poniedziałek, 20 listopada 2017

#25 Rozdział

- O co w takim razie chodzi? - Pyta siadając na łóżko.
- Gniewasz się na mnie? - Podchodzę bliżej.
- Ja? O co? O to, że tańczyłaś z moim bratem, który cię niby niewinnie pocałował? Tak, widziałem to i nie musisz się wypierać.
- Wcale nie będę. - Mówię z uśmiechem.
- Nie wiem, czy bardziej wkurwia mnie to, że mu na to pozwoliłaś czy to, że mi o tym tak bezczelnie mówisz.
- Wolałbyś, żebym kłamała?
- Nie. Wolałbym, żeby to się w ogóle nie wydarzyło. - Wzdycha.
Wiem, że Naru próbuje nad sobą zapanować, bo przymyka oczy. To jego taki tik, który najwyraźniej mu pomaga. Siadam na jego kolanach i kładę dłonie na jego ramiona.
- Naru...
- Nie jestem w humorze. Wolałbym, żebyś trzymała się ode mnie z daleka w tej chwili.
Zauważam, że jego oczy zaczynają świecić i to dowód na to, jaki jest wściekły. Chyba pierwszy raz się aż tak na mnie wkurzył i ma prawo. Zachowałam się naprawdę nie w porządku. Mogłam się odwrócić, przywalić Jake'owi w twarz i odejść, ale tego nie zrobiłam.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - Przerywa ciszę.
- Twoje oczy, mają naprawdę ładny kolor. - Uśmiecham się.
- Twoje komplementy nie załatwią sprawy. - Prycha odwracając twarz w lewą stronę.
- Ugh. Chodziło mi o to, że ładnie się świecą. - Tłumaczę.
- Skoro świecą, to na pewno zauważyłaś, że nie żartowałem z tym, że wolałbym się do ciebie w tej chwili nie zbliżać.
- To nic takiego. - Wzdycham.
- Nic takiego. - Powtarza i patrzy w moje oczy.
Jego wzrok jest naprawdę przenikliwy, surowy i... zawiedziony. To ostatnie najbardziej mnie boli, bo wiem, że ten mały, nic nieznaczący gest naprawdę go zranił.
- Dokładnie tak.
- Jak pocałuję inną dziewczynę na twoich oczach, to też nie będzie nic wielkiego?
- Nie całowałam się z nim. - Przewracam oczami.
Czuję nagły przypływ odwagi, prawdopodobnie spowodowany przez alkohol, krążący w moich żyłach. Dotykam wskazującym palcem jego podbródka i delikatnie unoszę go do góry, żeby patrzył prosto w moje oczy. Marszczy brwi, a ja biorę kilka głębszych oddechów.
- Kocham cię, Naru. - Wypowiadam te słowa szeptem i oczekuję jakiejkolwiek reakcji. Jego rysy twarzy łagodnieją, a ciało się rozluźnia. W oczach dostrzegam zdziwienie. Nie był przygotowany, że to ode mnie usłyszy, a ja nie byłam, żeby to powiedzieć.
- I wiem... wiem, że nie znasz tego uczucia i to w porządku, że możesz nie czuć tego samego do mnie. - Przymykam na chwilę oczy, zbierając myśli, co jest naprawdę bardzo ciężkie w tym stanie. - Ja... po prostu musiałam ci o tym powiedzieć, żebyś wiedział ile dla mnie znaczysz. To nie tak, że zmuszam cię, żebyś odpowiedział mi tym samym. Poczekam ile będzie trzeba, żeby...
Zamykam oczy, kiedy czuję jego ciepłe, miękkie usta na moich. Serce przyśpiesza swój rytm, a w moim podbrzuszu odczuwam dziwne skurcze. Uzumaki nie porusza wargami, chciał mnie po prostu uciszyć i naprawdę wyszło mu świetnie. To trwało zaledwie pięć sekund, kiedy minimalnie zaczął się odsuwać. Czuję jego czoło przyłożone do mojego.
- Masz rację. - Szepcze. - Nie znam tego uczucia, ale to co dzieje się ze mną od początku naszej znajomości... to nie jest normalne. To coś nowego, a jednocześnie przerażającego.
- Bo boisz się wszystkiego, nad czym nie masz kontroli. Uczuć nie da się kontrolować Naru, one po prostu są. Musisz dać im się ponieść.
- Jestem nauczony, że zawsze muszę kontrolować sytuację. W moim życiu nigdy nie było miejsca na uczucia, bo to zasłania ważniejsze sprawy. Jestem twoim wojownikiem, Sakura. Nigdy nie powinienem być kimś więcej. - Tłumaczy.
- Co w takim razie do mnie czujesz? - Pytam zdesperowana. - Nie do królowej, zostaw ją w spokoju. Do mnie, do Sakury.
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko, nawet gdybym musiał zatracić w tym siebie. Chcę, żebyś zawsze była szczęśliwa. Za ciebie sprzedałbym nawet resztki mojej duszy. Jeżeli właśnie tak wygląda miłość, to tak, kocham cię. - Odpowiada patrząc w moje oczy.
Po jego wściekłości nie ma już śladu. Wlepia we mnie wzrok, próbując odgadnąć to, co dzieje się teraz w mojej głowie. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo Uzumaki może i nie w pełni świadomy, ale powiedział, że mnie kocha. To znaczy naprawdę bardzo dużo. Uśmiecham się i złączam nasze usta w subtelnym pocałunku.
- Wiesz, że właśnie przyznałeś, że mnie kochasz? - Pytam odsuwając od niego głowę.
- Jeżeli powiesz o tym komukolwiek, udam, że tak nie było. - Uśmiecha się.
- Tego nie da się już cofnąć.
- Więc ciesz się chwilą, bo to ostatnie frajerskie wyznanie z mojej strony.
- Nie jest frajerskie, a romantyczne. - Posyłam mu uśmiech. - Czasami umiesz ładnie mówić i naprawdę to doceniam.
- Zapamiętam. - Słodko unosi lewy kącik ust do góry.
- Co chciała Aurora? - Pytam z czystej ciekawości.
- Odnośnie tego, ja naprawdę nie chciałem jej słuchać. Sama do mnie przyszła i...
- Shh. - Przykładam wskazujący palec do jego ust. - Nie musisz się tłumaczyć. Zabraniając ci z nią rozmawiać, zachowałam się naprawdę samolubnie. Jeżeli ja nie chcę, żebyś trzymał mnie na smyczy, sama też nie będę tego robić. Jestem po prostu ciekawa o czym rozmawialiście.
- Chciała mi na ciebie naskarżyć. Zobaczyła, że wychodzę na zewnątrz. Pomyślała, że się zdenerwowałem, chciała to wykorzystać. - Wzrusza ramionami.
- Było tak?
- Jak?
- Naprawdę się zdenerwowałeś?
- Wyszedłem na zewnątrz, żeby ochłonąć. Świeże powietrze mi pomaga. - Odpowiada.
- Czyli byłeś zdenerwowany.
- A ty byś nie była na moim miejscu?
- To nic nie znaczyło. Jake trochę wypił, po alkoholu robi się z niego wielka przylepa. Wciąż jesteś na mnie zły? - Pytam z delikatnym uśmiechem.
Mocniej splatam ze sobą dłonie za jego szyją, co powoduje, że przybliżam się do niego jeszcze bliżej.
- Nie, już mi przeszło.
- To... umm... - patrzę na jego kuszące usta i nie mogę się opanować - … świetnie. - Oblizuję spierzchnięte wargi. Uzumaki przypatruje się ruchom mojego języka i wiem, że też ma ochotę, żeby mnie pocałować. Przejmuję inicjatywę i muskam jego dolną wargę. To działa na niego naprawdę zachęcająco, więc pogłębia nasz pocałunek, który jest zadziwiająco spokojny i delikatny. Poruszam się na kolanach Uzumakiego, aby być jeszcze bliżej niego, więc dotykam piersiami jego torsu. Nie umyka mojej uwadze, że ciało chłopaka spina się za każdym razem, kiedy się wiercę. Naru zsuwa ciepłe dłonie wzdłuż mojego kręgosłupa, docierając w ten sposób do pośladków. Przez niego jestem coraz bardziej podniecona. Przeszkadza mu spódniczka, dlatego wsuwa pod nią dłonie, które układa na tyłku i delikatnie ściska. Cicho pojękuję mu w usta.
- Prowokujesz mnie.
- Mhm. Przeszkadza ci to? - Pytam niewinnie, poruszając się na jego kolanach.
- Kurwa. - Syczy. - Nie rób tak, bo pękną mi spodnie. - Dodaje prawie szeptem.
- Może... - Bardziej popycham go na łóżko, więc teraz na nim leży. Wspinam się na niego i pochylam do jego ust. - ...powinniśmy je ściągnąć? - Mruczę skradając całusa. Uzumaki próbuje mnie z siebie zrzucić, ale skutkuje to tylko tym, że jeszcze bardziej się podnieca i słyszę wiązankę przekleństw z jego ust. Z premedytacją poruszam pośladkami. Naru nie wytrzymuje napięcia i resztkami silnej woli przewraca mnie na plecy i zawisa nad moim ciałem.
- Nie będę cię pieprzył, bo jesteś pijana. - Mówi patrząc mi w oczy.
- Wcale nie. - Delikatnie się uśmiecham.
- Kochanie, to nie jest odpowiedni moment. Uwierz, że bardzo bym tego chciał i muszę mocno się zapierać, żeby tego nie zrobić.
- Nie musisz się zapierać. Jestem cała twoja. - Oplatam dłońmi jego kark.
- Po alkoholu robisz się naprawdę upierdliwa, chyba czas wracać do domu.
- Nah zostajemy. Nie będziemy psuć imprezy.
- Ty i ja wracamy. Musisz ochłonąć, więc spacer będzie odpowiedni. - Śmieje się ze mnie.
- Nie umiesz się bawić. - Wydymam wargi jak mała dziewczynka.
- Puszczę to bez komentarza.
Uzumaki wstaje i chwyta mnie za dłonie. Pomaga mi ustać na chwiejnych nogach, podtrzymując mnie pod ramię. Może jestem uparta, ale dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, że blondynek ma rację i się wstawiłam. Między innymi dlatego już nic nie komentuję i posłusznie wykonuję jego polecenia.
- Wychodzimy. Zobaczę jeszcze co z Saki, w razie czego ją też zabierzemy.
Kiwam głową na znak zgody i siedzę cicho, wolę uniknąć sytuacji, kiedy powiem coś głupiego, a on jutro mi to wypomni. Z drugiej strony, jestem pewna, że to zrobi, w związku z tym co zaszło przed chwilą w sypialni. Na sto procent będę zażenowana. Przez cały czas czuję jego mocno zaciśnięte palce na mojej dłoni. Przeciskamy się przez wiwatujący głośno tłum, żeby zobaczyć co z Saki. Grupka ludzi stoi wokół drewnianego, dużego stołu, dlatego tam podchodzimy.
- Co tam się dzieje? - Słyszę, jak Naru pyta jakiegoś chłopaka.
- Laski się kłócą. - Odpowiada podniecony.
- Kto? - Dopytuje.
- Jedna z nich to siostra Scotta, tamtych dwóch nie znam.
Ciągnę go za dłoń, żeby w końcu się ruszył. Wpycham się na sam przód. Mrugam kilkakrotnie oczami, bo nie dowierzam, że to co widzę jest prawdziwe. Po lewej stronie z głupim uśmiechem stoi Aurora, a po prawej Saki z Amber.
- Przeproś za to, co o niej powiedziałaś. - Warczy moja przyjaciółka.
Amber trzyma Saki za ramię, żeby chociaż trochę ją kontrolować. Nasza koleżanka wydaje się być zdezorientowana i przestraszona. Na pewno te uczucia wzbudza w niej zachowanie Saki, która jest wrogo nastawiona do Aurory.
- Saki, daj spokój. - Mówi cichutko blondynka.
- Nie, niech odszczeka to co powiedziała. Ta suka nie będzie cię bez powodu poniżać, bo nie jest w niczym lepsza od ciebie.
- Przestań się ośmieszać. - Aurora kpi ze złośliwym uśmieszkiem. - Nie zamierzam za nic jej przepraszać. - Podchodzi do Saki jeszcze bliżej. - A jak się nie uspokoisz, powiem wszystkim co widziałam. - Mówi to tylko do niej.
Stoję bardzo blisko dziewczyn, dlatego słyszę jej ostatnie słowa. Rysy twarzy mojej przyjaciółki stają się bardziej surowe, a spojrzenie zimne jak lód, odzwierciedlające nienawiść jakiej nigdy u niej nie widziałam. Musiało stać się naprawdę coś poważnego.
- Naru. Zrób coś. - Mówię cichutko. - Zrób coś, zanim się pozabijają.
- Poczekaj tutaj. Nigdzie się nie ruszaj.
Kiwam tylko głową na potwierdzenie, że nie zamierzam nigdzie iść. Po chwili widzę jak Uzumaki wchodzi pomiędzy kłócące się dziewczyny. Wzdycham z ulgą widząc, że Saki pod bacznym spojrzeniem Naru zaczyna się uspokajać.
- Koniec przedstawienia. - Krzyczy do tłumu. - A wy idziecie ze mną. - Wskazuje na Saki i Amber.
- Jeszcze z tobą nie skończyłam. - Saki warczy, po czym posłusznie idzie za Uzumakim. Rozglądam się po pomieszczeniu szukając Ino i Sasuke, ale nigdzie ich nie widzę, dlatego postanawiam iść za Naru. Wychodzę za nimi na zewnątrz i dostrzegam jak blondyn stoi przed nimi z wyprostowaną sylwetką oraz surowym spojrzeniem. Obie dziewczyny mają ze wstydem spuszczone głowy do dołu. Wyglądają jak ojciec i dzieci, które zrobiły coś złego, a on je karci za nieodpowiednie zachowanie.
- Wiecie, że ona jest pojebana. Po co w ogóle zaczynacie z nią rozmawiać?
- To ona zaczęła. - Broni się Saki. - Obraziła Amber.
- Okey. - Wzdycha. - Rozumiem, ale na przyszłość. Trzymajcie się od niej z daleka.
- Naru. - Zaczynam, stając obok niego. - Idź poszukaj Ino i Sasuke, poczekamy na ciebie przy basenie na leżakach. Chcę już wracać, za dużo wypiłam. - Wzdycham.
Uzumaki unosi zaskoczony brwi, prawdopodobnie dlatego, bo przyznałam się w końcu, że jestem pijana. W innym przypadku, zaczęłabym z nim dyskutować, ale teraz to nie jest odpowiedni czas.
- Dobrze. - Wzdycha. - Tylko nigdzie się już nie ruszajcie.
- Będziemy na leżakach. - Wzdycham przewracając oczami.
- Na pewno? - Mruży oczy. - Bo ostatnio kazałem czekać ci gdzieś indziej, może powiesz mi jak się tutaj znalazłaś? - Pyta z przekąsem.
- Okey. - Unoszę dłonie w geście obrony. - Obiecuję, że tym razem znajdziesz nas na leżakach. Możesz już ruszyć dupę po resztę? - Pytam. - Proszę? - Dodaję ze słodkim uśmiechem. Uzumaki tylko wzdycha i idzie z powrotem do środka.
- Ugh, nienawidzę jak próbuje mnie prowokować. - Marudzę, a dziewczyny chichoczą.
- Kłamiesz. - Mówi Saki. - Uwielbiasz to, bo to pretekst do tego, żeby się z nim sprzeczać. - Dodaje.
- Przyłapana. - Wzdycham z uśmiechem. - Jak się bawiłyście?
- Całkiem nieźle. - Stwierdza Amber.
- Ta, do czasu, kiedy imprezy nie popsuła nam ta suka. - Moja przyjaciółka nerwowo przeczesuje włosy.
- Umm... mam już dosyć. Idę do domu. - Blondynka ukradkiem spogląda na Saki.
- Masz z kim wracać? O tej porze nie powinnaś iść sama. - Martwię się o jej bezpieczeństwo.
- Spokojnie. Chris obiecał, że mnie odwiezie. - Posyła mi uśmiech.
- Cholera, Chris. Miałam się z nim spotkać, a wyszło jak zawsze. Pewnie zobaczę go dopiero w szkole. - Jęczę.
- Idę go poszukać. Do zobaczenia. - Mówi i na pożegnanie mnie przytula.
Podchodzi do Saki i też ją ściska, ale jest to bardziej niezręczne. Unoszę zaciekawiona brew do góry.
- Chodź na te leżaki. - Ciągnę przyjaciółkę za dłoń.
Muszę wydusić z niej o co poszło, bo nie ukrywam, że to bardzo interesujące. Atmosfera była naprawdę gęsta i jeszcze chwila, a oczy Saki zaczęłyby świecić. Naprawdę się wkurzyła. Podchodzę do leżaka, na który siadam, ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
- No. - Wzdycham. - O co poszło?
- To głupie... nie wiem, czy... powinnam, no wiesz... o tym mówić. - Przymyka oczy.
- Saki, przyjaźnimy się od dziecka. Możesz mi powiedzieć, nie ufasz mi? - Pytam niepewnie.
- Co? Nie. Nie o to chodzi. Przecież wiesz, że ci ufam.
- Więc? O co poszło?
- Jak zniknęłaś z Naru, zaczęłam bawić się i pić razem z Amber. Było naprawdę fajnie, ale... po prostu za dużo wypiłyśmy. Znaczy... Amber, ona wypiła więcej ode mnie. A ja, że jestem wilkołakiem to ciężej mi się upić, więc byłam trzeźwiejsza. No i... umm... poszłyśmy razem ze Scottem do gabinetu jego ojca, bo chciał poczęstować nas jakimś alkoholem, który kupił na wakacjach. No i... tak się złożyło, że siedziałyśmy potem same, bo on wyszedł z jakimś kolegą. Nam było za mało, więc dalej piłyśmy do momentu aż w butelce nic już nie było.
- Wypiłyście całą butelkę? - Jestem zdziwiona.
- Emm... no tak jakby, bo ona nie była całkiem pełna.
- Okey, i co było dalej?
- Amber, uhm... no ona... nawet nie wiem kiedy znalazła się tak blisko mnie... i... no wiesz, ona... pocałowała mnie. - Dziewczyna z zażenowania zakrywa dłonią oczy.
- Ale... tak w usta? - Pytam zaskoczona, a Saki kiwa głową. - I... poczułaś coś? To znaczy... no wiesz, podobało ci się? - Dodaję ostrożnie mrużąc jedno oko.
- Co? Nie! Po prostu mnie zaskoczyła. Chciałam zapytać, dlaczego to zrobiła, ale przerwała nam Aurora. - Tłumaczy.
- Widziała was, o to jej chodziło. - Wszystko rozjaśnia mi się w głowie.
- Mhm. Normalnie bym się do niej nie rzucała, ale obraziła Amber. Powiedziała, że jest puszczalską dziwką i nie ma dla niej znaczenia z kim się pieprzy i chodzi jej tylko o to, żeby zaliczyć.
- Jestem z ciebie dumna. - Przyznaję z uśmiechem.
- Serio?
- Mówię poważnie. A Amber się nie przejmuj, nie tylko ciebie pocałowała, kiedy była pijana. - Chichoczę.
- Skąd ty to... nie mów, że ty i ona... nieee... - Potrząsa głową z uśmiechem, kiedy widzi moją minę.
- Nie głupku, nie o mnie chodzi. - Mówię z uśmiechem. - Ona już tak po prostu ma, że się nie kontroluje. To nic wielkiego, pewnie i tak nie będzie nic pamiętała.
- Czyli mam o tym nie gadać? Zapomnieć, że to w ogóle się wydarzyło?
- No, a... chcesz zapomnieć? - Pytam nieśmiało.
- To nie ma dla mnie żadnego znaczenia. - Utwierdza mnie w przekonaniu.
- Więc zapomnij, udawaj, że to nie miało miejsca.
Mięśnie twarzy mojej przyjaciółki się rozluźniają i wiem, że odczuwa wielką ulgę. Na pewno nie chciała rozpamiętywać tego pocałunku, a moje zdanie w tej sprawie okazało się niezwykle pomocne. Upewniła się, że dobrze zrobi, jeżeli nie porozmawia o tym z Amber. Ja też wiem, że to będzie najlepsze wyjście, bo dziewczyny byłyby w niezręcznej sytuacji, a to nie jest im w tej chwili potrzebne.
- Możemy już jechać.
Od razu unoszę głowę do góry, rozpoznając głos Naru. Przy nim stoi Sasuke i Ino, która wydaje się być trochę zdezorientowana i przygnębiona. Nie zamierzam teraz jej pytać co się stało, to nie jest odpowiednie miejsce. Dotykam dłoni Saki i po chwili splatam nasze palce, ciągnąc ją w ten sposób za mną. Widzę, że blondynka patrzy na ten gest z zazdrością. Tylko, że dziewczyna nie jest zazdrosna o mnie, a o swoją siostrę i mogę to z łatwością dostrzec. Zazdrości tego, że ostatnio Saki woli rozmawiać ze mną, niż z nią i to ją boli. Wracam do rzeczywistości, kiedy siedzimy już w samochodzie i przeczuwam, że to nie skończy się dobrze.
- Saki... - Zaczyna blondynka.
- Ta? - Pyta od niechcenia.
Ino jednak nie wydaje się być zniechęcona jej zimnym, bezuczuciowym tonem głosu, którym do niej przemawia. To smutne, że doszło między siostrami do takiej atmosfery. Może gdyby Ino jej zaufała i wyjawiła prawdę... nie, wtedy na pewno nie byłoby tej niezręczności między nimi. Wtedy wszystko byłoby dobrze.
- Mogę cię o coś spytać? Tylko się nie denerwuj, dobrze?
Saki tylko ciężko wzdycha i zaszczyca siostrę spojrzeniem. Siedzę między nimi i już wyczuwam, że ta rozmowa na pewno nie będzie miła. Ani dla nich ani dla reszty nas.
- Postaram się. - Posyła jej fałszywy uśmiech.
- To prawda co mówi Aurora? - Pyta w końcu, a ja już wiem, że ta rozmowa idzie w bardzo złym kierunku.
- Nie wiem co ona mówi, mogłabyś wyrażać się jaśniej? - Widzę jej irytację.
- Całowałaś się z Amber?
Przymykam oczy, czekając na najgorsze, ale nic nie słyszę. Otwierając je z powrotem dostrzegam zdziwionego Naru, który jest odwrócony w naszą stronę i patrzy na Saki. W samochodzie robi się niezręczna cisza i słychać tylko w tle ściszoną piosenkę. Brunetka spogląda za szybę i jestem pewna, że gdyby mogła, uciekłaby wyskakując przez drzwi.
- Całowałaś się z nią. - Ino odpowiada sama na pytanie, które przed chwilą zadała.
- I co? Przeszkadza ci to? Sakura to akceptuje.
Wciągam gwałtownie powietrze, kiedy zostaję wplątana w tą głupią rozmowę, która z pewnością zamieni się w sprzeczkę. Saki zaczyna grać w jakąś głupią grę i chyba chce odegrać się na Ino za to, że nie powiedziała jej, że jest z Sasuke. Moja przyjaciółka chce sprawić siostrze ból.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że ty i ona... no wiesz... jesteście razem. Nie mówiłaś, że lubisz dziewczyny.
- A ty mówisz mi wszystko? - Odgryza się złośliwie, dając nacisk na ostatnie słowo.
Gdyby to było możliwe, oczy Ino już dawno by wyskoczyły. Widać po niej, że jest zdezorientowana i zaskoczona.
- O czym ty mówisz? - Wciąż udaje głupią.
Słyszę jak Saki zaczyna się śmiać, jest już jej wszystko jedno. Nie chce płakać, dlatego uczucia ukrywa pod zasłoną gorzkiego śmiechu.
- Nie bądź idiotką. Myślałaś, że się nie dowiem? - Prycha. - Ile jeszcze zamierzasz ukrywać, że pieprzysz się z Sasuke? Hmm? Ile to już minęło? Chyba dwa miesiące, czy może dłużej? Może coś przeoczyłam?
- Saki. - Odzywa się milczący do tej pory Sasuke.
- Zamknij się, z tobą nie rozmawiam! - Warczy wściekła.
Układam delikatnie rękę na dłoni Saki i ściskam ją w uspokajającym geście. Jest na pieprzonej granicy płaczu, a ja nie chcę, żeby tak się czuła. Nie chcę, żeby żadna z nich się tak czuła.
- Kochanie, wszystko ci...
- Wszystko mi wytłumaczysz? - Przerywa jej. - Pieprzę twoje wytłumaczenie, nie chcę z tobą nawet gadać.
Saki wysiada gwałtownie z auta w tej samej chwili, kiedy Sasuke się zatrzymuje przed domem. Wybiegam od razu za nią i próbuję złapać ją wzrokiem. Widzę jak przez chwilę stoi przed samochodem i rozgląda się we wszystkie strony, jakby czegoś szukała. Jestem naprawdę zdezorientowana.
- Saki! - Krzyczę za nią, kiedy widzę jak biegnie w stronę lasu.
Moja przyjaciółka w biegu przybiera wilczą formę i głośno wyje. Ten dźwięk sprawia, że na moim ciele pojawia się niechciana gęsia skórka. To nie jest zwykłe wycie do księżyca, to jej wołanie z żalu i rozpaczy. Czuje się zdradzona, najgorsze jest to, że przez własną siostrę. Chcę za nią pobiec, ale zatrzymuje mnie silna dłoń, która zaciska się na moim przedramieniu.
- Puszczaj! - Szarpię się. - Słyszysz?! Zostaw mnie! Muszę jej pomóc. - Krzyczę.
Ostatnie zdanie mówię w tors chłopaka, który przyciska mnie jak najmocniej do siebie. Gładzi w uspokajający sposób moje włosy, ale ja w ogóle nie jestem spokojna.
- Shh... uspokój się. - Całuje czubek mojej głowy.
- Nic nie rozumiesz... - Zaczynam płakać.
- Nic jej nie będzie, po prostu chce być sama. To nic takiego. - Uspokaja mnie.
- Nie rozumiesz... - Powtarzam jak mantrę.
Chłopak odsuwa się ode mnie delikatnie i patrzy w moje zapłakane oczy. Ściera kciukami łzy z policzków. Marszczy brwi na moją zbyt emocjonalną reakcję.
- Martwię się o nią. Zapomniałeś, że na zewnątrz jest niebezpiecznie? Co jeżeli ją zabiją? Dlaczego jest taka lekkomyślna? - Tłumaczę.
Nie boję się o to, że chce być sama. Boję się, że może stracić życie. Co z nimi nie tak? Zapomnieli, że jeszcze kilka dni temu obok mojego domu zbierali się członkowie innego Klanu, żeby mnie zabić? Poważnie?
- Kurwa. - Uzumaki dopiero teraz zaczyna rozumieć powagę sytuacji.
- Właśnie. - Zaczynam znów płakać.
Uzumaki ciągnie mnie do domu, gdzie w salonie na kanapie siedzi Sasuke i przygnębiona Ino. Dziewczyna patrzy pusto w jeden punkt przed sobą, odwraca na mnie wzrok w momencie, kiedy słyszy mój płacz.
- Co się stało? - Odzywa się zaniepokojony Uchiha.
- Zbieraj się, musimy ją znaleźć. - Mówi pośpiesznie Naru.
- Co? Dlaczego? Chciała być sama, powinniśmy to uszanować.
- O nie... - Ino zaczyna łapać. - Musicie ją znaleźć, przecież ktoś może ją zabić, albo w najgorszym przypadku złapać. - Dziewczyna jest roztrzęsiona. - Idę z wami.
- Nie. - Głos Sasuke jest stanowczy. - Musisz być przy Sakurze.
Chłopcy wybiegają szybko na zewnątrz, zostawiając nas w ciszy. Podchodzę do Ino i siadam obok niej. Wtulam się w jej bok i wiem, że obie jesteśmy przerażone.
- To moja wina. Nie powinnam była zaczynać tej rozmowy w samochodzie, zdenerwowała się, a ja... jeżeli coś jej się stanie...
- Uspokój się, oni ją znajdą. Saki też zachowała się lekkomyślnie.
- Zostało niewiele do pełni, wilkołaki w tym czasie są bardziej niespokojne. To nie jej wina, że tak zareagowała. Wkurzyła się, a nasze emocje odczuwamy dwa razy mocniej, jeszcze do tego zbliża się pełnia, to dodatkowy dopalacz. Wtedy wszystko jest bardziej wyostrzone niż zazwyczaj. Nie powinnam jej denerwować.
- Nic jej nie będzie, poradzą sobie.
Odwracamy się przerażone, kiedy słyszymy dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Gwałtownie wstajemy i czekamy w gotowości na to, co ma przyjść.
- Woah! - Widzimy Jake'a, który podnosi do góry dłonie. - Schowaj kły i pazurki, kochanie. - Mówi rozbawiony do Ino. Jest z nim coś nie tak i dopiero teraz to dostrzegam. Jego ubranie jest pochlapane krwią, twarz też. Podchodzę do niego na drżących nogach.
- Cz-czyja t-to krew? - Pytam przerażona.
- Spokojnie piękna. - Posyła mi uspokajający uśmiech. - To krew zwiadowcy, którego zabiłem, zanim zbliżył się do ciebie.
- Zwiadowcy? - Ino jest zdziwiona.
- Tak, Saki pobiegła za drugim. Widziała jak pokazywałem jej, że jeden uciekł, więc za nim pobiegła.
Wszystko zaczyna układać się w mojej głowie. Dziwne zachowanie Saki, jej wycie. To nie było z rozpaczy, to był sygnał dla Jake'a, że złapie tego drugiego. Dlatego tam pobiegła, a ja zaczynam panikować jeszcze bardziej, bo to świadczy o tym, że moja przyjaciółka może zginąć.
- Gdzie zwłoki? - Pyta Ino.
- A co? Chcesz je oprawić? - Uśmiecha się, ale widząc surową minę Ino przybiera poważne rysy twarzy. - Leżą w ogródku. - Dodaje.
- Z jakiego Klanu?
- Nie wiem. - Wzrusza ramionami. - Nie wiem w jaki sposób, ale pozbyli się oznaczenia. - Odpowiada.
- Oznaczenia? - Pytam zaskoczona. - Co to znaczy?
- To coś takiego jak tatuaż, piękna. Każdy ma go na karku. - Posyła mi uśmiech. Odwraca się do mnie plecami i zdejmuje koszulkę. Podchodzę bliżej, zauważając czarny znak. W poziomie jest księżyc w kształcie rogala, a nad nim znajduje się słońce. Wygląda całkiem fajnie.
- Nie widziałam tego u was, u Naruto też. - Przyznaję.
- Bo nie chcieliśmy, żebyś zauważyła. Co do mojego brata, odmówił tego zaszczytu.
- Zaszczytu?
- Mhm. To Rada nas oznacza, to symbol przynależności do Klanu. Gdyby normalny wilk nie dał się oznaczyć, zostałby wygnany. To wielka obraza, jeżeli nie chcesz przyjąć znaku Klanu, do którego należysz. Odmowa jest traktowana jako wyparcie się rodziny i pochodzenia, za to nie ma litości i zostajesz wygnana bezpowrotnie. Takich z naszego gatunku nazywa się samotnymi wilkami. - Tłumaczy Ino.
- Skoro tak, to w jaki sposób... no wiecie, Naruto wciąż należy do Klanu?
- Jest wilkisem, Rada go nie wygna. W jego przypadku muszą się do niektórych rzeczy dostosować. Jedno prawo mówi, że jeżeli w Klanie jest zastępczy alfa, wilkis ma prawo odmówić oznaczenia symbolem przynależności do czasu, aż prawdziwy władca zacznie rządzić Klanem. - Odpowiada Ino.
- Skoro teraz ja żądzę, Naru musi zostać oznaczony?
- Dopiero po twojej przemianie, piękna. Ty też zostaniesz oznaczona. - Mówi spokojnie Jake. - Idę się wykąpać. Dopilnujesz jej, prawda? - Pyta złośliwie.
- Idź zanim skopię ci dupę. - Warczy Ino.
W oddali jeszcze słychać śmiech Jake'a. Wkrótce po jego wyjściu, drzwi znowu się otwierają. Tym razem pierwszy wchodzi Sasuke z koszulką przerzuconą przez prawe ramię. Jest uśmiechnięty.
- Znaleźliście ją? - Dopytuje przerażona Ino.
- Spokojnie, jest bezpieczna. - Podchodzi do dziewczyny i czule przykłada dłoń do jej policzka. - Zaraz przyjdzie razem z Naruto. Idę do pokoju, jestem padnięty. - Całuje Ino w policzek. - Dobranoc. - Mówi i idzie od razu na górę.
Już całkowicie uspokojona podchodzę do stoliczka, gdzie stoją przeróżne napoje i nalewam w szklankę wody.
- Chcesz?
- Nie, dzięki.
Wzruszam tylko ramionami i gaszę pragnienie, które przez dłuższy czas mi doskwierało. Chyba zaczynam mieć kaca, a to nie dobrze.
- A tak z ciekawości. - Uśmiecham się. - Co się dzieje z ubraniami, kiedy... no wiesz, przemieniacie się w wilka?
Zanim Ino mi odpowiada, widzę jak do salonu wchodzi Naru, ale nie ma na sobie koszuli. Marszczę brwi, ale dopiero, kiedy za nim pokazuje się Saki, wszystko już rozumiem. Moja przyjaciółka ma na sobie jego górną część garderoby i muszę przyznać, że wygląda naprawdę seksownie. Pomimo tego, że na jej twarzy dostrzegam kropelki krwi.
- Chyba już nie muszę odpowiadać ci na pytanie.
W lekkim szoku kiwam delikatnie głową. Nie mogę oderwać wzroku od Saki, co zauważa, posyłając mi nieśmiały uśmiech.
- Dlaczego... - Zaczynam, ale Saki mi przerywa.
- Proszę cię, przynajmniej ty nie zaczynaj prawić mi kazań, okey? Przepraszam, że cię wystraszyłam i doprowadziłam do płaczu. Nie chciałam, w tamtej chwili liczyło się tylko twoje bezpieczeństwo. Nie miałam czasu na myślenie. - Tłumaczy.
Dziewczyna podchodzi do mnie i mocno przytula. Zauważa, że Ino stoi z boku i się nam przygląda ze łzami w oczach.
- Ty też możesz się przytulić. Wiem, że też się wystraszyłaś. To nie przez ciebie tam pobiegłam.
Blondynka nie zwleka i od razu pochodzi zamykając nas w ciasnym uścisku. Tak powinno to wszystko wyglądać, nie możemy się kłócić. Za bardzo się kochamy, ale wiem, że Saki jej tak łatwo nie odpuści. Pozwoliła się przytulić Ino tylko dlatego, że blondynka była przerażona i zmartwiona.
- Saki. - Odzywa się Naru, ale żadna z nas się od siebie nie odrywa. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Marudzi.
Dziewczyna patrzy na niego roześmiana i podchodzi bliżej.
- Które? Bo było ich wiele. - Unosi zaczepnie brew do góry.
- To jesteś w końcu lesbijką czy nie? Pogubiłem się. - Mówi z uśmiechem.
Dziewczyna uderza go w ramię i chichocze, kiedy widzi jak pociera obolałe miejsce. Przewracam oczami na jego głupotę, a Ino patrzy na nich zdezorientowana.
- Nie, ile razy mogę ci to tłumaczyć. - Wzdycha zirytowana.
Saki podchodzi do stoliczka i nalewa sobie wody, którą powoli pije. Dużo biegała, na pewno się zmęczyła. A może wilki się nie męczą... sama nie wiem. Już mam mętlik w głowie.
- Czekaj... nie? - Pyta Ino. - A pocałunek? Przecież ty... i Amber... no wiesz. Nie patrzysz na kobiety w ten... sposób? - Ino jest pogubiona i marszczy brwi.
- Nie.
- Czyli się nie całowałyście? - Dopytuje jej siostra, a ja się śmieję.
- Tak.
- Tak, całowałyście się? Czy tak, nie całowałyście się? - Jest skołowana.
- Idę na górę. Jestem zmęczony. - Tłumaczy Naru i zatrzymuje się przy mnie. - Widzę cię dzisiaj w moim łóżku. - Szepcze zanim wychodzi z salonu.
- Tak, całowałyśmy się. - Odpowiada. - Po prostu to nic nie znaczyło, Amber za dużo wypiła. - Tłumaczy. - Idę spać. Dobranoc. - Mówi szybko zanim wbiega po schodach na górę. Patrzę skrzywiona na Ino.
- Co znowu? - Wzdycha.
- Niedobrze mi. - Chwytam się za brzuch.
- O Boże. Będziesz rzygać? - Panikuje.
- Nie, ale chyba zaczynam mieć kaca. Będziesz tak dobrą przyjaciółką i przyniesiesz mi tabletki na głowę?
- Widzisz? Mówiłam, pilnuj się, bo potem będziesz cierpieć, ale tak mnie słuchasz. Idź na górę, przyniosę ci je do sypialni Naru. - Odpowiada z uśmieszkiem.
- Skąd ty... - zastanawiam się chwilę. - … no tak, twój wyostrzony słuch.
Uśmiecham się do niej, a kiedy zmyka mi z pola widzenia idę wziąć szybki prysznic do mojej sypialni. Przebieram się od razu w piżamkę i idę do mojego chłopaka. Marzę tylko o tym, żeby się w końcu położyć. Zastaję go jak leży w łóżku i czeka na mnie z uśmiechem.
- Chcesz leki teraz, czy jak się obudzisz? - Pyta, kiedy kładę się pod kołdrę.
- Teraz i potem. - Odpowiadam, popijając tabletkę wodą.
- Aż tak źle? - Słyszę jego śmiecho-mruknięcie.
- Nawet gorzej.
Wtulam się w jego ciepły tors, a on od razu gasi światło w sypialni i przytula mnie jeszcze ciaśniej.
- Dobranoc Naru. - Mówię sennie.

- Śpij dobrze, księżniczko. 


~.~


Hej misie! Na początku przepraszamy, że rozdział dopiero teraz, ale wcześniej nie miałyśmy dostępu do laptopa, bo byłyśmy poza domem. Mamy nadzieję, że wybaczycie :* Hope you like it! Paula&Patty

1 komentarz:

  1. W sumie... w sumie spoko rozdział. Czytając odniosło się wrażenie że jest spokojny i coś nadchodzi niedługo :p. Czekam z niecierpliwością na to co zamierzacie jeszcze napisać. A saki lezba mnie w sumie rozsmieszyla.

    OdpowiedzUsuń