- Sakura! Czekaj!
Słyszę znajomy męski
głos, kiedy wychodzę ze szkoły. Nie zatrzymuję się, bo nie mam
na to czasu. Czuję lekkie szarpnięcie za rękę, dlatego odwracam
się do tyłu, patrzę zdenerwowana na chłopaka, który mi
najzwyczajniej w świecie przeszkadza.
- Proszę cię, nie bądź
na mnie zła. Możemy porozmawiać? - Pyta.
W jego głosie słychać
smutek i nadzieję, ale ja naprawdę się śpieszę i mimo, że
jestem na niego cholernie zła, nie powiem mu nic przykrego.
- Nie mogę, śpieszę
się. - Wzdycham.
- Proszę, porozmawiajmy.
Daj mi pięć minut. - Nalega.
Przewracam oczami, bo jak
delikatniej i dosadniej mogę mu wytłumaczyć, że naprawdę się
śpieszę? Wzdycham przeciągle i zauważam, że chłopak wciąż
trzyma mnie za rękę.
- Scott proszę cię, nie
teraz. Naprawdę się śpieszę, już i tak jestem spóźniona.
Możemy porozmawiać jutro? - Pytam.
- Jak chcesz. - Jest
zawiedziony. - Kiedy i gdzie? - Wzdycha zrezygnowany.
- Nie wiem, po szkole ci
pasuje? Jutro wybierzemy gdzie, masz mój numer, więc możesz sam
wybrać i mi po prostu powiedzieć, ale teraz przepraszam, bo muszę
naprawdę iść.
Patrzę sugestywnie na
jego dłoń, którą mnie trzyma.
- No tak, przepraszam. -
Puszcza mnie z niewinnym uśmiechem.
- Do zobaczenia. - Żegnam
się.
- Do jutra. - Odpowiada.
Patrzę w pośpiechu na
wyświetlacz telefonu. Cholera, jest już siedemnasta, a miałam być
w Rainbow o szesnastej czterdzieści. To taka knajpka, w której mają
naprawdę pyszne, domowe jedzenie. Jest niedaleko od mojego domu,
dlatego dość często tam bywam. Na miejsce dochodzę w dość
szybkim tempie, ale to tylko dlatego, że prawie biegłam. Wchodzę
do knajpki z szerokim uśmiechem, skoro już tutaj jestem to coś
zjem. Podchodzę do starszej kobiety.
- Witaj dziecinko, na co
masz dzisiaj ochotę? - Pyta.
Znam tą Panią od
dziecka, to bliska znajoma cioci, która nazywa się Marry. Jest
naprawdę sympatyczną starszą kobietą.
- To co zwykle. - Mówię
z uśmiechem.
- Naleśniki z czekoladą!
- Krzyczy do kucharek. - Kawa czy herbata?
- Kawa. - Wzdycham z
uśmiechem.
Odszukuję wzrokiem
chłopaka, z którym miałam się spotkać i od razu go zauważam.
Jest zdenerwowany i smutny, najpewniej boi się tego, co może ode
mnie usłyszeć. Podchodzę do niego i siadam naprzeciwko, opieram
łokcie o blat stołu. Przenosi na mnie swoje spojrzenie i wlepia we
mnie wzrok.
- Sakura... - Uciszam go
gestem ręki.
- Dlaczego się tak
zachowujesz? Co z tobą nie tak Chris?
Wzdycham przeciągle,
widzę jak przez jego twarz przechodzi grymas. Brunet ściąga brwi i
chowa twarz w dłonie.
- Bo jestem zazdrosny. -
Mruczy niewyraźnie.
- Słucham? Jesteś
zazdrosny? - Chłopak odsuwa dłonie od twarzy.
- Nawet nie wiesz jak
bardzo.
- Wiesz, że między nami
wszystko skończone. Układało nam się już naprawdę dobrze, a ty
wyskakujesz z takim czymś. - Wzdycham.
- Bo cię kocham, okay?
- Chris...
- Nie Sakura, kocham cię.
Wiem, że wszystko spieprzyłem i wiem, że nie zasługuję na twoje
wybaczenie, bo naprawdę zrobiłem ci świństwo, ale nie zmienię
swoich uczuć. - Wzdycha i dotyka mojej ręki.
Nie odsuwam jej, nawet nie
wiem sama dlaczego. Może nie chcę sprawiać mu przykrości, ale do
cholery musi zrozumieć, że możemy być tylko przyjaciółmi.
- Skrzywdziłeś mnie, to
prawda, ale dawno ci już wybaczyłam. Chciałam zacząć wszystko od
nowa, chciałam się z tobą przyjaźnić jak kiedyś, a ty mi
mówisz, że mnie kochasz.
- Wybaczyłaś mi? - Pyta
ignorując resztę mojej wypowiedzi, a ja przewracam oczami.
- Wybaczyłam. -
Odpowiadam.
- To dlaczego nie możemy
spróbować jeszcze raz? - Jest nieugięty.
Wzdycham zmęczona, mam
już naprawdę dosyć dzisiejszego dnia. Chciałabym położyć się
do łóżka i zasnąć, na nic innego nie mam ochoty. Dostrzegam
kątem oka, że do stolika podchodzi kelnerka.
- Pani naleśniki i kawa.
- Uśmiecha się przyjaźnie i stawia moje zamówienie na stoliku.
- Dziękuję. - Odpowiadam
serdecznym uśmiechem.
Dziewczyna odchodzi, a ja
powracam wzrokiem do Chrisa. Patrzy na mnie z nadzieją, którą
muszę zniszczyć.
- Bo cię nie kocham,
Chris. - Daję mu odpowiedź.
Momentalnie w jego oczach
pojawia się smutek, który przemienia się potem w gniew.
- Bo kochasz tamtego, tak?
- Jego słowa ociekają irytacją i jadem.
- Nie wiem, ale chyba tak.
- Odpowiadam, a Chris prycha.
- To nie jest odpowiedni
facet dla ciebie, czemu nie możesz tego zrozumieć? Rzuci cię jak
tylko przeleci. - Wzdycham zirytowana.
- A kto jest dla mnie
odpowiednim facetem, huh? Ty, Chris?
Odpowiadam dosyć wrednie,
a on odwraca ode mnie wzrok z krzywym uśmiechem.
- Masz rację, ja też nie
jestem odpowiednim facetem. - Patrzy na mnie. - Ale wiedz jedno,
jeżeli ten dupek cię skrzywdzi... zabiję go. Naprawdę go zabiję,
wystarczająco się nacierpiałaś z mojego powodu. - Puszcza moją
dłoń i wstaje. - A na razie... chyba będzie lepiej, jeżeli przez
jakiś czas... nie będziemy ze sobą rozmawiać. Przepraszam cię za
wszystko jeszcze raz. Na razie.
Wyrzuca z siebie i
wychodzi zostawiając mnie samą. Zdaję sobie sprawę z tego, że go
krzywdzę, ale nie mogę z nim być, bo po prostu nie chcę. Wiem
też, że się o mnie martwi za co jestem mu wdzięczna. Jutro czeka
mnie rozmowa ze Scottem, która będzie równie nieprzyjemna. Patrzę
na pyszne naleśniki, są naprawdę mocno oblane czekoladą, tak jak
lubię. Zanim zabieram się za jedzenie, piszę esemesa do Saki.
Do: Saki (17:23)
Zjedzcie dzisiaj obiad na
mieście, ja też tak zrobię:*
Od: Saki (17:24)
Okay, jesteś w Rainbow?
Do: Saki (17:24)
Mhm, musiałam coś
załatwić :/ Gdzie jesteście?
Od: Saki (17:25)
Czekamy na Sasuke :) Z kim
musiałaś coś załatwić?
Do: Saki (17:26)
Byłam z Chrisem,
musieliśmy sobie wszystko wytłumaczyć :) Stanęło na tym, że nie
chce ze mną rozmawiać i zostawił mnie samą. W sumie to nie, bo
mam jeszcze naleśniki, które na mnie patrzą i czekają aż je zjem
:D
Od: Saki (17:28)
Hahahaha jesteś
niemożliwa :* Jedz póki ciepłe, uprzedzam, że do domu wrócimy
gdzieś wieczorem, mamy kilka spraw na mieście :) Piszę, żebyś
się nie martwiła.
Do: Saki (17:30)
Okay, dzięki za info :D
Dobrze, że uprzedzasz, bo znając mnie bym zaczęła panikować. Do
później :*
Odkładam telefon na stół
i patrzę łapczywie na moje kochane naleśniczki. Burczy mi w
brzuchu, więc to znak, że te biedne istoty muszą pożegnać się z
życiem. Biorę widelec i po chwili rozkoszuję się smakiem mojego
ulubionego dania.
***
Idę do domu i zauważam,
że powoli zaczyna się ściemniać. Prawdę mówiąc, zasiedziałam
się trochę z Panią Marry, która wypytywała o ciocię. W sumie
miło było pogadać z kimś starszym, z kimś kto nie interesował
się tylko moją osobą. Fajne oderwanie od irytującej
teraźniejszości. Tak naprawdę chcę, żeby ten dzień już się
skończył i nastał nowy, oby lepszy. Do domu mam już naprawdę
bardzo blisko, bo muszę przejść jedynie przez ulicę, ale po karku
przechodzą mnie dziwne dreszcze. Mam wrażenie, że od dłuższego
czasu ktoś mnie śledzi. Dyskretnie i powoli odwracam się do tyłu.
Widzę jedynie mężczyznę opartego o ścianę budynku, który jest
ubrany na czarno. Do jego przerażającego wyglądu dochodzi jeszcze
kaptur naciągnięty na głowę. Okay, teraz naprawdę jestem
przerażona. Rozglądam się w lewo i prawo, czy nie jedzie żaden
samochód, po czym przechodzę przez drogę. Wzdycham z ulgą, bo od
tego dziwnego typka dzieli mnie kilkanaście kroków. Odwracam się w
tył, żeby zobaczyć, czy wciąż tam stoi. Doznaję wielkiego
szoku, kiedy nigdzie go nie widzę, kręcę głową ze
zdezorientowaniem. Może moja wyobraźnia płata mi figle i w ogóle
tam nie było żadnego faceta? Odwracam się do przodu i zamieram.
Podskakuję przestraszona w miejscu, bo ten sam koleś, ubrany na
czarno, stoi przede mną z uśmiechem psychopaty. Wpatruje się we
mnie, a ja w niego. Jestem tak przerażona, że zasycha mi w buzi, a
w gardle więźnie mój głos.
- Kim jesteś i czego
chcesz. - Mówię w końcu.
Mój głos jest słaby i
słychać w nim strach, niedobrze. Przecież nie chcę, żeby
wiedział, że się go boję. Facet słysząc moje słowa jedynie
powiększa swój uśmiech. Widzę, że coś jest nie tak z jego
twarzą, a po chwili już wiem co to jest. Rozpoznaję to dopiero
wtedy, kiedy podnosi głowę do góry. Jego oczy świecą się na
złotopodobny kolor. Na ten widok moje nogi odmawiają posłuszeństwa
i stoję przerażona w miejscu. Nawet jeżeli cholernie chcę, nie
mogę się ruszyć. Facet wyciąga z kieszeni ręce i dopiero teraz
zauważam, że ma cholerne pazury! Jak u jakiegoś drapieżnego
zwierzęcia. Przerażającego widoku dodają mu jeszcze kły, które
dostrzegam nawet mimo tego, że ten psychopata stoi dość daleko ode
mnie. Cholera, cholera, cholera. Umrę, nikt mnie nie uratuje i umrę.
Boże, nie mogę tak skończyć!
- Czego chcę? - Jego głos
jest tak zniekształcony, że nie przypomina ludzkiego.
Jest potężny i władczy,
co tylko wzmaga ciarki przechodzące wzdłuż mojego kręgosłupa. -
Chcę twojej śmierci. - Warczy.
Mężczyzna powolnym
krokiem idzie w moją stronę, boję się śmierci. Cholernie się
boję. Jak głupia zamykam na chwilę oczy, żeby nie widzieć jak
mój oprawca wykonuje ostatni ruch. Nic nie widzę, ale za to słyszę
dziwne odgłosy, jakby ktoś coś rozrywał i wylewał jakiś płyn
na chodnik. Uchylam delikatnie jedno oko, ale nie widzę zbyt dobrze,
dlatego postanawiam otworzyć obydwa. Dłonią zakrywam usta, żeby
nie wydał się z nich żaden krzyk. To co widzę mnie przerasta. Mój
oprawca leży na chodniku w kałuży krwi, widać prawie jego
wnętrzności, a nad nim stoi młody chłopak. Głowę ma spuszczoną
w dół, tak samo jak ramiona, które poruszają się w szybkim
tempie. Jego dłonie są wyprostowane, dlatego z łatwością
dostrzegam pazury i krew. Chciałabym się odezwać, ale nie mogę,
bo kiedy próbuję, z mojego gardła nie wychodzi żaden nawet
najmniejszy dźwięk. Chłopak powoli odwraca się w moją stronę,
robi to strasznie wolno, podejrzewam, że nie chce mnie wystraszyć.
Koszulkę ma całą pochlapaną we krwi, co jest przerażającym
widokiem. Jego oczy, które świecą błękitnym kolorem, wyrażają
bardzo mało uczuć, najsilniejszym jest lęk. Lęk przed tym, jak
zareaguję na to wszystko. Czy po tym co zobaczyłam zaczęłam się
go w jakiś sposób bać? Powinnam, ale jak na razie tak nie jest.
Może jak trochę ochłonę to dojdzie do mnie to, co się tutaj
wydarzyło. Na tą chwilę czuję wdzięczność za to, że uratował
mi życie i strach przed tym, że ktoś oprócz mnie mógł to
zobaczyć. Z drugiej strony, zabił jakiegoś mężczyznę i
powinniśmy coś z tym zrobić. W życiu każdego człowieka nastaje
moment, w którym nie wie jak ma się zachować. Czuje się bezradny,
bezsilny i nie na miejscu. Ja właśnie przeżywam coś takiego. Nie
chcę być tu, gdzie teraz jestem, chcę cofnąć czas i nigdy się
tutaj nie znaleźć. Wiem, że ten moment zostanie ze mną do końca
mojego życia, a nie chcę, żeby tak się stało. Ocieram łzy
wierzchem dłoni.
- Sakura...
Słyszę jego cichy głos,
który jest bardzo słaby. Gdybym miała stwierdzić do kogo on
należy, nigdy nie powiedziałabym, że właśnie do tego chłopaka,
którego znam.
- Naruto, nie ma czasu.
Musimy zawiadomić policję, powiemy im, że to była samoobrona.
Mój głos również nie
należy do mnie, słychać w nim przerażenie. Widzę jak chłopak
powoli do mnie podchodzi. Zmuszam się, żeby nie zrobić kroku w
tył. Jego oczy odzyskały normalny wygląd, a po pazurach i kłach
nie ma żadnego śladu. Gdyby ktoś go teraz zobaczył, powiedziałby,
że to normalny chłopak. Może nie do końca, bo ta osoba zapewne
zastanawiałaby się skąd pochodzi krew na jego bluzce.
- Nie, musimy się
schować. - Jego głos wydaje się być władczy.
- Ale przecież...
- Musimy iść. Teraz. -
Przerywa mi.
Ton głosu, którym to
powiedział spowodował, że na moim ciele pojawiły się ciarki.
Uzumaki chwyta za moją dłoń i ciągnie mnie w pośpiechu do domu.
Nawet kiedy wchodzę do środka, nie wiem co się ze mną dzieje.
Wszystko nabrało dziwnego tempa. Wszystko dzieje się bardzo szybko.
Chłopak ciągnie mnie do salonu, ale najpierw zamyka drzwi na
wszystkie spusty, sadza mnie na kanapie, a sam podchodzi do okien,
które zasłania zasłonami. Chodzi nerwowo po pokoju i ciąga się
zakrwawionymi palcami za włosy.
- Co... co z ciałem? -
Pytam.
Mój głos na początku
się załamuje, ale kiedy odchrząkuję staje się pewniejszy i
głośniejszy.
- Kurwa, mogłem nie
spuszczać cię z pieprzonych oczu. Mogłem za tobą iść, wtedy do
niczego takiego by nie doszło. Jak ja kurwa wytłumaczę Radzie tego
trupa? No kurwa jak?
Uzumaki jest niespokojny,
nawet bardzo. Jedyne co mnie obchodzi to to, żeby nikt nie widział
zwłok leżących na chodniku przed moim domem. Wstaję z kanapy i do
niego podchodzę, chwytam go za poliki i zmuszam, żeby na mnie
spojrzał.
- Co z ciałem? - Ponawiam
pytanie.
Uzumaki głośno wzdycha,
jakby mój dotyk był dla niego zbawieniem i ulgą.
- Tym martwym chujem zajmą
się jego pieprzeni koledzy. Nie mogą doprowadzić do tego, żeby
ktoś zobaczył zwłoki. Nikt nie chce, żeby ludzie wiedzieli o
naszym istnieniu. - Odpowiada. - Zabrałem cię do środka, bo
wiedziałem, że na zewnątrz będzie gorąco jak się zjawią.
- Powinniśmy zgłosić to
na policję, przecież... przecież zabiłeś człowieka. To
przestępstwo. - Panikuję. Mój głos drży, ujawnia moje
zdenerwowanie.
Uzumaki kręci przecząco
głową i prycha.
- To nie był zwykły
człowiek Haruno. Sama na pewno zdążyłaś to zauważyć.
- Wiesz kim on był?
- Był jednym z Klanu,
który próbuje nas przejąć. Nie pamiętam ich nazwy. Ten facet
miał na imię Brian, porywczy dupek, który chce wszystko załatwić
na własną rękę.
- Gdyby nie ty...
Mój głos się załamuje,
a z moich oczu zaczynają lecieć łzy. Uzumaki ociera je kciukiem,
patrzy na mnie czułym wzrokiem, który jak zwykle ma w sobie coś
cholernie dobrego.
- Proszę, tylko nie
płacz. Musisz być silna Sakura. Takie coś jest na porządku
dziennym, zwłaszcza wtedy, kiedy w Klanie następuje przekazanie
władzy komuś młodszemu.
Uzumaki przyciąga mnie do
siebie, a ja instynktownie wtulam twarz w zagłębieniu jego szyi.
- Kurwa, Sakura. Ty cała
drżysz.
Całuje mnie w czubek
głowy i mocniej obejmuje. W jego ramionach czuję się bezpieczna i
o wszystkim zapominam. Nawet o zaschniętej krwi na jego koszulce.
Kiedy rano się budziłam, nie wiedziałam, że ten dzień będzie aż
tak zły. Nie wiedziałam, że Aurora narobi mi problemów i nie
wiedziałam, że koniec będzie aż tak tragiczny. Uzumaki zabił
człowieka, który chciał zabić mnie. Zrobił to w mojej obronie i
czuję się z tym bardzo źle, przeze mnie splamił swoje ręce
krwią. Kiedy ten fakt do mnie dociera, zaczynam szlochać.
- Proszę, nie płacz. Już
po wszystkim, żaden śmieć nie położy na tobie pieprzonych łap,
nie pozwolę na to. Uspokój się i przestań płakać, bo w tej
kwestii jestem bezradny. Poza tym, z zasmarkanym nosem i rozmazanym
tuszem nie będziesz wyglądała seksownie.
Mimowolnie na jego słowa
się uśmiecham. Do moich uszu dociera jego krótki chichot.
- Przeze mnie zabiłeś
człowieka. - Jęczę w jego szyję.
Uzumaki się spina i czuję
jak powoli mnie od siebie odsuwa. Robi to tylko po to, żeby spojrzeć
mi w oczy. Wyciera kciukami moje policzki i patrzy na mnie bardzo
poważnym wzrokiem.
- Nie mów tak, bo to nie
prawda. Zabiłem go, bo musiałem. Inaczej on zabiłby ciebie.
- To był twój pierwszy?
- Pytam cicho.
Niewielki uśmiech błąka
się po jego zmęczonej twarzy.
- Nie. - Odpowiada. - Nie
musisz się przejmować, nic mi nie będzie jeżeli o to się
martwisz. Ja sobie poradzę, gorzej z tobą. Pewnie po tym co
zobaczyłaś...
- Nie zmieniłam o tobie
zdania. - Przerywam mu. - Ani się ciebie nie boję. Po prostu...
pierwszy raz widziałam jak ktoś na moich oczach kogoś zabija. Jest
mi niedobrze za każdym razem jak przypominam sobie jego rozszarpane
ciało.
- Powinnaś wziąć gorący
prysznic, dobrze ci to zrobi. - Posyła mi uśmiech.
- Ty też powinieneś się
wykąpać. - Patrzę wymownie na jego dłonie z zaschniętą krwią i
koszulkę w czerwonych plamach.
- Zapraszasz mnie na
wspólną kąpiel? - Pyta z seksownym uśmiechem.
- Nie, proponuję, żebyś
skorzystał z łazienki na dole. - Tłumaczę.
- Wizja kąpieli z tobą
jest bardziej pociągająca, ale trudno. Z chęcią zobaczyłbym
twoje seksowne ciałko bez bielizny, ale niech stracę. Na dzisiaj
dam ci spokój.
Uzumaki jeszcze raz mnie
przytula.
- Kurwa, Haruno. Ty wciąż
drżysz. Uspokój się i nie roztrząsaj tego, co się wydarzyło.
Zapomnij.
- Gdyby to było takie
łatwe. Zrozum, zabiłeś człowieka na moich oczach, tego nie da się
zapomnieć. - Jęczę w jego skórę na szyi. Chłopak przeciągle
wzdycha.
- Zabiłem wilkołaka,
który chciał twojej śmierci. Nie pozwolę, żeby zabił cię jakiś
skurwiel, rozumiesz? Nie ważne kogo musiałbym zabić.
- Czyste ręczniki masz na
półce w łazience. - Zmieniam temat.
Odsuwam się od niego i
widzę na jego ustach mało widoczny uśmiech. Bez słowa kieruję
się na górę do mojego pokoju, a Uzumakiego zostawiam samego w
salonie. Potrzebuję tej kąpieli, tak bardzo jak powietrza. Wchodzę
do swojego pokoju i biorę z szafy bieliznę oraz moją piżamę.
Ściągam brudne ubrania i od razu idę pod prysznic. Odkręcam
naprawdę gorącą wodę i rozkoszuję się przyjemnością, której
mi dostarcza. Moje wszystkie mięśnie się rozluźniają. Chce mi
się rzygać za każdym razem jak przypominam sobie zwłoki tego
gościa, jego ciało było rozszarpane, a krew, która znajdowała
się na chodniku wydawała obrzydliwie metaliczny zapach, który
dziwnie wyczuwałam. Moje emocje dopiero teraz opadają, zaczynam
płakać i śmiać się jednocześnie. Nie chcę, ale moje ciało
same tak reaguje, nic nie mogę z tym zrobić. Czuję się cholernie
bezradna i cholera, nigdy nie zapomnę tego widoku. Do końca życia
będę sobie wypominać, że Uzumaki zabił przeze mnie. Czuję się
jak w naprawdę głupim filmie, który miał tragiczne zakończenie.
Wiem jedno, nie chcę czuć się w ten sposób.
- Sakura? Wszystko w
porządku? - Słyszę zatroskany głos po drugiej stronie drzwi.
- Tak, zaraz wychodzę. -
Odpowiadam w miarę możliwości głośno.
Spłukuję z ciała pianę
po żelu pod prysznic i wychodzę z kabiny owinięta białym
ręcznikiem. Myję szybko zęby i przebieram się w krótkie, szare
spodenki i bluzkę na ramiączka w tym samym kolorze z jakimś
czarnym napisem. Wychodzę z łazienki i na chwilę zamieram widząc
postać stojącą naprzeciwko okna. W pokoju jest ciemno, więc
oświetla ją tylko księżyc, po chwili orientuję się, że to
Uzumaki. Od pasa do góry jest nagi, a na biodrach zwisają mu tylko
jeansowe spodnie. Opiera się jedną ręką o ścianę i intensywnie
wpatruje się w coś za oknem. Powoli analizuję jego seksowne,
umięśnione ciało. Mam ochotę się w niego wtulić, ale tego nie
zrobię, bo uzna mnie za wariatkę. Uzumaki mi się podoba, a to
oznacza dla mnie tylko jedno jeżeli pójdzie to w dalszym kierunku.
Cierpienie, bo on nie chce się angażować. Powoli podchodzę bliżej
niego.
- Nie musisz się skradać księżniczko. - Słyszę jego schrypnięty głos.
Jest tak seksowny, że
moje nogi uginają się pod jego barwą. Słyszę jak chłopak
odchrząkuje.
- Nie skradam się, ja
tylko uhm... - w głowie szukam odpowiednich słów. - Nie chciałam
ci przeszkadzać.
Słyszę jego krótki śmiech i widzę jak Uzumaki przeczesuje dłonią swoje
włosy.
- Co robisz? - Pytam
podchodząc bliżej.
- To co zwykle, obserwuję.
- Z tego co się
dowiedziałam to zawsze obserwujesz mnie, więc na co teraz patrzysz?
Znowu powiedziałam coś
głupiego zanim pomyślałam. Mój niewyparzony język zaczyna mnie
powoli irytować. Uzumaki odwraca się do mnie z zadziornym
uśmieszkiem, opiera się plecami o ścianę i krzyżuje ręce na
klatce piersiowej. Jego wzrok wędruje od moich stóp do głowy. Zauważam, że bardzo dokładnie skanuje moje ciało. Czuję się
niezręcznie, kiedy tak na mnie patrzy. Chłopak pociera kciukiem
swoją prawą brew i uśmiecha się seksownie.
- Patrzę na debilów,
którzy kryją się w krzakach i próbują zlokalizować twój dom.
Muszą być chujowi skoro nie potrafią wyczuć twojego zapachu.
Nawet nie wiedzą, że jeżeli któryś się do ciebie zbliży...
ładnie mówiąc straci swoją głowę. I jestem w tym momencie
kurewsko poważny.
Okay, teraz jestem
cholernie wystraszona. Nawet nie wyobrażam sobie co mogliby ze mną
zrobić gdybym była sama.
- Ilu - odchrząkuję. -
...ilu ich jest? - Pytam niespokojnie marszcząc brwi.
- Czterech. - Wzrusza
ramionami.
- Boże, dziewczyny. One
nie mogą wrócić teraz do domu. - Panikuję, a Uzumaki się
uśmiecha.
- Spokojnie księżniczko.
Zająłem się tym, napisałem im, żeby dzisiejszą noc spędziły w
domu razem z Sasuke, co oznacza, że jesteś na mnie skazana. I czy
ci się podoba czy nie, spędzimy ze sobą mnóstwo czasu. - Posyła
mi figlarny uśmiech.
- Powiedziałeś im?
- Mhm. - Uzumaki podchodzi
bliżej mnie. Dzieli nas jakieś dwa metry. - Muszę ci powiedzieć,
że twoje towarzystwo jest dla mnie bardzo niezdrowe. - Posyła mi
uśmiech.
- Słucham? - Marszczę w
niezrozumieniu brwi.
- Trzy słowa.
Prowokujesz, rozpalasz, zostawiasz.
Wylicza na palcach do
trzech z niegrzecznym uśmiechem, a mi robi się gorąco. Naprawdę
gorąco, jakbym z ziemi trafiła do pieprzonego Hadesu. Chłopak
minimalizuje naszą wolną przestrzeń do prawie zera i wpatruje się
bezczelnie w moje oczy. Podnosi do góry dłoń i przejeżdża nią
po moim policzku, pod wpływem jego dotyku, po moich plecach
rozprzestrzeniają się przyjemne dreszcze.
- O czym ty mówisz? -
Pytam prawie szeptem marszcząc przy tym brwi.
Uzumaki prycha i oblizuje
spierzchnięte usta, co wcale nie kryję, wygląda seksownie.
- Nie wiem jeszcze, czy
robisz to specjalnie, a może nieświadomie.
- Przestań. - Mówię z
uśmiechem.
Kręcę głową i zakrywam
dłonią twarz. Nienawidzę uczucia zawstydzenia i zażenowania,
które właśnie odczuwam. Przy żadnym innym chłopaku nie czułam
się onieśmielona, a przy Uzumakim właśnie tak mam. Słyszę jego krótki śmiech. Po chwili czuję rękę chłopaka, która chwyta
moją dłoń i powoli odsuwa ją od mojej twarzy, zapewne jest koloru
cholernego buraka. Widzę ten seksowny uśmiech i intensywne
spojrzenie.
- Jesteś zawstydzona. -
Stwierdza.
W jego oczach dostrzegam
triumf i poniekąd zaskoczenie, ale i zadowolenie.
- Wcale nie. - Prycham z
uśmiechem i kręcę głową.
- Powiedz... podoba ci się
udawanie pary? - Jego głos jest cholernie głęboki.
- Co to za pytanie? -
Marszczę brwi. Patrzę zaskoczona w oczy Uzumakiego.
- Takie, na które możesz
odpowiedzieć. I kurwa, naprawdę chcę znać na nie odpowiedź. -
Wzdycha.
- Jest fajnie.
Cholera. Czy ja naprawdę
to powiedziałam? Chyba tak, bo widzę jak na jego ustach pojawia się
leciutki uśmiech.
- Mówisz, że jest
fajnie. Nie przesłyszałem się? - Podchodzi bliżej.
Widzę jak podnosi dłoń
i wkłada delikatnie palce za materiał mojego ramiączka od piżamy.
Zagryzam zdezorientowana wargę. Co tu się odpieprza? Od początku
wiedziałam, że ja i Uzumaki sami, w jednym pomieszczeniu, to zły
pomysł. Chłopak wodzi powolutku dłonią w górę i w dół. Jego
palce stykają się z moją rozgrzaną skórą, co powoduje liczne
ciarki na moich plecach. Po chwili nasze spojrzenia się blokują.
Widzę jak blondyn zaciska szczękę.
- Nie przesłyszałeś
się.
Jakoś udaje mi się
cokolwiek ze mnie wydobyć. Jego źrenice są znacznie powiększone.
- Mi też się podoba.
Kurwa, nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - Mówi
zachrypnięty.
- Dlaczego? - Wyrzucam.
- Co dlaczego? - Marszczy
brwi.
- Dlaczego mi to mówisz?
- Bo... - Zacina się, a
na jego usta wkrada się uśmieszek. - … bo po prostu chcę, żebyś
to wiedziała.
Uzumaki odsuwa się ode
mnie i odwraca plecami. Dłońmi chwyta się za włosy i przeciągle
wzdycha. Jestem naprawdę zaskoczona jego zachowaniem, które wprawia
mnie w zdezorientowanie. Nawet nie zamierzam tego komentować.
Przykładam jedną rękę do klatki piersiowej, na której podpieram
łokieć drugiej ręki. Przygryzam paznokieć mojego kciuka.
Dokładnie obserwuję Uzumakiego. Podchodzi do okna i skanuje
powierzchnię przed moim domem. Zadowolony odsuwa się od niego i z
powrotem na mnie patrzy.
- Poszli sobie. - Mówi
obserwując mnie.
- Dobrze. - Stwierdzam.
- Idealnie. - Dodaje od
siebie unosząc do góry kąciki ust, a ja się uśmiecham.
- Dziwnie się
zachowujesz. Mam zacząć się bać? - Pytam, a on prycha. Kręci
przecząco głową.
- Więc? - Dopytuję.
- To ty tak na mnie
działasz. - Krzyżuje dłonie na klatce piersiowej.
Znowu robi się gorąco,
to mi się nie podoba, bo może skończyć się źle. Marszczę brwi.
- Słucham? - Prycham, a
on się tylko uśmiecha i podchodzi bliżej.
- Mówiłem ci wiele razy,
ale mogę powtórzyć. Jesteś seksowna, a to źle wpływa na faceta.
- Skoro tak, niech ten
facet się kontroluje. - Posyłam mu wyzywające spojrzenie.
- Ten facet stara się to
robić, ale jest kurewsko ciężko. - Wzdycha.
- Powinien zapanować nad
swoim testosteronem. - Dopowiadam unosząc brew.
- To naprawdę nie jest
dla niego łatwe w takim towarzystwie. - Podchodzi bliżej.
- Może musi je zmienić?
- Ciągnę z uśmieszkiem.
- A jeżeli nie chce? -
Podchodzi jeszcze bliżej.
Stoi zaledwie kilka
centymetrów ode mnie, a ja czuję cholerne ciepło bijące od jego
ciała.
- Przebywanie w
towarzystwie tej dziewczyny jest dla niego bardzo niezdrowe.
Wspominam jego słowa, a on się uśmiecha. Pochyla się do mojego
ucha.
- Pragnę cię i chcę,
żebyś była moja. - Szepcze.
Przełykam zdenerwowana
ślinę. Po moim ciele rozchodzą się ciarki, które są spowodowane
jego ciepłym oddechem, bliskością i głębokim głosem. Czy on
właśnie... jakby powiedział... to znaczy, że chce... żebym była
jego dziewczyną? Pogubiłam się. Speszona kładę dłonie na jego
torsie. Trzymam je tam bardzo delikatnie. Powolutku go od siebie
odsuwam. Patrzy na mnie z błyskiem w oku. Ma na ustach seksowny
uśmiech.
- Uhmm... - Urywam. - Umm
myślę, że to zaszło trochę za... daleko. - Bardziej brzmi jak
pytanie.
- Bądź moja. Kurwa,
kiedy widzę cię z innym facetem dostaję szału, a uwierz, przy
żadnej innej nigdy tak nie miałem. To wkurwiające, ale cię
potrzebuję. - Wzdycha.
Normalnie jestem w niezłym
bałaganie. Odkąd go poznałam, moje życie wywróciło się do góry
nogami. Sam mi mówił, że nie istnieje dla niego miłość, więc
co się zmieniło? Może to jego jakaś chora zachcianka? Pobawi się
mną, a potem zostawi jak zużytą zabawkę? Chociaż z drugiej
strony wiem, że niełatwo mu mówić o swoich uczuciach. Wiem, że
kosztowało go to wiele, żeby się przełamać i mi to powiedzieć.
Czy chciałabym z nim być? Cholera, bardzo. Problem w tym, że się
trochę boję. Uzumaki się we mnie wpatruje, niewątpliwie czeka na
moją odpowiedź, która zbyt długo nie nadchodzi. Jestem speszona i
nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Odwracam się od niego i odrobinę
się oddalam. Muszę się odsunąć od Uzumakiego, żeby móc
normalnie myśleć. Wpatruję się w blondyna, który nie ruszył się
z miejsca nawet o milimetr. Przeczesuję dłonią włosy i zagryzam
wargę. Cholera, moje serce wali jakbym przebiegła maraton i nie
wiem co mam ze sobą zrobić. Powoli podchodzę do Naruto i staję
naprzeciwko niego. Śmieje się ze mnie.
- Czym się tak
denerwujesz? Hm? - Pyta z niegrzecznym uśmieszkiem.
Przejeżdża dłonią po
moim odkrytym ramieniu, momentalnie w tym miejscu czuję znajome,
przyjemne mrowienie. Przeciągle wzdycham.
- Bo... to...sama nie
wiem. Nie spodziewałam się, że ty...no wiesz... powiesz mi
kiedykolwiek coś takiego. - Wyrzucam z siebie.
- Kurwa, to ja powinienem
być bardziej przerażony od ciebie. - Cicho się śmieje.
- Naprawdę chcę, żebyś
była moja, nie żartuję. - Dodaje poważny i przysuwa się do mnie
bliżej.
- Uhm... w jakim...w jakim
sensie umm twoja?
Uzumaki nic już nie mówi,
za to przysuwa się jeszcze bliżej i powoli łączy nasze usta. Od
początku wiedziałam, że to się tak skończy. Chłopak składa
delikatne, subtelne pocałunki od moich ust aż po szyję, na której
się zatrzymuje. Odchylam głowę w bok i przymykam oczy. To co robi
jest przyjemne, nawet bardzo. Kładę dłonie na nagi tors
Uzumakiego. Jego skóra jest taka gładka i idealna. Czuję na
biodrach jego dłonie, którymi przysuwa mnie do siebie jeszcze
bliżej. Zasysa skórę na mojej szyi, a zaraz potem całuje to
miejsce.
- Odpowiesz? - Pytam
cicho. Czuję jak się uśmiecha.
- Moja w każdym sensie. -
Odpowiada schrypniętym głosem.
- Naprawdę trudno za tobą
nadążyć. - Delikatnie go odpycham.
Chcę, żeby na mnie
spojrzał i po chwili to robi. W jego oczach widzę błysk i
pożądanie. Uśmiecha się.
- Kurwa, jesteś taka
piękna. - Przeszywa mnie spojrzeniem. - Pragnę cię i wiem, że
czujesz to samo do mnie. - Dodaje pewnie.
~.~
Hejka misie! Macie nowy rozdział, i jak wrażenia? Będą razem, czy nie? Postanowiłyśmy, że następną notkę dostaniecie w środę za to, że tak ładnie czekacie na rozdziały. Sorki, że wstawiamy teraz tak rzadko, ale mamy maturę, a z matmy jest trochę ciężko. Komentujcie miśki, komentujcie! Hope you like it! Paula&Patty
Rozdział świetny sporo się wydarzyło a to że Naruto się tak otworzył przed Sakurą i te wyznanie to aż mnie zaskoczyło. Ciekawe czy Sakura się zgodzi z niecierpliwością czekam na next i życzę dużo weny pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny prosze o next, niemoge sie doczekac. Mogla by sie zgodzic , ciesze sie ze Naruto wyznal jej to co czuje. Powodzenia trzymam kciuki za wasza mature . pozdrawiam i zycze weny . Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńMega przyjemnie się czyta, a historia jest genialna. A teraz się pytam gdzie obiecana dzisiejsza notka☺️☺️?
OdpowiedzUsuńBędzie dzisiaj, sorki, że w środę nie było, ale to przez zamieszanie z tymi maturami :/
Usuń