Dzisiaj jest już Piątek,
czas od spotkania z Radą zleciał jakoś w szybkim tempie. Powoli
zaczęłam oswajać się z tymi wszystkimi zasadami i już mi one nie
przeszkadzają tak, jak na początku. Z zachowaniem przyjaciół też
nie mam już problemu, rozumiem ich. Jestem rozczarowana tylko
jednym, samą sobą. Dlaczego? Dlatego, że chciałam porozmawiać z
Uzumakim na czym stoimy, i czy w ogóle czuje do mnie to samo co ja
do niego, ale ile razy próbowałam zacząć ten temat, tchórzyłam.
Nie dlatego, że boję się jego wybuchu wściekłości, a
odpowiedzi. Wiem, że się załamię, kiedy usłyszę, że on mnie
nie kocha. Nie chcę cierpieć, dlatego odciągam tą rozmowę jak
najdłużej się da. To taka reakcja obronna.
- Panno Haruno? - Moją
uwagę zwraca głos o dosyć przyjemnej barwie.
Podnoszę wzrok na
nauczycielkę matematyki, która stoi obok mojej i Saki ławki.
Marszczę delikatnie brwi i przełykam nerwowo ślinę. Pani Smith
patrzy na mnie bardzo uważnie i przenikliwie.
- T-tak? - Mój głos się
załamuje.
Nie lubię jak ktoś
patrzy na mnie w taki sposób, jak ona teraz. Denerwuję się wtedy i
czuję się zawstydzona. Pomijając już fakt, że gapi się na mnie
cała klasa, włącznie z przyjaciółmi i chłopakiem.
- Dobrze się czujesz?
Jesteś jakaś blada i nie reagowałaś, kiedy wzywałam cię do
tablicy. Co się z tobą dzieje? - Pyta przejęta.
Co jak co, ale Pani Smith
jest bardzo miłą nauczycielką, która uczy z pasją. Zalicza się
do niewielkiego grona dorosłych, których lubię.
- Cóż...ja... -
rozglądam się po tablicy, jakby to miało mi pomóc. - ...chyba
jestem trochę chora. - Kłamię na poczekaniu, krzywiąc się przy
tym na potwierdzenie moich słów.
- Może powinnaś iść do
pielęgniarki?
- Nie, to znaczy...nie
czuję się aż tak źle. - Próbuję się wymigać.
- Jesteś pewna, że
możesz dalej uczestniczyć w zajęciach? - Kobieta chce się
upewnić.
- Tak. - Krótko
odpowiadam.
- W porządku, ale gdybyś
poczuła się gorzej, możesz wyjść. - Proponuje idąc z powrotem w
stronę tablicy.
- Dziękuję. - Cicho
mamroczę.
Wzdycham z ulgą, kiedy
siada za biurkiem. Opieram głowę na dłoniach i spuszczam wzrok na
blat ławki. Muszę być bardziej skupiona na lekcjach, a mniej na
moich problemach miłosnych, bo to się źle dla mnie skończy. Saki
szturcha mnie w bok, dlatego odwracam się w jej stronę.
- Czego? - Marszczę brwi
i w skupieniu czekam aż łaskawie cokolwiek powie.
- Co to miało być?
Przecież nie jesteś chora. - Pyta szeptem.
Przewracam oczami na jej
genialną spostrzegawczość. Unoszę dłoń do góry i pokazuję
palcem na ucho kręcąc delikatnie głową. Dziewczyna od razu łapie
moją aluzję i posyła mi uśmiech. Obserwuję z zaciekawieniem jak
wyrywa z zeszytu kartkę i coś na niej bazgrze. Po chwili przesuwa
ją po ławce w moją stronę.
Wciąż o
tym myślisz? Przestań się zadręczać.
Spoglądam na nią z
wykrzywionym uśmiechem i odpisuję.
To nie
jest takie łatwe.
Przesuwam kartkę w jej
stronę. Dziewczyna od razu czyta i kręci z rezygnacją głową.
Odpisuje mi i podaje karteczkę.
Uwierz mi,
że rozmowa nigdy nie jest łatwa, ale jeżeli to zrobisz, będziesz
przynajmniej wiedziała na czym stoisz. Porozmawiaj z nim w końcu, a
nie tchórzysz za każdym razem, kiedy na niego spojrzysz. Skup się
teraz na lekcji, bo nauczycielka cię obserwuje. Bez odbioru ;)
Spoglądam na moją
przyjaciółkę, która pokrzepiająco się uśmiecha. Mówię
bezgłośnie: ''masz rację''. Dziewczyna kiwa tylko głową z
głupawym uśmieszkiem. W głębi siebie wiem, że ta rozmowa w końcu
musi się odbyć i moje przyjaciółki mają rację. Powiedziałam im
o moich obawach, ale one oczywiście twierdzą, że Naru mnie kocha,
tylko nie umie tego powiedzieć albo zrozumieć. Patrzę nerwowo na
zegarek i widzę, że zostało dwie minuty do przerwy obiadowej.
Ukradkiem spoglądam w stronę Uzumakiego i zauważam, że się na
mnie bezwstydnie gapi, nawet nie próbuje tego jakoś ukryć.
Zabieram z ławki podręcznik od razu, kiedy słyszę dzwonek i
wychodzę z klasy. Idę do mojej szafki, którą otwieram i wymieniam
podręcznik z matematyki na chemię.
- Kłopoty w raju? - Moją
uwagę przyciąga aż nazbyt znajomy głos.
Wzdycham przeciągle
zamykając szafkę. Przybieram na twarzy sztuczny uśmiech i odwracam
się w stronę niechcianego szkodnika.
- Ciebie też miło
widzieć Aurora. Jak leci? - Pytam przesadnie miłym głosem.
Widzę na jej twarzy
sukowaty uśmiech, na którym znakomicie się zna. Przysięgam, że z
chęcią bym ją rozjechała na szkolnym parkingu, a na koniec
zatańczyłabym na jej rozpaćkanych zwłokach taniec szczęścia.
- Znudziłaś już się
Uzumakiemu? - Drąży.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Próbuję ją spławić.
- Doskonale wiesz, o czym
mówię. Nie udawaj głupiej Sakura. Każdy widzi, że coś między
wami nie gra. Nie odzywacie się do siebie. - Wzrusza ramionami. -
Jego prawdziwa natura wyszła na jaw? Może cię zdradził? - Pyta z
udawanym przerażeniem, a ja tylko bardziej się uśmiecham. Ludzie
są naprawdę głupi, to, że nie zamieniłam z nim dzisiaj żadnego
słowa nie jest tragedią.
- Przykro mi złotko, masz
fałszywe informacje. Między nami wszystko układa się świetnie. -
Odpowiadam spokojnie. - Ale widzę, że tobie to naprawdę
przeszkadza. Mam dla ciebie dobrą radę, pogódź się w końcu z
tym, że on jest mój i będzie po problemie. - Mówię opanowana.
Aurora bezczelnie się
uśmiecha i podchodzi bliżej. Wysuwam rękę i delikatnie ją
odpycham.
- Nie lubię jak ktoś
narusza moją przestrzeń osobistą, chyba, że tym kimś jest Naru.
Akurat on mi nie przeszkadza, uwielbiam, kiedy to robi. - Puszczam
jej oczko.
Widzę na twarzy Aurory
niezłe wkurzenie. Para o mało co nie wylatuje jej wszelkimi
otworami w ciele.
- Słyszałam, że
przychodzicie dzisiaj na imprezę. - Ignoruje moją zaczepkę.
- I co z tego? - Unoszę
brew do góry w niezrozumieniu. Aurora wrednie się uśmiecha.
- Pilnuj chłopaka, ktoś
może ci go sprzątnąć sprzed nosa. - Odpowiada z uśmiechem.
Dziewczyna bez dalszego komentarza odchodzi z uniesioną głową. Nie
wiem o czym ma to świadczyć, ale na pewno nie o godności, bo jej
nawet mikroskopem by nie znalazła. Idę w stronę drzwi wyjściowych,
które po chwili pcham i wychodzę na dwór. Jest cieplutko i to mnie
przynajmniej cieszy. Siadam z tyłkiem na drewniany stoliczek,
wyjmuję z kieszeni telefon ze słuchawkami, które wkładam do uszu
i włączam muzykę. To jedyny sposób, który pomaga mi w
wyluzowaniu i pomyśleniu. Przymykam oczy i głęboko oddycham
ciesząc się słoneczkiem. Mam wrażenie, że nigdy nie uwolnię się
od tej suki. Czuję jak powoli te wszystkie problemy zaczynają mnie
przygniatać i dusić. Jednym z nich jest Jake, którego swoją drogą
nie widziałam od spotkania z Radą. Zupełnie nie mam pojęcia co
się z nim dzieje i to mnie martwi. Mam wrażenie, że mnie unika, a
ja nie chcę kończyć z nim znajomości w ten sposób. W ogóle nie
chcę z nim jej kończyć. Naru też ma jakieś miejsce na mojej
liście rzeczy, którymi powinnam się zająć, ale najważniejsze
zajmuje Klan. Niedługo muszę się przemienić i się tego boję. Z
tego co opowiadała mi Saki, pierwsza przemiana jest bardzo bolesna.
Z drugiej strony, ciekawi mnie jak to będzie wszystko przebiegało,
i czy wpłynie w jakikolwiek sposób na moją osobowość i ciało.
Wyjmuję z uszu słuchawki, kiedy widzę przed sobą potężne,
dobrze zbudowane ciało i uśmiechniętą, przystojną twarz. Chłopak
staje między moimi nogami i opiera dłonie po obu stronach mojego
ciała na ławce.
- Więc? - Pyta patrząc
prosto w moje oczy.
Jego wzrok jest cholernie
przenikliwy.
- Więc co? - Przechylam
delikatnie głowę w prawą stronę.
Mimowolnie wpatruję się
w jego oczy i usta. Uzumaki prycha i przewraca oczami.
- O co chodzi, jesteś
jakaś dziwna. - Stwierdza.
- Po prostu, mam zły
humor. - Odpowiadam.
Uzumaki poszerza swój
uśmiech.
- Rano odniosłem inne
wrażenie. - Unosi zadziornie jeden kącik ust. Kręcę zrezygnowana
głową.
- Cóż, kobieta zmienną
jest. - Wzdycham.
- Tak na serio. - Jego
rysy twarzy poważnieją. Po rozbawionym chłopaku nie ma już śladu.
- Co ci jest? - Pyta siadając obok mnie.
Stykam się z nim jednym
bokiem ciała i nawet przez ubrania czuję ciepło, które od niego
bije.
- Naprawdę nic mi nie
jest. - Wzdycham zmęczona tymi pytaniami.
- Sakura, proszę cię.
Przecież widzę. - Odpowiada.
- Okey. Martwię się,
zadowolony? - Mówię zirytowana.
Uzumaki w skupieniu mnie
obserwuje.
- Czym?
- Jest kilka rzeczy. -
Stwierdzam wymijająco wzruszając ramionami.
- Na przykład? - Naciska.
- Moja przemiana.
- Co z nią nie tak? -
Uzumaki jest zaskoczony.
Marszczy śmiesznie brwi,
a ja nie mogę nic poradzić na to, że mimowolnie się uśmiecham.
- Wszystko.
- Nie no, serio pytam. Co
z nią nie tak?
- Boję się. - Przyznaję
niechętnie, a on się uśmiecha.
Kładzie jedne ramię na
moim barku i przyciąga mnie do siebie bliżej. Mimo tego, że nie
chcę się do tego przyznać, chciałam, żeby mnie przytulił. Tylko
w jego ramionach wszystkie problemy zaczynają magicznie znikać.
- Nie ma niczego złego w
strachu. - Całuje mnie w głowę. - To normalne, ludzie zawsze boją
się tego co nieznane. Też się bałem, ale ja miałem gorszą
sytuację. Wiedziałem, że wilkisy przechodzą to wszystko gorzej.
Mogę cię pocieszyć jedynie tym, że przy tobie będę i obiecuję,
że to nie jest takie straszne.
- Boli? - Pytam cicho.
- Przemiana?
- Mhm. - Słyszę jego
przeciągłe westchnięcie.
- Moje kłamstwa ci nie
pomogą. Cholernie boli, ale da się przeżyć jak widzisz. Mogę ci
powiedzieć o tym jedynie z mojej perspektywy, ciebie będzie bolało
mniej. Musisz zrozumieć, że ból jest nieodłącznym elementem
każdej przemiany. Za każdym razem będziesz się do niego bardziej
przyzwyczajać, ale on nie zniknie. - Tłumaczy.
- I będę brzydkim
futrzakiem przy każdej pełni? - Pytam przerażona.
- Będziesz
najpiękniejszym i najseksowniejszym futrzakiem przy każdej pełni.
- Poprawia mnie.
- Nie da się tego jakoś
obejść?
- Z tego co wiem, nie ma
takiej możliwości. - Odpowiada.
- To nie jest to, co
chciałam usłyszeć. - Jęczę, a on się śmieje.
Uwielbiam jego śmiech. Z
każdym dniem zauważam, że zaczynam się od niego uzależniać.
Zaczynam dostrzegać, że jest w Uzumakim więcej dobrego niż złego.
Z każdym dniem brnę głębiej w naszą relację i jestem cholernie
przerażona. Boję się tego, jak to wszystko się skończy, nie
tylko dla mnie.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Odzywa się po chwili ciszy.
- Pewnie. - Odpowiadam.
- Dlaczego zdecydowałaś
się na to, żeby zostać alfą?
Chłopak patrzy prosto w
moje oczy, jakby chciał z nich wyczytać odpowiedź.
- Przecież wiesz. - Mówię
z uśmiechem.
- Wiem tylko to, co
powiedziałaś Radzie. Chcę znać prawdziwy powód.
Naru odszukuje moją dłoń
i splata nasze palce. Kładzie nasze ręce na swoje kolano i słodko
się uśmiecha. Przymykam oczy na dłuższą chwilę.
- Chcę, żeby rodzice
byli ze mnie dumni. - Robię chwilową pauzę. - Chcę być taką
córką, jaką chcieli mieć i chcę... - Urywam.
- Śmiało. - Zachęca
mnie z uśmiechem.
- To głupie. - Prycham.
- Możesz mi powiedzieć.
- Wiem, że Klan dla moich
rodziców był bardzo ważny i podświadomie... to tak jakby w jakiś
dziwny sposób ich miłość do Klanu przeszła na mnie. Nie wiem
dlaczego, ale czuję z nim jakieś połączenie. Chcę chronić tych
wszystkich ludzi.
Uzumaki przez dłuższą
chwilę się we mnie wpatruje, a potem się uśmiecha.
- Mówiłam, że to
głupie. - Wzdycham zawstydzona. - Po prostu zapomnij. - Macham
lekceważąco dłonią i uciekam od niego spojrzeniem. Po chwili
czuję na podbródku jego ciepłe palce. Zmusza mnie, żebym na niego
spojrzała. I to mu się cholera udaje. Patrzę w jego błękitne,
rozbawione oczy.
- To wcale nie jest
głupie. Wiesz jaki mam stosunek do Klanu. - Wzdycha. - Ale ciebie
akurat rozumiem. To wkurwiające, że będę musiał się tobą
dzielić, ale mają szczęście, że jesteś Królową. - Mówi z
uśmiechem.
Chłopak delikatnie gładzi
kciukiem mój policzek i to jest naprawdę przyjemne. Za każdym
razem, kiedy jego skóra styka się z moją, czuję nieopisane
szczęście, ciepło rozchodzące się po moim ciele i dziwne
mrowienie w tym miejscu.
- Czasami potrafisz być
słodki. - Mruczę pod nosem.
Uzumaki prycha z uśmiechem
i delikatnie łączy nasze usta. Ten pocałunek jest tak czuły, że
aż ściska mnie w żołądku, a moje serce bije z niesamowitą mocą.
Naru kładzie dłonie na moje policzki i powoli odsuwa twarz, żeby
spojrzeć w moje oczy.
- Nie przyzwyczajaj się,
to tylko na specjalne okazje. - Posyła mi uśmiech.
Naru po chwili całuje
mnie w czoło, a ja nieruchomieję. Ten gest zmusza mnie do
pomyślenia, czy osoba, która przy mnie siedzi to na pewno mój
chłopak. To nie jest do niego podobne.
- Zaraz zacznie się
kolejna lekcja i musimy iść, chociaż wolałbym posiedzieć z tobą
tutaj. - Marudzi opierając się plecami o drewniany stolik.
Staję naprzeciwko niego i
zarzucam na jego barki ręce, a on swoje układa na mojej talii.
- To ucieknijmy. -
Proponuję unosząc wyzywająco lewą brew.
Uzumaki wypuszcza głośno
powietrze i przechyla głowę do góry patrząc przez chwilę w
błękitne niebo.
- Bardzo kusząca
propozycja. - Wraca wzrokiem na moją osobę. - Ale wkurwia mnie
fakt, że muszę zadbać o twoją edukację i niestety musimy zostać
w szkole.
- Wcale nie musimy, od
kiedy przejmujesz się nauką? - Prycham.
- Od kiedy Rada depcze mi
po piętach. - Odpowiada.
- Jak to? - Pytam
marszcząc brwi.
- Dostałem cynk, że
ostatnio dokładnie się nam przyglądają. - Wzrusza ramionami.
- Jeżeli dowiedzą się,
że jesteśmy razem...
- Nie dowiedzą się. -
Naru mi przerywa.
- Skąd ta pewność? -
Pytam przejęta. - Będziesz miał kłopoty.
- Nie dowiedzą się. -
Powtarza. - Ich pieskiem jest Kiba, nie zdradzi im nic, co mogłoby
mi albo tobie zaszkodzić. - Tłumaczy.
Dzięki zapewnieniom
Uzumakiego, moje przerażenie ustępuje.
- Właśnie, mówiąc o
Kibie, gdzie on jest? Dawno nie widziałam go w szkole.
- No i długo go nie
zobaczysz. Węszy dla Rady, a to oznacza, że w szkole ma wolne.
- Mam rozumieć, że to on
nas obserwuje? - Marszczę brwi.
- Mhm. Kiba jest rodzajem
szpiegowskiego chuja.
- Jak wyrażasz się o
koledze? - Karcę go wzrokiem, a on prycha.
- Sorki. - Mówi bez
przekonania.
- Jak nastrój przed
imprezą? - Pytam z uśmiechem. Szybko kradnę mu buziaka, na co się
szczerzy.
- Sam nie wiem. - Wzrusza
ramionami. - Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
- Ze mną zawsze jest w
porządku. - Puszczam do niego oczko.
- Doprawdy?
- Mhm. Sam się
przekonasz. - Słodko się do niego uśmiecham.
Łączę nasze usta w
subtelnym, grzecznym pocałunku. Uzumaki nie jest do takich
przyzwyczajony, ja zresztą też. Chłopak zawsze całuje mnie z
pożądaniem, zachłannością i zaborczością. Jakby chciał
powiedzieć przez pocałunek, że to on ma nade mną władzę i
jestem tylko jego. Czasami sprawia wrażenie, że jest niewyżytym
zwierzęciem, ale mi to wszystko cholernie się podoba. Uwielbiam go.
- Naru? - Zaczynam
zdrobniając jego imię.
- Co znowu? - Pyta z
uśmiechem.
- Mam jeszcze jedno
pytanie odnośnie przemiany. - Odpowiadam.
Chłopak przeciągle
wzdycha i przewraca oczami. Po jego zachowaniu śmiało mogę
stwierdzić, że nie lubi rozmawiać o wszystkich wilczych sprawach,
tak samo jak moi przyjaciele. Jedyna osoba, z którą dało się
normalnie o tym porozmawiać to jego tata, Pan Minato.
- Dawaj.
- Tak czysto
hipotetycznie, gdyby istniał jakiś sposób na to, żeby wyzwolić
Klan od przemian, wykorzystałbyś go? Nawet wtedy, kiedy odbiłoby
to się na tobie?
- Dlaczego o to pytasz? -
Jego wzrok wyraża niezrozumienie.
- Ugh po prostu odpowiedz.
- Jęczę.
- Czysto hipotetycznie
tak. - Odpowiada z uśmiechem. - Ale nie ma takiego sposobu, więc
się nie zadręczaj. - Dodaje.
- Czemu byś go
wykorzystał?
- Zadajesz dzisiaj bardzo
dziwne pytania. - Patrzy na mnie jak na nienormalną.
- Wcale nie. - Bronię
się. - Odpowiedz. - Naciskam, a on wzdycha.
- Bo chciałbym uchronić
przed tym moich przyjaciół i ciebie. To nie jest nic fajnego,
dlatego chciałbym was od tego uwolnić.
- Dzięki za szczerą
odpowiedź. - Mówię zmartwiona.
- Po co ci to było? -
Pyta i przyciąga mnie do uścisku.
Wtulam twarz w zagłębienie
szyi Uzumakiego i zaciągam się jego znajomym zapachem.
- Po to, żeby utwierdzić
się w tym, że przemienianie się w wilka każdej pełni strasznie
ssie. - Mruczę w jego szyję.
- Nie spodziewaj się, że
będzie ci to sprawiało przyjemność, chyba, że uwielbiasz
sprawiać sobie ból. Z człowieka zmieniasz się w zwierzę, twoje
kości zmieniają kształt. To musi boleć. - Tłumaczy.
- Wiem, w dalszym ciągu
to ssie. - Marudzę.
Do moich uszu dociera
znienawidzony przeze mnie dźwięk dzwonka, który zwiastuje następne
godziny męki. Odsuwam się od mojego chłopaka z wyraźnym
niezadowoleniem, na co on się uśmiecha.
- Pocieszy cię fakt, że
mamy razem lekcje?
- Serio? - Pytam z
nadzieją w głosie.
- Aż tak za mną
tęsknisz? - Śmieje się ze mnie.
- No coś ty. - Macham
lekceważąco dłonią. - Będę miała kogo obgadywać razem z Saki.
- Posyłam mu uśmiech.
- Mimo tego, że jesteś
tak bezczelna, proponuję ci podwózkę do klasy.
Uzumaki z zaskoczenia
chwyta mnie za biodra i unosi do góry. Przerażona, że spadnę,
obejmuję go ciasno nogami w talii. Chichoczę, kiedy pociera swoim
nosem o mój. Jest cholernie słodki.
- Mówisz, że ja dzisiaj
dziwnie się zachowuję? - Pytam. - Co zrobiłeś z moim chłopakiem?
- Mrużę na niego oczy.
- Powiedzmy, że próbuję
poprawić ci humor. Dobrze mi idzie? - Uśmiecha się.
- Nawet świetnie,
Uzumaki. - Kradnę mu szybkiego buziaka.
- To super. - Stwierdza
dumny.
Chłopak sprawnie
przerzuca mnie na plecy. Obejmuję dłońmi jego szyję, a on chwyta
za moje uda, żeby mnie zabezpieczyć.
- Trzymaj się
księżniczko, idziemy podbić ten zamek.
Uzumaki idzie w kierunku
szkoły i po chwili otwiera drzwi. Wchodzimy do środka. Na korytarzu
panuje chaos, jest głośno i tłoczno. Ludzie zachowują się tak,
jakby nas w ogóle tutaj nie było. Nie zauważają nas, co jest
dobre. Nawet bardzo. W końcu możemy odpocząć od wszystkich
ciekawskich spojrzeń. Większość ludzi już przyzwyczaiła się do
tego, że jestem z Naruto. To jest w szkole wkurzające, że każdy
przejmuje się cudzym życiem, zamiast swoim. Uzumaki wchodzi ze mną
do klasy i od razu zauważam, że nauczyciela jeszcze nie ma. Patrzę
na przyjaciół, którzy nas obserwują. Dziewczyny kręcą głowami
z szerokimi uśmiechami. Naru podchodzi ze mną do mojej ławki, przy
której mnie stawia.
- Dzięki za podwózkę. -
Śmieję się siadając na miejsce.
- Cała przyjemność po
mojej stronie. - Odpowiada z uśmiechem i opada z tyłkiem na
krzesło.
- Widzę, że nieźle wam
się w głowach poprzewracało. - Odzywa się Ino.
- Bo? - Pyta Naru.
- Gdyby zobaczył was
jakiś nauczyciel, mielibyście przesrane. - Odpowiada Sasuke.
- Jesteście wkurzający.
- Wszyscy zdziwieni odwracamy się w stronę Saki.
Dziewczyna siedzi z
opartym policzkiem o dłoń. Wygląda na zmęczoną i naprawdę
znudzoną. Dziwnie się zachowuje.
- Tak. Mówię o tobie
Sasuke. - Wskazuje na chłopaka palcem wolnej ręki. - I o mojej
siostrze. Pasowalibyście do siebie. Oboje zrzędzicie. - Posyła im
wredny uśmiech.
- Co się z tobą dzieje?
- Pyta zaniepokojona Ino.
- A co ma się dziać?
- Jesteś od rana jakaś
dziwna, ciągle do kogoś pijesz. - Odpowiada blondynka, a brunetka
prycha.
- Wcale nie. - Broni się.
- Doprawdy? A kto dzisiaj
rano na mnie naskoczył? - Pyta unosząc lewą brew.
- Za co? - Pyta Uzumaki
nachylając się do naszej ławki z dumnym uśmieszkiem.
- Czy to naprawdę takie
ważne? - Prycha Saki, a Naru wzrusza ramionami.
- Za jakąś błahostkę,
to nie było nawet warte zapamiętania. - Stwierdza Ino.
- Skoro nie było warte
zapamiętania, po co to wyciągasz? - Brunetka mówi znudzonym tonem
głosu. Blondynka unosi dłonie w geście obrony i odwraca się z
uśmiechem mówiącym, że się poddaje. Patrzę na Saki, która
obserwuje coś za oknem. Szturcham ją łokciem w bok w momencie,
kiedy do sali wchodzi nauczyciel. Dziewczyna odwraca głowę w moją
stronę ze zmarszczonymi brwiami.
- O co chodzi? - Pytam
szeptem, a ona wzrusza z westchnięciem ramionami. - Saki...
- Co?
- Co się dzieje? - Moja
przyjaciółka przewraca oczami.
- Nic, po prostu. Mam zły
humor. - Odpowiada. - Tak, ja też czasami mogę mieć zły humor. -
Dodaje, kiedy widzi mój zdziwiony wyraz twarzy.
Dziewczyna jeszcze przez
krótką chwilę na mnie patrzy, a potem znowu zaczyna interesować
się tym, co widziała za oknem. Daję za wygraną i dalej jej nie
dręczę chociaż wiem, że coś jest nie tak. Saki jest zła, a ona
nie złości się o byle co, więc musiało wydarzyć się coś
poważnego. Mam nadzieję, że później powie mi o co chodzi i jakoś
jej ulży. Nie chcę, żeby się smuciła.
***
- Kochanie! Jesteś już
gotowa?
- Przecież mamy jeszcze
pół godziny! - Odkrzykuję z łazienki.
Mój mężczyzna siedzi u
mnie w sypialni od dobrej godziny i na mnie czeka. Nie wiem w sumie
po co, ale nic nie mówię. Poprawiam jeszcze wyprostowane włosy i
dokładnie przeglądam się w lustrze. Wydaje mi się, że wyglądam
całkiem nieźle. Mam na sobie spódniczkę w różowo-czerwone
kwiatuszki i czarną bluzkę na ramiączka z trzema dość dużymi
guziczkami. Założyłam do tego czarne, wiązane buty na słupku.
Usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem, a rzęsy podkreśliłam
tuszem. Podchodzę do drzwi, które po chwili otwieram.
- No nareszcie. Ile można
siedzieć w łazience? - Pyta Naru.
Mój chłopak leży na
łóżku, do którego podchodzę. Uzumaki ma zamknięte oczy i dłonie
podłożone pod głowę. Wygląda naprawdę seksownie, bo przez
granatową koszulę widzę jego naprężone mięśnie. Dostrzegam też
kawałek jego odsłoniętego torsu, bo nie zapiął wszystkich
guzików. Zawsze tak robi. Na dupcie narzucił jeansy, które
podtrzymuje czarny pasek ze sporą, srebrną klamrą.
- Gdybyś był kobietą,
zrozumiałbyś. - Prycham.
- Serio? Tak długo
schodzi narzucić na siebie jakieś szmatki? - Wzdycha.
- Przepraszam bardzo
kochanie, że tak długo mi zeszło. Mam wymieniać co kobieta musi
zrobić, żeby wyglądać dość dobrze? - Mówię delikatnie
wyprowadzona z równowagi.
- Golenie twoich
seksownych nóżek też się w to wlicza? - Pyta z uśmiechem.
- Dokładnie tak.
Wymieniać dalej?
- Nie, chyba sobie daruję.
- Odpowiada z ciężkim westchnięciem.
Unosi się do góry i
skanuje mnie dokładnie od dołu do góry. Zatrzymuje się na moich
oczach i delikatnie unosi jeden kącik ust.
- Co? Coś nie tak? -
Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
Mój chłopak bez słowa
wstaje z łóżka równając się ze mną. Mimo tego, że dodałam
sobie wzrostu butami, on i tak w dalszym ciągu jest wyższy ode
mnie. Uzumaki kładzie ciepłe ręce na moje biodra i przyciąga mnie
bliżej siebie. Chcąc nie chcąc opieram dłonie na jego klatce
piersiowej.
- Może jednak zostaniemy
w domu? - Przewracam oczami na jego propozycję.
- Nigdzie nie zostajemy. -
Odpowiadam. - A ty powinieneś się trochę uspokoić.
- To trudne. Zwłaszcza
kiedy wyglądasz tak seksownie. - Mruczy z uśmiechem.
- Pomogę ci, bo zamierzam
iść do Saki. - Na moich ustach pojawia się najsłodszy uśmiech na
jaki było mnie stać.
- Chcesz z nią pogadać?
- Pyta.
- Mhm. - Bawię się
kołnierzykiem jego koszuli.
- Myślisz, że coś ci
powie?
- Mhm.
- Pewnie się jeszcze
szykuje. Jedziemy samochodem czy idziemy z buta?
- Sasuke mówił mi, że
może kierować. Może to i lepiej, czasami odbija mu po alkoholu. -
Odpowiadam.
- Dasz chociaż buzi? -
Pyta, robiąc przy tym oczy szczeniaczka.
Prycham na jego próbę
zmiękczenia mojej osoby, ale w finale daję mu pięknego i
subtelnego całusa. Uzumakiemu to nie wystarcza i próbuje pogłębić
pocałunek, ale ja skutecznie się od niego odsuwam.
- Idę do Saki. - Odchodzę
od niego. - Zaraz wrócę. - Puszczam mu oczko.
Mijam Naru i wychodzę z
mojej sypialni. Kieruję się teraz w stronę pokoju Saki. Staję
przed drzwiami, w które po chwili pukam. Nie słyszę żadnego
odzewu, ale postanawiam wejść. Naciskam klamkę i powolutku wchodzę
do środka, zamykając za sobą drzwi. Widzę moją przyjaciółkę,
siedzącą na krześle i pochylającą się nad biurkiem, na którym
stoi zaświecona lampka. W dłoni ma ołówek. Jej mina wyraża
skupienie. Przygryza wargę i namiętnie rysuje coś na kartce.
- Jest gorzej niż
myślałam. - Wzdycham.
- Bo? - Pyta, nawet na
mnie nie patrząc.
- Bo rysujesz. -
Odpowiadam. - Zawsze do tego uciekasz jak jesteś mocno wkurzona.
- Brawo za
spostrzegawczość.
- To nie spostrzegawczość,
po prostu znam cię na wylot. - Uśmiecham się.
- Jesteś na mnie zła? -
Pytam, czując jej wrogie nastawienie.
- Na ciebie? - Prycha. -
Nie mam za co kochanie.
Podchodzę do niej i staję
za jej plecami. Spoglądam przez ramię Saki na kartkę papieru i nie
wiem, czy mam się śmiać czy płakać z przerażenia. Na rysunku
widzę blondynkę i brązowowłosą kobietę. Po wstępnych
oględzinach mogę śmiało stwierdzić, że to Ino i Saki. Postacie
nie są jeszcze do końca skończone, ale już widać, że to moje
przyjaciółki. Przerażenie wzbudza we mnie fakt, że blondynka ma
przebitą lewą stronę klatki piersiowej, a z jej ust wypływa
strumień krwi. Brązowowłosa kobieta...cóż, trzyma w zakrwawionej
dłoni serce z szerokim uśmiechem. Stoi przed domniemaną Ino z
szaleństwem w oczach.
- Saki kochanie, nie
chciałabym cię urazić czy coś, ale... nie potrzebujesz
przypadkiem pomocy specjalisty? - Pytam delikatnie. - Bo wiesz...to
nie jest normalne, że chcesz zabić siostrę i to w tak...brutalny
sposób. - Dodaję.
- Skąd pomysł, że chcę
ją zabić? - Odwraca się w moją stronę z przymrużonymi oczami.
- A nie? Spójrz na to co
narysowałaś i sama mi powiedz, na co ci to wygląda? Bo mi na
jakieś zaburzenia psychiczne. - Wskazuję palcem na jej... dzieło.
- To mój sposób radzenia
sobie z wściekłością, to chyba lepsze niż zabijanie i bicie
ludzi, prawda? - Pyta z ciepłym uśmiechem, który swoją drogą w
ogóle nie pasuje do sytuacji.
- Cóż... niby tak, ale
to wciąż niepokojące. - Stwierdzam.
- Słuchaj. Jeżeli jakaś
osoba mnie denerwuje, wolę przelać na kartkę złość, niż na
nią. To taka moja terapia. Rysuję to, a potem palę. Sasuke na
przykład dzisiaj zginął na dziesięć sposobów, zaczynając od
palenia żywcem, a kończąc na odcięciu głowy. Ino... cóż, ona
na dwadzieścia, bo bardziej mnie wkurzyła. - Opowiada.
Podchodzę do jej łóżka,
na które bezsilnie siadam. Dotykam dłonią czoła i myślę jak
zacząć rozmawiać z tym człowiekiem, żebym nie była następną
osobą na kartce.
- Spokojnie, przecież
wiesz, że tak naprawdę bym ich nie zabiła. - Śmieje się.
Klepię dłonią miejsce
obok siebie, dziewczyna od razu łapie o co mi chodzi i z
westchnięciem siada obok mnie.
- Słuchaj... - Zaczynam,
ale ona mi przerywa.
- Nic mi nie jest, okey? -
Wzdycha.
- Kochanie, widzę, że
coś jest nie tak. Wiesz, że możesz mi zaufać, prawda? - Pytam.
Przykrywam ręką wierzch
jej lewej dłoni i posyłam Saki ciepły uśmiech.
- Chyba jesteś jedyną
osobą w tym domu, której tak naprawdę ufam. - Odpowiada smutna.
Cóż, nie spodziewałam się takiej reakcji, ale muszę stwierdzić,
że zrobiło mi się przyjemnie.
- A Ino? Naru i Sasuke? -
Wymieniam, a ona tylko wzdycha kręcąc głową z kpiącym uśmiechem.
- Naru jeszcze ujdzie,
chociaż nie powiedział mi od razu, że jesteście razem.
- Do mnie też powinnaś
mieć o to pretensje. - Przyznaję się do częściowej winy.
- Akurat ty nie jesteś
osobą, którą o to obwiniam, bo znam Naru i wiem, że chciał z tym
poczekać. W sumie jemu się nie dziwię, bo ma dziwne bariery. -
Tłumaczy.
- A twoja siostra i
Sasuke?
- O tej dwójce mi nawet
nie wspominaj. - W jej oczach widzę ogromną złość.
- Musieli ci bardzo zajść
za skórę.
- Nawet nie wiesz jak
bardzo. - Mówi cicho, ale ja i tak słyszę.
- To mi powiedz. -
Zachęcam.
Saki wstaje z łóżka i
podchodzi do biurka. Bierze w dłoń rysunek, który wykonała i
przez chwilę na niego patrzy. Sięga po zapalniczkę i podstawia
swoje dzieło pod jakieś metalowe naczynie. Wzdycha głęboko, po
czym podpala pracę. Obserwuje jak rysunek się spala ze smutnym
spojrzeniem. Jak tak na nią patrzę to robi mi się jej naprawdę
szkoda. Widzę, że naprawdę cierpi. Odkłada rysunek do metalowego
naczynia i z powrotem siada przy mnie na łóżko.
- Lepiej ci? - Pytam
obejmując ją ramieniem. Dziewczyna wtula się w mój bok.
- Trochę, ale nie
wystarczająco. - Odpowiada.
- Powiesz co się stało?
- Dostrzegam jedynie jak Saki kiwa twierdząco głową.
~.~
Hej misie! Wstawiamy kolejny rozdział, jeżeli kogokolwiek jeszcze to interesuje. Hope you like it! Paula&Patty
Oczywiście, że interesuje bo opowiadanie jest zajebiste. Zawsze jak skończę chce więcej i czuję duży niedosyt. Mam nadzieję że się nie poddacie i będziecie pisać to opo dalej. Życzę dużo weny i mam nadzieje ze częściej będą pojawiać nowe rozdziały bo jestem mega ciekawy co jeszcze dla nas przygotowalyscie a zawsze jestem mile zaskoczony. Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńOstatnio nie było długi czas rozdziałów, bo miałyśmy trochę problemów, a co do opowiadania to pewne, że zamierzamy je dokończyć tak jak poprzednie 😉
UsuńKiedy coś dodacie dziewczyny :)?
UsuńJak się uda to dzisiaj,a jak nie to jutro 😉
UsuńSuper :), przesyłam pozdrowienia
Usuńświetny rozdział dwano mnie nie było trochę miałem do nadrabiania pozdrawiam i życzę dużo weny bardzo świetny blog :)
OdpowiedzUsuń