poniedziałek, 14 listopada 2016

#8 Rozdział

Perspektywa Naruto;
Wychodzę z samochodu i trzaskam drzwiami. Zamykam go i idę w stronę domu. Widzę, że w salonie pali się światło. Wchodzę do środka i zdejmuję marynarkę, którą wieszam na wieszak.
- To ty Naruto? - Słyszę Sasuke.
- A kto inny? - Warczę mocno wkurwiony.
Wchodzę do salonu, na kanapie siedzi Kiba i Sasuke. Podchodzę do fotela i na niego opadam. Opieram łokcie o kolana i chowam w dłoniach twarz.
- Stary, co ci jest? Czemu masz krew na spodniach? - Pyta Kiba.
- Nie mów, że...
- Nie. - Przerywam Sasuke i podnoszę głowę. - Nikogo nie zabiłem jeżeli masz to na myśli.
- To co się stało? - Dopytuje brązowowłosy.
- Jake się stał. - Warczę.
Pieprzony debil, jak kurwa mogłem dać mu się sprowokować? Jestem cholernie głupi.
- Jak to? Był na balu? - Pyta kruczowłosy.
- Ta, sprowokował mnie i rozciął mi rękę szkłem.
- Widział to ktoś? - Sasuke zadaje istotne pytanie.
- Zrobił to kurwa specjalnie. Po to, żeby ona to zobaczyła, żeby zasiać w niej niepewność. A ja dałem się sprowokować temu skurwielowi. - Wstaję z fotela i chodzę po pokoju.
- Mówisz o Sakurze? - Pyta Kiba.
- A o kim kurwa innym? Przecież to logiczne, że mówię o niej.
- Uspokój się, bo to się źle skończy. - Upomina Sasuke, ale ja go nie słucham.
- Jakim ja jestem debilem. To logiczne, że przysłała go pieprzona Rada. Chcą to wszystko przyśpieszyć. - Układam sobie wszystko w głowie.
- Wiesz, że nie masz wyjścia? Musisz jej powiedzieć. - Stwierdza Sasuke.
- Ona nie jest na to gotowa! - Warczę.
- Ona czy ty? - Zauważa Kiba.
Przejeżdżam dłońmi po twarzy. Kiba ma rację, to ja jestem tym, który nie jest gotowy na prawdę. Co będzie jeżeli dowie się kim jestem? Ucieknie? Znienawidzi mnie? Jak jej powiedzieć, że jest na mnie skazana przez resztę swojego życia? Kurwa, co robić?
- To nie ma ze mną nic wspólnego. - Kłamię.
Idę na górę i kieruję się do swojego pokoju. W międzyczasie rozpinam koszulę. Wchodzę do sypialni i podchodzę do szafy. Biorę z niej jeansowe spodnie, bokserki i czarną koszulkę. Rzucam koszulę na krzesło przy biurku i idę do toalety. Zdejmuję z siebie upieprzone spodnie i bieliznę. Od razu wrzucam to do kosza na pranie i wchodzę pod prysznic. Odkręcam zimną wodę i się myję. Kiedy już kończę zakładam na siebie wyjęte ubrania. Wychodzę z pokoju i schodzę na dół.
- Gdzie idziesz? - Pyta Kiba.
- Jak to gdzie? Tam gdzie zawsze, idę jej pilnować. - Odpowiadam zdenerwowany.
- O której wrócisz? - Pyta Sasuke.
- Nie wiem, pewnie późno.
Wychodzę z domu. Wkładam w uszy słuchawki i podłączam je do telefonu. Włączam piosenki w nadziei, że chociaż to pomoże mi odwrócić moją pieprzoną uwagę. Idę w kierunku domu Sakury, mamy do niej blisko, tak jak chciała tego pierdolona Rada. Szanowane stare skurwiele, które nic nie zrobiły dla nikogo. Siedzą na swoich idiotycznych tronach i się wywyższają. Prawda jest taka, że to nic nie znaczące pierniki, które potrafią tylko zrzędzić i rozkazywać. Siedzą tam tylko dlatego, że pochodzą z najlepszych trzech rodów z całego Klanu. Mój głupi ojczulek jest jednym z nich. Nie widziałem go dziesięć lat, a tu proszę jaka niespodzianka. Na początku mnie nie poznał, a potem jak gdyby nigdy nic chciał porozmawiać. W dupie go mam, niech rozmawia ze swoim kochanym pierworodnym - Jake'm. Dochodzę do domu Haruno, podchodzę pod jej okno. Powoli i po cichu wdrapuję się na dach. Dobrze, że ma akurat tutaj pokój. Dach jest tak zrobiony, że Haruno może sobie na niego wyjść w każdej chwili przez okno, co bardzo ułatwia mi sprawę. Szukam sobie odpowiedniego miejsca i siadam. Widzę jej pokój, okno dzisiaj jest zamknięte, więc nie mogę wejść do środka. Trudno. Wszystkie trzy śpią w jednym łóżku, gniotą się jak jakieś pieprzone sardynki, ale im to nie przeszkadza. Na moje usta mimowolnie wkrada się uśmiech. Patrzę na niebo. Są na nim dobrze widoczne gwiazdy, bo jest bezchmurnie. Uwagę przykuwa dość duży księżyc. Przy takim widoku można stracić poczucie czasu. Odwracam wzrok z powrotem na dziewczyny. Przychodzę do Haruno już od pięciu dni i nad nią czuwam. Czasami udaje mi się wejść do środka. Na początku przychodziłem z obowiązku, a teraz już się przyzwyczaiłem. Obserwuję ją codziennie jak śpi. Jest wtedy taka spokojna i nieświadoma. Nieświadoma tego, co ją czeka. Gdybym mógł... nie burzyłbym jej tego spokoju. Pieprzona Rada depcze mi po piętach i wiem, że dopóki nie powiem Haruno wszystkiego, nie będę miał spokoju. Będą wysyłać mojego pieprzonego braciszka dotąd, aż nie osiągną swojego celu. Kładę się na plecy i układam ręce pod głowę. Wzdycham.
- Co robić? - Pytam cicho w nadziei, że cokolwiek wymyślę.
Kurwa, no muszę jej powiedzieć. Pieprzony czas się kończy i wiem, że jeżeli ja jej nie powiem, zrobi to ktoś inny. Na przykład Jake, co mnie kurewsko denerwuje. Mam jakąś pieprzoną potrzebę, żeby wszystkiego dowiedziała się ode mnie. U Haruno są dziewczyny, co oznacza, że jest bezpieczna, więc mogę wracać do domu, ale czy chcę? Najlepiej napierdoliłbym się w cztery dupy i chyba tak zrobię. Wyjmuję z uszu słuchawki i razem z telefonem chowam je do kieszeni w spodniach. Zeskakuję po cichu z dachu i idę do pobliskiego baru. Chodzę tam zawsze, więc wiem, że jest otwarty. Patrzę na zegarek. Kurwa, jest już trzecia w nocy. Widzę całodobowy market, więc do niego zachodzę. Kupię piwo i pójdę na plażę, to lepsze rozwiązanie, bo nie mam dzisiaj ochoty na żadne zabawy, szczególnie z Kat, która podchodzi do mnie co wieczór. Co z tego, że jest ładna jak nie idzie to w parze z jej rozumem. Wchodzę do sklepu i od razu idę do półek z alkoholem. Biorę co mi potrzebne i podchodzę do kasy. Siedzi przy niej młoda dziewczyna.
- Witamy w naszym sklepie, proponuję Panu rzeczy, które mamy na przecenie. Kupując jeden produkt, drugi dostanie Pan gratis. - Klepie formułkę z uśmiechem.
- Nie, dziękuję. - Odpowiadam.
Wkurwia mnie takie coś, człowiek idzie sobie do sklepu, a tu mu wciskają jakieś pierdolone gówno. Dobrze, że nie poprosiła mnie o dowód, którego nie mam.
- Ile płacę? - Pytam.
- Dziesięć dolarów. - Odpowiada uprzejmie.
Wyciągam z portfela pieniądze i podaję kasjerce do ręki. Dziewczyna wydaje mi resztę i wręcza paragon. Biorę siatkę z piwem i wychodzę ze sklepu. Kieruję się na plażę, która jest niedaleko. Niebo powoli się rozjaśnia. Po kilku minutach wolnego spaceru docieram na miejsce. Nie ma tutaj żadnej żywej duszy. Siadam jak najbliżej oceanu na piaszczystej plaży. Ten piasek jest chujowy. Wkurwiająco pcha mi się do butów. Wyjmuję piwo, które po chwili piję.

Perspektywa Sakury;
Powoli otwieram oczy, żeby przyzwyczaiły się do światła panującego w pokoju. Nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, że je mrużę. Bolą mnie wszystkie kości, a to dlatego, że kilka razy w nocy całowałam się z podłogą. Ino dzisiaj strasznie się wierciła, co w ogóle nie jest do niej podobne. Przeciągam się i z uśmiechem przekręcam głowę w lewą stronę. Moje przyjaciółki słodko śpią, więc nie będę ich budzić. Zrobię pyszne śniadanko. Podnoszę się powolutku i po cichutku z łóżka. Przy każdym ruchu upewniam się, że ich nie obudzę. Wstaję z łóżka i idę na dół do kuchni. Włączam radio i od razu ściszam głośność. Wyjmuję trzy talerze i stawiam je na stole. Podchodzę do lodówki, z której biorę jajka. Kładę je delikatnie na szafkę obok kuchenki i wyjmuję patelnię. Rozgrzewam na niej masło i robię jajecznicę. Gotowe danie przerzucam do miski i stawiam na stole. Kroję pomidora na talerz, który ląduje obok jajecznicy.
- Mmm mówiłam ci, że Sakurcia coś upichciła. - Słyszę głos Saki, dochodzi on ze schodów.
- Zrobiła jajecznicę, aż tutaj pachnie. - Mówi roześmiana Ino.
Kończę zmywać naczynia i siadam do stołu dokładnie wtedy, kiedy dziewczyny wchodzą do kuchni. Wciąż tak jak ja mają na sobie piżamy. Uśmiechają się szeroko.
- Dzień dobry panienkom. - Witam się z uśmiechem.
- Będziesz nam robiła takie śniadania codziennie? - Pyta Ino.
- Uważaj, bo się przyzwyczaimy. - Dodaje Saki.
Ino podchodzi do lodówki i wyciąga pomarańczowy sok. Obydwie siadają do stołu i nakładają sobie jedzenie, czekam aż to zrobią i na końcu ja również się częstuję.
- Nie ma tak dobrze. W weekendy mogę robić śniadanie, ale w dni szkolne na pewno mi się nie zechce. Wolę dłużej pospać. - Mówię i biorę się za jedzenie.
Nie ma lepszego śniadania niż jajecznica na maśle z pomidorkami. No, może z wyjątkiem naleśników, bo je naprawdę uwielbiam.
- Kiedy wujek z ciotunią wracają? - Pyta Saki między kęsami.
- Wyjechali w Czwartek, więc będą za dwa tygodnie. - Odpowiadam.
- Mamy z tobą tyle mieszkać? - Wtrąca Ino.
- Byłoby mi miło, gdybyście zostały. Nie chciałabym siedzieć sama, trochę się boję szczerze mówiąc. - Mówię z uśmiechem.
- Ty się boisz? Niby czego? - Nabija się ze mnie Saki.
- Gwałcicieli, włamywaczy, morderców. - Wymieniam.
- Spokojnie, nie zostawimy cię na pastwę losu. Poza tym, myślisz, że zrezygnowałabym z takich śniadań? - Stwierdza Ino.
- Jak wam się spało? Bo mnie bolą wszystkie kości, strasznie się dzisiaj kręciłaś Ino, aż się zdziwiłam. - Wskazuję na nią widelcem.
- Śnił mi się koszmar, może dlatego. - Wzrusza ramionami.
- Co ci się śniło? - Pyta Saki.
- To słuchajcie, opowiem wam. - Ino macha widelcem i mruży oczy.
- Aż mnie ciekawi co zrodziło się w twojej chorej główce. - Mówię z uśmiechem.
Moja przyjaciółka mruży na mnie oczy i posyła mi mordercze spojrzenie.
- Zaczęło się tak, że miałam siostrę bliźniaczkę. Byłyśmy normalnie jak kopia. Identyczne. Potem pojawił się przystojny brunet z lekkim zarostem, okazało się, że mam wziąć z nim ślub. Cieszyłam się, bo to w końcu było ciasteczko. Wzięłam z nim ten ślub i okazało się, że muszę się nim dzielić z siostrą. To było chore, ale okay. Nawet w tym śnie mi to na początku nie przeszkadzało. Potem to się przeniosło do jakiejś galerii, chodziliśmy po sklepach. Ta moja siostra ciągle się do niego lepiła, nawet się całowali. Zaczęło mi to naprawdę przeszkadzać, bo w końcu to był mój facet, tak? To było popieprzone, że musiałam się nim dzielić i nie miałam nic do gadania. Później zrobiło się tak, że zostaliśmy sami, ja i on. Kupił mi piękny pierścionek, a potem się namiętnie całowaliśmy. Chodziliśmy razem po sklepach za rękę, a ta moja bliźniaczka włóczyła się za nami jak cień. Później się obudziłam i sen się skończył. Ten facet był zbyt przystojny, żeby był prawdziwy. - Ino teatralnie wzdycha.
- Wiesz co? Ty masz naprawdę zrytą psychikę. - Stwierdza Saki.
- Co ja na to poradzę? Tyle, że wiesz, pocieszam się, że ty jesteś jeszcze głupsza. Nie wyprzesz się swojej głupoty. - Puszcza jej oczko.
- Masz rację, że jestem postrzelona, na to już mi nic nie pomoże. - Mówi z uśmiechem Saki.
- Wiesz co? Pierwszy raz się tego nie wyparłaś. - Wtrącam z uśmiechem.
- Trzeba zaakceptować siebie i nie próbować być innym człowiekiem. Trzeba być sobą. - Saki dumnie recytuje to zdanie.
- Mądrala z ciebie. - Droczy się Ino.
- No dziewczynki, ja zrobiłam śniadanie, a wy pozmywacie i posprzątacie. Co wy na to? - Pytam z uśmieszkiem.
- To wydaje się być sprawiedliwe. - Mówi z uśmiechem Ino.
- Ja idę się ubrać.
Wstaję od stołu i idę do swojego pokoju. Z szafy wyjmuję czystą bieliznę, jeansowe poprzecierane spodenki i luźną bluzkę na krótki rękawek, która ma brzoskwiniowy kolor. Wchodzę do łazienki. Biorę szybki prysznic i myję zęby. Ubieram się w przygotowane rzeczy i schodzę na dół. Słyszę dźwięk telewizora, więc wchodzę do salonu. Dziewczyny siedzą na kanapie, są już ubrane i oglądają jakiś program. Siadam na kanapie obok Saki.
- Co dzisiaj robimy? Jest Sobota, chyba nie będziemy siedziały w domu? - Pyta Saki.
- A co chciałabyś robić? - Wtrącam.
Zauważam jak w jej oczach palą się iskierki. Widzę po niej, że jest bardzo podekscytowana.
- Pójdziemy na imprezkę! - Krzyczy z uśmiechem.
- No nie wiem, ja mam dosyć wrażeń po wczorajszym wieczorze. - Stwierdzam.
- Poleżałabym sobie przed telewizorem, obżerałabym się żelkami i lodami...
- Weź Sakura, bo od samego słuchania robi mi się źle. - Wtrąca Ino.
- Niby czemu? - Marszczę na nią brwi.
- Za dużo tej słodkości. - Odpowiada.
- Przyznaj się, że jesteś w ciąży. - Saki macha w moją stronę brwiami z zadziornym uśmieszkiem, a Ino wali ją poduszką po głowie.
- Nie. Chyba, że jestem wiatropylna, bo innego wytłumaczenia nie znajduję. - Broni się blondynka.
- Mhm przyznaj się, z kim wpadłaś? - Drażnię się.
- Boże Święty jakie wy jesteście głupie i denerwujące. Znajdźcie sobie inny temat. Szczęśliwa bym była, gdyby nie dotyczył mnie. - Mówi zirytowana.
- Chodźmy na spacer, możemy pójść do nas do domu, bo wzięłyśmy za mało rzeczy. Co wy na to? - Proponuje Saki.
- Z chęcią, może mi przejdzie. - Stwierdza Ino.
- Ja też nie mam nic przeciwko. - Jako pierwsza wstaję z kanapy.
Wyłączam telewizor i bez słowa idę do korytarza. Zakładam brzoskwiniowe tenisówki i wychodzę z domu. Dziewczyny idą tuż za mną.
- Zamknijcie dom. - Mówię.
- Spoczko laska. - Odpowiada Saki.
Zamyka dom i już po chwili kierujemy się w stronę ich mieszkania. Dziewczyny pomieszkują jakieś pięć minut drogi ode mnie, więc mamy do siebie bardzo bliziutko.
- Chris cię unika? - Zagaduje Ino.
- Huh? Niby czemu? - Jestem zdziwiona.
- No, bo wiesz. Zauważyłyśmy, że na balu nawet do ciebie nie podszedł, a jak byłaś blisko niego to gdzieś znikał. - Tłumaczy Saki.
- Wniosek sam się nasuwa. - Dodaje Ino.
Pocieram dłonią czoło i myślę. Ostatnio odzywał się do mnie we Wtorek, a dzisiaj mamy Sobotę, więc minęło naprawdę dużo czasu. Zawsze odzywał się do mnie przynajmniej co dwa dni.
- Chyba macie rację. Może jest mu głupio. - Wzdycham przeciągle.
- Długo się nie odzywa? - Dopytuje Saki.
- Ostatni raz odezwał się do mnie po imprezie.
- To do niego niepodobne. - Śmieje się Ino.
- Jak myślicie? Powinnam się do niego odezwać? - Zagryzam wargę i marszczę brwi.
- A może daj mu czas? Chłopak głupio się zachował i musi być mu naprawdę wstyd. Wydaje mi się, że sam się odezwie.
- Chyba tak zrobię. - Stwierdzam uśmiechnięta.
Widzę jak na twarzy Saki wykwita zadziorny uśmiech, który prawie zawsze oznacza kłopoty. Dziewczyna chwilę na mnie patrzy, jakby układała sobie w głowie to co chce powiedzieć. Patrzę na nią z mieszanymi uczuciami.
- O co znowu chodzi? - Pytam.
- A co zrobisz ze Scottem?
- Zupełnie o nim zapomniałam. - Uderzam się w czoło z otwartej dłoni i marszczę brwi.
- A co jest ze Scottem? - Pyta nieświadoma niczego blondynka. Zaciekawiona unosi jedną brew do góry.
- A no tak, przecież spałaś jak Sakurcia o tym opowiadała.
- Pocałował mnie. - Mówię zażenowana.
- Serio?! - Podnosi głos.
- Ciszej! Zaraz wszyscy się dowiedzą. - Uciszam ją.
- Przepraszam. - Mówi skruszona. - Co z tym zrobisz? - Pyta Ino.
- Nic. - Stwierdzam obojętna. - Był pijany i na pewno nic nie pamięta, jeżeli on nie będzie poruszał tego tematu, ja też tego nie zrobię. Nie chcę sobie komplikować życia. - Dodaję.
- No weź, Scott to przystojniak. Do tego mądry, takiego to ze świecą szukać. Serio, mówię ci, bierz się za niego. - Mówi Saki. Wzdycham bezradna.
- Ile razy mam wam tłumaczyć, że robię sobie przerwę od facetów? Poza tym...
- Poza tym co? - Przerywa blondynka.
- Poza tym nic do niego nie czuję. - Wzdycham. - To tylko przyjaciel.
- No trudno, Scott będzie musiał sobie poradzić z tymi uczuciami. Trochę mi go szkoda. Nieodwzajemniona miłość jest suką. - Mówi smutna Ino.
- Nie wprawiaj mnie w poczucie winy. - Stwierdzam.
No kurde, to moja wina, że się we mnie zakochał, a ja go nie kocham? No nie, ale to nie zmienia faktu, że źle się z tym czuję. Mam nadzieję, że to jakieś przejściowe zauroczenie.
- Wcale nie miałam tego na celu, przepraszam. - Tłumaczy się ze słodkim uśmiechem.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że źle się czuję z tym, że się we mnie zakochał.
- Boże Święty, za dużo myślisz. Daj sobie Sakura spokój ze Scottem. Jestem pewna, że sobie coś ubzdurał i niedługo mu przejdzie. To mi bardziej przypomina kaprys pod tytułem; mój kumpel rzucił taką laskę, a ja pokażę mu, że mogę być lepszy. Mówię ci, to nie miłość. - Tłumaczy Saki pociągając za klamkę.
Powoli we trzy wchodzimy do środka. Nic nie słychać, jakby nie było nikogo w domu, co jest dziwne, bo drzwi nie były zakluczone. Idziemy do salonu, na kanapie dostrzegam wyciągniętą postać. Orientuję się po chwili, że to Sasuke, który po prostu uciął sobie drzemkę. Saki podchodzi do niego z knującym uśmiechem i staje nad jego głową.
- Co to za spanie w środku dnia!? - Podnosi głos.
Biedny chłopak lekko podskakuje i otwiera przerażone oczy.
- C-co? Co jest? - Pyta siadając. Rozgląda się po pomieszczeniu. - Saki, idiotko! Nie mogłaś normalnie? - Dodaje oburzony.
- Sorki, nie mogłam się powstrzymać. - Szczerzy się do niego.
- Jesteś sam? - Pyta Ino.
- Nie, Naruto śpi w swoim pokoju. - Mówi przecierając twarz.
- Do tej pory? - Wtrąca brązowowłosa.
Sasuke podnosi głowę lekko w górę i patrzy na Saki z gasnącym mordem w oczach.
- Jak wraca się do domu delikatnie mówiąc, napierdzielonym w cztery dupy o godzinie bodajże piątej nad ranem? Albo szóstej, dokładnie nie wiem, to się tak długo śpi. - Tłumaczy.
Jestem zaskoczona, że Uzumaki miał wczoraj jeszcze siłę, żeby gdziekolwiek iść. Naprawdę. Kiedy na niego wczoraj patrzyłam, wydawał się zmęczony. Myślałam, że jak wróci to pójdzie od razu spać. Widocznie się myliłam.
- To gdzie on był? - Dopytuje blondynka. Sasuke rozkłada ręce.
- Skąd mogę wiedzieć, skoro wrócił i poszedł od razu spać bez żadnego słowa? Jeżeli jesteś taka ciekawa to idź i się go zapytaj. - Odburkuje.
- Widzę, że ktoś tu wstał lewą nogą. - Stwierdzam z uśmieszkiem. - Co robiłeś w nocy?
- Miałem randkę. - Uśmiecha się krzywo.
- Ouuu kim jest ta szczęściara? - Pyta podekscytowana Saki.
- Nazywa się matma. - Odpowiada zmęczony i kręci głową z poirytowaniem.
- Skoro masz aż takie problemy to zapisz się na korki i po problemie. - Rzucam pomysł.
- Nie wierzę, po balu miałeś jeszcze siłę na matmę? - Krzywi się Saki. - Człowieku, co z tobą nie tak?
- Wyobraź sobie człowieku, że nie miałem siły. Był Kiba, więc skorzystałem z jego pomocy. Przynajmniej wytłumaczył mi wszystko z tego tygodnia. - Tłumaczy.
- Dobrze, że przynajmniej wszystko zrozumiałeś. - Stwierdzam z uśmiechem i klepię go w ramię.
- Sprawdza się stwierdzenie, że matma to dama i trudno ją zaliczyć. - Odzywa się Saki w zamyśleniu.
- Nie mówiłeś Sasuke, że będziemy mieli gości.
Wszyscy machinalnie odwracamy się w stronę skąd dochodzi głos. W przejściu do salonu stoi Uzumaki oparty o futrynę bokiem. Jest wyższy ode mnie prawie o głowę. Nagi do pasa, w luźnych dżinsach i z gołymi stopami wygląda super seksownie. Uroku dodaje mu jego rozweselone spojrzenie i zmierzwione włosy. Widać po nim, że dopiero wstał i miał ciężką noc. Ma założone ręce na klatce piersiowej. Jestem pod wrażeniem jego idealnie wyrzeźbionych mięśni. Gdy nasze spojrzenia się spotykają machinalnie nachodzi mnie konsternacja. Zauważam, że to go rozbawia i prawie niezauważalnie unosi kącik ust do góry.
- Bo też o tym nie wiedziałem. - Chłopak odzywa się jako pierwszy.
- Przyszłyśmy po ubrania i zaraz się zmywamy. - Tłumaczy Saki.
- To na ile wybywacie? - Pyta Uzumaki.
Blondyn powoli podchodzi bliżej nas. Nie mogę oderwać wzroku od jego ciała. Jak głupia mam nadzieję, że tego nie widzi, bo potem będzie miał powód, żeby mnie zawstydzać, czy choćby drażnić. Zmuszam się, żeby odwrócić wzrok, co mi się udaje. Teraz moim obiektem obserwacji jest Saki. Nawet nie zauważyłam jak Ino wyszła z salonu. Byłam za bardzo pochłonięta Uzumakim.
- A co? Chcecie robić imprezki i sprowadzać sobie dziewczynki? - Pyta wrednie brązowowłosa. Uzumaki wydaje z siebie śmiecho-mruknięcie.
- A co, zazdrosna? - Drażni się. Saki rzuca w niego poduszką, którą Uzumaki łapie z zadowoleniem.
- Nie, po prostu nie będziecie robić z mojego domu burdelu. - Podrzuca włosy do góry i unosi dumnie głowę.
- Nie chcę tu żadnej ladacznicy. To porządny dom, jasne?
- Tak jest! - Odpowiadają obydwaj.
- No, mam nadzieję, że się zrozumieliśmy. - Stwierdza.
- Sakura. - Dziewczyna się do mnie zwraca. - Idę się spakować, poczekaj na mnie.
- Może ci pomogę? - Patrzę na nią z przerażeniem.
Sasuke też się gdzieś zmył, co oznacza, że zostanę tu sama. Z Uzumakim, który jest bez koszulki. Automatycznie włącza mi się w głowie czerwona lampka, która oznacza niebezpieczeństwo.
- Nie trzeba. - Saki pcha mnie w stronę kanapy, na którą siadam. - Poczekaj, ja zaraz wrócę. - Przesyła mi buziaczka i puszcza oczko.
Na ten widok mimowolnie się uśmiecham. Po chwili zostajemy sami. Tylko ja i Uzumaki. Chłopak siada naprzeciwko mnie. Jego wzrok jest przeszywający,  a ja staram się patrzeć tylko na twarz chłopaka.
- No co? - Pytam w końcu.
- Nic. Po prostu lubię na ciebie patrzeć. - Szelmowsko się uśmiecha.
- Słyszałam, że wczoraj zabalowałeś. - Zaczynam temat. Znowu to śmiecho-mruknięcie.
- Raczej picie samemu nie podchodzi pod imprezę. - Stwierdza.
- Myślałam, że miałeś towarzystwo. - Uśmiecham się.
- Potrzebowałem samotności. Nie lubię za bardzo ludzi. - Wzrusza ramionami.
- Wszystkich?
- Nie, są wyjątki. Mówiłem ci. - Od czasu, kiedy zostaliśmy sami, mierzymy się spojrzeniami.
- Co dziś robisz? - Pytam przerywając krotką ciszę.
Uzumaki marszczy śmiesznie brwi z zadziornym uśmieszkiem.
- A co? Chcesz zabrać mnie na randkę?
- Chciałbyś, jakbym nie miała nic lepszego do roboty. - Prycham.
- Przestań udawać taką niedostępną Haruno. - Kpi.
- Nie jestem niedostępna, raczej niezainteresowana. - Odpyskuję.
Uzumaki łapie się teatralnie za serce.
- Och, zabolało. Czyli nie mam u ciebie szans?
- Żadnych. - Kręcę przecząco głową.
- Dobra, koniec tych żartów. - Uśmiecha się. - Po co pytasz? - Mówi poważnie.
- Najpierw mi powiedz co robisz. - Odwzajemniam uśmiech.
- Uparta jak zawsze. - Stwierdza. - O osiemnastej jestem umówiony na spotkanie, zejdzie mi jakieś półtorej godzinki, a potem jestem cały twój.
- Idziemy z dziewczynami do klubu. Dołączasz się? - Pytam z uśmiechem.
- Podaj miejsce i godzinę. - Wzrusza ramionami i przechyla głowę w prawą stronę.
- Dwudziesta, przed klubem Heaven.
- Będę. - Mówi z uśmiechem. - Wybrałyście fajne miejsce.
- Wiem, bo my jesteśmy fajne. - Posyłam mu uśmiech.
Do salonu wchodzą moje dwie przyjaciółki z walizką na kółkach.
- Dlaczego niby ja muszę to ciągnąć? - Pyta Saki.
- Bo twoich rzeczy jest więcej, a poza tym sama się zaoferowałaś.
- A, no tak. Zapomniałam. - Uśmiecha się przepraszająco.
- Idziemy kochanie, pożegnaj się z Uzumakim. - Mówi Ino.
- Załatwiłam nam towarzystwo, Sasuke się z nami przejdzie do tego klubu. - Wtrąca brązowowłosa.
- Tak? Fajnie, ja też załatwiłam towarzystwo. Uzumaki też się wybiera. - Mówię dumna.
- Super! - Ekscytuje się Saki.
Wstaję z kanapy i zmierzam do wyjścia.
- Do potem Uzumaki. - Żegnam się.
- Do potem Haruno. - Przedrzeźnia mnie.
Wychodzimy z domu i kierujemy się z powrotem do mnie. Na dworze jest cieplutko. Prawie tak samo jak w wakacje. Żałuję, że tak szybko minęły. Wracając pamięcią do tamtych wspomnień uświadamiam sobie, że zapomniałam opowiedzieć dziewczynom o chłopaku, którego spotkałam.
- O czym myślisz? - Do rzeczywistości przywraca mnie Saki.
- O wakacjach.
- Szkoda, że my nigdzie nie byłyśmy. - Marudzi brązowowłosa.
- A czemu myślisz o wakacjach? Przecież mówiłaś, że nic ciekawego się nie działo. To w końcu jak? - Pyta Ino z szerokim uśmiechem.
- Poznałam tam fajnego chłopaka. Miły, uroczy, troskliwy i zabawny. Ideał. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, chyba się nawet w nim zauroczyłam. - Mówię rozmarzona.
- Ekhem, czy to ta sama Sakura sprzed kilku godzin? Sama mówiłaś, że masz dość facetów. - Stwierdza Saki.
- Tak, to dziwne, ale dla niego zrobiłabym wyjątek. - Mówię z uśmiechem.
- Przystojny chociaż? - Wtrąca Ino.
- Bardzo.
- No, a jak się nazywa? - Pyta druga.
- Imię też ma ładne. Nazywa się Jake. - Dziewczyny na to imię sztywnieją. Nie są zadowolone.
- Coś nie tak? - Pytam.
- Nie, po prostu tak samo nazywa się typ, którego nie znosimy. - Uśmiecha się Saki.
- Po twoich opowieściach mam pewność, że to są dwie różne osoby. - Stwierdza Ino.
- Czemu?
- Tamten jest chamem, prostakiem, aroganckim dupkiem i złym człowiekiem. - Mówi blondynka.
- Musiał wam mocno zajść za skórę. - Chichoczę.
- Żebyś wiedziała. - Odpowiadają obydwie naraz.
- Zmieniając temat. Zauważyłam, że Aurora nie podeszła do ciebie ani razu na balu. Zresztą do Naruto też, macie jakieś zawieszenie broni? - Pyta Saki.
- Żartujesz sobie? Ja i Aurora zawieszenie broni? Nigdy w życiu. - Odpowiadam z sarkastycznym uśmiechem.
- Saki ma rację, wydaje mi się to dziwne. Może to cisza przed burzą? - Zastanawia się Ino.
- Nawet tak nie mów, nie chce mi się myśleć co ona byłaby w stanie wymyślić w swojej chorej głowie. W sumie to nie chcę teraz zawracać sobie nią dupy. Przed nami impreza i mam zamiar się wyluzować. - Kończę z uśmiechem.
- I to jest pozytywne nastawienie siostro! - Ekscytuje się brązowowłosa.
Ino patrzy na nią spod byka i posyła groźne spojrzenie. Zamyka na chwilę oczy.
- Nie musisz krzyczeć mi nad uchem, bębenki mi popękają.
Stara się opanować, co jest śmieszne. Ino zawsze była tą bardziej wybuchową. Dziewczyny są ze sobą od dziecka, więc naprawdę są dla siebie jak siostry. Co za tym idzie? Okropne kłótnie, a czasami dochodziło nawet do rękoczynów. Kto był w takich sytuacjach rozjemcą? Oczywiście niewinna ja. Nie powiem, czasami zdarzyło mi się przez przypadek oberwać od jednej, albo drugiej. Na szczęście z bicia wyrosły, pozostały przezwiska i kłótnie.
- Sorcia. - Saki wzrusza ramionami z miną słodkiego pieska. To zawsze działa na blondynkę.
- Wybaczam. - Wzdycha zirytowana.
Powoli dochodzimy do mojego domu, kiedy jesteśmy już przy drzwiach otwieram je i wpuszczam do środka dziewczyny.
- Dziękuję, kulturalny człowiecze. - Puszcza mi oczko rozweselona Saki.
Przewracam oczami i wchodzę do środka. Słyszę dźwięk gotowanej wody i wiem, że Ino wzięła się za robienie herbaty, albo kawy. Wchodzę do kuchni. Ino siedzi przy stole i je jabłko. Opieram się plecami o blat kuchenny, kładę na nim również dłonie. Wpatruję się w moją przyjaciółkę z uśmiechem.
- Dzisiaj będzie fajnie, zamierzam się napić. - Mówi zapatrzona w jabłko, a ja się śmieję.
- Tylko proszę, niech to się nie skończy tak, jak w moje osiemnaste urodziny. - Wspominam rozbawiona.
- Co ma się nie skończyć jak w twoje urodziny? - Do kuchni wpada Saki.
Dziewczyna wyłącza zagotowaną wodę i rozlewa ją do przygotowanych kubków. Miesza napoje łyżeczką, żeby rozpuścił się cukier. Do każdego kubka dolewa zimnej wody, żeby herbata była gotowa do wypicia.
- Ino plus alkohol równa się... - Przerywam z uśmiechem, żeby Saki za mnie dokończyła. Unoszę sugestywnie brwi. Dziewczyna posyła mi uśmiech.
- Rzyganie, robienie głupot takich jak całowanie się z dostawcą pizzy i problemy z pamięcią na drugi dzień. Zgadłam? No powiedz, że tak. - Podaje mi herbatę, którą biorę do dłoni. Przyciskam kubek do warg.
- Bingo! - Odpowiadam i upijam łyk pysznej, owocowej herbaty.
Ino patrzy na nas zażenowanym wzrokiem.
- Aha, wtedy był pierwszy i ostatni raz, kiedy piłam do nieprzytomności, a wy wypominacie mi to za każdym razem. Nie ładnie. - Kręci głową i pije herbatę.
- To nasza jedyna obrona. Każdy uważa, że ty jesteś najbardziej normalna, opanowana i najrozsądniejsza z nas trzech. To nasz jedyny dowód, że nie jesteś idealna i też masz czasami napady głupoty. - Stwierdza Saki.
- Ja przepraszam, obrona przed czym? - Dopytuje blondynka.
- Obrona przed naszą nie idealnością. - Mówi brązowowłosa. Marszczę brwi w niezrozumieniu.
- Że co? - Pytam nagle.
- Och, widzę, że nie tylko ja jej nie zrozumiałam. - Dodaje Ino. Saki przeciągle wzdycha.
- I niby ja jestem tutaj głupia? Chodzi mi o to, że jak sobie to wspominam to czuję się lepiej, bo wiem, że idealny człowiek też odwala coś głupiego. No wiesz, że jednak nie jestem jakimś wybrykiem natury albo coś. - Tłumaczy wymachując dłonią.

- Lepiej szykujmy się na imprezę, zostało mało czasu. - Mówię i idę do swojego pokoju. Słyszę kroki, więc wiem, że dziewczyny podążają za mną. Czas ubrać się w coś ładnego. 


~.~


Hej misie! Tak jak pisałyśmy notka jest wcześniej. Dzisiaj w rozdziale nie dzieje się zbyt dużo, ale poczekajcie do następnego Poniedziałku :P Komentujcie misie, komentujcie. Hope you like it. Paula&Patty

6 komentarzy:

  1. Faktycznie o wiele wcześniej xD. Myślałam, że będzie jakoś o 18, a tu proszę ;D Może i nie było specjalnie dużo akcji, ale mi tam się podoba ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jak zwykle super aż się nie mogę doczekać następnego poniedziałku i tej ich imprezy

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie niewiele się działo, ale po tym co napisałyście, że więcej się wydarzy w następnym to już nie mogę ustać z niecierpliwości.
    Nie da rady dać go trochę wcześniej?
    Ładnie proszę

    OdpowiedzUsuń
  4. P.S
    zapraszam na nowy rozdział http://pieczecprzeznaczenia.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial supe, jestem ciekawa jak potoczy sie ta cala sytuacja z Jeckiem nie moge sie doczekac kolejnej notki pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń
  6. Słuchajcie ludziska, w tym tygodniu nie będzie żadnej notki, bo mamy próbne matury, więc następny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie, ale to siła wyższa.

    OdpowiedzUsuń