiłam cię, tak mi się wydaje. Nasza rozmowa bardzo dużo mi dała i dziękuję, że dodałaś mi odwagi przed spotkaniem. Potrzebowałam tego wtedy. - Odpowiadam szczerze.
- Mam nadzieję, że wiesz, że masz we mnie wsparcie. Też cię lubię Sakura i naprawdę uważam, że będziesz świetną przywódczynią i nie mówię tego, żeby się podlizać. - Słodko chichocze.
- Kiedy zaczynamy? - Pytam podekscytowana.
- Spokojnie, najpierw przejdź przemianę. O treningach porozmawiamy później i zapewniam, że będziemy miały na to czas. - Delikatnie się uśmiecha. - Jeżeli nie chcesz mnie o nic zapytać, jesteś już wolna.
Powoli zeskakuję z ławki i zastanawiam się przez chwilę, czy nie zapytać Kate o tą dziwną atmosferę między nią, a Naru. Powstrzymuję się jednak przed tym, bo wiem, że Uzumaki byłby za to na mnie zły. Jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć, powinnam raczej spytać o to mojego chłopaka.
- W takim razie uciekam na kolejną lekcję. - Odpowiadam. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, królowo. - Ostatnie słowo wypowiada z zaczepnym uśmiechem.
Żartobliwie kręcę głową z poważną miną i grożę jej palcem, na co kobieta chichocze. Bez słowa wychodzę z klasy i idę do szafki, żeby wziąć podręcznik od historii. Przepycham się przez dzieciaki i po kilkunastu sekundach wyciągam z metalowego pudła potrzebne rzeczy. Odwracam się z uśmiechem, ale znika on równie szybko jak się pojawił.
- Aurora.
- Sakura. - Mówi przez zaciśnięte zęby.
- Co tym razem? - Pytam wyczuwając jej bojowe nastawienie.
- Myślałaś, że twoja głupia koleżaneczka może przyjść na moją imprezę, bezczelnie mnie potraktować, a ja puszczę to płazem? - W jej głosie słyszę złość i kpinę.
To spotkanie nie wróży nic dobrego i muszę skorzystać z rady Ino, zanim będzie za późno. Odwracam się z zamiarem odejścia, ale czuję palce, które zaciskają się boleśnie na moim prawym nadgarstku. Wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści. Biorę kilka uspokajających oddechów i przymykam na chwilę oczy.
- Puść mnie. - Mówię przez zaciśnięte zęby.
Na szczęście dziewczyna mnie słucha i wykonuje to co mówię. Odwracam się w jej stronę i widzę w oczach Aurory nienawiść. Słyszę głośny dźwięk dzwonka i wzdycham zirytowana, bo minęła mi cała przerwa.
- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie porozmawiamy. - Warczy.
- Słuchaj, nie mam ochoty, żeby dzisiaj się denerwować. Zwłaszcza z twojego powodu, dlatego zostaw mnie w spokoju i daj mi przejść. - Odpowiadam w miarę spokojna.
- Posłuchaj mnie ty mała suko...
- Zamknij się. Zamknij się, zanim tego pożałujesz. - Mówię głośniej.
Nie jest dobrze. Jest tragicznie, bo czuję się jakbym miała zaraz wybuchnąć. Boli mnie głowa i jestem wkurwiona. Normalnie mało by mnie obeszła Aurora i pewnie bym ją spławiła, ale teraz? Teraz jest inaczej. Moje serce zaczyna szybciej bić, a oddech przyśpiesza i wiem, że robię się bardziej zła na dziewczynę niż to warte. Próbuję kolejny raz przejść, ale teraz Aurora zastawia mi drogę swoim ciałem, co jeszcze bardziej mnie frustruje.
- Powiedziałam ci, żebyś się kurwa odsunęła! - Wrzeszczę.
Pod wpływem gniewu popycham dziewczynę do tyłu. Rozszerzam oczy w szoku, kiedy widzę jak leży na podłodze kilka metrów ode mnie i ma przerażone spojrzenie. Rozglądam się po korytarzu, zauważając, że nie ma tu nikogo oprócz nas. Aurora masuje dłonią prawy bark, którym uderzyła o ścianę. Mam mocne wyrzuty sumienia, że ją popchnęłam. Przecież nienawidzę rozwiązywać problemów przemocą, a co właśnie zrobiłam? Boże, przecież mogłam ją zabić, gdybym włożyła w to więcej siły. Powoli idę w jej stronę, żeby pomóc dziewczynie się podnieść.
- O-odsuń się ode mnie. - Mówi przerażona.
Ja nie słucham i jak zahipnotyzowana idę dalej, chcę jej pomóc, żeby chociaż trochę zagłuszyć wyrzuty sumienia.
- Nie podchodź! Słyszysz?!
Pierwszy raz widzę ją w takim stanie. Ona się mnie boi i w ogóle się jej nie dziwię, sama też jestem przerażona. Mogłam posłuchać przyjaciół i zostać w domu, ale jak zwykle jestem mądrzejsza.
- Stój! P-proszę. Zostawię cię w spokoju, tylko nie podchodź. - Prawie płacze.
Zatrzymuję się dopiero w momencie, kiedy czuję na nadgarstku czyjeś palce. Odwracam się przerażona, bo nie wiem kogo mam się spodziewać.
- Wystarczy. Spokojnie Sakura, uspokój się. - Jej ton głosu jest łagodny. - Wszystko będzie dobrze, pomogę ci, ale musisz się uspokoić. - Kobieta mówi prawie szeptem.
Kate patrzy na mnie z ostrożnością i nawet na chwilę nie luzuje uścisku.
- Ona mnie zaatakowała! - Słyszę krzyk Aurory.
Nie zawracam sobie jednak nią głowy, bo patrzę w oczy nauczycielki jak w jakimś transie. Jej tęczówki mają niezwykle uspokajającą barwę, mają odcień bursztynu, może są bardziej ciemne, ale wciąż pozostają piękne. W oczach Kate dostrzegam troskę, ciepło i może odrobinę współczucia.
- N-nie chciałam. - Szepczę na granicy płaczu.
- Wiem kochanie. Poczekaj tutaj na mnie, dobrze? - Pyta, a ja tylko kiwam głową.
Kobieta podchodzi do Aurory i przez chwilę z nią rozmawia, ale nie zwracam na nich uwagi. Myślę tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu, żeby nie skrzywdzić nikogo innego. Czuję się okropnie, wiem, że mnie zdenerwowała, ale normalnie nigdy nie zareagowałabym w taki sposób. Nie powinnam jej popychać. Najgorsze jest to, że w tamtej chwili chciałam to zrobić i nie myślałam nawet o tym, że mogę ją skrzywdzić. Nie zdaję sobie sprawy z mojej własnej siły, co mnie przeraża. Czuję delikatną, ciepłą dłoń na moim policzku.
- Pojedziemy do domu, dobrze?
- N-nie chciałam zrobić krzywdy Aurorze. Mówiłam jej, żeby mnie przepuściła, ale nie słuchała. - Tłumaczę.
- Wiem, skarbie. To nie twoja wina. Pojedziemy razem do domu, dobrze?
W dalszym ciągu czuję na policzku jej ciepły, delikatny dotyk, co sprawia, że się uspokajam.
- Proszę, nie mów nic nikomu. Oni nie mogą się dowiedzieć. - Błagam ją.
- Spokojnie, nikomu nie powiem. Obiecuję, to zostanie między nami, okay?
- Dziękuję. - Odpowiadam.
- Chodź, idziemy stąd. - Mówi z delikatnym uśmiechem.

Kobieta wyciąga w moim kierunku dłoń, którą chwytam. Po chwili jestem ciągnięta do wyjścia ze szkoły, a jedyne o czym myślę napawa mnie większym niepokojem. Jeżeli mam taką siłę przed przemianą, co stanie się po niej? Będę niebezpiecznym potworem, który z łatwością mógłby kogoś zabić. 


~.~


Hej misie! Sorki, że tak późno, ale ważne, że notka jest :D Przemiana Sakury będzie opisana w kolejnym rozdziale. Kto lubi postać Kate? Fajna babka, nie? Hope you like it! Paula&Patty

3 komentarze:

  1. Wow, laski, powracam na tego bloga po ponad pół roku przerwy i cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto ma siłę i czas na pisanie fanficów z moim ulubionym pairingiem! Tak jak same zauważyłyście, era Naruto i NaruSaku odeszła niestety w zapomnienie, dlatego tak mało komentujących... Też kiedyś miałam takiego bloga, ale moje opowiadania nie dorastały waszym nawet do pięt, a komentarzy było całkiem dużo jak na taki chłam, co tam zamieszczałam. Zastanawiam się, czy jakbyście nie chciały zdobyć więcej czytelników, to nie pomogłoby np. pozmienianie Narutowskich imion na amerykańskie i wrzucenie tego na wattpada, bo to, co piszecie jest cholernie dobre i szkoda, żeby się marnowało ;)
    Kate jest zajebista, no i ciekawe, co kryje się między nią a Naruto i Saki!
    Życzę owocnej pracy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, a odnośnie wattpada to chciałyśmy zacząć na nim pisać, tylko najpierw chcemy dokończyć tą historię, bo nie lubimy czegoś zaczynać i potem nie kończyć ;)

      Usuń
  2. Kurka dziewczyny rozdział bomba, az miło się czytało. Kate wydaje się być spoko babeczką. Zastanawiam się co ją łączy z Naruto. No cóż może w następnym rozdziele się tego dowiem. Zycze weny :D

    OdpowiedzUsuń