wtorek, 5 września 2017

#22 Rozdział

To dzisiaj, mam w końcu spotkać się z Radą. Cholernie się boję, mój strach jest tak wielki, że nie mogę nad nim zupełnie zapanować. Moje ręce cały czas się pocą i trzęsą. Nie mam pojęcia czym to jest spowodowane. Przecież jestem pewna swojej decyzji, wiem czego chcę, a mimo wszystko...trzęsę się jak mała dziewczynka, która zrobiła coś złego i boi się kary. To jest nienormalne. Co jeżeli to nie strach przed Radą, o której tyle słyszałam, a przed tym, że mnie nie zaakceptują? Że to wszystko mnie przerośnie i nie jestem na to gotowa? Strach przed tym, że zawiodę ich wszystkich? Rządzenie Klanem to duża odpowiedzialność, wszyscy będą zdani na moje decyzje. Wszystkie te dobre, jak i złe. I to jest w tym wszystkim najbardziej przerażające. Boję się, że popełnię jakiś błąd, który mógłby wpłynąć na Klan, za który będę odpowiedzialna. Nie powinnam tak myśleć, a jednak. Chcę być silna, zdecydowana, nieustraszona, opanowana, rozważna i pewna siebie. Taki właśnie powinien być idealny przywódca Klanu. Muszę się tego nauczyć, bo chcę być naprawdę dobra. Chcę, żeby każdy mnie szanował. Stoję przed wielkim lustrem w mojej sypialni, żeby zobaczyć, czy wyglądam już wystarczająco dobrze. Mam na sobie czarną, obcisłą sukienkę z niedużym dekoltem, rozpuszczone włosy i czerwone szpilki. Moim zdaniem wyglądam całkiem nieźle, ale nie wiem, czy to odpowiedni strój na spotkanie z Radą. Została już niecała godzina, co napawa mnie jeszcze większym lękiem. Przymykam oczy, kiedy czuję jak silne ramiona oplatają moją talię, a rozgrzane usta stykają się z moją spiętą skórą na szyi.
- O czym tak myślisz? - Pyta z seksowną chrypką w głosie.
- O tym, czy na pewno dobrze się ubrałam. - Wzdycham.
Zaczynam się relaksować, kiedy Uzumaki po raz kolejny muska ustami moją szyję, tym razem wyżej. Przy uchu, gdzie mam czuły punkt.
- Uwierz mi kochanie, wyglądasz naprawdę dobrze. Aż chciałoby się zerwać z ciebie tą sukienkę. - Mruczy mi do ucha.
- Dlatego muszę się przebrać. - Panikuję, a on się śmieje.
Patrzy w lusterko prosto na moje oczy.
- Nah, jeżeli boisz się, że to dla nich nieodpowiedni strój, nie przejmuj się. Wyglądasz właśnie tak, jak należy. Czujesz się w nim komfortowo, prawda? - Pyta.
Kiwam głową na potwierdzenie, bo nic innego nie wyszłoby z moich ust. Czuję oddech chłopaka na mojej szyi i jego przesadną bliskość. Między innymi dlatego nie jestem w stanie nic powiedzieć. To sprawia, że czuję ciarki w takich miejscach, gdzie nie powinnam. Przynajmniej na obecną chwilę.
- Sprawiasz wrażenie silnej, odważnej i pewnej siebie kobiety, a o to ci chodzi. Mylę się? - Pyta szeptem.
- Nie. - Odpowiadam opanowując drżenie głosu.
- A twój seksowny wygląd i to, że doprowadzasz mnie tym do szaleństwa jest tylko dodatkiem. - Dodaje.
- Muszę się od ciebie odsunąć. - Stwierdzam niezadowolona.
Odchodzę od Uzumakiego, ale zdążam zauważyć, że się śmieje. On też dzisiaj wygląda inaczej. Ma na sobie czarne spodnie, pantofle w tym samym kolorze i białą koszulę z czerwonymi dodatkami, u której trzy górne guziki są rozpięte. W tym wydaniu jest naprawdę pociągający, ale muszę się opanować.
- Masz brudne myśli, Haruno. - Naśmiewa się ze mnie.
- Po prostu mi gorąco, a ty się jeszcze do mnie przytulasz. - Bronię się.
- W dodatku kłamiesz, robisz się naprawdę niegrzeczna. - Wyłapuje moje kłamstwo.
- A ty jak zwykle musisz pieprzyć głupoty. - Wzdycham.
- Mogę ciebie. - Posyła mi niegrzeczny uśmiech, a mi robi się bardziej gorąco.
- Mamy jeszcze trochę czasu. - Kontynuuje podchodząc bliżej. - Możemy się zabawić, co ty na to? - Staje naprawdę blisko mnie. - Od razu się odprężysz, gwarantuję.
Wyciągam w jego stronę dłoń i delikatnie go odsuwam.
- To nie jest czas na zabawę. - Przewracam oczami. Jestem zdenerwowana, a on robi sobie żarty.
- Wyluzuj. - Uśmiecha się. - Twój strach czuć na kilometr. - Śmieje się.
- Nieprawda. - Prycham.
- To tylko banda debili, z którymi musisz się spotkać. Nie zjedzą cię, obiecuję.
- Nie boję się ich. - Odpowiadam, a on marszczy brwi.
- Więc czego?
- Że sobie nie poradzę. - Przyznaję, a on się ciepło uśmiecha.
Kładzie dłonie na mojej talii i przyciąga mnie bliżej siebie, a ja wtulam się w jego tors. Naru muska ustami moją głowę.
- Zapewniam cię, że dasz sobie radę. W razie czego, zawsze tu dla ciebie jestem i będę. Nie ważne co się będzie działo. Masz we mnie wsparcie, a kiedy będzie źle, będę twoim oparciem i pocieszeniem. Hej, przecież jesteśmy ze sobą związani na całe życie, co może być jeszcze gorszego? - Żartuje, a ja się uśmiecham.
Odsuwam się od niego i całuję go w policzek. Omijam jego wargi szerokim łukiem, bo wiem, że jeżeli przyłożę do nich swoje usta, na pocałunku na pewno się nie skończy.
- Dzięki. - Mruczę.
- Chcę prawdziwego buziaka. - Marudzi, a ja przewracam oczami.
- Musisz się zadowolić tym, co dostałeś. - Odpowiadam.
- Na razie może wystarczy. - Mówi niezadowolony.
- Nie chcę wam gołąbeczki przeszkadzać, ale już na nas pora. - Do sypialni wchodzi Saki. Ma na sobie czerwoną sukienkę, z dość dużym dekoltem. Patrzę na nią z otwartą buzią, a ona się tylko uśmiecha.
- Co? Za bardzo jak zakonnica? - Pyta z błyskiem w oku.
- Chyba raczej za bardzo jak na imprezę. - Odpowiadam.
- O to właśnie chodzi. - Stwierdza zachwycona i puszcza mi oczko.
- Oj Saki, chyba bardzo chcesz ich zdenerwować. - Mówi rozbawiony Naru.
- Nie, ona chyba chce, żeby wszyscy dostali zawału. - Poprawiam go, a Saki się śmieje.
- Nah, po prostu kocham łamać reguły. - Odzywa się sama zainteresowana.
- Mówisz poważnie? - Pytam przerażona.
- Ta dziewczyna nigdy nie przestrzega zasad. - Stwierdza Uzumaki.
- A myślałam, że to ty jesteś buntownikiem. - Zauważam zaskoczona.
- Ja niestety muszę się podporządkować, jak wkurwiające by to nie było. - Mówi niezadowolony.
- Dlaczego? - Pytam.
- Reputacja mojego rodu wisiałaby na włosku. Mimo tego, że na Klan mam wyjebane, szanuję swoje pochodzenie i nie chcę zniszczyć tego, co budował mój dziadek i jego przodkowie. - Odpowiada wzruszając ramionami. - Dlatego staram się przestrzegać zasad chociaż na spotkaniach z Radą.
- Znałeś dziadka? - Zadaję mu kolejne pytanie.
Może to nie jest odpowiedni czas, ale to mnie zaciekawiło.
- Niestety nie, ale z opowiadań wujka Jiraiy mogę śmiało stwierdzić, że był świetnym człowiekiem. - Tłumaczy. - Uprzedzając twoje pytanie, Jiraiya to mój przyszywany wujek. Traktuje mojego ojca jak syna. - Wzdycha.
- Fajnie, że sobie tak tutaj gadacie o rodzinie i w ogóle, ale chcę wam przypomnieć, że stare pierniki już czekają w pokoju obrad. - Przypomina Saki.
Biorę ostatni głęboki oddech i przybieram postawę silnej, opanowanej i pewnej siebie kobiety, która niczego się nie boi. Wychodzę z sypialni za Saki, za mną idzie Naru i czuję się dzięki temu pewniej. Przypominam sobie najważniejsze zasady. Mam siedzieć cicho i nic nie mówić dopóki mi nie pozwolą, nie mogę wejść do pomieszczenia, chyba, że sami po mnie wyjdą i muszę się ukłonić zwijając przy tym pięść i kładąc ją na serce. Ach i muszę patrzeć prosto w oczy osobie, do której będę mówiła. Rozglądanie się po pomieszczeniu jest obrazą dla Rady. Staję przed ogromnymi, drewnianymi drzwiami. Spotykam przed nimi Ino, Sasuke i Jake'a. Chłopcy są w eleganckich spodniach i koszulach – Sasuke w czarnej, a Jake w białej. Ino ma na sobie czarną, skromną sukienkę, która nie odsłania zbyt dużo, tak jak w przypadku jej siostry, którą gromi wzrokiem. Wszyscy posyłają mi pokrzepiające uśmiechy.
- Wiesz, że nie musisz kłaniać się piernikom? - Zagaduje moja przyjaciółka.
- Saki! - Ino na nią krzyczy. - Nie słuchaj jej Sakura. - Dopowiada.
- No co? - Dziewczyna wzrusza ramionami. - Jest przywódczynią, nie musi kłaniać się tym staruchom. - Broni swojej racji.
- Jeszcze nią nie jest. - Tłumaczy jej Ino.
- Jest, to płynie w jej krwi. - Odpowiada Saki, czym mnie zaskakuje.
Ino otwiera buzię, ale nie wie co ma powiedzieć. Chyba pierwszy raz jest tak zaskoczona słowami Saki, że nie ma żadnego kontrargumentu. Wszyscy się zamykamy, bo słyszymy dźwięk otwieranych drzwi. Przed nami ukazuje się wysoki blondyn. Kojarzę tego mężczyznę i już po chwili uświadamiam sobie, że to ojciec Naruto i Jake'a. Analizuję jego twarz i jedyne co widzę to smutek, kiedy patrzy na blondyna, a potem jego brata. Zatrzymuje na mnie wzrok i szeroko się uśmiecha.
- Witaj. - Zwija dłoń w pięść i przykłada ją do serca. Chwilę później się kłania, jest mi naprawdę głupio, bo nie wiem jak mam się zachować. Postanawiam zrobić to samo, a kiedy kończę widzę jego zdziwienie.
- Widzę, że poznałaś już nasze powitanie. - Mówi z uśmiechem.
- Tak, jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam, ale się staram. - Przyznaję.
- To oznaka najwyższego szacunku. Witamy się tak z władcą i Radą, później nie będzie ci ono potrzebne. - Odpowiada.
- Znając Sakurę, nawet jeżeli zostanie Królową to będzie każdemu odpowiadać ukłonem. Ona po prostu taka jest, każdego traktuje tak samo. - Wtrąca milczący do tej pory Jake. Wzrusza ramionami, a ojciec się do niego uśmiecha. Kątem oka dostrzegam jak Naru zaciska mocno szczękę i odwraca wzrok. Odnajduję dłonią jego rękę, którą mocno ściskam. Razem splatamy ze sobą palce. Chłopak przez chwilę patrzy na nasze dłonie, a potem napotyka na swojej drodze moje spojrzenie. Uśmiecham się do niego, ale on tylko delikatnie unosi jeden kącik ust.
- Co tam u mamy? - Pyta Jake. Podchodzi bliżej do ojca.
- Tęskni, chciałaby się z wami spotkać. Z tobą też Naruto. - Zwraca się do blondyna.
Chłopak mocniej ściska moją dłoń.
- Daruj sobie. - Odpowiada głosem wyzbytym z wszelkich uczuć.
- Powiedz, że niedługo do niej wpadnę. - Mówi Jake, żeby uniknąć niezręczności.
Mierzy się z Naru spojrzeniami. Brunet patrzy na niego z wściekłością i sądzę, że spowodowana jest tym, że blondyn nie chce spotkać się z matką.
- Na pewno bardzo się ucieszy. - Zwraca się do Jake'a. - Wy możecie już wchodzić. Naruto z Sakurą muszą jeszcze poczekać. - Mężczyzna zwraca się do moich przyjaciół.
- Hej, spokojnie. - Słyszę szept Naru. Odwracam się do niego.
- Co? - Pytam marszcząc brwi.
- Denerwujesz się, przestań. - Odpowiada.
- Skąd wiesz? - Dziwię się.
- Miażdżysz mi rękę, jeżeli to nie strach, to nie wiem jak mam to nazwać. - Uśmiecha się. Biorę kilka głębszych oddechów i już czuję się spokojniejsza.
- Okey, panuję nad sytuacją. - Próbuję przekonać samą siebie.
- To nie jest nic trudnego, poradzisz sobie. - Pociesza mnie.
Niechętnie puszczam jego dłoń. Nie chcę, żeby miał przeze mnie kłopoty. Sam mi kiedyś mówił, że Rada nie życzy sobie, żeby się do mnie za bardzo zbliżył. Sądzę, że kiedy zostanę Królową, nie będą mieli w tej sprawie nic do powiedzenia, a na razie nie chcę robić mu problemów.
- Sakura, Naruto. - Ojciec Uzumakiego się do nas zwraca. Odwracam się w jego stronę. - Możecie już wejść. Chodźcie za mną. - Posyła mi uśmiech.
Ruszamy za blondynem, jego syn idzie za mną. Wchodzimy przez potężne drzwi do środka. W pomieszczeniu panuje półmrok. Zatrzymuję wzrok na pięciu pięknie obitych krzesłach stojących na podeście. Tylko na nie pada światło, co daje niesamowity efekt. Jedne krzesło znacznie się wyróżnia, oprócz czerwonego obicia i złotych, potężnych ram ma jeszcze różne zdobienia. Na oparciu, na samej górze znajduje się ogromna głowa jakby wilka. Tylko to krzesło jest wolne, pozostałe są zajęte przez czterech mężczyzn. Są mniej więcej po sześćdziesiątce. Wyglądają bardzo poważnie i budzą ogromny respekt. Za każdym z nich stoją mężczyźni, są znacznie młodsi. Przyglądam się ojcu Uzumakiego, który zajmuje miejsce za jednym z członków Rady. Ci z tyłu są w cieniu. Nie widać ich twarzy, oprócz oczu, które świecą na złoty kolor. Po prawej stronie znajdują się krzesełka, przy których stoją moi przyjaciele. Do Rady prowadzi ogromny, czerwony dywan. Opanowuję śmiech, który chce wyrwać się z moich ust. To przypomina średniowieczne spotkanie z królem jakiegoś państwa. Staję razem z Uzumakim naprzeciwko tych wszystkich krzeseł, kłaniam się prawie równocześnie z moim chłopakiem, który zajmuje miejsce obok mojego prawego boku.
- Wilkisie, masz prawo głosu. - Odzywa się mężczyzna, za którym stoi Pan Uzumaki.
Ma zmęczony, ale potężny głos. Te obydwie rzeczy powinny się w jakiś sposób wykluczać, ale coś sprawia, że się ze sobą łączą. Po moim ciele przechodzi nawet nieprzyjemna gęsia skórka.
- Przyprowadziłem przed oblicze Najwyższej Rady Sakurę Haruno, następczynie tronu. Ma ona zamiar ogłosić swoją decyzję dotyczącą przyszłości Klanu Blackpack.
Obserwuję jego mowę ciała, patrzy prosto w oczy osobie, do której mówi. Głos Uzumakiego jest formalny. Nigdy nie słyszałam, żeby do kogokolwiek zwracał się takim tonem. Jego ciało jest proste jak strzała, głowa dumnie uniesiona do góry, a spojrzenie puste. Oczy Naru nie wyrażają zupełnie nic. Stary, siwy mężczyzna przenosi swój mądry, przeszywający wzrok prosto na mnie. Nie chcąc go obrazić, patrzę mu w oczy.
- Rada jest gotowa na to, aby wysłuchać wszystkiego, czego przyszła następczyni tronu ma do powiedzenia. Udzielamy głosu Sakurze Haruno.
Próbuję coś powiedzieć, ale głos więźnie mi w gardle. Cholera! Nawet nie wiem jak mam do nich mówić! Jak dobierać słowa, żeby wypaść jak najlepiej? Co zrobić, żeby się nie skompromitować? Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze. Będę mówiła co mi ślina przyniesie na język. Jeżeli mnie nie polubią, trudno.
- Nie ukrywam, że do tej pory ta sytuacja jest dla mnie nowa i dziwna. Przez wiele lat żyłam w niewiedzy, nie miałam pojęcia, że pochodzę z tak wyjątkowej rodziny. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że na świecie istnieją ludzie z nadzwyczajnymi umiejętnościami. - Mój głos wyraża pewność i ani razu nie drży, z czego jestem naprawdę bardzo dumna. - Podjęcie decyzji było bardzo trudne, rozważałam wszystkie za i przeciw, ale za każdym razem dochodziłam do tego samego wniosku. - Kontynuuję biorąc oddech. - Nie mogę zrezygnować z tego, co zostawili po sobie moi rodzice. Moim obowiązkiem jest zapewnienie poczucia bezpieczeństwa wszystkim członkom Klanu. Jako jedyna córka moich rodziców i w pełni świadoma osoba, chcę wziąć na siebie tą odpowiedzialność. - Patrzę każdemu członkowi Rady w oczy. - Pragnę zostać Królową. Przysięgam, że będę wypełniać jak najlepiej wszystkie swoje obowiązki. Przysięgam bronić Klanu nawet za cenę własnego życia. - Kończę swój wywód.
Jestem z siebie naprawdę bardzo dumna. Mój strach i zdenerwowanie odpływa i pozostawia po sobie dziwne mrowienie w nogach i rękach. Moje kończyny robią się jak kartki papieru, ale tylko silna wola pozwala mi stać prosto i dumnie z podniesioną głową.
- Rada przyjmując świętą obietnicę Sakury Haruno, ma zaszczyt ogłosić ją nową Królową Klanu Blackpack. - Odzywa się ktoś z lewej strony.
Wszyscy jak jeden mąż gwałtownie wstają, nawet moi przyjaciele. Każdy z osobna przykłada pięść do serca, po czym się kłaniają.
- Nawet się nie waż. - Naruto szepcze ze spuszczoną głową.
Ten chłopak mnie zaskakuje, nawet nie musiał na mnie patrzeć, żeby wiedzieć, że też chciałam się ukłonić. Stoję jak debilka i wlepiam gały w przestrzeń przede mną. Nie lubię takich niezręcznych sytuacji, kiedy nie wiem jak się zachować. Wszyscy się prostują, ale nie siadają.
- Rada daje Królowej tydzień na to, aby przyjęła ona prawdziwą, piękniejszą i doskonalszą postać. Tymczasem pragniemy, aby wilkis uroczyście ślubował wierność swej Pani. - Odzywa się gościu, za którym stoi Pan Uzumaki.
- Musisz tam podejść. - Szepcze Naru.
Stawiam powoli pierwsze kroki. Podchodzę do podestu, przed którym się zatrzymuję.
- Śmiało. - Facet po lewej stronie pustego krzesła posyła mi uśmiech.
On jako jedyny ma czarne, szpiczaste włosy. Jakby głębiej się przyjrzeć i zastanowić, ten starszy mężczyzna przypomina mi trochę z wyglądu Sasuke. Jego głos jest ciepły i miły w przeciwieństwie do faceta, przy którym stoi ojciec Naru. Ten z kolei siedzi po prawej stronie pustego krzesła.
- Miejsce Królowej jest tutaj. - Czarnowłosy mężczyzna wskazuje na wolne krzesło z głową wilka na oparciu. - Proszę usiąść. - Instruuje.
Wykonuję jego polecenie i siadam. To krzesło jest naprawdę wygodne i wątpię, że kiedykolwiek siedziałam na tak komfortowym meblu. Patrzę na mojego chłopaka, który został przed podestem. Stoi wyprostowany i dumny. Jego wzrok utkwiony jest w moich oczach. Na mnie nie patrzy z pustką. Dostrzegam w jego spojrzeniu rozbawienie, ciepło i troskę. Poddenerwowana kładę drżące dłonie na kolanach i cierpliwie czekam na dalszy rozwój sytuacji. Wszyscy oprócz Naru siadają na swoje miejsca.
- Wilkisie, podejdź do swej Pani. - Uzumaki spełnia rozkaz. - Uklęknij i pochyl głowę. - Robi wszystko z pokorą i posłuszeństwem.
Jest do siebie zupełnie niepodobny. W normalnej sytuacji, gdyby ktoś wydawał mu rozkazy, kazałby się temu komuś odpierdolić. Widzę jak jego jeden kącik ust jest delikatnie podniesiony. Ja wiem, że się uśmiecha, ale ktoś kto go nie zna, nawet by tego nie zauważył. Czuję się naprawdę źle z tym, że mój chłopak musi przede mną klęczeć i składać jakąś głupią obietnicę.
- Przyłóż pięść do serca i złóż przysięgę. - Uzumaki dokładnie podąża za rozkazami.
- Ja, Naruto Uzumaki, składam przed Tobą Pani uroczystą przysięgę. Jako wilkis, obiecuję wypełniać wszystkie obowiązki. Przysięgam chronić Cię i być Ci wiernym do ostatniej kropli krwi w moich żyłach. Oddaję w Twoje ręce moje życie. Jestem Twój do końca moich dni.
Te słowa dziwnie na mnie wpływają, czuję się jakby Naru miał być moim niewolnikiem.
- Czy Królowa przyjmuje przysięgę swego strażnika? - Pyta facet, za którym stoi Pan Uzumaki. Patrzę na mojego chłopaka, który już powoli zaczyna się niecierpliwić, bo nic nie odpowiadam. Wiem, że muszę się zgodzić, ale te słowa po prostu nie chcą przejść mi przez usta. To śmieszne, że jakaś głupia przysięga zwiąże go ze mną na całe życie, a z tego co słyszałam ich słowo jest święte.
- Czy Królowa przyjmuje przysięgę swego strażnika? - Powtarza zniecierpliwiony starzec. Ostatni raz patrzę na zdenerwowanego Uzumakiego.
- Przyjmuję przysięgę. - Odpowiadam.
Ze zdenerwowania pocieram kolana. Naru na moje słowa wypuszcza cicho z ust powietrze. Robi to z wielką ulgą, bo już po chwili widzę na jego twarzy delikatny uśmiech.
- Wilkisie, możesz wstać i zająć należne miejsce. - Mówi czarnowłosy mężczyzna.
Uzumaki wstaje, ale wciąż ma pochyloną głowę. Po chwili ją podnosi, ale jego oczy nie są takie same jak przedtem. Przyglądam się im z zaciekawieniem i fascynacją, pomimo tego, że już je widziałam. Świecą na piękny, błękitny kolor, którego nie da opisać się zwykłymi słowami, bo to po prostu za mało, żeby to wyrazić. Uzumaki z wahaniem stawia nogę na podest, ale kiedy już na niego wchodzi, wszystko dzieje się szybko. Naru przechodzi za moje krzesełko tak, że stoi teraz za moimi plecami. Zastanawiam się tylko, po co to wszystko? Po co ta cała ceremonia? Nie można by było po prostu uznać mnie za Królową i to wszystko?
- Rada zamyka to spotkanie. Przypominamy wilkisowi, że Królowa ma tydzień na to, aby przybrać pełną formę. Postanowieniem Rady jest również to, że od tej pory Królowa ma mieszkać w tej rezydencji dla swego bezpieczeństwa.
Staruszkowie wstają, a moi przyjaciele widząc to również zrywają się na nogi. Też chcę wstać, ale zatrzymuje mnie silna dłoń, która napiera na moje lewe ramię. Od razu domyślam się, że to przekaz Uzumakiego, że mam się nie ruszać i cierpliwie czekać. Starsi mężczyźni wraz z tymi, którzy stali za nimi schodzą z podestu i przede mną stają. Ci młodsi znowu są z tyłu. Wszyscy - włącznie z moimi przyjaciółmi, przykładają pięści do serca i się kłaniają.
- Życzymy Królowej dobrej nocy i tego, aby panowanie nad Klanem przynosiło same sukcesy. - Odzywa się czarnowłosy staruszek. Zdążyłam już zauważyć, że najczęściej mówi on, albo ten facet, za którym stoi Pan Uzumaki. Może są tutaj najważniejsi?
- Dziękuję i wzajemnie. - Odpowiadam, a oni się uśmiechają. - Znaczy... chciałam powiedzieć, że... również życzę... dobrej nocy. - Mówię zawstydzona.
Mam ochotę walnąć się żelazkiem w łeb. Już od razu, pierwszego dnia, muszę robić z siebie totalną idiotkę. Tak to tylko ja potrafię. Patrzę jak staruszkowie i ich pomagierzy powoli opuszczają salę. Wypuszczam spięty oddech od razu jak widzę, że drzwi się zamykają, a w sali zostaję tylko ja z moimi przyjaciółmi, którzy zresztą zachowują się bardzo dziwnie. Wciąż stoją z przyłożonymi pięściami do serca i pochylonymi głowami. Marszczę zdezorientowana brwi i dotykam dłonią czoła.
- Co wy odpieprzacie? - Pytam w końcu, ale odpowiada mi głucha cisza.
Jestem jeszcze bardziej zdezorientowana, bo naprawdę nie wiem o co im chodzi. Rada już wyszła, mogliby skończyć to przedstawienie, chyba, że naprawdę mocno chcą mnie zdenerwować.
- Przestańcie się wygłupiać. - Dodaję z uśmiechem, ale to nic nie działa.
- Możesz mi powiedzieć co oni odpieprzają? - Odwracam się w stronę Uzumakiego.
Jego oczy wciąż się świecą, co jest naprawdę dziwne. Przecież Rada sobie już poszła.
- Czekają aż Królowa opuści salę. - Tłumaczy.
- Serio? Tak to wszystko ma teraz wyglądać? - Pytam zażenowana. - Przecież sobie już poszli, nie musicie być tacy sztywni jak trupy w kostnicy. - Dodaję.
- W tym pokoju nie jesteśmy przyjaciółmi, a poddanymi Królowej. - Odpowiada mi Uzumaki.
- Okey, niech wam będzie. - Wzdycham zmęczona. - Ja idę spać, a wy dalej róbcie to... - gestykuluję dłonią i marszczę brwi. - ...cokolwiek teraz robicie.
Podnoszę się zirytowana ich zachowaniem i wychodzę z pokoju. Uzumaki szedł za mną do pewnego momentu, ale widząc, że jestem zła, dał sobie spokój. No i bardzo dobrze, bo nie mam ochoty z nim gadać, ani z żadnym z reszty tych głupków. Wychodzę na dwór, na świeże powietrze i idę w stronę ławeczki, która stoi niedaleko domu. Głęboko oddycham i staram się uspokoić. Wiem, że zasady zasadami, ale bez przesady. Jeżeli moi przyjaciele mają się tak dziwnie zachowywać, to ja dziękuję za tą fuchę. Staję w miejscu, kiedy na ławce widzę dobrze zbudowaną sylwetkę mężczyzny. Muszę wytężyć mocno wzrok, żeby rozpoznać tą osobę. Przygarniam do siebie więcej odwagi i ruszam się z miejsca dochodząc do drewnianego mebla. Mężczyzna gwałtownie się zrywa i kłania w ten irytujący, charakterystyczny sposób, a ja przewracam oczami.
- Niech Pan sobie daruje. - Mówię opadając na ławkę. - To mój pierwszy dzień, a już mam dosyć tych waszych zasad. - Marudzę, a on patrzy na mnie z uśmiechem.
- Nikt nie mówił, że to będzie łatwe. - Odpowiada.
- Może Pan usiądzie? - Pytam patrząc na niego.
Mężczyzna przytakuje głową i siada obok mnie.
- Wiedziałam, że nie będzie łatwo już od momentu, kiedy się na to zgadzałam. - Odpowiadam. - Tylko denerwują mnie te wszystkie wasze zasady. Patrz prosto w oczy. Nie wchodź, kiedy ci nie pozwolą. Nie odzywaj się nieproszona. Zachowuj się stosownie. - Wymieniam zirytowana, a on się śmieje.
- Do tego trzeba się przyzwyczaić, to przyjdzie z czasem. - Odpowiada. - A jeżeli mogę w jakiś sposób pocieszyć to powiem, że nie musi ich Królowa już tak surowo przestrzegać. - Przewracam oczami na to określenie.
- Zrobi mi Pan wielką przysługę, jeżeli nie będzie się do mnie tak zwracał. Sakura jestem. - Wyciągam w jego stronę dłoń.
Patrzy na nią z wahaniem, odrobiną dezorientacji i jakby strachem. Tylko cholera nie wiem przed czym. Przecież nikt go nie zabije za to, że będzie mówił do mnie po imieniu.
- No, dalej. - Uśmiecham się zachęcająco. - Nie gryzę. - Wzdycham.
Mężczyzna wyciąga w końcu do mnie dłoń i delikatnie ją chwyta, po czym potrząsa.
- W takim razie, proszę mówić do mnie Minato. - Odpowiada.
- Przepraszam, ale ze względu na różnicę wieku, będę mówiła Panie Minato. Tak zostałam wychowana i tego będę się trzymać. - Posyłam mu ciepły uśmiech. - Ale obrażę się, jeżeli Pan nie będzie mówił mi po imieniu. - Dopowiadam.
- Dobrze, zgodzę się. Tylko pamiętaj, że w obecności Rady i w pokoju obrad zostanę przy Królowej. - Stwierdza z uśmiechem.
- O co wam wszystkim chodzi z tym pokojem obrad? - Pytam, żeby chociaż trochę zrozumieć.
- Pokój obrad to dla nas rodzaj świątyni, w nim zapadają wszystkie decyzje. Przeprowadzamy tam ceremonię oddania władzy i jak zdążyłaś już zauważyć, wilkisy składają w nim przysięgę swojej Pani. W pokoju obrad zachowujemy nasze wieloletnie tradycje, które szanujemy i przestrzegamy.
- Czyli przyjaciele nie mogą zwracać się do mnie po imieniu? - Jestem zdezorientowana.
- Nikt nie może. Kiedy jesteśmy w pokoju obrad istnieje podział na Władcę Klanu, Radę i poddanych. Nawet teraz nie powinienem...
- Zgadzam się na takie traktowanie w tym całym pokoju, czy cokolwiek to jest, ale proszę... poza nim jestem Sakura. - Przerywam mu.
- Dobrze, szanuję twoją decyzję. - Uśmiecha się. - Dzisiejsze czasy są już inne, Radzie ciężko się przyzwyczaić, że nie żyjemy już w średniowieczu. - Szeroko uśmiecham się na jego słowa.
- Trafne spostrzeżenie. - Potwierdzam. - Całe spotkanie zastanawiałam się, po co za każdym z nich stał mężczyzna? - Pytam.
- Przygotowujemy się do zajęcia ich miejsca, a z drugiej strony po prostu robimy za ochronę. - Uśmiecha się.
- Przecież nikt nie wejdzie od tak do czyjegoś domu. - Prycham.
- Czasami się zdarza, zwłaszcza w takie wieczory jak te. - Odpowiada i wzdycha patrząc w bezchmurne niebo.
- Ma Pan na myśli przekazywanie władzy?
- Tak, wrogowie nie próżnują. To dla nich najlepsza okazja, zabicie alfy i zabranie władzy. Mamy to szczęście, że dobrze cię ukryliśmy. - Uśmiecha się.
- Tak. To prawie jak chatka w lesie. - Wzdycham.
- Przynajmniej jest cisza i spokój. - Odpowiada. - Jak podobała ci się ceremonia?
- Jeżeli mam być szczera, ta cała sytuacja mnie śmieszyła. - Wzruszam ramionami.
- Dlaczego? - Pyta. - Wydaje mi się, że to całkiem fajne przeżycie.
- Nie mówię, że nie. Po prostu przypomniały mi się od razu czasy średniowiecza i te wszystkie pasowania na rycerzy i koronacje królów. - Odpowiadam.
Mężczyzna drapie się z tyłu głowy z szerokim uśmiechem.
- Cóż, nie powiedziałbym, że to przypomina coś takiego.
- Nie wiem, nie żyłam w tamtych czasach. Po prostu, tak mi się skojarzyło i w sumie ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem. - Przyznaję.
- Jeżeli ma to znaczenie, wcale nie było tego widać. - Wzrusza ramionami.
- Jak wypadłam? - Odzywam się po chwili ciszy.
Sama nie wiem dlaczego, ale bardzo dobrze rozmawia mi się z Panem Minato. Jakbym znała go od wielu lat i nie czuję przed nim żadnego skrępowania czy wstydu. Mam wrażenie, jakbym mogła powiedzieć mu o dosłownie wszystkim. Po jego twarzy śmiało stwierdzam, że jest przygnębiony. Na pewno chciałby pogodzić się z synem, ale Naru jest strasznie uparty.
- Bardzo dobrze, wydaje mi się, że Rada była bardzo zadowolona. - Odpowiada.
Wzdycham szczęśliwa z tego powodu. Bardzo chciałam, żeby mnie zaakceptowali.
- To dobrze, ogromnie się stresowałam. - Wypalam, a on się uśmiecha.
- Widziałem przed twoim wejściem, że byłaś spięta. - Przyznaje.
- Tak, ale Naru mnie uspokoił. - Odpowiadam bezmyślnie.
Po co wspominałam o Uzumakim? Pan Minato z rozczulającym uśmiechem spogląda w niebo.
- Ty też go uspokajasz. - Mówi.
- Nie rozumiem. - Udaję głupią.
- Przy tobie jest spokojniejszy. Sprawiasz, że jest lepszy. - Tłumaczy. - W normalnej sytuacji, gdyby ciebie wtedy nie było, myślę, że doszłoby do kłótni, albo do tego, że Naruto by wyszedł. On nie przepada za bratem, za mną również. - Wzdycha zmęczony.
- To nie moja sprawa i naprawdę nie mam prawa się wtrącać. - Zaczynam nieśmiało.
Pan Uzumaki spogląda na mnie ze smutnym uśmiechem. Szkoda mi go, naprawdę. Jest wyczerpany i co dziwne, można dostrzec to w jego oczach. W przeciwieństwie do najmłodszego syna, nie ukrywa uczuć. Żałuję, że Uzumaki nie jest podobny do ojca, o wiele łatwiej mogłabym z nim porozmawiać. Naru jest jak wiatr. Czasami ciepły, przyjemny i delikatny, a jeszcze innym razem zimny, ostry i niemiły. To typ człowieka, który naprawdę ciężko polubić.
- Śmiało, nie mam nic przeciwko. Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć, nawet nalegam, żebyś to zrobiła. Jesteś z nim prawie cały czas, wydaje mi się, że nawet dobrze go znasz. Na pewno lepiej ode mnie. - Smutnieje. - Może twoja opinia pomoże mi choć trochę zrozumieć, co jeszcze mogę zrobić, żeby odzyskać syna.
- Naruto ma ciężki charakter, a co najgorsze jest strasznie uparty. Nawet biedny osioł przy nim wymięka. - Wzdycham. - Mogę Panu niewiele powiedzieć, bo nie chciałabym wystawiać na próbę jego zaufania. - Tłumaczę.
- Oczywiście, nawet nie śmiałbym prosić cię o to, żebyś zdradziła mi o czym z tobą rozmawia na nasz temat. - Odpowiada.
- On po prostu jest zazdrosny o Jake'a i sądzi, że Pan i Pana żona wyróżniacie starszego syna. - Mówię najjaśniej jak się da.
Nie chcę zdradzić o czym rozmawiałam z Naru, ale z drugiej strony chcę pomóc mu pogodzić się z rodzicami.
- Może cię zdziwię, ale już to wiem. - Wzdycha. - Jest mi naprawdę wstyd, ale to prawda. Jake od zawsze był naszym oczkiem w głowie, zwłaszcza moim. Może dlatego, że jest najstarszy i był bardziej ułożony? Sam nie wiem. Naruto od zawsze był typem łobuza, wciąż broił. - Wzrusza ramionami. - Próbuję naprawić relacje z młodszym synem, ale jak na razie nic z tego nie wychodzi. - Wstaje z ławeczki.
- Chciałabym pomóc, naprawdę. Jedynie mogę Panu poradzić, żeby był Pan bardziej uparty od syna. - Uśmiecham się. - To w końcu się opłaci. Niech Pan nie daje za wygraną i ciągle próbuje się z nim dogadać. - Podnoszę się z ławki i staję naprzeciwko Pana Minato.
- Dziękuję za rozmowę, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mi pomogłaś i wsparłaś na duchu. - Posyła mi uśmiech.
- Ja również dziękuję, fajnie było porozmawiać z kimś, kto w końcu uświadomił mi niektóre rzeczy. - Odpowiadam. - Od przyjaciół muszę wszystko wyciągać siłą, bo sami nie są zbyt chętni, żeby cokolwiek mi powiedzieć. - Wzdycham.
- Będziesz bardzo dobrą Królową, Sakura. - Uśmiecha się. - Klan ma ogromne szczęście, że władza przeszła właśnie na ciebie.
- Dziękuję, chyba potrzebowałam tych słów. - Chichoczę, a mężczyzna szeroko się uśmiecha.
- Zawsze do usług, kiedy złapiesz doła. - Odpowiada.
Mężczyzna stoi w miejscu i zastanawia się jak ma się ze mną pożegnać. Wiem, że chce zrobić to w tradycyjny sposób Klanu, ale ja pierwsza wykonuję ruch. Przysuwam się do niego i wyciągam w jego stronę ramiona. Pan Minato jest zdziwiony, ale po chwili namysłu mnie obejmuje.
- Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia. - Odsuwam się od niego.
- Do zobaczenia. - Odpowiada z uśmiechem i odchodzi.

Idę w szybkim tempie do domu, a kiedy do niego docieram, zamykam się na klucz w sypialni. Myję się i idę prosto do łóżka. Nie mam dzisiaj ochoty z nikim rozmawiać.


~.~


Hej misie! Sakura w końcu przejęła władzę, została jeszcze jej przemiana, nie? Jakie macie odczucia po przeczytaniu tego rozdziału? Hope you like it! Paula&Patty.

1 komentarz:

  1. Spoko rozdział, tak samo jak sakure denerwowalo mnie to kłanianie się ale wiem że tak musi być ^^. Co do nexta nie jestem pewny jak ta przemiana będzie wyglądać, ale za to jestem pewny że milo mnie zaskoczycie. Pozdrowionka i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń