poniedziałek, 13 marca 2017

#5 Short-Story

Perspektywa Naruto;

Budzi mnie pieprzony kac. Cholernie chce mi się pić i naprawdę potrzebuję tabletek przeciwbólowych. Tak głowa nie napieprzała mnie już dawno. Nim na dobre oglądam światło dzienne, które bardzo razi, przecieram oczy. Leniwie rozciągam ręce, które po chwili lądują na mojej twarzy.
- Kurwa!
Syczę sam do siebie. Przypominam sobie wydarzenia minionej nocy. Pierdolonej nocy! Dlaczego Mike musiał wystartować do tej samej laski? Co prawda jest trochę irytująca, ale nie mogę przestać wyobrażać sobie rzeczy, które mógłbym z nią robić! Jest zadziorną, cholerną, małą jędzą, która przy okazji kopnęła mnie w jaja, ale mam ochotę ją przelecieć. Tak ostro, żeby zobaczyła, kto jest górą. Żeby dać jej nauczkę, że ze mną się nie zadziera. Kurwa, nie kopie się mnie w jaja! Żadna nigdy tego nie zrobiła. Z wyjątkiem jej. Mimo wszystko niechciany uśmiech wpełza na moją twarz. Moje myśli nie dają za wygraną. Chciałbym dotykać jej ciała, tak jak wczoraj zapewne zrobił to Mike. Chciałbym pocałować te pyskate wargi. Chciałbym poczuć jej przyspieszony oddech na mojej klatce piersiowej. Czuć jej ciepłe ciało tuż przy swoim. Gładzić te cudowne włosy. Poczuć jej słodki zapach, ale kurwa nie mogę! Pieprzony Mike, zawsze wciśnie się tam, gdzie nie trzeba!
- Wstałbyś już idioto! - Słyszę zdenerwowany głos Sasuke.
- Wstałem debilu! - Odkrzykuję.
- Zostało trzy godziny do kolacji tępaku! - Czuję dziwny niepokój w środku. Co to do cholery było?
- Chrzanisz!
- Znasz się na zegarku? - Słyszę jego głos bardziej wyraźnie.
Nim zdążam odpowiedzieć widzę go w drzwiach. Uśmiecha się kpiąco.
- Wyglądasz jak kupa nieszczęścia. - Śmieje się.
- I? - Unoszę brew siadając na łóżko.
- Jak ty się pokażesz w takim stanie? - Pieprzony opiekun się znalazł.
- Zimny prysznic załatwi sprawę. - Chłopak prycha rozbawiony.
- Tona żelu pod prysznic i wiadro perfum również. - Uśmiecha się.
Biorę poduszkę i rzucam w jego parszywą, perfekcyjną gębę. Niestety moja zwinność po alkoholu jest nieco przyćmiona. Nieszczęśnik chwyta rzuconą bombę z łobuzerskim uśmieszkiem.
- A, no i kilo miętowej pasty. - Rzuca poduszkę, którą chwytam i wychodzi z pokoju.
No świetnie, jeszcze mój najlepszy kumpel mi pojechał. Odrzucam czarne zawiniątko na bok i wstaję z łóżka. Zaspany podchodzę do szafy i wybieram coś na szybko. W moje dłonie wpadł biały tank top, bawełniana, bordowa koszula w czarną kratę, oraz czarne spodnie. Na szafie uwiesiłem jeszcze czarnego fullcap'a z jakimś lwem narysowanym z przodu. Włażę do toalety i bez zbędnych czynności biorę szybki prysznic. Kiedy kończę, ubieram się, myję dokładnie zęby, pryskam perfumami, układam włosy i wychodzę. Po drodze chwytam czapkę i zakładam ją daszkiem w tył. Opuszczam swój pokój i schodzę na dół. Sasuke zastaję w salonie.
- Stary, ja będę leciał. - Wzdycham ciężko.
- Bo?
- Miałem wpaść wcześniej. - Prycham.
- Zabiorę się z tobą. - Uśmiecha się.
- Spoko, jak tam chcesz. - Odwracam się i powoli wychodzę z domu.
- Twoim, czy moim? - Pyta idąc za mną.
- Twoim, za dużo wychlałem. - Uśmiecham się pod nosem.
- Spoko. - Wzdycha cicho.
Razem podchodzimy pod jego auto. Jaguar Xj. Same najlepsze marki co? Jeśli ma się bogatych rodziców, a jednocześnie nadopiekuńczych to jeździ się najbezpieczniejszymi autami. Cena nie gra roli. Nigdy nie grała, jeśli chodziło o nasze bezpieczeństwo.
- To co się takiego wczoraj wydarzyło co? - Pyta, kiedy jedziemy do naszej dzielnicy.
- Co masz na myśli? - Pytam marszcząc brwi.
- Nachlałeś się w cztery dupy Naru. - Wzdycha.
- A nie mogłem? - Krzywię się lekko.
- Nigdy aż tyle nie pijesz. - Uśmiecha się pod nosem. - Coś się stało. - Naciska.
- Masz rację. - Przyznaję zapatrując się na widok za oknem.
- Więc?
- Musisz wiedzieć stary? - Jestem cholernie niechętny.
- Wiesz, że tak. - Nieugięty. Zawsze nieugięty.
- Sakura. - Wzdycham.
- Zakochałeś się? Wygrałem!
- Nie ciesz się idioto. Nie o to chodzi. - Prycham złośliwy.
- Więc? - Z powrotem poważny.
- Miałem na nią ochotę wcześniej niż Mike, ale chyba mnie ubiegł. - Tłumaczę.
- Zadowolisz się inną. - Prycha.
- Nie. Chciałem ją. Nadal chcę. - Przerywam obserwując jego reakcję.
Nie jest pocieszony. Wkurwiony, to na pewno.
- Jest taka pyskata, że chciałbym ją trochę przykrócić. - Uśmiecham się.
- Zostaw ją w spokoju. - Ostrzega. Nie lubię tego tonu.
- Uderzyła mnie w jaja. - Sasuke wybucha śmiechem. Ignoruję to. - Musi ponieść karę.
- Naruto, zostaw ją w spokoju. Nie zmarnuj tej dziewczyny. - Powtarza tym chłodnym tonem.
- Zmarnuję? Żartujesz sobie. - Prycham.
- Oboje wiemy, co z ciebie za palant.
- Kath jakoś nie narzeka.
- Bo macie chorą relację. Ona daje ci dupy, jesteś zadowolony. Ona chwali się koleżankom, jest dumna. - Zawiesza się na chwilę. - Tylko, z czego tu być dumnym? Idiotka i tyle.
- Ale jaka gorąca. - Uśmiecham się.
- Powiedziałem ci, kiedyś wpadniesz w sidła i wygram zakład.
- Pomarzyć zawsze można. - Uśmiecham się pod nosem.
- Teraz się lepiej przygotuj. Przynajmniej nie walisz alkoholem. - Teraz to on się uśmiecha.
- Widzisz? Kilo pasty, wiadro perfum i tona żelu pomogły.
Chłopak kręci głową z niedowierzania. Powoli skręca na naszą dzielnię, i kiedy mija kilka domów, wjeżdża na podjazd. Kieruje się w głąb mijając ogrodzenie i parkuje pod dużym garażem. Oboje wychodzimy w tym samym momencie.
- Dobrze, że stroje swobodne. - Wzdycha zamykając auto.
- Ta. Nie lubię chodzić w garniturku. - Podążam do drzwi, a za mną Sasuke.
- Ale koszule to co innego. - Wiem, że ten pedał mnie podjudza.
- Nie mam nic do nich. - Zawieszam się na chwilę. - Przynajmniej po seksie dziewczyna wygląda w niej seksownie. - Uśmiecham się pod nosem.
- A ty tylko o jednym. - W jego głosie słychać politowanie. - Jestem ciekaw, co powiedziałby na to wujek Minato.
- Nie wiem i chyba wolę się nie dowiedzieć.
Stajemy przed drzwiami. Wyciągam dłoń w kierunku drzwi i przyciskam dzwonek. Nie wziąłem kluczy. Sterczymy z czterdzieści sekund zanim w progu zjawia się mój ojciec.
- Siema tato. - Mówię podchodząc do niego. Przybijam mu piątkę i przytulam na przywitanie. Zawsze to robię. Czy się wstydzę? Nie. Gdyby nie on i mama, mnie by tu nie było.
- Witajcie. - Puszczam go i wchodzę do środka.
- Miło cię widzieć Sasuke. - Słyszę z tyłu.
- Wujka również. - Odpowiada grzecznie. Phi, żeby był taki na co dzień.
- Proszę, wejdź do środka. - Słyszę za sobą zamykane drzwi. Rozglądam się, ale nigdzie za cholerę nie widzę mamy.
- Gdzie Kushina? - Pytam specjalnie wymawiając jej imię. Zawsze się z nią tak droczę.
- Ja ci dam Kushinę! - Słyszę jej donośny głos.
- Ej, chyba nie będziesz biła syna jedynego swego pierworodnego. - Uśmiecham się widząc ją zmierzającą w moją stronę.
- Co z tego, że pierworodny i jedyny? Lać i słuchać czy żyje można zawsze. - Odpowiada wtulając się we mnie. Uwielbiam jej zapach i drobne z pozoru ręce. Uwielbiam czuć od niej tę bijącą matczyną miłość. Uwielbiam trzymać ją w ramionach. Zawsze ciężko mi się od niej oderwać. Uśmiecham się pod nosem.
- Cześć mamuś. - Chichoczę odsuwając ją od siebie. Dostaję od niej tylko ciepły uśmiech.
- Oh, kogo te moje piękne oczy widzą? Sasuke Uchiha. Namyślił się nas w końcu odwiedzić.
Moja mama mknie do uśmiechającego się do niej kruczowłosego. Od zawsze traktowała go jak członka rodziny. Drugiego syna. Znamy się praktycznie od urodzenia. Nasze matki są przyjaciółkami.
- Przepraszam, ostatnio dużo chodzi mi po głowie. - Broni się.
Oswobadza się z uścisku mojej mamy i przechodzi w moją stronę, stając obok.
- Wybaczam. - Uśmiecha się przyjaźnie.
- To co, możecie iść na górę. - Wzdycha mój ojciec.
- Długo jeszcze do tej całej kolacji? - Dopytuję.
- Pół godziny? - Mama odzywa się miło. Zaczyna iść w kierunku kuchni. - Idę sprawdzić co słychać u jedzenia.
Wymija nas i znika z oczu. Spoglądam na ojca. Jest szczęśliwy, to dobrze.
- To my idziemy. - Wzdycham i podążam na górę.
Jedyne o czym marzę to rzucić się na łóżko. Nie miałbym nic przeciwko, widząc w nim teraz Haruno. Już niedługo Uzumaki, padnie jak mucha. Ulegnie jak każda. Zrobi dla ciebie wszystko, żebyś tylko poświęcił jej choć odrobinę uwagi. Zrobi wszystko, żeby poczuć twoje ręce na skórze. Zrobi wszystko, żeby poczuć twoje usta na swoich.
- O czym myślisz? - Pyta sprowadzając mnie do rzeczywistości. Stoimy w moim pokoju.
- Nic ważnego.
Rzucam się na łóżko, a kruczowłosy na kanapę. Wracając do moich myśli. Mam jeden problem, który nazywa się Mike. Mam nadzieję, że już jej nie przeleciał. Mam nadzieję, że nie są razem. Wtedy będzie ciężej. Nie spytam przecież Sasuke. Zaraz coś sobie ubzdura i tyle z tego będzie.
- Sasuke?
- Mhm?
- Co z Ino? - Nie spoglądam na niego, ale wiem, że się uśmiecha. Po prostu to czuję.
- Dobrze.
- Byś kurwa rozwinął. - Wzdycham podirytowany.
- Zaprosiłem ją na randkę, a ona się zgodziła. - Pauzuje. - Tyle powinno ci starczyć.
- No i zajebiście. Mówiłem, że się uda.
Cieszę się jego szczęściem. Naprawdę. Tylko, jak można kogoś pokochać? Przecież to niedorzeczne. Jedna laska na całe życie. Syf.
- Przyszli. - Rzuca krótko.
- Co? - Jestem zdezorientowany.
- Dzwonek głąbie.
- Nie słyszałem. - Wzdycham.
Wody. To czego teraz najbardziej pragnę na świecie to woda.
- Zejdźmy na dół. - Odzywa się pół zdechły.
Myślałem, że to ja ostro zabalowałem. Chlałem do nieprzytomności, więc co jest z nim?
- Tak, potrzebuję wody. - Wzdycham wstając z łóżka.
Słyszę śmiecho mruknięcie z jego strony. Kompletnie to zlewam i wychodząc z pokoju czochram swoje włosy i zakładam czapkę tak jak siedziała od samego początku. Już z góry słyszę jej śmiech. Wiem do kogo należy. Moje kąciki ust machinalnie unoszą się w górę.
- Jak zwykle przed punktualni. - Mówię schodząc z ostatnich schodków.
- Naru! - Krzyczy blondynka. - Ej, wyglądasz jak kupka nieszczęścia. - Mówi głośno.
Rodzice się śmieją, a ona podbiega do mnie i wtula w moje ciałko. Nie mogę się powstrzymać i po prostu całuję ją u nasady głowy.
- Nie mogłam cię wczoraj znaleźć. - Szepcze mi do ucha.
- Wiem mała. - Uśmiecham się chytrze.
- A ze mną się nie przywitasz? - Słyszymy za sobą głos Uchihy.
Widzę ten szeroki uśmiech i iskierki w oczach Ino. Odsuwa się ode mnie i leci wtulić się w Sasuke. Mimowolnie uśmiecham się na ten obrazek.
- Idę po wodę. - Rzucam krótko i wychodzę z holu.
W kuchni dostrzegam kruchą postać dziewczyny. Kurwa, tylko nie ona. Podchodzę bliżej, bo co mi zostało? Idę i próbuję nie zwracać na nią uwagi. Podchodzę do lodówki i biorę z niej butelkę zimnej, niegazowanej, orzeźwiającej wody. Zamykam ją i tuż za drzwiczkami widzę blondynkę.
- Kurwa! - Klnę pod nosem.
- Żadna kurwa, miałeś zadzwonić. - Prycha.
- Powiedziałem ci, że było miło, ale nie obchodzi mnie nic więcej. - Odpowiadam odkręcając butelkę wody.
- Tak, tak. Przypominam, że obiecałeś zadzwonić. - Jest nieustępliwa.
- Ale cholera nie zadzwoniłem. - Mówię nieprzyjemnie. - Od samego początku wiedziałaś jakim chujem jestem. Nie miej teraz pretensji.
Zostawiam dziewczynę bez słowa. Cholera, to była tylko jedna jebana noc. Błąd, który nie powinien się zdarzyć. Pierwszy i ostatni raz pieprzyłem służbę. W sumie to...nie wiedziałem, że to służba. Do salonu wchodzę popijając wodę i gdy widzę, kto stoi w drzwiach, powoli odsuwam ją od ust. Moje kąciki machinalnie unoszą się w górę. Nasze spojrzenia się krzyżują. Oh, nie ma zadowolonej minki. Obcinam ją z góry na dół. Przydługa, biała bluzka opadająca na jedno ramie, czarne leginsy w kwiatki i czarno białe trampki. Mimo tego stroju wygląda niesamowicie seksownie, bo w tych leginsach widać jej zgrabne nogi. Kiedy właśnie się odwróciła dostrzegam też zgrabną pupę, ale nie taką jak u anorektyczek i kościstych.
- Naruto, poznaj państwa Haruno. - Przedstawia ojciec.
- Miło mi. - Uśmiecham się przyjaźnie.
Podchodzę w ich stronę i witam się z Panią, później z Panem Haruno. Na koniec zostawiam sobie torcik. Zbliżam się do Sakury z łobuzerskim uśmieszkiem, jej mina jednak...nie wyraża entuzjazmu. Powoli zbliżam wargi do jej policzka, i kiedy stykają się z jej rozgrzaną skórą, czuję jak dziewczyna lekko drga. Podoba mi się to. Nawet bardzo.

Perspektywa Sakury;
Czuję jego ciepłe wargi na swoim policzku i po prostu moje ciało nie wytrzymuje. Czuję jego zapach unoszący się w powietrzu. Cholera, nie podoba mi się to, jak reaguję na jego dotyk, czy w ogóle na jego obecność. Ze zdenerwowania zagryzam dolną wargę i kiedy blondyn nieznacznie się odsuwa widzę jego wzrok. Patrzy na moje usta, po czym mało zauważalnie oblizuje swoje. Staje naprzeciw mnie z łobuzerskim uśmieszkiem i ciągle się wpatruje. Wwierca we mnie te swoje palące spojrzenie.
- Chyba jesteśmy już w komplecie. - Wzdycha mama Uzumakiego.
- Moi rodzice już przyszli? - Uchicha jest zszokowany.
- Owszem. - Odpowiada Pan Minato.
- Nawet się nie przywitali. - Odburkuje chłopak i spogląda żarliwym wzrokiem na Ino.
- Nie chcieliśmy wam przeszkadzać. - Usprawiedliwia starszy blondyn. - Chodźmy do jadalni.
Po chwili wszyscy kierujemy się za właścicielem domu. Chciałabym iść obok Ino, naprawdę. Niestety ona wybrała obecność Sasuke. Rozumiem. Jest zakochana, można jej wybaczyć. Na moje nieszczęście widzę Naruto tuż przy sobie. Gdy się równamy, ocieramy się barkami. Spogląda na mnie i przystaje w jadalni.
- Jak tam? - Jego głos jest ściszony. Serio? Tylko na tyle żeś się wysilił.
- O co ci chodzi?
- Jak noc z Mike'm? - Zauważam w jego wzroku coś dziwnego.
Naprawdę bardzo dziwnego i choć mnie to zaintrygowało, nie zwracam na to większej uwagi.
- Nie było żadnej nocy idioto. - Prycham i wymijam go idąc za rodzicami.
Zostawiam go w tyle. Przy stole witam się z rodzicami Ino, a później zaś z rodzicami Sasuke. Siadam za stołem tuż przy mamie, a naprzeciw mnie nie kto inny jak ten idiota. On również siedzi przy rodzicach, ale chyba nie przeszkadza mu to w wpatrywaniu się w moją skromną osobę. Ma ten uśmiech z cyklu seryjnego mordercy. Odwracam wzrok i patrzę, że moja przyjaciółka i kruczowłosy nieźle się bawią. Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego.

***
Kolacja upłynęła bardzo szybko. Zleciała na rozmowach o polityce, muzyce, wiadomościach i tak dalej. W sumie mało słuchałam, bo nie mogłam oswobodzić się z natarczywego wzroku Uzumakiego. Siedzimy właśnie na kanapie w salonie, bo co mielibyśmy niby robić? Nasi ojcowie piją whisky z lodem, a mamy? Rozpijają trzecią butelkę wina. My jednak siedzimy o suchym pysku.
- A właśnie. - Wzdycha Pani Kushina. - Naruto, może oprowadziłbyś Sakurę po domu?
To się źle skończy. Widząc ten jego uśmieszek wiedziałam, że czeka tylko na chwilę, żebyśmy zostali sami. Nie może odpuścić takiej okazji, widzę to w jego wzroku. Cholera! Boję się zostać z nim sam na sam.
- Nie trzeba. - Odpowiadam cicho, ale widzę gromiące spojrzenie Ino.
- Ależ kochanie. Ta dwójka zna już wszystkie kąty. - Wskazuje na blondynkę i kruczowłosego, po czym dodaje. - Miło będzie jeśli dołączysz do ich grona.
Przełykam głośno ślinę. Przybieram na twarz sztuczny uśmiech i kiwam znacząco głową.
- Będzie mi miło. - Kłamię.
- Chodź, z przyjemnością cię oprowadzę. - Uśmiecha się i wstaje z kanapy.
Ja wiem, że zrobisz to z przyjemnością. Posyłam mu zabójcze spojrzenie, a on tylko się uśmiecha. Mozolnie idę w jego ślady i po chwili stoję na nogach. Przywołuje mnie kiwnięciem głowy, więc podchodzę na tyle blisko na ile czuję się bezpieczna. Naruto zaczyna iść, więc ja kroczę tuż za nim. Zmierza do holu, gdzie się zatrzymuje i czeka na mnie. Na moje nieszczęście nikogo tu nie ma.
- Fajnie dziś wyglądasz. - Komplementuje mówiąc jak o jakiejś błahostce. Nawet na mnie nie spogląda.
- Oboje wiemy, że nie interesuje mnie wasz dom. Nie mam ochoty do niego wracać. - Prycham i idę dalej zostawiając go w tyle.
- Mogę sprawić, że zechcesz wracać. - Słyszę jego pewny głos tuż przy moim uchu.
Wzdrygam się lekko z przerażenia. Nie spodziewałam się, że tak szybko się zbliży. Nie byłam na to gotowa.
- Nie bądź tak pewny siebie. Kiedyś cię to zgubi. - Prycham i wchodzę po schodach.
No dobrze, może trochę jestem ciekawa, gdzie mieszka ten dupek i jak mieszka. Słyszę jego szyderczy chichot tuż za mną.
- Czy już mi tego nie mówiłaś?
- Możliwe, nie pamiętam. - Rzucam oschle. - Miałeś mnie oprowadzić. - Bąkam pod nosem.
- Robię to. - Prycha rozbawiony.
- Jakoś nie widzę. Idę pierwsza, a ty za mną.
Przystaję dopiero na górze.
- Może lubię podziwiać widoki. - Rzuca krótko, a we mnie się aż gotuje.
- Dupek. - Słyszę jego śmiecho prychnięcie.
- Idź pierwsza i zgaduj czyj to pokój. - Proponuje.
- Zgięło cię? - Odwracam się twarzą do niego marszcząc czoło.
- Nie. No, dalej. - Pogania mnie machając dłonią przed moją twarzą.
- Jak sobie chcesz, żeby później nie było, że się panoszę. - Prycham i zaglądam do pierwszego pokoju.
Jest urządzony w dość jasnych barwach. Przestronne i zupełnie nie w stylu Uzumakiego. Kremowe ściany, biały puchaty dywan, wielkie łoże z czerwoną pościelą. Widać, że tego pomieszczenia dotykała kobieca ręka.
- Sypialnia twoich rodziców. - Zgaduję.
- Brawo. - Słyszę jego szept tuż nad uchem.
Odwracam się szybko i widzę go tuż przy mnie. Jego twarz powyżej mojej, jego oczy spoglądające na mnie z góry, błąkający się uśmiech na jego twarzy.
- Naruszasz moją przestrzeń. - Stwierdzam stanowczo.
- Oh, przepraszam. - Unosi dłonie w geście obrony. - Nie chcę zarobić kolejnego kopa. - Wzdycha i odsuwa się dwa kroki w tył.
- Idziemy dalej. - Uśmiecham się lekko.
Zmierzamy do kolejnego pokoju, który otwieram. Widzę, że kiedy chwytam za klamkę chłopak lekko się spina. W ostateczności kładzie dłoń na mojej powstrzymując mnie przed wejściem.
- Ten może sobie darujmy. - Jego zachowanie diametralnie się zmienia.
Jest nieco zmieszany, poddenerwowany i spięty. W jego zadziornych zazwyczaj oczach dostrzegam niechęć. O co chodzi?
- Ekhem, więc przejdźmy dalej. - Chłopak lekko kiwa głową i zabiera dłoń z mojej.
Odsuwa się dając mi dostęp na przejście. Podchodzę nieco dalej i kładę dłoń na kolejną klamkę. Spoglądam na niego. Wrócił do normalności. Łobuzerski uśmiech i oczy pełne iskierek. Otwieram drzwi i bez wahania zapalam światło. Uderzają we mnie ciemne kolory i już wiem czyj to pokój. Jest tak samo urządzony co ten w mieszkaniu chłopaków. Wchodzę nieco dalej, ale to był błąd, bo słyszę dźwięk zamykanych drzwi. Moje serce przyspiesza, oddech staje się płytszy. Ale kiedy czuję jego dłonie oplatające mój brzuch przymykam oczy i przełykam ślinę. Kurwa! Ino zabiję cię.
- Chciałbym cię tam widzieć. - Mruczy do mojego ucha wskazując na łóżko.
- Pojebało cię? - Klnę starając się uwolnić z jego uścisku. Przez niego ciągle przeklinam.
- Nie. - Wzdycha cicho i czuję jak muska wargami moją szyję. Przygryzam wargę w pierwszej chwili, kiedy jego usta stykają się z moją skórą. Czuję te idiotyczne ciepło w podbrzuszu.
- Chcesz zdradzić kumpla? - Wypalam bezmyślnie.
Czuję jak jego ciało się spina, ale po chwili znów się odpręża.
- Bo? - Słyszę ciche pytanie padające z jego ust.
Powraca do przerwanej czynności i powoli boleśnie składa pocałunki na mojej szyi. Przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie i mocniej zaplata dłonie na moim brzuchu. Mimowolnie odchylam głowę w bok dając mu lepszy dostęp.
- Jesteśmy razem. - Szepczę.
Zastyga.
- Cholera, Sakura! - Jest sfrustrowany, ale się nie odsuwa.
W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowały się jego usta, czuję teraz nieprzyjemny chłód. Nie powiem tego głośno, ale...podobało mi się to.
- Zaskoczony? - Pytam triumfalnie.
- Nie za bardzo. - Prycha.
- Co? - Jestem zdziwiona.
- Widziałem, jak na ciebie patrzy, ale... - Urywa.
- Ale?
- Ja byłem pierwszy. - Teraz to ja zastygam. Oszalał. Psychopata. Dupek. Idiota. Ignorant. Egoista.
- Nie jestem rzeczą do wzięcia. - Prycham.
- Wiem. Jesteś gorącą laską, na którą miałem ochotę jeszcze przed tą pieprzoną przemianą.
Szepcze do mojego ucha. Jego głos...jest niski. Do tej pory nie mogę przetrawić tego co powiedział.
- Jesteś chory. - Tylko na tyle mnie stać. - Przejdź się do psychologa.
- Nie pomoże. - Stwierdza cicho. - Za to ty...owszem. - Przygryza płatek mojego ucha.
- Naprawdę jesteś tak popieprzony, żeby zdradzić kumpla? - Nie mogę uwierzyć.
- Dla ciebie? - Zastanawia się chwilę. - Mhm.
Ponownie czuję jego wargi na szyi. Przez niego nie mogę się skupić, jedyne o czym myślę to jego usta, które mkną coraz wyżej. Jego ręce powoli odwracające mnie w jego stronę. Jego nierównomierny oddech. Aż w końcu usta muskające mój prawy policzek. Przymykam oczy z rozkoszy, którą mi zapewnia. Naprawdę nie obchodzi mnie teraz nic, nawet Mike, który podoba mi się jak cholera. Otwieram oczy i widzę zadziorny uśmieszek i lekko przymknięte powieki.
- Stracisz kumpla jeśli będziesz ciągnął to dalej. - Szepczę cicho. Nie mam siły mu się opierać, już nie.
- Nie dbam o to. - Mruczy w moją brodę, co łaskocze.
- Nie zaliczysz mnie. - Szepczę ostrzegając. - Tracisz czas.
Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy chłopak muska wargami kącik moich ust.
- Dziewczyny robią różne rzeczy. - Wzdycha cicho. - Pod wpływem chwili. - Jest pewny siebie.
Czuję jego miętowy oddech na mojej twarzy. Jego lekki zarost bawiący się moją skórą po zetknięciu. Jego cudowny zapach. Jego ręce oplatające mnie w pasie. W końcu czuję jego słodkie usta na swoich. Składa delikatne pocałunki, których nie oddaję. Kiedy tylko przygryza moją dolną wargę, jak wczoraj zrobił to Mike, poddaję się. No właśnie, Mike. Powinnam czuć się winna, ale nie czuję. Powinnam odsunąć się od Uzumakiego, ale nie chcę. Powinnam się zdecydować, ale nie potrafię. Kiedy Naruto składa pocałunki na moich wargach, nie myślę. Nie mogę myśleć o niczym i o nikim innym. Liczy się tylko on. Chłopak powoli wsuwa dłoń pod moją bluzkę. Czując jego dłonie na moich plecach, wzdrygam się. Kiedy rysuje kółka nisko, tuż nad moim tyłkiem, czuję dziwne dreszcze. Kurwa, nie podoba mi się to...a jednocześnie jest przyciągające. Zwariowałam. Lekko przygryzam jego dolną wargę, przez co wyrywa się mu ciche jęknięcie. Wiwatuję w myślach. Uzumaki chwyta mnie za pośladki przez co lekko się spinam, ale kiedy tylko czuję jego usta tuż przy moim uchu, zamieram. Unosi mnie lekko przez co instynktownie zaplatam nogi wokół jego talii. Opiera mnie o ścianę i ułatwia sobie dostęp do moich ust. Kiedy tylko lekko osuwam się w dół, z naszych ust wyrywa się ciche jęknięcie.
- Kurwa, Sakura. - Szepcze cicho i wraca do całowania moich ust.
Jego głos jest tak przepełniony żądzą, że w pewnym momencie mnie to przeraża. Przesuwam dłonie z jego ramion na policzki, które lekko masuję kciukami.
- Naruto! - Słyszę donośny głos ojca blondyna i przytomnieję.
Odrywam się od niego i spoglądam na drzwi. Dłonią zgarniam włosy z czoła, a chłopak opiera głowę o moją brodę. Oboje mamy przyspieszony oddech zgrany ze sobą. Oboje zaraz wybuchniemy. Co mi odpieprzyło, żeby się z nim całować?
- I to by było na tyle. - Mówi cicho z bezczelnym uśmieszkiem.
- To w ogóle nie powinno się zdarzyć. - Odpowiadam stanowczo patrząc na niego z góry.
W jego oczach dostrzegam cień zawodu i cień zdenerwowania. Chłopak powoli, delikatnie odstawia mnie na ziemię. Ocieram się o jego klatkę piersiową, w której serce bije jakby chciało się stamtąd wydostać.
- Sakura...
- Zapomnij. - Przerywam mu. - Nie chcę, żeby to się powtórzyło rozumiesz?
Te słowa przechodzą mi przez gardło bardzo ciężko. Bo...cholernie mi się podobało. Patrzę w jego skonsternowane oczy i na usta, gdzie błąka się cień uśmiechu.
- Podobało ci się. - Stwierdza krótko.
- Nie. - Kłamię.
- Tak. - Jest pewny swojego.
- Nie. - Trzymam się swojej wersji. - Daj mi spokój, dobra?
Nie czekając na jego odpowiedź opuszczam sypialnię Uzumakiego. Kurwa, w którą stronę? Przypominam sobie i podążam na dół. Zanim wchodzę do salonu nieco się poprawiam. Nie wejdę przecież w potarganych włosach i uniesionej bluzce. Równam swój oddech i wchodzę do salonu, gdzie zastaję zadowolonych rodziców i wręcz zachwyconych Ino i Sasuke.
- Gdzie Naruto? - Pyta czerwono włosa kobieta.
- Musiał sobie ulżyć w łazience. - Odpowiadam obojętnie i cicho.
- Usiądź. - Moja mama wskazuje miejsce obok siebie.
Ino patrzy na mnie zmieszanym wzrokiem, chyba widzi moją niespokojną minę. Bezgłośnie pyta co się stało. Odpowiadam jej jednym wyrazem; Naruto. Jej oczy robią się wielkie, bo nie ma kompletnie pojęcia co stało się tam na górze. Zapewne będę musiała powiedzieć jej wszystko. Zupełnie wszystko ze szczegółami, czego naprawdę nie chcę robić. Nie chcę przypominać sobie jego dłoni na moim ciele, jego ust na moich, jego ciała tuż przy moim. To dla mnie zbyt wiele. Naprawdę nie wiem co jest grane. Cholernie podoba mi się Mike, który jest moim chłopakiem. Tak, zgodziłam się z nim być, a wyszło na to, że obściskiwałam się z jego kumplem, który w jakiś sposób mnie do siebie przyciąga. Spoglądam na wejście do salonu i mój wzrok krzyżuje się z roześmianym Naruto. To go bawi. Nie będę kolejną gąską, którą sobie smacznie zje. O nie!
- Co tak długo? - Pyta jego tata.
- Po prostu. - Odpowiada ściągając czapkę i czochrając swoje włosy.
- Wpadliśmy na pomysł. - Mówi mój ojciec.
- Co? Jaki pomysł? - Pytam chłodno. Tata karci mnie wzrokiem.
- Wspólny wypad do Barcelony. - Moje serce zamiera.
- Co? - Pyta Ino. Dzięki ci dziewczyno.
- No. Zrobimy wam trzy dni wolnego od szkoły w przyszłym tygodniu. Najlepiej od Poniedziałku do Środy. - Uśmiechnięty odpowiada jej tata.
- Tak, ale wylecimy z samego rana w Niedzielę. Będziemy mieli więcej czasu na zwiedzanie, czy zabawę, jak tam wolicie. - Wtrąca uśmiechnięta mama Uzumakiego.
- Super. - Entuzjazmuje się Sasuke.
Widzę, że blondynka też jest w euforii. Czy tylko ja tutaj się nie cieszę? To trzy dni spędzone z Uzumakim. Nie! Przepraszam, prawie cztery! Przecież to będzie istna udręka. Jak widzę, jemu to się podoba. No to klapa.
- Będziemy się już zbierać. - Mój ojciec nagle wstaje, za co dziękuję Bogu.
Wzdycham i równocześnie podnoszę się z mamą z kanapy.
- To ja was odprowadzę. - Grzecznie mówi Naruto.
- Do zobaczenia wspólnicy. - Mój tata z uśmiechem żegna się i powoli kieruje w stronę drzwi tuż za Uzumakim.
- Dziękuję za miły wieczór. Dobranoc. - Mówię i powoli wychodzę do holu ignorując spojrzenia przyjaciółki i jej przyszłego chłopaka.
Moi rodzice czekają na zewnątrz, więc zwinnym krokiem wychodzę do nich omijając Uzumakiego.
- Nie pożegnasz się z Naruto? - Pyta moja mama. No dzięki wielkie. Serio!
- Tak, już. - Mówię cicho.
Podchodzę do uśmiechniętego chłopaka, bo co niby mogę zrobić? Wyciąga ręce w moją stronę więc robię to samo i powoli wtulam się w jego ciepłe ciało. W jakimś stopniu jest to naprawdę przyjemne.
- Niedługo się spotkamy. - Mruczy do mojego ucha.
- Nie licz na nic. - Prycham.
Czuję jego usta na swojej szyi. Czy on jest normalny? Przecież oni wszystko widzą! Spinam się, kiedy jego wargi ponownie muskają moją skórę. Próbuję wydostać się z jego uścisku, ale nie mogę. Jest zbyt silny.
- Puść mnie dupku. - Szepczę tak, żeby te słowa dotarły tylko do niego.
Jak na rozkaz blondyn powoli rozluźnia uścisk. Spoglądam na jego uśmiechniętą gębę. Wypinam mu język i szybko odchodzę z rodzicami nawet się nie oglądając. Boże! Jak ja spojrzę w oczy Mike'mu? Jak on spojrzy mu w oczy. Przecież przylizał się z dziewczyną kumpla. No chyba, że...jest tak popieprzony, że nic mu nie przeszkadza. Boże, Sakura idiotko, co ty sobie myślisz?
- Fajny chłopak co? - Słyszę głos rodzicielki sprowadzający mnie na cholerną ziemię.
- Nie. - Mówię cicho.
- Co? - Śmieje się mój ojciec.
- Nic, mówię, że całkiem spoko. - Uśmiecham się sztucznie.
- I jaki kulturalny. - Dodaje kobieta.
Oh mamo. Żebyś tylko wiedziała...
- Co wam w ogóle odwaliło z tą Barceloną? Zniknęłam tylko na dziesięć minut, a wy już coś wymyślacie. - Krzyżuję dłonie na klatce piersiowej.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio zabrałem was na wakacje. - Tata mówi ściszonym głosem.
Fakt. Dni, gdy razem spędzaliśmy wakacje odeszły w zapomnienie.
- Dlatego postanowiliśmy wybrać się wszyscy razem. - Odpowiada mama za przybitego ojca.
Ludzie, nie dawajcie mu alkoholu. Błagam. Po nim robi się nie do zniesienia. Potrafi się tylko nad sobą użalać, choć to dobry chłop.
- Ale dlaczego razem? To najbardziej mnie interesuje. - Widzę zdziwienie na twarzy mamy. Marszczy czoło.
- A co ci w tym nie pasuje?
Jest tylko jeden człowiek. Jedno imię. Naruto.
- Rany, tak tylko pytam. - Wzdycham. Pozwolę pominąć sobie swoje przemyślenia.
- No tak wyszło. Nie pamiętam już nawet, kto wyszedł z inicjatywą. - Moja mama się śmieje.
Ten odgłos śmiechu towarzyszy nam aż do domu, bo nikt nie raczył się odezwać. Całuję rodziców i zmęczona wdrapuję się na górę. Wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko. Jezu, to był naprawdę męczący dzień. Nie mam już na nic ochoty, serio. Gdybym mogła to pewnie zasnęłabym w takiej pozycji i w takich ubraniach. Przecieram dłońmi zmęczoną twarz i w tym czasie czuję wibracje. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do nowego telefonu. Leniwie szukam dłonią sprawcy zamieszania i spoglądam na ekran, który razi w oczy.

Od: Nieznany (22;10)
Mam nadzieję, że wieczór był miły, ale mam też nadzieję, że nie zapomniałaś o mnie :* Mike.

Boże, skąd on ma mój numer? Ma go tylko Ino i...Ten-Ten. Musiał ją o niego poprosić. Pierwsze co robię to zabieram się za zmianę nazwy, tylko...jak go cholera zapisać? Po kilkunastu próbach decyduję się na jedno rozwiązanie.

Do: Mike :* (22;15)
Wieczór był katastrofą...Tak właściwie, skąd masz mój numer?

Poszło. Bez żadnej minki. Rozwodzenia się. Kurde, bo co miałam mu niby napisać? Hej, skarbie nie miałam czasu o tobie pomyśleć, bo twój kumpel przyssał się do mnie jak odkurzacz do paneli? To byłaby dopiero katastrofa. Czuję wibracje pod ręką, więc szybko otwieram wiadomość.

Od: Mike :* (22;18)
Zagadałem na śmierć Ten-Ten, w końcu uległa ;) Czemu katastrofa? Myślałem, że będziesz miała towarzystwo?

No i tego pytania się obawiałam. Jest mi cholernie wstyd. Co ja mu teraz powiem? Już wiem!

Do: Mike :* (22;20)
Rodzice gadali o jakichś nudnych głupotach, a my musieliśmy siedzieć i tego słuchać...A co u ciebie?

To wydaje się najrozsądniejszą odpowiedzią. Odkładam telefon na brzuch i przymykam oczy. Kurna, jutro Sobota. Od idiotycznego wyjazdu dzieli nas jeden pieprzony dzień. Ja nie wiem, ja naprawdę nie wytrzymam tego napięcia. Wzdrygam się, kiedy telefon podskakuje mi na brzuchu.

Od: Mike :* (22;25)
To lipa ;) Ja przez cały dzień byłem zajęty, nie mogłem sobie pospać jak wy. Ojciec ściągnął mnie o 9 z łóżka i kazał zapieprzać na podwórku. Musieliśmy ogarnąć je po drobnej budowie, ale nie będę zanudzał. Spotkasz się jutro ze mną? :}

Boże! Jak ja spojrzę mu w te cholerne, gorące oczka? Przecież on od razu zauważy, że coś nie gra.

Do: Mike :* (22;29)
Jasne...i tak chciałam się spotkać...

Zostawiam trzy kropeczki, nie wiem dlaczego. Może nie mam ochoty dziś kończyć wypowiedzi. Cholera to będzie ciężkie. Zerkam na ekran telefonu. Odpowiedź przychodzi natychmiastowo.

Od: Mike :* (22;30)
Dlaczego, coś się stało? Niepokoisz mnie słonko.

Do: Mike :* (22;32)
Po prostu..musimy pogadać. Nie martw się, to nic takiego :* Porozmawiamy jutro, jestem zmęczona. Do zobaczenia <3

Poszło. Jezu, jestem totalnie wykończona. Muszę iść się ogarnąć i...iść po prostu spać. Sennym wzrokiem spoglądam na ekran telefonu, bo ponownie czuję wibracje.

Od: Mike :* (22;34)
No dobrze. Do zobaczenia słonko :* A! Jutro, kawiarnia na rogu o 11. Czekam. Słodkich snów ;)

Z żałosnym westchnięciem wstaję z łóżka, co jest naprawdę trudne. Podsuwam się do szafy od razu sięgając po moją piżamkę. Krótkie spodenki i bluzka na rękawek. Biorę bieliznę i pakuję się do toalety. Cholercia, nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam aż tak zmęczona. Serio.

***

- To co dziś robisz kochanie? - Tata zagaduje, kiedy ja grzebię łyżką w płatkach.
- Sakurcia? - Zwraca moją uwagę, bo spoglądam na jego twarz.
- Idę spotkać się w kawiarni. - Odpowiadam zgodnie z prawdą, bo po co mam kłamać?
- Dziewczyny, czy chłopak? - Dopytuje mama siedząca naprzeciw mnie.
Uśmiecham się, ale czuję jak moje policzki odrobinkę pieką. Zwlekam z odpowiedzią.
- Chłopak. - Rzucam krótko wlepiając wzrok w miskę.
- Kochanie, już je zabiłaś, teraz zjedz. - Mój ojciec posyła mi nieśmiały uśmiech.
- Jakoś nie mam ochoty. - Wzdycham.
Czeka mnie ciężka konfrontacja. Nie mogę dać poznać po sobie niczego. Dosłownie niczego. Jedna gapa, przeoczenie i już po mnie i moim krótkim związku.
- Śniadanie jest najważniejsze. - Słyszę głos mamy.
- Wiem. - Uśmiecham się lekko.
Biorę za łyżkę i staram się jeść. Ciężko mi to idzie, ale po jakimś czasie miska jest już pusta.
- Wychodzę, wrócę jak zwykle. - Na odchodne tata szybko mówi, całując nas w policzki.
- Pa. - Wołamy obydwie.
- A co z tobą? - Pytam wlepiając wzrok w mamę.
- Muszę nas spakować. - Jest roześmiana.
A no tak. Zapomniałam, że tylko ja się nie cieszę. Cholerny wyjazd. Naprawdę nie wiem, jak to się skończy. Uzumaki na bank równa się kłopoty.
- Wiesz, że dochodzi 10? - Mama wyrywa mnie z transu. Stoi naprzeciw.
- Co? Boże, jak szybko. - Wzdycham ciężko.
Mamuśka obserwuje mnie z ciekawsko dziwnym uśmieszkiem.
- Co jest? - Zagaduję uśmiechając się nieśmiało.
- To randka, czy zwykłe spotkanie? - Wypala nagle. Co mam jej powiedzieć?
- Spotkanie z moim chłopakiem. - Wybieram prawdę, podkreślając słowo moim.
Widzę, że jest okropnie zdziwiona. Marszczy brwi, a zaraz po tym uśmiech wpełza jej na usta.
- Ty masz chłopaka? - Pyta zadziornie.
- Tak, mam. - Wzdycham podnosząc się z krzesełka.
Idę, żeby włożyć naczynie do zmywarki. Niestety ciągle czuję na sobie wzrok mojej kochanej Mebuki.
- Nie wiedziałam, że coś kryje się za twoją zmianą wizerunku. - Zaczyna wesoło.
Stoi za moimi plecami. Na sto procent.
- Bo się nie kryło. Tłumaczyłam wam milion razy, że wymyśliła to Ino. - Wzdycham ciężko i opierając się o szafki spoglądam na mamę.
- Czyli przypałętał się po zmianie. - Kiwa głową ze zrozumieniem. - Nie sądzisz, że interesuje go tylko twoje ciało? - Wiedziałam.
Teraz te pytania nie będą miały końca. W mózgu włączył się tryb nadopiekuńczej mamuśki.
- Nie dał mi powodów. - Rzucam krótko biorąc w dłoń jabłko.
- Mam nadzieję słoneczko ty moje. - Muska wargami mój policzek i odchodzi.
Potrząsam ramionami i biorę gryza jabłka. Idę do pokoju, wezmę torbę i spadam do kawiarni. Pogadam jeszcze z Ten-Ten, bo co mam tu niby robić? Wchodząc do sypialni szybko się rozglądam. Wychwytuję swój cel i bez zbędnych ceregieli przerzucam ją przez ramię i wychodzę z pokoju kierując się w dół.
- Do zobaczenia mamo! - Krzyczę na odchodne.
Otwieram drzwi i pierwsze co mnie spotyka to oślepiające promienie słoneczne. Kurcze, nie wzięłam okularów. Zamykam dom i mrużąc oczy kieruję się za płot. Kiedy jestem na chodniku widzę dzieci bawiące się wkoło. Podobno to spokojna dzielnica. Z uśmiechem mijam dzieciaki i kieruję się do kawiarni.
- Proszę pani! - Krzyczy ktoś za mną.
Odwracam się instynktownie. Dostrzegam biegnącego w moją stronę prześlicznego chłopczyka, może ma z siedem lat. Na jego ustkach znajduje się szeroki uśmiech od ucha do ucha. Przystaje naprzeciw mnie i wyciąga rączkę, w której trzyma fioletową karteczkę.
- O co chodzi? - Pytam lekko zmieszana.
- Jakiś chłopak to dał, żebym przekazał. - Tłumaczy krótko.
- Chłopak? - Pytam z zaciekawieniem biorąc od niego skrawek papieru.
- Mhm. - Potwierdza.
- No dobrze. Dziękuję. - Uśmiecham się do odchodzącego chłopczyka.
- Miłego dnia! - Krzyczy podbiegając do znajomych.
- Wzajemnie. - Odkrzykuję wesoła.
Spoglądam na kartkę mrużąc oczy i marszcząc czoło. Może to od Mike'a. Z uśmiechem rozwijam skrawek papieru i zaczynam czytać.

Mam nadzieję, że się wyspałaś, i że...
śniłaś o mnie i naszych gorących
pocałunkach. Do zobaczenia niebawem.
Naruto.

Zamieram. On jest chorym pojebem! Czyli mam powód, żeby sądzić, że tak łatwo nie odpuści? Boże, jeśli Mike się dowie...Ale w sumie, dlaczego ja tak panikuję? Od kogo ma się dowiedzieć co? Ode mnie? Na pewno nie. Od Uzumakiego? Raczej nie. No właśnie, raczej. Czy on już od samego rana musiał popsuć mi humor? Gniotę kartkę i podchodzę do najbliższego kosza, gdzie ją wyrzucam. Kieruję się do kawiarni, bo co mam zrobić? Muszę się ogarnąć! Sakura, weź się kobieto w garść. Weź się w garść. Zaraz masz spotkać się z Mike'm. To twój chłopak, pamiętasz jeszcze? Licz sobie baranki, to podobno pomaga. Ale po co popieprzone baranki, przecież to działa na sen idiotko! Przystaję przy drzwiach i kładę na nie dłoń. Teraz lekko je popycham i wchodzę do środka. Od razu zauważa mnie Ten-Ten. Widząc moją minę, jej uśmiech rzednie. Spogląda na bar, a ja idę usiąść gdzieś w rogu.
- Steve! Idę na lunch! - Słyszę brązowowłosą.
Widzę jak odkłada swój fartuszek i zwinnym krokiem podchodzi do mojego stolika. Przystaje i dokładnie mnie obserwuje. Od stup, po czubek głowy.
- Co się znowu kurde dzieje. - Bardziej stwierdza niż pyta i dosiada się do mnie.
- Naruto i Mike się dzieje.
Oczy Ten-Ten wydają się teraz nienaturalnie wielkie. Siedzę jak mała dziewczynka, która została skarcona przez rodziców. Dziewczyna wpatruje się we mnie dziwnym wzrokiem.
- Co z nimi? - Jest totalnie zdziwiona. - Przecież Mike to twój chłopak, ale o co chodzi z Naru?
- No właśnie w tym problem. - Wzdycham ciężko.
- Że Mike to twój chłopak? - Jest zdziwiona.
- Tak i nie.
- No cholera Sakura! Wysłów się w końcu. - Jest zirytowana.
- Wytłumacz mi...jak można zarywać do dziewczyny swojego kumpla?
Tym pytaniem zbijam ją z tropu. Jej oczy wyrażają odrobinę zrozumienia. Marszczy nos i czoło. Rozmyśla. Widzę jak jej oczy robią się duże, ale zaraz się zmniejszają. Otwiera usta jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz je zamyka. Patrzę na nią wyczekująco.
- No bez jaj! - Krzyczy w końcu.
- Ten-Ten zamknij się! - Uciszam ją zabijając wzrokiem.
- Sory. - Wzdycha. - Czy ten popapraniec do ciebie zarywa? - Nie może uwierzyć.
- Żeby tylko. - Jęczę żałośnie. - Ja nie wiem jak spojrzę Mike'mu w oczy. - Wzdycham i zakrywam twarz w dłoniach.
- Co ty...Czy ty...Czy wy? - Jąka się.
- Nie! - Rzucam szybko, wiedząc, co chodzi jej po głowie.
- To kurde co?!
- Pocałował mnie. - Wzdycham.
- Ż-że co? - Pyta okropnie zdziwiona i poddenerwowana.
- No właśnie to. - Jęczę.
- Sakura, nie mów o tym nikomu. - Nakazuje.
- Ty myślisz, że na mózg mi się rzuciło? Pewnie, że nikomu nic nie powiem. - Wzdycham. - Wy to co innego. - Wskazuje na nią.
Widzę jak uśmiech pojawia się na jej ustach.
- Jak Mike się dowie...to będzie koniec ich przyjaźni. - Podsumowuje pewnie brązowowłosa.

- Myślisz, że nie wiem? - Wzdycham. 

~.~

Hej misie! Oto kolejny rozdział Short-Story ;) Narzekaliście na brak NaruSaku, ale wszystko zawsze musi się najpierw rozkręcić nie? No cóż, liczymy na Wasze opinie! Hope you like it! Patty&Paula

9 komentarzy:

  1. A idź pan w chuj

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy bydzie główne opo, zwariowałem już od tego Anita ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Shoot *


    Ale powiem nawet że fabuła jest ekstra ;D nawet chyba lepiej się czyta niż główne opo, tylko trochę za dużo tego shota ostatnio ;c

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze jest. Nie żebym się czepiał ale *Uchiha i *chujem

    OdpowiedzUsuń
  5. Short-Story świetne jestem ciekawy jak sakura rozwiąże ten problem z naruto i makiem i jeszcze ten wyjazd do Barcelony ciekawe co bedzię się tam działo miedzy naruto a sakura co naruto będzie kombinował zapowiada się bardzo ciekawie akcja się po woli rozkręca pozdrawiam i życzę dużo weny czekam na next z nie niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  6. Short-story sie rozkręca, mam nadzieje ze Sakura tak jak powiedziała bedzie twarda i jak to stwierdziła nie bedzie kolejna gaska do schrupania mam tez nadzieje ze w tej Barcelonie Naruto troche znormalniej. Pozdrawiam i zycze dużo weny. Uno

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka, czyta się bardzo bardzo przyjemnie, idealnie przed snem. Akcja się rozkręca, czekam z niecierpliwością na next. I pytanko kiedy można się spodziewać następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wstawimy jeszcze dzisiaj, a jak nie to jutro :)

      Usuń
  8. Short-story jest coraz lepsze, mam nadzieje ze Sakura nieda sie tak łatwo Naruto i ze on w koncu przestanie sie tak zachowywac. Notki czyta sie z napieciem, mam nadzieje ze niedługo znowu pojawi sie kolejna czesc short-story lub głownego opowiadania. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń