niedziela, 19 lutego 2017

#4 Short-Story

Siedzę właśnie w szkolnej ławce. Na biologi. Jak zawsze ubrałam się na czarno i całkowicie odpychająco. Nigdzie nie widziałam chłopaków. Ani Sasuke, ani Naruto, czy nawet Mike'a. To moja ostatnia lekcja i w końcu koniec. Zauważyłam, że przez ostatnie trzy dni, w towarzystwie Ino i Ten-Ten moja słabsza strona zaczyna zanikać. Dzięki nim nauczyłam się, że nie można być wstydliwym, bo przecież ta cecha zatrzymuje nasz rozwój towarzyski. Nie wyzbyłam się tej wstydliwości, ale jak wczoraj pokazałam, mogę ją przezwyciężyć. Choć na chwilę, ale potrafię.
- Sakuro, czy znasz definicję? - Słyszę nagle głos nauczycielki.
Przełykam wielką gulę powstałą w moim gardle. Spoglądam na tablicę i czuję palące spojrzenia na swojej skórze. To mnie stresuje, nawet bardzo. Na tablicy widnieje słowo TKANKA. Ja pierdziele. Kiedy chcę coś wykrztusić, moje gardło ściska się bardzo szczelnie. Odchrząkuję i to pomaga, ale odrobinę.
- Zespół komórek – Zaczynam i cichnę. Widzę jak nauczycielka z uśmiechem kiwa głową, zachęcając mnie do dalszej odpowiedzi. - ...o podobnej budowie – Przełykam ślinę. - określonych czynnościach i podobnym pochodzeniu. - Wyrzucam na jednym tchu.
- Świetnie. - Podsumowuje. - Przynajmniej wasza koleżanka wie co nieco o biologi. - Wzdycha zirytowana.
- My też coś wiemy. - Mówi ktoś z przodu.
- Na przykład o rozmnażaniu. - Dodaje inny chłopak. Cała klasa wybucha śmiechem, rzecz jasna oprócz mnie i zbulwersowanej nauczycielki. Widzę jak drga jej oko.
- Nie bądź taki mądry, jeden z drugim! - Wrzeszczy. - Trochę szacunku. - Kończy wraz z dzwonkiem.
- Macie szczęście, przerwa was uratowała! - Krzyczy do wychodzących chłopaków.
Jak zawsze czekam zanim wszyscy wyjdą z sali. Podnoszę się z miejsca i ostatnia mknę na korytarz. Dzisiaj musiałam założyć zerówki, bo mój wzrok zdecydowanie wrócił do swojej normalności. Tak naprawdę, przyznając przed samą sobą, nie mogę doczekać się tego, co dziewczyny dla mnie zaplanowały. Mamy spotkać się przy samochodzie Ino, dlatego tam właśnie się kieruję. Gdy idę korytarzem zahaczam o szafkę szkolną i zostawiam w niej wszystkie niepotrzebne rzeczy. Zamykam ją i kieruję się do drzwi zupełnie sama. Wychodzę ze szkoły i zmierzam na parking. Docieram na niego, kiedy mijam pasy zieleni, na której poustawiane są ławeczki i plac dla autobusów szkolnych.
- Kochanie, dłużej nie można było? - Pyta brązowo włosa.
- My tu gnijemy. - Dodaje blondynka. - Miałaś trzymać się na uboczu, ale błagam, nie aż tak kobietko.
- To nie moja wina, że poleciałyście pierwsze jak burza. - Prycham i pakuję się na tylne siedzenie.
- Czemu ja z przodu? - Ten-Ten odwraca się do mnie ze zdziwionym spojrzeniem.
- Nie wiem, tak jakoś. - Wstrząsam ramionami i upinam się w pas.
- Daleko? - Dodaję, kiedy wcinamy się w ruch.
- Pięć minutek kochana. - Udziela odpowiedzi brązowo włosa.
- Ej, nie wydaje wam się dziwne, że chłopaków nie było w szkole? - Przełamuję się w końcu.
- Mój był i to mi wystarcza. - Wzdycha rozmarzona Ten-Ten.
- Zazwyczaj, kiedy są imprezy to sobie olewają. - Tłumaczy cicho blondynka. Już od początku zauważyłam, że jest jakaś markotna, ale zdawało mi się, że coś sobie uroiłam.
- Co jest? - Dziwię je moim pytaniem.
- Ale z kim? - Odzywa się brązowo oka.
- Z nią. - Kiwam głową na Ino. Jej usta machinalnie zaciskają się w wąską linię.
- Powiesz w końcu? - Dodaję po chwili.
- Nie pójdę na tą imprezę. - Przełamuje się. Moje oczy robią się ogromne.
- Bo? - Tylko tyle jestem w stanie wydusić. Jeśli ona nie pójdzie to ja także. Ten-Ten zajmie się swoim chłopakiem, a co wtedy ze mną? Mój brzuch fika koziołki.
- Chciałam tam iść. Cholernie chciałam, ale tato powiedział wczoraj, że jedziemy do ciotki na jednodniowy wypad. - Wzdycha ciężko.
- Ino, nie zrobisz mi tego! - Wrzeszczę. - Jeśli ty nie idziesz to ja też nie. - Protestuję.
- Przestań, będziesz miała Ten-Ten. - Widzę w lusterku jak uśmiecha się smętnie.
- Ona zajmie się Neji'm, a ja zostanę w dupe sama!
- Z przykrością stwierdzam, że tak może być. - Nie ukrywa brązowo włosa.
- Dobra, na razie skupmy się na teraźniejszym celu okej? - Nakazuje blondynka.
- Wrócimy jeszcze do tego tematu. - Upieram się.
- Niech ci będzie. - Wzdycha zirytowana i pogłasza radio dużo głośniej.
Do moich uszu dociera kolejna ukochana piosenka We don't talk anymore. Uśmiech na mojej twarzy pojawia się, kiedy zaczyna śpiewać Selena. We trzy jedziemy nie odzywając się do siebie, jedyne co słychać to muzyka i ciche mruczenie pod nosem. Niestety piosenka kończy się tak szybko jak zaczyna. Dalej żadna z nas nie ma humoru, żeby zacząć jakikolwiek temat. Kiedy w radiu puszczają kolejną piosenkę Closer-The chainsmokers przez lusterko wsteczne zauważam lekkie rozluźnienie na twarzy Ino. Czy mamy ten sam gust muzyczny? Z pewnością. Chyba naprawdę znalazłam swoją najlepszą przyjaciółkę. Nie. Znalazłam je aż dwie. A raczej, to one znalazły mnie, chcąc odmienić trochę moje szare życie.
- Jesteśmy na miejscu. - Słyszę podekscytowany głos brązowowłosej.
- Stąd jedziemy do fryzjera? - Pytam rozpinając pasy.
- Niekoniecznie. - Odpowiada dotąd milcząca Ino.
- Więc?
- To w tym samym budynku. - Dodaje za nią moja druga przyjaciółka.
- Nie martw się, to dobry fryzjer. - Blondynka obdarza mnie nikłym uśmieszkiem.
- Kochana, nie martw się, pójdziesz na tą imprezę choćby nie wiem co. - Posyłam jej najlepszy uśmiech, jaki mogę. Widzę, że i jej kąciki ust lekko drgają ku górze.
- Chcę poznać twoich rodziców. - Dodaję bardzo pewna siebie.
- Co? - Jest naprawdę zdezorientowana. No tak! Przecież stronię od ludzi.
- Dzisiaj. - Moja stanowczość chyba przygniotła ją do ziemi. Ten-Ten nie jest lepsza, szczęka też jej opadła.

Perspektywa Naruto;
Tak, nie ma nic lepszego, jak siedzenie na kanapie i popijanie zimnego browarka godzinę przed imprezką. W salonie nie ma nikogo oprócz mnie. Sasuke poszedł nie wiadomo gdzie i zostawił mnie zupełnie samego. Oczywiście byłem mądry i ogarnąłem się wcześniej. Wziąłem prysznic, zarzuciłem na siebie siwe conversy- cons one star, czarne spodnie i białą bluzę z czarnymi napisami. Ah, nie obyło się również bez mojego czarnego zegarka.
- Długo jeszcze? - Spoglądam na gościa stojącego przy schodach. Na moje usta ciśnie się złośliwy uśmieszek, co chłopak od razu wychwytuje.
- Dla kogo się tak odstawiłeś co? - Pytam popijając piwko. Założył na siebie czarne spodnie, białą bluzkę, a na to wszystko czarną, stylową marynarkę. Co jak co, ale styl to gość ma.
- Pytam, ile mamy jeszcze czasu. - Ignoruje moje poprzednie pytanie. Może to i lepiej. Spoglądam na swój zegarek.
- Pół godzinki? - Marszczę brwi, kiedy widzę spięcie na jego twarzy.
- Chodź tu stary. - Wołam i biorę w dłoń kolejne piwko. Kiedy podchodzi w moją stronę, tak po prostu mu je rzucam.
- Co jest? - Rozsiada się na kanapę. Wszystko przygotowaliśmy wcześniej, więc problemu nie ma i nie będzie. Zapas alkoholu w kuchni, drobne żarcie porozkładane na barku. Wszystko jest w huj git.
- Nie stresuj się tak chłopie. - Radzę upijając piwo.
- Skąd niby wiesz...
- Twoja gęba. - Wzdycham przerywając mu.
- Muszę się napić. - Przyznaje szczerze.
- Dlatego dałem ci piwko. - Puszczam do niego oczko.
- Nie wiem, czy powinienem to robić. - Ma wątpliwości, to niedobrze.
- Bo?
- A jeśli ona nie czuje tego samego? Co wtedy, koniec z przyjaźnią. - Prycha zły.
- Nie przejmuj się. - Dodaję mu otuchy. - Jeśli zobaczysz, że coś idzie źle to po prostu zwal na alkohol. - Podsuwam delikatnie.
- Nie jesteśmy dziećmi Naruto. - Prycha i duszkiem wypija całe piwo. Sięgam za siebie i podaję mu kolejne.
- Fakt – Wskazuję na niego palcem. - ale uważam, że to wcale nie jest dziecinne.
- Zmądrzej trochę. - Mówi w przerwach od picia.
- Jestem wystarczająco mądry. - Prycham i wstaję, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Wyglądam za okno i widzę z dwadzieścia osób na zewnątrz.
- Zaczyna się co? - Widzę jego bladą mordę i po prostu nie wyrabiam. Śmieję się. Chamsko. Bardzo chamsko.
- Idź lepiej otwórz. - Mówi kręcąc głową.
Powoli idę na korytarz i w trakcie, kiedy podchodzę do drzwi Sasuke puszcza muzykę na fula. Uśmiecham się pod nosem. Biorę głębszy oddech i otwieram drzwi. Do domu wparowuje stado ludzi, gdybym się nie odsunął na pewno by mnie stratowali.
- No hej. - Mówię sam do siebie. Powoli, z piwem w dłoni zamykam drzwi, ale w połowie drogi zostają złapane.
- Chyba o mnie zapomniałeś. - Robi smutną minkę. Uśmiech sam włazi mi na usta. Przysuwam się bliżej do mojego gościa. Zatrzymuję usta dopiero przy jej uchu.
- Nigdy Kath. - Mówię i przygryzam płatek jej ucha. Ona zaś przyciska swoje usta do mojego policzka.
- Chodźmy do ciebie. - Proponuje.
- Kuszące, ale nie teraz. - Odmawiam. Przyjaźń ponad pieprzone wszystko.
- Oh, taki zajęty jesteś? - Pyta pewnym siebie głosem. Jej palec wodzi po mojej klatce piersiowej.
- Kumpel w potrzebie. - Rzucam krótko.
- Rozumiem. - Wzdycha rozczarowana i powoli wchodzi do środka.
Zamykam drzwi i spoglądam na nią od tyłu. Kurwa, odmówiłem tak gorącej lasce! Zaraz za nią kieruję się w głąb domu. Widzę, że już zdążyli się zadomowić. W egipskich ciemnościach wracam na kanapę, gdzie w tej samej pozycji zastaję Sasuke. Przysiadam się do niego i zabieram mu z łapy kolejne piwo.
- Które to? - Próbuję przekrzyczeć muzykę.
- Piąte. - Wzdycha cicho.
- Przystopuj trochę stary. - Rzucam krótko.
- Nie przyszła.
- Co? - Nie dosłyszałem co powiedział.
- Ino. Nie przyszła. - Patrzy przed siebie zmarnowanym wzrokiem.
- Weź się stary...
- No siemanko! - Krzyczy przerywając mi podchodzący w naszą stronę Mike i Kiba. Od razu witam się z tym drugim, bo dawno go nie widziałem.
- Myślałem, że nie przyjdziesz. - Walę prosto z mostu.
- Chyba nie wiesz co mówisz. - Odpowiada mi Kiba.
- Pijesz? - Odzywam się ponownie.
- Serio się pytasz? - Kpi chichocząc.
- Podobno brałeś antybiotyk. - Mówię.
- No właśnie, brałem. - Uśmiecha się z dziwnym błyskiem w oku.
- Ej, blondi cię obczaja. - Dodaje po chwili. Rozglądam się, ale nic nie widzę.
- Co ty gadasz?
- No tak, jest po twojej prawej, przy barku. - Podpowiada. Kieruję wzrok w tamtą stronę. Rzeczywiście. Obok niej stoi jakaś brunetka. Rozmawiają, ale ona co rusz spogląda na mnie. Uśmiecham się pod nosem.
- Zaraz będzie moja. - Mówię pewny siebie.
- Leć tygrysie. - Po moim ramieniu klepie mnie Mike. Powoli sunę w tamtym kierunku. Kiedy docieram do dziewczyny przystaję dopiero bardzo blisko niej. Zniżam usta do jej ucha.
- Hej. - Mówię.
- Zostawię was. - Odzywa się nagle brunetka. Widzę jak blondyna kiwa tylko głową.
- Hej. - Odpowiada, kiedy jej towarzyszka oddala się dość daleko.
- Jestem Naruto, a ty to? - Podaję jej rękę, którą od razu chwyta. Machinalnie i z delikatnością masuję wierzch jej dłoni.
- Amy. - Odpowiada krótko z wesołym uśmieszkiem.
- Jesteś stąd? - Ani na sekundę nie tracę z nią kontaktu fizycznego. Mimo tego, że powoli puszczam jej dłoń, stykamy się ramionami.
- Mhm. Nie kojarzysz mnie? Chodzimy razem na geografię.
- Żartujesz? Przecież zapamiętałbym tak piękną twarz. - Mówię tuż obok jej ucha. Takie teksty, może tanie, ale czasem skutkują.
- Trzecia ławka od ściany. - Oznajmia kładąc dłoń na moją klatkę piersiową. - Pakujesz? - Pyta z zachwytem.
- Trochę. - Przyznaję.
- Nieźle. To znaczy, wyglądasz nieźle. - Podsumowuje.
- Dzięki za komplement. - Zakładam kosmyk włosów za jej ucho. Dziewczyna uśmiecha się nieśmiało.
- Chcesz iść ze mną w spokojniejsze miejsce? - Proponuję od razu. Albo się uda albo chuj. Widzę konsternację rysowaną na jej twarzy.
- Jasne. - Krzyczę w duchu, że kolejna gorąca laska będzie moja.
Odstawiam piwo na barek i zahaczając o jej łokieć, sunę dłonią w dół. Splatam ze sobą nasze palce, co jak widzę bardzo ją cieszy. Posyłam jej łobuzerski uśmiech i powoli ciągnę w stronę korytarza. Przepychamy się przez tłum ludzi. Kurwa, od kiedy jest ich tu tak pełno? Wychodzimy na korytarz, gdzie również znajduje się ogrom napalonych nastolatków. Już mam wchodzić na schody, kiedy udaje mi się usłyszeć dzwonek do drzwi. Co oni cholera nie widzą, że otwarte? Spoglądam błagalnym wzrokiem na dziewczynę i powoli ciągnę ją w stronę drzwi. Podchodzę, przystaję, biorę głęboki wdech, żeby od razu się wydrzeć i pociągam za klamkę z impetem.
- Drzwi do cholery są... - Przerywam widząc przed sobą Ino i Ten-Ten.
Dostrzegam również różowo włosą odwróconą tyłem do mnie. Kiedy słyszy mój głos niemal natychmiast zwraca się w moją stronę. Zatyka mnie. Po prostu kurwa mnie zatyka! Pierwsze co widzę to jej nowy styl. Czarno białe trampki, czerwone spodnie, niebieska wiązana koszula, która odsłania jej brzuch. Później mój wzrok zatrzymuje się na jej pełnych ustach, pięknych zielonych oczach aż w końcu na idealnej twarzy okalanej przez jej burzliwe kosmyki włosów. Cholera, pięknych włosów! Nawet nie zauważam, kiedy moja ręka powoli wyrywa się ze złośliwego uchwytu. Przesuwam dłonią po swoich ułożonych w nieładzie włosach. Pierwszy raz nie wiem co mam powiedzieć. Kątem oka widzę spojrzenie i ten dziwny uśmieszek dziewczyn. Widzę jak Sakura zagryza dolną wargę obcinając mnie z góry do dołu i z powrotem. Patrzy w moje oczy tak wnikliwie, jakby chciała wyczytać z nich jak najwięcej. Ja pierdolę, ona jest idealna! Od początku miałem rację, nie mogę się cofnąć. Nie teraz.
- Nie przywitasz się? - Wypala Ten-Ten.
- Uhm, hejka dziewczyny. - Uśmiecham się łobuzerko spoglądając tylko na różowo włosą.
Wychodzę trochę i nachylam się, żeby ucałować policzek Ino, później przechodzę na lewą stronę, gdzie stoi brązowo oka. Wycofuję się i staję naprzeciw Sakury. Nie wiem co sobie pomyśli, ale najmniej mnie to obchodzi. Zbliżam się i powoli, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego muskam wargami jej rozgrzany policzek. Przedłużam wycofanie się jak najbardziej mogę. Robię to tak samo wolno i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
- Wyglądasz...inaczej. - Kieruję swoje słowa do różowo włosej.
- Dziękuję. - Uśmiecha się słodko.
- Wejdźcie do środka. - Wskazuję dziewczynom drogę i odsuwam się w bok.
Pierwsze wchodzą Ino i Ten-Ten, ale tylko kiedy Sakura robi pierwsze kroki wyciągam w jej stronę rękę. Moja dłoń sunie w dół po jej przed ramieniu i schodzi do palców, gdzie ją zaciskam. Już przy pierwszym zetknięciu naszej skóry, czuję przyjemny dreszczyk przebiegający po moich plecach. Pierwszy raz czuję coś takiego. Sakura patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem. To zabawne, że musi zadzierać głowę w górę. Mój łobuzerski uśmiech nie schodzi z ust.
- Chemia. - Przypominam krótko. Czuję, jak jej dłoń lekko zaciska się na mojej.
- Co? - Pyta prychając i jednocześnie marszcząc przy tym nosek.
- Mówiłem, że musimy porozmawiać. - Szepczę, kiedy nachylam się do jej ucha. Uderza we mnie słodki zapach. Nie jest za mocny, co bardzo mi się podoba.
- Ah, to. - Wzdycha patrząc w moje oczy. - Prowadź. - Mówi pewna siebie.
Spoglądam na nią raz jeszcze i nie wierzę, że to ta sama dziewczyna co wczoraj. Jest taka pewna siebie i bardzo...seksowna. Powoli ciągnę ją za sobą na górę. W ogóle nie przejmuję się tym, że blondyna Amy patrzy na mnie ze złością w oczach. Dobrze, że nie poszedłem z nią wcześniej. Na pewno nie zobaczyłbym wtedy Haruno. Prowadzę ją przez górny korytarz, gdzie nawet tu jest pełno ludzi. Powoli otwieram drzwi od swojego pokoju i dziękuję w duchu Bogu, że nikt się tu nie obściskuje. Zapalam światło i wpuszczam Sakurę pierwszą. Zamykam drzwi i spoglądam na nią od tyłu, zgrabne nogi i po prostu idealne ciało. Widzę, jak rozgląda się po moim pokoju. Jest urządzony w ciemnych kolorach. Meble podświetlone na biały kolor, ława stojąca obok kanapy tak samo. Po prawej łoże, a w koncie naprzeciw mnie kanapa i stoliczek. Po lewej meble ciemnego koloru. Krzyżuję ręce na klacie i opieram się o framugę zamkniętych drzwi. Dziewczyna odwraca się w moją stronę z zadziornym uśmieszkiem.
- Widzę, że lubisz ciemne barwy. - Wzdycha.
- Mhm. Odzwierciedlają mój bałagan w życiu. - Przyznaję jej rację. Widzę, jak jej oczy zdradzają zaskoczenie.
- O czym konkretnie chcesz gadać? - Pyta po chwili. Nie owija w bawełnę.
- Czemu uciekłaś? - Jest zaskoczona, cholernie.
- Kiedy? - Stawiam pierwszy krok i podchodzę do różowo włosej. Widzę, że z każdym moim krokiem, ona robi jeden w tył. Niestety po czterech, jej noga trafia na obicie kanapy. Uśmiecham się. Zabawa w kotka i myszkę?
- Kiedy cię dotknąłem. - Przypominam, i kiedy stoję tuż przy niej, spokojnie unoszę dłoń w górę. Odgarniam niesforny kosmyk włosów opadający na jej oczy za ucho, muskając przy tym palcami policzek i ramię dziewczyny. W trakcie, czuję jak prawie niezauważalnie jej ciało przebiega dreszczyk. Ciągle nie tracę z nią kontaktu wzrokowego. Nie mogę niczego wyczytać w tych pięknych oczach.
- Zadzwonił dzwonek. - Odpowiada potrząsając ramionami. Lekko przekrzywia głowę w stronę prawego ramienia i przygryza dolną wargę. Cholera, dziewczyno nie rób tego!
- Ruszyłaś przed. - Wytykam.
- Naruto, czego ty się doszukujesz co? - Prycha rozweselona. Moje oczy na pewno rozszerzają się, a zaraz po tym zmniejszają w geście zdziwienia. Ta dziewczyna nie przestaje mnie zaskakiwać.
- Podobam ci się? - Startuje prosto z mostu.
- Ty? - Prycha rozbawiona do granic możliwości. - Żartujesz nie?
Znam takie. Prędzej czy później będzie moja. Oh, postaraj się jeszcze bardziej słonko, takim zachowaniem nie zmyjesz mi uśmiechu z ust.

Perspektywa Sakury;
Stoi blisko i nadal z tym samym, bezczelnym uśmieszkiem, który tak bardzo mi się podoba. Moje emocje są na skraju, ale nie pozwolę im upaść. Na pewno nie! Wykorzystam to czego dziś się nauczyłam. Będę pyskata, taka jaka jestem od dzieciaka. Nie dam się zjeść tak łatwo. Zaciągnął mnie tu i tylko odciągnął od zabawy. Czy mi się zdaje, czy on jest jeszcze bliżej mnie? Mój żołądek odmawia posłuszeństwa. Czuję te idiotyczne mrowienie, ale nie dam się tak łatwo. On irytuje mnie od samego początku. Zadzieram głowę w górę, żeby zobaczyć te błękitne tęczówki, które z każdą sekundą są coraz bliżej mnie. Zaczynam czuć przy sobie jego ciepłe ciało i mocno uderza we mnie jego zapach. Mieszanka żelu pod prysznic, perfum i własnego zapachu. W momencie, kiedy nasze ciała stykają się ze sobą, przechodzi mnie w tych miejscach dziwne mrowienie. Jego oddech staje się nierównomierny i zaczynam czuć go nawet na swojej twarzy. Teraz kartka papieru nie przecisnęłaby się między nami. Widzę jak powoli przysuwa swoje usta w kierunku moich. Moje serce zaczyna bić coraz szybciej i mimo tego jak bardzo nie chcę kończyć swojego planu, muszę to zrobić. Kiedy tylko już prawie czuję jego wargi na swoich, zbieram w sobie resztki siły i odwracam się do niego plecami. Zakładam dłonie na klatkę piersiową i staram się wyrównać oddech. Niestety nie jest mi to dane, bo czuję dłonie powoli oplatające moją talię. Jego ciepły oddech na mojej szyi, jego ciało tuż przy moim aż w końcu jego usta przy prawym uchu. Nieumyślnie przymykam oczy i przełykam ślinę, kiedy czuję jego zęby na płatku. Naprawdę go nie cierpię. Cholernie nienawidzę za to, co właśnie próbuje osiągnąć.
- Nie uciekaj przede mną. - Mruczy do mojego ucha.
- Wcale tego nie robię. - Nie zastanawiam się ani chwili, kiedy to mówię, choć mój głos nie jest do końca taki, jakim bym sobie go życzyła.
- Wiem, że chcesz mnie tak jak ja ciebie. - Znów ten uwodzicielski szept z jego strony.
Jedyne co wiem Uzumaki to to, że nie mogę dać się tak łatwo. Żadnemu facetowi. A już z pewnością nie tobie. Nie mogę, a co najważniejsze, nie chcę zostać kolejną przygodą największego dupka na całym świecie. Wiem też, że nie cierpię cię od pierwszego spotkania, kiedy stanąłeś za moimi plecami, taki pewny siebie. Wiem również, że znienawidziłam cię po incydencie w laboratorium chemicznym, kiedy tak bardzo starałeś się uwieść niewinną i naiwną dziewczynę.
- Masz przerośnięte ego. - Wyrzucam oswabadzając się z jego objęć. Staję trzy metry dalej i odwracam w jego stronę. Widzę ten złośliwy półuśmieszek.
- Naprawdę? - Jego lewa brew kieruje się ku górze. - W takim razie, dlaczego odsunęłaś się aż tak daleko?
Jego nogi robią krok w przód, więc ja wycofuję się o tyle samo. Kiedy chłopak chce zrobić drugi krok, powstrzymuję go unosząc dłoń w górę.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą. - Wzdycham.
- Doprawdy? - Nic sobie z tego nie robiąc zbliża się jeszcze bardziej.
Nie wiem jak, ale widzę go tuż przed sobą. Nie zdążam uciec i chłopak przyszpila mi dłonie ponad moją głowę. Oddech ma dalej nierównomierny, uśmiech zadziorny, a jednocześnie taki pewny siebie. Moje dziwne skurcze brzucha nasilają się z każdą sekundą. Nim zdążam się zorientować, jego rozgrzane wargi, lekko jak piórko, muskają moją wrażliwą skórę szyi. Czuję mrowienie nawet w nogach. To jest niedorzeczne! Chłopak wycofuje się bardzo wolno i przenosi w drugie, a jednocześnie to samo miejsce. Pod uchem, lecz po drugiej stronie szyi. Wycofując się patrzy mi prosto w oczy i boleśnie wolno przysuwa swoje wargi do moich. Resztkami zdrowego rozsądku biorę zamach i uderzam nogą w jego czułe miejsce. Momentalnie, skrzywiony odsuwa się ode mnie. Jego wzrok wyraża dogłębne wkurwienie. To było chamskie zagranie, ale skoro chce tak grać to nie ma problemu.
- Nie zbliżaj się do mnie Naruto. - Mówię triumfalnie. - Toleruję cię, ale to nie znaczy, że dam ci się przelecieć jak te wszystkie idiotki. - Dodaję.
Patrzę na niego przez chwilę i odwracam się, żeby wyjść, ale zatrzymuje mnie jego silny głos.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie górą Sakura. A to...zapamiętam. - Mówi z dziwnym błyskiem w oku i bezczelnym uśmieszkiem.
Prycham i wychodzę z jego sypialni. Powoli, przeciskając się przez tłumy napalonych nastolatków schodzę po schodach na dół. Kiedy tylko tam docieram rozglądam się za przyjaciółkami. Dostrzegam blondynkę na kanapie, w towarzystwie Sasuke i Mike'a. Ostrożnie przemieszczam się między ludźmi. Biorę głęboki oddech i staję przy kanapie.
- Mówiłaś, że mnie nie zostawisz. - Uśmiecham się do Ino.
Wszyscy momentalnie patrzą na moją skromną osobę. To cholernie palące spojrzenie. Widzę jak Sasuke opada kopara na samą ziemię, a Mike...no cóż. Piwo wypadło mu z dłoni, więc to chyba mówi samo za siebie. Gapią się jak sroka w gnat.
- Wow, co ci się stało Sakura? - Pierwszy trzeźwieje z uśmiechem Sasuke.
- Ino się stała. No i jeszcze Ten-Ten. - Posyłam mu nieznaczny uśmiech. Blondynka siedzi dumna z siebie jak paw.
- No proszę. - Patrzy na Ino z wielkim uznaniem. - Kawał dobrej roboty. - Dodaje po chwili.
- Wyglądasz...zjawiskowo. - Mike odzyskuje głos w gardle.
- Dziękuję. - Posyłam mu najładniejszy uśmiech jaki tylko potrafię.
- Chodź, siadaj. - Posuwa się robiąc dla mnie miejsce obok siebie.
Widzę w jego oczach nadzieję. Niepotrzebnie. Robię krok i siadam tuż obok niego. Bardzo blisko, bo dalej nie ma miejsca. Nasze ramiona stykają się ze sobą. On patrzy na mnie, a ja na niego. On się uśmiecha, ja robię to samo. To głupie, ale jaram się jego osobą.
- Wiedziałem, że jesteś piękna, ale nie sądziłem, że aż tak. - Słyszę słowa padające z jego ust.
Mam nadzieję, że nie widzi moich płonących, czerwonych policzków. Niepostrzeżenie wyciąga w moim kierunku kubek z piwem, nawet nie wiem skąd go ma. Nie powinnam, ale ufam mu i biorę go od niego.
- Dziękuję. - Mówię. - Pierwszy raz słyszę takie słowa od chłopaka. - Chichoczę.
- Powiesz mi trochę o sobie?
- Co chcesz wiedzieć? - Unoszę jedną brew w górę.
- Masz jakieś zainteresowania?
- Gram trochę na gitarze. To moja pasja. - Uśmiecham się, a on bawi się moimi włosami. To przyjemne uczucie.
- No proszę, artystka. - Wzdycha.
- A co z tobą?
- Gram w kosza, jestem kapitanem. - Mówi z dumą.
- No proszę, sportowiec. - Uśmiecham się.
- Od dawna planowałyście tą ciekawą przemianę? - Wiedziałam, że padnie to pytanie.
- Ja jej nie planowałam. - Patrzy na mnie bardzo zaciekawiony.
- Pierwszego dnia wpadłam na Ino, a ona z góry, nie pytając mnie o zdanie, wyznaczyła sobie zadanie. - Chichoczę.
Naprawdę nie mam pojęcia w jaki sposób mogę z nim rozmawiać. Może to przez moją przemianę? Może ona daje mi siłę i tą pewność siebie, której tak bardzo potrzebowałam? Rozglądam się po pomieszczeniu, chcąc uciec wzrokiem choć na chwilę od tego palącego spojrzenia Mike'a. Wśród tłumu nastolatków wychwytuję jego. Naruto stoi naprzeciw okna i rozmawia z jakąś brunetką siedzącą na parapecie. Widzę jak pochyla się i szepcze jej coś do ucha. Widzę również to, jak podchodzi do niej jeszcze bliżej rozszerzając jej nogi. Uśmiecham się pod nosem, bo wiem, że to brunetka zostanie kolejną ofiarą Uzumakiego. Nie wyszło mu ze mną, więc musi zadowolić się inną.
- Jak dobrze znasz Naruto? - Te pytanie wydostaje się z moich ust, choć wcale nie chciałam go zadać.
- Bardzo dobrze. - Odpowiada z dziwnym błyskiem w oku. - Na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bawi się dziewczynami. - Uśmiecha się krzywo. Czy on kopie dołki pod kolegą?
- A ty? - Unoszę brew w górę.
- Co ja? - Przewracam oczami.
- Bawisz się dziewczynami? - Popijam piwo nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Unosi dłoń i odgarnia kosmyk moich włosów za ucho. Uhh, muszę coś z tym zrobić, spadają mi na oczy za każdym razem.
- Nie. - Jest bardzo przekonywający.
Czuję takie głupie łaskotki w brzuchu, nie wiem jak to nazwać. Cholera, on mi się strasznie podoba,nie chcę tego schrzanić.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć. - Uśmiecham się, kiedy to mówię. On również, mimo moich słów.
- To uwierz. Takie zachowanie jest głupie i nieodpowiedzialne. - Czy mi się zdaje, czy jest coraz bliżej mnie?
- Jesteś zbyt przekonywujący, żeby ci nie uwierzyć. - Oblizuję spierzchnięte usta, na które ciągle spogląda Mike.
- Sakura, pójdziesz ze mną w cichsze miejsce? - Ponownie dostrzegam tą nadzieję w jego hipnotyzujących oczach.
Nie wiem co mi odbija, naprawdę. Przyłapuję siebie dopiero na tym, że powoli kiwam mu głową na potwierdzenie. Umieszcza swoją dłoń na mojej i powoli wstaje. Ciągnie mnie za sobą aż do kuchni. W międzyczasie czuję na sobie wkurwione spojrzenie Uzumakiego. Wracając do nas, znaczy do mnie i Mike'a. Przystaje ze mną dopiero przy blacie, o który opieram się plecami. Chłopak staje naprzeciw mnie, bardzo blisko. Czuję jego zapach, który jest doskonały w każdym calu, zresztą tak jak on. Patrzy na mnie z niezrozumiałym dla mojej osoby uczuciem. Słyszę jego przyspieszony oddech.
- Sakura. - Zaczyna bardzo delikatnie i prawie szepcząc.
- Tak? - Mówię równie cicho jak on.
Z tego napięcia przygryzam dolną wargę, na którą chłopak spogląda. Uśmiecha się bardzo łobuzersko.
- Już wiesz, że jesteś piękna. - Cichnie.
- Nie przesadzaj. - Prycham.
- Jesteś. - Wzdycha głośno. - Piękna i cholernie seksowna.
Zatyka mnie i naprawdę nie wiem co mam powiedzieć. Seksowna? Postradał zmysły, czy jak? Ponownie mam nadzieję, że nie widzi moich czerwonych policzków.
- Jak zauważyłaś, dostrzegłem to już wczoraj. - Mówi wesoło.
- Jestem ciekawa po czym to wczoraj wywnioskowałeś. - Prycham i zaczynam bawić się końcówkami moich włosów.
- Twoje oczy. - Rzuca krótko. - One mówią same za siebie.
- Wczoraj spadły mi okulary, prawda? - Bardziej oznajmiam. Chłopak tylko się uśmiecha.
- Mam idiotycznego fioła na punkcie oczu. A twoje - bierze głęboki wdech i muska dłonią mój policzek. Ponownie zagryzam wargę. - ...są przepiękne.
- Peszysz mnie. - Przyznaję cicho. Widzę jego roześmiane oczy.
- Negatywnie? - Jego brew unosi się w górę.
- Pozytywnie. - Stwierdzam po chwili namysłu.
- Przyzwyczaj się do takich słów księżniczko. - Robi krok w moją stronę, a ja?
Nie mam gdzie się cofnąć, ale czy chcę? Czuję jego ciepłe ciało tuż przy moim. Może to głupie, ale jest nieco niższy od Uzumakiego. Nie muszę aż tak bardzo zadzierać głowy, żeby ujrzeć jego piękne oczy.
- Mike... - Wzdycham niepewnie.
- Nie będę cię okłamywał, że mi się nie podobasz. - Przesuwa kciukiem po mojej linii szczęki, a zaraz później po policzku. Jego głos jest bardzo seksowny, zniżony i ściszony. Mówi prawie szeptem.
- Mike.. - Powtarzam jego imię nieco ciszej.
Moje nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa. Cholera, zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Przyciągasz mnie do siebie Sakura. - Wzdycha tuż obok mojego ucha, kiedy on znalazł się aż tak blisko mnie? Jego ciało napiera na moje, a szafka przeszkadza, żebym odsunęła głowę w tył. Nie mam pola ucieczki, ale w sumie...nie chcę się wycofywać. Ten ciemny blondyn spodobał mi się od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyłam.
- Czy...mogę cię pocałować? - Mówi cholernym szeptem.
Nie zdążam nic odpowiedzieć i nie wiem jakim cudem, ale czuję jego rozgrzane wargi tuż na moich. Nie oddaję pocałunku, ale kiedy przygryza moją dolną wargę, poddaję się. Chłopak jedną dłoń układa na mojej tali, a drugą kładzie tuż za mną na blacie. Przesuwam dłonie płasko na jego klatkę piersiową. Gdy czuję jego dłoń schodzącą niżej moich pleców, moja krew rozgrzewa się do granic możliwości. To takie cudowne, poczuć jego słodkie usta na swoich. Mimo tego, że to nieodpowiednie, jakoś nie ma to większego znaczenia w tej chwili. Krzyżuję ręce na jego szyi. Pocałunki Mike'a nie są przepełnione rządzą, a czułością i taką delikatnością. Nie wiem jak, ale jego cudowne usta pieszczą teraz wrażliwą skórę mojej szyi tuż przy uchu. Chwytam za jego twarz i wpijam się w jego słodkie usta przygryzając dolną wargę. Czuję, jak uśmiecha się w czasie pocałunku. Chyba mu się spodobało.
- Idźcie miziać się gdzieś indziej. - Słysząc ten głos zastygam.
Powoli otwieram oczy i widzę jak Mike odwraca głowę w tył. Jego usta nabierają uśmiechu zaś moje...wstydu? Szoku? A może beznadziejności i żalu? Niepewnie spoglądam za chłopaka i widzę te magnetyzujące tęczówki. Musiał znaleźć nas akurat on? Widzę złość w jego oczach, ale dlaczego? To ten sam wzrok, który gościł u niego na górze.
- To jedyne spokojne miejsce. - Odpowiada jego przyjaciel.
- Mhm, dlatego tu przyszedłem. - Uśmiecha się od niechcenia. - Niestety zaburzyliście tę harmonię.
Dlaczego mam te głupie uczucie w środku? To przypomina...poczucie winy. Dlaczego aż tak interesuje się moją osobą, przecież nie dałam mu żadnych powodów. Ubzdurał sobie, że mnie zdobędzie i zaliczy, zostawiając jak te inne naiwne dziewczyny.
- To idź na dwór, a nam daj dokończyć...rozmowę. - Ponownie odzywa się Mike.
Widzę to wkurwienie na jego twarzy. Teraz...Mike chyba trochę przesadził. Blondyn prycha, otwiera usta, ale zaraz je zamyka. Kręci głową i ponownie otwiera buzię podchodząc powoli do lodówki umiejscowionej pięć kroków od nas.
- Wolę iść do pokoju. - Mówi otwierając lodówkę. Słyszę jakiś brzęk butelek.
- Po zabawie? - Mike pyta unosząc brew w górę.
Chłopak zaszczyca go spojrzeniem, ale zaraz zwraca je na mnie. Uśmiecha się krzywo.
- Skończyła się zanim w ogóle się zaczęła. - Rzuca krótko i widzę jak bierze z lodówki cztery piwa i butelkę wódki.
- Masz zamiar sam to wypić? - Piszczę przerażona.
Przecież taka ilość alkoholu we krwi go zabije. Blondyn patrzy na mnie z kpiną wyrysowaną na jego nieskazitelnej twarzy. Odstawia alkohol na blat i wskakuje na półkę. Czochra swoje włosy i spogląda na moją skromną osobę.
- Mhm. Mam zamiar ostro się najebać. - Przyznaje.
- A co z jutrzejszą kolacją? - Przecież będzie wyglądał jak zdechlak. O ile wpierw nie wykituje od nadmiaru zabójcy w żyłach.
- Nic. - Rzuca krótko.
- Jak to nic? - Nie rozumiem. Czy jestem na to zbyt tempa?
- Pójdę na nią i tyle. - Uśmiecha się niegrzecznie i zeskakuje z blatu.
Pod pachy bierze cztery butelki piwska, a w dłoń niebieską wódkę.
- Przecież będziesz wyglądał jak...
- Pół dupy zza krzaka. Wiem. - Puszcza do mnie oczko przerywając moje zdanie.
- Jestem dużym chłopcem, dam radę. Tolerujmy się wzajemnie. - Prycha przytaczając moje słowa.
- Rób co chcesz. - Rzucam wrednie.
- To mam zamiar zrobić. - Wzdycha i powoli kieruje się do wyjścia z kuchni.
- Aaa! - Krzyczy odwracając się w naszą stronę. - Nie pieprz jej w kuchni Mike. To świętość.
Prycha i odchodzi, a ja czuję się jak idiotka. Okropnie wielka idiotka. Chłopak odwraca się w moją stronę z szerokim uśmiechem, czego nie można powiedzieć o mnie. Jego mina rzednie natychmiastowo.
- Co jest? - Unosi mój podbródek w górę. Uciekam wzrokiem, aby nie patrzeć prosto na niego.
- Spójrz na mnie Sakura. - Jego głos jest tak głęboki i tak władczy, że poddaję się i robię to, o co prosi.
- A teraz powiedz co się stało. - Przysuwa się jeszcze bliżej mnie.
- Masz mnie za idiotkę? - Walę prosto z mostu. Marszczy brwi w geście niezrozumienia.
- Chciałeś mnie tylko zaliczyć nie? - Pytam prosto. Widzę uśmiech błąkający się na jego twarzy.
- Skąd przyszło ci to do głowy? - Śmieje się. - Gdyby tak było, to uwierz, ale dawno byłoby już po.
Ścisza głos mówiąc ostanie zdanie.
- Skąd ta pewność? - Marszczę czoło.
- Znam się na dziewczynach, ale nie o tym. - Kończy na jednym wydechu. - Po prostu coś do ciebie czuję i tyle. Nie chcę żadnej przygody na jedną noc. - Tłumaczy i bez pozwolenia, bezczelnie cmoka mnie w usta. Odsuwa się z uśmiechem.
- A skąd wiesz, że czuję to samo? - Gram na zwłokę.
- Bo inaczej nie odwzajemniłabyś mojego pocałunku. - Zatyka mnie.
Nie mam więcej kontrargumentów.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - Uśmiecham się, mam nadzieję, że seksownie.
- Proste pytanie, prosta odpowiedź.
- To znaczy?
- Chcesz ze mną spróbować Sakura?
- Kochana! - Słyszę głos Ino aż z korytarza.
Dziękuję jej w duchu i odsuwam się od przystojniaka Mike'a.
- Przeszkadzam wam? - Pyta podchodząc do mnie.
- Nie. - Odpowiadam spoglądając na niego. Widzę rozczarowanie na jego twarzy.
- Zostawię was same. - Rzuca krótko i stawia pierwszy krok. Nim jednak wychodzi, całuje mnie w policzek co cholernie zaskakuje. Nie tylko mnie, ale i Ino! Chłopak z uśmiechem opuszcza kuchnię.
- Co. To. Było? - Pyta z szerokimi oczami.
- Pocałował mnie. - Przyznaję od razu.
- No właśnie widziałam. - Prycha rozbawiona.
- Nie Ino, on mnie pocałował. - Naciskam na ostatnie słowo. Blondynka ma nienaturalnie wielkie oczy i szeroki uśmiech.
- Żartujesz!
- Nie.
- O Boże, a ja wam przeszkodziłam! - Krzyczy zmartwiona.
- Nie, zrobił to kto inny. - Prycham.
- Kto? - Jest zaciekawiona, bardzo.
- Naruto.
- Żartujesz! - Krzyczy ponownie.
- Nie. - Kręcę głową i wskakuję na blat. Jeśli dalej będę stała...z wrażeń oprę się na podłodze.
- A właśnie, co on chciał od ciebie?
- Kiedy?
- No hello? Zniknęłaś z nim na jakieś piętnaście minut. - Przypomina.
- Ah to. - Wracam wspomnieniami do jego sypialni. - O tym później. Najpierw powiedz, coś ty taka szczęśliwa.
- No bo...
- Bo?
- Na początek chcę ci podziękować.
- Za co? - Pytam zdziwiona. - Oszalałaś? Jeśli ktoś tu ma dziękować to ja, a nie ty.
- Mylisz się kotku. Dzięki tobie, umówiłam się z Sasuke na randkę!
- Co?! - Wrzeszczę szczęśliwa.
- Zaprosił mnie! Powiedział, że od dawna mu się podobam, ale nie miał odwagi podejść i się umówić. - Piszczy.
- To świetnie! - Przygarniam do siebie blondynkę i wtulam w jej głowę.
- Kochanie, nie przyciskaj mnie tak do swojego biustu. - Chichocze.
- Oh zamknij się! - Nakazuję i po chwili czuję jej ręce za moimi plecami.
- Dzięki, że pogadałaś z moimi rodzicami. - Mruczy.
- Od czego ma się przyjaciół? - Uśmiecham się.
- A pro po. Gdzie polazł przystojniaczek?
- Naruto?
- Mhm. - Mruczy.
- Wziął piwsko, wódę i zaszył się w pokoju. - Wzdycham.
- No nieźle. Ciocia Kushina z domu go pogna. - Patrzy na mnie z dołu i się uśmiecha.
- Dobrze mu tak. - Prycham.
- Nie lubisz go?
- Toleruję.
- Co on ci takiego zrobił? - Chichocze blondynka.
- Podwalał się na chemii. Myślał, że zwabi w swoje sidła biedną, szarą myszkę. - Prycham zirytowana.
- Tylko dlatego? - Jest zdziwiona.
- Podwalał się do mnie i dziś. - Jej zaskoczenie nie ma granic.
- Kurwa, wiedziałam! - Krzyczy zdenerwowana.
- Co wiedziałaś? - Pytam zaskoczona.
- Że będzie się podwalał.
- Próbował mnie pocałować. - Przyznaję cicho.
- Na górze?
- Mhm, ale dostał w jaja. - Uśmiecham się zwycięsko.
- No i dobrze mu tak. - Przybija mi piątkę.
- Ino...-Zaczynam niepewnie.
- Hmm?
- Jestem niezdecydowana i nie wiem co mam robić. - Czuję, jak się spina, ale po chwili rozluźnia nieco nasz uścisk. Ja ściskam ją dużo mocniej.
- Kochanie? - Zaczyna nieśmiało.
- Hmm?
- Zaraz mnie udusisz. - Sapie spoglądając na mnie od dołu.
- Ja pierdole, przepraszam. - Mówię szybko z uśmiechem na twarzy.
- Spoko. - Odsuwa się ode mnie i poprawia swoje włosy. Przewracam oczami, bo przecież one i bez poprawiania wyglądają świetnie.
- Wracając do twojego dylematu, w czym tkwi pieprzony problem? - Mruga nienaturalnie szybko oczami.
- Nie wiem co robić z Mike'm. - Spoglądam na nią, bo ciągle robi to samo. Krzywię się. - Ino, w porządku? - Uśmiecham się delikatnie, a ona zaczyna trzeć oko.
- Chyba rzęsa mi wpadła. - Przysuwa się. - Weź sprawdź.
Dziewczyna zadziera głowę w górę i lekko otwiera buzię. Jest zabawna. Próbuję przytrzymać mi oko, ale chyba nie wychodzi. Wybucham śmiechem i nie mogę się opanować.
- Ej, jak możesz. Ja tu cierpię, a ty się chichrasz. - Pauzuje z dziwną miną. - No wyjmij to cholerstwo!
- Już, już. Czekaj. - Uspokajam się. - No daj te oko!
- A co niby robię! - Wrzeszczy i tupie nogami.
- Nie wierć się! - Napominam.
Owijam palec w szmatkę i powoli wyciągam go w jej kierunku.
- Mam! - Wrzeszczę i powoli zbliżam się do jej oka.
Dopiero po drugiej próbie udaje mi się wyciągnąć pomalowaną rzęsę z jej oka. Dziewczyna mruga kilkakrotnie i widzę jak łza spływa jej z kącika oka. Patrzy na mnie mrużąc ślepia.
- Dzięki. - Wzdycha.
- Spoczko, ale czemu mrużysz oczy? - Śmieję się.
- Bo mnie bolą. - Mówi łagodnie.
- Idź do Sasuke. - Proponuję.
- Nie, najpierw powiesz mi o co ci chodzi dokładniej. - Wywracam oczami, a ona usadawia się obok mnie na szafce. Opuszczam wzrok na dłonie, u których bawię się palcami.
- No bo...On mi się podoba i w ogóle, ale... - Urywam nie wiedząc, jak dokładnie mam ująć to w słowa.
- Boisz się? - Unosi brew w górę.
- Może trochę? Jezu...- Wydycham głośno powietrze. - nigdy nie byłam w związku, a poza tym nie chcę się zakochać. A w ogóle to o czym będę z nim gadała.
- Jejku o wszystkim... Myślisz, że się zakochasz?
- Możliwe... - Przewracam oczami i marszczę czoło.
- Skarbie i czego tu się bać? - Zakłada rękę za moją szyję i przyciąga do siebie. Opieram głowę o jej bark.
- Zawodu? - Zatrzymuję się na chwilę. - Cierpienia? - Dodaję cicho po krótkim namyśle.
- Przecież nie zawsze cierpisz z powodu miłości. - Czuję, że się uśmiecha, ja po prostu to wiem.
- Właśnie, że miłość to jedno wielkie cierpienie. - Prycham.
- Urodziłaś się z tego cierpienia. - Chichocze blondynka. Ma rację, ale... No właśnie, ciągle kurewskie ale.
- Poza tym, nie zakładaj tego z góry skarbie.
Dodaje po chwili.
- A co jeśli jednak...
- To cię wzmocni. - Przerywa szybko wiedząc, co mam na myśli.
- Przyszłyśmy się tu bawić, a ja zamulam, co nie? - Uśmiecham się i wiercę nogami. Co mi odpierdala?
- No, tak troszeczkę. - Przyciska mnie do siebie jeszcze bardziej.
- To co, koniec z zamulaniem? Ja idę do Sasuke, a ty do Mike? - Już widzę ten jej złośliwy uśmieszek.
- Prowadź kochanie. - Mój głos jest odważny, taki jaki chciałam.
- I to mi się podoba! - Krzyczy zsuwając się z blatu.
Podaje mi dłoń, którą chwytam i szybko prowadzi do chłopaków. Jakoś mniej ludzi się zrobiło, czy jak? Nie jest już tak tłoczno, jak na początku albo mi się po prostu zdaje. Widzę ich siedzących na kanapie. Uśmiechają się rozmawiając z jakimiś laskami. Nie powiem, dziwnie mi się robi, ale przecież nie jesteśmy razem. Nie mogę mu niczego zabronić. Mike spogląda na mnie i widzę, jak jego uśmiech pogłębia się jeszcze bardziej. Przystajemy dopiero tuż przed nimi.
- No, to sobie pogadałyśmy i wróciłyśmy. - Blondynka spogląda na dwie dziewczyny siedzące tuż obok chłopaków.
- Oj, ale chyba przeszkadzamy, co Sakura? - Ino spogląda na mnie zakrywając twarz dłonią.
- No chyba troszkę jednak tak. - Przytakuję udając zmieszanie.
Widzimy te miny chłopaków, mówiące; Co ty! Zostań! I ten szok malowany na ich ślicznych twarzyczkach. Po dwóch tlenionych blondynach widać, że mało nie wyskoczą z piórek z tej dumy.
- Oj, to idziemy. - Wzdycha udając przygnębienie.
- Miłej zabawy chłopcy. - Naśladuję jej głos i zachowanie.
Powoli odwracam się i ciągnę ją w tył. Niestety nie jest dane nam daleko zajść, bo ktoś zaciska dłoń na moim przedramieniu. Sztywnieję, ale kiedy tylko się odwracam mogę się rozluźnić. Widzę ten seksowny uśmiech Mike'a i po prostu się rozpływam. Czuję jak mocniej zaciska dłoń na mojej skórze, bojąc się, że naprawdę odejdę. Posyłam mu nieśmiały uśmiech, bo czuję się obserwowana przez Ino.
- Zostańcie. - Głos zabiera Sasuke. - Siedziałyście z nami wcześniej i to było dobre towarzystwo.
Widzę jak uśmiech powoli wpełza na usta Ino, czego nie mogę powiedzieć o tych dwóch. Ich duma wyparowała...został zawód. Jedyne co mogą teraz zrobić to zachować resztkę dumy i odejść.
- To my już pójdziemy. - Wzdycha cicho jedna z nich.
- Dobrze się gadało. - Mike stara się być miły. Doceniam.
Miejsce obok nich robi się wolne, ale my nadal stoimy. Jesteśmy za bardzo w nich wpatrzone, żeby usiąść. Może gdyby nie głos brązowookiego, sprowadzający nas na ziemię, dalej stałybyśmy jak słup soli.
- Usiądźcie wreszcie.
Powoli usadzamy się obok nich. Po lewej Sasuke, Ino, ja no i oczywiście seksowny Mike, który nie spuszcza mnie z oczu.
- To jak? - Szepcze mi do ucha, kiedy przysuwa się wystarczająco blisko.
Czuję te gorące poty oblewające moje ciało. Ten dziwny dreszczyk ekscytacji i zakłopotania. Czuję też tę rosnącą gulę w moim gardle.
- Z czym? - Pytam jak idiotka.
Zupełna idiotka, taka kompletna. Dlaczego tak robię? Przecież to jasne o co pyta.
- Chcesz spróbować? - Powtarza pytanie zadane w kuchni.

Krew odpływa mi z mózgu i naprawdę mnie zatyka. Czy się boję? Cholernie. Czy tego chcę? Możliwe. Czy powiem mu ''tak''?  

~.~

Hej misie! Chcemy przeprosić za zwłokę, ale po prostu brak czasu nas dobił :( A więc, rozdział się pojawił, co myślicie? Kurcze, jesteśmy cholernie ciekawe, co sądzicie :D Aaa i tak przy okazji, co wolicie następnie? Short-story, czy może główne opo? Hope you like it! Patty&Paula

8 komentarzy:

  1. Dawaj mi tu główne

    OdpowiedzUsuń
  2. popieram też wole główne chce trochę narusaku a w oneshotcie go nie ma

    OdpowiedzUsuń
  3. nawet fajne ale trochę brakuje tu narsaku ale czekam na next dla mnie może być główne opowiadanie jak i to wiedz wygra demokracja jak czekam na obydwa opowiadania z niecierpliwością pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka Sakura w koncu jest soba, jestem ciekawa dalszej czesci, zeczywiscie dawno nie bylo glownego, dla mnie moze byc za rowno to lub glowny, zgadzam sie brakuje narusaku ale mam nadzieje ze niedlugo juz bedzie. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mega super, tylko brakuje minimalnie narusaku. Co do opowiadań nie mam zastrzeżeń bo czyta się je z przyjemnością ;). Zyczę weny i czekam z niecierpliwością na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawi mnie co bedzie dalej mam nadzieje ze niedlugo sie dowiem, Troszke tego narusaku brakuje, ale moze po tej kolacji w Naruto sie cos wlaczy i nie bedzie myslal tylko o zaliczeniu Sakury tak jak inne dziewczyny. pozdrawiam i zycze duzo weny Uno.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny jest ten one-shot ale brakuje mi głównego opowiadania

    OdpowiedzUsuń