- Może przeniesiecie się
do pokoju? - Słyszę rozbawiony głos Saki.
Uzumaki odsuwa się ode
mnie z pomrukiem niezadowolenia, a ja chichoczę. Patrzę za plecy
chłopaka i dostrzegam moje dwie uśmiechnięte przyjaciółki, które
stoją w wejściu. Blondyn chwyta mnie za biodra i bez żadnego
wysiłku unosi moje ciało i stawia na podłodze.
- Jesteście słodcy. -
Stwierdza Ino siadając do stołu.
- Daruj sobie. - Odburkuje
Naru zajmując miejsce obok blondynki.
- Stwierdzam fakty. -
Wzrusza ramionami. - Nie podoba ci się? Możemy załatwić to na
zewnątrz. - Żartuje, a Uzumaki się śmieje.
- Raczej nie miałabyś ze
mną szans. - Puszcza jej oczko.
- Jeszcze zobaczymy. -
Grozi mu żartobliwie z uniesionym palcem do góry.
- Mmmm pysznie pachnie i
wygląda. Co to takiego? - Pyta Saki z zachwytem.
- Tortilla. - Odpowiadam
siadając przy brązowowłosej.
- A to nie powinna być w
takim placku? - Dopytuje Ino, a ja się uśmiecham.
- Niekoniecznie, to jest
tortilla hiszpańska. Tak powinna wyglądać. - Odpowiadam krojąc
obydwa dania w trójkąciki. Po chwili nakładam każdemu po kawałku.
- No, może się nie
otrujecie. - Wzdycham próbując pierwszy kęs.
Nie przechwalając się,
wyszło naprawdę świetnie. Dokładnie tak jak zapamiętałam ten
smak. Ciocia robiła to w prawie każdą niedzielę, a teraz... cóż,
nawet nie wiem, kiedy mają zamiar wrócić i cholernie tęsknię.
Może to i lepiej, ostatnio zrobiło się naprawdę niebezpiecznie.
Tak przynajmniej wiem, że nikt ich nie zabije i są bezpieczni, tak
sądzę.
- To jest pyszne, ale dam
sobie głowę uciąć, że gdzieś już to jadłam. - Stwierdza Ino
mierząc we mnie widelcem mrużąc przy tym oczy.
- A już myślałam, że
powiesz, że jestem kreatywna. - Wzdycham udając niezadowolenie. -
Jadłaś to u mnie w domu. Ciocia robiła to w każdą niedzielę.
Tylko, że jej placek wychodził cieńszy i nie wyglądał tak
ładnie. - Odpowiadam.
Patrzę na Uzumakiego,
który wcina już chyba czwarty kawałek.
- I jak? - Pytam go.
Szturcham chłopaka łokciem w bok.
- Sądzę, że będziesz
musiała robić to częściej. - Stwierdza z uśmiechem.
- Cieszę się, że ci
smakuje. - Odpowiadam z szerokim uśmiechem.
- Witam całą rodzinkę.
- Wszyscy jak jeden organizm odwracamy się w stronę dobrze znanego
nam głosu. Widzę Jake'a opierającego się ręką o futrynę. Jest
podpity. Nawet bardzo. Jego włosy są w uroczym nieładzie, a wzrok
błądzi po każdym po kolei. Zatrzymuje go na mnie i szeroko się
uśmiecha. Naru mocniej ściska widelec w dłoni.
- Jesteś najebany. -
Odzywa się głosem wypranym z uczuć. Jest oziębły jak cholera.
- Braciszek do mnie
przemówił? - Pyta z uśmiechem.
- To, że jesteś najebany
nie pozwala ci na to, żebyś tak do mnie kurwa mówił. Nie jestem
twoim pieprzonym braciszkiem. - Syczy. Kładę na jego ramieniu dłoń
każąc mu w ten sposób się uspokoić.
- Okey okey. Sorki. -
Odpowiada unosząc ręce w geście obrony.
- Jesteś głodny? - Pytam
z delikatnym uśmiechem.
- Nie, dziękuję. -
Stwierdza. - Przynajmniej jedna osoba w tym domu jest dla mnie miła.
- Posyła mi uśmiech. - Do zobaczenia później. - Mówi i chwiejnym
krokiem opuszcza kuchnię. Naru zaciska mocno szczękę i wiem, że
walczy sam ze sobą, żeby nie powiedzieć mi niczego zgryźliwego na
temat tego, w jaki sposób rozmawiam z Jakem. Blondyn kończy
jedzenie i przez chwilę na mnie patrzy.
- Dziękuję. - Mówi. -
Idę się wykąpać. - Wstaje od stołu i wychodzi z kuchni.
- Jakiś postęp,
przynajmniej się do niego odezwał. - Pociesza Saki.
- To już coś. - Wtóruje
jej Ino.
- Pomijając fakt, że
patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić. - Wzdycham.
- Przyzwyczaj się
kochanie, on nienawidzi swojego brata, a jak widzi, że ty umiesz
miło rozmawiać z Jakem to... najłatwiej powiedzieć, że jest
wkurwiony. - Stwierdza brązowowłosa zapychając się kawałkiem
tortilli.
- To co, mam z nim w ogóle
nie rozmawiać? - Pytam z pretensją w głosie.
- Oczywiście, że nie. -
Mówi od razu Ino. - Rozumiem Naruto, ale z drugiej strony nie może
zabraniać ci kontaktów z innymi mężczyznami. Nawet wtedy, jeżeli
chodzi o Jake'a. To, że Naru z tobą teraz jest, nie oznacza, że ma
cię na własność.
- Wiem. - Wzdycham. -
Tylko, że z Jakem coś mnie łączyło. - Masuję palcami skronie.
- Ale on o tym nie wie. -
Odpowiada Saki.
- Wciąż myślicie, że
ukrywanie tego faktu przed Naruto to dobry pomysł? - Pytam, żeby
być bardziej pewną. Nie wiem, czy dam radę to ukryć, a jak
Uzumaki się o tym dowie, zabije mnie i Jake'a.
- To nie jest dobry
pomysł, kochanie. Ale znam Naruto i wiem do czego jest zdolny,
dlatego uważam, że powinnaś zostawić przeszłość za sobą i nic
mu o tym nie mówić. To jest najrozsądniejsze. - Stwierdza Ino.
- A ja mam jeszcze lepszy
pomysł. - Odzywa się Saki. Mruży oczy i pokazuje na mnie widelcem.
- Nie przerywaj sobie. -
Mówię do niej z uśmiechem, kiedy milczy przez dłuższą chwilę.
- Wspomnij mu o tym, że
znasz Jake'a. - Wzrusza ramionami brązowowłosa.
Jej siostra patrzy na nią
z uniesioną brwią i kpiącym uśmieszkiem. Saki jak gdyby nigdy nic
wpycha do swoich ust kolejną porcję jedzenia.
- Oszalałaś? - Pyta
blondynka.
- Nah. - Kręci głową. -
Znając Sakurę, nie wytrzyma z wyrzutami sumienia, że ukrywa coś
przed Naru, a w ten sposób chociaż trochę się odciąży. Z
doświadczenia wiem, że z nowymi partnerami nigdy się nie rozmawia
o przeszłych związkach, więc problem będzie rozwiązany. -
Odpowiada wzruszając ramionami.
- Wiesz co? Czasami uda ci
się powiedzieć coś mądrego. - Mówi Ino z czułym uśmiechem.
- Dzięki. - Odpowiada
Saki, ale po chwili mruży oczy. - Czekaj, co? Czasami? - Patrzy na
siostrę z mordem w oczach.
- Okey, ale co mu powiem
jeżeli spyta skąd znam Jake'a i co mnie z nim łączyło?
- Powiesz prawdę, że
spotkałaś go na wakacjach. A co do drugiej sprawy, co cię z nim
łączyło zanim... no wiesz... poszłaś z nim do łóżka? - Pyta z
uśmiechem.
Czuję się naprawdę
dziwnie za każdym razem, kiedy to wspominam. Spałam z bratem mojego
chłopaka i ciągle nie wiem jak mam się zachowywać. Zastanawiam
się przez chwilę nad pytaniem Ino i dochodzę do wniosku, że Jake
był dla mnie jakby przyjacielem. Dużo mnie z nim łączy, mamy
podobne zainteresowania, podobne upodobania, podobne poglądy. To
wszystko wygląda tak, jakby Jake był moją bratnią duszą, ale ja
zakochałam się w Naru. Chyba powiedzenie, że przeciwieństwa się
przyciągają jest tutaj bardzo trafne.
- Wydaje mi się, że
przyjaźń. - Odpowiadam.
- No widzisz? I już masz
gotową odpowiedź. - Saki się ekscytuje.
- Sasuke. - Mówię
przypominając sobie o biednym chłopaku.
- Co z nim? - Pyta Ino.
- Może to, że leży w
swoim pokoju głodny i samotny? - Odpowiadam.
- Cholera. - Blondynka się
śmieje. Saki też dołącza. - Zapomniałyśmy o nim.
- Zaniosę biedakowi
jedzenie. - Postanawiam wstając od stołu.
Biorę dwa czyste talerze,
na które zrzucam po równo pozostałości. Wyszło po trzy kawałki
i myślę, że powinno im wystarczyć. Dziewczyny obserwują mnie z
ciekawością i niezrozumieniem w oczach.
- Po co ci dwa talerze? -
Pyta Saki.
- Jeden dla Jake'a. Wiem,
że miał ochotę na jedzenie, ale nie chciał zostać, żeby Naru
się nie denerwował. - Wzdycham.
- To do niego niepodobne.
Dawniej zostałby, żeby zrobić bratu na złość. - Stwierdza Ino.
- No to mam wrażenie, że
rozmawiamy o zupełnie dwóch różnych osobach. Jake, którego ja
znam, albo znałam, jest inny. - Odpowiadam chwytając dwa talerze.
- Powiem ci szczerze, że
już się sama w tym pogubiłam. Teraz nawet nie wiem, która jego
wersja jest prawdziwa. - Wzdycha Saki. Moja przyjaciółka podpiera
dłońmi głowę. Widzę po jej twarzy, że jest zmęczona. Ma
podkrążone oczy, których nawet makijażem nie dała radę zakryć.
- Ty kochanie lepiej połóż
się spać. Przypominasz zombiaka, który wyczłapał się z ciemnych
lochów, żeby coś zeżreć. - Stwierdzam z uśmiechem.
- Jest aż tak tragicznie?
- Jęczy w odpowiedzi.
- Poza tym, że masz
podkrążone oczy i mrużysz je jak kret, żeby cokolwiek zobaczyć
to nie, nie wyglądasz aż tak tragicznie. - Odpowiadam z uśmiechem.
Słyszę chichot Ino.
- Dzięki, ty to umiesz
człowieka pocieszyć bez względu na wszystko. Dobra mi
przyjaciółka. - Prycha i macha lekceważąco dłonią.
- Przyjaciółka zawsze
prawdę ci powie. - Mówię rozbawiona. - Na serio kochanie, połóż
się spać, bo naprawdę jesteś zmęczona. - Mój głos staje się
ciepły i troskliwy. Martwię się o nie. Ino też nie wygląda zbyt
dobrze.
- Tak zrobię. -
Odpowiada. - Nie martw się. - Uspokaja mnie. - To tylko zmęczenie.
- Co robiłaś przez całą
noc? - Pytam.
- Miałaś zanieść
jedzenie. - Przypomina.
- Jedzenie nie zając, nie
ucieknie. Słucham ciebie, co robiłaś w nocy? - Nie odpuszczam.
- Patrolowałam teren. -
Wzrusza ramionami. - Hej, ktoś musiał to robić. - Dodaje szybko
widząc na mojej twarzy dezaprobatę.
- W nocy? Serio? - Pytam
unosząc brew.
- Słuchaj, bezpieczeństwo
to podstawa. - Puszcza mi oczko. - Idź już, bo pozdychają z głodu.
- Saki posyła mi zmęczony uśmiech.
- Pierwsze drzwi na lewo,
to pokój Sasuke. Ostatnie na prawo, tam znajdziesz Jake'a. Jeżeli
będziesz szukała Naru, jego pokój jest pierwszy z brzega po prawej
stronie.
- Powinno mnie dziwić, że
zajął sobie pokój obok mojego? - Kpię z uśmiechem.
- Nie sądzę. - Odpowiada
rozbawiona Ino.
Wychodzę z kuchni i od
razu kieruję się na górę do pokoju Sasuke. Na korytarzu stoi mały
stolik, na który stawiam jedną porcję jedzenia. Przecież nie
wejdę do niego z dwoma talerzami, jeszcze mnie nie popieprzyło,
żeby ściągać sobie jeszcze na głowę Sasuke. Znając jego
zacząłby wypytywać dla kogo to jest, a ja bym mu oczywiście
powiedziała. Ten chłopak cholernie dobrze umie wyciągać ze mnie
informacje. Podchodzę do drzwi i w nie pukam.
- Proszę. - Słyszę jego
głos.
Naciskam klamkę i wchodzę
do pomieszczenia z uśmiechem. Jego pokój niczym nie różni się od
mojego, oprócz tego, że łóżko stoi po lewej stronie.
- Sakura? Cieszę się, że
przyszłaś. - Mówi z uśmiechem.
Chłopak siedzi w łóżku
i ogląda telewizor. Jest ubrany w czarną koszulkę, nogi ma
przykryte kołdrą, więc nie widzę, czy ma spodnie.
- Jak się czujesz? -
Pytam podchodząc bliżej.
Jedzenie odstawiam na
półkę przy łóżku. Siadam obok Sasuke i delikatnie go przytulam,
chłopak odwzajemnia mój uścisk. Nie jest tak mocny jak zawsze.
Odsuwam się od niego z uśmiechem i biorę do ręki talerz.
- Przyniosłam ci
jedzenie. - Podaję mu tortille i widelec.
- Dzięki, byłem już
głodny i miałem zejść i sobie coś zrobić. - Odpowiada.
Skanuję wzrokiem całą
przystojną twarz chłopaka i nie widzę na niej żadnego zadrapania.
- Z tego co mi wiadomo,
masz odpoczywać, a nie łazić i szukać w dupie mózgu.
- Ty i te twoje
porównania. - Uśmiecha się. - Czuję się już lepiej. - Zapewnia
mnie z poważną miną.
- Co cię boli? Bo z tego
co widzę, na twojej przystojnej mordce niczego już nie ma.
- Przystojnej? - Pyta i
się śmieje.
- No, a co? Nie? Uwierz
mi, jeżeli mówię, że jest przystojna to nie kłamię. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Niech ci będzie. -
Słodko podnosi jeden kącik ust do góry. - Ogólnie to bolą mnie
jeszcze trochę żebra. - Odpowiada na wcześniej zadane pytanie.
- Badał cię lekarz? -
Pytam, a on poszerza swój uśmiech.
- No coś ty, wiesz co by
było, gdyby w mojej krwi odkrył jakieś nieprawidłowości? Wolę
tego nie sprawdzać. - Mówi poważnie.
- Dlaczego się nie goi? -
Pytam wywołując tym na jego twarzy zdziwienie.
- Cóż, mam z tym
problem. - Przyznaje.
- Dlaczego?
- Ciągle rozpamiętuję,
że zostałem pobity jak jakiś mięczak, dlatego nie mogę się
uleczyć. Mój umysł traktuje ten ból jako karę za moją słabość.
Jestem słaby, Sakura. Nie będę mógł cię chronić. - Odpowiada z
wściekłością i bólem w oczach.
- A nie pomyślałeś, że
zaatakowano cię znienacka i było zbyt dużo napastników? W to, że
nie jesteś w stanie mnie obronić nigdy nie uwierzę. - Posyłam mu
ciepły uśmiech.
- Było ich tylko pięciu.
- Wzdycha.
- Pięciu? A ilu
powaliłeś? - Próbuję go jakoś pocieszyć.
- Trzech albo czterech.
Nie pamiętam, bo dostałem później czymś w głowę. - Odpowiada
zażenowany.
- Moim zdaniem zrobiłeś
wszystko co mogłeś. A jeżeli naprawdę sądzisz, że jesteś
słaby, poćwicz trochę. Chociaż dla mnie i tak jesteś bohaterem
Sasuś. - Używam zdrobnienia, którego nie lubi, ale mi zawsze
pozwala do siebie tak mówić. Chłopak się uśmiecha.
- Dzięki, zawsze umiesz
mnie pocieszyć. - Mówi rozweselony.
- Zawsze do usług. Mam do
ciebie jeszcze drugą sprawę. - Stwierdzam. Nerwowo przygryzam
wargę.
- Nie bądź zły na
Naruto. - Wyrzucam z siebie z krzywym uśmiechem, czekam na jego
reakcje.
- Cóż... nie wiem, czy
uda mi się to zrobić. - Mówi całkiem poważnie.
- Dlaczego?
- Od początku mówiłem
mu, żeby się do ciebie nie zbliżał w taki sposób. Wiem jak
traktuje dziewczyny, nawet Ino i Saki nie wiedzą o niektórych
sprawach, bo po prostu nie chciałem ich martwić. Ty też nie
naciskaj, bo nic ci nie powiem. - Mówi szybko, widząc, że
zamierzam o coś zapytać.
- Okey. - Wzdycham.
- To są tajemnice tylko i
wyłącznie między mną, a nim i nikt się nigdy o tym nie dowie.
Chyba, że on sam zechce coś powiedzieć. Wracając do ciebie,
jeżeli cię skrzywdzi to zapomnę, że jest moim przyjacielem. Nie
podoba mi się ten związek i już. - Kończy stanowczo.
- A jeżeli powiem ci, że
jestem naprawdę szczęśliwa? - Próbuję go podejść.
Wydaje mi się, że to
pomaga, bo jego rysy twarzy natychmiastowo łagodnieją. Patrzy na
mnie i nie wie co ma powiedzieć. Sasuke jest dla mnie jak brat,
którego nigdy nie miałam, a on traktuje mnie jak siostrę. Czasami
naprawdę jest nadopiekuńczy, ale mi to odpowiada, bo wiem, że mu
na mnie zależy i mnie kocha. Jesteśmy naprawdę mocno zżyci.
- Skoro tak się sprawy
mają, sądzę, że będę musiał to zaakceptować. - Odpowiada po
długim namyśle. Od razu się uśmiecham i go przytulam. Oczywiście
uważam, żeby go nie skrzywdzić, nie jestem aż tak bezmyślna.
- Dziękuję, kocham cię.
- Mówię.
- Ja ciebie też. -
Odpowiada. - Tylko pamiętaj co ci powiedziałem, nie chcę widzieć,
że przez niego płaczesz.
- Naru ma trudny
charakter, nie wykluczam łez. - Stwierdzam, a on ciężko wzdycha.
- Dobrze, jeżeli wylejesz
morze łez, wtedy się z nim policzę, okey? - Pyta ze śmiechem w
głosie.
- Zgodzę się na ocean,
morze będzie zbyt małym ogranicznikiem. - Żartuję i się od niego
odsuwam.
- Powiedz mi, jak się
sprawy mają z braćmi Uzumaki? - Pyta z uśmiechem.
- Nie jest dobrze.
Atmosfera jest napięta jak kot podczas sraczki. - Stwierdzam
zażenowana, a on się śmieje.
- Aż tak źle? - Upewnia
się.
- Żebyś wiedział.
- Jake pokazuje pazurki?
- No właśnie nie. To
Naruto ciągle wygląda jakby chciał go zabić. Jake czasami palnie
jakąś głupotę, ale tak to raczej go nie prowokuje. - Wzruszam
ramionami.
- Tak nie może być. -
Bąka pod nosem.
- Z czym?
- Muszą się dogadać.
Wszyscy musimy, mieszkamy w tym samym domu, więc trzeba się jakoś
porozumieć. - Wzdycha. - Co zrobimy w obliczu zagrożenia, skoro nie
umiemy się dogadać? - Pyta retorycznie.
- Ja tam umiem się
dogadać z każdym domownikiem. - Wzruszam ramionami.
- Naprawdę? Rozmawiałaś
z Jakem? - Pyta zaskoczony.
- A czemu miałabym nie
rozmawiać? - Patrzę na niego marszcząc brwi.
- Może dlatego, że
Naruto by sobie nie życzył? - Stwierdza z uśmiechem, a ja wzruszam
ramionami.
- To nie jest koncert
życzeń, a poza tym, nie dam się uwiązać. Powiedziałam mu, że
będę rozmawiała z kim zechcę. Nie mam nic do Jake'a, to co jest
między wami to wasza sprawa, u mnie ma czystą kartę. - Odpowiadam.
- W sumie dobre podejście.
Nie można oceniać człowieka przez pryzmat czyichś doświadczeń.
Trzeba go poznać samemu i wyrobić sobie o nim zdanie na własny
rozum. - Mówi ostrożnie.
- O widzisz, czasami jest
dobrze porozmawiać z drugą tak samo inteligentną osobą jak ja. -
Żartuję.
- To komplement? - Pyta z
uśmiechem.
- Potraktuj to jak chcesz.
Spadam już, a ty odpoczywaj i nigdzie nie chodź, bo inaczej cię
skrzywdzę. - Grożę mu.
- Spoko. - Odpowiada.
Powoli wstaję i idę w
stronę drzwi.
- Sakura. - Zatrzymuje
mnie jego głos, dlatego odwracam się w stronę chłopaka z
uśmiechem.
- Mhm? - Mruczę. Widzę
na ustach Sasuke szeroki uśmiech.
- Dzięki, że wpadłaś.
- Dla braciszka wszystko.
- Mówię ze słodkim uśmiechem i wychodzę z jego pokoju.
Biorę w dłoń talerz,
który zostawiłam na stoliczku i kieruję się teraz na sam koniec
korytarza. Niepewnie pukam, ale nikt nie odpowiada, dlatego
delikatnie naciskam na klamkę i wchodzę do pokoju zamykając za
sobą drzwi.
- Jake?! - Wołam i
rozglądam się po pomieszczeniu.
Pokój Uzumakiego jest
duży, tak samo jak mój. Wydaje mi się, że wszystkie sypialnie są
tej samej wielkości, ale pewności nie mam, bo nigdy nie mierzyłam
ich dokładnie metrówką. Jeszcze nie oszalałam. Pokój Jake'a jest
inny, nie tak kolorowy jak mój czy Sasuke. Czarne łóżko, szare
meble i czarne ściany nadają mu mrocznego efektu. Mimo tych
wszystkich barw, podoba mi się. Odstawiam tortille na stolik obok
łóżka i podchodzę do pułki, na której widzę dwa zdjęcia. Na
jednym z nich jest bardzo przystojny blondyn z niebieskimi oczami, z
wyglądu bardzo przypomina Naruto. Obok tego mężczyzny stoi piękna,
rudowłosa kobieta. Ma śliczny uśmiech i ciepłe, pełne miłości
spojrzenie. Przed nimi stoi dwóch chłopców, jeden może mieć z
osiem, a drugi dziesięć albo jedenaście lat. Od razu poznaję, że
to Naruto i Jake. Na drugim zdjęciu są sami chłopcy. Jake ma
przerzucone prawe ramię przez ramiona Naru, obaj uroczo się
uśmiechają. Widząc te zdjęcie mogę wywnioskować, że kiedyś
byli naprawdę bardzo blisko, a teraz? Skaczą sobie do oczu i z
chęcią by się wzajemnie pozabijali.
- Po co przyszłaś? -
Odwracam się gwałtownie.
Od razu tego żałuję,
kiedy widzę, że chłopak jest półnagi. Odwracam speszony wzrok i
błądzę nim po wszystkim, żeby chociaż na niego nie spojrzeć.
Jake stoi w czarnym ręczniku przewiązanym przez biodra. Ręce ma
splecione na klatce piersiowej i dzięki temu widać jego naprężone
mięśnie.
- Ja...umm...p-przyniosłam
ci je-jedzenie. - Wskazuję na szafkę. - Pomyślałam, że jesteś...
uhm... głodny. - Odpowiadam wypuszczając spięty oddech.
- Wyluzuj. - Słyszę jego
cichy śmiech. - Nie musisz się peszyć, widziałaś mnie już bez
koszulki. Mam ci przypomnieć jak wiele razy? - Pyta rozbawiony.
- Przestań. - Odpowiadam.
- Wtedy było inaczej. - Dodaję cicho. Spuszczam wzrok w podłogę,
żeby mnie nie kusiło.
- Możesz na mnie
spojrzeć, nie zdradzisz w ten sposób mojego brata. - Wzdycha.
Nie wykonuję jego
polecenia i po chwili czuję przy sobie jego obecność, bardzo
bliską obecność, a potem palce na podbródku, które unoszą moją
głowę do góry. To niedorzeczne, że stoję jak sparaliżowana i
nie mogę się ruszyć. Patrzę w jego niebieskie oczy, które w
jakiś dziwny sposób mnie przyciągają. Ta sytuacja go bawi, bo
widzę na jego ustach uśmiech. Palcami drugiej dłoni delikatnie
przejeżdża po moim policzku i gdybym powiedziała, że nie zrobiło
to na mnie żadnego wrażenia, skłamałabym. Może to przez to, że
wiele nas łączyło? Sama nie wiem.
- Widzisz? - Wzdycha. - To
nie takie trudne.
Po jego oczach i
zachowaniu wiem, że wciąż jest pijany. Odrywam się od niego
szybko i przechodzę w inne miejsce, tak, że zostawiam go za
plecami. Przymykam oczy i próbuję się uspokoić.
- Powinieneś coś zjeść.
- Zmieniam temat. Może niezbyt kreatywnie, ale to chociaż coś. -
Jak było na spotkaniu? - Pytam odwracając się w jego stronę.
Jake przeczesuje dłonią
mokre włosy, z których kapie woda. Podchodzi do łóżka, na które
siada i bierze talerz.
- Mogłoby być fajniej,
ale cóż...nie było. - Wzdycha.
- Dlaczego?
- Koleżanka nie była
taka fajna jak ją zapamiętałem. Poza tym, nie miałem humoru i
jakoś rozmowa się nie kleiła. - Odpowiada między kęsami.
- I dlatego się napiłeś?
- Prycham.
- A co? Martwisz się? -
Pyta z błyskiem nadziei w oczach.
- Oczywiście, że się
martwię. Jesteś moim przyjacielem. - Odpowiadam.
- Przyjacielem. - Prycha,
ale wolę tego nie komentować.
- Smakowało? - Pytam,
kiedy widzę, że skończył jeść.
- Bardzo. - Z uśmiechem
odkłada talerz.
Jake wstaje na nogi i
podchodzi do mnie bliżej. Patrzę na niego zdezorientowana i
marszczę brwi.
- Czy jako przyjaciel,
mogę liczyć na to, że mnie przytulisz? Bardzo tego potrzebuję.
Twoja bliskość zawsze poprawiała mi humor. - Mówi z uśmiechem.
Nic nie odpowiadam tylko
rozkładam ręce i czekam aż się przybliży. Jake długo nie czeka
i się we mnie wtula. Obejmuję go nieśmiało w pasie, długo się
nie widzieliśmy i między nami jest trochę niezręcznie.
- Wiesz, że po pijaku
jest z ciebie niezła przylepa? - Prycham w jego klatkę.
- Mówiłaś mi to już
kilka razy. - Odpowiada z uśmiechem.
Odsuwam się od niego i
bacznie go obserwuję.
- Wypij mocną kawę,
pomoże ci. - Daję mu radę.
- Zrobię to, ale później.
Teraz chyba się zdrzemnę. - Posyła mi uśmiech.
- Jak wolisz. -
Odpowiadam. Kieruję się w stronę drzwi. - Do zobaczenia Jake.
- Do zobaczenia piękna. -
Odpowiada zanim wychodzę.
Idę w stronę pokoju Naru
i po chwili do niego wchodzę. Nie widzę nigdzie chłopaka, ale
domyślam się od razu, że bierze prysznic. Świadczy o tym też
dźwięk wody, której krople rozbijają się o szyby. Pokój mojego
chłopaka też jest ciemny. Co z nimi nie tak? Naru ma szare meble z
elementami czerwonego, czarne łóżko i ściany. Nie widzę tutaj
żadnego zdjęcia, czy czegokolwiek co przypominałoby mu o rodzinie.
Może ma to pochowane w szafkach, żeby nie musiał na to patrzeć?
Podchodzę do wielkiego łóżka, na które od razu się rzucam.
Kładę dłonie na bolącą głowę i wzdycham ze zmęczenia. Niby
nie byłam w szkole, a czuję się tak samo wyczerpana. W myślach
układam jak mam zacząć rozmowę z Uzumakim, ale nie mam żadnego
pomysłu. Muszę powiedzieć mu o Jake'u, chociaż półprawdy. Czuję
się jak pralka ustawiona na największe wirowanie i wcale mi się to
nie podoba. Słyszę wibrowanie telefonu, dlatego kątem oka patrzę
na półkę przy łóżku. Zatyka mnie i czuję wielkie wkurwienie,
kiedy widzę na wyświetlaczu numer Aurory. Ta szmata wszędzie
wciśnie swoje dupsko. Gdyby była robaczkiem, bez chwili wahania
zdeptałabym ją butem i wytarła jej szczątki o chodnik.
Powstrzymuję się z całych sił, żeby nie wstać i nie odebrać
tego pieprzonego telefonu. Zakrywam dłońmi twarz i próbuję się
uspokoić co mi całkiem nieźle wychodzi.
- Nie będę zazdrosna. -
Szepczę cicho.
Powtarzam te słowa w
głowie jak mantrę. Z drugiej strony, interesuje mnie cholernie skąd
on wytrzasnął do cholery jej numer. To jest coś, czego zamierzam
się dowiedzieć. Nie będę na niego krzyczała i oskarżała, sam
mi powie. Mam taką nadzieję. Czuję uginający się materac,
dlatego zabieram dłonie od twarzy. Uzumaki nade mną wisi bez żadnej
koszulki, a ten widok mi się podoba. Patrzy na mnie z zadziornym
uśmieszkiem. Kładę dłonie na jego klatkę piersiową i zjeżdżam
nimi niżej na jego twarde, umięśnione brzucho. Samo to, że go
dotykam jest podniecające.
- Podoba mi się ten
widok. - Mruczy.
- Jaki?
- Ty, w moim łóżku. -
Odpowiada. - Najlepiej naga. - Przygryzam wargę, żeby się nie
uśmiechnąć, chcę być poważna.
- Śnij dalej, niektóre
marzenia się spełniają. - Prycham.
- Zadziorna jak zawsze.
Lubię to. - Mruczy przysuwając się jeszcze bliżej.
Nieumyślnie spoglądam na
jego usta, które zaraz spotkają się z moimi. Uśmiecham się,
kiedy chłopak mnie całuje. Smakuje miętową pastą do zębów.
Rozchylam wargi, żeby mógł zacząć zabawę z moim językiem. Jego
ruchy są boleśnie powolne, wydaje mi się, że robi to świadomie,
żebym chciała więcej. Ten plan się sprawdza. Jego pocałunki
sprawiają, że nigdy mi to nie wystarcza. Uzumaki subtelnie muska
linię mojej szczęki, w ten sposób powoli przechodzi do mojej szyi.
Mój oddech jest przyśpieszony, a serce skacze jak zajączek na
polance. Dosłownie. Uzumaki zamiera z ustami przy mojej szyi na
kilka sekund, a później unosi głowę. Jego spojrzenie wyraża
gniew, wyrzuty i chyba... zazdrość. Unoszę kpiąco jedną brew do
góry, przygotowuję się psychicznie na jego wybuch.
- Możesz mi kurwa
powiedzieć, dlaczego pachniesz tym głupim chujem? - Prawie warczy.
- Oczywiście kochanie,
jeżeli ty mi powiesz skąd masz w telefonie numer Aurory, i dlaczego
ta suka do ciebie dzwoni. - Kontratakuję.
Uzumaki marszczy brwi i
gwałtownie chwyta mnie za ręce, które dociska do materaca nad moją
głową. Takie zachowanie mnie podnieca i mi się podoba. Chyba
jestem chora, czas wybrać się do psychologa? Posyłam mu kpiący
uśmiech.
- Nie zmieniaj tematu. -
Syczy. Przechylam głowę w prawą stronę.
- Jesteś pewny, że to ja
zmieniam temat? O mnie możemy rozmawiać, ale o tobie już nie? -
Prycham.
- Zapytałem, kurwa,
pierwszy. - Cedzi każde słowo przez zęby.
- Po co ta suka do ciebie
wydzwania? Skąd ma twój numer? - Jestem nieugięta.
- Kurwa, nie denerwuj mnie
bardziej Sakura. Co robiłaś z tym psem? - W jego oczach płonie
czysta wściekłość, a mnie to śmieszy. Taka sytuacja już była,
kiedy wyczuł na mnie zapach Scotta. Uzumaki zaciska szczękę.
Zauważyłam, że to taki jego tik nerwowy. Chłopak spina się jak
podczas robienia kupki.
- I czego do kurwy się
śmiejesz? To jest dla ciebie zabawne? - Pyta. Przygryzam wargę,
żeby nie wybuchnąć kolejną falą śmiechu.
- Bo jesteś zazdrosnym
kutasem, Naru. - Mrużę na niego oczy.
- Sakura, staram się być
kurwa opanowany, a ty mi to utrudniasz. Jeszcze raz pytam, co z nim
robiłaś? - Wzdycham zrezygnowana i przewracam oczami.
- Przytulałam go. -
Odpowiadam. - To zbrodnia? - Prycham.
Uzumaki wstaje z łóżka
i podchodzi do ściany, w którą uderza pięścią. Patrzę
zaskoczona i zszokowana jego reakcją. W miejscu, w które uderzył
powstało wgłębienie. Ten gościu serio ma problemy z samokontrolą.
Opiera się dłońmi o ścianę i schyla głowę do dołu. Jego
ramiona bardzo szybko się unoszą i opadają. Wstaję z przeciągłym
westchnięciem i do niego podchodzę. Kładę dłoń na jego
ramieniu, na co się wzdryga.
- Robisz to specjalnie? -
Prawie warczy. - Bawi cię takie coś? - Pyta.
- Co robię specjalnie?
- Lubisz mnie wkurwiać? -
Odwraca się w moją stronę.
Może jestem głupia, ale
zauważam fakt, że jego włosy są potargane w bardzo seksowny
sposób. Oczy Uzumakiego prawie świecą na niebiesko.
- Jesteś seksowny w takim
stanie, ale nie. Nie lubię cię wkurzać. - Odpowiadam.
- Więc po co kurwa to
robisz?
- Chodzi o to, że nic nie
robię. Jesteś przewrażliwiony. - Przewracam oczami i chcę iść w
stronę łóżka, ale Uzumaki krzyżuje mi plany. Chwyta mnie za
łokieć i przyciska moje plecy do zimnej ściany. Stoi bardzo blisko
mnie i czuję jego przyśpieszony oddech na mojej skórze, co swoją
drogą bardzo mnie podnieca.
- Wiesz, że go
nienawidzę, dlaczego się do niego zbliżasz? - Pyta już trochę
uspokojony.
- Bo to mój przyjaciel. -
Wyrzucam w końcu.
Uzumaki zamiera i wydaje
mi się, że przez chwile nie oddycha. Luzuje trochę uścisk na
mojej ręce, którą trzyma.
- Jaki kurwa przyjaciel? O
czym ty pieprzysz Sakura? - Odzywa się po chwili ciszy.
- Usiądziemy? Czy dalej
będziesz przyciskał mnie do tej ściany? Nie narzekałabym w innej
sytuacji, ale wiesz. Tak nie da się gadać. - Posyłam mu uśmiech.
Chłopak odsuwa się na
bok dając mi przejść. Siadam na łóżko i opieram się plecami o
poduszki. Klepię miejsce obok siebie. Chłopak powoli podchodzi, ale
nie siada przy mnie. Wydaje mi się, że chce się trochę
zdystansować, co jest śmieszne. Umieszcza swój seksowny tyłeczek
naprzeciwko mnie i patrzy mi w oczy, wciąż jest cholernie wkurzony,
chociaż próbuje to zamaskować.
- Chciałam ci powiedzieć
już wcześniej, ale widzisz, że z tobą nie da się normalnie
porozmawiać. Od razu wybuchasz. - Kręcę głową z dezaprobatą.
- Powiedziałem ci już
wcześniej, że nie chcę przy tobie widzieć tego chuja. Teraz już
wiesz czemu.
- Bo jesteś zazdrosny? -
Prycham.
- Tak, bo kurwa jestem o
ciebie zazdrosny jak pieprzony kretyn i nie umiem nad tym zapanować.
Jesteś tylko moja. - Patrzy na mnie z gniewem w oczach.
Jego spojrzenie jest
zimne, wściekłe i pełne determinacji, chyba pierwszy raz tak na
mnie patrzy.
~.~
Hej misie! Wróciłyśmy, więc wstawiamy rozdział :) Co myślicie? Zazdrosny Naru jest słodki czy nie? Komentujcie, bo lubimy czytać to, co macie do powiedzenia. Hope you like it! Paula&Patty
Oj tak zazdrosny Naruto jest bardzo słodki takiego go jeszcze nie widziałam coraz lepiej go poznajemy :) Rozdział świetny jak zawsze czekam na next. Pozdrawiam i dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuń