Dzisiaj jest przeklęty
poniedziałek. Najgorszy dzień w moim życiu. Akurat dzisiaj
dostałam okresu, akurat dzisiaj jest dzień, w którym muszę
przejść początkową fazę przemiany w wilka, i akurat dzisiaj jest
dzień, w którym obcy ludzie mają sprowadzić się do naszego domu.
Po prostu świetnie to wszystko się zapowiada. Jedyny fakt, który
mnie pociesza jest taki, że moi ludzie, którzy będą z nami
mieszkać mają oddzielne sypialnie, kuchnie, łazienki i salon w
piwnicy. W niedzielę widziałam ją po raz pierwszy, pokazał mi to
wszystko Naru i muszę szczerze przyznać, że każdy chciałby mieć
tak odjechaną piwnicę. Sama mogłabym tam mieszkać, jest nawet
pokój gier, gdzie są konsole, bilard i inne bzdety. Z tego co
słyszałam, ci ludzie będą na zmianę mieć warty przy prawie
każdych drzwiach w tym domu. Mają za zadanie mnie pilnować, choć
tak naprawdę wystarczyłby mi Naru i moi przyjaciele.
- Panno Haruno, proszę
podejść do tablicy i rozwiązać zadanie. - Do rzeczywistości
przywraca mnie głos Pani Smith. Jestem zdezorientowana i przerażona,
bo w ogóle nie mogę ogarnąć równania, które znajduje się na
tablicy.
- Słucham, Panie Uzumaki.
- Odwracam wzrok w kierunku mojego chłopaka.
Naru opuszcza dłoń,
która jeszcze chwilę temu była podniesiona do góry. Na jego
ustach błąka się uśmiech, zwalający z nóg każdą kobietę i
patrzy na nauczycielkę wyzywającym spojrzeniem.
- Czy mógłbym rozwiązać
to zadanie?
- Wyznaczyłam już osobę.
- Odpowiada patrząc prosto w jego oczy.
- Naprawdę chciałbym je
rozwiązać. Nie jestem w tym dobry i przydałaby mi się Pani pomoc.
- Próbuje ją przekonać.
Nauczycielka i Uzumaki
toczą wojnę na spojrzenia przez krótką chwilę, a ja mam
nadzieję, że nie będę musiała iść do tej głupiej tablicy.
Specjalnie mnie wyznaczyła, bo widziała, że nie słucham. Nie mam
o to do niej pretensji, bo mimo wszystko jest spoko. Zawsze można
się z nią dogadać, jedyne czego nie lubi na swoich lekcjach to
tego, kiedy uczniowie jej nie słuchają.
- No dobrze, podejdź do
tabli... - Nauczycielka nie dokańcza, bo przerywa jej dzwonek na
przerwę.
- Dzięki Bogu. - Wzdycham
szczęśliwa, że to już koniec tej męki.
- Niestety lekcja dobiegła
końca. - Poprawia włosy, które opadają na jej oczy. - Jeżeli
chcesz, możesz zostać na przerwie i pokażę ci jak to zrobić,
albo dokończymy to na następnych zajęciach.
Pani Smith jest tą
kobietą, która nie musi się starać, żeby wyglądać ładnie i
seksownie, bo wychodzi jej to bez żadnego wysiłku. W naszej szkole
większa część męskiej społeczności chciałaby ją zaliczyć i
wcale im się nie dziwię. Gdybym była facetem, też bym na nią
poleciała. Tak właściwie jest młodą kobietą, która wygląda na
dwadzieścia trzy, może cztery lata. To brązowooka, wysoka i
szczupła brunetka z karmelową karnacją. Zjawiła się u nas w
szkole w drugim półroczu pierwszej klasy.
- Myślę, że mogłaby mi
Pani z tym pomóc na następnej lekcji.
- W takim razie do
zobaczenia. - Odpowiada i nieśpiesznie opuszcza salę.
Rozglądam się po
pomieszczeniu i dostrzegam, że zostałam tutaj ja, Naru, dziewczyny
i Sasuke. Mój chłopak kładzie nogi na ławkę, zaplata dłonie na
klatce piersiowej i odwraca wzrok w moją stronę. Opieram łokcie na
blacie i podpieram dłońmi głowę. Wydaję z siebie głębokie
westchnięcie.
- Nie zamierzacie iść na
przerwę, czy cokolwiek? - Pytam zmęczona.
- Nah, wolimy posiedzieć
z tobą i dowiedzieć się co ci dolega. - Odpowiada Saki.
- Nic.
- Mhm, właśnie widać. -
Zauważa Ino.
- Jesteś jakaś blada,
może chcesz się zwolnić? - Proponuje Naru.
- Miły komplement. -
Prycham. - Nie chcę się zwalniać, bo będę miała potem problemy.
- Wiesz, że nie o to mi
chodziło. - Posyła mi głupkowaty uśmiech. - Po prostu słabo
wyglądasz. Może będzie lepiej jak wrócisz do domu.
