- Co tu robisz? - Pytam na samo dzień dobry.
- Uznałam, że fajnie będzie razem iść. - Uśmiecha
się wesoło.
- Jeśli się nie pośpieszymy to nie zdążymy. -
Wzdycham i patrzę na naleśnika.
- Chcesz? - Uśmiecham się.
- Bo? - Unosi w górę pytająco brew.
- Bo ja już nie mogę. - Wzdycham z przejedzenia.
- To dawaj. - Zabiera mi z ręki i wsadza do buzi.
- Co prawda jadłam już śniadanko, ale nie odmówię
naleśnikowi. - Uśmiecha się wesoło. - W dodatku jest pyszny.
- Wiem, wiem. Chodźmy już. - W czasie, kiedy ona
gadała z pełną buzią, ja zawiązałam sznurówki. Wypycham ją na
dwór i zamykam za sobą drzwi. Powoli zmierzamy w stronę szkoły.
- Dobrze, że dbasz o pozory.
- Co? - Pytam nie wiedząc o co jej cholercia biega.
- No, ubrałaś się jak upiór. - Uśmiecha się.
- A jak niby miałam się ubrać?
- Nie wiem, wczoraj widziałam zupełnie inną ciebie,
więc...
- Więc? - Dopytuję, bo nie skończyła.
- Myślałam, że może zechcesz inaczej zaczesać
włosy. - Puszcza mi oczko.
- Nie, tak jest okey.
- Ah! Dziś urywamy się po pięciu. - Oznajmia wesoło.
- Że co? - Nie dowierzam.
- Ej no, chyba z dwóch wuefów możesz się ulotnić
co?
- Bo?
- Bo w ciągu tych dwóch godzin będziesz już po
zabiegu.
- Chyba sobie żartujesz. - W moim brzuchu latają
nieprzyjemne motyle.
- Nie kochana, będę przy tobie, o nic nie pękaj. -
Śmieje się cicho.
- Wcale nie pękam. - Oznajmiam wrednie. -
Tylkoo...przyzwyczaiłam się już do swojego wyglądu i okularów. -
Przyznaję.
- No widzisz. - Jej uśmiech przybiera złośliwości.
- Nową siebie bardziej polubisz. Zobaczysz.
- Jak możesz być tego tak pewna? - Podziwiam ją za
to. Naprawdę. Ja nigdy taka nie będę.
- Zobaczysz co mam na myśli, jak tylko pójdziemy w
pewne miejsce.
- Hę?
- Popracujemy nad tobą kochanie. Oszlifujemy lekko ten
diamencik.
- Coś czuję, że to nie będzie miłe. - Wzdycham.
- Czemu tak myślisz? Mylisz się. To będzie przyjemne.
- O, patrz. Szkoła. - Wskazuję głową tylko po to,
żeby zmienić temat.
- Nom, zaraz wchodzimy do tego więzienia. - Prycha.
- Lepiej wejdźmy oddzielnie.
- Bo?
- Bo nie chcę, żebyś miała przeze mnie kłopoty.
- Bo?
- Bo ze mnie się śmieją, a ty jesteś popularna? -
Dziewczyna prycha mi prosto w twarz. Rozumiecie? Prosto w twarz.
Czuję jej ślinę na swoim policzku. Krzywię się od razu niemal
machinalnie.
- Fuuuu, Ino!
- Sory, ale to przez ciebie. - Śmieje się.
- Sama jesteś sobie winna. - Dodaje, kiedy trochę się
uspokaja.
- Co w tym takiego śmiesznego?
- Bo to prawda, że jestem popularna. - Przyznaje kładąc
dłoń na sercu.
- Ale skarbie. - Uśmiecha się z pewnością siebie. -
Ta popularność właśnie.. sprawia, że cokolwiek zrobię to i
tak mnie ubóstwiają. - Chichocze.
- Ale samouwielbienie? - Prycham i powoli wsuwam
słuchawki na uszy.
- Hej, co robisz? - Pyta chwytając za moją dłoń.
- Uciekam do mojego świata. - Tłumaczę krótko.
- Ty uwielbiasz muzykę co?
- Jeszcze pytasz? Ja ją kocham. - Odpowiadam.
- Śpiewasz?
- Kiedyś.
- Grasz?
- Gitara.
- Nieźle. - Rzuca i zapatruje się w dal.
- Co nieźle? - Pytam przechodząc przez masywne drzwi
szkoły.
- Nie wyglądasz na taką.
- Pozory mylą.
- Jaka muzyka?
- Zazwyczaj Pop, ale do innych gatunków też nic nie
mam.
- Te same fale. - Uśmiecham się na jej słowa.
- No popatrz. - Rzucam krótko.
Pierwszy raz od bardzo dawna nie wchodzę do szkoły
z muzyką na uszach. Jak zawsze jednak, czuję ten wzrok każdego na
swojej osobie. Jestem speszona bardziej niż zazwyczaj. Czuję, jak
ramię blondynki smyra moje. Chyba wyczuła moje speszenie. Spoglądam
na nią. Uśmiecha się i zarzuca swoimi pięknymi włosami.
- Zluzuj. - Szepcze tak, żebym tylko ja słyszała.
- Nie mogę. - Prawie nie poruszam ustami.
- No hej, hej mała! - Słyszymy czyjś głos z tyłu.
Nagle, zanim Ino zdąża się odwrócić zostaje złapana
za ramię i delikatnie odwrócona. Mój wzrok sunie od pasa w górę
tej postaci. Ma muskularne ciało, tak pociągające te mięśnie.
Spoglądam w górę i widzę uśmiechniętą twarz i wciągające
błękitne oczy, złociste włosy, swobodnie wystające spod czarnego
fullcap'a. Jego uśmiech...obłędny. Muska idealnymi wargami
policzek Ino. Odwraca ją przodem do mnie i wiesza się na jej szyi.
Teraz tym cudownym wzrokiem obdarza mnie. W białym TankTop'ie i
czarnych spodniach wygląda bardzo seksownie.
- Sakura, co nie? - Uśmiecha się kokieteryjnie. Opuszczam wzrok w dół i próbuję wykrztusić choć jedno słowo.
- Mhm. - Tylko tyle. Serio Sakura?
- Tak piękne imię, że nie idzie zapomnieć. - Widzę, jak wesoło się uśmiecha, ale jego mina rzednie,
kiedy dostaje z łokcia od blondynki.
- Oszalałaś mała? - Krzywi się odsuwając.
- Nie skrzywdzisz jej. - Mówi cicho, abym nie
usłyszała, ale jej się to nie udaje.
- Ej, spoko. Dobrze mnie znasz. - Puszcza jej
oczko z zawadiackim uśmieszkiem. Wygląda jak taki bad boy.
- Będziesz na imprezie u Sasuke? - Zmienia po chwili
temat.
- Mam nie być u najlepszego kumpla? Mała co ty gadasz?
Nie wierzę, że o to pytasz.
- O Jezu! Tak spytałam. - Naruto ściąga czapkę,
czochra włosy i zakłada ją tyłem na przód.
- Też będziesz? - Okej, czy on to pytanie skierował
do mnie?
- Będzie będzie. - Odpowiada za mnie Ino.
- Co ona języka nie ma? - Śmieje się cicho.
- Mam. - Wyrywa mi się z ust.
- Widzisz? Musisz odpowiadać za nią? - Prycha na Ino,
a ta wystawia mu język.
- Tak, muszę.
- Zakumplowałyście się?
- Nie widać?
- No właśnie widać jak cholera! - Mówi nadchodzący
Sasuke. Chyba tak miał na imię. To ten co się Ino podoba. A
przystojny, przystojny.
- Może tak cześć? - Rzuca oschle blondynka
poprawiając przy tym swoje kudły. Chryste Panie, czy ona musi ciągle
mieć ten tik w szkole? Ciągle maca te swoje włosy. Ino, one i tak
są piękne.
- Hej malutka. - Rzuca krótko podchodząc w jej stronę.
Patrzy jej głęboko w oczy i boleśnie powoli składa pocałunek na
jej policzku. Wiem, że teraz nogi się pod nią uginają.
- Witaj Sakura. - Uśmiecha się przyjemnie i robi coś
co totalnie mnie zaskakuje! Wita się ze mną całusem w policzek. Na
pewno jestem czerwona, jak burak! O tak dziewczyno, tak się trzeba
czerwienić! Po same uszyska.
- Wybacz za tą samowolkę, ale przyjaciele Ino to moi
przyjaciele. - Uśmiecha się wesoło. Ino patrzy na niego jak w
obrazek jakiegoś Boga.
- Nie ma sprawy. - Rzucam szybko bąkając. Tuż po
moich słowach rozbrzmiewa dzwonek na lekcję.
- No to my idziemy. - Mówi dziewczyna i ciągnie mnie
za rękę pod salę Biologi.
- Cały czas się gapił.
- Co? - Pytam w biegu.
- No Naruto!
- Na ciebie?
- Co? Na mnie? Nieee idiotko! Na ciebie. - Wzdycha.
- Pewnie kpi sobie w myślach. - Stwierdzam.
- Jest słodki co? - Robi głupią minę.
- Kto? Naruto?
- Nieee, Sasuke. - Mówi poważna.
- No tak tak. Słodki. - Popieram dla świętego
spokoju.
- Nawet się z tobą przywitał jak należy. -
Wspomina.
- No tak. - Przyznaję. Ino popycha drzwi od sali, i
kiedy do niej wpadamy, każdy się na nas gapi.
- Hej Ino!
- Siemka laska!
- No hej! - Słyszę różne głosy. Ta dziewczyna nie
zdąża im odpowiadać.
- Toooo, ja pójdę na swoje miejsce. - Nim zdąża
zaprotestować ze spuszczoną głową idę na koniec klasy, gdzie
siedzę ciągle. Usadawiam się i zakrywam kapturem, żeby nie
widzieć tych wszystkich spojrzeń. Już chcę zakładać słuchawki,
kiedy słyszę odsuwane krzesło. Powoli odkrywam oczy i dostrzegam
burzę blond włosów.
- Żartujesz? - Szepczę.
- Nie. - Rzuca od niechcenia.
- Spadniesz przeze mnie.
- Mam się wstydzić przyjaciółki?
- Noooo.
- Co to, to nie kochanie. Przyjaźń jest dla mnie
wszystkim, a więc ty także. To tak...jakbyś powiedziała, że
wstydzisz się własnej siostry. - Puszcza do mnie oczko, a ja czuję
takie przyjemne uczucie. Zalewa moją duszę i serce. Chyba znów
zaczyna bić poprawnie.
- Siostry? - Ledwo przechodzi mi przez gardło.
- A ty co myślałaś kochana? Od pierwszej chwili,
kiedy na siebie wpadłyśmy, wiedziałam, że będziemy dla siebie
kimś naprawdę ważnym.
- Ino, znamy się dwa dni. Dwa. - Akcentuję
ostatnie słowo. Ona się tylko uśmiecha.
- Ty już jesteś dla mnie jak siostra. Mam nadzieję,
że kiedyś powiesz to samo o mnie.
Nim zdążam coś odpowiedzieć do sali wchodzi nauczycielka, a jednocześnie dyrektorka Tsunade. No i zaczyna się nudny dzień...
Nim zdążam coś odpowiedzieć do sali wchodzi nauczycielka, a jednocześnie dyrektorka Tsunade. No i zaczyna się nudny dzień...
***
To już piąta lekcja. Szybko zleciało. Przez ten czas
nie widziałam bliżej mojej przyjaciółki. Boże, jak to
dziwnie brzmi. Powiedziała mi, że po pierwszej lekcji będzie
starała się spędzać czas z Sasuke. Usiądzie z nim nawet razem w
ławce, jeśli nie będę miała nic przeciwko. Nie miałam, więc
poszła. Widzę, jak jej na nim zależy, głupia nie jestem. Brzydka,
ale nie głupia. Co będę żałować dziewczynie? Jeśli potrafi to
niech okręci go sobie nawet i wokół palca. Właśnie teraz siedzę
sobie na korytarzu i czytam książkę słuchając muzyki.
Postanowiłam, że Szeptem doczytam w szkole, bo i tak nie mam
nic ciekawszego do roboty. Nie słucham jakoś głośno muzyki. Chcę
usłyszeć dzwonek. No masz! Wykrakałam. Właśnie dzwoni. Mamy
teraz chemię. Powoli zbieram się i wchodzę do klasy z opuszczoną
głową w dół. No nie! Miejsca na końcu zajęte! Nie! Zostało
jedno przy oknie. Powoli sunę przy
biurkach pełnych różnych płynów, są nawet mikroskopy. W czasie drogi
widzę, że Ino siedzi ze swoim ciachem. Siadam centralnie przy
oknie. Nie zakładam kaptura, gorąco jest. Zsuwam słuchawki na
szyję i patrzę na poruszające się pod wpływem wiatru huśtawki
na placu zabaw.
- Dzień dobry wszystkim! - Krzyczy Kurenai.
- Dzień dobry! - Wszyscy odpowiadają jedni przez
drugich.
- Dzisiaj was zaskoczę. - Widząc pomruki
niezadowolenia ze strony uczniów, kobieta się uśmiecha.
- Co jest?! Nie lubicie niespodzianek?
- Przecież wie Pani, że nie. - Odzywa się jakiś
chłopak.
- Scott, wiem, że dziś mieliście pisać pracę z
książki, ale wymyśliłam coś ciekawszego.
- Na ocenę?
- Nie Allison, nie na ocenę.
- Powie Pani. - Pogania jakiś chłopak. Nauczycielka
patrzy na nas błagalnym wzrokiem.
- Dzisiaj, będziemy...
- Przepraszam za spóźnienie! - Od progu krzyczy
chłopak, przerywając nauczycielce.
- Naruto. Czy ty nie słyszałeś dzwonka?
- Słyszałem, ale musiałem wrócić po podręcznik, bo
zapomniałem. - Tłumaczy z uśmiechem.
- No dobrze. Znajdź miejsce i usiądź. - Prosi.
Chłopak rozgląda się po sali. A ja idę wzrok za nim. I
cholera....ale nie widzę nigdzie wolnego miejsca! Dostrzegam, że
jego oczy powoli kierują się na moją skromną osobę. Uśmiecha
się pod nosem i zmierza w moim kierunku. Nie! Błagam Boże, tylko
nie tutaj! Pomodlę się, zrobię wszystko, ale cholera nie tutaj!
Niestety widzę, jak zbliża się coraz bardziej i przystaje obok
mojego miejsca.
- Mogę? - Unosi brew w geście zapytania.
- Skoro musisz. - Prycha i przysiada się do mnie.
Obserwuje. On mnie obserwuje. Chowam twarz za ręką.
- No dobrze, skoro wszyscy już są... - Nauczycielka
patrzy na blondyna. - Zrobicie własny eksperyment. Macie całą
lekcję, żeby zaprezentować mi coś fajnego w grupach rzecz jasna.
- Nieee.
- No proszę Pani.
- Tylko nie to!
- Fajny pomysł. - W sali rozbrzmiewają pomruki
dezaprobaty i aprobaty.
- Bez dyskusji. Brać się do roboty, przez wasze
jęczenie, zrobicie to na ocenę! I bez dyskusji. Czas, start! -
Krzyczy i wszyscy zabierają się do roboty. No właśnie, prawie
wszyscy.
- Ugh! Czy musisz mnie ciągle obserwować? - Szepczę.
- Wybacz, nie mogę się skupić na niczym innym. -
Uśmiecha się słodko.
- Czy to ma być komplement? Człowieku, spójrz jak
wyglądam. Powinieneś już dawno poprosić o zmianę partnerki. -
Nie wiem skąd, ale nagle przypłynęła do mnie odwaga. Dzięki Ci
Boże, przynajmniej tyle mogłeś mi dać. Słyszę dziwny pomruk i
prychnięcie? Nieważne. To wyleciało z jego ust.
- Fascynujesz mnie Sakura.
- Co? Bez jaj. - Nie no. To, to miałam w myślach sobie
dopowiedzieć.
- Bez jaj? Naprawdę mnie fascynujesz. Dlaczego chowasz
się za tą maską hm? - Nie wierzę!
- Oszalałeś?
- Możliwe, ale jeszcze nie wiem dlaczego.
- Jeśli chcesz się pośmiać to proszę bardzo.
- Chcę cię poznać. - Że co?! Co ja ci takiego
zrobiłam, no co?! Odpieprz się człowieku.
- Zróbmy to zadanie. - Powoli biorę się za robotę.
Widzę, że on przygotowuje sprzęt, ale ten jego seksowny
uśmieszek...wcale nie schodzi mu z gęby.
- Zrobimy burzę w probówce. - Oznajmiam, a on patrzy
na mnie wymownie.
- Masz lepszy pomysł?
- Nie. - Przyznaje się.
- No widzisz. - Zastanawiam się chwilę i właśnie
przypomina mi się, jak to zrobić.
- Przygotuj kwas siarkowy (VI), alkohol etylowy i
kryształki nadmanganianu (VII) potasu. To będzie wszystko. -
Instruuję.
- No proszę...mądra też jesteś. - Oznajmia podając
mi wszystko o co proszę.
- Patrzę, że ty do głupich też nie należysz.
- Skąd wiesz?
- Większość nawet nie wiedziałaby, jak to wszystko
wygląda. - Prycham.
- Fakt. - Śmieje się.
- Do stężonego kwasu będziemy musieli dodać alkohol,
a później wystarczy tylko ostrożnie wrzucić kryształki.
- Tak jest szefowo! - Uśmiecha się i powoli wkłada
okulary na oczy i rękawiczki na dłonie. Ja robię to samo, bo
przecież nie chcemy przykrych niespodzianek. Chłopak bierze
pierwszy składnik i powoli robi swoje.
- Dlaczego się tu przeniosłaś? Znaczy do tej szkoły.
- Uśmiecha się wlewając ciecz do probówki.
- Bo rodzice musieli się przenieść. Tak naprawdę nie
chciałam tu przyjechać. - Odpowiadam, nawet nie wiem czemu.
- Ja mieszkam tu od drugiego roku życia. - Komentuje
moje wyznanie. - Urodziłem się w Japonii, w niezbyt kojarzonej
wiosce.
- Nieźle. - Wzdycham. - Teraz ostrożnie wlej to. -
Podaję mu alkohol. Wyciąga w moim kierunku dłoń, a ja powoli
oddaję mu pojemniczek. Przy wymianie, jego palce przez przypadek
muskają moją dłoń. W tym samym momencie przez te miejsce
przechodzi przyjemne mrowienie. Naruto głęboko, z uśmiechem
spogląda w moje oczy, a ja w jego. Nie mogę oderwać wzroku od tych
błękitnych tęczówek. Nie potrafię zabrać nawet dłoni. Co się
z tobą do cholery dzieje dziewczyno!?
- Masz piękne oczy. - Słyszę te trzy cholerne słowa
z jego ust. Natychmiast trzeźwieję i zabierając dłoń spoglądam
przed siebie. Moje palce przeplatają się wzajemnie. Kątem oka
dostrzegam jego uśmiech. Zbieram się na odwagę i widzę, jak
kręcąc głową z rozbawienia wlewa kolejny roztwór.
- Czas na kryształki co?
- Mhm. - Odpowiadam, nawet na mnie nie spojrzał.
- Pani Kurenai! - Krzyczy.
- Tak?
- Jesteśmy gotowi. - Mówi. Nauczycielka powoli zmierza
w naszą stronę. Kiedy staje przy naszym biurku Naruto zwraca się
do mnie.
- No, pora na ostatni składnik. Trochę namąci, co
Sakura? - Jego łobuzerski uśmiech i te dziwnie świecące oczy nie
dają mi spokoju. To jest...tak jakby...on...mówił o nas.
- Jestem ciekawa co wykombinowaliście. - Wzdycha
nauczycielka. - Na razie same porażki.
- Sakura, twoja kolej. - Jego uśmiech nie schodzi mu z
ust. Powoli biorę w dłoń małą łyżeczkę, którą wsypuję
kryształki do probówki. Wzięłam dwa, więcej nie trzeba. Pani
Kurenai z ciekawością obserwuje i po trzech sekundach w probówce
rozpętuje się mini burza. W środku strzelają małe, żółtawe,
słodkie piorunki.
- No, no. Jestem pod wrażeniem. - Przyznaje kobieta. -
Jeśli nikt was nie przebije, w co wątpię, to dostaniecie ode mnie
szóstkę. - Mówi uradowana. Odwraca się z uśmiechem i odchodzi
zostawiając nas samych. Zdejmuję rękawiczki i staram się to samo
uczynić z okularami, ale gumka zaplątuje się w moje oklapnięte
kudły. No super! Powoli szarpię się z nieprzyjacielem, co Naruto
obserwuje z szerokim uśmiechem. Jak zawsze! Czy nie bolą go od tego
usta, albo co gorsze szczęka? Ile to można się szczerzyć, no ile?
- Daj, pomogę ci. - Przysuwa się do mnie i jego dłonie
powoli wędrują ku mojej twarzy. Czuję, jak dotyka moich włosów i
delikatnie ściąga te nieszczęsne okulary. Czuję, jak jego dłoń
sunie w dół. Kiedy delikatnie, jak piórko muska mój
policzek...wstrzymuję oddech. Kiedy widzę, jak śledzi wzrokiem
swoje ruchy, i kiedy patrzy na moje usta...serce przestaje trzepotać.
Nie wytrzymuję napięcia, na szczęście do moich uszu dociera dźwięk
dzwonka, więc bez zastanowienia i bez żadnego słowa podnoszę się z
siedzenia i szybko, pierwsza, wychodzę z sali. Idę, co ja gadam, ja
biegnę! Do toalety. Kiedy tam wchodzę, opieram się o ścianę
szybko dysząc. Dalej nie rozumiem w co on sobie pogrywa. Założył
się o mnie, jak w filmach? Chce się pośmiać? Naprawdę nie mam
cholernego pojęcia! Nie cierpię takich sytuacji. Nienawidzę!
I...nienawidzę tego uczucia, które we mnie wzbudza! To staje się
niebezpieczne.
- Co ci jest? - Pyta wpadająca do toalety Ino.
- On...
- Co on? Kto?
- Naruto.
- Zrobił ci coś? Wyśmiał? Powiedział coś
niemiłego? - Zdaje się być...zdenerwowana.
- Nie! Nie wiem, w co on pogrywa.
- Rozjaśnisz? Nic nie rozumiem kochanie.
- Najpierw mówił dziwne rzeczy, później, że mam
ładne oczy, a na końcu głaskał mnie po policzku!
- Żartujesz? - Uśmiecha się.
- Nie!
- Żartuje sobie z ciebie. Wybacz kochanie za szczerość,
ale zawsze tak robi. - Wzdycha i mnie obejmuje.
- Taki po prostu jest Uzumaki. Zadziorny flirciarz. Z
każdą flirtuje.
- Wiem, no bo, kto zwróciłby uwagę na brzydulę. -
Rzucam prychając.
- Nie jesteś brzydka. Piękność z ciebie.
- Nie rozśmieszaj mnie.
- Nie rozśmieszam, a teraz chodź. Mamy zabieg do
zaliczenia. - Moje serce przyśpiesza.
- Może zmieńmy zdanie co? - Próbuję się wykręcić.
- Nie. Ma. Mowy. - Jest nieustępliwa i czuję, jak
ciągnie mnie za sobą. Zaraz po tym kierujemy się w stronę
drzwi wyjściowych.
- Za niecałą godzinkę będzie po wszystkim. -
Ekscytuje się.
- A myślałam, że to dotyczy tylko mnie. - Wzdycham
uśmiechając się pod nosem. Powoli wychodzimy za drzwi frontowe.
Teraz schodzimy ze schodków.
- Słuchaj. To co dotyczy ciebie i mnie rusza. Kapiszi?
- Jej wyraz twarzy jest okropnie poważny.
- Dobra, już dobra. - Obserwuję, jak wielkie ma
wahania nastroju. Jej usta diametralnie się zmieniają. Z wąsko
ułożonych do szerokiego uśmiechu.
- No! To pojedziemy autem.
- Że co? - Nie dowierzam.
- No tak. Moim. - Jest podekscytowana, a ja pełna obaw.
Czy ona aby na pewno potrafi prowadzić auto?
- Inoooo? - Wołam zniechęcona. Patrzy na mnie
opanowana i z lekko kpiącym uśmieszkiem.
- Nie martw się, ta blondyna potrafi prowadzić. -
Śmieje się głośno.
- Pozory mogą mylić Sakura. - Dodaje, kiedy widzi, że
wcale nie jest mi lepiej.
- Dobra, oddam życie w twoje ręce. - Ryzykuję.
- Ruchy, ruchy kochana. - Dziewczyna chwyta mnie za dłoń
i ciągnie tylko w sobie znanym kierunku. Mijamy budynek szkolny.
Podchodzimy kilka metrów i bokiem mijamy boisko szkolne pełne
chłopców i dziewcząt. Przechodzimy po zielonej alejce i już widzę
parking przed nosem. Schodzimy z chodniczka i przeskakujemy przez
mały wał oddzielający pas zieleni od parkingu.
- Jesteś pewna, że nas nie zabijesz? - Ostatni raz
pytam przy białym audi A6 limousine. Jestem pod wrażeniem tej
pięknej bestii.
- Nie. Wsiadasz do mojego cacka z napędem na cztery,
czy nie? - Mruga do mnie podniecona.
- On jest w Quatro!
- Tak!
- Czekaj, czekaj, czy ty nie potwierdziłaś, że nas
nie zabijesz? Czy ja dobrze słyszałam? - Zamieram trzymając za
prawie otwarte drzwi. Dziewczyna macha dłonią przed twarzą ze
złowieszczym uśmieszkiem.
- Przesłyszało ci się. Wsiadaj, bo się spóźnimy. -
Mruga do mnie i wchodzi do auta. Stoję zamurowana, ale nie mogę
oprzeć się chęci przejażdżki tym sreberkiem. Co jak co, ale na
punkcie audi to ja mam bzika niemiłosiernego! Raz się żyje
cholera! Ciągnę za klamkę i całkowicie otwieram masywne drzwi.
Zanim siadam blondynka już uruchamia ten cudowny samochód.
Usadawiam się na swoje miejsce i zamykam za sobą drzwi. Mój odruch
od razu się włącza i zapinam pasy.
- Boże, uwielbiam Audi. - Wzdycham zachwycając się
wnętrzem samochodu i tą piekielnie niezłą wysuwaną nawigacją.
- Ja też! Poluję teraz jeszcze na Jaguara XF.
Widziałaś to cacko? - Ino zapina pas, nakłada okulary
przeciwsłoneczne i od razu z piskiem opon wyjeżdża spod szkoły.
- Nie tak ostro! - Krytykuję pomijając jej pytanie.
Oczywiście, że widziałam.
- Spoko laska. To tylko tak z przyzwyczajenia, ogólnie
to staram się jeździć nie za szybko.
- Starasz się? - Unoszę w górę brew i muskam palcami
guzik od radia.
- Tak kochana, staram się. - Dziewczyna przysadza się
do wyprzedzania i po chwili właśnie to robi. Patrzę z przerażeniem
w oczach, bo jedzie na nas terenówka!
- Spokojnie laska, zdążymy.
- Ino chowaj się cholera! - Krzyczę i nogami zaczynam
hamować o podłogę. Nawyk kierowcy. Kiedy dziewczyna nareszcie
dopina swego mogę spokojnie odetchnąć.
- No, to co. Widziałaś tego Jaguara? - Uśmiecha się
wesoło.
- Prawie nas zabiłaś, a po drugie, tak! Kocham się
także w Jaguarach. - Przyznaję chętnie.
- To czemu nie masz żadnego?
- Bo nie były mi potrzebne. - Stwierdzam. Chwila,
chwila. Czegoś tu nie rozumiem.
- Ino?
- Hm?
- Skąd miałaś samochód pod szkołą skoro
przylazłyśmy na piechotkę?
- Ah to. - Wzdycha. - Gim mi podstawił.
- Kto? - Pytam skrzywiona.
- No Gim! Nasz kierowca. - Tłumaczy.
- To tak daleko się jedzie, że potrzebowałyśmy
samochodu?
- Z piętnaście minutek.
- Okej. Przyznaj się, chcesz mną zahandlować albo co
gorsza sprzedać moje narządy. - Mówię przerażona, a ona się
chichra.
- Jesteś nienormalna! - Krzyczy nie mogąc się
opanować. Uśmiecham się i patrzę w okno. Z szybkością mijamy
drzewo po drzewie, dom za domem.
- Masz może jakieś ciekawe piosenki? - Pytam.
- Jasne! Włącz radio I od razu daj głośniej. -
Powoli wykonuję o co prosi. Najpierw zabieram się za uruchomienie
urządzenia, spostrzegam, że siedzi w nim pendrive. Gdy w głośnikach
zaczyna lecieć muzyka daję ją dużo głośniej. Od razu na moje
usta wpełza szeroki uśmiech.
- Titanium. - Zaznaczam.
- Jasne! To cudo.
Słuchamy muzyki w totalnej ciszy, ale nie jest to krępujące. Mam czas na przemyślenia i bardzo doceniam tą chwilę, bo mogę poukładać co nieco w głowie.
- O! Już jesteśmy! - Woła wesoło, a ja nie mogę
podzielić jej entuzjazmu. Mój brzuch właśnie przeżywa rewolucję,
mam nadzieję, że ją wygra.
- To tutaj? - Mój głos jest cichy i słaby. Parkujemy
przy dużym budynku otoczonym zielenią. Jest biały, przypomina
szpitale dla obłąkanych umysłowo. Tak przynajmniej przedstawiają
je w filmach. Nie otacza go żaden inny budynek, jesteśmy na
totalnym odludziu co przeszkadza w życiowym funkcjonowaniu.
- Jesteś pewna, że to tutaj? - Pytam stojąc przy
aucie i powoli zamykając drzwi.
- Tak kochana. - Uśmiecha się głupkowato i podchodzi
w moją stronę. Przystaje dopiero obok mnie.
- Ino! - Słyszymy męski, głęboki głos. Powolutku,
naprawdę wolno staram się odwrócić w tył. Kiedy już to
robię...musicie wiedzieć, że moja mina jest dość...wystraszona?
Odruchowo chwytam za przedramię blondynki, a ona tylko się ze mnie
śmieje.
- Ino? On wygląda jak żywcem z horroru. - Szepczę
tylko tak, żeby ona mnie usłyszała.
- Chodźmy stąd! - Piszczę, kiedy mężczyzna zbliża
się coraz bardziej. Na dłoniach ma długie białe rękawiczki, na
głowie jakiś czepiec, a na tułowiu okropny fartuch. Mimo tego, że
jego rysy twarzy wydają się bardzo przystojne to i tak kurwa się
go boję!
- Sakura zluzuj majty! To miły facet i zna się na
rzeczy. Nie zabrałabym cię przecież do jakiegoś rzeźnika,
jeszcze tak nie po kolei w głowie nie mam! - Odszeptuje z kpiącym
uśmieszkiem.
Facet podchodzi na tyle blisko ile to możliwe i
uśmiecha się naprawdę szeroko. Widać, że cieszy się na tę
wizytę.
- Kochany! - Ino oswobadza się z mojego uścisku i
rzuca się w ramiona do nieznajomego, który od razu odwzajemnia jej
uścisk.
- Cieszę się, że wpadłaś piękna. - Wzdycha.
- Nie, to ja się cieszę, że znalazłeś dla nas czas
Oliver. - Oh, imię ma zajebiste!
- Wiesz, że nigdy ci nie odmówię.
- Ojej, to Sakura. - Wskazuje na mnie palcem, kiedy
udaje się jej odwrócić. Stoję jak słup soli sparaliżowana od
pasa w dół.
- Miło mi. - Uśmiecha się przyjaźnie i dokładnie mi
się przygląda.
- Boisz się. - Stwierdza po chwili.
- Co? - Próbuję ukryć to, że mój głos w pewnej
chwili się załamał. - Nie. No skądże.
Chichoczę jak głupia i macham lekceważąco dłonią.
Chichoczę jak głupia i macham lekceważąco dłonią.
- Na pocieszenie powiem ci, że zabieg trwa około pół
godziny z przygotowaniem. - Widząc moją niezmienną minę dodaje. -
Jest bezbolesny. - Moja twarz odrobinę odpoczywa.
- Najpierw jednak musimy porobić badania i muszę
przeprowadzić z tobą wywiad.
- Długo to potrwa?
- Z godzinkę, maksymalnie jedną i pół. - Uśmiecha
się odpowiadając.
- Chodźmy już na tą torturę, chcę mieć to za
sobą, skoro muszę. - Wzdycham i głęboko wdycham powietrze. Co
robią oni? Śmieją się ze mnie, po prostu się chichrają.
Perspektywa
Naruto;
- Co mi jeszcze powiesz hmm? - Pyta brunetka o
błękitnych oczach. Jej rysy twarzy są bardzo delikatne i po prostu
piękne. Dlatego nie mogłem się oprzeć. Stoję właśnie na dworze
przy ścianie budynku szkolnego. Opieram jedną dłoń przy głowie
dziewczyny, a drugą trzymam na jej zbyt chudej talii. Jesteśmy
schowani tak, żeby wuefista nas nie znalazł. Jej krótka spódniczka
cheelreader'ki dodatkowo rozrzedza moją krew. Czuję ją tam, gdzie
nie powinienem.
- Już się wyspowiadałem. - Wzdycham powoli unosząc
swoją lewą dłoń w górę. Zdejmuję ją z talii i zaczynam bawić
się jej włosami. Wodzę wzrokiem za swoimi ruchami.
- Twierdzisz, że po prostu zasnąłeś tak? - Przytacza
moje słowa.
- Tak Kathrine. Zapomniałem zadzwonić, bo
najzwyczajniej w świecie zasnąłem. - Wzdycham.
- Jak ja z tobą wytrzymuję co? - Pyta chłodno.
- Nie wiem. Może...pociągam cię na tyle...- Wzdycham
i przenoszę wzrok na nią, ale nie przestaję bawić się jej
włosami. - Że po prostu nie możesz się oprzeć.
- Jesteś zbyt pewny siebie.
- Doprawdy?
- Kiedyś cię to zgubi. - Przewiduje.
- Ale na pewno nie teraz. - Zniżam trochę głos. -
Nieprawdaż? - Zbliżam swoją twarz bliżej niej i czuję szybki i
niemiarowy oddech Kath. Moje kąciki ust są uniesione w górę, co
ona zauważa. Nie może się oprzeć i widzę, że bardzo szybko
opada kurtyna złości, bo zarażam ją tym uśmiechem. Zniżam twarz
jeszcze bardziej i delikatnie muskam wargami odkryty obojczyk, a
później policzek. Z niego przenoszę się na linię szczęki, i
kiedy moje usta boleśnie powoli dotykają jej ucha, gwałtownie
wciąga powietrze. Uśmiecham się zwycięsko. Unoszę oczy na ten
sam poziom co jej. Widzę w nich pożądanie, kurewskie pożądanie.
Zanim ją pocałuję, trochę podręczę. Z łobuzerskim uśmiechem
muskam wargami jej szyję, skroń i przechodzę aż do kącika ust.
Kiedy to robię dziewczyna pojękuje z rozkoszy. Natomiast, gdy
zabieram usta krzywi się z niezaspokojenia. Patrząc na jej
zamknięte oczy, muskam wargami drugi kącik jej ust, a zaraz znowu
linię szczęki. Dziewczyna przebiera nerwowo nogami. Otwiera oczy i
spogląda na mnie rozzłoszczona. Unosi dłonie i chwyta mnie za
kark, po czym stanowczo pociąga przysuwając mnie w swoją stronę.
Łączy moje wargi z jej rozgrzanymi, pragnącymi pocałunku ustami.
Przez chwilę stoję osłupiały, ale kiedy przejeżdża językiem po
mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, udzielam go jej. Oddaję
pocałunek z taką samą namiętnością. Wolną dłoń układam na
biodrze Kath i powoli przesuwam ją w dół. Widocznie zbyt powoli
skoro zaraz czuję jej dłoń na swojej. Prowadzi ją przez materiał
bluzki i odgina skrawek spódnicy układając moją rękę na pupie,
z czego jestem zadowolony. Natychmiastowo zaciskam dłoń na tyłku
dziewczyny. Ona zaś delikatnie ciąga palcami za moje włosy.
- Chodźmy gdzieś. - Rzuca krótko między przerwą.
- Nie mogę. - Odpowiadam ponownie muskając wargami
kącik ust Kathrine.
- Czuję, że jednak możesz. - Kątem oka spoglądam w
dół. Kurwa! Czemu akurat teraz, kiedy naprawdę nie mogę?
- Spieszę się. - Odpowiadam sunąc językiem od
szczęki do szyi dziewczyny. Słyszę jak wciąga powietrze, kiedy
zbliżam się w miejsce pod uchem. Najpierw składam lekki pocałunek,
a zaraz później zasysam skórę pozostawiając mały prezencik.
- Kurwa, Naru! - Krzyczy odsuwając się. Uśmiecham
się jak głupi.
- Co jest?
- Mówiłam, zero malinek! - Jest wściekła. Zaraz ją
ujarzmię, zresztą, jak każdą.
- Zakryjesz włosami. - Puszczam oczko i zbliżam usta w
jej stronę. Nie tracąc kontaktu wzrokowego przejeżdżam językiem
po jej wardze i czuję jak drży. Chce rozpocząć pocałunek, ale
szybko się wycofuję.
- Jesteś zła?
- Nie. - Odpowiada stanowczo i ponownie łączy ze sobą
nasze usta. Nim ta gra zaczyna się od początku, w odpowiednim
momencie ją przerywam.
- Wpadnij dziś do mnie na chatę. - Rzucam krótko,
kiedy stopniowo się odsuwam. W miejscach, gdzie nasze ciała się stykały czuję nieprzyjemny chłód.
- O 22? - Pyta z uśmiechem.
- Mhm. - Ostatni raz krótko ją całuję zanim odchodzę.
Ja pierdolę, ta laska ma niezłe usta. Odwracam się i zmierzam na
parking. Urywam się z ostatniej lekcji, bo muszę jechać do
rodziców. Mijam jakieś panienki, które robią maślane oczka,
pierdoloną budę i po przeskoczeniu małego wału docieram na
parking. Pogoda jest chujowa, dwadzieścia stopni. Podnoszę dłoń w
górę i wciskam guzik na pilocie. Po chwili moim oczom ukazuje się
lśniące, białe audi R8. Bez zastanowienia wsiadam, odpalam pięknie
brzmiące auto i zapinam pasy. Ruszam z miejsca z piskiem opon.
Wyjeżdżam z parkingu i włączam się do ruchu. Wjeżdżam na trasę
szybkiego ruchu, więc rozwijam prędkość, to co uwielbiam. Widząc
zjazd do dzielni moich rodziców. Hamuję, bo przede mną są inne
auta. Trochę się korkuje, ale niestety nie mam na to wpływu.
Zatracam się w muzyce i nim zauważam jestem na drodze do domu
rodzinnego. Skupiam się, żeby nie przegapić zakrętu, i kiedy tylko
go widzę od razu zjeżdżam. Podjeżdżam i mijam jeszcze z
dwadzieścia domów. Powoli, aby nie
uszkodzić mojego cacka wjeżdżam na podjazd i mijam bramę. Parkuję
przy garażu i wysiadam z auta. Przed moimi oczami stoi dość spory,
kremowy dom z różnymi dodatkami. Na środku znajduje się rondo z
fontanną, a wokół niego, do wjazdu na podwórze oraz podjazd do
garażu ułożona jest brukowa kostka ze złotawymi wstawkami. Stoję
pod drzwiami i wciskam dzwonek do drzwi. Nie muszę długo czekać aż
ktoś mi otworzy.
- Wyglądasz pięknie jak zawsze. - Z uśmiechem rzucam
się w ręce mamy, mocno ją ściskając.
- A ty dobrze, jak zawsze. - Muska wargami moje czoło.
- Chodź do środka, tata czeka w salonie.
Powoli wchodzę i kieruję się holem do ojca. Tuż po
chwili widzę go siedzącego na kanapie i palącego fajkę.
- Co się urodziło takiego pilnego ojczulku. - Bardziej
stwierdzam z bananem na twarzy.
- Cześć synek. - Wstaje i podchodzi w moją stronę
przytulając na powitanie.
- Co jest?
- Usiądź najpierw. Porozmawiamy. - Robię co każe
tata. Dołącza do mnie mama.
- Pamiętasz, jak wspominałem o wspólniku, który
został w naszej wiosce?
- Ta, co z nim? - Opieram się bardziej i zarzucam bok
stopy, a raczej buta na jedno kolano.
- Przyjechał tutaj za moją namową.
- Bo?
- Bo razem z Uchichą i Yamanaką nie wyrabiamy w
firmie. - To kolejni wspólnicy ojca. Przyjaźnią się ponoć od
dzieciństwa.
- Przypomnisz mi, jak się nazywa? - Pytam podminowany.
- Haruno. - Wzdycha z uśmiechem. Przez drobną chwilę
dostaję gorącem po twarzy, co nie umyka moim rodzicom.
- Coś nie tak? - Pyta mama.
- Możesz powtórzyć? - Obłąkany jestem, czy co za
huj?
- Haruno. - Mój tata powtarza. No nie! Teraz
muszę zająć się tą dziewczyną, czy co? Po to mnie wezwali?
- A co to ma wspólnego ze mną? - Pytam ostro, za
ostro.
- Po pierwsze ton, a po drugie, mają córkę. -
Wiedziałem! Kurwa wiedziałem. Już ja się nią zajmę. Uśmiecham
się do siebie w duchu.
- I? - Marszczę brwi.
- Dobrze by było, gdybyście się poznali. Za dwa dni
robimy kolację. - Powiadamia. Cholera! Tuż po imprezie? Zwariowali.
Ja pierdolę, zachciało im się kolacji w Piątek!
- Tato, błagam was, dlaczego w Piątek?
- Bo to dzień wolny od nauki, nie myśl, że skoro
mieszkasz z Sasuke to nic o tobie nie wiemy. - Rzuca mama.
- Dobra, czy to wszystko?
- Chcieliśmy zjeść obiad z synem. - Wtrąca tata, a
ja się uśmiecham.
- Mówisz i masz! - Odpowiadam.
- Pójdę się tylko ogarnąć. - Wzdycham po chwili i
podnoszę się z dupska.
- Czekamy. - Mówi mama.
Powoli mijam salon i wchodzę do holu. Podłażę pod
schody i powoli pnę się w górę. Nudzi mnie wolne wchodzenie i
normalnie po nich wbiegam. Wchodzę do swojego pokoju i zamykam za
sobą drzwi. Jest urządzony w ciemnych barwach. Biały, podświetlany
stolik na wysoki połysk i takie same meble dodają tylko uroku. Po
prawej stronie od wejścia, w kącie stoi moje łoże sypialniane,
oczywiście ciemne. Nieco dalej stoi rogówka, która wychodzi aż za
okno. Przed rogówką są meble, na których umiejscowiony jest
telewizor, w miarę duży. Po lewej stronie tuż obok mebli są drzwi
do toalety. Na środku leży duży, czarny włochaty dywan. Podchodzę
do szafki i wyciągam z niej siwego tank topa. Muszę zmienić
bluzkę, bo nie czuję się komfortowo. Niechętnie, ale nachodzi
mnie myśl o tej nowej. Rozbawiło mnie jej dzisiejsze zachowanie na
chemii. Wygląda na taką niewinną i niedoświadczoną. Szkoda mi
jej, że wpadła w moje sidła. Najbardziej lubię właśnie takie.
Perspektywa
Sakury;
- Ino, zabiję cię! - Krzyczę siedząc w aucie.
- Co znowu. - Pyta zirytowana.
- Przez ciebie jestem bardziej ślepa niż byłam! -
Przyciskam dwa waciki do obydwu oczu.
- Co ty mówisz? - Jej głos jest wystraszony.
- Widzę za mgłą! Kurwa, za mgłą, czego nigdy nie
było! - Pokazuję swoją prawdziwą naturę i słyszę jej dziwny
odgłos.
- Czy ty przeklęłaś?! - Pyta zaintrygowana.
- Tak do cholery! Myślisz, że nie klnę, jeśli się
zdenerwuję?!
- Po tobie spodziewałabym się wszystkiego, ale nie
tego. - Przyznaje.
- Lepiej się przyzwyczaj. To jestem prawdziwa ja.
- Podoba mi się, taka z pazurkiem. Mrau! - Krzyczy.
- Nie żartuj sobie! Ja tu panikuję.
- To nie sraj po gaciach. Kretynko, nie słyszałaś
Olivera? To normalne, jutro będziesz jak nowo narodzona.
- Zobaczymy. - Wzdycham.
- Daleko jeszcze?
- Sakura, zadajesz to pytanie setny raz. - Irytuje się.
- No i co! - Jestem jakaś rozdrażniona.
- Pięć minut. - Wzdycha.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. Jutro masz wizytę u fryzjera. Ten-Ten
zamówiła. - Informuje.
- Co?!
- No tak. Jutro ta cała impreza. O 19.
- To jutro Czwartek?! Jakim pieprzonym prawem?
- Takim, że to świat. Planeta się kręci i godzinki
lecą. - Tłumaczy.
- Jesteś głupia. - Zaczynam się śmiać. Co mi
odpieprzyło? Jeszcze zaczynam przeklinać. Sakura, źle z tobą.
- Wiem. - Chichocze.
- A co z ubraniem?
- Wpadamy do twojego domu, zachodzimy po brązową i
lecimy na shopping. - Tłumaczy.
- Dzisiaj?! Przecież jestem jak ślepa kura!
- Gogle może ci pomogą. - Słyszę jej kpiący głosik.
- Ino, błagam. Nie denerwuj mnie.
- A jutro przed fryzjerem, który jest na 17;30 idziesz
jeszcze w pewne miejsce, więc sory, ale zrywamy się z reli.
- Co?!
- Ej do kurwy! Bóg nie ukarze cię za to, że opuściłaś
jedną lekcję religii. - Oburza się.
- Może masz rację? Powinnam wyluzować, nie?
- Tak, powinnaś zluzować te ciasne majty, bo widzę,
że wżynają się w tę zgrabną pupcie. - Chichocze, a ja zaraz za
nią.
- Nosisz babcine gacie? - Pyta nagle, a ja płonę na
gębie. Czuję, jak auto się zatrzymuje.
- Sądząc po twojej minie...domyślam się, że tak. -
Wzdycha cierpko.
- Ino...
- Więc gacie jutro też ci kupimy. - Ponownie wzdycha.
- A, no i staniki też. A najlepiej komplety. - Dodaje i
wciąga gwałtownie powietrze.
- Ino? - Pytam niepewnie.
- Co? - Piszczy. Jej głos jest piszczący.
- Co się dzieje?! - Panikuję i już chcę ściągnąć
waciki, kiedy jej dłoń powstrzymuje moją.
- Nie! Nie możesz! Boże, on tu lezie! - Krzyczy
panikując.
- Kto!?
- Naruto.
- Chrzanisz!
- Nie! Poczekaj, spławię go! - Słyszę pociąganie za
klamkę i trzaśnięcie drzwiami. Wytężam słuch, odpinam pas i
powoli zsuwam się z fotela w dół.
- Cześć mała, co tu robisz? - Słyszę jego radosny
głos.
- Heeej przystojniaczku. - Odpowiada żenująco. - Idę
do Sakury, a ty co? - Na pogawędki się jej zebrało!
- Byłem u rodziców. Szykują jakiś popieprzony zjazd
wspólników z rodzinami. - Wzdycha.
- Co? - Pyta dla uzupełnienia odpowiedzi.
- No tak i to jeszcze w Piątek, jak wszyscy będą na
ostrym kacu. - Prycha.
- Czekaj, to akurat gówno ważne. Kto?
- Uchiha, wy i Haruno. - Zastygam słysząc swoje
nazwisko. Ja w ich domu? W jego domu? Z nim pod jednym dachem? Kpina!
- Żartujesz sobie? Haruno?
- Nie, to kolejny wspólnik do naszej bandy.
- Co, ale jak to?
- Siedział w Konosze. - Wzdycha.
- Ah, to tam się ukrywała. - Mówi ciszej.
- Że ta Sakura? - Sądzę, że się uśmiecha.
- Taaak.
- Pewnie. - Wzdycha. - Dobra, spadam mała, trzymaj się.
- Mówi na odchodne.
- Ta, narka! - Krzyczy i pociąga za klamkę. Słyszę,
jak wsiada do auta.
- Coś się tak schowała? - Mówi wesoła.
- Co to do kurwy miało być?! - Pytam wielce oburzona.
~.~
Hej misie! Kolejna część Short-Story wstawiona! Co o niej myślicie? Zostawcie coś po sobie, będzie nam miło :D Hope you like it! Patty&Paula
Rozdzial swietny, Sakurcia pokazuje pazurki podoba mi sie , jestem ciekawa co bedzie na tej kolacji i jak Sakura bedzie sie zachowywala w stosunku do Naruto i na odwrut . czekam na dalsza czesc short-shot, nie moge sie doczekac. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńRozdział mega niemoge doczekac sie koljnego, wkoncu prawdziwa Sakura sie pokazuje, Jestem ciekaw jak prsebiegnie ta cala impreza i kolacja, mam nadzieje ze Sakura bedzie dla Naruto wyzwaniem ;) . pozdrawiam i zycze weny Uno.
OdpowiedzUsuńPowiem tak żeby się nie powtarzać
OdpowiedzUsuńWarto było czekać !!!
Nic do dac nic ujac. Poprostu świetna notka. Pozdrawiam i zycie weny.
OdpowiedzUsuńShort-story wyszło wam super zreszta jak kazda wasza notka.
OdpowiedzUsuńEkstra po prostu mega.
OdpowiedzUsuńBARDZO ŚWIETNE jestem ciekawy jak to sie wszystko po toczy nie moge się do czekać next wstawiać szybko cholernie mnie ciekawi co dalej
OdpowiedzUsuńKiedy nocia ? Bo niemoge sie doczekac dalszej akcji , moze Ino z Sakura pocwicza jak ma sie zachowywac na imprezie albo na obiedzie np. Ze Sakura bedzie opanowana i nie dostepna. Naprawde nie moge sie doczekac. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń