- Ja pierdolę Sakura. Od kogo niby ma się dowiedzieć?
- Ten-Ten tłucze w kółko ten sam temat.
- Od nikogo, jeśli tamten idiota nic nie wypapla. -
Odpowiadam kładąc się na stolik.
- Będzie milczał. Głupi aż tak chyba nie jest.
Prycha.
Prycha.
- No właśnie. Chyba. - Akcentuję.
Widzę jak dziewczyna niespokojnie się wierci.
- Nie gadajmy o mnie. - Wzdycham zirytowana do granic
możliwości.
- Chyba się nie da. Twój men przyszedł. - Kiwa głową
w stronę Mike'a.
Chłopak stoi przy ladzie i gorączkowo się rozgląda.
Kiedy patrzy w naszą stronę, mój i jego wzrok się krzyżuje.
Widzę jak na jego usta wkrada się mały uśmiech. Po chwili na
moje także. Nie mogę oprzeć się jego urokowi osobistemu.
Podchodzi do nas z tą samą roześmianą buźką i rzuca tylko
przelotne spojrzenie na moją przyjaciółkę.
- Cześć Ten-Ten. Hej skarbie.
Zbliża się i nie czekając na odpowiedź wpija w moje
usta. Oddaję ten krótki lecz namiętny pocałunek. Chcąc, czy nie
chcąc szukam w nim odrobiny dreszczyku, iskierki, którą dostałam
od Uzumakiego. Niestety nic takiego do mnie nie dociera.
- Cześć Mike. - Odpowiada, kiedy chłopak odrywa się
ode mnie i zasiada tuż obok. - Zostawię was samych. - Wzdycha i
podnosi się z krzesła.
Przelotnie spogląda to na mnie, to na niego i powoli
odchodzi.
- Do zobaczenia złotko. - Krzyczy za sobą.
Umiejscawiam wzrok na swojego chłopaka. Mocno
zarysowana szczęka, cudowne usta...przepiękne oczy...ideał
chłopaka. Więc, co jest ze mną kurwa nie tak? Czego mi w nim
brakuje, no czego?
- Powiedz mi o czym chciałaś pogadać. - Wzdycha
splatając ze sobą nasze dłonie. - Nie mogłem przez to zasnąć. -
Śmieje się słodko.
- Ah, to. - Przypominam sobie. - Wyjeżdżam. - Rzucam
krótko.
Widzę jak całe jego ciało spina się, a czoło
marszczy z niewiedzy.
- Jak to...wyjeżdżasz? - Odzywa się po chwili.
- Spokojnie Miki. - Zdrabniam jego imię z uśmiechem. -
Rodzice ubzdurali sobie zabrać nas na trzy dniowy pobyt w
Barcelonie. - Tłumaczę i widzę jak chłopak się rozluźnia.
- Nie mogłaś od razu? Przeżyłem mini zawał. -
Uśmiecha się słodko, ale zaraz poważnieje.
- Czekaj...jakich nas?
No właśnie. Jestem ciekawa co powie na to.
- Ja, Ino, Sasuke i...Naruto. - Krzywię się oczekując
jego reakcji.
Z pewnością stwierdzam, że obecnie jest nijaka. Po
prostu siedzi wpatrzony przed siebie.
- Woah, zaskoczyłaś. - Odchrząkuje i dodaje. - Ale
cieszę się, że jadą chłopaki. Będą mieli was na oku.
Mike, ty chyba nie wiesz skarbie co mówisz. Owszem,
będą mieli na oku, ale nie w takim znaczeniu, jak sądzisz.
Stracisz przeze mnie kumpla. Zajebiście.
- I co, tyle? - Nie ukrywam zaskoczenia.
Uśmiecha się i prycha roześmiany.
- A co więcej? - Jego brew wędruje ku górze.
- Jak to co? Jadę z dwoma chłopakami i jedną, jedyną
dziewczyną. - Prycham.
- Sasuke lata za Ino, a Naru nie zrobi mi żadnego
świństwa. - Jest przekonany.
Fatalnie. Wyobraź sobie, że twój kumpel już robi ci
świństwo. Przełykam głośno ślinę.
- I co, mam rozumieć, że ci to nie przeszkadza? -
Pytam ponownie.
- Wcale. - Ah, zajebiście wiedzieć.
- Będę wiedział, że masz dobrą obstawę. - Uśmiecha
się i całuje moją dłoń.
Mimo
wszystko na moich ustach również pojawia się nikły uśmiech,
ale...ginie równie szybko jak się pojawił. Przy ladzie dostrzegam
blond czuprynę i rozbrajający uśmiech. Widzę, jak powoli chłopak
odwraca się w moją stronę i jak odnajduje moją skromną osobę.
Uśmiecha się jeszcze szerzej i widzę ten błysk w oku, ale kiedy
tylko dostrzega Mike'a...minka mu rzednie. W pewnym momencie zostaję
zaskoczona przez swojego chłopaka, bo czuję jego ciepłe usta na
swoich. Oddaję się tej przyjemności, ale moja ciekawość jest
silniejsza i wygrywa. Podczas pocałunku otwieram oczy i widzę
zakłopotanego Naruto. Co ja mówię! Jego wzrok wyraża chęć
mordu. Naprawdę nie wiem co on sobie wyobraża. Serio. Nie
zawracając sobie głowy jego osobą, wracam do przyjemnego
uniesienia z Mike'm. Chwytam za jego policzki, które masuję
kciukami. Czuję jego lekki zarost. Kiedy chłopak przygryza moją
dolną wargę, uśmiecham się. Przerywa pocałunek i opiera swoje
czoło o moje. Spogląda mi w oczy i szeroko się uśmiecha.
- Zależy mi na tobie i nie chciałbym, żeby coś ci
się stało. - Szepcze, a po moim ciele biegną dziwne dreszcze.
- Co może się stać? - Chichoczę.
- Dużo rzeczy skarbie. - Wzdycha.
Nasze rozczulanie nie trwa zbyt długo. Dlaczego
spytacie. Otóż, przerywa nam znaczące chrząknięcie. Odrywamy się
od siebie i widzę to niezadowolone spojrzenie tego pojeba. Obok
niego stoi dwóch przystojnych chłopaków.
- Cześć wam! - Mówi pierwszy.
Mike od razu podaje mu dłoń, bo przecież to jego
kumpel nie? Szkoda, że tylko on tak go nazywa, nie jest to chyba
wzajemne.
- Siemka Naru. - Dodaje w czasie powitania.
Blondyn spogląda na mnie z chytrym uśmieszkiem.
Nachyla się i zanim zdążam zaprotestować cmoka w policzek. Nie
żeby coś, ale mojemu chłopakowi chyba to nie przeszkadza. Ja zaś,
czuję się zakłopotana.
- Co tam laski? - Pyta siadając na krzesło okrakiem.
Jeśli nie wiecie o co mi chodzi, to oparcie ma przed
klatką piersiową. Rozglądam się wszędzie, byleby nie patrzeć na
niego.
- Mamy pogadankę. - Wzdycha Mike.
- Pogadankę? - Jego głos jest...dziwny.
- Mhm. Sakura oznajmiła mi, że wyjeżdżacie. - Mówi
poważnym tonem głosu.
Tym razem nie wytrzymuję i spoglądam na blondyna.
Dzięki temu wiem, że bardzo często na mnie patrzy. Uśmiech na
jego twarzy jest co najmniej bezczelny i chamski. Kiedy Miki nie
widzi puszcza do mnie oczko. Przygryzam dolną wargę ze
zdenerwowania. Cholera, jak on mnie irytuje!
- Tak jakoś się złożyło. - Rzuca lekko jakby
wybierał w sklepie pomidory.
- Pilnuj jej tam trochę. - Mój chłopak kładzie dłoń
na mojej.
Instynktownie spoglądam na niego i widząc ten czuły
wzrok uśmiecham się nieśmiało.
- Jasne, że się nią zajmę. - Słyszę nagle, a moje
serce przyśpiesza.
- Nie wątpię. Wiem, że nie wykręcisz mi żadnego
numeru. - Śmieje się Mike.
Z tego co widzę, Uzumakiemu wcale do śmiechu nie jest.
Przez jego twarz przebiega drobny grymas, ale zaraz kiedy widzi, że
to zauważyłam staje się poważny.
- Ja...Tak, masz rację. - Mówi patrząc na mnie.
- A co wy tu robicie chłopaki. - Mike zwraca się
ponownie.
- Przyszliśmy się zabawić. - Odpowiada jeden z nich.
- Ta, Naru nas wyciągnął. - Dopowiada drugi śmiejąc
się.
Prycham i kręcę głową z zażenowania. Kolejne laski
do wyrwania. Ten typ się nie zmieni. Widzę, że mi się przygląda
z zaciekawieniem. Nie obchodzi mnie, więc spoglądam na Ten-Ten.
Uśmiecha się do mnie lekko, a ja to odwzajemniam.
- Miki... - Przerywam mu rozmowę toczoną z chłopakami.
- Hmm? - Spogląda na mnie.
- Idę do Ten-Ten. - Oznajmiam spokojnie.
- Okey. - Uśmiecha się. - Tylko wróć, bo chcę
spędzić z tobą tyle czasu ile mogę.
- Nigdzie się nie wybieram kochanie. - Nie wiem, czy
powinnam mówić to na głos, ale huk.
Widzę zażenowaną minę Naruto, ale kiedy mój chłopak
całuje mnie w policzek...to już serio zirytowana mina. Spoglądam
na mojego skarbka i z uśmiechem składam krótkiego całusa na jego
ustach nie przejmując się blondynem. No bo co kurde? To mój
chłopak przecież nie? Wstaję z miejsca i nie oglądając się za
siebie dziarskim krokiem idę do brązowowłosej.
- Nie wytrzymam dłużej. - Jęczę usadawiając się
przy barku.
Spojrzenie dziewczyny jest bardzo współczujące.
- Boże, kto pozwolił gapić się na ciebie temu
kretynowi? - Oburza się.
- Aż tak było widać? - Strzelam sobie z otwartej
dłoni w czoło.
- Mhm. - Czuję jej ciepłą dłoń na swojej.
- Nie przejmuj się.
- Żeby to było takie proste. - Wzdycham. - Jeszcze te
jego teksty. - Prycham zirytowana.
- Co?
- No tak. ''Zajmę się nią.'' Ple ple i tyle. -
Zarzucam dłonie na klatkę piersiową.
Widzę, że dziewczyna jest rozbawiona. Szkoda, że mi
do śmiechu prędko nie jest.
- Dobrze się czujesz kochanie? - Ten-Ten przykłada
dłoń do mojego czoła.
Patrzę na nią zdezorientowana z dziwną miną.
- Nie kochanie! Źle się kurde czuje. - Wybucham
podminowana.
Dziewczyna stoi jak słup soli. Jest widocznie
zaskoczona.
- Przepraszam, ale naprawdę nie wiem, co mam robić.
Jeszcze ten żałosny wyjazd.
- Spoko. Ten, o którym mi pisałaś?
- Tak, dokładnie.
- Słuchaj skarbie... - Zaczyna i bierze w dłoń
kolejną szklankę do wytarcia. - Staraj się unikać. Jego unikać
oczywiście. - Wskazuje ruchem głowy na Uzumakiego.
- Ale wytłumacz mi. Dlaczego akurat ja? No dlaczego. -
Patrzę na nią szukając odpowiedzi.
Co dostaję w zamian? Potrząsanie ramionami i
przepraszający wzrok mojej kochanej przyjaciółki.
- Jakoś od zawsze miał ciąg do nie najładniejszych
dziewczyn. - Przyznaje po chwili.
Szybko jednak chwyta się za usta z miną zbitego
pieska. Bawi mnie ten obrazek, dlatego wybucham śmiechem,
zapominając o jej słowach.
- Przepraszam skarbie. Ja...to..znaczy się...kurwa to
nie tak, że jesteś brzydka. Jesteś w huk piękna Sakurcia. - Mówi
zakłopotana. - No tyle, że na początku tej twojej urody nie było
widać.
- Wiem, że nie to miałaś na myśli. Nie bój
się o tym mówić. Nie urażało mnie to w tamtym momencie i tym
bardziej nie rusza teraz. - Kładę swoją dłoń na jej wolnej.
- No właśnie. Także ten...No, on gustował w
brzydkich od samego początku. - Potwierdza swoje wcześniejsze
słowa.
- Dlaczego akurat w brzydkich? Ma zrytą banię, czy co?
- Prycham spoglądając na niego kątem oka, żeby nie zobaczył
oczywiście.
- Kiedyś mówił, ale zapomniałam. Sama go spytaj. -
Kochana Ten-Ten puszcza mi oczko.
Okropnie zaprzyjaźniłyśmy się odkąd tu
przyjechałam. Ino i Ten-Ten są moimi najlepszymi przyjaciółkami.
Nie wiem, co bym bez nich poczęła. Najpewniej zginęłabym śmiercią
samotności. W końcu każdy powinien mieć przy sobie osobę, której
może powiedzieć wszystko. Zwierzyć się z najgorszych problemów,
sekretów. Osobę, która opieprzy cię za to, że źle coś zrobiłaś
i nie przejmie się tym co do niej powiesz. Wróci nawet wtedy, kiedy
wykopiesz ją z domu. Odbierze telefon w środku nocy i przyleci jak
na skrzydłach bylebyś nie był sam, albo samotna. Postawi nawet
swoje dobro ponad twoje. Wydaje mi się, że właśnie znalazłam
taką osobę. Mam je nawet dwie, więc mogę śmiało powiedzieć, że
wygrałam na loterii. Naprawdę. Takiej jednej to ze świecą szukać,
a dwóch? To już nie lada wyzwanie. Czym zasłużyłam sobie na
takie przyjaciółki?
- Sakurcia! - Z rozmyślań wyrywa mnie jej głos.
- Co jest? - Mrużę oczy.
- No nie mów, że nie słuchałaś. - Wzdycha ciężko.
- Tak jakby...No zamyśliłam się. - Przyznaję ze
skruchą.
- No i co ja z tobą mam? No co? - Rzuca szmatkę na
blat i opiera na nim dłonie.
Zbliża się niebezpiecznie i zatrzymuje tuż przed moją
twarzą. Jej oczy są zmrużone i wyrażają chęć mordu.
- Powtórzysz? - Piszczę cicho.
Dziewczyna tylko kręci głową z dezaprobatą.
- Mówiłam, że ten zakichany wyjazd może być jednak
dobry. - Nadal stoi w takiej samej pozycji.
- Tylko tyle? - Szepczę.
- Dlaczego kurde mówisz szeptem? - Dziwi się i
marszczy nosek.
- Nie wiem. - Przyznaję.
Dziewczyna w końcu odsuwa się i zaplata dłonie na
klatce piersiowej. Spogląda na mnie groźnie.
- Nie tylko tyle. - Odpowiada na zadane wcześniej
pytanie.
- Więc? - Moja brew wędruje w górę w geście
zapytania.
- Więc – Zaczyna. - no kurcze Sakurcia, wykorzystaj
swoją przebiegłość i postaraj się dowiedzieć o co mu biega.
- Myślisz, że mi powie? - Prycham rozbawiona. - On
tylko mówi, że upatrzył mnie sobie wcześniej niż Mike.
Na twarzy dziewczyny widnieje szok, a później
niedowierzanie.
- Cholera. - Tylko tyle wymyka się z jej ust.
- Coś nie tak? - Moje serce bije znacznie szybciej.
Przysięgam.
- Ten zakichany gówniarz nie odpuści. - Wzdycha
ciężko.
- Powiedz mi, co mam z nim zrobić? - Błagam żałośnie.
- Przecież nie będę jego sex zabawką.
- Wykluczone. - Od razu protestuje brązowowłosa.
Na chwilę zapada chwila ciszy. Ja wpatruję się w nią,
a ona we mnie.
- Podejmij grę. - Proponuje za chwilę.
- Co? - Nie do końca wiem o co jej kurna chodzi.
- Podejmij jego grę.
- Nie będę się z nim obściskiwała. Fuuuuj! Przecież
mam chłopaka. - Prycham, a na usta dziewczyny wkrada się uśmiech.
- Nie mów fuj, bo Naru to niezłe ciacho.
- No i co?
- Więc pocałunek z nim to nie fuj. - Uśmiecha się
chytrze. - W każdym razie, nie każę ci się z nim lizać kochanie.
- Wzdycha odkładając na szafkę kolejną czystą szklankę.
- Więc co?
- Zagraj z nim. Bądź dostępna i w ogóle, ale jak
przyjdzie co do czego to daj mu porządnego kopa w dupę. - Mówi
spokojnie. - Tylko uważaj. - Ostrzega.
- Na co? - Dziwię się.
- Nie popełnij przy tym wielkiego błędu. - Urywa.
- Jakiego? - Dopytuję zirytowana.
- Nie zakochaj się. - Czuję falę gorąca uderzającą w moją twarz.
- Nie żartuj sobie. - Napominam prychając. Ona zaś
unosi zaczepnie brew w górę.
- Od nienawiści do miłości jeden krok skarbie. -
Rzuca szybko.
- Co? Od jakiej nienawiści? Kto kogo nienawidzi? -
Słyszę za sobą jego głos.
W sumie nie musiałam go słyszeć. Na kilometr można
wyczuć jego zapach. Domyślam się, że stoi tuż za mną,
wnioskując po minie mojej przyjaciółki. W sumie, z jej miny też
nie muszę się tego dowiadywać. Dlaczego? Bo czuję ten jego
cholerny oddech na mojej skórze, na karku.
- Nie interesuj się. - Odgryza się. - Zresztą, kto
daje ci prawo podsłuchiwania cwaniaczku?
- O Jezu Ten-Ten. Dlaczego jesteś dziś na mnie taka
cięta? - Jego głos jest nieco zdezorientowany.
- Nie jestem. - Zaprzecza szybko.
- Jesteś.
- Nie.
- Jesteś
- Nie!
- Jesteś i widać to gołym okiem!
- No może troszeczkę. - Przyznaje w końcu, a sądząc
po śmiecho mruknięciu blondyn się zaśmiał.
- Bo?
- Nie wiem. Denerwujesz mnie dziś. - Dziewczyna
spogląda na mnie i uśmiecha się zadziornie.
- Zresztą, ta tutaj też. - Wskazuje na mnie
oskarżycielsko głową.
- Oh zamknij się kochanie. - Odgryzam się.
- Oj, ktoś tu pokazuje pazurki. - Słyszę za sobą
jego bezbarwny ton głosu.
Odwracam głowę w bok i widzę jego ślepia...ale, czy
one nie są za blisko mnie? Przysięgam, że są. Jego cała twarz
jest zbyt blisko mnie. Instynktownie przygryzam dolną wargę, co ja
mam z tym tikiem nerwowym?
- Ciebie nikt o zdanie nie pytał. - Wcinam szybko i
odwracam się do zdenerwowanej brązowowłosej.
- Dostałaś karteczkę? - Głośno przełykam ślinę,
kiedy szepcze mi do ucha.
Krew odpływa mi z twarzy i nie wiem co powiedzieć.
Moje oczy na pewno zwiększyły swoją objętość.
- Kochana, idę do Miki'ego. - Patrzę na nią
bezsilnie. Ona tylko kiwa głową. - Do zobaczenia w Czwartek, albo
Środę.
- Daj koniecznie znać, jak dolecicie do domu i
relacjonujcie pobyt. - Uśmiecha się.
- Jasne. - Odpowiadam i przysuwam się do przyjaciółki,
ona zresztą robi to samo.
Obejmujemy się ramionami, a ja dodatkowo składam
całusa na jej policzku. Po dwóch sekundach czuję jej usta na
swoim. Odsuwam się od niej z uśmiechem.
- Będę tęsknić. - Mówię prawie ze łzami w oczach.
- Ja też, ale hej! To Barcelona! Zaszalejcie tam
smutasy. - Upomina mnie.
- Dla ciebie wszystko. - Odpowiadam.
- A jak! Dobra, idź już do tego swojego Mike'a, bo się
chłopak niecierpliwi.
- Taaa. - Wzdycham i odwracam się w tył.
Jak przypuszczałam, stoi za mną umięśniony chłop
jak dąb. Chcę przejść wymijając go z prawej, ale ten debil także
przesuwa się w tą samą stronę. Próbuję z drugiej, ale to
przynosi ten sam efekt. W końcu z bezczelnym uśmieszkiem Naruto
odsuwa się w bok i rozkłada rękę, pokazując mi, że droga wolna.
- Pa kochana. - Odwracam się jeszcze w tył.
- Papatki, miłej zabawy. - Słyszę za sobą.
Zmierzam do chłopaka, przy którym nie widzę już
stada samców. Mój alfa siedzi sam i spogląda na mnie z uśmiechem.
Podchodzę do stolika i od razu pakuję się na swoje miejsce.
Opieram głowę o jego duże ramię.
- Przepraszam, że tak wyszło. - Wzdycha.
Czuję jego usta u nasady mojej głowy. To miłe, więc
się uśmiecham.
- Nie masz za co przepraszać skarbie. Przecież to oni
nam się wcięli.
- No tak, ale nie powinienem wdawać się z nimi w
dyskusje. Jutro jedziesz, a ja gadam z kumplami. Jak to o mnie
świadczy? - Podnoszę się spoglądając w jego zakłopotane oczy.
Kładę dłoń na jego policzku i szeroko się
uśmiecham.
- Jesteś nastolatkiem. Zachowuj się tak, a nie jak
podstarzały facet. Czasem chłopcy jak i dziewczyny muszą pogadać
w swoim własnym gronie. - Muskam wargami jego policzek, który przed
chwilą dotykałam.
- Uhh, będę tęsknił. - Mówi zgarniając mnie do
siebie.
- Ja też. - Wzdycham i pogrążam się w jego uścisku.
To będą zwariowane wakacje.
***
Wczoraj w nocy nie mogłam spać. Dlatego teraz jestem
cholernie śpiąca. Spytacie, gdzie jestem. Siedzę właśnie w
zatłoczonym samolocie. Mam miejsce dwa rzędy dalej od rodziców i
oczywiście przy oknie, tak nas niestety porozsiewało. Nie wiem, co
z Ino i resztą, bo po prostu nie widzieliśmy się na lotnisku, ale
niedawno dostałam od niej SMS'a, że już wsiada do samolotu i
niestety, ale nie ma miejsca obok mnie ani obok Sasuke. Wracając do
wczorajszego dnia. Pawie cały spędziłam z Mike'm na przytulaniu,
całowaniu i kilkuminutowej rozmowie. Cieszyliśmy się po prostu
sobą i słowa nie były nam potrzebne. Na początku byliśmy w
kawiarni, ale później przenieśliśmy się do parku na niby piknik.
To było słodkie z jego strony. Słyszę odgłos odpalonych
silników, czyli zaraz startujemy. Spoglądam za okno, robi się już
coraz ciemniej. Słońce zanika gdzieś w chmurach.
- Przepraszam, wolne? - Słyszę, jakiś kobiecy głos.
Odwracam się i dostrzegam jakąś niską czarnulkę.
Jest może w moim wieku.
- Tak, jasne. - Posyłam jej miły uśmiech.
Widzę, że siada z brzega. Spoglądam na nią jak na
głupią.
- Może ktoś jeszcze przyjdzie. - Tłumaczy krótko.
- Pierwszy raz samolotem? - Zagaduję.
- Tak, trochę się boję.
- Nie ma czego. - Uśmiecham się. - To fajne przeżycie.
- Na pewno. - Stwierdza. - Ale trochę jednak strachu
jest.
Dziewczyna upina się w pas już na samym początku, a
ja spoglądam za okno. Samolotem już latałam, ale za każdym razem
nie mogę napatrzeć się na ten piękny widok z góry. Może
niebezpieczny, ale piękny. Wszystko wydaje się wtedy takie małe i
kruche. Lot będzie trwał jakieś trzy godzinki, może mniej.
- Sorki, można? - Słyszę znajomy głos.
Mam nadzieję, że jednak uszy płatają mi figla.
Powoli odwracam głowę w bok i dostrzegam ten zadziorny uśmieszek.
- Pierdolone jaja. - Prycham z przekąsem.
Chłopak przerzuca wzrok z tej małej czarnej na moją
osobę. Jego uśmiech powiększa swoją objętość o jakieś sto
procent.
- No proszę proszę. - Wzdycha. - Panna Haruno we
własnej osobie. - Kpi sobie, a dziewczyna patrzy na nas jak na
durni.
- Szkoda, że nie podzielam twojego entuzjazmu. - Mój
głos jest ostry i poważny.
- Oh skarbie. Nie udawaj, że nie cieszysz się na mój
widok, oboje wiemy, że...
- Zamknij się. - Przerywam mu jego pieprzony monolog. -
Zamknij się i po prostu odpieprz. Znajdź sobie drugą ofiarę,
jeśli nie, to zaraz poproszę o zmianę miejsca. - Mówię
zdeterminowana.
- Dobrze już dobrze. - Unosi dłonie. - Nie śmiałbym
cię fatygować. - Jego śnieżnobiałe ząbki ponownie wyglądają
na światło dzienne. Chłopak bez słowa przeciska się przodem
przez ogłupiałą i oszołomioną dziewczynę i siada w środku.
- Kolega ze szkoły. - Tłumaczę jej krótko wychylając
się przez niego. - Bardzo irytujący. - Dodaję.
Dziewczyna z uśmiechem kiwa głową w geście
zrozumienia, a ja wyglądam za okno. Nie chcę na niego patrzeć. Nie
chcę czuć jego palącego wzroku, ale tego niestety nie jestem w
stanie mu zabronić.
- Welcome... - Nie słucham już po pierwszym słowie.
Wyłączam się totalnie. Znam tę śpiewkę na pamięć.
Ble, ble, ble proszę zapiąć pasy. Ble, ble, ble. Zapinam je tuż
przed samym startem. Ruszamy pasem i już po chwili czuję tą
niesamowitą prędkość. Te nagłe przyspieszenie. Uśmiecham się.
Kiedy samolot powoli wzbija się w górę, czuję niesamowitą
lekkość. Dlaczego? Nie wiem, może dlatego, że odczuwam spokój i
tu w górze, przez chwilę zapominam o problemach. Dlaczego przez
chwilę? Bo ten idiota zadaje mi głupie pytanie.
- To jak tam z wami jest hm? - Spoglądam na niego.
- Co masz na myśli?
- Jednak ze sobą jesteście? - Mówi z przekąsem.
- Nie było widać? - Pytam wrednie.
- Aż za bardzo. - Wzdycha. - Słuchaj...
- Nie, to ty słuchaj. - Mówię stanowczo. - Masz się
ode mnie odczepić. Inaczej stracisz kumpla.
- Żeby to było proste. - Mruczy coś pod nosem. Nie
rozumiem co.
- Że co?
- Nie chcę go stracić, ale nie chcę też rezygnować.
- Odpowiada bardziej głośno.
- Ty masz popieprzony mózg człowieku. - Prycham.
- Pierwszy cię zobaczyłem i...
- Nie zamierzasz rezygnować? - Widzę, jak przytakuje
mi głową. Śmieję się mu w twarz. - Nie będę twoją zabawką.
Nigdy. Przeliterować? N i g d y. - Teraz to on śmieje się
mi prosto w twarz.
- Nigdy nie mów nigdy. - Zmroziło mi krew. Naprawdę.
Powiedział to takim głosem, że...czuję jak moje nogi
lekko drżą.
- Dobra, dlaczego akurat ja? - Skaczę prosto z mostu.
Nie będę się z nim bawić. Nie skorzystam z rady
Ten-Ten. Wracając do chłopaka, widzę zdziwienie malowane na jego
twarzy.
- Bo...
- Bo? - Wyczekuję jego urwanej odpowiedzi.
Chwyta się za głowę i bierze głęboki oddech.
- Jesteś w chuj piękna. - Mówi na jednym wydechu.
Fala gorąca uderza w moją twarz, serce przyspiesza, a
w głowie miliony pytań bez odpowiedzi.
- Żartujesz sobie? - Przełamuję się nagle. Widzę,
jak kręci głową. - Przecież podwalałeś się do mnie już na
samym początku. O co ci chodzi człowieku?
- Nie powiedziałem, że chodzi mi o wygląd zewnętrzny.
- Kwituje ostro.
No to się w chuj porobiło.
- Przecież ty mnie nawet nie znasz! - Okey, mówię
trochę za głośno.
- Znam wystarczająco. - Przerywa. - Jesteś miła,
bezinteresowna, czysta, nieśmiała przynajmniej byłaś –
zachichotał. - i taka troskliwa. Lubię takie laski. A to, że
wyglądasz lepiej...to też dodatkowy, ogromny plus. - Zatyka mnie.
Dosłownie.
- Nie licz na nic. - Ostrzegam. - Chyba, że po moim
trupie.
- Niech będzie i tak. - Bezczelnie śmieje się pod
nosem.
- Dupek. - Prycham.
- Może trochę. - Przyznaje.
- Uważaj, żeby się nie zakochać przez tę obsesję.
- Wypalam nawet nie myśląc co.
Widzę grymas na jego twarzy i uśmiech pogardy.
- Miłość nie istnieje. Zresztą, nawet gdyby, nikt
nie będzie w stanie mnie złapać.
- Nie bądź taki pewien.
- Nigdy.
- Nigdy nie mów nigdy. - Z uśmiechem przytaczam słowa
Uzumakiego i patrząc na jego bezsilny wzrok zakładam na uszy
słuchawki.
Zamykam oczy i wygodnie opieram o siedzenie, a raczej
fotel. Jestem tak śpiąca, że przyda mi się odrobina ukojenia.
Nawet nie wiem, kiedy przestaję słyszeć muzykę w tle.
***
Czuję znajomy zapach. Czuję go intensywniej niż
zazwyczaj. Powoli otwieram oczy i przeżywam szok. Naruto siedzi na
fotelu, a ja śpię oparta o jego szeroki bark. Chłopak trzyma dłoń
na moim boku. Namiętnie dyskutuje o czymś z czarnulką. Boże!
Przecież nie mogę pozwolić na to, żeby widział jak budzę się
na jego barku! Z powrotem zamykam oczy i tak jak bardzo nie chcę,
tak muszę coś z tym zrobić. Mimo tego, jak dobrze mi przy nim,
powoli przesuwam się sennie i opieram o ramę okna. Tam, gdzie
Naruto trzymał swoją dłoń, teraz czuję nieprzyjemny chłód.
Powoli otwieram oczy i mrugam kilka razy, żeby wyglądało bardziej
naturalnie. Mozolnie poprawiam się na fotelu i spoglądam na
rozczarowanego chłopaka.
- Co jest? - Pytam.
- Nie, nic. - Odpowiada rozczarowanym tonem głosu.
- Długo jeszcze? - To pytanie pada mimowolnie z moich
ust.
- Właśnie szykujemy się do lądowania. - Tłumaczy.
- Oh, okey. - Wzdycham zdezorientowana.
Niemożliwe, że przespałam cały lot. Widzę jak
chłopak odwraca się w stronę dziewczyny i dokańcza swoją
rozmowę.
- I ile w sumie ćwiczysz? - Pyta zachwycona.
Słyszę wszystko.
- Umm, może z dwa lata. - Uśmiecha się seksownie.
- To sporo. - Widać, że laska jest pod wrażeniem.
- Mogę ci pokazać jakieś ćwiczenia, jeśli chcesz.
- Jasne! - Chłopak wyciąga swój telefon i podaje
dziewczynie.
- Zapisz swój numer Jessie. - Nakazuje.
- Okey. - Dziewczyna ochoczo wciska cyferki w jego
telefon.
Kolejna głupia gąska ofiarą Uzumakiego. Oczaruje,
pogada, przeleci i zostawi. Zrobi to, co z każdą.
Jak dziewczyny mogą być tak głupie, no wytłumaczcie
mi to.
- Zrobione. - Uśmiecha się Jessie.
- Fajnie. - Wzdycha. - Później napiszę to zapiszesz
sobie numer.
- Okej. - Jest taka zadowolona. - Toooo, interesujesz
się jeszcze czymś czy tylko koszykówką?
- Piłka nożna iii...la cross. - Odpowiada.
Interesujące. Naprawdę.
- No, a ty? - Dopytuje Uzumaki.
- Gram na gitarze i trochę śpiewam. - Odpowiada dumna.
No proszę. To tak jak ja. Tylko, że...ja nie chwalę
się tym na prawo i lewo. Przyjaciółkom powiedziałam, ale nie
zaśpiewałabym publicznie, ani nie zagrała. To zbyt stresujące.
- Woah. Jestem pod wrażeniem. - Uśmiecha się i
zasadza jej za ucho kosmyk włosów.
Dziewczyna odwraca wzrok w dół i robi zawstydzoną
minę. Nie wiem czemu, ale rozsadza mnie od środka. Dlaczego on ją
dotyka? Nie mogę patrzeć na te słodkości, więc wsadzam nos w
okno. Widok...jest naprawdę fantastyczny. Wieczorem, te wszystkie
światła i domy z góry wyglądają pięknie. Samolotem warto lecieć
nawet dla takich chwil. Może i zachwycam się głupotami, ale taka
moja natura. Uśmiecham się pod nosem, bo to naprawdę mnie odpręża.
Widzę jak coraz bardziej zbliżamy się, aby dotknąć ziemi. Gasną
światła i wiem, że to już niedługo. Kątem oka spoglądam na
Uzumakiego...dalej pogrążony w gadce z czarnulką. Może to głupie,
ale dziwnie się czuję, kiedy tak mnie ignoruje. Cholera, czy ja
jestem normalna? Najpierw chcę, żeby się odpieprzył, a teraz
przeszkadza mi, że gada z jakąś laską. UGH! Mam dość swojego
popieprzonego mózgu. Wsadzam łeb jeszcze bardziej w okno i
obserwuję przebieg zdarzeń. Jesteśmy już naprawdę bardzo nisko.
Może za niecałe osiem minut wylądujemy. Jestem ciekawa co robi
teraz Ten-Ten albo...Mike. No właśnie, ciekawe co porabia teraz
mój chłopak.
- Piękny widok nie? - Słyszę jego szept, a zaraz po
tym oddech na mojej szyi.
Zamieram w miejscu. Paraliżuje mnie, tylko...dlaczego?
Resztkami sił odwracam głowę i widzę twarz Naruto zbyt blisko
siebie. Jest uśmiechnięty, czego nie można powiedzieć o mnie.
Patrzę na niego z powagą i nie wiem czemu, ale raz spoglądam na
jego usta, a raz w oczy. Nie wiem, czy mi się zdaje, ale on chyba
przysuwa się jeszcze bliżej mnie. Kurwa Sakura! Nie zdaje ci się,
przecież czujesz jego ciepłe ciało tuż przy swoim. Jego twarz
jest coraz bliżej mojej, a ja? Nie potrafię się odwrócić.
- Na pewno sto razy lepszy niż patrzenie na ciebie. -
Odgryzam się w końcu, ale..mój głos nie jest taki, jaki
chciałabym, żeby był. Chłopak prycha w odpowiedzi.
- To dlaczego tak się we mnie wpatrujesz Haruno? -
Marszczy brwi i mruży na mnie oczy.
- Nie wiem, ty mi powiedz. - Wzdycham.
Dlaczego w końcu zainteresował się moją osobą? Nie
mógł gadać z tą dziewczyną?
- Dobrze ci się spało? - Pyta sugestywnie unosząc
kącik ust w górę.
Chyba się czerwienię. Mam jednak nadzieję, że ten
dupek tego nie widzi.
- Mhm, bo co? - Podejmuję się wyzwania.
- Wygodne mam ciałko prawda? - Puszcza mi oczko.
- O czym ty mówisz? - Śmieję się mu prosto w twarz,
choć wcale nie jest mi do śmiechu.
- Spałaś na mnie. - Uderza we mnie fala gorąca.
- Tak, na pewno. - Prycham zaprzeczając, choć wiem, że
cholernie było mi wygodnie.
- Wierz lub nie, prawdy nie zmienisz. - Puszcza mi
oczko.
- Weź zajmij się czarnulką, a mnie daj spokój. -
Szepczę zdenerwowana.
- Zazdrosna? - Mruczy mi do ucha.
Kiedy wraca na swoją poprzednią pozycję zahacza
ustami o mój policzek.
- Pomarzyć zawsze można. - Prycham.
Wyglądam za niego i dostrzegam, że tej dziewczyny nie
ma. Aha, czyli poczuł się samotny i dlatego do mnie zagadał. Choć
robi mi się przykro i nie wiem dlaczego, nie daję po sobie tego
poznać.
- Poczekaj na nią w samotności dobra? Ode mnie się
odczep. - Syczę.
- Nie powiedziałem, że na nią czekam.
- Oh daj spokój. Poczułeś się samotny i zwróciłeś
do mnie. Typowe. - Prycham i odwracam głowę w okno.
Przysięgam, że przed oczami widzę jego zadziorny
uśmieszek.
- Przed lotem jasno się wyraziłaś. - Rzuca cicho.
Co? O co mu...aaa. Idiotka ze mnie. Przecież sama
powiedziałam, żeby się odpieprzył.
- To co takiego się stało, że odezwałeś się teraz?
- Nie odwracam się, bo po co?
- Chciałem zobaczyć widok i tak jakoś samo się
stało. - Odpowiedział.
- W takim razie zobaczyłeś, a teraz spadaj.
- Żeby to było proste. - Wzdycha tuż za moim karkiem.
Nie no! Moje nogi robią się dziwnie lekkie.
- W co ty grasz co? - Wypalam odwracając się do niego.
To błąd, bo dzieli nas dosłownie kilka nic nie
znaczących centymetrów.
- Mówiłem. - Szepcze. - Jesteś w chuj piękna i
będziesz moja.
Głośno przełykam ślinę i patrzę na niego jak na
debila. Ja mam chłopaka i żadne gierki do życia nie są mi
potrzebne! Heloł! Nie jestem jakąś suką, żeby puszczać się na
lewo i prawo.
- Jesteś popierdolony. - Klnę na niego. - Mam chłopaka
i nie zamierzam rezygnować.
- Mam nadzieję, że jeszcze cię nie przeleciał.
Wzdycha. - Chcę być twoim pierwszym.
Wzdycha. - Chcę być twoim pierwszym.
Co za cham i prostak! Jak on w ogóle śmie? Biorę
zamach i moja otwarta dłoń leci w jego stronę. Chcę go uderzyć,
ale chłopak odpiera atak tuż przy samej twarzy. Patrzę na niego
zdenerwowana, a on tylko się uśmiecha. Zaciskam dłoń w pięść.
Naruto przysuwa ją za nadgarstek w stronę swoich ust. Nim się
orientuję jego wargi spoczywają na mojej dłoni.
- Jesteś idiotą! - Warczę i wyrywam rękę.
Chłopak przysuwa się do mnie bardzo groźnie. Nasze
twarze prawie stykają się ze sobą.
- Mówiłem, że nie odpuszczę. Pierwszy cię
zobaczyłem. - Warczy.
- To nie daje ci prawa do niczego. - Prycham.
- Chcesz się przekonać?
- Nie jestem rzeczą do cholery! Mam uczucia i nie
zamierzam być twoją zabawką. - Mówię zirytowana.
- Tego nie powiedziałem. - Zapiera się.
- Nie możesz zmusić kogoś do tego, żeby ci się
oddał. - Tłumaczę.
- Zrobisz to z własnej woli. - Śmieję się mu prosto
w twarz. Już nie wiem jak mam z nim postępować, naprawdę.
- Nie. Nie zrobię.
- Zrobisz. I gdzieś tam w środku – Dotyka mojej
klatki piersiowej. - doskonale o tym wiesz.
- Chodziłeś z tym do psychiatry? - Unoszę brew do
góry i to on teraz się śmieje.
- Nie pomógł. - Rzuca krótko.
Nawet nie zauważyłam, że zaraz lądujemy.
- To idź do takiego co pomoże. - Prycham kąśliwie.
- Właśnie z nim gadam. - Uśmiecha się bezczelnie.
Kiedy koła samolotu stykają się z pasem startowym w
duchu dziękuję Bogu, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. W wyniku
lekkiego wstrząsu Naruto opiera się o mnie, a jego usta...znajdują
się na moich. Mój wytrzeszcz nie ma granic, zresztą jego uśmiech
także. Odchylam głowę lekko uderzając o okno i nie mam dalszej
drogi ucieczki.
- Co ty... - Zaczynam widząc jak się przysuwa.
Nie kończę jednak, bo moje usta zostają zatkane przez
niego ponownie. Czuję te dziwne dreszcze rozchodzące się po moim
ciele. Kiedy przygryza moją dolną wargę, tak jak lubię. Poddaję
się. Cholera, ponownie kapituluję! Jego pocałunki przepełnione
namiętnością i nieugaszonym żarem pragną tego samego ode mnie.
Jak tak teraz myślę, a ciężko uruchomić mój mózg, kiedy jego usta
dotykają moich, a dłonie pieszczą moje ciało, jego pocałunki są
lepsze od Mike'a. Przy nim czuję ten dreszczyk, którego nie mogę
doszukać się w swoim chłopaku. No właśnie. Mike. Mój rozsądek
przychodzi niespodziewanie, więc odsuwam się od Uzumakiego.
Spogląda na mnie ze zdezorientowaniem i wielką stratą w oczach.
- Nie rób tego więcej. - Syczę, choć wcale nie chcę.
- Ostatnim razem powiedziałaś to samo. - Przypomina
cicho.
- Wiem i nadal się tego trzymam.
- Kurwa Sakura! - Zaczyna zirytowany. - Nie odpuszczę.
- Jak możesz robić to swojemu kumplowi? - Zadaję
nurtujące mnie pytanie.
- Bo kumpel...Zresztą nieważne. - Rzuca oschle. -
Wychodzimy?
Coś niepokoi mnie w jego zachowaniu. Naprawdę coś nie
daje mi spokoju.
- Chodź, pomogę ci z walizką. - Wzdycha i wstaje. -
Fioletowa twoja? - Kiwam głową.
Jak ten chłopak może być tak zmienny? W jednej chwili
kłócimy się, w drugiej całujemy, a w następnej oferuje mi pomoc.
Co jest z nim nie tak? Oh i wcale nie patrzę, jak te jego wszystkie
mięśnie napinają się w dopasowanej koszulce. Nie patrzę na jego
odsłonięty kaloryfer, kiedy sięga po swoją walizkę.
- Idziesz? - Pyta.
Wstaję i podążam tuż za nim. Wychodzimy z samolotu i
razem zmierzamy do hali przylotów. Przystajemy w kącie i czekamy na
resztę.
- Dzięki. - Mówię i odbieram swoją walizkę na
kółkach od niego.
- Spoko. - Wzdycha i spogląda na mnie.
- Ehem. - Odchrząkuję. - Miałeś napisać do tej
dziewczyny. - Przypominam, a on się uśmiecha.
- Nie mam na to ochoty.
- Bo?
- Po prostu. Nie myślę teraz o niczym innym.
- To znaczy?
- Moją głowę zaprząta coś zupełnie innego.
- Okejjj. Nie pytam dalej.
- To dobrze. Nie spodobałoby ci się to. - Widzę jego
figlarny uśmiech.
- Nie wchodźmy sobie w drogę dobra? - Widzę jego
spojrzenie pełne niezrozumienia. - Przez te trzy dni.
- Nie da się.
- Właśnie, że się da. - Prycham.
- Zobaczę.
- Pomyśl o Mike'u.
- Wcale nie pomagasz.- Warczy.
- Bo?
- Nieważne. Nie wyciągniesz tego ze mnie nawet siłą.
- Szkoda.
- Coś kiedyś obiecałem, a obietnic dotrzymuję choćby
nie wiem co.
- Dobrze wiedzieć. - Widzę uśmiech wpełzający na
jego usta.
- Oooo! Tu jesteście! - Podbiega do nas blondynka.
Rzuca się na Naruto, a później na mnie.
- Razem siedzieliście? - Pyta zdziwiona.
Lekko kiwam głową. Blondynka nie może wyjść z
szoku.
- Jak tam grubasek i staruszka? - Nabija się z niej
chłopak.
- Daj spokój! Siedziałam i czytałam książkę. Gorsi
sąsiedzi trafić się mi nie mogli. - Wspomina z obrzydzeniem
wymalowanym na jej ustach.
- Ja nie narzekam. Moje dwie sąsiadki były spoko. -
Wspomina chłopak patrząc na mnie.
- Pewnie wyrywałeś tą laskę. - Karci go wzrokiem
Ino.
- Nie. Tylko pogawędka.
- Dostał numer, więc nie tylko pogawędka. - Wtrącam
swoje trzy grosze.
- Zazdrosna? - Blondyn unosi brew w górę.
- Pomarzyć zawsze można. - Powtarzam się puszczając
do niego oczko.
- Tu jesteście! - Wzdycha Sasuke.
- Jak lot stary?
- Spoko. Siedziałem z jakimiś dwoma dzieciakami. -
Uśmiecha się i wita z blondynką.
Później przechodzi do mnie, a na koniec do Naruto.
- Ale zatrzęsło przy lądowaniu co? - Wzdycha
blondynka.
Spoglądam na Naruto, a on na mnie.
- Trochę. - Odpowiadam posępnie, a on się uśmiecha.
- Widzę rodziców. - Mówi blondyn pokazując kierunek
głową.
Idą dziarskim krokiem. Cała ósemka. Mam nadzieję, że
nie narobią nam siary.
- O, dzieciaki! - Krzyczy Pan Minato.
- Już baliśmy się, że ktoś was porwał. - Wzdycha
Pani Uchiha.
- Ale wy spokojnie sobie stoicie. - Dopowiada moja mama.
- Jak minął wam lot? - Odzywa się Pan Yamanaka.
Wszyscy spoglądamy po sobie i z miną zmęczonych
psychicznie odpowiadamy zgodnie chórem.
- Spoko.
- No to chodźcie. Jedziemy do hotelu. - Rzeczowym tonem
głosu mówi mama.
- A czym chcecie jechać? - Zadaję pytanie.
- Pomyślałem o tym wcześniej. - Pan Uzumaki uśmiecha
się szelmowsko.
To znajomy uśmiech. Naruto jest strasznie do niego
podobny, ale co się dziwisz idiotko? To jego syn.
- Przed lotniskiem stoi busik na dwanaście osób. -
Kończy swoją wypowiedź.
- Patrzę, że wszystko zaplanowane od A do Z. - Mruczy
Naruto.
- A jak! - Wtrąca Pani Yamanaka. - Nawet pokoje
zamówiliśmy.
- No proszę. - Odzywa się jej córka.
- Idziemy już? - Widać, że Sasuke jest znudzony.
- No, chodźcie chodźcie. - Wzdycha mój ojciec i rusza
jako pierwszy.
Wszyscy zmęczeni ruszamy tuż za nim. Idziemy
porozrzucani po różnych kątach. Spoglądam na blondyna. Idzie
zamyślony i wpatrzony w podłogę. To samo tyczy się Ino i Sasuke.
Przeciskamy się przez tłumy ludzi mówiących w różnych językach
i w końcu wychodzimy na zewnątrz. Od razu uderza we mnie to
urokliwe miejsce. Wokół porozsadzane palmy, dużo zieleni. Ojciec
prowadzi nas na jakiś parking. Przechodzimy kawałek i już widzę,
gdzie stoi nasz busik. Jeden jedyny. Uśmiecham się, bo niedługo
dane mi będzie pójść spać.
- No, wsiadać po kolei. - Mówi Pani Kushina.
Pierwsza wsiada Ino i Sasuke, idę tuż za nimi. Siadają
razem, więc wybieram miejsce przed nimi.
- Czyli skazani na siebie i tutaj. - Wzdycham patrząc
na niego spod byka.
- Nieszczęśliwie. - Opada na fotel przy mnie.
Zamyka oczy i przeciera twarz dłońmi. Jest cholernie
zmęczony.
- Ojej, ta gadka z dziewczyną była tak męcząca? -
Zaczepiam go.
Zabiera dłonie z twarzy i spogląda na mnie sennie.
- Kurewsko męcząca. - Widzę, jak jego kącik ust
lekko drga w górę.
- To po co z nią gadałeś? - Prycham.
- Bo nie miałem z kim. - Przymyka oczy i siedzi z
założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- Przykre. - Wzdycham.
- Mhm. - Słyszę senny pomruk.
- Naruto? - Chcę sprawdzić, czy śpi po 5 minutach.
Okazuje się, że chyba tak, skoro nic nie mówi. Kiedy
tak siedzi...wygląda nawet słodko. Nie jest irytujący, denerwujący
i flirciarski. Jest po prostu przystojnym blondynem o spokojnym
wyrazie twarzy. Nie zwracałam na to uwagi, ale jego lekko przydługie
włosy dodają mu tylko tego charakterystycznego uroku. Kurczę, on
naprawdę jest przystojny, ale co z tego? Rozumu nie ma za grosz. To
straszny babiarz, ale i tak sądzę, że kiedyś, ktoś go usidli. Z
rozważań na ziemię sprowadza mnie ciężar na moim lewym ramieniu.
Spoglądam i widzę jego policzek przygniatający moje ramię.
Jeszcze tego cholerka brakowało. To chyba rewanż za samolot.
Zwracam wzrok w okno, jednak po chwili wracam nim na twarz blondyna.
Jakoś mnie tak dziwnie do niego ciągnie. Mam nieodpartą chęć
zatopić swoje palce w tych gęstych włosach. Naprawdę. Boże,
przecież ja mam chłopaka! Tylko, że...tylko ten tutaj może
pobudzić mnie w ten dziwny sposób. Nie mogę się oprzeć i
opuszkami palców przebieram w jego miłych w dotyku włosach.
- Dzieciaki, jesteśmy na miejscu! - Słyszę głos z
przodu.
Wzdrygam się, kiedy blondyn otwiera oczy. Nim się
obudził zdążyłam zabrać rękę.
- Już miałam cię budzić. - Wzdycham ciężko. - Nie
za dużo sobie pozwalasz?
Unoszę w górę brew, a chłopak patrzy na mnie
niezrozumiałym wzrokiem. Orientuje się dopiero po chwili. Podnosi
się do pozycji siedzącej i spogląda na mnie sennie. To
nieodpowiednie, ale miałam nadzieję, że jednak zostanie w tamtej
pozycji.
- Sory. - Burczy pod nosem czochrając dłonią włosy.
- Chciałbym zostać w tamtej pozycji, ale nas wołają.
- Dodaje po chwili z tym swoim uśmieszkiem.
No i wrócił zaczepny Uzumaki. Chłopak powoli wstaje i
bierze swoją walizkę podręczną. Z półki nad głową wyciąga
także moją. Obdarza mnie uśmieszkiem i ciągnie za sobą dwie
walizki.
- Ej! Nie jesteś moim tragarzem. - Drę się z końca
autobusu.
- Chcę ci tylko ją znieść. - Mówi odwrócony w moją
stronę. - Rany, jaka ty jesteś darta. - Kręci głową.
- Myślisz, że bym sobie nie poradziła? - Pytam idąc
tuż za nim po schodkach.
- Nie powiedziałem tego. - Wzdycha schodząc na ziemię.
W tym samym czasie oddaje mi w rękę uchwyt od walizki. - Boże,
słusznie mówią, że małe to i wredne.
Uśmiecha się pod nosem. Nie powiem, mimo tego, że o
mnie mowa to i ja się zaśmiałam. Powiedział to w taki sposób, że
na próżno próbowałabym ukryć uśmiech. Dopiero teraz spoglądam
na nasz hotel. Nie powiem, bo jest zrobiony bardzo...oryginalnie. Na
środku znajduje się rondo, a po bokach drogi wysadzane palemki.
Wszędzie są lampy, dlatego jest bardzo jasno. Budynek zrobiony
został z białego czegoś. Nie powiem, co to, bo po prostu się nie
znam.
- To musi być drogie. - Wzdycham.
W mojej głowie już rodzą się pomysły na co mogłam
wydać te pieniądze. Fundacja, pomoc biednym i tak dalej.
- Wcale nie. To po znajomości córciu. - Odpowiada moja
mama.
- Chodźcie do środka. - Podsuwa Pan Uzumaki.
Wszyscy kierujemy się tuż za nim. Wchodzimy przez duże
drzwi i od razu uderza we mnie ten wystrój. Wszystko wygląda jakby
zostało wykonane ze szkła. Po prostu tak się błyszczy, że
wygląda to w ten sposób. Pod ścianą naprzeciw znajduje się
recepcja, a po bokach są jakieś korytarze. Na środku stoi bagażowy
z wózkiem. Kierujemy się za tatą Naruto tuż do recepcji. Nie
zwracam uwagi na to, o czym rozmawia z kobietą, bo obserwuję hotel.
- Podobno jest tu basen, jakuzzi i sauna. - Słyszę
szept Naruto tuż przy moim uchu.
- Dzieciaki! - Nawołuje jego tata, za co dziękuję w
duchu.
- Ten klucz jest dla naszych dwóch dam. - Uśmiecha się
podając go mnie. - A ten, dla dżentelmenów. - Naruto chwyta drugi
z kluczy.
- Jesteście na tym samym piętrze w pokojach obok
siebie. - Tłumaczy ojciec blondyna.
- Poszczęściło się wam. - Dodaje po chwili.
- Możemy już iść? - Pyta wpół nieżywa Ino.
- Jasne. - Mówi jej mama.
- Jutro śniadanie o dziewiątej. - Dodaje mój ojciec.
Powoli wszyscy zmierzamy do swoich pokoi. Ciągnę Ino,
więc wskakujemy do windy same i wjeżdżamy na czwarte piętro.
- Ciężki dzień? - Pyta spoglądając na mnie.
- Żebyś wiedziała. - Przytakuje.
- Jutro pogadamy?
- Mhm. - Mruczę. - Teraz wszystko o czym marzę to sen.
- Rozumiem doskonale...
~.~
Hej misie! Oto kolejny rozdział z życia Short-Story :D Kompletnie nie mamy pojęcia, co myślicie, więc zostawcie coś po sobie! ;) Hope you like it! Patty&Paula
Świetne zaczyna się rozkręcać jestem ciekawy co naruto ukrywa bardzo interesujące i w tym samolcie było ciekawie między naruto a sakurą już nie mogę się do czekać next wstawiajcie jak najszybciej koleją część pozdrawiam i życzę weny dużo weny
OdpowiedzUsuńświetne, ja stawiam że naruto wie że mike chce sakure tylko przeleciec ale nie moze jej tego powiedzieć i to go wkurwia niezmiesko^^ a sam czuje to sakury coś wiecej niż było to w przpadku innych dziewczyn ale sam nie wie co i to też go denerwuje
OdpowiedzUsuńShort-story swietny mam nadzieje ze Naruto wkoncu powie o co chodzi z Maikiem i ze Sakura nieda sie tak latwo. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńSuper akcja sie rozkręca podoba mi sie jestem ciekaw tej tajemnicy wydaje mi sie ze za ta gatka o tym kto Sakure pierwsza zonaczyl i za obietnica cos sie kryje. Mam nadzieje ze Naruto cos poczul do Sakury po pierwsze przez to ze ona mu sie nie daje jak inne i za caloksztalt. Niecierplowie sie strasznie, proszę powiedzcie chociaż czy naruto cos do niej czuje. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno
OdpowiedzUsuńkiedy next ??
OdpowiedzUsuńNic nie obiecujemy, ale może jutro wstawimy. Sorki, ale walczymy o oceny na koniec roku i trzeba się mocno przyłożyć 😊 A co wolicie, żeby teraz było? Czy wam to obojętne?
Usuńwy wszystko świetne wstawiacie nie ma nic nudnego jak i główne i short-story ale szczeże jestem bardzie ciekawy co się wydarzy w short-story pozdrawiam
UsuńSzczerze to wszystko co wstawaicie z chcecia czytam, ciekawi mnie glowny i short-story, wstawacie to co wy wolicie chociaż powiem szczerze ze jestem ciekawa co będzie dalej w short-story. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno
OdpowiedzUsuń