sobota, 22 września 2018

#34 Rozdział


Otwieram powoli oczy, czując na dolnej części brzucha niewielki ciężar. Mimowolnie przekręcam głowę w prawą stronę. Zaciskam delikatnie powieki, kiedy promienie słońca bezczelnie próbują przedrzeć się do moich oczu. Próbuję przesunąć ciało w lewą stronę, żeby zrobić sobie więcej miejsca, ale ciężar na moim brzuchu mi na to nie pozwala. Otwieram szerzej oczy, które po kilku sekundach przyzwyczajają się do jasności panującej w pokoju. Spoglądam w dół, a na moich ustach formuje się delikatny uśmiech, kiedy dostrzegam nogę Saki, która jest swobodnie przerzucona przez moje brzucho. Przyglądam się jej uroczo zadartemu w górę noskowi i ustom, których może pozazdrościć każda kobieta. Są one w tej chwili lekko rozchylone. Przekręcam głowę w drugą stronę, aby spojrzeć na Ino. Blondynka jest odwrócona w moją stronę plecami, ale mogę rozpoznać z łatwością, że wciąż śpi. Delikatnie wkładam lewą dłoń pod kolano Saki i najdelikatniej jak potrafię próbuję unieść jej nogę w górę. Zamieram w momencie, kiedy zaczyna mruczeć coś pod nosem i mlaskać ustami. Odczekuję kilka sekund w bezruchu, bo nie chcę jej obudzić. Przeklinam się w myślach, że znowu położyłam się w środku, chociaż doskonale wiem, że zawsze wstaję jako pierwsza. Po kilkunastu sekundach, kiedy jestem pewna, że Saki śpi ponawiam swoją próbę i podnoszę nogę mojej przyjaciółki wyżej. Powolutku przeczołguję się pod jej kończyną i wstaję z łóżka, dotykając stopami zimnej podłogi. Podchodzę do szafy, z której wyjmuję bieliznę, czarne rurki i krótki, biały top. Idę do toalety, żeby umyć zęby i ubrać się w przygotowane rzeczy. Zdejmując bluzkę, zawieszam na dłuższą chwilę wzrok na znaku, który znajduje się na moim karku. Zabawne, że nigdy nie chciałam mieć żadnego tatuażu na mojej skórze, zawsze uważałam, że to zbędny element, którego nie potrzebuję. Zadziwiające jest dla mnie to, że zaakceptowałam ten znak i przyszło mi to z ogromną łatwością. Nie ukrywam, że noszę go z dumą. Jest piękny i znaczy dla mnie bardzo dużo. Związuję włosy gumką najwyżej jak potrafię. Od razu dostrzegam, że mój znak jest bardzo dobrze widoczny. Uśmiecham się z zadowoleniem i odruchowo przytakuję głową. Przed wyjściem z toalety myję jeszcze zęby. Wchodząc z powrotem do sypialni dostrzegam, że dziewczyny wciąż śpią. Zabieram z szafki nocnej telefon. Odruchowo spoglądam na wyświetlacz, żeby sprawdzić godzinę.
- Świetnie. - Szepczę sama do siebie.
Jest kilka minut po siódmej, a do szkoły mam dopiero na dziewiątą. Wychodzę ze swojej sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi, bo nie chcę obudzić dziewczyn.
- Dzień dobry. - Wita mnie rozpromieniony Alex.
- Hej. - Odpowiadam. - Potrzebuję kawy i dobrego śniadania. Jadłeś już coś Alex?
Chłopak jest zaskoczony moim pytaniem, na co delikatnie unoszę kąciki ust w górę. Szare tęczówki skanują moją twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznaki, że żartuję albo czegokolwiek innego.
- Skąd to pytanie?
- Po prostu. - Wzruszam ramionami. - Dbam o swoich ludzi. Poza tym, jesteś jakiegoś rodzaju moim ochroniarzem, tak? - Pytam, na co chłopak przytakuje ruchem głowy. - No właśnie, więc potrzebujesz siły.
- O to martwić się nie musisz, mam jej wiele. - Odpowiada z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Nie wątpię. - Bezczelnie skanuję jego umięśnione ciało.
Niech nie myśli, że nie zauważyłam jak patrzył na mój tyłek. Dwoje może grać w tą grę, prawda? Podchodzę do niego bliżej i dotykam palcami jego spiętego brzucha.
- Myślę, że chcąc mieć takie ciało potrzebujesz dużo treningów, prawda Alex?
Chłopak spogląda na moją dłoń, a ja stoję z uniesioną głową do góry, czekając na to aby nasze spojrzenia się spotkały. Dochodzi do tego kilka sekund później, a ja dostrzegam na przystojnej twarzy delikatne zmieszanie. Szare tęczówki wpatrują się w moje oczy tylko przez krótką chwilę. Chłopak szybko ucieka ode mnie wzrokiem, co odrobinę mnie bawi. Przy naszym pierwszym spotkaniu, kiedy jeszcze nie wiedział z kim ma do czynienia nie był taki zakłopotany. Odsuwam się od chłopaka, wycofując dłoń.
- To jak z tym śniadaniem? - Pytam ze zwycięskim uśmiechem. Chłopak oczyszcza gardło, dość głośno odchrząkując.
- Już jadłem, dziękuję za troskę. - Odpowiada.
- W takim razie do zobaczenia Alex.
Odwracam się do niego plecami i idę w stronę schodów. Już stąd czuję bardzo wyraźnie zapach naleśników i pysznej, świeżo zmielonej kawy. Dzięki mojemu wyostrzonemu słuchowi słyszę kucharkę, która krząta się po kuchni, a także kropelki wody, które powolutku rozbijają się o zlew. Wchodzę do przestronnego pomieszczenia i od razu dostrzegam starszą kobietę. Emma nakłada na talerz naleśniki.
- Dzień dobry, jak się królowej spało? - Pyta z szerokim uśmiechem.
- Wystarczy Sakura. - Przypominam. - Saki jak zwykle się rozpychała w łóżku, ale nie narzekam. Obudziłam się wyspana. - Odpowiadam.
Jak zwykle próbuję zająć moje stałe miejsce, ale starsza pani powstrzymuje mnie, nakładając na moje ramię ciepłą dłoń. Marszczę zdezorientowana brwi i patrzę na Emmę, oczekując, że zaraz poda mi jakiekolwiek wytłumaczenie.
- Dzisiaj zjesz w salonie przy dużym stole. Masz gości kochanie. To ważne, skoro przyszli tutaj o tak wczesnej porze.
- Kto przyszedł?
- Rada i pani Tsunade.
- Moja ciocia tutaj jest? - Pytam z szerokim uśmiechem.
Nie pamiętam jej. Jest siostrą mojego ojca i tylko tyle o niej wiem. Jestem szczęśliwa, że dzisiaj ją poznam.
- Tak. Rada pytała gdzie może na ciebie poczekać. Wysłałam ich do salonu, podałam im również śniadanie, ale powiedzieli, że zaczną posiłek, kiedy się zjawisz.
- No dobrze, daj talerz i już do nich pójdę. Pewnie są zniecierpliwieni. - Wzdycham przeciągle, przewracając przy tym oczami. - No co? - Pytam, kiedy kobieta kręci głową z dezaprobatą.
- Jesteś królową, idź do stołu i grzecznie poczekaj aż ktoś przyniesie ci śniadanie. Wiesz co powiedziałaby Rada, gdyby zobaczyła cię jak wchodzisz do salonu z talerzem i kubkiem kawy? Nawet nie chcę o tym myśleć.
- No dobrze, już dobrze. - Przerywam jej pośpiesznie zanim by się rozgadała. - Już idę, chcę naleśniki i kawę. - Mówię z uśmiechem.
- Wszystko jest już gotowe. Zajmij swoje miejsce, za pięć minut dostaniesz śniadanie.
- W porządku, już idę. - Odpowiadam.
Wychodzę z kuchni. Nawet nie muszę pytać o powód ich przyjścia, bo jestem prawie pewna, że chodzi o spotkanie z pustynnymi. Mam nadzieję, że odbędzie się ono w ciągu dwóch dni. Nie ukrywam, że bardzo ciekawi mnie powód, dla którego chcą zawrzeć z nami sojusz. To nie jest normalne, chodzi mi o to, że bardzo pośpieszyli się z wysunięciem tej propozycji. Wchodzę bez pośpiechu do salonu, w którym zauważam dziewięć sylwetek. Piątka siedzi przy ogromnym stole a reszta stoi za krzesłami. To naturalne, że przyszli ze swoimi uczniami, pełnią oni rolę ochroniarzy. Uważnie przyglądam się ich twarzom i mimo tego, że próbują to ukryć, dostrzegam u każdego zaniepokojenie. Mój wzrok pada na dłużej na blondwłosą kobietę. Jej długie włosy są w luźnym kucyku. Na środku czoła dostrzegam niebieski tatuaż przypominający romb. Gdybym nie wiedziała, że jest starszą kobietą, myślałabym, że moja ciocia nie ma nawet trzydziestki. To piękna kobieta bez jakichkolwiek zmarszczek czy oznak starości. Przysięgam, że pamiętam jej twarz. Może nie tak dokładnie jak bym chciała, ale jednak coś mi się przypomina. Brązowe tęczówki cioci krzyżują się z moimi zielonymi. Nie peszę się, kiedy uważnie przygląda się mojej twarzy. Podchodzę do stołu, żeby każdy z obecnych tutaj mężczyzn mógł mnie zobaczyć.
- Królowo. - Zaczyna Uchiha.
Rada wraz z moją ciotką wstają od stołu i każdy kłania mi się w ten denerwujący sposób.
- Dzień dobry. - Mówię z szerokim uśmiechem. - Domyślam się, że powodem waszej wizyty są pustynni, mam rację? - Pytam zajmując jedyne miejsce, które się wyróżnia. Nawet w jadalni mam swoje specjalne krzesło. Jest zdobione dużą ilością złota.
- Przepraszamy, że przychodzimy z wizytą o tak wczesnej porze, ale królowa nalegała, żebyśmy szybko zajęli się sprawą z pustynnymi. - Tłumaczy Uzumaki.
- W porządku. - Posyłam im ciepły uśmiech. - I tak nie mogłam spać, poza tym niedługo idę do szkoły także to żaden problem. - Zapewniam ich.
Dostrzegam młodą, czarnowłosą kobietę, która na złotej tacy niesie talerz z naleśnikami i kubek z parującą kawą. Zgrabnie stawia rzeczy na stół.
- Dziękuję. - Odpowiadam, kiedy dziewczyna się kłania i pośpiesznie wychodzi z salonu. Nie czekając na nic zaczynam jeść swój posiłek, jestem bardzo głodna, więc nie mam zamiaru czekać nie wiadomo jak długo.
- Wróćmy do sprawy. - Głos zabiera Hyuga.
- Tak, właśnie. - Przytakuje Uzumaki. - Wracając do sprawy z pustynnymi. Chcą się spotkać dzisiaj.
Przełykam z trudnością kawałek naleśnika, który szybko popijam kawą, żeby się nie udławić. Ta wiadomość bardzo mnie zaskoczyła, nie myślałam, że to nastąpi tak szybko.
- Umm kiedy dokładnie chcą się spotkać? - Pytam zdezorientowana.
- Dziś wieczorem królowo. - Odpowiada Uchiha.
Kiwam ze zrozumieniem głową i odkładam na moment sztućce. Upijam kolejny łyk kawy, która oczyszcza moje gardło.
- Dobrze. - Odpowiadam przenosząc spojrzenie na każdego mężczyznę. - Nie spodziewałam się, że to nastąpi tak szybko. - Delikatnie unoszę kąciki ust w górę z zadowoleniem. Mężczyźni są widocznie zaskoczeni moją reakcją. - Wspaniale, że spotkanie odbędzie się dzisiaj. Czy mamy informację ile osób zamierza nas odwiedzić?
- Człowiek, z którym rozmawiałem powiedział, że oprócz alfy pustynnych będzie z nim sześć osób. - Mówi Uzumaki.
W wejściu do salonu dostrzegam znajomą rudowłosą dziewczynę, widzę, że jest speszona i chyba czuje się onieśmielona w obecności Rady.
- Shannon. - Zwracam się do niej po imieniu z szerokim uśmiechem. - Możesz do mnie podejść? - Pytam.
Dziewczyna jest przerażona, a jednocześnie zaskoczona, że pamiętam jej imię. Podchodzi do mnie niepewnym krokiem, a kiedy stoi tuż przy moim prawym boku, kłania się okazując mi szacunek.
- S-słucham, k-królowo. - Nerwowo bawi się z tyłu splecionymi palcami.
Posyłam jej uspokajający uśmiech.
- Shannon, pójdź do kuchni i powiedz odpowiednim osobom, żeby przygotowały siedem gościnnych pokoi, dobrze?
- T-tak jest. - Odpowiada cichutko.
- Wspaniale, możesz już odejść.
Dziewczyna ponownie wykonuje gest szacunku i wycofuje się szybkim krokiem w stronę kuchni. Zadowolona z obrotu sytuacji powracam do naleśników, które w dość szybkim tempie kończę. Słyszę jak jeden z członków Rady odchrząkuje, dlatego uważnie patrzę w jego kierunku.
- Czy Królowa nie uważa, że to nie jest lekkomyślne, żeby pustynni tutaj nocowali? W końcu nie mamy pewności do ich intencji. - Odzywa się członek rodu Yamanaka. Moja ciocia nie spuszcza ze mnie wzroku nawet na chwilę. Staram się nie spoglądać w jej kierunku, żeby się nie speszyć. Nie chcę wyjść w jej obecności na kretynkę. Chcę pokazać cioci, że jestem odpowiednią osobą na alfę. Że moje zdanie się tutaj liczy, że jestem rozsądna, mądra i sprytna. Chcę, żeby była ze mnie dumna, czy proszę o tak wiele?
- Są naszymi gośćmi, gdybyśmy wysłali ich do jakiegoś hotelu mogliby wziąć to za obrazę z naszej strony. - Uśmiecham się. - Poza tym, drodzy panowie. Wrogów należy trzymać jak najbliżej. Będziemy w stanie kontrolować ich każdy krok. Nie umniejszajmy również siły naszego Klanu. Jesteśmy potężną watahą, prawda?
- Oczywiście, ma królowa rację. - Przytakuje z uśmiechem Uchiha.
- Świetnie. O której mniej więcej godzinie pustynni się tutaj zjawią? - Pytam.
- Około dwudziestej powinni tutaj być. Jak królowa prosiła, w sali obrad nie będzie żadnej broni. Zgodnie z naszą umową, wspólnie zdecydowaliśmy, że w sali obrad umieszczamy ośmiu strażników. Domu ma pilnować każdy członek Klanu, oczywiście z wyjątkiem małych dzieci, które zostaną pod opieką jednego wilka, którego wybierzemy. - Stwierdza Hyuga.
- Dobrze. - Uśmiecham się pod nosem. - Obiecałam, że nic na ten temat nie powiem, więc dotrzymuję umowy. Czy to wszystko?
- To wszystko królowo. Nie będziemy w dalszym ciągu zakłócać dnia, spotkamy się dopiero o dwudziestej. - Zabiera głos Yamanaka.
Wszyscy wstają od stołu, wykonują ukłon i z uśmiechami na twarzach opuszczają dom. Zostaję sama z ciocią, dlatego ciężko opadam na krzesło i przeciągle wzdycham. Dopiero teraz pozwalam sobie, żeby spojrzeć w jej stronę. Na twarzy kobiety widnieje uśmiech.
- Jesteś bardzo podobna do rodziców, wiesz? - Pyta.
- Dziękuję za komplement. - Odpowiadam.
- Skąd masz pewność, że nim był?
- Każdy wypowiada się o nich w bardzo dobry sposób. Mówią, że dzięki nim nasz Klan stał się potężny i znany w całej społeczności wilkołaków. Może byłam mała, kiedy ich straciłam, ale wciąż pamiętam, że byli najlepszymi rodzicami na całej planecie. Tak, uważam, że to był komplement ciociu. - Odpowiadam z uśmiechem akcentując ostatnie słowo.
- Tak bardzo żałuję, że nie mogłam być przy tobie, kiedy byłaś mała. - Mówi ze smutnym uśmiechem. - Kira każdego roku wysyłała mi twoje zdjęcia, przynajmniej mogłam zobaczyć jak bardzo się zmieniasz, ale to nie to samo. Zazdroszczę im, że mogli cię wychowywać, doświadczać z tobą wszystkiego, znosić twoje humorki, patrzeć na twój uśmiech i pocieszać cię w trudnych chwilach.
Wstaję z krzesła i podchodzę do niej bliżej. Wycieram z policzka łzy, które zdążyły spłynąć. Nie powinnam być aż tak wzruszona, to przez to, że wszystko odbieram teraz mocniej.
- Mamy dużo czasu, żeby to wszystko nadrobić. - Mówię z uśmiechem.
Staję za plecami kobiety i pochylam się, żeby ją objąć. Wtapiam nos w jej włosy, które pachną jak wanilia. Przymykam oczy na to przyjemne uczucie w moim sercu. Mam koleją osobę, której na mnie zależy. Nie jestem sama. Mam wspaniałą rodzinę i nie mówię tylko o moich przyjaciołach, ciociach i wujku. Mówię o całym Klanie. Ta wataha to moja prawdziwa rodzina i obiecuję, że zrobię dla tych ludzi wszystko. Nie wiem jak to jest możliwe, nie znam ich zbyt długo, a już czuję do nich dziwne przywiązanie.
- Masz rację, mamy na to dużo czasu. Skoro spotykasz się dzisiaj z pustynnymi, chcę, żebyś była ostrożna. Pamiętaj Sakura, oni są podstępni.
- Spokojnie ciociu, nie ufam im. To nie jest normalne, że chcą sojuszu. Chcą zawrzeć go z Klanem, który ma nowego, niesprawdzonego alfę.
- Prawdopodobnie Kira już ci to mówiła, ale powiem to również w swoim imieniu. Będziesz świetną alfą, Sakura. Pamiętaj jednak o tym, żeby zawsze słuchać swojego serca i rozumu. Musisz być rozsądna, konsekwentna w swoich decyzjach, ale nie zapomnij, że nie możesz stać się okrutna i żądna władzy. Nie pozwól, żeby władza zniszczyła twoją czystą duszę.
- Babcia Tsunade? - Prostuję się, słysząc zachrypnięty głos mojego chłopaka.
Stoi w samych jeansach, bez koszulki. Patrzę głodnym wzrokiem na mięśnie na jego brzuchu. Przygryzam dolną wargę, kiedy myślę o tym jak bardzo chcę do niego teraz podejść i zbadać palcami jego całe ciało. Widok jego zmierzwionych włosów wcale nie pomaga, Uzumaki wygląda cholernie pociągająco.
- Naruto! Jeszcze raz mnie tak nazwij, a przysięgam, że cię zabiję. - Odpowiada groźnie.
- Wezmę to pod uwagę. - Wzrusza ramionami.
Mój chłopak stoi niewzruszony, ale kiedy jego oczy napotykają moje, delikatnie się uśmiecha.
- Założyłbyś koszulkę czy coś. - Stwierdzam obojętnie.
- Jest jakiś zakaz, o którym nie słyszałem? - Pyta zaczepnie.
- W tym domu roi się od kobiet, wstydu nie masz? - Układam dłonie na biodrach i pretensjonalnie na niego patrzę.
- Mmm ktoś tutaj wstał lewą nogą. - Uśmiecha się.
- Uważaj, żeby ta lewa noga zaraz nie kopnęła cię w tyłek. Marsz po koszulkę. Zaraz wychodzimy do szkoły.
- Tak jest! - Krzyczy odwracając się w drugą stronę.
- Czasami jest taki wkurzający. - Marudzę pod nosem.
- Słyszałem! - Odpowiada z korytarza.
- I bardzo dobrze! - Odkrzykuję.
- Zachowujecie się jak dzieci. - Zauważa z uśmiechem moja ciocia.
Kobieta wstaje od stołu, zasuwając za sobą krzesło. Patrzę na nią zdezorientowana.
- Wspaniale było cię zobaczyć i spędzić z tobą chociaż trochę czasu, ale muszę już iść. Obowiązki wzywają. - Zaczyna.
- Ale... dopiero przyszłaś.
- Wiem. Obiecuję, że niedługo się spotkamy. - Posyła mi ciepły uśmiech.
- Pamiętaj, że nie musisz pytać o zgodę. Przychodź, kiedy zechcesz, dobrze? Mieszkasz daleko stąd? - Pytam. - Praktycznie nic o tobie nie wiem. - Wzdycham.
- Mamy czas, dowiesz się o mnie wszystkiego w swoim czasie. - Odpowiada z uśmiechem. - Pamiętaj, uważaj na pustynnych. Twoi rodzice mieli kiedyś z nimi konflikt.
- Konflikt? - Pytam. - Nikt mi o tym nic nie mówił. - Dodaję z pretensją w głosie.
- Chodziło o twoją mamę Sakura. - Odpowiada z uśmiechem. - Alfa pustynnych chciał wziąć ją za żonę, ale twoja mama kochała mojego brata, więc odmówiła. Pustynny nie przyjął tego zbyt dobrze, nie chciał handlować z naszym Klanem. Zupełnie się od nas odciął. To stare dzieje, ale uważaj na siebie, w porządku?
- Oczywiście. - Mówię zaskoczona.
- Świetnie, na mnie już pora. - Wyciąga ramiona w moją stronę.
Bez wahania do niej podchodzę i wtulam w jej ciepłe ciało, które pachnie wanilią. Ciocia mocno mnie obejmuje i delikatnie przykłada usta do mojego czoła. Uśmiecham się na ten gest i czuję przyjemne ciepło rozlewające się po moim ciele.
- Trzymaj się i do zobaczenia. - Odsuwa się.
- Do zobaczenia ciociu. - Mówię z uśmiechem.
Patrzę na kobietę jak wychodzi z salonu i mimo tego, że zbyt dobrze jej nie znam, już za nią tęsknię. Chyba zbyt szybko przywiązuję się do ludzi. Jak już mówiłam, nie znam jej, nie wiem, czy moja ciocia to porządna kobieta, czy ma dobre zamiary, czy nie udaje tej troski i czy mnie kocha. Czasami mam wrażenie, że próbuję zapełnić pustkę po rodzicach w moim sercu wszystkimi osobami, które są z nimi spokrewnione.
- Co tak stoisz? Ducha zobaczyłaś? - Krzyczy Saki.
- Widziałam się z ciocią. - Odpowiadam.
- To świetnie kochanie. - Stwierdza Ino.
- I jak? Fajna babka, nie? - Pyta brunetka zapychając się jabłkiem.
- Nie wiem. - Wzdycham ciężko. - Nie rozmawiałam z nią długo. Była razem z Radą. O dwudziestej mamy spotkanie z pustynnymi.
- To nie jest normalne, coś się dzieje. Mówię wam. - Zauważa Ino. - Zbyt szybko chcą się spotkać. Zaczynam się martwić.
- Spokojnie. Poradzimy sobie z tym, tak? - Pytam z uśmiechem.
- Sakura skopie im dzisiaj dupska. - Stwierdza Saki. - Ale teraz pora na to, żeby matematyka skopała tyłki nam. - Wzdycha teatralnie. - Przysięgam, że jak Kate zacznie mnie o coś pytać, oderwę jej głowę.
- Saki! - Karci ją siostra.
- No co? - Wzrusza ramionami z niewinną miną.
- To twoja nauczycielka.
- Była moją koleżanką zanim stała się nauczycielką. Zgadnij, co liczy się dla mnie bardziej?
- Nie muszę, znam już odpowiedź.
- Masz zakaz odrywania głów. - Żartuję.
- Mówisz to jako moja przyjaciółka czy alfa?
- To i to.
- Nie ma z tobą zabawy. - Wzdycha kręcąc głową.
- Odrywanie komuś głowy to dla ciebie zabawa? - Pytam.
- Tylko w niektórych przypadkach.
- Słucham? - Nie ukrywam zaskoczenia w moim głosie.
- O Boże, przecież żartowałam. Wyluzuj Sakura i rusz dupsko, Sasuke czeka już w aucie z twoim balastem.
- Moim czym?
- Chłopakiem. - Poprawia się z uśmiechem i wychodzi z domu.
Stoję jeszcze przez chwilę w miejscu nie dowierzając w to, co usłyszałam. Naruto nie jest żadnym balastem. Przyznaję, czasami jest denerwujący, ale nigdy nie nazwałabym go w taki sposób. Ta dziewczyna z każdym dniem coraz bardziej mnie zadziwia.
- Idziesz? Czy czekasz na specjalne zaproszenie? - Saki wychyla głowę z uśmiechem.
- Jesteś okropna.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - Odpowiada ciągnąc mnie za rękę.

***

- Za dziesięć minut kończymy lekcję, kochani. Sprawdziłam prace, które ostatnio mieliście przyjemność pisać. - Zaczyna Kate.
- Chyba trzeba jej przypomnieć na czym polega przyjemność. - Saki mruczy pod nosem, bazgrząc coś na kartce. Uśmiecham się słysząc jej słowa.
- O czym rozmawiacie? Może chcesz podzielić się z całą klasą Saki?
Kate w magiczny sposób stoi przed naszą ławką z zaczepnym uśmiechem. Saki wciąż bazgrze w zeszycie i nie zwraca na nią uwagi.
- Mówiłam Sakurze jak bardzo jestem szczęśliwa, że poznam za chwilę swoje wyniki, pani profesor. - Mówi z przesłodzonym uśmiechem.
- Świetnie, tak się składa, że twoja kartka jest jako pierwsza. - Odpowiada. - Następnym razem postaraj się, żeby było lepiej, w porządku? - Pyta oddając Saki kartkę. Widnieje na niej duża trójka napisana długopisem z czerwonym tuszem. Moja przyjaciółka odbiera ją z dumą na twarzy i szerokim uśmiechem.
- Żartujesz?! Dostałam trójkę? - Pyta. - Znaczy, dziękuję pani profesor. Następnym razem pouczę się dłużej. - Odchrząkuje.
- Świetnie. - Kate hamuje uśmiech, który pojawia się na jej ustach.
- Gratuluję Sakura, dostałaś wszystkie punkty. - Oddaje mi moją kartkę, na której widnieje piękna szóstka. - Oby tak dalej. - Dotyka dłonią mojego ramienia.
- Dziękuję pani profesor. - Mówię z uśmiechem.
Kate chodzi po całej klasie i rozdaje każdemu kartkówki z ocenami. Ostatnią kartkę oddaje Tomowi równo z dzwonkiem. Zanim wstaję, żeby wyjść biorę ze sobą zeszyt i książkę. Nie czekam na przyjaciół. Sasuke i Naruto mają spotkanie z trenerem, chodzi o jakieś zawody czy coś, a Ino i Saki zostają w klasie, żeby pomóc Kate z zebraniem dodatkowych książek. Podchodzę do swojej szafki, którą otwieram. Po prawej stronie na samym końcu dostrzegam Scotta w towarzystwie Christiana i chłopców z jego drużyny. Nie umyka mojej uwadze fakt, że przelotnie spoglądają w moją stronę. Może nie powinnam wykorzystywać moich nowych zdolności, ale to jest silniejsze ode mnie i podsłuchuję ich rozmowę.
- Stary, nie żałujesz, że straciłeś taką foczkę? - Pyta jeden z jego kumpli.
- Nazwij ją tak jeszcze raz, a będziesz zbierał zęby z podłogi, Johnson. - Odburkuje Chris.
- Luz, stary. - Śmieje się. - Przecież już z nią nie jesteś. - Broni się chłopak.
- Sakura jest moją przyjaciółką. Szanuj ją Johnson, bo inaczej dostaniesz w zęby.
- Wiesz co Chris? Stałeś się sztywny jak kij od szczotki. - Kpi. - Chodźcie chłopaki, kapitan jest dzisiaj jakiś nieswój. - Dodaje zanim odchodzi z bandą idiotów.
Ukradkiem spoglądam w stronę chłopaków. Stoi tam tylko Chris i Scott, oboje są zniesmaczeni zachowaniem Johnsona.
- Przysięgam, że kiedyś mu wygarnę. - Wzdycha Scott.
- Spokojnie, ignoruj tępaka. Nie jest warty naszej uwagi. - Odpowiada.
- Widziałeś się ostatnio z Sakurą? - Pyta brat Aurory.
- Nie, ostatnio się tylko mijamy. Myślę, że ma jakieś problemy.
- To znaczy?
- No nie wiem. Ostatnio ze mną nie rozmawia, czasami mam wrażenie, że mnie unika. - Chris wzrusza ramionami.
- Spędza czas ze swoim chłopakiem. - Odpowiada z wrogością w głosie.
- Stary, dalej ci nie przeszło? - Pyta mój były chłopak.
Słyszę jak Scott przeciągle wzdycha. Przysłuchuję się bardziej, kiedy słyszę jego przyśpieszone bicie serca.
- Jeżeli o to chodzi, ciężko o niej zapomnieć. - Odpowiada. - Jest idealna.
- Wiem coś o tym. - Stwierdza rozbawiony Chris.
- Ta...
- Słuchaj, przepraszam. Wiedziałem od początku, że coś do niej czujesz. Byłem samolubny. Przyznaję, że na początku nie interesowała mnie jako osoba. Interesowało mnie jej ciało, dlatego powiedziałem ci, że się zakochałem, żebyś mi jej nie zabrał. Przepraszam Scott, gdyby nie ja, może teraz byłaby twoją dziewczyną.
- Czy tylko w moich oczach wygląda dzisiaj jeszcze piękniej niż zazwyczaj? - Pyta rozmarzonym głosem, a Chris się śmieje.
- Nie wiem co się stało, ale masz rację. Sakura wygląda dzisiaj inaczej. - Stwierdza mój przyjaciel.
- Tracę dla niej głowę.
- Tracisz ją dla niewłaściwej osoby, Scott.
- Ona jest więcej niż właściwa, Chris. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chcę ją dotknąć, pocałować. Widziałeś jej tatuaż?
- Tak, jestem zaskoczony. Nigdy nawet nie myślała o tym, żeby zrobić tatuaż, czy coś. - Słyszę uroczy śmiech Chrisa.
Zamykam szafkę ze zbyt mocną siłą, dlatego głośny huk unosi się po całym korytarzu. Przymykam oczy, bo czuję na sobie wzrok każdej osoby. Odwracam się jak gdyby nigdy nic i kieruję się w stronę damskich toalet. Niestety muszę minąć Scotta i Chrisa, którzy na mnie patrzą. Gwałtownie się zatrzymuję, żeby nie wpaść na osobę przede mną.
- Uważaj jak cho... dziszzz.
Dziewczyna milknie, kiedy zauważa kto przed nią stoi. Analizuje przestraszonym wzrokiem moją twarz.
- Aurora.
- Sakura. - Odpowiada odchrząkując.
Próbuje przybrać obojętny wyraz twarzy. Bardzo źle postąpiłam popychając ją tamtego dnia. Spotykamy się pierwszy raz po tym wydarzeniu.
- Umm słuchaj. Ja chcę, no wiesz. Ugh, nie myślałam, że to będzie takie trudne. - Wzdycham ciężko. - Słuchaj, nie chciałam cię wtedy popchnąć tak mocno. Miałam zły dzień, a ty byłaś taka uparta. Chcę powiedzieć, że jest mi bardzo przykro i... przepraszam.
Na twarzy dziewczyny dostrzegam zaskoczenie moją postawą. Prawdopodobne myślała, że będę zachowywać się jak zwykle. Co jak co, ale przeprosin na pewno się nie spodziewała. Jestem z siebie dumna, że udało mi się ją zaskoczyć.
- Ohh, tak. W porządku. Przeprosiny przyjęte.
- Naprawdę? Umm tak, znaczy, dzięki. Muszę już, no wiesz... iść. Lekcja i w ogóle. To ten...
Próbuję ją minąć, ale za każdym razem dziewczyna przesuwa się w tą samą stronę co ja. Aurora staje w miejscu i wskazuje mi dłonią, żebym w końcu przeszła. Nie dodając nic więcej po prostu ją mijam i odchodzę stamtąd jak najszybciej potrafię. Ta sytuacja była naprawdę niezręczna i bardzo dziwna.

***

Stoję przed lustrem w sypialni, poprawiając usta czerwoną szminką. Dzisiaj to Kate była osobą, która pomagała mi wybrać co powinnam założyć. Mam na sobie czarną, nie za długą, obcisłą sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. Kobieta stwierdziła, że powinnam wyglądać odważnie i kobieco. Od spotkania z pustynnymi dzieli mnie dosłownie tylko kilka minut. Słyszę delikatne pukanie w drzwi, dlatego odwracam się w ich stronę.
- Proszę. - Odpowiadam.
Drzwi po chwili się uchylają, a w progu staje Alex.
- Przysłano mnie... - Zaczyna, kiedy jego szare tęczówki utkwione są w podłodze.
Przerywa dopiero wtedy, gdy napotyka wzrokiem moje stopy i powoli unosi spojrzenie coraz wyżej. Nie komentuję w żaden sposób tego jak na mnie patrzy, ani tego, że słyszę jego przyśpieszone bicie serca, ani tego jak głośno przełyka ślinę, kiedy zatrzymuje na krótką chwilę wzrok na moich cyckach.
- Tak? - Dopytuję.
- Przysłano mnie... - Chłopak odchrząkuje. - Mam przekazać, że królowa powinna być już w sali obrad.
- Świetnie, już idę. - Odpowiadam ruszając z miejsca.
Próbuję przejść przez drzwi, ale Alex nie rusza się ani o centymetr co skutkuje tym, że stoję naprzeciwko niego. Tak blisko, że widzę niewielkie kropelki potu spływające po jego szyi, na które patrzę z wielką fascynacją.
- Alex.
- Tak? - Pyta patrząc na moje usta.
- Chcę przejść. - Odpowiadam z uśmiechem.
- Tak, już. Przepraszam. - Mówi zmieszany i pośpiesznie się przesuwa.
- Dziękuję. - Delikatnie chichoczę.
Zmierzam w kierunku sali obrad, do której po kilku minutach wchodzę w towarzystwie mojego chłopaka. Naru standardowo staje za mną z szerokim uśmiechem na twarzy. Rozglądam się po jeszcze pustej sali. Przede mną stoi dość duży fotel obity czerwoną tkaniną. Takiego mebla nie powstydziłby się sam król. Jest on przygotowany dla alfy pustynnych.
- Nie denerwuj się królewno. - Szepcze.
- Może cię to zdziwi, ale nie jestem zdenerwowana. Wręcz przeciwnie, czuję się pewna siebie i potężna. To źle? - Słyszę jego cichy śmiech.
- Nie, to bardzo dobrze. Właśnie tak powinnaś się czuć. Jestem z ciebie dumny, jak na razie nieźle sobie radzisz maleńka. - Akcentuje ostatnie słowo.
Nie odzywam się do niego, bo drzwi do sali obrad powoli się otwierają, a do środka wchodzą moi przyjaciele razem ze strażą, która została wyznaczona. Ze znajomych mi osób widzę Shannon i Alexa, reszty jeszcze nie miałam okazji poznać. Za nimi podąża Rada. Wszyscy zajmują należne miejsce, ale przed tym wykonują gest świadczący o ich szacunku.
- Jak królowa się czuje? - Pyta Uzumaki.
- Świetnie, dziękuję. - Odpowiadam. - Gdzie Minato? - Zauważam jego brak.
- Czeka na gości, królowo. - Odzywa się Uchiha.
Po chwili słyszymy pukanie do potężnych drzwi. Staje w nich ojciec Naru. Przykłada pięść do piersi i delikatnie się kłania.
- Królowo, przybyli goście, czy mają pozwolenie na wejście do sali obrad? - Pyta mężczyzna.
- Czy wszyscy oddali swoją broń?
- Tak królowo.
- W porządku. Mogą wejść. - Odpowiadam. - Zaczynamy zabawę. - Dodaję po cichu pod nosem. Nie wiem jak to spotkanie się zakończy, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i pokażę wszystkim na co tak naprawdę stać Sakurę Haruno.



~.~


Hej misie! Sorki za zwłokę, naprawdę. Prawda jest taka, że ciężko jest znaleźć czas na pisanie, przepraszamy, że musieliście tak długo czekać. Następną notkę postaramy się dodać szybciej. Hope you like it! Paula&Patty

10 komentarzy:

  1. Nic sie nie stalo, kazdy ma swoje zycie dziewczyny. Rozdzial jak zwykle na wysokim poziomie. To jak Sakura bawila sie Alexsem, az milo sie to czytalo. Bardzo ciekawi mnie jak pojdzie sprawa z Suna. No coz pozostaje czekac na next. Zycze weny 😁😁

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny bardzo i nic się nic się nie stało każdy ma swoje życie i nie raz brakuje czasu życzę dużo weny i dużo czasu pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy już trochę napisany rozdział. Dzisiaj też będziemy pisać, więc może w następnym tygodniu 😁

      Usuń
  4. No nieźle nieźle dzieje sie niemoge się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam na next i weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. W następnym tygodniu powinna się pojawić 😁

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Trochę nam to zeszło, notka miała być wystawiona na początku listopada a jest już prawie koniec. Zostało nam do napisania 3 strony, więc notka będzie we wtorek. Przepraszamy, że musicie tyle czekać 😘

      Usuń
  7. Nic sie nie stało i czekamy z niecierpliwością na rozdział

    OdpowiedzUsuń