Perspektywa
Naruto;
Budzi mnie pieprzony kac. Cholernie chce mi się pić i
naprawdę potrzebuję tabletek przeciwbólowych. Tak głowa nie
napieprzała mnie już dawno. Nim na dobre oglądam światło
dzienne, które bardzo razi, przecieram oczy. Leniwie rozciągam
ręce, które po chwili lądują na mojej twarzy.
- Kurwa!
Syczę sam do siebie. Przypominam sobie wydarzenia
minionej nocy. Pierdolonej nocy! Dlaczego Mike musiał wystartować
do tej samej laski? Co prawda jest trochę irytująca, ale nie mogę
przestać wyobrażać sobie rzeczy, które mógłbym z nią robić!
Jest zadziorną, cholerną, małą jędzą, która przy okazji
kopnęła mnie w jaja, ale mam ochotę ją przelecieć. Tak ostro,
żeby zobaczyła, kto jest górą. Żeby dać jej nauczkę, że ze
mną się nie zadziera. Kurwa, nie kopie się mnie w jaja! Żadna
nigdy tego nie zrobiła. Z wyjątkiem jej. Mimo wszystko niechciany
uśmiech wpełza na moją twarz. Moje myśli nie dają za wygraną.
Chciałbym dotykać jej ciała, tak jak wczoraj zapewne zrobił to
Mike. Chciałbym pocałować te pyskate wargi. Chciałbym poczuć jej
przyspieszony oddech na mojej klatce piersiowej. Czuć jej ciepłe
ciało tuż przy swoim. Gładzić te cudowne włosy. Poczuć jej
słodki zapach, ale kurwa nie mogę! Pieprzony Mike, zawsze wciśnie
się tam, gdzie nie trzeba!
- Wstałbyś już idioto! - Słyszę zdenerwowany głos
Sasuke.
- Wstałem debilu! - Odkrzykuję.
- Zostało trzy godziny do kolacji tępaku! - Czuję
dziwny niepokój w środku. Co to do cholery było?
- Chrzanisz!
- Znasz się na zegarku? - Słyszę jego głos bardziej
wyraźnie.
Nim zdążam odpowiedzieć widzę go w drzwiach.
Uśmiecha się kpiąco.
- Wyglądasz jak kupa nieszczęścia. - Śmieje się.
- I? - Unoszę brew siadając na łóżko.
- Jak ty się pokażesz w takim stanie? - Pieprzony
opiekun się znalazł.
- Zimny prysznic załatwi sprawę. - Chłopak prycha
rozbawiony.
- Tona żelu pod prysznic i wiadro perfum również. -
Uśmiecha się.
Biorę poduszkę i rzucam w jego parszywą, perfekcyjną
gębę. Niestety moja zwinność po alkoholu jest nieco przyćmiona.
Nieszczęśnik chwyta rzuconą bombę z łobuzerskim uśmieszkiem.
- A, no i kilo miętowej pasty. - Rzuca poduszkę, którą
chwytam i wychodzi z pokoju.
No świetnie, jeszcze mój najlepszy kumpel mi pojechał.
Odrzucam czarne zawiniątko na bok i wstaję z łóżka. Zaspany
podchodzę do szafy i wybieram coś na szybko. W moje dłonie
wpadł biały tank top, bawełniana, bordowa koszula w czarną kratę,
oraz czarne spodnie. Na szafie uwiesiłem jeszcze czarnego fullcap'a
z jakimś lwem narysowanym z przodu. Włażę do toalety i bez
zbędnych czynności biorę szybki prysznic. Kiedy kończę, ubieram
się, myję dokładnie zęby, pryskam perfumami, układam włosy i
wychodzę. Po drodze chwytam czapkę i zakładam ją daszkiem w tył.
Opuszczam swój pokój i schodzę na dół. Sasuke zastaję w
salonie.
- Stary, ja będę leciał. - Wzdycham ciężko.
- Bo?
- Miałem wpaść wcześniej. - Prycham.
- Zabiorę się z tobą. - Uśmiecha się.
- Spoko, jak tam chcesz. - Odwracam się i powoli
wychodzę z domu.
- Twoim, czy moim? - Pyta idąc za mną.
- Twoim, za dużo wychlałem. - Uśmiecham się pod
nosem.
- Spoko. - Wzdycha cicho.
Razem podchodzimy pod jego auto. Jaguar Xj. Same
najlepsze marki co? Jeśli ma się bogatych rodziców, a jednocześnie
nadopiekuńczych to jeździ się najbezpieczniejszymi autami. Cena
nie gra roli. Nigdy nie grała, jeśli chodziło o nasze
bezpieczeństwo.
- To co się takiego wczoraj wydarzyło co? - Pyta,
kiedy jedziemy do naszej dzielnicy.
- Co masz na myśli? - Pytam marszcząc brwi.
- Nachlałeś się w cztery dupy Naru. - Wzdycha.
- A nie mogłem? - Krzywię się lekko.
- Nigdy aż tyle nie pijesz. - Uśmiecha się pod nosem.
- Coś się stało. - Naciska.
- Masz rację. - Przyznaję zapatrując się na widok za
oknem.
- Więc?
- Musisz wiedzieć stary? - Jestem cholernie niechętny.
- Wiesz, że tak. - Nieugięty. Zawsze nieugięty.
- Sakura. - Wzdycham.
- Zakochałeś się? Wygrałem!
- Nie ciesz się idioto. Nie o to chodzi. - Prycham
złośliwy.
- Więc? - Z powrotem poważny.
- Miałem na nią ochotę wcześniej niż Mike, ale
chyba mnie ubiegł. - Tłumaczę.
- Zadowolisz się inną. - Prycha.
- Nie. Chciałem ją. Nadal chcę. - Przerywam
obserwując jego reakcję.
Nie jest pocieszony. Wkurwiony, to na pewno.
- Jest taka pyskata, że chciałbym ją trochę
przykrócić. - Uśmiecham się.
- Zostaw ją w spokoju. - Ostrzega. Nie lubię tego
tonu.
- Uderzyła mnie w jaja. - Sasuke wybucha śmiechem.
Ignoruję to. - Musi ponieść karę.
- Naruto, zostaw ją w spokoju. Nie zmarnuj tej
dziewczyny. - Powtarza tym chłodnym tonem.
- Zmarnuję? Żartujesz sobie. - Prycham.
- Oboje wiemy, co z ciebie za palant.
- Kath jakoś nie narzeka.
- Bo macie chorą relację. Ona daje ci dupy, jesteś
zadowolony. Ona chwali się koleżankom, jest dumna. - Zawiesza się
na chwilę. - Tylko, z czego tu być dumnym? Idiotka i tyle.
- Ale jaka gorąca. - Uśmiecham się.
- Powiedziałem ci, kiedyś wpadniesz w sidła i wygram
zakład.
- Pomarzyć zawsze można. - Uśmiecham się pod nosem.
- Teraz się lepiej przygotuj. Przynajmniej nie walisz
alkoholem. - Teraz to on się uśmiecha.
- Widzisz? Kilo pasty, wiadro perfum i tona żelu
pomogły.
Chłopak kręci głową z niedowierzania. Powoli skręca
na naszą dzielnię, i kiedy mija kilka domów, wjeżdża na podjazd.
Kieruje się w głąb mijając ogrodzenie i parkuje pod dużym
garażem. Oboje wychodzimy w tym samym momencie.
- Dobrze, że stroje swobodne. - Wzdycha zamykając
auto.
- Ta. Nie lubię chodzić w garniturku. - Podążam do
drzwi, a za mną Sasuke.
- Ale koszule to co innego. - Wiem, że ten pedał mnie
podjudza.
- Nie mam nic do nich. - Zawieszam się na chwilę. -
Przynajmniej po seksie dziewczyna wygląda w niej seksownie. -
Uśmiecham się pod nosem.
- A ty tylko o jednym. - W jego głosie słychać
politowanie. - Jestem ciekaw, co powiedziałby na to wujek Minato.
- Nie wiem i chyba wolę się nie dowiedzieć.
Stajemy przed drzwiami. Wyciągam dłoń w kierunku
drzwi i przyciskam dzwonek. Nie wziąłem kluczy. Sterczymy z
czterdzieści sekund zanim w progu zjawia się mój ojciec.
- Siema tato. - Mówię podchodząc do niego. Przybijam
mu piątkę i przytulam na przywitanie. Zawsze to robię. Czy się
wstydzę? Nie. Gdyby nie on i mama, mnie by tu nie było.
- Witajcie. - Puszczam go i wchodzę do środka.
- Miło cię widzieć Sasuke. - Słyszę z tyłu.
- Wujka również. - Odpowiada grzecznie. Phi, żeby był
taki na co dzień.
- Proszę, wejdź do środka. - Słyszę za sobą
zamykane drzwi. Rozglądam się, ale nigdzie za cholerę nie widzę
mamy.
- Gdzie Kushina? - Pytam specjalnie wymawiając jej
imię. Zawsze się z nią tak droczę.
- Ja ci dam Kushinę! - Słyszę jej donośny głos.
- Ej, chyba nie będziesz biła syna jedynego swego
pierworodnego. - Uśmiecham się widząc ją zmierzającą w moją
stronę.
- Co z tego, że pierworodny i jedyny? Lać i słuchać czy żyje można zawsze. - Odpowiada wtulając się we mnie.
Uwielbiam jej zapach i drobne z pozoru ręce. Uwielbiam czuć od niej
tę bijącą matczyną miłość. Uwielbiam trzymać ją w ramionach.
Zawsze ciężko mi się od niej oderwać. Uśmiecham się pod nosem.
- Cześć mamuś. - Chichoczę odsuwając ją od siebie.
Dostaję od niej tylko ciepły uśmiech.
- Oh, kogo te moje piękne oczy widzą? Sasuke Uchiha.
Namyślił się nas w końcu odwiedzić.
Moja mama mknie do uśmiechającego się do niej
kruczowłosego. Od zawsze traktowała go jak członka rodziny.
Drugiego syna. Znamy się praktycznie od urodzenia. Nasze matki są
przyjaciółkami.
- Przepraszam, ostatnio dużo chodzi mi po głowie. -
Broni się.
Oswobadza się z uścisku mojej mamy i przechodzi w moją
stronę, stając obok.
- Wybaczam. - Uśmiecha się przyjaźnie.
- To co, możecie iść na górę. - Wzdycha mój
ojciec.
- Długo jeszcze do tej całej kolacji? - Dopytuję.
- Pół godziny? - Mama odzywa się miło. Zaczyna iść
w kierunku kuchni. - Idę sprawdzić co słychać u jedzenia.
Wymija nas i znika z oczu. Spoglądam na ojca. Jest
szczęśliwy, to dobrze.
- To my idziemy. - Wzdycham i podążam na górę.
Jedyne o czym marzę to rzucić się na łóżko. Nie
miałbym nic przeciwko, widząc w nim teraz Haruno. Już niedługo
Uzumaki, padnie jak mucha. Ulegnie jak każda. Zrobi dla ciebie
wszystko, żebyś tylko poświęcił jej choć odrobinę uwagi. Zrobi
wszystko, żeby poczuć twoje ręce na skórze. Zrobi wszystko,
żeby poczuć twoje usta na swoich.
- O czym myślisz? - Pyta sprowadzając mnie do
rzeczywistości. Stoimy w moim pokoju.
- Nic ważnego.
Rzucam się na łóżko, a kruczowłosy na kanapę.
Wracając do moich myśli. Mam jeden problem, który nazywa się
Mike. Mam nadzieję, że już jej nie przeleciał. Mam nadzieję, że
nie są razem. Wtedy będzie ciężej. Nie spytam przecież Sasuke.
Zaraz coś sobie ubzdura i tyle z tego będzie.
- Sasuke?
- Mhm?
- Co z Ino? - Nie spoglądam na niego, ale wiem, że się
uśmiecha. Po prostu to czuję.
- Dobrze.
- Byś kurwa rozwinął. - Wzdycham podirytowany.
- Zaprosiłem ją na randkę, a ona się zgodziła. -
Pauzuje. - Tyle powinno ci starczyć.
- No i zajebiście. Mówiłem, że się uda.
Cieszę się jego szczęściem. Naprawdę. Tylko, jak
można kogoś pokochać? Przecież to niedorzeczne. Jedna laska na
całe życie. Syf.
- Przyszli. - Rzuca krótko.
- Co? - Jestem zdezorientowany.
- Dzwonek głąbie.
- Nie słyszałem. - Wzdycham.
Wody. To czego teraz najbardziej pragnę na świecie to
woda.
- Zejdźmy na dół. - Odzywa się pół zdechły.
Myślałem, że to ja ostro zabalowałem. Chlałem do
nieprzytomności, więc co jest z nim?
- Tak, potrzebuję wody. - Wzdycham wstając z łóżka.
Słyszę śmiecho mruknięcie z jego strony. Kompletnie
to zlewam i wychodząc z pokoju czochram swoje włosy i zakładam
czapkę tak jak siedziała od samego początku. Już z góry słyszę
jej śmiech. Wiem do kogo należy. Moje kąciki ust machinalnie
unoszą się w górę.
- Jak zwykle przed punktualni. - Mówię schodząc z
ostatnich schodków.
- Naru! - Krzyczy blondynka. - Ej, wyglądasz jak kupka
nieszczęścia. - Mówi głośno.
Rodzice się śmieją, a ona podbiega do mnie i wtula w
moje ciałko. Nie mogę się powstrzymać i po prostu całuję ją u
nasady głowy.
- Nie mogłam cię wczoraj znaleźć. - Szepcze mi do
ucha.
- Wiem mała. - Uśmiecham się chytrze.
- A ze mną się nie przywitasz? - Słyszymy za sobą
głos Uchihy.
Widzę ten szeroki uśmiech i iskierki w oczach Ino.
Odsuwa się ode mnie i leci wtulić się w Sasuke. Mimowolnie
uśmiecham się na ten obrazek.
- Idę po wodę. - Rzucam krótko i wychodzę z holu.
W kuchni dostrzegam kruchą postać dziewczyny. Kurwa,
tylko nie ona. Podchodzę bliżej, bo co mi zostało? Idę i próbuję
nie zwracać na nią uwagi. Podchodzę do lodówki i biorę z niej
butelkę zimnej, niegazowanej, orzeźwiającej wody. Zamykam ją i
tuż za drzwiczkami widzę blondynkę.
- Kurwa! - Klnę pod nosem.
- Żadna kurwa, miałeś zadzwonić. - Prycha.
- Powiedziałem ci, że było miło, ale nie obchodzi
mnie nic więcej. - Odpowiadam odkręcając butelkę wody.
- Tak, tak. Przypominam, że obiecałeś zadzwonić. -
Jest nieustępliwa.
- Ale cholera nie zadzwoniłem. - Mówię nieprzyjemnie.
- Od samego początku wiedziałaś jakim chujem jestem. Nie miej teraz
pretensji.
Zostawiam dziewczynę bez słowa. Cholera, to była
tylko jedna jebana noc. Błąd, który nie powinien się zdarzyć.
Pierwszy i ostatni raz pieprzyłem służbę. W sumie to...nie
wiedziałem, że to służba. Do salonu wchodzę popijając wodę i
gdy widzę, kto stoi w drzwiach, powoli odsuwam ją od ust. Moje
kąciki machinalnie unoszą się w górę. Nasze spojrzenia się krzyżują. Oh, nie ma zadowolonej minki. Obcinam ją z góry na dół.
Przydługa, biała bluzka opadająca na jedno ramie, czarne leginsy w
kwiatki i czarno białe trampki. Mimo tego stroju wygląda
niesamowicie seksownie, bo w tych leginsach widać jej zgrabne nogi.
Kiedy właśnie się odwróciła dostrzegam też zgrabną pupę, ale
nie taką jak u anorektyczek i kościstych.
- Naruto, poznaj państwa Haruno. - Przedstawia ojciec.
- Miło mi. - Uśmiecham się przyjaźnie.
Podchodzę w ich stronę i witam się z Panią, później
z Panem Haruno. Na koniec zostawiam sobie torcik. Zbliżam się do
Sakury z łobuzerskim uśmieszkiem, jej mina jednak...nie wyraża
entuzjazmu. Powoli zbliżam wargi do jej policzka, i kiedy stykają
się z jej rozgrzaną skórą, czuję jak dziewczyna lekko drga.
Podoba mi się to. Nawet bardzo.
Perspektywa
Sakury;
Czuję jego ciepłe wargi na swoim policzku i po prostu
moje ciało nie wytrzymuje. Czuję jego zapach unoszący się w
powietrzu. Cholera, nie podoba mi się to, jak reaguję na jego
dotyk, czy w ogóle na jego obecność. Ze zdenerwowania zagryzam
dolną wargę i kiedy blondyn nieznacznie się odsuwa widzę jego
wzrok. Patrzy na moje usta, po czym mało zauważalnie oblizuje
swoje. Staje naprzeciw mnie z łobuzerskim uśmieszkiem i ciągle się
wpatruje. Wwierca we mnie te swoje palące spojrzenie.
- Chyba jesteśmy już w komplecie. - Wzdycha mama
Uzumakiego.
- Moi rodzice już przyszli? - Uchicha jest zszokowany.
- Owszem. - Odpowiada Pan Minato.
- Nawet się nie przywitali. - Odburkuje chłopak i
spogląda żarliwym wzrokiem na Ino.
- Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - Usprawiedliwia
starszy blondyn. - Chodźmy do jadalni.
Po chwili wszyscy kierujemy się za właścicielem domu.
Chciałabym iść obok Ino, naprawdę. Niestety ona wybrała obecność
Sasuke. Rozumiem. Jest zakochana, można jej wybaczyć. Na moje
nieszczęście widzę Naruto tuż przy sobie. Gdy się równamy,
ocieramy się barkami. Spogląda na mnie i przystaje w jadalni.
- Jak tam? - Jego głos jest ściszony. Serio? Tylko na
tyle żeś się wysilił.
- O co ci chodzi?
- Jak noc z Mike'm? - Zauważam w jego wzroku coś
dziwnego.
Naprawdę bardzo dziwnego i choć mnie to zaintrygowało,
nie zwracam na to większej uwagi.
- Nie było żadnej nocy idioto. - Prycham i wymijam go
idąc za rodzicami.
Zostawiam go w tyle. Przy stole witam się z rodzicami
Ino, a później zaś z rodzicami Sasuke. Siadam za stołem tuż przy
mamie, a naprzeciw mnie nie kto inny jak ten idiota. On również
siedzi przy rodzicach, ale chyba nie przeszkadza mu to w wpatrywaniu
się w moją skromną osobę. Ma ten uśmiech z cyklu seryjnego
mordercy. Odwracam wzrok i patrzę, że moja przyjaciółka i
kruczowłosy nieźle się bawią. Szkoda, że nie mogę powiedzieć
tego samego.
***
Kolacja upłynęła bardzo szybko. Zleciała na
rozmowach o polityce, muzyce, wiadomościach i tak dalej. W sumie
mało słuchałam, bo nie mogłam oswobodzić się z natarczywego
wzroku Uzumakiego. Siedzimy właśnie na kanapie w salonie, bo co
mielibyśmy niby robić? Nasi ojcowie piją whisky z lodem, a mamy?
Rozpijają trzecią butelkę wina. My jednak siedzimy o suchym pysku.
- A właśnie. - Wzdycha Pani Kushina. - Naruto, może
oprowadziłbyś Sakurę po domu?
To się źle skończy. Widząc ten jego uśmieszek
wiedziałam, że czeka tylko na chwilę, żebyśmy zostali sami. Nie
może odpuścić takiej okazji, widzę to w jego wzroku. Cholera!
Boję się zostać z nim sam na sam.
- Nie trzeba. - Odpowiadam cicho, ale widzę gromiące
spojrzenie Ino.
- Ależ kochanie. Ta dwójka zna już wszystkie kąty. -
Wskazuje na blondynkę i kruczowłosego, po czym dodaje. - Miło
będzie jeśli dołączysz do ich grona.
Przełykam głośno ślinę. Przybieram na twarz
sztuczny uśmiech i kiwam znacząco głową.
- Będzie mi miło. - Kłamię.
- Chodź, z przyjemnością cię oprowadzę. - Uśmiecha
się i wstaje z kanapy.
Ja wiem, że zrobisz to z przyjemnością. Posyłam mu
zabójcze spojrzenie, a on tylko się uśmiecha. Mozolnie idę w jego
ślady i po chwili stoję na nogach. Przywołuje mnie kiwnięciem
głowy, więc podchodzę na tyle blisko na ile czuję się
bezpieczna. Naruto zaczyna iść, więc ja kroczę tuż za nim.
Zmierza do holu, gdzie się zatrzymuje i czeka na mnie. Na moje
nieszczęście nikogo tu nie ma.
- Fajnie dziś wyglądasz. - Komplementuje mówiąc jak
o jakiejś błahostce. Nawet na mnie nie spogląda.
- Oboje wiemy, że nie interesuje mnie wasz dom. Nie mam
ochoty do niego wracać. - Prycham i idę dalej zostawiając go w
tyle.
- Mogę sprawić, że zechcesz wracać. - Słyszę jego
pewny głos tuż przy moim uchu.
Wzdrygam się lekko z przerażenia. Nie spodziewałam
się, że tak szybko się zbliży. Nie byłam na to gotowa.
- Nie bądź tak pewny siebie. Kiedyś cię to zgubi. -
Prycham i wchodzę po schodach.
No dobrze, może trochę jestem ciekawa, gdzie mieszka
ten dupek i jak mieszka. Słyszę jego szyderczy chichot tuż za mną.
- Czy już mi tego nie mówiłaś?
- Możliwe, nie pamiętam. - Rzucam oschle. - Miałeś
mnie oprowadzić. - Bąkam pod nosem.
- Robię to. - Prycha rozbawiony.
- Jakoś nie widzę. Idę pierwsza, a ty za mną.
Przystaję dopiero na górze.
Przystaję dopiero na górze.
- Może lubię podziwiać widoki. - Rzuca krótko, a we
mnie się aż gotuje.
- Dupek. - Słyszę jego śmiecho prychnięcie.
- Idź pierwsza i zgaduj czyj to pokój. - Proponuje.
- Zgięło cię? - Odwracam się twarzą do niego
marszcząc czoło.
- Nie. No, dalej. - Pogania mnie machając dłonią
przed moją twarzą.
- Jak sobie chcesz, żeby później nie było, że się
panoszę. - Prycham i zaglądam do pierwszego pokoju.
Jest urządzony w dość jasnych barwach. Przestronne i
zupełnie nie w stylu Uzumakiego. Kremowe ściany, biały puchaty
dywan, wielkie łoże z czerwoną pościelą. Widać, że tego
pomieszczenia dotykała kobieca ręka.
- Sypialnia twoich rodziców. - Zgaduję.
- Brawo. - Słyszę jego szept tuż nad uchem.
Odwracam się szybko i widzę go tuż przy mnie. Jego
twarz powyżej mojej, jego oczy spoglądające na mnie z góry,
błąkający się uśmiech na jego twarzy.
- Naruszasz moją przestrzeń. - Stwierdzam stanowczo.
- Oh, przepraszam. - Unosi dłonie w geście obrony. -
Nie chcę zarobić kolejnego kopa. - Wzdycha i odsuwa się dwa kroki
w tył.
- Idziemy dalej. - Uśmiecham się lekko.
Zmierzamy do kolejnego pokoju, który otwieram. Widzę,
że kiedy chwytam za klamkę chłopak lekko się spina. W
ostateczności kładzie dłoń na mojej powstrzymując mnie przed
wejściem.
- Ten może sobie darujmy. - Jego zachowanie
diametralnie się zmienia.
Jest nieco zmieszany, poddenerwowany i spięty. W jego
zadziornych zazwyczaj oczach dostrzegam niechęć. O co chodzi?
- Ekhem, więc przejdźmy dalej. - Chłopak lekko kiwa
głową i zabiera dłoń z mojej.
Odsuwa się dając mi dostęp na przejście. Podchodzę
nieco dalej i kładę dłoń na kolejną klamkę. Spoglądam na
niego. Wrócił do normalności. Łobuzerski uśmiech i oczy pełne
iskierek. Otwieram drzwi i bez wahania zapalam światło. Uderzają
we mnie ciemne kolory i już wiem czyj to pokój. Jest tak samo
urządzony co ten w mieszkaniu chłopaków. Wchodzę nieco dalej,
ale to był błąd, bo słyszę dźwięk zamykanych drzwi. Moje serce
przyspiesza, oddech staje się płytszy. Ale kiedy czuję jego dłonie
oplatające mój brzuch przymykam oczy i przełykam ślinę. Kurwa!
Ino zabiję cię.
- Chciałbym cię tam widzieć. - Mruczy do mojego ucha
wskazując na łóżko.
- Pojebało cię? - Klnę starając się uwolnić z jego
uścisku. Przez niego ciągle przeklinam.
- Nie. - Wzdycha cicho i czuję jak muska wargami moją
szyję. Przygryzam wargę w pierwszej chwili, kiedy jego usta stykają
się z moją skórą. Czuję te idiotyczne ciepło w podbrzuszu.
- Chcesz zdradzić kumpla? - Wypalam bezmyślnie.
Czuję jak jego ciało się spina, ale po chwili znów
się odpręża.
- Bo? - Słyszę ciche pytanie padające z jego ust.
Powraca do przerwanej czynności i powoli boleśnie
składa pocałunki na mojej szyi. Przyciąga mnie jeszcze bliżej
siebie i mocniej zaplata dłonie na moim brzuchu. Mimowolnie odchylam
głowę w bok dając mu lepszy dostęp.
- Jesteśmy razem. - Szepczę.
Zastyga.
- Cholera, Sakura! - Jest sfrustrowany, ale się nie
odsuwa.
W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się
jego usta, czuję teraz nieprzyjemny chłód. Nie powiem tego głośno,
ale...podobało mi się to.
- Zaskoczony? - Pytam triumfalnie.
- Nie za bardzo. - Prycha.
- Co? - Jestem zdziwiona.
- Widziałem, jak na ciebie patrzy, ale... - Urywa.
- Ale?
- Ja byłem pierwszy. - Teraz to ja zastygam. Oszalał.
Psychopata. Dupek. Idiota. Ignorant. Egoista.
- Nie jestem rzeczą do wzięcia. - Prycham.
- Wiem. Jesteś gorącą laską, na którą miałem
ochotę jeszcze przed tą pieprzoną przemianą.
Szepcze do mojego ucha. Jego głos...jest niski. Do tej
pory nie mogę przetrawić tego co powiedział.
- Jesteś chory. - Tylko na tyle mnie stać. - Przejdź
się do psychologa.
- Nie pomoże. - Stwierdza cicho. - Za to ty...owszem. -
Przygryza płatek mojego ucha.
- Naprawdę jesteś tak popieprzony, żeby zdradzić
kumpla? - Nie mogę uwierzyć.
- Dla ciebie? - Zastanawia się chwilę. - Mhm.
Ponownie czuję jego wargi na szyi. Przez niego nie mogę
się skupić, jedyne o czym myślę to jego usta, które mkną coraz
wyżej. Jego ręce powoli odwracające mnie w jego stronę. Jego
nierównomierny oddech. Aż w końcu usta muskające mój prawy
policzek. Przymykam oczy z rozkoszy, którą mi zapewnia. Naprawdę
nie obchodzi mnie teraz nic, nawet Mike, który podoba mi się jak
cholera. Otwieram oczy i widzę zadziorny uśmieszek i lekko
przymknięte powieki.
- Stracisz kumpla jeśli będziesz ciągnął to dalej.
- Szepczę cicho. Nie mam siły mu się opierać, już nie.
- Nie dbam o to. - Mruczy w moją brodę, co łaskocze.
- Nie zaliczysz mnie. - Szepczę ostrzegając. - Tracisz
czas.
Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy chłopak muska
wargami kącik moich ust.
- Dziewczyny robią różne rzeczy. - Wzdycha cicho. -
Pod wpływem chwili. - Jest pewny siebie.
Czuję jego miętowy oddech na mojej twarzy. Jego lekki
zarost bawiący się moją skórą po zetknięciu. Jego cudowny
zapach. Jego ręce oplatające mnie w pasie. W końcu czuję jego
słodkie usta na swoich. Składa delikatne pocałunki, których nie
oddaję. Kiedy tylko przygryza moją dolną wargę, jak wczoraj
zrobił to Mike, poddaję się. No właśnie, Mike. Powinnam czuć
się winna, ale nie czuję. Powinnam odsunąć się od Uzumakiego,
ale nie chcę. Powinnam się zdecydować, ale nie potrafię. Kiedy
Naruto składa pocałunki na moich wargach, nie myślę. Nie mogę
myśleć o niczym i o nikim innym. Liczy się tylko on. Chłopak
powoli wsuwa dłoń pod moją bluzkę. Czując jego dłonie na moich
plecach, wzdrygam się. Kiedy rysuje kółka nisko, tuż nad moim
tyłkiem, czuję dziwne dreszcze. Kurwa, nie podoba mi się to...a
jednocześnie jest przyciągające. Zwariowałam. Lekko przygryzam
jego dolną wargę, przez co wyrywa się mu ciche jęknięcie.
Wiwatuję w myślach. Uzumaki chwyta mnie za pośladki przez co lekko
się spinam, ale kiedy tylko czuję jego usta tuż przy moim uchu,
zamieram. Unosi mnie lekko przez co instynktownie
zaplatam nogi wokół jego talii. Opiera mnie o ścianę i ułatwia
sobie dostęp do moich ust. Kiedy tylko lekko osuwam się w dół, z
naszych ust wyrywa się ciche jęknięcie.
- Kurwa, Sakura. - Szepcze cicho i wraca do całowania
moich ust.
Jego głos jest tak przepełniony żądzą, że w pewnym
momencie mnie to przeraża. Przesuwam dłonie z jego ramion na
policzki, które lekko masuję kciukami.
- Naruto! - Słyszę donośny głos ojca blondyna i
przytomnieję.
Odrywam się od niego i spoglądam na drzwi. Dłonią
zgarniam włosy z czoła, a chłopak opiera głowę o moją brodę.
Oboje mamy przyspieszony oddech zgrany ze sobą. Oboje zaraz
wybuchniemy. Co mi odpieprzyło, żeby się z nim całować?
- I to by było na tyle. - Mówi cicho z bezczelnym
uśmieszkiem.
- To w ogóle nie powinno się zdarzyć. - Odpowiadam
stanowczo patrząc na niego z góry.
W jego oczach dostrzegam cień zawodu i cień
zdenerwowania. Chłopak powoli, delikatnie odstawia mnie na ziemię.
Ocieram się o jego klatkę piersiową, w której serce bije jakby
chciało się stamtąd wydostać.
- Sakura...
- Zapomnij. - Przerywam mu. - Nie chcę, żeby to się
powtórzyło rozumiesz?
Te słowa przechodzą mi przez gardło bardzo ciężko.
Bo...cholernie mi się podobało. Patrzę w jego skonsternowane oczy
i na usta, gdzie błąka się cień uśmiechu.
- Podobało ci się. - Stwierdza krótko.
- Nie. - Kłamię.
- Tak. - Jest pewny swojego.
- Nie. - Trzymam się swojej wersji. - Daj mi spokój,
dobra?
Nie czekając na jego odpowiedź opuszczam sypialnię
Uzumakiego. Kurwa, w którą stronę? Przypominam sobie i podążam
na dół. Zanim wchodzę do salonu nieco się poprawiam. Nie wejdę
przecież w potarganych włosach i uniesionej bluzce. Równam swój
oddech i wchodzę do salonu, gdzie zastaję zadowolonych rodziców i
wręcz zachwyconych Ino i Sasuke.
- Gdzie Naruto? - Pyta czerwono włosa kobieta.
- Musiał sobie ulżyć w łazience. - Odpowiadam
obojętnie i cicho.
- Usiądź. - Moja mama wskazuje miejsce obok siebie.
Ino patrzy na mnie zmieszanym wzrokiem, chyba widzi moją
niespokojną minę. Bezgłośnie pyta co się stało. Odpowiadam jej
jednym wyrazem; Naruto. Jej oczy robią się wielkie, bo nie ma
kompletnie pojęcia co stało się tam na górze. Zapewne będę
musiała powiedzieć jej wszystko. Zupełnie wszystko ze szczegółami,
czego naprawdę nie chcę robić. Nie chcę przypominać sobie jego
dłoni na moim ciele, jego ust na moich, jego ciała tuż przy moim.
To dla mnie zbyt wiele. Naprawdę nie wiem co jest grane. Cholernie
podoba mi się Mike, który jest moim chłopakiem. Tak, zgodziłam
się z nim być, a wyszło na to, że obściskiwałam się z jego
kumplem, który w jakiś sposób mnie do siebie przyciąga. Spoglądam
na wejście do salonu i mój wzrok krzyżuje się z roześmianym
Naruto. To go bawi. Nie będę kolejną gąską, którą sobie
smacznie zje. O nie!
- Co tak długo? - Pyta jego tata.
- Po prostu. - Odpowiada ściągając czapkę i
czochrając swoje włosy.
- Wpadliśmy na pomysł. - Mówi mój ojciec.
- Co? Jaki pomysł? - Pytam chłodno. Tata karci mnie
wzrokiem.
- Wspólny wypad do Barcelony. - Moje serce zamiera.
- Co? - Pyta Ino. Dzięki ci dziewczyno.
- No. Zrobimy wam trzy dni wolnego od szkoły w
przyszłym tygodniu. Najlepiej od Poniedziałku do Środy. -
Uśmiechnięty odpowiada jej tata.
- Tak, ale wylecimy z samego rana w Niedzielę. Będziemy
mieli więcej czasu na zwiedzanie, czy zabawę, jak tam wolicie. -
Wtrąca uśmiechnięta mama Uzumakiego.
- Super. - Entuzjazmuje się Sasuke.
Widzę, że blondynka też jest w euforii. Czy tylko ja
tutaj się nie cieszę? To trzy dni spędzone z Uzumakim. Nie!
Przepraszam, prawie cztery! Przecież to będzie istna udręka. Jak
widzę, jemu to się podoba. No to klapa.
- Będziemy się już zbierać. - Mój ojciec nagle
wstaje, za co dziękuję Bogu.
Wzdycham i równocześnie podnoszę się z mamą z
kanapy.
- To ja was odprowadzę. - Grzecznie mówi Naruto.
- Do zobaczenia wspólnicy. - Mój tata z uśmiechem
żegna się i powoli kieruje w stronę drzwi tuż za Uzumakim.
- Dziękuję za miły wieczór. Dobranoc. - Mówię i
powoli wychodzę do holu ignorując spojrzenia przyjaciółki i jej
przyszłego chłopaka.
Moi rodzice czekają na zewnątrz, więc zwinnym krokiem
wychodzę do nich omijając Uzumakiego.
- Nie pożegnasz się z Naruto? - Pyta moja mama. No
dzięki wielkie. Serio!
- Tak, już. - Mówię cicho.
Podchodzę do uśmiechniętego chłopaka, bo co niby
mogę zrobić? Wyciąga ręce w moją stronę więc robię to samo i
powoli wtulam się w jego ciepłe ciało. W jakimś stopniu jest to
naprawdę przyjemne.
- Niedługo się spotkamy. - Mruczy do mojego ucha.
- Nie licz na nic. - Prycham.
Czuję jego usta na swojej szyi. Czy on jest normalny?
Przecież oni wszystko widzą! Spinam się, kiedy jego wargi ponownie
muskają moją skórę. Próbuję wydostać się z jego uścisku, ale
nie mogę. Jest zbyt silny.
- Puść mnie dupku. - Szepczę tak, żeby te słowa
dotarły tylko do niego.
Jak na rozkaz blondyn powoli rozluźnia uścisk.
Spoglądam na jego uśmiechniętą gębę. Wypinam mu język i szybko
odchodzę z rodzicami nawet się nie oglądając. Boże! Jak ja
spojrzę w oczy Mike'mu? Jak on spojrzy mu w oczy. Przecież
przylizał się z dziewczyną kumpla. No chyba, że...jest tak
popieprzony, że nic mu nie przeszkadza. Boże, Sakura idiotko, co ty
sobie myślisz?
- Fajny chłopak co? - Słyszę głos rodzicielki
sprowadzający mnie na cholerną ziemię.
- Nie. - Mówię cicho.
- Co? - Śmieje się mój ojciec.
- Nic, mówię, że całkiem spoko. - Uśmiecham się
sztucznie.
- I jaki kulturalny. - Dodaje kobieta.
Oh mamo. Żebyś tylko wiedziała...
- Co wam w ogóle odwaliło z tą Barceloną? Zniknęłam
tylko na dziesięć minut, a wy już coś wymyślacie. - Krzyżuję
dłonie na klatce piersiowej.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio zabrałem was na
wakacje. - Tata mówi ściszonym głosem.
Fakt. Dni, gdy razem spędzaliśmy wakacje odeszły w
zapomnienie.
- Dlatego postanowiliśmy wybrać się wszyscy razem. -
Odpowiada mama za przybitego ojca.
Ludzie, nie dawajcie mu alkoholu. Błagam. Po nim robi
się nie do zniesienia. Potrafi się tylko nad sobą użalać, choć
to dobry chłop.
- Ale dlaczego razem? To najbardziej mnie interesuje. -
Widzę zdziwienie na twarzy mamy. Marszczy czoło.
- A co ci w tym nie pasuje?
Jest tylko jeden człowiek. Jedno imię. Naruto.
- Rany, tak tylko pytam. - Wzdycham. Pozwolę pominąć
sobie swoje przemyślenia.
- No tak wyszło. Nie pamiętam już nawet, kto wyszedł
z inicjatywą. - Moja mama się śmieje.
Ten odgłos śmiechu towarzyszy nam aż do domu, bo nikt
nie raczył się odezwać. Całuję rodziców i zmęczona wdrapuję
się na górę. Wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko. Jezu,
to był naprawdę męczący dzień. Nie mam już na nic ochoty,
serio. Gdybym mogła to pewnie zasnęłabym w takiej pozycji i w
takich ubraniach. Przecieram dłońmi zmęczoną twarz i w tym czasie
czuję wibracje. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do nowego
telefonu. Leniwie szukam dłonią sprawcy zamieszania i spoglądam na
ekran, który razi w oczy.
Od:
Nieznany (22;10)
Mam nadzieję, że wieczór był miły, ale mam też
nadzieję, że nie zapomniałaś o mnie :* Mike.
Boże, skąd on ma mój numer? Ma go tylko Ino
i...Ten-Ten. Musiał ją o niego poprosić. Pierwsze co robię to
zabieram się za zmianę nazwy, tylko...jak go cholera zapisać? Po
kilkunastu próbach decyduję się na jedno rozwiązanie.
Do:
Mike :* (22;15)
Wieczór był katastrofą...Tak właściwie, skąd masz
mój numer?
Poszło. Bez żadnej minki. Rozwodzenia się. Kurde, bo
co miałam mu niby napisać? Hej, skarbie nie miałam czasu o tobie
pomyśleć, bo twój kumpel przyssał się do mnie jak odkurzacz do
paneli? To byłaby dopiero katastrofa. Czuję wibracje pod ręką,
więc szybko otwieram wiadomość.
Od:
Mike :* (22;18)
Zagadałem na śmierć Ten-Ten, w końcu uległa ;)
Czemu katastrofa? Myślałem, że będziesz miała towarzystwo?
No i tego pytania się obawiałam. Jest mi cholernie
wstyd. Co ja mu teraz powiem? Już wiem!
Do:
Mike :* (22;20)
Rodzice gadali o jakichś nudnych głupotach, a my
musieliśmy siedzieć i tego słuchać...A co u ciebie?
To wydaje się najrozsądniejszą odpowiedzią. Odkładam
telefon na brzuch i przymykam oczy. Kurna, jutro Sobota. Od
idiotycznego wyjazdu dzieli nas jeden pieprzony dzień. Ja nie wiem,
ja naprawdę nie wytrzymam tego napięcia. Wzdrygam się, kiedy
telefon podskakuje mi na brzuchu.
Od:
Mike :* (22;25)
To lipa ;) Ja przez cały dzień byłem zajęty, nie
mogłem sobie pospać jak wy. Ojciec ściągnął mnie o 9 z łóżka
i kazał zapieprzać na podwórku. Musieliśmy ogarnąć je po
drobnej budowie, ale nie będę zanudzał. Spotkasz się jutro ze
mną? :}
Boże! Jak ja spojrzę mu w te cholerne, gorące oczka?
Przecież on od razu zauważy, że coś nie gra.
Do:
Mike :* (22;29)
Jasne...i tak chciałam się spotkać...
Zostawiam trzy kropeczki, nie wiem dlaczego. Może nie
mam ochoty dziś kończyć wypowiedzi. Cholera to będzie ciężkie.
Zerkam na ekran telefonu. Odpowiedź przychodzi natychmiastowo.
Od:
Mike :* (22;30)
Dlaczego, coś się stało? Niepokoisz mnie słonko.
Do:
Mike :* (22;32)
Po prostu..musimy pogadać. Nie martw się, to nic
takiego :* Porozmawiamy jutro, jestem zmęczona. Do zobaczenia <3
Poszło. Jezu, jestem totalnie wykończona. Muszę iść
się ogarnąć i...iść po prostu spać. Sennym wzrokiem spoglądam
na ekran telefonu, bo ponownie czuję wibracje.
Od:
Mike :* (22;34)
No dobrze. Do zobaczenia słonko :* A! Jutro, kawiarnia
na rogu o 11. Czekam. Słodkich snów ;)
Z żałosnym westchnięciem wstaję z łóżka, co jest
naprawdę trudne. Podsuwam się do szafy od razu sięgając po moją
piżamkę. Krótkie spodenki i bluzka na rękawek. Biorę bieliznę i
pakuję się do toalety. Cholercia, nie pamiętam, kiedy ostatnio
byłam aż tak zmęczona. Serio.
***
- To co dziś robisz kochanie? - Tata zagaduje, kiedy ja
grzebię łyżką w płatkach.
- Sakurcia? - Zwraca moją uwagę, bo spoglądam na jego
twarz.
- Idę spotkać się w kawiarni. - Odpowiadam zgodnie z
prawdą, bo po co mam kłamać?
- Dziewczyny, czy chłopak? - Dopytuje mama siedząca
naprzeciw mnie.
Uśmiecham się, ale czuję jak moje policzki odrobinkę
pieką. Zwlekam z odpowiedzią.
- Chłopak. - Rzucam krótko wlepiając wzrok w miskę.
- Kochanie, już je zabiłaś, teraz zjedz. - Mój
ojciec posyła mi nieśmiały uśmiech.
- Jakoś nie mam ochoty. - Wzdycham.
Czeka mnie ciężka konfrontacja. Nie mogę dać poznać
po sobie niczego. Dosłownie niczego. Jedna gapa, przeoczenie i już
po mnie i moim krótkim związku.
- Śniadanie jest najważniejsze. - Słyszę głos mamy.
- Wiem. - Uśmiecham się lekko.
Biorę za łyżkę i staram się jeść. Ciężko mi to
idzie, ale po jakimś czasie miska jest już pusta.
- Wychodzę, wrócę jak zwykle. - Na odchodne tata
szybko mówi, całując nas w policzki.
- Pa. - Wołamy obydwie.
- A co z tobą? - Pytam wlepiając wzrok w mamę.
- Muszę nas spakować. - Jest roześmiana.
A no tak. Zapomniałam, że tylko ja się nie cieszę.
Cholerny wyjazd. Naprawdę nie wiem, jak to się skończy. Uzumaki na
bank równa się kłopoty.
- Wiesz, że dochodzi 10? - Mama wyrywa mnie z transu.
Stoi naprzeciw.
- Co? Boże, jak szybko. - Wzdycham ciężko.
Mamuśka obserwuje mnie z ciekawsko dziwnym uśmieszkiem.
- Co jest? - Zagaduję uśmiechając się nieśmiało.
- To randka, czy zwykłe spotkanie? - Wypala nagle. Co
mam jej powiedzieć?
- Spotkanie z moim chłopakiem. - Wybieram prawdę,
podkreślając słowo moim.
Widzę, że jest okropnie zdziwiona. Marszczy brwi, a
zaraz po tym uśmiech wpełza jej na usta.
- Ty masz chłopaka? - Pyta zadziornie.
- Tak, mam. - Wzdycham podnosząc się z krzesełka.
Idę, żeby włożyć naczynie do zmywarki. Niestety
ciągle czuję na sobie wzrok mojej kochanej Mebuki.
- Nie wiedziałam, że coś kryje się za twoją zmianą
wizerunku. - Zaczyna wesoło.
Stoi za moimi plecami. Na sto procent.
- Bo się nie kryło. Tłumaczyłam wam milion razy, że
wymyśliła to Ino. - Wzdycham ciężko i opierając się o szafki
spoglądam na mamę.
- Czyli przypałętał się po zmianie. - Kiwa głową
ze zrozumieniem. - Nie sądzisz, że interesuje go tylko twoje ciało?
- Wiedziałam.
Teraz te pytania nie będą miały końca. W mózgu
włączył się tryb nadopiekuńczej mamuśki.
- Nie dał mi powodów. - Rzucam krótko biorąc w dłoń
jabłko.
- Mam nadzieję słoneczko ty moje. - Muska wargami mój
policzek i odchodzi.
Potrząsam ramionami i biorę gryza jabłka. Idę do
pokoju, wezmę torbę i spadam do kawiarni. Pogadam jeszcze z
Ten-Ten, bo co mam tu niby robić? Wchodząc do sypialni szybko się
rozglądam. Wychwytuję swój cel i bez zbędnych ceregieli
przerzucam ją przez ramię i wychodzę z pokoju kierując się w
dół.
- Do zobaczenia mamo! - Krzyczę na odchodne.
Otwieram drzwi i pierwsze co mnie spotyka to oślepiające
promienie słoneczne. Kurcze, nie wzięłam okularów. Zamykam dom i mrużąc oczy kieruję się za
płot. Kiedy jestem na chodniku widzę dzieci bawiące się wkoło.
Podobno to spokojna dzielnica. Z uśmiechem mijam dzieciaki i kieruję
się do kawiarni.
- Proszę pani! - Krzyczy ktoś za mną.
Odwracam się instynktownie. Dostrzegam biegnącego w
moją stronę prześlicznego chłopczyka, może ma z siedem lat. Na
jego ustkach znajduje się szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Przystaje naprzeciw mnie i wyciąga rączkę, w której trzyma
fioletową karteczkę.
- O co chodzi? - Pytam lekko zmieszana.
- Jakiś chłopak to dał, żebym przekazał. - Tłumaczy
krótko.
- Chłopak? - Pytam z zaciekawieniem biorąc od niego
skrawek papieru.
- Mhm. - Potwierdza.
- No dobrze. Dziękuję. - Uśmiecham się do
odchodzącego chłopczyka.
- Miłego dnia! - Krzyczy podbiegając do znajomych.
- Wzajemnie. - Odkrzykuję wesoła.
Spoglądam na kartkę mrużąc oczy i marszcząc czoło.
Może to od Mike'a. Z uśmiechem rozwijam skrawek papieru i zaczynam
czytać.
Mam
nadzieję, że się wyspałaś, i że...
śniłaś
o mnie i naszych gorących
pocałunkach.
Do zobaczenia niebawem.
Naruto.
Zamieram. On jest chorym pojebem! Czyli mam powód, żeby
sądzić, że tak łatwo nie odpuści? Boże, jeśli Mike się
dowie...Ale w sumie, dlaczego ja tak panikuję? Od kogo ma się
dowiedzieć co? Ode mnie? Na pewno nie. Od Uzumakiego? Raczej nie. No
właśnie, raczej. Czy on już od samego rana musiał popsuć mi
humor? Gniotę kartkę i podchodzę do najbliższego kosza, gdzie ją
wyrzucam. Kieruję się do kawiarni, bo co mam zrobić? Muszę się
ogarnąć! Sakura, weź się kobieto w garść. Weź się w garść.
Zaraz masz spotkać się z Mike'm. To twój chłopak, pamiętasz
jeszcze? Licz sobie baranki, to podobno pomaga. Ale po co popieprzone
baranki, przecież to działa na sen idiotko! Przystaję przy
drzwiach i kładę na nie dłoń. Teraz lekko je popycham i wchodzę
do środka. Od razu zauważa mnie Ten-Ten. Widząc moją minę, jej
uśmiech rzednie. Spogląda na bar, a ja idę usiąść gdzieś w
rogu.
- Steve! Idę na lunch! - Słyszę brązowowłosą.
Widzę jak odkłada swój fartuszek i zwinnym krokiem
podchodzi do mojego stolika. Przystaje i dokładnie mnie obserwuje.
Od stup, po czubek głowy.
- Co się znowu kurde dzieje. - Bardziej stwierdza niż
pyta i dosiada się do mnie.
- Naruto i Mike się dzieje.
Oczy Ten-Ten wydają się teraz nienaturalnie wielkie.
Siedzę jak mała dziewczynka, która została skarcona przez
rodziców. Dziewczyna wpatruje się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Co z nimi? - Jest totalnie zdziwiona. - Przecież Mike
to twój chłopak, ale o co chodzi z Naru?
- No właśnie w tym problem. - Wzdycham ciężko.
- Że Mike to twój chłopak? - Jest zdziwiona.
- Tak i nie.
- No cholera Sakura! Wysłów się w końcu. - Jest
zirytowana.
- Wytłumacz mi...jak można zarywać do dziewczyny
swojego kumpla?
Tym pytaniem zbijam ją z tropu. Jej oczy wyrażają
odrobinę zrozumienia. Marszczy nos i czoło. Rozmyśla. Widzę jak
jej oczy robią się duże, ale zaraz się zmniejszają. Otwiera
usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamyka. Patrzę
na nią wyczekująco.
- No bez jaj! - Krzyczy w końcu.
- Ten-Ten zamknij się! - Uciszam ją zabijając
wzrokiem.
- Sory. - Wzdycha. - Czy ten popapraniec do ciebie
zarywa? - Nie może uwierzyć.
- Żeby tylko. - Jęczę żałośnie. - Ja nie wiem jak
spojrzę Mike'mu w oczy. - Wzdycham i zakrywam twarz w dłoniach.
- Co ty...Czy ty...Czy wy? - Jąka się.
- Nie! - Rzucam szybko, wiedząc, co chodzi jej po
głowie.
- To kurde co?!
- Pocałował mnie. - Wzdycham.
- Ż-że co? - Pyta okropnie zdziwiona i poddenerwowana.
- No właśnie to. - Jęczę.
- Sakura, nie mów o tym nikomu. - Nakazuje.
- Ty myślisz, że na mózg mi się rzuciło? Pewnie, że
nikomu nic nie powiem. - Wzdycham. - Wy to co innego. - Wskazuje na
nią.
Widzę jak uśmiech pojawia się na jej ustach.
- Jak Mike się dowie...to będzie koniec ich przyjaźni.
- Podsumowuje pewnie brązowowłosa.
- Myślisz, że nie wiem? - Wzdycham.
~.~
Hej misie! Oto kolejny rozdział Short-Story ;) Narzekaliście na brak NaruSaku, ale wszystko zawsze musi się najpierw rozkręcić nie? No cóż, liczymy na Wasze opinie! Hope you like it! Patty&Paula
A idź pan w chuj
OdpowiedzUsuńKiedy bydzie główne opo, zwariowałem już od tego Anita ;/
OdpowiedzUsuńShoot *
OdpowiedzUsuńAle powiem nawet że fabuła jest ekstra ;D nawet chyba lepiej się czyta niż główne opo, tylko trochę za dużo tego shota ostatnio ;c
Dobrze jest. Nie żebym się czepiał ale *Uchiha i *chujem
OdpowiedzUsuńShort-Story świetne jestem ciekawy jak sakura rozwiąże ten problem z naruto i makiem i jeszcze ten wyjazd do Barcelony ciekawe co bedzię się tam działo miedzy naruto a sakura co naruto będzie kombinował zapowiada się bardzo ciekawie akcja się po woli rozkręca pozdrawiam i życzę dużo weny czekam na next z nie niecierpliwością
OdpowiedzUsuńShort-story sie rozkręca, mam nadzieje ze Sakura tak jak powiedziała bedzie twarda i jak to stwierdziła nie bedzie kolejna gaska do schrupania mam tez nadzieje ze w tej Barcelonie Naruto troche znormalniej. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, czyta się bardzo bardzo przyjemnie, idealnie przed snem. Akcja się rozkręca, czekam z niecierpliwością na next. I pytanko kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńMoże wstawimy jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro :)
UsuńShort-story jest coraz lepsze, mam nadzieje ze Sakura nieda sie tak łatwo Naruto i ze on w koncu przestanie sie tak zachowywac. Notki czyta sie z napieciem, mam nadzieje ze niedługo znowu pojawi sie kolejna czesc short-story lub głownego opowiadania. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuń