niedziela, 19 marca 2017

#6 Short-Story

- Ja pierdolę Sakura. Od kogo niby ma się dowiedzieć? - Ten-Ten tłucze w kółko ten sam temat.
- Od nikogo, jeśli tamten idiota nic nie wypapla. - Odpowiadam kładąc się na stolik.
- Będzie milczał. Głupi aż tak chyba nie jest.
Prycha.
- No właśnie. Chyba. - Akcentuję.
Widzę jak dziewczyna niespokojnie się wierci.
- Nie gadajmy o mnie. - Wzdycham zirytowana do granic możliwości.
- Chyba się nie da. Twój men przyszedł. - Kiwa głową w stronę Mike'a.
Chłopak stoi przy ladzie i gorączkowo się rozgląda. Kiedy patrzy w naszą stronę, mój i jego wzrok się krzyżuje. Widzę jak na jego usta wkrada się mały uśmiech. Po chwili na moje także. Nie mogę oprzeć się jego urokowi osobistemu. Podchodzi do nas z tą samą roześmianą buźką i rzuca tylko przelotne spojrzenie na moją przyjaciółkę.
- Cześć Ten-Ten. Hej skarbie.
Zbliża się i nie czekając na odpowiedź wpija w moje usta. Oddaję ten krótki lecz namiętny pocałunek. Chcąc, czy nie chcąc szukam w nim odrobiny dreszczyku, iskierki, którą dostałam od Uzumakiego. Niestety nic takiego do mnie nie dociera.
- Cześć Mike. - Odpowiada, kiedy chłopak odrywa się ode mnie i zasiada tuż obok. - Zostawię was samych. - Wzdycha i podnosi się z krzesła.
Przelotnie spogląda to na mnie, to na niego i powoli odchodzi.
- Do zobaczenia złotko. - Krzyczy za sobą.
Umiejscawiam wzrok na swojego chłopaka. Mocno zarysowana szczęka, cudowne usta...przepiękne oczy...ideał chłopaka. Więc, co jest ze mną kurwa nie tak? Czego mi w nim brakuje, no czego?
- Powiedz mi o czym chciałaś pogadać. - Wzdycha splatając ze sobą nasze dłonie. - Nie mogłem przez to zasnąć. - Śmieje się słodko.
- Ah, to. - Przypominam sobie. - Wyjeżdżam. - Rzucam krótko.
Widzę jak całe jego ciało spina się, a czoło marszczy z niewiedzy.
- Jak to...wyjeżdżasz? - Odzywa się po chwili.
- Spokojnie Miki. - Zdrabniam jego imię z uśmiechem. - Rodzice ubzdurali sobie zabrać nas na trzy dniowy pobyt w Barcelonie. - Tłumaczę i widzę jak chłopak się rozluźnia.
- Nie mogłaś od razu? Przeżyłem mini zawał. - Uśmiecha się słodko, ale zaraz poważnieje.
- Czekaj...jakich nas?
No właśnie. Jestem ciekawa co powie na to.
- Ja, Ino, Sasuke i...Naruto. - Krzywię się oczekując jego reakcji.
Z pewnością stwierdzam, że obecnie jest nijaka. Po prostu siedzi wpatrzony przed siebie.
- Woah, zaskoczyłaś. - Odchrząkuje i dodaje. - Ale cieszę się, że jadą chłopaki. Będą mieli was na oku.
Mike, ty chyba nie wiesz skarbie co mówisz. Owszem, będą mieli na oku, ale nie w takim znaczeniu, jak sądzisz. Stracisz przeze mnie kumpla. Zajebiście.
- I co, tyle? - Nie ukrywam zaskoczenia.
Uśmiecha się i prycha roześmiany.
- A co więcej? - Jego brew wędruje ku górze.
- Jak to co? Jadę z dwoma chłopakami i jedną, jedyną dziewczyną. - Prycham.
- Sasuke lata za Ino, a Naru nie zrobi mi żadnego świństwa. - Jest przekonany.
Fatalnie. Wyobraź sobie, że twój kumpel już robi ci świństwo. Przełykam głośno ślinę.
- I co, mam rozumieć, że ci to nie przeszkadza? - Pytam ponownie.
- Wcale. - Ah, zajebiście wiedzieć.
- Będę wiedział, że masz dobrą obstawę. - Uśmiecha się i całuje moją dłoń.
Mimo wszystko na moich ustach również pojawia się nikły uśmiech, ale...ginie równie szybko jak się pojawił. Przy ladzie dostrzegam blond czuprynę i rozbrajający uśmiech. Widzę, jak powoli chłopak odwraca się w moją stronę i jak odnajduje moją skromną osobę. Uśmiecha się jeszcze szerzej i widzę ten błysk w oku, ale kiedy tylko dostrzega Mike'a...minka mu rzednie. W pewnym momencie zostaję zaskoczona przez swojego chłopaka, bo czuję jego ciepłe usta na swoich. Oddaję się tej przyjemności, ale moja ciekawość jest silniejsza i wygrywa. Podczas pocałunku otwieram oczy i widzę zakłopotanego Naruto. Co ja mówię! Jego wzrok wyraża chęć mordu. Naprawdę nie wiem co on sobie wyobraża. Serio. Nie zawracając sobie głowy jego osobą, wracam do przyjemnego uniesienia z Mike'm. Chwytam za jego policzki, które masuję kciukami. Czuję jego lekki zarost. Kiedy chłopak przygryza moją dolną wargę, uśmiecham się. Przerywa pocałunek i opiera swoje czoło o moje. Spogląda mi w oczy i szeroko się uśmiecha.
- Zależy mi na tobie i nie chciałbym, żeby coś ci się stało. - Szepcze, a po moim ciele biegną dziwne dreszcze.
- Co może się stać? - Chichoczę.
- Dużo rzeczy skarbie. - Wzdycha.
Nasze rozczulanie nie trwa zbyt długo. Dlaczego spytacie. Otóż, przerywa nam znaczące chrząknięcie. Odrywamy się od siebie i widzę to niezadowolone spojrzenie tego pojeba. Obok niego stoi dwóch przystojnych chłopaków.
- Cześć wam! - Mówi pierwszy.
Mike od razu podaje mu dłoń, bo przecież to jego kumpel nie? Szkoda, że tylko on tak go nazywa, nie jest to chyba wzajemne.
- Siemka Naru. - Dodaje w czasie powitania.
Blondyn spogląda na mnie z chytrym uśmieszkiem. Nachyla się i zanim zdążam zaprotestować cmoka w policzek. Nie żeby coś, ale mojemu chłopakowi chyba to nie przeszkadza. Ja zaś, czuję się zakłopotana.
- Co tam laski? - Pyta siadając na krzesło okrakiem.
Jeśli nie wiecie o co mi chodzi, to oparcie ma przed klatką piersiową. Rozglądam się wszędzie, byleby nie patrzeć na niego.
- Mamy pogadankę. - Wzdycha Mike.
- Pogadankę? - Jego głos jest...dziwny.
- Mhm. Sakura oznajmiła mi, że wyjeżdżacie. - Mówi poważnym tonem głosu.
Tym razem nie wytrzymuję i spoglądam na blondyna. Dzięki temu wiem, że bardzo często na mnie patrzy. Uśmiech na jego twarzy jest co najmniej bezczelny i chamski. Kiedy Miki nie widzi puszcza do mnie oczko. Przygryzam dolną wargę ze zdenerwowania. Cholera, jak on mnie irytuje!
- Tak jakoś się złożyło. - Rzuca lekko jakby wybierał w sklepie pomidory.
- Pilnuj jej tam trochę. - Mój chłopak kładzie dłoń na mojej.
Instynktownie spoglądam na niego i widząc ten czuły wzrok uśmiecham się nieśmiało.
- Jasne, że się nią zajmę. - Słyszę nagle, a moje serce przyśpiesza.
- Nie wątpię. Wiem, że nie wykręcisz mi żadnego numeru. - Śmieje się Mike.
Z tego co widzę, Uzumakiemu wcale do śmiechu nie jest. Przez jego twarz przebiega drobny grymas, ale zaraz kiedy widzi, że to zauważyłam staje się poważny.
- Ja...Tak, masz rację. - Mówi patrząc na mnie.
- A co wy tu robicie chłopaki. - Mike zwraca się ponownie.
- Przyszliśmy się zabawić. - Odpowiada jeden z nich.
- Ta, Naru nas wyciągnął. - Dopowiada drugi śmiejąc się.
Prycham i kręcę głową z zażenowania. Kolejne laski do wyrwania. Ten typ się nie zmieni. Widzę, że mi się przygląda z zaciekawieniem. Nie obchodzi mnie, więc spoglądam na Ten-Ten. Uśmiecha się do mnie lekko, a ja to odwzajemniam.
- Miki... - Przerywam mu rozmowę toczoną z chłopakami.
- Hmm? - Spogląda na mnie.
- Idę do Ten-Ten. - Oznajmiam spokojnie.
- Okey. - Uśmiecha się. - Tylko wróć, bo chcę spędzić z tobą tyle czasu ile mogę.
- Nigdzie się nie wybieram kochanie. - Nie wiem, czy powinnam mówić to na głos, ale huk.
Widzę zażenowaną minę Naruto, ale kiedy mój chłopak całuje mnie w policzek...to już serio zirytowana mina. Spoglądam na mojego skarbka i z uśmiechem składam krótkiego całusa na jego ustach nie przejmując się blondynem. No bo co kurde? To mój chłopak przecież nie? Wstaję z miejsca i nie oglądając się za siebie dziarskim krokiem idę do brązowowłosej.
- Nie wytrzymam dłużej. - Jęczę usadawiając się przy barku.
Spojrzenie dziewczyny jest bardzo współczujące.
- Boże, kto pozwolił gapić się na ciebie temu kretynowi? - Oburza się.
- Aż tak było widać? - Strzelam sobie z otwartej dłoni w czoło.
- Mhm. - Czuję jej ciepłą dłoń na swojej.
- Nie przejmuj się.
- Żeby to było takie proste. - Wzdycham. - Jeszcze te jego teksty. - Prycham zirytowana.
- Co?
- No tak. ''Zajmę się nią.'' Ple ple i tyle. - Zarzucam dłonie na klatkę piersiową.
Widzę, że dziewczyna jest rozbawiona. Szkoda, że mi do śmiechu prędko nie jest.
- Dobrze się czujesz kochanie? - Ten-Ten przykłada dłoń do mojego czoła.
Patrzę na nią zdezorientowana z dziwną miną.
- Nie kochanie! Źle się kurde czuje. - Wybucham podminowana.
Dziewczyna stoi jak słup soli. Jest widocznie zaskoczona.
- Przepraszam, ale naprawdę nie wiem, co mam robić. Jeszcze ten żałosny wyjazd.
- Spoko. Ten, o którym mi pisałaś?
- Tak, dokładnie.
- Słuchaj skarbie... - Zaczyna i bierze w dłoń kolejną szklankę do wytarcia. - Staraj się unikać. Jego unikać oczywiście. - Wskazuje ruchem głowy na Uzumakiego.
- Ale wytłumacz mi. Dlaczego akurat ja? No dlaczego. - Patrzę na nią szukając odpowiedzi.
Co dostaję w zamian? Potrząsanie ramionami i przepraszający wzrok mojej kochanej przyjaciółki.
- Jakoś od zawsze miał ciąg do nie najładniejszych dziewczyn. - Przyznaje po chwili.
Szybko jednak chwyta się za usta z miną zbitego pieska. Bawi mnie ten obrazek, dlatego wybucham śmiechem, zapominając o jej słowach.
- Przepraszam skarbie. Ja...to..znaczy się...kurwa to nie tak, że jesteś brzydka. Jesteś w huk piękna Sakurcia. - Mówi zakłopotana. - No tyle, że na początku tej twojej urody nie było widać.
- Wiem, że nie to miałaś na myśli. Nie bój się o tym mówić. Nie urażało mnie to w tamtym momencie i tym bardziej nie rusza teraz. - Kładę swoją dłoń na jej wolnej.
- No właśnie. Także ten...No, on gustował w brzydkich od samego początku. - Potwierdza swoje wcześniejsze słowa.
- Dlaczego akurat w brzydkich? Ma zrytą banię, czy co? - Prycham spoglądając na niego kątem oka, żeby nie zobaczył oczywiście.
- Kiedyś mówił, ale zapomniałam. Sama go spytaj. - Kochana Ten-Ten puszcza mi oczko.
Okropnie zaprzyjaźniłyśmy się odkąd tu przyjechałam. Ino i Ten-Ten są moimi najlepszymi przyjaciółkami. Nie wiem, co bym bez nich poczęła. Najpewniej zginęłabym śmiercią samotności. W końcu każdy powinien mieć przy sobie osobę, której może powiedzieć wszystko. Zwierzyć się z najgorszych problemów, sekretów. Osobę, która opieprzy cię za to, że źle coś zrobiłaś i nie przejmie się tym co do niej powiesz. Wróci nawet wtedy, kiedy wykopiesz ją z domu. Odbierze telefon w środku nocy i przyleci jak na skrzydłach bylebyś nie był sam, albo samotna. Postawi nawet swoje dobro ponad twoje. Wydaje mi się, że właśnie znalazłam taką osobę. Mam je nawet dwie, więc mogę śmiało powiedzieć, że wygrałam na loterii. Naprawdę. Takiej jednej to ze świecą szukać, a dwóch? To już nie lada wyzwanie. Czym zasłużyłam sobie na takie przyjaciółki?
- Sakurcia! - Z rozmyślań wyrywa mnie jej głos.
- Co jest? - Mrużę oczy.
- No nie mów, że nie słuchałaś. - Wzdycha ciężko.
- Tak jakby...No zamyśliłam się. - Przyznaję ze skruchą.
- No i co ja z tobą mam? No co? - Rzuca szmatkę na blat i opiera na nim dłonie.
Zbliża się niebezpiecznie i zatrzymuje tuż przed moją twarzą. Jej oczy są zmrużone i wyrażają chęć mordu.
- Powtórzysz? - Piszczę cicho.
Dziewczyna tylko kręci głową z dezaprobatą.
- Mówiłam, że ten zakichany wyjazd może być jednak dobry. - Nadal stoi w takiej samej pozycji.
- Tylko tyle? - Szepczę.
- Dlaczego kurde mówisz szeptem? - Dziwi się i marszczy nosek.
- Nie wiem. - Przyznaję.
Dziewczyna w końcu odsuwa się i zaplata dłonie na klatce piersiowej. Spogląda na mnie groźnie.
- Nie tylko tyle. - Odpowiada na zadane wcześniej pytanie.
- Więc? - Moja brew wędruje w górę w geście zapytania.
- Więc – Zaczyna. - no kurcze Sakurcia, wykorzystaj swoją przebiegłość i postaraj się dowiedzieć o co mu biega.
- Myślisz, że mi powie? - Prycham rozbawiona. - On tylko mówi, że upatrzył mnie sobie wcześniej niż Mike.
Na twarzy dziewczyny widnieje szok, a później niedowierzanie.
- Cholera. - Tylko tyle wymyka się z jej ust.
- Coś nie tak? - Moje serce bije znacznie szybciej. Przysięgam.
- Ten zakichany gówniarz nie odpuści. - Wzdycha ciężko.
- Powiedz mi, co mam z nim zrobić? - Błagam żałośnie. - Przecież nie będę jego sex zabawką.
- Wykluczone. - Od razu protestuje brązowowłosa.
Na chwilę zapada chwila ciszy. Ja wpatruję się w nią, a ona we mnie.
- Podejmij grę. - Proponuje za chwilę.
- Co? - Nie do końca wiem o co jej kurna chodzi.
- Podejmij jego grę.
- Nie będę się z nim obściskiwała. Fuuuuj! Przecież mam chłopaka. - Prycham, a na usta dziewczyny wkrada się uśmiech.
- Nie mów fuj, bo Naru to niezłe ciacho.
- No i co?
- Więc pocałunek z nim to nie fuj. - Uśmiecha się chytrze. - W każdym razie, nie każę ci się z nim lizać kochanie. - Wzdycha odkładając na szafkę kolejną czystą szklankę.
- Więc co?
- Zagraj z nim. Bądź dostępna i w ogóle, ale jak przyjdzie co do czego to daj mu porządnego kopa w dupę. - Mówi spokojnie. - Tylko uważaj. - Ostrzega.
- Na co? - Dziwię się.
- Nie popełnij przy tym wielkiego błędu. - Urywa.
- Jakiego? - Dopytuję zirytowana.
- Nie zakochaj się. - Czuję falę gorąca uderzającą w moją twarz.
- Nie żartuj sobie. - Napominam prychając. Ona zaś unosi zaczepnie brew w górę.
- Od nienawiści do miłości jeden krok skarbie. - Rzuca szybko.
- Co? Od jakiej nienawiści? Kto kogo nienawidzi? - Słyszę za sobą jego głos.
W sumie nie musiałam go słyszeć. Na kilometr można wyczuć jego zapach. Domyślam się, że stoi tuż za mną, wnioskując po minie mojej przyjaciółki. W sumie, z jej miny też nie muszę się tego dowiadywać. Dlaczego? Bo czuję ten jego cholerny oddech na mojej skórze, na karku.
- Nie interesuj się. - Odgryza się. - Zresztą, kto daje ci prawo podsłuchiwania cwaniaczku?
- O Jezu Ten-Ten. Dlaczego jesteś dziś na mnie taka cięta? - Jego głos jest nieco zdezorientowany.
- Nie jestem. - Zaprzecza szybko.
- Jesteś.
- Nie.
- Jesteś
- Nie!
- Jesteś i widać to gołym okiem!
- No może troszeczkę. - Przyznaje w końcu, a sądząc po śmiecho mruknięciu blondyn się zaśmiał.
- Bo?
- Nie wiem. Denerwujesz mnie dziś. - Dziewczyna spogląda na mnie i uśmiecha się zadziornie.
- Zresztą, ta tutaj też. - Wskazuje na mnie oskarżycielsko głową.
- Oh zamknij się kochanie. - Odgryzam się.
- Oj, ktoś tu pokazuje pazurki. - Słyszę za sobą jego bezbarwny ton głosu.
Odwracam głowę w bok i widzę jego ślepia...ale, czy one nie są za blisko mnie? Przysięgam, że są. Jego cała twarz jest zbyt blisko mnie. Instynktownie przygryzam dolną wargę, co ja mam z tym tikiem nerwowym?
- Ciebie nikt o zdanie nie pytał. - Wcinam szybko i odwracam się do zdenerwowanej brązowowłosej.
- Dostałaś karteczkę? - Głośno przełykam ślinę, kiedy szepcze mi do ucha.
Krew odpływa mi z twarzy i nie wiem co powiedzieć. Moje oczy na pewno zwiększyły swoją objętość.
- Kochana, idę do Miki'ego. - Patrzę na nią bezsilnie. Ona tylko kiwa głową. - Do zobaczenia w Czwartek, albo Środę.
- Daj koniecznie znać, jak dolecicie do domu i relacjonujcie pobyt. - Uśmiecha się.
- Jasne. - Odpowiadam i przysuwam się do przyjaciółki, ona zresztą robi to samo.
Obejmujemy się ramionami, a ja dodatkowo składam całusa na jej policzku. Po dwóch sekundach czuję jej usta na swoim. Odsuwam się od niej z uśmiechem.
- Będę tęsknić. - Mówię prawie ze łzami w oczach.
- Ja też, ale hej! To Barcelona! Zaszalejcie tam smutasy. - Upomina mnie.
- Dla ciebie wszystko. - Odpowiadam.
- A jak! Dobra, idź już do tego swojego Mike'a, bo się chłopak niecierpliwi.
- Taaa. - Wzdycham i odwracam się w tył.
Jak przypuszczałam, stoi za mną umięśniony chłop jak dąb. Chcę przejść wymijając go z prawej, ale ten debil także przesuwa się w tą samą stronę. Próbuję z drugiej, ale to przynosi ten sam efekt. W końcu z bezczelnym uśmieszkiem Naruto odsuwa się w bok i rozkłada rękę, pokazując mi, że droga wolna.
- Pa kochana. - Odwracam się jeszcze w tył.
- Papatki, miłej zabawy. - Słyszę za sobą.
Zmierzam do chłopaka, przy którym nie widzę już stada samców. Mój alfa siedzi sam i spogląda na mnie z uśmiechem. Podchodzę do stolika i od razu pakuję się na swoje miejsce. Opieram głowę o jego duże ramię.
- Przepraszam, że tak wyszło. - Wzdycha.
Czuję jego usta u nasady mojej głowy. To miłe, więc się uśmiecham.
- Nie masz za co przepraszać skarbie. Przecież to oni nam się wcięli.
- No tak, ale nie powinienem wdawać się z nimi w dyskusje. Jutro jedziesz, a ja gadam z kumplami. Jak to o mnie świadczy? - Podnoszę się spoglądając w jego zakłopotane oczy.
Kładę dłoń na jego policzku i szeroko się uśmiecham.
- Jesteś nastolatkiem. Zachowuj się tak, a nie jak podstarzały facet. Czasem chłopcy jak i dziewczyny muszą pogadać w swoim własnym gronie. - Muskam wargami jego policzek, który przed chwilą dotykałam.
- Uhh, będę tęsknił. - Mówi zgarniając mnie do siebie.
- Ja też. - Wzdycham i pogrążam się w jego uścisku. To będą zwariowane wakacje.

***

Wczoraj w nocy nie mogłam spać. Dlatego teraz jestem cholernie śpiąca. Spytacie, gdzie jestem. Siedzę właśnie w zatłoczonym samolocie. Mam miejsce dwa rzędy dalej od rodziców i oczywiście przy oknie, tak nas niestety porozsiewało. Nie wiem, co z Ino i resztą, bo po prostu nie widzieliśmy się na lotnisku, ale niedawno dostałam od niej SMS'a, że już wsiada do samolotu i niestety, ale nie ma miejsca obok mnie ani obok Sasuke. Wracając do wczorajszego dnia. Pawie cały spędziłam z Mike'm na przytulaniu, całowaniu i kilkuminutowej rozmowie. Cieszyliśmy się po prostu sobą i słowa nie były nam potrzebne. Na początku byliśmy w kawiarni, ale później przenieśliśmy się do parku na niby piknik. To było słodkie z jego strony. Słyszę odgłos odpalonych silników, czyli zaraz startujemy. Spoglądam za okno, robi się już coraz ciemniej. Słońce zanika gdzieś w chmurach.
- Przepraszam, wolne? - Słyszę, jakiś kobiecy głos.
Odwracam się i dostrzegam jakąś niską czarnulkę. Jest może w moim wieku.
- Tak, jasne. - Posyłam jej miły uśmiech.
Widzę, że siada z brzega. Spoglądam na nią jak na głupią.
- Może ktoś jeszcze przyjdzie. - Tłumaczy krótko.
- Pierwszy raz samolotem? - Zagaduję.
- Tak, trochę się boję.
- Nie ma czego. - Uśmiecham się. - To fajne przeżycie.
- Na pewno. - Stwierdza. - Ale trochę jednak strachu jest.
Dziewczyna upina się w pas już na samym początku, a ja spoglądam za okno. Samolotem już latałam, ale za każdym razem nie mogę napatrzeć się na ten piękny widok z góry. Może niebezpieczny, ale piękny. Wszystko wydaje się wtedy takie małe i kruche. Lot będzie trwał jakieś trzy godzinki, może mniej.
- Sorki, można? - Słyszę znajomy głos.
Mam nadzieję, że jednak uszy płatają mi figla. Powoli odwracam głowę w bok i dostrzegam ten zadziorny uśmieszek.
- Pierdolone jaja. - Prycham z przekąsem.
Chłopak przerzuca wzrok z tej małej czarnej na moją osobę. Jego uśmiech powiększa swoją objętość o jakieś sto procent.
- No proszę proszę. - Wzdycha. - Panna Haruno we własnej osobie. - Kpi sobie, a dziewczyna patrzy na nas jak na durni.
- Szkoda, że nie podzielam twojego entuzjazmu. - Mój głos jest ostry i poważny.
- Oh skarbie. Nie udawaj, że nie cieszysz się na mój widok, oboje wiemy, że...
- Zamknij się. - Przerywam mu jego pieprzony monolog. - Zamknij się i po prostu odpieprz. Znajdź sobie drugą ofiarę, jeśli nie, to zaraz poproszę o zmianę miejsca. - Mówię zdeterminowana.
- Dobrze już dobrze. - Unosi dłonie. - Nie śmiałbym cię fatygować. - Jego śnieżnobiałe ząbki ponownie wyglądają na światło dzienne. Chłopak bez słowa przeciska się przodem przez ogłupiałą i oszołomioną dziewczynę i siada w środku.
- Kolega ze szkoły. - Tłumaczę jej krótko wychylając się przez niego. - Bardzo irytujący. - Dodaję.
Dziewczyna z uśmiechem kiwa głową w geście zrozumienia, a ja wyglądam za okno. Nie chcę na niego patrzeć. Nie chcę czuć jego palącego wzroku, ale tego niestety nie jestem w stanie mu zabronić.
- Welcome... - Nie słucham już po pierwszym słowie.
Wyłączam się totalnie. Znam tę śpiewkę na pamięć. Ble, ble, ble proszę zapiąć pasy. Ble, ble, ble. Zapinam je tuż przed samym startem. Ruszamy pasem i już po chwili czuję tą niesamowitą prędkość. Te nagłe przyspieszenie. Uśmiecham się. Kiedy samolot powoli wzbija się w górę, czuję niesamowitą lekkość. Dlaczego? Nie wiem, może dlatego, że odczuwam spokój i tu w górze, przez chwilę zapominam o problemach. Dlaczego przez chwilę? Bo ten idiota zadaje mi głupie pytanie.
- To jak tam z wami jest hm? - Spoglądam na niego.
- Co masz na myśli?
- Jednak ze sobą jesteście? - Mówi z przekąsem.
- Nie było widać? - Pytam wrednie.
- Aż za bardzo. - Wzdycha. - Słuchaj...
- Nie, to ty słuchaj. - Mówię stanowczo. - Masz się ode mnie odczepić. Inaczej stracisz kumpla.
- Żeby to było proste. - Mruczy coś pod nosem. Nie rozumiem co.
- Że co?
- Nie chcę go stracić, ale nie chcę też rezygnować. - Odpowiada bardziej głośno.
- Ty masz popieprzony mózg człowieku. - Prycham.
- Pierwszy cię zobaczyłem i...
- Nie zamierzasz rezygnować? - Widzę, jak przytakuje mi głową. Śmieję się mu w twarz. - Nie będę twoją zabawką. Nigdy. Przeliterować? N i g d y. - Teraz to on śmieje się mi prosto w twarz.
- Nigdy nie mów nigdy. - Zmroziło mi krew. Naprawdę.
Powiedział to takim głosem, że...czuję jak moje nogi lekko drżą.
- Dobra, dlaczego akurat ja? - Skaczę prosto z mostu.
Nie będę się z nim bawić. Nie skorzystam z rady Ten-Ten. Wracając do chłopaka, widzę zdziwienie malowane na jego twarzy.
- Bo...
- Bo? - Wyczekuję jego urwanej odpowiedzi.
Chwyta się za głowę i bierze głęboki oddech.
- Jesteś w chuj piękna. - Mówi na jednym wydechu.
Fala gorąca uderza w moją twarz, serce przyspiesza, a w głowie miliony pytań bez odpowiedzi.
- Żartujesz sobie? - Przełamuję się nagle. Widzę, jak kręci głową. - Przecież podwalałeś się do mnie już na samym początku. O co ci chodzi człowieku?
- Nie powiedziałem, że chodzi mi o wygląd zewnętrzny. - Kwituje ostro.
No to się w chuj porobiło.
- Przecież ty mnie nawet nie znasz! - Okey, mówię trochę za głośno.
- Znam wystarczająco. - Przerywa. - Jesteś miła, bezinteresowna, czysta, nieśmiała przynajmniej byłaś – zachichotał. - i taka troskliwa. Lubię takie laski. A to, że wyglądasz lepiej...to też dodatkowy, ogromny plus. - Zatyka mnie. Dosłownie.
- Nie licz na nic. - Ostrzegam. - Chyba, że po moim trupie.
- Niech będzie i tak. - Bezczelnie śmieje się pod nosem.
- Dupek. - Prycham.
- Może trochę. - Przyznaje.
- Uważaj, żeby się nie zakochać przez tę obsesję. - Wypalam nawet nie myśląc co.
Widzę grymas na jego twarzy i uśmiech pogardy.
- Miłość nie istnieje. Zresztą, nawet gdyby, nikt nie będzie w stanie mnie złapać.
- Nie bądź taki pewien.
- Nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy. - Z uśmiechem przytaczam słowa Uzumakiego i patrząc na jego bezsilny wzrok zakładam na uszy słuchawki.
Zamykam oczy i wygodnie opieram o siedzenie, a raczej fotel. Jestem tak śpiąca, że przyda mi się odrobina ukojenia. Nawet nie wiem, kiedy przestaję słyszeć muzykę w tle.

***

Czuję znajomy zapach. Czuję go intensywniej niż zazwyczaj. Powoli otwieram oczy i przeżywam szok. Naruto siedzi na fotelu, a ja śpię oparta o jego szeroki bark. Chłopak trzyma dłoń na moim boku. Namiętnie dyskutuje o czymś z czarnulką. Boże! Przecież nie mogę pozwolić na to, żeby widział jak budzę się na jego barku! Z powrotem zamykam oczy i tak jak bardzo nie chcę, tak muszę coś z tym zrobić. Mimo tego, jak dobrze mi przy nim, powoli przesuwam się sennie i opieram o ramę okna. Tam, gdzie Naruto trzymał swoją dłoń, teraz czuję nieprzyjemny chłód. Powoli otwieram oczy i mrugam kilka razy, żeby wyglądało bardziej naturalnie. Mozolnie poprawiam się na fotelu i spoglądam na rozczarowanego chłopaka.
- Co jest? - Pytam.
- Nie, nic. - Odpowiada rozczarowanym tonem głosu.
- Długo jeszcze? - To pytanie pada mimowolnie z moich ust.
- Właśnie szykujemy się do lądowania. - Tłumaczy.
- Oh, okey. - Wzdycham zdezorientowana.
Niemożliwe, że przespałam cały lot. Widzę jak chłopak odwraca się w stronę dziewczyny i dokańcza swoją rozmowę.
- I ile w sumie ćwiczysz? - Pyta zachwycona.
Słyszę wszystko.
- Umm, może z dwa lata. - Uśmiecha się seksownie.
- To sporo. - Widać, że laska jest pod wrażeniem.
- Mogę ci pokazać jakieś ćwiczenia, jeśli chcesz.
- Jasne! - Chłopak wyciąga swój telefon i podaje dziewczynie.
- Zapisz swój numer Jessie. - Nakazuje.
- Okey. - Dziewczyna ochoczo wciska cyferki w jego telefon.
Kolejna głupia gąska ofiarą Uzumakiego. Oczaruje, pogada, przeleci i zostawi. Zrobi to, co z każdą.
Jak dziewczyny mogą być tak głupie, no wytłumaczcie mi to.
- Zrobione. - Uśmiecha się Jessie.
- Fajnie. - Wzdycha. - Później napiszę to zapiszesz sobie numer.
- Okej. - Jest taka zadowolona. - Toooo, interesujesz się jeszcze czymś czy tylko koszykówką?
- Piłka nożna iii...la cross. - Odpowiada.
Interesujące. Naprawdę.
- No, a ty? - Dopytuje Uzumaki.
- Gram na gitarze i trochę śpiewam. - Odpowiada dumna.
No proszę. To tak jak ja. Tylko, że...ja nie chwalę się tym na prawo i lewo. Przyjaciółkom powiedziałam, ale nie zaśpiewałabym publicznie, ani nie zagrała. To zbyt stresujące.
- Woah. Jestem pod wrażeniem. - Uśmiecha się i zasadza jej za ucho kosmyk włosów.
Dziewczyna odwraca wzrok w dół i robi zawstydzoną minę. Nie wiem czemu, ale rozsadza mnie od środka. Dlaczego on ją dotyka? Nie mogę patrzeć na te słodkości, więc wsadzam nos w okno. Widok...jest naprawdę fantastyczny. Wieczorem, te wszystkie światła i domy z góry wyglądają pięknie. Samolotem warto lecieć nawet dla takich chwil. Może i zachwycam się głupotami, ale taka moja natura. Uśmiecham się pod nosem, bo to naprawdę mnie odpręża. Widzę jak coraz bardziej zbliżamy się, aby dotknąć ziemi. Gasną światła i wiem, że to już niedługo. Kątem oka spoglądam na Uzumakiego...dalej pogrążony w gadce z czarnulką. Może to głupie, ale dziwnie się czuję, kiedy tak mnie ignoruje. Cholera, czy ja jestem normalna? Najpierw chcę, żeby się odpieprzył, a teraz przeszkadza mi, że gada z jakąś laską. UGH! Mam dość swojego popieprzonego mózgu. Wsadzam łeb jeszcze bardziej w okno i obserwuję przebieg zdarzeń. Jesteśmy już naprawdę bardzo nisko. Może za niecałe osiem minut wylądujemy. Jestem ciekawa co robi teraz Ten-Ten albo...Mike. No właśnie, ciekawe co porabia teraz mój chłopak.
- Piękny widok nie? - Słyszę jego szept, a zaraz po tym oddech na mojej szyi.
Zamieram w miejscu. Paraliżuje mnie, tylko...dlaczego? Resztkami sił odwracam głowę i widzę twarz Naruto zbyt blisko siebie. Jest uśmiechnięty, czego nie można powiedzieć o mnie. Patrzę na niego z powagą i nie wiem czemu, ale raz spoglądam na jego usta, a raz w oczy. Nie wiem, czy mi się zdaje, ale on chyba przysuwa się jeszcze bliżej mnie. Kurwa Sakura! Nie zdaje ci się, przecież czujesz jego ciepłe ciało tuż przy swoim. Jego twarz jest coraz bliżej mojej, a ja? Nie potrafię się odwrócić.
- Na pewno sto razy lepszy niż patrzenie na ciebie. - Odgryzam się w końcu, ale..mój głos nie jest taki, jaki chciałabym, żeby był. Chłopak prycha w odpowiedzi.
- To dlaczego tak się we mnie wpatrujesz Haruno? - Marszczy brwi i mruży na mnie oczy.
- Nie wiem, ty mi powiedz. - Wzdycham.
Dlaczego w końcu zainteresował się moją osobą? Nie mógł gadać z tą dziewczyną?
- Dobrze ci się spało? - Pyta sugestywnie unosząc kącik ust w górę.
Chyba się czerwienię. Mam jednak nadzieję, że ten dupek tego nie widzi.
- Mhm, bo co? - Podejmuję się wyzwania.
- Wygodne mam ciałko prawda? - Puszcza mi oczko.
- O czym ty mówisz? - Śmieję się mu prosto w twarz, choć wcale nie jest mi do śmiechu.
- Spałaś na mnie. - Uderza we mnie fala gorąca.
- Tak, na pewno. - Prycham zaprzeczając, choć wiem, że cholernie było mi wygodnie.
- Wierz lub nie, prawdy nie zmienisz. - Puszcza mi oczko.
- Weź zajmij się czarnulką, a mnie daj spokój. - Szepczę zdenerwowana.
- Zazdrosna? - Mruczy mi do ucha.
Kiedy wraca na swoją poprzednią pozycję zahacza ustami o mój policzek.
- Pomarzyć zawsze można. - Prycham.
Wyglądam za niego i dostrzegam, że tej dziewczyny nie ma. Aha, czyli poczuł się samotny i dlatego do mnie zagadał. Choć robi mi się przykro i nie wiem dlaczego, nie daję po sobie tego poznać.
- Poczekaj na nią w samotności dobra? Ode mnie się odczep. - Syczę.
- Nie powiedziałem, że na nią czekam.
- Oh daj spokój. Poczułeś się samotny i zwróciłeś do mnie. Typowe. - Prycham i odwracam głowę w okno.
Przysięgam, że przed oczami widzę jego zadziorny uśmieszek.
- Przed lotem jasno się wyraziłaś. - Rzuca cicho.
Co? O co mu...aaa. Idiotka ze mnie. Przecież sama powiedziałam, żeby się odpieprzył.
- To co takiego się stało, że odezwałeś się teraz? - Nie odwracam się, bo po co?
- Chciałem zobaczyć widok i tak jakoś samo się stało. - Odpowiedział.
- W takim razie zobaczyłeś, a teraz spadaj.
- Żeby to było proste. - Wzdycha tuż za moim karkiem.
Nie no! Moje nogi robią się dziwnie lekkie.
- W co ty grasz co? - Wypalam odwracając się do niego.
To błąd, bo dzieli nas dosłownie kilka nic nie znaczących centymetrów.
- Mówiłem. - Szepcze. - Jesteś w chuj piękna i będziesz moja.
Głośno przełykam ślinę i patrzę na niego jak na debila. Ja mam chłopaka i żadne gierki do życia nie są mi potrzebne! Heloł! Nie jestem jakąś suką, żeby puszczać się na lewo i prawo.
- Jesteś popierdolony. - Klnę na niego. - Mam chłopaka i nie zamierzam rezygnować.
- Mam nadzieję, że jeszcze cię nie przeleciał.
Wzdycha. - Chcę być twoim pierwszym.
Co za cham i prostak! Jak on w ogóle śmie? Biorę zamach i moja otwarta dłoń leci w jego stronę. Chcę go uderzyć, ale chłopak odpiera atak tuż przy samej twarzy. Patrzę na niego zdenerwowana, a on tylko się uśmiecha. Zaciskam dłoń w pięść. Naruto przysuwa ją za nadgarstek w stronę swoich ust. Nim się orientuję jego wargi spoczywają na mojej dłoni.
- Jesteś idiotą! - Warczę i wyrywam rękę.
Chłopak przysuwa się do mnie bardzo groźnie. Nasze twarze prawie stykają się ze sobą.
- Mówiłem, że nie odpuszczę. Pierwszy cię zobaczyłem. - Warczy.
- To nie daje ci prawa do niczego. - Prycham.
- Chcesz się przekonać?
- Nie jestem rzeczą do cholery! Mam uczucia i nie zamierzam być twoją zabawką. - Mówię zirytowana.
- Tego nie powiedziałem. - Zapiera się.
- Nie możesz zmusić kogoś do tego, żeby ci się oddał. - Tłumaczę.
- Zrobisz to z własnej woli. - Śmieję się mu prosto w twarz. Już nie wiem jak mam z nim postępować, naprawdę.
- Nie. Nie zrobię.
- Zrobisz. I gdzieś tam w środku – Dotyka mojej klatki piersiowej. - doskonale o tym wiesz.
- Chodziłeś z tym do psychiatry? - Unoszę brew do góry i to on teraz się śmieje.
- Nie pomógł. - Rzuca krótko.
Nawet nie zauważyłam, że zaraz lądujemy.
- To idź do takiego co pomoże. - Prycham kąśliwie.
- Właśnie z nim gadam. - Uśmiecha się bezczelnie.
Kiedy koła samolotu stykają się z pasem startowym w duchu dziękuję Bogu, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. W wyniku lekkiego wstrząsu Naruto opiera się o mnie, a jego usta...znajdują się na moich. Mój wytrzeszcz nie ma granic, zresztą jego uśmiech także. Odchylam głowę lekko uderzając o okno i nie mam dalszej drogi ucieczki.
- Co ty... - Zaczynam widząc jak się przysuwa.
Nie kończę jednak, bo moje usta zostają zatkane przez niego ponownie. Czuję te dziwne dreszcze rozchodzące się po moim ciele. Kiedy przygryza moją dolną wargę, tak jak lubię. Poddaję się. Cholera, ponownie kapituluję! Jego pocałunki przepełnione namiętnością i nieugaszonym żarem pragną tego samego ode mnie. Jak tak teraz myślę, a ciężko uruchomić mój mózg, kiedy jego usta dotykają moich, a dłonie pieszczą moje ciało, jego pocałunki są lepsze od Mike'a. Przy nim czuję ten dreszczyk, którego nie mogę doszukać się w swoim chłopaku. No właśnie. Mike. Mój rozsądek przychodzi niespodziewanie, więc odsuwam się od Uzumakiego. Spogląda na mnie ze zdezorientowaniem i wielką stratą w oczach.
- Nie rób tego więcej. - Syczę, choć wcale nie chcę.
- Ostatnim razem powiedziałaś to samo. - Przypomina cicho.
- Wiem i nadal się tego trzymam.
- Kurwa Sakura! - Zaczyna zirytowany. - Nie odpuszczę.
- Jak możesz robić to swojemu kumplowi? - Zadaję nurtujące mnie pytanie.
- Bo kumpel...Zresztą nieważne. - Rzuca oschle. - Wychodzimy?
Coś niepokoi mnie w jego zachowaniu. Naprawdę coś nie daje mi spokoju.
- Chodź, pomogę ci z walizką. - Wzdycha i wstaje. - Fioletowa twoja? - Kiwam głową.
Jak ten chłopak może być tak zmienny? W jednej chwili kłócimy się, w drugiej całujemy, a w następnej oferuje mi pomoc. Co jest z nim nie tak? Oh i wcale nie patrzę, jak te jego wszystkie mięśnie napinają się w dopasowanej koszulce. Nie patrzę na jego odsłonięty kaloryfer, kiedy sięga po swoją walizkę.
- Idziesz? - Pyta.
Wstaję i podążam tuż za nim. Wychodzimy z samolotu i razem zmierzamy do hali przylotów. Przystajemy w kącie i czekamy na resztę.
- Dzięki. - Mówię i odbieram swoją walizkę na kółkach od niego.
- Spoko. - Wzdycha i spogląda na mnie.
- Ehem. - Odchrząkuję. - Miałeś napisać do tej dziewczyny. - Przypominam, a on się uśmiecha.
- Nie mam na to ochoty.
- Bo?
- Po prostu. Nie myślę teraz o niczym innym.
- To znaczy?
- Moją głowę zaprząta coś zupełnie innego.
- Okejjj. Nie pytam dalej.
- To dobrze. Nie spodobałoby ci się to. - Widzę jego figlarny uśmiech.
- Nie wchodźmy sobie w drogę dobra? - Widzę jego spojrzenie pełne niezrozumienia. - Przez te trzy dni.
- Nie da się.
- Właśnie, że się da. - Prycham.
- Zobaczę.
- Pomyśl o Mike'u.
- Wcale nie pomagasz.- Warczy.
- Bo?
- Nieważne. Nie wyciągniesz tego ze mnie nawet siłą.
- Szkoda.
- Coś kiedyś obiecałem, a obietnic dotrzymuję choćby nie wiem co.
- Dobrze wiedzieć. - Widzę uśmiech wpełzający na jego usta.
- Oooo! Tu jesteście! - Podbiega do nas blondynka.
Rzuca się na Naruto, a później na mnie.
- Razem siedzieliście? - Pyta zdziwiona.
Lekko kiwam głową. Blondynka nie może wyjść z szoku.
- Jak tam grubasek i staruszka? - Nabija się z niej chłopak.
- Daj spokój! Siedziałam i czytałam książkę. Gorsi sąsiedzi trafić się mi nie mogli. - Wspomina z obrzydzeniem wymalowanym na jej ustach.
- Ja nie narzekam. Moje dwie sąsiadki były spoko. - Wspomina chłopak patrząc na mnie.
- Pewnie wyrywałeś tą laskę. - Karci go wzrokiem Ino.
- Nie. Tylko pogawędka.
- Dostał numer, więc nie tylko pogawędka. - Wtrącam swoje trzy grosze.
- Zazdrosna? - Blondyn unosi brew w górę.
- Pomarzyć zawsze można. - Powtarzam się puszczając do niego oczko.
- Tu jesteście! - Wzdycha Sasuke.
- Jak lot stary?
- Spoko. Siedziałem z jakimiś dwoma dzieciakami. - Uśmiecha się i wita z blondynką.
Później przechodzi do mnie, a na koniec do Naruto.
- Ale zatrzęsło przy lądowaniu co? - Wzdycha blondynka.
Spoglądam na Naruto, a on na mnie.
- Trochę. - Odpowiadam posępnie, a on się uśmiecha.
- Widzę rodziców. - Mówi blondyn pokazując kierunek głową.
Idą dziarskim krokiem. Cała ósemka. Mam nadzieję, że nie narobią nam siary.
- O, dzieciaki! - Krzyczy Pan Minato.
- Już baliśmy się, że ktoś was porwał. - Wzdycha Pani Uchiha.
- Ale wy spokojnie sobie stoicie. - Dopowiada moja mama.
- Jak minął wam lot? - Odzywa się Pan Yamanaka.
Wszyscy spoglądamy po sobie i z miną zmęczonych psychicznie odpowiadamy zgodnie chórem.
- Spoko.
- No to chodźcie. Jedziemy do hotelu. - Rzeczowym tonem głosu mówi mama.
- A czym chcecie jechać? - Zadaję pytanie.
- Pomyślałem o tym wcześniej. - Pan Uzumaki uśmiecha się szelmowsko.
To znajomy uśmiech. Naruto jest strasznie do niego podobny, ale co się dziwisz idiotko? To jego syn.
- Przed lotniskiem stoi busik na dwanaście osób. - Kończy swoją wypowiedź.
- Patrzę, że wszystko zaplanowane od A do Z. - Mruczy Naruto.
- A jak! - Wtrąca Pani Yamanaka. - Nawet pokoje zamówiliśmy.
- No proszę. - Odzywa się jej córka.
- Idziemy już? - Widać, że Sasuke jest znudzony.
- No, chodźcie chodźcie. - Wzdycha mój ojciec i rusza jako pierwszy.
Wszyscy zmęczeni ruszamy tuż za nim. Idziemy porozrzucani po różnych kątach. Spoglądam na blondyna. Idzie zamyślony i wpatrzony w podłogę. To samo tyczy się Ino i Sasuke. Przeciskamy się przez tłumy ludzi mówiących w różnych językach i w końcu wychodzimy na zewnątrz. Od razu uderza we mnie to urokliwe miejsce. Wokół porozsadzane palmy, dużo zieleni. Ojciec prowadzi nas na jakiś parking. Przechodzimy kawałek i już widzę, gdzie stoi nasz busik. Jeden jedyny. Uśmiecham się, bo niedługo dane mi będzie pójść spać.
- No, wsiadać po kolei. - Mówi Pani Kushina.
Pierwsza wsiada Ino i Sasuke, idę tuż za nimi. Siadają razem, więc wybieram miejsce przed nimi.
- Czyli skazani na siebie i tutaj. - Wzdycham patrząc na niego spod byka.
- Nieszczęśliwie. - Opada na fotel przy mnie.
Zamyka oczy i przeciera twarz dłońmi. Jest cholernie zmęczony.
- Ojej, ta gadka z dziewczyną była tak męcząca? - Zaczepiam go.
Zabiera dłonie z twarzy i spogląda na mnie sennie.
- Kurewsko męcząca. - Widzę, jak jego kącik ust lekko drga w górę.
- To po co z nią gadałeś? - Prycham.
- Bo nie miałem z kim. - Przymyka oczy i siedzi z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Przykre. - Wzdycham.
- Mhm. - Słyszę senny pomruk.
- Naruto? - Chcę sprawdzić, czy śpi po 5 minutach.
Okazuje się, że chyba tak, skoro nic nie mówi. Kiedy tak siedzi...wygląda nawet słodko. Nie jest irytujący, denerwujący i flirciarski. Jest po prostu przystojnym blondynem o spokojnym wyrazie twarzy. Nie zwracałam na to uwagi, ale jego lekko przydługie włosy dodają mu tylko tego charakterystycznego uroku. Kurczę, on naprawdę jest przystojny, ale co z tego? Rozumu nie ma za grosz. To straszny babiarz, ale i tak sądzę, że kiedyś, ktoś go usidli. Z rozważań na ziemię sprowadza mnie ciężar na moim lewym ramieniu. Spoglądam i widzę jego policzek przygniatający moje ramię. Jeszcze tego cholerka brakowało. To chyba rewanż za samolot. Zwracam wzrok w okno, jednak po chwili wracam nim na twarz blondyna. Jakoś mnie tak dziwnie do niego ciągnie. Mam nieodpartą chęć zatopić swoje palce w tych gęstych włosach. Naprawdę. Boże, przecież ja mam chłopaka! Tylko, że...tylko ten tutaj może pobudzić mnie w ten dziwny sposób. Nie mogę się oprzeć i opuszkami palców przebieram w jego miłych w dotyku włosach.
- Dzieciaki, jesteśmy na miejscu! - Słyszę głos z przodu.
Wzdrygam się, kiedy blondyn otwiera oczy. Nim się obudził zdążyłam zabrać rękę.
- Już miałam cię budzić. - Wzdycham ciężko. - Nie za dużo sobie pozwalasz?
Unoszę w górę brew, a chłopak patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Orientuje się dopiero po chwili. Podnosi się do pozycji siedzącej i spogląda na mnie sennie. To nieodpowiednie, ale miałam nadzieję, że jednak zostanie w tamtej pozycji.
- Sory. - Burczy pod nosem czochrając dłonią włosy.
- Chciałbym zostać w tamtej pozycji, ale nas wołają. - Dodaje po chwili z tym swoim uśmieszkiem.
No i wrócił zaczepny Uzumaki. Chłopak powoli wstaje i bierze swoją walizkę podręczną. Z półki nad głową wyciąga także moją. Obdarza mnie uśmieszkiem i ciągnie za sobą dwie walizki.
- Ej! Nie jesteś moim tragarzem. - Drę się z końca autobusu.
- Chcę ci tylko ją znieść. - Mówi odwrócony w moją stronę. - Rany, jaka ty jesteś darta. - Kręci głową.
- Myślisz, że bym sobie nie poradziła? - Pytam idąc tuż za nim po schodkach.
- Nie powiedziałem tego. - Wzdycha schodząc na ziemię. W tym samym czasie oddaje mi w rękę uchwyt od walizki. - Boże, słusznie mówią, że małe to i wredne.
Uśmiecha się pod nosem. Nie powiem, mimo tego, że o mnie mowa to i ja się zaśmiałam. Powiedział to w taki sposób, że na próżno próbowałabym ukryć uśmiech. Dopiero teraz spoglądam na nasz hotel. Nie powiem, bo jest zrobiony bardzo...oryginalnie. Na środku znajduje się rondo, a po bokach drogi wysadzane palemki. Wszędzie są lampy, dlatego jest bardzo jasno. Budynek zrobiony został z białego czegoś. Nie powiem, co to, bo po prostu się nie znam.
- To musi być drogie. - Wzdycham.
W mojej głowie już rodzą się pomysły na co mogłam wydać te pieniądze. Fundacja, pomoc biednym i tak dalej.
- Wcale nie. To po znajomości córciu. - Odpowiada moja mama.
- Chodźcie do środka. - Podsuwa Pan Uzumaki.
Wszyscy kierujemy się tuż za nim. Wchodzimy przez duże drzwi i od razu uderza we mnie ten wystrój. Wszystko wygląda jakby zostało wykonane ze szkła. Po prostu tak się błyszczy, że wygląda to w ten sposób. Pod ścianą naprzeciw znajduje się recepcja, a po bokach są jakieś korytarze. Na środku stoi bagażowy z wózkiem. Kierujemy się za tatą Naruto tuż do recepcji. Nie zwracam uwagi na to, o czym rozmawia z kobietą, bo obserwuję hotel.
- Podobno jest tu basen, jakuzzi i sauna. - Słyszę szept Naruto tuż przy moim uchu.
- Dzieciaki! - Nawołuje jego tata, za co dziękuję w duchu.
- Ten klucz jest dla naszych dwóch dam. - Uśmiecha się podając go mnie. - A ten, dla dżentelmenów. - Naruto chwyta drugi z kluczy.
- Jesteście na tym samym piętrze w pokojach obok siebie. - Tłumaczy ojciec blondyna.
- Poszczęściło się wam. - Dodaje po chwili.
- Możemy już iść? - Pyta wpół nieżywa Ino.
- Jasne. - Mówi jej mama.
- Jutro śniadanie o dziewiątej. - Dodaje mój ojciec.
Powoli wszyscy zmierzamy do swoich pokoi. Ciągnę Ino, więc wskakujemy do windy same i wjeżdżamy na czwarte piętro.
- Ciężki dzień? - Pyta spoglądając na mnie.
- Żebyś wiedziała. - Przytakuje.
- Jutro pogadamy?
- Mhm. - Mruczę. - Teraz wszystko o czym marzę to sen.

- Rozumiem doskonale...

~.~

Hej misie! Oto kolejny rozdział z życia Short-Story :D Kompletnie nie mamy pojęcia, co myślicie, więc zostawcie coś po sobie! ;) Hope you like it! Patty&Paula

8 komentarzy:

  1. Świetne zaczyna się rozkręcać jestem ciekawy co naruto ukrywa bardzo interesujące i w tym samolcie było ciekawie między naruto a sakurą już nie mogę się do czekać next wstawiajcie jak najszybciej koleją część pozdrawiam i życzę weny dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne, ja stawiam że naruto wie że mike chce sakure tylko przeleciec ale nie moze jej tego powiedzieć i to go wkurwia niezmiesko^^ a sam czuje to sakury coś wiecej niż było to w przpadku innych dziewczyn ale sam nie wie co i to też go denerwuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Short-story swietny mam nadzieje ze Naruto wkoncu powie o co chodzi z Maikiem i ze Sakura nieda sie tak latwo. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  4. Super akcja sie rozkręca podoba mi sie jestem ciekaw tej tajemnicy wydaje mi sie ze za ta gatka o tym kto Sakure pierwsza zonaczyl i za obietnica cos sie kryje. Mam nadzieje ze Naruto cos poczul do Sakury po pierwsze przez to ze ona mu sie nie daje jak inne i za caloksztalt. Niecierplowie sie strasznie, proszę powiedzcie chociaż czy naruto cos do niej czuje. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy next ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie obiecujemy, ale może jutro wstawimy. Sorki, ale walczymy o oceny na koniec roku i trzeba się mocno przyłożyć 😊 A co wolicie, żeby teraz było? Czy wam to obojętne?

      Usuń
    2. wy wszystko świetne wstawiacie nie ma nic nudnego jak i główne i short-story ale szczeże jestem bardzie ciekawy co się wydarzy w short-story pozdrawiam

      Usuń
  6. Szczerze to wszystko co wstawaicie z chcecia czytam, ciekawi mnie glowny i short-story, wstawacie to co wy wolicie chociaż powiem szczerze ze jestem ciekawa co będzie dalej w short-story. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno

    OdpowiedzUsuń