niedziela, 24 września 2017

#12 Short-Story

- Nie próżnujesz. - Rzuca oschle.
- Powiedz szybko co jest i spierdalaj. Nie chcę tracić czasu na śmiecia. - Jestem nadzwyczaj spokojny, ale nie można powiedzieć tego samego o nim. Moje słowa chyba dodatkowo go wkurwiły.
- Widziałem te czułe pożegnanie. - Syczy przestępując z nogi na nogę. Unoszę brew w górę w geście zdziwienia. Potrząsam ramionami, jakby nigdy nic.
- Co w związku z tym? - Prycham.
- Nie myśl, że tak łatwo ci pójdzie. - Chyba stara się wyprowadzić mnie z równowagi.
- Z czym?
- Powiedziałeś jej, co? - Zaciska szczękę.
- Szkoda, że mściłeś się na niewinnej dziewczynie, palancie. - Tym razem to ja zaciskam zęby. Nie chcę znów dać się sprowokować, nie dzisiaj.
- Jestem pewny, że nie powiedziałeś całej prawdy, co? - Uderza we mnie fala gorąca. Zamykam mordę i nie wiem, co mam powiedzieć.
- Wiedziałem. - Śmieje się wrednie. - Kłamstwo ma krótkie nogi. - Zwleka chwilę, aby dobrać odpowiednie słowa. - Zaczekam, a później będę pastwił się twoim nieszczęściem tak, jak ty moim.
- Mike, przejdź się do psychiatry. - Rzucam oschle i odwracam się w stronę drzwi do domu. Niestety, od dalszych działań odciąga mnie jego głos.
- Fakt. Nie udało mi się. Tylko, że...wiesz, skończysz jak ja.
- Czego do cholery chcesz! - Krzyczę odwracając się w jego stronę.
- Wbić ci nóż w plecy. Chcę, żebyś czuł to, co ja! - Kaptur zsuwa mu się z głowy pod wpływem niekontrolowanych ruchów.
- To przeszłość. - Mówię zaciskając zęby. Nie mogę uwierzyć, że mój pieprzony błąd sprawił mu tyle bólu.
- Nie kłam. Wiem o wszystkim. - Kolejna fala gorąca uderza we mnie jak spadający deszcz.
- Mike...
- Dość. - Warczy. - Teraz to nieważne. Zapłacisz za wszystko.
- Kurwa! Powiedziałeś, że już ci nie zależy, że jej nie kochasz. - Próbuję usprawiedliwić swoją głupotę.
- Kłamałem. - Prycha kręcąc głową. - Nie chciałem, żebyś czuł się winny.
- Gdybym wiedział... - Zaczynam podniesionym głosem, ale chłopak mi przerywa.
- Stało się. - Odpowiada spokojnie. - Zbliżyłeś się do niej, ale...w którymś momencie bardzo się zdziwisz Uzumaki. - Mówiąc to, wskazuje na mnie palcem. - Zapamiętaj, zdziwisz się.
Nie daje więcej dojść mi do głosu. Odchodzi tak szybko, jak się pojawił. Nie mogłem się wytłumaczyć, przynajmniej spróbować. Wiem, że mówił o Sakurze, miał ją na myśli. Jeśli dowie się o wszystkim...będzie po mnie.

Perspektywa Sakury:
- Wiedziałam, że tak to się skończy. - Prycham, żaląc się dziewczynom.
- Nie pieprz głupot, tylko podnoś wyżej te nogi. - Naciska Ten-Ten.
- Oszalałaś? Wyżej już się nie da. - Jestem wściekła. - Kto wymyślił te głupie ćwiczenia.
- Tam masz winowajcę. - Ino wskazuje głową młodą nauczycielkę.
To kobieta o blond włosach i brązowych oczach. Jest wyższa ode mnie, ale bardziej przy sobie. Stoi właśnie przy bramce na soczysto zielonej trawie. Przed nią, w rzędzie, ustawili się chłopcy, ale brakuje Uzumakiego. No cóż, w każdym razie, to dopiero początek lekcji, a ja już czuję się wyczerpana.
- Czy my nie powinnyśmy zapisać się na jakiś fitness, czy coś? - Dyszy Ten-Ten.
- Jesteśmy na to zbyt leniwe. - Stwierdzam bezlitośnie.
- Masz rację. - Popiera gimnastykująca się Ino.
- Teraz, bieg w miejscu. Około dwie minuty.
Słyszymy jej zbyt słodki głosik.
- Przepraszam za spóźnienie.
Od ćwiczeń oderwał mnie głos Naruto. Wszędzie bym go poznała. Spoglądam w stronę nauczycielki, a obok niej wyłania się postać blondyna.
- Dlaczego się spóźniłeś?
- Byłem u dyrektorki. - Wzdycha drapiąc się po karku.
- Znowu? Który to raz Panie Uzumaki? - Pyta podejrzliwie.
- Może pani spytać. - Wzrusza ramionami z seksownym uśmieszkiem.
- Idź ćwiczyć Uzumaki. - Nauczycielka się śmieje. Odwraca Naruto plecami do siebie, po czym popycha go w naszą stronę.
- Nie za duża poufałość? - Odzywa się Ten-Ten. Widzę, jak patrzy w tamtą stronę zabójczym wzrokiem.
- Mnie nie pytaj. - Ino unosi dłonie w górę.
Naruto przystaje za chłopakami, ale ja wciąż nie mogę oderwać od niego wzroku. Może to i dobrze? Przynajmniej widzę, jak Kathrine odwraca się w jego stronę i niezauważalnie próbuje podejść bliżej niego.
- Sakura? Zacznij ćwiczyć kochanie. - Upomina mnie brązowowłosa.
- Nie patrz na niego. Ćwicz. - Wtóruje jej Ino.
- Dziewczyny? - Odzywam się po chwili zdyszana.
- Hm?
- Oszalałam. - Wzdycham, kiedy tylko czuję, jak ten pieprzony niepokój narasta. Jest coraz większy z każdym ruchem tej dziewczyny. Z każdym jej kokieteryjnym spojrzeniem i za każdym razem, kiedy niby niechcący dotyka jego ramienia...czuję jeszcze gorsze emocje zalewające mnie od środka.
- Powiedziałaś, że tylko bardzo go lubisz. - Wtrąca nieśmiało Ten-Ten, kiedy mamy chwilę przerwy.
- Ale widzimy, że też bardzo ci na nim zależy. - Dodaje Ino.
- Boże, widzisz i nie grzmisz! Nie mogę być zazdrosna, o kogoś takiego. - Jęczę żałośnie. - Błagam, wszyscy, tylko nie on.
- Uspokój się. - Warczy Ten-Ten. - Niektórych rzeczy nie możesz kontrolować. Pogódź się z tym w końcu. - Spoglądam na nią z przerażeniem w oczach.
- Masz rację...Tego akurat nie jestem w stanie kontrolować. - Przyznaję.
- Nie patrz tam. Dlaczego psujesz sobie humor? - Ciszę przerywa Ino.
- Masz rację. - Spoglądam na nauczycielkę, a zaraz za tym na gadającą dwójkę.
- Proszę pani?! - Krzyczę.
- Sakura!
- Co ty odpierdalasz?! - Piszczy kończąc za blondynkę Ten-Ten.
- Coś się stało? - Czuję na sobie prawie wszystkie spojrzenia, ale mnie interesuje tylko jedno. Udaje mi się zwrócić na siebie jego uwagę.
- Mogę na chwilę odejść? - Daje jej do zrozumienia, że chcę do toalety.
- Aaa. - Uśmiecha się miło. - Tak, możesz iść, ale postaraj się szybko wrócić.
- Dobrze. - Odwzajemniam uśmiech i spoglądam na dziewczyny.
- Chcę tylko do kibelka. - Wzdycham ciężko kręcąc głową.
Odwracam się i idę w stronę hali sportowej. Tam są szatnie, toalety, kantorki i jeszcze więcej innych rzeczy. Powoli mijam inne klasy, przeciskając się między niektórymi osobami. Widzę, że na boisku kręci się dużo pierwszaków. Mijam ostatni pas zieleni i wchodzę na chodnik, który prowadzi do błękitnego budynku. Przechodzę obok auta dyrektorki, a to znak, że już jestem blisko. Wchodzę po trzech schodkach i od razu mijam próg drzwi. Jeśli wchodzi się do budynku, to od razu naprzeciw jest recepcja. Idąc na lewo, można dotrzeć do ogromnej hali sportowej, gdzie teraz odbywa się tam mecz koszykówki. Jeśli pójdzie się w prawo, to między różnymi kantorkami i toaletami, znajdą się również szatnie. W holu są także plastikowe krzesełka, na które właśnie siadam. Chcę odpocząć, a to jest właśnie właściwe miejsce. Nikt mi tu nie przeszkodzi. Mogę przez chwilę spokojnie pomyśleć, co dalej. Bo..już naprawdę nie wiem, co robić. Moje emocje i uczucia wyraźnie dają do zrozumienia, co się święci.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Pięknie. No po prostu zajebiście. Powoli podnoszę głowę w górę, ale zaraz okazuje się to zbędne. Chłopak przykuca przede mną i spogląda mi prosto w oczy.
- Streszczaj się. - Wzdycham i staram się go odepchnąć, ale jest silniejszy i zostaje w takiej samej pozycji.
- Gadałaś z nim, prawda?
- Co z tego?
- Nie powiedział ci wszystkiego. - Uparcie dąży do celu.
- Mike, co mnie obchodzą wasze potyczki? - Pytam zażenowana.
- Jeśli coś do niego czujesz, to na pewno ta informacja cię zaciekawi. - Odpowiada pewny siebie.
- Znowu kłamstwa?
- Tym razem nie.
- Nawet nie powinnam na ciebie patrzeć. - Mówię wrednie.
- Przepraszam. Nie powinienem był, ale...cel uświęca środki. - Spoglądam na niego zszokowana.
- Odejdź dupku. - Warczę.
- Najpierw mnie posłuchaj.
- Masz minutę. - Stwierdzam stanowczo.
- Zapewne już wiesz, że chodzi o dziewczynę?
- I?
- Powiedział ci, o którą? - Jego brew automatycznie unosi się w górę.
- Dosyć. To naprawdę mnie nie interesuje. - Prycham i wstaję, ale on skutecznie zatrzymuje mnie w miejscu.
- Kathrine.
Mike wypowiada to imię z pewną czułością, ale kiedy tylko je słyszę, moje serce zaczyna przyspieszać. Później zalewa mnie fala tego cholernego uczucia złości, zazdrości, a nawet rozczarowania.
- Nie interesuje mnie to. - Wyrzucam szybko i kieruję się do wyjścia.
Wychodzę z budynku i od razu uderza mnie fala ciepłego powietrza. Kiedy wchodzę na trawę, Mike szarpie mnie za przedramię i tym samym zatrzymuję się dopiero na jego klatce piersiowej. To tak, jakbym się w niego wtulała.
- Wiesz, że sypiał z nią przez cały ten pieprzony czas? - Spogląda na mnie z góry i obejmując moją talię, nie pozwala mi się wyrwać. - Wiesz, prawda? - Zaciska szczękę.
- Dlaczego nie porozmawiasz o tym z Uzumakim? Co ja mam do tego?
- Chcę, żeby cierpiał, jak ja. - Syczy.
- Nadal nie rozumiem, co mam z tym wspólnego. - Prycham i dalej usiłuję się wyrwać.
- Zaraz się dowiesz. - Uśmiecha się przebiegle.
W jego oczach dostrzegam wesołą iskierkę. Dodatkowo, nie podoba mi się to, że nie mogę się uwolnić oraz fakt, że jego twarz znajduje się coraz bliżej mojej.
- Mike! - Krzyczę próbując się wyrwać.
Jego uścisk robi się coraz ciaśniejszy. To tylko sekundy, kiedy jego usta zatrzymują się tuż na moich. W panice dalej próbuję wyrwać się z jego ramion, ale nie mogę. Dodatkowo, jego usta coraz bardziej napierają na moje i nie mam innego wyjścia, jak zacząć współpracować. Nie znaczy to jednak, że nie podejmuję prób oswobodzenia się z jego nachalnego uścisku. Ostatkiem sił udaje mi się odepchnąć go, kiedy trzymam ręce na jego klatce piersiowej. Patrzę na niego zdenerwowana, mam ochotę zabić tego chłopaka, kiedy on spogląda na mnie z bezczelnym uśmieszkiem.
- To był ostatni raz, kiedy...
Nie dokańczam zdezorientowana pytaniem zza mojej głowy.
- To znów jesteście razem, czy nie? - Powtarza zirytowana.
Powoli odwracam się w tył na jednym wydechu. Kiedy tylko widzę, kto tam stoi, uderza we mnie fala gorąca, a za nią przychodzi uczucie bezradności. Tylko, po jaką cholerę on przylazł tu z tą beznadziejną Kathrine?
- Już byś chciała...
Nie daję dokończyć temu dupkowi. Nie pozwolę, żeby mną się wysługiwał.
- Nie. - Odpowiadam stanowczo, ale to wcale nie umniejsza zdezorientowania w oczach Uzumakiego. Słyszę wredny śmiech tej panny.
- Skoro nie jesteście, to dlaczego się całowaliście?
- Spytaj jego, o ile powie ci prawdę. - Prycham.
Na nic nie czekając ruszam na przód. Po drodze przechodzę między Naruto, a tą jędzą, dodatkowo rozdzielam ich pociągnięciem z barków. Pewnym krokiem wracam do swoich dziewczyn. Przystaję przy trybunach, gdzie siedzą prowadząc zażartą dyskusję.
- Co tu robicie?
- Gra druga grupa. - Odpowiada Ino.
- Mam przesrane. - Wpycham się pomiędzy nie dwie.
- Całe życie. - Wzdycha Ten-Ten.
- Co znowu?
- Naruto zobaczył coś, czego nie powinien.
- To znaczy? - Dopytuje ciekawska brązowowłosa.
- Mike mnie pocałował. - Przewracam oczami. - Zrobił to specjalnie.
- O MÓJ...
- BOŻE. - Dokańcza Ten-Ten.
- Ale w sumie, co za problem? On cie nie interesuje przecież. - Ino macha lekceważąco dłonią.
- Tak, masz rację. - Prycham. - Gdyby to była prawda, to bym się tak nie przejęła. - Przestaję oszukiwać samą siebie.
- Że co?
- Nie dosłyszałam? - Kończy blondynka.
- Dobrze słyszałyście.
- Powiedz mi, że on ściemnia. - Słyszę tuż przy swoim prawym uchu.
Wszystkie odwracamy się w tym samym momencie. Ja nie powinnam, bo teraz moja twarz znajduje się zbyt blisko.
- Co do cholery? - Krzyczy łapiąc się za serce Ino.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - Dodaje przerażona brązowooka.
Chłopak nie zaszczyca ich nawet spojrzeniem. Wpatruje się we mnie. Jego wzrok aż wypala mi oczy.
- Mówił prawdę?
- Z czym? - Wypalam cicho. Odchrząkuję, bo chcę brzmieć pewnie.
- Ty go pocałowałaś?
- Odbiło ci? - Prycham.
- To my was zostawimy. - Mówi cicho Ino. Nawet nie wiem, kiedy od nas odchodzą.
- Odbiło, kiedy was zobaczyłem. - Warczy.
- No to chyba mu się udało. - Udaję zaskoczoną.
- Co.
- Miałeś porównanie, co czuł, kiedy byłeś z Kathrine. - Odpowiadam na jednym wydechu i odwracam głowę. Nie chcę widzieć, co błąka się na jego twarzy.
- Zrobił to. - Wskakuje tuż obok mnie.
- Co takiego?
- Powiedział ci.
- Mogłam domyślić się wcześniej. - Spoglądam na niego, bo jest to dość kuszące. Macham nogami ze zdenerwowania i zaciskam dłonie na skraju ławki. Już nienawidzę tego nowego uczucia.
- Przeszkadza ci to? - Zazdrość zalewa mnie od środka, kiedy mówi to tak...triumfalnie.
- Mi? - Spoglądam na niego z rozbawieniem w oczach. - Niby czemu? - Prycham.
Nie powiem, aktorką to jestem niezłą.
- Nie umawiam się z nią od kiedy spotkałem ciebie. Uprzedzam jeśli cię to obchodzi.
- Twoje życie, rób co chcesz. Co mi do tego wszystkiego?
Chłopak podrywa się na równe nogi i szybko przystaje naprzeciw mnie. Schyla się podpierając dłońmi o ławkę z obu stron mojego ciała. Przełykam ślinę i momentalnie w mojej buzi robi się sucho.
- No właśnie dużo Haruno. - Wzdycha.
- Odsuń się. - Próbuję uniknąć jego wzroku i patrzę, gdzie popadnie, aby tylko nie na niego. Dostrzegam Kathrine, która namiętnie czegoś szuka. Kiedy jej wzrok napotyka plecy Uzumakiego od razu z wściekłością zmierza w naszą stronę.
- Twoja dziewczyna cię szuka. - Uśmiecham się wrednie.
- To nie jest MOJA dziewczyna.
- Twoje przeboje świadczą o czymś innym. - Prycham.
- Jesteś zazdrosna.
- Nie. Co ci przyszło do tego głupiego łba? - Nie mogę się powstrzymać i spoglądam w jego oczy.
- Chciałbym, żebyś była. - Śmieję się głośno, bo już nie wiem, co robić.
- Naruto! Dokończmy rozmowę. - Słyszę zdyszany głos.
- Już rozmawiam. - Nie zaszczyci jej nawet spojrzeniem.
- Nie ignoruj mnie, dokończysz później.
- Nie widzisz, że rozmawiam? Tępa jesteś? - Mówi wrednie patrząc w jej stronę.
Dziewczyna nic nie mówiąc odwraca się zarzucając swoimi włosami. Wystarczyło, że na nią spojrzał i uciekła. Dosłownie.
- W co ty pogrywasz? - Chichoczę, kiedy na mnie patrzy. Rozbawiła mnie ta sytuacja.
- W nic.
- Chociaż raz powiedz mi prawdę Uzumaki.
Kręcę głową nie spuszczając wzroku.
- Kocham cię Haruno.
Po pierwszych słowach momentalnie zrobiło mi się głupio. Tak strasznie głupio, że odwróciłam wzrok. Na dodatek w ustach zaschło mi jakbym przebiegła jakiś pieprzony maraton.
- Tak cię to dziwi? - Zaśmiał się. - Przyznaj, chciałaś to usłyszeć.
- Jesteś zbyt pewny siebie. Dupek i tyle. - Próbuję wstać, ale chłopak skutecznie mi to uniemożliwia.
- Możliwe, ale nie tak bardzo, kiedy jestem z tobą.
- Przestań mnie bajerować. Przypominam ci, że mamy lekcję, a wuefistka nie spuszcza z nas wzroku. - Mówię patrząc na niego.
Naruto podąża wzrokiem za nauczycielką, a ja wykorzystuję ten moment nieuwagi. Sprawnie wyślizguję się z jego pola manewru i lekkim truchcikiem podbiegam do dziewczyn. Za sobą udało mi się jeszcze usłyszeć pomruk niezadowolenia z jego strony. Wcześniej stwierdziłam, że jest dobrym chłopakiem i tylko zgrywa takiego palanta. Dzisiaj śmiało mówię, że to jednak palant.

***

- Mamo, powiedz mi o co chodzi wprost.
- Nie obejrzałaś mebli. Co się z tobą dzieje? Poprosiłam cię o jedną rzecz, a ty mnie zignorowałaś.
- Uhh. - Strzelam sobie z otwartej dłoni w czoło. - Przepraszam, zapomniałam.
- Co się dzieje. - Bardziej nakazuje niż pyta.
- Nic. - Wzdycham. - Problemy nastolatków.
Dodaję pod groźnym spojrzeniem mamy.
Opieram się o stół w jadalni, a drugą dłonią grzebię w spaghetti.
- Masz myśli samobójcze? - Mówi w przerwie na wzięcie kolejnego kęsa dania.
- Co? - Marszczę brwi. - Obiło ci mamo? - Prycham.
- To dobrze. Gdybyś je jednak miała, to pamiętaj, że sobie ulżysz, ale nas zabijesz. - Wzdycha.
- Doskonale wiesz, że nie w głowie mi takie rzeczy. - Spojrzeniem daję jej do zrozumienia o co mi chodzi.
- Oh. - Z jej strony zapada chwila milczenia. - Przepraszam, zapomniałam. - Smutnieje.
- Mamo, przestań. - Wzdycham. - Już dawno się z tym pogodziłam.
- Dobrze. To, co cię męczy? - Unosi w górę idealnie wyregulowaną brew.
- Muszę?
- Tak.
- Ale to jest takie...krępujące. - Stwierdzam bez namysłu.
- Mów, bo cię zmuszę. - Groźnie wskazuje na mnie widelcem.
- Chłopcy.
- Co z nimi?
- Raczej z konkretnym. - Naprowadzam dokładniej.
- Oh. To, co z nim nie tak? Nie lubi cię tak jak ty jego?
- Nie mamo. Powiedział, że mnie kocha. - Wdycham, a ostatnie słowo przechodzi mi przez gardło z wielkim trudem. Bo...niektórym chłopakom łatwo przychodzą takie słowa, żeby tylko zdobyć to, czego chcą.
- A ty nie odpowiedziałaś? - Piszczy dziwnie i patrzy na mnie bardzo przenikliwie.
- Nawet nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Myślę, że to było nieszczere. - Biorę spaghetti do buzi, bo ktoś to musi zjeść.
- Porozmawiaj z nim. Wyjaśnijcie sobie wszystko.
- A co jeśli się nie da?
- Może dacie radę. - Wzdycha i kończy swoją porcję obiadu.
Mama wstaje od stołu i bierze ze sobą talerz. Odwraca się z uśmiechem i kroczy do kuchni, ale w połowie drogi zatrzymuje się i spogląda na mnie.
- Lubisz go? - Zastanawiam się dłuższą chwilę nad tym, co mam odpowiedzieć.
- Skłamałabym, jeśli powiem, że nie. - Przełykam głośno ślinę.
- Jak bardzo go lubisz? - Patrzę na nią pustym wzrokiem.
- Boję się, że nawet bardzo.
- Nie bój się rybko, leć i z nim pogadaj. - Zachęca z uśmiechem.
- Jeśli sam nie przyjdzie, to znaczy, że jednak ma w dupie. - Prycham. - To typ faceta, który powinien pokazać, że mu zależy, bo z plotkami na jego temat raczej mu nie uwierzę. - Smutnieję.
- Wiesz, że nie każda plotka jest prawdziwa?
- A wiesz, że w każdej plotce znajdzie się ziarenko prawdy?
- Po prostu...pogadaj z nim słońce. - Wzdycha i marszczy nosek.
Widzę, że moje problemy ją przygniatają, bo najzwyczajniej w świecie sobie idzie. Ma rację, że powinnam z nim porozmawiać, ale z drugiej strony, skąd mam wiedzieć, czy mówi prawdę? Oszukał Mike'a, bo później tak czy siak, spał z tą głupią siksą. Po drugie, nie jestem pewna, czy w razie czego poradziłabym sobie z jego bujną przeszłością. Do mojego życia pozwoliłam wejść tylko Mike'mu więc skąd mogę wiedzieć, czy dam radę udźwignąć tą presję z Naru? Boże, przecież ja tak naprawdę nie wiem, co to prawdziwy związek. Ta myśl dobija mnie jeszcze bardziej. Muszę się przejść. Tak, świeże powietrze będzie dobrym rozwiązaniem. Wyślizguję się zza stołu i pewnym krokiem ruszam w stronę drzwi, przez które wychodzę bez namysłu. Całe szczęście, że na dworze nie jest zimno i ciemno. Uwielbiam lato, bo nie trzeba ubierać się w grube swetry, czy inne ciepłe ubrania. Mimo tego, że jest już po 16, słoneczko nadal nagrzewa moją skórę. Opuszczam swoje terytorium i zmierzam do parku, który znajduje się pięć minut drogi ode mnie. Mimo tak ładnej pogody, na dworze nie ma dużo ludzi. Chyba wolą zaszyć się w domu i oglądać jakieś głupie, bezużyteczne programy telewizyjne. Nie potrafią cieszyć się pogodą. Jedyne, co spotykam na swojej drodze to bezdomne psy i ze trzy koty chodzące po ogrodzeniu. Powoli docieram do swojego celu i od razu szukam ławeczki dla siebie. Nie jest to trudny wybór, bo w parku znajduje się tylko jakaś staruszka i chłopak z labradorem na smyczy. Usadawiam się na pierwszej lepszej ławce i po prostu staram się odpocząć od samej siebie. Wyciszam się i rozkoszuję słoneczkiem, które rozgrzewa moją skórę.
- Pogadajmy. - Słyszę i natychmiastowo podnoszę wzrok na dręczyciela.
- Tylko tak szczerze. - Dodaje zadręczonym głosem.
- Wszędzie mnie znajdziesz, co? - Prycham.
- Akurat wyszedłem się przewietrzyć i pomyśleć. - Teraz to on prycha.
Puszczam to mimo uszu i odwracam wzrok na drzewa.
- A ty?
- Co? - Krzywię się spoglądając na niego.
- No co tu robisz? - Kręci głową rozbawiony.
- To samo, co ty. - Mówię szczerze.
Naruto bez krępacji siada obok mnie i pusto patrzy przed siebie, jakieś dobre pięć minut. Głupio mi odezwać się pierwszej, nawet nie wiem, co mam powiedzieć. Jak zagadać. Na szczęście nie muszę tego robić, bo on mnie wyręcza.
- Ustalimy w końcu, co jest między nami? - Spogląda na mnie poważnie.
- Uwierz, że też tego chcę. - Wyrywa się z mojego gardła.
- Cieszę się. - Chyba jest zestresowany, bo mówiąc to, drapie się po karku.
- Sakura...Powiedziałem ci, że mi na tobie zależy...bardzo. - Wzdycha. - A poza tym, powiedziałem też, że...cię kocham. - Wstrzymuje się, jakby czekając na moją odpowiedź. Niestety zaschło mi w gardle.
- Mhm? - Mruczę, tylko na tyle mnie stać.
- Chciałbym wiedzieć, co ty czujesz do mnie. - Kontynuuje.
- Dalej sypiasz z Kathrine? - Pytam niepewnie. Cały czas utrzymuję z nim kontakt wzrokowy, nie potrafię go przerwać.
- Nie. - Mówi nawet nie mrugając.
- Skąd mam mieć pewność?
- Nie możesz, po prostu mi uwierz.
- Mike już raz ci uwierzył. - Widzę, że chyba właśnie wylałam na niego wiadro zimnej wody. Zadałam mu strzał prosto w serducho i zrobiło mi się cholernie przykro i głupio za mój niewyparzony jęzor. Chłopak przeciera zmęczoną twarz i spogląda na mnie przepraszająco.
- Myślałem, że...już sam nie wiem, co sobie myślałem. - Głośno wypuszcza powietrze. - On... Powiedział mi wtedy, że już się nią nie interesuje. - Robi dłuższą chwilę przerwy.
- Sakura, uwierz mi. Naprawdę mi na tobie zależy. - Uśmiecha się słodko. - Powiedz mi tak szczerze, wcale ci się nie podobam? - Śmieje się.
Naprawdę nie wiem, jakim cudem ma mi to przejść przez gardło, skoro mam w nim istną Saharę?
- Może trochę. - Udaje mi się! Mam nadzieję, że on jednak nie widzi moich zaczerwienionych policzków.
- Trochę? - Naciska.
- Może nawet więcej niż trochę. - Wzdycham ciężko. Po moich słowach na jego twarzy gości jeszcze większy uśmiech.
- Chciałbym, żebyś była moja...tylko moja. - Jego euforia zamienia się w pełną powagę.
- Ale...
- Żadnego ale. Albo mnie chcesz, albo nie. - Ton głosu Naruto jest stanowczy. Momentalnie odwraca się w moją stronę równocześnie zbliżając się.
- To jak. Tak, czy nie? - Przeszywa mnie błękitnymi oczami.
Czuję natarczywe mrowienie w miejscu, gdzie stykają się nasze nogi, a moje serce naprawdę bardzo szybko napieprza, jak gdyby chciało wydostać się i rzucić na jego szyję. Przyspiesza znacznie bardziej, kiedy czuję jego oddech tuż przy swoich ustach. Wiedziałam, że nie zaczeka na moją odpowiedź! Jest strasznie przewidywalny. Kiedy tylko całuje mnie po raz pierwszy od razu czuję, jak rozpadam się na kawałeczki. Gdy pogłębia pocałunek nie mogę dłużej stawiać oporu. Poddaję się, bo i tak z nim nie wygram. Doskonale wiem, że okropnie mi na nim zależy. Nie chcę widzieć go z inną dziewczyną, a już na pewno nie z Kathrine. Jestem zawiedziona, kiedy Naru przerywa pocałunek i z uśmiechem patrzy mi w oczy.
- Chcesz...tak? - Pyta z nadzieją.
- Chcę. - Uśmiecham się i teraz to ja zaczynam pocałunek, w który wkładam wszystkie emocje, które teraz mną targają. Mam nadzieję, że to wszystko nie da mi wielkiego kopa w dupę.

***

Gaszę światło w pokoju i od razu, ogarnięta do spania, wpełzam do łóżka. To był zaskakujący i dobry dzień. To musi wyglądać głupio, kiedy tak szczerzę się sama do siebie. Wystraszona wibracjami telefonu, biorę go z szafki nocnej i bez namysłu odbieram.
- Chcę tak częściej. - Słyszę zaspany głos i od razu na mojej twarzy gości szeroki uśmiech.
- Nie przyzwyczajaj się.
- To mi się nie śniło, co nie?
- Zależy, co masz na myśli.
- Jesteśmy razem, prawda? - Między nami nastaje chwila ciszy.
- Tak, jesteśmy. - Chichoczę.
- Obiecuję, przysięgam, że cię nie skrzywdzę.
- Spróbuj tylko. - Grożę.
- Prędzej sobie coś zrobię.
- Naru? - Zaczynam nieśmiało.
- Tak?
- Co z Kathrine? - Moje serce przyspiesza, kiedy tylko o niej myślę.
- Nic. Jest dla mnie nikim. - Wzdycha cicho. - Tylko ty się liczysz, bez ciebie zwariuję.
- Kłamiesz.
- Nie. Moja mama świadkiem. - Mruczy cicho.
- Co ma do tego twoja mama? - Pytam zaskoczona.
- Wie o wszystkim.
- Co?
- Wie, że zwariowałem na twoim punkcie...Nie zniósłbym gdybyś była z innym.
- Jestem z tobą. - Wzdycham.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Idź spać, bo marudzisz. - Śmieję się.
- Mhmm. - Słyszę jak ziewa do telefonu.
- Dobranoc moja księżniczko.
- Dobranoc.
Rozłączam i odkładam telefon na swoje wcześniejsze miejsce. Okrywam się kołdrą po szyję i zamykam oczy w nadziei, że w miarę szybko zasnę. Przecież jutro szkoła, a ja muszę się wyspać.

***

- Wiedziałam. - Wzdycha rozmarzona Ino.
- To było jasne od samego początku. - Dodaje Ten-Ten.
- Ciszej! Na razie nie chcemy, żeby się rozniosło.
- No tak – Krzywi się blondynka. - Wyszłoby na to, że Mike miał rację.
- Ale wiesz, z miesiąc poudajecie, a później może się roznieść. - Śmieje się brązowooka.
- Ale ty jesteś głupia. - Prycha Ino. - Za dwa tygodnie są wakacje. Mogą wtedy robić, co zechcą, a po szkole pójdzie plota, że spiknęli się przed rozpoczęciem roku. - Mruga do mnie.
- Niby jakim cudem? - Pyta urażona.
- Już nasza w tym głowa kochana. - Patrzy na nią szatańsko. - A teraz wybaczcie robaczki, ale właśnie zobaczyłam swoje ciasteczko. - Uśmiecha się i mknie w stronę szafek szkolnych, żeby pocałować na dzień dobry swojego chłopaka. Swoją drogą jeszcze nigdzie nie widziałam mojego.
- Ej, sorka Sakurcia. Też muszę spadać. - Ten-Ten uśmiecha się przepraszająco.
- Taaa, rozumiem. - Wzdycham. - No już, leć do niego. - Puszczam jej oczko.
Dziewczyna w biegu cmoka mnie w policzek i biegnie jak opętana tylko w sobie znanym kierunku.
Stoję przy oknie sama, w czasie długiej przerwy. Grzebię w torbie i wyciągam z niej zwinięte słuchawki i telefon. Wkładam słuchawki do uszu i odpalam swoją playlistę. Myślę, że pójdę się przewietrzyć, to dobrze mi zrobi. Powoli zmierzam do drzwi wyjściowych. Na korytarzu jak zwykle kręci się wiele osób, o ciekawskim spojrzeniu, które po prostu trzeba zignorować. Pogrążona w swoim świecie zmierzam do celu. Przerażona czuję rękę oplatającą mnie w talii, a gdy chcę krzyknąć, moje usta zostają przygniecione dłonią. Kiedy z mojego gardła nie wydobywa się nawet najmniejszy dźwięk, ja jestem wciągana do sali klasowej. W wyniku szarpaniny moje słuchawki spadają na podłogę, a dzięki temu słyszę znajomy głos.
- Nareszcie. - Śmieje się.
- Wystraszyłeś mnie! - Uderzam go w ramię, kiedy on mocno mnie obejmuje.
- To nie było moją intencją, ale to tylko i wyłącznie twoja wina.
- Aha, na pewno. - Mimo wszystko uśmiecham się.
- Chciałem cię zobaczyć. - Poważnieje i stanowczo przyciąga mnie bliżej siebie.
Opieram dłonie na jego klatce piersiowej i zatracam się w tych błękitnych oczach.
- Już zobaczyłeś. - Komentuję.
- Racja. - Uśmiecha się. - Ale całusa też sobie wezmę.
Na nic nie czekając składa słodki pocałunek na moich wargach. Uśmiecham się przez wszystkie jego pieszczoty. To jest tak...fantastyczne uczucie, że nigdy nie chcę tego stracić. Kiedy przerywa opiera swoje czoło o moje.
- Fajnie nie? - Wzdycha cicho, a ja wybucham chichotem.
- Mhm, a teraz mnie puść. - Spogląda na mnie podejrzliwie.
- Już chcesz się mnie pozbyć. - Mruczy niezadowolony.
- Wcale nie. Jak cię przytulę to mnie puścisz? - Dostrzegam lekką konsternację na jego twarzy.
- Niech będzie.
Zbliżam się i ciasno obejmuję go za szyję. Chichoczę, kiedy Naru chowa twarz w moją szyję.
- Gilgoczesz. - Piszczę cicho.
- Pięknie pachniesz. - Słyszę mruknięcie.
- Dzięki. - Śmieję się.
Naruto odsuwa mnie od siebie kawałek i spogląda w moje oczy.
- Widzimy się dziś?
- A gdzie chcesz się złapać?
- Może, przyjdę do ciebie? Nikt mnie nie zauważy.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
- Sam nie wiem, ale muszę spędzić z tobą chociaż trochę czasu.
- Nie wytrzymasz?
- Nie.
- No dobra. Przyjdź po szkole.
- Najpierw zajdę do rodziców, a później skradnę się do ciebie. - Mówi uśmiechnięty.
- Spoko.
- To jesteśmy umówieni. - Mówi podekscytowany.
Daje mi szybkiego buziaka i razem z dzwonkiem wybiega z klasy zostawiając mnie samą. Świat oszalał i wychodzi na to, że ja chyba razem z nim.

***

- Kochanie, długo jeszcze będziesz siedzieć sama na tej górze? - Do moich uszu dociera krzyk mamy.
- Czekam na kogoś! - Odpowiadam.
- Aaaa, rozumiem! Do zobaczenia wieczorem!
- Wychodzicie?! - Jestem zdziwiona.
- Za pół godziny mamy spotkanie biznesowe! - Mój niepokój narasta coraz bardziej. Będę sama, kompletnie sam na sam z Uzumakim. Nie ma mowy, żeby nie próbował tego wykorzystać.
Wystraszona zrywam się z łóżka i od razu kieruję w stronę schodów, gdzie na dole dostrzegam mamę.
- Długo was nie będzie?
- Nie wiem. Myślę, że ojcu zejdzie do wieczora.
- Aha. - Przełykam ślinę, która ledwo przeciska się przez gardło.
- Coś się stało? - Jej wyraz twarzy ukazuje narastającą troskę.
- N-nie. No skąd. - Uśmiecham się sztucznie. - Co mogło się stać? Głupie pytanie mamo.
Macham lekceważąco dłonią. To tik nerwowy jak nic.
- Sama nie wiem, dziwna jesteś.
- Zdaje ci się. - Drapię się po głowie i widząc jej spojrzenie dodaję. - No dobra, może trochę. No, ale to w sumie nic dziwnego, ciężki dzień w szkole.
- Przecież mieliście mało zajęć. - Prycha.
- No tak, ale ścisłe mamo. Głównie ścisłe, to mnie wyczerpało.
- Oh. Nie będę cię męczyć pytaniami. Ale – Jej wypowiedź urywa się wraz z dzwonkiem do drzwi, do których zmierza. - To twój gość?
- Yyy, nie wiem, może tak. - Czuję jak moje dłonie zaczynają się pocić.
- To Ino?
- Nie mamo. - Mówię, kiedy chwyta za klamkę.
Stanowczym ruchem otwiera drzwi gościowi i kiedy tylko spostrzega, kto tam stoi, wydaje z siebie dziwny dźwięk.
- Oh, Naruto. - Odwraca się do mnie z dziwnym uśmieszkiem. - Proszę, wejdź.
- Dzień dobry. Pięknie Pani wygląda. - Komplementuje, w momencie kiedy przekracza próg domu.
- Dziękuję, miło z twojej strony.
- Na pierwszy rzut oka widać, w kogo Sakura jest taka śliczna. - Uzumaki puszcza oczko do mojej rodzicielki, a ona chichocze jak opętana.
- Przestań bajerować mi mamę. - Wtrącam.
Zdezorientowany szuka wzrokiem za głosem i kiedy mnie odnajduje posyła mi cudowny uśmiech.
- O, tu się schowałaś.
- Ta, zapraszam na górę. - Naru spogląda na moją mamę.
- Pani wybaczy, ale obowiązki szkolne wzywają. - Wzdycha ciężko.
- Macie jakiś wspólny projekt tak? - Mama jest strasznie dociekliwa.
- Niestety mamo, niestety. - Udaję zażenowaną.
- Oj przestań Sakura. Tak nieładnie, Naruto to dobry chłopak.
- Pozory. - Mówię pod nosem.
- Mówiłaś coś? - Krzywi się mama.
- Nie. Zupełnie nic.
- Dobra, uczyć się dzieci, ja idę.
Mama powoli ginie z pola widzenia, a blondyn pokonuje schody, żeby zaraz znaleźć się przy mnie. Stoi z łobuzerskim uśmiechem i bacznie mnie obserwuje.
- Idziemy?
- Prowadź księżniczko.
Przewracam oczami, kiedy chwytam go za rękę. Wprowadzam go prosto do swojego pokoju i bez ostrzeżenia popycham na łóżko.
- Kochanie, wiem, że jestem cholernie pociągający, ale na dole są twoi rodzice. - Podciąga się na łóżku i opiera o oparcie.
- Ale ty jesteś głupi. - Śmieję się. - Wybierz film.
Podaję mu laptopa, którego wcześniej ściągnęłam z biurka.
- A już myślałem, że chcesz się na mnie rzucić. - Kręci głową rozbawiony.
Przyglądam mu się w milczeniu, kiedy otwiera laptopa i powoli zaczyna szukać filmów w necie. Widząc jego skupienie i zmarszczone brwi wydaje mi się naprawdę słodki. Odwracam się i zmierzam do otwartego okna. Dostrzegam, że niebo ogarnęły ciemne chmury i na pewno to jest przyczyną tak małego ruchu. Mimo godziny 17 na dworze jest nieco ciemno. O Boże, zawsze bałam się burzy, a to nie zapowiada dobrych wiadomości. Wzdrygam się, gdy czuję ciepłe wargi tuż za moim uchem. Zaraz za tym jego ręce ciasno oplatają mnie w tali. Gdy czuję twarz Uzumakiego przy policzku, opieram ciało o niego, a głowę o muskularne ramię.
- Zdążyłem przed samą burzą. - Szepcze.
- W samą porę. - Wzdycham przymykając oczy.
- Dlaczego?
- Boję się burzy, a miałam zostać kompletnie sama. - Przyznaję.
- Dobrze, że odmówiłem obiadu. - Śmieje się cicho.
- Będziesz przeze mnie głodny.
- Gwarantuję, że nie. Na pewno o mnie zadbasz, a ja zrobię to samo dla ciebie księżniczko.
- Nie wyjdziesz głodny. - Uśmiecham się.
- Z pewnością. Ale chyba zacznę od deseru. - Słyszę jego śmiech przy moim uchu, a zaraz za tym ponownie czuję rozgrzane wargi na ramieniu.
- Mmmm. - Mruczę cicho. 
Naru powoli odwraca mnie w swoją stronę. Kiedy stoję naprzeciw, głęboko wpatruje się w moje oczy. Jedną ręką obejmuje mnie w pasie, a drugą dłonią powoli odgarnia kosmyk niesfornych włosów z mojego policzka. Jego kciuk gładzi miejsce, na które wcześniej opadały włosy. Powoli zmienia swoje położenie i sunie w kącik moich ust.
- W końcu sami.
Uśmiecha się wypowiadając te słowa i delikatnie składa pierwszego całusa na moich ustach. Robi krok w moją stronę i ciasno obejmuje w pasie. Subtelnie kradnie kolejne pocałunki. Układam dłonie na jego mostku i powoli pnę je w górę, aby w końcu zapleść ręce na karku chłopaka. Nim zdążam zaprotestować Naru ciągnie mnie w swoją stronę i powoli sadza na swoich kolanach. Podpieram się z obydwu stron, żeby nie spaść, chociaż to mało prawdopodobne w jego niedźwiedzim uścisku. Przerywam pocałunek i nie spuszczając z niego wzroku przekładam włosy na jedną stronę, aby ponownie w komfortowej pozycji wpić się w te namiętne usta. Gdy czuję jak jego dłonie zupełnie niechcący stykają się z nagą skórą moich pleców wzdrygam się. Nie umyka to jego uwadze i od razu przerywa pocałunek patrząc na mnie z troską.
- Wszystko dobrze? - Jestem pewna, że właśnie teraz przed oczami ma obrazek z Barcelony.
- Lepiej niż dobrze.
Uśmiecham się i kiedy widzę ulgę na jego twarzy składam krótkiego całusa na cudownych ustach. Krótkiego, bo muskam wargami kąciki jego ust, aby zaraz za tym przenieść się na prawy obojczyk chłopaka. Nie trwa to długo, bo jego usta zaczynają pieścić moją szyję, która stanowi mój słaby punkt. Lekko odchylam się w tył, dając mu tym samym lepszy dostęp, a on od razu to wykorzystuje. Powoli zniża się do zagłębienia mojego biustu. Kiedy zasysa tam skórę, moje ciało przeszywa przyjemny dreszczyk. Z ust wyrywa mi się niechciane jęknięcie. Poprawiam się trochę muskając ustami jego skroń. Teraz to z jego ust słyszę jęknięcie, kiedy lekko ocieram się o niego. Wiem, że Naru chce brnąć dalej, gdy jego dłonie zwinnie suną do mojego stanika, który swoją drogą sprawnie odpina.
- Za daleko? - Pyta, kiedy się odsuwa.
Chwilę na niego spoglądam, bo sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę. Jedyne, co przychodzi mi teraz do głowy to, że nie chcę zostać wykorzystana i wyrzucona jak zużyty papier.
- Halo?! - Słyszymy znany głos dziewczyny.
- Jest tu kto?! - Dodaje chłopak.
- Um...chyba musimy to wszystko przełożyć.
Uśmiecham się, kiedy opieram czoło o jego.
Dostrzegam tylko cudowny uśmiech chłopaka i te dziwne iskierki w nie mniej urokliwych oczach. Obejmuję jego policzki dłońmi, kradnę szybkiego całusa i powoli zwlekam się z jego kolan. Podchodzę do drzwi, które od razu otwieram z uśmiechem.
- Co was tu przywiało? - Pytam wesoła.
Zdezorientowani przyjaciele od razu odwracają się, szukając mojego głosu.
- Uznaliśmy, że można by zrobić jakiś maraton filmowy. - Mówi uśmiechnięta Ino.
- A ja słyszałem, że jest u ciebie Naru, więc postanowiliśmy, a w sumie to Ino powiedziała, że idziemy do ciebie i koniec. - Sasuke posyła mi ten uśmiech i już wiem, że praktycznie nie miał nic do gadania.
- Będziecie tam stali, czy wejdziecie?
Uśmiechnięci nie czekają na dalsze namowy. Wchodzą do pokoju i od razu każdy siada, gdzie popadnie. Przymykam drzwi i kiedy się odwracam widzę, że chłopcy biorą właśnie laptopa i na parapecie szukają jakiegoś filmu. Z uśmiechem kieruję się w stronę Ino.
- Całe szczęście, że przyszliście. - Wzdycham z ulgą.
- Co jest? - Szepcze podekscytowana.
- Musisz tylko wiedzieć, że nie musiałam mu odmawiać i stwarzać krępującej atmosfery.
- Czyli było gorąco. - Uśmiecha się prawie wybuchając.
- Nawet...bardzo. - Mówię nieco skrępowana.
- Spoko, będzie dobrze. - Zapewnia.
- Mam nadzieję. - Z uśmiechem patrzę na blondyna, który zacięcie dyskutuje z Sasuke. - Szczerze w to wierzę. - Dodaję szczęśliwa.
Naprawdę wierzę, że to się może udać i mam przeczucie, że to, co mamy, będzie czymś pięknym i niepowtarzalnym....


Koniec

~.~

Hej misie! Nadzieja matką głupich, ale chyba pamiętacie jeszcze te Short-Story nie? Jeśli tak, to przeczytaliście właśnie już ostatnią część tej historii, no i co? Czekajcie na następne! Zostawcie coś po sobie jeśli się podobało, albo nawet jak się nie podobało :D Hope you like it! Patty&Paula

5 komentarzy:

  1. ostatnią ??!! nie to jest za dobre na koniec nie róbcie nam tego prosze, czekam juz na nastempna notke co kolwiek to bedzie

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadadzam się z osobą nade mną :). Nie ważne co napiszecie będzie i tak zajebiste i będziemy czekać z niecierpliwością na następne rozdziały. Pozdrowionka i mam nadzieję że nie będę musiał czekać na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dzisiaj będzie następny rozdział, a jeżeli chodzi o short-story to jeszcze coś na pewno będzie, bo lubimy je pisać😉

      Usuń