Co prawda, Uzumaki ma
rację. Dzisiaj czuję się okropnie, mam silne skurcze brzucha, na
które wzięłam już kilka tabletek i nic mi nie przeszło.
- Dyrektor nie będzie
miał z tym problemu, zrozumie. - Sasuke próbuje mnie przekonać.
- Pan Hatake też jest
wilkiem? - Powoli łączę wszystko w całość.
Przypominam sobie, że
nigdy nie miał nic przeciwko, żeby któregokolwiek z moich
przyjaciół nie było w szkole.
- Tak. - Odpowiada
blondynka. - Musieliśmy mieć tutaj kogoś, na kim moglibyśmy
polegać w każdej sytuacji.
- Patrzę, że wszystko
tutaj jest doskonale zaplanowane.
- To specjalność Rady. -
Uzumaki prycha.
- Co się dzieje?
Pomijając fakt, że masz okres.
- Dzięki Saki, niech
dowie się o tym jeszcze cała szkoła. - Wzdycham zrezygnowana na
jej niewyparzony język.
- To nic nadzwyczajnego,
każda kobieta ma okres. - Broni się.
- Ale nikt nie musi
wiedzieć, kiedy mam go ja. - Odpowiadam.
Dziewczyna unosi dłonie w
geście kapitulacji, chyba wie, że dzisiaj się ze mną nie dogada.
Wolałabym do nikogo się nie odzywać i zostać sama. W ciszy i
spokoju.
- Wiecie może co dzieje
się z moją ciocią i wujkiem? Próbowałam się do nich dodzwonić
kilka razy i żadne nie odbiera. Zaczynam się martwić.
- Spokojnie. - Saki
delikatnie dotyka mojego lewego ramienia. - Z tego co wiem, są cali
i zdrowi. Rada niedługo chce ich ściągnąć, a żeby cię
uspokoić, zapewniam, że sobie tam wypoczywają i nic im nie grozi.
- Posyła mi ciepły uśmiech.
- Potraktuj to jak długie
wakacje. - Rzuca Sasuke.
- Czy ktokolwiek z was
jest przygotowany na dzisiejsze zamieszanie w naszym domu? - Pyta
niechętnie Ino.
- Rozmawiałem wczoraj z
Radą, ci ludzie mieli wprowadzić się pod naszą nieobecność,
żeby uniknąć zamieszania. Ma być ich w granicach od dziesięciu
do piętnastu. - Tłumaczy mój przyjaciel.
- Musi być ich tak dużo?
- To dla twojego
bezpieczeństwa. - Odpowiada Naruto. - I wiem, że tobie przeszkadza
to w równym stopniu jak nam wszystkim, ale nie mamy na to wpływu.
- Podekscytowana
dzisiejszą przemianą? - Saki się szczerzy.
- Raczej wystraszona.
- Nie masz czego się bać.
Przynajmniej dzisiaj. - Brązowowłosa wzrusza ramionami.
- Dzięki Saki, naprawdę
umiesz mnie pocieszyć. - Prycham.
- No co? - Pyta, kiedy
siostra patrzy na nią morderczym wzrokiem. - Nie będę jej
okłamywać, pierwsza przemiana zawsze jest najgorsza. Później
przyzwyczaisz się do bólu i nie będzie sprawiał ci problemu.
- Przemienię się dopiero
w pełnię księżyca, tak?
- Która nastąpi jutro,
swoją drogą. - Odpowiada Sasuke.
- Świetnie. - Prycham
niezadowolona.
- Hej, będę przy tobie.
Obiecuję, że nie stanie się nic złego. Tych debilów puszczę w
las, a z tobą zostanę w specjalnym pomieszczeniu.
- Przecież w lesie jest
teraz niebezpiecznie. - Zauważam.
- Spokojnie, nic się nam
nie stanie. - Uspokaja mnie Ino. - Będziemy się trzymać razem, a
poza tym wiemy, gdzie możemy biegać. - Uśmiecha się.
- To nie jest tak, że po
przemianie urywa ci się film? - Marszczę brwi.
- Za dużo bajek się
naoglądałaś, kochanie. - Mówi rozbawiona Saki. - Po przemianie
wciąż jesteśmy sobą, nie tracimy nad sobą kontroli. Czasami
zdarza się wyjątek od reguły. - Dodaje cicho.
- To znaczy? - Dopytuję.
- Nic, nic. Zapomnij. -
Nerwowo chichocze.
- Saki. - Naciskam.
- Niektórzy pozwalają
przejąć nad sobą kontrolę drugiej stronie swojej natury. Stają
się wtedy bezwzględną i żądną krwi bestią. - Odpowiada Naru.
- Znacie takie osoby? -
Pytam ciekawa.
Zauważam, że wszyscy
dziwnie na siebie spoglądają. Między nami zapada dziwna cisza.
Naru przeciągle wzdycha i patrzy na naszych przyjaciół z irytacją.
- Zadała pytanie,
wypowiecie się na ten temat? - Pyta z kpiącym uśmiechem. - Tak
myślałem. - Mówi, kiedy widzi, że żadne z nich się nie odzywa.
Ich zachowanie w tej chwili miesza mi w głowie i jestem
zdezorientowana.
- Ci tchórze boją się
przyznać, że ja jestem jedną z tych osób. - Wzrusza ramionami
jakby to nie było czymś ważnym. - Im więcej razy się
przemieniam, tym kontrolowanie samego siebie jest trudniejsze i
bardziej mi odpierdala. Między innymi, dlatego wolę zostawać w
ludzkiej postaci. - Dokańcza.
- Nie przesadzaj... -
Odzywa się Saki.
- To nie przesada, po
prostu mówię jak jest. Tylko nie rozumiem skąd u was ten pieprzony
strach, żeby to przyznać. To nie tak, że to tajemnica. - Kpi.
- Wyluzuj stary. -
Odpowiada Sasuke.
- Jestem wyluzowany. Mówię
tylko, że to irytujące, kiedy obchodzicie się ze mną tak...
delikatnie. - Stwierdza. - Nie jestem dzieckiem, nie zeświruję,
kiedy powiecie na mój temat coś, co niekoniecznie mi schlebia.
Patrzę w oczy Uzumakiego
chcąc cokolwiek z nich odczytać. Kolor jego tęczówek zmienia się
pod wpływem emocji, dlatego prawie zawsze wiem w jakim jest
nastroju. To bardzo pomocne, zwłaszcza dlatego, że Naru nie lubi
rozmawiać o uczuciach. Nie mówię, że zawsze potrafię dobrze go
odczytać, bo tak nie jest. To bardzo skomplikowana osoba, która
potrafi ukryć się za maską obojętności. Wtedy nie wiem co mogę
zrobić, żeby dowiedzieć się co czuje w danym momencie. Nie mogę
i nie chcę na niego naciskać, bo wtedy się denerwuje i odcina.
Teraz, kiedy tak patrzę prosto w oczy chłopaka, zauważam, że jego
tęczówki są odrobinę ciemniejsze. Prawdopodobnie jest zirytowany
– jak sam zresztą powiedział, ale nie mogę odeprzeć od siebie
wrażenia, że bardziej przemawia przez niego złość. Kryje się w
tym znacznie więcej, bo na twarzy Naru błąka się dziwny
uśmieszek, którego za cholerę nie mogę zidentyfikować. Ta cała
analiza jest męcząca, bo nie mam już na to siły. Przynajmniej
dzisiaj, kiedy również zmagam się z problemami. Nie mówię, że
jego są mniej ważne, ale nie mogę mu pomóc, kiedy nie radzę
sobie ze sobą. Na dźwięk dzwonka głęboko wzdycham, przymykając
oczy. Dosłownie czuję jak błękitne tęczówki ciągle patrzą w
moją stronę. Nie mylę się, dostrzegając, że chłopak w
konsternacji marszczy brwi. Martwi się o mnie, dlatego posyłam mu
delikatny uśmiech i bezgłośnie mówię, że jest okay. Odwracam
się w stronę tablicy, kiedy do sali wchodzi Pan Hatake. Próbuję
skupić się na tym co mówi, ale niekoniecznie mi to wychodzi.
***
- Zaczynam się o ciebie
martwić.
- Nic mi nie jest. -
Zapewniam Saki, kiedy razem wychodzimy ze szkoły.
Ino z chłopakami po
lekcji z dyrektorem mieli spotkać się z Radą. Wyszło to
spontanicznie, bo dostali wiadomość na telefon. Zdziwiłam się, że
używają telefonów komórkowych do komunikacji, ale później Ino
mnie wyśmiała, że to przecież nie średniowiecze, a Rada pomimo
swojego wieku korzysta z technologii. Saki została ze mną jako mój
ochroniarz, więc wspólnie postanowiłyśmy, że do domu dotrzemy na
własnych nogach.
- Nie. - Ciągnie mnie za
dłoń, dlatego staję w miejscu. - Masz mi natychmiast powiedzieć o
co chodzi.
- Po prostu źle się
czuję. - Wzdycham. - Do tego dochodzi Jake, Naru, ci wszyscy ludzie
w domu no i przemiana. - Odpowiadam szczerze.
Przyjaciółka nic nie
mówi tylko przyciąga mnie bliżej siebie. Obejmuje moją talię, a
ja zarzucam dłonie na jej ramiona. To dziwne, że tak bliska
obecność Saki działa na mnie w kojący sposób.
- Lepiej? - Pyta przejęta.
- Mhm. - Mruczę w jej
szyję.
- Rozumiem, że przez
okres jesteś niestabilna emocjonalnie... - Żartuje. - Ale hej,
pamiętaj, że masz jeszcze mnie i możesz ze mną porozmawiać.
- Wiem. - Mruczę wciąż
się do niej tuląc.
- Mam rozumieć, że
problem z Naru jest powiązany z Jakem?
- Mhm.
- O tym postaraj się na
razie nie myśleć, okay? Coś na to poradzimy, kiedy oswoisz się z
tym wszystkim co dzieje się w domu. Myślę, że Jake nie jest aż
takim kutasem i da ci trochę przestrzeni, przynajmniej teraz. -
Wzdycha.
Odsuwam się od niej
trochę, a ona łapie mnie za dłonie i delikatnie je ściska.
- Poradzimy sobie ze
wszystkim, okay? Nie czuj się tak, jakbyś została z tym wszystkim
sama. Wiem, że przeraża cię to, co jutro będzie działo się z
twoim ciałem, ale będzie dobrze. Może niepotrzebnie cię
straszyłam. - Obwinia się.
- To nie twoja wina. -
Kręcę głową i powoli ruszam z miejsca. - Po prostu... chyba
zaczynam się bać, nie tylko przemiany. Dzisiaj uświadomiłam
sobie, że od jutra będę już na poważnie sprawować władzę nad
Klanem i chyba zaczyna mnie to przerażać. Mam osiemnaście lat, w
tym wieku powinnam imprezować, szaleć i korzystać z życia. To
wszystko się zmieni. - Mówię szczerze.
Dzisiejszy dzień jest zły
pod wieloma względami. Jeszcze wczoraj było dobrze, a dzisiaj
wszystko zaczęło mnie przygniatać. To jest dzień zwątpienia.
Zwątpienia w moje umiejętności. Nie wiem, czy sprawdzę się w tak
poważnej roli i to mnie przeraża. Nie chcę zawieźć Klanu. Będę
za niego odpowiedzialna i sama sobie z tym nie poradzę.
- Posłuchaj mnie uważnie.
- Zaczyna. - To, że przejmiesz władzę nie oznacza, że masz być
tak samo poważna jak pierniki. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Masz
być sobą. Zapamiętaj, że każdy alfa miał przy sobie grono
przyjaciół, którzy mu pomagali. Nawet twoi rodzice ich mieli. W
ten sposób jest łatwiej, nawet podejmowanie decyzji staje się
prostsze, bo możesz wysłuchać kilku zaufanych głosów i na tej
podstawie wysunąć wnioski co będzie najlepszym rozwiązaniem
jakiegokolwiek problemu. Nie jesteś w tym sama.
- Dzięki. - Uśmiecham
się do niej ciepło. - Czasami w siebie wątpię. - Wzdycham.
- To przestań, zanim
skopię ci seksowne dupsko. - Posyła mi zaczepny uśmiech.
- To może głupie, ale
czasami... tak sobie myślę, czy rodzice byliby ze mnie dumni. Tak
naprawdę robię to wszystko dla nich. To ich najbardziej nie chcę
zawieźć, mimo tego, że nie żyją. - Wydaję z siebie nerwowy
chichot.
Saki przybliża się do
mojego lewego boku i zarzuca swoją prawą rękę na moje ramiona.
- To nie jest głupie.
Całkowicie cię rozumiem kochanie. Akurat my dwie jesteśmy do
siebie bardzo podobne. - Na jej twarzy dostrzegam smutny uśmiech. -
Też czasami się zastanawiam, czy rodzice byliby zadowoleni z tego,
jaką stałam się kobietą. Potem dochodzę do wniosku, że drugiej
takiej zajebistej laski nie ma i wszystkie wątpliwości znikają. -
Próbuje mnie rozśmieszyć, co całkowicie jej wychodzi.
Saki słysząc mój śmiech
sama zaczyna chichotać. Uwielbiam spędzać z nią czas, może
czasami rozumiem się z nią lepiej niż z Ino, ale to tylko dlatego,
że mamy podobną sytuację. Ona też straciła rodziców w młodym
wieku, podobnie jak ja. To sprawia, że jesteśmy ze sobą blisko.
- Kocham cię.
- Kocham cię. - Odpowiada
od razu.
- Gadałaś z Amber?
- Mhm.
- I jak poszło?
Opowiadaj.
- Wiem, że na początku
mówiłam, że nie będę z nią rozmawiać. - Wzdycha. - Tylko potem
pomyślałam, że będzie bardziej niezręcznie jeżeli o tym nie
pogadamy. Złapałam ją na przerwie i wszystko wyjaśniłyśmy. Było
jej głupio. - Uśmiecha się. - No, ale teraz jest spoko. - Wzrusza
ramionami.
- A jak dokładnie to
sobie wyjaśniłyście? - Unoszę brew z uśmieszkiem, a dziewczyna
przewraca oczami.
- Amber była pijana, ze
mnie jest seksowna laska, więc dała się ponieść chwili.
- No tak, zapomniałam, że
każdy do ciebie wzdycha. - Udaję przejętą. - Niedługo mi ciebie
ukradną.
- Przykro mi to
stwierdzić, ale ciebie pierwszą ktoś mi porwał. I co na to
poradzę? Nie będzie między nami gorącego romansu. No chyba, że
chcesz... to zmienia postać rzeczy. - Puszcza mi oczko.
- Myślałam, że nie
podobają ci cię dziewczyny. - Zauważam.
- Dla ciebie zrobię
wyjątek. - Muska ustami mój policzek.
- Nie kuś, bo jeszcze
skorzystam. - Uśmiecham się.
- Będę czekać, jak coś
to wiesz gdzie mieszkam. - Chichocze.
- Uzumaki chyba by mnie
zabił jeśli dowiedziałby się, że go z tobą zdradzam. Jego ego
cholernie by ucierpiało wiedząc, że dziewczyna potrafiłaby mnie
lepiej zaspokoić.
- Wyobrażam sobie jego
zdziwienie. - Saki się śmieje.
- A jak sprawy z Ino? -
Pytam przejęta.
- Wszystko w ślimaczym
tempie się układa. - Wzdycha.
- Dalej jesteś zła?
- Nah. - Kręci głową. -
Złość mi przeszła, po co mam się dręczyć skoro czasu nie
cofnę? Bez sensu. Jak już mówiłam wcześniej, jestem zraniona,
ale Ino się stara, więc powoli zaczynam jej wybaczać. A co z tobą?
- Jest dobrze. Nie byłam
na nią zła, bo w sumie też przez krótki czasu ukrywałam mój
związek z Naru, więc byłabym hipokrytką, gdybym się na nią
obraziła. Prawda?
- Może masz rację.
Natychmiast milkniemy,
kiedy dochodzimy już prawie pod dom i dostrzegamy przy drzwiach
dwóch mężczyzn. Jeden z nich to brunet o szarych oczach i
ciemniejszej karnacji. Jest niższy niż ten drugi, na oko może mieć
metr siedemdziesiąt. W uchu bruneta – tak jak u jego kolegi
dostrzegam czarną słuchawkę. Wyglądają jak ochroniarze jakiejś
gwiazdy filmowej. Obaj ubrani są na czarno. Jeden z nich jest
czarnoskórym mężczyzną z ciemnymi oczami. Ma bardziej umięśnione
ciało, co sprawia, że wygląda straszniej.
- To tak zawsze będzie
wyglądało? - Szepczę do Saki, zanim podchodzimy pod drzwi.
- Obawiam się, że tak. -
Mruczy niezadowolona, kiedy idziemy pod wejście.
Obaj mężczyźni patrzą
na nas obojętnym wzrokiem, co potęguje mój stres i przerażenie.
Chcemy wejść do środka, ale od razu, kiedy Saki próbuje zrobić
krok w stronę drzwi zostaje zatrzymana. Mężczyźni zasłaniają
jej przejście stając przed drewnianą powłoką. Moja przyjaciółka
przewraca oczami i wydaje z siebie pomruk niezadowolenia. Ta sytuacja
jest trochę śmieszna, bo nie możemy dostać się do własnego
domu. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, kiedy słyszę głos
Saki.
- Serio?
- Nie możemy was tu
wpuścić, bo mamy zakaz. - Odpowiada brunet.
Chwytam Saki za ramię,
kiedy otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Odwraca się w moją
stronę ze zdezorientowaniem malującym się na jej twarzy. Nie chcę,
żeby wszczynała jakieś kłótnie, dlatego wolę, żeby już się
nie odzywała, bo wiem, że zaraz się na nich nadrze. Posyłam jej
uśmiech i się z nią równam.
- Nas on nie dotyczy, bo
tutaj mieszkamy. - Odpowiadam spokojnie.
- Proszę się odwrócić.
- Rozkazuje czarnoskóry mężczyzna. Marszczę brwi, nie rozumiejąc
o co mu chodzi.
- Słucham? - Pytam
zdezorientowana.
- Nie słyszałaś? Odwróć
się. - Powtarza zirytowany szarooki chłopak.
Wykonuję jego polecenie,
czekając ciekawa na to, co jeszcze się wydarzy.
- Nie wejdziesz
cukiereczku, bo tutaj nie mieszkasz. - Odpowiada kpiąco brunet.
Uciszam Saki po raz drugi
kładąc na jej ramieniu dłoń, kiedy chce się odezwać. Ten
chłopak mnie drażni, dlatego chcę załatwić to sama.
- Skąd możesz to
wiedzieć? - Pytam.
- Jeżeli chcesz wejść,
musisz mieć odpowiedni znak. Ty go nie masz, dlatego nie wejdziesz.
Spróbuj szczęścia gdzie indziej słoneczko. - Chamsko się
uśmiecha.
Robię krok w ich stronę,
ale brunet zastawia mi drogę.
- Jeszcze krok, a będę
musiał cię wyrzucić. Szkoda takiej ładnej mordki. - Puszcza mi
oczko. Saki nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać z tej całej
sytuacji. Ja przez ten cały czas utrzymuję kontakt wzrokowy z tym
dupkiem i nie zamierzam go pierwsza przerwać.
- Ty naprawdę nie wiesz,
z kim rozmawiasz. - Mówi już spokojnie Saki.
- Mogę wiedzieć co tu
się dzieje?
Słyszę głos Naru za
plecami, ale mimo tego nie przerywam kontaktu wzrokowego z chamskim
chłopakiem, który bezczelnie się uśmiecha.
- Panienki chcą wejść,
ale nie mają znaków. Nie pozwolono nam wpuszczać nikogo kto ich
nie ma. - Odpowiada czarnoskóry, starszy mężczyzna.
- Idioci, gdybyście byli
mądrzy, zobaczylibyście, że mam znak Klanu na karku. Wystarczyło
podnieść włosy. - Prycha Saki.
- Ona go nie ma. -
Stwierdza szarooki.
Patrzę w oczy młodszego
z irytacją, a on nawet nie raczy pierwszy odwrócić wzroku.
Postanawiam bardziej wyprostować sylwetkę, żeby okazać tym moją
pewność siebie, a na mojej twarzy błąka się kpiący uśmieszek.
- Jeszcze go nie mam. -
Poprawiam go z rozbawieniem na mojej twarzy. - Niedługo go dostanę,
a wiesz co to oznacza? - Pytam dotykając palcem wskazującym jego
torsu i lekko go popycham do tyłu. - To oznacza, że jestem alfą,
czy jakkolwiek mnie nazwiesz, cukiereczku. - Akcentuję ostatnie
słowo z szyderczym uśmieszkiem.
Chłopak automatycznie
blednie na twarzy, a w jego spojrzeniu dostrzegam zdezorientowanie
pomieszane ze wstydem. Chłopak musi być naprawdę zawstydzony, bo
spuszcza wzrok w ziemię. Obaj po kilku sekundach przykładają pięść
do serca i się kłaniają.
- Przepraszamy najmocniej.
- Odzywa się starszy. - Nie mieliśmy pojęcia, że Panienka jest
Królową. - Tłumaczy się.
- Nic nie szkodzi. -
Odpowiadam z ciepłym uśmiechem, kiedy na niego patrzę.
Po chwili wracam
spojrzeniem na młodszego, który wciąż ma wzrok wbity w swoje
buty. Uśmiecham się na jego zakłopotanie, bo jeszcze niedawno był
taki pyskaty. Oboje się odsuwają, robiąc nam tym samym przejście.
Ruszam do przodu, ale na chwilę zatrzymuję się przy brunecie.
Stoję bardzo blisko niego. Odwracam głowę w prawą stronę,
dostrzegając, że patrzy przed siebie, byle nie na mnie.
- Jeszcze jedno. Jak masz
na imię? - Pytam z uśmiechem.
Chłopak automatycznie
odwraca się w stronę skąd dochodzi dźwięk i patrzy prosto w moje
oczy. W szarych tęczówkach widać już tylko strach i szacunek.
- Mam na imię Alex,
Królowo. - Odpowiada pełnym zdaniem.
- Zapamiętam. - Posyłam
mu uśmiech i wchodzę do środka.
- Powiedzcie, że ktoś
zrobił coś na obiad, bo umieram z głodu. - Sapie Saki, kiedy za
mną idzie do salonu.
- Ino z Sasuke się tym
zajęli. - Odpowiada Naru. - Od jutra zamieszka tutaj jeszcze
kucharka, która będzie gotowała dla wszystkich. To miła, starsza
pani. Pracowała kiedyś w szkole, do której musiałem chodzić. -
Dodaje opadając na kanapę. Z uśmiechem siadam obok niego i całuję
go krótko na powitanie.
- Hej. - Mówię wtulając
się w jego bok.
- Hej. - Patrzy na mnie z
uśmiechem.
- Muszę ci powiedzieć,
że ten chłopak momentalnie osiadł, kiedy dowiedział się kim
jesteś. - Chichocze Saki. - Spalił buraka i jeszcze nigdy nie
widziałam kogoś kto byłby w takim stopniu zażenowany swoim
zachowaniem.
- Obraził cię? - Pyta
Naru.
- Nah. - Odpowiadam
krótko.
- Jak to nie? - Oburza się
moja przyjaciółka.
- Jeżeli chcesz, mogę
dać mu reprymendę. Gdybym wiedział wcześniej...
- Potrafię sama sobie
poradzić. - Przerywam mu z uśmiechem. - Ale dziękuję, że się o
mnie troszczysz. A ten chłopak... po prostu wykonywał polecenia.
- Jak na spotkaniu?
Mogę wychwycić w
zachowaniu Uzumakiego, że coś jest nie tak. Od razu na pytanie
zadane przez Saki spiął wszystkie mięśnie w jego seksownym ciele.
Ciężko wzdycha, zanim decyduje się na odpowiedź.
- Jest źle i nie będę
tego ukrywał. - Spogląda na mnie z przerażeniem w oczach. -
Normalnie miałbym to w dupie, ale możesz mieć nieprzyjemności. -
Zwraca się do mnie. - Dowiedzieli się, że jesteśmy razem.
- Prędzej czy później i
tak wyszłoby to na jaw. - Wzruszam ramionami.
- Nie rozumiesz. -
Wzdycha. - Wilkis i alfa... to nie powinno się zdarzyć. Rada mocno
neguje to, że strażnik związał się z królową. Dla nich to
niedopuszczalne. Mój gatunek służy tylko do obrony, do niczego
innego.
- Przesadzasz. -
Odpowiadam.
- Ty widzisz to inaczej. -
Zauważa. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby władca związał
się z wilkisem. Takie zachowanie jest nieodpowiedzialne, bo tacy jak
ja chodzili do specjalnej szkoły, żeby nauczyć się tam żyć bez
drugiej osoby. Dla nas nie ma czegoś takiego jak miłość,
współczucie czy inne bzdety. Jesteśmy bardzo dobrzy w chronieniu
alfy właśnie z tego powodu, dlatego, że nie mamy żadnych uczuć.
- Ty masz. Kochasz mnie. -
Przypominam mu z uśmiechem.
- Ale nie powinienem. -
Nie zaprzecza, co odbieram za dobry znak.
- Nie martw się na zapas,
załatwię to. - Próbuję go uspokoić.
- Duży opieprz dostałeś?
- Pyta ciekawa Saki.
- Wszyscy byli tak
oburzeni, że przekrzykiwali siebie nawzajem. Wyłapałem tylko to,
jak jeden z nich mówił, że powinni mnie ukarać, ale zaraz ktoś
mu przypomniał, że już nie podlegam ich rozkazom. - Uśmiecha się.
- Mało ich słuchałem.
- To nie nowość, że nie
słuchałeś pierników. - Prycha Saki. - Czasami mi ich szkoda, że
tak bezczelnie ich ignorujesz. - Wzdycha teatralnie, a Naru się
uśmiecha.
- Wiesz, że nie zależy
mi na ich opinii. - Wzrusza ramionami.
- Mhm aż czasami za
bardzo. - Odpowiada. - A kiedy planują spotkać się z Sakurą?
- W środę. Próbowałem
ich przekonać, że powinni dać ci odpocząć chociaż jeden dzień,
ale żaden skurwiel nie chciał mnie słuchać. - Mówi zirytowany.
Chwytam jego dłoń, która
leży na moich ramionach lewą ręką i splatam nasze palce. Chcę go
w ten sposób odrobinę uspokoić co chyba działa. Wtulam się
bardziej w jego lewy bok.
- Dam radę, ale mam do
was pytanie.
- Ciocia Saki z chęcią
posłucha.
- Głupia jesteś. -
Chichoczę na słowa przyjaciółki. - Myślicie, że powinniśmy
dzisiaj zorganizować jakieś spotkanie w salonie w piwnicy? Znaczy,
żadne z nich nie wie jak wyglądam. Myślę, że cieszyliby się,
gdybyśmy coś takiego zorganizowali, co sądzicie?
- Właściwie... miałem
zamiar ci coś takiego zaproponować.
- Myślę, że to genialny
pomysł. W ten sposób unikniemy takich sytuacji jak z tym frajerem
przed drzwiami.
- Saki. - Upominam ją.
- No co? - Wzrusza
ramionami. - Gdyby był mądry, wiedziałby, że alfa dostaje znak po
przemianie. - Broni się.
- Nie każdy jest tak
mądry jak ty. - Kpię.
- No wiem. - Odpowiada
niewzruszona, a ja się uśmiecham.
- Muszę wziąć długą
kąpiel. - Mruczę.
- Dla mnie brzmiało jak
zaproszenie. - Mówi Naru z zadziornym uśmiechem.
- Przestań śnić,
kochanie. - Odpowiadam, składając całusa na jego rozgrzanym
policzku. - Do potem. - Wstaję z kanapy.
Już po chwili kieruję
się po schodach na górę, prosto do mojej sypialni. Wszystko byłoby
w porządku, gdyby nie fakt, że prosto na mnie zmierza moja
nauczycielka od matematyki. Kilka razy mrugam oczami, nie
dowierzając, że ten obraz jest prawdziwy. Kobieta ma na sobie
czarne jeansy i bluzkę w tym samym kolorze. Górna część
garderoby sięga jej do pępka i ma dość odważny dekolt. Na
ramionach ma jeszcze czarną ramoneskę, a na stopach buty na
koturnie w tym samym kolorze. Jej gęste włosy opadają falami na
plecy i ramiona. Wygląda zupełnie inaczej niż w szkole. Jest
bardziej odważna i cholernie seksowna. Czasami przyłapuję się na
tym, że zazdroszczę jej urody.
- Pani Smith? - Pytam
zaskoczona.
Kobieta posyła mi
delikatny uśmiech, po czym przykłada pięść do serca i się
kłania. Chyba napomknę o tym geście na spotkaniu, nie chcę, żeby
żadne z nich się tak zachowywało. Oczywiście wiem, że przy
Radzie to nie zadziała i każdy będzie się ze mną tak witał w
ich obecności. Jeżeli będziemy sami, nie widzę, żeby było to
konieczne zachowanie. Nie lubię tego.
- We własnej osobie. -
Odpowiada.
- T-to... Pani wiedziała?
- Oczywiście, że tak.
Hatake specjalnie mnie zatrudnił. Oczywiście od dzisiaj będziemy
spotykać się częściej, bo tutaj mieszkam. - Jej uśmiech sprawia,
że przez moje ciało przebiega dziwny dreszcz. Gdybym wolała
kobiety, zdecydowanie bym do niej podbijała, ale tak nie jest i
wiem, że Naru mi wystarczy.
- Nie wiedziałam, że
Pani jest wilkołakiem. - Przyznaję.
- Dobrze się z tym
kryłam. - Słyszę jak krótko się śmieje. - Poza tym, proszę nie
mówić do mnie Pani. Jestem Katherine, ale wolę jak mówią do mnie
Kate.
- W porządku. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Jak czuje się królowa
przed pierwszą częścią przemiany? - Wkłada dłonie do tylnych
kieszeni w spodniach.
- Huh? Dużo osób o tym
wie? - Pytam zaskoczona.
- Pewnie, że tak. To dla
nas wielki dzień. Nie wiedziała Królowa, że dla wszystkich to
powód do szczęścia? W końcu będziemy mieć odpowiednią osobę
na właściwym miejscu. - Przygryza z uśmiechem dolną wargę.
- Nie wiem, czy kobieta
jest odpowiednia do tego stanowiska. - Przyznaję szczerze.
Oczy kobiety od razu robią
się większe i unosi lewą brew z wyraźnym szokiem i
niedowierzaniem widocznym na twarzy. Milczy przez chwilę, nie
wiedząc co ma na to odpowiedzieć. Po chwili zmniejsza między nami
odległość. Stoi naprawdę blisko, bo mogę wyczuć jej słodkie
perfumy, które bardzo mi się podobają. Oblizuje spierzchnięte
usta, zanim zaczyna cokolwiek mówić. I nic nie mogę poradzić na
to, że odtwarzam w głowie ten widok kilka razy.
- Kobieta może być
znacznie lepsza od mężczyzny jeżeli tego naprawdę chce. Nasz Klan
jest jednym z najsilniejszych. Wie królowa dlaczego? - Kiwam
przecząco głową, nie chcąc jej przerywać. Jestem jak
zahipnotyzowana. - Bo mieliśmy i wciąż mamy najlepszych
przywódców. To się nie zmieni, dlatego, że alfą będzie kobieta.
Płeć piękna jest bardzo sprytna, mądra i podstępna. Może nie
zawsze wygrywa siłą, ale to rozum jest jej najlepszą bronią.
- Dziękuję. - Odpowiadam
oszołomiona po krótkiej ciszy.
- Nie ma za co. - Uśmiecha
się i kawałek cofa w tył, żeby nie zaburzać mojej przestrzeni
osobistej. Chociaż, nawet jak stała tak blisko, w ogóle mi to nie
przeszkadzało.
- Mam prośbę. -
Uśmiecham się nieśmiało.
- Z chęcią ją spełnię.
- Skoro ja mówię ci po
imieniu, chciałabym, żebyś ty również używała mojego.
- Tej prośby nie mogę
spełnić. - Uśmiecha się przepraszająco. - Nie mogę zwracać się
do królowej po imie...
- Możesz i cię o to
proszę. - Przerywam jej. - Zapewniam, że nie będziesz jedyną,
która używa mojego imienia. Nienawidzę jak zwracają się do mnie
tak oficjalnie. Ugh i jeszcze to głupie powitanie, muszę z tym coś
zrobić.
Kobieta wydaje się być
rozbawiona moim wzburzeniem, bo cicho chichocze. Nie mogę się
powstrzymać i posyłam jej uśmiech. Czuję, że się z nią
dogadam.
- Dobrze. - Zaczyna. -
Skoro aż tak tego nie lubisz, to chyba nie mam innego wyjścia,
prawda?
- Cieszy mnie, że jesteś
tego świadoma, Kate. - Po raz pierwszy używam jej imienia, na co
kobieta się uśmiecha.
- Fajnie się rozmawia,
ale muszę wracać do obowiązków. - Stwierdza. - Do zobaczenia
później.
Kobieta z przyzwyczajenia
chce się ukłonić, ale zatrzymuję ją przed tym gestem, kładąc
prawą dłoń na jej lewe ramię. Kręcę z uśmiechem głową.
- Tego też nie rób. -
Proszę. - Nie lubię tego. - Tłumaczę.
Kate kiwa ze zrozumieniem
głową, po czym mnie mija i schodzi po schodach na dół. To
spotkanie było miłym zaskoczeniem. Nigdy bym się nie spodziewała,
że nauczycielka jest jedną z nas. Wzdycham przeciągle, zmęczona
tym wszystkim i ruszam w końcu do sypialni, żeby wziąć
odprężającą kąpiel.
~.~
Hej misie! Przez te całe zamieszanie przed świętami nawet nie złożyłyśmy wam życzeń, za co serdecznie przepraszamy :* Za to życzymy wam, żeby w 2018 roku spełniły się wasze postanowienia oraz mamy nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Hope you like it! Paula&Patty
To jest ekstra chce więcej
OdpowiedzUsuńRozdzial bardzo dobrze dopracowany, az chce sie czytac :) Czekam na następny rozdział, życząc wam dziewczyny weny :D
OdpowiedzUsuńNastępny prawdopodobnie będzie jutro :)
Usuń