sobota, 17 grudnia 2016

#10 Rozdział

Z błogiego snu wyrywa mnie jakieś ciąganie. Boli mnie głowa i nawet w najmniejszym stopniu nie chce mi się otwierać oczu, bo to wiąże się ze wstaniem z łóżka. Odwracam się na drugi bok i próbuję zasnąć. To coś nie daje mi nawet spróbować, bo znów czuję te cholerne ciąganie.
- Sakura, do cholery. Obudź się. - Słyszę natrętny głos Ino.
Otwieram powoli oczy i odwracam się na plecy, przecieram dłońmi twarz.
- Dlaczego nie dasz mi pospać? - Jęczę żałośnie.
- Możesz mi do jasnej cholery powiedzieć co Naruto robi na kanapie?
Moja przyjaciółka jest wyraźnie zaskoczona. Było mi go naprawdę trudno dotaszczyć do domu. Sprawiał naprawdę wiele problemów, bełkotał jakieś głupoty, a na koniec prawie spał na stojąco. Rozłożyłam mu kanapę w salonie i go na nią pchnęłam. Naprawdę, nie żartuję. Po prostu go pchnęłam i przykryłam kocem. Spał jak zabity.
- No, a nie widziałaś? Śpi, a co ma robić? - Prycham.
Odsłaniam twarz i kilkakrotnie mrugam, żeby przyzwyczaić oczy do światła. Ino stoi w pełni ubrana. Nie wygląda jakby była na kacu, a mogę się założyć, że wczoraj wypiła całkiem sporo.
- Okay, ale dlaczego śpi u ciebie w domu? - Pyta siadając na łóżko. Wzdycham przeciągle.
- Napisał do mnie nad ranem, czy mam ochotę się z nim spotkać. Poszłam do niego, bo był pijany i wolałam go nie mieć na sumieniu. No i przytaszczyłam go tutaj, bo nie chciałam budzić Sasuke. Koniec opowieści. - Siadam na łóżko.
Obserwuję w skupieniu Ino, blondynka wwierca we mnie swoje spojrzenie, jakby chciała wszystkiego się dowiedzieć. Nie wiem, czy chce mi się dzisiaj w ogóle ruszać z łóżka, najlepiej by było gdybym w nim została aż do jutra.
- I tyle? Nic więcej? - Jest nieugięta.
- Tyle. Czego się spodziewałaś?
Patrzę na nią, po jej twarzy przebiega cień rozczarowania? Może pomyślała, że skoro Uzumaki był pijany to mi zdradzi kilka interesujących tajemnic? Miałaby wtedy rację, ale ja dzisiaj nie jestem skłonna do żadnych rozmów, ani z nią, ani z Saki. Jedyna, na którą jestem przygotowana to ta z Uzumakim.
- No nie wiem, rozmawialiście trochę? - Na jej twarzy widać ciekawość. Wzdycham.
- Tylko trochę, w sumie bełkotał różne głupoty.
- Jakie?
- To co zawsze, starał się mnie poderwać. - Kłamię. No, może w połowie.
- Ugh, kiedy on się nauczy? - Wzdycha.
- Czego? - Pytam powstrzymując ziewnięcie.
- No tego, że nie ma u ciebie szans. Przecież sama mu to powiedziałaś, prawda? Przynajmniej nam tak mówiłaś. - Mruży śmiesznie oczy.
- Masz rację. - Rozglądam się po pomieszczeniu. - Tak w ogóle, gdzie jest Saki?
- Poszła do fryzjera. - Odpowiada z uśmiechem. Marszczę brwi.
- Po co?
- Mówiła, że idzie podciąć końcówki, bo ma zniszczone. - Prycha.
- Jak jest uzależniona od prostownicy i suszarki to ma za swoje. - Dodaję.
- Powiedziała, że po tej wizycie przestanie, bo chce mieć zdrowe, długie włosy.
- Mhm, ja zobaczę na ile dni da sobie spokój. Prędzej czy później i tak wróci do prostownicy. - Prycham, a Ino się uśmiecha.
- Idę do sklepu po drobne zakupy, a ty się ubierz. - Klepie mnie po barku.
- Ja to idę jeszcze spać. - Ino unosi idealnie zrobioną brew do góry.
- O tej porze? Zgłupiałaś? - Pyta z uśmiechem na ustach.
- Jest jeszcze rano. - Ziewam i kładę się na plecy.
- Pfff jeżeli piętnasta to dla ciebie rano...
- Słucham? - Podnoszę się gwałtownie. - Która?
- No piętnasta, a ty myślałaś, że która? - Chichocze.
- No nie wiem, dziesiąta? Najpóźniej jedenasta. - Jęczę. - Jak ja mogłam tak długo spać?
- No nie wiem, poszłaś późno spać to i późno wstałaś. - Tłumaczy podnosząc się z łóżka.
- Tsa. - Ziewam.
- Do potem laska. - Opuszcza mój pokój z uśmieszkiem.
