niedziela, 25 czerwca 2017

#17 Rozdział

Mozolnie otwieram szafkę i szukam w niej zeszytu od matematyki. Kto normalny ustawia ten przedmiot na ósmą rano? Trzeba być naprawdę kretynem. Jestem jeszcze zaspana, bo do końca niestety się nie obudziłam. Dziewczyny ostatnio widziałam przy śniadaniu i miały więcej energii ode mnie. Ona z nich po prostu się wylewała. Szkoda, że nie przeszła na mnie. Biorę zeszyt, który wkładam do torby przewieszonej przez moje ramię i już mam zamykać drzwiczki, ale czuję ciepłe dłonie na moich biodrach i gorący oddech na szyi.
- Dzień dobry księżniczko. - Jego głos ma chrypkę, a to brzmi bardzo seksownie.
Uzumaki składa całusa na mojej szyi, a mi po plecach przechodzą dreszcze. Bez jaj, jak on to robi? Uśmiecham się pod nosem i zamykam szafkę. Odwracam się w jego stronę i zarzucam dłonie na ramiona blondyna. Szeroko się do niego uśmiecham. Widzę w jego oczach rozbawienie.
- Hej. Widzę, że jesteś w dobrym humorze. - Cmokam go w usta.
- Zawsze, kiedy ciebie widzę. - Odpowiada z uśmiechem.
Czuję jak dłonie Uzumakiego zjeżdżają na moje pośladki. Unoszę brew do góry, a on tylko głupio się uśmiecha.
- Chyba zapomniałeś, ale jesteśmy w szkole. - Upominam go.
- Wiem gdzie jesteśmy, ale to nie zmienia faktu, że mam na ciebie ochotę. - Przybliża usta do mojego ucha i muska nosem moją skórę. Po plecach automatycznie przechodzą mi ciarki. Zapamiętał, że to mój czuły punkt.
- Jesteś taka seksowna. Kurwa, nawet nie wiesz co mógłbym z tobą teraz zrobić. - Szepcze i przygryza moje ucho. Ledwo stoję na nogach. W moim brzuchu rozlewa się przyjemne ciepełko, a w stopach czuję dziwne mrowienie. Uzumaki mnie kusi, w tej chwili chciałabym zerwać z niego tą czarną koszulkę i jeansowe spodnie.
- Nie kuś. - Zdobywam się tylko na tyle.
- Zainteresowana? - Całuje mnie w szyję.
- Może. - Odpowiadam.
- Mamy postęp. - Odsuwa głowę i patrzy na mnie z wielkim pożądaniem, a jednocześnie z troską. Pcha mnie bardziej na szafki do momentu aż stykam się z ich zimną powierzchnią. Cały czas patrzę na jego rozbawione oczy. Zauważam jak seksownie przygryza koniuszek języka. Przejeżdża kciukiem po ustach.
- Co zamierzasz zrobić, Uzumaki? - Przechylam głowę na prawą stronę.
Nieświadomie przygryzam wargę. Patrzę bezczelnie i prowokująco w jego oczy, unosząc brew do góry.
- No? - Ponaglam go, a on tylko się uśmiecha. Kładzie dłonie po obu stronach mojej głowy.
- Gdybyś była teraz ze mną sama, uwierz, że zapłaciłabyś za swoje aroganckie zachowanie. - Odpowiada z uśmiechem.
- Uh czyżby? - Prowokuję go.
Uzumaki się uśmiecha i na chwilę przekręca głowę w lewą stronę, dzięki czemu widzę jego przystojny profil. Wypuszcza spięty oddech i z powrotem na mnie patrzy. Na jego ustach błąka się arogancki uśmieszek.
- Masz szczęście, że na nas patrzą, bo tylko dlatego trzymam ręce przy sobie i jestem grzeczny. - Prawie warczy, a mi to się podoba.
Lubię jak jest taki władczy, ale tylko wtedy, kiedy na to pozwalam.
- Pocałujesz mnie w końcu? Czy wciąż będziesz bezczynnie stał? - Pytam z prowokującym uśmiechem, ale on stoi niewzruszony. Nie chce dać mi tej satysfakcji, więc powoli się odsuwa. Ja jestem szybsza i łapię go za podkoszulek, za który ciągnę Uzumakiego bliżej mnie. W momencie, kiedy stykam się z nim ustami, przechodzi mnie fala niespodziewanej i podniecającej ekscytacji. Mocniejsze uczucia nadchodzą, kiedy blondyn kładzie dłonie na moje biodra. Jego pocałunek jest pełen pożądania i jestem pewna, że gdyby mógł zaciągnąłby mnie do ciemnego, opustoszałego pomieszczenia, a ja byłabym uległa i dałabym mu zrobić ze mną cokolwiek by chciał. Odsuwam się od niego ze zwycięskim uśmiechem, pogłębiam go, kiedy widzę, że chłopak chce ponownie mnie pocałować, ale ja odsuwam głowę.
- Mam nad tobą pełną władzę. - Szepczę z uśmieszkiem.
- Jesteś pewna, że nie jest odwrotnie? - Posyła mi arogancki uśmiech.
Całuje mnie szybko w usta i gwałtownie się odsuwa. Pochłania mnie nieprzyjemne uczucie pustki, kiedy robi między nami sporą przerwę.
- Do zobaczenia na lekcji, księżniczko.
Odwraca się i idzie w kierunku męskich toalet. Prawdziwa świnia, jak mógł sobie tak po prostu mnie zostawić? Oblizuję usta i poprawiam torbę na moim ramieniu. Czuję na sobie wzrok, więc rozglądam się po całym pomieszczeniu. Widzę Scotta i Chrisa, którzy patrzą w moją stronę. Obaj są wkurzeni i zaciskają niezauważalnie pięści. Zwracają uwagę na to, że na nich patrzę, więc jak gdyby nigdy nic odwracają się do siebie i zaczynają rozmowę. Wzdycham i kieruję się w stronę klasy. Jest otwarta, więc wchodzę do środka. Rozglądam się po pomieszczeniu i dostrzegam dziewczyny, do których się uśmiecham. Podchodzę do Saki i siadam do ławki.
- Jak tam? - Pytam. - Gdzie Sasuke?
Wyjmuję w skupieniu zeszyt i piórnik, ale czuję na sobie ich natarczywe spojrzenia. Podnoszę spokojnie głowę do góry i miło się uśmiecham. Dziewczyny patrzą na mnie ze zmarszczonymi brwiami, jakby myślały nad tym o co mnie zapytać.
- Co? - Wzdycham.
- Co to było? - Odzywa się w końcu Saki.
- To znaczy? - Pytam marszcząc brwi. Skąd mogę wiedzieć o co im chodzi?
- Ty i Uzumaki. - Prostuje Ino.
- Możecie konkretniej? - Pytam.
- Gdybym nie znała waszego sekretu. - Saki zniża głos. - Naprawdę pomyślałabym, że coś jest na rzeczy. - Dodaje.
- Wydaje mi się, że Naru pozwala sobie na więcej niż powinien. - Ino szepcze.
- W jakim sensie? - Udaję głupią.
- Chodzi jej o to, że bezczelnie zmacał twój tyłek, a ty mu na to pozwoliłaś. - Mówi za nią Saki.
- Nie przesadzajcie, musi wyglądać prawdziwie. - Szepczę.
- I to ci nie przeszkadza? - Pyta blondynka.
- Mhm. - Potwierdzam.
- Wcale, a wcale? - Dopytuje brązowowłosa.
- Wcale. - Wzdycham.
- Skoro tak sądzisz to okey. - Mówi Ino.
- Myślałyśmy, że przyda ci się nasza pomoc. No wiesz, że mamy mu coś powiedzieć.
- Nie Saki, jest okey. Naprawdę. - Posyłam im ciepły uśmiech, a one wzdychają. Jakby z ulgą. Słyszymy dzwonek na lekcję, więc nic już nie mówimy. Wolimy trzymać się z dala od kłopotów z matematykiem.

***

- Ile jeszcze będziemy trzymać to w tajemnicy? - Pytam z wyrzutem.
Siedzę razem z Uzumakim na parapecie przed klasą. Ino i Saki od razu po lekcji matematyki poszły do wychowawcy i zwolniły się z reszty zajęć. Sasuke nie przyszedł do szkoły, bo źle się czuje. Ale czy wilkołaki mogą się źle czuć? Albo coś jest nie tak i próbują to zatuszować. Czuję ciepłą dłoń, która leży na moim udzie.
- Hej, powiedziałem ci, że im powiem, czemu ciągle o to pytasz?
- Bo nie lubię ich okłamywać. - Odpowiadam.
- Nie okłamujesz.
- To co w takim razie robię? - Przenikliwie na niego patrzę, a on się tylko szczerzy.
- Nie mówisz im wszystkiego. Poza tym, pytały cię wprost, czy ze mną jesteś? - Pyta, a ja przecząco kręcę głową. - No właśnie, więc skończ się zamartwiać. - Następuje między nami chwila ciszy.
- Gadałeś z Sasuke? - Pytam w końcu.
- Ta, a co? - Patrzę w jego oczy, ale nic nie mogę z nich wyczytać. Cholerna pustka.
- Naprawdę źle się czuje? - Obserwuję jego zachowanie i widzę, że coś jest nie tak.
- Skoro tak powiedział, to raczej tak jest. - Unika odpowiedzi.
- Uzumaki. - Naciskam.
- Lubię jak jesteś taka ostra. - Mówi z uśmiechem.
- Przestań i powiedz o co chodzi. - Uzumaki wzdycha i rozgląda się naokoło siebie.
- Wczoraj w nocy natknął się na dwóch z innego Klanu. Poobijali go trochę.
- Trochę? Chyba bardzo skoro nie przyszedł do szkoły. - Mrużę podejrzliwie oczy.
- Okey. - Jego wzrok jest rozbiegany. - Poobijali go trochę bardziej niż powinni.
- Sasuke nie leczy się tak jak ty? Powinien być już zdrowy. - Wypalam bezmyślnie. Przecież Ino już mi tłumaczyła na czym to polega.
- To nie jest takie proste. - Widzę jego słodki uśmiech. - Ale spokojnie. - Jego spojrzenie zamienia się w pustą, lodowatą i pełną nienawiści otchłań. Czasami Uzumaki jest naprawdę przerażający. - Zająłem się już nimi i jestem pewny, że żaden z nich nie zechce zbliżać się do któregokolwiek z nas.
- Pożałuję jeżeli zapytam co im zrobiłeś? - Pytam, a chłopak odwraca na mnie wzrok. Jego usta wyginają się w leciutkim uśmiechu.
- Myślę, że nie chcesz tego słuchać. - Daje mi wyraźny znak, że to co im zrobił nie było niczym przyjemnym.
- Muszę spotkać się po szkole z Sasuke. - Zmieniam temat.
- Po co?
- No, a jak myślisz? Rusz głową, to nie boli. - Uśmiecham się.
- Zbiera ci się, Haruno. - Mówi z nikczemnym uśmieszkiem.
- Co mi się zbiera? - Przysuwam się do niego bliżej, tak, że nasze twarze dzieli kilka centymetrów. Patrzę w jego oczy z bezczelnym uśmiechem.
- Grabisz sobie, księżniczko. - Czuję jego miętowy oddech, żel pod prysznic i boskie perfumy, a to wszystko tworzy idealną harmonię.
- Pies, który dużo szczeka, nie gryzie. - Słyszę jego charakterystyczne śmiecho-mruknięcie.
- Co? - Pytam.
- Z tym psem i szczekaniem, dobre porównanie. Nie sądzisz?
Dosyć długo zastanawiam się o co może mu chodzić. Dopiero po kilku sekundach uświadamiam sobie co ma na myśli. Przecież kiedy Uzumaki przybiera formę wilkisa, jest tak jakby psem.
- No tak, na swoją obronę mam to, że nie miało tak zabrzmieć. - Uśmiecham się.
Chłopak podnosi dłoń i kładzie palec na moich ustach. Jego dotyk jest delikatny, ciepły i pełen uczucia.
- Jesteś słodka. I cała moja. - Mruczy pod nosem.
- A ty cały mój.
Zachowanie Uzumakiego mnie rozczula i na moje usta wkrada się uśmiech. Chłopak delikatnie się przybliża i mnie całuje. Ten pocałunek jest inny niż każdy dotychczasowy, pełen uczucia, delikatności i rozbrajającej radości. Pożądanie też w nim jest, ale nie tak silne jak zazwyczaj. Przez to czuję się inaczej, bardziej lekka i szczęśliwsza.
- No właśnie, skoro jesteś moja... - Uzumaki odsuwa trochę twarz, przez co przerywa nasz pocałunek. Oblizuję usta i patrzę na niego niezadowolona.
- Umiesz popsuć chwilę. - Wzdycham, a on bezczelnie się uśmiecha.
- Skoro jesteś moja... - Zaczyna i bierze głęboki wdech. - ...jeżeli ci dwaj debile zaczną się do ciebie podwalać, albo zrobią coś co mi się nie spodoba... - Robi pauzę i wzdycha przymykając oczy. - Obiecuję ci, że nie będę miał pieprzonej litości i trafią do piachu. - Złowieszczo się uśmiecha.
- To groźba? - Pytam. Krzyżuję na jego ramionach ręce. Przechylam głowę na lewą stronę i przygryzam wargę.
- Nie, potraktuj to jak ostrzeżenie. - Uśmiecha się i przyciąga mnie do pocałunku.
Uzumaki na koniec przygryza moją dolną wargę i ją ciągnie.
- Jesteś niegrzeczny. - Śmieję się.
- Poczekaj aż zobaczysz mnie w łóżku. - Puszcza do mnie oczko, a ja uderzam go w ramię.
- Jesteś bezwstydny. - Szepczę.
- Nie, szczery księżniczko. - Mruga okiem.
Patrzę z dumą na prawą stronę jego szyi, gdzie widzę ogromny ślad po malince. Wskazuję to miejsce palcem i uśmiecham się do niego.
- Piękne to moje dzieło, sam przyznaj. - Puszczam mu oczko.
- Przez to dzieło każdy nauczyciel patrzy na mnie jak na mordercę albo gwałciciela.
- Ale tobie i tak to nie przeszkadza. - Dopowiadam.
- Ani trochę. Co jest złego w malince? - Pyta.
- No nie wiem. Odsłonić swoją przy cyckach? Sam ocenisz.
- Nawet nie próbuj. Nikt nie ma prawa patrzeć na twoje cycki. - Stwierdza to z tak poważną miną, że mogłoby się wydawać, że to karygodna zbrodnia. Śmieję się z jego głupoty, a on nawet na to nie reaguje.
- Wiesz po co dziewczyny się zwolniły?
- Mhm.
- No? Może powiesz?
- Mhm.
- Naru?
- Mhm.
- Dobrze, mam sobie od ciebie iść? - Chłopak wzdycha.
- Pakują cię. - Wzrusza obojętnie ramionami.
- Jak to mnie pakują? - Pytam zaskoczona.
- Normalnie. Musimy się szybko przeprowadzić, bo te kurwy ciągle warują pod twoim domem.
- Co? - Pytam, a Uzumaki przewraca oczami, bo musi mi wszystko tłumaczyć.
- Sasuke został zaatakowany pod twoim domem, co oznacza, że to miejsce nie jest już bezpieczne. Wiem, mieliśmy się przeprowadzić za kilka dni, ale musimy zrobić to jak najszybciej. Dlatego między innymi nie wracasz dzisiaj do domu ciotki i wuja, a do naszego nowego domu. - Kończy z uśmiechem.
- Mhm i chciałeś mi to powiedzieć kiedy? Na koniec dnia? A może wcale? - Pytam zirytowana. Wszystko przede mną ukrywają.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. Gdybym cię nie przycisnęła, o Sasuke też bym się nie dowiedziała, prawda? - Uzumaki milczy. - No właśnie. - Wstaję z parapetu. - Przestańcie wszystko przede mną ukrywać. - Odwracam się od niego i idę w stronę klasy.
- Haruno! - Krzyczy.
- Spadaj. - Mówię pod nosem.
Naprawdę są irytujący, traktują mnie jak małe dziecko i wszystko ukrywają. Kto by się nie wkurzył? Uszami już mi wychodzi ich zachowanie, jeszcze dowiaduję się dopiero teraz, że mam omijać mój dom szerokim łukiem. Nie, przepraszam, mój dawny dom.

***

Wkładam ostatnią książkę do szafki z zamiarem wyjścia z tej głupiej szkoły. Z Uzumakim nie odzywałam się do końca dnia i dobrze, bo raczej nie byłabym miła. Odkładam zeszyt, z którego wylatuje mała karteczka złożona na pół. Zamykam szafkę i schylam się, żeby ją podnieść. Marszczę brwi w zdziwieniu, bo skąd ona się tam wzięła? Prostuję się i ją rozkładam.

Dla mojej złośnicy
Tak szybko się ulotniłaś, że nawet nie podałem ci adresu, gdzie masz iść. Muszę coś załatwić, więc będziesz musiała wracać sama. Oglądaj się dookoła i patrz, czy nikt za tobą nie idzie. Jeżeli tak będzie to krzycz o pomoc. Black River street 57.

Gniotę karteczkę w dłoni i wrzucam do kosza. Jak ja się tam kurczę dostanę? Chyba wezmę taksówkę, wtedy uniknę tego, że ktokolwiek mnie zaatakuje. Idę w kierunku drzwi i wychodzę ze szkoły. Na szczęście jest ciepło i słonecznie, uwielbiam taką pogodę. Po parkingu kręci się mnóstwo osób, które mają własne samochody i mogą jeździć nimi gdziekolwiek zechcą. No, a ja? Niestety nie mam takiego przywileju. Zatrzymuję się kilka metrów od ulicy, bo widzę białego jaguara xf i wysokiego, dobrze zbudowanego faceta, który ma na sobie zapewne bardzo drogi garnitur. Auto wygląda jakby prosto zeszło z taśmy produkcyjnej, zresztą nieznajomy mężczyzna prezentuje się w równym stopniu wykwintnie, że tak powiem. Jest raczej po trzydziestce, ma tygodniowy zarost, brązowe oczy i czarne włosy. Jednym słowem, przystojniaczek. Wolnym krokiem do mnie podchodzi i zatrzymuje się dwa metry przede mną. Patrzę na niego zdezorientowana i rozglądam się dookoła, czy na pewno nikt inny przy mnie nie stoi.
- Sakura Haruno? - Pyta z nieziemsko głębokim głosem.
- T-tak, a o co chodzi? - Ociągam się z odpowiedzią.
Mężczyzna nieznacznie się uśmiecha, przykłada zwiniętą pięść pod serce i prawie niezauważalnie się pochyla z zamkniętymi oczami. Moje usta są rozdziawione w głębokim szoku i zdziwieniu. Niektórzy ludzie patrzą na niego jak na idiotę, a ja naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć albo zrobić.
- Jestem zaszczycony, że mogę osobiście poznać przyszłą przywódczynię naszego Klanu. Nazywam się Jeremy i mam zawieźć Panienkę do nowego domu. - Posyła mi uśmiech.
- Skąd mogę wiedzieć, że nie chcesz mnie zabić? - Pytam, a on szerzej się uśmiecha.
- Nawet nie śmiałbym na Panienkę ręki podnieść. - Odpowiada.
- Kto cię przysłał?
- Szanowna Rada. Jeżeli przyszła królowa mi nie wierzy, mogę zadzwonić do wilkisa. - Mówi poważny.
- Znaczy do Naruto?
- W rzeczy samej. - Odpowiada.
- Nie ma potrzeby. - Stwierdzam.
Nie wiem czemu, ale naprawdę mu wierzę i ufam. To dziwne, patrząc na to, że dopiero co go poznałam.
- Wyśmienicie, proszę za mną. - Posyła mi sympatyczny uśmiech.
Idę za nim do samochodu, Jeremy otwiera drzwi z tyłu i czeka aż wsiądę, kiedy już to robię zamyka je i siada na miejsce kierowcy. W środku jest naprawdę elegancko, fotele oprawione w kremowe skóry wyglądają nieskazitelnie czysto i świeżo.
- Dlaczego siedzę z tyłu? - Pytam głupio.
- Ważne osoby nie powinny siadać z szoferem z przodu. To jest niegrzeczne i ukazuje brak szacunku. - Odpowiada rzeczowym tonem.
- Macie dziwne zasady. Nie wiem, czy się do tego przyzwyczaję. - Wzdycham zażenowana.
- Będę Panienki osobistym szoferem, dostanie Panienka mój numer telefonu i proszę się do mnie zgłaszać jeżeli będzie Panienka czegokolwiek potrzebowała. Będę mieszkał w osobnym małym domku, który znajduje się po drugiej stronie ulicy. - Wyjaśnia.
- Jeremy, mogę cię o coś zapytać? - Pytam znienacka.
- Oczywiście.
- Ty też jesteś... no wiesz...
- Tak. - Odpowiada czytając mi w myślach.
- A możesz mówić mi po imieniu? Dziwnie się czuję. Jestem jeszcze młoda. - Mówię uśmiechnięta.
- Nie wiem, czy powinienem. Rada zbeszta moją śmiałość.
- Poczekaj. - Przerywam mu. - Będę waszą przywódczynią, tak? - Mrużę oczy.
- Zgadza się. - Odpowiada.
- To znaczy, że powinieneś mnie słuchać i wypełniać moje rozkazy, tak? - Pytam zmierzając do sedna.
- Zgadza się.
- Więc jeżeli mówię ci, żebyś zwracał się do mnie po imieniu, to powinieneś to zrobić, tak?
- Jeżeli to Panienki rozkaz to jak najbardziej. - Odpowiada zmieszany.
- No widzisz? Czyli wydałam ci swój pierwszy rozkaz. Masz zwracać się do mnie po imieniu. - Mówię uśmiechnięta.
- Dobrze Pani... - patrzy się kątem oka w lusterko. - Dobrze Sakuro. - Mówi oficjalnie. Z tym pomęczę go później. Najważniejsze, że już nie zwraca się do mnie na per Panienko.
- Super, że się zrozumieliśmy. Jeremy, nie wiesz, czy ktoś jest już w domu? - Pytam ciekawa.
- Z tego co mi wiadomo Panienka Ino i Saki wyszły na zakupy, Panicz Sasuke odpoczywa w swoim pokoju. Co do reszty nic mi nie wiadomo.
- Dzięki. - Wzdycham.
No pięknie, dziewczyny wyrwały się ze szkoły i chodzą sobie na zakupy. Takie to mają życie, ja zobaczę jak one później nadgonią materiał. Zaciekawiona wpatruję się w obraz za szybą i muszę stwierdzić, że wjechaliśmy właśnie w ulicę, gdzie domy są naprawdę ogromne i w huj drogie. Nagle moim oczom ukazuje się jeden duży, piękny i bardziej w wykwintnym stylu. Jakby ten dom przechodził z pokolenia na pokolenie. Jest otoczony drzewami, kwiatami i mnóstwem zieleni. Prowadzi do niego droga wyłożona kostką, a przed domem znajduje się rondo z fontanną na środku. Robi ogromne wrażenie. Jest jak wyciągnięty z jakiegoś bajecznego filmu. Dostrzegam, że Jeremy skręca w lewą stronę, właśnie tam, gdzie stoi dom, którym się zachwycam.
- Emm to ten dom? - Pytam zaskoczona.
- Zgadza się, to siedziba Uzumakich. - Odpowiada. - Pan Minato nakazał wam ją przydzielić. - Dokańcza.
- Strasznie duży.
- Wszyscy dbamy o Panienki wygodę.
- Ekhem. - Odchrząkuję znacząco.
- Przepraszam. - Uśmiecha się. - Twoją wygodę.
- Tak lepiej. - Chichoczę.
Zatrzymujemy się przed domem i Jeremy wysiada z samochodu. Robię to samo zanim zdąża otworzyć mi drzwi. Uśmiecham się, kiedy widzę rozczarowanie na jego twarzy.
- Miałem właśnie...
- Spokojnie. - Rozbawiona dotykam jego ramienia. - Mam rączki i umiem sama otwierać drzwi. Czyli co? Moje wszystkie rzeczy już tam są? - Pytam z uśmiechem.
- Tak, jeżeli będziesz czegokolwiek potrzebowała jestem po drugiej stronie ulicy. Samochód wstawiam do garażu, jest do twojej dyspozycji. - Mówi uśmiechnięty.
- Fajnie, w końcu przyda się moje prawo jazdy. - Stwierdzam zachwycona.
Ciocia z wujkiem mają niby samochód, ale prowadzę go naprawdę bardzo rzadko. Nie dlatego, że źle jeżdżę i mi nie ufają. Po prostu wujek dojeżdża nim do pracy.
- Miłego dnia. - Odzywa się uprzejmie i idzie do samochodu.
Stoję chwilę i patrzę jak wjeżdża nim do garażu. Oglądam dokładnie dom i podchodzę do masywnych, dębowych drzwi. Wisi na nich wspaniała kołatka wykonana prawdopodobnie z mosiądzu, swoim kształtem przypomina głowę lwa i wygląda na naprawdę starą. Podskakuję przestraszona, kiedy słyszę dźwięk mojego telefonu. Chwytam się jedną dłonią za czoło, a drugą wyciągam komórkę i przystawiam do ucha.
- Tak? - Pytam.
- Sakura? - Słyszę głos Ino.
- No, a do kogo dzwonisz?
- No do ciebie.
- No właśnie. - Odpowiadam. - Co tam laska?
- Słuchaj, jesteśmy na mieście i zastanawiałyśmy się, czy może coś potrzebujesz.
- No nie wiem, raczej nie. Kupcie coś dobrego do jedzenia i wystarczy jak dla mnie.
- Okey. Słuchaj, rano zapomniałyśmy ci powiedzieć, że dzisiaj wprowadzamy się do nowego domu. Powiedz, że zrobił to Naru. - Mówi lekko zdenerwowana.
- Powiedział mi. Dlaczego nic nie wiedziałam o Sasuke? - Pytam z pretensją w głosie.
- To jednak ci powiedział? - Jest zdziwiona, a ja jeszcze bardziej zaskoczona.
- Co to ma znaczyć? - Dopytuję.
- No, bo ten. No wiesz. - Bąka pod nosem.
- Ino. - Naciskam.
- Tak jakby Naru zabronił nam mówić.
- Aha. Czyli to jego sprawka. - Mówię zirytowana.
- On po prostu nie chciał cię denerwować. W sumie to nic ważnego. - Stwierdza.
- Jak to nic ważnego? - Pytam zbulwersowana. - To, że Sasuke został pobity nazywacie niczym ważnym? Co się z wami dzieje do cholery?
- Ojejku to nie miało tak zabrzmieć. - Wzdycha. - Jasne, że się o niego martwimy. Po prostu tamci dostali już za swoje. - Tłumaczy.
- Przestańcie zachowywać się jak dzieci i niczego przede mną nie ukrywajcie. To jest cholernie irytujące. - Pouczam ją.
- Okey, przyznaję ci rację. Źle się zachowaliśmy i nie powinniśmy tego ukrywać, wybacz. - Mówi błagalnym tonem.
- Pod warunkiem, że nie będziecie już niczego ukrywać chociaż wy dwie. Z tamtym dupkiem sobie jeszcze porozmawiam. - Stwierdzam.
- Obiecujemy. - Słyszę je dwie. - Nie krzycz na niego za bardzo. Ostatnio naprawdę dziwnie się zachowuje, zaczęło mu na tobie zależeć, a to coś nowego. Nigdy nikim się nie przejmował. - Zauważa Ino.
- Spróbuję. - Odpowiadam.
- Okey, w takim razie niedługo będziemy w domu. Naru jest na mieście, załatwia jakieś sprawy. Prawdopodobnie przekazuje twoją odpowiedź Radzie skoro Sasuke nigdzie się nie rusza z domu. Co do niego to jest w swoim pokoju i odpoczywa, nie zaglądaj do niego niech pobędzie w ciszy i spokoju. Już i tak Naru go ciągle denerwuje. Co do człowieka, którego imienia nie będę wymawiać, nie wiem co się z nim dzieje i nie chcę wiedzieć. - Kończy swój monolog.
- Naprawdę go nie lubicie. - Wnioskuję.
- Cóż, zasłużył sobie. - Odpowiada.
- Stoję właśnie pod naszym nowym domem. - Ekscytuję się.
- I jak? Piękny, prawda? - Pyta.
- Wywiera niesamowite wrażenie. - Mówię zgodnie z prawdą.
- Należy do Uzumakich.
- To dlaczego w nim nie mieszkali? - Dopytuję.
- Pan Minato oddał go synom, ale że Naru nie chciał mieszkać z bratem to dom stał nieużywany. - Streszcza.
- Pewnie jest cały w pajęczynach. - Strzącham się na samą myśl o pająkach.
- Nie. - Słyszę chichot dziewczyn.
- Skro stoi nieużywany to chyba logiczne, prawda? - Odpowiadam.
- Co tydzień przychodzą sprzątaczki, także sprzątanie nas omija szerokim łukiem. Także o pajęczyny się nie martw. - Śmieje się.
- Super, bo nie lubię sprzątać. - Mówię.
- Dobra, kończę kochanie, bo właśnie wchodzę do spożywczaka. Do potem.
- Narka. - Odpowiadam i się rozłączam.
Kładę dłoń na kołatkę i pukam kilkanaście razy. Uważam, że tyle wystarczy. Odwracam się plecami do drzwi i dokładnie rozglądam się po całym podwórku. Tutaj jest pięknie, wszędzie kolorowe kwiaty, idealnie wystrzyżony, zielony trawnik i wysokie, stare drzewa. Cicho i spokojnie, czy jest lepsze miejsce? Słyszę dźwięk otwieranych drzwi, więc powoli się odwracam.
- Słucham. - Poznaję głęboki, pociągający głos, od którego mam na karku ciarki.
Stoję przodem do mężczyzny, który patrzy na mnie jak ciele na malowane wrota. Jest w takim samym szoku jak ja. Stoję z wytrzeszczonymi oczami. Naprawdę nie wierzę, że to on. Wpatruję się w jego niebieskie oczy. Jest w czarnej, mocno dopasowanej koszulce i jeansach.
- Sakura? - Upewnia się.
- Jake? - Brunet seksownie się uśmiecha.
- We własnej osobie. - Odpowiada roześmiany.
- C-co ty tutaj robisz? - Pytam.
- Mieszkam. - Śmieje się cicho.
- To niemożliwe. - Mówię zmieszana.
- Nie wiedziałem, że chodzi o tą Sakurę. Podejrzewałem, że to możesz być ty, ale nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. - Tłumaczy.
- Myślałam, że...
- Że mnie już nie zobaczysz. - Kończy za mnie. - Wejdź do środka, nie będziemy rozmawiać na zewnątrz. - Posyła mi uśmiech i przepuszcza w drzwiach.
- Cały czas prosto, a potem w prawo. - Daje mi dokładne instrukcje i idzie za mną.
Wszystko w środku jest zrobione z drzewa, poustawiane stare, piękne meble nadają wnętrzu fajnego, starodawnego charakteru. Wszystko ma swoje miejsce i prezentuje się idealnie. Wchodzę do ogromnego salonu, ale przed tym muszę zejść z pojedynczego schodka. Przy ścianie widzę piękny, duży kominek i biblioteczkę z książkami. Na środku salonu stoi wielka, czerwona sofa, dwa fotele i stolik kawowy. Dom jest piękny na zewnątrz w równym stopniu jak wewnątrz. Podchodzę do sofy, na którą siadam. Jake wybiera miejsce obok mnie, zważając na to, co między nami się wydarzyło czuję się niezręcznie. Zwłaszcza dlatego, że to brat Uzumakiego. Czuję dziwne skurcze w brzuchu. Brunet cały czas się we mnie wpatruje.
- Przepraszam, że tak wyszło. - Wzdycha. - Chciałem się do ciebie odezwać kilkanaście razy, ale zawsze kiedy brałem w dłoń telefon, odkładałem go z myślą, że wracasz do swojego normalnego życia i mnie nie potrzebujesz. - Tłumaczy, a ja się uśmiecham.
- Zabawne, bo miałam tak samo. Nawet nie wiedziałam co mam ci powiedzieć w razie gdybyś odebrał telefon. - Uśmiecham się speszona.
- Gdybyś powiedziała mi, żebym przyjechał... - przysuwa się bliżej - … zrobiłbym to dla ciebie bez żadnej wątpliwości. - Uśmiecha się.
Jake kładzie dłoń na mój policzek, a mi robi się gorąco. Nie powinno tak być, wszystko jest nie tak. To skomplikowane i nawet nie wiem co czuję. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale coś mnie do niego ciągnie. Ciągle pamiętam nasze wspólne wakacje, każdą chwilę... każdy pocałunek...każdy jego dotyk...dosłownie wszystko.
- Cały czas o tobie myślę. - Przysuwa się bliżej.
Zauważam, że jest zbyt blisko mnie, dlatego szybko reaguję. Zrywam się na równe nogi i udaję, że oglądam z zaciekawieniem pomieszczenie. Mój oddech jest płytki i przyśpieszony. Przymykam oczy i w duchu proszę, żebym chociaż trochę się uspokoiła.
- Ładnie tutaj, dlaczego stał tak długo niezamieszkany? - Próbuję zmienić temat.
Odwracam się w jego stronę z uśmiechem z nadzieją, że znajdę go jednak tam, gdzie go zostawiłam, czyli na sofie. On oczywiście nie dał za wygraną i prawie bym na niego wpadła. Wpatruję się w jego rozbawione oczy. Jake chwyta mnie za dłonie i kładzie je na swojej klatce piersiowej.
- Dlaczego mi uciekasz? - Pyta ze zwycięskim uśmiechem.
- Wcale nie. - Zmuszam się, żeby mój głos się nie załamał.
- Przecież widzę. - Jego usta z każdą chwilą się do mnie zbliżają.
Przymykam oczy i głęboko oddycham, muszę jak najmocniej chwycić się mojego rozumu, który jak widać się wyłączył. Mam słabość do tego faceta i to może być ogromny problem.
- Cholernie brakowało mi twojego dotyku. - Kładzie moje dłonie na swoje policzki.
Otwieram oczy i widzę, że dzieli nas tylko jakieś trzy centymetry. Zbieram się na odwagę przymykając oczy, żeby nie widzieć jego zranionego spojrzenia.

- Jestem z Naruto. - Wzdycham próbując unormować mój przyśpieszony oddech.


~.~


Hej misie! Dzisiaj wstawiamy normalny rozdział i mamy nadzieję, że się podoba. Kto jest ciekawy co wydarzy się dalej? Ktoś się spodziewał, że Sakurcia zna Jake'a? Piszcie komentarze i dzielcie się opiniami. Hope you like it! Paula&Patty

2 komentarze:

  1. No ja jestem w szoku że Sakura zna Jake'a? Ona z nim była z bratem Naruto a teraz jest na odwrót?! Normalnie nie mogę w to wszystko uwierzyć to jest takie pokręcone. No się nie mogę doczekać następnego rozdziału. Wstawiajcie go szybko bo nie wytrzymam. Pozdrawiam i dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział dziewczyny, tak trzymajcie, już nie mogę się doczekać dzisiejszej notki :)

    OdpowiedzUsuń