- O co w takim razie
chodzi? - Pyta siadając na łóżko.
- Gniewasz się na mnie? -
Podchodzę bliżej.
- Ja? O co? O to, że
tańczyłaś z moim bratem, który cię niby niewinnie pocałował?
Tak, widziałem to i nie musisz się wypierać.
- Wcale nie będę. -
Mówię z uśmiechem.
- Nie wiem, czy bardziej
wkurwia mnie to, że mu na to pozwoliłaś czy to, że mi o tym tak
bezczelnie mówisz.
- Wolałbyś, żebym
kłamała?
- Nie. Wolałbym, żeby to
się w ogóle nie wydarzyło. - Wzdycha.
Wiem, że Naru próbuje
nad sobą zapanować, bo przymyka oczy. To jego taki tik, który
najwyraźniej mu pomaga. Siadam na jego kolanach i kładę dłonie na
jego ramiona.
- Naru...
- Nie jestem w humorze.
Wolałbym, żebyś trzymała się ode mnie z daleka w tej chwili.
Zauważam, że jego oczy
zaczynają świecić i to dowód na to, jaki jest wściekły. Chyba
pierwszy raz się aż tak na mnie wkurzył i ma prawo. Zachowałam
się naprawdę nie w porządku. Mogłam się odwrócić, przywalić
Jake'owi w twarz i odejść, ale tego nie zrobiłam.
- Dlaczego mi się tak
przyglądasz? - Przerywa ciszę.
- Twoje oczy, mają
naprawdę ładny kolor. - Uśmiecham się.
- Twoje komplementy nie
załatwią sprawy. - Prycha odwracając twarz w lewą stronę.
- Ugh. Chodziło mi o to,
że ładnie się świecą. - Tłumaczę.
- Skoro świecą, to na
pewno zauważyłaś, że nie żartowałem z tym, że wolałbym się
do ciebie w tej chwili nie zbliżać.
- To nic takiego. -
Wzdycham.
- Nic takiego. - Powtarza
i patrzy w moje oczy.
Jego wzrok jest naprawdę
przenikliwy, surowy i... zawiedziony. To ostatnie najbardziej mnie
boli, bo wiem, że ten mały, nic nieznaczący gest naprawdę go
zranił.
- Dokładnie tak.
- Jak pocałuję inną
dziewczynę na twoich oczach, to też nie będzie nic wielkiego?
- Nie całowałam się z
nim. - Przewracam oczami.
Czuję nagły przypływ
odwagi, prawdopodobnie spowodowany przez alkohol, krążący w moich
żyłach. Dotykam wskazującym palcem jego podbródka i delikatnie
unoszę go do góry, żeby patrzył prosto w moje oczy. Marszczy
brwi, a ja biorę kilka głębszych oddechów.
- Kocham cię, Naru. -
Wypowiadam te słowa szeptem i oczekuję jakiejkolwiek reakcji. Jego
rysy twarzy łagodnieją, a ciało się rozluźnia. W oczach
dostrzegam zdziwienie. Nie był przygotowany, że to ode mnie
usłyszy, a ja nie byłam, żeby to powiedzieć.
- I wiem... wiem, że nie
znasz tego uczucia i to w porządku, że możesz nie czuć tego
samego do mnie. - Przymykam na chwilę oczy, zbierając myśli, co
jest naprawdę bardzo ciężkie w tym stanie. - Ja... po prostu
musiałam ci o tym powiedzieć, żebyś wiedział ile dla mnie
znaczysz. To nie tak, że zmuszam cię, żebyś odpowiedział mi tym
samym. Poczekam ile będzie trzeba, żeby...
Zamykam oczy, kiedy czuję
jego ciepłe, miękkie usta na moich. Serce przyśpiesza swój rytm,
a w moim podbrzuszu odczuwam dziwne skurcze. Uzumaki nie porusza
wargami, chciał mnie po prostu uciszyć i naprawdę wyszło mu
świetnie. To trwało zaledwie pięć sekund, kiedy minimalnie zaczął
się odsuwać. Czuję jego czoło przyłożone do mojego.
- Masz rację. - Szepcze.
- Nie znam tego uczucia, ale to co dzieje się ze mną od początku
naszej znajomości... to nie jest normalne. To coś nowego, a
jednocześnie przerażającego.
- Bo boisz się
wszystkiego, nad czym nie masz kontroli. Uczuć nie da się
kontrolować Naru, one po prostu są. Musisz dać im się ponieść.
- Jestem nauczony, że
zawsze muszę kontrolować sytuację. W moim życiu nigdy nie było
miejsca na uczucia, bo to zasłania ważniejsze sprawy. Jestem twoim
wojownikiem, Sakura. Nigdy nie powinienem być kimś więcej. -
Tłumaczy.
- Co w takim razie do mnie
czujesz? - Pytam zdesperowana. - Nie do królowej, zostaw ją w
spokoju. Do mnie, do Sakury.
- Zrobiłbym dla ciebie
wszystko, nawet gdybym musiał zatracić w tym siebie. Chcę, żebyś
zawsze była szczęśliwa. Za ciebie sprzedałbym nawet resztki mojej
duszy. Jeżeli właśnie tak wygląda miłość, to tak, kocham cię.
- Odpowiada patrząc w moje oczy.
Po jego wściekłości nie
ma już śladu. Wlepia we mnie wzrok, próbując odgadnąć to, co
dzieje się teraz w mojej głowie. Jestem naprawdę szczęśliwa, bo
Uzumaki może i nie w pełni świadomy, ale powiedział, że mnie
kocha. To znaczy naprawdę bardzo dużo. Uśmiecham się i złączam
nasze usta w subtelnym pocałunku.
- Wiesz, że właśnie
przyznałeś, że mnie kochasz? - Pytam odsuwając od niego głowę.
- Jeżeli powiesz o tym
komukolwiek, udam, że tak nie było. - Uśmiecha się.
- Tego nie da się już
cofnąć.
- Więc ciesz się chwilą,
bo to ostatnie frajerskie wyznanie z mojej strony.
- Nie jest frajerskie, a
romantyczne. - Posyłam mu uśmiech. - Czasami umiesz ładnie mówić
i naprawdę to doceniam.
- Zapamiętam. - Słodko
unosi lewy kącik ust do góry.
- Co chciała Aurora? -
Pytam z czystej ciekawości.
- Odnośnie tego, ja
naprawdę nie chciałem jej słuchać. Sama do mnie przyszła i...
- Shh. - Przykładam
wskazujący palec do jego ust. - Nie musisz się tłumaczyć.
Zabraniając ci z nią rozmawiać, zachowałam się naprawdę
samolubnie. Jeżeli ja nie chcę, żebyś trzymał mnie na smyczy,
sama też nie będę tego robić. Jestem po prostu ciekawa o czym
rozmawialiście.
- Chciała mi na ciebie
naskarżyć. Zobaczyła, że wychodzę na zewnątrz. Pomyślała, że
się zdenerwowałem, chciała to wykorzystać. - Wzrusza ramionami.
- Było tak?
- Jak?
- Naprawdę się
zdenerwowałeś?
- Wyszedłem na zewnątrz,
żeby ochłonąć. Świeże powietrze mi pomaga. - Odpowiada.
- Czyli byłeś
zdenerwowany.
- A ty byś nie była na
moim miejscu?
- To nic nie znaczyło.
Jake trochę wypił, po alkoholu robi się z niego wielka przylepa.
Wciąż jesteś na mnie zły? - Pytam z delikatnym uśmiechem.
Mocniej splatam ze sobą
dłonie za jego szyją, co powoduje, że przybliżam się do niego
jeszcze bliżej.
- Nie, już mi przeszło.
- To... umm... - patrzę
na jego kuszące usta i nie mogę się opanować - … świetnie. -
Oblizuję spierzchnięte wargi. Uzumaki przypatruje się ruchom
mojego języka i wiem, że też ma ochotę, żeby mnie pocałować.
Przejmuję inicjatywę i muskam jego dolną wargę. To działa na
niego naprawdę zachęcająco, więc pogłębia nasz pocałunek,
który jest zadziwiająco spokojny i delikatny. Poruszam się na
kolanach Uzumakiego, aby być jeszcze bliżej niego, więc dotykam
piersiami jego torsu. Nie umyka mojej uwadze, że ciało chłopaka
spina się za każdym razem, kiedy się wiercę. Naru zsuwa ciepłe
dłonie wzdłuż mojego kręgosłupa, docierając w ten sposób do
pośladków. Przez niego jestem coraz bardziej podniecona.
Przeszkadza mu spódniczka, dlatego wsuwa pod nią dłonie, które
układa na tyłku i delikatnie ściska. Cicho pojękuję mu w usta.
- Prowokujesz mnie.
- Mhm. Przeszkadza ci to?
- Pytam niewinnie, poruszając się na jego kolanach.
- Kurwa. - Syczy. - Nie
rób tak, bo pękną mi spodnie. - Dodaje prawie szeptem.
- Może... - Bardziej
popycham go na łóżko, więc teraz na nim leży. Wspinam się na
niego i pochylam do jego ust. - ...powinniśmy je ściągnąć? -
Mruczę skradając całusa. Uzumaki próbuje mnie z siebie zrzucić,
ale skutkuje to tylko tym, że jeszcze bardziej się podnieca i
słyszę wiązankę przekleństw z jego ust. Z premedytacją poruszam
pośladkami. Naru nie wytrzymuje napięcia i resztkami silnej woli
przewraca mnie na plecy i zawisa nad moim ciałem.
- Nie będę cię
pieprzył, bo jesteś pijana. - Mówi patrząc mi w oczy.
- Wcale nie. - Delikatnie
się uśmiecham.
- Kochanie, to nie jest
odpowiedni moment. Uwierz, że bardzo bym tego chciał i muszę mocno
się zapierać, żeby tego nie zrobić.
- Nie musisz się
zapierać. Jestem cała twoja. - Oplatam dłońmi jego kark.
- Po alkoholu robisz się
naprawdę upierdliwa, chyba czas wracać do domu.
- Nah zostajemy. Nie
będziemy psuć imprezy.
- Ty i ja wracamy. Musisz
ochłonąć, więc spacer będzie odpowiedni. - Śmieje się ze mnie.
- Nie umiesz się bawić.
- Wydymam wargi jak mała dziewczynka.
- Puszczę to bez
komentarza.
Uzumaki wstaje i chwyta
mnie za dłonie. Pomaga mi ustać na chwiejnych nogach, podtrzymując
mnie pod ramię. Może jestem uparta, ale dopiero teraz zaczyna do
mnie docierać, że blondynek ma rację i się wstawiłam. Między
innymi dlatego już nic nie komentuję i posłusznie wykonuję jego
polecenia.
- Wychodzimy. Zobaczę
jeszcze co z Saki, w razie czego ją też zabierzemy.
Kiwam głową na znak
zgody i siedzę cicho, wolę uniknąć sytuacji, kiedy powiem coś
głupiego, a on jutro mi to wypomni. Z drugiej strony, jestem pewna,
że to zrobi, w związku z tym co zaszło przed chwilą w sypialni.
Na sto procent będę zażenowana. Przez cały czas czuję jego mocno
zaciśnięte palce na mojej dłoni. Przeciskamy się przez wiwatujący
głośno tłum, żeby zobaczyć co z Saki. Grupka ludzi stoi wokół
drewnianego, dużego stołu, dlatego tam podchodzimy.
- Co tam się dzieje? -
Słyszę, jak Naru pyta jakiegoś chłopaka.
- Laski się kłócą. -
Odpowiada podniecony.
- Kto? - Dopytuje.
- Jedna z nich to siostra
Scotta, tamtych dwóch nie znam.
Ciągnę go za dłoń,
żeby w końcu się ruszył. Wpycham się na sam przód. Mrugam
kilkakrotnie oczami, bo nie dowierzam, że to co widzę jest
prawdziwe. Po lewej stronie z głupim uśmiechem stoi Aurora, a po
prawej Saki z Amber.
- Przeproś za to, co o
niej powiedziałaś. - Warczy moja przyjaciółka.
Amber trzyma Saki za
ramię, żeby chociaż trochę ją kontrolować. Nasza koleżanka
wydaje się być zdezorientowana i przestraszona. Na pewno te uczucia
wzbudza w niej zachowanie Saki, która jest wrogo nastawiona do
Aurory.
- Saki, daj spokój. -
Mówi cichutko blondynka.
- Nie, niech odszczeka to
co powiedziała. Ta suka nie będzie cię bez powodu poniżać, bo
nie jest w niczym lepsza od ciebie.
- Przestań się
ośmieszać. - Aurora kpi ze złośliwym uśmieszkiem. - Nie
zamierzam za nic jej przepraszać. - Podchodzi do Saki jeszcze
bliżej. - A jak się nie uspokoisz, powiem wszystkim co widziałam.
- Mówi to tylko do niej.
Stoję bardzo blisko
dziewczyn, dlatego słyszę jej ostatnie słowa. Rysy twarzy mojej
przyjaciółki stają się bardziej surowe, a spojrzenie zimne jak
lód, odzwierciedlające nienawiść jakiej nigdy u niej nie
widziałam. Musiało stać się naprawdę coś poważnego.
- Naru. Zrób coś. -
Mówię cichutko. - Zrób coś, zanim się pozabijają.
- Poczekaj tutaj. Nigdzie
się nie ruszaj.
Kiwam tylko głową na
potwierdzenie, że nie zamierzam nigdzie iść. Po chwili widzę jak
Uzumaki wchodzi pomiędzy kłócące się dziewczyny. Wzdycham z ulgą
widząc, że Saki pod bacznym spojrzeniem Naru zaczyna się
uspokajać.
- Koniec przedstawienia. -
Krzyczy do tłumu. - A wy idziecie ze mną. - Wskazuje na Saki i
Amber.
- Jeszcze z tobą nie
skończyłam. - Saki warczy, po czym posłusznie idzie za Uzumakim.
Rozglądam się po pomieszczeniu szukając Ino i Sasuke, ale nigdzie
ich nie widzę, dlatego postanawiam iść za Naru. Wychodzę za nimi
na zewnątrz i dostrzegam jak blondyn stoi przed nimi z wyprostowaną
sylwetką oraz surowym spojrzeniem. Obie dziewczyny mają ze wstydem
spuszczone głowy do dołu. Wyglądają jak ojciec i dzieci, które
zrobiły coś złego, a on je karci za nieodpowiednie zachowanie.
- Wiecie, że ona jest
pojebana. Po co w ogóle zaczynacie z nią rozmawiać?
- To ona zaczęła. -
Broni się Saki. - Obraziła Amber.
- Okey. - Wzdycha. -
Rozumiem, ale na przyszłość. Trzymajcie się od niej z daleka.
- Naru. - Zaczynam, stając
obok niego. - Idź poszukaj Ino i Sasuke, poczekamy na ciebie przy
basenie na leżakach. Chcę już wracać, za dużo wypiłam. -
Wzdycham.
Uzumaki unosi zaskoczony
brwi, prawdopodobnie dlatego, bo przyznałam się w końcu, że
jestem pijana. W innym przypadku, zaczęłabym z nim dyskutować, ale
teraz to nie jest odpowiedni czas.
- Dobrze. - Wzdycha. -
Tylko nigdzie się już nie ruszajcie.
- Będziemy na leżakach.
- Wzdycham przewracając oczami.
- Na pewno? - Mruży oczy.
- Bo ostatnio kazałem czekać ci gdzieś indziej, może powiesz mi
jak się tutaj znalazłaś? - Pyta z przekąsem.
- Okey. - Unoszę dłonie
w geście obrony. - Obiecuję, że tym razem znajdziesz nas na
leżakach. Możesz już ruszyć dupę po resztę? - Pytam. - Proszę?
- Dodaję ze słodkim uśmiechem. Uzumaki tylko wzdycha i idzie z
powrotem do środka.
- Ugh, nienawidzę jak
próbuje mnie prowokować. - Marudzę, a dziewczyny chichoczą.
- Kłamiesz. - Mówi Saki.
- Uwielbiasz to, bo to pretekst do tego, żeby się z nim sprzeczać.
- Dodaje.
- Przyłapana. - Wzdycham
z uśmiechem. - Jak się bawiłyście?
- Całkiem nieźle. -
Stwierdza Amber.
- Ta, do czasu, kiedy
imprezy nie popsuła nam ta suka. - Moja przyjaciółka nerwowo
przeczesuje włosy.
- Umm... mam już dosyć.
Idę do domu. - Blondynka ukradkiem spogląda na Saki.
- Masz z kim wracać? O
tej porze nie powinnaś iść sama. - Martwię się o jej
bezpieczeństwo.
- Spokojnie. Chris
obiecał, że mnie odwiezie. - Posyła mi uśmiech.
- Cholera, Chris. Miałam
się z nim spotkać, a wyszło jak zawsze. Pewnie zobaczę go dopiero
w szkole. - Jęczę.
- Idę go poszukać. Do
zobaczenia. - Mówi i na pożegnanie mnie przytula.
Podchodzi do Saki i też
ją ściska, ale jest to bardziej niezręczne. Unoszę zaciekawiona
brew do góry.
- Chodź na te leżaki. -
Ciągnę przyjaciółkę za dłoń.
Muszę wydusić z niej o
co poszło, bo nie ukrywam, że to bardzo interesujące. Atmosfera
była naprawdę gęsta i jeszcze chwila, a oczy Saki zaczęłyby
świecić. Naprawdę się wkurzyła. Podchodzę do leżaka, na który
siadam, ciągnąc za sobą przyjaciółkę.
- No. - Wzdycham. - O co
poszło?
- To głupie... nie wiem,
czy... powinnam, no wiesz... o tym mówić. - Przymyka oczy.
- Saki, przyjaźnimy się
od dziecka. Możesz mi powiedzieć, nie ufasz mi? - Pytam niepewnie.
- Co? Nie. Nie o to
chodzi. Przecież wiesz, że ci ufam.
- Więc? O co poszło?
- Jak zniknęłaś z Naru,
zaczęłam bawić się i pić razem z Amber. Było naprawdę fajnie,
ale... po prostu za dużo wypiłyśmy. Znaczy... Amber, ona wypiła
więcej ode mnie. A ja, że jestem wilkołakiem to ciężej mi się
upić, więc byłam trzeźwiejsza. No i... umm... poszłyśmy razem
ze Scottem do gabinetu jego ojca, bo chciał poczęstować nas jakimś
alkoholem, który kupił na wakacjach. No i... tak się złożyło,
że siedziałyśmy potem same, bo on wyszedł z jakimś kolegą. Nam
było za mało, więc dalej piłyśmy do momentu aż w butelce nic
już nie było.
- Wypiłyście całą
butelkę? - Jestem zdziwiona.
- Emm... no tak jakby, bo
ona nie była całkiem pełna.
- Okey, i co było dalej?
- Amber, uhm... no ona...
nawet nie wiem kiedy znalazła się tak blisko mnie... i... no wiesz,
ona... pocałowała mnie. - Dziewczyna z zażenowania zakrywa dłonią
oczy.
- Ale... tak w usta? -
Pytam zaskoczona, a Saki kiwa głową. - I... poczułaś coś? To
znaczy... no wiesz, podobało ci się? - Dodaję ostrożnie mrużąc
jedno oko.
- Co? Nie! Po prostu mnie
zaskoczyła. Chciałam zapytać, dlaczego to zrobiła, ale przerwała
nam Aurora. - Tłumaczy.
- Widziała was, o to jej
chodziło. - Wszystko rozjaśnia mi się w głowie.
- Mhm. Normalnie bym się
do niej nie rzucała, ale obraziła Amber. Powiedziała, że jest
puszczalską dziwką i nie ma dla niej znaczenia z kim się pieprzy i
chodzi jej tylko o to, żeby zaliczyć.
- Jestem z ciebie dumna. -
Przyznaję z uśmiechem.
- Serio?
- Mówię poważnie. A
Amber się nie przejmuj, nie tylko ciebie pocałowała, kiedy była
pijana. - Chichoczę.
- Skąd ty to... nie mów,
że ty i ona... nieee... - Potrząsa głową z uśmiechem, kiedy
widzi moją minę.
- Nie głupku, nie o mnie
chodzi. - Mówię z uśmiechem. - Ona już tak po prostu ma, że się
nie kontroluje. To nic wielkiego, pewnie i tak nie będzie nic
pamiętała.
- Czyli mam o tym nie
gadać? Zapomnieć, że to w ogóle się wydarzyło?
- No, a... chcesz
zapomnieć? - Pytam nieśmiało.
- To nie ma dla mnie
żadnego znaczenia. - Utwierdza mnie w przekonaniu.
- Więc zapomnij, udawaj,
że to nie miało miejsca.
Mięśnie twarzy mojej
przyjaciółki się rozluźniają i wiem, że odczuwa wielką ulgę.
Na pewno nie chciała rozpamiętywać tego pocałunku, a moje zdanie
w tej sprawie okazało się niezwykle pomocne. Upewniła się, że
dobrze zrobi, jeżeli nie porozmawia o tym z Amber. Ja też wiem, że
to będzie najlepsze wyjście, bo dziewczyny byłyby w niezręcznej
sytuacji, a to nie jest im w tej chwili potrzebne.
- Możemy już jechać.
Od razu unoszę głowę do
góry, rozpoznając głos Naru. Przy nim stoi Sasuke i Ino, która
wydaje się być trochę zdezorientowana i przygnębiona. Nie
zamierzam teraz jej pytać co się stało, to nie jest odpowiednie
miejsce. Dotykam dłoni Saki i po chwili splatam nasze palce, ciągnąc
ją w ten sposób za mną. Widzę, że blondynka patrzy na ten gest z
zazdrością. Tylko, że dziewczyna nie jest zazdrosna o mnie, a o
swoją siostrę i mogę to z łatwością dostrzec. Zazdrości tego,
że ostatnio Saki woli rozmawiać ze mną, niż z nią i to ją boli.
Wracam do rzeczywistości, kiedy siedzimy już w samochodzie i
przeczuwam, że to nie skończy się dobrze.
- Saki... - Zaczyna
blondynka.
- Ta? - Pyta od
niechcenia.
Ino jednak nie wydaje się
być zniechęcona jej zimnym, bezuczuciowym tonem głosu, którym do
niej przemawia. To smutne, że doszło między siostrami do takiej
atmosfery. Może gdyby Ino jej zaufała i wyjawiła prawdę... nie,
wtedy na pewno nie byłoby tej niezręczności między nimi. Wtedy
wszystko byłoby dobrze.
- Mogę cię o coś
spytać? Tylko się nie denerwuj, dobrze?
Saki tylko ciężko
wzdycha i zaszczyca siostrę spojrzeniem. Siedzę między nimi i już
wyczuwam, że ta rozmowa na pewno nie będzie miła. Ani dla nich ani
dla reszty nas.
- Postaram się. - Posyła
jej fałszywy uśmiech.
- To prawda co mówi
Aurora? - Pyta w końcu, a ja już wiem, że ta rozmowa idzie w
bardzo złym kierunku.
- Nie wiem co ona mówi,
mogłabyś wyrażać się jaśniej? - Widzę jej irytację.
- Całowałaś się z
Amber?
Przymykam oczy, czekając
na najgorsze, ale nic nie słyszę. Otwierając je z powrotem
dostrzegam zdziwionego Naru, który jest odwrócony w naszą stronę
i patrzy na Saki. W samochodzie robi się niezręczna cisza i słychać
tylko w tle ściszoną piosenkę. Brunetka spogląda za szybę i
jestem pewna, że gdyby mogła, uciekłaby wyskakując przez drzwi.
- Całowałaś się z nią.
- Ino odpowiada sama na pytanie, które przed chwilą zadała.
- I co? Przeszkadza ci to?
Sakura to akceptuje.
Wciągam gwałtownie
powietrze, kiedy zostaję wplątana w tą głupią rozmowę, która z
pewnością zamieni się w sprzeczkę. Saki zaczyna grać w jakąś
głupią grę i chyba chce odegrać się na Ino za to, że nie
powiedziała jej, że jest z Sasuke. Moja przyjaciółka chce sprawić
siostrze ból.
- Dlaczego nie
powiedziałaś mi, że ty i ona... no wiesz... jesteście razem. Nie
mówiłaś, że lubisz dziewczyny.
- A ty mówisz mi
wszystko? - Odgryza się złośliwie, dając nacisk na ostatnie
słowo.
Gdyby to było możliwe,
oczy Ino już dawno by wyskoczyły. Widać po niej, że jest
zdezorientowana i zaskoczona.
- O czym ty mówisz? -
Wciąż udaje głupią.
Słyszę jak Saki zaczyna
się śmiać, jest już jej wszystko jedno. Nie chce płakać,
dlatego uczucia ukrywa pod zasłoną gorzkiego śmiechu.
- Nie bądź idiotką.
Myślałaś, że się nie dowiem? - Prycha. - Ile jeszcze zamierzasz
ukrywać, że pieprzysz się z Sasuke? Hmm? Ile to już minęło?
Chyba dwa miesiące, czy może dłużej? Może coś przeoczyłam?
- Saki. - Odzywa się
milczący do tej pory Sasuke.
- Zamknij się, z tobą
nie rozmawiam! - Warczy wściekła.
Układam delikatnie rękę
na dłoni Saki i ściskam ją w uspokajającym geście. Jest na
pieprzonej granicy płaczu, a ja nie chcę, żeby tak się czuła.
Nie chcę, żeby żadna z nich się tak czuła.
- Kochanie, wszystko ci...
- Wszystko mi
wytłumaczysz? - Przerywa jej. - Pieprzę twoje wytłumaczenie, nie
chcę z tobą nawet gadać.
Saki wysiada gwałtownie z
auta w tej samej chwili, kiedy Sasuke się zatrzymuje przed domem.
Wybiegam od razu za nią i próbuję złapać ją wzrokiem. Widzę
jak przez chwilę stoi przed samochodem i rozgląda się we wszystkie
strony, jakby czegoś szukała. Jestem naprawdę zdezorientowana.
- Saki! - Krzyczę za nią,
kiedy widzę jak biegnie w stronę lasu.
Moja przyjaciółka w
biegu przybiera wilczą formę i głośno wyje. Ten dźwięk sprawia,
że na moim ciele pojawia się niechciana gęsia skórka. To nie jest
zwykłe wycie do księżyca, to jej wołanie z żalu i rozpaczy.
Czuje się zdradzona, najgorsze jest to, że przez własną siostrę.
Chcę za nią pobiec, ale zatrzymuje mnie silna dłoń, która
zaciska się na moim przedramieniu.
- Puszczaj! - Szarpię
się. - Słyszysz?! Zostaw mnie! Muszę jej pomóc. - Krzyczę.
Ostatnie zdanie mówię w
tors chłopaka, który przyciska mnie jak najmocniej do siebie.
Gładzi w uspokajający sposób moje włosy, ale ja w ogóle nie
jestem spokojna.
- Shh... uspokój się. -
Całuje czubek mojej głowy.
- Nic nie rozumiesz... -
Zaczynam płakać.
- Nic jej nie będzie, po
prostu chce być sama. To nic takiego. - Uspokaja mnie.
- Nie rozumiesz... -
Powtarzam jak mantrę.
Chłopak odsuwa się ode
mnie delikatnie i patrzy w moje zapłakane oczy. Ściera kciukami łzy
z policzków. Marszczy brwi na moją zbyt emocjonalną reakcję.
- Martwię się o nią.
Zapomniałeś, że na zewnątrz jest niebezpiecznie? Co jeżeli ją
zabiją? Dlaczego jest taka lekkomyślna? - Tłumaczę.
Nie boję się o to, że
chce być sama. Boję się, że może stracić życie. Co z nimi nie
tak? Zapomnieli, że jeszcze kilka dni temu obok mojego domu zbierali
się członkowie innego Klanu, żeby mnie zabić? Poważnie?
- Kurwa. - Uzumaki dopiero
teraz zaczyna rozumieć powagę sytuacji.
- Właśnie. - Zaczynam
znów płakać.
Uzumaki ciągnie mnie do
domu, gdzie w salonie na kanapie siedzi Sasuke i przygnębiona Ino.
Dziewczyna patrzy pusto w jeden punkt przed sobą, odwraca na mnie
wzrok w momencie, kiedy słyszy mój płacz.
- Co się stało? - Odzywa
się zaniepokojony Uchiha.
- Zbieraj się, musimy ją
znaleźć. - Mówi pośpiesznie Naru.
- Co? Dlaczego? Chciała
być sama, powinniśmy to uszanować.
- O nie... - Ino zaczyna
łapać. - Musicie ją znaleźć, przecież ktoś może ją zabić,
albo w najgorszym przypadku złapać. - Dziewczyna jest roztrzęsiona.
- Idę z wami.
- Nie. - Głos Sasuke jest
stanowczy. - Musisz być przy Sakurze.
Chłopcy wybiegają szybko
na zewnątrz, zostawiając nas w ciszy. Podchodzę do Ino i siadam
obok niej. Wtulam się w jej bok i wiem, że obie jesteśmy
przerażone.
- To moja wina. Nie
powinnam była zaczynać tej rozmowy w samochodzie, zdenerwowała
się, a ja... jeżeli coś jej się stanie...
- Uspokój się, oni ją
znajdą. Saki też zachowała się lekkomyślnie.
- Zostało niewiele do
pełni, wilkołaki w tym czasie są bardziej niespokojne. To nie jej
wina, że tak zareagowała. Wkurzyła się, a nasze emocje odczuwamy
dwa razy mocniej, jeszcze do tego zbliża się pełnia, to dodatkowy
dopalacz. Wtedy wszystko jest bardziej wyostrzone niż zazwyczaj. Nie
powinnam jej denerwować.
- Nic jej nie będzie,
poradzą sobie.
Odwracamy się przerażone,
kiedy słyszymy dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Gwałtownie
wstajemy i czekamy w gotowości na to, co ma przyjść.
- Woah! - Widzimy Jake'a,
który podnosi do góry dłonie. - Schowaj kły i pazurki, kochanie.
- Mówi rozbawiony do Ino. Jest z nim coś nie tak i dopiero teraz to
dostrzegam. Jego ubranie jest pochlapane krwią, twarz też.
Podchodzę do niego na drżących nogach.
- Cz-czyja t-to krew? -
Pytam przerażona.
- Spokojnie piękna. -
Posyła mi uspokajający uśmiech. - To krew zwiadowcy, którego
zabiłem, zanim zbliżył się do ciebie.
- Zwiadowcy? - Ino jest
zdziwiona.
- Tak, Saki pobiegła za
drugim. Widziała jak pokazywałem jej, że jeden uciekł, więc za
nim pobiegła.
Wszystko zaczyna układać
się w mojej głowie. Dziwne zachowanie Saki, jej wycie. To nie było
z rozpaczy, to był sygnał dla Jake'a, że złapie tego drugiego.
Dlatego tam pobiegła, a ja zaczynam panikować jeszcze bardziej, bo
to świadczy o tym, że moja przyjaciółka może zginąć.
- Gdzie zwłoki? - Pyta
Ino.
- A co? Chcesz je oprawić?
- Uśmiecha się, ale widząc surową minę Ino przybiera poważne
rysy twarzy. - Leżą w ogródku. - Dodaje.
- Z jakiego Klanu?
- Nie wiem. - Wzrusza
ramionami. - Nie wiem w jaki sposób, ale pozbyli się oznaczenia. -
Odpowiada.
- Oznaczenia? - Pytam
zaskoczona. - Co to znaczy?
- To coś takiego jak
tatuaż, piękna. Każdy ma go na karku. - Posyła mi uśmiech.
Odwraca się do mnie plecami i zdejmuje koszulkę. Podchodzę bliżej,
zauważając czarny znak. W poziomie jest księżyc w kształcie
rogala, a nad nim znajduje się słońce. Wygląda całkiem fajnie.
- Nie widziałam tego u
was, u Naruto też. - Przyznaję.
- Bo nie chcieliśmy,
żebyś zauważyła. Co do mojego brata, odmówił tego zaszczytu.
- Zaszczytu?
- Mhm. To Rada nas
oznacza, to symbol przynależności do Klanu. Gdyby normalny wilk nie
dał się oznaczyć, zostałby wygnany. To wielka obraza, jeżeli nie
chcesz przyjąć znaku Klanu, do którego należysz. Odmowa jest
traktowana jako wyparcie się rodziny i pochodzenia, za to nie ma
litości i zostajesz wygnana bezpowrotnie. Takich z naszego gatunku
nazywa się samotnymi wilkami. - Tłumaczy Ino.
- Skoro tak, to w jaki
sposób... no wiecie, Naruto wciąż należy do Klanu?
- Jest wilkisem, Rada go
nie wygna. W jego przypadku muszą się do niektórych rzeczy
dostosować. Jedno prawo mówi, że jeżeli w Klanie jest zastępczy
alfa, wilkis ma prawo odmówić oznaczenia symbolem przynależności
do czasu, aż prawdziwy władca zacznie rządzić Klanem. - Odpowiada
Ino.
- Skoro teraz ja żądzę,
Naru musi zostać oznaczony?
- Dopiero po twojej
przemianie, piękna. Ty też zostaniesz oznaczona. - Mówi spokojnie
Jake. - Idę się wykąpać. Dopilnujesz jej, prawda? - Pyta
złośliwie.
- Idź zanim skopię ci
dupę. - Warczy Ino.
W oddali jeszcze słychać
śmiech Jake'a. Wkrótce po jego wyjściu, drzwi znowu się
otwierają. Tym razem pierwszy wchodzi Sasuke z koszulką przerzuconą
przez prawe ramię. Jest uśmiechnięty.
- Znaleźliście ją? -
Dopytuje przerażona Ino.
- Spokojnie, jest
bezpieczna. - Podchodzi do dziewczyny i czule przykłada dłoń do
jej policzka. - Zaraz przyjdzie razem z Naruto. Idę do pokoju,
jestem padnięty. - Całuje Ino w policzek. - Dobranoc. - Mówi i
idzie od razu na górę.
Już całkowicie
uspokojona podchodzę do stoliczka, gdzie stoją przeróżne napoje i
nalewam w szklankę wody.
- Chcesz?
- Nie, dzięki.
Wzruszam tylko ramionami i
gaszę pragnienie, które przez dłuższy czas mi doskwierało. Chyba
zaczynam mieć kaca, a to nie dobrze.
- A tak z ciekawości. -
Uśmiecham się. - Co się dzieje z ubraniami, kiedy... no wiesz,
przemieniacie się w wilka?
Zanim Ino mi odpowiada,
widzę jak do salonu wchodzi Naru, ale nie ma na sobie koszuli.
Marszczę brwi, ale dopiero, kiedy za nim pokazuje się Saki,
wszystko już rozumiem. Moja przyjaciółka ma na sobie jego górną
część garderoby i muszę przyznać, że wygląda naprawdę
seksownie. Pomimo tego, że na jej twarzy dostrzegam kropelki krwi.
- Chyba już nie muszę
odpowiadać ci na pytanie.
W lekkim szoku kiwam
delikatnie głową. Nie mogę oderwać wzroku od Saki, co zauważa,
posyłając mi nieśmiały uśmiech.
- Dlaczego... - Zaczynam,
ale Saki mi przerywa.
- Proszę cię,
przynajmniej ty nie zaczynaj prawić mi kazań, okey? Przepraszam, że
cię wystraszyłam i doprowadziłam do płaczu. Nie chciałam, w
tamtej chwili liczyło się tylko twoje bezpieczeństwo. Nie miałam
czasu na myślenie. - Tłumaczy.
Dziewczyna podchodzi do
mnie i mocno przytula. Zauważa, że Ino stoi z boku i się nam
przygląda ze łzami w oczach.
- Ty też możesz się
przytulić. Wiem, że też się wystraszyłaś. To nie przez ciebie
tam pobiegłam.
Blondynka nie zwleka i od
razu pochodzi zamykając nas w ciasnym uścisku. Tak powinno to
wszystko wyglądać, nie możemy się kłócić. Za bardzo się
kochamy, ale wiem, że Saki jej tak łatwo nie odpuści. Pozwoliła
się przytulić Ino tylko dlatego, że blondynka była przerażona i
zmartwiona.
- Saki. - Odzywa się
Naru, ale żadna z nas się od siebie nie odrywa. - Nie
odpowiedziałaś na moje pytanie. - Marudzi.
Dziewczyna patrzy na niego
roześmiana i podchodzi bliżej.
- Które? Bo było ich
wiele. - Unosi zaczepnie brew do góry.
- To jesteś w końcu
lesbijką czy nie? Pogubiłem się. - Mówi z uśmiechem.
Dziewczyna uderza go w
ramię i chichocze, kiedy widzi jak pociera obolałe miejsce.
Przewracam oczami na jego głupotę, a Ino patrzy na nich
zdezorientowana.
- Nie, ile razy mogę ci
to tłumaczyć. - Wzdycha zirytowana.
Saki podchodzi do
stoliczka i nalewa sobie wody, którą powoli pije. Dużo biegała,
na pewno się zmęczyła. A może wilki się nie męczą... sama nie
wiem. Już mam mętlik w głowie.
- Czekaj... nie? - Pyta
Ino. - A pocałunek? Przecież ty... i Amber... no wiesz. Nie
patrzysz na kobiety w ten... sposób? - Ino jest pogubiona i marszczy
brwi.
- Nie.
- Czyli się nie
całowałyście? - Dopytuje jej siostra, a ja się śmieję.
- Tak.
- Tak, całowałyście
się? Czy tak, nie całowałyście się? - Jest skołowana.
- Idę na górę. Jestem
zmęczony. - Tłumaczy Naru i zatrzymuje się przy mnie. - Widzę cię
dzisiaj w moim łóżku. - Szepcze zanim wychodzi z salonu.
- Tak, całowałyśmy się.
- Odpowiada. - Po prostu to nic nie znaczyło, Amber za dużo wypiła.
- Tłumaczy. - Idę spać. Dobranoc. - Mówi szybko zanim wbiega po
schodach na górę. Patrzę skrzywiona na Ino.
- Co znowu? - Wzdycha.
- Niedobrze mi. - Chwytam
się za brzuch.
- O Boże. Będziesz
rzygać? - Panikuje.
- Nie, ale chyba zaczynam
mieć kaca. Będziesz tak dobrą przyjaciółką i przyniesiesz mi
tabletki na głowę?
- Widzisz? Mówiłam,
pilnuj się, bo potem będziesz cierpieć, ale tak mnie słuchasz.
Idź na górę, przyniosę ci je do sypialni Naru. - Odpowiada z
uśmieszkiem.
- Skąd ty... -
zastanawiam się chwilę. - … no tak, twój wyostrzony słuch.
Uśmiecham się do niej, a
kiedy zmyka mi z pola widzenia idę wziąć szybki prysznic do mojej
sypialni. Przebieram się od razu w piżamkę i idę do mojego
chłopaka. Marzę tylko o tym, żeby się w końcu położyć.
Zastaję go jak leży w łóżku i czeka na mnie z uśmiechem.
- Chcesz leki teraz, czy
jak się obudzisz? - Pyta, kiedy kładę się pod kołdrę.
- Teraz i potem. -
Odpowiadam, popijając tabletkę wodą.
- Aż tak źle? - Słyszę
jego śmiecho-mruknięcie.
- Nawet gorzej.
Wtulam się w jego ciepły
tors, a on od razu gasi światło w sypialni i przytula mnie jeszcze
ciaśniej.
- Dobranoc Naru. - Mówię
sennie.
- Śpij dobrze,
księżniczko.
~.~
Hej misie! Na początku przepraszamy, że rozdział dopiero teraz, ale wcześniej nie miałyśmy dostępu do laptopa, bo byłyśmy poza domem. Mamy nadzieję, że wybaczycie :* Hope you like it! Paula&Patty
W sumie... w sumie spoko rozdział. Czytając odniosło się wrażenie że jest spokojny i coś nadchodzi niedługo :p. Czekam z niecierpliwością na to co zamierzacie jeszcze napisać. A saki lezba mnie w sumie rozsmieszyla.
OdpowiedzUsuń