wtorek, 2 maja 2017

#13 Rozdział

- Sakura! Czekaj!
Słyszę znajomy męski głos, kiedy wychodzę ze szkoły. Nie zatrzymuję się, bo nie mam na to czasu. Czuję lekkie szarpnięcie za rękę, dlatego odwracam się do tyłu, patrzę zdenerwowana na chłopaka, który mi najzwyczajniej w świecie przeszkadza.
- Proszę cię, nie bądź na mnie zła. Możemy porozmawiać? - Pyta.
W jego głosie słychać smutek i nadzieję, ale ja naprawdę się śpieszę i mimo, że jestem na niego cholernie zła, nie powiem mu nic przykrego.
- Nie mogę, śpieszę się. - Wzdycham.
- Proszę, porozmawiajmy. Daj mi pięć minut. - Nalega.
Przewracam oczami, bo jak delikatniej i dosadniej mogę mu wytłumaczyć, że naprawdę się śpieszę? Wzdycham przeciągle i zauważam, że chłopak wciąż trzyma mnie za rękę.
- Scott proszę cię, nie teraz. Naprawdę się śpieszę, już i tak jestem spóźniona. Możemy porozmawiać jutro? - Pytam.
- Jak chcesz. - Jest zawiedziony. - Kiedy i gdzie? - Wzdycha zrezygnowany.
- Nie wiem, po szkole ci pasuje? Jutro wybierzemy gdzie, masz mój numer, więc możesz sam wybrać i mi po prostu powiedzieć, ale teraz przepraszam, bo muszę naprawdę iść.
Patrzę sugestywnie na jego dłoń, którą mnie trzyma.
- No tak, przepraszam. - Puszcza mnie z niewinnym uśmiechem.
- Do zobaczenia. - Żegnam się.
- Do jutra. - Odpowiada.
Patrzę w pośpiechu na wyświetlacz telefonu. Cholera, jest już siedemnasta, a miałam być w Rainbow o szesnastej czterdzieści. To taka knajpka, w której mają naprawdę pyszne, domowe jedzenie. Jest niedaleko od mojego domu, dlatego dość często tam bywam. Na miejsce dochodzę w dość szybkim tempie, ale to tylko dlatego, że prawie biegłam. Wchodzę do knajpki z szerokim uśmiechem, skoro już tutaj jestem to coś zjem. Podchodzę do starszej kobiety.
- Witaj dziecinko, na co masz dzisiaj ochotę? - Pyta.
Znam tą Panią od dziecka, to bliska znajoma cioci, która nazywa się Marry. Jest naprawdę sympatyczną starszą kobietą.
- To co zwykle. - Mówię z uśmiechem.
- Naleśniki z czekoladą! - Krzyczy do kucharek. - Kawa czy herbata?
- Kawa. - Wzdycham z uśmiechem.
Odszukuję wzrokiem chłopaka, z którym miałam się spotkać i od razu go zauważam. Jest zdenerwowany i smutny, najpewniej boi się tego, co może ode mnie usłyszeć. Podchodzę do niego i siadam naprzeciwko, opieram łokcie o blat stołu. Przenosi na mnie swoje spojrzenie i wlepia we mnie wzrok.
- Sakura... - Uciszam go gestem ręki.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Co z tobą nie tak Chris?
Wzdycham przeciągle, widzę jak przez jego twarz przechodzi grymas. Brunet ściąga brwi i chowa twarz w dłonie.
- Bo jestem zazdrosny. - Mruczy niewyraźnie.
- Słucham? Jesteś zazdrosny? - Chłopak odsuwa dłonie od twarzy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Wiesz, że między nami wszystko skończone. Układało nam się już naprawdę dobrze, a ty wyskakujesz z takim czymś. - Wzdycham.
- Bo cię kocham, okay?
- Chris...
- Nie Sakura, kocham cię. Wiem, że wszystko spieprzyłem i wiem, że nie zasługuję na twoje wybaczenie, bo naprawdę zrobiłem ci świństwo, ale nie zmienię swoich uczuć. - Wzdycha i dotyka mojej ręki.
Nie odsuwam jej, nawet nie wiem sama dlaczego. Może nie chcę sprawiać mu przykrości, ale do cholery musi zrozumieć, że możemy być tylko przyjaciółmi.
- Skrzywdziłeś mnie, to prawda, ale dawno ci już wybaczyłam. Chciałam zacząć wszystko od nowa, chciałam się z tobą przyjaźnić jak kiedyś, a ty mi mówisz, że mnie kochasz.
- Wybaczyłaś mi? - Pyta ignorując resztę mojej wypowiedzi, a ja przewracam oczami.
- Wybaczyłam. - Odpowiadam.
- To dlaczego nie możemy spróbować jeszcze raz? - Jest nieugięty.
Wzdycham zmęczona, mam już naprawdę dosyć dzisiejszego dnia. Chciałabym położyć się do łóżka i zasnąć, na nic innego nie mam ochoty. Dostrzegam kątem oka, że do stolika podchodzi kelnerka.
- Pani naleśniki i kawa. - Uśmiecha się przyjaźnie i stawia moje zamówienie na stoliku.
- Dziękuję. - Odpowiadam serdecznym uśmiechem.
Dziewczyna odchodzi, a ja powracam wzrokiem do Chrisa. Patrzy na mnie z nadzieją, którą muszę zniszczyć.
- Bo cię nie kocham, Chris. - Daję mu odpowiedź.
Momentalnie w jego oczach pojawia się smutek, który przemienia się potem w gniew.
- Bo kochasz tamtego, tak? - Jego słowa ociekają irytacją i jadem.
- Nie wiem, ale chyba tak. - Odpowiadam, a Chris prycha.
- To nie jest odpowiedni facet dla ciebie, czemu nie możesz tego zrozumieć? Rzuci cię jak tylko przeleci. - Wzdycham zirytowana.
- A kto jest dla mnie odpowiednim facetem, huh? Ty, Chris?
Odpowiadam dosyć wrednie, a on odwraca ode mnie wzrok z krzywym uśmiechem.
- Masz rację, ja też nie jestem odpowiednim facetem. - Patrzy na mnie. - Ale wiedz jedno, jeżeli ten dupek cię skrzywdzi... zabiję go. Naprawdę go zabiję, wystarczająco się nacierpiałaś z mojego powodu. - Puszcza moją dłoń i wstaje. - A na razie... chyba będzie lepiej, jeżeli przez jakiś czas... nie będziemy ze sobą rozmawiać. Przepraszam cię za wszystko jeszcze raz. Na razie.
Wyrzuca z siebie i wychodzi zostawiając mnie samą. Zdaję sobie sprawę z tego, że go krzywdzę, ale nie mogę z nim być, bo po prostu nie chcę. Wiem też, że się o mnie martwi za co jestem mu wdzięczna. Jutro czeka mnie rozmowa ze Scottem, która będzie równie nieprzyjemna. Patrzę na pyszne naleśniki, są naprawdę mocno oblane czekoladą, tak jak lubię. Zanim zabieram się za jedzenie, piszę esemesa do Saki.

Do: Saki (17:23)
Zjedzcie dzisiaj obiad na mieście, ja też tak zrobię:*

Od: Saki (17:24)
Okay, jesteś w Rainbow?

Do: Saki (17:24)
Mhm, musiałam coś załatwić :/ Gdzie jesteście?

Od: Saki (17:25)
Czekamy na Sasuke :) Z kim musiałaś coś załatwić?

Do: Saki (17:26)
Byłam z Chrisem, musieliśmy sobie wszystko wytłumaczyć :) Stanęło na tym, że nie chce ze mną rozmawiać i zostawił mnie samą. W sumie to nie, bo mam jeszcze naleśniki, które na mnie patrzą i czekają aż je zjem :D

Od: Saki (17:28)
Hahahaha jesteś niemożliwa :* Jedz póki ciepłe, uprzedzam, że do domu wrócimy gdzieś wieczorem, mamy kilka spraw na mieście :) Piszę, żebyś się nie martwiła.

Do: Saki (17:30)
Okay, dzięki za info :D Dobrze, że uprzedzasz, bo znając mnie bym zaczęła panikować. Do później :*

Odkładam telefon na stół i patrzę łapczywie na moje kochane naleśniczki. Burczy mi w brzuchu, więc to znak, że te biedne istoty muszą pożegnać się z życiem. Biorę widelec i po chwili rozkoszuję się smakiem mojego ulubionego dania.

***

Idę do domu i zauważam, że powoli zaczyna się ściemniać. Prawdę mówiąc, zasiedziałam się trochę z Panią Marry, która wypytywała o ciocię. W sumie miło było pogadać z kimś starszym, z kimś kto nie interesował się tylko moją osobą. Fajne oderwanie od irytującej teraźniejszości. Tak naprawdę chcę, żeby ten dzień już się skończył i nastał nowy, oby lepszy. Do domu mam już naprawdę bardzo blisko, bo muszę przejść jedynie przez ulicę, ale po karku przechodzą mnie dziwne dreszcze. Mam wrażenie, że od dłuższego czasu ktoś mnie śledzi. Dyskretnie i powoli odwracam się do tyłu. Widzę jedynie mężczyznę opartego o ścianę budynku, który jest ubrany na czarno. Do jego przerażającego wyglądu dochodzi jeszcze kaptur naciągnięty na głowę. Okay, teraz naprawdę jestem przerażona. Rozglądam się w lewo i prawo, czy nie jedzie żaden samochód, po czym przechodzę przez drogę. Wzdycham z ulgą, bo od tego dziwnego typka dzieli mnie kilkanaście kroków. Odwracam się w tył, żeby zobaczyć, czy wciąż tam stoi. Doznaję wielkiego szoku, kiedy nigdzie go nie widzę, kręcę głową ze zdezorientowaniem. Może moja wyobraźnia płata mi figle i w ogóle tam nie było żadnego faceta? Odwracam się do przodu i zamieram. Podskakuję przestraszona w miejscu, bo ten sam koleś, ubrany na czarno, stoi przede mną z uśmiechem psychopaty. Wpatruje się we mnie, a ja w niego. Jestem tak przerażona, że zasycha mi w buzi, a w gardle więźnie mój głos.
- Kim jesteś i czego chcesz. - Mówię w końcu.
Mój głos jest słaby i słychać w nim strach, niedobrze. Przecież nie chcę, żeby wiedział, że się go boję. Facet słysząc moje słowa jedynie powiększa swój uśmiech. Widzę, że coś jest nie tak z jego twarzą, a po chwili już wiem co to jest. Rozpoznaję to dopiero wtedy, kiedy podnosi głowę do góry. Jego oczy świecą się na złotopodobny kolor. Na ten widok moje nogi odmawiają posłuszeństwa i stoję przerażona w miejscu. Nawet jeżeli cholernie chcę, nie mogę się ruszyć. Facet wyciąga z kieszeni ręce i dopiero teraz zauważam, że ma cholerne pazury! Jak u jakiegoś drapieżnego zwierzęcia. Przerażającego widoku dodają mu jeszcze kły, które dostrzegam nawet mimo tego, że ten psychopata stoi dość daleko ode mnie. Cholera, cholera, cholera. Umrę, nikt mnie nie uratuje i umrę. Boże, nie mogę tak skończyć!
- Czego chcę? - Jego głos jest tak zniekształcony, że nie przypomina ludzkiego.
Jest potężny i władczy, co tylko wzmaga ciarki przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa. - Chcę twojej śmierci. - Warczy.
Mężczyzna powolnym krokiem idzie w moją stronę, boję się śmierci. Cholernie się boję. Jak głupia zamykam na chwilę oczy, żeby nie widzieć jak mój oprawca wykonuje ostatni ruch. Nic nie widzę, ale za to słyszę dziwne odgłosy, jakby ktoś coś rozrywał i wylewał jakiś płyn na chodnik. Uchylam delikatnie jedno oko, ale nie widzę zbyt dobrze, dlatego postanawiam otworzyć obydwa. Dłonią zakrywam usta, żeby nie wydał się z nich żaden krzyk. To co widzę mnie przerasta. Mój oprawca leży na chodniku w kałuży krwi, widać prawie jego wnętrzności, a nad nim stoi młody chłopak. Głowę ma spuszczoną w dół, tak samo jak ramiona, które poruszają się w szybkim tempie. Jego dłonie są wyprostowane, dlatego z łatwością dostrzegam pazury i krew. Chciałabym się odezwać, ale nie mogę, bo kiedy próbuję, z mojego gardła nie wychodzi żaden nawet najmniejszy dźwięk. Chłopak powoli odwraca się w moją stronę, robi to strasznie wolno, podejrzewam, że nie chce mnie wystraszyć. Koszulkę ma całą pochlapaną we krwi, co jest przerażającym widokiem. Jego oczy, które świecą błękitnym kolorem, wyrażają bardzo mało uczuć, najsilniejszym jest lęk. Lęk przed tym, jak zareaguję na to wszystko. Czy po tym co zobaczyłam zaczęłam się go w jakiś sposób bać? Powinnam, ale jak na razie tak nie jest. Może jak trochę ochłonę to dojdzie do mnie to, co się tutaj wydarzyło. Na tą chwilę czuję wdzięczność za to, że uratował mi życie i strach przed tym, że ktoś oprócz mnie mógł to zobaczyć. Z drugiej strony, zabił jakiegoś mężczyznę i powinniśmy coś z tym zrobić. W życiu każdego człowieka nastaje moment, w którym nie wie jak ma się zachować. Czuje się bezradny, bezsilny i nie na miejscu. Ja właśnie przeżywam coś takiego. Nie chcę być tu, gdzie teraz jestem, chcę cofnąć czas i nigdy się tutaj nie znaleźć. Wiem, że ten moment zostanie ze mną do końca mojego życia, a nie chcę, żeby tak się stało. Ocieram łzy wierzchem dłoni.
- Sakura...
Słyszę jego cichy głos, który jest bardzo słaby. Gdybym miała stwierdzić do kogo on należy, nigdy nie powiedziałabym, że właśnie do tego chłopaka, którego znam.
- Naruto, nie ma czasu. Musimy zawiadomić policję, powiemy im, że to była samoobrona.
Mój głos również nie należy do mnie, słychać w nim przerażenie. Widzę jak chłopak powoli do mnie podchodzi. Zmuszam się, żeby nie zrobić kroku w tył. Jego oczy odzyskały normalny wygląd, a po pazurach i kłach nie ma żadnego śladu. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, powiedziałby, że to normalny chłopak. Może nie do końca, bo ta osoba zapewne zastanawiałaby się skąd pochodzi krew na jego bluzce.
- Nie, musimy się schować. - Jego głos wydaje się być władczy.
- Ale przecież...
- Musimy iść. Teraz. - Przerywa mi.
Ton głosu, którym to powiedział spowodował, że na moim ciele pojawiły się ciarki. Uzumaki chwyta za moją dłoń i ciągnie mnie w pośpiechu do domu. Nawet kiedy wchodzę do środka, nie wiem co się ze mną dzieje. Wszystko nabrało dziwnego tempa. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Chłopak ciągnie mnie do salonu, ale najpierw zamyka drzwi na wszystkie spusty, sadza mnie na kanapie, a sam podchodzi do okien, które zasłania zasłonami. Chodzi nerwowo po pokoju i ciąga się zakrwawionymi palcami za włosy.
- Co... co z ciałem? - Pytam.
Mój głos na początku się załamuje, ale kiedy odchrząkuję staje się pewniejszy i głośniejszy.
- Kurwa, mogłem nie spuszczać cię z pieprzonych oczu. Mogłem za tobą iść, wtedy do niczego takiego by nie doszło. Jak ja kurwa wytłumaczę Radzie tego trupa? No kurwa jak?
Uzumaki jest niespokojny, nawet bardzo. Jedyne co mnie obchodzi to to, żeby nikt nie widział zwłok leżących na chodniku przed moim domem. Wstaję z kanapy i do niego podchodzę, chwytam go za poliki i zmuszam, żeby na mnie spojrzał.
- Co z ciałem? - Ponawiam pytanie.
Uzumaki głośno wzdycha, jakby mój dotyk był dla niego zbawieniem i ulgą.
- Tym martwym chujem zajmą się jego pieprzeni koledzy. Nie mogą doprowadzić do tego, żeby ktoś zobaczył zwłoki. Nikt nie chce, żeby ludzie wiedzieli o naszym istnieniu. - Odpowiada. - Zabrałem cię do środka, bo wiedziałem, że na zewnątrz będzie gorąco jak się zjawią.
- Powinniśmy zgłosić to na policję, przecież... przecież zabiłeś człowieka. To przestępstwo. - Panikuję. Mój głos drży, ujawnia moje zdenerwowanie.
Uzumaki kręci przecząco głową i prycha.
- To nie był zwykły człowiek Haruno. Sama na pewno zdążyłaś to zauważyć.
- Wiesz kim on był?
- Był jednym z Klanu, który próbuje nas przejąć. Nie pamiętam ich nazwy. Ten facet miał na imię Brian, porywczy dupek, który chce wszystko załatwić na własną rękę.
- Gdyby nie ty...
Mój głos się załamuje, a z moich oczu zaczynają lecieć łzy. Uzumaki ociera je kciukiem, patrzy na mnie czułym wzrokiem, który jak zwykle ma w sobie coś cholernie dobrego.
- Proszę, tylko nie płacz. Musisz być silna Sakura. Takie coś jest na porządku dziennym, zwłaszcza wtedy, kiedy w Klanie następuje przekazanie władzy komuś młodszemu.
Uzumaki przyciąga mnie do siebie, a ja instynktownie wtulam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Kurwa, Sakura. Ty cała drżysz.
Całuje mnie w czubek głowy i mocniej obejmuje. W jego ramionach czuję się bezpieczna i o wszystkim zapominam. Nawet o zaschniętej krwi na jego koszulce. Kiedy rano się budziłam, nie wiedziałam, że ten dzień będzie aż tak zły. Nie wiedziałam, że Aurora narobi mi problemów i nie wiedziałam, że koniec będzie aż tak tragiczny. Uzumaki zabił człowieka, który chciał zabić mnie. Zrobił to w mojej obronie i czuję się z tym bardzo źle, przeze mnie splamił swoje ręce krwią. Kiedy ten fakt do mnie dociera, zaczynam szlochać.
- Proszę, nie płacz. Już po wszystkim, żaden śmieć nie położy na tobie pieprzonych łap, nie pozwolę na to. Uspokój się i przestań płakać, bo w tej kwestii jestem bezradny. Poza tym, z zasmarkanym nosem i rozmazanym tuszem nie będziesz wyglądała seksownie.
Mimowolnie na jego słowa się uśmiecham. Do moich uszu dociera jego krótki chichot.
- Przeze mnie zabiłeś człowieka. - Jęczę w jego szyję.
Uzumaki się spina i czuję jak powoli mnie od siebie odsuwa. Robi to tylko po to, żeby spojrzeć mi w oczy. Wyciera kciukami moje policzki i patrzy na mnie bardzo poważnym wzrokiem.
- Nie mów tak, bo to nie prawda. Zabiłem go, bo musiałem. Inaczej on zabiłby ciebie.
- To był twój pierwszy? - Pytam cicho.
Niewielki uśmiech błąka się po jego zmęczonej twarzy.
- Nie. - Odpowiada. - Nie musisz się przejmować, nic mi nie będzie jeżeli o to się martwisz. Ja sobie poradzę, gorzej z tobą. Pewnie po tym co zobaczyłaś...
- Nie zmieniłam o tobie zdania. - Przerywam mu. - Ani się ciebie nie boję. Po prostu... pierwszy raz widziałam jak ktoś na moich oczach kogoś zabija. Jest mi niedobrze za każdym razem jak przypominam sobie jego rozszarpane ciało.
- Powinnaś wziąć gorący prysznic, dobrze ci to zrobi. - Posyła mi uśmiech.
- Ty też powinieneś się wykąpać. - Patrzę wymownie na jego dłonie z zaschniętą krwią i koszulkę w czerwonych plamach.
- Zapraszasz mnie na wspólną kąpiel? - Pyta z seksownym uśmiechem.
- Nie, proponuję, żebyś skorzystał z łazienki na dole. - Tłumaczę.
- Wizja kąpieli z tobą jest bardziej pociągająca, ale trudno. Z chęcią zobaczyłbym twoje seksowne ciałko bez bielizny, ale niech stracę. Na dzisiaj dam ci spokój.
Uzumaki jeszcze raz mnie przytula.
- Kurwa, Haruno. Ty wciąż drżysz. Uspokój się i nie roztrząsaj tego, co się wydarzyło. Zapomnij.
- Gdyby to było takie łatwe. Zrozum, zabiłeś człowieka na moich oczach, tego nie da się zapomnieć. - Jęczę w jego skórę na szyi. Chłopak przeciągle wzdycha.
- Zabiłem wilkołaka, który chciał twojej śmierci. Nie pozwolę, żeby zabił cię jakiś skurwiel, rozumiesz? Nie ważne kogo musiałbym zabić.
- Czyste ręczniki masz na półce w łazience. - Zmieniam temat.
Odsuwam się od niego i widzę na jego ustach mało widoczny uśmiech. Bez słowa kieruję się na górę do mojego pokoju, a Uzumakiego zostawiam samego w salonie. Potrzebuję tej kąpieli, tak bardzo jak powietrza. Wchodzę do swojego pokoju i biorę z szafy bieliznę oraz moją piżamę. Ściągam brudne ubrania i od razu idę pod prysznic. Odkręcam naprawdę gorącą wodę i rozkoszuję się przyjemnością, której mi dostarcza. Moje wszystkie mięśnie się rozluźniają. Chce mi się rzygać za każdym razem jak przypominam sobie zwłoki tego gościa, jego ciało było rozszarpane, a krew, która znajdowała się na chodniku wydawała obrzydliwie metaliczny zapach, który dziwnie wyczuwałam. Moje emocje dopiero teraz opadają, zaczynam płakać i śmiać się jednocześnie. Nie chcę, ale moje ciało same tak reaguje, nic nie mogę z tym zrobić. Czuję się cholernie bezradna i cholera, nigdy nie zapomnę tego widoku. Do końca życia będę sobie wypominać, że Uzumaki zabił przeze mnie. Czuję się jak w naprawdę głupim filmie, który miał tragiczne zakończenie. Wiem jedno, nie chcę czuć się w ten sposób.
- Sakura? Wszystko w porządku? - Słyszę zatroskany głos po drugiej stronie drzwi.
- Tak, zaraz wychodzę. - Odpowiadam w miarę możliwości głośno.
Spłukuję z ciała pianę po żelu pod prysznic i wychodzę z kabiny owinięta białym ręcznikiem. Myję szybko zęby i przebieram się w krótkie, szare spodenki i bluzkę na ramiączka w tym samym kolorze z jakimś czarnym napisem. Wychodzę z łazienki i na chwilę zamieram widząc postać stojącą naprzeciwko okna. W pokoju jest ciemno, więc oświetla ją tylko księżyc, po chwili orientuję się, że to Uzumaki. Od pasa do góry jest nagi, a na biodrach zwisają mu tylko jeansowe spodnie. Opiera się jedną ręką o ścianę i intensywnie wpatruje się w coś za oknem. Powoli analizuję jego seksowne, umięśnione ciało. Mam ochotę się w niego wtulić, ale tego nie zrobię, bo uzna mnie za wariatkę. Uzumaki mi się podoba, a to oznacza dla mnie tylko jedno jeżeli pójdzie to w dalszym kierunku. Cierpienie, bo on nie chce się angażować. Powoli podchodzę bliżej niego.
- Nie musisz się skradać księżniczko. - Słyszę jego schrypnięty głos.
Jest tak seksowny, że moje nogi uginają się pod jego barwą. Słyszę jak chłopak odchrząkuje.
- Nie skradam się, ja tylko uhm...  - w głowie szukam odpowiednich słów. - Nie chciałam ci przeszkadzać.
Słyszę jego krótki śmiech i widzę jak Uzumaki przeczesuje dłonią swoje włosy.
- Co robisz? - Pytam podchodząc bliżej.
- To co zwykle, obserwuję.
- Z tego co się dowiedziałam to zawsze obserwujesz mnie, więc na co teraz patrzysz?
Znowu powiedziałam coś głupiego zanim pomyślałam. Mój niewyparzony język zaczyna mnie powoli irytować. Uzumaki odwraca się do mnie z zadziornym uśmieszkiem, opiera się plecami o ścianę i krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Jego wzrok wędruje od moich stóp do głowy. Zauważam, że bardzo dokładnie skanuje moje ciało. Czuję się niezręcznie, kiedy tak na mnie patrzy. Chłopak pociera kciukiem swoją prawą brew i uśmiecha się seksownie.
- Patrzę na debilów, którzy kryją się w krzakach i próbują zlokalizować twój dom. Muszą być chujowi skoro nie potrafią wyczuć twojego zapachu. Nawet nie wiedzą, że jeżeli któryś się do ciebie zbliży... ładnie mówiąc straci swoją głowę. I jestem w tym momencie kurewsko poważny.
Okay, teraz jestem cholernie wystraszona. Nawet nie wyobrażam sobie co mogliby ze mną zrobić gdybym była sama.
- Ilu - odchrząkuję. - ...ilu ich jest? - Pytam niespokojnie marszcząc brwi.
- Czterech. - Wzrusza ramionami.
- Boże, dziewczyny. One nie mogą wrócić teraz do domu. - Panikuję, a Uzumaki się uśmiecha.
- Spokojnie księżniczko. Zająłem się tym, napisałem im, żeby dzisiejszą noc spędziły w domu razem z Sasuke, co oznacza, że jesteś na mnie skazana. I czy ci się podoba czy nie, spędzimy ze sobą mnóstwo czasu. - Posyła mi figlarny uśmiech.
- Powiedziałeś im?
- Mhm. - Uzumaki podchodzi bliżej mnie. Dzieli nas jakieś dwa metry. - Muszę ci powiedzieć, że twoje towarzystwo jest dla mnie bardzo niezdrowe. - Posyła mi uśmiech.
- Słucham? - Marszczę w niezrozumieniu brwi.
- Trzy słowa. Prowokujesz, rozpalasz, zostawiasz.
Wylicza na palcach do trzech z niegrzecznym uśmiechem, a mi robi się gorąco. Naprawdę gorąco, jakbym z ziemi trafiła do pieprzonego Hadesu. Chłopak minimalizuje naszą wolną przestrzeń do prawie zera i wpatruje się bezczelnie w moje oczy. Podnosi do góry dłoń i przejeżdża nią po moim policzku, pod wpływem jego dotyku, po moich plecach rozprzestrzeniają się przyjemne dreszcze.
- O czym ty mówisz? - Pytam prawie szeptem marszcząc przy tym brwi.
Uzumaki prycha i oblizuje spierzchnięte usta, co wcale nie kryję, wygląda seksownie.
- Nie wiem jeszcze, czy robisz to specjalnie, a może nieświadomie.
- Przestań. - Mówię z uśmiechem.
Kręcę głową i zakrywam dłonią twarz. Nienawidzę uczucia zawstydzenia i zażenowania, które właśnie odczuwam. Przy żadnym innym chłopaku nie czułam się onieśmielona, a przy Uzumakim właśnie tak mam. Słyszę jego krótki śmiech. Po chwili czuję rękę chłopaka, która chwyta moją dłoń i powoli odsuwa ją od mojej twarzy, zapewne jest koloru cholernego buraka. Widzę ten seksowny uśmiech i intensywne spojrzenie.
- Jesteś zawstydzona. - Stwierdza.
W jego oczach dostrzegam triumf i poniekąd zaskoczenie, ale i zadowolenie.
- Wcale nie. - Prycham z uśmiechem i kręcę głową.
- Powiedz... podoba ci się udawanie pary? - Jego głos jest cholernie głęboki.
- Co to za pytanie? - Marszczę brwi. Patrzę zaskoczona w oczy Uzumakiego.
- Takie, na które możesz odpowiedzieć. I kurwa, naprawdę chcę znać na nie odpowiedź. - Wzdycha.
- Jest fajnie.
Cholera. Czy ja naprawdę to powiedziałam? Chyba tak, bo widzę jak na jego ustach pojawia się leciutki uśmiech.
- Mówisz, że jest fajnie. Nie przesłyszałem się? - Podchodzi bliżej.
Widzę jak podnosi dłoń i wkłada delikatnie palce za materiał mojego ramiączka od piżamy. Zagryzam zdezorientowana wargę. Co tu się odpieprza? Od początku wiedziałam, że ja i Uzumaki sami, w jednym pomieszczeniu, to zły pomysł. Chłopak wodzi powolutku dłonią w górę i w dół. Jego palce stykają się z moją rozgrzaną skórą, co powoduje liczne ciarki na moich plecach. Po chwili nasze spojrzenia się blokują. Widzę jak blondyn zaciska szczękę.
- Nie przesłyszałeś się.
Jakoś udaje mi się cokolwiek ze mnie wydobyć. Jego źrenice są znacznie powiększone.
- Mi też się podoba. Kurwa, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - Mówi zachrypnięty.
- Dlaczego? - Wyrzucam.
- Co dlaczego? - Marszczy brwi.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo... - Zacina się, a na jego usta wkrada się uśmieszek. - … bo po prostu chcę, żebyś to wiedziała.
Uzumaki odsuwa się ode mnie i odwraca plecami. Dłońmi chwyta się za włosy i przeciągle wzdycha. Jestem naprawdę zaskoczona jego zachowaniem, które wprawia mnie w zdezorientowanie. Nawet nie zamierzam tego komentować. Przykładam jedną rękę do klatki piersiowej, na której podpieram łokieć drugiej ręki. Przygryzam paznokieć mojego kciuka. Dokładnie obserwuję Uzumakiego. Podchodzi do okna i skanuje powierzchnię przed moim domem. Zadowolony odsuwa się od niego i z powrotem na mnie patrzy.
- Poszli sobie. - Mówi obserwując mnie.
- Dobrze. - Stwierdzam.
- Idealnie. - Dodaje od siebie unosząc do góry kąciki ust, a ja się uśmiecham.
- Dziwnie się zachowujesz. Mam zacząć się bać? - Pytam, a on prycha. Kręci przecząco głową.
- Więc? - Dopytuję.
- To ty tak na mnie działasz. - Krzyżuje dłonie na klatce piersiowej.
Znowu robi się gorąco, to mi się nie podoba, bo może skończyć się źle. Marszczę brwi.
- Słucham? - Prycham, a on się tylko uśmiecha i podchodzi bliżej.
- Mówiłem ci wiele razy, ale mogę powtórzyć. Jesteś seksowna, a to źle wpływa na faceta.
- Skoro tak, niech ten facet się kontroluje. - Posyłam mu wyzywające spojrzenie.
- Ten facet stara się to robić, ale jest kurewsko ciężko. - Wzdycha.
- Powinien zapanować nad swoim testosteronem. - Dopowiadam unosząc brew.
- To naprawdę nie jest dla niego łatwe w takim towarzystwie. - Podchodzi bliżej.
- Może musi je zmienić? - Ciągnę z uśmieszkiem.
- A jeżeli nie chce? - Podchodzi jeszcze bliżej.
Stoi zaledwie kilka centymetrów ode mnie, a ja czuję cholerne ciepło bijące od jego ciała.
- Przebywanie w towarzystwie tej dziewczyny jest dla niego bardzo niezdrowe. 
Wspominam jego słowa, a on się uśmiecha. Pochyla się do mojego ucha.
- Pragnę cię i chcę, żebyś była moja. - Szepcze.
Przełykam zdenerwowana ślinę. Po moim ciele rozchodzą się ciarki, które są spowodowane jego ciepłym oddechem, bliskością i głębokim głosem. Czy on właśnie... jakby powiedział... to znaczy, że chce... żebym była jego dziewczyną? Pogubiłam się. Speszona kładę dłonie na jego torsie. Trzymam je tam bardzo delikatnie. Powolutku go od siebie odsuwam. Patrzy na mnie z błyskiem w oku. Ma na ustach seksowny uśmiech.
- Uhmm... - Urywam. - Umm myślę, że to zaszło trochę za... daleko. - Bardziej brzmi jak pytanie.
- Bądź moja. Kurwa, kiedy widzę cię z innym facetem dostaję szału, a uwierz, przy żadnej innej nigdy tak nie miałem. To wkurwiające, ale cię potrzebuję. - Wzdycha.
Normalnie jestem w niezłym bałaganie. Odkąd go poznałam, moje życie wywróciło się do góry nogami. Sam mi mówił, że nie istnieje dla niego miłość, więc co się zmieniło? Może to jego jakaś chora zachcianka? Pobawi się mną, a potem zostawi jak zużytą zabawkę? Chociaż z drugiej strony wiem, że niełatwo mu mówić o swoich uczuciach. Wiem, że kosztowało go to wiele, żeby się przełamać i mi to powiedzieć. Czy chciałabym z nim być? Cholera, bardzo. Problem w tym, że się trochę boję. Uzumaki się we mnie wpatruje, niewątpliwie czeka na moją odpowiedź, która zbyt długo nie nadchodzi. Jestem speszona i nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Odwracam się od niego i odrobinę się oddalam. Muszę się odsunąć od Uzumakiego, żeby móc normalnie myśleć. Wpatruję się w blondyna, który nie ruszył się z miejsca nawet o milimetr. Przeczesuję dłonią włosy i zagryzam wargę. Cholera, moje serce wali jakbym przebiegła maraton i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Powoli podchodzę do Naruto i staję naprzeciwko niego. Śmieje się ze mnie.
- Czym się tak denerwujesz? Hm? - Pyta z niegrzecznym uśmieszkiem.
Przejeżdża dłonią po moim odkrytym ramieniu, momentalnie w tym miejscu czuję znajome, przyjemne mrowienie. Przeciągle wzdycham.
- Bo... to...sama nie wiem. Nie spodziewałam się, że ty...no wiesz... powiesz mi kiedykolwiek coś takiego. - Wyrzucam z siebie.
- Kurwa, to ja powinienem być bardziej przerażony od ciebie. - Cicho się śmieje.
- Naprawdę chcę, żebyś była moja, nie żartuję. - Dodaje poważny i przysuwa się do mnie bliżej.
- Uhm... w jakim...w jakim sensie umm twoja?
Uzumaki nic już nie mówi, za to przysuwa się jeszcze bliżej i powoli łączy nasze usta. Od początku wiedziałam, że to się tak skończy. Chłopak składa delikatne, subtelne pocałunki od moich ust aż po szyję, na której się zatrzymuje. Odchylam głowę w bok i przymykam oczy. To co robi jest przyjemne, nawet bardzo. Kładę dłonie na nagi tors Uzumakiego. Jego skóra jest taka gładka i idealna. Czuję na biodrach jego dłonie, którymi przysuwa mnie do siebie jeszcze bliżej. Zasysa skórę na mojej szyi, a zaraz potem całuje to miejsce.
- Odpowiesz? - Pytam cicho. Czuję jak się uśmiecha.
- Moja w każdym sensie. - Odpowiada schrypniętym głosem.
- Naprawdę trudno za tobą nadążyć. - Delikatnie go odpycham.
Chcę, żeby na mnie spojrzał i po chwili to robi. W jego oczach widzę błysk i pożądanie. Uśmiecha się.

- Kurwa, jesteś taka piękna. - Przeszywa mnie spojrzeniem. - Pragnę cię i wiem, że czujesz to samo do mnie. - Dodaje pewnie. 


~.~

Hejka misie! Macie nowy rozdział, i jak wrażenia? Będą razem, czy nie? Postanowiłyśmy, że następną notkę dostaniecie w środę za to, że tak ładnie czekacie na rozdziały. Sorki, że wstawiamy teraz tak rzadko, ale mamy maturę, a z matmy jest trochę ciężko. Komentujcie miśki, komentujcie! Hope you like it! Paula&Patty

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny sporo się wydarzyło a to że Naruto się tak otworzył przed Sakurą i te wyznanie to aż mnie zaskoczyło. Ciekawe czy Sakura się zgodzi z niecierpliwością czekam na next i życzę dużo weny pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial swietny prosze o next, niemoge sie doczekac. Mogla by sie zgodzic , ciesze sie ze Naruto wyznal jej to co czuje. Powodzenia trzymam kciuki za wasza mature . pozdrawiam i zycze weny . Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega przyjemnie się czyta, a historia jest genialna. A teraz się pytam gdzie obiecana dzisiejsza notka☺️☺️?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dzisiaj, sorki, że w środę nie było, ale to przez zamieszanie z tymi maturami :/

      Usuń