wtorek, 11 października 2016

#5 Rozdział

- Sasuke, nie strasz mnie. Naprawdę. I tak miałam już wystarczająco ciężki dzień. Nie mam ochoty na jakieś żarty. - Mówi zmęczona Ino.
- To nie są żarty. Mamy przesrane. - Stwierdza zdenerwowany Sasuke.
- To znaczy? - Pytam.
Cholera, jak ja nie cierpię ciągnąć ludzi za jęzory. Czy oni nie mogą mówić wprost o co chodzi?
- Zgadnijcie kto wrócił? - Zastanawiam się o kogo może mu chodzić.
- Ja się poddaję, mój mózg jest zbyt zmęczony, żeby bawić się w zgadywanki. Powiedz i po sprawie. - Wzdycha Ino z zamkniętymi oczami. Wciąż leży na kanapie.
- Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie. Stoję razem z Naruto przed Radą. Rozmawiamy o naszych obowiązkach i zdajemy raport. Bez zapowiedzi otwierają się drzwi i do sali obrad wchodzi nie kto inny niż... Jake.
- Żartujesz?! - Ino z wrażenia aż siada i łapie się dłońmi za twarz.
A mnie? Zatyka i nie wiem co powiedzieć. Jedyne co wiem to to, że nadciągają prawdziwe problemy.
- Proszę powiedz mi, że Naruto nie wybuchnął w obecności Rady. - Proszę w duchu, żeby odpowiedź była satysfakcjonująca.
- Na szczęście nie. - Wzdycham z ulgą.
- A jak zareagował na obecność ojca w Radzie? - Pyta zaciekawiona Ino. Sasuke wzrusza ramionami.
- Nie przejął się tym. Nawet nie zwracał na to uwagi. Ojciec chciał z nim porozmawiać po spotkaniu, ale Naruto był tak wściekły, że prawie stamtąd wybiegł.
- Odzywał się do brata? - Pytam. Ino patrzy na mnie rozbawiona.
- Zapomniałaś głuptasku, że tam panuje pewna zasada? - Mówi roześmiana.
- Jaka znowu zasada? - Wciąż nie wiem o co jej chodzi. No cholercia, nie pamiętam. Dawno mnie tam nie było.
- ''Osoba, która staje przed Najwyższą Radą nie ma prawa zabierać głosu bez jej pozwolenia. Jeżeli jednak to uczyni, w konsekwencji tego przewinienia przewidywane są kary.'' Właśnie taka zasada. - Cytuje Sasuke. Cholercia, chyba zna je wszystkie książkowo.
- Och, nie dziwcie mi się. Dawno tam nie byłam. - Bronię się.
- Sasuke, jak to możliwe, że wszedł bez pukania? Przecież to obraza. - Kontynuuje Ino.
- Nie, jeżeli Rada ci na to zezwoliła. - Tłumaczy.
- Czekajcie, czekajcie. Czegoś tutaj nie rozumiem. - Wtrącam. - Jak Jake mógł do jasnej cholery sobie wrócić, skoro był wygnany? - Pytam zaskoczona.
Nie potrafię ukryć swojego zdziwienia. To niemożliwe, żeby nieugięta Rada zdecydowała się na cofnięcie swojego wyroku. Brat Naruto został wygnany, bo zabił bardzo dużą liczbę ludzi. Nie wiem dokładnie ile, bo to jest zatajona informacja. Nikt prócz Rady tego nie wie. Sasuke wzdycha.
- Cofnęli wyrok. - Mówi prawie bezgłośnie.
- Słucham?! - Krzyczy Ino. - Z jakiej racji?
- Z takiej, że w ich przekonaniu odpokutował swoje winy i może wrócić do naszej społeczności. Po drugie, stwierdzili, że ktoś wywodzący się z jednego z najważniejszych rodów nie może przebywać zbyt długo poza Klanem. Po trzecie, jest pierworodnym. Po czwarte, dostał zadanie, aby chronić Sakurę. - Ostatnie zdanie wypowiada z irytacją.
- Naruto miał to robić. - Jestem wściekła.
- Nadal będzie spełniał swoje obowiązki. Jake ma być wsparciem. Poza tym wydaje mi się, że chcą go do czegoś przygotować, ale jeszcze nie wiem do czego. To wszystko mi się nie podoba. - Wzdycha Sasuke. - Pokręcone to wszystko. Wiem jedno, Naruto tak czy siak musi zostać przy Sakurze. To się nie zmieni, nawet Rada musi się do tego stosować i nie ma prawa go od niej odsunąć. To zostało narzucone dawno temu. Świętych Zasad nie można ignorować.
- Jak on się z tym czuje? - Pytam. Cholernie mi go szkoda, naprawdę. Martwię się o Naruto.
- Nie rozmawiał ze mną. Po jego zachowaniu sądzę, że jest naprawdę wkurwiony.
- Jak to po jego zachowaniu? - Pyta Ino.
- W drodze do domu kopał wszystko co wpadło mu pod nogi. Ściskał tak mocno pięści, że ma pokrwawione dłonie. Ale spokojnie, w porę powiedziałem mu, żeby się uspokoił. Wiecie, nie chciałem, żeby pokazał prawdziwego siebie przed ludźmi. - Uśmiecha się.
- Cholera, wszystko się zjebało. - Stwierdza Ino.
- Taaa. Kiedy w ogóle Jake ma się zjawić? - Pytam.
- Najpóźniej jutro. - Wzdycha Sasuke. - Idę spać.
- Powodzenia. Jeżeli zaśniesz w takim hałasie to będzie cud. - Kpię z uśmieszkiem. Sasuke przez chwilę się nie odzywa. Na jego usta wkrada się uśmiech.
- Chyba już skończył, bo nic nie słychać. Dobranoc. - Żegna się i idzie na górę.
- Bigos. - Mówi Ino.
- Zjadłabyś? - Pytam z uśmiechem. - W ciąży jesteś, że masz zachciewajki? - Ino patrzy na mnie zażenowana.
- Chodziło mi o to, że wpadliśmy w niezły bigos idiotko. - Mówi z uśmiechem wstając z kanapy.
- Ej, gdzie idziesz? - Pytam, a ona się uśmiecha.
- Spać. - Odpowiada krótko.
- A kto się nauczy za ciebie na sprawdzian hmmm? - Pytam z zaczepnym uśmiechem.
- Jestem mądra, więc coś wymyślę. A ty... ty masz o wiele trudniej. Dobranoc.
Mówi kpiąco i idzie na górę. Patrzę na zegarek. Cholera. Jest już po dwudziestej drugiej. Jak ten czas szybko zleciał. Podnoszę swoje cztery literki i idę na górę. Wędruję od razu do swojego pokoju. Jest dość przestronny. Naprzeciwko drzwi mam wielkie okno. Pod nim znajduje się duży parapet z poduszkami. Lubię tam siedzieć i czytać książki. Po lewej stronie znajduje się duże łoże, bo królewna musi mieć wygodnie. Jest wykonane z jasnego drewna. Leży na nim kremowa pościel i mnóstwo poduszek. Naprzeciwko łoża jest powieszony duży telewizor. Znajdują się przy nim różne szafki i regał na książki. Też wykonane są z jasnego drewna. Wszystko musi do siebie pasować. Na środku leży duży, puchaty, biały dywan. Piękny, ale trudny w utrzymaniu. Obok łoża z lewej strony jest wejście do łazienki. Mam w niej piękne, wzorzyste płytki na ścianach. Na podłodze są kremowe czy coś takiego. Oczywiście w łazience mam wannę i prysznic, bo czasami lubię sobie poleżeć w cieplutkiej wodzie i się zrelaksować. Kibelek też jest i duże lustro, pod którym stoi blat z umywalką. W sypialni ściany są pomalowane na dwa kolory. Dla mnie są piękne, ale co kto woli. Ściana, na której stoi łoże i te dwie obok są pomalowane na szary. Ta naprzeciwko ma kolor czerwony. No i chyba tyle. Przestaję zachwycać się moimi zdolnościami w projektowaniu wnętrz i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic, myję zęby i przebieram się w piżamkę. Krótkie szare spodenki i biała bluzeczka na ramiączka z nadrukami idealnie do mnie pasują. Skromność nigdy nie była moją mocną stroną. Wchodzę do łóżka i zasypiam.

***

Jem śniadanko sama, bo Ino i Sasuke już wyszli. Nie jestem pewna co do Naruto... Zrobiłam sobie płatki, bo to wymaga najmniejszego wysiłku, a ja z rana jestem nie do życia. Co poradzę na to, że moja osoba jest leniwym głupkiem? Nic, muszę się z tym jakoś pogodzić. Patrzę na zegarek. Jest siódma dwadzieścia, do szkoły mam blisko, więc zbytnio się nie śpieszę. Poza tym, pierwsze jest wychowanie fizyczne, mogę się odrobinkę spóźnić.
- Hej. - Słyszę głos Naruto.
Nawet go nie zauważam, bo gapię się na płatki. Naruto stoi przy lodówce. Tymczasowo go nie widzę, bo jest zasłonięty przez drzwiczki.
- Hej. - Odpowiadam zaspana.
Wczoraj przebudzałam się kilka razy i z tego powodu się nie wyspałam.
- O której się położyłaś? - Pyta. Mogę wyczuć, że się uśmiecha.
- Bo co?
- Masz cholernie zaspany głos. - Naśmiewa się.
- Poszłam wcześnie, ale to nic mi nie dało, bo się przebudzałam. - Odpowiadam na zadane pytanie. Powoli nabieram na łyżkę płatki i biorę je do buzi. Miele je mozolnie zębami. Naruto w tym samym czasie zamyka lodówkę. Patrzę na niego zamierając całkowicie w miejscu.
- Cholera, co się stało z twoją przystojną mordką?! - Krzyczę widząc podbite oko i rozciętą wargę. Powoli dochodzi do mnie to, gdzie wczoraj był, więc od razu robię się wściekła.
- To poobijana nie jest już przystojna? - Pyta z uśmiechem.
- Gdzie byłeś? - Ignoruję jego pytanie. Naruto siada przy stole.
- Spotkałem się ze starymi kumplami. Ale podejrzewam, że to już wiesz. - Puszcza do mnie oczko. Kręcę głową z dezaprobatą.
- Obiecałeś, że już tam więcej nie będziesz chodził. - Przypominam mu.
- Cóż, sytuacja tego wymagała. - Stwierdza.
- Zawsze będziesz chodził na te twoje głupie walki jeśli pójdzie coś nie tak? - Pytam gniewnie. Denerwuje mnie, że w taki sposób próbuje poradzić sobie z problemami. Naruto wzdycha.
- Wolisz, żebym rzucał się na przechodniów? To jest mi potrzebne. Mam problemy z agresją. - Tłumaczy.
- To jest głupie. - Bronię swojego zdania.
- Wcale nie. - Stoi twardo przy swoim.
- Będziesz chodził teraz do szkoły cały poobijany. - Mówię.
- Zagoi się za parę godzin. Rana od noża zrosła się od razu. - Uśmiecha się zwycięsko.
- Mam nadzieję, że dopiero jak wrócisz do domu. Trudno by było wyjaśnić... - Naruto mi przerywa i nie dokańczam swojej myśli.
- Najwyżej nie pójdę do szkoły. - Widzę jego półuśmiech.

Perspektywa Sakury;
Minęło już kilka lekcji. Niestety Uzumaki nie przyszedł dzisiaj do szkoły, a miałam nadzieję, że z nim porozmawiam. Saki jak zwykle spóźniła się na pierwszą lekcję. Mieliśmy mieć teraz dwie matematyki, ale nauczycielka chyba zachorowała i mamy okienka. Siedzę teraz na dworze na drewnianej ławce i słucham muzyki. Ino, Sasuke i Saki gdzieś wcięło, więc zostałam sama. Ostatnio wszyscy zachowują się jakoś dziwnie, albo po prostu mi się wydaje. Wzdycham i patrzę przed siebie. Na całe szczęście jest cieplutko. Uwielbiam słońce, a nienawidzę, kiedy pada. Wujek z ciocią pewnie już wyjechali, rano się z nimi pożegnałam i widziałam ich wtedy ostatni raz. Oczywiście wujcio zostawił mi mnóstwo pieniędzy, a ciotunia udzieliła mi długiego kazania. Wszystko sprowadzało się do jednego, do tego, że mam być grzeczna i nie rozrabiać. Mam wolny dom, dlatego pomyślałam, że zaproszę do siebie jutro Ino i Saki, żeby u mnie trochę pomieszkały. Żyję z  nadzieją, że się zgodzą. Jutro bal, wciąż nie mogę uwierzyć, że idę na niego z Uzumakim. Uśmiecham się sama do siebie. Chętnie popatrzę na zrezygnowaną minę Aurory, kiedy zobaczy mnie z chłopakiem, z którym chciała uprawiać dziki seks. Fuj, na tą myśl robi mi się słabo, aż tak, że przez moje ciało przechodzi kilka dreszczy. Kątem oka zauważam, że ktoś się do mnie przysiada. Odwracam głowę i widzę Uzumakiego.
- Hej, księżniczko. - Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek.
Nie mogę nic wyczytać z jego twarzy, jedyne co widzę to chłód, który bije z jego oczu.
- Hej. - Odpowiadam. - Nie było cię na kilku lekcjach. - Zauważam.
Łudzę się, że może zdradzi mi przyczynę jego nieobecności. Uzumaki nie wydaje z siebie przez chwilę żadnego dźwięku. Przyglądam mu się dokładniej. Ma na sobie jeansy, biało-czarne air maxy, czarną koszulkę, która uwydatnia jego mięśnie i czarnego snapbacka. Na lewej ręce ma założony srebrny zegarek. Jak zawsze swoim wyglądem przypomina niegrzecznego chłopaka. Patrzy na mnie i po chwili się odzywa.
- Tak. Miałem pewne... kłopoty. - Odpowiada.
Jest zaniepokojony, ale próbuje tego nie okazywać. Dobrze maskuje swoje uczucia. Ktoś kto nie zna Uzumakiego, nie wiedziałby nawet, że coś go trapi, ja potrafię wyczytać to z jego oczu.
- I co? Poradziłeś sobie z nimi? - Pytam.
- Są takie problemy... których niestety nie da się rozwiązać. - Stwierdza obojętnym tonem głosu.
- Coś poważnego?
- Co robisz o... osiemnastej? - Ignoruje moje pytanie.
- Właściwie to nic. Czemu pytasz? - Słońce świeci na moją twarz, dlatego mrużę oczy.
- Chcę zabrać cię do kina. Potrzebuję odrobiny normalności. - Odpowiada.
Czuję jak moje serce na chwilę staje. Jestem cholernie zszokowana. Jeszcze raz przyswajam sobie w głowie jego słowa. Ja pieprze, Uzumaki zaprasza mnie do kina. Będę miała szansę się do niego zbliżyć.
- To jak? - Dopytuje patrząc mi w oczy.
- Okay, z chęcią. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Fajnie, przyjadę po ciebie. - Wstaje z ławki.
- Nie idziesz na lekcje?
- Nie mam po co, skoro zostały jeszcze dwie. - Wzrusza ramionami i idzie w przeciwną stronę, niż powinien.
- Do zobaczenia potem, Haruno. - Mówi, póki nie jest zbyt daleko.
- Czemu wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha? - Pyta Ino, która siada po mojej prawej stronie, a Saki sączy sok i sadza swoje cztery literki z mojej lewej.
- Poczekaj, daj mi jeszcze chwilę, bo jestem w szoku. - Z trudem wypowiadam te słowa. Biorę kilka głębokich oddechów. Przecież nie mogę powiedzieć im, że przeżywam wewnętrzny triumf nad Aurorą.
- No? - Pogania mnie zaciekawiona Ino, Saki dalej pije sok tak jakby jej nic nie obchodziło.
- Naruto zaprosił mnie do kina. - Odpowiadam. Saki ze zdziwienia wypluwa płyn, który miała w ustach.
- Słucham?! - Krzyczy. - Czy mówisz o Naruto Uzumakim?
- A znasz innego? - Pytam z uśmiechem.
- No nie. - Stwierdza.
- Jestem w nie mniejszym szoku niż ty. - Dopowiada Ino.
- Jestem aż tak beznadziejna? - Droczę się z nimi.
- Nie o to chodzi. - Broni się Ino.
- Po prostu... Naruto nigdy nikogo nigdzie nie zapraszał. To jest bardzo ciekawe. Zawsze to laski go gdzieś zapraszały, nigdy on sam. Ogólnie się cieszę, ale jeszcze raz cię ostrzegam. - Mówi Saki z uśmiechem.
- Spokojnie, to tylko kino.
- Nie daj mu się omotać.
- No coś ty Ino, Sakura nie jest tak głupia. Prawda? - Pyta Saki.
Co jeżeli Uzumaki chce ode mnie czegoś więcej? Mogę zaproponować mu jedynie swoją przyjaźń.
- Prawda? - Naciska brązowo włosa.
- Prawda. - Przyznaję po chwili.
- No widzisz Ino? Nie ma czego się bać. - Saki się śmieje.
- Mam taką nadzieję. - Mówi Ino.
- Spokojnie, to tylko kino. - Powtarzam, żeby je uspokoić. Je, a może samą siebie?

Perspektywa Naruto;
Leżę na łóżku i odpoczywam po intensywnym treningu. Najpierw się wykąpałem, a teraz myślę. Czy dobrze zrobiłem, że zaprosiłem? Wydaje mi się, że nie powinienem, ale chęć spotkania się z nią jest ode mnie silniejsza. Liczę na to, że w jej towarzystwie zapomnę chociaż na chwilę, że mój pieprzony braciszek wrócił do mojego życia. Zawsze jak o nim myślę... robię się zły, nawet kurewsko zły i nie mogę opanować mojego gniewu. Zawsze robił mi na złość, zawsze musiał postawić na swoim. Gdyby żył sobie gdzieś daleko ode mnie, miałbym głęboko gdzieś jego istnienie, ale teraz będzie w tym samym mieście co ja. A co kurwa jest najgorsze, w tej samej dzielnicy, prawdopodobnie jeden, albo trzy domy dalej. Wszystko się spieprzyło, a Rada nie chce mnie nawet słuchać, bo dla nich liczy się tylko Jake. Zawsze tak było.
- Naruto, mogę wejść? - Słyszę zza drzwi głos Sasuke.
Głośno wzdycham, pewnie zacznie prawić mi jakieś kazanie. Podnoszę się z łóżka i podchodzę do drzwi, otwieram je i z powrotem wracam na swoje miejsce. Mój przyjaciel bierze krzesło i stawia je naprzeciwko mnie. Siada na nie.
- Po co przyszedłeś Sasuke? Nie mam dzisiaj ochoty na żadne kazanie. - Mówię dość chłodno. Zawsze wolałem odpychać od siebie ludzi. Nawet przyjaciół. Sasuke się uśmiecha.
- Spokojnie, dzisiaj żadnych kazań. - Stwierdza.
- To po co przyszedłeś? - Pytam, szczerze zaciekawiony przyczyną jego odwiedzin.
- Robisz coś wieczorem?
- Bo co?
- Idę na piwo z Kibą. Pomyślałem, że może chcesz dołączyć. - Uśmiecham się do niego.
- Dzięki za propozycję, ale jestem już umówiony. - Odpowiadam i puszczam mu oczko.
- Z dziewczyną? - Jego uśmiech jest zaczepny.
- Z Sakurą. - Sasuke jest zaskoczony. Raczej nie oczekiwał takiej odpowiedzi.
- Żartujesz, tak? - Upewnia się.
- Nie, powinieneś już wiedzieć, że prawie nigdy nie żartuję. Poza tym Rada kazała mi się nią dobrze zająć, prawda? - Mówię. Sasuke się uśmiecha, nie rozumiem tego człowieka. Naprawdę.
- Nie w takim sensie debilu. - Stwierdza i wstaje z krzesła.
- Bo? - Sasuke idzie w stronę drzwi.
- Bo ją skrzywdzisz, a z tego co mi wiadomo, spędzicie ze sobą baaardzo dużo czasu. Lepiej się zastanów co robisz. - Odpowiada zanim wychodzi.
Przecieram dłońmi twarz, może to zły pomysł? Jeszcze wszyscy pomyślą, że się w niej zakochałem. Może powinienem to odwołać? Nie, nie zrobię tego, bo nie chcę. Wstaję z łóżka i podchodzę do mojej szafy. Wyciągam z niej czarne jeansy i białą koszulkę z czarnymi nadrukami. Po namyśle biorę jeszcze czarną, skórzaną kurtkę. W razie gdyby było zimno. Idę do łazienki i się ubieram. Na koniec pryskam się perfumami i przeczesuję dłonią włosy. W pokoju zakładam buty i schodzę na dół. Biorę kluczyki od mojego samochodu. Nie kupiłem go sam, mimo, że z Radą żyję jak pies z kotem, umieją czasami sprawić potrzebne i fajne prezenty. Moim było Porsche Boxster z 2013 roku. Prawdziwe cudeńko. Wychodzę z domu i idę prosto do samochodu. Odpalam go i wyjeżdżam. Do Sakury docieram w kilka minut. Parkuję na podjeździe i wychodzę z samochodu. Idę pod drzwi i dzwonię dzwonkiem. Nie muszę długo czekać, bo po zaledwie dwóch minutach się otwierają. Widzę jak jej ciało spina się na mój widok. Zauważyłem, że zawsze denerwuje się w mojej obecności, co trochę mnie bawi. Pierwsze co rzuca się w oczy to jej seksowny wygląd. Włosy Haruno są rozpuszczone, ma na sobie białą spódniczkę, która jest dość krótka i trochę rozkloszowana oraz jeansową kurteczkę. W tej chwili mam na nią ogromną chęć. Każdy facet by jej pragnął.
- Hej. - Mówi z uśmiechem.
- Hej, księżniczko. Muszę ci powiedzieć, że wyglądasz bardzo...seksownie. - Posyłam jej zadziorny uśmiech. Widzę, że jest trochę zakłopotana. Bawi mnie to, że reaguje tak na moje słowa.
- Dzięki. Ty też wyglądasz przyzwoicie. - Odpowiada zaczepnie na mój komplement.
- To jak, jedziemy? - Pytam w końcu.
- Pewnie. - Uśmiecha się i wychodzi z domu. Zamyka drzwi na klucz, co wcale nie umyka mojej uwadze.
- Jesteś sama?
- Tymczasowo tak. - Uśmiecha się nieśmiało.
- Ile u ciebie oznacza tymczasowo?
- Dwa tygodnie, czy coś takiego. - Stajemy przed moim samochodem.
- Ta czarna bestia jest twoja? - Pyta zaskoczona.
- Nie, ukradłem wczoraj sąsiadowi. Ale nikt nie musi o tym wiedzieć, więc prosiłbym o dyskrecję. - Puszczam do niej oczko.
Sakura otwiera drzwi i wsiada do samochodu. Robię to samo. Obserwuję ją, dziewczyna rozgląda się po samochodzie.
- Fajny. - Mówi z uśmiechem.
- Dzięki.
Powoli się do niej przybliżam. Widać, że jest zdezorientowana.
Moja twarz znajduje się zdecydowanie zbyt blisko niej. Patrzę jej głęboko w oczy. Wyczuwam, że jest zdenerwowana. Uśmiecham się do niej i sięgam po jej pas. Bez żadnego słowa wpinam go tam, gdzie jego miejsce i wracam do mojej poprzedniej pozycji. Uwielbiam się z nią bawić w taki sposób.
- Dla bezpieczeństwa. - Mówię i odpalam silnik. Cofam i po chwili jadę w stronę kina.
- Na jaki film jedziemy? - Pyta po dość długiej ciszy.
- Nie wiem, będziesz mogła wybrać. - Stwierdzam.
- Czemu mnie zaprosiłeś? - Pada pytanie, na które czekałem.
- Jesteś bardzo dociekliwa, Haruno.
- Chciałabym znać powód. - Odpowiada.
- Może ci powiem, ale jeżeli się na to zdecyduję... to na koniec wieczoru. - Uśmiecham się widząc złość na jej twarzy.
- Pamiętasz naszą rozmowę? - Pyta.
- Zależy którą. Sama przyznasz, że było ich wiele. Określ się lepiej, księżniczko.
- Chodzi mi o rozmowę dotyczącą ciebie. - Odpowiada.
- Cóż, słucham cię bardzo uważnie. Sądzę, że pytasz o to nie bez powodu.
- Masz rację.
- Więc?
- Chcę wiedzieć o tobie więcej. - Uśmiecham się.
- Jesteś bardzo zachłanna. Karty należy odkrywać bardzo wolno. - Stwierdzam.
- Interesujesz mnie.
- Czy to wyznanie miłosne? - Pytam, a Sakura się uśmiecha i kręci rozbawiona głową.
- Wiesz o co mi chodzi. Jesteś tajemniczy, a ja lubię odkrywać tajemnice. - Mówi.
- Każdy lubi to robić. Pytaniem jest, czy ten ktoś dostanie na to pozwolenie.
- Więc jak?
- Jeżeli chodzi ci o to, czy będziesz miała taką możliwość to odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca. Szkopuł w tym, że musisz czekać.
- Dobrze, skoro nie chcesz mi o sobie opowiadać... rozumiem. - Mówi zrezygnowana. Jeszcze zbyt wcześnie, żeby poznała prawdę. Daje się zwodzić. Bardzo dobrze.
- W tym nie chodzi księżniczko o to, że nie chcę. Problem tkwi w tym, że tymczasowo nie mogę. - Odpowiadam.
- Jesteś jakimś gangsterem? - Pyta, a ja się uśmiecham. Haruno umie mnie rozśmieszyć, co jest plusem.
- Skąd ten pomysł?
- No nie wiem. Skoro nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć...
- Skąd wiesz, że nie chcę? - Widzę kątem oka, że dziewczyna jest zdezorientowana.
- To czemu robisz z tego taką wielką tajemnicę? - Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Prosi o to, żebym jej wszystko powiedział. A może chcę cię uchronić od takiego życia? Ta myśl krąży po mojej głowie.
- Bo tak jest ciekawiej. - Kłamię. - Spokojnie, dowiesz się o mnie wszystkiego we właściwym czasie.
- A kiedy on nadejdzie?
- Kiedy o tym zdecyduję. - Uśmiecham się zaczepnie.

Perspektywa Ino;
- Tak, chłopcy poszli na piwo, a my siedzimy jak te dwa stare pierniki w domu.
Słyszę przygnębiony głos Saki. Leży na kanapie, a mi został fotel, na którym nie mogę się położyć. Oglądamy jakiś nudny film. Nic ciekawego w tej pierdzielonej telewizji nie puszczają. Pierdolca można z tym dostać.
- Taaa spróchniejemy ze starości. Ja na tym fotelu, a ty na kanapie. - Wzdycham.
- Ej! - Saki podnosi się szybko z kanapy i siada podkulając nogi.
Patrzę na nią jak na psychopatkę. Czasami jej działania nie mają żadnego sensu, ale i tak ją kocham.
- Co znowu? Przypomniałaś sobie o jakiejś pracy domowej, czy co? - Pytam zirytowana jej dziwnym zachowaniem. Zawsze tak krzyczy jak jest coś do zrobienia, a ona o tym zapomina.
- Nie, tym razem to nie to. - Uśmiecha się.
- Więc?
- Ciekawi mnie jak idzie im na tej całej randce. - Po jej mimice twarzy sądzę, że coś knuje.
- Co sobie wymyślił twój mózg wielkości orzeszka? - Wskazuję palcem na jej głowę. Robi obrażoną minę.
- Tylko nie orzeszek. Jestem bardzo mądrą osobą. - Broni się.
- Skoro tak sądzisz...
- Może pójdziemy do nich i poobserwujemy przebieg randki? - Pyta podekscytowana ignorując moje słowa.
- Nie. - Mówię stanowczo.
- No proszęęę. - Próbuje mnie przekonać.
- Nie. - Ponawiam swoją odpowiedź.
- No weź. - Jest nieustępliwa.
- Nie.
- Nie bądź taka.
- Nie.
- Jesteś nudna. - Burczy pod nosem i kładzie się z powrotem na kanapę.
- No i dobrze. Nie będę nikogo szpiegować. - Stwierdzam. Następuje cisza.
- Może jednak dasz się przekonać? - Nie daje za wygraną.
Mimo wszystko na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech.
- Nie zmienię zdania.
- Och dobra... musiałam spróbować. - Mówi z leciutkim uśmieszkiem.
- Jak uczepi się ciebie jakiś pomysł... czasami mogłabyś odpuścić. - Śmieję się.
- Cóż, taka moja natura. Pogódź się z tym kochanie. - Posyła mi całusa.
- Jak myślisz, co robią? - Pytam, a Saki zadziornie się uśmiecha.
- Widzisz? Gadasz na mnie, a sama jesteś ciekawa. - Stwierdza.
- Tak, przyznaję, że jestem ciekawa. Tylko różnica kochanie polega na tym, że ja nie chcę ich szpiegować. - Tłumaczę.
- Kto powiedział coś o szpiegowaniu? Chciałam tylko poobserwować ich z boku. - Śmieję się.
- To kochanie nazywa się szpiegowaniem. - Mówię.
- Wcale nie. Pomyśl o tym jak o zoo. Chodzisz do niego, żeby poobserwować zwierzęta i ich zachowanie. Nikt nigdy nie mówi: Chodźmy do zoo. Będziemy szpiegować zwierzęta, może dowiemy się skąd wylatuje im kupka. - Kiedy słyszę to co mówi, moje ręce opadają.
- Sugerujesz, że Sakura i Naruto to zwierzęta? - Pytam rozbawiona.
- Eeeee nie? - Kręci głową.
- Z tego co powiedziałaś tak wynika. - Upieram się przy swoim.
- Okay, może zły przykład. Przepraszam. - Na jej ustach widnieje malutki uśmiech.
- Nie wiesz może, czy Rada się kontaktowała? - Pytam.
- Nic mi o tym nie wiadomo. Jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że brat Naruto będzie mieszkał naprzeciwko nas. - Mówi niezadowolona. Wzdycham.
- Super, Rada chyba chce, żeby się nawzajem pozabijali. - Stwierdzam.
- Nigdy go nie lubiłam. - Saki wzdycha.
- Tak, ja też. Ma paskudny charakter.
- Straszny z niego flirciarz, każda dziewczyna na niego leci, a on z chęcią z tego korzysta. Nie wiem dlaczego tak je do niego ciągnie. - Mówi Saki. Prycham.
- Jak to dlaczego? To proste, jest mega przystojny. - Tłumaczę.
- Taaaa, w tym muszę przyznać ci rację. - Uśmiecha się.
- Jakby się tak dogłębniej zastanowić... Jake jest gorszą kopią Naruto. Chodzi mi tutaj o charakter. - Mówię.
- Też to zauważyłam. - Saki przytakuje.

Perspektywa Sakury;
Chłopak zajeżdża samochodem na podjazd. Wieczór minął... bardzo szybko i w dziwacznej atmosferze. Uzumaki prawie wcale się nie odzywał, jakby coś go trapiło. Odpowiadał na moje pytania krótko i rzeczowo. Wcale nie zaczynał jakiegokolwiek tematu. Momentami nawet mnie przerażał. Uzumaki gasi silnik. Patrzy się przed siebie i głośno wzdycha.
- Wiem, że dzisiaj nie byłem zbyt rozmowny. - Zaczyna. - Wiem też, że nie poszło zbyt dobrze.
- Coś cię dręczy? - Pytam, a Uzumaki kieruje na mnie swoje zimne spojrzenie.
- W zasadzie to ktoś. - Odpowiada.
- Mimo wszystko dziękuję za zaproszenie i do zobaczenia jutro. - Mówię.
Uzumaki jest zły, a ja nie zamierzam pogarszać jego humoru swoimi pytaniami, bo wiem, że one go irytują. Wychodzę powoli z samochodu, a po chwili zamykam za sobą drzwi i idę na werandę. Słyszę, że on też wysiada. Pięknie. Słyszę za sobą jego kroki. Otwieram drzwi domu i wchodzę do środka. Mam je zamknąć, ale Uzumaki za nie łapie.
- Daj mi to naprawić. - Patrzę w jego stronę zaskoczona.
Na dworze jest ciemno, ale twarz chłopaka rozświetla światło księżyca.
- Nie musisz, naprawdę. - Odpowiadam z trudnością, próbując uciec od jego spojrzenia. Czuję się dziwnie, kiedy mi się tak przypatruje. Moje usta robią się suche. Pociera kciukiem swoją prawą brew i uśmiecha się zadziornie.
- Ale chcę, wpuścisz mnie? - Wskazuje głową na drzwi.
To mi się chyba nie podoba. Zaprosić go? Do domu? Kiedy nikogo nie ma?
- To chyba nie jest dobry pomysł... - Próbuję go zniechęcić.
Widzę na jego ustach seksowny półuśmieszek. Jestem zmieszana, naprawdę. Cały wieczór zachowywał się jakby się mną nie interesował, a teraz?
- Boisz się mnie? Myślisz, że coś ci zrobię? - Pyta. Takich pytań właśnie się obawiałam.
- No nie, ale jest już dość późno. - Próbuję się wytłumaczyć.
- To nic. - Niepostrzeżenie wchodzi do środka.
Nawet nie zdążyłam zareagować. Zamykam drzwi i go obserwuję. Uzumaki kieruje się do kuchni, więc idę za nim, bo co innego mi zostało? Tylko to.
- Jesteś głodna? - Pyta.
- Tak, nie... - Uzumaki krótko się śmieje. Brzmi to mniej więcej jak pomruk.
- Zdecyduj się Haruno.
- Tak. - Odpowiadam bardziej zdecydowana.
- Świetnie, lubisz kuchnię Meksykańską?
- Nie wiem, nigdy nie próbowałam. - Tłumaczę i siadam na krzesło przy stole. Uzumaki opiera się plecami o szafkę kuchenną. Ręce trzyma na blacie.
- Jestem zaskoczony. - Mówi z uśmiechem.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nigdy nie próbowałaś. Jest bardzo smaczna. - Robi chwilową pauzę jakby się nad czymś zastanawiał.
- Oczywiście są wyjątki. - Dodaje.
- Byłeś w Meksyku? - Pytam.
- Nie, kilka razy byłem w Barcelonie. - Uśmiecha się.
- Fajnie, ja nigdzie nie wyjeżdżałam. - Mówię zasmucona tym faktem.
- Zrobię tortille, co ty na to?
- Pewnie, czemu nie. - Odpowiadam nieco zakłopotana.
Wciąż mam przeczucie, że to zły pomysł, że Uzumaki tu ze mną jest. Nawet tragiczny. Blondyn myje dłonie, widzę jak chłopak po chwili sięga po nóż. Przygląda mu się z dokładnością. To przerażający widok. Nachodzą mnie naprawdę dziwne myśli, a Uzumaki jakby czytał w mojej głowie odkłada go i podchodzi do lodówki. Wyciąga z niej potrzebne składniki i kładzie je na blat. Patrzy na mnie.
- Mam pomysł. - Przerywa ciszę.
- Słucham. - Odpowiadam.
- Ty pomożesz mi robić tortille, a ja w nagrodę udzielę ci odpowiedzi na kilka twoich pytań. - Mówi z powagą w głosie. Bez zastanowienia do niego podchodzę i staję przed deską i nożem.
- Okay, co mam robić? - Pytam dla pewności. Czuję, że stoi bardzo blisko.
- Najpierw... weź cebulę i ją pokrój. - Mówi zniżonym głosem, prawie szeptem. Schyla głowę tak, że jego usta znajdują się tuż przy moim uchu. Ciepły oddech Uzumakiego łaskocze moją skórę. Przełykam ślinę, kiedy po plecach przechodzą mnie miłe dreszcze. Jego bliskość bardzo mi się podoba. To jest cholernie dziwne.
- Czy musisz stać tak blisko mnie? - Pytam niepewna, czy cieszyć się czy lękać uczucia, w które wprawia mnie tak bliska obecność Uzumakiego.
- Tak. - Odpowiada pewnie. - Weź nóż. - Kontynuuje.
- Okay. - Mówię spięta.
Odsuwa się ode mnie, a ja w końcu wypuszczam z ust powietrze. Uświadamiam sobie, że nie oddychałam przez krótki czas. Kroję cebulę na dwie części. Wiem, że Uzumaki obserwuje mnie z uśmiechem.
- Gotowanie to nic trudnego. - Zaczyna. - Można się nauczyć, ale nie każdy ma do tego talent. To tak, jak z ludźmi. Jest coś między nimi, albo nie. - Stwierdza dość tajemniczo.

***

Zjedliśmy kolację w totalnym milczeniu. Ciągle ukradkiem go obserwowałam i mam wielką nadzieję, że tego nie zauważył. Kończę danie przygotowane przez Uzumakiego. Nie zajmuje mi to zbyt długo, żeby zauważyć, że na mnie patrzy. Przyznaję, że jest to krępujące. Wstaję i zbieram talerze. Wkładam je do zlewu, a w międzyczasie słyszę dźwięk odsuwanego krzesła, dlatego się odwracam i opieram plecami o szafkę, przy której znajduje się zlew.
- Pomogę ci z tym. - Rzuca mi figlarny uśmiech i szpera po szafkach. Po chwili znajduje ścierkę do naczyń i mi ją rzuca.
- Wiesz, że z chęcią zadam ci te pytania, prawda? - Uśmiecham się zaczepnie.
- Domyślam się. - Staje obok mnie.
- Zacznijmy od osoby, którą chronisz. Opowiedz mi coś o niej. - Mówię w trakcie wycierania talerza. Słyszę krótki śmiech Uzumakiego, który przypomina mruknięcie.
- Nie dajesz za wygraną. - Stwierdza.
- Mamy umowę, prawda? - Pytam.
- Nie wiedziałem, że to aż tak może obrócić się przeciwko mnie. - Wzdycha teatralnie.
- Gadaj, Uzumaki. Opowiedz mi trochę o tej osobie.
- No dobrze, skoro tego właśnie chcesz. - Posyła mi figlarny uśmiech.
- Osoba, którą chronię jest dziewczyną. Uczy się w naszej szkole, a co więcej, w naszej klasie. Jest bardzo wyjątkowa. - Moja mina wyraża chęć mordu, kiedy dowiaduję się, że tą osobą jest dziewczyna. Kolejna lafirynda. Myślałam, że naprawdę zaczynam go lubić. Dlaczego musi być takim kobieciarzem? W mojej głowie zamiast następnych pytań pojawia się pewna bardzo niebezpieczna i pociągająca myśl. Chcę go pocałować, nie wiem czym to jest spowodowane. Może chcę zobaczyć na własnej skórze, dlaczego ten chłopak przyciąga do siebie tyle lasek? Uzumaki opiera się o blat, na jego ustach widnieje figlarny uśmiech. Naruto unosi delikatnie brwi, jest zdezorientowany.
- Coś się stało? - Uświadamiam sobie, że przez dłuższą chwilę milczałam.
- Yyy nie. Zamyśliłam się. - Mówię z uśmiechem.
Uzumaki zmywa ostatni talerz i mi go podaje. Wycieram naczynie i odstawiam do szafki. Czuję za plecami ciepło, które bije od ciała chłopaka. Odwracam się powoli w jego kierunku. Uzumaki stoi bardzo blisko mnie i bierze z moich rąk ścierkę. Niechcący muska palcami moją dłoń, ale nawet nie myśli o tym, żeby przerwać ten mały kontakt fizyczny. Zastygamy w bezruchu i patrzymy sobie głęboko w oczy. Speszona odsuwam się pierwsza.
- Obleciał cię strach? - Uzumaki mruczy z figlarnym uśmiechem. Odkłada ścierkę na blat.
- Nie.
- Wydaje mi się, że jesteś kłamczuchą, Haruno. - Moje serce bije mocniej.
- Może się boję... - Rugam się, że w ogóle zaczęłam to zdanie. Co mam mu teraz powiedzieć? Może lepiej zakończyć te wszystkie gierki?
- Ciekawe. Ty i strach... - Mruczy pod nosem. - Czego się boisz?
- Może boję się, że... polubię cię bardziej niż...
- Powinnaś? - Dokańcza za mnie.
- Tak. - Uświadamiam sobie co powiedziałam, ale jest już za późno. Uzumaki się uśmiecha.
- W twoim towarzystwie czuję się dziwnie. - Wypalam.
- Bo? - Opieram się plecami o blat.
- Bo pociągasz mnie fizycznie. Jesteś bardzo... tajemniczy, czasami irytujący. - Uśmiecha się na moje wyznanie.
- I jednocześnie zbyt pewny siebie. Podejrzewam, że właśnie to działa na twoją korzyść. - Uzumaki powoli chwyta mnie za nadgarstki, tym samym nie mogę ruszyć dłońmi. Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Przysuwa mnie do siebie tak blisko, że niemal stykamy się ciałami. Nagle siedzę na blacie, a nasze twarze znajdują się na tej samej wysokości. Moje serce automatycznie przyśpiesza. Krew gotuje się z pożądania, a ciało płonie, domagając się jego dotyku. Moje usta są nienaturalnie suche, więc przejeżdżam po nich językiem. Tęczówki Uzumakiego wyrażają chłód, przez chwilę wydaje mi się, że się świecą. Uśmiecha się figlarnie. Rozkłada ręce na blacie, tuż przy moich biodrach. Niebezpiecznie się do mnie przybliża i nagle nachodzi mnie pewna myśl. Co jeżeli Uzumaki ze mnie kpi? Może stanę się kolejną dziewczyną, z którą po prostu się zabawi?


~.~ 


Hej misie! Wczoraj niczego nie było, bo niestety zostałyśmy przygniecione toną nauki. Może się to zdarzać częśćiej, bo to klasa maturalna, a nauczyciele ani myślą dać nam trochę spokoju :( No nic, przeczytajcie i skomentujcie. Hope you like it! Paula&Patty

7 komentarzy:

  1. Najważniejsze, że w ogóle rozdział się pojawił ;) Swoją drogą, jest świetny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu świetne *,*, spóźnione ale najlepszego Naruto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NNNNNNNNNNNiiiiiiiiiiieeeeeeeeeeeeeeee.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    jak mogłyście to było nieludzkie przerywać w taki momencie. Natychmiast naprawcie ten błąd i dajcie nowy rozdział. Błagam bo uschnę z ciekawości. ;
    pozdrawiam Kuraj

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuz, naprawdę męka jest czytać ten blog, za każdym razem gdy przeczytam ostatnie zdanie poprostu zżera mnie ciekawość co będzie dalej. Życzę weny i piszcie częściej :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. nnnooo nie jak mogliście w takim momencie przerwać ale rozdział na prawdę fajny bardzo wciągający aż się nie mogę do czekać next będę teraz czekał z nie cierpliwością na Kontynuacje pozdrawiam i życzę dużo weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na nowy rozdział pieczecprzeznaczenia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział swietny jak zawsze. Niemoge sie doczekac nastepnego. Sakura spanikowała, jestem ciekawa co bedzie dalej. Pozdrawiam i zycze weny. Gulbiszonka

    OdpowiedzUsuń