-
Nieszczęśliwa? - Moje oczy na pewno robią się znacznie większe.
-
Tak skarbie.
-
Bo? - Czekam na jej odpowiedź. Dość długo...
-
Kochanie mamy dopiero 20 lat. - Przewraca oczami. - Inni ludzie w
naszym wieku bawią się, nie myślą o takich problemach. -
Zastanawiam się chwilę i dochodzę do wniosku, że ona faktycznie
ma rację.
-
Dobra, nie skupiajmy się na razie na wspólnej przyszłości.
Jesteśmy razem, to najważniejsze.
-
Widzisz? Kiedy nie byliśmy razem mogliśmy się chociaż wyluzować.
- Stwierdza.
-
Tak. To prawda. - Odpowiadam szczerze cofając się do czasów, kiedy
tylko ze sobą sypialiśmy.
Czochram
włosy i mocno wzdycham. Spoglądam na nią i dostrzegam błysk w oczach.
-
To co, pomożesz mi teraz z tym szkicem? - Uśmiecham się i całuję
ją w nosek.
-
Wiedziałem, że jednak o coś ci chodzi.
-
Nazwijmy to dodatkiem. - Unosi w górę idealną brew i szybko cmoka
mnie w policzek.
Nabieram
powietrza w płuca i głośno je wypuszczam.
-
No dobra, pokaż te szkice. - Uśmiecham się szeroko i odwracam
łapiąc w dłoń rysunki. Swoją drogą bardzo się poprawiła. Jej
kreska jest znacznie lepsza niż wcześniej. To akurat mnie bardzo
cieszy.
Siedzę
właśnie w biurze i wymyślam nowy projekt stroju dla naszych
shinobi. Nie mogę się jednak skupić, bo wczoraj późno wróciłem
od Sakury.
-
Kawa postawi cię na nogi.
-
Hm? - Z zamyślenia wyrywa mnie kobiecy głos. Spoglądam w górę i
dostrzegam Jane. Moją sekretarkę.
-
Przyniosłam kawę. - Uśmiecha się szeroko. - Podwójne espresso.
Widzę jaki jesteś zaspany. Mam nadzieję, że ci pomoże. - Stawia
przede mną filiżankę. To przeciętnej urody, czarnowłosa
dziewczyna. Może nie wyróżnia ją wygląd, ale ma coś w sobie za
co mężczyźni dają się pokroić. Kiedyś nawet chciałem zaprosić
ją na randkę, ale spasowałem.
-
Dzięki. - Widząc jej spojrzenie dodaję. - Serio, dzięki. Chyba
tego właśnie potrzebuję. - Posyłam jej ciepły uśmiech.
-
To nie moja sprawa, ale nie za bardzo się przemęczasz?
-
Nie, po prostu wczoraj pomagałem Sakurze z rysunkiem i chyba za
bardzo się zasiedzieliśmy.
Wzdycham
upijając łyk kawy. Dziewczyna przysiada na krzesełko naprzeciw
mnie,a ja poprawiam się wygodnie w czarnym fotelu.
-
Właśnie o tym mówię Naruto.
-
Ale, że co?
-
Nie musisz po robocie pomagać córce szefa. To nie należy do twoich
obowiązków. - Mówi z troską w głosie.
-
Wiem. - Uśmiecham się. - Ale Sakura to moja przyjaciółka, lubię
jej pomagać. - Odpowiadam na wpół szczerze.
-
Przecież każdy o tym wie. Tylko, że widzisz – robi chwilową
pauzę i rozgląda się na boki. - pomagając jej, ostatnio tracisz
wydajność. Od miesiąca nie skończyłeś projektu, który w
normalnych okolicznościach ogarnąłbyś w dwa tygodnie góra.
Przyglądam
się i myślę nad jej słowami. Trudno się nie zgodzić.
-
No niby tak, ale jak mogę odmówić?
-
Ona cię dekoncentruje. Szef zaczyna gadać. - Wzdycha głośno. -
Nie powinnam tego mówić, ale słyszałam od innych, że narzeka.
-
Narzeka? - Teraz to poważnie się wystraszyłem.
-
Tak. - Krzywi się. - Słuchaj, robię to dla twojego dobra. Nie
powinnam ci tego mówić, ale nie chcę, żeby cię wywalili, masz za
duży talent do tej roboty.
-
Wywalili? - Jestem totalnie zszokowany.
-
Naruto, weź się w garść do cholery. Zapomnij o problemach, czy
pomaganiu Haruno i skup się na robocie. Jesteś nam potrzebny.
Bardzo.
-
Jest aż tak źle? - Krzywię się i popijam kawę.
-
Tak. Miałeś skończyć projekt miesiąc temu. Czy już go
ogarnąłeś? - Unosi w górę jedną brew. - No właśnie, tak
myślałam. - Odpowiada sama na moje milczenie.
Dostrzegam
powagę sytuacji i z nieukrywaną wściekłością rzucam się na
oparcie fotela czochrając swoje włosy.
-
Ej, nie przejmuj się.
-
Łatwo ci powiedzieć. Nie ty dowiedziałaś się od własnej
sekretarki, że mają w planach cię wywalić.
-
Ej ej. Nie tak ostro. Może nie wywalić, ale są źli, że projekt
dalej nie ruszył. - Między nami zapada chwila ciszy, którą szybko
przerywa. - Na czym stoisz, czego ci jeszcze brakuje.
-
Nie wiem. - Wzdycham zirytowany. - Niby mam już ten projekt, ale
czegoś tu brakuje. To jeszcze nie jest to coś.
-
Słuchaj. A może posiedzę dziś z tobą i trochę ci pomogę? Za
pół godziny koniec, może weźmiemy nad godzinki?
-
Chcesz to dla mnie zrobić? - Pytam zdziwiony.
-
Jasne! Dzięki tobie mam tą pracę, wiszę ci coś, no nie?
-
Nic mi nie wisisz. - Uśmiecham się. - Wziąłem cię, bo byłaś
najlepsza w klasie.
-
No tak, a kochany Uzumaki patrzył tylko na to. - Przewraca oczami. -
Doskonale wiemy, dlaczego mi pomogłeś. Nie tylko dlatego, że razem
się uczyliśmy. - Puszcza mi oczko. - Wypij kawę, będę z powrotem
za pół godzinki, bo mam jeszcze parę dokumentów do ogarnięcia.
-
Dobra. - Wzdycham.
Patrzę
jak dziewczyna wstaje i powoli podąża w stronę wyjścia.
-
Jane. - Zatrzymuję ją na chwilkę.
-
No?
-
Dzięki. - Uśmiecham się.
-
Nie ma sprawy. Trzeba pomóc koledze w potrzebie.
Nim
się orientuję niebieskooka ginie mi z pola widzenia. To będzie
dłuuuugi dzień. Nie przygotowałem się na to. Cholera...
Perspektywa
Sakury:
-
Myślisz, że się ucieszy?
-
Żartujesz? - Pyta zirytowana Saki. - Będzie wniebowzięty.
Spieprzaj, a mnie zostaw w spokoju. Muszę jeszcze ochraniacz
zaprojektować. - Przewraca oczami, a ja się śmieję.
Oboje
z Naruto pracują w dziale zbrojeniowym, czyli ubrania i broń. Ja,
Ino i Sasuke projektujemy schrony, bazy sanitarne, a nawet domy.
-
Czyli iść do niego? - Pytam dla upewnienia.
-
Takkk! Idźże w końcu. - Wzdycha zirytowana łapiąc się za głowę.
-
Dobra, idę już idę. - Prycham. - Nie będę ci przeszkadzać.
-
W końcu załapała aluzję. Boże jesteś wielki. - Unosi w górę
ręce, a ja prawie wybucham śmiechem.
Wiem,
że jest zajęta i skupiona. Musi to skończyć dzisiaj, bo ojciec
nie da jej premii, na którą czeka od pół roku. Gdyby nie to, nie
byłaby taka wredna.
-
Dobra, uciekam. - Uśmiecham się i kieruję na korytarz. Zmierzam
prosto do gabinetu blondyna, który jest za zakrętem. Prowadzi do
niego dość spory kamienny korytarz. Mijam obraz naszych rodziców,
potomków założycieli czyli Uchihę, Haruno, Yamanaka i Minoru.
Swoją drogą te portrety, jak to nazywam, trochę mnie bawią. No
ale niektórzy twierdzą, że to całkiem fajnie wygląda. Wychodzę
zza zakrętu i już mam chwytać za klamkę, ale słyszę rozbawione
głosy. Wychylam się i przez szybę widzę swojego chłopaka razem z
Jane, która siedzi na biurku naprzeciw niego. To mi się nie podoba,
bardzo.
-
Jeszcze raz dzięki za pomoc, serio. - Słyszę ten sympatyczny ton
głosu swojego chłopaka.
-
Nie ma sprawy, dług spłacony. Z resztą nie ma o czym gadać,
świetnie się bawiłam.
-
To super. Przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, że musiałaś tu
ze mną siedzieć. - Prycha rozbawiony.
-
Żartujesz. Ty jeszcze masz wyrzuty. - Dziewczyna kręci głową nie
dowierzając. Moje serce tak mocno bije, to wcale mi się nie podoba.
Ona nie powinna siedzieć tak blisko niego! I to jeszcze na jego
biurku, to nie w porządku!
-
Tak już mam.
-
Dobra, będę się zbierać szefie. - Jane ziewa zakrywając dłonią
usta.
-
Jeszcze raz dzięki za pomoc.
-
Nie ma problemu. - Kobieta powoli zsuwa się z biurka. - To była
przyje...- Nie dokańcza, bo potyka się o własne nogi i jej
pierdolone usta atakują wargi mojego chłopaka. W tym momencie chcę
krzyknąć, ale nie jestem w stanie, mój głos totalnie uwiązł mi
w gardle.
-
Jezu, przepraszam! - Jane krzyczy odsuwając się od mojego chłopaka.
- Nie chciałam, potknęłam się i tak wyszło. - Staje za biurkiem
widocznie skrępowana.
Naruto
jest rozbawiony, widzę to. Mi jednak nie jest do śmiechu.
-
Taki okropny jestem? - Przepraszam, że co?!
-
N-nie, ale... - Dziewczyna robi chwilową pauzę. - Nie obraź się,
po prostu to był czysty przypadek.
Blondyn
wstaje od biurka i mocno się o nie opiera z zawadiackim uśmieszkiem.
W tym momencie nie wiem co mam myśleć, nie powinien tak się
zachowywać.
-
Przypadek? Czyli nawet nie pomyślałabyś, żeby mnie pocałować?
-
N-nie...to znaczy ta...Boże nie! Naruto przestań. - Dziewczyna
głośno chichocze.
Nie
wytrzymuję, ciągnę za klamkę i z impetem wchodzę do jego biura.
To koniec, nie będę z człowiekiem, który tak zachowuje się za
moimi plecami. Co gorsze spogląda na mnie przelotnie i nic sobie z
tego nie robi, dalej uśmiecha się do Jane.
-
Cześć Sakura. - Dziewczyna na mnie spogląda, a ja mam chęć ją
rozszarpać. Z trudnością się powstrzymuję, naprawdę. Tylko, że
ona nie jest niczemu winna. Przecież nawet nie wie, że on jest
zajęty.
-
Hej. Miło cię widzieć. - Odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.
-
Ja już pójdę, pewnie masz coś do powiedzenia Naruto. - Mówi z
wyraźną wdzięcznością w głosie. Chyba nie wie jak wybrnąć z
tej sytuacji.
-
Do jutra Jane. - Odzywa się mój chłopak, jeszcze mój.
-
No pa. - Mija mnie i wychodzi zamykając drzwi.
Patrzę
jeszcze jak odchodzi i ginie na korytarzu. Wtedy dopiero powoli
odwracam wzrok na uśmiechniętego Naruto.
-
Co cię tak bawi? - Pytam przez zęby. Ledwo się powstrzymuję, żeby
nie wybuchnąć, nie mogę, na pewno nie tutaj.
-
Ty.
-
Dlaczego?
-
Co?
-
Dlaczego to robisz. - Wyrzucam krótko.
-
Ja nic nie robię. - Prycha. - To ty podglądasz jak szpieg skarbie.
- Wychodzi zza biurka i opiera się o nie krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
-
To powód, żeby ją pocałować i flirtować? Z każdą dziewczyną
flirtujesz za moimi plecami?!
Nastaje
chwila ciszy. Strasznie mnie irytuje.
-
No powiedz coś do cholery!
-
Nie krzycz, to po pierwsze. - Wzdycha. - Po drugie ona się potknęła,
a po trzecie wiedziałem, że tu jesteś.
-
I mimo tego rzucałeś do niej głupie teksty?
-
Tak, bo oni chyba zaczynają się domyślać.
-
Domyślać?
-
Jane pytała czy z tobą chodzę, bo firma zaczyna gadać. -
Wypuszcza głośno powietrze. - A tobie zależy na pozorach. -
Prycha. - Dlatego to zrobiłem.
-
Co? - Krzywię się ściągając do środka brwi.
-
Jestem niewinny. - Unosi dłonie w geście obronnym. - Kocham nad
życie tylko ciebie. Ale jeśli chcesz dbać o pozory, to właśnie
to zrobiłem. Nie możesz mnie za to karać. - Jest jakiś oschły.
-
Dobrze, dbaj o pozory, ale nie rzucaj do dziewczyn tekstami, z
których i tak nic nie wyjdzie!
Wzdycham
z wyraźną wściekłością. Zarzucam ręce na szyję i odwracam się
plecami do tego idioty. Mocno masuję swój kark. Jestem pod ścianą,
nie mam pojęcia co dalej robić ze swoim życiem. Boję się
powiedzieć rodzicom prawdę. W sumie tu nawet nie chodzi o
mamę...mój ojciec to porażka. Chociaż kocham go nad życie, to
nie zmienia faktu, że jest tyranem. Z rozmyślań wyrywa mnie ciepło
dłoni, które powoli suną po moich biodrach delikatnie wsuwając
się pod zwiewny materiał koszulki. Machinalnie przygryzam dolną
wargę i z trudnością powstrzymuję te przyjemne ciepło
rozchodzące się po całym ciele.
-
Nie bądź na mnie zła. - Kiedy słyszę ten schrypnięty głos obok
ucha, moje nogi robią się miękkie.
-
Przestań. - Rozkazuję. - Wkurzyłeś mnie jak nigdy, nie pójdzie
ci łatwo.
-
Przecież jej nie pocałowałem, to był wypadek.
-
Ale tak jakby to zrobiłeś.
-
Uznajmy to za koleżeńskie cmoknięcie. - Nie wierzę w to co
słyszę. Mam ochotę walnąć mu w twarz.
-
Z każdą się tak cmokasz? - Pytam wściekła. Zrzucam jego dłonie
z talii i odsuwam bliżej drzwi. Odwracam się w jego stronę i
widzę szeroki uśmiech.
-
Przestań. Tylko ciebie chcę całować i tylko ciebie chcę cmokać.
- Kiedy ostatnie słowo wypowiada prawie przez śmiech przyznaję,
że kąciki ust lekko drgnęły mi w górę.
-
Idę do domu. Cmokaj się z koleżankami. - Prycham i chwytam za
klamkę.
-
Skarbie, no weź. - Jęczy. - Daruj, proszę.
-
Chciałam cię gdzieś wyciągnąć, teraz po prostu nie mam na to
ochoty. - Stwierdzam.
-
Nie rób mi tego. - Dostrzegam grymas na jego twarzy.
-
Nie mam już ochoty na siedzenie z tobą Naruto. - Gdyby nie ten
incydent spędzilibyśmy fajny wieczór razem.
-
Daj się przynajmniej odwieźć do domu. - Grymas zastępuje
zmartwienie.
Otwieram
drzwi i bez słowa wychodzę z biura. Jakieś cztery kroki za
drzwiami mam wrażenie, że nie ma go za mną. Zatrzymuję się
odwracając w jego stronę.
-
Idziesz, czy będziesz tam tak sterczał? - Przewracam oczami.
Nie
muszę długo czekać na jego reakcję, bo od razu zgarnia kurtkę z
fotela i w biegu zamyka biuro. Za dosłownie pięć sekund pojawia
się naprzeciw mnie. Kąciki blondyna unoszą się w górę i dopiero
teraz dostrzegam dlaczego. Stoi z wyciągniętą dłonią w moim
kierunku, z wahaniem splatam z sobą nasze palce i ciągnę go w
kierunku windy.
-
To nie znaczy, że nie jestem już zła. - Wolę wyklarować
sytuację.
-
Wiem.
-
To dlaczego się uśmiechasz? - Pytam, gdy wchodzimy do windy.
-
Bo już tak mam w twoim towarzystwie. - Odpowiada nie wahając się
ani chwili.
-
Nie podlizuj się. - Gaszę jego entuzjazm.
-
Nawet przez myśl mi to nie przeszło. - Prycha.
Zapatruję
się w te cudowne oczka i teoretycznie mogłabym już mu darować,
ale praktycznie to jeszcze go pomęczę. Zagram dziś typową
dziewczynę.
-
Wysiada księżniczka czy jedzie w górę? - Pyta z uśmiechem.
Spoglądam przed siebie i dostrzegam hol. Od razu daję krok i
wychodzę z windy ciągnąc za sobą blondyna.
-
Skarbie, możesz nie chcieć spędzić ze mną wieczoru, ale chociaż
się nie złość. Nie zasnę przez ciebie. - Szantażuje mnie, gdy
wychodzimy na dwór.
-
To ja nie zasnę po tym co zobaczyłam. - Prycham i rozluźniam
uścisk dłoni. Obserwuję jak bezwładna ręka chłopaka ociera o
jego nogę.
-
Wsiadaj. - Nakazuje otwierając drzwi do auta.
Nie
odwracając od niego wzroku robię co każe i po chwili siedzę w
Audi A8.
-
Gdybym was nie zobaczyła, powiedziałbyś o tym zdarzeniu? - Pytam,
kiedy siedzi już w aucie.
Nawet
na mnie nie spoglądając odpala auto i ze skupieniem włącza się w
ruch.
-
Nie wiem. - Przyznaje po chwili.
-
Nie wiesz? - Pytam oburzona.
-
Rozkminiałbym dwie opcje. Obecna jest najgorsza, więc rozważyłbym
to dokładnie. No bo zobacz, praktycznie nic nie zrobiłem, a ty
obwiniasz mnie co najmniej tak samo jakbym cię zdradził.
Zostawiam
to bez komentarza. Przelotnie spoglądam na Naru i wbijam wzrok
naprzeciw. Niby ma rację, ale ja też mam prawo być zła. Co by
było, gdyby on zobaczył mnie z jakimś chłopakiem? Taka złość
nie przechodzi od razu.
-
Dziś będę gadał z ojcem. - Wzdycha mocniej zaciskając dłonie na
kierownicy. Jego usta zaciśnięte są w wąską linię.
-
O czym? - Nie mogę udać, że nic mnie to nie obchodzi.
-
Saki...wspomniała mi dziś o czymś. Muszę dopytać o szczegóły.
- W mojej głowie zapala się czerwona lampka.
Perspektywa
Naruto:
-
Co takiego? - Skupiam się na drodze i rozmyślam czy wspominać jej
o czymkolwiek.
-
Podobno...podobno ojciec Ino ma problemy zdrowotne. - Wzdycham
głośno.
-
Myślisz, że o tym wczoraj rozmawiała z rodzicami? - W jej głosie
można wyczuć ogromną troskę.
-
Tak.
-
A skąd wie Saki?
-
Podsłuchała rodziców.
-
To coś poważnego? - Martwi się. Słyszę to w jej głosie.
-
Podobno nie aż tak, ale wiesz jak to jest. - Wzdycham głośno. -
Nawet mała choroba rodziców potrafi wpędzić w kłopoty dzieci. -
Dodaję już ciszej.
-
Co masz na myśli?
-
Kakashi-sensei...opowiedział nam kiedyś historię o chłopaku,
który zawarł pakt z szefem jakiejś okropnej organizacji, tylko po
to, żeby zdobyć leki dla ojca.
-
Aaaa, pamiętam. Wiem co próbujesz powiedzieć. Dla rodziców
jesteśmy gotowi na wszystko.
-
Dokładnie... - Na wszystko...te słowa odbijają się echem w mojej
głowie. Obawiam się właśnie najgorszego. Znam ojca Ino i ją
również znam doskonale. Jeśli się nie mylę i zacznie mnie
błagać...nie będę w stanie odmówić. Mam szczerą nadzieję, że
nic takiego się nie wydarzy.
-
Naruto! - Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk Sakury. - Jesteśmy.
-
A tak, przepraszam. - Uśmiecham się przepraszająco.
-
Co się z tobą dziś dzieje? Nie dość, że zdradziecki to jeszcze
gdzieś błąka. - Poirytowana splata ręce na klatce piersiowej.
-
Sakurcia proszę, nie złość się na mnie. - Używam błagalnego
tonu głosu. - Wybacz mi dzisiejszy incydent i moje rozkojarzenie. -
Namyślam się chwilę i stwierdzam, że jednak powiem jej o tym
dzisiaj. - Nie chcę iść jutro na misję z poczuciem, że jesteśmy
skłóceni.
Widzę
jak jej oczy robią się większe. Nie jest w stanie ukryć szoku,
który skutecznie przedziera się na twarzyczkę zielonookiej.
-
Na misję?
-
Tak. Dokończyłem projekt, więc nic już mnie tu nie trzyma. Dziś
Tsunade-baachan przyszła do mnie do pracy. Rozmawialiśmy chwilę i
stwierdziła, że jak tylko skończę jestem jej potrzebny.
-
Sam? Ale...co z nami? Dlaczego wysyła tylko ciebie? - Jest naprawdę
zdziwiona.
-
Nie możemy iść drużyną. Trzy osoby to już tłok. - Uśmiecham
się. - To misja szpiegowska. Normalnie wysłaliby naszą czwórkę,
ale macie być w gotowości, gdyby coś mi się jednak stało.
-
Nawet tak nie mów. - Ruga mnie szybko.
-
To nie moje słowa. - Uśmiecham się. - Dobrze wiesz, że ze mną
nie ma tak łatwo.
Tak,
jestem dość silny. W końcu jestem synem czwartego, który zrzekł
się władzy na rzecz Tsunade-baachan. Stwierdził, że już za dużo
przeszedł jako Hokage. W sumie wcale mu się nie dziwię. Nie każdy
przeżywa porwanie syna i próbę wyssania z niego Kyuubiego. Jakby
tego było mało, jego syn walcząc otarł się o śmierć i zyskał
od mędrca sześciu ścieżek większą siłę. W starciu o śmierć
i życie otrzymałem po trochu chakry każdej bestii. Sasuke, który
pomógł mi zniszczyć Akatsuki otrzymał rinnegana. Dzięki temu
wydaje mi się, że jesteśmy jednymi z najsilniejszych shinobi
chodzących po tym świecie.
-
No tak. - Uśmiecha się nieśmiało. - Dobrze, że czwarty nauczył
cię Hiraishin no jutsu. Z taką szybkością i umiejętnościami
sensorycznymi Kuramy jestem o ciebie spokojna.
-
Auć! - Prycham. - To nie tylko dzięki Kyuu.
-
Kiedy jesteś w jego trybie nie zaprzeczysz, że działa to
doskonale.
-
Tak, moje umiejętności połączone z jego...to coś wspaniałego. -
Uśmiecham się. - Ale nie możemy też zapominać o pozostałej
ósemce.
-
Nikt nie zapomina. - Sakura wypina mi język ale zaraz poważnieje. -
Masz wysyłać mi wiadomości. Nie wiem jak to zrobisz, ale chcę
mieć list codziennie.
-
Da się zrobić. - Wykorzystuję okazję i szybko kradnę jej całusa.
-
Dalej się gniewasz? - Pytam po krótkiej chwili.
-
Nie. Przeszło mi. - Odpowiada prawie od razu.
-
Toooo spędzisz ze mną trochę czasu?
-
Nie.
-
Dlaczego?
-
Bo masz się wyspać. Ruszasz z samego rana prawda?
-
Znasz Tsunade-baachan na wylot. - Śmieję się. - Wpadam do biura
Hokage o 6, melduję że idę na misję i od razu ruszam.
-
Wiesz już czego będzie dotyczyła?
-
Nie, dowiem się jutro. - Robię chwile pauzy. - Kochanie, od razu
mówię...nie wiem kiedy wrócę.
-
To nic nowego. - Prycha.
-
Będziesz czekać prawda?
-
Na ciebie? W życiu. Znajdę sobie kogoś nowego. - Drażni się.
-
Tak łatwo mnie zastąpisz?
-
A co, myślisz, że nie da rady?
-
Da. Każdy kiedy czegoś mocno chce, jest w stanie to zrobić.
-
No właśnie. Jak za długo tam będziesz, bez mrugnięcia okiem
wymienię cię na lepszy model.
-
W takim razie postaram się szybko to skończyć. - Puszczam oczko.
-
Jak tylko się dowiem, że mnie tam zdradzasz to będzie koniec. -
Ostrzega a ja przewracam oczami.
-
Czy dałem ci powód, żeby tak myśleć?
-
Dziś. - Odpowiada bez zastanowienia.
-
Kochanie... - Warczę.
-
No co? Wszyscy cię znają, kobiety lgną jak do największego
bohatera po pokonaniu Akatsuki.
-
Czy ty jesteś siebie niepewna skarbie? - Pytam z uniesioną w górę
brwią.
Na
policzkach Sakury pojawiają się różowe plamki, a na twarz wpełza
naburmuszona mina.
-
O czym ty mówisz?
-
Czy ty masz jakieś kompleksy? - Sprawdzam ją.
-
Oszalałeś? - Pyta z wyrzutem. - Znam swoją wartość i wiem, że
jestem atrakcyjną kobietą.
W
jej oczach dostrzegam cholerną pewność siebie. Uwielbiam na to
patrzeć, to jeden z miliona powodów dlaczego się w niej
zakochałem.
-
To po co mnie upominasz?
-
Żebyś się przypadkiem nie zapomniał, że masz tu taką kobietę.
- Uśmiecha się.
-
Takiej kobiety nie da się zapomnieć.
-
Ty mi tu nie słodź tylko uważaj.
Roi
coś co mnie szokuje. Nim zdążam mrugnąć, czy jakkolwiek
zareagować, jej twarz pojawia się bardzo blisko mojej. Czuję
oddech dziewczyny na brodzie. Kładzie ciepłe dłonie na moje
policzki i bez zastanowienia styka ze sobą nasze usta. Jej wargi są
tak ciepłe i delikatne. W pierwszej chwili dociera do mnie ten
słodki i cudowny zapach. Te perfumy zmieszane z jej własnym
zapachem ciała potrafią rozgrzać do czerwoności. Czuję delikatny
język na dolnej wardze i z uśmiechem zaczynam z nim walkę o
dominację. Poprawiam się na tym pieprzonym siedzeniu i zbliżam do
dziewczyny, teraz mogę ją jakoś objąć. Zaplatam ręce wokół
talii siedzącej bokiem do mnie Sakury. Uśmiecham się, kiedy chwyta
zębami moją dolną wargę. Przygryza delikatnie, co podjudza moje
rosnące w tej chwili pożądanie.
-
Nie rób tak. - Szepczę w usta różowo włosej.
-
Bo? - Chichocze, ale nie przestaje mnie całować.
Czuję
na kręgosłupie doskonale znajomy dreszczyk, kiedy delikatnie
pociąga za krótkie włosy na moim karku. Już wiem, że ciężko
będzie z opamiętaniem, bo z każdym pocałunkiem moje pożądanie
coraz bardziej rośnie.
-
Jeśli nie widzisz siebie u mnie w łóżku to przestań. -
Stwierdzam przerywając pieszczoty.
Nie
odsuwam się, chcę dobrze widzieć tą piękną twarz. Gdyby się
przyjrzeć w jej oczach można dostrzec tańczące ogniki szczęścia.
Na słodkie usta wpełza zadziorny uśmieszek. Niezaprzeczalnie
Sakura jest najseksowniejszą kobietą jaką w życiu poznałem i
jestem cholernie dumny, że jest tylko moja.
-
To na zachętę, żebyś szybko wrócił. - Odpowiada pewnie.
Jeszcze
przez chwilę przeszywa mnie wzrokiem, żeby zaraz musnąć ustami
mój prawy policzek. Odsuwa się dosyć szybko pozostawiając po
sobie pewien niedosyt. Chwyta za klamkę i delikatnie uchyla drzwi.
Raz jeszcze odwraca się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
-
Kocham cię Uzumaki. Pamiętaj o tym i nie daj się zabić.
Wypina
język i marszczy nosek. Wygląda przy tym naprawdę uroczo.
-
Też cię kocham Haruno.
Posyłam
w tamtą stronę buziaka i obserwuję jak zgrabnie wysiada z auta.
Zostałbym, ale ma rację nie dopuszczając mnie do siebie. Muszę
się wyspać i wstać pełen sił, a przecież jeszcze trzeba się
spakować. Podążam wzrokiem za Sakurą aż do momentu, kiedy ginie
za potężną bramą. Jak debil wpatruję się jeszcze przez chwilę
w puste miejsce po czym ruszam dalej. Mijam kilka posiadłości po
drodze i zanim zdążę pomyśleć już parkuję auto pod domem.
Wychodzę z auta i odruchowo zamykam je kluczykiem. Przerzucam
wcześniej zgarniętą kurtkę przez ramię i zmierzam do drzwi u
których pociągam za klamkę. Jestem zdziwiony gdy się otwierają,
rodziców miało nie być dziś w domu. Przechodzę przez próg i
odwieszam kurtkę na metalowy wieszak. Z salonu docierają do mnie
jakieś odgłosy, więc tam się właśnie kieruję.
-
Co my zrobimy Minato, co? - Mama jest wyraźnie zmartwiona. Kiedy
słyszę jej głos zastygam w miejscu.
-
Kushina kochanie, mówiłem ci...nie masz się o co martwić.
Przecież mamy zapas na koncie...
Tata
przerywa na chwilę, po czym znów dodaje nieco bardziej spokojniej.
-
Zapomniałaś też, że wynagrodzenie za bycie Hokage gromadziliśmy
w naszym domowym sejfie? Z naszym trybem życia, nawet jeśli mnie
zwolnią, będziemy mogli żyć na wysokim standardzie.
-
Przepraszam Minato. - Wzdycha zrezygnowana. - Nie chciałam cię
denerwować...po prostu martwię się o Naruto. Chcę żeby miał
jakieś zabezpieczenie na życie.
-
Będzie miał, nie martw się. Każdy go szanuje i podziwia w wiosce.
W najgorszym wypadku nie odpędzi się od propozycji roboty w
Konosze. - Tata chichocze.
-
Co do roboty, mam jutro misję. - Mówię wchodząc do salonu, dosyć
podsłuchiwania.
-
Długo tam stoisz? - Pyta blondyn.
-
Nie, od momentu roboty. - Uśmiecham się i masuję kark.
-
Jaką misję? - Widzę w jej oczach lekki strach. Nie dziwię się,
jaka matka nie bałaby się o własne dziecko.
-
Mamo nie martw się to prosta szpiegowska misja. Nic trudnego.
-
Debilu! Nawet taka misja może okazać się trudną! - Kobieta
krzyczy i pięścią uderza w moją głowę.
Moje
oczy wychodzą z orbit i odruchowo chwytam się za bolącą głowę.
Kątem oka dostrzegam zakłopotanie taty.
-
Za co! - Pytam głośno.
-
Za twoją głupotę! Nie zapominaj o nieprzewidywalności misji, kto
cię w ogóle uczył?!
-
Kushino, nie ubliżaj mojemu uczniowi Kakashiemu. - Tata odzywa się
nadal zakłopotany. - Naru nie miał tego na myśli, prawda? -
Blondyn patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Wiem, że nie mogę tego
spieprzyć, bo będzie miał przesrane.
-
Chodziło mi o to, że nie jest łatwo mnie zabić. - Uśmiecham się
i z opresji próbuję wyjść żartem.
-
Przecież dobrze mnie znasz mamusiu. - Podchodzę bliżej i
niespodziewanie obejmuję ją w pasie. Jest niższa przez co uroczo
się we mnie wtula. - Jestem waszym synem, nie mogę was zawstydzić
i tak łatwo dać się zabić...
-
Jesteś pewna Tsunade-baachan? - Odzywam się po dość długiej
chwili.
-
Narutoooo! Ile razy mam powtarzać, żebyś tak do mnie nie mówił!
- Na skroni kobiety można dostrzec niewielką pulsującą żyłkę.
Unoszę dłonie w geście obronnym.
-
Przepraszam! - Krzyczę.
-
To, że jesteśmy spokrewnieni nie znaczy, że możesz mnie tak
nazywać! - Powoli poprawia się w fotelu i głęboko wzdycha. Zamyka
na chwilę oczy by zaraz znów spojrzeć na mnie ze spokojem.
-
Jestem pewna. Udaj się do wioski błota, tam mają potrzebne
informacje. Pytaj o He Sun ona powie ci wszystko, co musisz wiedzieć.
Da ci zwój, który mi przyniesiesz. Kiedy tam będziesz, szpieguj.
Może dowiesz się czegoś więcej.
-
Hai!
-
Możesz ruszać. Tylko...uważaj na siebie. - Wzdycha układając
brodę na splecionych dłoniach.
Uśmiecham
się szeroko. Wiem, że się martwi...zawsze się martwiła, choć
nie zawsze mi to pokazywała.
-
Jestem Uzumaki Naruto, poradzę sobie. - Mówię z uśmiechem na
ustach i nie czekając na odpowiedź wychodzę z pomieszczenia.
Poprawiam
plecak i wychodzę z budynku. Kiedy uderza we mnie ciepły powiew
wiatru, który radośnie bawi się moimi włosami czuję pewną
radość. Dawno nie byłem na misji. Kiedy zająłem się robotą w
biurze coraz mniej pracowałem dla samej Hokage i wioski. Szybko
przemierzam budynki i po chwili znajduję się już przy samej bramie
przez którą przechodzę. Żegnam się tylko ze strażnikami
machnięciem ręki i ruszam zrywając się do biegu. Wybijam się w
górę i już mogę skakać po drzewach, to o wiele wygodniejsze
rozwiązanie. Z góry przynajmniej wszystko lepiej widać.
Minęła
już druga godzina mojej podróży i mam w planach zatrzymać się coś zjeść. Szukam wzrokiem odpowiedniego miejsca już od ponad
dziesięciu minut. W końcu dostrzegam przed sobą wielkie drzewo z
naprawdę malutką polanką. Zeskakuje w to miejsce rozglądając się
na boki i kiedy mam pewność, że jestem sam, opieram się o drzewo
i zsuwam się po nim do siadu. Wycieram wierzchem dłoni spocone
czoło i sięgam za plecy do plecaka. Szarpiąc się trochę ściągam
go i od razu otwieram. Rozpakowuję kanapkę, którą szybko
pochłaniam. Kiedy mam już sięgać po drugą zastygam w miejscu. Za
sobą wyczuwam dosyć silną chakrę. Jestem niezadowolony, to miała
być szybka i prosta misja aczkolwiek może trochę bym potrenował.
-
Wyjdziesz, czy sam mam cię wyciągnąć? - Krzyczę odkładając na
bok plecak.
Odskakuję
od drzewa, kiedy widzę zmierzające w moją stronę trzy shurikeny.
-
Nie spodziewałem się takiego wejścia. - Przyznaję szczerze
spoglądając na postać naprzeciw mnie...
~.~
Witajcie misie! Wybaczcie, że znów pojawiamy się po dłuższej nieobecności. Rety, jakie to upierdliwe bo pracę, pasję i życie osobiste ciężko pogodzić, ale się nie poddajemy! :D Oto kolejna odsłona Short-Story. Mamy nadzieję, że szybko się nie zniechęcicie i jednak dalej czytacie. Kochamy Was i pozdrawiamy bardzo cieplutko w te chłodne dni! Patty&Paula
świetne jak zawsze pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhej trochę mnie nie było na waszym blogu, fajnie ze jeszcze piszecie i mam nadzieje ze jeszcze będziecie pisać przez jakiś czas :D chociaż główne opowiadanie na tym blogu jakoś mi nie siadło :/ sory, to oneshoty zawsze robicie zajebiste :D piszcie dalej i życzę dużo weny oraz czasu wolnego na pisanie :D
OdpowiedzUsuńświetne kiedy coś wstawicie
OdpowiedzUsuńwidać ze na stronie już nic nowego nie wrzucą SZKODA
OdpowiedzUsuńKozak one shot i super główne opowiadanie
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że jeszcze coś tutaj się pojawi
Narusaku w naszych serduszkach
Pozdrawiam