Dzisiaj do szkoły mam na
ósmą, dlatego wstałam o siódmej. Ogarnęłam się w piętnaście
minut z czego jestem dumna, bo zawsze schodzi mi dłużej. Założyłam
czarne leginsy, koszulkę na ramiączka w tym samym kolorze i koszulę
w czerwono-czarną kratę. W tej chwili kończę robić delikatny
makijaż i jestem gotowa do wyjścia. Biorę jeszcze z szafki nocnej
telefon i torbę z podłogi obok łóżka. Wychodzę z pokoju,
zauważając przy drzwiach tylko jedną osobę. Uśmiecham się
zadowolona, że nie ma nikogo więcej.
- Wyspałeś się, Alex? -
Zwracam na siebie uwagę chłopaka.
Szare tęczówki
bezczelnie skanują moje ciało od dołu do góry. Unoszę znacząco
brew i odchrząkuję.
- Myślę, że tak. Macie
wygodne łóżka. - Wzrusza ramionami.
- Zawsze tak obczajasz
ludzi? - Pytam unosząc wyżej podbródek.
- Tylko tych, którzy
wydają się być interesujący.
- Mhm. - Podchodzę do
niego bliżej. - I w jakim sensie wydaję się być dla ciebie
interesująca?
- W każdym. - Odpowiada
po chwili z zadziornym uśmiechem.
- Myślę, że...
- Sakura. - Słyszę głos,
który przerywa mi moją wypowiedź.
Z szerokim uśmiechem
odwracam się za siebie, dostrzegając kilka kroków dalej mojego
chłopaka. Obudziłam się dzisiaj w dość dobrym humorze, mimo
tego, że jestem trochę wystraszona. Podchodzę do Uzumakiego i
obejmuję go, splatając za jego karkiem dłonie.
- Hej. - Mówię prawie
szeptem.
- Hej. - Odpowiada z
półuśmieszkiem.
Nawet nie czuję, kiedy
moje kąciki ust unoszą się w szerokim uśmiechu. Tak strasznie się
cieszę, że go widzę, chyba się stęskniłam. Wczoraj naprawdę
mało rozmawialiśmy.
- Ktoś ma dzisiaj dobry
humor. - Stwierdza zaczepnie.
- Mhm i ten ktoś na coś
czeka. - Wymownie spoglądam na jego usta.
Chłopak od razu łapie
aluzję i pochyla się w moją stronę. Chwyta między wargi moją
dolną i subtelnie ją muska. Dopiero teraz jestem w stanie poczuć
jego ciepłe dłonie na biodrach. Drugi raz robi prawie to samo,
tylko teraz dodaje język, którym przejeżdża po mojej dolnej
wardze, a ja rozchylam usta, żeby pogłębić pocałunek. Uzumaki
stanowczo przysuwa mnie bliżej siebie. Wplatam palce w jego gęste
włosy i delikatnie za nie ciągnę. Gdybym miała wybrać między
kilkoma ulubionymi rzeczami, całowanie jest na pierwszym miejscu.
Dostarcza mi to niesamowitej radości i przyjemności. W podbrzuszu
zaczynam odczuwać skurcze i moje nogi odmawiają posłuszeństwa.
Ten pocałunek sprawia mi zdecydowanie za dużo przyjemności i robię
się zbyt chętna na to, żeby zaszło to dalej. Postanawiam przerwać
zanim sytuacja przerodzi się w coś większego i z niechęcią
odsuwam od niego usta. Mój oddech jest szybszy, dlatego rozchylam
wargi, próbując złapać w płuca więcej powietrza. Otwieram oczy
i patrzę w jego roześmiane, błękitne tęczówki.
- Woah.
- Co? Zbyt kiepskie
powitanie? - Pyta z uniesionym prawym kącikiem ust.
- Nie. - Łapię
powietrze. - To było... - Zastanawiam się nad odpowiednim słowem.
- To było naprawdę coś.
- Kończę z uśmiechem.
- Właściwie... dawno nie
widziałem cię w moim łóżku.
- Nie było mnie w nim
tylko wczoraj, tak myślę. Chyba, że coś pokręciłam. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Może i byłaś, ale w
ubraniach. - Stwierdza z dziwnym błyskiem w oczach. - Myślę, że
czas to zmienić, nie uważasz?
- Zdziwisz się, ale mamy
takie samo zdanie w tej... sprawie.
- Huh? Moja kobieta jest
napalona. - Mówi szeptem do mojego ucha. - To mi się podoba. Nawet
bardzo. - Odsuwa się z wyraźnym wyzwaniem w oczach.
- Tylko szkoda, że
dzisiaj nic z tego nie wyjdzie. - Jęczę niezadowolona. - Dzisiaj
wieczorem zobaczysz mnie w włochatej wersji. To raczej nie działa
podniecająco na żadnego faceta. - Śmieję się.
Chciałabym z nim dzisiaj
spać, ale przeszkadza nam moja przemiana i mój okres, który jutro
powinien się skończyć. Wtedy będę mogła robić z Uzumakim co
tylko zechcę.
- Czy ja wiem... z futrem
czy bez, to wciąż ty, prawda? - Wzrusza ramionami.
Uderzam go z pięści w
lewe ramię.
- Fuj, jesteś odpychający
w tym momencie. Czy ty mi właśnie sugerujesz, że mógłbyś
uprawiać ze mną seks w wilczej formie?
- Wilcza czy ludzka, to
żadna różnica. Chodzi tylko o to, żeby zaliczyć, nie? - Mówi
nie ukrywając rozbawienia, prawdopodobnie moim zniesmaczonym wyrazem
twarzy.
- Chyba zakończymy
dyskusję na tym etapie. Nie chcę wiedzieć więcej. - Strzącham
się zniesmaczona.
- Hej, przecież żartuję.
- Wiem, fajnie się
rozmawia, ale spóźnimy się do szkoły. - Wzdycham niezadowolona.
- Jadłaś śniadanie?
- Nie miałam na to czasu.
- Dostaję od niego w odpowiedzi gniewne spojrzenie, aż robi mi się
zimno.
- Haruno. - Prawie warczy.
- Wiem, że nie jesz śniadań, ale chodzi o twoje zdrowie do
cholery. To się zmieni, dzisiaj.
- Nie wyolbrzymiaj. -
Prycham.
- W tym momencie mam
ochotę dać ci klapsa. Nie żartuję. - Widzę powagę w jego
oczach.
- Śmiało. - Wyzywająco
patrzę w jego oczy i unoszę brew do góry.
- Kurwa. Nie prowokuj
mnie, bo nie zdążymy do szkoły.
- W takim razie... -
wkładam palce wskazujące w szelki jego jeansów i przysuwam go
bliżej siebie. - ...proponuję zostać w domu. - Przygryzam wargę,
kiedy patrzy na mnie tak intensywnie, że wytrzymanie tego napięcia
staje się trudne.
- O nie... wiem co robisz.
- Chwyta prawą dłonią za lewą stronę mojej szyi.
Gwałtownie przyciąga
mnie do pocałunku i nawet nie zdążam złapać wystarczająco dużej
ilości powietrza w płuca.
- Jesteś straszną
kokietką. - Prycha prawie w moje usta. Z wielką trudnością
próbuję złapać oddech.
- Ale to ci się nie uda.
- Uśmiecha się. - Proponuję ci podwózkę na dół, co ty na to?
- Mam nogi i potrafię
chodzić. - Odpyskowuję.
Piszczę, kiedy Naru
przerzuca mnie przez prawe ramię i powoli idzie w kierunku schodów.
Unoszę delikatnie głowę i widzę w oddali szarookiego chłopaka.
Alex stoi oparty plecami o ścianę, a głowę ma odwróconą w
stronę okna, wydaje się być nieobecny i zaniepokojony.
- Puść mnie głupku! -
Uderzam pięściami w jego plecy.
- Nah. Nie ma takiej
opcji. - Mówi rozbawiony.
- Dobrze. - Chłopak
stawia pierwsze kroki na schodach. - To rozkaz. - Próbuję inaczej.
- Jestem niereformowalny,
nie działa na mnie takie coś, królewno. - Prycha.
Naru stawia mnie dopiero w
kuchni, gdzie dostrzegam kobietę, która prawdopodobnie jest w wieku
mojej cioci. Ma czarne włosy, ale przeplatają je prawie niewidoczne
szare pasemka. Jej oczy mają zadziwiający kolor, zielony pomieszany
z niebieskim, dlatego trudno je określić. Ciepło się uśmiecha i
od razu do nas podchodzi.
- Nazywam się Emma i miło
mi cię poznać.
- Mi również miło panią
poznać.
Kobieta chwyta moją dłoń,
ale ja robię coś więcej, przyciągam ją do uścisku. Skoro pani
Emma ma dla nas gotować, należy jej się ciepłe powitanie. Jestem
zadowolona, że się nie kłania i nie mówi do mnie ,, królowo''.
Odsuwam się od niej z uśmiechem.
- Naruto ostrzegał, że
nie lubisz, gdy ktoś się zwraca do ciebie oficjalnie. Postanowiłam
uszanować twoją wolę, mimo że tego nie pochwalam.
Na twarzy kobiety pojawia
się zniesmaczony grymas i nie mogę na to nic poradzić, że się
uśmiecham.
- Źle się z tym czuję.
- Wzruszam ramionami. - Każdy powinien unikać niezręcznych
sytuacji, a ja właśnie w ten sposób próbuję to osiągnąć.
Rozumiem, że jak ktoś przekroczy granicę, którą wyznaczyłam,
musi ponieść jakieś konsekwencje. To nie tak, że daję im pełną
swobodę w mojej obecności. - Uśmiecham się.
- Każdy powinien znać
swoje miejsce, pamiętaj o tym. - Ostrzega.
- Może być pani pewna,
że nie zapomnę.
- Siadajcie, podam wam
śniadanie.
Odsuwam krzesło stojące
przy stole i grzecznie wykonuję polecenie, tak samo jak mój
chłopak. Pani Emma odwraca się z dwoma talerzykami pełnymi
naleśników, a na jej twarzy pojawia się zaskoczenie.
- W jadalni byłoby wam
wygodniej, kuchnia nie jest odpowiednim miejscem dla królowej. -
Stwierdza delikatnie.
- Lubię jeść w kuchni,
jeszcze nikt od tego nie umarł. - Odpowiadam. - Prawda Naru?
- Oczywiście. - Posyła
mi uśmiech.
Kobieta ciężko wzdycha i
z rezygnacją kiwa głową na boki. Chyba jestem dla niej co najmniej
dziwna, ale niech się przyzwyczaja, bo nie zamierzam zmieniać
upodobań. Rano zawsze jadłam śniadanie w kuchni i tak zostanie.
- Rada dostałaby zawału,
gdyby cię tutaj teraz zobaczyła. - Stwierdza kobieta.
- Mmm te naleśniki są
naprawdę pyszne. Prawie jak cioci, dlatego mi smakują. - Mówię
jedząc pierwszy kęs. - A co do rady, niech dostają sobie tyle
zawałów ile chcą, nie zamierzam się dla nich zmieniać. -
Wzruszam ramionami. - Jestem jaka jestem i nie będę udawać.
- Przygotuję śniadanie
dla reszty. - Rezygnuje z dalszej dyskusji na ten temat.
Emma staje przy kuchence i
smaży resztę naleśników, a ja w tym czasie prawie kończę moją
porcję.
- Na którą zrobić
obiad? - Pyta. - Nie wiem, kiedy wracacie.
- Myślę, że na
piętnastą byłoby w porządku. - Odzywa się Naru.
Kiwam mu głową na
potwierdzenie, bo usta mam pełne jedzenia. Mój chłopak tylko się
uśmiecha.
- Spokojnie kochanie, bo
się udławisz. - Puszcza mi oczko, a ja mierzę w niego widelcem.
- Czy przypadkiem to nie
ty mówiłeś, że muszę jeść śniadanie? - Pytam przymrużając
oczy.
- Tak, ale jak będziesz
jadła tak łapczywie, rozboli cię brzuch. - Całuje mnie szybko w
usta. - Dbam o twoje zdrowie.
- Powiedziałabym o co
dbasz, ale wolę rozkoszować się ostatnim kawałkiem pysznego
naleśnika. - Odpowiadam wkładając widelec z ostatnim kęsem do
buzi.
- Widzę, że jesteście
już gotowi. - Do kuchni wpada Sasuke.
- Mhm siłą zostałam
zaciągnięta do kuchni. Zrób coś z tym Sasuke, bo stwierdzę, że
nie wywiązujesz się z obowiązków przyszywanego brata. - Żartuję
z uśmiechem.
- Sorki mała, ale do tego
się nie przyczepię. Jedzenie jest ważne. - Wzrusza ramionami. -
Nie wciśniesz mi kitu, że się nie wywiązuję, bo robię to aż
zbyt dobrze, więc nie masz na co narzekać. - Cmoka mnie w policzek.
- Hej, to moja dziewczyna.
- Naru próbuje udawać groźnego.
- Mimo tego, że Sakura
jest piękną kobietą, traktuję ją jak siostrę. Po przemyśleniu
stwierdzam, że nie masz się o co martwić. - Posyła mu uśmiech. -
A teraz młotku skończ zbędne dyskusje i podnoś dupsko, musimy
jechać do szkoły, inaczej się spóźnimy. - Dodaje wychodząc z
kuchni.
Podążam za jego osobą,
oczywiście przed tym dziękuję kobiecie za pyszny posiłek i
wychodzę na zewnątrz. Staję przed samochodem i czekam na resztę,
bo stoję tutaj tylko ja i Sasuke. Przed drzwiami dostrzegam tylko
jednego strażnika, czarnoskórego mężczyznę, tego samego, który
stał pierwszego dnia z Alexem.
- Coś się zmieniło, że
stoi tylko jeden? - Wskazuję na strażnika.
- Nie, to tylko
tymczasowe. Przed wszystkimi wejściami do domu będzie stało dwóch,
a w środku wystarczy tylko jeden przy twojej sypialni, schodach i
zobaczymy, czy gdzieś jeszcze.
- Dzięki Bogu, jednego
strażnika przed sypialnią może jeszcze zniosę.
- Co za różnica, jeden
czy dwóch? - Pyta z uśmiechem.
- Sama nie wiem,
wolałabym, żeby żadnego tam nie było. - Wzdycham.
- Tak się nie da.
- Przecież wiem. - Kręcę
z uśmiechem głową.
Dostrzegam jak drzwi od
domu bardzo wolno się otwierają. Ze środka wychodzi zaspana Saki.
Ramiona ma opuszczone do dołu, patrzy pod nogi i ciągle ziewa.
Podchodzi do nas powolnym krokiem, a ja nie mogę powstrzymać
chichotu.
- Aż tak bardzo bawi cię,
że się nie wyspałam? Dobrze Haruno, zapamiętam to sobie, a wiesz,
że potrafię być bardzo pamiętliwa. - Mówi próbując patrzeć mi
w oczy.
Stanęła akurat tak, że
na jej twarz świeci słońce. Nieudolnie próbuje zasłonić
promienie słoneczne, robiąc z dłoni daszek.
- Uuu robi się
niebezpiecznie skoro mówisz do mnie po nazwisku. - Droczę się.
Dziewczyna wydaje z siebie
nieludzkie warknięcie, co skutkuje tym, że w szoku rozszerzam oczy.
- Woah spokojnie kochanie,
tylko żartowałam. - Uśmiecham się i ją przytulam.
Na początku nie
odwzajemnia uścisku, ale później daje za wygraną i mocno zaciska
ramiona wokół mojej talii.
- I tak cię kocham. -
Bełkocze w moją szyję, a ja się śmieję.
- Co robiłaś w nocy?
- Denerwowałam się, a
wiesz, że jak się denerwuję to nie mogę spać.
- Dlaczego do mnie nie
przyszłaś? - Odsuwam się od niej i patrzę na nią z uśmiechem.
- Nie chciałam ci
przeszkadzać. - Wzrusza ramionami. - Miałaś zły humor, nie
chciałam go pogarszać.
- Następnym razem
przyjdź. Czym się denerwujesz? - Pytam wsiadając do samochodu.
- To przez pełnię,
zawsze tak na mnie działa. To nic nowego. - Odpowiada, siadając
obok mnie. Po chwili do samochodu ładuje się rozradowana Ino i
Naru, który siada z przodu.
- Hej, jak tam
samopoczucie?
- Hej. - Odpowiadam. - U
mnie całkiem nieźle.
- Nie wyspałam się. -
Mamrocze Saki.
- Czyli mam cię nie
denerwować. Zapamiętane. - Blondynka koduje w głowie. - A co u
ciebie Naru?
- Jak zawsze.
- Czyli niezadowolony z
życia. - Podsumowuje Ino, a ja się uśmiecham.
- A co z tobą? Chyba
jesteś zadowolona. - Zauważam.
- Nie zaprzeczę. -
Odpowiada z szerokim uśmiechem.
- Ino w przeciwieństwie
do mnie uwielbia przemianę w pełnie. - Mamrocze Saki, układając
sennie głowę na moim lewym ramieniu. - Uwielbia hasać na golaska
po lesie.
- Nie na golaska, tylko w
futrze. - Zauważa blondynka.
- To nie robi różnicy,
nie masz na sobie ubrań debilko. - Odpowiada Saki. - Nie wiem co ty
widzisz pozytywnego w tym gównie. Przeżywam więcej bólu niż to
warte.
- Nie grymaś, lubisz
bycie wilkiem.
- Ogólnie lubię, ale
tylko wtedy, kiedy z własnej woli się zmieniam, bo wtedy prawie
niczego nie czuję. W pełnię nie mam wyjścia, a przemiana trwa
dłużej i tysiąc razy bardziej boli. - Grymasi.
- Saki, straszysz tylko
Sakurę. - Wtrąca Sasuke.
- Wcale nie. - Odpowiadam,
na co każdy jest zdziwiony, włącznie ze mną.
- Przestałaś się bać?
- Pyta Naru, spoglądając na mnie w lusterko.
- Dużo o tym myślałam i
nie boję się samej przemiany, zniechęca mnie do niej to, że
będzie bolało. - Szczerze odpowiadam.
- To świetne uczucie,
zobaczysz. - Pociesza mnie Ino. - Naru, może wypuścisz ją po
przemianie na zewnątrz? Trochę szkoda, żeby spędziła ją w domu.
- To niebezpieczne. -
Odpowiada.
- Ale ty jesteś głupi. -
Wzdycha Saki. - Przecież jak Sakura przemieni się w to coś,
będziesz mógł się z nią kontaktować przez myśli debilu. Tak
jak robią to wszyscy ze stada, kiedy są w wilczej formie.
Przekażesz jej rozkaz, że ma latać wokół domu i sprawa
załatwiona.
- Zostaję w ludzkiej
formie, co oznacza zero myślowego kontaktu. - Posyła jej groźne
spojrzenie.
- Okay może masz rację.
Pierwszą przemianę niech spędzi w piwnicy. Tak będzie
bezpieczniej. - Odpowiada brunetka.
- Zgadzam się z Saki. -
Odzywa się Sasuke, parkując przed szkołą.
- Może sobie stąd pójdę?
Skoro i tak rozmawiacie tak, jakby mnie tu nie było to po co mam
tutaj być? - Wzruszam ramionami.
- Sorki. - Przeprasza
blondynka.
- Nie gniewam się.
Saki podnosi głowę z
mojego ramienia i patrzy na mnie z wielkimi oczami, w których widzę
przerażenie. Dziewczyna marszczy delikatnie brwi i uderza się w
czoło z otwartej dłoni.
- Dobrze się czujesz? Czy
już do końca cię powaliło? - Pyta zaczepnie Naru.
- Ona powinna być dzisiaj
w domu. - Mówi poważnie.
Moja przyjaciółka
zauważa, że nikt nie rozumie o czym mówi i kręci z
niedowierzaniem głową.
- Dzisiejszy dzień jest
specjalny, bo mamy pełnię. Sakura po raz pierwszy się przemieni,
okay, super. Zapomnieliśmy jednak o tym, że podczas pełni jesteśmy
bardziej wyczuleni i wszystkie zmysły szaleją, a jakby tego było
mało, to twoja pierwsza przemiana, więc nad sobą nie zapanujesz.
- Przecież dobrze się
czuję. - Protestuję.
- Na razie. - Zaznacza
Sasuke.
Ino kładzie dłoń na
moim ramieniu, zwracając tym samym moją uwagę. Na jej twarzy błąka
się optymistyczny uśmiech.
- Po prostu unikaj
stresujących sytuacji. Jeżeli zobaczysz gdzieś kogoś, kto mógłby
cię zdenerwować, uciekaj w przeciwnym kierunku. - Daje mi radę. -
Dzięki temu ty dotrwasz w spokoju do końca dnia, a inni w żaden
sposób nie ucierpią.
- Mam dzisiaj dobry humor
i nic mi go nie zepsuje. - Mówię z uśmiechem. - Nie martwcie się,
przecież umiem nad sobą panować. Nic złego się nie stanie.
- No nie wiem. Moim
zdaniem powinnaś wrócić do domu. - Mówi sceptycznie Saki, co mnie
dziwi, bo zawsze jest pozytywna. - Tu nie chodzi o ciebie kochanie,
pod wpływem złości możesz kogoś skrzywdzić. - Tłumaczy.
- Nic się nie stanie. -
Próbuję ją przekonać. - Jeżeli chcesz, możesz mnie pilnować i
wszędzie ze mną chodzić. - Wzruszam ramionami.
Dziewczyna przez chwilę
zaciska usta w wąską linię, zastanawiając się nad całą
sytuacją. Wypuszcza głośno oddech i na mnie patrzy w całkowitym
skupieniu. Wiem, że się martwi, ale co może pójść źle?
Przecież umiem nad sobą panować, to nie takie trudne, kiedy ma się
przy sobie Aurorę. Za każdym razem jak ją widzę, mam ochotę ją
uderzyć, a tego nie robię. Nie jestem zwolenniczką rozwiązywania
problemów za pomocą pięści.
- Dobrze. - Mówi w końcu.
- Ale masz być grzeczna i mnie słuchać, inaczej wracasz do domu,
rozumiemy się?
- Dziękuję. - Uśmiecham
się do niej.
Pochylam się w stronę
Saki i składam drobnego całusa na jej prawym policzku. Dziewczyna
otwiera drzwi i wychodzi z samochodu, bełkocząc coś pod nosem.
Bawi mnie jej zachowanie, dlatego cicho chichoczę. Po chwili, kiedy
wszyscy jesteśmy już na zewnątrz idziemy w stronę szkoły. Z
delikatnym rozbiegiem wskakuję Uzumakiemu na plecy, a on od razu
podtrzymuje mnie za uda.
- Jak dzieci. - Sasuke
kręci głową z dezaprobatą.
- My przynajmniej nie
ukrywamy, że ze sobą jesteśmy. - Wytykam mu język.
Patrzę na Ino, której
policzki przybierają różowy kolor. Dziewczyna swoją drogą
wygląda bardzo uroczo w tym momencie.
- A kto powiedział, że
my ukrywamy? - Pyta Sasuke.
- Do niedawna tak było. -
Mruczy Saki. - Nie udawaj świętoszka Sasusiu, mnie nie oślepi
twoja uroda i niewinna minka.
- Saki. - Upomina ją Ino.
- Ach tak? Więc teraz
bierzesz stronę swojego chłopczyka, tak? Dobrze, Saki sobie to
zapamięta. - Droczy się brunetka.
- Widzisz kochanie. -
Wzdycham z udawanym smutkiem. - Teraz się dla niej już nie liczymy.
- Moja siostra nas
sprzedała. - Dopowiada Saki.
Ino przewraca na nas
oczami. Wyciągam w stronę brunetki zwiniętą pięść, a ona z
uśmiechem przybija mi żółwika.
- Wy dwie, jesteście
okropne. - Zwraca się do nas Naru. - Nie chcę zajść wam za skórę,
bo czuję, że żałowałbym tego do końca życia.
Uśmiecham się pod nosem
i całuję jego ciepły, gładki policzek.
- Dlatego się dobrze
zachowuj, kochanie. - Odpowiadam.
Zeskakuję z jego pleców
i pierwsza wchodzę do szkoły. Jak zwykle na korytarzu jest głośno
i tłoczno, ciężko gdziekolwiek się przepchnąć, ale to mnie nie
zatrzymuje i idę prosto do mojej szafki. Uśmiecham się, kiedy do
niej docieram i wyjmuję potrzebny podręcznik do matematyki. Razem z
przyjaciółmi idę do klasy i siadam przy moim stałym miejscu.
- Rozchmurz się Sasuke. -
Zaczepiam chłopaka, który siedzi przede mną razem z Ino.
- Matma nie wzbudza we
mnie pozytywnych uczuć. - Marudzi.
- Daj spokój, nie jest
tak źle. - Próbuję go pocieszyć.
- Skąd ten optymizm. -
Prycha.
- Mówiłam, że mam dobry
humor i nic mi go nie zepsuje.
- Nawet kartkówka, którą
zaraz będziemy mieć? - Odzywa się Naru.
Patrzę na niego z
szerokim uśmiechem.
- Nawet to. - Odpowiadam.
Do moich uszu dociera
wkurzający dźwięk dzwonka, który zwiastuje początek lekcji.
Przekręcam się w ławce, żeby siedzieć prosto do tablicy. Po
chwili Kate wchodzi do klasy i siada przy biurku. Obserwuję jak
kobieta wyciąga z szuflady białe kartki i dziennik. Wygląda
dzisiaj inaczej niż zazwyczaj, ubrała się bardziej odpowiednio do
swojego młodego wieku. Ma na sobie białe jeansy z dziurą na
kolanie i czarną bluzkę na krótki rękawek z nadrukiem jakiegoś
ulubionego zespołu. Gęste, długie włosy kobiety są rozpuszczone.
Na jej ustach błąka się delikatny uśmiech, kiedy podnosi głowę
do góry, a brązowe tęczówki patrzą w moją stronę. Nie mogę
się powstrzymać i odwzajemniam ten uśmiech.
- Dzień dobry.
Przygotowani na małą pracę samodzielną? - Pyta rozglądając się
po klasie.
- Jak zawsze, pani
profesor. - Odpowiada jakiś chłopak z początku klasy.
- Świetnie Tom, z
pewnością mi to udowodnisz. - Stwierdza.
Podchodzi do niego i daje
mu połowę kartek z działaniami matematycznymi.
- Rozdaj to lewej połowie
klasy. - Wydaje polecenie.
Kobieta idzie w naszym
kierunku, a po drodze rozdaje kartki innym uczniom. Zatrzymuje się
dopiero przy naszej ławce, która swoją drogą jest ostatnia.
Kobieta przez krótką chwilę spogląda na Saki, a potem przenosi
wzrok na mnie.
- Jak widać intuicja mnie
nie zawodzi, wiedziałam, że dzisiaj przyjdziesz. Chociaż powinnaś
zostać w domu. - Mówi ściszonym tonem głosu.
- Nie mogę zaniedbywać
edukacji, muszę zdobywać wiedzę. - Wzruszam ramionami.
Kate subtelnie się
uśmiecha, zapewne przypominając sobie naszą ostatnią rozmowę na
korytarzu.
- Myślę, że jeden dzień
nie zrobiłby różnicy. - Hamuje uśmiech, przygryzając wargę.
- Może nie, ale na pewno
nudziłabym się sama w domu. - Odpowiadam.
- Tak właściwie muszę z
tobą porozmawiać po lekcji. Nie masz nic przeciwko, prawda? - Pyta
szeptem.
- Oczywiście, że nie. -
Uśmiecham się, kiedy kobieta podaje nam kartki.
Mojej uwadze nie umyka
jednak dziwne zachowanie Uzumakiego. Patrzy na mnie ze zdziwieniem i
nerwowo drapie się po karku. Nie wiem jednak, czy chodzi mu o mnie,
a może o to, że rozmawiam z Kate.
- Bez oszukiwania. -
Upomina nauczycielka. - To tyczy się ciebie i Ino. - Wskazuje z
uśmiechem na Saki. Moja przyjaciółka teatralnie chwyta się
miejsca pod lewą piersią.
- Jak możesz Kate? Nigdy
w życiu nie oszukiwałam na żadnym teście. - Udaje urażoną.
Smith z rozbawieniem kręci głową.
- Może na żadnym
przedmiocie, oprócz matematyki oczywiście. - Stwierdza. - Wszystko
słyszę, pamiętaj o tym.
Kate podaje Uzumakiemu
ostatnią kartkę bez żadnego słowa ani spojrzenia w jego kierunku.
Odnoszę wrażenie, że za sobą nie przepadają, ale może sobie po
prostu to wyobraziłam.
- Dobrze, wszyscy mają
kartki, więc możecie już zaczynać. Macie dwadzieścia minut.
Polecenia czytajcie bardzo uważnie i proszę, żebyście byli
skupieni. Jeżeli nikogo nie przyłapię na ściąganiu, w nagrodę
nie zadam wam żadnej pracy do domu, a gwarantuję wam, że byłoby
jej dzisiaj bardzo dużo. Powodzenia.
Kobieta rozgląda się po
całej klasie, a na jej ustach widnieje malutki uśmiech. Kate wraca
do biurka, przy którym siada. Przysuwa do siebie dziennik i
podejrzewam, że sprawdza obecność. Patrzę po raz pierwszy na
kartkę z zadaniami i jestem zadowolona, bo pójdzie szybciej niż
myślałam.
***
Siedzę i cierpliwie
czekam aż wszyscy opuszczą salę, żebym mogła zostać sama z
nauczycielką. Podejrzewam, że sprawa, o której chce ze mną
porozmawiać nie dotyczy szkoły. Naru wychodzi z pomieszczenia jako
ostatni. Podchodzę powoli do biurka i staję dokładnie przed
nauczycielką, która chowa kartki do torby.
- O czym chciałaś
porozmawiać? - Pytam odrobinę zniecierpliwiona.
Skłamałabym, gdybym
powiedziała, że nie jestem ciekawa tematu, który chce ze mną
poruszyć. Kobieta unosi na mnie wzrok i subtelnie się uśmiecha.
- Usiądź gdzieś, to
może trochę potrwać.
Wykonuję jej polecenie i
siadam na blat pierwszej ławki, znajdującej się naprzeciwko biurka
młodej nauczycielki. Kate kręci z rozbawieniem głową i posyła mi
szeroki uśmiech, który odwzajemniam.
- Wiesz, że każdy alfa
musi nauczyć się walki, prawda?
- Przyjaciele coś o tym
wspominali. - Wzruszam ramionami.
- No i właśnie o tym
chcę porozmawiać.
Kobieta wstaje z krzesełka
i obchodzi biurko, żeby później na nim usiąść. W ten sposób
jest bliżej mnie, jakiś metr albo półtora. Siedzę cicho i
cierpliwie czekam na to, co ma do powiedzenia.
- Nie wyobrażasz sobie
mojego zdziwienia, kiedy o pierwszej w nocy dostałam telefon od Rady
z rozkazem, żebym jak najszybciej przyjechała na spotkanie.
- Czego chcieli? - Pytam
marszcząc brwi.
- Nie wiem z jakiego
powodu, ale zmienili ci osobę, która będzie uczyła cię walki.
Pytałam, ale nie chcieli mi nic powiedzieć.
- No okay, ale po co
wezwali akurat ciebie?
Jestem w tej chwili bardzo
zdezorientowana i Kate chyba to wyczuwa. Zazwyczaj Rada wzywała
moich przyjaciół jeżeli chodziło o sprawy, które są ze mną
związane. To co najmniej podejrzane i nie wiem jak się z tym czuję.
- Wezwali mnie, bo to
właśnie ja mam cię szkolić. - Odpowiada.
Kobieta przygryza ze
zdenerwowania wargę, czekając na moją reakcję. Mam wrażenie, że
myśli, że nie spodoba mi się ten pomysł. Intensywnie się we mnie
wpatruje, a w jej spojrzeniu jest coś, co sprawia, że czuję się
przy niej malutka.
- P-poważnie? - Mój głos
chyba zdradza moje zaskoczenie. - Znaczy, chciałam powiedzieć, że
się cieszę. Fajnie, że to ty będziesz mnie szkolić. - Odpowiadam
z uśmiechem.
- Naprawdę? Dlaczego? -
Marszczy brwi.
- Sama nie wiem dlaczego.
- Nieśmiało się uśmiecham. - Polubiłam cię, tak mi się wydaje.
Nasza rozmowa bardzo dużo mi dała i dziękuję, że dodałaś mi
odwagi przed spotkaniem. Potrzebowałam tego wtedy. - Odpowiadam
szczerze.
- Mam nadzieję, że
wiesz, że masz we mnie wsparcie. Też cię lubię Sakura i naprawdę
uważam, że będziesz świetną przywódczynią i nie mówię tego,
żeby się podlizać. - Słodko chichocze.
- Kiedy zaczynamy? - Pytam
podekscytowana.
- Spokojnie, najpierw
przejdź przemianę. O treningach porozmawiamy później i zapewniam,
że będziemy miały na to czas. - Delikatnie się uśmiecha. -
Jeżeli nie chcesz mnie o nic zapytać, jesteś już wolna.
Powoli zeskakuję z ławki
i zastanawiam się przez chwilę, czy nie zapytać Kate o tą dziwną
atmosferę między nią, a Naru. Powstrzymuję się jednak przed tym,
bo wiem, że Uzumaki byłby za to na mnie zły. Jeżeli chcę się
czegoś dowiedzieć, powinnam raczej spytać o to mojego chłopaka.
- W takim razie uciekam na
kolejną lekcję. - Odpowiadam. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, królowo.
- Ostatnie słowo wypowiada z zaczepnym uśmiechem.
Żartobliwie kręcę głową
z poważną miną i grożę jej palcem, na co kobieta chichocze. Bez
słowa wychodzę z klasy i idę do szafki, żeby wziąć podręcznik
od historii. Przepycham się przez dzieciaki i po kilkunastu
sekundach wyciągam z metalowego pudła potrzebne rzeczy. Odwracam
się z uśmiechem, ale znika on równie szybko jak się pojawił.
- Aurora.
- Sakura. - Mówi przez
zaciśnięte zęby.
- Co tym razem? - Pytam
wyczuwając jej bojowe nastawienie.
- Myślałaś, że twoja
głupia koleżaneczka może przyjść na moją imprezę,
bezczelnie mnie potraktować, a ja puszczę to płazem? - W jej
głosie słyszę złość i kpinę.
To spotkanie nie wróży
nic dobrego i muszę skorzystać z rady Ino, zanim będzie za późno.
Odwracam się z zamiarem odejścia, ale czuję palce, które
zaciskają się boleśnie na moim prawym nadgarstku. Wiedziałam, że
tak łatwo nie odpuści. Biorę kilka uspokajających oddechów i
przymykam na chwilę oczy.
- Puść mnie. - Mówię
przez zaciśnięte zęby.
Na szczęście dziewczyna
mnie słucha i wykonuje to co mówię. Odwracam się w jej stronę i
widzę w oczach Aurory nienawiść. Słyszę głośny dźwięk
dzwonka i wzdycham zirytowana, bo minęła mi cała przerwa.
- Nigdzie nie pójdziesz,
dopóki nie porozmawiamy. - Warczy.
- Słuchaj, nie mam
ochoty, żeby dzisiaj się denerwować. Zwłaszcza z twojego powodu,
dlatego zostaw mnie w spokoju i daj mi przejść. - Odpowiadam w
miarę spokojna.
- Posłuchaj mnie ty mała
suko...
- Zamknij się. Zamknij
się, zanim tego pożałujesz. - Mówię głośniej.
Nie jest dobrze. Jest
tragicznie, bo czuję się jakbym miała zaraz wybuchnąć. Boli mnie
głowa i jestem wkurwiona. Normalnie mało by mnie obeszła Aurora i
pewnie bym ją spławiła, ale teraz? Teraz jest inaczej. Moje serce
zaczyna szybciej bić, a oddech przyśpiesza i wiem, że robię się
bardziej zła na dziewczynę niż to warte. Próbuję kolejny raz
przejść, ale teraz Aurora zastawia mi drogę swoim ciałem, co
jeszcze bardziej mnie frustruje.
- Powiedziałam ci, żebyś
się kurwa odsunęła! - Wrzeszczę.
Pod wpływem gniewu
popycham dziewczynę do tyłu. Rozszerzam oczy w szoku, kiedy widzę
jak leży na podłodze kilka metrów ode mnie i ma przerażone
spojrzenie. Rozglądam się po korytarzu, zauważając, że nie ma tu
nikogo oprócz nas. Aurora masuje dłonią prawy bark, którym
uderzyła o ścianę. Mam mocne wyrzuty sumienia, że ją popchnęłam.
Przecież nienawidzę rozwiązywać problemów przemocą, a co
właśnie zrobiłam? Boże, przecież mogłam ją zabić, gdybym
włożyła w to więcej siły. Powoli idę w jej stronę, żeby pomóc
dziewczynie się podnieść.
- O-odsuń się ode mnie.
- Mówi przerażona.
Ja nie słucham i jak
zahipnotyzowana idę dalej, chcę jej pomóc, żeby chociaż trochę
zagłuszyć wyrzuty sumienia.
- Nie podchodź!
Słyszysz?!
Pierwszy raz widzę ją w
takim stanie. Ona się mnie boi i w ogóle się jej nie dziwię, sama
też jestem przerażona. Mogłam posłuchać przyjaciół i zostać w
domu, ale jak zwykle jestem mądrzejsza.
- Stój! P-proszę.
Zostawię cię w spokoju, tylko nie podchodź. - Prawie płacze.
Zatrzymuję się dopiero w
momencie, kiedy czuję na nadgarstku czyjeś palce. Odwracam się
przerażona, bo nie wiem kogo mam się spodziewać.
- Wystarczy. Spokojnie
Sakura, uspokój się. - Jej ton głosu jest łagodny. - Wszystko
będzie dobrze, pomogę ci, ale musisz się uspokoić. - Kobieta mówi
prawie szeptem.
Kate patrzy na mnie z
ostrożnością i nawet na chwilę nie luzuje uścisku.
- Ona mnie zaatakowała! -
Słyszę krzyk Aurory.
Nie zawracam sobie jednak
nią głowy, bo patrzę w oczy nauczycielki jak w jakimś transie.
Jej tęczówki mają niezwykle uspokajającą barwę, mają odcień
bursztynu, może są bardziej ciemne, ale wciąż pozostają piękne.
W oczach Kate dostrzegam troskę, ciepło i może odrobinę
współczucia.
- N-nie chciałam. -
Szepczę na granicy płaczu.
- Wiem kochanie. Poczekaj
tutaj na mnie, dobrze? - Pyta, a ja tylko kiwam głową.
Kobieta podchodzi do
Aurory i przez chwilę z nią rozmawia, ale nie zwracam na nich
uwagi. Myślę tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu,
żeby nie skrzywdzić nikogo innego. Czuję się okropnie, wiem, że
mnie zdenerwowała, ale normalnie nigdy nie zareagowałabym w taki
sposób. Nie powinnam jej popychać. Najgorsze jest to, że w tamtej
chwili chciałam to zrobić i nie myślałam nawet o tym, że mogę
ją skrzywdzić. Nie zdaję sobie sprawy z mojej własnej siły, co
mnie przeraża. Czuję delikatną, ciepłą dłoń na moim policzku.
- Pojedziemy do domu,
dobrze?
- N-nie chciałam zrobić
krzywdy Aurorze. Mówiłam jej, żeby mnie przepuściła, ale nie
słuchała. - Tłumaczę.
- Wiem, skarbie. To nie
twoja wina. Pojedziemy razem do domu, dobrze?
W dalszym ciągu czuję na
policzku jej ciepły, delikatny dotyk, co sprawia, że się
uspokajam.
- Proszę, nie mów nic
nikomu. Oni nie mogą się dowiedzieć. - Błagam ją.
- Spokojnie, nikomu nie
powiem. Obiecuję, to zostanie między nami, okay?
- Dziękuję. -
Odpowiadam.
- Chodź, idziemy stąd. -
Mówi z delikatnym uśmiechem.
Kobieta wyciąga w moim
kierunku dłoń, którą chwytam. Po chwili jestem ciągnięta do
wyjścia ze szkoły, a jedyne o czym myślę napawa mnie większym
niepokojem. Jeżeli mam taką siłę przed przemianą, co stanie się
po niej? Będę niebezpiecznym potworem, który z łatwością mógłby
kogoś zabić.
~.~
Hej misie! Sorki, że tak późno, ale ważne, że notka jest :D Przemiana Sakury będzie opisana w kolejnym rozdziale. Kto lubi postać Kate? Fajna babka, nie? Hope you like it! Paula&Patty
Wow, laski, powracam na tego bloga po ponad pół roku przerwy i cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto ma siłę i czas na pisanie fanficów z moim ulubionym pairingiem! Tak jak same zauważyłyście, era Naruto i NaruSaku odeszła niestety w zapomnienie, dlatego tak mało komentujących... Też kiedyś miałam takiego bloga, ale moje opowiadania nie dorastały waszym nawet do pięt, a komentarzy było całkiem dużo jak na taki chłam, co tam zamieszczałam. Zastanawiam się, czy jakbyście nie chciały zdobyć więcej czytelników, to nie pomogłoby np. pozmienianie Narutowskich imion na amerykańskie i wrzucenie tego na wattpada, bo to, co piszecie jest cholernie dobre i szkoda, żeby się marnowało ;)
OdpowiedzUsuńKate jest zajebista, no i ciekawe, co kryje się między nią a Naruto i Saki!
Życzę owocnej pracy!
Dzięki za komentarz, a odnośnie wattpada to chciałyśmy zacząć na nim pisać, tylko najpierw chcemy dokończyć tą historię, bo nie lubimy czegoś zaczynać i potem nie kończyć ;)
UsuńKurka dziewczyny rozdział bomba, az miło się czytało. Kate wydaje się być spoko babeczką. Zastanawiam się co ją łączy z Naruto. No cóż może w następnym rozdziele się tego dowiem. Zycze weny :D
OdpowiedzUsuń