Cześć! Jeśli was to obchodzi, bo w
sumie nikogo nie obchodzę, to mam na imię Sakura. Kolejna
idiotyczna rzecz w moim życiu. Kto daje dziecku imię po jakiejś
pieprzonej wiśni? No cóż, wróćmy do tematu. Moje imię znacie to
może teraz...status materialny. Może nie jestem najbogatsza na tej
ziemi, ale bogata jestem w huk. Już odpowiadam wam na kolejne
pytanie, które mnoży się teraz w waszych główkach. Nie, nie
należę do osób popularnych mimo tego, że jestem nadziana. Moja
osoba to typ samotnika, który nie potrafi gadać z ludźmi. Po
prostu nie umiem, można rzec, że nawet trochę się wstydzę.
Zastanawiacie się pewnie teraz, czy jestem rozpieszczoną dziewuchą.
Nie, nie należę do tego typu. Znam cenę i wartość pieniądza,
szanuję je, bo wiem, że inni ludzie na świecie głodują, kiedy ja
mam wszystko. Dlatego też, mimo że nie wyglądam, to przy każdej
okazji staram się pomagać takim ludziom. Co jeszcze? Może to, że
mam osiemnaście wiosen na karku i jeszcze nigdy, a to nigdy nie
miałam chłopaka. Zastanawiacie się teraz pewnie, gdzie się
znajduję. Idę szkolnym korytarzem do sekretariatu. To mój pierwszy
dzień w nowej szkole, bo musieliśmy się przeprowadzić. Już w
pierwszej sekundzie, kiedy weszłam przez drzwi, oczy wszystkich zostały skierowane na moją skromną osobę. Może dlatego, że
jestem ubrana w zbyt duży babciny, szary sweter, czarne leginsy i
białe conversy? Może dlatego, że moje włosy są bardzo oklapnięte
i grzywka zasłania moje zielone oczy, które i tak przysłonięte są
dużymi, niezbyt ładnymi okularami korygującymi moją minusową
wadę wzroku? A może dlatego, że na moich uszach osadzone są białe
słuchawki, z których ulatnia się piosenka It must be love –
Christiny Grimmie, która była świetną piosenkarką i osobą. Moje czarne paznokcie pewnie też robią swoje i przyciągają uwagę.
Wzrokiem natychmiastowo odnajduję napis; Sekretariat.
Bez zastanowienia popycham drzwi i zdejmuję słuchawki na szyję.
Kobieta siedząca na fotelu od razu podnosi wzrok i lustruje mnie od
dołu do góry. Nic sobie z tego nie robię, ale jak widać ona jest
w ciężkim szoku.
- Dzień dobry. - Odzywam się
pierwsza, bo jej chyba głosu zabrakło, no cóż.
- Witam, w czym mogę pomóc? - Mowa
szybko jej powraca. Patrzę dokładnie...plakietka na biurku mówi
mi, że nazywa się Shizune.
- Przyszłam po plan lekcji. - Jest
zdezorientowana. - Jestem nowa. - Wyjaśniam krótko.
- Ah tak. - Uśmiecha się. - Która
klasa?
- Ic. - Korzystam z okazji i rozglądam
się po sali.
- O! - Piszczy, a ja się wzdrygam. -
Mam. - Mówi dumna z siebie.
Wyciąga w moim kierunku dłoń, w
której trzyma kartkę. Sięgam po nią bez zastanowienia.
- Czy dostanę klucz od szafki przy
okazji? - Pytam nieśmiało.
- Ah tak kochanie. - Z uśmiechem
odsuwa szafkę i wyciąga z niej pęczek kluczy. Szuka i odpina jeden
z nich.
- W szafce znajdziesz obowiązkowe
wyposażenie ucznia. - Patrzę na nią wyczekująco. - Oczywiście
mam na myśli książki. - Wzdycha.
- Aha, dobrze. - Odpowiadam i biorę od
niej kluczyk.
- Czy to wszystko?
- Tak. Chyba tak, dziękuję. - Mówię
i odwracam się plecami. Zatrzymuję się jednak, kiedy mam zamiar
otworzyć drzwi.
- No chyba, że ma pani dla mnie jakieś
rady.
Pytam nieśmiało, odwrócona w jej stronę. Widzę szeroki uśmiech.
Pytam nieśmiało, odwrócona w jej stronę. Widzę szeroki uśmiech.
- Uważaj na wuefistę Pana Lee i nie
daj się sprowokować Anglistce Pani Grimm. No i oczywiście
powodzenia pierwszego dnia szkoły. - Dodaje ostatnie zdanie po
chwili zastanowienia.
- Dziękuję. - Rzucam miło.
Wkładam słuchawki z powrotem na uszy
i popycham drzwi wychodząc na korytarz. Nie patrzę, ale czuję na
sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi. Spoglądam w plan lekcji i co
widzę? Pierwsza lekcja to wychowawcza z niejakim Kakashim Hatake.
Czy wszyscy przeprowadzili się tu razem ze mną z Japoni? Śmieszne.
Powoli kieruję się pod wskazaną salę. W tle słyszę dzwonek na
lekcję, ale jakoś zbytnio mnie to nie obchodzi. Dochodzę pod
białe drzwi i w tym samym czasie ściągam słuchawki. Przede mną
stoi wysoki, szarowłosy mężczyzna.
- Ah, ty jesteś moją nową uczennicą?
- Pyta uśmiechnięty. Jego głos jest bardzo męski i głęboki.
- Pan Kakashi? - Odzywam się
nieśmiało.
- Tak, to ja. Czyli ty musisz być
Sakura, skoro o mnie słyszałaś?
- Mhm. - Mruczę.
- Chodź, przedstawię cię klasie. -
Uśmiecha się.
Otwiera drzwi i puszcza mnie przodem.
Moje nogi odmawiają posłuszeństwa, ale po chwili ruszam się z
miejsca. Przechodzę przez próg i staram się nie patrzeć dookoła
siebie. Czuje ciepłą dłoń na swoim ramieniu i z boku widzę, że
to mój wychowawca. Zatrzymuje mnie na środku i zmusza do odwrócenia
w stronę wszystkich. Słyszę śmiechy i szeptania, nie jest to
przyjemne. Nigdy nie było.
- Witajcie po przerwie. - Odzywa się
Kakashi. - Chcę przedstawić wam nową uczennicę Sakurę Haruno.
Niedawno się przeprowadziła i będzie częścią naszej
społeczności. - Spoglądam przed siebie i widzę sporą grupkę
osób. Wszystkie miejsca są zajęte oprócz ostatniej ławki na
samym końcu. Uff, moje ukojenie. Będę mogła zaszyć się sama,
osamotniona jak zawsze.
- Nie przywitacie się z nią? -
Ponagla nauczyciel.
- Cześć Sakura! - Krzyczą wszyscy.
To nie jest normalne powitanie, przypomina bardziej wyśmianie.
- Usiądź sobie i zaczniemy lekcję. -
Mówi patrząc na mnie.
Jestem bardzo zdenerwowana, nie lubię
być w centrum uwagi, nie wiem wtedy w co ręce włożyć. Powoli
ruszam nogą i idę między rządkami ławek, oczywiście
odprowadzana wzrokiem wszystkich. Siadam na krzesło i głęboko
patrzę w ławkę. Ciągle słyszę szepty.
- Ty, to ta bogata, tak stary? - Jeden
pyta drugiego.
- Jak takie coś może w ogóle być
tak nadziane? - Dziewczyna pyta drugą. No super.
- Przydałby się jej fryzjer. - Śmieje
się chłopak z dziewczyną.
- Nie muszę czytać wam chyba tych
pierdół z regulaminu. - Słysząc pomruk uczniów wychowawca
szeroko się uśmiecha.
- W takim razie przejdźmy do
szczegółów. Znamy się od dawna, ale to pierwszy rok, kiedy jestem
waszym wychowawcą. Wiecie, że to dla mnie coś nowego, bo nigdy nie
miałem podopiecznych, no ale cóż. Stało się. Chciałbym, żeby
wszyscy się zżyli, chodzi mi o to, że nie lubię dziwnych
sytuacji. Jesteście dorośli i chcę, żebyście się tak
zachowywali. Możecie się nie lubić, ale okazujcie sobie szacunek,
przynajmniej w mojej obecności. Wiecie, że jestem cierpliwy, ale do
czasu. Jak każdy mam swoje granice i wolałbym, żebyście ich nie
przekraczali, bo źle się stanie. - Wzdycha głęboko i patrzy na
wszystkich po kolei.
- Czy macie jakieś pytania moi drodzy?
- Odpowiada mu cisza. - Tak myślałem. Możecie zająć się
własnymi sprawami, ale cicho. Nie chcę was słyszeć.
Siada przy biurku i zajmuje się
papierami. Każdy odwraca się w stronę kolegów, czy koleżanek i
zaczynają się szepty. Ja zakładam słuchawki i ulatniam się do
swojego świata, czyli muzyki. Już w pierwszej chwili słyszę
cudowny głos Christiny w piosence With Love. Nim się
oglądam w drugiej kolejności z mojego telefonu leci Titanium.
Pierwsza lekcja szybko mija z pomocą muzyki. Słyszę dzwonek,
więc zdejmuję słuchawki i jako ostatnia kieruję się do wyjścia.
Wychodzę spokojnie, ale już po chwili wyczuwam na sobie spojrzenia.
Kątem oka dostrzegam grupkę chłopaków, którzy śmieją się za
moimi plecami.
- Z choinki się urwałaś?! - Jeden
krzyczy w moją stronę.
Unikam odpowiedzi i z opuszczoną
głową kieruję się pod salę, gdzie odbędą się kolejne zajęcia.
Wkładam dłonie do kieszeni leginsów i zmierzam prosto przed
siebie. Czuję ból pod żebrami i nagle zostaję odepchnięta w tył
przez co przewracam się na pupę. Z trudnością podnoszę wzrok i
naprzeciw siebie dostrzegam blondynkę, która również siedzi na
podłodze. Dziwnie się uśmiecha i szybko wstaje na nogi. Spoglądam w podłogę, jest mi teraz okropnie wstyd, jeszcze wszyscy na
nas patrzą. Dostrzegam dłoń wyciągniętą w moim kierunku.
Podnoszę wzrok bardzo powoli i widzę tą uśmiechniętą
dziewczynę.
- No chodź, pomogę ci wstać. -
Odzywa się miłym głosem. Z wahaniem chwytam za jej dłoń i równam
się z nią. Jesteśmy tego samego wzrostu.
- Przepraszam, że na ciebie wpadłam.
Zamyśliłam się i po prostu nie zauważyłam. - Tłumaczy miło.
Jestem w cholernym szoku.
- N-nic się nie stało. - Wzdycham
cicho i chcę odejść, ale wpół kroku mnie zatrzymuje.
- Ty jesteś Sakura, prawda? - Kiwam
lekko głową. - Chodzimy do tej samej klasy. - Tłumaczy, przyglądam
się jej dokładniej.
- No tak, kojarzę cię. - Mówię
cicho.
- Jestem Ino. - Wyciąga dłoń w moim
kierunku. Ponownie chwytam ją z wielkim wahaniem.
- Coś ty taka przymulona dziewczyno? -
Pyta po chwili.
- Ja?
- Nie, diabeł obok ciebie. - Uśmiecha
się kpiąco. Widząc moją minę dodaje. - No proste, że ty.
- Normalna jestem. - Odpowiadam bez
zastanowienia. - W sumie na tyle na ile mogę być normalną.
- Od normy to ty odbiegasz. - Śmieje
się, a mi jest dziwnie smutno. - Nie zrozum mnie źle, nie chcę cię
obrazić, czy coś po prostu...
- Wyglądam dziwnie i okropnie. - Nie
wiem jak, ale te słowa same ze mnie wylatują.
- Dokładnie. - Odpowiada zdziwiona. -
Skoro to wiesz, to dlaczego tak się ubierasz i w ogóle tak
wyglądasz? Wybacz, jestem osobą bezpośrednią. - Uśmiecha się
ciepło.
- Tak jest lepiej. - Odpowiadam cicho.
- Ej, usiądziemy? - Proponuje
blondynka.
- Na pewno chcesz ze mną rozmawiać? -
Jest mi dziwnie.
Do tej pory z nikim nie zamieniłam
tyle zdań co z tą dziewczyną. Patrzy na mnie nierozumiejącym
spojrzeniem i z kpiącym uśmieszkiem.
- Eee? Co w tym dziwnego dziewczyno?
- Każdy się ze mnie śmieje, ty nie
chcesz? - Walę wprost.
- A z czego mam się śmiać? Chodź,
usiądziemy. - Ciągnie mnie w stronę parapetu okna i pcha obok
siebie.
- Czemu ze mną rozmawiasz? - Jakoś
swobodnie mi się myśli w jej towarzystwie.
- A dlaczego nie? Wydajesz się
interesująca na swój sposób i wydaje mi się, że potrzebujesz
wprowadzenia.
- Jakiego znowu wprowadzenia?
- No do szkoły rzecz jasna. - Uśmiecha
się. Zauważa chyba jakieś koleżanki, bo macha do nich
energicznie.
- To znaczy?
- Nie jesteś i chyba nie byłaś zbyt
popularna co?
- Skąd wiesz?
- Znam się na ludziach. - Odpowiada.
- No nie. Jestem typem samotnika. -
Wyznaję.
- Ale masz górę forsy nie? To dziwne,
że w tych czasach zachowała się taka dziewczyna.
- Co masz na myśli?
- Poszperałam trochę o tobie.
- Co?! - Moje ciało zalewa jakieś
gorące uczucie. To chyba wstyd.
- Wybacz. - Odpowiada szybko. - Wiem,
że twoi rodzice są nadziani, ale ty nie wyglądasz na córkę
bogaczy. Raczej z ciebie szara myszka.
- Można tak powiedzieć. - Wzdycham.
Cały czas unikam kontaktu wzrokowego. Z nerwów bawię się kablem
od słuchawek, co nie umyka jej uwadze.
- Nie denerwuj się tak.
- Dobra, powiedz czego chcesz. Miejmy
to już za sobą. Jeśli chcesz ze mnie poszydzić to proszę bardzo,
tylko zrób to szybko. - Wypalam jak broń palna.
- Dobrze się czujesz? - Uśmiecha się
szeroko, spoglądam w jej oczy. - Nic z tych rzeczy. Pomyślałam, że
przyda ci się osoba do pogadania.
- Nie lubię gadać.
- Widzę właśnie. Do rozmownych to ty
nie należysz dziecino. No nic, z tym też sobie poradzimy.
- Słucham? - Pytam zakłopotana.
- Ino, zostaw ją! Chodź do mnie
piękna! - Krzyczy chłopak stojący dziesięć metrów od nas.
- Puknij się w łeb Daren! - Odpowiada
zdenerwowana.
- Jeśli ze mną zostaniesz to też
będą się z ciebie śmiali. - Ostrzegam.
- Ze mnie? Żartujesz, tak? Nie wiesz
kim jestem, prawda? - Uśmiecha się szatańsko.
- A powinnam?
- Nie odrobiłaś pracy domowej patrzę.
Z pewnością mogę stwierdzić, że nie interesujesz się takimi
sprawami.
- Jakimi sprawami?
- Jestem jedną z najpopularniejszych
dziewczyn w szkole. Jak mogą się ze mnie śmiać? - Jest pewna
siebie. To się chwali. Mam otwierać usta, kiedy słyszę dzwonek na
lekcję.
- O Jezuniu kochany, Angielski się
kłania. - Wzdycha i wstaje z parapetu.
- No to do zobaczenia. - Mówię i
zakładam słuchawki.
Wstaję i powoli zmierzam w stronę
sali. Czuję jednak stukanie na moim ramieniu. Odwracam głowę i
widzę uśmiechniętą Ino, która bez pytania ściąga moje
słuchawki. Czy ona się nie odczepi?
- Nie wiem, czy się spotkamy jeszcze dziś w szkole, ale może chcesz pójść ze mną na kawę po
lekcjach?
- Dlaczego uczepiłaś się właśnie
mnie? - Pytam, kiedy przechodzimy przez próg drzwi od sali.
- Bo fajnie będzie pogadać z kimś
normalnym. - Uśmiecha się promiennie.
- Ja nie jestem normalna.
- Uwierz skarbie, że w tych czasach
normalną się nazywasz. Mimo tego...- Milczy i dokładnie mi się
przygląda. - Ubioru i stylu. - Podsumowuje.
- No dobrze. Podaj miejsce. -
Dziewczyna klaszcze w dłonie.
- Super. Na rogu w twojej dzielnicy, a
raczej naszej sąsiadko znajduje się kawiarnia. Tam pójdziemy. -
Uśmiecha się.
- Sąsiadko?
- Ehem, nie tylko ty jesteś bogata
dziwaku. - Mówi i odchodzi mijając mnie.
Siada obok czarnowłosego chłopaka i
blondyna. Przelotnie na nich patrzę, ale widzę, że oboje są
przystojni, nawet bardzo. Dziwadłem jestem, ale odróżniam
przystojnego chłopaka od brzydala. Ja jak zawsze usadawiam się na
koniec sali. Po chwili do pomieszczenia wpada krótko ścięta, młoda
kobieta. Przedstawia się jako pani Grimm. Lekcja mija normalnie. W
sumie wszystkie mijają normalnie. Tak jak przepowiedziała Ino, nie
widziałyśmy się do końca wszystkich sześciu lekcji. Na zajęciach
była, ale później ginęła mi z oczu. Na przerwach siedziałam
sama razem z moją muzyką, która jako jedyna mi pozostała. Powoli
wychodzę ze szkoły. Schodzę w dół schodami i o mało co nie
spadam w dół, kiedy czuję szarpnięcie za ramię.
- Nie ładnie, nie chciałaś na mnie
nawet zaczekać? - Słyszę znajomy głos. Odwracam się w tył z
chęcią mordu.
- Chcesz mnie zabić? - Pytam chłodno.
- Nie, po prostu nie mogłam się
ciebie dowołać. - Uśmiecha się.
- Czyli nie żartowałaś z tą
kawiarnią?
- Wcale, a wcale. - Odpowiada. - Możemy
iść? - Bez zbędnych odpowiedzi ruszam z miejsca, a ona za mną.
- Zdejmij te słuchafony. - Prosi.
Wyłączam muzykę i zawieszam słuchawki na szyję.
- Dlaczego się mnie uczepiłaś? -
Pytam ponownie.
- Oh Boże, a ta znowu swoje!
Powiedziałam, że chcę pogadać z normalnym człowiekiem. Sądzę,
że się zaprzyjaźnimy. - Stwierdza.
- Wątpię. - Krzywię się lekko.
- Hej co to było?
- Co?
- Ten grymas!
- Nic. - Nie chcę o tym z nią
rozmawiać, wcale jej nie znam.
- Może kiedyś mi powiesz.
- Wątpię. - Stwierdzam.
- Dobrze, że mamy tak blisko do domu.
- Uśmiecha się.
- Do kawiarni jeszcze bliżej. -
Stwierdzam.
- Prawda.
- Zastanów się dobrze, czy chcesz się
ze mną kumplować. Możesz mieć problemy. - Ostrzegam ponownie.
- Kochana, bez ryzyka nie ma zabawy, a
zresztą zafascynowałaś mnie. Jeśli Ino Yamanaka się czegoś
uczepi to trudno ją od tego odczepić. Kapiszi?
- Czekaj, Yamanaka? - Pytam modląc
się, że mi się przesłyszało.
- Tak, bo co? - Jest zdziwiona.
- Słyszałaś może nazwisko Haruno?
- Ehe, mój ojciec ma wspólnika o tym
nazwisku, bo co?
- Myślałam, że wiesz wszystko na mój
temat. - Przypominam.
- No nie wszystko. Wiem, że jesteś
nadziana.
Stwierdza z uśmiechem.
Stwierdza z uśmiechem.
- Mój ojciec to Haruno. - Wzdycham.
Teraz to wpadłam jak śliwka w kompot. Jej mina wyraża ogłupienie.
- No nie wierzę! Od tylu lat razem
współpracują, a ja dopiero cię poznałam! Gdzieś ty się zaszyła
dziewczyno?
- W domu. - Odpowiadam zgodnie z
prawdą. Ino kręci głową z uśmiechem. Otwiera przede mną drzwi.
- Dziwadła pierwsze. - Śmieje się, a
ja razem z nią. Po raz pierwszy od wielu lat.
- Siądźmy tu. - Wskazuje dłonią
odosobnione miejsce. - Wiem, że lubisz się zaszywać. - Mruga do
mnie.
- Po co mnie tu przyciągnęłaś? -
Pytam siedząc na krzesełku.
- Chcę pogadać i bliżej cię poznać.
- Ignoruje mnie i woła dłonią kelnerkę.
- Ino! - Krzyczy brązowo włosa
dziewczyna.
- Hej Ten-Ten! - Uśmiecha się, wstaje
i przytula się z dziewczyną.
- Umm, przedstawisz nas? - Pyta
nieśmiało spoglądając na mnie.
- Jasne! Sakura to Ten-Ten moja jedna z
przyjaciółek, Ten-Ten to Sakura, znasz ją od nas z klasy.
- A no rzeczywiście! Miło cię
poznać. - Uśmiecha się i wyciąga w moim kierunku dłoń, którą
z wahaniem chwytam. Zawsze jest to wahanie.
- Ciebie też. - Mówię lekko
speszona.
- Co wam przynieść? - Pyta.
- Mi zieloną herbatkę, a tobie
Sakura? - Ino patrzy wyczekująco.
- To samo. - Odpowiadam.
- Będziecie miały coś przeciwko, jak
sobie z wami przycupnę? - Pyta brązowo włosa.
- Nie no coś ty! Dawaj herbatkę i
chodź lasia! - Wymieniają między sobą uśmiechy. Spoglądam na
blondynkę speszona. Odzywa się, kiedy dziewczyna odchodzi.
- Oh, sorki. Miałyśmy same pogadać,
ale nie przejmuj się, ona jest spoko. Nie zadaję się z byle kim.
To jedna z dwóch najbliższych mi przyjaciółek.
- Będziecie miały niezły ubaw co? -
Pytam chłodno.
- Jaki ubaw kobieto?! To będzie
interesująca pogawędka. - Tryska optymizmem.
- Jakoś mam mieszane uczucia. -
Wzdycham. - Ale spoko, przyzwyczaiłam się.
- Nie przesadzaj. - Macha dłonią.
Kątem oka dostrzegam wracającą dziewczynę. Stawia tackę przed
nami i zajmuje miejsce obok mnie.
- Ohh, przepraszam, ale naprawdę padam z nóg. - Wzdycha.
- Wiesz, że nie musisz pracować. -
Przypomina Ino.
- Wiesz, że chcę udowodnić coś
swoim rodzicom. - Warczy dziewczyna.
- No tak, zapomniałam, że jesteś
nieustępliwa. - Śmieje się popijając herbatkę.
- Dawno się przeprowadziłaś? -
Zadaje mi pytanie.
Zatyka mnie, kiedy próbuję przełknąć
herbatę. Nieśmiało spoglądam w stronę nowo poznanej dziewczyny.
- Jakiś tydzień temu. - Odpowiadam.
- Gdzie mieszkasz?
- W tej dzielnicy. - Ponownie
odpowiadam.
- Ou, czyli kolejna bogaczka. -
Uśmiecha się Ten-Ten.
- Można tak powiedzieć. - Wzdycham
bezradnie.
- Nie wyglądasz. Zdaje mi się, że
nie jesteś rozpuszczona, jak te inne co?
- Raczej nie.
- To się chwali. - Posyła mi ciepły
uśmiech. - Nie obraź się, ale nie wyglądasz na dziewczynę z
dobrego domu.
- Co mówiła zawsze świętej pamięci
babcia Yamanaka? - Śmieje się blondynka.
- Nie oceniaj książki po okładce! -
Cytują we dwie i wybuchają śmiechem.
Mimo mojej odmienności, one dwie
potrafią sprawić, że się uśmiechnę. Tryskają jakąś pozytywną
energią, która zaczyna mnie pociągać.
- Opowiem coś ci o sobie, a później
ty zrobisz to samo, dobra? - Wtrąca Ino wwiercając się we mnie
wzrokiem. Kiwam głową na potwierdzenie.
- No dobra. Moje imię znasz...hmm,
może coś o mojej osobowości? Jestem dosyć spokojną osobą, która
uwielbia wyzwania. Nie jestem jakimś przydupasem, mam swoje zdanie i
zasady, którymi w życiu się kieruję. Jestem dość odważna...
- Ekhem! Dość? - Wtrąca brązowo
włosa. Ino chytrze się uśmiecha.
- No dobrze, bardzo odważna. Pasuje? -
Ten-Ten kiwa głową. - No, na czym ja to...A! Jak wiesz, cechuję
się ogromną szczerością, nie owijam w bawełnę. Mam niewielu
prawdziwych przyjaciół, tak jak ta niewiasta siedząca obok ciebie.
Nie lubię obracać się w fałszywym towarzystwie. Jeśli zrobisz
coś źle, od razu ci pojadę i powiem co o tym myślę nie zważając
na to, czy chcesz znać moją opinię. Mam dobry kontakt z rodzicami
i jestem jedynaczką. Obecnie nie mam chłopaka no i to chyba tyle. -
Na zakończenie szeroko się uśmiecha.
- Może teraz ja coś o sobie powiem. -
Wtrąca brązowowłosa. Zachęcam ją do mówienia skinieniem głowy.
- Mam na imię Ten-Ten, jak już wiesz.
- Śmieje się. - Jestem obecnie w związku z super ciachem, któremu
na imię Neji.
- Tak, potwierdzam, jedno z super
ciach. - Chichocze blondynka.
- Nie przerywaj! - Beszta ją
przyjaciółka. - No więc, jestem spokojną osobą, w
przeciwieństwie do Ino nie lubię wyzwań aż tak bardzo. Jestem
bardzo samodzielna, jak widzisz. Mieszkam przecznicę stąd i
pochodzę z bogatej, można tak powiedzieć rodziny. Tak jak Ino
jestem jedynaczką, bo moi rodzice woleli zająć się karierą.
Jeśli zrobisz coś źle też prawdę ci powiem. Nie jestem jedną z
tych pustych lalek chodzących po naszej szkole. Szanuję inne osoby
i nie obchodzi mnie jak wyglądają z zewnątrz tylko to co mają w
środku. Dla mnie liczy się dusza człowieka, bo piękność i tak
kiedyś przemija nie? - Obie się śmieją. - Teraz opowiedz nam coś
o sobie. - Zachęca mnie.
- Nie lubię o sobie mówić, ale skoro
się już przede mną otworzyłyście to chyba kolej na mnie. -
Wzdycham cicho. - Nie ufam ludziom, ciężko mi im zaufać. Nie
potrafię z nikim rozmawiać, dogadać się.
- Z nami rozmawiasz. - Wtrąca Ino.
- Gdybyś nie zaczepiła mnie na
korytarzu wcale bym się do ciebie nie odezwała. - Przyznaję i
patrzę na brązowowłosą. - A ty gdybyś nie podeszła do stolika i
też nie zagadała, nawet pewnie byśmy się nie poznały.
- Okeyyy, wróć do opowiadania. -
Zachęca Ten-Ten.
- Kiedyś zaufałam dziewczynie, była
moją przyjaciółką, ale niestety już jej nie ma. Nie wiem
dlaczego wam to mówię, nigdy nikomu o niej nie opowiadałam, ale
jesteście pozytywne i tak na mnie działacie, więc mówię. Zginęła
w wypadku, kiedy miałam jedenaście lat. Od tej pory jestem
zamknięta w sobie. Moja osoba to typ samotnika, który uwielbia
muzykę, więc tylko na niej się skupiam. Nie przywiązuję uwagi do
wyglądu, dlatego jestem jaka jestem. Zaniedbana, rozczochrana i
brzydka. Niech nie zgubi was mój wygląd, moi rodzice są
obrzydliwie bogaci, ale ja nie szaleję jakoś z tego względu. W
każdej wolnej chwili pomagam biednym, bo nie lubię patrzeć na
cierpienie innych. Mimo wszystko mam bardzo dobry kontakt z
rodzicami, a oni akceptują mnie taką jaką jestem i za to ich
kocham najbardziej. To tyle jeśli chodzi o mnie.
- Wow, ty jesteś naprawdę dziwna! Ale
zaczynasz mi się podobać dziewczyno! - Mówi Ten-Ten.
- To przykre, że straciłaś
przyjaciółkę. Przykro mi. - Wzdycha Ino.
- Życie, nic na to nie poradzisz. Mam
nadzieję, że jest jej lepiej u boku Boga. - Zdradzam się z kolejną
rzeczą.
- Wierzysz w Boga? - Pyta zaskoczona
Ino.
- Bardzo. Bez Niego nie byłoby mojego
życia. Ze wszystkim mi pomaga, za to najbardziej Go kocham. -
Przyznaję.
- Wybacz, ale nie wyglądasz na taką
osobę. - Wypomina Ten-Ten.
- Wiem, czarne ubrania i w ogóle. To
może zmylić. - Stwierdzam. - A wy?
- Co my? - Pyta blondynka.
- Wierzycie?
- Tak, jasne. - Odpowiada uśmiechnięta
Ten-Ten.
- Dlaczego tu pracujesz? - Zadaję
nurtujące mnie pytanie.
- Rodzice powiedzieli, że nie
poradziłabym sobie w pracy, więc chcę im udowodnić, że jest
inaczej.
- O tak! Ona pracuje tu już drugi
miesiąc. - Brązowowłosa patrzy na Ino z dumą. Po chwili na usta
blondynki wpełza dziwny uśmieszek.
- Nie gadaj! - Krzyczy Ten-Ten.
- Idą tu! - Piszczy Ino.
- Przepraszam, kto idzie? - Pytam
oszołomiona.
- Sasuke i Naruto. - Odpowiada
blondynka.
- Ino szaleje za tym pierwszym. -
Tłumaczy szybko brązowowłosa.
- Który to? - Pytam.
- Ten czarny. - Mówi rozmarzona
blondynka.
Kątem oka dostrzegam, jak chłopcy
wchodzą do kawiarni. To ci, których widziałam w szkole.
Rzeczywiście są przystojni. Cholera! To będzie dla mnie bardzo
peszące. Na pewno tu przyjdą i zagadają!
- Nie martw się Sakura, nie zjedzą
cię. - Mówi rozbawiona Ten-Ten.
- Zapomniałam wspomnieć, że jestem
wstydliwa. - Wzdycham i zawieszam wzrok na stoliczek.
- Spokojnie kochana. - Uspokaja mnie
Ino.
- No hej dziewczyny. - Słyszę głos
jednego z nich. Jest bardzo pociągający.
- Cześć Sasuke. - Odpowiadają w tym
samym czasie.
- A to kto? - Pyta drugi z nich. Ma
bardzo głęboki głos.
- Sakura, chodzi z nami do klasy. -
Odpowiada Ten-Ten.
- A może tak ''hej'' byś rzucił co?
- Ochrzania go blondynka.
- Widzieliśmy się dziś, więc nie
widzę sensu mała.
- Idźcie stąd, bo chcemy porozmawiać
z koleżanką. - Rzuca Ten-Ten.
- Ej! Nie możemy z wami? - Pyta
prawdopodobnie Sasuke.
- Cześć, Naruto jestem. - Czemu czuję
tak intensywnie jego zapach?
Dlaczego jego oddech wyczuwalny jest na
mojej szyi? Lekko podnoszę wzrok i widzę go obok mnie. Wyciąga w
moim kierunku dłoń. Na pewno jestem czerwona, jak burak! Inaczej
nie uśmiechałby się tak dziwnie. Powoli wyciągam w jego kierunku
dłoń, którą ku mojemu zdziwieniu całkiem lekko ściska.
- S-sakura. - Cholera! Jeszcze głos mi
się załamał! Co on sobie teraz o mnie pomyśli?
- Ładne imię. - Mruga do mnie i
puszcza moją dłoń.
- Dziękuję. - Odpowiadam krótko.
- Sasuke. - Krótko i rzeczowo patrzę.
Podaje mi dłoń, którą łapię.
- Sakura.
- Fajnie, że się zapoznaliście, ale
teraz spadajcie. - Wygania ich Ino.
- Dobra już dobra mała. - Odpowiada
blondyn i popycha swojego kolegę w stronę barku. Za ladą stoi
śliczna brunetka, do której chłopacy się szczerzą.
- Dobrze ci poszło. - Zauważa
Ten-Ten.
- To tylko dwa słowa. - Mówię
krótko.
- Kochana, chyba musimy nad nią
popracować. - Mówi uradowana Ino.
- Masz rację!
- O czym wy mówicie? - Pytam
zdezorientowana.
- Nie masz dość swojego życia? -
Mówi blondynka.
- Czasami?
- Więc czas to zmienić, a my ci w tym
pomożemy, co nie Ino?
- Jak najbardziej siostro.
- Wytłumaczycie?
- Pora zmienić twój wygląd, styl i
podrasować charakter. - Tłumaczy uśmiechnięta Ino.
- Zaczniemy od jutra! - Entuzjazmuje
się brązowowłosa.
- To głupi pomysł. - Wzdycham. -
Lubię siebie, przynajmniej nikt nie jest w stanie mnie zranić.
- Podoba ci się samotne życie? - Nie
dowierza Ten-Ten.
- Chłopaka nie miałaś prawda? -
Dodaje Ino.
- No nie.
- Czyli nie wiesz, jakie to fajne
uczucie. - Stwierdza brązowowłosa. - Pogadamy jutro, tymczasem ja
wracam do pracy. Fajnie było cię spotkać Sakura. - Uśmiecha się
i zanim idzie do swoich zajęć, robi coś co zbija mnie z tropu.
Czuję jej ciepłe usta na moim policzku, później widzę jak żegna
się z Ino w ten sam sposób.
- Polubiła cię, już przed nią nie
uciekniesz. - Tłumaczy blondynka, kiedy Ten-Ten znika jej z oczu.
- A ty? - Patrzę na nią wyczekująco.
Na jej twarzy błąka się dziwny uśmieszek.
- Kochanie, ode mnie też już się nie
uwolnisz. To było już przesądzone, kiedy wpadłyśmy na siebie na
korytarzu.
- Czyli koniec z moim nudnym życiem. -
Stwierdzam smutno.
- Koniec. Przyzwyczajaj się. Za trzy
dni Sasuke robi imprezę, pójdziesz tam jako nowa Sakura.
- Co ty gadasz?
- Zapomnij o takich strojach, jutro
przejrzymy twoją garderobę i zmienimy ci styl.
- Ale ja może nie chcę? - Bronię
się.
- Nie ma nie chcę. Za długo żyłaś
pod tą maską. Na pewno jesteś piękną dziewczyną, tylko ta twoja
niedbałość wszystko niszczy.
- Mylisz się Ino.
- Po co ci te wielkie okulary?
- Bo mam wadę wzroku?
- A słyszałaś o operacji laserowej?
- Coś tam. - Wzdycham i po chwili
bystrzeję.
- Tak, dobrze myślisz, zapiszemy cię
na operację.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak! Ze mną nie wygrasz dziewczyno.
Od razu ostrzegam.
- Nie zaciągniesz mnie siłą.
- A chcesz się przekonać? Powiedz mi,
po co ci ta grzywa? Zasłania twoje piękne oczy. W ogóle twoje
włosy wyglądają tragicznie! Coś ty z siebie zrobiła dziewczyno?
Jakiś postrach ulicy. Brrr.
- Ino, to nie jest przyjemne. - Wtrącam
przerywając jej. Dlaczego uczepiła się akurat mnie? Na dodatek
pierwszego dnia szkoły.
- Wiem. Od razu, jak cię zobaczyłam
pomyślałam, że muszę ci pomóc. - Uśmiecha się triumfalnie.
- Ale ja nie chcę pomocy! Zrozumiałaś?
- Mówię groźnie.
Zakładam słuchawki na uszy i wstaję
szybko od stolika. Nie zwracając na nikogo uwagi wychodzę z lokalu
i kieruję się do nowego domu. Nie było to grzeczne zachowanie z
mojej strony, ale może tak zrażę do siebie blondynkę. Szybkim
krokiem docieram pod swoje marmurowe ogrodzenie. Bez zastanowienia
wtargam na podwórze i kieruję się w stronę potężnych brązowych
drzwi. Popycham je lekko i wchodzę do środka dużego kremowego
domu. W wewnątrz panują jasne kolory takie jak biały czy kremowy.
Idę niedużym holem i w szafie zostawiam kurtkę. Zmierzam dalej i
po chwili znajduję się w przestrzennym salonie, który widać z
góry. Ku mojemu zaskoczeniu nikogo nie widzę.
- Mamo?! - Krzyczę, ale żadnego
odzewu.
- Tato?! - Próbuję po raz kolejny,
ale znów nic.
Powoli przemieszczam się do
przestrzennej kuchni. Kiedy obchodzę wyspę kuchenną w ostatniej
chwili dostrzegam małą karteczkę przyczepioną do lodówki.
Podchodzę i biorę ją w dłoń. Mama napisała, że musieli wyjść
i wrócą wieczorem. Super, jak zawsze sama. Zrezygnowana ruszam
dalej i powoli sunę w górę po schodach. Kiedy docieram na miejsce
spoglądam jeszcze na salon z góry i wchodzę do swojego pokoju.
Jest urządzony w szarości i fiolecie. Trzy ściany są szare, a po
lewej stronie od wejścia jest mocno fioletowa barwa. Na tej właśnie
części znajduje się telewizor, a pod nim czarna, nowoczesna
półeczka. Po prawej stronie od wejścia znajduje się kanapa, a
obok niej wejście do toalety. Przy oknie na wprost mnie jest duże
łoże z puchatymi poduszkami. Przy oknie, na dużym parapecie
również są poduszki. Lubię tam siedzieć i czytać książki.
Całkiem szybko się tu zadomowiłam, ale nadal nie mogę przywyknąć
do nowego otoczenia. Podchodzę do małej biblioteczki i zanim sięgam
na półkę po książkę odgarniam na bok swoją długą grzywkę.
Zastanawiam się co teraz będę czytać, ale chyba już znam
odpowiedź. Mam do wyboru dwóch pisarzy, ale zdecydowanie bardziej
przyciąga mnie teraz do siebie druga część Szeptem. Zbyt
dużo się w niej dzieje, żeby teraz odpuścić. W sumie czytam to
już po raz drugi, ale warto czasem odświeżyć pamięć nie? A
szczególnie, kiedy nie ma żadnych zajęć. Z uśmiechem na twarzy
kieruję się w stronę okna i zasiadam na parapecie. Wyciągam nogi,
opieram się wygodnie o ścianę, zdejmuję okulary i zaczynam
czytać. Nie mam aż tak wielkiej wady wzroku. To co najbardziej
podoba mi się w tej książce to interesująca postać upadłego
anioła Patch'a. Jest taki tajemniczy i pociągający. Nora, główna
bohaterka też jest spoko, ale czasem mnie denerwuje. Jej
zachowanie...w niektórych sytuacjach jest...dziecinne. Najbardziej
jednak lubię postać Vee, bo kto nie lubiłby takiej wariatki?
Ale...nie zanudzajmy moimi fascynacjami dotyczącymi książek.
Przez krótką chwilę zapatruję się w to co dzieje się na
zewnątrz, ale kiedy widzę bawiące się dzieci przenoszę wzrok z
powrotem do książki. Czytam wers po wersie.
-Jak
zwykle świetnie wyglądasz.
-Dziękuję-odparłam bezmyślnie.
-I cudownie pachniesz-dodał Patch.
-To się nazywa prysznic- odparłam zapatrzona w przestrzeń, ale gdy nie zareagował odwróciłam się do niego.
-Mydło, szampon. Ciepła woda.
-Nagość. Czuję sprawę.
-Dziękuję-odparłam bezmyślnie.
-I cudownie pachniesz-dodał Patch.
-To się nazywa prysznic- odparłam zapatrzona w przestrzeń, ale gdy nie zareagował odwróciłam się do niego.
-Mydło, szampon. Ciepła woda.
-Nagość. Czuję sprawę.
Uśmiecham się, kiedy to czytam, ale
przy ostatnim wersie wzdrygam się. Słyszę dziwny odgłos
zamykanych drzwi na dole. Szybko zrywam się z miejsca i odkładam na
bok książkę. Gdyby to byli rodzice, na pewno nie robiliby takiego
hałasu. Przecież wiedzą, że się boję co nie? Wiedzą, tak? No
chyba wiedzą, bo...Nieważne. Po drodze, kiedy mijam kanapę
wyciągam z kąta parasol. Trzymam go w dłoni i powoli, biorąc
kilka wdechów, wychodzę na korytarz. Zbliżam się do barierki i
rozglądam z góry po salonie. Nikogo tam nie ma. Skulam się jeszcze
bardziej i stawiam ciche kroki na przód. Podchodzę do schodów i
powoli, przy ścianie sunę w dół. Moje serce wali, jak łopoczący
ptak, który bardzo chce wydostać się na zewnątrz. Niestety i ja
chciałabym stąd uciec, jak najdalej. Stawiam stopę na ostatni
schodek. Biorę głęboki wdech. Raz. Dwa. Trzy! Cichutko, jak kot
biegnę za ścianę, o którą się opieram. Chciałabym wniknąć w
tą cholerną ścianę! Nasłuchuję i słyszę kroki. Odwracam się
bokiem i patrzę na hol, ale nic nie widzę. Niespodziewanie, za
moimi plecami czuję jakiś podmuch, a zaraz później oddech na
mojej szyi. Moje serce zamiera, a ciało drętwieje. Nie mogę się
ruszyć. Tak cholernie chcę, ale nie mogę! Czy to strach przed
zobaczeniem twarzy swojego oprawcy, mordercy? Na pewno potnie mnie
jakimś tępym nożem albo źle strzeli i będę cierpiała. Boże,
miej nade mną litość. Jeśli ma to zrobić to niech zakończy to
szybko!
- Zrób to szybko! - Krzyczę cicho i
zasłaniam dłonią twarz. Moje oczy na pewno są przeszklone.
- Ale...że niby co? - Słysząc ten
głos...coś tu nie gra. Powoli odwracam się w tył. Najpierw mój
wzrok leci w dół, a później w górę. Widząc tą twarz nie
wytrzymuję.
- Ino! Jeden, cholerny dzień, a ty
wciąż za mną łazisz! Mogłam dostać zawału, na mózg ci się
rzuciło, czy co?! Ty jesteś niepoważna, żeby tak ludzi
straszyć...
- Wiedziałam, że jesteś ładna. -
Oznajmia z uśmiechem, przerywając mi mój jeden wielki krzyk.
- Że co? - Jestem cholernie
zdezorientowana.
- Czy ja mówię niejasno dziewczyno?
Jesteś piękna, szkoda, że nie okazujesz tego na co dzień.
- O czym ty mówisz. - Kpię.
- Czemu spuszczasz grzywę na oczy, no
i dlaczego cholera jasna nosisz te obrzydliwe okulary.
- Bo tak jest prościej. - Wzdycham
zakładając ręce na klatkę piersiową. Powoli przechodzę do
salonu, gdzie siadam na skrawek białej, skórzanej kanapy. Wzrok
wbijam w podłogę, ale widzę, że blondynka za mną podąża.
- Ale w czym kochanie? - Jej głos
jest...zatroskany. To najodpowiedniejsze słowo.
- Polubiłam samotność.
- Ale samotność ciebie nie. - Żartuje
i śmieje się cicho.
- Ino, daj mi spokój. Zachowuj się
tak, jakbym nie istniała. Dołącz do wszystkich, śmiej się ze
mnie, gnęb mnie, ale zostaw w spokoju dobra? - Mój system
antyludzki został uaktywniony.
- No, to by było najprostsze
rozwiązanie.
- Więc żegnam. Wiesz już, gdzie są
drzwi. - Wzdycham.
Jestem okropna. Kątem oka widzę, jak
dziewczyna kieruje się w tamtą stronę. Przystaje, odwraca się
minimalnie, ale zaraz w tą samą stronę podąża jej całe ciało.
Jej twarz wyraża dziwny uśmieszek. Zaraz mi dogryzie, na pewno. Już
nie może się oprzeć. To silniejsze od niej. To leży w ludzkiej
naturze. Dokopać i krzywdzić.
- Tylko wiesz? Musisz się bardziej
postarać skarbie. - Puszcza mi oczko. Co? Ona puszcza mi oczko?
- Chyba znalazłam przyjaciółkę,
której szukałam wieki.
- Oszalałaś? Znamy się pół dnia. -
Kpię sobie z niej. Ona postradała zmysły.
- Polubiłam cię. Nawet bardzo. -
Stawia pierwszy krok i za każdym razem podchodzi jeszcze bliżej.
- Bzdety. - Mówię z przekąsem.
To miłe, że ktoś chce się do ciebie zbliżyć, nawet bardzo. Od
razu lepiej człowiekowi na duszy.
- Sakura, wiem, że twoja przyjaciółka
nie żyje. Przykro mi... - Jej głos jest czuły i pełen troski.
- Ale...czy nie mogłabyś wpuścić i
mnie do swojego serca? Chciałabym...ugh! Po prostu, długo szukałam
kogoś takiego jak ty.
- Jaja sobie robisz?
- Nie! Chcę ci to właśnie
wytłumaczyć. Tutaj, w tej dziurze, nie ma dużo takich dziewczyn,
jak ty...
- A Ten-Ten? - Przerywam jej.
- To jest moja przyjaciółka, ale
chciałabym mieć taką bliższą...rozumiesz? - Kiwam głową.
Dokładnie wiem, co chodzi jej po głowie.
- Proszę, bądź dla mnie kimś
bliższym. Byłabyś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. -
Chichocze.
- Ale...ja nie potrafię. - Wyznaję.
- Możemy się nauczyć! Nawet już,
zaraz. Chcesz? - Jest taka pełna entuzjazmu i nadziei, a ja dalej
milczę.
- Nasi rodzice są partnerami. Czy to
nie byłoby wspaniałe mieć taką przyjaciółkę? - Dodaje po
chwili. Boże, co powinnam zrobić? Moje serce stopniowo topnieje.
Kiedy patrzę na jej twarz...po prostu czuję, jakbym znała ją
wieki. Tak samo było z Allison. Jej tak samo zaufałam. Uśmiecham
się mimowolnie.
- Czy to znaczy...tak? - Pyta
podekscytowana.
- Masz mnie. - Wzdycham cicho.
- Kocham cię! - Piszczy i skacząc
rzuca mi się na szyję.
- Już, już! - Krzyczę i z uśmiechem
odpycham ją w tył.
- Chodź na górę, zaczniemy się nawzajem poznawać. - Dodaję po sekundzie. Powoli ciągnę ją
w kierunku mojego pokoju.
- Ale macie zarąbistą chatę. -
Wzdycha.
- Ty takiej nie masz? - Pytam
zdziwiona.
- Mam większy chałagan. Dziadkowie
się uparli i proszę. Domu to nie przypomina, bardziej muzeum. -
Prycha.
- Jesteś blisko z rodzicami? - Pytam,
kiedy stąpamy po górnym piętrze.
- Bardzo, naprawdę bardzo. - Uśmiecha
się.
- Wybacz, ale jak zobaczyłam cię po
raz pierwszy to myślałam, że jesteś jedną z tych rozpieszczonych
dziewuch, co to rodziców mają za nic. - Tłumaczę krótko.
- No wiesz? - Udaje obrażoną.
- Myślałam, że wyglądam inaczej.
Chyba muszę zmienić image. - Dodaje po chwili.
Śmieję się, jak głupia.
- Nie musisz nic zmieniać. Jesteś
idealna taka jaka jesteś Ino.
- Oh, dziękuję. Łezka aż mnie się
zakręciła. - Wzdycha, a ja chichoczę.
- Mnie? - Unoszę w górę brew.
- Tak, mnie. Mam wiele dziwnych
zwrotów. - Prycha. Otwieram drzwi do pokoju i wpuszczam ją
pierwszą.
- Ja również. - Przyznaję.
- Ej, spoko się tu urządziłaś. Masz
niezły gust. - Kiwa z uznaniem głową.
- Dziękuję. - Rozglądam się po
pokoju. - Chodź, usiądziemy. - Wskazuję na kanapę. Po chwili
zajmujemy miejsca obok siebie.
- Mogę ci pomóc?
- Ale w czym?
- W zmianie twojego wyglądu rzecz
jasna. - Wzdycha.
- Ino, nie wiem, czy to dobry...
- Pomysł? Tak, bardzo dobry. Proszę
cię, chciałabym dogryźć tym wszystkim dupkom. Chciałabym
pokazać, że każda dziewczyna jest piękna tylko trzeba to
dostrzec. - Recytuje jak poetka.
- Mówisz? - Unoszę brew pod znakiem
zapytania.
- Tak. Słyszałaś może kiedyś takie
powiedzenie, że Nie ma ludzi brzydkich, są tylko ludzie
biedni?
- Coś tam...- Przyznaję i przecieram
oko.
- No właśnie, ale do ciebie to nie
pasuje. Nie jesteś biedna, ale za to brzydka. - Chichocze, a ja
razem z nią.
- No i to uwielbiam! Dystans do siebie.
- Można się go nauczyć. - Tłumaczę.
- To jak to z tobą jest Haruno, hmm?
- Kiedyś byłam ładna. - Wspominam.
- Kiedyś? - Jest zwyczajnie zdziwiona.
- Tak. Wiesz, to taka moja maska, która
nie pozwala się do mnie zbliżyć. Do tej pory działała, ale ktoś
ją podziurawił. - Prycham i się uśmiecham.
- Ja. - Triumfuje dziewczyna. - Masz
coś konkretnego na myśli? - Nie otrzymuje ode mnie żadnej
odpowiedzi.
- To znaczy, dlaczego masz tą maskę.
- Wzdycha ciężko widząc, że wcześniej nie załapałam.
- Yhym. - Przyznaję niechętnie.
- Czy kryje się za tym jakiś chłopak?
- Wierci dziurę w całym.
- Być może to też się przyczyniło,
ale bardziej chyba chodzi o to, że nie potrafię rozmawiać z
ludźmi. Dzięki temu zamknęłam się kompletnie.
- No i to był błąd moja panno.
- Może masz rację. - Przyznaję nawet
sama przed sobą.
- To jak? - Macha zabawnie brwią co
wywołuje u mnie napad śmiechu.
- Ale z czym?
- Mogę ci pomóc?
- Co chcesz zrobić Ino?
- Obiecaj, że oddasz się w moje ręce.
- No dobra. - Wzdycham ciężko.
- Jej! - Jest podekscytowana. - Ale tak
kompletnie.
- Ino... - Widzi zakłopotanie na mojej
twarzy.
- Obiecaj. - Naciska
- Obiecuję. - Wzdycham z irytacją.
- To dobrze. Jutro i po jutrze
pójdziesz do szkoły jeszcze tak, jak łazisz teraz, ale zaczniemy
wprowadzać już zmiany.
- Chwała Bogu, przynajmniej te dwa
dni.
- Nie ciesz się. - Jej mina nagle
rzednie.
- Ino co jest?
- No bo...
- Bo?
- Tak, jakby...
- No co cholera?!
- Umówiłam cię na korektę wzroku u
znajomego lekarza. - Bawi się palcami u rąk.
- Że co?! - Mój mózg chyba wolno
wyłapuje wszelkie informacje.
- No, jutro będzie już po sprawie. -
Uśmiecha się.
- Ja z tobą oszaleję!
- Nie wściekaj się. Dość okularów.
- Muszę to przeboleć. - Mówię
wkurzona.
- Tylko jak najszybciej skarbie.
- Ino!
- No już dobrze. - Mówi, jak zbity
pieseczek.
- Zwariowałaś, nie pytając mnie o
zdanie zrobiłaś coś za moimi plecami. - Napieram na nią.
- Ej! Zluzuj majty, czy ty się boisz?
- Podnosi w górę brew.
- Nie. - Odpowiadam szorstko.
- Więc?
- Nie lubię, kiedy robi się coś
wbrew mojej woli.
- Nie będziesz musiała nosić
okularów. - Uśmiecha się.
- A może ja lubię swoje okulary?
- Nie wierzę.
- To uwierz.
- Jutro będzie po sprawie, ale musimy
kupić ci tak samo obrzydliwe zerówki. - Uśmiecha się zwycięsko.
- Po jaką cholerę? - Nie dowierzam,
normalnie nie dowierzam. Jak jedna osoba może tak namącić w życiu
drugiego człowieka?
- Będziesz udawać fleje przez kolejne
dwa dni, a na imprezie odkryjemy twoje prawdziwe oblicze. To będzie
bomba. - Ekscytuje się i zaciera dłonie.
- Jesteś chora. - Stwierdzam z
odrobiną uśmiechu.
- Możliwe.
- Ino? - Zaczynam nieśmiało.
- Co jest?
- Co...kim był ten blondyn? -
Przełamuję się.
- Który? - Pyta z wielkim uśmiechem.
- No..ten w kawiarni. - Wzdycham.
- Spodobał ci się. - Bardziej
stwierdza niż pyta.
- Co? Nie! Pfff! - Krzywię się. -
Oszalałaś?
- No przyznaj! - Dźga mnie paluchem w
żebro.
- Nie! To nie mój typ. - Wyrzucam.
- To czemu pytasz o Naruto? - Unosi
brew i kącik ust w górę.
- Z ciekawości. - Zastanawiam się
chwilę. - Wydawał się taki...
- Dziwny? - Przerywa blondynka.
- Nie. Taki pewny siebie i...
- Flirciarz. - Podsumowuje.
- Co?
- Flirciarz. Taki typ. - Tłumaczy.
- Jest taki? - Jestem ciekawa.
- Nawet aż za bardzo. - Wzdycha i
nastaje chwila ciszy.
- To dobry chłopak. Jest moim
przyjacielem, nawet bardzo bliskim, ale ma wadę. Jest cholernie
flirciarski, podbija nawet do brzydul. - Blondynka spogląda na mnie
i zasłania dłonią usta.
- Przepraszam! Nie chciałam cię
urazić!
- Co? Daj spokój Ino.
- Jak...dlaczego nie zwracasz na to
uwagi? - Pyta ogromnie zdziwiona.
- To znaczy?
- Ludzie cię obrażają, a ty nic
sobie z tego nie robisz.
- Ah, o to ci chodzi. Czasem przestaje
cię to interesować. Bóg stworzył ludzi, ale nie są oni
doskonali. Jedyne co możemy zrobić to pogodzić się z losem i przyjąć
świat takim, jakim jest. Możesz próbować go zmienić, ale nic na
siłę. Kumasz? - Patrzę na nią wyczekująco i widzę, że jest
zszokowana. Bawi mnie to.
- Okeyyyyy. - Wzdycha cicho, a zaraz po
tym na jej twarz wpełza drobny grymas.
- Cholera! Zasiedziałam się! -
Panikuje, a ja się śmieję.
- To coś złego?
- Jutro mamy kartkówkę z matmy!
- Czekaj, że co? - Pytam zdziwiona.
- No tak, jak mogłaś słyszeć skoro
cały czas siedziałaś w tych słuchafonach! Za karę, bo chłopcy
rozmawiali, piszemy jutro kartkówkę z dzisiejszej lekcji. -
Tłumaczy niespokojnie.
- Aż tak zła z matmy jesteś? -
Uśmiecham się delikatnie.
- Nieee, zajrzę raz i po wszystkim. -
Wzdycha oglądając paznokcie.
- To co tak panikujesz? - Prycham
wesoło.
- Bo ja wiem? Fajnie się dyskutowało,
ale muszę iść. - Oznajmia.
- Tak wcześnie? - Mówię patrząc na
zegarek.
- Jest kilka minut przed dwudziestą
drugą. To wcześnie? - Patrzy wyczekująco, a ja tylko wzruszam
ramionami.
- Dla mnie tak.
- Chciałabym posiedzieć, ale jutro
szkoła i tak dalej...
- Kapuję, odprowadzę cię. - Wzdycham
i widzę, jak dziewczyna wstaje z kanapy. Powoli kieruje się do
wyjścia. Odrywam się z wygodnego siedziska i dreptam tuż za nią.
Idziemy przez korytarzyk i dochodzimy do barierki. W trakcie tego do
moich uszu dociera trzask frontowych drzwi.
- Sakura, wróciliśmy! - Krzyczy moja
mama.
- Oh, poznam twoich rodziców. - Macha
teatralnie dłonią z uśmiechem. Powoli stawia kroki na schodach, a
ja idę w jej ślady. Schodzimy jeszcze kawałek i możemy zobaczyć
już moich rodziców. Całych w skowronkach i uśmiechniętych od
ucha do ucha.
- Oj, koleżanka do ciebie przyszła? -
Mówi uradowany ojciec.
- Yhm.
- Ale już idzie. - Odpowiada
roześmiana blondynka.
- Znacie już jej tatę. - Mówię.
- E? - Ah ta mama.
- Pan Yamanaka. - Rzucam krótko.
- Mój partner? - Tata jest zdziwiony.
- Taaakk, mam na imię Ino Yamanaka. -
Mówi zażenowana.
- Miło nam w końcu cię poznać. -
Wzdycha moja rodzicielka.
- Wybaczcie kochane, ale pójdę już
spać. Jestem umordowany. - Tata mijając mnie nadstawia się po
buziaka, którego z uśmiechem mu daję. Kątem oka widzę
zaskoczoną, a zarazem uśmiechniętą Ino.
- Dobranoc tatusiu. - Mówię, kiedy
jest już na górze. Udaje mi się usłyszeć jakiś pomruk.
- Ja też już się pożegnam. - Mama
rusza w naszą stronę i robi dokładnie to samo co tata.
- Dobranoc mamusiu. - Uśmiecham się
szeroko, kiedy znika mi z oczu.
- No co? - Pytam wpatrującą się we
mnie blondynkę i schodzę na dół.
- Nic. Myślałam, że to gatunek
wymarły.
- To znaczy?
- Szacunek. Myślałam, że tylko ja go
mam. - Uśmiecha się.
- Też masz takie zwyczaje? - Nie
ukrywam zaskoczenia.
- Jasne! Kocham swoich rodziców, czy
mam się tego wstydzić, czy coś? - Unosi brew w górę.
- Proste, że nie. - Stwierdzam.
- Zgadzamy się ze sobą. - Mówi
sięgając za klamkę.
- Myślę, że może nam się udać. -
Uśmiecham się szeroko.
- Przyjaźń? Proste, że się uda. -
Puszcza oczko w moją stronę.
- Do zobaczyska kochana. - Krzyczy
jeszcze zza drzwi.
- Do jutra Ino. - Mówię i z uśmiechem
na ustach zamykam drzwi. Powolnym krokiem sunę się do schodów. W
trakcie mojej wędrówki potykam się, ale dalej dziarsko idę w
przód. Dochodzę do schodów, po których powoli pnę się w górę.
Zmęczona docieram do celu i mknę prosto do swojego pokoju. Zamykam
drzwi i z szafy biorę swoją piżamkę i czystą bieliznę. Idę do
toalety po to, żeby załatwić swoje potrzeby. No bo...niby po co
łazi się do toalety co nie?
***
Jak zawsze budzę się przed dzwonkiem.
Powoli otwieram swoje rozleniwione oczy. Późno wczoraj zasnęłam,
po prostu nie mogłam. Przeciągam się, ziewam i zsuwam nogi w dół
do swoich kapciuszków. Dziś Czwartek. Nie zapowiada się ciekawie,
zresztą jak zawsze. W tle zaczyna dzwonić dzwonek. Spoglądam na
niego sennymi oczami, wyciągam dłoń w jego kierunku i jednym
ruchem niszczę mojego wroga. Spoglądam w przód i się rozciągam.
Wstaję, odwracam się przodem do łóżka, biorę poduszkę, którą
poprawiam. Mam duże łoże, ale skoro śpię na jednej to tylko tą
mam pogniecioną. Chwytam za oba skrawki kołdry i lekko ją
strzepuję. Kiedy idealnie opada na łóżko zaginam ją w pół.
Podobno to zdrowsze. Obracam się w tył czochrając swoje włosy i
mozolnie zmierzam do szafy, z której wybieram odpowiednie dla siebie
ubrania. Widząc swoje odbicie w lustrze...wyglądam jak mara nocna. Tyle mogę
powiedzieć na swój temat. Zamykam się w toalecie i powoli wykonuję
czynności poranne. Zaczynam od chłodnego prysznica, następnie
ząbki, później ubrania, a na końcu robię to co zawsze.
Pobrzydzam się, jak ujęła to Ino-moja nowa przyjaciółka.
Wychodzę z łazienki i idąc na korytarz zgarniam okulary, które
zakładam na oczy. Otwieram pokój i powoli sunę się w dół. Już
z półpiętra czuję ten pociągający zapach. Idę w jego kierunku.
Mijam salon, hol, toaletę, aż w końcu docieram do kuchni.
Podpieram się o framugę i na moich ustach pojawia się uśmiech,
kiedy widzę, jak mama krząta się po kuchni, śpiewając przy tym i
kręcąc biodrami do ulubionej piosenki. Jest odwrócona tyłem,
dlatego nie zdaje sobie sprawy z tego, że ją obserwuję. Smaży coś
na patelni. Po zapachu mogę śmiało stwierdzić, że to naleśniki.
Widzę, jak podnosi patelnię w górę i odwraca się w moją stronę.
Zanim jednak podnosi na mnie wzrok, odkłada na talerz kolejny
naleśnik.
- Jezu, córuś! - Krzyczy zauważając
mnie. Wybucham śmiechem.
- Matkę chcesz zabić, przyznaj się!
- Masz coś na sumieniu mamuniu? -
Unoszę w górę brew i powoli kieruję się do stolika, przy którym
po chwilce zasiadam.
- Nie mam, a teraz jedz, bo ostygnie i
do szkoły nie zdążysz szatanie wcielony! - Krzyczy uśmiechając
się przy tym i stawiając mi przed nosem talerz z jedzeniem.
- Mamo, przecież ja tyle nie zjem. -
Wzdycham z udręką.
- Czterech nie wciągniesz? Specjalnie
faszerowałam twarożkiem i polałam czekoladą, bo wiem, że lubisz.
- Ale nie zjem tyle. Bardzo dziękuję,
że tak mnie kochasz, ale nie dam rady. - Biorę na widelec i wpycham
sobie kawałek do buzi. Przeżuwam i jestem w siódmym niebie.
- Przyznaj, coś dodała do tych
cholernych naleśników. - Pytam z pełną buzią.
- Po pierwsze, najpierw zeżryj zanim
coś powiesz, a po drugie, nie smakuje? - Jej głos jest pewny
siebie.
- Smakuje, nawet bardzo. - Odpowiadam
wciągając drugiego naleśnika. Zaraz się zapcham, jeśli w takim
tempie pochłonę te naleśniki. O Boże, co za kobieta!
- Wanilia. - Rzuca krótko.
- Tylko?
- Tak.
- Bardzo dobre, naprawdę. - Zachwalam.
- Zaraz się spóźnisz. - Mówi
spokojna. Patrzę na zegarek.
- Cholera! - Krzyczę wciągając
trzeciego naleśnika.
- Język!
- Przepraszam mamo. - Mówię i w biegu
chwytam czwartego naleśnika. - Zjem po drodze. Pa, kocham cię! -
Mówię i wybiegam z kuchni. Z szafy wyciągam plecak i słuchawki,
które jedną dłonią zakładam na szyję. W biegu wkładam buty i
otwieram frontowe drzwi. Podnoszę wzrok w górę i widzę uniesioną
dłoń i ten uśmieszek...
~.~
Hej misie! A więc wstawiamy Wam kolejny rozdzialik i mamy nadzieję, że nie macie za złe, że to nowe Short-Story! :D No i co wy o tym myślicie? Sakura-szara myszka, pasuje do niej? ;) Zostawcie coś po sobie. Aaa i specjalna dedykacja dla bzika Sasukee :D Hope you like it! Patty&Paula
HALO HALO
OdpowiedzUsuńPOLICJA ?
PROSZE PRZYJECHAĆ NA TEGO BLOGA
Spokój
OdpowiedzUsuń'Może dlatego, że jestem ubrana w zbyt duży babciny, szary sweter, czarne leginsy i białe conversy? "
OdpowiedzUsuńCześć dziewczyny !
OdpowiedzUsuńRozdział spoko, tylko lipa że tak rzadko i mało naruciaka jest w tym rozdziale, według mnie.. a tak swoją drogą to aktualizujecię ten panel z wyświetlaniem się, kiedy jest nowy rozdział ?
Pozdro i weny życzę
fajny rozdział, trochę mało Naruto i trochę szybka akcja ale to w końcu one-shot. Życzę weny i czekam na next laski!
OdpowiedzUsuńCiekawie sie zapowiada
OdpowiedzUsuńNotka super mam nadzieje ze befzie troche wiecej Naruto, ciekawie sie zapowiada. Sakura jako taka cicha woda cos nowego ale mam nadzieje ze jednak bedzie taka jaka jest naprawde. Czekam na next pozdrawiam i zycze weny . Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńZapowiada sie ciekawie niemoge doczekac sie kolejnej notki, czekam z niecierpliwoscia zycze wam weny i pozdrawiam. Uno
OdpowiedzUsuńRozdzial calkie, spoko, moze dla tego ze to cos nowego. Sakura taki szarak? Hmm nie pasuje to do niej ale znajac Wasze madre glowki wymyslicie cos na prawde wciagajacego. Ino prze kozak �� z niecierpliwoscia czekam na next ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dawidos