niedziela, 1 września 2019

# 1 Short-story

Niespokojnie zaciskam powieki, kiedy czuję docierające tam natarczywe światło. Może, gdybym nie czuł drętwiejącej ręki, wcale by mi nie przeszkadzało. Powoli uchylam powieki i delikatnie przecieram oczy wolną dłonią. Mrugam kilka razy i po chwili tęczówki przyzwyczajają się do światła. Krzywię się, kiedy ból promieniuje dalej, ale wystarczy tylko jedno spojrzenie i myśli odbiegają w innym kierunku. Na ustach pojawia się szeroki uśmiech, a humor od razu staje się doskonały.
- Hej, dawno wstałaś?
Pytam i odgarniam kosmyk włosów opadający na jej policzek. Ten jeden uśmiech stopiłby nie jedną górę lodową.
- Parę minut przed Tobą. - Wzdycha cicho i powoli unosi się w górę, zawisając nade mną. Jej dotyk, kiedy wodzi ciepłym palcem po moim policzku, jest dla mnie wszystkim. - Chyba sprawiłam ci trochę bólu co? - Przygryza dolną wargę i unosi brew w geście pytania.
- Nie przejmuj się. - Staram się posłać jej najlepszy uśmiech jaki potrafię. W nagrodę, dziewczyna zbliża się i delikatnie składa subtelne pocałunki na moich spragnionych jej bliskości wargach.
- Naru! Spóźnisz się do pracy! - Słyszymy niepokojący krzyk mojego ojca. Dziewczyna przerywa pocałunek i z mało widocznym uśmiechem opiera swoje czoło o moje.
- Chyba - Słyszę jak nabiera więcej powietrza. - Musimy wyjść z tego łóżka.
- Mówiłem, że mam wolne skarbie. - Uśmiecham się szeroko i nabieram więcej powietrza w płuca.
- Wolne mam przecież! - Krzyczę.
- Aaaa zapomniałem, wybacz synu! Wychodzę! - Odkrzykuje i po chwili możemy usłyszeć odgłos zamykanych drzwi wejściowych.
- Naru...I tak muszę wracać do domu. Przecież nie mogą mnie tu zobaczyć. - Spogląda na mnie tymi pięknymi zielonymi oczkami.
- Sakurcia, dlaczego tak się uparłaś, żeby nic im nie mówić.
- Wiesz, że rodzice chcieliby widzieć mnie i Sasuke razem. - Wzdycha beznamiętnie.
- W ogóle my, teraz...to coś niemożliwego. Praktycznie jestem Uchihy.
- Hej, przecież Sasuke też ma kogoś. Nie mogą nakazać wam ślubu do cholery.
Jestem wściekły. To jest naprawdę chore. Obydwoje mają restrykcyjnych i staroświeckich rodziców. Kiedyś umówili się, że ich dzieci będą razem i już. Nikt nie jest w stanie nic im wytłumaczyć.
- Wiem kochanie. Ino też przez to cierpi, doskonale o tym wiesz. - Wzdycha i lekko jak piórko składa całusa na linii mojej szczęki. Z moich ust wydobywa się cichy pomruk zadowolenia. Chwytam ją mocniej i stanowczo pociągam bliżej siebie, na co ona odpowiada chichotem.
- Twoja mama jest w domu. - Ostrzega.
- Co z tego? - Pytam dokładnie skanując jej twarz.
- Nie chcę, żeby mnie tu zobaczyła z samego rana. - Patrzy na mnie wyczekująco. - Nie tutaj, nie z Tobą i nie w ten sposób. - Wzdycha głośno i opada bezsilnie na moją klatkę piersiową oplatając mój brzuch delikatną ręką. Wiem, że jest zmęczona. Tym całym zamieszaniem. Nie może powiedzieć rodzicom, że spotyka się z synem ich przyjaciela, oczywiście średnio zamożnego. Przecież ich córka ma być z Sasuke i kropka. Wzdycham głośno i z początkowym wahaniem gładzę cudowne włosy dziewczyny.
- Skarbie, wiem, że jest ciężko. - Zastanawiam się przez chwilę. - Mi też, ale nie mogliśmy przewidzieć, że aż tak się w to wkręcimy. - Z moich ust wydobywa się śmiecho-mruknięcie.
- W to? - Gwałtownie unosi się na łokciu i poważnie na mnie patrzy. - Masz na myśli nasz związek Naruto?
- Tak Sakurcia, ale przyznasz sama, że jeszcze jakiś rok temu to był tylko seks.
Patrzę na nią wyczekująco i jestem świadkiem, jak lekko różowieją jej policzki.
- Racja, ale teraz nie widzę świata poza Tobą głupku.
- Ja tam nawet oddychać bez Ciebie nie mogę słońce Ty moje. - Śmieję się na co ona reaguje tym samym.
- Jesteś głupkiem. - Kwituje, kiedy się uspokaja.
- Chcę tak całe życie. - Poważnieję spoglądając na jej wesołą twarzyczkę.
- Co? - Mruży oczy i ściąga brwi.
- Chciałbym przez całe życie budzić się właśnie tak. - Dostrzegam jak pochmurnieje.
- Wiesz, że na razie to niemożliwe.
- Dlaczego ojciec Sasuke nie upatrzył sobie Ino na synową tylko ciebie? Przecież jej ojciec też jest waszym wspólnikiem.
- Mnie o to nie pytaj. - Brzęczy pod nosem i powoli odsuwa się ode mnie. W miejscach, gdzie jeszcze przed chwilą stykała się nasza skóra, czuję nieprzyjemny chłodek i odruchowo się krzywię.
- Wiesz, że ukrywam nasz związek tylko i wyłącznie ze względu na Ciebie i moich rodziców? Nie chcę, żeby między nimi się popsuło. - Widzę jak dziewczyna wciąga na siebie krótkie spodenki i czarną koszulkę. Odwraca się w moja stronę, obchodzi łóżko dookoła i przysiada obok na skrawku.
- Wiem i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wdzięczna jestem. - Chwyta moją twarz oburącz i kradnie szybkiego całusa.
- Nie idź jeszcze. - Mruczę w te słodkie usta.
- Obiecałam, że wcześniej wrócę. - Odpowiada nie odsuwając ust. Pogłębia pocałunek i dopiero po chwili puszcza mnie wolno.
- Kiedy znów u mnie zostaniesz? - Pytam, gdy ma wymknąć się z pokoju. Odwraca się do mnie z cudownym uśmiechem.
- Kiedy twoi rodzice gdzieś wyjdą.
Wychodzi i nawet nie czeka na moją odpowiedź. To jest piękne, mieć ją przy sobie i wiedzieć, że jest moja, że wróci bo mnie kocha. Między nami wszystkimi panuje dziwna atmosfera. Sakura, ja, Sasuke, Ino i Saki przyjaźnimy się od dziecka. Nasi rodzice są przyjaciółmi, więc my zostaliśmy skazani praktycznie na to samo. W sumie z małymi wyjątkami. Sasuke i Ino są ze sobą w tajnym związku od trzech lat. Zawsze byli w sobie zakochani tylko długo nie chcieli tego przyznać. Ja i Sakura, to w ogóle coś innego, popieprzonego. Zawsze się lubiliśmy, bardzo. Wszystko zmieniło się po tym, kiedy urządzili moją imprezę gratulacyjną rozpoczęcia roboty. To było więcej niż rok temu, mieliśmy 19 lat. Graliśmy w butelkę i jak to bywa musiałem ją pocałować. Coś zaiskrzyło, poczułem tak silne przyciąganie, że ciężko było się od niej oderwać. Po imprezie została, żeby mi pomóc, ale nic nam z tego nie wyszło. Już samo wspomnienie poprawia mi nastrój i wywołuje uśmiech na twarzy. Zamiast sprzątania był dziki i gorący seks. Po tym właśnie tylko to nas interesowało. Spotykaliśmy się dość często i dość długo. Zaspokajaliśmy swoje potrzeby i to było na tyle. Sprawy zaczęły się walić, kiedy zobaczyłem ją z kolegą z uczelni. Przyszedłem po nią jak zawsze, ale wtedy stwierdziłem, że może być tylko i wyłącznie moja. Nikt nie miał do niej prawa i nie odpuściłem. Powiedziałem jej, że zakochałem się w dziewczynie. Chciałem sprawdzić, czy będzie zazdrosna i była. Wypytywała, prosiła, żebym jeszcze to przemyślał, żebym później nie cierpiał. Pamiętam tą radość w jej oczkach, kiedy dowiedziała się, że to ona. Stwierdziła, że nie chciała mi mówić o jej uczuciach, bo bała się, że zepsuje naszą przyjaźń. Nasz formalny i tajemny związek ciągnie się od roku i przerażony mogę stwierdzić, że z każdym dniem kocham ją jeszcze mocniej. Na domiar złego nie mogę nic nikomu powiedzieć. Wiedzą tylko przyjaciele.
- Naru, dlaczego siedzisz jeszcze w łóżku? - Słyszę ten nadopiekuńczy głos i na usta machinalnie wkrada się uśmiech.
- Bo w końcu mam wolne mamo.
Przysiada się do mnie i składa całusa na policzku. Jej uśmiech nagle ginie z cudownej twarzy i zostawia na niej ślad głębokiego zmartwienia.
- Co się dzieje? - Pytam głaszcząc jej spracowaną dłoń. Chyba za dużo w życiu wzięła misji, żeby razem z tatą dzielnie zarabiać na życie.
- Nic. - Wzdycha.
- Proszę Cię, wiesz, że ze mną nie wygrasz. O co chodzi?
- Odłam firmy naszych przyjaciół podupada. Nie wiem czy z ojcem nie stracicie pracy. - Uderza we mnie fala gorąca. Przecież nie utrzymamy się z marnych misji gonitw za kotami, tylko takie ostatnio można dostać.
- Nie martw się, damy radę. - Posyłam jej najlepszy uśmiech jaki mam.
- Jak my utrzymamy ten dom? Nie było trzeba wyprowadzać się ze starego.
- Mamo, tu nam lepiej. Mamy więcej miejsca, swobodę. Stać nas na taki dom.
- Pewnie już niedługo. - Nie lubię tego, że ostatnio stała się taką pesymistką.
- Mamo, jak mam Cię przekonać, że wszystko będzie dobrze? Kiedyś lepiej mi to wychodziło.
- Po prostu w tej sprawie jestem nadzwyczaj pesymistyczna.

- Ej, ale powiedzcie mi szczerze, co się tam dzieje? - Zabieram głos, a towarzystwo patrzy na mnie z przerażeniem w oczach.
- Jest źle. Nie ma co ukrywać. - Jako pierwszy odzywa się kruczowłosy chłopak o ciemnych oczach i śniadej karnacji. To Uchiha Sasuke.
- Jeśli szybko czegoś nie wymyślimy to filia broni i ubrań upadnie. - Wzdycha blondynka o pięknych niebieskich oczach. Ino ma długie, blond włosy.
- Ale przecież mamy Pana Minato, który swoją drogą ma genialne pomysły. Powiedzcie mi, bo serio nie rozumiem, dlaczego nie możemy wziąć go na wspólnika? - Sakura jest wyraźnie sfrustrowana, ale nie zasłania to jej prawdziwego osądu.
- Ekhm, może ja rozjaśnię, bo co nieco niestety słyszałam. - Wzdycha ciężko różowowłosa dziewczyna łudząco podobna do Sakury. - Jak wiecie firma poniekąd należy do jednej wielkiej rodziny, bo wszyscy jesteśmy spokrewnieni. Daleko, ale jednak.
- Nie rozumiem Saki. - Ze zdenerwowania drapię tył głowy i delikatnie opieram się o oparcie kanapy Ino.
- Liseczku mój kochany, tylko wy nie jesteście z nami spokrewnieni. - Wzdycha ciężko, widzę, że jest zirytowana. - Po prostu rodzice chcą, żeby firma była całkowicie rodzinna.
- Gdybyś ożenił się z jedną z nas, wszystko byłoby prostsze, bo upartość naszych rodziców zniszczy wszystko, co budowali nasi dziadkowie i pradziadkowie. - Wtrąca Ino patrząc z dziwnym błyskiem w oku na Sakurę.
- Chciałbym, ale niestety nie mam na to błogosławieństwa. - Prycham patrząc wymownie na Sasuke.
- Kochanie. - Sakura cicho mruczy i wtula się w moje ramię jeszcze bardziej.
- Stary, ja też już nie wiem co robić. Ojciec ciągle truje mi dupę, dlaczego jeszcze nie oświadczyłem się Sakurze.
Wszyscy momentalnie smutniejemy.
- Ucieknijcie. - Saki wszystkich zaskakuje.
- Nie możemy. - Prycha Uchiha.
- Wtedy moja mama już totalnie by się załamała. - Stwierdzam. - Nie chcę im tego robić.
- Masz rację, strasznie Cię kocham, ale za dużo osób by na tym ucierpiało. - Sakura mówiąc to całuje mnie w usta z uśmiechem.
- Tak, zgadzam się z wami. - Ciężko wzdycha blondynka.
- Nie przejmujmy się na razie tymi sprawami. Jakoś teraz mało mnie interesują, miałem dość stresu przez cały tydzień. - Chce chociaż na sekundę oderwać się od tego całego bałaganu.
- Ten przygłup ma rację. - Sasuke mruga do mnie z tym czepialskim uśmieszkiem. Kręcę głową z niedowierzaniem.
- Jak zwykle irytujący. - Prycham.
- Hej, wyjdziemy do kina, albo gdzieś? Mam dość siedzenia w domu.
- Saki, ale Ty nie siedzisz w swoim domu.
- Dobrze poprawię się. Mam do kurewskiej cholery dość przesiadywania w domu twoim skarbie, Ino, Sasuke, a nawet swoim! - Denerwuje się.
- Dobra, nie chciałem Cię zezłościć. - Unoszę dłonie kapitulując.
- Uspokójcie się. - Wtrąca Sakura.
- Lepiej wyjdźmy, cztery ściany ostatnio nam nie służą. - Popiera ją Ino.
- Sasuke, chyba zostaliśmy przegłosowani.
- Na to wygląda. - Wydaje z siebie dziwny pomruk.
Podnoszę się jako pierwszy i spoglądam z góry na przyjaciół z uśmiechem.
- Nie wiem, czekacie na jakieś specjalne zaproszenie, czy jak?
- Już już. - Brzęczą dziewczyny pod nosem.

- Wybraliście kiepski film.
- Cicho skarbie, bo stracimy wątek.
- Naru, ale on naprawdę jest żałosny.
- Sakurcia ciszej, bo Sasuke się obrazi.
Uśmiecham się i unoszę jej dłoń w górę, po czym delikatnie ją całuję.
- Przyjdziesz dziś do mnie? - Pyta z tym błyskiem w oczkach. Uwielbiam, kiedy go widzę.
- A twoi rodzice?
- Powiem, że będziesz pomagał mi z rysunku. - Uśmiecha się słodko.
- Uwierzą?
- Jeszcze pytasz skarbie? - Prycha trochę za głośno, bo facet siedzący przy niej patrzy na nas wrogo. - Każdy wie, że jesteś najlepszy. - Dodaje znacznie ciszej.
- Nie mam studiów. - Szybko sprowadzam ją na ziemię.
- Bo musiałeś iść do pracy. Poza tym studia nie mówią o tym jakim jesteś człowiekiem. Ważne jest to, że znasz się na tym co robisz najlepiej. - Szybko cmoka mnie w usta.
- Przekonałaś mnie. - Uśmiecham się i biorę popcorn do ust. - Pójdziemy razem czy oddzielnie?
- Razem. Nie będziemy grać w żadne gierki.
- Poniekąd już to robimy. - Spoglądam na nią spod przymrużonych powiek.
- Al...- Zastanawia się chwilę. - Nie mamy wyjścia. - Wzdycha ciężko i zacieśnia uścisk na moim ramieniu. Przysuwa się i mocno wtula.
- Kocham Cię Naru, bardzo. Naprawdę Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Po tych słowach napełnia mnie to samo uczucie co zazwyczaj. Bezkresna radość i duma, że tak cudowna dziewczyna jest właśnie moją dziewczyną.
- Skarbie, zgadzamy się w tym razem w stu procentach. - Odpowiadam i całuję Sakurę w czubek głowy. Uwielbiam ją.
- Nie wiem, co zrobię jeśli Cię stracę. - Dodaję po chwili.
Zdezorientowana dziewczyna odsuwa się ode mnie i poważnie patrzy prosto w moje oczy.
- Kto ci powiedział, że mnie stracisz?
- Po prostu głośno myślę. Nie przejmuj się.

- To, co. Każdy do swoich domów? - Saki zadaje pytanie, kiedy wychodzimy z kina.
- Myślę, że to najrozsądniejsza opcja.
- Dlaczego Ino? - Sasuke pyta zaintrygowany.
- No chyba, że chcecie jeszcze coś porobić to broń Boże wam nie zabraniam. Po prostu ja muszę wrócić. - Blondynka unosi dłonie w geście obronnym.
- Bo? - Pytam, kiedy idziemy w kierunku naszej dzielnicy.
- Rodzice mają do mnie jakąś sprawę. Byli strasznie poważni. - Dziewczyna Prycha chichotem i dodaje. - Jak jacyś cholerni sztywniacy.
- W takim razie serio zostać nie możesz. Sieka w domu murowana.
- Saki nie strasz mnie. - Ino obrzuca ją lodowatym spojrzeniem.
- Nie będzie źle. Nie bój się skarbie.
Kruczowłosy posyła jej szeroki uśmiech i zgarnia do siebie obejmując ciasno w pasie. Uśmiecham się na ten widok i mocniej ściskam dłoń Sakury.
- Ej, mam do was pytanie. - Saki zwraca na siebie całą naszą uwagę.
- Co jest? - Sakura odzywa się jako jedyna.
- Co jeśli wasi rodzice nie pozwolą wam na ślub? Ani wam - Wskazuje na nas głową. - ani wam razem. - Jej palec wędruje oskarżycielsko na blondynkę i kruczowłosego.
Właśnie zabrakło wszystkim argumentów, a jeśli jakieś się pojawiły, to na sto procent magicznie wyparowały.
- No co, dlaczego tak patrzycie?
- Bo nie mamy odpowiedzi. - Szczerze przyznaje Sasuke.
- Nie rozumiem, kochacie się ale nie macie odpowiedzi na tak proste pytanie?
Widzę jak dziewczyna przewraca oczami, wiem też, że teraz jest zupełnie skołowana. W sumie tak jak i ja. Myślałem, że to będzie oczywista odpowiedź, oczywisty wybór. Niestety po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że w żadnym stopniu taki nie jest.
- Proste, że się kochamy przygłupeczku.
Sakura zaczyna ze sztucznym uśmieszkiem.
- Tylko, że to wszystko zależy od różnych działań, czynników. - Dodaje znacznie ciszej.
- Załóżmy, twój ojciec - Wskazuje głową na Uchihę - postawi ci ultimatum, ślub z Sakurą albo kompletnie Cię wydziedzicza. Co robisz?
- Saki, ale to beznadziejne pytanie. - Sasuke odpowiada widocznie zmieszany.
- Ale prawdziwe. Co robisz? - Naciska dziewczyna.
- Jasne, że wybiorę Ino. - Wszyscy jak jeden mąż w końcu oddychamy z ulgą.
- No dobrze. - Ten ton strasznie mi się nie podoba. - Sakura. - Oskarżycielski palec wydaje właśnie wyrok na moją dziewczynę.
- Saki przerażasz mnie. - Wzdycha skołowana.
- No i dobrze Sakurcia, pora wami przetrząsnąć. To nie bajka, to prawdziwe życie, okrutne.
Milknie na dłuższą chwilę, by zaraz znów zabrać głos.
- Ojciec stawia Cię przed faktem dokonanym. Wychodzisz za Sasuke i zero gadania. Podkreślam zero. Doskonale wiemy jakiego masz ojca. - Ponownie przewraca oczami. - Godzisz się na to?
- Próbowałabym mu wszystko wytłumaczyć, powiedziałabym, że kocham Naruto.
- No dobrze, a on ci na to, że też ożenił się z kobietą, której nie kochał i że miłość przyjdzie z czasem. Co teraz?
- Wtedy były inne czasy. - Czuję na własnej skórze ten powiew irytacji ze strony Haruno.
- To nieważne. Co robisz. - Saki prawie krzyczy.
- Stoję przy swoim do cholery. Co Cię ugryzło? - Sakura jest teraz wyraźnie zirytowana. Właśnie to pokazała prawie krzycząc na przyjaciółkę.
- Nic, po prostu...nieważne. - Wzdycha ciężko.
- Skarbie, czy ty wiesz coś o czym my nie mamy pojęcia? - Pytam delikatnie.
Dziewczyna spogląda na mnie i przez chwilę, dosłownie przez ułamek sekundy dostrzegam w jej spojrzeniu coś niepokojącego. To wystarczy żebym zamarł z przerażenia.
- Nie głuptasie. - Odpiera wesoło. - Po prostu ciekawi mnie wasza odpowiedź.
- Dobra, ja się rozdzielam. - Z transu naszej wycieczki wyrywa nas głos Ino. Dopiero teraz zauważamy, że jesteśmy obok jej willi.
- Do zobaczenia kochanie. - Jedyne na co odważa się Sasuke to czuły uścisk. Przecież nikt nie może ich zobaczyć, gdyby tak się stało, mieliby ogromny problem.
- Pa robaczki. - Dziewczyna żegna się z nami i powoli ginie za ogromnym i potężnym ogrodzeniem.
- Nienawidzę tego. - Prycha chłopak.
- Czego? - Gdyby Saki nie zadała pytania, pewnie olelibyśmy Sasuke i poszli spokojnie dalej.
- Tego, że nie mogę wejść z nią spokojnie do domu i pożegnać się jak należy.
- To normalne. - Dziewczyna wzrusza ramionami i prawie natychmiast rusza do przodu.
Jeszcze trzy domy dalej i nie będę mógł zadać tego nurtującego pytania. Dziś już nie dam rady przepytać Saki, nawet w sumie nie mam na to ochoty. Jeśli zechce powie mi o tym jutro.
- W takim razie do zobaczenia chłopcy i Sakurcia.
Obdarza ją najlepszym uśmiechem jaki posiada, szybko cmoka Sakurę w policzek i ucieka prosto do swojego ogródka. Sasuke kręci głową z rozbawieniem.
- To się nazywa szalona kobieta.
- Ta, będę podziwiał chłopaka, który z nią wytrzyma. - Śmieje się Sasuke.
- Jesteście okropni. Saki ma swoje humory jak każdy, ale jest cudowna. - Broni ją różowowłosa.
- Hej spokojnie.
Sasuke rusza z miejsca patrząc na moją, dziewczynę. Dwa domy dalej i będziemy u nich. W sensie, są bliskimi sąsiadami.
- Nie mówimy przecież z Naruto nic złego. To nasza kochana Saki, ale czasem jest nieznośna.
- Tak jak ty i Naru. - Odpowiada zdenerwowana.
- Ej, co ja zrobiłem? Nawet słowem się nie odezwałem.
- Uświadomię Cię młotku. - Uśmiecha się kpiąco I zatrzymuje przy swojej willi. - Ty oberwałeś dla zasady. Prawda Sakura?
Patrzy na nią z dziwnym uśmieszkiem, a ona zaczyna chichotać.
- Prawda. - Przyznaje po chwili się uspokajając.
- Dobra, nara. Nie rozrabiajcie za dużo.
Sasuke puszczą do nas oczko i widzimy jak powoli ginie za masywnymi drzwiami. Głęboko nabieram powietrza w płuca i lekko przymykam powieki. Nie podoba mi się to jak dziś wszystko odczuwam. To cholernie frustrujące. Powoli otwieram oczy i widzę dziwnie spoglądającą na mnie Sakurę.
- Co się dzieje? - Jest wyraźnie zmartwiona.
- Pogadamy u Ciebie. Zimno jest, a nie chcę żebyś się przeziębiła.
- Dobra. Chodź.
Dziewczyna ostro łapie za moją bezwładnie zwisającą rękę i ciągnie mnie do domu obok. Przechodzimy przez delikatną ale porządną bramę i kierujemy się pod masywne drzwi naprawdę sporego domu. Nie wiem po co bogaczom aż takie wille. Przecież w tym można się zgubić, dosłownie. No chyba, że potrzebują takich domów dla gości i sporej gromadki dzieci. Do rzeczywistości sprowadza mnie widok butów. Tak, butów przed nami. Zamieramy z przerażenia, bo w progu dostrzegamy Pana Haruno, a Sakura trzyma mnie za rękę.
- Tato powiedz mu coś. Ciągnę go tu już od godziny, a on nie chce wejść, bo nie chce przeszkadzać. - Prycha zdenerwowana. Uśmiecham się delikatnie, bo jak zwykle doskonale wychodzi z opresji.
- Naruto, co z Tobą nie tak? - Tata Sakury miło się uśmiecha.
- Nie wiem, naprawdę nie chcę robić kłopotu, późno już i...
- Żadne późno, osiemnasta dopiero. Kto inny pomoże mi z tego durnego szkicowania? - Dziewczyna prycha zażenowana.
- Nie przesadzaj Uzumaki. Skoro miałeś jej pomóc, to teraz nie wymyślaj. Co dziś z wami nie tak? - Śmieje się mężczyzna.
- Tak, idziesz ze mną i kropka.
Dziewczyna zsuwa swoją dłoń i mocno splata ją z moją. Szybko obdarza buziakiem policzek ojca i mija go w progu ciągnąc mnie za sobą. Niechcący trącam barkiem Pana Haruno i szybko spoglądam na niego w tył.
- Przepraszam. - Zdążam krzyknąć i zauważyć jego rozbawiony uśmiech.
- Nie ciągnij mnie tak po tych schodach. Zabijesz siebie i mnie. - Ostrzegam rozbawiony.
- Cicho. - Mruczy pod nosem.
Dosyć szybko docieramy pod pokój dziewczyny. Otwiera go i stanowczo wpycha mnie do środka. Nie puszcza jednak mojej dłoni. Zamyka drzwi i spogląda na mnie dziwnym wzrokiem. Pociąga mnie w swoim kierunku i dosłownie rzuca mnie na drzwi. Uśmiecham się mimo drobnego bólu i obserwuję jej piękna twarzyczkę, na której pojawił się ten szatański uśmieszek. Zbliża się do mnie gwałtownie stając lekko na placach. Zanim mocno zatyka moje usta swoimi, dostrzegam jeszcze, jak oblizuje spierzchnięte wargi. Uśmiecham się, kiedy czuję, że dla niej to za mało. Bez ostrzeżenia odsuwam się od niej, zniżam i mocno chwytam za biodra brutalnie podnosząc ją w górę. Z jej ust wyrywa się ciche jęknięcie, kiedy moje dłonie przemieszczają się na jędrne pośladki. Sakura mocno pociąga za moje włosy, to coś co uwielbiam. Kocham, kiedy się nimi tak bawi. Bez ostrzeżenia zaczyna całować moją szyję, a zaraz później linię szczęki. Odwracam się gwałtownie i mocno przyciskam ją do drzwi. Bez ostrzeżenia nikt tu nie wejdzie, bo otwierają się do środka. W momencie, kiedy lekko opuszcza się w dół ociera o moje krocze.
- Ktoś chyba bardzo czegoś ode mnie chce. - Szepcze z uśmiechem, kiedy słyszy moje stłamszone jęknięcie.
- Ty ode mnie chyba też Haruno.
- Niestety, ale dziś skończy się tylko na zabawie. - Uśmiecha się z tym błyskiem w oku i z pierwszym zetknięciem jej warg z moją rozgrzaną skórą bezbłędnie odnajduje mój czuły punkt za uchem. Nie musiała się starać, zna mnie na wylot, dosłownie na wylot.
- To...Hm - Oblizuję spierzchnięte usta. - Wielka szkoda.
Biorę się w garść i zaczynam całować odkryte ramię mojej dziewczyny.
- Zgadzam się z Tobą skarbie.
Podnoszę jej podbródek i mocno wpijam w te słodkie usta. Przejeżdżam językiem po dolnej wardze i natychmiastowo dostaję dostęp, co wykorzystuję. Dziewczyna zgrabnie przesuwa dłonie na moją klatkę piersiową, która delikatnie masuje. Czuję, że zaraz wybuchnę.
- Stop. - Mówię odsuwając się od niej znacząco. Patrzy na mnie z tym cudownym uśmiechem.
- Robi się niebezpiecznie co? - Szybko całuje mnie w usta.
- No. Jeśli nie przerwiemy teraz to mogą nas przyłapać. - Powoli stwarzam mały dystans pomiędzy nami i od razu zapatruję się w te śliczne, roześmiane zielone oczka.
- Ale Ty ich się boisz. - Śmieje się cicho.
- Nie lubią mnie, nie chce dawać im więcej powodów. - Uśmiecham się krzywo i delikatnie uderzam palcem w jej nosek. Powoli opuszczam ją w dół by po chwili stanęła na własnych nogach.
- Dlaczego tak mówisz?
- Mylę się? - Moja brew machinalnie wędruje ku górze.
- Tak. Oni Cię uwielbiają, ale...
- Nie nadaję się na chłopaka ich córki.
Kończę zdanie za nią. Widzę ten smutek na twarzy Sakury. To jest w huj frustrujące.
- To gdzie masz te zadania z tego rysunku? - Zmieniam temat omijając dziewczynę bokiem.
Kątem oka widzę, że przez chwilę została w pozycji, w której ją zostawiłem. Domyślam się, że jest zdezorientowana moim zachowaniem. W sumie nigdy nie zmieniam tak tematu.
- Na biurku. - Wzdycha cicho.
Podchodzę i wodzę wzrokiem po blacie. Szybko odnajduję, co chciałem i delikatnie przesuwam to w swoją stronę. Otwieram jej szkicownik od razu kartkując na ostatnią stronę. Kiedy już mam zamiar czytać zadanie czuję ciepłe ręce oplatające mnie w pasie. Szybko łapię oddech, a za plecami słyszę cichy pomruk zadowolenia.
- Nie cierpię, kiedy tak robisz.
- Jak? - Tylko tyle jestem w stanie narazie wypowiedzieć.
- Zmieniasz się w tego debilnego służbistę. - czuję usta dziewczyny na przedramieniu i mimowolnie przymykam oczy. - Ignorujesz mnie i nie chcesz porozmawiać.
Wzdycham głośno i przygryzam dolną wargę ze zdenerwowania. Powoli odwracam się w jej stronę opierając przy tym ciężar ciała na biurko.
- Bo ten temat mnie boli skarbie. - Przyznaję sam przed sobą. - Czasem żałuję, że nie jestem synem Uchihy.
Z trudem wypowiadam ostatnie zdanie. Ze wstydu spoglądam w podłogę.
- Co ty mówisz? - Pyta zaskoczona. - Przecież nad życie kochasz rodziców. Szanujesz ich jak nikt inny.
- Tu nie chodzi o nich Sakura. - Kręcę głową zrezygnowany. - Chodzi tylko i wyłącznie o mnie. Miałbym otwartą furtkę. - Uśmiecham się krzywo.
- Do mnie. - Bardziej stwierdza niż pyta.
- Tak skarbie. Kocham Cię nad życie. Jeśli Cię stracę...- Śmieszne, w tej chwili stwierdzam dokładnie to samo, o czym Sakura mówiła w kinie. - Nie wybaczę sobie. Nikomu tego nie wybaczę.
Po kilku sekundach czuję dłoń na policzku. Jestem zmuszony na nią spojrzeć.
- To nie pozwólmy na to. - Ugh, ten słodki uśmiech...zapominam o Bożym świecie.
- Saki ma rację, to nie takie proste.
- Zawrzyjmy pakt.
- Co? Jaki pakt? - Jestem zdezorientowany.
- Nie patrzmy na przyszłość, cieszmy się chwilą. Żyjmy z dnia na dzień razem, nie ważne co będzie później.
- Mówisz serio? - Jestem widocznie zszokowany.
- Tak. Wiem, to do mnie niepodobne. - Patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. - Tylko, że mam dość ciągłego narzekania i zmartwienia się o przyszłość. Jestem nieszczęśliwa.
- Nieszczęśliwa? - Moje oczy na pewno robią się znacznie większe.
- Tak skarbie.
- Bo? - Czekam na jej odpowiedź. Dość długo...


     
         ~.~


Hej misie! Uhhhh długo nas tu nie było, za co naprawdę przepraszamy...wybaczcie. Chyba trzeba przyznać, że praca trochę nas przerosła i zapomniałyśmy, co sprawia nam przyjemność i odpręża jak nic innego. Mamy nadzieję, że jednak ktoś tu jeszcze został, dlatego przedstawiamy pierwszy rozdział nowego short-story. Zostawcie coś po sobie, nawet prostą kropkę, żebyśmy wiedziały, że nadal jesteście z nami. Pozdrawiamy Patty&Paula. 

5 komentarzy:

  1. Hej dziewczyny, długo się na was czekało, ale to nic bo wciąż chcecie kontynuować swoją twórczość. Miło się ten rozdział czytało, ale brakowało mi wstępu jak zwykle dawalyscie, a tak to wszystko dobrze i cieszę się, że wrocilyscie. Pozdrawiam i życzę weny😜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz ❤ A jeśli chodzi o wprowadzenie to na pewno się pojawi 😏

      Usuń
  2. świetne długo nie było ale nic się nie stało pozdrawiam was

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziewczyny bałem się przez jakis czas ze zawiesilyscie to cudo żałuję jedynie ze w dzień urodzin kiedy dodalyscie nie spojzalem sb na waszego bloga czekam na nexta jaram sie w ciul

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy będzie można oczekiwać kolejnego one-shota. Fajnie się to czyta i powraca do tego.

    OdpowiedzUsuń