piątek, 27 stycznia 2017

#2 Short-Story

- Co tu robisz? - Pytam na samo dzień dobry.
- Uznałam, że fajnie będzie razem iść. - Uśmiecha się wesoło.
- Jeśli się nie pośpieszymy to nie zdążymy. - Wzdycham i patrzę na naleśnika.
- Chcesz? - Uśmiecham się.
- Bo? - Unosi w górę pytająco brew.
- Bo ja już nie mogę. - Wzdycham z przejedzenia.
- To dawaj. - Zabiera mi z ręki i wsadza do buzi.
- Co prawda jadłam już śniadanko, ale nie odmówię naleśnikowi. - Uśmiecha się wesoło. - W dodatku jest pyszny.
- Wiem, wiem. Chodźmy już. - W czasie, kiedy ona gadała z pełną buzią, ja zawiązałam sznurówki. Wypycham ją na dwór i zamykam za sobą drzwi. Powoli zmierzamy w stronę szkoły.
- Dobrze, że dbasz o pozory.
- Co? - Pytam nie wiedząc o co jej cholercia biega.
- No, ubrałaś się jak upiór. - Uśmiecha się.
- A jak niby miałam się ubrać?
- Nie wiem, wczoraj widziałam zupełnie inną ciebie, więc...
- Więc? - Dopytuję, bo nie skończyła.
- Myślałam, że może zechcesz inaczej zaczesać włosy. - Puszcza mi oczko.
- Nie, tak jest okey.
- Ah! Dziś urywamy się po pięciu. - Oznajmia wesoło.
- Że co? - Nie dowierzam.
- Ej no, chyba z dwóch wuefów możesz się ulotnić co?
- Bo?
- Bo w ciągu tych dwóch godzin będziesz już po zabiegu.
- Chyba sobie żartujesz. - W moim brzuchu latają nieprzyjemne motyle.
- Nie kochana, będę przy tobie, o nic nie pękaj. - Śmieje się cicho.
- Wcale nie pękam. - Oznajmiam wrednie. - Tylkoo...przyzwyczaiłam się już do swojego wyglądu i okularów. - Przyznaję.
- No widzisz. - Jej uśmiech przybiera złośliwości.
- Nową siebie bardziej polubisz. Zobaczysz.
- Jak możesz być tego tak pewna? - Podziwiam ją za to. Naprawdę. Ja nigdy taka nie będę.
- Zobaczysz co mam na myśli, jak tylko pójdziemy w pewne miejsce.
- Hę?
- Popracujemy nad tobą kochanie. Oszlifujemy lekko ten diamencik.
- Coś czuję, że to nie będzie miłe. - Wzdycham.
- Czemu tak myślisz? Mylisz się. To będzie przyjemne.
- O, patrz. Szkoła. - Wskazuję głową tylko po to, żeby zmienić temat.
- Nom, zaraz wchodzimy do tego więzienia. - Prycha.
- Lepiej wejdźmy oddzielnie.
- Bo?
- Bo nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty.
- Bo?
- Bo ze mnie się śmieją, a ty jesteś popularna? - Dziewczyna prycha mi prosto w twarz. Rozumiecie? Prosto w twarz. Czuję jej ślinę na swoim policzku. Krzywię się od razu niemal machinalnie.
- Fuuuu, Ino!
- Sory, ale to przez ciebie. - Śmieje się.
- Sama jesteś sobie winna. - Dodaje, kiedy trochę się uspokaja.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Bo to prawda, że jestem popularna. - Przyznaje kładąc dłoń na sercu.
- Ale skarbie. - Uśmiecha się z pewnością siebie. - Ta popularność właśnie.. sprawia, że cokolwiek zrobię to i tak mnie ubóstwiają. - Chichocze.
- Ale samouwielbienie? - Prycham i powoli wsuwam słuchawki na uszy.
- Hej, co robisz? - Pyta chwytając za moją dłoń.
- Uciekam do mojego świata. - Tłumaczę krótko.
- Ty uwielbiasz muzykę co?
- Jeszcze pytasz? Ja ją kocham. - Odpowiadam.
- Śpiewasz?
- Kiedyś.
- Grasz?
- Gitara.
- Nieźle. - Rzuca i zapatruje się w dal.
- Co nieźle? - Pytam przechodząc przez masywne drzwi szkoły.
- Nie wyglądasz na taką.
- Pozory mylą.
- Jaka muzyka?
- Zazwyczaj Pop, ale do innych gatunków też nic nie mam.
- Te same fale. - Uśmiecham się na jej słowa.
- No popatrz. - Rzucam krótko.
Pierwszy raz od bardzo dawna nie wchodzę do szkoły z muzyką na uszach. Jak zawsze jednak, czuję ten wzrok każdego na swojej osobie. Jestem speszona bardziej niż zazwyczaj. Czuję, jak ramię blondynki smyra moje. Chyba wyczuła moje speszenie. Spoglądam na nią. Uśmiecha się i zarzuca swoimi pięknymi włosami.
- Zluzuj. - Szepcze tak, żebym tylko ja słyszała.
- Nie mogę. - Prawie nie poruszam ustami.
- No hej, hej mała! - Słyszymy czyjś głos z tyłu.
Nagle, zanim Ino zdąża się odwrócić zostaje złapana za ramię i delikatnie odwrócona. Mój wzrok sunie od pasa w górę tej postaci. Ma muskularne ciało, tak pociągające te mięśnie. Spoglądam w górę i widzę uśmiechniętą twarz i wciągające błękitne oczy, złociste włosy, swobodnie wystające spod czarnego fullcap'a. Jego uśmiech...obłędny. Muska idealnymi wargami policzek Ino. Odwraca ją przodem do mnie i wiesza się na jej szyi. Teraz tym cudownym wzrokiem obdarza mnie. W białym TankTop'ie i czarnych spodniach wygląda bardzo seksownie.
- Sakura, co nie? - Uśmiecha się kokieteryjnie. Opuszczam wzrok w dół i próbuję wykrztusić choć jedno słowo.
- Mhm. - Tylko tyle. Serio Sakura?
- Tak piękne imię, że nie idzie zapomnieć. - Widzę, jak wesoło się uśmiecha, ale jego mina rzednie, kiedy dostaje z łokcia od blondynki.
- Oszalałaś mała? - Krzywi się odsuwając.
- Nie skrzywdzisz jej. - Mówi cicho, abym nie usłyszała, ale jej się to nie udaje.
- Ej, spoko. Dobrze mnie znasz. - Puszcza jej oczko z zawadiackim uśmieszkiem. Wygląda jak taki bad boy.
- Będziesz na imprezie u Sasuke? - Zmienia po chwili temat.
- Mam nie być u najlepszego kumpla? Mała co ty gadasz? Nie wierzę, że o to pytasz.
- O Jezu! Tak spytałam. - Naruto ściąga czapkę, czochra włosy i zakłada ją tyłem na przód.
- Też będziesz? - Okej, czy on to pytanie skierował do mnie?
- Będzie będzie. - Odpowiada za mnie Ino.
- Co ona języka nie ma? - Śmieje się cicho.
- Mam. - Wyrywa mi się z ust.
- Widzisz? Musisz odpowiadać za nią? - Prycha na Ino, a ta wystawia mu język.
- Tak, muszę.
- Zakumplowałyście się?
- Nie widać?
- No właśnie widać jak cholera! - Mówi nadchodzący Sasuke. Chyba tak miał na imię. To ten co się Ino podoba. A przystojny, przystojny.
- Może tak cześć? - Rzuca oschle blondynka poprawiając przy tym swoje kudły. Chryste Panie, czy ona musi ciągle mieć ten tik w szkole? Ciągle maca te swoje włosy. Ino, one i tak są piękne.
- Hej malutka. - Rzuca krótko podchodząc w jej stronę. Patrzy jej głęboko w oczy i boleśnie powoli składa pocałunek na jej policzku. Wiem, że teraz nogi się pod nią uginają.
- Witaj Sakura. - Uśmiecha się przyjemnie i robi coś co totalnie mnie zaskakuje! Wita się ze mną całusem w policzek. Na pewno jestem czerwona, jak burak! O tak dziewczyno, tak się trzeba czerwienić! Po same uszyska.
- Wybacz za tą samowolkę, ale przyjaciele Ino to moi przyjaciele. - Uśmiecha się wesoło. Ino patrzy na niego jak w obrazek jakiegoś Boga.
- Nie ma sprawy. - Rzucam szybko bąkając. Tuż po moich słowach rozbrzmiewa dzwonek na lekcję.
- No to my idziemy. - Mówi dziewczyna i ciągnie mnie za rękę pod salę Biologi.
- Cały czas się gapił.
- Co? - Pytam w biegu.
- No Naruto!
- Na ciebie?
- Co? Na mnie? Nieee idiotko! Na ciebie. - Wzdycha.
- Pewnie kpi sobie w myślach. - Stwierdzam.
- Jest słodki co? - Robi głupią minę.
- Kto? Naruto?
- Nieee, Sasuke. - Mówi poważna.
- No tak tak. Słodki. - Popieram dla świętego spokoju.
- Nawet się z tobą przywitał jak należy. - Wspomina.
- No tak. - Przyznaję. Ino popycha drzwi od sali, i kiedy do niej wpadamy, każdy się na nas gapi.
- Hej Ino!
- Siemka laska!
- No hej! - Słyszę różne głosy. Ta dziewczyna nie zdąża im odpowiadać.
- Toooo, ja pójdę na swoje miejsce. - Nim zdąża zaprotestować ze spuszczoną głową idę na koniec klasy, gdzie siedzę ciągle. Usadawiam się i zakrywam kapturem, żeby nie widzieć tych wszystkich spojrzeń. Już chcę zakładać słuchawki, kiedy słyszę odsuwane krzesło. Powoli odkrywam oczy i dostrzegam burzę blond włosów.
- Żartujesz? - Szepczę.
- Nie. - Rzuca od niechcenia.
- Spadniesz przeze mnie.
- Mam się wstydzić przyjaciółki?
- Noooo.
- Co to, to nie kochanie. Przyjaźń jest dla mnie wszystkim, a więc ty także. To tak...jakbyś powiedziała, że wstydzisz się własnej siostry. - Puszcza do mnie oczko, a ja czuję takie przyjemne uczucie. Zalewa moją duszę i serce. Chyba znów zaczyna bić poprawnie.
- Siostry? - Ledwo przechodzi mi przez gardło.
- A ty co myślałaś kochana? Od pierwszej chwili, kiedy na siebie wpadłyśmy, wiedziałam, że będziemy dla siebie kimś naprawdę ważnym.
- Ino, znamy się dwa dni. Dwa. - Akcentuję ostatnie słowo. Ona się tylko uśmiecha.
- Ty już jesteś dla mnie jak siostra. Mam nadzieję, że kiedyś powiesz to samo o mnie. 
Nim zdążam coś odpowiedzieć do sali wchodzi nauczycielka, a jednocześnie dyrektorka Tsunade. No i zaczyna się nudny dzień...

***

To już piąta lekcja. Szybko zleciało. Przez ten czas nie widziałam bliżej mojej przyjaciółki. Boże, jak to dziwnie brzmi. Powiedziała mi, że po pierwszej lekcji będzie starała się spędzać czas z Sasuke. Usiądzie z nim nawet razem w ławce, jeśli nie będę miała nic przeciwko. Nie miałam, więc poszła. Widzę, jak jej na nim zależy, głupia nie jestem. Brzydka, ale nie głupia. Co będę żałować dziewczynie? Jeśli potrafi to niech okręci go sobie nawet i wokół palca. Właśnie teraz siedzę sobie na korytarzu i czytam książkę słuchając muzyki. Postanowiłam, że Szeptem doczytam w szkole, bo i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Nie słucham jakoś głośno muzyki. Chcę usłyszeć dzwonek. No masz! Wykrakałam. Właśnie dzwoni. Mamy teraz chemię. Powoli zbieram się i wchodzę do klasy z opuszczoną głową w dół. No nie! Miejsca na końcu zajęte! Nie! Zostało jedno przy oknie. Powoli sunę  przy biurkach pełnych różnych płynów, są nawet mikroskopy. W czasie drogi widzę, że Ino siedzi ze swoim ciachem. Siadam centralnie przy oknie. Nie zakładam kaptura, gorąco jest. Zsuwam słuchawki na szyję i patrzę na poruszające się pod wpływem wiatru huśtawki na placu zabaw.
- Dzień dobry wszystkim! - Krzyczy Kurenai.
- Dzień dobry! - Wszyscy odpowiadają jedni przez drugich.
- Dzisiaj was zaskoczę. - Widząc pomruki niezadowolenia ze strony uczniów, kobieta się uśmiecha.
- Co jest?! Nie lubicie niespodzianek?
- Przecież wie Pani, że nie. - Odzywa się jakiś chłopak.
- Scott, wiem, że dziś mieliście pisać pracę z książki, ale wymyśliłam coś ciekawszego.
- Na ocenę?
- Nie Allison, nie na ocenę.
- Powie Pani. - Pogania jakiś chłopak. Nauczycielka patrzy na nas błagalnym wzrokiem.
- Dzisiaj, będziemy...
- Przepraszam za spóźnienie! - Od progu krzyczy chłopak, przerywając nauczycielce.
- Naruto. Czy ty nie słyszałeś dzwonka?
- Słyszałem, ale musiałem wrócić po podręcznik, bo zapomniałem. - Tłumaczy z uśmiechem.
- No dobrze. Znajdź miejsce i usiądź. - Prosi. Chłopak rozgląda się po sali. A ja idę wzrok za nim. I cholera....ale nie widzę nigdzie wolnego miejsca! Dostrzegam, że jego oczy powoli kierują się na moją skromną osobę. Uśmiecha się pod nosem i zmierza w moim kierunku. Nie! Błagam Boże, tylko nie tutaj! Pomodlę się, zrobię wszystko, ale cholera nie tutaj! Niestety widzę, jak zbliża się coraz bardziej i przystaje obok mojego miejsca.
- Mogę? - Unosi brew w geście zapytania.
- Skoro musisz. - Prycha i przysiada się do mnie. Obserwuje. On mnie obserwuje. Chowam twarz za ręką.
- No dobrze, skoro wszyscy już są... - Nauczycielka patrzy na blondyna. - Zrobicie własny eksperyment. Macie całą lekcję, żeby zaprezentować mi coś fajnego w grupach rzecz jasna.
- Nieee.
- No proszę Pani.
- Tylko nie to!
- Fajny pomysł. - W sali rozbrzmiewają pomruki dezaprobaty i aprobaty.
- Bez dyskusji. Brać się do roboty, przez wasze jęczenie, zrobicie to na ocenę! I bez dyskusji. Czas, start! - Krzyczy i wszyscy zabierają się do roboty. No właśnie, prawie wszyscy.
- Ugh! Czy musisz mnie ciągle obserwować? - Szepczę.
- Wybacz, nie mogę się skupić na niczym innym. - Uśmiecha się słodko.
- Czy to ma być komplement? Człowieku, spójrz jak wyglądam. Powinieneś już dawno poprosić o zmianę partnerki. - Nie wiem skąd, ale nagle przypłynęła do mnie odwaga. Dzięki Ci Boże, przynajmniej tyle mogłeś mi dać. Słyszę dziwny pomruk i prychnięcie? Nieważne. To wyleciało z jego ust.
- Fascynujesz mnie Sakura.
- Co? Bez jaj. - Nie no. To, to miałam w myślach sobie dopowiedzieć.
- Bez jaj? Naprawdę mnie fascynujesz. Dlaczego chowasz się za tą maską hm? - Nie wierzę!
- Oszalałeś?
- Możliwe, ale jeszcze nie wiem dlaczego.
- Jeśli chcesz się pośmiać to proszę bardzo.
- Chcę cię poznać. - Że co?! Co ja ci takiego zrobiłam, no co?! Odpieprz się człowieku.
- Zróbmy to zadanie. - Powoli biorę się za robotę. Widzę, że on przygotowuje sprzęt, ale ten jego seksowny uśmieszek...wcale nie schodzi mu z gęby.
- Zrobimy burzę w probówce. - Oznajmiam, a on patrzy na mnie wymownie.
- Masz lepszy pomysł?
- Nie. - Przyznaje się.
- No widzisz. - Zastanawiam się chwilę i właśnie przypomina mi się, jak to zrobić.
- Przygotuj kwas siarkowy (VI), alkohol etylowy i kryształki nadmanganianu (VII) potasu. To będzie wszystko. - Instruuję.
- No proszę...mądra też jesteś. - Oznajmia podając mi wszystko o co proszę.
- Patrzę, że ty do głupich też nie należysz.
- Skąd wiesz?
- Większość nawet nie wiedziałaby, jak to wszystko wygląda. - Prycham.
- Fakt. - Śmieje się.
- Do stężonego kwasu będziemy musieli dodać alkohol, a później wystarczy tylko ostrożnie wrzucić kryształki.
- Tak jest szefowo! - Uśmiecha się i powoli wkłada okulary na oczy i rękawiczki na dłonie. Ja robię to samo, bo przecież nie chcemy przykrych niespodzianek. Chłopak bierze pierwszy składnik i powoli robi swoje.
- Dlaczego się tu przeniosłaś? Znaczy do tej szkoły. - Uśmiecha się wlewając ciecz do probówki.
- Bo rodzice musieli się przenieść. Tak naprawdę nie chciałam tu przyjechać. - Odpowiadam, nawet nie wiem czemu.
- Ja mieszkam tu od drugiego roku życia. - Komentuje moje wyznanie. - Urodziłem się w Japonii, w niezbyt kojarzonej wiosce.
- Nieźle. - Wzdycham. - Teraz ostrożnie wlej to. - Podaję mu alkohol. Wyciąga w moim kierunku dłoń, a ja powoli oddaję mu pojemniczek. Przy wymianie, jego palce przez przypadek muskają moją dłoń. W tym samym momencie przez te miejsce przechodzi przyjemne mrowienie. Naruto głęboko, z uśmiechem spogląda w moje oczy, a ja w jego. Nie mogę oderwać wzroku od tych błękitnych tęczówek. Nie potrafię zabrać nawet dłoni. Co się z tobą do cholery dzieje dziewczyno!?
- Masz piękne oczy. - Słyszę te trzy cholerne słowa z jego ust. Natychmiast trzeźwieję i zabierając dłoń spoglądam przed siebie. Moje palce przeplatają się wzajemnie. Kątem oka dostrzegam jego uśmiech. Zbieram się na odwagę i widzę, jak kręcąc głową z rozbawienia wlewa kolejny roztwór.
- Czas na kryształki co?
- Mhm. - Odpowiadam, nawet na mnie nie spojrzał.
- Pani Kurenai! - Krzyczy.
- Tak?
- Jesteśmy gotowi. - Mówi. Nauczycielka powoli zmierza w naszą stronę. Kiedy staje przy naszym biurku Naruto zwraca się do mnie.
- No, pora na ostatni składnik. Trochę namąci, co Sakura? - Jego łobuzerski uśmiech i te dziwnie świecące oczy nie dają mi spokoju. To jest...tak jakby...on...mówił o nas.
- Jestem ciekawa co wykombinowaliście. - Wzdycha nauczycielka. - Na razie same porażki.
- Sakura, twoja kolej. - Jego uśmiech nie schodzi mu z ust. Powoli biorę w dłoń małą łyżeczkę, którą wsypuję kryształki do probówki. Wzięłam dwa, więcej nie trzeba. Pani Kurenai z ciekawością obserwuje i po trzech sekundach w probówce rozpętuje się mini burza. W środku strzelają małe, żółtawe, słodkie piorunki.
- No, no. Jestem pod wrażeniem. - Przyznaje kobieta. - Jeśli nikt was nie przebije, w co wątpię, to dostaniecie ode mnie szóstkę. - Mówi uradowana. Odwraca się z uśmiechem i odchodzi zostawiając nas samych. Zdejmuję rękawiczki i staram się to samo uczynić z okularami, ale gumka zaplątuje się w moje oklapnięte kudły. No super! Powoli szarpię się z nieprzyjacielem, co Naruto obserwuje z szerokim uśmiechem. Jak zawsze! Czy nie bolą go od tego usta, albo co gorsze szczęka? Ile to można się szczerzyć, no ile?
- Daj, pomogę ci. - Przysuwa się do mnie i jego dłonie powoli wędrują ku mojej twarzy. Czuję, jak dotyka moich włosów i delikatnie ściąga te nieszczęsne okulary. Czuję, jak jego dłoń sunie w dół. Kiedy delikatnie, jak piórko muska mój policzek...wstrzymuję oddech. Kiedy widzę, jak śledzi wzrokiem swoje ruchy, i kiedy patrzy na moje usta...serce przestaje trzepotać. Nie wytrzymuję napięcia, na szczęście do moich uszu dociera dźwięk dzwonka, więc bez zastanowienia i bez żadnego słowa podnoszę się z siedzenia i szybko, pierwsza, wychodzę z sali. Idę, co ja gadam, ja biegnę! Do toalety. Kiedy tam wchodzę, opieram się o ścianę szybko dysząc. Dalej nie rozumiem w co on sobie pogrywa. Założył się o mnie, jak w filmach? Chce się pośmiać? Naprawdę nie mam cholernego pojęcia! Nie cierpię takich sytuacji. Nienawidzę! I...nienawidzę tego uczucia, które we mnie wzbudza! To staje się niebezpieczne.
- Co ci jest? - Pyta wpadająca do toalety Ino.
- On...
- Co on? Kto?
- Naruto.
- Zrobił ci coś? Wyśmiał? Powiedział coś niemiłego? - Zdaje się być...zdenerwowana.
- Nie! Nie wiem, w co on pogrywa.
- Rozjaśnisz? Nic nie rozumiem kochanie.
- Najpierw mówił dziwne rzeczy, później, że mam ładne oczy, a na końcu głaskał mnie po policzku!
- Żartujesz? - Uśmiecha się.
- Nie!
- Żartuje sobie z ciebie. Wybacz kochanie za szczerość, ale zawsze tak robi. - Wzdycha i mnie obejmuje.
- Taki po prostu jest Uzumaki. Zadziorny flirciarz. Z każdą flirtuje.
- Wiem, no bo, kto zwróciłby uwagę na brzydulę. - Rzucam prychając.
- Nie jesteś brzydka. Piękność z ciebie.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Nie rozśmieszam, a teraz chodź. Mamy zabieg do zaliczenia. - Moje serce przyśpiesza.
- Może zmieńmy zdanie co? - Próbuję się wykręcić.
- Nie. Ma. Mowy. - Jest nieustępliwa i czuję, jak ciągnie mnie za sobą. Zaraz po tym kierujemy się w stronę drzwi wyjściowych.
- Za niecałą godzinkę będzie po wszystkim. - Ekscytuje się.
- A myślałam, że to dotyczy tylko mnie. - Wzdycham uśmiechając się pod nosem. Powoli wychodzimy za drzwi frontowe. Teraz schodzimy ze schodków.
- Słuchaj. To co dotyczy ciebie i mnie rusza. Kapiszi? - Jej wyraz twarzy jest okropnie poważny.
- Dobra, już dobra. - Obserwuję, jak wielkie ma wahania nastroju. Jej usta diametralnie się zmieniają. Z wąsko ułożonych do szerokiego uśmiechu.
- No! To pojedziemy autem.
- Że co? - Nie dowierzam.
- No tak. Moim. - Jest podekscytowana, a ja pełna obaw. Czy ona aby na pewno potrafi prowadzić auto?
- Inoooo? - Wołam zniechęcona. Patrzy na mnie opanowana i z lekko kpiącym uśmieszkiem.
- Nie martw się, ta blondyna potrafi prowadzić. - Śmieje się głośno.
- Pozory mogą mylić Sakura. - Dodaje, kiedy widzi, że wcale nie jest mi lepiej.
- Dobra, oddam życie w twoje ręce. - Ryzykuję.
- Ruchy, ruchy kochana. - Dziewczyna chwyta mnie za dłoń i ciągnie tylko w sobie znanym kierunku. Mijamy budynek szkolny. Podchodzimy kilka metrów i bokiem mijamy boisko szkolne pełne chłopców i dziewcząt. Przechodzimy po zielonej alejce i już widzę parking przed nosem. Schodzimy z chodniczka i przeskakujemy przez mały wał oddzielający pas zieleni od parkingu.
- Jesteś pewna, że nas nie zabijesz? - Ostatni raz pytam przy białym audi A6 limousine. Jestem pod wrażeniem tej pięknej bestii.
- Nie. Wsiadasz do mojego cacka z napędem na cztery, czy nie? - Mruga do mnie podniecona.
- On jest w Quatro!
- Tak!
- Czekaj, czekaj, czy ty nie potwierdziłaś, że nas nie zabijesz? Czy ja dobrze słyszałam? - Zamieram trzymając za prawie otwarte drzwi. Dziewczyna macha dłonią przed twarzą ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Przesłyszało ci się. Wsiadaj, bo się spóźnimy. - Mruga do mnie i wchodzi do auta. Stoję zamurowana, ale nie mogę oprzeć się chęci przejażdżki tym sreberkiem. Co jak co, ale na punkcie audi to ja mam bzika niemiłosiernego! Raz się żyje cholera! Ciągnę za klamkę i całkowicie otwieram masywne drzwi. Zanim siadam blondynka już uruchamia ten cudowny samochód. Usadawiam się na swoje miejsce i zamykam za sobą drzwi. Mój odruch od razu się włącza i zapinam pasy.
- Boże, uwielbiam Audi. - Wzdycham zachwycając się wnętrzem samochodu i tą piekielnie niezłą wysuwaną nawigacją.
- Ja też! Poluję teraz jeszcze na Jaguara XF. Widziałaś to cacko? - Ino zapina pas, nakłada okulary przeciwsłoneczne i od razu z piskiem opon wyjeżdża spod szkoły.
- Nie tak ostro! - Krytykuję pomijając jej pytanie. Oczywiście, że widziałam.
- Spoko laska. To tylko tak z przyzwyczajenia, ogólnie to staram się jeździć nie za szybko.
- Starasz się? - Unoszę w górę brew i muskam palcami guzik od radia.
- Tak kochana, staram się. - Dziewczyna przysadza się do wyprzedzania i po chwili właśnie to robi. Patrzę z przerażeniem w oczach, bo jedzie na nas terenówka!
- Spokojnie laska, zdążymy.
- Ino chowaj się cholera! - Krzyczę i nogami zaczynam hamować o podłogę. Nawyk kierowcy. Kiedy dziewczyna nareszcie dopina swego mogę spokojnie odetchnąć.
- No, to co. Widziałaś tego Jaguara? - Uśmiecha się wesoło.
- Prawie nas zabiłaś, a po drugie, tak! Kocham się także w Jaguarach. - Przyznaję chętnie.
- To czemu nie masz żadnego?
- Bo nie były mi potrzebne. - Stwierdzam. Chwila, chwila. Czegoś tu nie rozumiem.
- Ino?
- Hm?
- Skąd miałaś samochód pod szkołą skoro przylazłyśmy na piechotkę?
- Ah to. - Wzdycha. - Gim mi podstawił.
- Kto? - Pytam skrzywiona.
- No Gim! Nasz kierowca. - Tłumaczy.
- To tak daleko się jedzie, że potrzebowałyśmy samochodu?
- Z piętnaście minutek.
- Okej. Przyznaj się, chcesz mną zahandlować albo co gorsza sprzedać moje narządy. - Mówię przerażona, a ona się chichra.
- Jesteś nienormalna! - Krzyczy nie mogąc się opanować. Uśmiecham się i patrzę w okno. Z szybkością mijamy drzewo po drzewie, dom za domem.
- Masz może jakieś ciekawe piosenki? - Pytam.
- Jasne! Włącz radio I od razu daj głośniej. - Powoli wykonuję o co prosi. Najpierw zabieram się za uruchomienie urządzenia, spostrzegam, że siedzi w nim pendrive. Gdy w głośnikach zaczyna lecieć muzyka daję ją dużo głośniej. Od razu na moje usta wpełza szeroki uśmiech.
- Titanium. - Zaznaczam.
- Jasne! To cudo.
Słuchamy muzyki w totalnej ciszy, ale nie jest to krępujące. Mam czas na przemyślenia i bardzo doceniam tą chwilę, bo mogę poukładać co nieco w głowie.
- O! Już jesteśmy! - Woła wesoło, a ja nie mogę podzielić jej entuzjazmu. Mój brzuch właśnie przeżywa rewolucję, mam nadzieję, że ją wygra.
- To tutaj? - Mój głos jest cichy i słaby. Parkujemy przy dużym budynku otoczonym zielenią. Jest biały, przypomina szpitale dla obłąkanych umysłowo. Tak przynajmniej przedstawiają je w filmach. Nie otacza go żaden inny budynek, jesteśmy na totalnym odludziu co przeszkadza w życiowym funkcjonowaniu.
- Jesteś pewna, że to tutaj? - Pytam stojąc przy aucie i powoli zamykając drzwi.
- Tak kochana. - Uśmiecha się głupkowato i podchodzi w moją stronę. Przystaje dopiero obok mnie.
- Ino! - Słyszymy męski, głęboki głos. Powolutku, naprawdę wolno staram się odwrócić w tył. Kiedy już to robię...musicie wiedzieć, że moja mina jest dość...wystraszona? Odruchowo chwytam za przedramię blondynki, a ona tylko się ze mnie śmieje.
- Ino? On wygląda jak żywcem z horroru. - Szepczę tylko tak, żeby ona mnie usłyszała.
- Chodźmy stąd! - Piszczę, kiedy mężczyzna zbliża się coraz bardziej. Na dłoniach ma długie białe rękawiczki, na głowie jakiś czepiec, a na tułowiu okropny fartuch. Mimo tego, że jego rysy twarzy wydają się bardzo przystojne to i tak kurwa się go boję!
- Sakura zluzuj majty! To miły facet i zna się na rzeczy. Nie zabrałabym cię przecież do jakiegoś rzeźnika, jeszcze tak nie po kolei w głowie nie mam! - Odszeptuje z kpiącym uśmieszkiem.
Facet podchodzi na tyle blisko ile to możliwe i uśmiecha się naprawdę szeroko. Widać, że cieszy się na tę wizytę.
- Kochany! - Ino oswobadza się z mojego uścisku i rzuca się w ramiona do nieznajomego, który od razu odwzajemnia jej uścisk.
- Cieszę się, że wpadłaś piękna. - Wzdycha.
- Nie, to ja się cieszę, że znalazłeś dla nas czas Oliver. - Oh, imię ma zajebiste!
- Wiesz, że nigdy ci nie odmówię.
- Ojej, to Sakura. - Wskazuje na mnie palcem, kiedy udaje się jej odwrócić. Stoję jak słup soli sparaliżowana od pasa w dół.
- Miło mi. - Uśmiecha się przyjaźnie i dokładnie mi się przygląda.
- Boisz się. - Stwierdza po chwili.
- Co? - Próbuję ukryć to, że mój głos w pewnej chwili się załamał. - Nie. No skądże.
Chichoczę jak głupia i macham lekceważąco dłonią.
- Na pocieszenie powiem ci, że zabieg trwa około pół godziny z przygotowaniem. - Widząc moją niezmienną minę dodaje. - Jest bezbolesny. - Moja twarz odrobinę odpoczywa.
- Najpierw jednak musimy porobić badania i muszę przeprowadzić z tobą wywiad.
- Długo to potrwa?
- Z godzinkę, maksymalnie jedną i pół. - Uśmiecha się odpowiadając.
- Chodźmy już na tą torturę, chcę mieć to za sobą, skoro muszę. - Wzdycham i głęboko wdycham powietrze. Co robią oni? Śmieją się ze mnie, po prostu się chichrają.

Perspektywa Naruto;
- Co mi jeszcze powiesz hmm? - Pyta brunetka o błękitnych oczach. Jej rysy twarzy są bardzo delikatne i po prostu piękne. Dlatego nie mogłem się oprzeć. Stoję właśnie na dworze przy ścianie budynku szkolnego. Opieram jedną dłoń przy głowie dziewczyny, a drugą trzymam na jej zbyt chudej talii. Jesteśmy schowani tak, żeby wuefista nas nie znalazł. Jej krótka spódniczka cheelreader'ki dodatkowo rozrzedza moją krew. Czuję ją tam, gdzie nie powinienem.
- Już się wyspowiadałem. - Wzdycham powoli unosząc swoją lewą dłoń w górę. Zdejmuję ją z talii i zaczynam bawić się jej włosami. Wodzę wzrokiem za swoimi ruchami.
- Twierdzisz, że po prostu zasnąłeś tak? - Przytacza moje słowa.
- Tak Kathrine. Zapomniałem zadzwonić, bo najzwyczajniej w świecie zasnąłem. - Wzdycham.
- Jak ja z tobą wytrzymuję co? - Pyta chłodno.
- Nie wiem. Może...pociągam cię na tyle...- Wzdycham i przenoszę wzrok na nią, ale nie przestaję bawić się jej włosami. - Że po prostu nie możesz się oprzeć.
- Jesteś zbyt pewny siebie.
- Doprawdy?
- Kiedyś cię to zgubi. - Przewiduje.
- Ale na pewno nie teraz. - Zniżam trochę głos. - Nieprawdaż? - Zbliżam swoją twarz bliżej niej i czuję szybki i niemiarowy oddech Kath. Moje kąciki ust są uniesione w górę, co ona zauważa. Nie może się oprzeć i widzę, że bardzo szybko opada kurtyna złości, bo zarażam ją tym uśmiechem. Zniżam twarz jeszcze bardziej i delikatnie muskam wargami odkryty obojczyk, a później policzek. Z niego przenoszę się na linię szczęki, i kiedy moje usta boleśnie powoli dotykają jej ucha, gwałtownie wciąga powietrze. Uśmiecham się zwycięsko. Unoszę oczy na ten sam poziom co jej. Widzę w nich pożądanie, kurewskie pożądanie. Zanim ją pocałuję, trochę podręczę. Z łobuzerskim uśmiechem muskam wargami jej szyję, skroń i przechodzę aż do kącika ust. Kiedy to robię dziewczyna pojękuje z rozkoszy. Natomiast, gdy zabieram usta krzywi się z niezaspokojenia. Patrząc na jej zamknięte oczy, muskam wargami drugi kącik jej ust, a zaraz znowu linię szczęki. Dziewczyna przebiera nerwowo nogami. Otwiera oczy i spogląda na mnie rozzłoszczona. Unosi dłonie i chwyta mnie za kark, po czym stanowczo pociąga przysuwając mnie w swoją stronę. Łączy moje wargi z jej rozgrzanymi, pragnącymi pocałunku ustami. Przez chwilę stoję osłupiały, ale kiedy przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, udzielam go jej. Oddaję pocałunek z taką samą namiętnością. Wolną dłoń układam na biodrze Kath i powoli przesuwam ją w dół. Widocznie zbyt powoli skoro zaraz czuję jej dłoń na swojej. Prowadzi ją przez materiał bluzki i odgina skrawek spódnicy układając moją rękę na pupie, z czego jestem zadowolony. Natychmiastowo zaciskam dłoń na tyłku dziewczyny. Ona zaś delikatnie ciąga palcami za moje włosy.
- Chodźmy gdzieś. - Rzuca krótko między przerwą.
- Nie mogę. - Odpowiadam ponownie muskając wargami kącik ust Kathrine.
- Czuję, że jednak możesz. - Kątem oka spoglądam w dół. Kurwa! Czemu akurat teraz, kiedy naprawdę nie mogę?
- Spieszę się. - Odpowiadam sunąc językiem od szczęki do szyi dziewczyny. Słyszę jak wciąga powietrze, kiedy zbliżam się w miejsce pod uchem. Najpierw składam lekki pocałunek, a zaraz później zasysam skórę pozostawiając mały prezencik.
- Kurwa, Naru! - Krzyczy odsuwając się. Uśmiecham się jak głupi.
- Co jest?
- Mówiłam, zero malinek! - Jest wściekła. Zaraz ją ujarzmię, zresztą, jak każdą.
- Zakryjesz włosami. - Puszczam oczko i zbliżam usta w jej stronę. Nie tracąc kontaktu wzrokowego przejeżdżam językiem po jej wardze i czuję jak drży. Chce rozpocząć pocałunek, ale szybko się wycofuję.
- Jesteś zła?
- Nie. - Odpowiada stanowczo i ponownie łączy ze sobą nasze usta. Nim ta gra zaczyna się od początku, w odpowiednim momencie ją przerywam.
- Wpadnij dziś do mnie na chatę. - Rzucam krótko, kiedy stopniowo się odsuwam. W miejscach, gdzie nasze ciała się stykały czuję nieprzyjemny chłód.
- O 22? - Pyta z uśmiechem.
- Mhm. - Ostatni raz krótko ją całuję zanim odchodzę. Ja pierdolę, ta laska ma niezłe usta. Odwracam się i zmierzam na parking. Urywam się z ostatniej lekcji, bo muszę jechać do rodziców. Mijam jakieś panienki, które robią maślane oczka, pierdoloną budę i po przeskoczeniu małego wału docieram na parking. Pogoda jest chujowa, dwadzieścia stopni. Podnoszę dłoń w górę i wciskam guzik na pilocie. Po chwili moim oczom ukazuje się lśniące, białe audi R8. Bez zastanowienia wsiadam, odpalam pięknie brzmiące auto i zapinam pasy. Ruszam z miejsca z piskiem opon. Wyjeżdżam z parkingu i włączam się do ruchu. Wjeżdżam na trasę szybkiego ruchu, więc rozwijam prędkość, to co uwielbiam. Widząc zjazd do dzielni moich rodziców. Hamuję, bo przede mną są inne auta. Trochę się korkuje, ale niestety nie mam na to wpływu. Zatracam się w muzyce i nim zauważam jestem na drodze do domu rodzinnego. Skupiam się, żeby nie przegapić zakrętu, i kiedy tylko go widzę od razu zjeżdżam. Podjeżdżam i mijam jeszcze z dwadzieścia domów. Powoli, aby nie uszkodzić mojego cacka wjeżdżam na podjazd i mijam bramę. Parkuję przy garażu i wysiadam z auta. Przed moimi oczami stoi dość spory, kremowy dom z różnymi dodatkami. Na środku znajduje się rondo z fontanną, a wokół niego, do wjazdu na podwórze oraz podjazd do garażu ułożona jest brukowa kostka ze złotawymi wstawkami. Stoję pod drzwiami i wciskam dzwonek do drzwi. Nie muszę długo czekać aż ktoś mi otworzy.
- Wyglądasz pięknie jak zawsze. - Z uśmiechem rzucam się w ręce mamy, mocno ją ściskając.
- A ty dobrze, jak zawsze. - Muska wargami moje czoło. - Chodź do środka, tata czeka w salonie.
Powoli wchodzę i kieruję się holem do ojca. Tuż po chwili widzę go siedzącego na kanapie i palącego fajkę.
- Co się urodziło takiego pilnego ojczulku. - Bardziej stwierdzam z bananem na twarzy.
- Cześć synek. - Wstaje i podchodzi w moją stronę przytulając na powitanie.
- Co jest?
- Usiądź najpierw. Porozmawiamy. - Robię co każe tata. Dołącza do mnie mama.
- Pamiętasz, jak wspominałem o wspólniku, który został w naszej wiosce?
- Ta, co z nim? - Opieram się bardziej i zarzucam bok stopy, a raczej buta na jedno kolano.
- Przyjechał tutaj za moją namową.
- Bo?
- Bo razem z Uchichą i Yamanaką nie wyrabiamy w firmie. - To kolejni wspólnicy ojca. Przyjaźnią się ponoć od dzieciństwa.
- Przypomnisz mi, jak się nazywa? - Pytam podminowany.
- Haruno. - Wzdycha z uśmiechem. Przez drobną chwilę dostaję gorącem po twarzy, co nie umyka moim rodzicom.
- Coś nie tak? - Pyta mama.
- Możesz powtórzyć? - Obłąkany jestem, czy co za huj?
- Haruno. - Mój tata powtarza. No nie! Teraz muszę zająć się tą dziewczyną, czy co? Po to mnie wezwali?
- A co to ma wspólnego ze mną? - Pytam ostro, za ostro.
- Po pierwsze ton, a po drugie, mają córkę. - Wiedziałem! Kurwa wiedziałem. Już ja się nią zajmę. Uśmiecham się do siebie w duchu.
- I? - Marszczę brwi.
- Dobrze by było, gdybyście się poznali. Za dwa dni robimy kolację. - Powiadamia. Cholera! Tuż po imprezie? Zwariowali. Ja pierdolę, zachciało im się kolacji w Piątek!
- Tato, błagam was, dlaczego w Piątek?
- Bo to dzień wolny od nauki, nie myśl, że skoro mieszkasz z Sasuke to nic o tobie nie wiemy. - Rzuca mama.
- Dobra, czy to wszystko?
- Chcieliśmy zjeść obiad z synem. - Wtrąca tata, a ja się uśmiecham.
- Mówisz i masz! - Odpowiadam.
- Pójdę się tylko ogarnąć. - Wzdycham po chwili i podnoszę się z dupska.
- Czekamy. - Mówi mama.
Powoli mijam salon i wchodzę do holu. Podłażę pod schody i powoli pnę się w górę. Nudzi mnie wolne wchodzenie i normalnie po nich wbiegam. Wchodzę do swojego pokoju i zamykam za sobą drzwi. Jest urządzony w ciemnych barwach. Biały, podświetlany stolik na wysoki połysk i takie same meble dodają tylko uroku. Po prawej stronie od wejścia, w kącie stoi moje łoże sypialniane, oczywiście ciemne. Nieco dalej stoi rogówka, która wychodzi aż za okno. Przed rogówką są meble, na których umiejscowiony jest telewizor, w miarę duży. Po lewej stronie tuż obok mebli są drzwi do toalety. Na środku leży duży, czarny włochaty dywan. Podchodzę do szafki i wyciągam z niej siwego tank topa. Muszę zmienić bluzkę, bo nie czuję się komfortowo. Niechętnie, ale nachodzi mnie myśl o tej nowej. Rozbawiło mnie jej dzisiejsze zachowanie na chemii. Wygląda na taką niewinną i niedoświadczoną. Szkoda mi jej, że wpadła w moje sidła. Najbardziej lubię właśnie takie.

Perspektywa Sakury;
- Ino, zabiję cię! - Krzyczę siedząc w aucie.
- Co znowu. - Pyta zirytowana.
- Przez ciebie jestem bardziej ślepa niż byłam! - Przyciskam dwa waciki do obydwu oczu.
- Co ty mówisz? - Jej głos jest wystraszony.
- Widzę za mgłą! Kurwa, za mgłą, czego nigdy nie było! - Pokazuję swoją prawdziwą naturę i słyszę jej dziwny odgłos.
- Czy ty przeklęłaś?! - Pyta zaintrygowana.
- Tak do cholery! Myślisz, że nie klnę, jeśli się zdenerwuję?!
- Po tobie spodziewałabym się wszystkiego, ale nie tego. - Przyznaje.
- Lepiej się przyzwyczaj. To jestem prawdziwa ja.
- Podoba mi się, taka z pazurkiem. Mrau! - Krzyczy.
- Nie żartuj sobie! Ja tu panikuję.
- To nie sraj po gaciach. Kretynko, nie słyszałaś Olivera? To normalne, jutro będziesz jak nowo narodzona.
- Zobaczymy. - Wzdycham.
- Daleko jeszcze?
- Sakura, zadajesz to pytanie setny raz. - Irytuje się.
- No i co! - Jestem jakaś rozdrażniona.
- Pięć minut. - Wzdycha.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Jutro masz wizytę u fryzjera. Ten-Ten zamówiła. - Informuje.
- Co?!
- No tak. Jutro ta cała impreza. O 19.
- To jutro Czwartek?! Jakim pieprzonym prawem?
- Takim, że to świat. Planeta się kręci i godzinki lecą. - Tłumaczy.
- Jesteś głupia. - Zaczynam się śmiać. Co mi odpieprzyło? Jeszcze zaczynam przeklinać. Sakura, źle z tobą.
- Wiem. - Chichocze.
- A co z ubraniem?
- Wpadamy do twojego domu, zachodzimy po brązową i lecimy na shopping. - Tłumaczy.
- Dzisiaj?! Przecież jestem jak ślepa kura!
- Gogle może ci pomogą. - Słyszę jej kpiący głosik.
- Ino, błagam. Nie denerwuj mnie.
- A jutro przed fryzjerem, który jest na 17;30 idziesz jeszcze w pewne miejsce, więc sory, ale zrywamy się z reli.
- Co?!
- Ej do kurwy! Bóg nie ukarze cię za to, że opuściłaś jedną lekcję religii. - Oburza się.
- Może masz rację? Powinnam wyluzować, nie?
- Tak, powinnaś zluzować te ciasne majty, bo widzę, że wżynają się w tę zgrabną pupcie. - Chichocze, a ja zaraz za nią.
- Nosisz babcine gacie? - Pyta nagle, a ja płonę na gębie. Czuję, jak auto się zatrzymuje.
- Sądząc po twojej minie...domyślam się, że tak. - Wzdycha cierpko.
- Ino...
- Więc gacie jutro też ci kupimy. - Ponownie wzdycha.
- A, no i staniki też. A najlepiej komplety. - Dodaje i wciąga gwałtownie powietrze.
- Ino? - Pytam niepewnie.
- Co? - Piszczy. Jej głos jest piszczący.
- Co się dzieje?! - Panikuję i już chcę ściągnąć waciki, kiedy jej dłoń powstrzymuje moją.
- Nie! Nie możesz! Boże, on tu lezie! - Krzyczy panikując.
- Kto!?
- Naruto.
- Chrzanisz!
- Nie! Poczekaj, spławię go! - Słyszę pociąganie za klamkę i trzaśnięcie drzwiami. Wytężam słuch, odpinam pas i powoli zsuwam się z fotela w dół.
- Cześć mała, co tu robisz? - Słyszę jego radosny głos.
- Heeej przystojniaczku. - Odpowiada żenująco. - Idę do Sakury, a ty co? - Na pogawędki się jej zebrało!
- Byłem u rodziców. Szykują jakiś popieprzony zjazd wspólników z rodzinami. - Wzdycha.
- Co? - Pyta dla uzupełnienia odpowiedzi.
- No tak i to jeszcze w Piątek, jak wszyscy będą na ostrym kacu. - Prycha.
- Czekaj, to akurat gówno ważne. Kto?
- Uchiha, wy i Haruno. - Zastygam słysząc swoje nazwisko. Ja w ich domu? W jego domu? Z nim pod jednym dachem? Kpina!
- Żartujesz sobie? Haruno?
- Nie, to kolejny wspólnik do naszej bandy.
- Co, ale jak to?
- Siedział w Konosze. - Wzdycha.
- Ah, to tam się ukrywała. - Mówi ciszej.
- Że ta Sakura? - Sądzę, że się uśmiecha.
- Taaak.
- Pewnie. - Wzdycha. - Dobra, spadam mała, trzymaj się. - Mówi na odchodne.
- Ta, narka! - Krzyczy i pociąga za klamkę. Słyszę, jak wsiada do auta.
- Coś się tak schowała? - Mówi wesoła.

- Co to do kurwy miało być?! - Pytam wielce oburzona. 

~.~

Hej misie! Kolejna część Short-Story wstawiona! Co o niej myślicie? Zostawcie coś po sobie, będzie nam miło :D Hope you like it! Patty&Paula

8 komentarzy:

  1. Rozdzial swietny, Sakurcia pokazuje pazurki podoba mi sie , jestem ciekawa co bedzie na tej kolacji i jak Sakura bedzie sie zachowywala w stosunku do Naruto i na odwrut . czekam na dalsza czesc short-shot, nie moge sie doczekac. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział mega niemoge doczekac sie koljnego, wkoncu prawdziwa Sakura sie pokazuje, Jestem ciekaw jak prsebiegnie ta cala impreza i kolacja, mam nadzieje ze Sakura bedzie dla Naruto wyzwaniem ;) . pozdrawiam i zycze weny Uno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak żeby się nie powtarzać
    Warto było czekać !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nic do dac nic ujac. Poprostu świetna notka. Pozdrawiam i zycie weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Short-story wyszło wam super zreszta jak kazda wasza notka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ekstra po prostu mega.

    OdpowiedzUsuń
  7. BARDZO ŚWIETNE jestem ciekawy jak to sie wszystko po toczy nie moge się do czekać next wstawiać szybko cholernie mnie ciekawi co dalej

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy nocia ? Bo niemoge sie doczekac dalszej akcji , moze Ino z Sakura pocwicza jak ma sie zachowywac na imprezie albo na obiedzie np. Ze Sakura bedzie opanowana i nie dostepna. Naprawde nie moge sie doczekac. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń