Z błogiego snu wyrywa
mnie jakieś ciąganie. Boli mnie głowa i nawet w najmniejszym
stopniu nie chce mi się otwierać oczu, bo to wiąże się ze
wstaniem z łóżka. Odwracam się na drugi bok i próbuję zasnąć.
To coś nie daje mi nawet spróbować, bo znów czuję te cholerne
ciąganie.
- Sakura, do cholery.
Obudź się. - Słyszę natrętny głos Ino.
Otwieram powoli oczy i
odwracam się na plecy, przecieram dłońmi twarz.
- Dlaczego nie dasz mi
pospać? - Jęczę żałośnie.
- Możesz mi do jasnej
cholery powiedzieć co Naruto robi na kanapie?
Moja przyjaciółka jest wyraźnie zaskoczona. Było mi go naprawdę
trudno dotaszczyć do domu. Sprawiał naprawdę wiele problemów,
bełkotał jakieś głupoty, a na koniec prawie spał na stojąco.
Rozłożyłam mu kanapę w salonie i go na nią pchnęłam. Naprawdę,
nie żartuję. Po prostu go pchnęłam i przykryłam kocem. Spał jak
zabity.
- No, a nie widziałaś?
Śpi, a co ma robić? - Prycham.
Odsłaniam twarz i
kilkakrotnie mrugam, żeby przyzwyczaić oczy do światła. Ino stoi
w pełni ubrana. Nie wygląda jakby była na kacu, a mogę się
założyć, że wczoraj wypiła całkiem sporo.
- Okay, ale dlaczego śpi
u ciebie w domu? - Pyta siadając na łóżko. Wzdycham przeciągle.
- Napisał do mnie nad
ranem, czy mam ochotę się z nim spotkać. Poszłam do niego, bo był
pijany i wolałam go nie mieć na sumieniu. No i przytaszczyłam go
tutaj, bo nie chciałam budzić Sasuke. Koniec opowieści. - Siadam
na łóżko.
Obserwuję w skupieniu
Ino, blondynka wwierca we mnie swoje spojrzenie, jakby chciała
wszystkiego się dowiedzieć. Nie wiem, czy chce mi się dzisiaj w
ogóle ruszać z łóżka, najlepiej by było gdybym w nim została
aż do jutra.
- I tyle? Nic więcej? -
Jest nieugięta.
- Tyle. Czego się
spodziewałaś?
Patrzę na nią, po jej
twarzy przebiega cień rozczarowania? Może pomyślała, że skoro
Uzumaki był pijany to mi zdradzi kilka interesujących tajemnic?
Miałaby wtedy rację, ale ja dzisiaj nie jestem skłonna do żadnych
rozmów, ani z nią, ani z Saki. Jedyna, na którą jestem
przygotowana to ta z Uzumakim.
- No nie wiem,
rozmawialiście trochę? - Na jej twarzy widać ciekawość.
Wzdycham.
- Tylko trochę, w sumie
bełkotał różne głupoty.
- Jakie?
- To co zawsze, starał
się mnie poderwać. - Kłamię. No, może w połowie.
- Ugh, kiedy on się
nauczy? - Wzdycha.
- Czego? - Pytam
powstrzymując ziewnięcie.
- No tego, że nie ma u
ciebie szans. Przecież sama mu to powiedziałaś, prawda?
Przynajmniej nam tak mówiłaś. - Mruży śmiesznie oczy.
- Masz rację. - Rozglądam
się po pomieszczeniu. - Tak w ogóle, gdzie jest Saki?
- Poszła do fryzjera. -
Odpowiada z uśmiechem. Marszczę brwi.
- Po co?
- Mówiła, że idzie
podciąć końcówki, bo ma zniszczone. - Prycha.
- Jak jest uzależniona od
prostownicy i suszarki to ma za swoje. - Dodaję.
- Powiedziała, że po tej
wizycie przestanie, bo chce mieć zdrowe, długie włosy.
- Mhm, ja zobaczę na ile
dni da sobie spokój. Prędzej czy później i tak wróci do
prostownicy. - Prycham, a Ino się uśmiecha.
- Idę do sklepu po drobne
zakupy, a ty się ubierz. - Klepie mnie po barku.
- Ja to idę jeszcze spać.
- Ino unosi idealnie zrobioną brew do góry.
- O tej porze? Zgłupiałaś?
- Pyta z uśmiechem na ustach.
- Jest jeszcze rano. -
Ziewam i kładę się na plecy.
- Pfff jeżeli piętnasta
to dla ciebie rano...
- Słucham? - Podnoszę
się gwałtownie. - Która?
- No piętnasta, a ty
myślałaś, że która? - Chichocze.
- No nie wiem, dziesiąta?
Najpóźniej jedenasta. - Jęczę. - Jak ja mogłam tak długo spać?
- No nie wiem, poszłaś
późno spać to i późno wstałaś. - Tłumaczy podnosząc się z
łóżka.
- Tsa. - Ziewam.
- Do potem laska. -
Opuszcza mój pokój z uśmieszkiem.
No super, zostaję sama z
Uzumakim. W sumie, nie mam czego się bać, dużo gadaliśmy, wiem o
nim więcej niż przypuszczałam, że się dowiem. To wychodzi mi na
plus. Wstaję z łóżka i je ścielę. Wyjmuję z szafy czystą
bieliznę, jeansowe krótkie spodenki i zwykłą czarną koszulkę
bez rękawów. Biorę szybki prysznic, ubieram się i wychodzę z
łazienki. Chwytam z szafki nocnej telefon i sprawdzam wiadomości.
Żadnych nowych nie ma, więc blokuję ekran i chowam urządzenie do
kieszonki w spodenkach. Schodzę po cichu na dół i idę od razu do
kuchni, robię sobie płatki na mleku. Sięgam po moje ulubione,
czyli liony. Kończę jeść, a miskę po jedzeniu wkładam do
zmywarki. Wyciągam z szafki leki przeciwbólowe i szklankę, do
której nalewam wody. Idę z tym do salonu. Uzumaki wciąż słodko
śpi na kanapie, ma potargane włosy, a to dodaje mu uroku. Odstawiam
rzeczy na stolik, a sama siadam na fotel, który stoi naprzeciwko
chłopaka. Zakładam nogę na nogę, a jeden łokieć opieram o
oparcie. Na dłoni kładę głowę.
- Czuję to, gapisz się. - Widzę na jego twarzy leniwy uśmiech.
- Och, doprawdy? - Pytam
unosząc brew do góry.
- Mhm. Wiem, że jestem
przystojny, ale proszę cię, mogłabyś bardziej się z tym ukrywać.
- Przeciera dłońmi twarz.
- Skromny też jesteś. -
Kpię z uśmiechem.
- Jak zawsze, skromność
to moje drugie imię. - Powoli siada.
Spuszcza stopy na podłogę,
opiera łokcie na kolanach i ciąga się za włosy.
- Przyniosłam ci
tabletki. - Mówię.
Uzumaki podnosi głowę na
stolik i bierze w dłoń blaszkę z lekiem. Wyciska chyba z pięć
tabletek, które od razu popija wodą.
- Chyba przesadziłeś co
do ilości. - Zauważam wpatrując się w niego.
Uzumaki jakby to wyczuwał
unosi wzrok na mnie. Posyła mi zadziorny uśmieszek i wwierca we
mnie swoje spojrzenie.
- Właściwie... jak się
tutaj dostałem? - Pyta marszcząc brwi.
- Nie pamiętasz? - Udaję
zdziwienie.
Uzumaki jest zagubiony i
cholernie to widać. Zagryzam wargę, aby stłumić uśmiech wywołany
jego stanem.
- Szczerze mówiąc
niezbyt. Mam jakieś przebłyski, powinienem sobie potem trochę
kilka rzeczy przypomnieć. - Wzdycha.
- Czyli nie pamiętasz. -
Nie odrywam od niego wzroku.
A może się z nim trochę
podrażnię? Ale czy nie byłoby to wredne z mojej strony? Siedzi
przede mną taki biedny, bo nic nie pamięta. Chociaż on czasami też
zachowuje się jak dupek, może przyszedł czas na słodką zemstę.
- Czego? - Pyta
zaintrygowany. Wzdycham teatralnie.
- Skoro tak... to już nie
ważne. - Odpowiadam przymykając oczy.
- No słucham. Nie każ mi
tego od ciebie wyciągać siłą. - Puszcza mi oczko.
- Słuchaj Uzumaki,
wiedziałam, że ci się podobam, ale to co zrobiłeś... to dla mnie
za dużo. Po prostu przebiłeś samego siebie. - Kręcę z
niedowierzaniem głową.
- To znaczy?
- Wyznałeś mi miłość. A jeszcze jakby tego było mało, pobiłeś się o mnie z
jakimś kolesiem. - Chłopak zaczyna się śmiać.
- Czy to co powiedziałam
jest takie zabawne? - Pytam udając powagę.
- Tak. - Mówi już
uspokojony.
- Bo?
- Bo próbujesz wcisnąć
mi jakąś niedorzeczną bajeczkę. - Patrzy na mnie z seksownym
uśmieszkiem.
- Skąd wiesz? - Pytam
mierząc się z nim spojrzeniami. Uzumaki wzdycha.
- Kiedy jesteś
rozbawiona, twoje usta unoszą się do góry w bardzo słodki sposób.
Kiedy jesteś zła, skupiona lub onieśmielona, zaciskasz mocno
wargi, albo je przygryzasz. - Kontynuuje chcąc dowieść swojej
racji. - A kiedy kłamiesz, mrużysz prawie niezauważalnie prawe
oko.
Okay, teraz muszę
stwierdzić, że mnie zamurowało. No, bo cholera! Skąd on wie te
wszystkie rzeczy? Chociaż z drugiej strony to miłe uczucie
wiedzieć, że ktoś aż tak bardzo interesuje się twoją osobą i
obserwuje twoje każde zachowanie.
- Och. - Wyduszam z siebie
i mimo wszystko się uśmiecham.
- Teraz już wiesz, że
nie dasz rady mnie okłamać, zawsze to poznam. - Stwierdza z
zadziornym uśmiechem.
- Przypominasz sobie coś?
Cokolwiek? - Prostuję się w fotelu i zaplatam ręce na klatce piersiowej.
- Mhm. Przypominam sobie
naszą rozmowę. - Uśmiecha się.
- To już pewnie wiesz, że
powiedziałeś mi prawdę. - Stwierdzam.
Na moje słowa po jego
twarzy przebiega najpierw strach, niedowierzanie, a na końcu ostre
wkurzenie. Czyli jednak sobie nie przypomniał. Wzdycham. Zapewne
pamięta sam koniec naszej rozmowy.
- Jaką kurwa prawdę? -
Schyla głowę i ciąga się za włosy.
- Wiesz Uzumaki o co mi
chodzi. Mówiłeś mi, że jak wytrzeźwiejesz to będziesz na siebie
zły. - Odpowiadam.
- No i miałem kurwa
rację. Widzę, że nie mogę pić, bo robię różne głupoty wbrew
sobie. - Warczy.
- Czyli żałujesz, że mi
powiedziałeś? - Unoszę do góry brew. Uzumaki krzyżuje ze mną
spojrzenie.
- Zależy co ci
powiedziałem.
- Opowiadałeś mi o
szkole, do której cię wysłano, o jej historii. Powiedziałeś mi,
że jesteś wilkisem i musisz mnie chronić. - Streszczam mu.
- Świetnie. Po prostu
kurwa cudownie. - Przeciera twarz dłońmi.
- Pokazałeś mi to w
bardzo brutalny sposób, bo nie chciałam ci uwierzyć. - Dodaję.
- Co zrobiłem?
- Rozciąłeś dłoń. -
Mówię. - Szkłem. - Wzruszam ramionami.
- A ty mimo wszystko wciąż
ze mną przebywasz? - Pyta z niedowierzaniem. - Jesteś popierdolona.
- Prycha.
- A co mogę z tym zrobić?
Jeszcze sama nie wiem co to dla mnie oznacza, wydaje mi się, że nie
jestem jeszcze do końca z tym oswojona.
- Co to dla ciebie
oznacza? Pewnie ciężkie życie. - Wzrusza ramionami. - Jeśli myślisz, że bycie przywódcą Klanu jest łatwe, od razu możesz
wybić to sobie z głowy. - Prycha.
- Wiem, wystarczyło jak
mi powiedziałeś, że będą ginąć ludzie. - Uzumaki się śmieje.
- To królewno jest
codziennością.
- Czemu mi się wydaje, że
próbujesz mnie zniechęcić? - Marszczę brwi, nie rozumiem jego
zamiarów. Serio.
- Bo to robię, nie chcę
dla ciebie takiego życia. Masz zbyt dobre serce, żebyś musiała na
to wszystko patrzeć. - Kręci zrezygnowany głową.
- Och, dziękuję, że się
o mnie tak martwisz. - Kpię i podnoszę się z fotela.
Ten facet powoli zaczyna
mnie irytować.
- To nie są żarty. I tak
do kurwy, martwię się o ciebie. - Uzumaki gwałtownie się podnosi.
- Bo? Gdybyś mnie jeszcze
dobrze znał. - Prycham.
- Znam cię bardzo dobrze.
- Unosi lekko kącik ust.
- Skoro tak, to wiesz, że
jak coś sobie postanowię, to nie dasz rady mnie od tego odciągnąć.
- Wiem i mnie to wkurwia.
- Bo?
- Bo się martwię, że
sobie nie poradzisz.
- Dlaczego? - Uzumaki
zakrywa twarz dłońmi. Kiedy ją odkrywa, widzę w jego oczach ten
znajomy blask, którym obdarza moją osobę.
- Bo mi kurwa zależy.
Rozumiesz? Po prostu mi na tobie zależy.
Patrzy na mnie oczekując
mojej odpowiedzi, a ja? Stoję jak słup soli i nie dowierzam w jego
pieprzone słowa. Co dla niego to oznacza? Co ma na myśli mówiąc,
że mu zależy?
- Bardzo cię lubię,
rozumiesz? Nie chciałbym, żeby coś ci się stało. - Odpowiada
jakby czytał w moich myślach.
- Mi też na tobie zależy Uzumaki. Ufam ci, a powiedziałeś, że będziesz mnie chronił.
- Za wszelką cenę. -
Dodaje przerywając mi zdanie.
- No właśnie, więc
wierzę, że dotrzymasz obietnicy, ale nie chcę, żeby przy tym
stała ci się krzywda, okay? Obiecaj mi to. - Uzumaki kręci z
uśmiechem głową.
- To nie jest takie łatwe.
Nie mogę ci obiecać, że nic mi się nie stanie. Ostatni wilkis
zmarł broniąc swojego alfy. Niestety nie przeżył ani on, ani
przywódca.
- Utrudniasz. - Rzucam.
- To już jest trudne. -
Odpowiada.
- To ja muszę być
królową? - Pytam. - Kto w ogóle sprawuje władzę nad tym całym
Klanem?
- Aktualnie robi to twoja
ciotka Tsunade.
- Słucham? Ciotka? -
Pytam.
Jestem zdziwiona,
naprawdę. Do tej pory myślałam, że mam tylko jedną ciotkę,
żyłam w przekonaniu, że ojciec nie miał rodzeństwa, a matka
miała tylko jedną siostrę - Kirę. Ta wiadomość sprawia mi
przyjemność, bo moja rodzinka powiększyła się o jedną osobę.
- Tak, siostra twojego
ojca. - Wzdycha. - Ale to tylko środek tymczasowy, najlepiej by było
gdybyś to ty zajęła to stanowisko, bo masz do tego najlepsze
predyspozycje.
- To znaczy?
- W Klanie jest tak, że
królowe i królowie są wybierani z rodu Haruno. Są nimi najstarsze
dzieci. Do tej pory ty jesteś pierwszą królową w naszym Klanie.
Przed tobą nie było żadnej. Poza tym, jesteś młoda, a to oznacza
twoją siłę.
- To co, rodzili się sami
chłopcy? - Uzumaki się śmieje.
- Nie, córki też się
rodziły, ale pierwszy zawsze był chłopczyk, a ty jesteś
jedynaczką.
- Aaaa kapuję. - Posyłam
mu uśmiech. - Czyli nie mam wyjścia. - Uzumaki prycha.
- Masz wyjście, możesz
się od tego wszystkiego odsunąć i żyć sobie spokojnym życiem.
- A co wtedy stanie się z
Klanem? - Uzumaki wzrusza ramionami.
- Prawdopodobnie przejmie
go inny Klan, a tych, którzy będą się sprzeciwiać... po prostu
ich zabiją. - Mówi wyzbyty z uczuć.
- Nie przejmujesz się
jego losem? - Pytam zdziwiona. - Przecież należysz do tego Klanu,
mylę się? - Spojrzenie Uzumakiego robi się puste i zimne.
Przeszywa moją osobę z taką natarczywością, że aż trochę się
go boję.
- Klan mnie nie obchodzi,
ty jesteś jedyną jego częścią, która mnie obchodzi. Nawet
jakbym chciał od ciebie uciec, to kurwa nie mogę. Wiesz czemu? Bo
nawet jakbym starał się trzymać od ciebie z daleka to i tak bym
wracał. To się nazywa przywiązanie, czy jakoś tak. Moje
ciało robi rzeczy, o których mózg nawet nie myśli. Popieprzone co nie?
- Dlaczego Klan wzbudza w
tobie taką niechęć? - Pytam zaskoczona.
- Bo ta cała gówniana
Rada traktuje mnie jak śmiecia, a nie rozumieją, że z łatwością
mógłbym ich wszystkich powybijać. Poza tym, jestem na ich
rozkazach co jest chujowe, bo lubię wolność.
- Rada?
- Dowiesz się później,
dzisiaj nie mam ochoty na żadne opowiadania.
Uzumaki jest wzburzony i
cholernie to widać. Za to ja chciałabym dowiedzieć się czegoś
więcej, a z drugiej strony nie chcę go dodatkowo drażnić.
- Okay, a mogę popytać
cię o podstawowe rzeczy?
Oczy Uzumakiego wracają
do normalnego wyglądu, znowu, kiedy na mnie patrzy jego spojrzenie
jest roześmiane. Kąciki ust chłopaka również podnoszą się do
góry.
- Pytaj.
Chłopak wygodnie siada na
kanapie i opiera się plecami o oparcie. Przechyla głowę do tyłu i
zamyka oczy. Wiem, że boli go głowa, czego wcale nie ukrywa.
- Chcę wiedzieć, czy
każdy przechodzi swoją pierwszą przemianę w tym samym wieku.
Chodzi o to, czy jest on taki sam dla każdego. - Słyszę
śmiecho-mruknięcie.
- Nie. Niektórzy
przemieniają się nawet po trzydziestce, ale są to pojedyncze
przypadki. Wilkisy przeważnie w osiemnaste urodziny, kilka razy
zdarzyło się w dziewiętnaste. - Tłumaczy.
- A ty? Od kiedy jesteś
wilkisem? - Pytam.
- Od urodzenia. - Uśmiecha
się, a ja przewracam oczami.
- Nie o to mi chodziło. -
Odburkuję.
- Wiem. Jestem wilkisem
od.. - Chłopak myśli, bo pojawia się między jego brwiami malutka
zmarszczka. - ...dwóch lat. - Stwierdza.
- Przecież mówiłeś...
- Wiem, co mówiłem. -
Przerywa mi.
- Więc jak to możliwe,
skoro masz osiemnaście lat? - Pytam.
- Aktualnie mam
dwadzieścia. - Rzuca z uśmiechem.
- Słucham? Nie rozumiem.
- Marszczę brwi.
- Od przemiany przestałem
się starzeć, rozumiesz? Zatrzymałem się na poziomie
osiemnastolatka, a mam dwadzieścia lat.
- To znaczy, że jesteś
nieśmiertelny? - Pytam zaskoczona.
Uzumaki jest ode mnie
starszy o dwa lata, a myślałam, że jest w tym samym wieku. To
niedorzeczne. Słyszę jego krótki śmiech.
- Nie powiedziałbym, że
jestem nieśmiertelny, bo można mnie zabić. Poza tym, żyjemy o
wiele dłużej niż zwykli ludzie, nie starzejemy się, ale umieramy.
Nie każdy w tym samym wieku.
- Okay, a dlaczego
przywódców wybiera się...
- Z rodu Haruno? -
Przerywa mi. - To proste, ta rodzina i moja są założycielami
Klanu. Byliśmy pierwsi i jesteśmy najsilniejsi, mój ród jest tuż
za waszym, ale wspólnie kiedyś zadecydowano, że przywództwo
obejmiecie wy.
- Okay, ale mówiłeś mi
wcześniej, że jesteś najsilniejszy z całego Klanu, dlaczego nie
możesz być przywódcą?
- Mówiłem coś takiego?
- Unosi brew i patrzy na mnie z dezorientacją, która kryje się w
jego oczach.
- Mhm, ty użyłeś
stwierdzenia, że nie możesz być alfą. Dlaczego? - Słyszę jego
śmiech.
- Wilkisy są
najsilniejsze, ale nie mogą być przywódcami Klanu. Gdybym chciał
zostać alfą, musiałbym cię zabić. - Mówi z uśmiechem. - A po
co zabijać taką gorącą laskę? - Puszcza do mnie oczko.
- Bez żartów proszę. -
Upominam go.
- Okay, nie mógłbym cię
zabić. Chroni cię przed tym moje przywiązanie
do ciebie, po prostu nawet jakbym pomyślał, że chcę cię zabić i
próbował to zrobić, nic by to nie dało. Prościej mówiąc, moje
ciało chroni cię nawet przede mną. - Uzumaki się śmieje.
- Czyli można powiedzieć,
że jesteś moim aniołem stróżem. - Posyłam mu delikatny uśmiech.
- Tak, cokolwiek tam
chcesz.
- A jak mogę stać się
wilkołakiem? - Moje pytanie go śmieszy.
Marszczę nos i na niego
patrzę. Nie widziałam jeszcze nigdy, żeby się tak śmiał, miła
odmiana. Zaczynam go lubić coraz bardziej, serio.
- Musisz napić się mojej
krwi. - Mówi poważny.
Wiem, że sobie ze mnie
żartuje, gorszej głupoty wymyślić nie mógł, serio. Uśmiecham
się.
- Możesz powiedzieć
prawdę? Chcę się dowiedzieć.
- Mówię poważnie Haruno. Musisz napić się mojej krwi. Z wami jest inaczej, jeżeli
chcecie aktywować przemianę, musicie napić się krwi wilkisa. Inny
wilkołak nie ma na to wpływu, przemienia się i już. Rodzina
królewska ma wybór i może się przemienić albo nie. - Tłumaczy i
wzrusza ramionami.
- Jesteś poważny. -
Zauważam.
Dopiero teraz dochodzi do
mnie, jakie to jest obrzydliwe, miałabym napić się jego krwi? Fuj!
Aż na samą myśl robi mi się niedobrze, gdybym naprawdę się jej
napiła puściłabym pawia.
- Jak nigdy. - Stwierdza.
- Musisz wiedzieć, że jak już to zrobisz to aktywujesz moje
wszystkie bonusy. - Uśmiecha się i puszcza mi oczko.
- Domyślam się. Serio
będziesz odczuwał wszystko to co ja czuję? - Pytam.
- Mhm, z czasem nauczę
się odróżniać i nazywać to co czujesz.
- Jak to? - Jestem
zaciekawiona.
- Na początku zleje się
to w całość i nie będę wiedział, czy to moje uczucia, a może
twoje. Po prostu będę zdezorientowany i nie do końca ogarnięty.
Trochę to wkurwiające, ale cóż, nie mam na to wpływu. - Wzdycha.
- A teraz? Co czujesz w
mojej obecności, skoro jeszcze nie jestem królową? - Pytam.
- Co czuję? - Prycha. -
Teraz mnie już do ciebie kurewsko ciągnie, a nie mogę sobie
wyobrazić co to będzie jeżeli już się nią staniesz. Chyba przy
tobie oszaleję. A ty? Odczuwasz coś? Podobno niektóre rzeczy
działają w dwie strony.
- Też mnie do ciebie coś
ciągnie, na początku nie umiałam sobie tego racjonalnie wyjaśnić,
potem stwierdziłam, że po prostu bardzo cię lubię i to dlatego, a
teraz sama już nie wiem. - Wzdycham.
- Czyli mnie nie lubisz? -
Pyta marszcząc brwi, a ja się uśmiecham.
- Lubię, nawet bardzo.
Mówiłam ci, że mi też na tobie zależy. - Uzumaki posyła mi
zadziorny uśmiech i już wiem, że zaraz powie coś głupiego.
- Tylko się nie zakochaj.
- Puszcza mi oczko.
A nie mówiłam? Ten
chłopak jest dla mnie taki przewidywalny, chociaż przyznaję, że
czasami umie mnie czymś zaskoczyć.
- Vice versa, Uzumaki. -
Uśmiecham się.
Jego uśmiech trochę
gaśnie, co mnie dziwi. Nie powinno, bo przecież wiem, że ma
straszne wahania nastroju.
- Kim był chłopak, z
którym widziałam cię na balu? - Pytam.
Jego ciało się spina,
widać, że jest wkurzony i to bardzo. Cholerna niewyparzona morda.
Spojrzenie Uzumakiego wyraża chęć mordu, mogę wywnioskować, że
nienawidzi tej osoby.
- Nie powinnaś się nim
przejmować. - Zbywa mnie krótką odpowiedzią.
Nie zamierzam drążyć
tematu, bo wiem, że i tak nic mi nie powie. Kiedy był pijany o
wiele łatwiej wyciągało się z niego informacje. Widzę, że
Uzumaki powoli wstaje ze swojego miejsca.
- Ino i Saki wiedzą?
- Nie miałam ochoty mówić
im wszystkiego. - Wzdycham.
- To znaczy?
- To znaczy, że o
wszystkim wiem. - Tłumaczę.
- Rozumiem, bo wtedy
zaczęłyby się pytania.
- Tak, a ja zdecydowanie
nie mam na to siły.
- Rozumiem, naprawdę. Te
dwie czasami potrafią być męczące, ale to tylko dlatego, że się
martwią. - Posyła mi uśmiech.
- Wiem, powiem im, ale
później.
- Zrobisz to, kiedy
będziesz miała ochotę. Do zobaczenia księżniczko.
- Idziesz już?
- A co? Aż tak bardzo
podoba ci się moje towarzystwo? - Podnosi zadziornie kąciki ust.
Jego bezczelność nie ma granic i to mi się podoba, jego cały
charakter mi się podoba. Uśmiecham się do niego.
- Nie zaprzeczę ani nie
potwierdzę. - Puszczam mu oczko.
- Z chęcią bym został,
naprawdę, bo nie mogę odmówić sobie spędzania czasu w twoim
towarzystwie, ale jestem umówiony. - Uśmiecha się zadziornie.
- Z dziewczyną? - To
pytanie nie miało prawa ujrzeć światła dziennego, ale jak zwykle
mówię coś zanim pomyślę.
- A co? Zazdrosna?
- Pfff chciałbyś. - Prycham.
- Idę na spotkanie z
Radą. Muszę im powiedzieć, że już o wszystkim wiesz.
- Och.
- No właśnie. Jak zwykle
na mnie spada to pieprzone zadanie, a naprawdę nie mam ochoty ich
widzieć. - Wzdycha. - Do jutra Haruno.
Uzumaki posyła mi słodki
uśmiech i opuszcza mój dom, a ja zostaję sama. Ino gdzieś wcięło,
a poszła tylko po zakupy. Nie ma jej już chyba ze dwie godziny.
Podnoszę się z fotela i idę w kierunku kuchni. Kawa. Potrzebuję
kawy, żeby się trochę orzeźwić, bo nie nadaję się do niczego.
Wstawiam wodę i wyjmuję szklankę, do której sypię trzy łyżeczki
kawy rozpuszczalnej i dwie cukru. Z kieszonki wyjmuję dzwoniący
telefon.
- Słucham?
- Hej kochanie, jesteś w
domu? - Słyszę głos Saki.
- Tak, a ty? Gdzie się
szwendasz? - Pytam z uśmiechem.
- Idę po jakieś żarcie
i wracam. Dzwonię, żeby zapytać co byście zjadły. Pizza, kebab,
czy McDonald?
- Pizza. - Mówimy w tym
samym czasie do słuchawki.
- Wezmę dwie duże, chyba
się najemy, prawda? - Pyta.
- Mhm, ja poproszę jedną
hawajską z ananasem, a drugą ty wybierz. - Daję jej wolną rękę.
- Okay, może jakaś z
kurczakiem i podwójnym serem? Co ty na to? Spytaj Ino, może ona coś
wybierze.
- Spytałabym, ale nie ma
jej w domu. Poszła po jakieś zakupy i nie wróciła do tej pory. -
Tłumaczę.
- Może spotkała jakiegoś
kawalera. - Podśmiewa się Saki.
- Bardzo możliwe. -
Uśmiecham się do telefonu.
- Okay, nieobecni głosu
nie mają, zje to, co będzie. Dobra, kończę, bo przyszła moja
kolej na zamówienie. Do potem laska.
Saki kończy rozmowę, a
ja przeglądam wiadomości. Dostałam coś od Chrisa. Nareszcie, już
się trochę bałam, że naprawdę mu coś odwaliło.
Od: Chris (17:30)
Hej Sakurcia :*
Pomyślałem, że może byśmy się dzisiaj spotkali, co ty na to?
Cholera, nie dzisiaj, bo
mi się nie chce, ale jak mu odmówię to chłopak poczuje się
naprawdę głupio. No i co ja mam zrobić? Słyszę dźwięk
gotowanej wody, więc zalewam nią szklankę. Wolę jak jest więcej
mleka, więc wody leję naprawdę mało, nawet nie sięga do połowy.
Odstawiam dzbanek i podchodzę do lodówki. Wyjmuję z niej mleko i
wylewam całe do mojej szklanki. Pusty karton zgniatam i wyrzucam do
śmieci. Biorę kawę i siadam na krzesło w kuchni. Opieram się
plecami o ścianę, a szklankę stawiam na stół.
Do: Chris (17:34)
Hej, fajnie, że
napisałeś. Słuchaj Chris, dzisiaj nie mam ochoty nigdzie
wychodzić, bo wczoraj wróciłam późno z imprezy, ale możemy
spotkać się jutro po szkole, co ty na to?
Upijam łyk kawy i nerwowo
przygryzam wargę. Cholera, coś długo odpowiedź nie przychodzi.
Od: Chris (17:38)
Okay, rozumiem. Byłaś w
klubie Heaven, prawda? Bo byłem tam ze Scottem i cię widzieliśmy.
Tańczyłaś z jakimś typkiem :*
Prawie wypluwam kawę,
kiedy widzę wiadomość. Cholera! A jak widzieli, że to Uzumaki? A
jak widzieli, że się całowaliśmy? No nie, gorzej być nie mogło.
Jeżeli to wszystko widzieli, nie dadzą mi, ani jemu spokoju.
Przecież obydwaj coś do mnie czują. Totalna katastrofa.
Do: Chris (17:40)
Mhm, dlaczego nie
podeszliście?
Odpowiedź przychodzi
natychmiastowo.
Od: Chris (17:41)
Nie chcieliśmy
przeszkadzać :* Poza tym, byliśmy razem z Aurorą i pomyśleliśmy,
że nie masz ochoty jej widzieć. Dobra, odezwę się jeszcze potem,
bo Scott wyciąga mnie na siłownię. Do zobaczenia jutro :*
Do: Chris (17:43)
Do jutra, nie zapomnij, że
umówiliśmy się na kawę :*
Od: Chris (17:44)
Na pewno nie zapomnę, do
jutra :*
Kładę telefon na stół,
po prostu świetnie, była z nimi też Aurora. Mam nadzieję, że
było zbyt ciemno, żeby zauważyli, że to był Uzumaki. Cholera, ja
to mam szczęście. Słyszę otwieranie drzwi, a po chwili głosy
dziewczyn.
- Hej kochanie! Spotkałam
po drodze Ino. Chodź do pokoju, zjemy pizze i pooglądamy jakiś
film! - Krzyczy Saki z salonu.
Powoli człapię się do
dziewczyn. Siedzą już na kanapie i otwierają pizzę, pakuję się
w środek i wzdycham. Dziewczyny patrzą na mnie zmartwione.
- Co się stało? Jesteś
dziwnie przygnębiona. - Stwierdza Ino.
- Na początek wam powiem,
że już wszystko wiem. - Zaczynam.
Powiem im teraz, bo chcę
mieć to jak najszybciej z głowy. Dziewczyny patrzą na mnie
zdziwione i do końca nie wiedzą o co mi chodzi.
- To znaczy? - Pyta
delikatnie blondynka.
- Wiem dosłownie
wszystko, rozmawiałam dzisiaj z Uzumakim jak poszłam się z nim
spotkać. - Widzę jak Ino otwiera buzię, żeby coś powiedzieć. -
Ale proszę, nie chcę o tym rozmawiać, bo po prostu nie mam na to
siły.
- Okay, rozumiemy i
szanujemy. - Mówi uśmiechnięta Saki. - Czyli co? Nie musimy się
już przed tobą ukrywać?
- Nie musicie, ale
wiedzcie, że nie zaakceptowałam tego do końca. Po prostu muszę
się z tym oswoić. - Jęczę.
- Rozumiemy. - Stwierdza
Ino z uśmiechem. - Ale nie tylko to cię martwi. - Zauważa.
- No niestety nie. Scott i
Chris widzieli mnie wczoraj z Uzumakim jak z nim tańczyłam. Oni
chyba nie wiedzą z kim byłam, ale...
- Ale co? - Ponagla Saki.
- Była z nimi Aurora i
boję się, że widziała jak się z nim całowałam. - Mówię
niezadowolona.
- Skoro dowiedzą się od
niej, że to Uzumaki...
- To będą się go
czepiać. - Kończy za blondynkę Saki.
- A jak same wiemy, oni
obydwaj są w tobie zakochani. Będzie gorąco. - Dodaje Ino.
- Najgorsze jest to, że
Aurora to widziała. Nawet nie chce mi się myśleć co może
wykombinować. - Jęczę żałośnie.
Dziewczyny przytulają
mnie z dwóch stron, co jest bardzo fajne i miłe. W końcu nasze
relacje powracają do normalnego stanu.
- Obiecajcie mi, że od
teraz koniec z tajemnicami. - Wzdycham.
- Skoro już wszystko
wiesz. - Zaczyna Ino.
- To możemy ci obiecać,
że koniec z tajemnicami i kłamstwami. - Kończy za nią Saki.
- No i super, bierzmy się
za pizzę, bo nam ostygnie. - Mówię ochoczo.
Otwieram karton z hawajską
i biorę kawałek w dłoń. Pcham pizzę do buzi i się uśmiecham.
- Mmm dawno tego nie
jadłam. Włączajcie telewizor, czas obejrzeć coś fajnego.
~.~
Hej misie! Sorki, że przez dłuższy czas nic nie było, ale to dlatego, że przez szkołę nie mamy dużo wolnego czasu. Piszcie komentarze, błagamy :D Hope you like it! Paula&Patty
A może jednak przełożycie wstawianie notek na inny dzień? :D Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział Naruto coraz więcej tajemnic i szczegółów wyjawia Sakurze. Podoba mi się bardzo z niecierpliwością czekam na next ;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń