- Co on kurwa miał na myśli?!
- Musisz? - Pytam bardziej wkurzona od
niego. - Podziękowałam, tyle.
- Nie, nie, nie. - Czochra swoje włosy.
- Kurwa nie! Znam go aż za dobrze. Przespałaś się z nim?!
Zatyka mnie.
- Nie wierzę. - Prycham. - Naprawdę o
to spytałeś? - Unoszę brew w górę, a na moich ustach na pewno
widnieje rozczarowanie.
- Pytam! - Chwyta moje drobne ręce, a
ja czuję lekkie pieczenie.
- Wiedziałam, że będę żałować.
Wiedziałam od samego początku. - Mówię cicho wyrywając się z
jego uścisku.
- Czego żałować? - Pyta
rozwścieczony.
- Związku z tobą.
- Żartujesz?
- Nie. Mówię całkiem poważnie. -
Nie mogę się pohamować, a już bardziej zapanować nad szklistymi
oczami.
- Spałaś z nim? - Ignoruje moje
poprzednie zdanie.
- Nie będę z tobą rozmawiać. -
Mówię i wchodzę do korytarza.
Nim jednak zdążam przejść do
salonu, ponownie chwyta mnie za rękę.
- Pytałem o coś! - Próbuje
przekrzyczeć muzykę.
- Nie spałam z nim! Ale żałuję, że
tego nie zrobiłam! Przynajmniej wtedy miałbyś o co mnie oskarżać.
- Krzyczę mu prosto w twarz.
- Co ty mówisz Sakura?! - Widzę zawód
w jego oczach.
- Koniec z nami Mike. - Mówię
spokojna.
- Tak po prostu? - Pyta wściekły.
- Tak po prostu. Nie chcę z tobą być.
Nasz związek to pieprzone kłamstwa. - Wyrywam się i uciekam w głąb
mieszkania.
Moim jedynym celem na teraz jest
odnalezienie dziewczyn. Mijam tłumy napalonych nastolatków, którzy
obściskują się przy każdej z możliwych ścian. Docieram do
salonu, gdzie urządzane są jakieś zawody. Rozglądam się, ale
nigdzie w tych egipskich ciemnościach nie mogę znaleźć żadnej z
dziewczyn. Za to, mój wzrok zatrzymuje się na Naruto, który stoi
razem z Kathrine. Chłopak opiera się o parapet oplatając dłońmi
sylwetkę dziewczyny. Denerwuje mnie ten widok, bo ten bezczelny typ
jeszcze rano mówił mi, że sama będę chciała go pocałować. Po
takim widoku jeszcze bardziej go nie lubię. Odwracam wzrok i
rozglądam po pomieszczeniu. Jestem ciekawa, gdzie ja tu znajdę
kuchnię. Zaczynam się denerwować jeszcze bardziej, kiedy czuję
czyjś dotyk na biodrze. Odwracam głowę i patrzę na swojego
oprawcę.
- Zatańczysz ze mną? - Pyta słodko.
- Właściwie to szukam kuchni. -
Odbąkuję cicho z nieśmiałym uśmiechem.
- Mogę cię zaprowadzić. - Odpowiada
ochoczo ciemny blondyn.
- Nie chcę robić ci kłopotu. -
Odsuwam się, bo nie podoba mi się, że trzyma rękę na moim
biodrze.
- To nie kłopot. Chodź. - Uśmiecha
się i wyciąga dłoń w moim kierunku.
Spoglądam na nią beznamiętnym
wzrokiem, a on chyba wyczuwa moje niezdecydowanie.
- Tylko po to, żebyś się nie
zgubiła. - Mówi przysuwając się do mnie i sam chwyta za moją
dłoń.
Powoli ciągnie mnie tylko w sobie
znanym kierunku.
- Tak w ogóle to jestem Jake.
- Sakura.
- Co robisz tu sama? - Próbuje
przekrzyczeć muzykę odwracając się w moją stronę.
- Nie jestem sama. - Uśmiecham się
krzywo.
- Przecież widzę, że jesteś. - Mówi
zatrzymując się w cichszym miejscu.
- Przyszłam z chłopakiem, a wrócę
już bez. - Uśmiecham się krzywo.
- Ty czy on?
- Ale co? - Uśmiecham się z
niezrozumienia.
- Kto zerwał. - Podsuwa sugestywnie
poruszając brwią.
- Ja. - Wzdycham.
- Ojoj, czyli jesteś wolna?
- Nie...to znaczy tak. - Śmieję się
ze swojej głupoty.
- Okejjj...w każdym razie, idziesz
prosto i na prawo masz kuchnię. Baw się dobrze, narka.
Odwraca się i odchodzi, nawet nie
czekając na moje dziękuje. Potrząsam ramionami i powolutku uciekam
do kuchni. Wchodzę, ale niestety nikogo w niej nie ma. Zrezygnowana
siadam przy stole, który umiejscowiony jest po lewej stronie.
Całkiem przestrzenna ta kuchnia. Wzdycham ciężko i zakrywam twarz
w dłoniach. Już nie wiem, co robić. Z jednej strony poszłabym do
domu, ale z drugiej powiedziałam dziewczynom, że będę na
imprezie. Na domiar złego nie wzięłam telefonu, bo zapomniałam
odłączyć go od ładowarki. Po prostu zajebisty wieczór Sakura.
Nie ma co. Odsuwam dłonie od twarzy i postanawiam otworzyć sobie
piwo, które duszkiem wypijam prawie całe. Czekam pięć minut i
dopijam trunek, żeby otworzyć sobie kolejny. Zmarnowana, kiedy
sączę już trzecie piwo z kolei w trakcie piętnastu minut,
odstawiam pustą puszkę na bok i zakrywam swoją zmęczoną twarz.
Nie piję z reguły, więc nic dziwnego, że w głowie trochę szumi.
Piwo też nie byle jakie, więc to jasne, że procentów ma więcej.
Czuję ciepło na swoim ramieniu, więc powoli bez gwałtownych
ruchów spoglądam w górę.
- Kurde, wszędzie was szukałam. -
Krzywię się.
- Czy ty wypiłaś te piwska sama? -
Pyta zdenerwowana Ino.
- Zerwałam z Mike'm. - Wzdycham ciężko
i wbijam wzrok w stół.
- Że co? - Pyta przerażona Ten-Ten.
- Doskonale wiecie, co się ze mną
działo, a ja nie zamierzam z nim być, a jednocześnie zdradzać go
z Naruto. - Prycham.
- Pocałunek to nie zdrada. - Wtrąca
Ten-Ten.
- I tu się mylisz kochanie, bo to też
się do tego zalicza.
- Ma cholerną rację. - Popiera mnie
Ino.
- Może dobrze się stało? - Ten-Ten
siada na krzesełko obok mnie. - Bo zobacz. Zważywszy na to, co
dzieje się pomiędzy tobą, a Naru...
- Niby co się dzieje Ten-Ten? -
Uśmiecham się głupio.
- Nie mów, że nic, bo nawet ja
zauważyłam.
Popiera ją blondynka.
Popiera ją blondynka.
- Oszalałyście? Gdyby jednak coś się
działo, to ten debil nie stałby teraz z tamtą dziewuchą.
- Przeszkadza ci to?
- Denerwuje? - Uzupełnia brązowo oka.
- Zjadłyście rozum? - Śmieję się
spoglądając to na jedną to na drugą.
- Nie, po prostu widzimy jak reagujesz,
a poza tym biedak siedzi na kanapie całkiem sam. - Uzupełnia
Ten-Ten.
- Mhm.
- No patrz, nie wierzy! Chyba te piwsko
rozum jej wyżarło. - Wzdycha naburmuszona.
- Skarbie? Co powiedziałaś Mike'mu? -
Zabiera głos blondynka.
- W sumie to nic. Zasugerował, że
spałam z Uzumakim. Strasznie mnie wkurzył, to bez zbędnych
dyskusji powiedziałam, że z nami koniec.
- Ou, to faktycznie przegiął. - Ino
się krzywi.
- Ale nie ukrywajmy, że mało
brakowało. - Biję się w czoło, kiedy sobie to przypominam.
- No tak, gorąco trochę było. - Znów
odzywa się Ten-Ten.
- Zajebie cie jak psa! - Spoglądamy na
siebie z dziewczynami zdenerwowane.
Teraz to nawet alkohol razem z krwią
odpłynął mi z żył, kiedy usłyszałam wkurwiony głos
Uzumakiego. Nie mogę się mylić, to na pewno był jego głos.
- Co do cholery... - Ino nie dokańcza,
bo ponownie po pomieszczeniu rozchodzi się jakieś echo.
- Tak cię to boli skurwielu?!
- To Mike! - Piszczy Ten-Ten.
Zrywam się z miejsca i chwytam za
dłonie dziewczyny ciągnąc je w stronę głosów. W pośpiechu
wbiegamy do salonu, gdzie została już garstka ludzi. Na środku
dostrzegamy dwie postacie...Naruto i Mike'a. Tego pierwszego trzyma
Sasuke, a drugiego Neji.
- Ja pierdole! - Piszczy mi do ucha
Ten-Ten.
- Wkurwieni na maksa. - Piszczy druga.
Czuję, że moje nogi odmawiają
posłuszeństwa i gdyby nie zręczne ręce dziewczyn osunęłabym się
na ziemię.
- Sakura, dobrze się czujesz?! - Pyta
wystraszona Ino.
Jedyne co robię to kiwam głową, że
już wszystko okej, ale w środku czuję ogromne zdenerwowanie.
Dostrzegam, że Uzumaki ma przerwaną koszulkę, a na jego łuku
brwiowym sączy się spora ilość krwi. Z wielkim ociągnięciem
spoglądam na swojego byłego i widzę zmierzwione włosy i rozciętą
wargę. Boże kochany, co się tu stało.
- Dzie... - Moje usta nie są w stanie
wymówić żadnego wyrazu.
- Kochanie, spokojnie. - Panikuje
Ten-Ten. - Wdech wydech, wdech wydech. - Mówi bardziej, żeby
uspokoić siebie.
- Spokojnie myszko, co chcesz
powiedzieć? - Ino jest zdecydowanie bardziej opanowana.
- A-a jeśli...- Przełykam wielką
gulę utkwioną w moim gardle. - ...to przeze mnie?
- Wypierdalaj, bo ci nie daruję! -
Naruto szarpie się i prawie udaje mu się uciec z uścisku Sasuke.
- Uspokój się debilu! - Krzyczy na
niego nasz przyjaciel.
- Nie słyszałeś co powiedział?! Jak
możesz być tak spokojny?! Kurwa! - Wyrywa się i jego pięść
dzięki refleksowi Sasuke, zatrzymuje się na ścianie obok głowy
mojego byłego.
- Wiedziałeś od samego początku! Nie
zgrywaj teraz bohatera! - Wydziera się Mike.
- Myślałem, że nie jesteś frajerem.
- Syczy przez zęby ponownie odciągnięty przez Sasuke.
- Powiedziałem ci, jak to będzie
wyglądać. - Mike staje się spokojniejszy.
- Ostrzegałem cię. - Warczy.
- Nie miałeś kurwa prawa się
wtrącać, a przede wszystkim jej pieprzyć! - Krzyczy, a ja tracę
siły.
Nie wierzę, po prostu nie wierzę.
Spoglądam na dziewczyny, a one na mnie. Są przerażone, tak jak i
ja. Chcę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wyjść. Chcę
zniknąć, nigdy się tu nie przeprowadzić.
- Jaki ty jesteś tępy. - Krzywi się
w dziwnym uśmiechu. - Wiesz, co właśnie jest w niej najlepsze?
Syczy i udaje mu się podejść bliżej
brązowookiego.
- Hm? Wiesz to skurwielu? - Syczy
wściekły. - Nie spała ze mną, po prostu jest inna...i cieszę
się, bo wiem to na pewno, że z tobą też nie spała! - Popycha
Mike'a na ścianę i odwraca się do wyjścia.
- Nie spała skurwielu, zapamiętaj!
Mnie możesz obrażać, ale nie ją! - Wściekły powoli kieruje się
do wyjścia i zanim wychodzi na dwór pokazuje środkowy palec byłemu
koledze.
Nieświadoma oddalam się od dziewczyn
i ze szklistymi oczami podchodzę do tego dupka. Dostrzega mnie w
końcu, a jego wzrok staje się skruszony.
- Sakura...ja... - Nie daję mu
dokończyć, bo moja dłoń wymierza mu mocną karę. Jego polik
staje się aż czerwony.
Szybko wychodzę w ślad za blondynem i
daję ponieść się emocjom. Moje nerwy, wstyd i wszystkie te
uczucia odchodzą z płaczem. Udaje mi się dobiec do najbliższego
drzewa, o które się opieram. Nie jestem w stanie stać na nogach.
To wszystko...nie mieści mi się w głowie. On zrobił ze mnie
najgorszą na oczach ludzi ze szkoły. Przecież jak to się
rozniesie to nie będę miała życia. Zagnębią mnie na śmierć.
Powoli osuwam się na zroszoną ziemię zanosząc się płaczem. Chcę
po prostu wrócić do domu, położyć się spać i nigdy stamtąd
nie wyjść. Jedyne, co mnie teraz pociesza to to, że rodzice
pojechali na kolację do cioci Aiko i nie wrócą na noc do domu. Nie
będą musieli oglądać zaryczanej córki. Uniknę ciężkich pytań.
Przynajmniej dzisiaj.
- Przeziębisz się. - Słyszę
schrypnięty głos, a zaraz za tym odchrząknięcie.
Spoglądam w górę i widzę niebieskie
tęczówki i blond czuprynę. Znajduję w sobie siłę i równam się
z Uzumakim.
- To przez ciebie! Wszystko przez
ciebie! - Krzyczę uderzając dłońmi o jego klatkę piersiową.
- Sakura! - Dalej wyżywam się na
Naruto.
- Do cholery! Uspokój się! - Łapie
moje ręce i sprawnie pociąga na siebie. Nim się spostrzegam
obejmuje mnie w pasie, a drugą ręką głaszcze po włosach.
- Uspokój się. - Szepcze, a ja dalej
płaczę. - Możesz mnie obwiniać, ale nie zapominaj, że Mike to
zwykły cham i prostak. - Mówi cicho.
- A ty co? Niby lepszy jesteś? -
Odsuwam się i spoglądam w jego zbolałe oczy.
- Nie, ale na pewno lepszy od niego. -
Zaciska mocno szczękę, mogę to dostrzec.
- Co się tam stało? - Pytam cały
czas łapiąc oddech. Zapłakałam się, okropnie.
- Nie chcę o tym mówić. - Odwraca
wzrok.
- Masz mi powiedzieć. - Rozkazuję.
Układam dłonie na jego policzki i
stanowczym ruchem zmuszam go, żeby na mnie popatrzył. Przymyka oczy
i trochę rozluźnia szczękę.
- Normalnie siedziałem na kanapie
ale... nie dał za wygraną i podszedł. Zerwałaś z nim. Był
wkurwiony na mnie, na ciebie i na siebie. Wykrzyczał, że ze mną
spałaś, i dlatego zerwałaś. Że popsułem mu plany i jestem
beznadziejnym kolegą, skoro dobieram się do laski, którą on
wcześniej zaklepał i którą chciał tylko... - Zaciął się i
ponownie zacisnął szczękę. - obskoczyć. Ale oboje doskonale
wiemy, o co tak naprawdę mu chodziło.
Moje serce przyspieszyło na dobre. Mam
wrażenie, że zaraz mi się tam wyrwie.
- Możecie przybić sobie piątkę. -
Wyrzucam wrednie. - Też chcesz tylko tego, pamiętasz?
Ostatnie słowa to jad na jego duszę.
Chwilę spoglądam mu w oczy, ale zaraz po tym odchodzę kręcąc
głową z niedowierzania. Czuję się jak wykorzystana szmata,
dosłownie.
- Sakura! - Krzyczy za mną, ale ja nie
zwracam na to uwagi.
Mam dość tego dnia, tak jak wcześniej
chcę tylko położyć się do łóżka i nie myśleć. Dosłownie o
niczym. Niestety muszę się zatrzymać, bo przede mnie wbiega ten
debil.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Krzywi się
trochę. - Musimy porozmawiać i nie pozwolę ci odejść. Chcę
wszystko wyjaśnić. To nie tak jak myślisz...Kurwa, to wszystko, to
nie tak jak myślisz!
W jego oczach dostrzegam dziwnie
skaczące ogniki. Czy to determinacja?
- Co do cholery chcesz jeszcze
wyjaśniać? Obaj jesteście siebie warci. - Wzdycham ciężko.
- Nie prawda. Kto jak kto, ale ty wiesz
o tym doskonale. - Widzę dziwny błysk w jego oczach.
- O czym ty...
- Mogłem cię wykorzystać w
Barcelonie, pamiętasz? - Unosi w górę zdrową brew. - Nie zrobiłem
tego.
Czuję, jak na moje policzki wpełza
trochę różu. Ma rację, ma cholerną rację.
- Boli? - Pytam nagle.
Widzę, że jest zdziwiony i nie wie o
co chodzi.
- Twoja brew. - Wzdycham ciężko i
pokazuję palcem.
Krew zastygła nawet obok oka i na
powiece. Jego uśmiech wskazuje na to, że trochę się rozluźnił.
- Znośnie.
- Chodź. - Wskazuję na niego głową
i stawiam pierwsze kroki.
- Chcesz, żebym z tobą poszedł? -
Jest zaskoczony.
- Mhm, sama nie wiem, co ze mną nie
tak. - Wzdycham ciężko, kiedy widzę go obok mnie.
- Gdzie mnie ciągniesz?
- Do mojego domu. - Nie wierzę, że to
mówię.
- A twoi rodzice? - Pyta dziwnym
głosem.
- Pojechali do cioci, wracają jutro,
więc mogę cię na chwilę zaprosić.
- Jesteś pewna? - Zaskakuje mnie jego
pytanie. Ta noc jest pełna niespodzianek.
- Co z tobą nie tak? Gdzie jest
arogancki dupek Uzumaki? - Zaczepiam go.
- Dzisiaj nie wyszedł z domu. -
Prycha.
- Żartujesz?
- Nie. Nie dość, że tam został, to
ja jeszcze się upiłem.
- Nie widać.
- Czuję sam po sobie. - Uśmiecha się
bezczelnie.
- Niech ci będzie. - Prycham.
- Spacer dobrze mi zrobi.
- Trochę się ogarniesz, co?
- Mhm, mało mi brakuje.
- Cholera! - Krzyczę po chwili.
- Co jest?
- Dziewczyny pewnie się martwią.
- Wyleciały za tobą.
- To dlaczego nie przyszły?
- Powiedziałem im, że cię ogarnę. -
Jego kącik ust unosi się w górę.
- I tak sobie po prostu odpuściły?
- Mi musiały. - Puszcza mi oczko, a ja
kręcę głową z niedowierzania.
- Właź. - Rozkazuję, kiedy
przystajemy przed bramą mojego domu.
- Panie pierwsze.
- Muszę za nami zamknąć, więc
wchodź i nie marudź. - Wściekam się i pcham go do ogródka.
- Taka mała, a tyle złości. - Śmieje
się, kiedy zamykam bramkę.
- Zamilcz.
Popycham go ramieniem i powoli
podchodzę do drzwi. Otwieram je i wpuszczam pierwszego gościa. Tym
razem wchodzi bez żadnych ceregieli. Zamykam za nim na wszystkie
możliwe spusty.
- Aż tak się boisz? - Śmieje się.
- Ostatnio było włamanie, a jak
widzisz to dość spory dom. - Wzdycham i kieruję się do salonu.
Idę przez hol, a mój gość za mną.
Przystaję dopiero obok kanapy.
- Siadaj, zaraz przyjdę. - Wskazuje mu
na skórzaną kanapę dłonią.
Chłopak wykonuje polecenie z szerokim
uśmiechem na ustach.
- Gdzie idziesz? - Zatrzymuje mnie jego
głos, gdy prawie wchodzę do toalety.
- Chyba musisz troszeczkę oko
oczyścić. - Krzyczę z toalety.
Wygrzebuję z szafki waciki do
demakijażu i wodę utlenioną. Zadowolona z siebie idę do salonu,
gdzie zastaję go tak jak zostawiłam. Podchodzę do uśmiechniętego
Uzumakiego i podaję mu odpowiednie przedmioty.
- Dzięki. - Śmieje się i odbiera ode
mnie rzeczy.
Siadam nieco dalej niż on i obserwuję
każdy jego ruch. Widzę jak z grymasem na twarzy otwiera wodę
utlenioną i nasącza nią wacik. Bierze głębszy oddech i szybko
przykłada go do powieki. Kiedy tylko płyn styka się z jego skórą,
grymas na twarzy pojawia się jeszcze większy. Zdejmuje wacik i
dostrzegam, że niedokładnie się zmył.
- Chyba mi to nie wyjdzie. - Krzywi
się. - Pomożesz? - Na jego ustach widzę minę zbitego psa.
- Żartujesz? - Prycham.
- Proszę cię tylko o pomoc Sakura. -
Śmieje się.
Namyślam się chwilę, ale zaraz
przysuwam się do tego debila i zabieram mu z rąk wszystkie
potrzebne rzeczy. Uzumaki przekręca głowę w moją stronę, a ja
przysiadam się jeszcze bliżej niego, podkulając jedną nogę pod
drugą. Jestem tak blisko, że moje kolano styka się z jego nogą.
Powoli unoszę dłoń, żeby usunąć resztki krwi z jego powieki.
- Zamknij oko. - Mówię ciszej.
Chłopak od razu wykonuje moje
polecenie.
- Jak chcesz to oprzyj rękę o moje
ramię. - Słyszę jego prawie niesłyszalny szept.
Rzeczywiście robię to, o czym mówi,
ponieważ stwierdzam, że ta pozycja jest o wiele wygodniejsza.
Jestem tak blisko, że z sekundy na sekundę słyszę, jak jego
oddech staje się coraz płytszy.
- Możesz już otworzyć. - Uświadamiam
go.
- Czemu, kiedy ty mi to robisz, to nie
boli? - Pyta z uśmiechem.
- Gdybyś nie dotknął za pierwszym
razem brwi to też by nie bolało. - Kręcę głową i wycieram
stróżkę krwi przy jego oku.
Niechcący spostrzegam, że Uzumaki
patrzy prosto w moje oczy, co bardzo mnie krępuje. Staram się
jednak nie zwracać na to zbytniej uwagi. Moje cierpienia nie
potrwają długo, bo zaraz przejdę do rany, która jego z pewnością
zaboli.
- Kończysz już?
- Jeszcze jedno bolące miejsce. -
Krzywię się minimalnie, bo nie lubię zadawać bólu innym, nawet
jeśli to konieczne i chodzi o takiego dupka.
- Okej.
- Ummm...Chcę ci podziękować. -
Ledwo wychodzi to z moich ust.
Powolutku dotykam miejsca, z którego
sączyła się wcześniej krew i widzę, jak Naruto się krzywi.
- Za co?
- Jakby nie było, stanąłeś w mojej
obronie. - Wzdycham.
- Nienawidzę bezpodstawnych oskarżeń,
nie miał prawa cię tak potraktować. - Stwierdza bardzo przekonany.
- Nie znałam cię od tej strony.
- Ta strona jest spotykana bardzo
rzadko. - Przyznaje.
- Ja widziałam ją już dwa razy. -
Przypominam.
- O raz za dużo. - Spoglądam na niego
i widzę jego zaciśniętą szczękę. On także patrzy na mnie.
- Tak...Masz rację. - Wiem, że chodzi
mu o incydent z Barcelony. Po prostu to wiem.
- Uhh. - Syczy, kiedy wycieram ostatni
skrawek zakrwawionej skóry.
- Przepraszam. - Piszczę i zabieram od
niego rękę, ale on zgrabnie ją chwyta i spogląda głęboko w moje
oczy.
- To nie ty powinnaś przepraszać. -
Mówi schrypniętym, a zarazem tak seksownym głosem, że moje gardło
aż się ściska.
- Teraz ta sytuacja przypomina kiepskie
romansidło. - Stwierdzam odzyskując zdrowy rozsądek, kiedy jego
twarz jest zdecydowanie za blisko mojej.
- Pieprzyć kiepskie romansidła. To
życie, a nie pieprzona książka. - Prycha cicho.
- Zapomniałeś, że cię nie lubię. -
Dodaję i wstaję w popłochu.
Odwracam się do niego plecami, żeby
choć przez chwilę nie zapatrzeć się w jego oczy i aby choć przez
chwilę potrafić swobodnie myśleć.
- Twoja reakcja... - Czuję dłoń,
która pnie się w górę od mojej ręki. - Twoje ciało i oczy
zdradzają coś innego. - Szepcze prosto do mojego ucha.
- P-przestań. - Mój głos chwilowo
się załamuje. - Teraz to już naprawdę brzmisz jak marny aktorzyna
w jakimś tasiemcu.
Słyszę jego śmiecho mruknięcie.
- Za dużo się ich naoglądałem.
- Widzę i słyszę. - Prycham i
odchodzę urywając kontakt fizyczny.
- Pamiętasz, powiedziałem, że już
cię nie pocałuję. Chyba, że sama tego nie zechcesz.
Odwracam się do niego przodem i widzę
ogromną determinację z jego strony.
- Fakt, trudno mi się powstrzymać,
ale obietnica to obietnica. - Uśmiecha się słodko. - Ale dotykać
cię mogę.
- Nie, jeśli nie wyrażam na to zgody.
- Sprawię, że sama zechcesz mojego
dotyku, a przez niego prędko do pocałunku. - Puszcza mi oczko.
- Jesteś zbyt pewny siebie i
arogancki.
- Prawda.
- Co nie zmienia faktu, że możesz
złamać swoją obietnicę biedaku. - Robię smutną minkę i patrzę,
jak jego źrenice stają się większe. Chyba nie spodziewał się
takiego obrotu sytuacji.
- Co masz na myśli? - Tym razem to ja
się z nim bawię i z każdym wypowiedzianym słowem zbliżam się
coraz bardziej.
- Doskonale wiesz, o co mi chodzi
Uzumaki.
Przystaję krok przed nim i wpatruję się w jego oczy.
Przystaję krok przed nim i wpatruję się w jego oczy.
Jest zaciekawiony, zdezorientowany i
zmieszany. Pierwszy raz widzę na jego twarzy zmieszanie, chyba muszę
zapisać to w pamiętniku. Przekręcam głowę w prawą stronę i
dokładnie skanuje go wzrokiem. Na twarz przylepiam również
kokieteryjny uśmiech, tak jak uczyła mnie Nataly. Moja
nauczycielka, głównie od zbudowania we mnie pewności siebie.
- Jeśli zechcę złamiesz tą
obietnicę, więc to nie ja będę błagała o twój pocałunek. -
Unoszę rękę i palcem zataczam wzorki na jego ramieniu, torsie i
linii szczęki.
Widzę, jak zaciska lekko zęby.
- Wiem w co pogrywasz. - Syczy cicho
zaciskając na chwilę powieki.
- Oh, poważnie? - Korzystam z okazji i
staję jeszcze bliżej niego.
Teraz, w tym momencie, nasze ciała
stykają się ze sobą tak, że nawet kartka papieru nie
przecisnęłaby się między nami. Przeplatam ręce tuż na jego
karku i jedną dłonią gładzę jego cudowne w dotyku włosy, a
kciukiem u drugiej ręki muskam jego rozgrzaną szyję. Muszę
zadzierać lekko głowę w górę, ale to nawet nie jest uciążliwe.
Chłopak spogląda na mnie z żądzą w oczach, ale jak na razie jest
twardy.
- Nie wygrasz, wystarczy mi twój
dotyk. - Uśmiecha się bezczelnie.
Odwzajemniam jego uśmiech pogłębiając
swój. Wspinam się lekko na palce ciaśniej obejmując go za szyję.
Moje usta znajdują się teraz na wysokości jego lewego ucha. Z
uśmiechem i wielką rozkoszą zbliżam się jeszcze bardziej, żeby
po chwili, lekko musnąć wargami płatek jego ucha. Triumfuję,
kiedy czuję dreszcze przebiegające przez ciało chłopaka.
Zachęcona, postanawiam dalej poprowadzić tą grę. Nie odsuwałam
się zbytnio, więc wykorzystuję sytuację i tym razem całuję go
na linii szczęki. Naruto głośno wciąga powietrze, kiedy moje usta
stykają się z jego rozgrzaną skórą. Z szerokim uśmiechem
przechodzę do sedna i spoglądając mu prosto w oczy, subtelnie
składam całusa w kąciku jego ust. Kiedy mam już się odsunąć
Uzumaki chwyta mnie za biodra i stanowczym ruchem przyciąga bliżej
siebie, aby zaraz po tym brutalnie skraść mi całusa.
- Pieprzyć obietnice. - Mówi
odsuwając swoje usta od moich.
Z bezczelnym uśmiechem ponawia nasz
pocałunek, ale tym razem unosi mnie w górę, a ja machinalnie
zaplatam nogi wokół jego talii. Czuję, jak obracamy się z
zawrotną szybkością, a zaraz po tym siada razem ze mną na kanapę.
Językiem sunie po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który mu
daję. Zaplatam ręce na jego karku i od razu bawię się tą blond
czupryną. Dłonie Uzumakiego, które zataczają kółka na moich
plecach, doprowadzają mnie do szaleństwa. Nigdy w życiu nie
pomyślałabym, że chłopak, którego nie cierpię ponad wszystko,
może dać mi tyle...czułości. Kiedy jego ręce zbaczają z
obranego kierunku i zatrzymują się na moich pośladkach, z ust
wydobywa mi się ciche jęknięcie. Uzumaki odrywa się od moich ust
i ustala sobie nową ścieżkę. Całuje mnie w kącik ust, w linie
szczęki, a zaraz za tym zostawia mokrą ścieżkę w zagłębieniu
mojego biustu. Odchylam głowę w tył i pociągam lekko jego włosy.
Zdecydowanym ruchem pociągam jego twarz w górę i tym razem to ja
wpijam się w jego boskie usta. Niestety, kiedy czuję jego dłonie
na mojej nagiej skórze pleców, stwierdzam, że to brnie za daleko.
Delikatnie przerywam nasze namiętne pieszczoty, a on spoglądając
mi w oczy opiera swoje czoło o moje. Oboje mamy przyspieszone
oddechy i oboje się nie odzywamy. Kiedy widzę, jak na jego usta
wpełza uśmiech, na moje również się skrada.
- Miałam rację. - Mówię cicho.
- To było do przewidzenia. - Zdradza.
- Ale nie powinno się zdarzyć. -
Mówię chcąc wstać, ale jego silne ręce oplatające moją talię,
każą mi zostać.
- Sakura...Nie walcz ze mną. -
Szepcze. - Nie uciekaj. - Mówi głośniej schrypniętym głosem.
- Nie uciekam, trzymasz mnie. - Śmieję
się.
- Doskonale wiesz, że nie to miałem
na myśli. - Irytuje się uroczo.
- Nie chcę i nie będę twoją
zabawką. - Powtarzam jak mantrę. - Masz od tego, dajmy na to
Kathrine.
- Nie będziesz moją zabawką Sakura.
- Odsuwa się i przeszywa mnie wzrokiem.
- Oboje wiemy, o co ci chodzi. - Kręcę
głową.
- Ja wiem, ale ty niekoniecznie. -
Prycha.
- Nic do ciebie nie czuję. -
Sprowadzam go na ziemię, bo spogląda na mnie z jeszcze większą
determinacją.
- Nie kłam. - Wzdycha ciężko i
czochra swoje włosy. - Nie rób sobie tego.
- O czym ty mówisz? - Wyczekuję jego
odpowiedzi zaintrygowana.
- Okłamywanie samej siebie nie jest
dobre. Wiem coś o tym. - Prycha.
- Nie okłamuję.
- Kłamiesz. - Jest nieugięty. - I
doskonale o tym wiesz. - Unosi dłoń i odgarnia niesforny kosmyk
moich włosów, który zaplątał się na policzku. Później unosi
dłoń jeszcze wyżej i dotyka palcem mojej skroni.
- Tutaj i...tutaj. - Tym razem wskazuje
palcem moje serce. - Doskonale o tym wiesz, tylko nie chcesz
przyznać.
- Dlaczego ja? - Pytam w końcu.
- Bo Sasuke miał rację. - Śmieje
się.
- Sasuke?
- Powiedział, że kiedyś się
zakocham. - Moje serce przyspiesza jeszcze bardziej. Zaraz wyleci z
klatki piersiowej. - Miał debil rację. - Wzdycha głośno, a ja
oblizuję spierzchnięte wargi.
Chłopak spogląda prosto w moje oczy
tak, jakby chciał z nich coś wyczytać.
- Sam nie wierzę, że to mówię, ale
straciłem dla ciebie głowę. - Przyznaje ciężko wzdychając, a ja
nie jestem w tak dużym szoku, jak spodziewałam się być. -
Chyba...zakochałem się w tobie.
Teraz moje serce właśnie opuściło
swoje miejsce. Spoglądam na niego z uchylonymi wargami i wielkim
szokiem. On...przyznał się, a ja? Tak, jak powiedział, przez cały
czas się okłamuję. Muszę coś do niego czuć, skoro coś mnie
przyciąga do tego debila.
- Umm...nie wiem, co mam powiedzieć. -
Mówię zachrypnięta.
- Wilk zakochał się w owieczce. -
Śmieje się cicho.
- Naru...
- Wiesz co? Mam propozycję. - Wcina
się mi w zdanie. - Prześpij się z tym okej? - Kiwam głową.
Uzumaki wstaje ze mną i za chwilę
odstawia mnie na podłogę. Spogląda mi głęboko w oczy i kradnie
szybkiego całusa.
- Do jutra piękna. - Mówi na odchodne
i zostawia mnie samą w pustym salonie. Udaje mi się jeszcze
usłyszeć dźwięk zamykanych drzwi, kiedy upadam na kanapę.
Nie wiedziałam, że to wszystko tak
się potoczy. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji, to nie
było do przewidzenia. Oszalałam. Przecież dopiero co rozstałam
się z chłopakiem. Byłam taka zraniona, a jak tylko nadarzyła się
okazja, to bez wahania całowałam się z Uzumakim. Zachowuje się
jak najgorsza dziewczyna na świecie. Co się ze mną stało? Czasem
brakuje mi tej cichej, zamkniętej w sobie myszki. Jeśli teraz,
zgodzę się na propozycję Uzumakiego to będzie tylko potwierdzenie
obaw Mike'a. Co ty robisz ze swoim życiem dziewczyno?
Perspektywa
Naruto:
- Co się dzieje? - Pyta, kiedy leżę
na kanapie.
- Nie wiem. - Wyznaję szczerze.
- A, co stało się w twoją śliczną
buźkę?
- Pokłóciłem się z Mike'm.
Spoglądam w stronę zatroskanej
kobiety i widzę, że nie jest zadowolona.
- Co znowu kochanie?
- Mamo, jeśli nie wiesz, o co
chodzi...zazwyczaj chodzi o kobiety. - Prycham uśmiechając się pod
nosem.
- Podoba wam się ta sama dziewczyna?
- Można tak powiedzieć. - Wzdycham.
- Skarbie...- Zaczyna łagodnie. - Nie
przekreślaj długoletniej przyjaźni ze względu na dziewczynę.
- Mamo, chodzi o to, że nie chciałem
być dupkiem. - Tłumaczę krótko.
- Chwila. Rozjaśnij.
- Powiedział coś, czego żaden
mężczyzna nie powinien powiedzieć o kobiecie, jeśli dobrze jej
nie zna. Może przez niego, ona teraz będzie miała problemy. -
Wzdycham ciężko.
- Stanąłeś w jej obronie? - Pyta
dziwnym głosem.
- Można tak powiedzieć.
- W takim razie jestem z ciebie dumna.
- Uwierz, że nie można być dumnym z
takiego syna.
- Dlaczego tak o sobie mówisz? - Pyta
zmartwiona.
- Doskonale wiesz jaki jestem, chociaż
nie mówisz tego na głos. - Prycham i siadam zrywając się z
kanapy. Teraz widzę jej zmartwioną twarz doskonale. - Wiesz, że
bawię się dziewczynami i wiesz, jaki mam do nich stosunek.
- Skarbie, każdy swoją młodość
przeżywa inaczej. - Wzdycha ciężko. - Może nie lubię tego, w
jaki sposób robisz to ty i doskonale wiesz, że nie pochwalam, ale
to twoje życie i twoje decyzje. Jedyne, co pozostaje rodzicowi, to
uszanować i kochać dziecko ponad wszystko.
- Nie obrzydzam cię? W sumie, jak tak
się zastanowić, to sam się siebie brzydzę. - Stwierdzam z
przekąsem.
- Jesteś moim dzieckiem i nigdy mnie
nie obrzydzałeś i nie będziesz obrzydzał. Nawet jako obślizgły
noworodek. - Śmieje się, a ja razem z nią.
- No tak. - Zawieszam się na chwilę.
- Zastanawiam się tylko, która dziewczyna zwróci na mnie uwagę,
skoro miałem tyle...partnerek.
- Czy masz na myśli tą, którą
obroniłeś? - Pyta z lekkim uśmiechem.
- Nie...może...może tak. - Wzdycham
ciężko. - Nie wiem mamo. - Z poddenerwowania czochram swoje włosy.
- Kochasz ją?
- Nie wiem...Powiedziałem jej, że się
chyba zakochałem, ale skąd mam to wiedzieć? Nigdy nikogo nie
kochałem, nie mam pojęcia, jak to jest.
- Podoba ci się?
- Tak, podoba mi się bardzo. -
Przyznaję. - Jest inna niż wszystkie, wyjątkowa. - Uśmiecham się.
- Ma taki słodki uśmiech, jest mądra,
ma swoje wartości...Nie jest pusta jak te inne dziewczyny. Strasznie
łatwo się denerwuje, co naprawdę mnie śmieszy. - Śmieję się.
- Naruto?
- Hmm?
- Nazwij to jak chcesz, ale mi to
wygląda właśnie na miłość. - Uśmiecha się serdecznie i tak
ciepło, że zalewa moje serce.
- A teraz powiedz. Kim jest ta
dziewczyna?
Wzdycham ciężko i zastanawiam się
chwilę, czy powinienem o tym mówić.
- Sakura. To Sakura mamo. - Przecieram
dłońmi zmęczoną twarz.
- Oh. - Wzdycha cicho. - No, lepiej
trafić nie mogłeś. - Śmieje się.
- Mamo?
- Tak synku?
- Jak mogłem tak łatwo dać owinąć
się wokół palca jednej dziewczynie?
Oczami
Sakury:
- No i tak to właśnie wygląda. -
Kończę swoją wypowiedź.
- To się porobiło. - Wzdycha Ino.
Wszystkie trzy siedzimy na parapecie w
szkole. Czekamy właśnie na czwartą i ostatnią lekcję. Od rana
słychać jakieś szepty na mój temat, ale o dziwo, najgłośniej
mówi się o Mike'u. Uzumakiego widziałam tylko przelotem, ale on
chyba mnie nie zauważył.
- Słyszałam, że pół szkoły gada o
Mike'u. - Ten-Ten czyta mi w myślach.
- Oh, a co ze mną? - Uderzam w czoło
z otwartej dłoni.
- Nooo, o tobie też się słyszy. -
Wzdycha ciężko Ino.
- Co mówią? Gorzej już być nie
może. - Jęczę. - Pewnie zrobił ze mnie najgorszą szmatę. Chcę
się stąd wynieść.
- Nie potrzebnie skarbie. - Wzdycha
Ten-Ten. - W końcu w twojej obronie stanął największy flirciarz
wszech czasów.
- Tylko poszczególne dziewczyny takie
jak Kathrine mówią, że na pewno z nim spałaś. - Zaczyna Ino. -
No ale znacznie większa połowa mówi, że Mike zachował się
okropnie zważając na to, że wszyscy wiedzą, że na imprezie
przylizał się z Amber.
- Co? - Prycham zdziwiona.
- Nie mają dowodu na twoją winę, ale
na jego mają. Mówiłam ci o tej imprezie, co się schlał w trupa.
- Przywołuje brązowooka.
- Z resztą, twój początkowy
wizerunek cichej myszki też cię wybronił. - Blondynka się
uśmiecha.
- Tak. Twierdzą, że taka cicha woda
to nawet pewnie o seksie nie słyszała. - Śmieje się brązowowłosa.
- Ej! Może to i ochrania, ale co ci
ludzie ze mnie robią? - Prycham. - Epoka kamienia łupanego, czy co?
- Zmieńmy lepiej temat. - Proponuje
blondynka.
- Hę? - Mruczę.
- Jak tam z tą propozycją? - Zaczyna
brązowooka.
- To znaczy? - Denerwuję się.
- No, przyjmiesz go, czy nie? - Dodaje
Ino.
Wzdycham przeciągle i biorę kilka
głębszych wdechów.
- Nie. - Stwierdzam stanowczo.
- Co?! - Obydwie krzyczą.
- Po pierwsze, Mike będzie miał
niezbity dowód na to, że coś między nami jest, a po drugie, ja go
prawie wcale nie znam. To znaczy znam go na tyle dobrze, że wiem,
żeby trzymać się z dala.
- On nie jest zły. - Wtrąca Ten-Ten.
- Mówisz to tylko dlatego, że to twój
przyjaciel. - Przewracam oczami.
- Nie. Trzeba go bliżej poznać
Sakura. My znamy go od dzieciństwa. - Dodaje Ino.
- Nie dam ludziom powodu do gadania. -
Prycham.
- Ale... - Wypowiedź brązowookiej
kończy się wraz z zagłuszającym ją dzwonkiem.
We trzy wstajemy z parapetu i kierujemy
się do sali. Kiedy wchodzimy dostrzegamy Mike'a, który intensywnie
na mnie patrzy.
- Przemyśl to jeszcze. - Rzuca szybko
Ten-Ten i rusza w kierunku swojego chłopaka.
Ino obrzuca mnie uśmiechem i również
zostawia kierując się do Sasuke. Idę za nią i usadawiam się dwie
ławki za moim byłym. To jedyne wolne miejsce. Nie spoglądam na
niego ani razu, nie zasługuje na to. Przygotowuję się do lekcji i
dostrzegam, jak ciągle odwraca się i spogląda w moją stronę. Nie
przejmuję się tym jednak i staram się wsłuchać w słowa
Kakashi'ego.
- To na czym skończyliśmy? - Pyta
klasy, ale jego pytanie zostaje bez odpowiedzi, bo do klasy wpada
Uzumaki.
- Przepraszam za spóźnienie. - Dyszy
ciężko. - Byłem u dyrektorki. - Tłumaczy się.
- Dobrze Panie Uzumaki. - Uśmiecha
się. - Proszę zająć miejsce.
- Dziękuję. - Chłopak rozgląda się
po sali w celu odnalezienia wolnego miejsca.
Jego wzrok zatrzymuje się
nieszczęśliwie na mojej ławce, a później na mojej skromnej
osobie. Podchodzi w moim kierunku z zupełnie beznamiętną miną i
pustym wzrokiem. Nawet nie zwraca uwagi na palące spojrzenie byłego
kolegi.
- Hej, mogę? - Podchodzi i pyta.
- Mhm. - Tylko tyle udaje mi się
wydusić.
Blondyn wyjmuje potrzebne rzeczy i
siada obok mnie. To, co mnie dziwi to jego zachowanie. Nie spogląda
na mnie, nie uśmiecha się. Jego ręce są skrzyżowane na klatce
piersiowej, a wzrok utkwiony gdzieś przed siebie. Ja za to, nie mogę
oderwać od niego oczu. Widzę jego włosy w totalnym nieładzie i
jego zmartwioną twarz. Nie wiem, co się dzieje, a bardzo chcę się
dowiedzieć. Już wiem, że chyba taki Naruto mi się nie podoba.
Widzę także zawistne spojrzenia Mike'a. Powstrzymuję się, ale
ciekawość bierze nade mną górę. Szturcham go łokciem i wybudzam
z dziwnego transu.
- Co się dzieje? - Pytam cicho.
- Nic. - Dostaję od niego najsłodszy
uśmiech jaki widziałam i aż sama odpowiadam mu tym samym.
- Widzę, że coś ci jest. - Nie daję
za wygraną.
Odwraca ode mnie wzrok, ale zaraz
ponownie patrzy na moją skromną osobę.
- Pójdziesz dziś ze mną na randkę?
- Mówi cicho na jednym wydechu.
Totalnie mnie zamurowuje, nie
spodziewałam się, że takie pytanie może paść z jego ust.
- Ja? Z tobą? Na randkę? - Dukam.
- Mhm. Chciałbym, żebyś przyjęła
moje zaproszenie. - Szepcze poważnie. W jego oczach nie dostrzegam
żadnej kpiny, a śmiertelną powagę.
- Ale...to...
- Proszę, zgódź się. - Coś w jego
oczach mówi mi, że coś się zmieniło.
- Dobra. - Wzdycham, a na jego usta
ponownie gości szeroki uśmiech.
- Wpadnę po ciebie o pierwszej.
Zdążysz?
- Czemu tak wcześnie? - Dziwię się.
- Bo nie chcę długo czekać. -
Uśmiecha się.
Na tym kończymy naszą rozmowę, bo
pora skupić się na lekcji, która jak się okazuje całkiem szybko
upływa. Naruto nie patrzył na mnie przez całą dalszą lekcję,
ale ja nie mogłam powstrzymać się, żeby tego nie robić. Odszedł
też niespodziewanie i bez żadnego słowa. Z klasy wygrzebuję się,
jako ostatnia.
- Sakura. - Zatrzymuje mnie nauczyciel.
- Tak?
- Czy coś się dzieje z Uzumakim?
- Nie wiem. - Uśmiecham się lekko. -
Dlaczego sądzi Pan, że coś wiem?
- Tak mi się zdawało. - Uśmiecha
się. - Myślałem, że się przyjaźnicie, bo często widzę was
razem.
- Nie, to tylko kolega. Prawie wcale z
nim nie rozmawiam. - Krzywię się.
- Aha. No dobrze. Nie zatrzymuję cię
dłużej. - Śmieje się. - Życzę miłego dnia.
- Wzajemnie. - Uśmiecham się i
opuszczam salę.
Idąc korytarzem rozmyślam nad słowami
Hatake. Śmieszy mnie to, że pomyślał, że ja i ten debil możemy
być przyjaciółmi. Nic z tego. Popycham drzwi i wychodzę ze szkoły
wpadając prosto na czyjeś plecy. Jak się okazuje nieszczęśliwie.
- Sakura.
- Nawet na mnie nie patrz. - Uśmiecham
się sarkastycznie i omijam go szerokim łukiem.
- Już ci powiedział co? - Nie daje za
wygraną, bo słyszę go tuż za mną, ale i tak nie zamierzam się
zatrzymywać.
- Nie rozmawiam z tobą człowieku. -
Prycham zmierzając w kierunku swojego domu.
- Mogłabyś przynajmniej porozmawiać
ze swoim byłym chłopakiem. - Prycha.
- Właśnie, byłym. - Mówię z
przekąsem. - A poza tym, to bardzo żałuję. Straciłam kilka chwil
z mojego cennego czasu, na który swoją drogą nie zasługujesz.
Za plecami słyszę jego prychnięcie.
- A tamten zasługuje? - Pyta wściekły.
- Kto wie? Może nie jest taki zły,
skoro stanął w mojej obronie. - Zastanawiam się chwilę. - Czekaj.
W sumie to już drugi raz, jakby nie liczyć.
- Proszę cię dziewczyno. Stanął w
twojej obronie? Chciał się tylko popisać. - Prycha.
- No nie wiem. Gdyby mocno chciał to
już wcześniej dostałby to, czego chciał. - Mówię to specjalnie.
- Czekaj, co? - Słyszę jego
skrzekliwy głos.
- No tak. Wiesz co? Żałuję, że
wcześniej nie pokazał mi się od tej lepszej strony. Nie traciłabym
wtedy czasu na ciebie. - Mówię ostro.
- Sakura...Nie przeginaj struny. -
Warczy.
- Jesteś beznadziejny wiesz? -
Odwracam się na chwilę w jego stronę i widzę ogromną wściekłość
na twarzy chłopaka. - A teraz daj mi spokój, nie zasługujesz na
żadne moje słowa.
Wchodzę na swoją posesję i od razu
kieruję się pod drzwi.
- Będziesz tego żałować. Jeszcze
przyjdziesz w łaskę!
Śmiertelnie poważnie śmieję się z
jego idiotycznych słów. Kiedy wchodzę do domu, dalej śmiech mnie
nie opuszcza. Zagłusza go jednak jedna niepokojąca sprawa. Co
Uzumaki miał wczoraj na myśli mówiąc, że obaj wiedzą, czego
Mike tak naprawdę od niego chce?
~.~
Hejka misie! Oto kolejny, wyczekiwany, obiecywany rozdział :D Wybaczcie, że wczoraj nie dodałyśmy, ale nie było czasu, więc wstawiamy dzisiaj ;) Tegorocznym maturzystom, takim jak my xd, życzymy powodzenia na jutrzejszej matmie :D Hope you like it! Patty&Paula
Ja to bym chciał jutro rozdział :DD
OdpowiedzUsuńPowodzenia laski ! ;D
Niestety, ale jutro się nie da ;/ Musicie uzbroić się w cierpliwość ;)
UsuńSuper short-story mam nadzieje ze dobrze wam poszla matura z mamy. Czekam z niecierpliwoscia na kolejna notke mam pytanko czy moglo by byc tym razem glowny. Pozdrawiam i zycze weny i mam tez nadzieje ze matura byla w miare latwa. Jeszcze raz pozdrawiam Uno
OdpowiedzUsuńTa matura z matmy to prawdziwa katorga i mamy nadzieję, że chociaż jest na 15 punktów ;) co do notki, jak chcecie ;) Możemy wstawić tym razem główne opowiadanie, tylko musicie trochę poczekać, bo następne dwa dni zajmie nam powtórka angielskiego ;/
UsuńNa wasze notki zawsze warto poczekac, mam nadzieje ze Naruto zrobi cos w czym zyska uznanie Sakury a co do Mike dobrze ze Sakura dala mu w twarz z liscia. W poniedzialek matura ustna sie wam klania. Powidzenia bede trzymac kciuki. Pozdrawiam i zycze weny oraz szczescia do matury. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo, szczęście na pewno się przyda. Niestety, ale u nas w szkole jest tak, że ustne będą dopiero od 16 maja ;/ W poniedziałek będziemy zmagać się z podstawą i rozszerzeniem z angielskiego ;)
Usuńświetne czekam na next
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze radzicie sobie z matura.
OdpowiedzUsuńJak na razie to angielski podstawa oraz polski rozszerzenie i podstawa poszły raczej bardzo dobrze. Nie wiemy w sumie jak poszło z angielskiego rozszerzenie i matma, bo niektórych odpowiedzi nie pamiętamy ;/ jeszcze ustne w następnym tygodniu i spokój ;)
UsuńBedzie w koncu mogly odsapnac.
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń