niedziela, 6 sierpnia 2017

#20 Rozdział

- Może przeniesiecie się do pokoju? - Słyszę rozbawiony głos Saki.
Uzumaki odsuwa się ode mnie z pomrukiem niezadowolenia, a ja chichoczę. Patrzę za plecy chłopaka i dostrzegam moje dwie uśmiechnięte przyjaciółki, które stoją w wejściu. Blondyn chwyta mnie za biodra i bez żadnego wysiłku unosi moje ciało i stawia na podłodze.
- Jesteście słodcy. - Stwierdza Ino siadając do stołu.
- Daruj sobie. - Odburkuje Naru zajmując miejsce obok blondynki.
- Stwierdzam fakty. - Wzrusza ramionami. - Nie podoba ci się? Możemy załatwić to na zewnątrz. - Żartuje, a Uzumaki się śmieje.
- Raczej nie miałabyś ze mną szans. - Puszcza jej oczko.
- Jeszcze zobaczymy. - Grozi mu żartobliwie z uniesionym palcem do góry.
- Mmmm pysznie pachnie i wygląda. Co to takiego? - Pyta Saki z zachwytem.
- Tortilla. - Odpowiadam siadając przy brązowowłosej.
- A to nie powinna być w takim placku? - Dopytuje Ino, a ja się uśmiecham.
- Niekoniecznie, to jest tortilla hiszpańska. Tak powinna wyglądać. - Odpowiadam krojąc obydwa dania w trójkąciki. Po chwili nakładam każdemu po kawałku.
- No, może się nie otrujecie. - Wzdycham próbując pierwszy kęs.
Nie przechwalając się, wyszło naprawdę świetnie. Dokładnie tak jak zapamiętałam ten smak. Ciocia robiła to w prawie każdą niedzielę, a teraz... cóż, nawet nie wiem, kiedy mają zamiar wrócić i cholernie tęsknię. Może to i lepiej, ostatnio zrobiło się naprawdę niebezpiecznie. Tak przynajmniej wiem, że nikt ich nie zabije i są bezpieczni, tak sądzę.
- To jest pyszne, ale dam sobie głowę uciąć, że gdzieś już to jadłam. - Stwierdza Ino mierząc we mnie widelcem mrużąc przy tym oczy.
- A już myślałam, że powiesz, że jestem kreatywna. - Wzdycham udając niezadowolenie. - Jadłaś to u mnie w domu. Ciocia robiła to w każdą niedzielę. Tylko, że jej placek wychodził cieńszy i nie wyglądał tak ładnie. - Odpowiadam.
Patrzę na Uzumakiego, który wcina już chyba czwarty kawałek.
- I jak? - Pytam go. Szturcham chłopaka łokciem w bok.
- Sądzę, że będziesz musiała robić to częściej. - Stwierdza z uśmiechem.
- Cieszę się, że ci smakuje. - Odpowiadam z szerokim uśmiechem.
- Witam całą rodzinkę. - Wszyscy jak jeden organizm odwracamy się w stronę dobrze znanego nam głosu. Widzę Jake'a opierającego się ręką o futrynę. Jest podpity. Nawet bardzo. Jego włosy są w uroczym nieładzie, a wzrok błądzi po każdym po kolei. Zatrzymuje go na mnie i szeroko się uśmiecha. Naru mocniej ściska widelec w dłoni.
- Jesteś najebany. - Odzywa się głosem wypranym z uczuć. Jest oziębły jak cholera.
- Braciszek do mnie przemówił? - Pyta z uśmiechem.
- To, że jesteś najebany nie pozwala ci na to, żebyś tak do mnie kurwa mówił. Nie jestem twoim pieprzonym braciszkiem. - Syczy. Kładę na jego ramieniu dłoń każąc mu w ten sposób się uspokoić.
- Okey okey. Sorki. - Odpowiada unosząc ręce w geście obrony.
- Jesteś głodny? - Pytam z delikatnym uśmiechem.
- Nie, dziękuję. - Stwierdza. - Przynajmniej jedna osoba w tym domu jest dla mnie miła. - Posyła mi uśmiech. - Do zobaczenia później. - Mówi i chwiejnym krokiem opuszcza kuchnię. Naru zaciska mocno szczękę i wiem, że walczy sam ze sobą, żeby nie powiedzieć mi niczego zgryźliwego na temat tego, w jaki sposób rozmawiam z Jakem. Blondyn kończy jedzenie i przez chwilę na mnie patrzy.
- Dziękuję. - Mówi. - Idę się wykąpać. - Wstaje od stołu i wychodzi z kuchni.
- Jakiś postęp, przynajmniej się do niego odezwał. - Pociesza Saki.
- To już coś. - Wtóruje jej Ino.
- Pomijając fakt, że patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. - Wzdycham.
- Przyzwyczaj się kochanie, on nienawidzi swojego brata, a jak widzi, że ty umiesz miło rozmawiać z Jakem to... najłatwiej powiedzieć, że jest wkurwiony. - Stwierdza brązowowłosa zapychając się kawałkiem tortilli.
- To co, mam z nim w ogóle nie rozmawiać? - Pytam z pretensją w głosie.
- Oczywiście, że nie. - Mówi od razu Ino. - Rozumiem Naruto, ale z drugiej strony nie może zabraniać ci kontaktów z innymi mężczyznami. Nawet wtedy, jeżeli chodzi o Jake'a. To, że Naru z tobą teraz jest, nie oznacza, że ma cię na własność.
- Wiem. - Wzdycham. - Tylko, że z Jakem coś mnie łączyło. - Masuję palcami skronie.
- Ale on o tym nie wie. - Odpowiada Saki.
- Wciąż myślicie, że ukrywanie tego faktu przed Naruto to dobry pomysł? - Pytam, żeby być bardziej pewną. Nie wiem, czy dam radę to ukryć, a jak Uzumaki się o tym dowie, zabije mnie i Jake'a.
- To nie jest dobry pomysł, kochanie. Ale znam Naruto i wiem do czego jest zdolny, dlatego uważam, że powinnaś zostawić przeszłość za sobą i nic mu o tym nie mówić. To jest najrozsądniejsze. - Stwierdza Ino.
- A ja mam jeszcze lepszy pomysł. - Odzywa się Saki. Mruży oczy i pokazuje na mnie widelcem.
- Nie przerywaj sobie. - Mówię do niej z uśmiechem, kiedy milczy przez dłuższą chwilę.
- Wspomnij mu o tym, że znasz Jake'a. - Wzrusza ramionami brązowowłosa.
Jej siostra patrzy na nią z uniesioną brwią i kpiącym uśmieszkiem. Saki jak gdyby nigdy nic wpycha do swoich ust kolejną porcję jedzenia.
- Oszalałaś? - Pyta blondynka.
- Nah. - Kręci głową. - Znając Sakurę, nie wytrzyma z wyrzutami sumienia, że ukrywa coś przed Naru, a w ten sposób chociaż trochę się odciąży. Z doświadczenia wiem, że z nowymi partnerami nigdy się nie rozmawia o przeszłych związkach, więc problem będzie rozwiązany. - Odpowiada wzruszając ramionami.
- Wiesz co? Czasami uda ci się powiedzieć coś mądrego. - Mówi Ino z czułym uśmiechem.
- Dzięki. - Odpowiada Saki, ale po chwili mruży oczy. - Czekaj, co? Czasami? - Patrzy na siostrę z mordem w oczach.
- Okey, ale co mu powiem jeżeli spyta skąd znam Jake'a i co mnie z nim łączyło?
- Powiesz prawdę, że spotkałaś go na wakacjach. A co do drugiej sprawy, co cię z nim łączyło zanim... no wiesz... poszłaś z nim do łóżka? - Pyta z uśmiechem.
Czuję się naprawdę dziwnie za każdym razem, kiedy to wspominam. Spałam z bratem mojego chłopaka i ciągle nie wiem jak mam się zachowywać. Zastanawiam się przez chwilę nad pytaniem Ino i dochodzę do wniosku, że Jake był dla mnie jakby przyjacielem. Dużo mnie z nim łączy, mamy podobne zainteresowania, podobne upodobania, podobne poglądy. To wszystko wygląda tak, jakby Jake był moją bratnią duszą, ale ja zakochałam się w Naru. Chyba powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają jest tutaj bardzo trafne.
- Wydaje mi się, że przyjaźń. - Odpowiadam.
- No widzisz? I już masz gotową odpowiedź. - Saki się ekscytuje.
- Sasuke. - Mówię przypominając sobie o biednym chłopaku.
- Co z nim? - Pyta Ino.
- Może to, że leży w swoim pokoju głodny i samotny? - Odpowiadam.
- Cholera. - Blondynka się śmieje. Saki też dołącza. - Zapomniałyśmy o nim.
- Zaniosę biedakowi jedzenie. - Postanawiam wstając od stołu.
Biorę dwa czyste talerze, na które zrzucam po równo pozostałości. Wyszło po trzy kawałki i myślę, że powinno im wystarczyć. Dziewczyny obserwują mnie z ciekawością i niezrozumieniem w oczach.
- Po co ci dwa talerze? - Pyta Saki.
- Jeden dla Jake'a. Wiem, że miał ochotę na jedzenie, ale nie chciał zostać, żeby Naru się nie denerwował. - Wzdycham.
- To do niego niepodobne. Dawniej zostałby, żeby zrobić bratu na złość. - Stwierdza Ino.
- No to mam wrażenie, że rozmawiamy o zupełnie dwóch różnych osobach. Jake, którego ja znam, albo znałam, jest inny. - Odpowiadam chwytając dwa talerze.
- Powiem ci szczerze, że już się sama w tym pogubiłam. Teraz nawet nie wiem, która jego wersja jest prawdziwa. - Wzdycha Saki. Moja przyjaciółka podpiera dłońmi głowę. Widzę po jej twarzy, że jest zmęczona. Ma podkrążone oczy, których nawet makijażem nie dała radę zakryć.
- Ty kochanie lepiej połóż się spać. Przypominasz zombiaka, który wyczłapał się z ciemnych lochów, żeby coś zeżreć. - Stwierdzam z uśmiechem.
- Jest aż tak tragicznie? - Jęczy w odpowiedzi.
- Poza tym, że masz podkrążone oczy i mrużysz je jak kret, żeby cokolwiek zobaczyć to nie, nie wyglądasz aż tak tragicznie. - Odpowiadam z uśmiechem. Słyszę chichot Ino.
- Dzięki, ty to umiesz człowieka pocieszyć bez względu na wszystko. Dobra mi przyjaciółka. - Prycha i macha lekceważąco dłonią.
- Przyjaciółka zawsze prawdę ci powie. - Mówię rozbawiona. - Na serio kochanie, połóż się spać, bo naprawdę jesteś zmęczona. - Mój głos staje się ciepły i troskliwy. Martwię się o nie. Ino też nie wygląda zbyt dobrze.
- Tak zrobię. - Odpowiada. - Nie martw się. - Uspokaja mnie. - To tylko zmęczenie.
- Co robiłaś przez całą noc? - Pytam.
- Miałaś zanieść jedzenie. - Przypomina.
- Jedzenie nie zając, nie ucieknie. Słucham ciebie, co robiłaś w nocy? - Nie odpuszczam.
- Patrolowałam teren. - Wzrusza ramionami. - Hej, ktoś musiał to robić. - Dodaje szybko widząc na mojej twarzy dezaprobatę.
- W nocy? Serio? - Pytam unosząc brew.
- Słuchaj, bezpieczeństwo to podstawa. - Puszcza mi oczko. - Idź już, bo pozdychają z głodu. - Saki posyła mi zmęczony uśmiech.
- Pierwsze drzwi na lewo, to pokój Sasuke. Ostatnie na prawo, tam znajdziesz Jake'a. Jeżeli będziesz szukała Naru, jego pokój jest pierwszy z brzega po prawej stronie.
- Powinno mnie dziwić, że zajął sobie pokój obok mojego? - Kpię z uśmiechem.
- Nie sądzę. - Odpowiada rozbawiona Ino.
Wychodzę z kuchni i od razu kieruję się na górę do pokoju Sasuke. Na korytarzu stoi mały stolik, na który stawiam jedną porcję jedzenia. Przecież nie wejdę do niego z dwoma talerzami, jeszcze mnie nie popieprzyło, żeby ściągać sobie jeszcze na głowę Sasuke. Znając jego zacząłby wypytywać dla kogo to jest, a ja bym mu oczywiście powiedziała. Ten chłopak cholernie dobrze umie wyciągać ze mnie informacje. Podchodzę do drzwi i w nie pukam.
- Proszę. - Słyszę jego głos.
Naciskam klamkę i wchodzę do pomieszczenia z uśmiechem. Jego pokój niczym nie różni się od mojego, oprócz tego, że łóżko stoi po lewej stronie.
- Sakura? Cieszę się, że przyszłaś. - Mówi z uśmiechem.
Chłopak siedzi w łóżku i ogląda telewizor. Jest ubrany w czarną koszulkę, nogi ma przykryte kołdrą, więc nie widzę, czy ma spodnie.
- Jak się czujesz? - Pytam podchodząc bliżej.
Jedzenie odstawiam na półkę przy łóżku. Siadam obok Sasuke i delikatnie go przytulam, chłopak odwzajemnia mój uścisk. Nie jest tak mocny jak zawsze. Odsuwam się od niego z uśmiechem i biorę do ręki talerz.
- Przyniosłam ci jedzenie. - Podaję mu tortille i widelec.
- Dzięki, byłem już głodny i miałem zejść i sobie coś zrobić. - Odpowiada.
Skanuję wzrokiem całą przystojną twarz chłopaka i nie widzę na niej żadnego zadrapania.
- Z tego co mi wiadomo, masz odpoczywać, a nie łazić i szukać w dupie mózgu.
- Ty i te twoje porównania. - Uśmiecha się. - Czuję się już lepiej. - Zapewnia mnie z poważną miną.
- Co cię boli? Bo z tego co widzę, na twojej przystojnej mordce niczego już nie ma.
- Przystojnej? - Pyta i się śmieje.
- No, a co? Nie? Uwierz mi, jeżeli mówię, że jest przystojna to nie kłamię. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Niech ci będzie. - Słodko podnosi jeden kącik ust do góry. - Ogólnie to bolą mnie jeszcze trochę żebra. - Odpowiada na wcześniej zadane pytanie.
- Badał cię lekarz? - Pytam, a on poszerza swój uśmiech.
- No coś ty, wiesz co by było, gdyby w mojej krwi odkrył jakieś nieprawidłowości? Wolę tego nie sprawdzać. - Mówi poważnie.
- Dlaczego się nie goi? - Pytam wywołując tym na jego twarzy zdziwienie.
- Cóż, mam z tym problem. - Przyznaje.
- Dlaczego?
- Ciągle rozpamiętuję, że zostałem pobity jak jakiś mięczak, dlatego nie mogę się uleczyć. Mój umysł traktuje ten ból jako karę za moją słabość. Jestem słaby, Sakura. Nie będę mógł cię chronić. - Odpowiada z wściekłością i bólem w oczach.
- A nie pomyślałeś, że zaatakowano cię znienacka i było zbyt dużo napastników? W to, że nie jesteś w stanie mnie obronić nigdy nie uwierzę. - Posyłam mu ciepły uśmiech.
- Było ich tylko pięciu. - Wzdycha.
- Pięciu? A ilu powaliłeś? - Próbuję go jakoś pocieszyć.
- Trzech albo czterech. Nie pamiętam, bo dostałem później czymś w głowę. - Odpowiada zażenowany.
- Moim zdaniem zrobiłeś wszystko co mogłeś. A jeżeli naprawdę sądzisz, że jesteś słaby, poćwicz trochę. Chociaż dla mnie i tak jesteś bohaterem Sasuś. - Używam zdrobnienia, którego nie lubi, ale mi zawsze pozwala do siebie tak mówić. Chłopak się uśmiecha.
- Dzięki, zawsze umiesz mnie pocieszyć. - Mówi rozweselony.
- Zawsze do usług. Mam do ciebie jeszcze drugą sprawę. - Stwierdzam. Nerwowo przygryzam wargę.
- Nie bądź zły na Naruto. - Wyrzucam z siebie z krzywym uśmiechem, czekam na jego reakcje.
- Cóż... nie wiem, czy uda mi się to zrobić. - Mówi całkiem poważnie.
- Dlaczego?
- Od początku mówiłem mu, żeby się do ciebie nie zbliżał w taki sposób. Wiem jak traktuje dziewczyny, nawet Ino i Saki nie wiedzą o niektórych sprawach, bo po prostu nie chciałem ich martwić. Ty też nie naciskaj, bo nic ci nie powiem. - Mówi szybko, widząc, że zamierzam o coś zapytać.
- Okey. - Wzdycham.
- To są tajemnice tylko i wyłącznie między mną, a nim i nikt się nigdy o tym nie dowie. Chyba, że on sam zechce coś powiedzieć. Wracając do ciebie, jeżeli cię skrzywdzi to zapomnę, że jest moim przyjacielem. Nie podoba mi się ten związek i już. - Kończy stanowczo.
- A jeżeli powiem ci, że jestem naprawdę szczęśliwa? - Próbuję go podejść.
Wydaje mi się, że to pomaga, bo jego rysy twarzy natychmiastowo łagodnieją. Patrzy na mnie i nie wie co ma powiedzieć. Sasuke jest dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam, a on traktuje mnie jak siostrę. Czasami naprawdę jest nadopiekuńczy, ale mi to odpowiada, bo wiem, że mu na mnie zależy i mnie kocha. Jesteśmy naprawdę mocno zżyci.
- Skoro tak się sprawy mają, sądzę, że będę musiał to zaakceptować. - Odpowiada po długim namyśle. Od razu się uśmiecham i go przytulam. Oczywiście uważam, żeby go nie skrzywdzić, nie jestem aż tak bezmyślna.
- Dziękuję, kocham cię. - Mówię.
- Ja ciebie też. - Odpowiada. - Tylko pamiętaj co ci powiedziałem, nie chcę widzieć, że przez niego płaczesz.
- Naru ma trudny charakter, nie wykluczam łez. - Stwierdzam, a on ciężko wzdycha.
- Dobrze, jeżeli wylejesz morze łez, wtedy się z nim policzę, okey? - Pyta ze śmiechem w głosie.
- Zgodzę się na ocean, morze będzie zbyt małym ogranicznikiem. - Żartuję i się od niego odsuwam.
- Powiedz mi, jak się sprawy mają z braćmi Uzumaki? - Pyta z uśmiechem.
- Nie jest dobrze. Atmosfera jest napięta jak kot podczas sraczki. - Stwierdzam zażenowana, a on się śmieje.
- Aż tak źle? - Upewnia się.
- Żebyś wiedział.
- Jake pokazuje pazurki?
- No właśnie nie. To Naruto ciągle wygląda jakby chciał go zabić. Jake czasami palnie jakąś głupotę, ale tak to raczej go nie prowokuje. - Wzruszam ramionami.
- Tak nie może być. - Bąka pod nosem.
- Z czym?
- Muszą się dogadać. Wszyscy musimy, mieszkamy w tym samym domu, więc trzeba się jakoś porozumieć. - Wzdycha. - Co zrobimy w obliczu zagrożenia, skoro nie umiemy się dogadać? - Pyta retorycznie.
- Ja tam umiem się dogadać z każdym domownikiem. - Wzruszam ramionami.
- Naprawdę? Rozmawiałaś z Jakem? - Pyta zaskoczony.
- A czemu miałabym nie rozmawiać? - Patrzę na niego marszcząc brwi.
- Może dlatego, że Naruto by sobie nie życzył? - Stwierdza z uśmiechem, a ja wzruszam ramionami.
- To nie jest koncert życzeń, a poza tym, nie dam się uwiązać. Powiedziałam mu, że będę rozmawiała z kim zechcę. Nie mam nic do Jake'a, to co jest między wami to wasza sprawa, u mnie ma czystą kartę. - Odpowiadam.
- W sumie dobre podejście. Nie można oceniać człowieka przez pryzmat czyichś doświadczeń. Trzeba go poznać samemu i wyrobić sobie o nim zdanie na własny rozum. - Mówi ostrożnie.
- O widzisz, czasami jest dobrze porozmawiać z drugą tak samo inteligentną osobą jak ja. - Żartuję.
- To komplement? - Pyta z uśmiechem.
- Potraktuj to jak chcesz. Spadam już, a ty odpoczywaj i nigdzie nie chodź, bo inaczej cię skrzywdzę. - Grożę mu.
- Spoko. - Odpowiada.
Powoli wstaję i idę w stronę drzwi.
- Sakura. - Zatrzymuje mnie jego głos, dlatego odwracam się w stronę chłopaka z uśmiechem.
- Mhm? - Mruczę. Widzę na ustach Sasuke szeroki uśmiech.
- Dzięki, że wpadłaś.
- Dla braciszka wszystko. - Mówię ze słodkim uśmiechem i wychodzę z jego pokoju.
Biorę w dłoń talerz, który zostawiłam na stoliczku i kieruję się teraz na sam koniec korytarza. Niepewnie pukam, ale nikt nie odpowiada, dlatego delikatnie naciskam na klamkę i wchodzę do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Jake?! - Wołam i rozglądam się po pomieszczeniu.
Pokój Uzumakiego jest duży, tak samo jak mój. Wydaje mi się, że wszystkie sypialnie są tej samej wielkości, ale pewności nie mam, bo nigdy nie mierzyłam ich dokładnie metrówką. Jeszcze nie oszalałam. Pokój Jake'a jest inny, nie tak kolorowy jak mój czy Sasuke. Czarne łóżko, szare meble i czarne ściany nadają mu mrocznego efektu. Mimo tych wszystkich barw, podoba mi się. Odstawiam tortille na stolik obok łóżka i podchodzę do pułki, na której widzę dwa zdjęcia. Na jednym z nich jest bardzo przystojny blondyn z niebieskimi oczami, z wyglądu bardzo przypomina Naruto. Obok tego mężczyzny stoi piękna, rudowłosa kobieta. Ma śliczny uśmiech i ciepłe, pełne miłości spojrzenie. Przed nimi stoi dwóch chłopców, jeden może mieć z osiem, a drugi dziesięć albo jedenaście lat. Od razu poznaję, że to Naruto i Jake. Na drugim zdjęciu są sami chłopcy. Jake ma przerzucone prawe ramię przez ramiona Naru, obaj uroczo się uśmiechają. Widząc te zdjęcie mogę wywnioskować, że kiedyś byli naprawdę bardzo blisko, a teraz? Skaczą sobie do oczu i z chęcią by się wzajemnie pozabijali.
- Po co przyszłaś? - Odwracam się gwałtownie.
Od razu tego żałuję, kiedy widzę, że chłopak jest półnagi. Odwracam speszony wzrok i błądzę nim po wszystkim, żeby chociaż na niego nie spojrzeć. Jake stoi w czarnym ręczniku przewiązanym przez biodra. Ręce ma splecione na klatce piersiowej i dzięki temu widać jego naprężone mięśnie.
- Ja...umm...p-przyniosłam ci je-jedzenie. - Wskazuję na szafkę. - Pomyślałam, że jesteś... uhm... głodny. - Odpowiadam wypuszczając spięty oddech.
- Wyluzuj. - Słyszę jego cichy śmiech. - Nie musisz się peszyć, widziałaś mnie już bez koszulki. Mam ci przypomnieć jak wiele razy? - Pyta rozbawiony.
- Przestań. - Odpowiadam. - Wtedy było inaczej. - Dodaję cicho. Spuszczam wzrok w podłogę, żeby mnie nie kusiło.
- Możesz na mnie spojrzeć, nie zdradzisz w ten sposób mojego brata. - Wzdycha.
Nie wykonuję jego polecenia i po chwili czuję przy sobie jego obecność, bardzo bliską obecność, a potem palce na podbródku, które unoszą moją głowę do góry. To niedorzeczne, że stoję jak sparaliżowana i nie mogę się ruszyć. Patrzę w jego niebieskie oczy, które w jakiś dziwny sposób mnie przyciągają. Ta sytuacja go bawi, bo widzę na jego ustach uśmiech. Palcami drugiej dłoni delikatnie przejeżdża po moim policzku i gdybym powiedziała, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, skłamałabym. Może to przez to, że wiele nas łączyło? Sama nie wiem.
- Widzisz? - Wzdycha. - To nie takie trudne.
Po jego oczach i zachowaniu wiem, że wciąż jest pijany. Odrywam się od niego szybko i przechodzę w inne miejsce, tak, że zostawiam go za plecami. Przymykam oczy i próbuję się uspokoić.
- Powinieneś coś zjeść. - Zmieniam temat. Może niezbyt kreatywnie, ale to chociaż coś. - Jak było na spotkaniu? - Pytam odwracając się w jego stronę.
Jake przeczesuje dłonią mokre włosy, z których kapie woda. Podchodzi do łóżka, na które siada i bierze talerz.
- Mogłoby być fajniej, ale cóż...nie było. - Wzdycha.
- Dlaczego?
- Koleżanka nie była taka fajna jak ją zapamiętałem. Poza tym, nie miałem humoru i jakoś rozmowa się nie kleiła. - Odpowiada między kęsami.
- I dlatego się napiłeś? - Prycham.
- A co? Martwisz się? - Pyta z błyskiem nadziei w oczach.
- Oczywiście, że się martwię. Jesteś moim przyjacielem. - Odpowiadam.
- Przyjacielem. - Prycha, ale wolę tego nie komentować.
- Smakowało? - Pytam, kiedy widzę, że skończył jeść.
- Bardzo. - Z uśmiechem odkłada talerz.
Jake wstaje na nogi i podchodzi do mnie bliżej. Patrzę na niego zdezorientowana i marszczę brwi.
- Czy jako przyjaciel, mogę liczyć na to, że mnie przytulisz? Bardzo tego potrzebuję. Twoja bliskość zawsze poprawiała mi humor. - Mówi z uśmiechem.
Nic nie odpowiadam tylko rozkładam ręce i czekam aż się przybliży. Jake długo nie czeka i się we mnie wtula. Obejmuję go nieśmiało w pasie, długo się nie widzieliśmy i między nami jest trochę niezręcznie.
- Wiesz, że po pijaku jest z ciebie niezła przylepa? - Prycham w jego klatkę.
- Mówiłaś mi to już kilka razy. - Odpowiada z uśmiechem.
Odsuwam się od niego i bacznie go obserwuję.
- Wypij mocną kawę, pomoże ci. - Daję mu radę.
- Zrobię to, ale później. Teraz chyba się zdrzemnę. - Posyła mi uśmiech.
- Jak wolisz. - Odpowiadam. Kieruję się w stronę drzwi. - Do zobaczenia Jake.
- Do zobaczenia piękna. - Odpowiada zanim wychodzę.
Idę w stronę pokoju Naru i po chwili do niego wchodzę. Nie widzę nigdzie chłopaka, ale domyślam się od razu, że bierze prysznic. Świadczy o tym też dźwięk wody, której krople rozbijają się o szyby. Pokój mojego chłopaka też jest ciemny. Co z nimi nie tak? Naru ma szare meble z elementami czerwonego, czarne łóżko i ściany. Nie widzę tutaj żadnego zdjęcia, czy czegokolwiek co przypominałoby mu o rodzinie. Może ma to pochowane w szafkach, żeby nie musiał na to patrzeć? Podchodzę do wielkiego łóżka, na które od razu się rzucam. Kładę dłonie na bolącą głowę i wzdycham ze zmęczenia. Niby nie byłam w szkole, a czuję się tak samo wyczerpana. W myślach układam jak mam zacząć rozmowę z Uzumakim, ale nie mam żadnego pomysłu. Muszę powiedzieć mu o Jake'u, chociaż półprawdy. Czuję się jak pralka ustawiona na największe wirowanie i wcale mi się to nie podoba. Słyszę wibrowanie telefonu, dlatego kątem oka patrzę na półkę przy łóżku. Zatyka mnie i czuję wielkie wkurwienie, kiedy widzę na wyświetlaczu numer Aurory. Ta szmata wszędzie wciśnie swoje dupsko. Gdyby była robaczkiem, bez chwili wahania zdeptałabym ją butem i wytarła jej szczątki o chodnik. Powstrzymuję się z całych sił, żeby nie wstać i nie odebrać tego pieprzonego telefonu. Zakrywam dłońmi twarz i próbuję się uspokoić co mi całkiem nieźle wychodzi.
- Nie będę zazdrosna. - Szepczę cicho.
Powtarzam te słowa w głowie jak mantrę. Z drugiej strony, interesuje mnie cholernie skąd on wytrzasnął do cholery jej numer. To jest coś, czego zamierzam się dowiedzieć. Nie będę na niego krzyczała i oskarżała, sam mi powie. Mam taką nadzieję. Czuję uginający się materac, dlatego zabieram dłonie od twarzy. Uzumaki nade mną wisi bez żadnej koszulki, a ten widok mi się podoba. Patrzy na mnie z zadziornym uśmieszkiem. Kładę dłonie na jego klatkę piersiową i zjeżdżam nimi niżej na jego twarde, umięśnione brzucho. Samo to, że go dotykam jest podniecające.
- Podoba mi się ten widok. - Mruczy.
- Jaki?
- Ty, w moim łóżku. - Odpowiada. - Najlepiej naga. - Przygryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć, chcę być poważna.
- Śnij dalej, niektóre marzenia się spełniają. - Prycham.
- Zadziorna jak zawsze. Lubię to. - Mruczy przysuwając się jeszcze bliżej.
Nieumyślnie spoglądam na jego usta, które zaraz spotkają się z moimi. Uśmiecham się, kiedy chłopak mnie całuje. Smakuje miętową pastą do zębów. Rozchylam wargi, żeby mógł zacząć zabawę z moim językiem. Jego ruchy są boleśnie powolne, wydaje mi się, że robi to świadomie, żebym chciała więcej. Ten plan się sprawdza. Jego pocałunki sprawiają, że nigdy mi to nie wystarcza. Uzumaki subtelnie muska linię mojej szczęki, w ten sposób powoli przechodzi do mojej szyi. Mój oddech jest przyśpieszony, a serce skacze jak zajączek na polance. Dosłownie. Uzumaki zamiera z ustami przy mojej szyi na kilka sekund, a później unosi głowę. Jego spojrzenie wyraża gniew, wyrzuty i chyba... zazdrość. Unoszę kpiąco jedną brew do góry, przygotowuję się psychicznie na jego wybuch.
- Możesz mi kurwa powiedzieć, dlaczego pachniesz tym głupim chujem? - Prawie warczy.
- Oczywiście kochanie, jeżeli ty mi powiesz skąd masz w telefonie numer Aurory, i dlaczego ta suka do ciebie dzwoni. - Kontratakuję.
Uzumaki marszczy brwi i gwałtownie chwyta mnie za ręce, które dociska do materaca nad moją głową. Takie zachowanie mnie podnieca i mi się podoba. Chyba jestem chora, czas wybrać się do psychologa? Posyłam mu kpiący uśmiech.
- Nie zmieniaj tematu. - Syczy. Przechylam głowę w prawą stronę.
- Jesteś pewny, że to ja zmieniam temat? O mnie możemy rozmawiać, ale o tobie już nie? - Prycham.
- Zapytałem, kurwa, pierwszy. - Cedzi każde słowo przez zęby.
- Po co ta suka do ciebie wydzwania? Skąd ma twój numer? - Jestem nieugięta.
- Kurwa, nie denerwuj mnie bardziej Sakura. Co robiłaś z tym psem? - W jego oczach płonie czysta wściekłość, a mnie to śmieszy. Taka sytuacja już była, kiedy wyczuł na mnie zapach Scotta. Uzumaki zaciska szczękę. Zauważyłam, że to taki jego tik nerwowy. Chłopak spina się jak podczas robienia kupki.
- I czego do kurwy się śmiejesz? To jest dla ciebie zabawne? - Pyta. Przygryzam wargę, żeby nie wybuchnąć kolejną falą śmiechu.
- Bo jesteś zazdrosnym kutasem, Naru. - Mrużę na niego oczy.
- Sakura, staram się być kurwa opanowany, a ty mi to utrudniasz. Jeszcze raz pytam, co z nim robiłaś? - Wzdycham zrezygnowana i przewracam oczami.
- Przytulałam go. - Odpowiadam. - To zbrodnia? - Prycham.
Uzumaki wstaje z łóżka i podchodzi do ściany, w którą uderza pięścią. Patrzę zaskoczona i zszokowana jego reakcją. W miejscu, w które uderzył powstało wgłębienie. Ten gościu serio ma problemy z samokontrolą. Opiera się dłońmi o ścianę i schyla głowę do dołu. Jego ramiona bardzo szybko się unoszą i opadają. Wstaję z przeciągłym westchnięciem i do niego podchodzę. Kładę dłoń na jego ramieniu, na co się wzdryga.
- Robisz to specjalnie? - Prawie warczy. - Bawi cię takie coś? - Pyta.
- Co robię specjalnie?
- Lubisz mnie wkurwiać? - Odwraca się w moją stronę.
Może jestem głupia, ale zauważam fakt, że jego włosy są potargane w bardzo seksowny sposób. Oczy Uzumakiego prawie świecą na niebiesko.
- Jesteś seksowny w takim stanie, ale nie. Nie lubię cię wkurzać. - Odpowiadam.
- Więc po co kurwa to robisz?
- Chodzi o to, że nic nie robię. Jesteś przewrażliwiony. - Przewracam oczami i chcę iść w stronę łóżka, ale Uzumaki krzyżuje mi plany. Chwyta mnie za łokieć i przyciska moje plecy do zimnej ściany. Stoi bardzo blisko mnie i czuję jego przyśpieszony oddech na mojej skórze, co swoją drogą bardzo mnie podnieca.
- Wiesz, że go nienawidzę, dlaczego się do niego zbliżasz? - Pyta już trochę uspokojony.
- Bo to mój przyjaciel. - Wyrzucam w końcu.
Uzumaki zamiera i wydaje mi się, że przez chwile nie oddycha. Luzuje trochę uścisk na mojej ręce, którą trzyma.
- Jaki kurwa przyjaciel? O czym ty pieprzysz Sakura? - Odzywa się po chwili ciszy.
- Usiądziemy? Czy dalej będziesz przyciskał mnie do tej ściany? Nie narzekałabym w innej sytuacji, ale wiesz. Tak nie da się gadać. - Posyłam mu uśmiech.
Chłopak odsuwa się na bok dając mi przejść. Siadam na łóżko i opieram się plecami o poduszki. Klepię miejsce obok siebie. Chłopak powoli podchodzi, ale nie siada przy mnie. Wydaje mi się, że chce się trochę zdystansować, co jest śmieszne. Umieszcza swój seksowny tyłeczek naprzeciwko mnie i patrzy mi w oczy, wciąż jest cholernie wkurzony, chociaż próbuje to zamaskować.
- Chciałam ci powiedzieć już wcześniej, ale widzisz, że z tobą nie da się normalnie porozmawiać. Od razu wybuchasz. - Kręcę głową z dezaprobatą.
- Powiedziałem ci już wcześniej, że nie chcę przy tobie widzieć tego chuja. Teraz już wiesz czemu.
- Bo jesteś zazdrosny? - Prycham.
- Tak, bo kurwa jestem o ciebie zazdrosny jak pieprzony kretyn i nie umiem nad tym zapanować. Jesteś tylko moja. - Patrzy na mnie z gniewem w oczach.

Jego spojrzenie jest zimne, wściekłe i pełne determinacji, chyba pierwszy raz tak na mnie patrzy.


~.~


Hej misie! Wróciłyśmy, więc wstawiamy rozdział :) Co myślicie? Zazdrosny Naru jest słodki czy nie? Komentujcie, bo lubimy czytać to, co macie do powiedzenia. Hope you like it! Paula&Patty

1 komentarz:

  1. Oj tak zazdrosny Naruto jest bardzo słodki takiego go jeszcze nie widziałam coraz lepiej go poznajemy :) Rozdział świetny jak zawsze czekam na next. Pozdrawiam i dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń