środa, 19 kwietnia 2017

#9 Short-Story

- Wiń za to tamtych konspiratorów. - Wzdycha cicho.
- Naruto, zostaw mnie w spokoju.
- Nie. Dłużej nie wytrzymam. - Chłopak oblizuje spierzchnięte wargi.
- O czym ty człowieku mówisz. Proszę, wyjdź z mojego pokoju. - Staram się być stanowcza.
Widzę jak chłopak zbliża się do mnie coraz bardziej. Z każdym pieprzonym centymetrem jestem coraz bardziej sparaliżowana, chcę uciec, ale moje ciało widocznie się buntuje. Naruto dokłada drugą dłoń na mój policzek i teraz jestem w potrzasku. Kiedy czuję, jak jego wargi lekko jak piórko stykają się z moimi, rozpadam się. Nie mogę dłużej się opierać i pozwalam mu na tą niedorzeczność. Jego oddech pomieszany jest z zapachem mięty, gdzie przebić próbuje się odór alkoholu. Delikatnie, z pewną subtelnością pieści moje usta. Z wahaniem kładę dłonie na jego torsie i przemieszczam w górę, aby po chwili zapleść ręce na karku chłopaka. Blondyn naciera na mnie zmuszając do tego, żebym cofała się w tył. Kiedy przyciska mnie do zimnej ściany, jego pocałunki stają się bardziej namiętne, żarliwe, co w pewnym sensie podoba mi się jeszcze bardziej. Kiedy językiem wdziera się do moich rozchylonych warg, czuję cholerne ciepło płynące w moim podbrzuszu. To niedobry znak, bardzo niedobry. Naruto odrywa dłoń z mojego policzka i sunie nią w dół, gładząc każde możliwe miejsce. Zostawia ją dopiero na moim pośladku, gdzie zaraz dołącza druga ręka. Ściska je lekko i unosi mnie w górę, zmuszając do objęcia nogami jego bioder. Po sekundzie nie czuję już jego warg na swoich, a na szyi, którą namiętnie pieści. Robi to tak fantastycznie, że mam ciarki na całym ciele. Przechylam głowę w tył, gdzie spotyka się w oparciu o ścianę. Czuję, jak chłopak wodzi językiem po mojej szyi. Sunie nim coraz bardziej w dół i zatrzymuje dopiero na zagłębieniu mojego biustu. Cholera! Nie cierpię tego uczucia bezradności w jego towarzystwie, a jeszcze bardziej nie podoba mi się to, że takie napięcie prowadzi do...łóżka. Ciężko opanować pożądanie, kiedy ma się przy sobie takiego chłopaka. Nawet nie orientuję się, kiedy Naruto ponownie zaczął składać żarliwe pocałunki na mojej szyi. Kiedy chłopak odnajduje mój czuły punkt, nie mogę powstrzymać cichego jęknięcia i niespokojnie ruszam się ocierając o jego męskość.
- Cholera... - Słyszę ciche westchnięcie.
Momentalnie czuję jego cudowne usta na swoich i tak samo szybko zaczynam oddawać wszystkie jego pieszczoty. Nie mogę..po prostu nie potrafię się powstrzymać. To jest dużo silniejsze ode mnie. Przekładam rękę i zaczynam bawić się jego idealnymi włosami. Słyszę, jak mruczy mi prosto w usta. Tracę orientację, bo blondyn obejmuje mnie jeszcze ciaśniej i zaczyna iść w kierunku łóżka. Nim zdążam zaprotestować, czuję chłodną pościel pod moimi plecami. Przesuwa dłoń po moim boku i zatrzymuje ją dopiero na biodrze, gdzie kciukiem rysuje kółeczka. Zabrzmi to idiotycznie i głupio ale chociaż wiem, że mam chłopaka i tak nie chcę przerwać tego, co się właśnie dzieje. To cholernie egoistyczne z mojej strony i całkiem do mnie nie podobne. Na ziemię sprowadza mnie jego ciepły oddech tuż na mojej szyi. Jego delikatne jak piórko pocałunki sprawiają, że cała drżę. Na osiemdziesiąt procent jestem pewna, że dla niego, w tej chwili, byłabym w stanie zrezygnować z wartości, którą wyznaję. Najzwyczajniej w świecie oddałabym mu się całkowicie.
- Jesteś cudowna. - Szepcze mi do ucha, które przy okazji trąca nosem. - I...tak jak bardzo chcę...tak samo nie chcę zrobić ci krzywdy.
Wzdycha ciężko i ponownie muska wargami moje usta. Zaraz za tym pocałunkiem chłopak podnosi się szybko z łóżka i obdarzając moją osobę przelotnym spojrzeniem wychodzi z pokoju, zostawiając mnie w szoku. Leżę oparta na łokciach zastanawiając się, co tu się właściwie wydarzyło. Taki chłopak jak on, najzwyczajniej w świecie odmówił sobie dalszej próby zaliczenia mnie i jak gdyby nigdy nic, wyszedł z pokoju? To jest po prostu niedorzeczne. A co jeśli jest już za późno na opamiętanie?

***

Wstałyśmy dziś dosyć wcześnie, bo o piątej trzydzieści. Zanim ja i Ino się wyszykowałyśmy akurat gotowe byłyśmy na szóstą. Zeszłyśmy do holu i czekałyśmy na wszystkich, aż dotrą. Kiedy pojawił się Naruto z Sasuke było mi głupio ze względu na blondyna, który niemrawo powiedział cześć, unikając mojego wzroku. Oddałyśmy karty jako pierwsze i poszłyśmy pod busik, gdzie właśnie czekamy na resztę.
- Czyli jednak pamięta. - Wzdycham ciężko.
- Powiedziałam ci to już wczoraj, mogłaś się przygotować. - Blondynka klepie mnie po ramieniu.
- Usiądziesz ze mną? - Patrzę na nią błagalnym wzrokiem.
- Mhm. - Mruczy.
- Dzięki.
- No problem sweety. - Uśmiecha się i zaraz za tym wybucha śmiechem.
- Z czego się śmiejesz?
- Bo najbardziej z całej tej sytuacji śmieszy mnie fakt, że Naru przegrał zakład.
Czuję, jak coś podchodzi mi pod gardło, a serce zaczyna jakoś mocniej bić.
- Jaki zakład? - Pytam zdenerwowana, co chyba blondynka dostrzega.
- Nie dotyczył ciebie głupia, no ale chyba teraz to już tak.
- Co masz na myśli?
- Skarbek założył się z Naru, że kiedyś na pewno usidli go kobieta i na sto procent się w kimś zakocha. No i co? Stało się! Naru będzie sprzątał chatę. Jakie to przewidywalne.
Powoli przetwarzam w głowie jej słowa i jedno nie daje mi spokoju.
- Zakocha? - Powtarzam cicho, a ona patrzy na mnie jak na idiotkę.
- Tak, zakocha.
- Nie rozumiem. - Marszczę brwi.
- On jeszcze tego nie wie, ale się w tobie zakochał, daję sobie rękę uciąć.
- Mylisz się Ino. - Posyłam jej nieśmiały uśmiech. - Ktoś taki jak on nie potrafi się zakochać. Straciłaś rękę.
- Wsiadają panienki? - Rozmowę przerywa nam kierowca, który otwiera drzwi od busika.
Posyłamy mu uśmiech i powoli gramolimy się do środka. Zajmujemy przedostatnie miejsca, gdzie siadam przy oknie. Zaraz za nami pakują się wszyscy. Kiedy rodzice kończą sprawdzać, czy na pewno nikogo nie zostawiliśmy, ruszamy.
- Toooo, co zrobisz? - Z zamyślenia wyrywa mnie Ino.
- Hm? - Patrzę na nią z niezrozumieniem.
- O Jezu. - Wywraca oczami. - Mike kontra Naru, kto wygra?
- Żaden. - Wzruszam ramionami.
- Nie rozumiem.
- Z Naruto sprawa skończona, nie chcę się w to pakować, a co do Mike... Muszę mieć pewność.
- Jaką znowu pewność? O czym ty do mnie rozmawiasz.
- Jeśli związkiem nazywasz to, co mamy teraz, to proszę, daj mi tego czegoś definicję, bo ja nie potrafię. - Mówię trochę za ostro.
- W sumie to chyba fakt. Musicie sobie to i owo wytłumaczyć.
- No widzisz. Nie mogę być z kimś, kogo okłamuję.
- Idziemy kimać? - Pyta z szatańskim uśmieszkiem.
- Nie wyspałyśmy się przez ciebie. Zapomniałam.
- Ałć. - Krzywi się.
- Przepraszam. Po prostu...
- Jesteś wkurzona i wyżywasz się na przyjaciółce. Kumam. - Uśmiecha się.
- Wybacz kochana. - Robię minę zbitego psa w nadziei, że mnie rozgrzeszy.
- Wybaczam, a teraz nie przeszkadzaj. - Odwraca się do mnie dupą i widzę jak podaje rękę Sasuke.
To naprawdę słodki widok. Mimowolnie i zupełnie niechcący spoglądam na blondyna. Ma białe słuchawki w uszach i zamknięte oczy. Nie wiem, czy śpi czy po prostu unika rzeczywistości. Zamykam oczy, ale nie łatwo mi zasnąć pod natłokiem tych wszystkich myśli. Czuję jak odpływam, ale niekoniecznie wiem, w którym momencie.

Jesteśmy właśnie na lotnisku. Ino poszła do kawiarni z Sasuke, rodzice kupują coś w sklepach, bo oczywiście wszystkiego mają za mało. Ja siedzę z kawą i książką w ręku, a Naruto...cóż, ten szatan wcielony flirtuje z jakąś blondyną przy bramkach. Z wielką, przeogromną trudnością powstrzymuję się, żeby tam nie spoglądać.
- Umm, hej. Czy mógłbym tu usiąść?
Z lektury wyrywa mnie głos chłopaka. Kiedy tak go obcinam od dołu wydaje się być naprawdę fajnym chłopakiem. Gdy mój wzrok nareszcie odnajduje jego uśmiechniętą twarz, zdecydowanie stwierdzam, że to fajny brunet o mocnych rysach twarzy. Uśmiecham się, bo co niby mogę zrobić?
- Nie krępuj się. - Mówię śmiało i wracam do swojej lektury.
Przykro, ale zostało mi z dwie kartki do końca. Pogrążona w przejęciu czytam kolejne słowa i mogę powiedzieć, że już mam pewien niedosyt.
- Sory, że ci przeszkadzam, ale, czy ty czytasz Dom Nocy?
Spoglądam na niego spod książki. Czy taki chłopak jak on, czyta książki?
- Mhm, czytasz? - Nie ukrywam swojego zdziwienia.
- Żartujesz? Uwielbiam. - Odpowiada.
- Jestem pod wrażeniem. - Uśmiecham się miło.
- Ostatnia część? - Pyta wychylając się, żeby zobaczyć okładkę.
- Mhm, właśnie kończę.
- I jak wrażenia?
- Szczerze mówiąc, to chyba ta gorsza część. - Krzywię się.
- Chyba myślimy podobnie. - Dopiero teraz dostrzegam, że ma dołeczki!
- W ogóle nie rozumiem dlaczego uśmierciła Erin. - Kręcę głową.
- I dlaczego przeszła na stronę zła. - Dodaje za mnie smutno.
- Tak. - Śmiejemy się.
- W ogóle nazywam się Dallas. - Chłopak podaje mi dłoń, którą po chwili chwytam.
Spoglądam w jego oczy i dopiero zauważam jakie są ciemne.
- Sakura.
- Jesteś niesamowita, myślałem, że ludzie czytający książki są gatunkiem zagrożonym wyginięciem. - Śmieje się słodko.
- Bo chyba tak jest.
Chłopak nadal trzyma moją dłoń i chyba nawet nie wiem, czy chcę, żeby ją puścił. Spoglądam kątem oka w stronę blondyna, który przygląda mi się z pewnym oburzeniem i mordem w oczach.
- Tooo, skąd jesteś? - Pytam, kiedy puszcza moją dłoń.
- Pochodzę z Jamajki, ale mieszkam w Anglii, a ty?
- Pochodzę z Japonii.
- Widać to na pierwszy rzut oka.
- Oh, serio? Podobno japonki są brzydkie, to dlatego?
- Nie, nie! - Macha dłońmi. - Ja tak nie uważam, ale źle mnie zrozumiałaś. Jakoś nie masz takiej typowej urody japońskiej. Wiesz co cię zdradza?
- Nie. Oświeć mnie. - Uśmiecham się.
- Twoje oczy.
- Oczy?
- Tak, oczy. Masz taki typowy kształt oczu, ale twoja twarz jest zupełnie inna.
- Może dlatego, że dzięki Bogu, moja mama ma inne korzenie.
- Wydaje mi się, że nawet jeśli byłoby inaczej to i tak byłabyś piękna.
- Oh, niezły z ciebie bajerant. - Klepię go po ramieniu śmiejąc się cicho.
- Żaden bajerant. Mówię prawdę. - Uśmiecha się słodko.
- Byłeś na wakacjach?
- Taka mała odskocznia od pracy.
- Pracujesz? - Nie ukrywam zdziwienia.
- Mhm, mam własną firmę.
- To przepraszam bardzo, ale ile masz lat?
- Dwadzieścia dwa. - Uśmiecha się.
- Nie wyglądasz, dałabym ci dziewiętnaście, co najwyżej.
- Miło. Wiem, kobiet nie pyta się o wiek, ale...
- Osiemnaście. - Uśmiecham się przerywając mu.
- Uff. - Chwyta się za klatkę piersiową. - Myślałem, że moja rozmowa z tobą podchodzi pod pedofilię, bo byłaś taka zaskoczona.
- Nie bój się, nie zamkną cię. - Myślę chwilę. - No, chyba, że coś mi zrobisz. - Puszczam oczko.
- Ani mi się śni. Nie jestem kretynem, który rzuca się na niewinne niewiasty.
- To dobrze. -Zapanowuje chwila ciszy. - Jakoś wcześnie dorobiłeś się firmy. - Uśmiecham się.
- Masz rację. Praktycznie się jej nie dorobiłem. Dostałem w spadku od ojca.
Robi mi się cholernie głupio.
- Oh, przepraszam, nie wiedziałam, że...
- Spokojnie. - Śmieje się. - Nie umarł, to taki spadek przedśmiertny. Miał dość biznesu.
- Już się wystraszyłam, że poruszyłam nieodpowiedni temat. - Wzdycham.
- Trochę dystansu do życia. Nawet jeśli by nie żył i tak bym się nie obraził. Taka kolej rzeczy.
- Niektórych ranią takie tematy.
Chłopak z ciekawością mi się przygląda, a zaraz za tym spogląda w bok i tak cały czas. Na jego twarzy gości uśmieszek. Poprawia się na krzesełku i teraz opiera jedną rękę na oparciu siedząc naprzeciw mnie. Widzę jak przywołuje mnie bliżej ruchami palców u dłoni.
- Co jest?
- Chodź, powiem ci coś na ucho. - Wybucham śmiechem, a on nic sobie z tego nie robi.
- Przecież i tak nikt nie usłyszy.
- No zbliż się. - Prosi.
Robię mu tą przyjemność i zbliżam się na tyle na ile mogę. Chłopak odgarnia moje włosy i z szatańskim uśmieszkiem zatrzymuje usta dosłownie milimetry przy moim uchu. Głośno przełykam ślinę i czekam na dalszy rozwój sytuacji.
- Nie wiem, kim jest dla ciebie ten blondynek, ale jest nieźle wkurwiony i ciągle się gapi. - Mówi cicho.
Uśmiecham się pod nosem, i kiedy Dallas wcale się nie odsuwa, ale bawi się kosmykiem moich włosów, układam dłonie na jego klatce piersiowej, zmuszając go do tego, aby trochę się odsunął. Przegarniam swoje włosy na jeden bok i spoglądając mu w oczy to ja zbliżam się do jego ucha.
- Kolega, ale niech się patrzy.
- Będę miał kłopoty? - Teraz to on szepcze.
- Raczej nie.
- Raczej? - Żadne z nas nie odsuwa się od siebie.
To całkiem fajne, nowe uczucie. Nie z każdym nieznajomym możesz tak się zbliżyć, bo nie wiesz na kogo trafisz. Dallas wydaje się być miłym gościem.
- Raczej. Nie obiecam, bo krótko go znam.
- Widać, że coś do ciebie ma.
- Mało mnie to obchodzi.
- Ładnie pachniesz. - Śmieję się na jego komentarz.
- To komplement?
- Traktuj to jak chcesz. - Uśmiecha się.
- Ty też ładnie pachniesz.
Odsuwamy się w tym samym czasie z szerokimi uśmiechami na twarzy.
- Miło było cię poznać Sakura.
- Ciebie również Dallas.
- Szkoda, że właśnie ogłaszają mój lot.
- W takim razie może do zobaczenia kiedyś.
- Jasne. - Uśmiecha się i zbiera do odejścia. - Daj swój telefon.
Wystawia w moim kierunku dłoń. Wygrzebuję go z małej torebeczki i podaję komórkę brunetowi.
Widzę jak po kolei wciska coś palcem, a zaraz potem strzela sobie selfie. Już wiem, że wpisał swój numer. Z uśmiechem oddaje mi moją własność i nachyla się nade mną.
- Do zobaczenia piękna. - Zbliża się i zanim zdążam zaprotestować muska wargami mój lewy kącik ust.
Zostawia mnie samą w niemałym szoku. Przez krótką chwilę siedzę naprostowana jak jakiś pręt, ale kiedy tracę z celownika Dallasa mój wzrok mimowolnie kieruje się na Naruto. Co widzę? Widzę jak ta blondyna robi do niego maślane oczka, a on...no cóż, strach do niego podchodzić. Patrzy na mnie morderczym wzrokiem. Zaczynam się bać, bo kiedy zauważa, że wlepiam w niego wzrok, mówi coś do kobietki i rusza w moim kierunku. Nie, wcale nie robi mi się gorąco i nie, nie zaczynają pocić mi się dłonie. Wcale, a wcale.
- Co to kurwa było? - Pyta na razie dość opanowany.
Stoi przede mną w całej okazałości bóg seksapilu. Jest tak wkurzony, że testosteron wylatuje mu uszami.
- O co ci kurde chodzi? - Palę głupa.
- Co to był za typek i jakim prawem cię pocałował. - Zaplata ręce na klatce piersiowej.
- Po pierwsze, ma na imię Dallas, słodko nie? - Widząc jego zdenerwowanie szybko dodaję. - Po drugie, wcale mnie nie pocałował, a po trzecie, jakim prawem o to pytasz.
- Po pierwsze, okropnie. Po drugie, widziałem wszystko, a po trzecie, bo mi kurwa zależy.
Widzę, że ten chłopak wie, jak zamknąć dziewczynie usta.
- Ktoś tu się zapomniał. - Wzdycham teatralnie i zapatruję się na podchodzących w naszą stronę rodziców.
- O czym ty mówisz?
- Mam chłopaka.
- Do czasu.
- Jak wbić ci to do głowy? - Kontynuuję nie zwracając uwagi na to, co mówi w tym samym czasie co ja, ale po chwili docierają do mnie jego słowa.
- Że co przepraszam?
- Nieważne. - Odwraca się na pięcie i odchodzi.
Toż to szczyt bezczelności! Nakrzyczał, narobił wątpliwości i odszedł. Ugh! Co ten chłopak ma w głowie!

Właśnie zostaję wybudzona ze snu przez turbulencje. Siedzę w samolocie sama. Z lotniska do samolotu również wsiadłam sama, bo inni troszkę się spóźnili. Ino tym razem się poszczęściło i siedzi razem z Uchihą, a Naruto? Znajduje się kilka rzędów dalej ode mnie. Z tego co zdążyłam zauważyć siedzi razem z tą blondyną i jakąś staruszką pośrodku. Zaczynam troszkę panikować, bo wyskoczyła informacja, że należy zapiąć pasy, co robię w popłochu i zdenerwowaniu. Rozglądam się i widzę, że podobnie do mnie zachowują się inni. Boże, żeby to nie było nic poważnego.
- Proszę jeszcze raz wszystkich o zapięcie pasów bezpieczeństwa. Zbliżamy się do lądowania.
Po samolocie rozchodzi się głos stewardessy. Nieco później przestaje nami trząść. Nie wiem co to było, ale na pewno mnie wystraszyło. Ziewam przeciągle i spoglądam w okno. Cóż, jesteśmy coraz niżej i coraz bliżej mi do nieprzyjemnej rozmowy z Mike'm. Przeprowadzę ją, jak tylko wyjdzie ze szkoły, bo w domu powinnam być około dwunastej. Naprawdę się tego krępuję. Widzę, że zaraz będziemy dotykać ziemi. Mogę odetchnąć z ulgą, gdy czuję te charakterystyczne szarpnięcie i słyszę oklaski ludzi. Natychmiastowo włączam telefon i posyłam krótką wiadomość Mike'mu, że chcę się spotkać w kawiarni po lekcjach. Chowam telefon do torebeczki i powoli przygotowuję się, aby wysiąść. Zakładam na siebie kurteczkę, i kiedy samolot zupełnie staje i drzwi otwiera stewardessa, wstaję. Sięgam rękoma w górę, ale wyciągnięcie stamtąd mojej walizki jest prawie niemożliwe bez wspięcia się na palce. Dzięki temu, jestem nieco wyższa, jednak wciąż mam drobne kłopoty.
- Pomogę ci. - Słyszę jakiś wesoły głos.
Na początku uderzają we mnie jakieś znajome perfumy, a zaraz za tym przypominam sobie ten głos. Uśmiecham się pod nosem i odwracam się twarzą do chłopaka.
- Nie miałeś przypadkiem lecieć w innym kierunku? - Unoszę brew pytająco.
Brunet prycha wesoło i powoli chwyta moją dłoń, a zaraz za tym ciągnie mnie zdezorientowaną do wyjścia.
- Miałem, ale tak się złożyło, że mam przesiadkę. W ostatniej chwili zdążyłem na ten samolot, bo ćwoki pomylili mi bilet. - Dokańcza, kiedy schodzimy po schodkach.
- Nie myślałam, że nasze ''Do zobaczenia'' pojawi się tak szybko. - Spoglądam na niego rozpromieniona, kiedy stoimy już na ziemi.
- Niestety, żeby dłużej pogadać, będziesz musiała do mnie zadzwonić. - Puszcza mi oczko.
- Oh, zrobię to z wielką przyjemnością.
- No ja myślę. - Uśmiecha się i powoli odstawia moją walizkę. - A teraz naprawdę, do zobaczenia i trzymaj się.
- Pa. - Odpowiadam krótko, ale zaraz krzyczę. - A, no i dzięki za pomoc!
Brunet odwraca się w moją stronę na krótką chwilę.
- Nie ma za co ślicznotko. Czekam na telefon!
Uśmiecham się pod nosem i odprowadzam Dallasa wzrokiem aż do hali odlotów. Bardzo pozytywny człowiek, taki oderwany od rzeczywistości.
- Mam nadzieję, że za dużo sobie nie wyobraża. - Ktoś syczy wściekle.
Czuję jego miętowy oddech tuż na moim karku i mogę przysiąc, że jego ciepłe wargi dotykają tamtego miejsca. Odwracam się gwałtownie i to był chyba błąd. Jego twarz jest teraz bliżej niż była dotychczas. Jego oczy błędnie szukają moich, ponieważ są skupione na ustach. Moich ustach.
- O! Tu jesteście.
Słyszymy głos jego mamy, ale nie od razu blondyn się ode mnie odsuwa. Ta napięta atmosfera trwa jeszcze kilka chwil, do momentu aż Pani Kushina nie podchodzi do syna.
- Coś się stało? - Pyta zdezorientowana.
Na usta Naruto wpełza mały, cyniczny uśmieszek.
- Nie mamo, chciałem jej pomóc, ale się drze.
- Oh Sakura, daj się wyręczyć. - Mruga do mnie jego mama.
- Wie Pani co? Może i ma Pani rację. Naruto, dziękuję za pomoc. - Wręczam mu swoją walizkę i ruszam przodem.
Niech ma dupek za swoje. Niech sobie nie wyobraża zbyt wiele, bo mnie tylko irytuje.

- Naprawdę bardzo dziękuję za wspólne mini wakacje. - Odzywam się wychodząc z busika.
Kiedy wsiadaliśmy, Naruto oczywiście przytaszczył moją walizę i wepchnął ją do bagażnika, po czym bez słowa usiadł na swoim miejscu. Włożył słuchawki do uszu i naprawdę nie wiem, czy spał. Moi rodzice wysadzają mnie teraz pod domem, żebym sama do niego weszła, bo oni oczywiście już umówili się na kawkę z innymi. Jest to irytujące, nie przeczę, bo przecież tak bardzo śpieszyło im się, żeby załatwić jakąś ważną sprawę w firmie.
- Słonko, jak będziesz wychodziła to nie zapomnij zamknąć domu.
- Tato, to wy nie będziecie w domu około trzynastej? - Zatrzymuję się na chwilę.
- Nie, a co?
- No trudno, będę musiała zamknąć. - Wzdycham.
- Myślałam, że będziesz tak padnięta, że dzisiaj w domu się zaszyjesz, a ty wychodzisz? - Odzywa się moja mama.
- Tak wyszło, umówiłam się. - Prycham i ruszam do drzwi.
- Z chłopakiem? - Drze się mój ojciec, kiedy jedną stopą jestem na zewnątrz.
Obrzucam ich zirytowanym spojrzeniem.
- Tak, z chłopakiem!
Wysiadam i od kierowcy odbieram swoją walizkę. Pomijam to, że Uzumaki chciał podpalić mnie wzrokiem, bo to pewne jest już od dawna. Taszcząc swoją walizę pod dom, zastanawiam się, co ja będę robiła przez tą godzinę? Powoli otwieram drzwi i wchodzę oczywiście nie zapominając, że trzeba się zamknąć. Kiedy tylko to robię wlekę się na górę. Jest to trudne zważywszy na fakt, że moja kochana mamuśka zapakowała do mojej walizki prawie wszystko, co kupiła. Oświadczyła mi, że zabrałam jak najmniej, ale za to wyjadę z pełną walizką. Minąwszy schody jestem szczęśliwa, że teraz mogę postawić walizkę na kółkach. Ciągnę ją aż do samego pokoju, gdzie od razu rzucam się na łóżko. Patrzę w sufit, ale moje powieki stają się naprawdę bardzo ciężkie i nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że powoli je zamykam.

- Boże! - Krzyczę.
Do moich uszu dociera przeraźliwy dzwonek budzika na mojej szafeczce nocnej. Spoglądam na nią i normalnie nie wytrzymuję. Przysnęłam, bo co? Bo zostało pół godziny do dwunastej. Dlaczego miałam ustawiony budzik? Bo zazwyczaj o tej porze brałam tabletki na moje oczka. Nie wiem dokładnie po co mi one były, ale kazali to brałam. W pośpiechu wstaję i zaglądam do swojej szafy, z której wyciągam biały sweterek opadający na jedno ramię i przetarte jeansy. Szybko idę do toalety i wykonując odświeżające czynności, ubieram się w to, co przygotowałam wcześniej. Na koniec pryskam się perfumami i ogarniam lekko włosy. Wychodzę z toalety, biorę telefon, torebeczkę i schodzę na dół. Prawie potykając się lecę do korytarza i zakładam białe, krótkie conversy. Wychodzę z domu i oczywiście go zamykam. Nie wzięłam żadnej kurtki ale nie jest chłodno, więc sobie poradzę. Zresztą mam kilkanaście kroków do przebycia. Widzę, że pod naszą nieobecność nic się w okolicy nie zmieniło. Dostrzegam te same twarze. Dzieciaki goniące za piłką, jeżdżące na rowerze. Miło popatrzeć, że niektórzy znają jeszcze znaczenie słowa podwórze. Teraz to niektórym najlepiej zaszyć się w domu i siedzieć przed komputerem. Mijam ostatni domek i pociągam za klamkę do kawiarni. Powoli wchodzę i jak zawsze uderza mnie ciepło tego miejsca. Spoglądam na bar, gdzie nie dostrzegam swojej przyjaciółki. Zawiedziona siadam przy stoliku pierwszym z brzega. Jakoś lokal wydaje mi się być bardziej zatłoczony niż zazwyczaj. Spoglądam przed siebie i zapatruję się w okno.
- Sakura! Kochanie moje!
Słyszę i widzę kątem oka jak ktoś biegnie w moją stronę. Wstaję energicznie, kiedy przed sobą mam moją ukochaną Ten-Ten. Oczywiście zamykamy się w niedźwiedzim uścisku.
- Boże, jak ja tęskniłam. - Mówię jej w szyję.
- Nie bardziej ode mnie. Kurcze, wy miałyście siebie dwie, a ja żadnej z was. - Prycha i odsuwa się.
- Oooo, ale już jesteśmy. - Uśmiecham się i jeszcze raz się w nią wtulam. - Mam ci tyle do opowiedzenia. - Wzdycham.
- Dobre czy złe rzeczy kociaku?
- To i to.
- Nie mogę się doczekać.
- Usiądziesz ze mną?
- Jasne, ale najpierw mnie puść. - Porusza sugestywnie uwięzionymi w uścisku rękoma.
Odsuwam się od niej z uśmiechem i siadam, gdzie moja pupcia odpoczywała wcześniej. Ten-Ten siada naprzeciw mnie.
- Co ty tu tak wcześnie robisz?
- Urwałam się z wychowania fizycznego. Nie lubię chodzić na te zajęcia z tą zarozumiałą babą.
- Dobrze wiem, co masz na myśli. - Panuje chwila ciszy. Wpatrujemy się w siebie.
- Jak tam sprawy z Naruto? - Nabiera odwagi i zadaje to beznadziejne pytanie.
- Oho, sądząc po twojej minie...
- Masz rację, wszystko się schrzaniło. - Wzdycham ciężko.
- To znaczy?
- Nie wiem Ten-Ten. Kompletnie nie mam pojęcia, co on sobie wyobraża.
- Obgadamy to, jak będziemy miały więcej czasu.
- Mhm. A powiedz...co robił Mike pod moją nieobecność? - Dziewczyna unosi brwi w geście zdziwienia, a zaraz po tym na jej twarz wpełza pewien grymas.
- Co..co masz na myśli? - Wymiguje się od odpowiedzi.
- Znam to spojrzenie. Gadaj prawdę. - Grożę jej palcem i mrużę na nią oczy.
- No, bo...on chyba...przylizał się z jakąś panną po pijaku. - Momentalnie uderza we mnie fala gorąca. Jestem dziwnie zmieszana.
- Tylko spokojnie. Proszę, nie denerwuj się. - Kładzie dłonie na moje i pociera je kciukami.
- Na to już chyba za późno. - Odpowiadam, ale nie jestem w stanie więcej nic dodać, ponieważ głos więźnie mi w gardle.
- Tylko spokojnie kochana, on tu idzie. - Panikuje patrząc na drzwi od kawiarni. - Nic mu nie mów. Błagam.
- Bądź spokojna. - Rzucam szybko.
Przynajmniej teraz nie czuję się tak źle, wiedząc co robiłam z Naruto. Teraz dowiedziałam się, że mój chłopak zrobił to samo. Nie mogę się o to przyczepić, bo w gruncie rzeczy to fair by nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że udanym związkiem nazwać tego nie można. Same kłamstwa i niedomówienia. Widzę, jak moja przyjaciółka podnosi się z miejsca. Zaraz za tym czuję ciepłe dłonie sunące po moich ramionach. Chłopak odwraca się w moją stronę i z czarującym uśmiechem zbliża się, aby mnie pocałować. Nie wiem do końca dlaczego, ale nadstawiam mu policzek.
- To ja was zostawię. - Uśmiecha się lekko i odchodzi.
Mike strasznie ociąga się, żeby usiąść naprzeciw mnie. Kiedy jednak już to robi spogląda na mnie ukradkiem, bawiąc się dłońmi.
- Tooo, co ci jest? - Pyta nagle odchrząkując.
- Doskonale wiesz, Mike. - Patrzę na niego bardzo poważnie.
- Daj spokój. Dalej chodzi ci o tamto? - Prycha.
- O tamto Mike? Może ci przypomnę hm? Zainteresowałeś się mną? A może oddzwoniłeś i odpisałeś? - Widząc jego minę kontynuuję. - No nie. Zapomniałam przecież, że chlałeś zamiast się zainteresować.
- Wyluzuj trochę. Ochłoń skarbie. To tylko pieprzone trzy dni.
- Jasne, nawet nie wiesz...a zresztą. - Uśmiecham się głupio i opuszczam głowę w dół zapatrując się w swoje ręce. Ty później przecież też się nie zainteresowałaś.
- Tak właściwie to chciałam pogadać...szczerze.
- Co się dzieje? - Muszę mu powiedzieć, nawet jeśli to będzie koniec.
- Bo...Ja muszę...Bo kiedy tam byłam...- Chcę dokończyć, ale mój monolog przerywa jego telefon.
Wyciąga naprzeciw dłoń przepraszając i odrzuca połączenie patrząc na wyświetlacz. Jego mina nie jest zachwycająca.
- Przepraszam, co chciałaś powiedzieć?
- Umm, wiesz co? Nie, już nic. - Wymiękam. - Przepraszam, muszę już iść.
Wstaję i omijam go, ale niespodziewanie chwyta mnie za przedramię i przyciąga w swoją stronę. Pod wpływem szarpnięcia, moje dłonie spoczywają na jego klatce piersiowej. Nim zdążam zaprotestować usta Mika, lekko jak piórko spoczywają na moich. Mimo wszystko oddaję jego pocałunek, chyba nie chcę być wredna aż tak.
- Chciałem tylko pieprzonego buziaka i trochę z tobą posiedzieć, a ty zmywasz się po pięciu minutach. - Uśmiecha się bezczelnie, kiedy nasze czoła stykają się ze sobą.
- Mike, naprawdę muszę już iść. - Wzdycham i bez żadnych emocji odsuwam się dość daleko.
- Sakura, pójdziesz dziś ze mną na imprezę do Dylana?
- Dam ci znać później. Na razie.
Nie odwracając się mijam go i idę w kierunku drzwi. Rzucam jeszcze przelotne spojrzenie Ten-Ten i znikam za drzwiami. Nie mam ochoty rozmawiać z Mike'm, dlatego powiedziałam, że mi się spieszy. Zmierzam do swojego domu, bo gdzie indziej mogłabym się zaszyć? Mam szczęście, że mieszkam tak blisko. Rozmyślam nad tą propozycją ''mojego'' chłopaka. Może na tej całej imprezie wszystko byśmy sobie wyjaśnili? Dłonią szperam w swojej torebeczce i wyciągam z niej klucze. Spoglądam na wprost i kieruję się pod drzwi. Zatrzymuję się przed nimi i w skupieniu, powoli otwieram dom. Kiedy jednak pragnę pociągnąć już za klamkę, którą trzymam dłonią, przed moimi oczami pojawia się wielka łapa. Z zaskoczenia podskakuję w miejscu i natychmiastowo odwracam się przodem do swojego oprawcy.
- Myślałem, że spędzę tutaj noc. - Prycha nieco rozwścieczony.
Widzę, jak dokłada drugą dłoń obok mojej głowy, tym samym zatrzaskując mnie w pułapce. Obrzucam go zirytowanym spojrzeniem.
- Przepraszam bardzo, ale... - cichnę na chwilę, tylko po to, żeby zaraz krzyknąć. - ...popieprzyło cię do reszty debilu?!
- Hm? - Spogląda prosto w moje oczy i po chwili bawi się moimi włosami.
- Nie wierzę! Kto normalny zachodzi dziewczynę od tyłu?! Przez ciebie dostanę zawału w zbyt młodym wieku! - Widzę tylko jego parszywy, ale słodki uśmieszek.
- Na pewno zdążyłaś zauważyć, że normalny to na pewno nie jestem, a po drugie... - Chłopak zbliża usta do mojego ucha.
- Uwielbiam zachodzić dziewczyny od tyłu. Szczególnie, kiedy są tak piękne. - Szepcze seksownie nie przestając bawić się moim kosmykiem włosów.
Na moje cholerne nieszczęście, czuję jego rozgrzane wargi tuż przy moim uchu. Zastygam. Nie wiem, co mam robić.
- Jesteś banalny i przewidywalny. - Prycham odzyskując rozum i odpychając go w tył.
On jednak nie daje za wygraną. Nim zdążam się obronić, Naruto jednym krokiem przyciska mnie do drzwi, a jego twarz jest zdecydowanie za blisko mojej.
- Tak naprawdę nie chcesz, żebym odpuścił.
Wzrokiem błądzi po mojej twarzy, szukając mojego spojrzenia.
Ma cholerną rację. Jeden:zero dla Uzumakiego. Czuję ciepło zalewające moje podbrzusze.
- Daj spokój. - Prycham mu prosto w twarz i odwracam głowę w bok, byleby na niego nie patrzeć.
- Chcesz mnie tak samo, jak ja ciebie. - Powtarza setny raz.
Gwałtownie chwyta za moją twarz i odwraca w swoją stronę. Nie podoba mi się to.
- Już mówiłam, nie interesują mnie gierki na jedną noc. Szukaj ofiary gdzie indziej.
Staram się go odepchnąć, ale tak mnie przygwoździł, że nie mam jak się ruszyć.
- Może mnie też przestały obchodzić?
Jedyne co widzę to jego twarz, która jest coraz bliżej. To jak w zwolnionym tempie, takie klatki, ujęcia. Czuję jego miętowy oddech mieszający się z zapachem perfum. Zdążam położyć dłonie na jego klatce piersiowej, żeby resztkami rozumu odepchnąć go od siebie, ale jest już za późno. Dlaczego? Bo jego usta już pieszczą moje. Siła woli nie wystarcza, żeby zadziałać. Rozum nie łączy się z ciałem, żeby wykonać jakiś inny ruch. Moje serce słucha tylko siebie, a dusza raduje się z rozkoszy jakiej dostarcza jej ON. Chyba daje mi klarowne odpowiedzi na moje pieprzone pytania. Nie mogę być tak po prostu obojętna i udawać, że nic się nie stało. Muszę zareagować. Przynajmniej spróbować coś zrobić.
- Przestań całować mnie z zaskoczenia. - Szepczę, gdy odwracam głowę w bok.
Musiałam to przerwać.
- A jak mam to zrobić, kiedy sama nie odważysz się przede mną?
- Nie pomyślałeś, że może dlatego, że nie chcę? - Spoglądam w jego oczy i przygryzając dolną wargę kiwam głową z dezaprobaty.
- Ostrzegałem, żebyś tego nie robiła. - Warczy.
Żałuję tego ruchu w momencie, kiedy chłopak ponownie wpija się w moje usta. Tym razem jest bardzo stanowczy i...spragniony. Jestem zmuszona objąć go za szyję, ponieważ gdybym tego nie zrobiła, na pewno leżałabym już na ziemi. Zrobiłam to, kiedy tylko poczułam, że nie mam już za sobą drzwi, a pustą przestrzeń. Nawet nie zdążyłam zaprotestować, gdy wepchnął mnie do domu i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie protestuję nawet teraz, kiedy szybkim krokiem przyciska mnie do ściany i przygwożdża moje ręce nad głową. Nie protestuję nawet, kiedy czuję jego palce zmierzające po moim boku aż po biodro. Ignoruję fakt, że powinnam się odsunąć, strzelić mu z blaszki, a nawet wyprosić go z domu i unikać jak ognia. Nie mogę po prostu zignorować faktu, jak bardzo podoba mi się ta bliskość pomiędzy nami.
- Cholera! - Klnie, kiedy słyszymy dzwonek do drzwi.
Odsuwa się ode mnie i czochra swoje włosy ze sfrustrowania. Uspokajam swój oddech i powoli, ignorując spojrzenie Uzumakiego, podchodzę do drzwi, które otwieram.
- Dzień dobry.
- W czym mogę pomóc? - Pytam chłopaka stojącego przede mną. Staram się uspokoić oddech, ale to cięższe niż myślałam.
- Mam przesyłkę dla Pana Smith'a. - Mówi spokojnie lekko się uśmiechając.
- To nie tutaj, pięć domów dalej. - Odpowiadam uprzejmie.
- Oh, w takim razie przepraszam za kłopot.
- Spoko. - Zamykam drzwi i zwlekam chwilę zanim się odwracam.
Bawię się dłońmi i biorę głęboki wdech.
- To był ostatni raz, kiedy to zrobiłeś.
- Nie skarbie. - Podchodzi bliżej z uwodzicielskim uśmieszkiem. - Jeszcze tylko raz. - Wzdycha głęboko. - Później to ty będziesz błagała mnie, żebym to robił.
Puszcza mi oczko i jak gdyby nigdy nic, mija mnie i wychodzi z mojego domu. Ludzie! Świat oszalał!

Właśnie czekam na Mike'a na dole. Postanowiłam iść z nim na tą pieprzoną imprezę. Jest dziewiętnasta pięćdziesiąt osiem, a jego jak nie było tak nie ma. Siedzę w salonie i z nerwów potrząsam kolanami.
- Córciu, dobrze się czujesz? - Z transu wyrywa mnie głos mamy.
- Tak. - Posyłam jej uśmiech.
Nawet nie wie, że będę musiała odbyć poważną rozmowę z Mike'm i to powód, dla którego się denerwuję. No, jest jeszcze jeden.
- Otworzysz, czy ja mam to zrobić?
- Hm? - Zwracam się do mamy, jak jakaś obłąkana.
- Dzwonek do drzwi córciu. - Wzdycha i kręci głową.
- A! - Zrywam się z miejsca. - Do zobaczenia mamuś.
Mijam ją szybkim krokiem i podchodzę do drzwi. Nie zwlekam, od razu je otwieram. Za nimi stoi odwrócony plecami Mike.
- Hej. - Odzywam się pierwsza, a chłopak jak oparzony zwraca się przodem do mnie.
- Jesteś cudowna.
- Bo?
- Bo ze mną idziesz. - Uśmiecha się i podchodzi, żeby złapać mnie za dłoń.
Zamykam drzwi i zaczynamy iść w milczeniu. Chyba oboje nie wiemy od czego zacząć. Może po prostu nawet nie chcemy zaczynać na razie niczego. Może jeśli czegoś się napiję, to łatwiej będzie mi z nim zerwać? Nie, takie rzeczy odpadają, to nie w moim stylu.
- Tooo, jak było na wyjeździe? - Pyta skrępowany trąc ręką kark.
Niestety czuję w brzuchu to dziwne uczucie i cholera! Nie chcę go okłamywać.
- Hmm. - Wzdycham cicho. - Tak sobie...Może na początku było w miarę okej, ale później wszystko było źle.
- Czemu? - Pyta zdziwiony spoglądając na mnie.
Wypuszczam głośno powietrze i sięgam pamięcią do Barcelony.
- Po pierwsze, Naruto okropnie mnie denerwował. Po drugie, jakiś obleśny typ się przyczepił no i ogólnie nie było za fajnie.
Ucinam szybko, nie chcę o tym z nim rozmawiać.
- Czekaj, czekaj...jaki typ? - Jego głos jest poddenerwowany.
- Nie chcę o tym gadać. - Chyba zbyt wrednie to powiedziałam.
- Ale ja chcę posłuchać. - Upiera się.
- Chciał mnie wykorzystać, pasuje?! - Czy on nie rozumie, co się do niego mówi?
Krzyczę, kiedy stajemy pod drzwiami. Jest w totalnym osłupieniu.
- Sakura...- Zaczyna delikatnie. Przymyka oczy i bierze głęboki wdech. - Czy on...zrobił ci coś?
Spoglądam na niego pokerową twarzą.
- Nie zdążył, wpieprzyłem się. - Słyszę za sobą głos największego debila na tej ziemi.
Odwracam się bardzo gwałtownie i spoglądam na jego rozweseloną buźkę. Dopiero później widzę, że trzyma w dłoni piwsko.
- Wpieprzyłeś się? - Słyszę posępny głos Mike'a i widzę, jak lewa brew podskakuje mu w górę.
- Mhm, tak jak zawsze. - Mruga do mojego chłopaka. - Dostał wpierdol.
Uśmiecha się i przechodzi między nami lekko uderzając barkiem Mike'a. Zatrzymuje się jednak, kiedy otwiera drzwi i patrzy mu prosto w oczy z prawie niewyczuwalną nienawiścią.
- Aha...i nie ma za co. Sakura już się odwdzięczyła. - Mówi radośnie, a ja chcę zapaść się pod ziemię.
Spogląda na mnie przelotnie i wchodzi do środka. Chcę podążyć za nim, ale zostaję zatrzymana i siłą odwrócona w stronę wściekłego Mike'a. Normalnie nie przeklinam, ale ta sytuacja mnie przeraża. Mam totalnie przejebane i nie wiem, jak ja się teraz z tym wszystkim uporam.


~.~

Hejka misie! Wybaczcie, że taka przerwa, no ale wcześniej nie było za bardzo czasu, żeby coś wstawić :/ Trochę na głowie niestety teraz mamy. No cóż, mamy nadzieję, że zostawicie coś po sobie. Hope you like it! Patty&Paula

12 komentarzy:

  1. Kiedy główne opo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Short-Story ŚWIETNE BARDZO już nie mogę się do czekać next ciekawe co stanie na tej i,prezie i jak Mike zareaguje na to co sie stało czekam z niecierpliwością pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne nic dodac nic ujac. Jestem ciekawa co bedzie dalej, zastanawia mnie czy Sakura powie Mikemu ze ona wie o tym ze on sie z inna calowal. Czekam na next z niecierpliwoscia. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega short-story niemoge sie doczekac co bedzie dalej. Mam nadzieje ze se to wyjasnia a Sakura bedzie bardziej twarda i uparta w stosunku do Naruto, rozumiem ze jest o nia zazdrosny ale nie musial tego mowic, ale zdrugiej strony mozna bylo sie tego spodxiewac ze cos zrobi, dlatego jestem ciekaw jak Sakura sie wytlumaczy i co bedzie dziali sie na tej imprezie. Pozdrawiam i zycze duzo weny oraz trzymam kciuki za was na mature. Pozdrawiam Uno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że na maturze będzie dość łatwo ;)

      Usuń
  5. Kiedy next ? Chcem wiedziec co bedzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcecie, żeby teraz była następna część short-story czy główne opowiadanie? Postaramy się wstawić jutro ;)

      Usuń
  6. I to i to ;p dajcie obie rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak dobrze nie ma ;) W tym tygodniu i w następnym matury, więc nie będziemy miały czasu na napisanie czegokolwiek, dlatego musimy mieć coś w zapasie ;)

      Usuń
    2. Okrutne jesteście trochu :P

      Usuń
    3. Może trochę ;) to jak? Główne opowiadanie, czy short-story?

      Usuń
    4. To i to ;D

      Dam dwa powody ;p

      1st oba opowiadania są zajebiste, że chce się czytać, tylko lipa bo raz na tydzień ;/

      2. Główne opo było trochę dawno i trochę teskni się za nim, a równie dobre jest też short-story ;p


      ;P chyba to i to musicie dać laski ! ;D

      Usuń