Perspektywa Naruto;
Wychodzę z samochodu i
trzaskam drzwiami. Zamykam go i idę w stronę domu. Widzę, że w
salonie pali się światło. Wchodzę do środka i zdejmuję
marynarkę, którą wieszam na wieszak.
- To ty Naruto? - Słyszę
Sasuke.
- A kto inny? - Warczę
mocno wkurwiony.
Wchodzę do salonu, na
kanapie siedzi Kiba i Sasuke. Podchodzę do fotela i na niego opadam.
Opieram łokcie o kolana i chowam w dłoniach twarz.
- Stary, co ci jest? Czemu
masz krew na spodniach? - Pyta Kiba.
- Nie mów, że...
- Nie. - Przerywam Sasuke
i podnoszę głowę. - Nikogo nie zabiłem jeżeli masz to na myśli.
- To co się stało? -
Dopytuje brązowowłosy.
- Jake się stał. -
Warczę.
Pieprzony debil, jak
kurwa mogłem dać mu się sprowokować? Jestem cholernie głupi.
- Jak to? Był na balu? -
Pyta kruczowłosy.
- Ta, sprowokował mnie i
rozciął mi rękę szkłem.
- Widział to ktoś? -
Sasuke zadaje istotne pytanie.
- Zrobił to kurwa
specjalnie. Po to, żeby ona to zobaczyła, żeby zasiać w niej
niepewność. A ja dałem się sprowokować temu skurwielowi. -
Wstaję z fotela i chodzę po pokoju.
- Mówisz o Sakurze? -
Pyta Kiba.
- A o kim kurwa innym?
Przecież to logiczne, że mówię o niej.
- Uspokój się, bo to się
źle skończy. - Upomina Sasuke, ale ja go nie słucham.
- Jakim ja jestem debilem.
To logiczne, że przysłała go pieprzona Rada. Chcą to wszystko
przyśpieszyć. - Układam sobie wszystko w głowie.
- Wiesz, że nie masz
wyjścia? Musisz jej powiedzieć. - Stwierdza Sasuke.
- Ona nie jest na to
gotowa! - Warczę.
- Ona czy ty? - Zauważa
Kiba.
Przejeżdżam dłońmi po
twarzy. Kiba ma rację, to ja jestem tym, który nie jest gotowy na
prawdę. Co będzie jeżeli dowie się kim jestem? Ucieknie?
Znienawidzi mnie? Jak jej powiedzieć, że jest na mnie skazana przez
resztę swojego życia? Kurwa, co robić?
- To nie ma ze mną nic
wspólnego. - Kłamię.
Idę na górę i kieruję
się do swojego pokoju. W międzyczasie rozpinam koszulę. Wchodzę
do sypialni i podchodzę do szafy. Biorę z niej jeansowe spodnie,
bokserki i czarną koszulkę. Rzucam koszulę na krzesło przy biurku
i idę do toalety. Zdejmuję z siebie upieprzone spodnie i bieliznę.
Od razu wrzucam to do kosza na pranie i wchodzę pod prysznic.
Odkręcam zimną wodę i się myję. Kiedy już kończę zakładam na siebie wyjęte ubrania. Wychodzę z pokoju i schodzę na dół.
- Gdzie idziesz? - Pyta
Kiba.
- Jak to gdzie? Tam gdzie
zawsze, idę jej pilnować. - Odpowiadam zdenerwowany.
- O której wrócisz? -
Pyta Sasuke.
- Nie wiem, pewnie późno.
Wychodzę z domu. Wkładam
w uszy słuchawki i podłączam je do telefonu. Włączam piosenki w
nadziei, że chociaż to pomoże mi odwrócić moją pieprzoną
uwagę. Idę w kierunku domu Sakury, mamy do niej blisko, tak jak
chciała tego pierdolona Rada. Szanowane stare skurwiele, które nic
nie zrobiły dla nikogo. Siedzą na swoich idiotycznych tronach i się
wywyższają. Prawda jest taka, że to nic nie znaczące pierniki,
które potrafią tylko zrzędzić i rozkazywać. Siedzą tam tylko
dlatego, że pochodzą z najlepszych trzech rodów z całego Klanu.
Mój głupi ojczulek jest jednym z nich. Nie widziałem go dziesięć
lat, a tu proszę jaka niespodzianka. Na początku mnie nie poznał,
a potem jak gdyby nigdy nic chciał porozmawiać. W dupie go mam,
niech rozmawia ze swoim kochanym pierworodnym - Jake'm. Dochodzę do
domu Haruno, podchodzę pod jej okno. Powoli i po cichu wdrapuję się
na dach. Dobrze, że ma akurat tutaj pokój. Dach jest tak zrobiony,
że Haruno może sobie na niego wyjść w każdej chwili przez okno,
co bardzo ułatwia mi sprawę. Szukam sobie odpowiedniego miejsca i
siadam. Widzę jej pokój, okno dzisiaj jest zamknięte, więc nie
mogę wejść do środka. Trudno. Wszystkie trzy śpią w jednym
łóżku, gniotą się jak jakieś pieprzone sardynki, ale
im to nie przeszkadza. Na moje usta mimowolnie wkrada się uśmiech.
Patrzę na niebo. Są na nim dobrze widoczne gwiazdy, bo jest
bezchmurnie. Uwagę przykuwa dość duży księżyc. Przy takim
widoku można stracić poczucie czasu. Odwracam wzrok z powrotem na
dziewczyny. Przychodzę do Haruno już od pięciu dni i nad nią
czuwam. Czasami udaje mi się wejść do środka. Na początku
przychodziłem z obowiązku, a teraz już się przyzwyczaiłem.
Obserwuję ją codziennie jak śpi. Jest wtedy taka spokojna i
nieświadoma. Nieświadoma tego, co ją czeka. Gdybym mógł... nie
burzyłbym jej tego spokoju. Pieprzona Rada depcze mi po piętach i
wiem, że dopóki nie powiem Haruno wszystkiego, nie będę miał
spokoju. Będą wysyłać mojego pieprzonego braciszka dotąd, aż
nie osiągną swojego celu. Kładę się na plecy i układam ręce
pod głowę. Wzdycham.
- Co robić? - Pytam cicho
w nadziei, że cokolwiek wymyślę.
Kurwa, no muszę jej
powiedzieć. Pieprzony czas się kończy i wiem, że jeżeli ja jej
nie powiem, zrobi to ktoś inny. Na przykład Jake, co mnie kurewsko
denerwuje. Mam jakąś pieprzoną potrzebę, żeby wszystkiego
dowiedziała się ode mnie. U Haruno są dziewczyny, co oznacza, że jest
bezpieczna, więc mogę wracać do domu, ale czy chcę? Najlepiej
napierdoliłbym się w cztery dupy i chyba tak zrobię. Wyjmuję z
uszu słuchawki i razem z telefonem chowam je do kieszeni w
spodniach. Zeskakuję po cichu z dachu i idę do pobliskiego baru.
Chodzę tam zawsze, więc wiem, że jest otwarty. Patrzę na zegarek.
Kurwa, jest już trzecia w nocy. Widzę całodobowy market, więc do
niego zachodzę. Kupię piwo i pójdę na plażę, to lepsze
rozwiązanie, bo nie mam dzisiaj ochoty na żadne zabawy, szczególnie
z Kat, która podchodzi do mnie co wieczór. Co z tego, że jest
ładna jak nie idzie to w parze z jej rozumem. Wchodzę do sklepu i
od razu idę do półek z alkoholem. Biorę co mi potrzebne i
podchodzę do kasy. Siedzi przy niej młoda dziewczyna.
- Witamy w naszym sklepie,
proponuję Panu rzeczy, które mamy na przecenie. Kupując jeden
produkt, drugi dostanie Pan gratis. - Klepie formułkę z uśmiechem.
- Nie, dziękuję. -
Odpowiadam.
Wkurwia mnie takie coś,
człowiek idzie sobie do sklepu, a tu mu wciskają jakieś pierdolone
gówno. Dobrze, że nie poprosiła mnie o dowód, którego nie mam.
- Ile płacę? - Pytam.
- Dziesięć dolarów. -
Odpowiada uprzejmie.
Wyciągam z portfela
pieniądze i podaję kasjerce do ręki. Dziewczyna wydaje mi resztę
i wręcza paragon. Biorę siatkę z piwem i wychodzę ze sklepu.
Kieruję się na plażę, która jest niedaleko. Niebo powoli się
rozjaśnia. Po kilku minutach wolnego spaceru docieram na miejsce.
Nie ma tutaj żadnej żywej duszy. Siadam jak najbliżej oceanu na
piaszczystej plaży. Ten piasek jest chujowy. Wkurwiająco pcha mi
się do butów. Wyjmuję piwo, które po chwili piję.
Perspektywa Sakury;
Powoli otwieram oczy, żeby
przyzwyczaiły się do światła panującego w pokoju. Nawet nie
zdaję sobie sprawy z tego, że je mrużę. Bolą mnie wszystkie
kości, a to dlatego, że kilka razy w nocy całowałam się z
podłogą. Ino dzisiaj strasznie się wierciła, co w ogóle nie jest
do niej podobne. Przeciągam się i z uśmiechem przekręcam głowę
w lewą stronę. Moje przyjaciółki słodko śpią, więc nie będę
ich budzić. Zrobię pyszne śniadanko. Podnoszę się powolutku i po
cichutku z łóżka. Przy każdym ruchu upewniam się, że ich nie
obudzę. Wstaję z łóżka i idę na dół do kuchni. Włączam
radio i od razu ściszam głośność. Wyjmuję trzy talerze i
stawiam je na stole. Podchodzę do lodówki, z której biorę jajka.
Kładę je delikatnie na szafkę obok kuchenki i wyjmuję patelnię.
Rozgrzewam na niej masło i robię jajecznicę. Gotowe danie
przerzucam do miski i stawiam na stole. Kroję pomidora na talerz,
który ląduje obok jajecznicy.
- Mmm mówiłam ci, że
Sakurcia coś upichciła. - Słyszę głos Saki, dochodzi on ze
schodów.
- Zrobiła jajecznicę, aż
tutaj pachnie. - Mówi roześmiana Ino.
Kończę zmywać naczynia
i siadam do stołu dokładnie wtedy, kiedy dziewczyny wchodzą do
kuchni. Wciąż tak jak ja mają na sobie piżamy. Uśmiechają się
szeroko.
- Dzień dobry panienkom.
- Witam się z uśmiechem.
- Będziesz nam robiła
takie śniadania codziennie? - Pyta Ino.
- Uważaj, bo się
przyzwyczaimy. - Dodaje Saki.
Ino podchodzi do lodówki
i wyciąga pomarańczowy sok. Obydwie siadają do stołu i nakładają
sobie jedzenie, czekam aż to zrobią i na końcu ja również się
częstuję.
- Nie ma tak dobrze. W
weekendy mogę robić śniadanie, ale w dni szkolne na pewno mi się
nie zechce. Wolę dłużej pospać. - Mówię i biorę się za
jedzenie.
Nie ma lepszego śniadania
niż jajecznica na maśle z pomidorkami. No, może z wyjątkiem
naleśników, bo je naprawdę uwielbiam.
- Kiedy wujek z ciotunią
wracają? - Pyta Saki między kęsami.
- Wyjechali w Czwartek,
więc będą za dwa tygodnie. - Odpowiadam.
- Mamy z tobą tyle
mieszkać? - Wtrąca Ino.
- Byłoby mi miło,
gdybyście zostały. Nie chciałabym siedzieć sama, trochę się
boję szczerze mówiąc. - Mówię z uśmiechem.
- Ty się boisz? Niby
czego? - Nabija się ze mnie Saki.
- Gwałcicieli,
włamywaczy, morderców. - Wymieniam.
- Spokojnie, nie zostawimy
cię na pastwę losu. Poza tym, myślisz, że zrezygnowałabym z
takich śniadań? - Stwierdza Ino.
- Jak wam się spało? Bo
mnie bolą wszystkie kości, strasznie się dzisiaj kręciłaś Ino,
aż się zdziwiłam. - Wskazuję na nią widelcem.
- Śnił mi się koszmar,
może dlatego. - Wzrusza ramionami.
- Co ci się śniło? -
Pyta Saki.
- To słuchajcie, opowiem
wam. - Ino macha widelcem i mruży oczy.
- Aż mnie ciekawi co
zrodziło się w twojej chorej główce. - Mówię z uśmiechem.
Moja przyjaciółka mruży
na mnie oczy i posyła mi mordercze spojrzenie.
- Zaczęło się tak, że
miałam siostrę bliźniaczkę. Byłyśmy normalnie jak kopia.
Identyczne. Potem pojawił się przystojny brunet z lekkim zarostem,
okazało się, że mam wziąć z nim ślub. Cieszyłam się, bo to w
końcu było ciasteczko. Wzięłam z nim ten ślub i okazało się,
że muszę się nim dzielić z siostrą. To było chore, ale okay.
Nawet w tym śnie mi to na początku nie przeszkadzało. Potem to się
przeniosło do jakiejś galerii, chodziliśmy po sklepach. Ta moja
siostra ciągle się do niego lepiła, nawet się całowali. Zaczęło
mi to naprawdę przeszkadzać, bo w końcu to był mój facet, tak?
To było popieprzone, że musiałam się nim dzielić i nie miałam
nic do gadania. Później zrobiło się tak, że zostaliśmy sami, ja
i on. Kupił mi piękny pierścionek, a potem się namiętnie
całowaliśmy. Chodziliśmy razem po sklepach za rękę, a ta moja
bliźniaczka włóczyła się za nami jak cień. Później się
obudziłam i sen się skończył. Ten facet był zbyt przystojny,
żeby był prawdziwy. - Ino teatralnie wzdycha.
- Wiesz co? Ty masz
naprawdę zrytą psychikę. - Stwierdza Saki.
- Co ja na to poradzę?
Tyle, że wiesz, pocieszam się, że ty jesteś jeszcze głupsza. Nie
wyprzesz się swojej głupoty. - Puszcza jej oczko.
- Masz rację, że jestem
postrzelona, na to już mi nic nie pomoże. - Mówi z uśmiechem
Saki.
- Wiesz co? Pierwszy raz
się tego nie wyparłaś. - Wtrącam z uśmiechem.
- Trzeba zaakceptować
siebie i nie próbować być innym człowiekiem. Trzeba być sobą. -
Saki dumnie recytuje to zdanie.
- Mądrala z ciebie. -
Droczy się Ino.
- No dziewczynki, ja
zrobiłam śniadanie, a wy pozmywacie i posprzątacie. Co wy na to? -
Pytam z uśmieszkiem.
- To wydaje się być
sprawiedliwe. - Mówi z uśmiechem Ino.
- Ja idę się ubrać.
Wstaję od stołu i idę
do swojego pokoju. Z szafy wyjmuję czystą bieliznę, jeansowe
poprzecierane spodenki i luźną bluzkę na krótki rękawek, która
ma brzoskwiniowy kolor. Wchodzę do łazienki. Biorę szybki prysznic
i myję zęby. Ubieram się w przygotowane rzeczy i schodzę na dół.
Słyszę dźwięk telewizora, więc wchodzę do salonu. Dziewczyny
siedzą na kanapie, są już ubrane i oglądają jakiś program.
Siadam na kanapie obok Saki.
- Co dzisiaj robimy? Jest
Sobota, chyba nie będziemy siedziały w domu? - Pyta Saki.
- A co chciałabyś robić?
- Wtrącam.
Zauważam jak w jej oczach
palą się iskierki. Widzę po niej, że jest bardzo podekscytowana.
- Pójdziemy na imprezkę!
- Krzyczy z uśmiechem.
- No nie wiem, ja mam
dosyć wrażeń po wczorajszym wieczorze. - Stwierdzam.
- Poleżałabym sobie
przed telewizorem, obżerałabym się żelkami i lodami...
- Weź Sakura, bo od
samego słuchania robi mi się źle. - Wtrąca Ino.
- Niby czemu? - Marszczę
na nią brwi.
- Za dużo tej słodkości.
- Odpowiada.
- Przyznaj się, że
jesteś w ciąży. - Saki macha w moją stronę brwiami z zadziornym
uśmieszkiem, a Ino wali ją poduszką po głowie.
- Nie. Chyba, że jestem
wiatropylna, bo innego wytłumaczenia nie znajduję. - Broni się blondynka.
- Mhm przyznaj się, z kim
wpadłaś? - Drażnię się.
- Boże Święty jakie wy
jesteście głupie i denerwujące. Znajdźcie sobie inny temat.
Szczęśliwa bym była, gdyby nie dotyczył mnie. - Mówi zirytowana.
- Chodźmy na spacer,
możemy pójść do nas do domu, bo wzięłyśmy za mało rzeczy. Co
wy na to? - Proponuje Saki.
- Z chęcią, może mi
przejdzie. - Stwierdza Ino.
- Ja też nie mam nic
przeciwko. - Jako pierwsza wstaję z kanapy.
Wyłączam telewizor i bez
słowa idę do korytarza. Zakładam brzoskwiniowe tenisówki i
wychodzę z domu. Dziewczyny idą tuż za mną.
- Zamknijcie dom. - Mówię.
- Spoczko laska. -
Odpowiada Saki.
Zamyka dom i już po
chwili kierujemy się w stronę ich mieszkania. Dziewczyny
pomieszkują jakieś pięć minut drogi ode mnie, więc mamy do
siebie bardzo bliziutko.
- Chris cię unika? -
Zagaduje Ino.
- Huh? Niby czemu? -
Jestem zdziwiona.
- No, bo wiesz.
Zauważyłyśmy, że na balu nawet do ciebie nie podszedł, a jak
byłaś blisko niego to gdzieś znikał. - Tłumaczy Saki.
- Wniosek sam się nasuwa.
- Dodaje Ino.
Pocieram dłonią czoło i
myślę. Ostatnio odzywał się do mnie we Wtorek, a dzisiaj mamy
Sobotę, więc minęło naprawdę dużo czasu. Zawsze odzywał się
do mnie przynajmniej co dwa dni.
- Chyba macie rację. Może
jest mu głupio. - Wzdycham przeciągle.
- Długo się nie odzywa?
- Dopytuje Saki.
- Ostatni raz odezwał się
do mnie po imprezie.
- To do niego niepodobne.
- Śmieje się Ino.
- Jak myślicie? Powinnam
się do niego odezwać? - Zagryzam wargę i marszczę brwi.
- A może daj mu czas?
Chłopak głupio się zachował i musi być mu naprawdę wstyd.
Wydaje mi się, że sam się odezwie.
- Chyba tak zrobię. -
Stwierdzam uśmiechnięta.
Widzę jak na twarzy Saki
wykwita zadziorny uśmiech, który prawie zawsze oznacza kłopoty.
Dziewczyna chwilę na mnie patrzy, jakby układała sobie w głowie
to co chce powiedzieć. Patrzę na nią z mieszanymi uczuciami.
- O co znowu chodzi? -
Pytam.
- A co zrobisz ze Scottem?
- Zupełnie o nim
zapomniałam. - Uderzam się w czoło z otwartej dłoni i marszczę
brwi.
- A co jest ze Scottem? -
Pyta nieświadoma niczego blondynka. Zaciekawiona unosi jedną brew do góry.
- A no tak, przecież
spałaś jak Sakurcia o tym opowiadała.
- Pocałował mnie. -
Mówię zażenowana.
- Serio?! - Podnosi głos.
- Ciszej! Zaraz wszyscy
się dowiedzą. - Uciszam ją.
- Przepraszam. - Mówi skruszona. - Co z
tym zrobisz? - Pyta Ino.
- Nic. - Stwierdzam
obojętna. - Był pijany i na pewno nic nie pamięta, jeżeli on nie
będzie poruszał tego tematu, ja też tego nie zrobię. Nie chcę
sobie komplikować życia. - Dodaję.
- No weź, Scott to
przystojniak. Do tego mądry, takiego to ze świecą szukać. Serio,
mówię ci, bierz się za niego. - Mówi Saki. Wzdycham bezradna.
- Ile razy mam wam
tłumaczyć, że robię sobie przerwę od facetów? Poza tym...
- Poza tym co? - Przerywa
blondynka.
- Poza tym nic do niego
nie czuję. - Wzdycham. - To tylko przyjaciel.
- No trudno, Scott będzie
musiał sobie poradzić z tymi uczuciami. Trochę mi go szkoda.
Nieodwzajemniona miłość jest suką. - Mówi smutna Ino.
- Nie wprawiaj mnie w
poczucie winy. - Stwierdzam.
No kurde, to moja wina, że
się we mnie zakochał, a ja go nie kocham? No nie, ale to nie
zmienia faktu, że źle się z tym czuję. Mam nadzieję, że to
jakieś przejściowe zauroczenie.
- Wcale nie miałam tego
na celu, przepraszam. - Tłumaczy się ze słodkim uśmiechem.
- Wiem, ale to nie zmienia
faktu, że źle się czuję z tym, że się we mnie zakochał.
- Boże Święty, za dużo
myślisz. Daj sobie Sakura spokój ze Scottem. Jestem pewna, że
sobie coś ubzdurał i niedługo mu przejdzie. To mi bardziej
przypomina kaprys pod tytułem; mój kumpel rzucił taką laskę, a ja pokażę mu, że mogę być lepszy. Mówię ci, to nie miłość. -
Tłumaczy Saki pociągając za klamkę.
Powoli we trzy wchodzimy
do środka. Nic nie słychać, jakby nie było nikogo w domu, co jest
dziwne, bo drzwi nie były zakluczone. Idziemy do salonu, na kanapie
dostrzegam wyciągniętą postać. Orientuję się po chwili, że to
Sasuke, który po prostu uciął sobie drzemkę. Saki podchodzi do
niego z knującym uśmiechem i staje nad jego głową.
- Co to za spanie w środku
dnia!? - Podnosi głos.
Biedny chłopak lekko
podskakuje i otwiera przerażone oczy.
- C-co? Co jest? - Pyta
siadając. Rozgląda się po pomieszczeniu. - Saki, idiotko! Nie
mogłaś normalnie? - Dodaje oburzony.
- Sorki, nie mogłam się
powstrzymać. - Szczerzy się do niego.
- Jesteś sam? - Pyta Ino.
- Nie, Naruto śpi w swoim
pokoju. - Mówi przecierając twarz.
- Do tej pory? - Wtrąca
brązowowłosa.
Sasuke podnosi głowę
lekko w górę i patrzy na Saki z gasnącym mordem w oczach.
- Jak wraca się do domu delikatnie mówiąc, napierdzielonym w cztery dupy o godzinie bodajże
piątej nad ranem? Albo szóstej, dokładnie nie wiem, to się tak
długo śpi. - Tłumaczy.
Jestem zaskoczona, że
Uzumaki miał wczoraj jeszcze siłę, żeby gdziekolwiek iść.
Naprawdę. Kiedy na niego wczoraj patrzyłam, wydawał się zmęczony.
Myślałam, że jak wróci to pójdzie od razu spać. Widocznie się
myliłam.
- To gdzie on był? -
Dopytuje blondynka. Sasuke rozkłada ręce.
- Skąd mogę wiedzieć,
skoro wrócił i poszedł od razu spać bez żadnego słowa? Jeżeli
jesteś taka ciekawa to idź i się go zapytaj. - Odburkuje.
- Widzę, że ktoś tu
wstał lewą nogą. - Stwierdzam z uśmieszkiem. - Co robiłeś w
nocy?
- Miałem randkę. -
Uśmiecha się krzywo.
- Ouuu kim jest ta
szczęściara? - Pyta podekscytowana Saki.
- Nazywa się matma. -
Odpowiada zmęczony i kręci głową z poirytowaniem.
- Skoro masz aż takie
problemy to zapisz się na korki i po problemie. - Rzucam pomysł.
- Nie wierzę, po balu
miałeś jeszcze siłę na matmę? - Krzywi się Saki. - Człowieku,
co z tobą nie tak?
- Wyobraź sobie
człowieku, że nie miałem siły. Był Kiba, więc skorzystałem z
jego pomocy. Przynajmniej wytłumaczył mi wszystko z tego tygodnia.
- Tłumaczy.
- Dobrze, że przynajmniej
wszystko zrozumiałeś. - Stwierdzam z uśmiechem i klepię go w
ramię.
- Sprawdza się
stwierdzenie, że matma to dama i trudno ją zaliczyć. - Odzywa się
Saki w zamyśleniu.
- Nie mówiłeś Sasuke,
że będziemy mieli gości.
Wszyscy machinalnie
odwracamy się w stronę skąd dochodzi głos. W przejściu do salonu
stoi Uzumaki oparty o futrynę bokiem. Jest wyższy ode mnie prawie o
głowę. Nagi do pasa, w luźnych dżinsach i z gołymi stopami
wygląda super seksownie. Uroku dodaje mu jego rozweselone spojrzenie
i zmierzwione włosy. Widać po nim, że dopiero wstał i miał
ciężką noc. Ma założone ręce na klatce piersiowej. Jestem pod
wrażeniem jego idealnie wyrzeźbionych mięśni. Gdy nasze
spojrzenia się spotykają machinalnie nachodzi mnie konsternacja.
Zauważam, że to go rozbawia i prawie niezauważalnie unosi kącik
ust do góry.
- Bo też o tym nie
wiedziałem. - Chłopak odzywa się jako pierwszy.
- Przyszłyśmy po ubrania
i zaraz się zmywamy. - Tłumaczy Saki.
- To na ile wybywacie? -
Pyta Uzumaki.
Blondyn powoli podchodzi
bliżej nas. Nie mogę oderwać wzroku od jego ciała. Jak głupia
mam nadzieję, że tego nie widzi, bo potem będzie miał powód,
żeby mnie zawstydzać, czy choćby drażnić. Zmuszam się, żeby
odwrócić wzrok, co mi się udaje. Teraz moim obiektem obserwacji
jest Saki. Nawet nie zauważyłam jak Ino wyszła z salonu. Byłam za
bardzo pochłonięta Uzumakim.
- A co? Chcecie robić
imprezki i sprowadzać sobie dziewczynki? - Pyta wrednie
brązowowłosa. Uzumaki wydaje z siebie śmiecho-mruknięcie.
- A co, zazdrosna? -
Drażni się. Saki rzuca w niego poduszką, którą Uzumaki łapie z
zadowoleniem.
- Nie, po prostu nie
będziecie robić z mojego domu burdelu. - Podrzuca włosy do góry i
unosi dumnie głowę.
- Nie chcę tu żadnej
ladacznicy. To porządny dom, jasne?
- Tak jest! - Odpowiadają
obydwaj.
- No, mam nadzieję, że
się zrozumieliśmy. - Stwierdza.
- Sakura. - Dziewczyna się
do mnie zwraca. - Idę się spakować, poczekaj na mnie.
- Może ci pomogę? -
Patrzę na nią z przerażeniem.
Sasuke też się gdzieś
zmył, co oznacza, że zostanę tu sama. Z Uzumakim, który jest bez
koszulki. Automatycznie włącza mi się w głowie czerwona lampka,
która oznacza niebezpieczeństwo.
- Nie trzeba. - Saki pcha
mnie w stronę kanapy, na którą siadam. - Poczekaj, ja zaraz wrócę.
- Przesyła mi buziaczka i puszcza oczko.
Na ten widok mimowolnie
się uśmiecham. Po chwili zostajemy sami. Tylko ja i Uzumaki.
Chłopak siada naprzeciwko mnie. Jego wzrok jest przeszywający, a ja staram się
patrzeć tylko na twarz chłopaka.
- No co? - Pytam w końcu.
- Nic. Po prostu lubię
na ciebie patrzeć. - Szelmowsko się uśmiecha.
- Słyszałam, że wczoraj
zabalowałeś. - Zaczynam temat. Znowu to śmiecho-mruknięcie.
- Raczej picie samemu nie
podchodzi pod imprezę. - Stwierdza.
- Myślałam, że miałeś
towarzystwo. - Uśmiecham się.
- Potrzebowałem
samotności. Nie lubię za bardzo ludzi. - Wzrusza ramionami.
- Wszystkich?
- Nie, są wyjątki.
Mówiłem ci. - Od czasu, kiedy zostaliśmy sami, mierzymy się
spojrzeniami.
- Co dziś robisz? - Pytam
przerywając krotką ciszę.
Uzumaki marszczy śmiesznie
brwi z zadziornym uśmieszkiem.
- A co? Chcesz zabrać
mnie na randkę?
- Chciałbyś, jakbym nie
miała nic lepszego do roboty. - Prycham.
- Przestań udawać taką
niedostępną Haruno. - Kpi.
- Nie jestem niedostępna,
raczej niezainteresowana. - Odpyskuję.
Uzumaki łapie się
teatralnie za serce.
- Och, zabolało. Czyli
nie mam u ciebie szans?
- Żadnych. - Kręcę
przecząco głową.
- Dobra, koniec tych
żartów. - Uśmiecha się. - Po co pytasz? - Mówi poważnie.
- Najpierw mi powiedz co
robisz. - Odwzajemniam uśmiech.
- Uparta jak zawsze. -
Stwierdza. - O osiemnastej jestem umówiony na spotkanie, zejdzie mi
jakieś półtorej godzinki, a potem jestem cały twój.
- Idziemy z dziewczynami
do klubu. Dołączasz się? - Pytam z uśmiechem.
- Podaj miejsce i godzinę.
- Wzrusza ramionami i przechyla głowę w prawą stronę.
- Dwudziesta, przed klubem
Heaven.
- Będę. - Mówi z
uśmiechem. - Wybrałyście fajne miejsce.
- Wiem, bo my jesteśmy
fajne. - Posyłam mu uśmiech.
Do salonu wchodzą moje
dwie przyjaciółki z walizką na kółkach.
- Dlaczego niby ja muszę
to ciągnąć? - Pyta Saki.
- Bo twoich rzeczy jest
więcej, a poza tym sama się zaoferowałaś.
- A, no tak. Zapomniałam.
- Uśmiecha się przepraszająco.
- Idziemy kochanie,
pożegnaj się z Uzumakim. - Mówi Ino.
- Załatwiłam nam
towarzystwo, Sasuke się z nami przejdzie do tego klubu. - Wtrąca
brązowowłosa.
- Tak? Fajnie, ja też
załatwiłam towarzystwo. Uzumaki też się wybiera. - Mówię dumna.
- Super! - Ekscytuje się
Saki.
Wstaję z kanapy i
zmierzam do wyjścia.
- Do potem Uzumaki. -
Żegnam się.
- Do potem Haruno. -
Przedrzeźnia mnie.
Wychodzimy z domu i
kierujemy się z powrotem do mnie. Na dworze jest cieplutko. Prawie
tak samo jak w wakacje. Żałuję, że tak szybko minęły. Wracając pamięcią do tamtych wspomnień uświadamiam sobie, że zapomniałam opowiedzieć dziewczynom o chłopaku, którego
spotkałam.
- O czym myślisz? - Do
rzeczywistości przywraca mnie Saki.
- O wakacjach.
- Szkoda, że my nigdzie
nie byłyśmy. - Marudzi brązowowłosa.
- A czemu myślisz o
wakacjach? Przecież mówiłaś, że nic ciekawego się nie działo.
To w końcu jak? - Pyta Ino z szerokim uśmiechem.
- Poznałam tam fajnego
chłopaka. Miły, uroczy, troskliwy i zabawny. Ideał. Spędzaliśmy
ze sobą mnóstwo czasu, chyba się nawet w nim zauroczyłam. - Mówię
rozmarzona.
- Ekhem, czy to ta sama
Sakura sprzed kilku godzin? Sama mówiłaś, że masz dość facetów.
- Stwierdza Saki.
- Tak, to dziwne, ale dla
niego zrobiłabym wyjątek. - Mówię z uśmiechem.
- Przystojny chociaż? -
Wtrąca Ino.
- Bardzo.
- No, a jak się nazywa? -
Pyta druga.
- Imię też ma ładne.
Nazywa się Jake. - Dziewczyny na to imię sztywnieją. Nie są
zadowolone.
- Coś nie tak? - Pytam.
- Nie, po prostu tak samo
nazywa się typ, którego nie znosimy. - Uśmiecha się Saki.
- Po twoich opowieściach
mam pewność, że to są dwie różne osoby. - Stwierdza Ino.
- Czemu?
- Tamten jest chamem,
prostakiem, aroganckim dupkiem i złym człowiekiem. - Mówi
blondynka.
- Musiał wam mocno zajść
za skórę. - Chichoczę.
- Żebyś wiedziała. -
Odpowiadają obydwie naraz.
- Zmieniając temat. Zauważyłam, że Aurora nie podeszła do ciebie ani razu na balu.
Zresztą do Naruto też, macie jakieś zawieszenie broni? - Pyta
Saki.
- Żartujesz sobie? Ja i
Aurora zawieszenie broni? Nigdy w życiu. - Odpowiadam z
sarkastycznym uśmiechem.
- Saki ma rację, wydaje
mi się to dziwne. Może to cisza przed burzą? - Zastanawia się
Ino.
- Nawet tak nie mów, nie
chce mi się myśleć co ona byłaby w stanie wymyślić w swojej
chorej głowie. W sumie to nie chcę teraz zawracać sobie nią dupy.
Przed nami impreza i mam zamiar się wyluzować. - Kończę z
uśmiechem.
- I to jest pozytywne
nastawienie siostro! - Ekscytuje się brązowowłosa.
Ino patrzy na nią spod
byka i posyła groźne spojrzenie. Zamyka na chwilę oczy.
- Nie musisz krzyczeć mi
nad uchem, bębenki mi popękają.
Stara się opanować, co
jest śmieszne. Ino zawsze była tą bardziej wybuchową. Dziewczyny
są ze sobą od dziecka, więc naprawdę są dla siebie jak siostry.
Co za tym idzie? Okropne kłótnie, a czasami dochodziło nawet do
rękoczynów. Kto był w takich sytuacjach rozjemcą? Oczywiście
niewinna ja. Nie powiem, czasami zdarzyło mi się przez przypadek
oberwać od jednej, albo drugiej. Na szczęście z bicia wyrosły,
pozostały przezwiska i kłótnie.
- Sorcia. - Saki wzrusza
ramionami z miną słodkiego pieska. To zawsze działa na blondynkę.
- Wybaczam. - Wzdycha
zirytowana.
Powoli dochodzimy do
mojego domu, kiedy jesteśmy już przy drzwiach otwieram je i
wpuszczam do środka dziewczyny.
- Dziękuję, kulturalny
człowiecze. - Puszcza mi oczko rozweselona Saki.
Przewracam oczami i
wchodzę do środka. Słyszę dźwięk gotowanej wody i wiem, że Ino
wzięła się za robienie herbaty, albo kawy. Wchodzę do kuchni. Ino
siedzi przy stole i je jabłko. Opieram się plecami o blat kuchenny,
kładę na nim również dłonie. Wpatruję się w moją przyjaciółkę
z uśmiechem.
- Dzisiaj będzie fajnie,
zamierzam się napić. - Mówi zapatrzona w jabłko, a ja się
śmieję.
- Tylko proszę, niech to
się nie skończy tak, jak w moje osiemnaste urodziny. - Wspominam
rozbawiona.
- Co ma się nie skończyć
jak w twoje urodziny? - Do kuchni wpada Saki.
Dziewczyna wyłącza
zagotowaną wodę i rozlewa ją do przygotowanych kubków. Miesza
napoje łyżeczką, żeby rozpuścił się cukier. Do każdego kubka
dolewa zimnej wody, żeby herbata była gotowa do wypicia.
- Ino plus alkohol równa
się... - Przerywam z uśmiechem, żeby Saki za mnie dokończyła.
Unoszę sugestywnie brwi. Dziewczyna posyła mi uśmiech.
- Rzyganie, robienie
głupot takich jak całowanie się z dostawcą pizzy i problemy z
pamięcią na drugi dzień. Zgadłam? No powiedz, że tak. - Podaje
mi herbatę, którą biorę do dłoni. Przyciskam kubek do warg.
- Bingo! - Odpowiadam i
upijam łyk pysznej, owocowej herbaty.
Ino patrzy na nas
zażenowanym wzrokiem.
- Aha, wtedy był pierwszy
i ostatni raz, kiedy piłam do nieprzytomności, a wy wypominacie mi
to za każdym razem. Nie ładnie. - Kręci głową i pije herbatę.
- To nasza jedyna obrona.
Każdy uważa, że ty jesteś najbardziej normalna, opanowana i
najrozsądniejsza z nas trzech. To nasz jedyny dowód, że nie jesteś
idealna i też masz czasami napady głupoty. - Stwierdza Saki.
- Ja przepraszam, obrona
przed czym? - Dopytuje blondynka.
- Obrona przed naszą nie
idealnością. - Mówi brązowowłosa. Marszczę brwi w
niezrozumieniu.
- Że co? - Pytam nagle.
- Och, widzę, że nie
tylko ja jej nie zrozumiałam. - Dodaje Ino. Saki przeciągle
wzdycha.
- I niby ja jestem tutaj
głupia? Chodzi mi o to, że jak sobie to wspominam to czuję się
lepiej, bo wiem, że idealny człowiek też odwala coś głupiego. No
wiesz, że jednak nie jestem jakimś wybrykiem natury albo coś. - Tłumaczy
wymachując dłonią.
- Lepiej szykujmy się na
imprezę, zostało mało czasu. - Mówię i idę do swojego pokoju.
Słyszę kroki, więc wiem, że dziewczyny podążają za mną. Czas
ubrać się w coś ładnego.
~.~
Hej misie! Tak jak pisałyśmy notka jest wcześniej. Dzisiaj w rozdziale nie dzieje się zbyt dużo, ale poczekajcie do następnego Poniedziałku :P Komentujcie misie, komentujcie. Hope you like it. Paula&Patty
Faktycznie o wiele wcześniej xD. Myślałam, że będzie jakoś o 18, a tu proszę ;D Może i nie było specjalnie dużo akcji, ale mi tam się podoba ;>
OdpowiedzUsuńNotka jak zwykle super aż się nie mogę doczekać następnego poniedziałku i tej ich imprezy
OdpowiedzUsuńFaktycznie niewiele się działo, ale po tym co napisałyście, że więcej się wydarzy w następnym to już nie mogę ustać z niecierpliwości.
OdpowiedzUsuńNie da rady dać go trochę wcześniej?
Ładnie proszę
P.S
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/
Rozdzial supe, jestem ciekawa jak potoczy sie ta cala sytuacja z Jeckiem nie moge sie doczekac kolejnej notki pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńSłuchajcie ludziska, w tym tygodniu nie będzie żadnej notki, bo mamy próbne matury, więc następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie, ale to siła wyższa.
OdpowiedzUsuń