No super, zostaję sama z Uzumakim. W sumie, nie mam czego się bać, dużo gadaliśmy, wiem o nim więcej niż przypuszczałam, że się dowiem. To wychodzi mi na plus. Wstaję z łóżka i je ścielę. Wyjmuję z szafy czystą bieliznę, jeansowe krótkie spodenki i zwykłą czarną koszulkę bez rękawów. Biorę szybki prysznic, ubieram się i wychodzę z łazienki. Chwytam z szafki nocnej telefon i sprawdzam wiadomości. Żadnych nowych nie ma, więc blokuję ekran i chowam urządzenie do kieszonki w spodenkach. Schodzę po cichu na dół i idę od razu do kuchni, robię sobie płatki na mleku. Sięgam po moje ulubione, czyli liony. Kończę jeść, a miskę po jedzeniu wkładam do zmywarki. Wyciągam z szafki leki przeciwbólowe i szklankę, do której nalewam wody. Idę z tym do salonu. Uzumaki wciąż słodko śpi na kanapie, ma potargane włosy, a to dodaje mu uroku. Odstawiam rzeczy na stolik, a sama siadam na fotel, który stoi naprzeciwko chłopaka. Zakładam nogę na nogę, a jeden łokieć opieram o oparcie. Na dłoni kładę głowę.
- Czuję to, gapisz się. - Widzę na jego twarzy leniwy uśmiech.
- Och, doprawdy? - Pytam unosząc brew do góry.
- Mhm. Wiem, że jestem przystojny, ale proszę cię, mogłabyś bardziej się z tym ukrywać. - Przeciera dłońmi twarz.
- Skromny też jesteś. - Kpię z uśmiechem.
- Jak zawsze, skromność to moje drugie imię. - Powoli siada.
Spuszcza stopy na podłogę, opiera łokcie na kolanach i ciąga się za włosy.
- Przyniosłam ci tabletki. - Mówię.
Uzumaki podnosi głowę na stolik i bierze w dłoń blaszkę z lekiem. Wyciska chyba z pięć tabletek, które od razu popija wodą.
- Chyba przesadziłeś co do ilości. - Zauważam wpatrując się w niego.
Uzumaki jakby to wyczuwał unosi wzrok na mnie. Posyła mi zadziorny uśmieszek i wwierca we mnie swoje spojrzenie.
- Właściwie... jak się tutaj dostałem? - Pyta marszcząc brwi.
- Nie pamiętasz? - Udaję zdziwienie.
Uzumaki jest zagubiony i cholernie to widać. Zagryzam wargę, aby stłumić uśmiech wywołany jego stanem.
- Szczerze mówiąc niezbyt. Mam jakieś przebłyski, powinienem sobie potem trochę kilka rzeczy przypomnieć. - Wzdycha.
- Czyli nie pamiętasz. - Nie odrywam od niego wzroku.
A może się z nim trochę podrażnię? Ale czy nie byłoby to wredne z mojej strony? Siedzi przede mną taki biedny, bo nic nie pamięta. Chociaż on czasami też zachowuje się jak dupek, może przyszedł czas na słodką zemstę.
- Czego? - Pyta zaintrygowany. Wzdycham teatralnie.
- Skoro tak... to już nie ważne. - Odpowiadam przymykając oczy.
- No słucham. Nie każ mi tego od ciebie wyciągać siłą. - Puszcza mi oczko.
- Słuchaj Uzumaki, wiedziałam, że ci się podobam, ale to co zrobiłeś... to dla mnie za dużo. Po prostu przebiłeś samego siebie. - Kręcę z niedowierzaniem głową.
- To znaczy?
- Wyznałeś mi miłość. A jeszcze jakby tego było mało, pobiłeś się o mnie z jakimś kolesiem. - Chłopak zaczyna się śmiać.
- Czy to co powiedziałam jest takie zabawne? - Pytam udając powagę.
- Tak. - Mówi już uspokojony.
- Bo?
- Bo próbujesz wcisnąć mi jakąś niedorzeczną bajeczkę. - Patrzy na mnie z seksownym uśmieszkiem.
- Skąd wiesz? - Pytam mierząc się z nim spojrzeniami. Uzumaki wzdycha.
- Kiedy jesteś rozbawiona, twoje usta unoszą się do góry w bardzo słodki sposób. Kiedy jesteś zła, skupiona lub onieśmielona, zaciskasz mocno wargi, albo je przygryzasz. - Kontynuuje chcąc dowieść swojej racji. - A kiedy kłamiesz, mrużysz prawie niezauważalnie prawe oko.
Okay, teraz muszę stwierdzić, że mnie zamurowało. No, bo cholera! Skąd on wie te wszystkie rzeczy? Chociaż z drugiej strony to miłe uczucie wiedzieć, że ktoś aż tak bardzo interesuje się twoją osobą i obserwuje twoje każde zachowanie.
- Och. - Wyduszam z siebie i mimo wszystko się uśmiecham.
- Teraz już wiesz, że nie dasz rady mnie okłamać, zawsze to poznam. - Stwierdza z zadziornym uśmiechem.
- Przypominasz sobie coś? Cokolwiek? - Prostuję się w fotelu i zaplatam ręce na klatce piersiowej.
- Mhm. Przypominam sobie naszą rozmowę. - Uśmiecha się.
- To już pewnie wiesz, że powiedziałeś mi prawdę. - Stwierdzam.
Na moje słowa po jego twarzy przebiega najpierw strach, niedowierzanie, a na końcu ostre wkurzenie. Czyli jednak sobie nie przypomniał. Wzdycham. Zapewne pamięta sam koniec naszej rozmowy.
- Jaką kurwa prawdę? - Schyla głowę i ciąga się za włosy.
- Wiesz Uzumaki o co mi chodzi. Mówiłeś mi, że jak wytrzeźwiejesz to będziesz na siebie zły. - Odpowiadam.
- No i miałem kurwa rację. Widzę, że nie mogę pić, bo robię różne głupoty wbrew sobie. - Warczy.
- Czyli żałujesz, że mi powiedziałeś? - Unoszę do góry brew. Uzumaki krzyżuje ze mną spojrzenie.
- Zależy co ci powiedziałem.
- Opowiadałeś mi o szkole, do której cię wysłano, o jej historii. Powiedziałeś mi, że jesteś wilkisem i musisz mnie chronić. - Streszczam mu.
- Świetnie. Po prostu kurwa cudownie. - Przeciera twarz dłońmi.
- Pokazałeś mi to w bardzo brutalny sposób, bo nie chciałam ci uwierzyć. - Dodaję.
- Co zrobiłem?
- Rozciąłeś dłoń. - Mówię. - Szkłem. - Wzruszam ramionami.
- A ty mimo wszystko wciąż ze mną przebywasz? - Pyta z niedowierzaniem. - Jesteś popierdolona. - Prycha.
- A co mogę z tym zrobić? Jeszcze sama nie wiem co to dla mnie oznacza, wydaje mi się, że nie jestem jeszcze do końca z tym oswojona.
- Co to dla ciebie oznacza? Pewnie ciężkie życie. - Wzrusza ramionami. - Jeśli myślisz, że bycie przywódcą Klanu jest łatwe, od razu możesz wybić to sobie z głowy. - Prycha.
- Wiem, wystarczyło jak mi powiedziałeś, że będą ginąć ludzie. - Uzumaki się śmieje.
- To królewno jest codziennością.
- Czemu mi się wydaje, że próbujesz mnie zniechęcić? - Marszczę brwi, nie rozumiem jego zamiarów. Serio.
- Bo to robię, nie chcę dla ciebie takiego życia. Masz zbyt dobre serce, żebyś musiała na to wszystko patrzeć. - Kręci zrezygnowany głową.
- Och, dziękuję, że się o mnie tak martwisz. - Kpię i podnoszę się z fotela.
Ten facet powoli zaczyna mnie irytować.
- To nie są żarty. I tak do kurwy, martwię się o ciebie. - Uzumaki gwałtownie się podnosi.
- Bo? Gdybyś mnie jeszcze dobrze znał. - Prycham.
- Znam cię bardzo dobrze. - Unosi lekko kącik ust.
- Skoro tak, to wiesz, że jak coś sobie postanowię, to nie dasz rady mnie od tego odciągnąć.
- Wiem i mnie to wkurwia.
- Bo?
- Bo się martwię, że sobie nie poradzisz.
- Dlaczego? - Uzumaki zakrywa twarz dłońmi. Kiedy ją odkrywa, widzę w jego oczach ten znajomy blask, którym obdarza moją osobę.
- Bo mi kurwa zależy. Rozumiesz? Po prostu mi na tobie zależy.
Patrzy na mnie oczekując mojej odpowiedzi, a ja? Stoję jak słup soli i nie dowierzam w jego pieprzone słowa. Co dla niego to oznacza? Co ma na myśli mówiąc, że mu zależy?
- Bardzo cię lubię, rozumiesz? Nie chciałbym, żeby coś ci się stało. - Odpowiada jakby czytał w moich myślach.
- Mi też na tobie zależy Uzumaki. Ufam ci, a powiedziałeś, że będziesz mnie chronił.
- Za wszelką cenę. - Dodaje przerywając mi zdanie.
- No właśnie, więc wierzę, że dotrzymasz obietnicy, ale nie chcę, żeby przy tym stała ci się krzywda, okay? Obiecaj mi to. - Uzumaki kręci z uśmiechem głową.
- To nie jest takie łatwe. Nie mogę ci obiecać, że nic mi się nie stanie. Ostatni wilkis zmarł broniąc swojego alfy. Niestety nie przeżył ani on, ani przywódca.
- Utrudniasz. - Rzucam.
- To już jest trudne. - Odpowiada.
- To ja muszę być królową? - Pytam. - Kto w ogóle sprawuje władzę nad tym całym Klanem?
- Aktualnie robi to twoja ciotka Tsunade.
- Słucham? Ciotka? - Pytam.
Jestem zdziwiona, naprawdę. Do tej pory myślałam, że mam tylko jedną ciotkę, żyłam w przekonaniu, że ojciec nie miał rodzeństwa, a matka miała tylko jedną siostrę - Kirę. Ta wiadomość sprawia mi przyjemność, bo moja rodzinka powiększyła się o jedną osobę.
- Tak, siostra twojego ojca. - Wzdycha. - Ale to tylko środek tymczasowy, najlepiej by było gdybyś to ty zajęła to stanowisko, bo masz do tego najlepsze predyspozycje.
- To znaczy?
- W Klanie jest tak, że królowe i królowie są wybierani z rodu Haruno. Są nimi najstarsze dzieci. Do tej pory ty jesteś pierwszą królową w naszym Klanie. Przed tobą nie było żadnej. Poza tym, jesteś młoda, a to oznacza twoją siłę.
- To co, rodzili się sami chłopcy? - Uzumaki się śmieje.
- Nie, córki też się rodziły, ale pierwszy zawsze był chłopczyk, a ty jesteś jedynaczką.
- Aaaa kapuję. - Posyłam mu uśmiech. - Czyli nie mam wyjścia. - Uzumaki prycha.
- Masz wyjście, możesz się od tego wszystkiego odsunąć i żyć sobie spokojnym życiem.
- A co wtedy stanie się z Klanem? - Uzumaki wzrusza ramionami.
- Prawdopodobnie przejmie go inny Klan, a tych, którzy będą się sprzeciwiać... po prostu ich zabiją. - Mówi wyzbyty z uczuć.
- Nie przejmujesz się jego losem? - Pytam zdziwiona. - Przecież należysz do tego Klanu, mylę się? - Spojrzenie Uzumakiego robi się puste i zimne. Przeszywa moją osobę z taką natarczywością, że aż trochę się go boję.
- Klan mnie nie obchodzi, ty jesteś jedyną jego częścią, która mnie obchodzi. Nawet jakbym chciał od ciebie uciec, to kurwa nie mogę. Wiesz czemu? Bo nawet jakbym starał się trzymać od ciebie z daleka to i tak bym wracał. To się nazywa przywiązanie, czy jakoś tak. Moje ciało robi rzeczy, o których mózg nawet nie myśli. Popieprzone co nie?
- Dlaczego Klan wzbudza w tobie taką niechęć? - Pytam zaskoczona.
- Bo ta cała gówniana Rada traktuje mnie jak śmiecia, a nie rozumieją, że z łatwością mógłbym ich wszystkich powybijać. Poza tym, jestem na ich rozkazach co jest chujowe, bo lubię wolność.
- Rada?
- Dowiesz się później, dzisiaj nie mam ochoty na żadne opowiadania.
Uzumaki jest wzburzony i cholernie to widać. Za to ja chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej, a z drugiej strony nie chcę go dodatkowo drażnić.
- Okay, a mogę popytać cię o podstawowe rzeczy?
Oczy Uzumakiego wracają do normalnego wyglądu, znowu, kiedy na mnie patrzy jego spojrzenie jest roześmiane. Kąciki ust chłopaka również podnoszą się do góry.
- Pytaj.
Chłopak wygodnie siada na kanapie i opiera się plecami o oparcie. Przechyla głowę do tyłu i zamyka oczy. Wiem, że boli go głowa, czego wcale nie ukrywa.
- Chcę wiedzieć, czy każdy przechodzi swoją pierwszą przemianę w tym samym wieku. Chodzi o to, czy jest on taki sam dla każdego. - Słyszę śmiecho-mruknięcie.
- Nie. Niektórzy przemieniają się nawet po trzydziestce, ale są to pojedyncze przypadki. Wilkisy przeważnie w osiemnaste urodziny, kilka razy zdarzyło się w dziewiętnaste. - Tłumaczy.
- A ty? Od kiedy jesteś wilkisem? - Pytam.
- Od urodzenia. - Uśmiecha się, a ja przewracam oczami.
- Nie o to mi chodziło. - Odburkuję.
- Wiem. Jestem wilkisem od.. - Chłopak myśli, bo pojawia się między jego brwiami malutka zmarszczka. - ...dwóch lat. - Stwierdza.
- Przecież mówiłeś...
- Wiem, co mówiłem. - Przerywa mi.
- Więc jak to możliwe, skoro masz osiemnaście lat? - Pytam.
- Aktualnie mam dwadzieścia. - Rzuca z uśmiechem.
- Słucham? Nie rozumiem. - Marszczę brwi.
- Od przemiany przestałem się starzeć, rozumiesz? Zatrzymałem się na poziomie osiemnastolatka, a mam dwadzieścia lat.
- To znaczy, że jesteś nieśmiertelny? - Pytam zaskoczona.
Uzumaki jest ode mnie starszy o dwa lata, a myślałam, że jest w tym samym wieku. To niedorzeczne. Słyszę jego krótki śmiech.
- Nie powiedziałbym, że jestem nieśmiertelny, bo można mnie zabić. Poza tym, żyjemy o wiele dłużej niż zwykli ludzie, nie starzejemy się, ale umieramy. Nie każdy w tym samym wieku.
- Okay, a dlaczego przywódców wybiera się...
- Z rodu Haruno? - Przerywa mi. - To proste, ta rodzina i moja są założycielami Klanu. Byliśmy pierwsi i jesteśmy najsilniejsi, mój ród jest tuż za waszym, ale wspólnie kiedyś zadecydowano, że przywództwo obejmiecie wy.
- Okay, ale mówiłeś mi wcześniej, że jesteś najsilniejszy z całego Klanu, dlaczego nie możesz być przywódcą?
- Mówiłem coś takiego? - Unosi brew i patrzy na mnie z dezorientacją, która kryje się w jego oczach.
- Mhm, ty użyłeś stwierdzenia, że nie możesz być alfą. Dlaczego? - Słyszę jego śmiech.
- Wilkisy są najsilniejsze, ale nie mogą być przywódcami Klanu. Gdybym chciał zostać alfą, musiałbym cię zabić. - Mówi z uśmiechem. - A po co zabijać taką gorącą laskę? - Puszcza do mnie oczko.
- Bez żartów proszę. - Upominam go.
- Okay, nie mógłbym cię zabić. Chroni cię przed tym moje przywiązanie do ciebie, po prostu nawet jakbym pomyślał, że chcę cię zabić i próbował to zrobić, nic by to nie dało. Prościej mówiąc, moje ciało chroni cię nawet przede mną. - Uzumaki się śmieje.
- Czyli można powiedzieć, że jesteś moim aniołem stróżem. - Posyłam mu delikatny uśmiech.
- Tak, cokolwiek tam chcesz.
- A jak mogę stać się wilkołakiem? - Moje pytanie go śmieszy.
Marszczę nos i na niego patrzę. Nie widziałam jeszcze nigdy, żeby się tak śmiał, miła odmiana. Zaczynam go lubić coraz bardziej, serio.
- Musisz napić się mojej krwi. - Mówi poważny.
Wiem, że sobie ze mnie żartuje, gorszej głupoty wymyślić nie mógł, serio. Uśmiecham się.
- Możesz powiedzieć prawdę? Chcę się dowiedzieć.
- Mówię poważnie Haruno. Musisz napić się mojej krwi. Z wami jest inaczej, jeżeli chcecie aktywować przemianę, musicie napić się krwi wilkisa. Inny wilkołak nie ma na to wpływu, przemienia się i już. Rodzina królewska ma wybór i może się przemienić albo nie. - Tłumaczy i wzrusza ramionami.
- Jesteś poważny. - Zauważam.
Dopiero teraz dochodzi do mnie, jakie to jest obrzydliwe, miałabym napić się jego krwi? Fuj! Aż na samą myśl robi mi się niedobrze, gdybym naprawdę się jej napiła puściłabym pawia.
- Jak nigdy. - Stwierdza. - Musisz wiedzieć, że jak już to zrobisz to aktywujesz moje wszystkie bonusy. - Uśmiecha się i puszcza mi oczko.
- Domyślam się. Serio będziesz odczuwał wszystko to co ja czuję? - Pytam.
- Mhm, z czasem nauczę się odróżniać i nazywać to co czujesz.
- Jak to? - Jestem zaciekawiona.
- Na początku zleje się to w całość i nie będę wiedział, czy to moje uczucia, a może twoje. Po prostu będę zdezorientowany i nie do końca ogarnięty. Trochę to wkurwiające, ale cóż, nie mam na to wpływu. - Wzdycha.
- A teraz? Co czujesz w mojej obecności, skoro jeszcze nie jestem królową? - Pytam.
- Co czuję? - Prycha. - Teraz mnie już do ciebie kurewsko ciągnie, a nie mogę sobie wyobrazić co to będzie jeżeli już się nią staniesz. Chyba przy tobie oszaleję. A ty? Odczuwasz coś? Podobno niektóre rzeczy działają w dwie strony.
- Też mnie do ciebie coś ciągnie, na początku nie umiałam sobie tego racjonalnie wyjaśnić, potem stwierdziłam, że po prostu bardzo cię lubię i to dlatego, a teraz sama już nie wiem. - Wzdycham.
- Czyli mnie nie lubisz? - Pyta marszcząc brwi, a ja się uśmiecham.
- Lubię, nawet bardzo. Mówiłam ci, że mi też na tobie zależy. - Uzumaki posyła mi zadziorny uśmiech i już wiem, że zaraz powie coś głupiego.
- Tylko się nie zakochaj. - Puszcza mi oczko.
A nie mówiłam? Ten chłopak jest dla mnie taki przewidywalny, chociaż przyznaję, że czasami umie mnie czymś zaskoczyć.
- Vice versa, Uzumaki. - Uśmiecham się.
Jego uśmiech trochę gaśnie, co mnie dziwi. Nie powinno, bo przecież wiem, że ma straszne wahania nastroju.
- Kim był chłopak, z którym widziałam cię na balu? - Pytam.
Jego ciało się spina, widać, że jest wkurzony i to bardzo. Cholerna niewyparzona morda. Spojrzenie Uzumakiego wyraża chęć mordu, mogę wywnioskować, że nienawidzi tej osoby.
- Nie powinnaś się nim przejmować. - Zbywa mnie krótką odpowiedzią.
Nie zamierzam drążyć tematu, bo wiem, że i tak nic mi nie powie. Kiedy był pijany o wiele łatwiej wyciągało się z niego informacje. Widzę, że Uzumaki powoli wstaje ze swojego miejsca.
- Ino i Saki wiedzą?
- Nie miałam ochoty mówić im wszystkiego. - Wzdycham.
- To znaczy?
- To znaczy, że o wszystkim wiem. - Tłumaczę.
- Rozumiem, bo wtedy zaczęłyby się pytania.
- Tak, a ja zdecydowanie nie mam na to siły.
- Rozumiem, naprawdę. Te dwie czasami potrafią być męczące, ale to tylko dlatego, że się martwią. - Posyła mi uśmiech.
- Wiem, powiem im, ale później.
- Zrobisz to, kiedy będziesz miała ochotę. Do zobaczenia księżniczko.
- Idziesz już?
- A co? Aż tak bardzo podoba ci się moje towarzystwo? - Podnosi zadziornie kąciki ust. Jego bezczelność nie ma granic i to mi się podoba, jego cały charakter mi się podoba. Uśmiecham się do niego.
- Nie zaprzeczę ani nie potwierdzę. - Puszczam mu oczko.
- Z chęcią bym został, naprawdę, bo nie mogę odmówić sobie spędzania czasu w twoim towarzystwie, ale jestem umówiony. - Uśmiecha się zadziornie.
- Z dziewczyną? - To pytanie nie miało prawa ujrzeć światła dziennego, ale jak zwykle mówię coś zanim pomyślę.
- A co? Zazdrosna?
- Pfff chciałbyś. - Prycham.
- Idę na spotkanie z Radą. Muszę im powiedzieć, że już o wszystkim wiesz.
- Och.
- No właśnie. Jak zwykle na mnie spada to pieprzone zadanie, a naprawdę nie mam ochoty ich widzieć. - Wzdycha. - Do jutra Haruno.
Uzumaki posyła mi słodki uśmiech i opuszcza mój dom, a ja zostaję sama. Ino gdzieś wcięło, a poszła tylko po zakupy. Nie ma jej już chyba ze dwie godziny. Podnoszę się z fotela i idę w kierunku kuchni. Kawa. Potrzebuję kawy, żeby się trochę orzeźwić, bo nie nadaję się do niczego. Wstawiam wodę i wyjmuję szklankę, do której sypię trzy łyżeczki kawy rozpuszczalnej i dwie cukru. Z kieszonki wyjmuję dzwoniący telefon.
- Słucham?
- Hej kochanie, jesteś w domu? - Słyszę głos Saki.
- Tak, a ty? Gdzie się szwendasz? - Pytam z uśmiechem.
- Idę po jakieś żarcie i wracam. Dzwonię, żeby zapytać co byście zjadły. Pizza, kebab, czy McDonald?
- Pizza. - Mówimy w tym samym czasie do słuchawki.
- Wezmę dwie duże, chyba się najemy, prawda? - Pyta.
- Mhm, ja poproszę jedną hawajską z ananasem, a drugą ty wybierz. - Daję jej wolną rękę.
- Okay, może jakaś z kurczakiem i podwójnym serem? Co ty na to? Spytaj Ino, może ona coś wybierze.
- Spytałabym, ale nie ma jej w domu. Poszła po jakieś zakupy i nie wróciła do tej pory. - Tłumaczę.
- Może spotkała jakiegoś kawalera. - Podśmiewa się Saki.
- Bardzo możliwe. - Uśmiecham się do telefonu.
- Okay, nieobecni głosu nie mają, zje to, co będzie. Dobra, kończę, bo przyszła moja kolej na zamówienie. Do potem laska.
Saki kończy rozmowę, a ja przeglądam wiadomości. Dostałam coś od Chrisa. Nareszcie, już się trochę bałam, że naprawdę mu coś odwaliło.

Od: Chris (17:30)
Hej Sakurcia :* Pomyślałem, że może byśmy się dzisiaj spotkali, co ty na to?

Cholera, nie dzisiaj, bo mi się nie chce, ale jak mu odmówię to chłopak poczuje się naprawdę głupio. No i co ja mam zrobić? Słyszę dźwięk gotowanej wody, więc zalewam nią szklankę. Wolę jak jest więcej mleka, więc wody leję naprawdę mało, nawet nie sięga do połowy. Odstawiam dzbanek i podchodzę do lodówki. Wyjmuję z niej mleko i wylewam całe do mojej szklanki. Pusty karton zgniatam i wyrzucam do śmieci. Biorę kawę i siadam na krzesło w kuchni. Opieram się plecami o ścianę, a szklankę stawiam na stół.

Do: Chris (17:34)
Hej, fajnie, że napisałeś. Słuchaj Chris, dzisiaj nie mam ochoty nigdzie wychodzić, bo wczoraj wróciłam późno z imprezy, ale możemy spotkać się jutro po szkole, co ty na to?

Upijam łyk kawy i nerwowo przygryzam wargę. Cholera, coś długo odpowiedź nie przychodzi.

Od: Chris (17:38)
Okay, rozumiem. Byłaś w klubie Heaven, prawda? Bo byłem tam ze Scottem i cię widzieliśmy. Tańczyłaś z jakimś typkiem :*

Prawie wypluwam kawę, kiedy widzę wiadomość. Cholera! A jak widzieli, że to Uzumaki? A jak widzieli, że się całowaliśmy? No nie, gorzej być nie mogło. Jeżeli to wszystko widzieli, nie dadzą mi, ani jemu spokoju. Przecież obydwaj coś do mnie czują. Totalna katastrofa.

Do: Chris (17:40)
Mhm, dlaczego nie podeszliście?

Odpowiedź przychodzi natychmiastowo.

Od: Chris (17:41)
Nie chcieliśmy przeszkadzać :* Poza tym, byliśmy razem z Aurorą i pomyśleliśmy, że nie masz ochoty jej widzieć. Dobra, odezwę się jeszcze potem, bo Scott wyciąga mnie na siłownię. Do zobaczenia jutro :*

Do: Chris (17:43)
Do jutra, nie zapomnij, że umówiliśmy się na kawę :*

Od: Chris (17:44)
Na pewno nie zapomnę, do jutra :*

Kładę telefon na stół, po prostu świetnie, była z nimi też Aurora. Mam nadzieję, że było zbyt ciemno, żeby zauważyli, że to był Uzumaki. Cholera, ja to mam szczęście. Słyszę otwieranie drzwi, a po chwili głosy dziewczyn.
- Hej kochanie! Spotkałam po drodze Ino. Chodź do pokoju, zjemy pizze i pooglądamy jakiś film! - Krzyczy Saki z salonu.
Powoli człapię się do dziewczyn. Siedzą już na kanapie i otwierają pizzę, pakuję się w środek i wzdycham. Dziewczyny patrzą na mnie zmartwione.
- Co się stało? Jesteś dziwnie przygnębiona. - Stwierdza Ino.
- Na początek wam powiem, że już wszystko wiem. - Zaczynam.
Powiem im teraz, bo chcę mieć to jak najszybciej z głowy. Dziewczyny patrzą na mnie zdziwione i do końca nie wiedzą o co mi chodzi.
- To znaczy? - Pyta delikatnie blondynka.
- Wiem dosłownie wszystko, rozmawiałam dzisiaj z Uzumakim jak poszłam się z nim spotkać. - Widzę jak Ino otwiera buzię, żeby coś powiedzieć. - Ale proszę, nie chcę o tym rozmawiać, bo po prostu nie mam na to siły.
- Okay, rozumiemy i szanujemy. - Mówi uśmiechnięta Saki. - Czyli co? Nie musimy się już przed tobą ukrywać?
- Nie musicie, ale wiedzcie, że nie zaakceptowałam tego do końca. Po prostu muszę się z tym oswoić. - Jęczę.
- Rozumiemy. - Stwierdza Ino z uśmiechem. - Ale nie tylko to cię martwi. - Zauważa.
- No niestety nie. Scott i Chris widzieli mnie wczoraj z Uzumakim jak z nim tańczyłam. Oni chyba nie wiedzą z kim byłam, ale...
- Ale co? - Ponagla Saki.
- Była z nimi Aurora i boję się, że widziała jak się z nim całowałam. - Mówię niezadowolona.
- Skoro dowiedzą się od niej, że to Uzumaki...
- To będą się go czepiać. - Kończy za blondynkę Saki.
- A jak same wiemy, oni obydwaj są w tobie zakochani. Będzie gorąco. - Dodaje Ino.
- Najgorsze jest to, że Aurora to widziała. Nawet nie chce mi się myśleć co może wykombinować. - Jęczę żałośnie.
Dziewczyny przytulają mnie z dwóch stron, co jest bardzo fajne i miłe. W końcu nasze relacje powracają do normalnego stanu.
- Obiecajcie mi, że od teraz koniec z tajemnicami. - Wzdycham.
- Skoro już wszystko wiesz. - Zaczyna Ino.
- To możemy ci obiecać, że koniec z tajemnicami i kłamstwami. - Kończy za nią Saki.
- No i super, bierzmy się za pizzę, bo nam ostygnie. - Mówię ochoczo.
Otwieram karton z hawajską i biorę kawałek w dłoń. Pcham pizzę do buzi i się uśmiecham.

- Mmm dawno tego nie jadłam. Włączajcie telewizor, czas obejrzeć coś fajnego.


~.~


Hej misie! Sorki, że przez dłuższy czas nic nie było, ale to dlatego, że przez szkołę nie mamy dużo wolnego czasu. Piszcie komentarze, błagamy :D Hope you like it! Paula&Patty

2 komentarze:

  1. A może jednak przełożycie wstawianie notek na inny dzień? :D Rozdział świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział Naruto coraz więcej tajemnic i szczegółów wyjawia Sakurze. Podoba mi się bardzo z niecierpliwością czekam na next ;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń