czwartek, 4 stycznia 2018

#27 Rozdział

Dzisiaj jest przeklęty poniedziałek. Najgorszy dzień w moim życiu. Akurat dzisiaj dostałam okresu, akurat dzisiaj jest dzień, w którym muszę przejść początkową fazę przemiany w wilka, i akurat dzisiaj jest dzień, w którym obcy ludzie mają sprowadzić się do naszego domu. Po prostu świetnie to wszystko się zapowiada. Jedyny fakt, który mnie pociesza jest taki, że moi ludzie, którzy będą z nami mieszkać mają oddzielne sypialnie, kuchnie, łazienki i salon w piwnicy. W niedzielę widziałam ją po raz pierwszy, pokazał mi to wszystko Naru i muszę szczerze przyznać, że każdy chciałby mieć tak odjechaną piwnicę. Sama mogłabym tam mieszkać, jest nawet pokój gier, gdzie są konsole, bilard i inne bzdety. Z tego co słyszałam, ci ludzie będą na zmianę mieć warty przy prawie każdych drzwiach w tym domu. Mają za zadanie mnie pilnować, choć tak naprawdę wystarczyłby mi Naru i moi przyjaciele.
- Panno Haruno, proszę podejść do tablicy i rozwiązać zadanie. - Do rzeczywistości przywraca mnie głos Pani Smith. Jestem zdezorientowana i przerażona, bo w ogóle nie mogę ogarnąć równania, które znajduje się na tablicy.
- Słucham, Panie Uzumaki. - Odwracam wzrok w kierunku mojego chłopaka.
Naru opuszcza dłoń, która jeszcze chwilę temu była podniesiona do góry. Na jego ustach błąka się uśmiech, zwalający z nóg każdą kobietę i patrzy na nauczycielkę wyzywającym spojrzeniem.
- Czy mógłbym rozwiązać to zadanie?
- Wyznaczyłam już osobę. - Odpowiada patrząc prosto w jego oczy.
- Naprawdę chciałbym je rozwiązać. Nie jestem w tym dobry i przydałaby mi się Pani pomoc. - Próbuje ją przekonać.
Nauczycielka i Uzumaki toczą wojnę na spojrzenia przez krótką chwilę, a ja mam nadzieję, że nie będę musiała iść do tej głupiej tablicy. Specjalnie mnie wyznaczyła, bo widziała, że nie słucham. Nie mam o to do niej pretensji, bo mimo wszystko jest spoko. Zawsze można się z nią dogadać, jedyne czego nie lubi na swoich lekcjach to tego, kiedy uczniowie jej nie słuchają.
- No dobrze, podejdź do tabli... - Nauczycielka nie dokańcza, bo przerywa jej dzwonek na przerwę.
- Dzięki Bogu. - Wzdycham szczęśliwa, że to już koniec tej męki.
- Niestety lekcja dobiegła końca. - Poprawia włosy, które opadają na jej oczy. - Jeżeli chcesz, możesz zostać na przerwie i pokażę ci jak to zrobić, albo dokończymy to na następnych zajęciach.
Pani Smith jest tą kobietą, która nie musi się starać, żeby wyglądać ładnie i seksownie, bo wychodzi jej to bez żadnego wysiłku. W naszej szkole większa część męskiej społeczności chciałaby ją zaliczyć i wcale im się nie dziwię. Gdybym była facetem, też bym na nią poleciała. Tak właściwie jest młodą kobietą, która wygląda na dwadzieścia trzy, może cztery lata. To brązowooka, wysoka i szczupła brunetka z karmelową karnacją. Zjawiła się u nas w szkole w drugim półroczu pierwszej klasy.
- Myślę, że mogłaby mi Pani z tym pomóc na następnej lekcji.
- W takim razie do zobaczenia. - Odpowiada i nieśpiesznie opuszcza salę.
Rozglądam się po pomieszczeniu i dostrzegam, że zostałam tutaj ja, Naru, dziewczyny i Sasuke. Mój chłopak kładzie nogi na ławkę, zaplata dłonie na klatce piersiowej i odwraca wzrok w moją stronę. Opieram łokcie na blacie i podpieram dłońmi głowę. Wydaję z siebie głębokie westchnięcie.
- Nie zamierzacie iść na przerwę, czy cokolwiek? - Pytam zmęczona.
- Nah, wolimy posiedzieć z tobą i dowiedzieć się co ci dolega. - Odpowiada Saki.
- Nic.
- Mhm, właśnie widać. - Zauważa Ino.
- Jesteś jakaś blada, może chcesz się zwolnić? - Proponuje Naru.
- Miły komplement. - Prycham. - Nie chcę się zwalniać, bo będę miała potem problemy.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. - Posyła mi głupkowaty uśmiech. - Po prostu słabo wyglądasz. Może będzie lepiej jak wrócisz do domu.
Co prawda, Uzumaki ma rację. Dzisiaj czuję się okropnie, mam silne skurcze brzucha, na które wzięłam już kilka tabletek i nic mi nie przeszło.
- Dyrektor nie będzie miał z tym problemu, zrozumie. - Sasuke próbuje mnie przekonać.
- Pan Hatake też jest wilkiem? - Powoli łączę wszystko w całość.
Przypominam sobie, że nigdy nie miał nic przeciwko, żeby któregokolwiek z moich przyjaciół nie było w szkole.
- Tak. - Odpowiada blondynka. - Musieliśmy mieć tutaj kogoś, na kim moglibyśmy polegać w każdej sytuacji.
- Patrzę, że wszystko tutaj jest doskonale zaplanowane.
- To specjalność Rady. - Uzumaki prycha.
- Co się dzieje? Pomijając fakt, że masz okres.
- Dzięki Saki, niech dowie się o tym jeszcze cała szkoła. - Wzdycham zrezygnowana na jej niewyparzony język.
- To nic nadzwyczajnego, każda kobieta ma okres. - Broni się.
- Ale nikt nie musi wiedzieć, kiedy mam go ja. - Odpowiadam.
Dziewczyna unosi dłonie w geście kapitulacji, chyba wie, że dzisiaj się ze mną nie dogada. Wolałabym do nikogo się nie odzywać i zostać sama. W ciszy i spokoju.
- Wiecie może co dzieje się z moją ciocią i wujkiem? Próbowałam się do nich dodzwonić kilka razy i żadne nie odbiera. Zaczynam się martwić.
- Spokojnie. - Saki delikatnie dotyka mojego lewego ramienia. - Z tego co wiem, są cali i zdrowi. Rada niedługo chce ich ściągnąć, a żeby cię uspokoić, zapewniam, że sobie tam wypoczywają i nic im nie grozi. - Posyła mi ciepły uśmiech.
- Potraktuj to jak długie wakacje. - Rzuca Sasuke.
- Czy ktokolwiek z was jest przygotowany na dzisiejsze zamieszanie w naszym domu? - Pyta niechętnie Ino.
- Rozmawiałem wczoraj z Radą, ci ludzie mieli wprowadzić się pod naszą nieobecność, żeby uniknąć zamieszania. Ma być ich w granicach od dziesięciu do piętnastu. - Tłumaczy mój przyjaciel.
- Musi być ich tak dużo?
- To dla twojego bezpieczeństwa. - Odpowiada Naruto. - I wiem, że tobie przeszkadza to w równym stopniu jak nam wszystkim, ale nie mamy na to wpływu.
- Podekscytowana dzisiejszą przemianą? - Saki się szczerzy.
- Raczej wystraszona.
- Nie masz czego się bać. Przynajmniej dzisiaj. - Brązowowłosa wzrusza ramionami.
- Dzięki Saki, naprawdę umiesz mnie pocieszyć. - Prycham.
- No co? - Pyta, kiedy siostra patrzy na nią morderczym wzrokiem. - Nie będę jej okłamywać, pierwsza przemiana zawsze jest najgorsza. Później przyzwyczaisz się do bólu i nie będzie sprawiał ci problemu.
- Przemienię się dopiero w pełnię księżyca, tak?
- Która nastąpi jutro, swoją drogą. - Odpowiada Sasuke.
- Świetnie. - Prycham niezadowolona.
- Hej, będę przy tobie. Obiecuję, że nie stanie się nic złego. Tych debilów puszczę w las, a z tobą zostanę w specjalnym pomieszczeniu.
- Przecież w lesie jest teraz niebezpiecznie. - Zauważam.
- Spokojnie, nic się nam nie stanie. - Uspokaja mnie Ino. - Będziemy się trzymać razem, a poza tym wiemy, gdzie możemy biegać. - Uśmiecha się.
- To nie jest tak, że po przemianie urywa ci się film? - Marszczę brwi.
- Za dużo bajek się naoglądałaś, kochanie. - Mówi rozbawiona Saki. - Po przemianie wciąż jesteśmy sobą, nie tracimy nad sobą kontroli. Czasami zdarza się wyjątek od reguły. - Dodaje cicho.
- To znaczy? - Dopytuję.
- Nic, nic. Zapomnij. - Nerwowo chichocze.
- Saki. - Naciskam.
- Niektórzy pozwalają przejąć nad sobą kontrolę drugiej stronie swojej natury. Stają się wtedy bezwzględną i żądną krwi bestią. - Odpowiada Naru.
- Znacie takie osoby? - Pytam ciekawa.
Zauważam, że wszyscy dziwnie na siebie spoglądają. Między nami zapada dziwna cisza. Naru przeciągle wzdycha i patrzy na naszych przyjaciół z irytacją.
- Zadała pytanie, wypowiecie się na ten temat? - Pyta z kpiącym uśmiechem. - Tak myślałem. - Mówi, kiedy widzi, że żadne z nich się nie odzywa. Ich zachowanie w tej chwili miesza mi w głowie i jestem zdezorientowana.
- Ci tchórze boją się przyznać, że ja jestem jedną z tych osób. - Wzrusza ramionami jakby to nie było czymś ważnym. - Im więcej razy się przemieniam, tym kontrolowanie samego siebie jest trudniejsze i bardziej mi odpierdala. Między innymi, dlatego wolę zostawać w ludzkiej postaci. - Dokańcza.
- Nie przesadzaj... - Odzywa się Saki.
- To nie przesada, po prostu mówię jak jest. Tylko nie rozumiem skąd u was ten pieprzony strach, żeby to przyznać. To nie tak, że to tajemnica. - Kpi.
- Wyluzuj stary. - Odpowiada Sasuke.
- Jestem wyluzowany. Mówię tylko, że to irytujące, kiedy obchodzicie się ze mną tak... delikatnie. - Stwierdza. - Nie jestem dzieckiem, nie zeświruję, kiedy powiecie na mój temat coś, co niekoniecznie mi schlebia.
Patrzę w oczy Uzumakiego chcąc cokolwiek z nich odczytać. Kolor jego tęczówek zmienia się pod wpływem emocji, dlatego prawie zawsze wiem w jakim jest nastroju. To bardzo pomocne, zwłaszcza dlatego, że Naru nie lubi rozmawiać o uczuciach. Nie mówię, że zawsze potrafię dobrze go odczytać, bo tak nie jest. To bardzo skomplikowana osoba, która potrafi ukryć się za maską obojętności. Wtedy nie wiem co mogę zrobić, żeby dowiedzieć się co czuje w danym momencie. Nie mogę i nie chcę na niego naciskać, bo wtedy się denerwuje i odcina. Teraz, kiedy tak patrzę prosto w oczy chłopaka, zauważam, że jego tęczówki są odrobinę ciemniejsze. Prawdopodobnie jest zirytowany – jak sam zresztą powiedział, ale nie mogę odeprzeć od siebie wrażenia, że bardziej przemawia przez niego złość. Kryje się w tym znacznie więcej, bo na twarzy Naru błąka się dziwny uśmieszek, którego za cholerę nie mogę zidentyfikować. Ta cała analiza jest męcząca, bo nie mam już na to siły. Przynajmniej dzisiaj, kiedy również zmagam się z problemami. Nie mówię, że jego są mniej ważne, ale nie mogę mu pomóc, kiedy nie radzę sobie ze sobą. Na dźwięk dzwonka głęboko wzdycham, przymykając oczy. Dosłownie czuję jak błękitne tęczówki ciągle patrzą w moją stronę. Nie mylę się, dostrzegając, że chłopak w konsternacji marszczy brwi. Martwi się o mnie, dlatego posyłam mu delikatny uśmiech i bezgłośnie mówię, że jest okay. Odwracam się w stronę tablicy, kiedy do sali wchodzi Pan Hatake. Próbuję skupić się na tym co mówi, ale niekoniecznie mi to wychodzi.

***

- Zaczynam się o ciebie martwić.
- Nic mi nie jest. - Zapewniam Saki, kiedy razem wychodzimy ze szkoły.
Ino z chłopakami po lekcji z dyrektorem mieli spotkać się z Radą. Wyszło to spontanicznie, bo dostali wiadomość na telefon. Zdziwiłam się, że używają telefonów komórkowych do komunikacji, ale później Ino mnie wyśmiała, że to przecież nie średniowiecze, a Rada pomimo swojego wieku korzysta z technologii. Saki została ze mną jako mój ochroniarz, więc wspólnie postanowiłyśmy, że do domu dotrzemy na własnych nogach.
- Nie. - Ciągnie mnie za dłoń, dlatego staję w miejscu. - Masz mi natychmiast powiedzieć o co chodzi.
- Po prostu źle się czuję. - Wzdycham. - Do tego dochodzi Jake, Naru, ci wszyscy ludzie w domu no i przemiana. - Odpowiadam szczerze.
Przyjaciółka nic nie mówi tylko przyciąga mnie bliżej siebie. Obejmuje moją talię, a ja zarzucam dłonie na jej ramiona. To dziwne, że tak bliska obecność Saki działa na mnie w kojący sposób.
- Lepiej? - Pyta przejęta.
- Mhm. - Mruczę w jej szyję.
- Rozumiem, że przez okres jesteś niestabilna emocjonalnie... - Żartuje. - Ale hej, pamiętaj, że masz jeszcze mnie i możesz ze mną porozmawiać.
- Wiem. - Mruczę wciąż się do niej tuląc.
- Mam rozumieć, że problem z Naru jest powiązany z Jakem?
- Mhm.
- O tym postaraj się na razie nie myśleć, okay? Coś na to poradzimy, kiedy oswoisz się z tym wszystkim co dzieje się w domu. Myślę, że Jake nie jest aż takim kutasem i da ci trochę przestrzeni, przynajmniej teraz. - Wzdycha.
Odsuwam się od niej trochę, a ona łapie mnie za dłonie i delikatnie je ściska.
- Poradzimy sobie ze wszystkim, okay? Nie czuj się tak, jakbyś została z tym wszystkim sama. Wiem, że przeraża cię to, co jutro będzie działo się z twoim ciałem, ale będzie dobrze. Może niepotrzebnie cię straszyłam. - Obwinia się.
- To nie twoja wina. - Kręcę głową i powoli ruszam z miejsca. - Po prostu... chyba zaczynam się bać, nie tylko przemiany. Dzisiaj uświadomiłam sobie, że od jutra będę już na poważnie sprawować władzę nad Klanem i chyba zaczyna mnie to przerażać. Mam osiemnaście lat, w tym wieku powinnam imprezować, szaleć i korzystać z życia. To wszystko się zmieni. - Mówię szczerze.
Dzisiejszy dzień jest zły pod wieloma względami. Jeszcze wczoraj było dobrze, a dzisiaj wszystko zaczęło mnie przygniatać. To jest dzień zwątpienia. Zwątpienia w moje umiejętności. Nie wiem, czy sprawdzę się w tak poważnej roli i to mnie przeraża. Nie chcę zawieźć Klanu. Będę za niego odpowiedzialna i sama sobie z tym nie poradzę.
- Posłuchaj mnie uważnie. - Zaczyna. - To, że przejmiesz władzę nie oznacza, że masz być tak samo poważna jak pierniki. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Masz być sobą. Zapamiętaj, że każdy alfa miał przy sobie grono przyjaciół, którzy mu pomagali. Nawet twoi rodzice ich mieli. W ten sposób jest łatwiej, nawet podejmowanie decyzji staje się prostsze, bo możesz wysłuchać kilku zaufanych głosów i na tej podstawie wysunąć wnioski co będzie najlepszym rozwiązaniem jakiegokolwiek problemu. Nie jesteś w tym sama.
- Dzięki. - Uśmiecham się do niej ciepło. - Czasami w siebie wątpię. - Wzdycham.
- To przestań, zanim skopię ci seksowne dupsko. - Posyła mi zaczepny uśmiech.
- To może głupie, ale czasami... tak sobie myślę, czy rodzice byliby ze mnie dumni. Tak naprawdę robię to wszystko dla nich. To ich najbardziej nie chcę zawieźć, mimo tego, że nie żyją. - Wydaję z siebie nerwowy chichot.
Saki przybliża się do mojego lewego boku i zarzuca swoją prawą rękę na moje ramiona.
- To nie jest głupie. Całkowicie cię rozumiem kochanie. Akurat my dwie jesteśmy do siebie bardzo podobne. - Na jej twarzy dostrzegam smutny uśmiech. - Też czasami się zastanawiam, czy rodzice byliby zadowoleni z tego, jaką stałam się kobietą. Potem dochodzę do wniosku, że drugiej takiej zajebistej laski nie ma i wszystkie wątpliwości znikają. - Próbuje mnie rozśmieszyć, co całkowicie jej wychodzi.
Saki słysząc mój śmiech sama zaczyna chichotać. Uwielbiam spędzać z nią czas, może czasami rozumiem się z nią lepiej niż z Ino, ale to tylko dlatego, że mamy podobną sytuację. Ona też straciła rodziców w młodym wieku, podobnie jak ja. To sprawia, że jesteśmy ze sobą blisko.
- Kocham cię.
- Kocham cię. - Odpowiada od razu.
- Gadałaś z Amber?
- Mhm.
- I jak poszło? Opowiadaj.
- Wiem, że na początku mówiłam, że nie będę z nią rozmawiać. - Wzdycha. - Tylko potem pomyślałam, że będzie bardziej niezręcznie jeżeli o tym nie pogadamy. Złapałam ją na przerwie i wszystko wyjaśniłyśmy. Było jej głupio. - Uśmiecha się. - No, ale teraz jest spoko. - Wzrusza ramionami.
- A jak dokładnie to sobie wyjaśniłyście? - Unoszę brew z uśmieszkiem, a dziewczyna przewraca oczami.
- Amber była pijana, ze mnie jest seksowna laska, więc dała się ponieść chwili.
- No tak, zapomniałam, że każdy do ciebie wzdycha. - Udaję przejętą. - Niedługo mi ciebie ukradną.
- Przykro mi to stwierdzić, ale ciebie pierwszą ktoś mi porwał. I co na to poradzę? Nie będzie między nami gorącego romansu. No chyba, że chcesz... to zmienia postać rzeczy. - Puszcza mi oczko.
- Myślałam, że nie podobają ci cię dziewczyny. - Zauważam.
- Dla ciebie zrobię wyjątek. - Muska ustami mój policzek.
- Nie kuś, bo jeszcze skorzystam. - Uśmiecham się.
- Będę czekać, jak coś to wiesz gdzie mieszkam. - Chichocze.
- Uzumaki chyba by mnie zabił jeśli dowiedziałby się, że go z tobą zdradzam. Jego ego cholernie by ucierpiało wiedząc, że dziewczyna potrafiłaby mnie lepiej zaspokoić.
- Wyobrażam sobie jego zdziwienie. - Saki się śmieje.
- A jak sprawy z Ino? - Pytam przejęta.
- Wszystko w ślimaczym tempie się układa. - Wzdycha.
- Dalej jesteś zła?
- Nah. - Kręci głową. - Złość mi przeszła, po co mam się dręczyć skoro czasu nie cofnę? Bez sensu. Jak już mówiłam wcześniej, jestem zraniona, ale Ino się stara, więc powoli zaczynam jej wybaczać. A co z tobą?
- Jest dobrze. Nie byłam na nią zła, bo w sumie też przez krótki czasu ukrywałam mój związek z Naru, więc byłabym hipokrytką, gdybym się na nią obraziła. Prawda?
- Może masz rację.
Natychmiast milkniemy, kiedy dochodzimy już prawie pod dom i dostrzegamy przy drzwiach dwóch mężczyzn. Jeden z nich to brunet o szarych oczach i ciemniejszej karnacji. Jest niższy niż ten drugi, na oko może mieć metr siedemdziesiąt. W uchu bruneta – tak jak u jego kolegi dostrzegam czarną słuchawkę. Wyglądają jak ochroniarze jakiejś gwiazdy filmowej. Obaj ubrani są na czarno. Jeden z nich jest czarnoskórym mężczyzną z ciemnymi oczami. Ma bardziej umięśnione ciało, co sprawia, że wygląda straszniej.
- To tak zawsze będzie wyglądało? - Szepczę do Saki, zanim podchodzimy pod drzwi.
- Obawiam się, że tak. - Mruczy niezadowolona, kiedy idziemy pod wejście.
Obaj mężczyźni patrzą na nas obojętnym wzrokiem, co potęguje mój stres i przerażenie. Chcemy wejść do środka, ale od razu, kiedy Saki próbuje zrobić krok w stronę drzwi zostaje zatrzymana. Mężczyźni zasłaniają jej przejście stając przed drewnianą powłoką. Moja przyjaciółka przewraca oczami i wydaje z siebie pomruk niezadowolenia. Ta sytuacja jest trochę śmieszna, bo nie możemy dostać się do własnego domu. Uśmiecham się delikatnie pod nosem, kiedy słyszę głos Saki.
- Serio?
- Nie możemy was tu wpuścić, bo mamy zakaz. - Odpowiada brunet.
Chwytam Saki za ramię, kiedy otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Odwraca się w moją stronę ze zdezorientowaniem malującym się na jej twarzy. Nie chcę, żeby wszczynała jakieś kłótnie, dlatego wolę, żeby już się nie odzywała, bo wiem, że zaraz się na nich nadrze. Posyłam jej uśmiech i się z nią równam.
- Nas on nie dotyczy, bo tutaj mieszkamy. - Odpowiadam spokojnie.
- Proszę się odwrócić. - Rozkazuje czarnoskóry mężczyzna. Marszczę brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Słucham? - Pytam zdezorientowana.
- Nie słyszałaś? Odwróć się. - Powtarza zirytowany szarooki chłopak.
Wykonuję jego polecenie, czekając ciekawa na to, co jeszcze się wydarzy.
- Nie wejdziesz cukiereczku, bo tutaj nie mieszkasz. - Odpowiada kpiąco brunet.
Uciszam Saki po raz drugi kładąc na jej ramieniu dłoń, kiedy chce się odezwać. Ten chłopak mnie drażni, dlatego chcę załatwić to sama.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Pytam.
- Jeżeli chcesz wejść, musisz mieć odpowiedni znak. Ty go nie masz, dlatego nie wejdziesz. Spróbuj szczęścia gdzie indziej słoneczko. - Chamsko się uśmiecha.
Robię krok w ich stronę, ale brunet zastawia mi drogę.
- Jeszcze krok, a będę musiał cię wyrzucić. Szkoda takiej ładnej mordki. - Puszcza mi oczko. Saki nie wytrzymuje i zaczyna się śmiać z tej całej sytuacji. Ja przez ten cały czas utrzymuję kontakt wzrokowy z tym dupkiem i nie zamierzam go pierwsza przerwać.
- Ty naprawdę nie wiesz, z kim rozmawiasz. - Mówi już spokojnie Saki.
- Mogę wiedzieć co tu się dzieje?
Słyszę głos Naru za plecami, ale mimo tego nie przerywam kontaktu wzrokowego z chamskim chłopakiem, który bezczelnie się uśmiecha.
- Panienki chcą wejść, ale nie mają znaków. Nie pozwolono nam wpuszczać nikogo kto ich nie ma. - Odpowiada czarnoskóry, starszy mężczyzna.
- Idioci, gdybyście byli mądrzy, zobaczylibyście, że mam znak Klanu na karku. Wystarczyło podnieść włosy. - Prycha Saki.
- Ona go nie ma. - Stwierdza szarooki.
Patrzę w oczy młodszego z irytacją, a on nawet nie raczy pierwszy odwrócić wzroku. Postanawiam bardziej wyprostować sylwetkę, żeby okazać tym moją pewność siebie, a na mojej twarzy błąka się kpiący uśmieszek.
- Jeszcze go nie mam. - Poprawiam go z rozbawieniem na mojej twarzy. - Niedługo go dostanę, a wiesz co to oznacza? - Pytam dotykając palcem wskazującym jego torsu i lekko go popycham do tyłu. - To oznacza, że jestem alfą, czy jakkolwiek mnie nazwiesz, cukiereczku. - Akcentuję ostatnie słowo z szyderczym uśmieszkiem.
Chłopak automatycznie blednie na twarzy, a w jego spojrzeniu dostrzegam zdezorientowanie pomieszane ze wstydem. Chłopak musi być naprawdę zawstydzony, bo spuszcza wzrok w ziemię. Obaj po kilku sekundach przykładają pięść do serca i się kłaniają.
- Przepraszamy najmocniej. - Odzywa się starszy. - Nie mieliśmy pojęcia, że Panienka jest Królową. - Tłumaczy się.
- Nic nie szkodzi. - Odpowiadam z ciepłym uśmiechem, kiedy na niego patrzę.
Po chwili wracam spojrzeniem na młodszego, który wciąż ma wzrok wbity w swoje buty. Uśmiecham się na jego zakłopotanie, bo jeszcze niedawno był taki pyskaty. Oboje się odsuwają, robiąc nam tym samym przejście. Ruszam do przodu, ale na chwilę zatrzymuję się przy brunecie. Stoję bardzo blisko niego. Odwracam głowę w prawą stronę, dostrzegając, że patrzy przed siebie, byle nie na mnie.
- Jeszcze jedno. Jak masz na imię? - Pytam z uśmiechem.
Chłopak automatycznie odwraca się w stronę skąd dochodzi dźwięk i patrzy prosto w moje oczy. W szarych tęczówkach widać już tylko strach i szacunek.
- Mam na imię Alex, Królowo. - Odpowiada pełnym zdaniem.
- Zapamiętam. - Posyłam mu uśmiech i wchodzę do środka.
- Powiedzcie, że ktoś zrobił coś na obiad, bo umieram z głodu. - Sapie Saki, kiedy za mną idzie do salonu.
- Ino z Sasuke się tym zajęli. - Odpowiada Naru. - Od jutra zamieszka tutaj jeszcze kucharka, która będzie gotowała dla wszystkich. To miła, starsza pani. Pracowała kiedyś w szkole, do której musiałem chodzić. - Dodaje opadając na kanapę. Z uśmiechem siadam obok niego i całuję go krótko na powitanie.
- Hej. - Mówię wtulając się w jego bok.
- Hej. - Patrzy na mnie z uśmiechem.
- Muszę ci powiedzieć, że ten chłopak momentalnie osiadł, kiedy dowiedział się kim jesteś. - Chichocze Saki. - Spalił buraka i jeszcze nigdy nie widziałam kogoś kto byłby w takim stopniu zażenowany swoim zachowaniem.
- Obraził cię? - Pyta Naru.
- Nah. - Odpowiadam krótko.
- Jak to nie? - Oburza się moja przyjaciółka.
- Jeżeli chcesz, mogę dać mu reprymendę. Gdybym wiedział wcześniej...
- Potrafię sama sobie poradzić. - Przerywam mu z uśmiechem. - Ale dziękuję, że się o mnie troszczysz. A ten chłopak... po prostu wykonywał polecenia.
- Jak na spotkaniu?
Mogę wychwycić w zachowaniu Uzumakiego, że coś jest nie tak. Od razu na pytanie zadane przez Saki spiął wszystkie mięśnie w jego seksownym ciele. Ciężko wzdycha, zanim decyduje się na odpowiedź.
- Jest źle i nie będę tego ukrywał. - Spogląda na mnie z przerażeniem w oczach. - Normalnie miałbym to w dupie, ale możesz mieć nieprzyjemności. - Zwraca się do mnie. - Dowiedzieli się, że jesteśmy razem.
- Prędzej czy później i tak wyszłoby to na jaw. - Wzruszam ramionami.
- Nie rozumiesz. - Wzdycha. - Wilkis i alfa... to nie powinno się zdarzyć. Rada mocno neguje to, że strażnik związał się z królową. Dla nich to niedopuszczalne. Mój gatunek służy tylko do obrony, do niczego innego.
- Przesadzasz. - Odpowiadam.
- Ty widzisz to inaczej. - Zauważa. - Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby władca związał się z wilkisem. Takie zachowanie jest nieodpowiedzialne, bo tacy jak ja chodzili do specjalnej szkoły, żeby nauczyć się tam żyć bez drugiej osoby. Dla nas nie ma czegoś takiego jak miłość, współczucie czy inne bzdety. Jesteśmy bardzo dobrzy w chronieniu alfy właśnie z tego powodu, dlatego, że nie mamy żadnych uczuć.
- Ty masz. Kochasz mnie. - Przypominam mu z uśmiechem.
- Ale nie powinienem. - Nie zaprzecza, co odbieram za dobry znak.
- Nie martw się na zapas, załatwię to. - Próbuję go uspokoić.
- Duży opieprz dostałeś? - Pyta ciekawa Saki.
- Wszyscy byli tak oburzeni, że przekrzykiwali siebie nawzajem. Wyłapałem tylko to, jak jeden z nich mówił, że powinni mnie ukarać, ale zaraz ktoś mu przypomniał, że już nie podlegam ich rozkazom. - Uśmiecha się. - Mało ich słuchałem.
- To nie nowość, że nie słuchałeś pierników. - Prycha Saki. - Czasami mi ich szkoda, że tak bezczelnie ich ignorujesz. - Wzdycha teatralnie, a Naru się uśmiecha.
- Wiesz, że nie zależy mi na ich opinii. - Wzrusza ramionami.
- Mhm aż czasami za bardzo. - Odpowiada. - A kiedy planują spotkać się z Sakurą?
- W środę. Próbowałem ich przekonać, że powinni dać ci odpocząć chociaż jeden dzień, ale żaden skurwiel nie chciał mnie słuchać. - Mówi zirytowany.
Chwytam jego dłoń, która leży na moich ramionach lewą ręką i splatam nasze palce. Chcę go w ten sposób odrobinę uspokoić co chyba działa. Wtulam się bardziej w jego lewy bok.
- Dam radę, ale mam do was pytanie.
- Ciocia Saki z chęcią posłucha.
- Głupia jesteś. - Chichoczę na słowa przyjaciółki. - Myślicie, że powinniśmy dzisiaj zorganizować jakieś spotkanie w salonie w piwnicy? Znaczy, żadne z nich nie wie jak wyglądam. Myślę, że cieszyliby się, gdybyśmy coś takiego zorganizowali, co sądzicie?
- Właściwie... miałem zamiar ci coś takiego zaproponować.
- Myślę, że to genialny pomysł. W ten sposób unikniemy takich sytuacji jak z tym frajerem przed drzwiami.
- Saki. - Upominam ją.
- No co? - Wzrusza ramionami. - Gdyby był mądry, wiedziałby, że alfa dostaje znak po przemianie. - Broni się.
- Nie każdy jest tak mądry jak ty. - Kpię.
- No wiem. - Odpowiada niewzruszona, a ja się uśmiecham.
- Muszę wziąć długą kąpiel. - Mruczę.
- Dla mnie brzmiało jak zaproszenie. - Mówi Naru z zadziornym uśmiechem.
- Przestań śnić, kochanie. - Odpowiadam, składając całusa na jego rozgrzanym policzku. - Do potem. - Wstaję z kanapy.
Już po chwili kieruję się po schodach na górę, prosto do mojej sypialni. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że prosto na mnie zmierza moja nauczycielka od matematyki. Kilka razy mrugam oczami, nie dowierzając, że ten obraz jest prawdziwy. Kobieta ma na sobie czarne jeansy i bluzkę w tym samym kolorze. Górna część garderoby sięga jej do pępka i ma dość odważny dekolt. Na ramionach ma jeszcze czarną ramoneskę, a na stopach buty na koturnie w tym samym kolorze. Jej gęste włosy opadają falami na plecy i ramiona. Wygląda zupełnie inaczej niż w szkole. Jest bardziej odważna i cholernie seksowna. Czasami przyłapuję się na tym, że zazdroszczę jej urody.
- Pani Smith? - Pytam zaskoczona.
Kobieta posyła mi delikatny uśmiech, po czym przykłada pięść do serca i się kłania. Chyba napomknę o tym geście na spotkaniu, nie chcę, żeby żadne z nich się tak zachowywało. Oczywiście wiem, że przy Radzie to nie zadziała i każdy będzie się ze mną tak witał w ich obecności. Jeżeli będziemy sami, nie widzę, żeby było to konieczne zachowanie. Nie lubię tego.
- We własnej osobie. - Odpowiada.
- T-to... Pani wiedziała?
- Oczywiście, że tak. Hatake specjalnie mnie zatrudnił. Oczywiście od dzisiaj będziemy spotykać się częściej, bo tutaj mieszkam. - Jej uśmiech sprawia, że przez moje ciało przebiega dziwny dreszcz. Gdybym wolała kobiety, zdecydowanie bym do niej podbijała, ale tak nie jest i wiem, że Naru mi wystarczy.
- Nie wiedziałam, że Pani jest wilkołakiem. - Przyznaję.
- Dobrze się z tym kryłam. - Słyszę jak krótko się śmieje. - Poza tym, proszę nie mówić do mnie Pani. Jestem Katherine, ale wolę jak mówią do mnie Kate.
- W porządku. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Jak czuje się królowa przed pierwszą częścią przemiany? - Wkłada dłonie do tylnych kieszeni w spodniach.
- Huh? Dużo osób o tym wie? - Pytam zaskoczona.
- Pewnie, że tak. To dla nas wielki dzień. Nie wiedziała Królowa, że dla wszystkich to powód do szczęścia? W końcu będziemy mieć odpowiednią osobę na właściwym miejscu. - Przygryza z uśmiechem dolną wargę.
- Nie wiem, czy kobieta jest odpowiednia do tego stanowiska. - Przyznaję szczerze.
Oczy kobiety od razu robią się większe i unosi lewą brew z wyraźnym szokiem i niedowierzaniem widocznym na twarzy. Milczy przez chwilę, nie wiedząc co ma na to odpowiedzieć. Po chwili zmniejsza między nami odległość. Stoi naprawdę blisko, bo mogę wyczuć jej słodkie perfumy, które bardzo mi się podobają. Oblizuje spierzchnięte usta, zanim zaczyna cokolwiek mówić. I nic nie mogę poradzić na to, że odtwarzam w głowie ten widok kilka razy.
- Kobieta może być znacznie lepsza od mężczyzny jeżeli tego naprawdę chce. Nasz Klan jest jednym z najsilniejszych. Wie królowa dlaczego? - Kiwam przecząco głową, nie chcąc jej przerywać. Jestem jak zahipnotyzowana. - Bo mieliśmy i wciąż mamy najlepszych przywódców. To się nie zmieni, dlatego, że alfą będzie kobieta. Płeć piękna jest bardzo sprytna, mądra i podstępna. Może nie zawsze wygrywa siłą, ale to rozum jest jej najlepszą bronią.
- Dziękuję. - Odpowiadam oszołomiona po krótkiej ciszy.
- Nie ma za co. - Uśmiecha się i kawałek cofa w tył, żeby nie zaburzać mojej przestrzeni osobistej. Chociaż, nawet jak stała tak blisko, w ogóle mi to nie przeszkadzało.
- Mam prośbę. - Uśmiecham się nieśmiało.
- Z chęcią ją spełnię.
- Skoro ja mówię ci po imieniu, chciałabym, żebyś ty również używała mojego.
- Tej prośby nie mogę spełnić. - Uśmiecha się przepraszająco. - Nie mogę zwracać się do królowej po imie...
- Możesz i cię o to proszę. - Przerywam jej. - Zapewniam, że nie będziesz jedyną, która używa mojego imienia. Nienawidzę jak zwracają się do mnie tak oficjalnie. Ugh i jeszcze to głupie powitanie, muszę z tym coś zrobić.
Kobieta wydaje się być rozbawiona moim wzburzeniem, bo cicho chichocze. Nie mogę się powstrzymać i posyłam jej uśmiech. Czuję, że się z nią dogadam.
- Dobrze. - Zaczyna. - Skoro aż tak tego nie lubisz, to chyba nie mam innego wyjścia, prawda?
- Cieszy mnie, że jesteś tego świadoma, Kate. - Po raz pierwszy używam jej imienia, na co kobieta się uśmiecha.
- Fajnie się rozmawia, ale muszę wracać do obowiązków. - Stwierdza. - Do zobaczenia później.
Kobieta z przyzwyczajenia chce się ukłonić, ale zatrzymuję ją przed tym gestem, kładąc prawą dłoń na jej lewe ramię. Kręcę z uśmiechem głową.
- Tego też nie rób. - Proszę. - Nie lubię tego. - Tłumaczę.

Kate kiwa ze zrozumieniem głową, po czym mnie mija i schodzi po schodach na dół. To spotkanie było miłym zaskoczeniem. Nigdy bym się nie spodziewała, że nauczycielka jest jedną z nas. Wzdycham przeciągle, zmęczona tym wszystkim i ruszam w końcu do sypialni, żeby wziąć odprężającą kąpiel. 


~.~


Hej misie! Przez te całe zamieszanie przed świętami nawet nie złożyłyśmy wam życzeń, za co serdecznie przepraszamy :* Za to życzymy wam, żeby w 2018 roku spełniły się wasze postanowienia oraz mamy nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Hope you like it! Paula&Patty

3 komentarze:

  1. To jest ekstra chce więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial bardzo dobrze dopracowany, az chce sie czytac :) Czekam na następny rozdział, życząc wam dziewczyny weny :D

    OdpowiedzUsuń