Siedzę właśnie w szkolnej ławce. Na biologi. Jak
zawsze ubrałam się na czarno i całkowicie odpychająco. Nigdzie
nie widziałam chłopaków. Ani Sasuke, ani Naruto, czy nawet Mike'a.
To moja ostatnia lekcja i w końcu koniec. Zauważyłam, że przez
ostatnie trzy dni, w towarzystwie Ino i Ten-Ten moja słabsza strona
zaczyna zanikać. Dzięki nim nauczyłam się, że nie można być
wstydliwym, bo przecież ta cecha zatrzymuje nasz rozwój towarzyski.
Nie wyzbyłam się tej wstydliwości, ale jak wczoraj pokazałam,
mogę ją przezwyciężyć. Choć na chwilę, ale potrafię.
- Sakuro, czy znasz definicję? - Słyszę nagle głos
nauczycielki.
Przełykam wielką gulę powstałą w moim gardle.
Spoglądam na tablicę i czuję palące spojrzenia na swojej skórze.
To mnie stresuje, nawet bardzo. Na tablicy widnieje słowo TKANKA.
Ja pierdziele. Kiedy chcę coś wykrztusić, moje gardło ściska się
bardzo szczelnie. Odchrząkuję i to pomaga, ale odrobinę.
- Zespół komórek – Zaczynam i cichnę. Widzę jak
nauczycielka z uśmiechem kiwa głową, zachęcając mnie do dalszej
odpowiedzi. - ...o podobnej budowie – Przełykam ślinę. -
określonych czynnościach i podobnym pochodzeniu. - Wyrzucam na
jednym tchu.
- Świetnie. - Podsumowuje. - Przynajmniej wasza
koleżanka wie co nieco o biologi. - Wzdycha zirytowana.
- My też coś wiemy. - Mówi ktoś z przodu.
- Na przykład o rozmnażaniu. - Dodaje inny chłopak.
Cała klasa wybucha śmiechem, rzecz jasna oprócz mnie i
zbulwersowanej nauczycielki. Widzę jak drga jej oko.
- Nie bądź taki mądry, jeden z drugim! - Wrzeszczy. -
Trochę szacunku. - Kończy wraz z dzwonkiem.
- Macie szczęście, przerwa was uratowała! - Krzyczy
do wychodzących chłopaków.
Jak zawsze czekam zanim wszyscy wyjdą z sali. Podnoszę
się z miejsca i ostatnia mknę na korytarz. Dzisiaj musiałam
założyć zerówki, bo mój wzrok zdecydowanie wrócił do swojej
normalności. Tak naprawdę, przyznając przed samą sobą, nie mogę
doczekać się tego, co dziewczyny dla mnie zaplanowały. Mamy
spotkać się przy samochodzie Ino, dlatego tam właśnie się
kieruję. Gdy idę korytarzem zahaczam o szafkę szkolną i zostawiam
w niej wszystkie niepotrzebne rzeczy. Zamykam ją i kieruję się do
drzwi zupełnie sama. Wychodzę ze szkoły i zmierzam na parking.
Docieram na niego, kiedy mijam pasy zieleni, na której poustawiane
są ławeczki i plac dla autobusów szkolnych.
- Kochanie, dłużej nie można było? - Pyta brązowo
włosa.
- My tu gnijemy. - Dodaje blondynka. - Miałaś trzymać
się na uboczu, ale błagam, nie aż tak kobietko.
- To nie moja wina, że poleciałyście pierwsze jak
burza. - Prycham i pakuję się na tylne siedzenie.
- Czemu ja z przodu? - Ten-Ten odwraca się do mnie ze
zdziwionym spojrzeniem.
- Nie wiem, tak jakoś. - Wstrząsam ramionami i upinam
się w pas.
- Daleko? - Dodaję, kiedy wcinamy się w ruch.
- Pięć minutek kochana. - Udziela odpowiedzi brązowo
włosa.
- Ej, nie wydaje wam się dziwne, że chłopaków nie
było w szkole? - Przełamuję się w końcu.
- Mój był i to mi wystarcza. - Wzdycha rozmarzona
Ten-Ten.
- Zazwyczaj, kiedy są imprezy to sobie olewają. -
Tłumaczy cicho blondynka. Już od początku zauważyłam, że jest
jakaś markotna, ale zdawało mi się, że coś sobie uroiłam.
- Co jest? - Dziwię je moim pytaniem.
- Ale z kim? - Odzywa się brązowo oka.
- Z nią. - Kiwam głową na Ino. Jej usta machinalnie
zaciskają się w wąską linię.
- Powiesz w końcu? - Dodaję po chwili.
- Nie pójdę na tą imprezę. - Przełamuje się. Moje
oczy robią się ogromne.
- Bo? - Tylko tyle jestem w stanie wydusić. Jeśli ona
nie pójdzie to ja także. Ten-Ten zajmie się swoim chłopakiem, a
co wtedy ze mną? Mój brzuch fika koziołki.
- Chciałam tam iść. Cholernie chciałam, ale tato
powiedział wczoraj, że jedziemy do ciotki na jednodniowy wypad. -
Wzdycha ciężko.
- Ino, nie zrobisz mi tego! - Wrzeszczę. - Jeśli ty
nie idziesz to ja też nie. - Protestuję.
- Przestań, będziesz miała Ten-Ten. - Widzę w
lusterku jak uśmiecha się smętnie.
- Ona zajmie się Neji'm, a ja zostanę w dupe sama!
- Z przykrością stwierdzam, że tak może być. - Nie
ukrywa brązowo włosa.
- Dobra, na razie skupmy się na teraźniejszym celu
okej? - Nakazuje blondynka.
- Wrócimy jeszcze do tego tematu. - Upieram się.
- Niech ci będzie. - Wzdycha zirytowana i pogłasza
radio dużo głośniej.
Do moich uszu dociera kolejna ukochana piosenka We
don't talk anymore. Uśmiech na mojej twarzy pojawia się, kiedy
zaczyna śpiewać Selena. We trzy jedziemy nie odzywając się do
siebie, jedyne co słychać to muzyka i ciche mruczenie pod nosem.
Niestety piosenka kończy się tak szybko jak zaczyna. Dalej żadna z
nas nie ma humoru, żeby zacząć jakikolwiek temat. Kiedy w radiu
puszczają kolejną piosenkę Closer-The chainsmokers przez
lusterko wsteczne zauważam lekkie rozluźnienie na twarzy Ino. Czy
mamy ten sam gust muzyczny? Z pewnością. Chyba naprawdę znalazłam
swoją najlepszą przyjaciółkę. Nie. Znalazłam je aż dwie. A
raczej, to one znalazły mnie, chcąc odmienić trochę moje szare
życie.
- Jesteśmy na miejscu. - Słyszę podekscytowany głos
brązowowłosej.
- Stąd jedziemy do fryzjera? - Pytam rozpinając pasy.
- Niekoniecznie. - Odpowiada dotąd milcząca Ino.
- Więc?
- To w tym samym budynku. - Dodaje za nią moja druga
przyjaciółka.
- Nie martw się, to dobry fryzjer. - Blondynka obdarza
mnie nikłym uśmieszkiem.
- Kochana, nie martw się, pójdziesz na tą imprezę
choćby nie wiem co. - Posyłam jej najlepszy uśmiech, jaki mogę.
Widzę, że i jej kąciki ust lekko drgają ku górze.
- Chcę poznać twoich rodziców. - Dodaję bardzo pewna
siebie.
- Co? - Jest naprawdę zdezorientowana. No tak! Przecież
stronię od ludzi.
- Dzisiaj. - Moja stanowczość chyba przygniotła ją
do ziemi. Ten-Ten nie jest lepsza, szczęka też jej opadła.
Perspektywa
Naruto;
Tak, nie ma nic lepszego, jak siedzenie na kanapie i
popijanie zimnego browarka godzinę przed imprezką. W salonie nie ma
nikogo oprócz mnie. Sasuke poszedł nie wiadomo gdzie i zostawił
mnie zupełnie samego. Oczywiście byłem mądry i ogarnąłem się
wcześniej. Wziąłem prysznic, zarzuciłem na siebie siwe conversy-
cons one star, czarne spodnie i białą bluzę z czarnymi napisami.
Ah, nie obyło się również bez mojego czarnego zegarka.
- Długo jeszcze? - Spoglądam na gościa stojącego
przy schodach. Na moje usta ciśnie się złośliwy uśmieszek, co
chłopak od razu wychwytuje.
- Dla kogo się tak odstawiłeś co? - Pytam popijając
piwko. Założył na siebie czarne spodnie, białą bluzkę, a na to
wszystko czarną, stylową marynarkę. Co jak co, ale styl to gość
ma.
- Pytam, ile mamy jeszcze czasu. - Ignoruje moje
poprzednie pytanie. Może to i lepiej. Spoglądam na swój zegarek.
- Pół godzinki? - Marszczę brwi, kiedy widzę spięcie
na jego twarzy.
- Chodź tu stary. - Wołam i biorę w dłoń kolejne
piwko. Kiedy podchodzi w moją stronę, tak po prostu mu je rzucam.
- Co jest? - Rozsiada się na kanapę. Wszystko
przygotowaliśmy wcześniej, więc problemu nie ma i nie będzie.
Zapas alkoholu w kuchni, drobne żarcie porozkładane na barku.
Wszystko jest w huj git.
- Nie stresuj się tak chłopie. - Radzę upijając
piwo.
- Skąd niby wiesz...
- Twoja gęba. - Wzdycham przerywając mu.
- Muszę się napić. - Przyznaje szczerze.
- Dlatego dałem ci piwko. - Puszczam do niego oczko.
- Nie wiem, czy powinienem to robić. - Ma wątpliwości,
to niedobrze.
- Bo?
- A jeśli ona nie czuje tego samego? Co wtedy, koniec z
przyjaźnią. - Prycha zły.
- Nie przejmuj się. - Dodaję mu otuchy. - Jeśli
zobaczysz, że coś idzie źle to po prostu zwal na alkohol. -
Podsuwam delikatnie.
- Nie jesteśmy dziećmi Naruto. - Prycha i duszkiem
wypija całe piwo. Sięgam za siebie i podaję mu kolejne.
- Fakt – Wskazuję na niego palcem. - ale uważam, że
to wcale nie jest dziecinne.
- Zmądrzej trochę. - Mówi w przerwach od picia.
- Jestem wystarczająco mądry. - Prycham i wstaję,
kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Wyglądam za okno i widzę z
dwadzieścia osób na zewnątrz.
- Zaczyna się co? - Widzę jego bladą mordę i po
prostu nie wyrabiam. Śmieję się. Chamsko. Bardzo chamsko.
- Idź lepiej otwórz. - Mówi kręcąc głową.
Powoli idę na korytarz i w trakcie, kiedy podchodzę do
drzwi Sasuke puszcza muzykę na fula. Uśmiecham się pod nosem.
Biorę głębszy oddech i otwieram drzwi. Do domu wparowuje stado
ludzi, gdybym się nie odsunął na pewno by mnie stratowali.
- No hej. - Mówię sam do siebie. Powoli, z piwem w
dłoni zamykam drzwi, ale w połowie drogi zostają złapane.
- Chyba o mnie zapomniałeś. - Robi smutną minkę.
Uśmiech sam włazi mi na usta. Przysuwam się bliżej do mojego
gościa. Zatrzymuję usta dopiero przy jej uchu.
- Nigdy Kath. - Mówię i przygryzam płatek jej ucha.
Ona zaś przyciska swoje usta do mojego policzka.
- Chodźmy do ciebie. - Proponuje.
- Kuszące, ale nie teraz. - Odmawiam. Przyjaźń ponad
pieprzone wszystko.
- Oh, taki zajęty jesteś? - Pyta pewnym siebie głosem.
Jej palec wodzi po mojej klatce piersiowej.
- Kumpel w potrzebie. - Rzucam krótko.
- Rozumiem. - Wzdycha rozczarowana i powoli wchodzi do
środka.
Zamykam drzwi i spoglądam na nią od tyłu. Kurwa,
odmówiłem tak gorącej lasce! Zaraz za nią kieruję się w głąb
domu. Widzę, że już zdążyli się zadomowić. W egipskich
ciemnościach wracam na kanapę, gdzie w tej samej pozycji zastaję
Sasuke. Przysiadam się do niego i zabieram mu z łapy kolejne piwo.
- Które to? - Próbuję przekrzyczeć muzykę.
- Piąte. - Wzdycha cicho.
- Przystopuj trochę stary. - Rzucam krótko.
- Nie przyszła.
- Co? - Nie dosłyszałem co powiedział.
- Ino. Nie przyszła. - Patrzy przed siebie zmarnowanym
wzrokiem.
- Weź się stary...
- No siemanko! - Krzyczy przerywając mi podchodzący w
naszą stronę Mike i Kiba. Od razu witam się z tym drugim, bo dawno
go nie widziałem.
- Myślałem, że nie przyjdziesz. - Walę prosto z
mostu.
- Chyba nie wiesz co mówisz. - Odpowiada mi Kiba.
- Pijesz? - Odzywam się ponownie.
- Serio się pytasz? - Kpi chichocząc.
- Podobno brałeś antybiotyk. - Mówię.
- No właśnie, brałem. - Uśmiecha się z dziwnym
błyskiem w oku.
- Ej, blondi cię obczaja. - Dodaje po chwili. Rozglądam
się, ale nic nie widzę.
- Co ty gadasz?
- No tak, jest po twojej prawej, przy barku. -
Podpowiada. Kieruję wzrok w tamtą stronę. Rzeczywiście. Obok niej
stoi jakaś brunetka. Rozmawiają, ale ona co rusz spogląda na mnie.
Uśmiecham się pod nosem.
- Zaraz będzie moja. - Mówię pewny siebie.
- Leć tygrysie. - Po moim ramieniu klepie mnie Mike.
Powoli sunę w tamtym kierunku. Kiedy docieram do dziewczyny
przystaję dopiero bardzo blisko niej. Zniżam usta do jej ucha.
- Hej. - Mówię.
- Zostawię was. - Odzywa się nagle brunetka. Widzę jak blondyna kiwa tylko głową.
- Hej. - Odpowiada, kiedy jej towarzyszka oddala się
dość daleko.
- Jestem Naruto, a ty to? - Podaję jej rękę, którą
od razu chwyta. Machinalnie i z delikatnością masuję wierzch jej
dłoni.
- Amy. - Odpowiada krótko z wesołym uśmieszkiem.
- Jesteś stąd? - Ani na sekundę nie tracę z nią
kontaktu fizycznego. Mimo tego, że powoli puszczam jej dłoń,
stykamy się ramionami.
- Mhm. Nie kojarzysz mnie? Chodzimy razem na geografię.
- Żartujesz? Przecież zapamiętałbym tak piękną
twarz. - Mówię tuż obok jej ucha. Takie teksty, może tanie, ale
czasem skutkują.
- Trzecia ławka od ściany. - Oznajmia kładąc dłoń
na moją klatkę piersiową. - Pakujesz? - Pyta z zachwytem.
- Trochę. - Przyznaję.
- Nieźle. To znaczy, wyglądasz nieźle. - Podsumowuje.
- Dzięki za komplement. - Zakładam kosmyk włosów za
jej ucho. Dziewczyna uśmiecha się nieśmiało.
- Chcesz iść ze mną w spokojniejsze miejsce? -
Proponuję od razu. Albo się uda albo chuj. Widzę konsternację
rysowaną na jej twarzy.
- Jasne. - Krzyczę w duchu, że kolejna gorąca laska
będzie moja.
Odstawiam piwo na barek i zahaczając o jej
łokieć, sunę dłonią w dół. Splatam ze sobą nasze palce, co
jak widzę bardzo ją cieszy. Posyłam jej łobuzerski uśmiech i
powoli ciągnę w stronę korytarza. Przepychamy się przez tłum
ludzi. Kurwa, od kiedy jest ich tu tak pełno? Wychodzimy na
korytarz, gdzie również znajduje się ogrom napalonych nastolatków.
Już mam wchodzić na schody, kiedy udaje mi się usłyszeć dzwonek
do drzwi. Co oni cholera nie widzą, że otwarte? Spoglądam
błagalnym wzrokiem na dziewczynę i powoli ciągnę ją w stronę
drzwi. Podchodzę, przystaję, biorę głęboki wdech, żeby od razu
się wydrzeć i pociągam za klamkę z impetem.
- Drzwi do cholery są... - Przerywam widząc przed sobą
Ino i Ten-Ten.
Dostrzegam również różowo włosą odwróconą tyłem
do mnie. Kiedy słyszy mój głos niemal natychmiast zwraca się w
moją stronę. Zatyka mnie. Po prostu kurwa mnie zatyka! Pierwsze co
widzę to jej nowy styl. Czarno białe trampki, czerwone spodnie,
niebieska wiązana koszula, która odsłania jej brzuch. Później
mój wzrok zatrzymuje się na jej pełnych ustach, pięknych
zielonych oczach aż w końcu na idealnej twarzy okalanej przez jej
burzliwe kosmyki włosów. Cholera, pięknych włosów! Nawet nie
zauważam, kiedy moja ręka powoli wyrywa się ze złośliwego
uchwytu. Przesuwam dłonią po swoich ułożonych w nieładzie
włosach. Pierwszy raz nie wiem co mam powiedzieć. Kątem oka widzę
spojrzenie i ten dziwny uśmieszek dziewczyn. Widzę jak Sakura
zagryza dolną wargę obcinając mnie z góry do dołu i z powrotem.
Patrzy w moje oczy tak wnikliwie, jakby chciała wyczytać z nich jak
najwięcej. Ja pierdolę, ona jest idealna! Od początku miałem
rację, nie mogę się cofnąć. Nie teraz.
- Nie przywitasz się? - Wypala Ten-Ten.
- Uhm, hejka dziewczyny. - Uśmiecham się łobuzerko
spoglądając tylko na różowo włosą.
Wychodzę trochę i nachylam się, żeby ucałować
policzek Ino, później przechodzę na lewą stronę, gdzie stoi
brązowo oka. Wycofuję się i staję naprzeciw Sakury. Nie wiem co
sobie pomyśli, ale najmniej mnie to obchodzi. Zbliżam się i
powoli, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego muskam wargami jej
rozgrzany policzek. Przedłużam wycofanie się jak najbardziej mogę.
Robię to tak samo wolno i z jeszcze większym uśmiechem na twarzy.
- Wyglądasz...inaczej. - Kieruję swoje słowa do
różowo włosej.
- Dziękuję. - Uśmiecha się słodko.
- Wejdźcie do środka. - Wskazuję dziewczynom drogę i
odsuwam się w bok.
Pierwsze wchodzą Ino i Ten-Ten, ale tylko kiedy Sakura
robi pierwsze kroki wyciągam w jej stronę rękę. Moja dłoń sunie
w dół po jej przed ramieniu i schodzi do palców, gdzie ją
zaciskam. Już przy pierwszym zetknięciu naszej skóry, czuję
przyjemny dreszczyk przebiegający po moich plecach. Pierwszy raz
czuję coś takiego. Sakura patrzy na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
To zabawne, że musi zadzierać głowę w górę. Mój łobuzerski
uśmiech nie schodzi z ust.
- Chemia. - Przypominam krótko. Czuję, jak jej dłoń
lekko zaciska się na mojej.
- Co? - Pyta prychając i jednocześnie marszcząc przy
tym nosek.
- Mówiłem, że musimy porozmawiać. - Szepczę, kiedy
nachylam się do jej ucha. Uderza we mnie słodki zapach. Nie jest
za mocny, co bardzo mi się podoba.
- Ah, to. - Wzdycha patrząc w moje oczy. - Prowadź. -
Mówi pewna siebie.
Spoglądam na nią raz jeszcze i nie wierzę, że to ta
sama dziewczyna co wczoraj. Jest taka pewna siebie i
bardzo...seksowna. Powoli ciągnę ją za sobą na górę. W ogóle
nie przejmuję się tym, że blondyna Amy patrzy na mnie ze złością
w oczach. Dobrze, że nie poszedłem z nią wcześniej. Na pewno nie
zobaczyłbym wtedy Haruno. Prowadzę ją przez górny korytarz, gdzie
nawet tu jest pełno ludzi. Powoli otwieram drzwi od swojego pokoju i
dziękuję w duchu Bogu, że nikt się tu nie obściskuje. Zapalam
światło i wpuszczam Sakurę pierwszą. Zamykam drzwi i spoglądam
na nią od tyłu, zgrabne nogi i po prostu idealne ciało. Widzę,
jak rozgląda się po moim pokoju. Jest urządzony w ciemnych
kolorach. Meble podświetlone na biały kolor, ława stojąca obok
kanapy tak samo. Po prawej łoże, a w koncie naprzeciw mnie kanapa i
stoliczek. Po lewej meble ciemnego koloru. Krzyżuję ręce na klacie
i opieram się o framugę zamkniętych drzwi. Dziewczyna odwraca się
w moją stronę z zadziornym uśmieszkiem.
- Widzę, że lubisz ciemne barwy. - Wzdycha.
- Mhm. Odzwierciedlają mój bałagan w życiu. -
Przyznaję jej rację. Widzę, jak jej oczy zdradzają zaskoczenie.
- O czym konkretnie chcesz gadać? - Pyta po chwili. Nie
owija w bawełnę.
- Czemu uciekłaś? - Jest zaskoczona, cholernie.
- Kiedy? - Stawiam pierwszy krok i podchodzę do różowo
włosej. Widzę, że z każdym moim krokiem, ona robi jeden w tył.
Niestety po czterech, jej noga trafia na obicie kanapy. Uśmiecham
się. Zabawa w kotka i myszkę?
- Kiedy cię dotknąłem. - Przypominam, i kiedy stoję
tuż przy niej, spokojnie unoszę dłoń w górę. Odgarniam
niesforny kosmyk włosów opadający na jej oczy za ucho, muskając
przy tym palcami policzek i ramię dziewczyny. W trakcie, czuję jak
prawie niezauważalnie jej ciało przebiega dreszczyk. Ciągle nie
tracę z nią kontaktu wzrokowego. Nie mogę niczego wyczytać w tych
pięknych oczach.
- Zadzwonił dzwonek. - Odpowiada potrząsając
ramionami. Lekko przekrzywia głowę w stronę prawego ramienia i
przygryza dolną wargę. Cholera, dziewczyno nie rób tego!
- Ruszyłaś przed. - Wytykam.
- Naruto, czego ty się doszukujesz co? - Prycha
rozweselona. Moje oczy na pewno rozszerzają się, a zaraz po tym
zmniejszają w geście zdziwienia. Ta dziewczyna nie przestaje mnie
zaskakiwać.
- Podobam ci się? - Startuje prosto z mostu.
- Ty? - Prycha rozbawiona do granic możliwości. -
Żartujesz nie?
Znam takie. Prędzej czy później będzie moja. Oh,
postaraj się jeszcze bardziej słonko, takim zachowaniem nie zmyjesz
mi uśmiechu z ust.
Perspektywa
Sakury;
Stoi blisko i nadal z tym samym, bezczelnym uśmieszkiem,
który tak bardzo mi się podoba. Moje emocje są na skraju, ale nie
pozwolę im upaść. Na pewno nie! Wykorzystam to czego dziś się
nauczyłam. Będę pyskata, taka jaka jestem od dzieciaka. Nie dam
się zjeść tak łatwo. Zaciągnął mnie tu i tylko odciągnął od
zabawy. Czy mi się zdaje, czy on jest jeszcze bliżej mnie? Mój
żołądek odmawia posłuszeństwa. Czuję te idiotyczne mrowienie,
ale nie dam się tak łatwo. On irytuje mnie od samego początku.
Zadzieram głowę w górę, żeby zobaczyć te błękitne tęczówki,
które z każdą sekundą są coraz bliżej mnie. Zaczynam czuć przy
sobie jego ciepłe ciało i mocno uderza we mnie jego zapach.
Mieszanka żelu pod prysznic, perfum i własnego zapachu. W momencie,
kiedy nasze ciała stykają się ze sobą, przechodzi mnie w tych
miejscach dziwne mrowienie. Jego oddech staje się nierównomierny i
zaczynam czuć go nawet na swojej twarzy. Teraz kartka papieru
nie przecisnęłaby się między nami. Widzę jak powoli przysuwa
swoje usta w kierunku moich. Moje serce zaczyna bić coraz szybciej i
mimo tego jak bardzo nie chcę kończyć swojego planu, muszę to
zrobić. Kiedy tylko już prawie czuję jego wargi na swoich, zbieram
w sobie resztki siły i odwracam się do niego plecami. Zakładam
dłonie na klatkę piersiową i staram się wyrównać oddech.
Niestety nie jest mi to dane, bo czuję dłonie powoli oplatające
moją talię. Jego ciepły oddech na mojej szyi, jego ciało tuż
przy moim aż w końcu jego usta przy prawym uchu. Nieumyślnie
przymykam oczy i przełykam ślinę, kiedy czuję jego zęby na
płatku. Naprawdę go nie cierpię. Cholernie nienawidzę za to, co
właśnie próbuje osiągnąć.
- Nie uciekaj przede mną. - Mruczy do mojego ucha.
- Wcale tego nie robię. - Nie zastanawiam się ani
chwili, kiedy to mówię, choć mój głos nie jest do końca taki,
jakim bym sobie go życzyła.
- Wiem, że chcesz mnie tak jak ja ciebie. - Znów ten
uwodzicielski szept z jego strony.
Jedyne co wiem Uzumaki to to, że nie mogę dać się
tak łatwo. Żadnemu facetowi. A już z pewnością nie tobie. Nie
mogę, a co najważniejsze, nie chcę zostać kolejną przygodą
największego dupka na całym świecie. Wiem też, że nie cierpię
cię od pierwszego spotkania, kiedy stanąłeś za moimi plecami,
taki pewny siebie. Wiem również, że znienawidziłam cię po
incydencie w laboratorium chemicznym, kiedy tak bardzo starałeś się
uwieść niewinną i naiwną dziewczynę.
- Masz przerośnięte ego. - Wyrzucam oswabadzając się
z jego objęć. Staję trzy metry dalej i odwracam w jego stronę.
Widzę ten złośliwy półuśmieszek.
- Naprawdę? - Jego lewa brew kieruje się ku górze. -
W takim razie, dlaczego odsunęłaś się aż tak daleko?
Jego nogi robią krok w przód, więc ja wycofuję się
o tyle samo. Kiedy chłopak chce zrobić drugi krok, powstrzymuję go
unosząc dłoń w górę.
- Naruszasz moją przestrzeń osobistą. - Wzdycham.
- Doprawdy? - Nic sobie z tego nie robiąc zbliża się
jeszcze bardziej.
Nie wiem jak, ale widzę go tuż przed sobą. Nie zdążam
uciec i chłopak przyszpila mi dłonie ponad moją głowę. Oddech ma
dalej nierównomierny, uśmiech zadziorny, a jednocześnie taki pewny
siebie. Moje dziwne skurcze brzucha nasilają się z każdą sekundą.
Nim zdążam się zorientować, jego rozgrzane wargi, lekko jak
piórko, muskają moją wrażliwą skórę szyi. Czuję mrowienie
nawet w nogach. To jest niedorzeczne! Chłopak wycofuje się bardzo
wolno i przenosi w drugie, a jednocześnie to samo miejsce. Pod
uchem, lecz po drugiej stronie szyi. Wycofując się patrzy mi prosto
w oczy i boleśnie wolno przysuwa swoje wargi do moich. Resztkami
zdrowego rozsądku biorę zamach i uderzam nogą w jego czułe
miejsce. Momentalnie, skrzywiony odsuwa się ode mnie. Jego wzrok
wyraża dogłębne wkurwienie. To było chamskie zagranie, ale skoro
chce tak grać to nie ma problemu.
- Nie zbliżaj się do mnie Naruto. - Mówię
triumfalnie. - Toleruję cię, ale to nie znaczy, że dam ci się
przelecieć jak te wszystkie idiotki. - Dodaję.
Patrzę na niego przez chwilę i odwracam się, żeby
wyjść, ale zatrzymuje mnie jego silny głos.
- Jeszcze zobaczymy, kto będzie górą Sakura. A
to...zapamiętam. - Mówi z dziwnym błyskiem w oku i bezczelnym
uśmieszkiem.
Prycham i wychodzę z jego sypialni. Powoli,
przeciskając się przez tłumy napalonych nastolatków schodzę po
schodach na dół. Kiedy tylko tam docieram rozglądam się za
przyjaciółkami. Dostrzegam blondynkę na kanapie, w towarzystwie
Sasuke i Mike'a. Ostrożnie przemieszczam się między ludźmi. Biorę
głęboki oddech i staję przy kanapie.
- Mówiłaś, że mnie nie zostawisz. - Uśmiecham się
do Ino.
Wszyscy momentalnie patrzą na moją skromną osobę. To
cholernie palące spojrzenie. Widzę jak Sasuke opada kopara na samą
ziemię, a Mike...no cóż. Piwo wypadło mu z dłoni, więc to chyba
mówi samo za siebie. Gapią się jak sroka w gnat.
- Wow, co ci się stało Sakura? - Pierwszy trzeźwieje
z uśmiechem Sasuke.
- Ino się stała. No i jeszcze Ten-Ten. - Posyłam mu
nieznaczny uśmiech. Blondynka siedzi dumna z siebie jak paw.
- No proszę. - Patrzy na Ino z wielkim uznaniem. -
Kawał dobrej roboty. - Dodaje po chwili.
- Wyglądasz...zjawiskowo. - Mike odzyskuje głos w
gardle.
- Dziękuję. - Posyłam mu najładniejszy uśmiech jaki
tylko potrafię.
- Chodź, siadaj. - Posuwa się robiąc dla mnie miejsce
obok siebie.
Widzę w jego oczach nadzieję. Niepotrzebnie. Robię
krok i siadam tuż obok niego. Bardzo blisko, bo dalej nie ma
miejsca. Nasze ramiona stykają się ze sobą. On patrzy na mnie, a
ja na niego. On się uśmiecha, ja robię to samo. To głupie, ale
jaram się jego osobą.
- Wiedziałem, że jesteś piękna, ale nie sądziłem,
że aż tak. - Słyszę słowa padające z jego ust.
Mam nadzieję, że nie widzi moich płonących,
czerwonych policzków. Niepostrzeżenie wyciąga w moim kierunku
kubek z piwem, nawet nie wiem skąd go ma. Nie powinnam, ale ufam mu i
biorę go od niego.
- Dziękuję. - Mówię. - Pierwszy raz słyszę takie
słowa od chłopaka. - Chichoczę.
- Powiesz mi trochę o sobie?
- Co chcesz wiedzieć? - Unoszę jedną brew w górę.
- Masz jakieś zainteresowania?
- Gram trochę na gitarze. To moja pasja. - Uśmiecham
się, a on bawi się moimi włosami. To przyjemne uczucie.
- No proszę, artystka. - Wzdycha.
- A co z tobą?
- Gram w kosza, jestem kapitanem. - Mówi z dumą.
- No proszę, sportowiec. - Uśmiecham się.
- Od dawna planowałyście tą ciekawą przemianę? -
Wiedziałam, że padnie to pytanie.
- Ja jej nie planowałam. - Patrzy na mnie bardzo
zaciekawiony.
- Pierwszego dnia wpadłam na Ino, a ona z góry, nie
pytając mnie o zdanie, wyznaczyła sobie zadanie. - Chichoczę.
Naprawdę nie mam pojęcia w jaki sposób mogę z nim
rozmawiać. Może to przez moją przemianę? Może ona daje mi siłę
i tą pewność siebie, której tak bardzo potrzebowałam? Rozglądam
się po pomieszczeniu, chcąc uciec wzrokiem choć na chwilę od tego
palącego spojrzenia Mike'a. Wśród tłumu nastolatków wychwytuję
jego. Naruto stoi naprzeciw okna i rozmawia z jakąś brunetką
siedzącą na parapecie. Widzę jak pochyla się i szepcze jej coś
do ucha. Widzę również to, jak podchodzi do niej jeszcze bliżej
rozszerzając jej nogi. Uśmiecham się pod nosem, bo wiem, że to
brunetka zostanie kolejną ofiarą Uzumakiego. Nie wyszło mu ze mną,
więc musi zadowolić się inną.
- Jak dobrze znasz Naruto? - Te pytanie wydostaje się z
moich ust, choć wcale nie chciałam go zadać.
- Bardzo dobrze. - Odpowiada z dziwnym błyskiem w oku.
- Na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że bawi się dziewczynami. -
Uśmiecha się krzywo. Czy on kopie dołki pod kolegą?
- A ty? - Unoszę brew w górę.
- Co ja? - Przewracam oczami.
- Bawisz się dziewczynami? - Popijam piwo nie tracąc z
nim kontaktu wzrokowego. Unosi dłoń i odgarnia kosmyk moich włosów
za ucho. Uhh, muszę coś z tym zrobić, spadają mi na oczy za
każdym razem.
- Nie. - Jest bardzo przekonywający.
Czuję takie głupie łaskotki w brzuchu, nie wiem jak
to nazwać. Cholera, on mi się strasznie podoba,nie chcę tego
schrzanić.
- Jakoś nie mogę w to uwierzyć. - Uśmiecham się,
kiedy to mówię. On również, mimo moich słów.
- To uwierz. Takie zachowanie jest głupie i
nieodpowiedzialne. - Czy mi się zdaje, czy jest coraz bliżej mnie?
- Jesteś zbyt przekonywujący, żeby ci nie uwierzyć.
- Oblizuję spierzchnięte usta, na które ciągle spogląda Mike.
- Sakura, pójdziesz ze mną w cichsze miejsce? -
Ponownie dostrzegam tą nadzieję w jego hipnotyzujących oczach.
Nie wiem co mi odbija, naprawdę. Przyłapuję siebie
dopiero na tym, że powoli kiwam mu głową na potwierdzenie.
Umieszcza swoją dłoń na mojej i powoli wstaje. Ciągnie mnie za
sobą aż do kuchni. W międzyczasie czuję na sobie wkurwione
spojrzenie Uzumakiego. Wracając do nas, znaczy do mnie i Mike'a.
Przystaje ze mną dopiero przy blacie, o który opieram się plecami.
Chłopak staje naprzeciw mnie, bardzo blisko. Czuję jego zapach,
który jest doskonały w każdym calu, zresztą tak jak on. Patrzy na
mnie z niezrozumiałym dla mojej osoby uczuciem. Słyszę jego
przyspieszony oddech.
- Sakura. - Zaczyna bardzo delikatnie i prawie szepcząc.
- Tak? - Mówię równie cicho jak on.
Z tego napięcia przygryzam dolną wargę, na którą
chłopak spogląda. Uśmiecha się bardzo łobuzersko.
- Już wiesz, że jesteś piękna. - Cichnie.
- Nie przesadzaj. - Prycham.
- Jesteś. - Wzdycha głośno. - Piękna i cholernie
seksowna.
Zatyka mnie i naprawdę nie wiem co mam powiedzieć.
Seksowna? Postradał zmysły, czy jak? Ponownie mam nadzieję, że
nie widzi moich czerwonych policzków.
- Jak zauważyłaś, dostrzegłem to już wczoraj. - Mówi wesoło.
- Jestem ciekawa po czym to wczoraj wywnioskowałeś. -
Prycham i zaczynam bawić się końcówkami moich włosów.
- Twoje oczy. - Rzuca krótko. - One mówią same za
siebie.
- Wczoraj spadły mi okulary, prawda? - Bardziej
oznajmiam. Chłopak tylko się uśmiecha.
- Mam idiotycznego fioła na punkcie oczu. A twoje -
bierze głęboki wdech i muska dłonią mój policzek. Ponownie
zagryzam wargę. - ...są przepiękne.
- Peszysz mnie. - Przyznaję cicho. Widzę jego
roześmiane oczy.
- Negatywnie? - Jego brew unosi się w górę.
- Pozytywnie. - Stwierdzam po chwili namysłu.
- Przyzwyczaj się do takich słów księżniczko. -
Robi krok w moją stronę, a ja?
Nie mam gdzie się cofnąć, ale czy chcę? Czuję jego
ciepłe ciało tuż przy moim. Może to głupie, ale jest nieco
niższy od Uzumakiego. Nie muszę aż tak bardzo zadzierać głowy,
żeby ujrzeć jego piękne oczy.
- Mike... - Wzdycham niepewnie.
- Nie będę cię okłamywał, że mi się nie podobasz.
- Przesuwa kciukiem po mojej linii szczęki, a zaraz później po
policzku. Jego głos jest bardzo seksowny, zniżony i ściszony. Mówi
prawie szeptem.
- Mike.. - Powtarzam jego imię nieco ciszej.
Moje nogi powoli odmawiają mi posłuszeństwa. Cholera,
zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.
- Przyciągasz mnie do siebie Sakura. - Wzdycha tuż
obok mojego ucha, kiedy on znalazł się aż tak blisko mnie? Jego
ciało napiera na moje, a szafka przeszkadza, żebym odsunęła głowę
w tył. Nie mam pola ucieczki, ale w sumie...nie chcę się
wycofywać. Ten ciemny blondyn spodobał mi się od pierwszej chwili,
kiedy go zobaczyłam.
- Czy...mogę cię pocałować? - Mówi cholernym
szeptem.
Nie zdążam nic odpowiedzieć i nie wiem jakim cudem,
ale czuję jego rozgrzane wargi tuż na moich. Nie oddaję pocałunku,
ale kiedy przygryza moją dolną wargę, poddaję się. Chłopak
jedną dłoń układa na mojej tali, a drugą kładzie tuż za mną
na blacie. Przesuwam dłonie płasko na jego klatkę piersiową. Gdy
czuję jego dłoń schodzącą niżej moich pleców, moja krew
rozgrzewa się do granic możliwości. To takie cudowne, poczuć jego
słodkie usta na swoich. Mimo tego, że to nieodpowiednie, jakoś nie
ma to większego znaczenia w tej chwili. Krzyżuję ręce na jego
szyi. Pocałunki Mike'a nie są przepełnione rządzą, a czułością
i taką delikatnością. Nie wiem jak, ale jego cudowne usta pieszczą
teraz wrażliwą skórę mojej szyi tuż przy uchu. Chwytam za jego
twarz i wpijam się w jego słodkie usta przygryzając dolną wargę.
Czuję, jak uśmiecha się w czasie pocałunku. Chyba mu się
spodobało.
- Idźcie miziać się gdzieś indziej. - Słysząc ten
głos zastygam.
Powoli otwieram oczy i widzę jak Mike odwraca głowę w
tył. Jego usta nabierają uśmiechu zaś moje...wstydu? Szoku? A
może beznadziejności i żalu? Niepewnie spoglądam za chłopaka i
widzę te magnetyzujące tęczówki. Musiał znaleźć nas akurat on?
Widzę złość w jego oczach, ale dlaczego? To ten sam wzrok, który
gościł u niego na górze.
- To jedyne spokojne miejsce. - Odpowiada jego
przyjaciel.
- Mhm, dlatego tu przyszedłem. - Uśmiecha się od
niechcenia. - Niestety zaburzyliście tę harmonię.
Dlaczego mam te głupie uczucie w środku? To
przypomina...poczucie winy. Dlaczego aż tak interesuje się moją
osobą, przecież nie dałam mu żadnych powodów. Ubzdurał sobie,
że mnie zdobędzie i zaliczy, zostawiając jak te inne naiwne
dziewczyny.
- To idź na dwór, a nam daj dokończyć...rozmowę. -
Ponownie odzywa się Mike.
Widzę to wkurwienie na jego twarzy. Teraz...Mike chyba
trochę przesadził. Blondyn prycha, otwiera usta, ale zaraz je
zamyka. Kręci głową i ponownie otwiera buzię podchodząc powoli
do lodówki umiejscowionej pięć kroków od nas.
- Wolę iść do pokoju. - Mówi otwierając lodówkę.
Słyszę jakiś brzęk butelek.
- Po zabawie? - Mike pyta unosząc brew w górę.
Chłopak zaszczyca go spojrzeniem, ale zaraz zwraca je
na mnie. Uśmiecha się krzywo.
- Skończyła się zanim w ogóle się zaczęła. -
Rzuca krótko i widzę jak bierze z lodówki cztery piwa i butelkę
wódki.
- Masz zamiar sam to wypić? - Piszczę przerażona.
Przecież taka ilość alkoholu we krwi go zabije.
Blondyn patrzy na mnie z kpiną wyrysowaną na jego nieskazitelnej
twarzy. Odstawia alkohol na blat i wskakuje na półkę. Czochra
swoje włosy i spogląda na moją skromną osobę.
- Mhm. Mam zamiar ostro się najebać. - Przyznaje.
- A co z jutrzejszą kolacją? - Przecież będzie
wyglądał jak zdechlak. O ile wpierw nie wykituje od nadmiaru
zabójcy w żyłach.
- Nic. - Rzuca krótko.
- Jak to nic? - Nie rozumiem. Czy jestem na to zbyt
tempa?
- Pójdę na nią i tyle. - Uśmiecha się niegrzecznie
i zeskakuje z blatu.
Pod pachy bierze cztery butelki piwska, a w dłoń
niebieską wódkę.
- Przecież będziesz wyglądał jak...
- Pół dupy zza krzaka. Wiem. - Puszcza do mnie oczko
przerywając moje zdanie.
- Jestem dużym chłopcem, dam radę. Tolerujmy się
wzajemnie. - Prycha przytaczając moje słowa.
- Rób co chcesz. - Rzucam wrednie.
- To mam zamiar zrobić. - Wzdycha i powoli kieruje się
do wyjścia z kuchni.
- Aaa! - Krzyczy odwracając się w naszą stronę. -
Nie pieprz jej w kuchni Mike. To świętość.
Prycha i odchodzi, a ja czuję się jak idiotka.
Okropnie wielka idiotka. Chłopak odwraca się w moją stronę z
szerokim uśmiechem, czego nie można powiedzieć o mnie. Jego mina
rzednie natychmiastowo.
- Co jest? - Unosi mój podbródek w górę. Uciekam
wzrokiem, aby nie patrzeć prosto na niego.
- Spójrz na mnie Sakura. - Jego głos jest tak głęboki
i tak władczy, że poddaję się i robię to, o co prosi.
- A teraz powiedz co się stało. - Przysuwa się
jeszcze bliżej mnie.
- Masz mnie za idiotkę? - Walę prosto z mostu.
Marszczy brwi w geście niezrozumienia.
- Chciałeś mnie tylko zaliczyć nie? - Pytam prosto.
Widzę uśmiech błąkający się na jego twarzy.
- Skąd przyszło ci to do głowy? - Śmieje się. -
Gdyby tak było, to uwierz, ale dawno byłoby już po.
Ścisza głos mówiąc ostanie zdanie.
- Skąd ta pewność? - Marszczę czoło.
- Znam się na dziewczynach, ale nie o tym. - Kończy na
jednym wydechu. - Po prostu coś do ciebie czuję i tyle. Nie chcę
żadnej przygody na jedną noc. - Tłumaczy i bez pozwolenia,
bezczelnie cmoka mnie w usta. Odsuwa się z uśmiechem.
- A skąd wiesz, że czuję to samo? - Gram na zwłokę.
- Bo inaczej nie odwzajemniłabyś mojego pocałunku. -
Zatyka mnie.
Nie mam więcej kontrargumentów.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - Uśmiecham się, mam
nadzieję, że seksownie.
- Proste pytanie, prosta odpowiedź.
- To znaczy?
- Chcesz ze mną spróbować Sakura?
- Kochana! - Słyszę głos Ino aż z korytarza.
Dziękuję jej w duchu i odsuwam się od przystojniaka
Mike'a.
- Przeszkadzam wam? - Pyta podchodząc do mnie.
- Nie. - Odpowiadam spoglądając na niego. Widzę
rozczarowanie na jego twarzy.
- Zostawię was same. - Rzuca krótko i stawia pierwszy
krok. Nim jednak wychodzi, całuje mnie w policzek co cholernie
zaskakuje. Nie tylko mnie, ale i Ino! Chłopak z uśmiechem opuszcza
kuchnię.
- Co. To. Było? - Pyta z szerokimi oczami.
- Pocałował mnie. - Przyznaję od razu.
- No właśnie widziałam. - Prycha rozbawiona.
- Nie Ino, on mnie pocałował. - Naciskam na ostatnie
słowo. Blondynka ma nienaturalnie wielkie oczy i szeroki uśmiech.
- Żartujesz!
- Nie.
- O Boże, a ja wam przeszkodziłam! - Krzyczy
zmartwiona.
- Nie, zrobił to kto inny. - Prycham.
- Kto? - Jest zaciekawiona, bardzo.
- Naruto.
- Żartujesz! - Krzyczy ponownie.
- Nie. - Kręcę głową i wskakuję na blat. Jeśli
dalej będę stała...z wrażeń oprę się na podłodze.
- A właśnie, co on chciał od ciebie?
- Kiedy?
- No hello? Zniknęłaś z nim na jakieś piętnaście
minut. - Przypomina.
- Ah to. - Wracam wspomnieniami do jego sypialni. - O
tym później. Najpierw powiedz, coś ty taka szczęśliwa.
- No bo...
- Bo?
- Na początek chcę ci podziękować.
- Za co? - Pytam zdziwiona. - Oszalałaś? Jeśli ktoś
tu ma dziękować to ja, a nie ty.
- Mylisz się kotku. Dzięki tobie, umówiłam się z
Sasuke na randkę!
- Co?! - Wrzeszczę szczęśliwa.
- Zaprosił mnie! Powiedział, że od dawna mu się
podobam, ale nie miał odwagi podejść i się umówić. - Piszczy.
- To świetnie! - Przygarniam do siebie blondynkę i
wtulam w jej głowę.
- Kochanie, nie przyciskaj mnie tak do swojego biustu. -
Chichocze.
- Oh zamknij się! - Nakazuję i po chwili czuję jej
ręce za moimi plecami.
- Dzięki, że pogadałaś z moimi rodzicami. - Mruczy.
- Od czego ma się przyjaciół? - Uśmiecham się.
- A pro po. Gdzie polazł przystojniaczek?
- Naruto?
- Mhm. - Mruczy.
- Wziął piwsko, wódę i zaszył się w pokoju. -
Wzdycham.
- No nieźle. Ciocia Kushina z domu go pogna. - Patrzy
na mnie z dołu i się uśmiecha.
- Dobrze mu tak. - Prycham.
- Nie lubisz go?
- Toleruję.
- Co on ci takiego zrobił? - Chichocze blondynka.
- Podwalał się na chemii. Myślał, że zwabi w swoje
sidła biedną, szarą myszkę. - Prycham zirytowana.
- Tylko dlatego? - Jest zdziwiona.
- Podwalał się do mnie i dziś. - Jej zaskoczenie nie
ma granic.
- Kurwa, wiedziałam! - Krzyczy zdenerwowana.
- Co wiedziałaś? - Pytam zaskoczona.
- Że będzie się podwalał.
- Próbował mnie pocałować. - Przyznaję cicho.
- Na górze?
- Mhm, ale dostał w jaja. - Uśmiecham się zwycięsko.
- No i dobrze mu tak. - Przybija mi piątkę.
- Ino...-Zaczynam niepewnie.
- Hmm?
- Jestem niezdecydowana i nie wiem co mam robić. -
Czuję, jak się spina, ale po chwili rozluźnia nieco nasz uścisk.
Ja ściskam ją dużo mocniej.
- Kochanie? - Zaczyna nieśmiało.
- Hmm?
- Zaraz mnie udusisz. - Sapie spoglądając na mnie od
dołu.
- Ja pierdole, przepraszam. - Mówię szybko z uśmiechem
na twarzy.
- Spoko. - Odsuwa się ode mnie i poprawia swoje włosy.
Przewracam oczami, bo przecież one i bez poprawiania wyglądają
świetnie.
- Wracając do twojego dylematu, w czym tkwi pieprzony
problem? - Mruga nienaturalnie szybko oczami.
- Nie wiem co robić z Mike'm. - Spoglądam na nią, bo
ciągle robi to samo. Krzywię się. - Ino, w porządku? - Uśmiecham
się delikatnie, a ona zaczyna trzeć oko.
- Chyba rzęsa mi wpadła. - Przysuwa się. - Weź
sprawdź.
Dziewczyna zadziera głowę w górę i lekko otwiera
buzię. Jest zabawna. Próbuję przytrzymać mi oko, ale chyba nie
wychodzi. Wybucham śmiechem i nie mogę się opanować.
- Ej, jak możesz. Ja tu cierpię, a ty się chichrasz.
- Pauzuje z dziwną miną. - No wyjmij to cholerstwo!
- Już, już. Czekaj. - Uspokajam się. - No daj te oko!
- A co niby robię! - Wrzeszczy i tupie nogami.
- Nie wierć się! - Napominam.
Owijam palec w szmatkę i powoli wyciągam go w jej
kierunku.
- Mam! - Wrzeszczę i powoli zbliżam się do jej oka.
Dopiero po drugiej próbie udaje mi się wyciągnąć
pomalowaną rzęsę z jej oka. Dziewczyna mruga kilkakrotnie i widzę jak łza spływa jej z kącika oka. Patrzy na mnie mrużąc ślepia.
- Dzięki. - Wzdycha.
- Spoczko, ale czemu mrużysz oczy? - Śmieję się.
- Bo mnie bolą. - Mówi łagodnie.
- Idź do Sasuke. - Proponuję.
- Nie, najpierw powiesz mi o co ci chodzi dokładniej. -
Wywracam oczami, a ona usadawia się obok mnie na szafce. Opuszczam
wzrok na dłonie, u których bawię się palcami.
- No bo...On mi się podoba i w ogóle, ale... - Urywam
nie wiedząc, jak dokładnie mam ująć to w słowa.
- Boisz się? - Unosi brew w górę.
- Może trochę? Jezu...- Wydycham głośno powietrze. -
nigdy nie byłam w związku, a poza tym nie chcę się zakochać. A w
ogóle to o czym będę z nim gadała.
- Jejku o wszystkim... Myślisz, że się zakochasz?
- Możliwe... - Przewracam oczami i marszczę czoło.
- Skarbie i czego tu się bać? - Zakłada rękę za
moją szyję i przyciąga do siebie. Opieram głowę o jej bark.
- Zawodu? - Zatrzymuję się na chwilę. - Cierpienia? -
Dodaję cicho po krótkim namyśle.
- Przecież nie zawsze cierpisz z powodu miłości. -
Czuję, że się uśmiecha, ja po prostu to wiem.
- Właśnie, że miłość to jedno wielkie cierpienie.
- Prycham.
- Urodziłaś się z tego cierpienia. - Chichocze
blondynka. Ma rację, ale... No właśnie, ciągle kurewskie ale.
- Poza tym, nie zakładaj tego z góry skarbie.
Dodaje po chwili.
Dodaje po chwili.
- A co jeśli jednak...
- To cię wzmocni. - Przerywa szybko wiedząc, co mam na
myśli.
- Przyszłyśmy się tu bawić, a ja zamulam, co nie? -
Uśmiecham się i wiercę nogami. Co mi odpierdala?
- No, tak troszeczkę. - Przyciska mnie do siebie
jeszcze bardziej.
- To co, koniec z zamulaniem? Ja idę do Sasuke, a ty do
Mike? - Już widzę ten jej złośliwy uśmieszek.
- Prowadź kochanie. - Mój głos jest odważny, taki
jaki chciałam.
- I to mi się podoba! - Krzyczy zsuwając się z blatu.
Podaje mi dłoń, którą chwytam i szybko prowadzi do
chłopaków. Jakoś mniej ludzi się zrobiło, czy jak? Nie jest już
tak tłoczno, jak na początku albo mi się po prostu zdaje. Widzę
ich siedzących na kanapie. Uśmiechają się rozmawiając z jakimiś
laskami. Nie powiem, dziwnie mi się robi, ale przecież nie jesteśmy
razem. Nie mogę mu niczego zabronić. Mike spogląda na mnie i
widzę, jak jego uśmiech pogłębia się jeszcze bardziej.
Przystajemy dopiero tuż przed nimi.
- No, to sobie pogadałyśmy i wróciłyśmy. -
Blondynka spogląda na dwie dziewczyny siedzące tuż obok chłopaków.
- Oj, ale chyba przeszkadzamy, co Sakura? - Ino spogląda
na mnie zakrywając twarz dłonią.
- No chyba troszkę jednak tak. - Przytakuję udając
zmieszanie.
Widzimy te miny chłopaków, mówiące; Co ty! Zostań!
I ten szok malowany na ich ślicznych twarzyczkach. Po dwóch
tlenionych blondynach widać, że mało nie wyskoczą z piórek z tej
dumy.
- Oj, to idziemy. - Wzdycha udając przygnębienie.
- Miłej zabawy chłopcy. - Naśladuję jej głos i
zachowanie.
Powoli odwracam się i ciągnę ją w tył. Niestety nie
jest dane nam daleko zajść, bo ktoś zaciska dłoń na moim
przedramieniu. Sztywnieję, ale kiedy tylko się odwracam mogę się
rozluźnić. Widzę ten seksowny uśmiech Mike'a i po prostu się
rozpływam. Czuję jak mocniej zaciska dłoń na mojej skórze,
bojąc się, że naprawdę odejdę. Posyłam mu nieśmiały uśmiech,
bo czuję się obserwowana przez Ino.
- Zostańcie. - Głos zabiera Sasuke. - Siedziałyście
z nami wcześniej i to było dobre towarzystwo.
Widzę jak uśmiech powoli wpełza na usta Ino, czego
nie mogę powiedzieć o tych dwóch. Ich duma wyparowała...został
zawód. Jedyne co mogą teraz zrobić to zachować resztkę dumy i
odejść.
- To my już pójdziemy. - Wzdycha cicho jedna z nich.
- Dobrze się gadało. - Mike stara się być miły.
Doceniam.
Miejsce obok nich robi się wolne, ale my nadal stoimy.
Jesteśmy za bardzo w nich wpatrzone, żeby usiąść. Może gdyby
nie głos brązowookiego, sprowadzający nas na ziemię, dalej
stałybyśmy jak słup soli.
- Usiądźcie wreszcie.
Powoli usadzamy się obok nich. Po lewej Sasuke, Ino, ja
no i oczywiście seksowny Mike, który nie spuszcza mnie z oczu.
- To jak? - Szepcze mi do ucha, kiedy przysuwa się
wystarczająco blisko.
Czuję te gorące poty oblewające moje ciało. Ten
dziwny dreszczyk ekscytacji i zakłopotania. Czuję też tę rosnącą
gulę w moim gardle.
- Z czym? - Pytam jak idiotka.
Zupełna idiotka, taka kompletna. Dlaczego tak robię? Przecież to jasne o co pyta.
- Chcesz spróbować? - Powtarza pytanie zadane w
kuchni.
Krew odpływa mi z mózgu i naprawdę mnie zatyka. Czy
się boję? Cholernie. Czy tego chcę? Możliwe. Czy powiem mu
''tak''?
~.~
Hej misie! Chcemy przeprosić za zwłokę, ale po prostu brak czasu nas dobił :( A więc, rozdział się pojawił, co myślicie? Kurcze, jesteśmy cholernie ciekawe, co sądzicie :D Aaa i tak przy okazji, co wolicie następnie? Short-story, czy może główne opo? Hope you like it! Patty&Paula
Dawaj mi tu główne
OdpowiedzUsuńpopieram też wole główne chce trochę narusaku a w oneshotcie go nie ma
OdpowiedzUsuńnawet fajne ale trochę brakuje tu narsaku ale czekam na next dla mnie może być główne opowiadanie jak i to wiedz wygra demokracja jak czekam na obydwa opowiadania z niecierpliwością pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńSuper notka Sakura w koncu jest soba, jestem ciekawa dalszej czesci, zeczywiscie dawno nie bylo glownego, dla mnie moze byc za rowno to lub glowny, zgadzam sie brakuje narusaku ale mam nadzieje ze niedlugo juz bedzie. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńRozdział mega super, tylko brakuje minimalnie narusaku. Co do opowiadań nie mam zastrzeżeń bo czyta się je z przyjemnością ;). Zyczę weny i czekam z niecierpliwością na next
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co bedzie dalej mam nadzieje ze niedlugo sie dowiem, Troszke tego narusaku brakuje, ale moze po tej kolacji w Naruto sie cos wlaczy i nie bedzie myslal tylko o zaliczeniu Sakury tak jak inne dziewczyny. pozdrawiam i zycze duzo weny Uno.
OdpowiedzUsuńFajny jest ten one-shot ale brakuje mi głównego opowiadania
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń