sobota, 21 października 2017

#23 Rozdział

Dzisiaj jest już Piątek, czas od spotkania z Radą zleciał jakoś w szybkim tempie. Powoli zaczęłam oswajać się z tymi wszystkimi zasadami i już mi one nie przeszkadzają tak, jak na początku. Z zachowaniem przyjaciół też nie mam już problemu, rozumiem ich. Jestem rozczarowana tylko jednym, samą sobą. Dlaczego? Dlatego, że chciałam porozmawiać z Uzumakim na czym stoimy, i czy w ogóle czuje do mnie to samo co ja do niego, ale ile razy próbowałam zacząć ten temat, tchórzyłam. Nie dlatego, że boję się jego wybuchu wściekłości, a odpowiedzi. Wiem, że się załamię, kiedy usłyszę, że on mnie nie kocha. Nie chcę cierpieć, dlatego odciągam tą rozmowę jak najdłużej się da. To taka reakcja obronna.
- Panno Haruno? - Moją uwagę zwraca głos o dosyć przyjemnej barwie.
Podnoszę wzrok na nauczycielkę matematyki, która stoi obok mojej i Saki ławki. Marszczę delikatnie brwi i przełykam nerwowo ślinę. Pani Smith patrzy na mnie bardzo uważnie i przenikliwie.
- T-tak? - Mój głos się załamuje.
Nie lubię jak ktoś patrzy na mnie w taki sposób, jak ona teraz. Denerwuję się wtedy i czuję się zawstydzona. Pomijając już fakt, że gapi się na mnie cała klasa, włącznie z przyjaciółmi i chłopakiem.
- Dobrze się czujesz? Jesteś jakaś blada i nie reagowałaś, kiedy wzywałam cię do tablicy. Co się z tobą dzieje? - Pyta przejęta.
Co jak co, ale Pani Smith jest bardzo miłą nauczycielką, która uczy z pasją. Zalicza się do niewielkiego grona dorosłych, których lubię.
- Cóż...ja... - rozglądam się po tablicy, jakby to miało mi pomóc. - ...chyba jestem trochę chora. - Kłamię na poczekaniu, krzywiąc się przy tym na potwierdzenie moich słów.
- Może powinnaś iść do pielęgniarki?
- Nie, to znaczy...nie czuję się aż tak źle. - Próbuję się wymigać.
- Jesteś pewna, że możesz dalej uczestniczyć w zajęciach? - Kobieta chce się upewnić.
- Tak. - Krótko odpowiadam.
- W porządku, ale gdybyś poczuła się gorzej, możesz wyjść. - Proponuje idąc z powrotem w stronę tablicy.
- Dziękuję. - Cicho mamroczę.
Wzdycham z ulgą, kiedy siada za biurkiem. Opieram głowę na dłoniach i spuszczam wzrok na blat ławki. Muszę być bardziej skupiona na lekcjach, a mniej na moich problemach miłosnych, bo to się źle dla mnie skończy. Saki szturcha mnie w bok, dlatego odwracam się w jej stronę.
- Czego? - Marszczę brwi i w skupieniu czekam aż łaskawie cokolwiek powie.
- Co to miało być? Przecież nie jesteś chora. - Pyta szeptem.
Przewracam oczami na jej genialną spostrzegawczość. Unoszę dłoń do góry i pokazuję palcem na ucho kręcąc delikatnie głową. Dziewczyna od razu łapie moją aluzję i posyła mi uśmiech. Obserwuję z zaciekawieniem jak wyrywa z zeszytu kartkę i coś na niej bazgrze. Po chwili przesuwa ją po ławce w moją stronę.

Wciąż o tym myślisz? Przestań się zadręczać.

Spoglądam na nią z wykrzywionym uśmiechem i odpisuję.

To nie jest takie łatwe.

Przesuwam kartkę w jej stronę. Dziewczyna od razu czyta i kręci z rezygnacją głową. Odpisuje mi i podaje karteczkę.

Uwierz mi, że rozmowa nigdy nie jest łatwa, ale jeżeli to zrobisz, będziesz przynajmniej wiedziała na czym stoisz. Porozmawiaj z nim w końcu, a nie tchórzysz za każdym razem, kiedy na niego spojrzysz. Skup się teraz na lekcji, bo nauczycielka cię obserwuje. Bez odbioru ;)

Spoglądam na moją przyjaciółkę, która pokrzepiająco się uśmiecha. Mówię bezgłośnie: ''masz rację''. Dziewczyna kiwa tylko głową z głupawym uśmieszkiem. W głębi siebie wiem, że ta rozmowa w końcu musi się odbyć i moje przyjaciółki mają rację. Powiedziałam im o moich obawach, ale one oczywiście twierdzą, że Naru mnie kocha, tylko nie umie tego powiedzieć albo zrozumieć. Patrzę nerwowo na zegarek i widzę, że zostało dwie minuty do przerwy obiadowej. Ukradkiem spoglądam w stronę Uzumakiego i zauważam, że się na mnie bezwstydnie gapi, nawet nie próbuje tego jakoś ukryć. Zabieram z ławki podręcznik od razu, kiedy słyszę dzwonek i wychodzę z klasy. Idę do mojej szafki, którą otwieram i wymieniam podręcznik z matematyki na chemię.
- Kłopoty w raju? - Moją uwagę przyciąga aż nazbyt znajomy głos.
Wzdycham przeciągle zamykając szafkę. Przybieram na twarzy sztuczny uśmiech i odwracam się w stronę niechcianego szkodnika.
- Ciebie też miło widzieć Aurora. Jak leci? - Pytam przesadnie miłym głosem.
Widzę na jej twarzy sukowaty uśmiech, na którym znakomicie się zna. Przysięgam, że z chęcią bym ją rozjechała na szkolnym parkingu, a na koniec zatańczyłabym na jej rozpaćkanych zwłokach taniec szczęścia.
- Znudziłaś już się Uzumakiemu? - Drąży.
- Nie wiem o czym mówisz. - Próbuję ją spławić.
- Doskonale wiesz, o czym mówię. Nie udawaj głupiej Sakura. Każdy widzi, że coś między wami nie gra. Nie odzywacie się do siebie. - Wzrusza ramionami. - Jego prawdziwa natura wyszła na jaw? Może cię zdradził? - Pyta z udawanym przerażeniem, a ja tylko bardziej się uśmiecham. Ludzie są naprawdę głupi, to, że nie zamieniłam z nim dzisiaj żadnego słowa nie jest tragedią.
- Przykro mi złotko, masz fałszywe informacje. Między nami wszystko układa się świetnie. - Odpowiadam spokojnie. - Ale widzę, że tobie to naprawdę przeszkadza. Mam dla ciebie dobrą radę, pogódź się w końcu z tym, że on jest mój i będzie po problemie. - Mówię opanowana.
Aurora bezczelnie się uśmiecha i podchodzi bliżej. Wysuwam rękę i delikatnie ją odpycham.
- Nie lubię jak ktoś narusza moją przestrzeń osobistą, chyba, że tym kimś jest Naru. Akurat on mi nie przeszkadza, uwielbiam, kiedy to robi. - Puszczam jej oczko.
Widzę na twarzy Aurory niezłe wkurzenie. Para o mało co nie wylatuje jej wszelkimi otworami w ciele.
- Słyszałam, że przychodzicie dzisiaj na imprezę. - Ignoruje moją zaczepkę.
- I co z tego? - Unoszę brew do góry w niezrozumieniu. Aurora wrednie się uśmiecha.
- Pilnuj chłopaka, ktoś może ci go sprzątnąć sprzed nosa. - Odpowiada z uśmiechem. Dziewczyna bez dalszego komentarza odchodzi z uniesioną głową. Nie wiem o czym ma to świadczyć, ale na pewno nie o godności, bo jej nawet mikroskopem by nie znalazła. Idę w stronę drzwi wyjściowych, które po chwili pcham i wychodzę na dwór. Jest cieplutko i to mnie przynajmniej cieszy. Siadam z tyłkiem na drewniany stoliczek, wyjmuję z kieszeni telefon ze słuchawkami, które wkładam do uszu i włączam muzykę. To jedyny sposób, który pomaga mi w wyluzowaniu i pomyśleniu. Przymykam oczy i głęboko oddycham ciesząc się słoneczkiem. Mam wrażenie, że nigdy nie uwolnię się od tej suki. Czuję jak powoli te wszystkie problemy zaczynają mnie przygniatać i dusić. Jednym z nich jest Jake, którego swoją drogą nie widziałam od spotkania z Radą. Zupełnie nie mam pojęcia co się z nim dzieje i to mnie martwi. Mam wrażenie, że mnie unika, a ja nie chcę kończyć z nim znajomości w ten sposób. W ogóle nie chcę z nim jej kończyć. Naru też ma jakieś miejsce na mojej liście rzeczy, którymi powinnam się zająć, ale najważniejsze zajmuje Klan. Niedługo muszę się przemienić i się tego boję. Z tego co opowiadała mi Saki, pierwsza przemiana jest bardzo bolesna. Z drugiej strony, ciekawi mnie jak to będzie wszystko przebiegało, i czy wpłynie w jakikolwiek sposób na moją osobowość i ciało. Wyjmuję z uszu słuchawki, kiedy widzę przed sobą potężne, dobrze zbudowane ciało i uśmiechniętą, przystojną twarz. Chłopak staje między moimi nogami i opiera dłonie po obu stronach mojego ciała na ławce.
- Więc? - Pyta patrząc prosto w moje oczy.
Jego wzrok jest cholernie przenikliwy.
- Więc co? - Przechylam delikatnie głowę w prawą stronę.
Mimowolnie wpatruję się w jego oczy i usta. Uzumaki prycha i przewraca oczami.
- O co chodzi, jesteś jakaś dziwna. - Stwierdza.
- Po prostu, mam zły humor. - Odpowiadam.
Uzumaki poszerza swój uśmiech.
- Rano odniosłem inne wrażenie. - Unosi zadziornie jeden kącik ust. Kręcę zrezygnowana głową.
- Cóż, kobieta zmienną jest. - Wzdycham.
- Tak na serio. - Jego rysy twarzy poważnieją. Po rozbawionym chłopaku nie ma już śladu. - Co ci jest? - Pyta siadając obok mnie.
Stykam się z nim jednym bokiem ciała i nawet przez ubrania czuję ciepło, które od niego bije.
- Naprawdę nic mi nie jest. - Wzdycham zmęczona tymi pytaniami.
- Sakura, proszę cię. Przecież widzę. - Odpowiada.
- Okey. Martwię się, zadowolony? - Mówię zirytowana.
Uzumaki w skupieniu mnie obserwuje.
- Czym?
- Jest kilka rzeczy. - Stwierdzam wymijająco wzruszając ramionami.
- Na przykład? - Naciska.
- Moja przemiana.
- Co z nią nie tak? - Uzumaki jest zaskoczony.
Marszczy śmiesznie brwi, a ja nie mogę nic poradzić na to, że mimowolnie się uśmiecham.
- Wszystko.
- Nie no, serio pytam. Co z nią nie tak?
- Boję się. - Przyznaję niechętnie, a on się uśmiecha.
Kładzie jedne ramię na moim barku i przyciąga mnie do siebie bliżej. Mimo tego, że nie chcę się do tego przyznać, chciałam, żeby mnie przytulił. Tylko w jego ramionach wszystkie problemy zaczynają magicznie znikać.
- Nie ma niczego złego w strachu. - Całuje mnie w głowę. - To normalne, ludzie zawsze boją się tego co nieznane. Też się bałem, ale ja miałem gorszą sytuację. Wiedziałem, że wilkisy przechodzą to wszystko gorzej. Mogę cię pocieszyć jedynie tym, że przy tobie będę i obiecuję, że to nie jest takie straszne.
- Boli? - Pytam cicho.
- Przemiana?
- Mhm. - Słyszę jego przeciągłe westchnięcie.
- Moje kłamstwa ci nie pomogą. Cholernie boli, ale da się przeżyć jak widzisz. Mogę ci powiedzieć o tym jedynie z mojej perspektywy, ciebie będzie bolało mniej. Musisz zrozumieć, że ból jest nieodłącznym elementem każdej przemiany. Za każdym razem będziesz się do niego bardziej przyzwyczajać, ale on nie zniknie. - Tłumaczy.
- I będę brzydkim futrzakiem przy każdej pełni? - Pytam przerażona.
- Będziesz najpiękniejszym i najseksowniejszym futrzakiem przy każdej pełni. - Poprawia mnie.
- Nie da się tego jakoś obejść?
- Z tego co wiem, nie ma takiej możliwości. - Odpowiada.
- To nie jest to, co chciałam usłyszeć. - Jęczę, a on się śmieje.
Uwielbiam jego śmiech. Z każdym dniem zauważam, że zaczynam się od niego uzależniać. Zaczynam dostrzegać, że jest w Uzumakim więcej dobrego niż złego. Z każdym dniem brnę głębiej w naszą relację i jestem cholernie przerażona. Boję się tego, jak to wszystko się skończy, nie tylko dla mnie.
- Mogę zadać ci pytanie? - Odzywa się po chwili ciszy.
- Pewnie. - Odpowiadam.
- Dlaczego zdecydowałaś się na to, żeby zostać alfą?
Chłopak patrzy prosto w moje oczy, jakby chciał z nich wyczytać odpowiedź.
- Przecież wiesz. - Mówię z uśmiechem.
- Wiem tylko to, co powiedziałaś Radzie. Chcę znać prawdziwy powód.
Naru odszukuje moją dłoń i splata nasze palce. Kładzie nasze ręce na swoje kolano i słodko się uśmiecha. Przymykam oczy na dłuższą chwilę.
- Chcę, żeby rodzice byli ze mnie dumni. - Robię chwilową pauzę. - Chcę być taką córką, jaką chcieli mieć i chcę... - Urywam.
- Śmiało. - Zachęca mnie z uśmiechem.
- To głupie. - Prycham.
- Możesz mi powiedzieć.
- Wiem, że Klan dla moich rodziców był bardzo ważny i podświadomie... to tak jakby w jakiś dziwny sposób ich miłość do Klanu przeszła na mnie. Nie wiem dlaczego, ale czuję z nim jakieś połączenie. Chcę chronić tych wszystkich ludzi.
Uzumaki przez dłuższą chwilę się we mnie wpatruje, a potem się uśmiecha.
- Mówiłam, że to głupie. - Wzdycham zawstydzona. - Po prostu zapomnij. - Macham lekceważąco dłonią i uciekam od niego spojrzeniem. Po chwili czuję na podbródku jego ciepłe palce. Zmusza mnie, żebym na niego spojrzała. I to mu się cholera udaje. Patrzę w jego błękitne, rozbawione oczy.
- To wcale nie jest głupie. Wiesz jaki mam stosunek do Klanu. - Wzdycha. - Ale ciebie akurat rozumiem. To wkurwiające, że będę musiał się tobą dzielić, ale mają szczęście, że jesteś Królową. - Mówi z uśmiechem.
Chłopak delikatnie gładzi kciukiem mój policzek i to jest naprawdę przyjemne. Za każdym razem, kiedy jego skóra styka się z moją, czuję nieopisane szczęście, ciepło rozchodzące się po moim ciele i dziwne mrowienie w tym miejscu.
- Czasami potrafisz być słodki. - Mruczę pod nosem.
Uzumaki prycha z uśmiechem i delikatnie łączy nasze usta. Ten pocałunek jest tak czuły, że aż ściska mnie w żołądku, a moje serce bije z niesamowitą mocą. Naru kładzie dłonie na moje policzki i powoli odsuwa twarz, żeby spojrzeć w moje oczy.
- Nie przyzwyczajaj się, to tylko na specjalne okazje. - Posyła mi uśmiech.
Naru po chwili całuje mnie w czoło, a ja nieruchomieję. Ten gest zmusza mnie do pomyślenia, czy osoba, która przy mnie siedzi to na pewno mój chłopak. To nie jest do niego podobne.
- Zaraz zacznie się kolejna lekcja i musimy iść, chociaż wolałbym posiedzieć z tobą tutaj. - Marudzi opierając się plecami o drewniany stolik.
Staję naprzeciwko niego i zarzucam na jego barki ręce, a on swoje układa na mojej talii.
- To ucieknijmy. - Proponuję unosząc wyzywająco lewą brew.
Uzumaki wypuszcza głośno powietrze i przechyla głowę do góry patrząc przez chwilę w błękitne niebo.
- Bardzo kusząca propozycja. - Wraca wzrokiem na moją osobę. - Ale wkurwia mnie fakt, że muszę zadbać o twoją edukację i niestety musimy zostać w szkole.
- Wcale nie musimy, od kiedy przejmujesz się nauką? - Prycham.
- Od kiedy Rada depcze mi po piętach. - Odpowiada.
- Jak to? - Pytam marszcząc brwi.
- Dostałem cynk, że ostatnio dokładnie się nam przyglądają. - Wzrusza ramionami.
- Jeżeli dowiedzą się, że jesteśmy razem...
- Nie dowiedzą się. - Naru mi przerywa.
- Skąd ta pewność? - Pytam przejęta. - Będziesz miał kłopoty.
- Nie dowiedzą się. - Powtarza. - Ich pieskiem jest Kiba, nie zdradzi im nic, co mogłoby mi albo tobie zaszkodzić. - Tłumaczy.
Dzięki zapewnieniom Uzumakiego, moje przerażenie ustępuje.
- Właśnie, mówiąc o Kibie, gdzie on jest? Dawno nie widziałam go w szkole.
- No i długo go nie zobaczysz. Węszy dla Rady, a to oznacza, że w szkole ma wolne.
- Mam rozumieć, że to on nas obserwuje? - Marszczę brwi.
- Mhm. Kiba jest rodzajem szpiegowskiego chuja.
- Jak wyrażasz się o koledze? - Karcę go wzrokiem, a on prycha.
- Sorki. - Mówi bez przekonania.
- Jak nastrój przed imprezą? - Pytam z uśmiechem. Szybko kradnę mu buziaka, na co się szczerzy.
- Sam nie wiem. - Wzrusza ramionami. - Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie w porządku.
- Ze mną zawsze jest w porządku. - Puszczam do niego oczko.
- Doprawdy?
- Mhm. Sam się przekonasz. - Słodko się do niego uśmiecham.
Łączę nasze usta w subtelnym, grzecznym pocałunku. Uzumaki nie jest do takich przyzwyczajony, ja zresztą też. Chłopak zawsze całuje mnie z pożądaniem, zachłannością i zaborczością. Jakby chciał powiedzieć przez pocałunek, że to on ma nade mną władzę i jestem tylko jego. Czasami sprawia wrażenie, że jest niewyżytym zwierzęciem, ale mi to wszystko cholernie się podoba. Uwielbiam go.
- Naru? - Zaczynam zdrobniając jego imię.
- Co znowu? - Pyta z uśmiechem.
- Mam jeszcze jedno pytanie odnośnie przemiany. - Odpowiadam.
Chłopak przeciągle wzdycha i przewraca oczami. Po jego zachowaniu śmiało mogę stwierdzić, że nie lubi rozmawiać o wszystkich wilczych sprawach, tak samo jak moi przyjaciele. Jedyna osoba, z którą dało się normalnie o tym porozmawiać to jego tata, Pan Minato.
- Dawaj.
- Tak czysto hipotetycznie, gdyby istniał jakiś sposób na to, żeby wyzwolić Klan od przemian, wykorzystałbyś go? Nawet wtedy, kiedy odbiłoby to się na tobie?
- Dlaczego o to pytasz? - Jego wzrok wyraża niezrozumienie.
- Ugh po prostu odpowiedz. - Jęczę.
- Czysto hipotetycznie tak. - Odpowiada z uśmiechem. - Ale nie ma takiego sposobu, więc się nie zadręczaj. - Dodaje.
- Czemu byś go wykorzystał?
- Zadajesz dzisiaj bardzo dziwne pytania. - Patrzy na mnie jak na nienormalną.
- Wcale nie. - Bronię się. - Odpowiedz. - Naciskam, a on wzdycha.
- Bo chciałbym uchronić przed tym moich przyjaciół i ciebie. To nie jest nic fajnego, dlatego chciałbym was od tego uwolnić.
- Dzięki za szczerą odpowiedź. - Mówię zmartwiona.
- Po co ci to było? - Pyta i przyciąga mnie do uścisku.
Wtulam twarz w zagłębienie szyi Uzumakiego i zaciągam się jego znajomym zapachem.
- Po to, żeby utwierdzić się w tym, że przemienianie się w wilka każdej pełni strasznie ssie. - Mruczę w jego szyję.
- Nie spodziewaj się, że będzie ci to sprawiało przyjemność, chyba, że uwielbiasz sprawiać sobie ból. Z człowieka zmieniasz się w zwierzę, twoje kości zmieniają kształt. To musi boleć. - Tłumaczy.
- Wiem, w dalszym ciągu to ssie. - Marudzę.
Do moich uszu dociera znienawidzony przeze mnie dźwięk dzwonka, który zwiastuje następne godziny męki. Odsuwam się od mojego chłopaka z wyraźnym niezadowoleniem, na co on się uśmiecha.
- Pocieszy cię fakt, że mamy razem lekcje?
- Serio? - Pytam z nadzieją w głosie.
- Aż tak za mną tęsknisz? - Śmieje się ze mnie.
- No coś ty. - Macham lekceważąco dłonią. - Będę miała kogo obgadywać razem z Saki. - Posyłam mu uśmiech.
- Mimo tego, że jesteś tak bezczelna, proponuję ci podwózkę do klasy.
Uzumaki z zaskoczenia chwyta mnie za biodra i unosi do góry. Przerażona, że spadnę, obejmuję go ciasno nogami w talii. Chichoczę, kiedy pociera swoim nosem o mój. Jest cholernie słodki.
- Mówisz, że ja dzisiaj dziwnie się zachowuję? - Pytam. - Co zrobiłeś z moim chłopakiem? - Mrużę na niego oczy.
- Powiedzmy, że próbuję poprawić ci humor. Dobrze mi idzie? - Uśmiecha się.
- Nawet świetnie, Uzumaki. - Kradnę mu szybkiego buziaka.
- To super. - Stwierdza dumny.
Chłopak sprawnie przerzuca mnie na plecy. Obejmuję dłońmi jego szyję, a on chwyta za moje uda, żeby mnie zabezpieczyć.
- Trzymaj się księżniczko, idziemy podbić ten zamek.
Uzumaki idzie w kierunku szkoły i po chwili otwiera drzwi. Wchodzimy do środka. Na korytarzu panuje chaos, jest głośno i tłoczno. Ludzie zachowują się tak, jakby nas w ogóle tutaj nie było. Nie zauważają nas, co jest dobre. Nawet bardzo. W końcu możemy odpocząć od wszystkich ciekawskich spojrzeń. Większość ludzi już przyzwyczaiła się do tego, że jestem z Naruto. To jest w szkole wkurzające, że każdy przejmuje się cudzym życiem, zamiast swoim. Uzumaki wchodzi ze mną do klasy i od razu zauważam, że nauczyciela jeszcze nie ma. Patrzę na przyjaciół, którzy nas obserwują. Dziewczyny kręcą głowami z szerokimi uśmiechami. Naru podchodzi ze mną do mojej ławki, przy której mnie stawia.
- Dzięki za podwózkę. - Śmieję się siadając na miejsce.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiada z uśmiechem i opada z tyłkiem na krzesło.
- Widzę, że nieźle wam się w głowach poprzewracało. - Odzywa się Ino.
- Bo? - Pyta Naru.
- Gdyby zobaczył was jakiś nauczyciel, mielibyście przesrane. - Odpowiada Sasuke.
- Jesteście wkurzający. - Wszyscy zdziwieni odwracamy się w stronę Saki.
Dziewczyna siedzi z opartym policzkiem o dłoń. Wygląda na zmęczoną i naprawdę znudzoną. Dziwnie się zachowuje.
- Tak. Mówię o tobie Sasuke. - Wskazuje na chłopaka palcem wolnej ręki. - I o mojej siostrze. Pasowalibyście do siebie. Oboje zrzędzicie. - Posyła im wredny uśmiech.
- Co się z tobą dzieje? - Pyta zaniepokojona Ino.
- A co ma się dziać?
- Jesteś od rana jakaś dziwna, ciągle do kogoś pijesz. - Odpowiada blondynka, a brunetka prycha.
- Wcale nie. - Broni się.
- Doprawdy? A kto dzisiaj rano na mnie naskoczył? - Pyta unosząc lewą brew.
- Za co? - Pyta Uzumaki nachylając się do naszej ławki z dumnym uśmieszkiem.
- Czy to naprawdę takie ważne? - Prycha Saki, a Naru wzrusza ramionami.
- Za jakąś błahostkę, to nie było nawet warte zapamiętania. - Stwierdza Ino.
- Skoro nie było warte zapamiętania, po co to wyciągasz? - Brunetka mówi znudzonym tonem głosu. Blondynka unosi dłonie w geście obrony i odwraca się z uśmiechem mówiącym, że się poddaje. Patrzę na Saki, która obserwuje coś za oknem. Szturcham ją łokciem w bok w momencie, kiedy do sali wchodzi nauczyciel. Dziewczyna odwraca głowę w moją stronę ze zmarszczonymi brwiami.
- O co chodzi? - Pytam szeptem, a ona wzrusza z westchnięciem ramionami. - Saki...
- Co?
- Co się dzieje? - Moja przyjaciółka przewraca oczami.
- Nic, po prostu. Mam zły humor. - Odpowiada. - Tak, ja też czasami mogę mieć zły humor. - Dodaje, kiedy widzi mój zdziwiony wyraz twarzy.
Dziewczyna jeszcze przez krótką chwilę na mnie patrzy, a potem znowu zaczyna interesować się tym, co widziała za oknem. Daję za wygraną i dalej jej nie dręczę chociaż wiem, że coś jest nie tak. Saki jest zła, a ona nie złości się o byle co, więc musiało wydarzyć się coś poważnego. Mam nadzieję, że później powie mi o co chodzi i jakoś jej ulży. Nie chcę, żeby się smuciła.

***

- Kochanie! Jesteś już gotowa?
- Przecież mamy jeszcze pół godziny! - Odkrzykuję z łazienki.
Mój mężczyzna siedzi u mnie w sypialni od dobrej godziny i na mnie czeka. Nie wiem w sumie po co, ale nic nie mówię. Poprawiam jeszcze wyprostowane włosy i dokładnie przeglądam się w lustrze. Wydaje mi się, że wyglądam całkiem nieźle. Mam na sobie spódniczkę w różowo-czerwone kwiatuszki i czarną bluzkę na ramiączka z trzema dość dużymi guziczkami. Założyłam do tego czarne, wiązane buty na słupku. Usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem, a rzęsy podkreśliłam tuszem. Podchodzę do drzwi, które po chwili otwieram.
- No nareszcie. Ile można siedzieć w łazience? - Pyta Naru.
Mój chłopak leży na łóżku, do którego podchodzę. Uzumaki ma zamknięte oczy i dłonie podłożone pod głowę. Wygląda naprawdę seksownie, bo przez granatową koszulę widzę jego naprężone mięśnie. Dostrzegam też kawałek jego odsłoniętego torsu, bo nie zapiął wszystkich guzików. Zawsze tak robi. Na dupcie narzucił jeansy, które podtrzymuje czarny pasek ze sporą, srebrną klamrą.
- Gdybyś był kobietą, zrozumiałbyś. - Prycham.
- Serio? Tak długo schodzi narzucić na siebie jakieś szmatki? - Wzdycha.
- Przepraszam bardzo kochanie, że tak długo mi zeszło. Mam wymieniać co kobieta musi zrobić, żeby wyglądać dość dobrze? - Mówię delikatnie wyprowadzona z równowagi.
- Golenie twoich seksownych nóżek też się w to wlicza? - Pyta z uśmiechem.
- Dokładnie tak. Wymieniać dalej?
- Nie, chyba sobie daruję. - Odpowiada z ciężkim westchnięciem.
Unosi się do góry i skanuje mnie dokładnie od dołu do góry. Zatrzymuje się na moich oczach i delikatnie unosi jeden kącik ust.
- Co? Coś nie tak? - Krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
Mój chłopak bez słowa wstaje z łóżka równając się ze mną. Mimo tego, że dodałam sobie wzrostu butami, on i tak w dalszym ciągu jest wyższy ode mnie. Uzumaki kładzie ciepłe ręce na moje biodra i przyciąga mnie bliżej siebie. Chcąc nie chcąc opieram dłonie na jego klatce piersiowej.
- Może jednak zostaniemy w domu? - Przewracam oczami na jego propozycję.
- Nigdzie nie zostajemy. - Odpowiadam. - A ty powinieneś się trochę uspokoić.
- To trudne. Zwłaszcza kiedy wyglądasz tak seksownie. - Mruczy z uśmiechem.
- Pomogę ci, bo zamierzam iść do Saki. - Na moich ustach pojawia się najsłodszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Chcesz z nią pogadać? - Pyta.
- Mhm. - Bawię się kołnierzykiem jego koszuli.
- Myślisz, że coś ci powie?
- Mhm.
- Pewnie się jeszcze szykuje. Jedziemy samochodem czy idziemy z buta?
- Sasuke mówił mi, że może kierować. Może to i lepiej, czasami odbija mu po alkoholu. - Odpowiadam.
- Dasz chociaż buzi? - Pyta, robiąc przy tym oczy szczeniaczka.
Prycham na jego próbę zmiękczenia mojej osoby, ale w finale daję mu pięknego i subtelnego całusa. Uzumakiemu to nie wystarcza i próbuje pogłębić pocałunek, ale ja skutecznie się od niego odsuwam.
- Idę do Saki. - Odchodzę od niego. - Zaraz wrócę. - Puszczam mu oczko.
Mijam Naru i wychodzę z mojej sypialni. Kieruję się teraz w stronę pokoju Saki. Staję przed drzwiami, w które po chwili pukam. Nie słyszę żadnego odzewu, ale postanawiam wejść. Naciskam klamkę i powolutku wchodzę do środka, zamykając za sobą drzwi. Widzę moją przyjaciółkę, siedzącą na krześle i pochylającą się nad biurkiem, na którym stoi zaświecona lampka. W dłoni ma ołówek. Jej mina wyraża skupienie. Przygryza wargę i namiętnie rysuje coś na kartce.
- Jest gorzej niż myślałam. - Wzdycham.
- Bo? - Pyta, nawet na mnie nie patrząc.
- Bo rysujesz. - Odpowiadam. - Zawsze do tego uciekasz jak jesteś mocno wkurzona.
- Brawo za spostrzegawczość.
- To nie spostrzegawczość, po prostu znam cię na wylot. - Uśmiecham się.
- Jesteś na mnie zła? - Pytam, czując jej wrogie nastawienie.
- Na ciebie? - Prycha. - Nie mam za co kochanie.
Podchodzę do niej i staję za jej plecami. Spoglądam przez ramię Saki na kartkę papieru i nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać z przerażenia. Na rysunku widzę blondynkę i brązowowłosą kobietę. Po wstępnych oględzinach mogę śmiało stwierdzić, że to Ino i Saki. Postacie nie są jeszcze do końca skończone, ale już widać, że to moje przyjaciółki. Przerażenie wzbudza we mnie fakt, że blondynka ma przebitą lewą stronę klatki piersiowej, a z jej ust wypływa strumień krwi. Brązowowłosa kobieta...cóż, trzyma w zakrwawionej dłoni serce z szerokim uśmiechem. Stoi przed domniemaną Ino z szaleństwem w oczach.
- Saki kochanie, nie chciałabym cię urazić czy coś, ale... nie potrzebujesz przypadkiem pomocy specjalisty? - Pytam delikatnie. - Bo wiesz...to nie jest normalne, że chcesz zabić siostrę i to w tak...brutalny sposób. - Dodaję.
- Skąd pomysł, że chcę ją zabić? - Odwraca się w moją stronę z przymrużonymi oczami.
- A nie? Spójrz na to co narysowałaś i sama mi powiedz, na co ci to wygląda? Bo mi na jakieś zaburzenia psychiczne. - Wskazuję palcem na jej... dzieło.
- To mój sposób radzenia sobie z wściekłością, to chyba lepsze niż zabijanie i bicie ludzi, prawda? - Pyta z ciepłym uśmiechem, który swoją drogą w ogóle nie pasuje do sytuacji.
- Cóż... niby tak, ale to wciąż niepokojące. - Stwierdzam.
- Słuchaj. Jeżeli jakaś osoba mnie denerwuje, wolę przelać na kartkę złość, niż na nią. To taka moja terapia. Rysuję to, a potem palę. Sasuke na przykład dzisiaj zginął na dziesięć sposobów, zaczynając od palenia żywcem, a kończąc na odcięciu głowy. Ino... cóż, ona na dwadzieścia, bo bardziej mnie wkurzyła. - Opowiada.
Podchodzę do jej łóżka, na które bezsilnie siadam. Dotykam dłonią czoła i myślę jak zacząć rozmawiać z tym człowiekiem, żebym nie była następną osobą na kartce.
- Spokojnie, przecież wiesz, że tak naprawdę bym ich nie zabiła. - Śmieje się.
Klepię dłonią miejsce obok siebie, dziewczyna od razu łapie o co mi chodzi i z westchnięciem siada obok mnie.
- Słuchaj... - Zaczynam, ale ona mi przerywa.
- Nic mi nie jest, okey? - Wzdycha.
- Kochanie, widzę, że coś jest nie tak. Wiesz, że możesz mi zaufać, prawda? - Pytam.
Przykrywam ręką wierzch jej lewej dłoni i posyłam Saki ciepły uśmiech.
- Chyba jesteś jedyną osobą w tym domu, której tak naprawdę ufam. - Odpowiada smutna. Cóż, nie spodziewałam się takiej reakcji, ale muszę stwierdzić, że zrobiło mi się przyjemnie.
- A Ino? Naru i Sasuke? - Wymieniam, a ona tylko wzdycha kręcąc głową z kpiącym uśmiechem.
- Naru jeszcze ujdzie, chociaż nie powiedział mi od razu, że jesteście razem.
- Do mnie też powinnaś mieć o to pretensje. - Przyznaję się do częściowej winy.
- Akurat ty nie jesteś osobą, którą o to obwiniam, bo znam Naru i wiem, że chciał z tym poczekać. W sumie jemu się nie dziwię, bo ma dziwne bariery. - Tłumaczy.
- A twoja siostra i Sasuke?
- O tej dwójce mi nawet nie wspominaj. - W jej oczach widzę ogromną złość.
- Musieli ci bardzo zajść za skórę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - Mówi cicho, ale ja i tak słyszę.
- To mi powiedz. - Zachęcam.
Saki wstaje z łóżka i podchodzi do biurka. Bierze w dłoń rysunek, który wykonała i przez chwilę na niego patrzy. Sięga po zapalniczkę i podstawia swoje dzieło pod jakieś metalowe naczynie. Wzdycha głęboko, po czym podpala pracę. Obserwuje jak rysunek się spala ze smutnym spojrzeniem. Jak tak na nią patrzę to robi mi się jej naprawdę szkoda. Widzę, że naprawdę cierpi. Odkłada rysunek do metalowego naczynia i z powrotem siada przy mnie na łóżko.
- Lepiej ci? - Pytam obejmując ją ramieniem. Dziewczyna wtula się w mój bok.
- Trochę, ale nie wystarczająco. - Odpowiada.
- Powiesz co się stało? - Dostrzegam jedynie jak Saki kiwa twierdząco głową.



~.~


Hej misie! Wstawiamy kolejny rozdział, jeżeli kogokolwiek jeszcze to interesuje. Hope you like it! Paula&Patty

6 komentarzy:

  1. Oczywiście, że interesuje bo opowiadanie jest zajebiste. Zawsze jak skończę chce więcej i czuję duży niedosyt. Mam nadzieję że się nie poddacie i będziecie pisać to opo dalej. Życzę dużo weny i mam nadzieje ze częściej będą pojawiać nowe rozdziały bo jestem mega ciekawy co jeszcze dla nas przygotowalyscie a zawsze jestem mile zaskoczony. Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio nie było długi czas rozdziałów, bo miałyśmy trochę problemów, a co do opowiadania to pewne, że zamierzamy je dokończyć tak jak poprzednie 😉

      Usuń
    2. Kiedy coś dodacie dziewczyny :)?

      Usuń
    3. Jak się uda to dzisiaj,a jak nie to jutro 😉

      Usuń
    4. Super :), przesyłam pozdrowienia

      Usuń
  2. świetny rozdział dwano mnie nie było trochę miałem do nadrabiania pozdrawiam i życzę dużo weny bardzo świetny blog :)

    OdpowiedzUsuń