- Okey Uzumaki, dzisiaj
porozmawiamy bardzo poważnie. Na wiele tematów. - Uprzedzam go. - O
twojej zazdrości również. - Dopowiadam, a on marszczy brwi.
- Sakura. Staram się
kurwa być opanowany, ale dłużej nie wytrzymam jeżeli nie powiesz
mi, o co chodzi z tym chujem.
- Jake, ma na imię Jake.
- Poprawiam go, a on zaciska szczękę. - Okey, najpierw porozmawiamy
o nim. - Wzdycham.
- Módl się, żebyś
miała jakieś porządne wytłumaczenie. - Burczy pod nosem, ale ja i
tak to słyszę. Puszczam jego słowa bez żadnej odpowiedzi.
- Znam Jake'a od wakacji.
- Mówię powoli.
Uważnie przypatruję się
jego twarzy, sprawdzając jego reakcję, która nie jest zbyt dobra.
Zaciska mocniej pięści.
- Świetnie, że w ogóle
chciałaś mi o tym powiedzieć. - Unosi lekko głos. - Dlaczego
teraz? Czemu kurwa nie wcześniej?
- A czy to by cokolwiek
zmieniło? Bałam się twojej reakcji, bo wiem, że go nienawidzisz.
A ja...
- Co ty? - Milczę
wpatrując się w jego oczy. - Kurwa, odpowiedz na pytanie.
Przecieram dłońmi twarz
i na chwilę zasłaniam oczy, żeby chociaż trochę uspokoić moje
serce, które próbuje wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Nie mogę
się skupić, kiedy widzę na sobie jego intensywne, przenikliwe i
surowe spojrzenie. Biorę głęboki oddech i opuszczam dłonie na
kolana.
- A ja go lubię. -
Odpowiadam.
Chłopak wpatruje się we
mnie jakbym była idiotką, a jego oddech niebezpiecznie przyśpiesza.
Przymyka oczy.
- W jakim sensie go kurwa
lubisz? - Pyta.
Widzę, że jest
niespokojny. Zaciska mocniej szczękę, a jego rysy twarzy stają się
bardziej złowrogie i mroczne.
- Jak przyjaciela. -
Odpowiadam.
Widzę jak chłopak trochę
się rozluźnia. Obserwuje mnie bardzo dokładnie, jakby chciał
sprawdzić, czy mówię poważnie.
- Okey. - Odpowiada. - Mów
dalej.
- Jak już mówiłam,
poznałam go na wakacjach. Spędziliśmy ze sobą naprawdę dużo
czasu i się zaprzyjaźniliśmy. To wszystko. On nawet nie wiedział,
że Sakura, która ma zostać przywódczynią Klanu, to ta sama
dziewczyna z wakacji, którą poznał. Był zdziwiony tak samo jak
ja. To mój przyjaciel Naruto.
Specjalnie daję nacisk na
przedostatnie słowo. Uzumaki przeciągle wzdycha i kładzie się na
plecy. Przymyka oczy i próbuje unormować oddech. Dłońmi zakrywa
twarz. Może nie daje po sobie poznać, ale jest przygnębiony.
Klękam na kolana i powolutku się na niego wspinam. Siadam na
Uzumakiego okrakiem i składam na jego ciele delikatne pocałunki.
Zaczynam od klatki piersiowej i kieruję się w stronę szyi. Wciąż
jest niewzruszony.
- Nie gniewaj się na
mnie. - Muskam ustami linię jego szczęki. - Chciałam ci
powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. - Nie przestaję go całować.
- Jesteś zazdrosny o każdego chłopaka, z którym rozmawiam. Zawsze
wybuchasz i nie da się z tobą normalnie porozmawiać. - Tłumaczę
i zasysam skórę na szyi. Uzumaki na ten gest się spina. Raczej w
ten pozytywny sposób. Przynajmniej tak sądzę.
- Nie gniewam się. -
Odpowiada w końcu po dłuższym milczeniu.
Wtulam się w jego szyję
i kładę na cieplutki tors mojego chłopaka. Ku mojemu zaskoczeniu,
Naru obejmuje mnie silnymi ramionami i delikatnie gładzi moje włosy,
co jest przyjemne.
- Dlaczego jesteś taki
zazdrosny? Nie ufasz mi? - Pytam.
- Ufam ci, nie ufam innym
i... - Przerywa zniechęcony.
- I co? - Nie daję za
wygraną.
Unoszę głowę, żeby
widzieć jego twarz. Chłopak patrzy na mnie zażenowany i niepewny.
Zaciska mocniej szczękę. Prawdopodobnie zbiera się, żeby
cokolwiek mi powiedzieć.
- I nie chcę stracić
tego co mam. Nie chcę stracić ciebie. - Odpowiada.
Posyłam mu uśmiech.
Kładę jedną dłoń na jego policzek, który gładzę opuszkami
palców. Przybliżam się do niego i muskam ustami ciepłe wargi
Uzumakiego.
- Dlaczego myślisz, że
mnie stracisz? - Pytam patrząc prosto w jego oczy.
Widzę, że jest niechętny
do tej rozmowy, ale nie tym razem. Nie dam za wygraną i dowiem się
czegokolwiek.
- Naru? - Naciskam.
Używam zdrobnienia, co go
odrobinę miękczy.
- Bo zawsze kiedy jestem
szczęśliwy, to się nigdy nie udaje Sakura. Zawsze dzieje się coś,
co wszystko pieprzy. - Wzdycha.
- Przestań być takim
pesymistą, nigdzie się nie wybieram. - Mówię z pewnością w
głosie i oczach.
- Ta. - Odburkuje.
- Ta. - Przedrzeźniam go.
- Druga sprawa jest taka, że nie chcę, żebyś był zazdrosny o
moich przyjaciół. - Widzę, że chce coś powiedzieć, dlatego
zatykam mu usta dłonią.
- Nawet jeżeli jest nim
Jake, rozumiemy się? - Pytam, ale nic nie odpowiada. - Pytam, czy
się rozumiemy. - Uzumaki kiwa twierdząco głową. - Super. -
Zabieram dłoń z jego ust.
- Ale dlaczego kurwa on? -
Pyta.
- Bo go lubię. -
Odpowiadam.
Naru przeciera dłońmi
twarz i przeciągle wzdycha.
- Okey, niech ci będzie.
- Mówi. - Spróbuję się ogarnąć. - Dodaje.
- Ogarnąć z czym? -
Marszczę brwi.
- Z zazdrością. -
Wyrzuca.
Prostuję się, zrzucając
w ten sposób jego ręce z moich pleców. Wolę w tym momencie się
do niego nie przytulać, bo zawsze sprawia, że odechciewa mi się
wszystkich rozmów. Uzumaki jest zdziwiony.
- Co jest? - Marszczy
brwi.
- A teraz grzecznie mi
powiesz. - Krzyżuję ręce na klatce piersiowej. - Skąd masz numer
tej głupiej suki. - Dopowiadam unosząc jedną brew do góry.
- Chodzi ci o Aurorę? -
Pyta głupio.
- Tak, chodzi mi o tą
szmatę. Po co w ogóle do ciebie dzwoni?
- Jej numer mam od dawna.
- Wzrusza ramionami.
- Od jak dawna, Uzumaki? -
Jestem nieugięta.
- Chyba podawała mi go
pierwszego dnia szkoły. - Mówi obojętnie.
- I do tej pory go nie
usunąłeś? - Jestem wściekła, cholernie.
- Po co?
- Jak to po co? Przecież
ona jest na ciebie napalona. Ty tego nie widzisz? - Pytam oburzona.
Odruchowo klepię go w klatkę piersiową z otwartej dłoni.
- Auć, uspokój się
kobieto. A to niby ja jestem zazdrosny. - Pociera ręką obolałe
miejsce.
- Nie jestem zazdrosna. -
Prycham. - Nie mam o kogo. - Odpowiadam.
- Jesteś pewna? - Próbuje
mnie bardziej rozzłościć.
Schylam się do szyi i
muskam ustami wrażliwą skórę. Na ten gest jego ciało się spina.
Uzumaki od razu kładzie dłonie na moje pośladki, które chamsko
ściska. Uśmiecham się zwycięsko i sunę nosem po jego skórze
docierając do ucha. Delikatnie poruszam tyłkiem, a on seksownie
warczy.
- Widzisz, Uzumaki?
Zauważyłeś w jaki sposób twoje ciało reaguje na każdy mój
dotyk? Pragniesz mnie, i dlatego jestem pewna, że nie mam o kogo być
zazdrosna. Wiesz czemu? Bo jeżeli mnie zdradzisz, po prostu mnie
stracisz i myślę, że o tym doskonale wiesz.
Na koniec przygryzam jego
ucho i prostuję się ze zwycięskim uśmieszkiem. Widzę w jego
oczach błysk pożądania. Podnieciłam go, nawet bardzo.
- To jest kurewsko nie
fair. Robisz coś, a potem... kurwa, tak się nie robi.
Jest niezadowolony, a ja
mimowolnie się śmieję. Przechylam głowę w lewą stronę i się w
niego wpatruję.
- Po co do ciebie dzwoni?
- Ponawiam pytanie.
- Nie wiem, może jej
zapytajmy? - Sięga po telefon, ale go zatrzymuję.
- Nawet nie próbuj. -
Mówię stanowczo. - Nie będziesz dzwonił ani pisał do tej szmaty.
- Stwierdzam w miarę opanowana.
- Wyjaśnij mi, bo czegoś
tu nie rozumiem. - Marszczy brwi.
- Słucham, kochanie. - Na
mój zwrot widzę na jego ustach cień uśmiechu.
- Ja mam się nie
wkurwiać, kiedy ty rozmawiasz i przytulasz się ze Scottem, Chrisem
czy tym skurwielem. Mam nawet ci nie zabraniać się z nimi spotykać,
a ja? Ty mi będziesz mówiła, czy mogę się z kimś spotykać? -
Prycha.
- Co łączy cię z
Aurorą? - Pytam celowo.
- Jak to co? Nic. -
Odpowiada.
- No nie wiem, jest twoją
przyjaciółką?
- Nie.
- Koleżanką? -
Przechylam głowę na lewą stronę.
- Nie.
- To kim dla ciebie jest?
- Pytam z uśmiechem.
- Nikim. - Odpowiada
marszcząc brwi.
Bawi mnie jego
zdezorientowanie.
- A wiesz kim dla mnie
jest? - Uzumaki kręci przecząco głową. - Psychopatką, która
kręci się obok mojego faceta i jest na niego napalona. - Opieram
dłonie po obu stronach jego głowy i nachylam się bliżej. Naru
patrzy na mnie wygłodniałym wzrokiem.
- Wiesz jak się czuje
ktoś, kto kogoś pragnie, prawda? - Pytam z uśmiechem, a on kiwa
tylko głową. - Nie spocznie, póki nie osiągnie celu. W tym
przypadku, dopóki jej nie przelecisz. - Tłumaczę i na chwilę się
zawieszam.
- I to sprawia, że ta
szmata jest niebezpieczna. - Dodaję. Palcem obrysowuję kształt
jego ust. - Nawet nie chcę sobie wyobrażać, że mogłaby cię
całować.
Ściszam głos i z
uśmiechem delikatnie muskam ustami jego wargi. Uzumaki chce pogłębić
pocałunek, ale mu nie pozwalam i szybko się odsuwam. Prostuję się,
żeby być dalej od jego twarzy. Sama się powstrzymuję, żeby się
na niego nie rzucić, dlatego muszę być ostrożna. Mam jeszcze z
nim za dużo spraw do omówienia.
- Nie wiem, czy kurwa
zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś w tym momencie kurewsko
seksowna. - Patrzy w moje oczy z uśmiechem. - I nie wiem, czy
doprowadzasz mnie do szaleństwa specjalnie czy robisz to
nieumyślnie.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Stwierdzam z uśmiechem.
- Mimo wszystko... -
Uzumaki się podnosi i kładzie dłonie na moje pośladki. - ...chcę
się z tobą pieprzyć. Najlepiej teraz. - Próbuje mnie pocałować,
ale kładę palec wskazujący na jego usta. Kręcę przecząco głową
z uśmiechem.
- Mam z tobą do pogadania
i to nie jest odpowiedni czas na uprawiane seksu, Uzumaki. -
Odpowiadam.
- Jesteś niemożliwa.
- Jeżeli chodzi o Chrisa,
Scotta i Jake'a. To moi przyjaciele, dlatego proszę, żebyś nie był
o nich zazdrosny. Aurora to inna sprawa. Jak sam powiedziałeś, nic
cię z nią nie łączy, dlatego proszę, żebyś trzymał się od
niej z daleka. Zrobisz to? - Pytam.
Patrzę mu prosto w oczy i
kładę ręce na jego ramionach.
- Okey. Sam nie będę
inicjował spotkań, ale jej zachowanie nie leży w moim interesie.
Jest uparta i tak łatwo nie odpuści. Chce ci po prostu dopiec i nie
ważne jakie to będzie dla ciebie wkurwiające, ale będzie
próbowała ze mną rozmawiać. Z tobą pewnie też, dlatego musisz
mieć to na uwadze. - Ostrzega.
- Spałeś z nią, że tak
za tobą chodzi? - Pytam retorycznie z uśmiechem.
- Nie chcę rozmawiać z
tobą o tym, z którymi dziewczynami spałem. - Odpowiada.
Dla mnie to jeszcze
lepiej, bo jeżeli mnie spyta o coś takiego, też mogę się tym
wybronić. Wtedy nie dowie się o mnie i jego bracie.
- Spokojnie, ja też nie
chcę z tobą o tym rozmawiać. - Mówię z uśmiechem.
Widzę jak po jego twarzy
przebiega cień ulgi.
- Mogę ci jedynie
powiedzieć, że jej nie dotknąłem. - Odpowiada.
Nie powiem, że nie, ale
jego słowa mnie uspokoiły. Nie chciałam, żeby to okazało się
prawdą. Nie chcę nawet myśleć, że mógł ją pieprzyć. Z tej
radości przybliżam usta i całuję go w ramach nagrody. Uzumaki
pogłębia pocałunek wdzierając się językiem do środka.
Delikatnie gładzi opuszkami palców moje plecy, co jest cholernie
gorące i podniecające. Wystarczy jego jeden dotyk, żeby moje ciało
drżało i płonęło, a ten ogień może ugasić jedynie bliskość
Uzumakiego.
- Zostań ze mną. -
Mruczy w moje usta. - Kurwa, tak bardzo cię pragnę.
Mimowolnie uśmiecham się
na jego słowa. To bardzo dobrze, że tak na niego działam.
- A tobie jak zwykle
chodzi o seks. - Prycham w jego usta.
- Jeżeli nie chcesz się
ze mną pieprzyć, wystarczy, że się ze mną położysz.
Zdziwiona przerywam nasz
pocałunek i patrzę na niego z uniesioną brwią.
- Słucham? Nie chcesz
seksu? - Pytam zaskoczona, a on się uśmiecha.
- Kurwa, nawet nie wiesz
jak bardzo go chcę. - Posyła mi seksowny uśmieszek. - Ale dzisiaj
wystarczy mi sama twoja obecność. - Dopowiada.
- Okey. - Zgadzam się. -
Ale najpierw pójdę się umyć i do ciebie wrócę. Chcę z tobą
jeszcze porozmawiać. - Dodaję.
Szybko całuję jego usta
i z niego schodzę. Wychodzę z pokoju Naruto w szybkim tempie, żeby
nie mógł mnie zatrzymać. Wchodzę po chwili do sypialni, z szafy
biorę piżamkę, czyli bardzo krótkie szare spodenki z czarną
kokardką na środku i szarą bluzkę do pępka opadającą na jedno
ramię, która na poziomie piersi ma czarny napis ''sleep''. Z
wybranymi ubraniami od razu idę do łazienki. Biorę szybki
prysznic, myję zęby i gotowa wychodzę z mojego pokoju. Wchodzę do
sypialni Naruto, który leży już w łóżku. W sumie to siedzi.
Jest oparty plecami o poduszki i ramę łóżka. Pakuję się do
niego, ale siadam między jego nogami. Wygodnie opieram się o tors
Uzumakiego. Chłopak kładzie dłonie na moje uda i delikatnie je
masuje wędrując rękami w górę.
- Jesteś niemożliwy. -
Śmieję się.
Kładę dłonie na jego
rękach i zniżam je z powrotem na poziom ud.
- A ty seksowna. To nie
moja wina, że nie mogę się powstrzymać.
- Na co to zwalisz? Na
testosteron? - Pytam z uśmiechem.
- Na przykład. - Czuję
jak całuje mnie w głowę, co jest słodkie i kochane.
- Myślałam, że
wymyślisz coś bardziej kreatywnego. Stać cię na więcej Naru. -
Prycham.
- Zostawiłaś telefon,
ktoś wysłał ci wiadomość. - Mówi podając mi komórkę.
- Dzięki. - Odpowiadam i
odblokowuję urządzenie.
Od: Chris (21:30)
Hejka! W Piątek robimy u
Scotta imprezkę, wpadniesz? Możesz wziąć chłopaka i przyjaciół
;) I hej, nie przyjmuję odmowy.
- Naru. - Zaczynam.
- Hm? - Mruczy.
- Chris zaprasza na
imprezę w Piątek. - Mówię. - Pójdziemy? Będzie u Scotta w domu.
- Dopowiadam.
- Masz ochotę? - Pyta.
- Dawno nigdzie nie
byliśmy, możemy iść. - Wzruszam ramionami.
- Wiesz, że będzie tam
Aurora?
- Akurat tą szmatę mam
głęboko w czterech literkach. - Odpowiadam.
- Skoro ci to nie
przeszkadza, możemy iść. Rozerwiemy się trochę.
- Weźmiemy Jake'a? -
Pytam delikatnie i czuję jak jego ciało się spina.
Mam pewien plan co do tej
dwójki, chcę, żeby się pogodzili. A ta impreza mogłaby być
pierwszym krokiem.
- Kurwa, nie przeciągaj
struny. - Wzdycha.
- Naru. - Ostrzegam go.
- Okey, przepraszam. -
Całuje mnie w głowę. - Nie żądaj ode mnie, że zmienię do niego
stosunek. Okey, przyjaźnisz się z nim. Uwierz, że kurwa staram się
to zrozumieć i zaakceptować, ale dla mnie ten człowiek nie
istnieje. - Tłumaczy.
- Powinniście się
dogadać. - Proponuję.
- Chcesz go wziąć?
Proszę bardzo, ale ja kurwa się do niego nie będę odzywał. -
Ignoruje moją sugestię.
- Okey. - Przeciągle
wzdycham rezygnując z dalszego tematu Jake'a.
Do: Chris (21:45)
Hej, fajnie, że się
odezwałeś. Przyjdę, jeżeli nie będziecie chcieli razem ze
Scottem zabić mojego chłopaka ;)
Odpisuję mu jak
najszybciej, a wiadomość zwrotną dostaję błyskawicznie.
Od: Chris (21:46)
Spoko, nawet spróbuję go
polubić ;)
Uśmiecham się do
telefonu jak głupi do sera.
Do: Chris (21:47)
Mam nadzieję, to fajny
chłopak. Nie wierz we wszystko co o nim usłyszysz, najpierw musisz
go poznać :)
Od: Chris (21:48)
Jeżeli jesteś z nim
szczęśliwa, już gościa lubię ;)
Do: Chris (21:49)
Tego możesz być pewien
:D
Od: Chris (21:50)
Super. W takim razie, do
zobaczenia w Piątek?
Do: Chris (21:51)
Tak, do zobaczenia w
Piątek :*
Blokuję telefon i
odkładam go na półkę obok łóżka. Uzumaki przez ten cały czas
był cichy.
- O czym myślisz? -
Pytam.
- Zastanawiam się o czym
chcesz ze mną jeszcze gadać. No i nie wiem, czy to coś złego czy
odwrotnie. - Wzdycha.
Uzumaki obejmuje silnymi
ramionami mój brzuch.
- Wydaje mi się, że nic
dobrego ani złego. Coś pomiędzy. - Stwierdzam wzruszając
ramionami. Słyszę charakterystyczne śmiecho-mruknięcie.
- Coś pomiędzy? Wszystko
dzieli się na czarne i białe. Nie ma czegoś pomiędzy.
- Cokolwiek tam sobie
uważasz. - Stwierdzam.
- O co chodzi?
- W sumie chciałam cię
zapytać gdzie spotykamy się jutro z Radą. Muszę wiedzieć, o
której wychodzimy z domu. - Mówię bawiąc się palcami.
- A kto powiedział, że
gdziekolwiek wychodzimy?
- Jak to?
- Po prostu. W domu mamy
specjalne pomieszczenie obrad i to oni przyjdą do nas. Dla twojego
bezpieczeństwa stwierdzili, że wolą sami się zjawić. -
Odpowiada.
- Jak powinnam się ubrać?
- Pytam trochę przejęta.
Nie chciałabym się przed
nimi zbłaźnić, w końcu mam stać na czele Klanu i muszę coś
sobą reprezentować. Nawet mądrą muszę udawać.
- Jak chcesz. Ten wybór
należy do ciebie.
- Ale mi pomogłeś. -
Wzdycham.
- Możesz ubrać sukienkę,
będziesz wyglądać poważnie. - Słyszę w jego głosie
rozbawienie. Uderzam go w nogę.
- Na co dzień nie
wyglądam poważnie? - Pytam z udawanym wyrzutem, bo przecież wiem,
że właśnie tak nie wyglądam.
- Żartowałem. - Śmieje
się.
- Masz żelki? - Jęczę
pod nosem.
Mam ochotę na coś
słodkiego, a najlepsze są żelki, które mogłabym jeść
godzinami.
- Żelki? - Pyta
zdziwiony.
- Mówię w innym języku?
Tak, żelki. Masz czy nie?
- Nie jem takich rzeczy. -
Odpowiada.
- Boże człowieku, nie
znasz się na dobrym jedzeniu. - Marudzę.
- Żelki to nie jedzenie.
- Sprzecza się.
- Wszystko co wkładasz do
buzi, jesz i połykasz nazywa się jedzeniem. - Uświadamiam go.
- Czyli, że jak na
przykład weźmiesz do buzi...
- Nie! Stop! - Przerywam
mu. - Nie chcę nawet tego słuchać. - Dodaję, a on się śmieje.
- Nawet nie dałaś mi
skończyć. - Odzywa się.
- Bo wiem, że
powiedziałbyś coś sprośnego i zboczonego. Daruj sobie. -
Wzdycham.
- Jak sobie chcesz. -
Odpowiada.
Rozkłada dłonie na moim
brzuchu i delikatnie masuje opuszkami moją skórę kierując się
pod bluzkę.
- Nie masz stanika. -
Mruczy.
- Bo jest niewygodny do
spania. - Bronię się.
- To nazywa się
prowokacja. - Szepcze do mojego ucha.
Dłonie Uzumakiego są
coraz wyżej, a jego dotyk jest bardzo przyjemny i odprężający.
- Nah, to ty chciałeś,
żebym z tobą spała. - Odpowiadam.
Wciągam gwałtownie
powietrze, kiedy kładzie dłonie na moje piersi i bezczelnie je
ściska.
- Może jednak porobimy
coś innego? - Pyta przygryzając płatek mojego ucha.
Kłade dłonie na jego
ręce i zsuwam je na brzuch. Nie dam mu się tak łatwo, niech nie
myśli, że ma nade mną kontrolę. W sumie dużo mnie kosztuje, żeby
mu się sprzeciwić, ale jednak odnajduję w sobie odrobinę siły.
- Nie, porozmawiamy. -
Mówię stanowczo, a on wzdycha.
- O czym?
- O wszystkim. - Wzruszam
ramionami. - Chcę cię lepiej poznać. To zbrodnia?
- Myślę, że nie. -
Odpowiada.
- Fajnie, że przynajmniej
w jednym się zgadzamy. - Uśmiecham się pod nosem.
- Chciałaś rozmawiać?
Mów, uważnie słucham. - Całuje mnie w głowę.
- Mogę spytać cię o
wszystko? Nie zezłościsz się?
- Obiecuję.
Przez chwilę panuje
cisza, bo zastanawiam się nad pytaniami, które mogłabym mu zadać.
To moja okazja, żeby dowiedzieć się kilku rzeczy.
- Masz kontakt z
rodzicami? - Przymykam oczy i nerwowo zaciskam usta.
Ciało Uzumakiego
delikatnie się spina, ale jest całkiem spokojny.
- Z matką wcale, a z
ojcem czasami muszę niestety się widywać. - Odpowiada.
- Nie kochasz ich? - Pytam
zdziwiona.
- Raczej oni mnie. -
Prycha.
- Dlaczego tak uważasz?
- Ktoś kto oddaje swoje
dziecko pod opiekę obcych osób nie ma prawa nazywać się rodzicem.
Może wyglądałoby to inaczej, ale oni nawet ani razu mnie nie
odwiedzili przez sześć lat. Rozumiesz? Wychowywałem się od
dziesiątego roku życia bez pieprzonych rodziców. - Mówi z żalem
w głosie.
- Nie pomyślałeś, że
może to było zabronione?
- Może i było, ale huj
mnie to obchodzi. Moja rodzina jest uprzywilejowana, gdyby chcieli
zrobiliby, że mogliby mnie odwiedzić. Chociaż raz. - Odpowiada. -
Poza tym, zawsze traktowano mnie jak śmiecia, bo byłem ''trudny''.
- Wyrzuca z jadem. - To prawda, sprawiałem problemy, ale powinni
zaakceptować wszystkie moje wady i zalety. Z akceptacją Jake'a i
jego okrucieństw nie mieli problemów.
Cieszę się, że Naru się
przede mną w końcu otworzył i nie chciałabym sprawić, żeby w
jakikolwiek sposób poczuł się niekomfortowo. Nie chcę go
spłoszyć. Nie chcę powiedzieć niczego głupiego, co mogłoby
sprawić, że z powrotem się zamknie i nic więcej mi nie powie.
- Odkąd wróciłem do
domu z tej gównianej szkoły, zawsze na mnie krzyczeli, ustawiali do
pionu. Zawsze mnie potępiali. Nigdy nie usłyszałem od nich
czegokolwiek dobrego, żadnej pochwały. Nawet nie wiem, czy
kiedykolwiek byli ze mnie dumni. - Kontynuuje.
- Kochasz ich? - Pytam.
- Nie mogę kochać. Nie
potrafię, bo nie znam tego uczucia. - Odpowiada.
Och. Zabolało. Moje serce
gwałtownie zakuło. Skoro nie umie kochać, co w takim razie czuje
do mnie? Kim dla niego jestem? Muszę wiedzieć na czym stoję. Ja
wiem, że go kocham i to mnie przeraża. Co jeżeli ja się
zaangażuję, a on po kilkunastu dniach zostawi mnie z kwitkiem? Nie
chcę cierpieć, nie chcę go stracić.
- Naru? - Pytam cichutko.
- Mhm?
- Mogę spytać o Jake'a?
Postanawiam zostawić
temat naszej relacji na inny dzień, dzisiaj chciałabym dowiedzieć
się więcej o Uzumakim. Wiele mnie to kosztuje, ale czuję, że
jeżeli nie wypytam go teraz, stracę swoją jedyną szansę i
niczego się już nie dowiem.
- O co konkretnie?
Po tonie jego głosu
stwierdzam, że nie jest tym zadowolony, ale ja nie odpuszczę. Nie
teraz, kiedy jestem tak blisko poznania go lepiej.
- Dlaczego go
nienawidzisz? - Uzumaki wzdycha.
- Może dlatego, że w
oczach rodziców jest idealny, a ja znam go na wylot i wiem jaki jest
zepsuty? Może dlatego, że jest zły do szpiku kości, a każdy
stara się go wybielić i nie dostrzegają jego błędów? Może
dlatego, że zawsze mnie pogrążał, żebym wychodził na tego
najgorszego? A może to wszystko naraz i jeszcze więcej.
- A co jeśli się
zmienił? - Blondyn prycha.
- Nie zaprzeczę. Tylko
pamiętaj, że człowiek się zmienia, ale jego przeszłość zawsze
pozostaje taka sama. - Odpowiada.
- I wciąż będziesz go
nienawidził za to, co zrobił ci kiedyś?
- Nie umiem mu wybaczyć.
- Mówi po chwili ciszy.
Jego głos jest wyprany z
wszelkich uczuć.
- Przyjdzie taki czas, że
to zrobisz. - Stwierdzam.
- Może, nie wiem. -
Zaciska uścisk na moim brzuchu.
Czuję, że zaraz mnie
udusi, ale postanawiam nic nie mówić, bo jest całkiem przyjemnie.
Czuć jego ciało przy moim, to tak, jakbym miała wszystko co jest
mi potrzebne do życia.
- A jak widzisz swoją
przyszłość? Masz jakieś plany? - Pytam chcąc rozluźnić trochę
atmosferę. Wiem wystarczająco dużo i nie zamierzam go dalej
dręczyć. Słyszę urocze śmiecho-mruknięcie.
- A co to? Spotkanie o
pracę? - Kpi ze mnie i się śmieje.
- Nie, to jest normalne
pytanie. To jak? Masz jakieś plany? - Ponawiam pytanie z szerokim
uśmiechem, czego on oczywiście nie zobaczy.
- Nie mam żadnych planów,
bo ciężko zaplanować coś na przyszłość, kiedy ona okazuje się
zupełnie inna od tego, co zaplanowałeś. Wolę uniknąć
rozczarowania.
- Masz dziwne podejście,
mało optymistyczne. - Stwierdzam.
- Realistyczne. Masz przed
sobą człowieka, który planował, ale jego wszystkie plany chuj
strzelił. Dlatego między innymi przestałem żyć z głową w
chmurach.
- Więcej tu pesymizmu niż
realizmu. - Zauważam.
- Zależy jak na to
spojrzysz. - Odpowiada.
- Wciąż twierdzę, że
jesteś pesymistą. - Trzymam się swojego zdania.
- Tak jest łatwiej,
unikasz rozczarowań. - Stwierdza lekko.
- Łatwiej? - Oburzam się.
- Dla kogo?
- Dla mnie na przykład.
- To jest niezdrowe. Sam
siebie zatruwasz, więcej optymizmu człowieku. - Wzdycham.
- W życiu nie ma nic
optymistycznego. Są same szare i ciemne kolory. - Tłumaczy.
Czuję jak w moim ciele
wszystko buzuje, nie mogę wytrzymać, kiedy ktoś mówi mi takie
głupoty. Życie jest pełne kolorów, tylko trzeba umieć je
dostrzec, a to nie jest czasami łatwe.
- A ja? Jestem dla ciebie
ciemnym kolorem? - Próbuję go inaczej podejść.
Uzumaki przez chwilę
milczy.
- Nie. Gdybym miał
przyrównać cię do koloru, byłabyś czerwona i żółta. -
Stwierdza.
Marszczę brwi w
niezrozumieniu. O co mu do cholery chodzi?
- Dlaczego czerwona i
żółta? - Pytam z ciekawością w głosie.
- Bo czerwony kojarzy mi
się z siłą, odwagą i... seksem. - Przewracam oczami na ostatni
wyraz.
- A żółty? - Dopytuję.
- Z czułością, troską,
radością i wszystkim co optymistyczne. Jesteś taką mieszanką
wszystkiego. - Tłumaczy.
- Widzisz? Czyli czym
jestem w twoim życiu? - Pytam przeciągając wyrazy.
- Kawałkiem optymizmu? -
Zgaduje.
- Brawo! - Chwalę go. -
Przekonałeś się chociaż trochę, że w życiu jest coś
optymistycznego?
- Może troszeczkę. -
Odpowiada z rozbawieniem w głosie.
- Może nie ogromny, ale
to już postęp. - Wzdycham i ziewam.
- Słyszę, że czas do
łóżka. - Stwierdza.
- Nie zaprzeczę, bo
jestem już zmęczona. - Przyznaję.
Podnoszę się i kładę
obok niego na poduszkę. Uzumaki gasi lampkę na stoliczku obok łóżka
i sam układa się przy mnie. Całuje mnie w czoło.
- Dobranoc, księżniczko.
- Prawie szepcze.
- Dobranoc pesymisto. -
Mówię z uśmiechem.
- Znowu ci się zbiera,
radzę mnie nie prowokować, bo wiesz do czego jestem zdolny.
- Nie strasz, nie strasz,
bo się zesrasz. - Odpowiadam.
- Czasami naprawdę
zachowujesz się jak małe dziecko. - Prycha przez śmiech.
- I co? Przeszkadza ci to?
- Pytam sennie.
- W twoim przypadku
nieszczególnie. - Stwierdza.
- Widzisz? Jestem
wyjątkowa. - Żartuję.
- Na to wygląda. -
Odpowiada.
Przysuwam się do niego
bliżej i układam głowę na torsie chłopaka. Naru obejmuje mnie
ramieniem, przyciska w ten sposób moje ciało jeszcze ciaśniej do
siebie. W jego objęciach jest tak cieplutko i milutko, że bardzo
szybko zasypiam.
~.~
Hej misie! O ile ktokolwiek tu jeszcze jest. Sprawa wygląda tak, zaczynamy się zastanawiać, czy to jeszcze ma jakikolwiek sens. Chyba nikt już tutaj nie zagląda i prawdopodobnie czas przenieść się w inne miejsce i zacząć wszystko od nowa. Trudna decyzja do podjęcia. Mimo wszystko, cieszcie się rozdziałem. Hope you like it! Paula&Patty
Witajcie dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałem wasze dwa ostatnie rozdziały i przyznaje, że Sakura miała ostatnio kilka dylematów, ale cieszę się że to już sobie wyjaśniła z Naruto. jednak jestem ciekaw co dalej z tego wyniknie, bo coś podejrzewam, że ten cały Jake tak łatwo nie odpuści.
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam Kuraj.:)
P.S. Zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl
Hejka. Ogólnie to podoba mi się wasz blog. Czytam go i raczej nie chciałabym abyście go porzucały. Jeśli chodzi o coś nowego to możecie coś tworzyć, ale fajnie by było jakby to było jakieś narusaku. Teraz bardzo mało jest blogów, fanficków o tej tematyce, a jest naprawde fajna. Dajcie znać co wymyśliłyście i pozdrawiam cieplutko :* :*
OdpowiedzUsuńKarinka.
chejka dziewczyny blog jest bardzo fajny i szkoda by było gdyście skończyli blog bardzo fajny jest o takim tamacie to się nie znajdzie wogle ale jak już by doszło to tego to na jaki temat byście pisali i czy byli by ci sami bohaterowie bo ich najlepiej lubie a rozdział bardzo fajny jak zawsze pozdrawiam i czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super, aż szkoda że tak szybko się kończy i chce się więcej, duzo więcej. Więc mam nadzieję że dalej będziecie pisać to opowiadanie i mnie nie rozczarujecie :p. Btw po wakacjach pewnie będzie więcej osób na blogu, bo taki okres ^^. Pozdrowionka i życzę dużo weny i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNie chciałybyśmy tak szybko kończyć tego opowiadania, bo mamy na nie naprawdę dużo pomysłów. Chodzi tylko o to, że nie wiemy, czy kogoś ono w ogóle interesuje, bo nie ma zbyt dużego odzewu 😉
Usuń