Otwieram powoli oczy,
czując na dolnej części brzucha niewielki ciężar. Mimowolnie
przekręcam głowę w prawą stronę. Zaciskam delikatnie powieki,
kiedy promienie słońca bezczelnie próbują przedrzeć się do
moich oczu. Próbuję przesunąć ciało w lewą stronę, żeby
zrobić sobie więcej miejsca, ale ciężar na moim brzuchu mi na to
nie pozwala. Otwieram szerzej oczy, które po kilku sekundach
przyzwyczajają się do jasności panującej w pokoju. Spoglądam w
dół, a na moich ustach formuje się delikatny uśmiech, kiedy
dostrzegam nogę Saki, która jest swobodnie przerzucona przez moje
brzucho. Przyglądam się jej uroczo zadartemu w górę noskowi i
ustom, których może pozazdrościć każda kobieta. Są one w tej
chwili lekko rozchylone. Przekręcam głowę w drugą stronę, aby
spojrzeć na Ino. Blondynka jest odwrócona w moją stronę plecami,
ale mogę rozpoznać z łatwością, że wciąż śpi. Delikatnie
wkładam lewą dłoń pod kolano Saki i najdelikatniej jak potrafię
próbuję unieść jej nogę w górę. Zamieram w momencie, kiedy
zaczyna mruczeć coś pod nosem i mlaskać ustami. Odczekuję kilka
sekund w bezruchu, bo nie chcę jej obudzić. Przeklinam się w
myślach, że znowu położyłam się w środku, chociaż doskonale
wiem, że zawsze wstaję jako pierwsza. Po kilkunastu sekundach,
kiedy jestem pewna, że Saki śpi ponawiam swoją próbę i podnoszę
nogę mojej przyjaciółki wyżej. Powolutku przeczołguję się pod
jej kończyną i wstaję z łóżka, dotykając stopami zimnej
podłogi. Podchodzę do szafy, z której wyjmuję bieliznę, czarne
rurki i krótki, biały top. Idę do toalety, żeby umyć zęby i
ubrać się w przygotowane rzeczy. Zdejmując bluzkę, zawieszam na
dłuższą chwilę wzrok na znaku, który znajduje się na moim
karku. Zabawne, że nigdy nie chciałam mieć żadnego tatuażu na
mojej skórze, zawsze uważałam, że to zbędny element, którego
nie potrzebuję. Zadziwiające jest dla mnie to, że zaakceptowałam
ten znak i przyszło mi to z ogromną łatwością. Nie ukrywam, że
noszę go z dumą. Jest piękny i znaczy dla mnie bardzo dużo.
Związuję włosy gumką najwyżej jak potrafię. Od razu dostrzegam,
że mój znak jest bardzo dobrze widoczny. Uśmiecham się z
zadowoleniem i odruchowo przytakuję głową. Przed wyjściem z
toalety myję jeszcze zęby. Wchodząc z powrotem do sypialni
dostrzegam, że dziewczyny wciąż śpią. Zabieram z szafki nocnej
telefon. Odruchowo spoglądam na wyświetlacz, żeby sprawdzić
godzinę.
- Świetnie. - Szepczę
sama do siebie.
Jest kilka minut po
siódmej, a do szkoły mam dopiero na dziewiątą. Wychodzę ze
swojej sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi, bo nie chcę
obudzić dziewczyn.
- Dzień dobry. - Wita
mnie rozpromieniony Alex.
- Hej. - Odpowiadam. -
Potrzebuję kawy i dobrego śniadania. Jadłeś już coś Alex?
Chłopak jest zaskoczony
moim pytaniem, na co delikatnie unoszę kąciki ust w górę. Szare
tęczówki skanują moją twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek oznaki,
że żartuję albo czegokolwiek innego.
- Skąd to pytanie?
- Po prostu. - Wzruszam
ramionami. - Dbam o swoich ludzi. Poza tym, jesteś jakiegoś rodzaju
moim ochroniarzem, tak? - Pytam, na co chłopak przytakuje ruchem
głowy. - No właśnie, więc potrzebujesz siły.
- O to martwić się nie
musisz, mam jej wiele. - Odpowiada z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Nie wątpię. -
Bezczelnie skanuję jego umięśnione ciało.
Niech nie myśli, że nie
zauważyłam jak patrzył na mój tyłek. Dwoje może grać w tą
grę, prawda? Podchodzę do niego bliżej i dotykam palcami jego
spiętego brzucha.
- Myślę, że chcąc mieć
takie ciało potrzebujesz dużo treningów, prawda Alex?
Chłopak spogląda na moją
dłoń, a ja stoję z uniesioną głową do góry, czekając na to aby
nasze spojrzenia się spotkały. Dochodzi do tego kilka sekund
później, a ja dostrzegam na przystojnej twarzy delikatne
zmieszanie. Szare tęczówki wpatrują się w moje oczy tylko przez
krótką chwilę. Chłopak szybko ucieka ode mnie wzrokiem, co
odrobinę mnie bawi. Przy naszym pierwszym spotkaniu, kiedy jeszcze
nie wiedział z kim ma do czynienia nie był taki zakłopotany.
Odsuwam się od chłopaka, wycofując dłoń.
- To jak z tym śniadaniem?
- Pytam ze zwycięskim uśmiechem. Chłopak oczyszcza gardło, dość
głośno odchrząkując.
- Już jadłem, dziękuję
za troskę. - Odpowiada.
- W takim razie do
zobaczenia Alex.
Odwracam się do niego
plecami i idę w stronę schodów. Już stąd czuję bardzo wyraźnie
zapach naleśników i pysznej, świeżo zmielonej kawy. Dzięki
mojemu wyostrzonemu słuchowi słyszę kucharkę, która krząta się
po kuchni, a także kropelki wody, które powolutku rozbijają się o
zlew. Wchodzę do przestronnego pomieszczenia i od razu dostrzegam
starszą kobietę. Emma nakłada na talerz naleśniki.
- Dzień dobry, jak się
królowej spało? - Pyta z szerokim uśmiechem.
- Wystarczy Sakura. -
Przypominam. - Saki jak zwykle się rozpychała w łóżku, ale nie
narzekam. Obudziłam się wyspana. - Odpowiadam.
Jak zwykle próbuję zająć
moje stałe miejsce, ale starsza pani powstrzymuje mnie, nakładając
na moje ramię ciepłą dłoń. Marszczę zdezorientowana brwi i
patrzę na Emmę, oczekując, że zaraz poda mi jakiekolwiek
wytłumaczenie.
- Dzisiaj zjesz w salonie
przy dużym stole. Masz gości kochanie. To ważne, skoro przyszli
tutaj o tak wczesnej porze.
- Kto przyszedł?
- Rada i pani Tsunade.
- Moja ciocia tutaj jest?
- Pytam z szerokim uśmiechem.
Nie pamiętam jej. Jest
siostrą mojego ojca i tylko tyle o niej wiem. Jestem szczęśliwa,
że dzisiaj ją poznam.
- Tak. Rada pytała gdzie
może na ciebie poczekać. Wysłałam ich do salonu, podałam im
również śniadanie, ale powiedzieli, że zaczną posiłek, kiedy
się zjawisz.
- No dobrze, daj talerz i
już do nich pójdę. Pewnie są zniecierpliwieni. - Wzdycham
przeciągle, przewracając przy tym oczami. - No co? - Pytam, kiedy
kobieta kręci głową z dezaprobatą.
- Jesteś królową, idź
do stołu i grzecznie poczekaj aż ktoś przyniesie ci śniadanie.
Wiesz co powiedziałaby Rada, gdyby zobaczyła cię jak wchodzisz do
salonu z talerzem i kubkiem kawy? Nawet nie chcę o tym myśleć.
- No dobrze, już dobrze.
- Przerywam jej pośpiesznie zanim by się rozgadała. - Już idę,
chcę naleśniki i kawę. - Mówię z uśmiechem.
- Wszystko jest już
gotowe. Zajmij swoje miejsce, za pięć minut dostaniesz śniadanie.
- W porządku, już idę.
- Odpowiadam.
Wychodzę z kuchni. Nawet
nie muszę pytać o powód ich przyjścia, bo jestem prawie pewna, że
chodzi o spotkanie z pustynnymi. Mam nadzieję, że odbędzie się
ono w ciągu dwóch dni. Nie ukrywam, że bardzo ciekawi mnie powód,
dla którego chcą zawrzeć z nami sojusz. To nie jest normalne,
chodzi mi o to, że bardzo pośpieszyli się z wysunięciem tej
propozycji. Wchodzę bez pośpiechu do salonu, w którym zauważam
dziewięć sylwetek. Piątka siedzi przy ogromnym stole a reszta stoi
za krzesłami. To naturalne, że przyszli ze swoimi uczniami, pełnią
oni rolę ochroniarzy. Uważnie przyglądam się ich twarzom i mimo
tego, że próbują to ukryć, dostrzegam u każdego zaniepokojenie.
Mój wzrok pada na dłużej na blondwłosą kobietę. Jej długie
włosy są w luźnym kucyku. Na środku czoła dostrzegam niebieski
tatuaż przypominający romb. Gdybym nie wiedziała, że jest starszą
kobietą, myślałabym, że moja ciocia nie ma nawet trzydziestki. To
piękna kobieta bez jakichkolwiek zmarszczek czy oznak starości.
Przysięgam, że pamiętam jej twarz. Może nie tak dokładnie jak
bym chciała, ale jednak coś mi się przypomina. Brązowe tęczówki
cioci krzyżują się z moimi zielonymi. Nie peszę się, kiedy
uważnie przygląda się mojej twarzy. Podchodzę do stołu, żeby
każdy z obecnych tutaj mężczyzn mógł mnie zobaczyć.
- Królowo. - Zaczyna
Uchiha.
Rada wraz z moją ciotką
wstają od stołu i każdy kłania mi się w ten denerwujący sposób.
- Dzień dobry. - Mówię
z szerokim uśmiechem. - Domyślam się, że powodem waszej wizyty są
pustynni, mam rację? - Pytam zajmując jedyne miejsce, które się
wyróżnia. Nawet w jadalni mam swoje specjalne krzesło. Jest
zdobione dużą ilością złota.
- Przepraszamy, że
przychodzimy z wizytą o tak wczesnej porze, ale królowa nalegała,
żebyśmy szybko zajęli się sprawą z pustynnymi. - Tłumaczy
Uzumaki.
- W porządku. - Posyłam
im ciepły uśmiech. - I tak nie mogłam spać, poza tym niedługo
idę do szkoły także to żaden problem. - Zapewniam ich.
Dostrzegam młodą,
czarnowłosą kobietę, która na złotej tacy niesie talerz z
naleśnikami i kubek z parującą kawą. Zgrabnie stawia rzeczy na
stół.
- Dziękuję. -
Odpowiadam, kiedy dziewczyna się kłania i pośpiesznie wychodzi z
salonu. Nie czekając na nic zaczynam jeść swój posiłek, jestem
bardzo głodna, więc nie mam zamiaru czekać nie wiadomo jak długo.
- Wróćmy do sprawy. -
Głos zabiera Hyuga.
- Tak, właśnie. -
Przytakuje Uzumaki. - Wracając do sprawy z pustynnymi. Chcą się
spotkać dzisiaj.
Przełykam z trudnością
kawałek naleśnika, który szybko popijam kawą, żeby się nie
udławić. Ta wiadomość bardzo mnie zaskoczyła, nie myślałam, że
to nastąpi tak szybko.
- Umm kiedy dokładnie
chcą się spotkać? - Pytam zdezorientowana.
- Dziś wieczorem królowo.
- Odpowiada Uchiha.
Kiwam ze zrozumieniem
głową i odkładam na moment sztućce. Upijam kolejny łyk kawy,
która oczyszcza moje gardło.
- Dobrze. - Odpowiadam
przenosząc spojrzenie na każdego mężczyznę. - Nie spodziewałam
się, że to nastąpi tak szybko. - Delikatnie unoszę kąciki ust w
górę z zadowoleniem. Mężczyźni są widocznie zaskoczeni moją
reakcją. - Wspaniale, że spotkanie odbędzie się dzisiaj. Czy mamy
informację ile osób zamierza nas odwiedzić?
- Człowiek, z którym
rozmawiałem powiedział, że oprócz alfy pustynnych będzie z nim
sześć osób. - Mówi Uzumaki.
W wejściu do salonu
dostrzegam znajomą rudowłosą dziewczynę, widzę, że jest
speszona i chyba czuje się onieśmielona w obecności Rady.
- Shannon. - Zwracam się
do niej po imieniu z szerokim uśmiechem. - Możesz do mnie podejść?
- Pytam.
Dziewczyna jest
przerażona, a jednocześnie zaskoczona, że pamiętam jej imię.
Podchodzi do mnie niepewnym krokiem, a kiedy stoi tuż przy moim
prawym boku, kłania się okazując mi szacunek.
- S-słucham, k-królowo.
- Nerwowo bawi się z tyłu splecionymi palcami.
Posyłam jej uspokajający
uśmiech.
- Shannon, pójdź do
kuchni i powiedz odpowiednim osobom, żeby przygotowały siedem
gościnnych pokoi, dobrze?
- T-tak jest. - Odpowiada
cichutko.
- Wspaniale, możesz już
odejść.
Dziewczyna ponownie
wykonuje gest szacunku i wycofuje się szybkim krokiem w stronę
kuchni. Zadowolona z obrotu sytuacji powracam do naleśników, które
w dość szybkim tempie kończę. Słyszę jak jeden z członków
Rady odchrząkuje, dlatego uważnie patrzę w jego kierunku.
- Czy Królowa nie uważa,
że to nie jest lekkomyślne, żeby pustynni tutaj nocowali? W końcu
nie mamy pewności do ich intencji. - Odzywa się członek rodu
Yamanaka. Moja ciocia nie spuszcza ze mnie wzroku nawet na chwilę.
Staram się nie spoglądać w jej kierunku, żeby się nie speszyć.
Nie chcę wyjść w jej obecności na kretynkę. Chcę pokazać
cioci, że jestem odpowiednią osobą na alfę. Że moje zdanie się
tutaj liczy, że jestem rozsądna, mądra i sprytna. Chcę, żeby
była ze mnie dumna, czy proszę o tak wiele?
- Są naszymi gośćmi,
gdybyśmy wysłali ich do jakiegoś hotelu mogliby wziąć to za
obrazę z naszej strony. - Uśmiecham się. - Poza tym, drodzy
panowie. Wrogów należy trzymać jak najbliżej. Będziemy w stanie
kontrolować ich każdy krok. Nie umniejszajmy również siły
naszego Klanu. Jesteśmy potężną watahą, prawda?
- Oczywiście, ma królowa
rację. - Przytakuje z uśmiechem Uchiha.
- Świetnie. O której
mniej więcej godzinie pustynni się tutaj zjawią? - Pytam.
- Około dwudziestej
powinni tutaj być. Jak królowa prosiła, w sali obrad nie będzie
żadnej broni. Zgodnie z naszą umową, wspólnie zdecydowaliśmy, że
w sali obrad umieszczamy ośmiu strażników. Domu ma pilnować każdy
członek Klanu, oczywiście z wyjątkiem małych dzieci, które
zostaną pod opieką jednego wilka, którego wybierzemy. - Stwierdza
Hyuga.
- Dobrze. - Uśmiecham się
pod nosem. - Obiecałam, że nic na ten temat nie powiem, więc
dotrzymuję umowy. Czy to wszystko?
- To wszystko królowo.
Nie będziemy w dalszym ciągu zakłócać dnia, spotkamy się
dopiero o dwudziestej. - Zabiera głos Yamanaka.
Wszyscy wstają od stołu,
wykonują ukłon i z uśmiechami na twarzach opuszczają dom. Zostaję
sama z ciocią, dlatego ciężko opadam na krzesło i przeciągle
wzdycham. Dopiero teraz pozwalam sobie, żeby spojrzeć w jej stronę.
Na twarzy kobiety widnieje uśmiech.
- Jesteś bardzo podobna
do rodziców, wiesz? - Pyta.
- Dziękuję za
komplement. - Odpowiadam.
- Skąd masz pewność, że
nim był?
- Każdy wypowiada się o
nich w bardzo dobry sposób. Mówią, że dzięki nim nasz Klan stał
się potężny i znany w całej społeczności wilkołaków. Może
byłam mała, kiedy ich straciłam, ale wciąż pamiętam, że byli
najlepszymi rodzicami na całej planecie. Tak, uważam, że to był
komplement ciociu. - Odpowiadam z uśmiechem akcentując ostatnie
słowo.
- Tak bardzo żałuję, że
nie mogłam być przy tobie, kiedy byłaś mała. - Mówi ze smutnym
uśmiechem. - Kira każdego roku wysyłała mi twoje zdjęcia,
przynajmniej mogłam zobaczyć jak bardzo się zmieniasz, ale to nie
to samo. Zazdroszczę im, że mogli cię wychowywać, doświadczać z
tobą wszystkiego, znosić twoje humorki, patrzeć na twój uśmiech
i pocieszać cię w trudnych chwilach.
Wstaję z krzesła i
podchodzę do niej bliżej. Wycieram z policzka łzy, które zdążyły
spłynąć. Nie powinnam być aż tak wzruszona, to przez to, że
wszystko odbieram teraz mocniej.
- Mamy dużo czasu, żeby
to wszystko nadrobić. - Mówię z uśmiechem.
Staję za plecami kobiety i
pochylam się, żeby ją objąć. Wtapiam nos w jej włosy, które
pachną jak wanilia. Przymykam oczy na to przyjemne uczucie w moim
sercu. Mam koleją osobę, której na mnie zależy. Nie jestem sama.
Mam wspaniałą rodzinę i nie mówię tylko o moich przyjaciołach,
ciociach i wujku. Mówię o całym Klanie. Ta wataha to moja
prawdziwa rodzina i obiecuję, że zrobię dla tych ludzi wszystko.
Nie wiem jak to jest możliwe, nie znam ich zbyt długo, a już czuję
do nich dziwne przywiązanie.
- Masz rację, mamy na to
dużo czasu. Skoro spotykasz się dzisiaj z pustynnymi, chcę, żebyś
była ostrożna. Pamiętaj Sakura, oni są podstępni.
- Spokojnie ciociu, nie
ufam im. To nie jest normalne, że chcą sojuszu. Chcą zawrzeć go z
Klanem, który ma nowego, niesprawdzonego alfę.
- Prawdopodobnie Kira już
ci to mówiła, ale powiem to również w swoim imieniu. Będziesz
świetną alfą, Sakura. Pamiętaj jednak o tym, żeby zawsze słuchać
swojego serca i rozumu. Musisz być rozsądna, konsekwentna w swoich
decyzjach, ale nie zapomnij, że nie możesz stać się okrutna i
żądna władzy. Nie pozwól, żeby władza zniszczyła twoją czystą
duszę.
- Babcia Tsunade? -
Prostuję się, słysząc zachrypnięty głos mojego chłopaka.
Stoi w samych jeansach,
bez koszulki. Patrzę głodnym wzrokiem na mięśnie na jego brzuchu.
Przygryzam dolną wargę, kiedy myślę o tym jak bardzo chcę do
niego teraz podejść i zbadać palcami jego całe ciało. Widok jego
zmierzwionych włosów wcale nie pomaga, Uzumaki wygląda cholernie
pociągająco.
- Naruto! Jeszcze raz mnie
tak nazwij, a przysięgam, że cię zabiję. - Odpowiada groźnie.
- Wezmę to pod uwagę. -
Wzrusza ramionami.
Mój chłopak stoi
niewzruszony, ale kiedy jego oczy napotykają moje, delikatnie się
uśmiecha.
- Założyłbyś koszulkę
czy coś. - Stwierdzam obojętnie.
- Jest jakiś zakaz, o
którym nie słyszałem? - Pyta zaczepnie.
- W tym domu roi się od
kobiet, wstydu nie masz? - Układam dłonie na biodrach i
pretensjonalnie na niego patrzę.
- Mmm ktoś tutaj wstał
lewą nogą. - Uśmiecha się.
- Uważaj, żeby ta lewa
noga zaraz nie kopnęła cię w tyłek. Marsz po koszulkę. Zaraz
wychodzimy do szkoły.
- Tak jest! - Krzyczy
odwracając się w drugą stronę.
- Czasami jest taki
wkurzający. - Marudzę pod nosem.
- Słyszałem! - Odpowiada
z korytarza.
- I bardzo dobrze! -
Odkrzykuję.
- Zachowujecie się jak
dzieci. - Zauważa z uśmiechem moja ciocia.
Kobieta wstaje od stołu,
zasuwając za sobą krzesło. Patrzę na nią zdezorientowana.
- Wspaniale było cię
zobaczyć i spędzić z tobą chociaż trochę czasu, ale muszę już
iść. Obowiązki wzywają. - Zaczyna.
- Ale... dopiero
przyszłaś.
- Wiem. Obiecuję, że
niedługo się spotkamy. - Posyła mi ciepły uśmiech.
- Pamiętaj, że nie
musisz pytać o zgodę. Przychodź, kiedy zechcesz, dobrze? Mieszkasz
daleko stąd? - Pytam. - Praktycznie nic o tobie nie wiem. -
Wzdycham.
- Mamy czas, dowiesz się
o mnie wszystkiego w swoim czasie. - Odpowiada z uśmiechem. -
Pamiętaj, uważaj na pustynnych. Twoi rodzice mieli kiedyś z nimi
konflikt.
- Konflikt? - Pytam. -
Nikt mi o tym nic nie mówił. - Dodaję z pretensją w głosie.
- Chodziło o twoją mamę
Sakura. - Odpowiada z uśmiechem. - Alfa pustynnych chciał wziąć
ją za żonę, ale twoja mama kochała mojego brata, więc odmówiła.
Pustynny nie przyjął tego zbyt dobrze, nie chciał handlować z naszym Klanem. Zupełnie się od nas
odciął. To stare dzieje, ale uważaj na siebie, w porządku?
- Oczywiście. - Mówię
zaskoczona.
- Świetnie, na mnie już
pora. - Wyciąga ramiona w moją stronę.
Bez wahania do niej
podchodzę i wtulam w jej ciepłe ciało, które pachnie wanilią.
Ciocia mocno mnie obejmuje i delikatnie przykłada usta do mojego
czoła. Uśmiecham się na ten gest i czuję przyjemne ciepło
rozlewające się po moim ciele.
- Trzymaj się i do
zobaczenia. - Odsuwa się.
- Do zobaczenia ciociu. -
Mówię z uśmiechem.
Patrzę na kobietę jak
wychodzi z salonu i mimo tego, że zbyt dobrze jej nie znam, już za
nią tęsknię. Chyba zbyt szybko przywiązuję się do ludzi. Jak
już mówiłam, nie znam jej, nie wiem, czy moja ciocia to porządna
kobieta, czy ma dobre zamiary, czy nie udaje tej troski i czy mnie
kocha. Czasami mam wrażenie, że próbuję zapełnić pustkę po
rodzicach w moim sercu wszystkimi osobami, które są z nimi
spokrewnione.
- Co tak stoisz? Ducha
zobaczyłaś? - Krzyczy Saki.
- Widziałam się z
ciocią. - Odpowiadam.
- To świetnie kochanie. -
Stwierdza Ino.
- I jak? Fajna babka, nie?
- Pyta brunetka zapychając się jabłkiem.
- Nie wiem. - Wzdycham
ciężko. - Nie rozmawiałam z nią długo. Była razem z Radą. O
dwudziestej mamy spotkanie z pustynnymi.
- To nie jest normalne,
coś się dzieje. Mówię wam. - Zauważa Ino. - Zbyt szybko chcą
się spotkać. Zaczynam się martwić.
- Spokojnie. Poradzimy
sobie z tym, tak? - Pytam z uśmiechem.
- Sakura skopie im dzisiaj
dupska. - Stwierdza Saki. - Ale teraz pora na to, żeby matematyka
skopała tyłki nam. - Wzdycha teatralnie. - Przysięgam, że jak
Kate zacznie mnie o coś pytać, oderwę jej głowę.
- Saki! - Karci ją
siostra.
- No co? - Wzrusza
ramionami z niewinną miną.
- To twoja nauczycielka.
- Była moją koleżanką
zanim stała się nauczycielką. Zgadnij, co liczy się dla mnie
bardziej?
- Nie muszę, znam już
odpowiedź.
- Masz zakaz odrywania
głów. - Żartuję.
- Mówisz to jako moja
przyjaciółka czy alfa?
- To i to.
- Nie ma z tobą zabawy. -
Wzdycha kręcąc głową.
- Odrywanie komuś głowy
to dla ciebie zabawa? - Pytam.
- Tylko w niektórych
przypadkach.
- Słucham? - Nie ukrywam
zaskoczenia w moim głosie.
- O Boże, przecież
żartowałam. Wyluzuj Sakura i rusz dupsko, Sasuke czeka już w aucie
z twoim balastem.
- Moim czym?
- Chłopakiem. - Poprawia
się z uśmiechem i wychodzi z domu.
Stoję jeszcze przez
chwilę w miejscu nie dowierzając w to, co usłyszałam. Naruto nie
jest żadnym balastem. Przyznaję, czasami jest denerwujący, ale
nigdy nie nazwałabym go w taki sposób. Ta dziewczyna z każdym
dniem coraz bardziej mnie zadziwia.
- Idziesz? Czy czekasz na
specjalne zaproszenie? - Saki wychyla głowę z uśmiechem.
- Jesteś okropna.
- Powiedz mi coś, czego
nie wiem. - Odpowiada ciągnąc mnie za rękę.
***
- Za dziesięć minut
kończymy lekcję, kochani. Sprawdziłam prace, które ostatnio
mieliście przyjemność pisać. - Zaczyna Kate.
- Chyba trzeba jej
przypomnieć na czym polega przyjemność. - Saki mruczy pod nosem,
bazgrząc coś na kartce. Uśmiecham się słysząc jej słowa.
- O czym rozmawiacie? Może
chcesz podzielić się z całą klasą Saki?
Kate w magiczny sposób
stoi przed naszą ławką z zaczepnym uśmiechem. Saki wciąż
bazgrze w zeszycie i nie zwraca na nią uwagi.
- Mówiłam Sakurze jak
bardzo jestem szczęśliwa, że poznam za chwilę swoje wyniki, pani
profesor. - Mówi z przesłodzonym uśmiechem.
- Świetnie, tak się
składa, że twoja kartka jest jako pierwsza. - Odpowiada. -
Następnym razem postaraj się, żeby było lepiej, w porządku? -
Pyta oddając Saki kartkę. Widnieje na niej duża trójka napisana
długopisem z czerwonym tuszem. Moja przyjaciółka odbiera ją z
dumą na twarzy i szerokim uśmiechem.
- Żartujesz?! Dostałam
trójkę? - Pyta. - Znaczy, dziękuję pani profesor. Następnym
razem pouczę się dłużej. - Odchrząkuje.
- Świetnie. - Kate hamuje
uśmiech, który pojawia się na jej ustach.
- Gratuluję Sakura,
dostałaś wszystkie punkty. - Oddaje mi moją kartkę, na której
widnieje piękna szóstka. - Oby tak dalej. - Dotyka dłonią mojego
ramienia.
- Dziękuję pani
profesor. - Mówię z uśmiechem.
Kate chodzi po całej
klasie i rozdaje każdemu kartkówki z ocenami. Ostatnią kartkę
oddaje Tomowi równo z dzwonkiem. Zanim wstaję, żeby wyjść biorę
ze sobą zeszyt i książkę. Nie czekam na przyjaciół. Sasuke i
Naruto mają spotkanie z trenerem, chodzi o jakieś zawody czy coś,
a Ino i Saki zostają w klasie, żeby pomóc Kate z zebraniem
dodatkowych książek. Podchodzę do swojej szafki, którą otwieram.
Po prawej stronie na samym końcu dostrzegam Scotta w towarzystwie
Christiana i chłopców z jego drużyny. Nie umyka mojej uwadze fakt,
że przelotnie spoglądają w moją stronę. Może nie powinnam
wykorzystywać moich nowych zdolności, ale to jest silniejsze ode
mnie i podsłuchuję ich rozmowę.
- Stary, nie żałujesz,
że straciłeś taką foczkę? - Pyta jeden z jego kumpli.
- Nazwij ją tak jeszcze
raz, a będziesz zbierał zęby z podłogi, Johnson. - Odburkuje
Chris.
- Luz, stary. - Śmieje
się. - Przecież już z nią nie jesteś. - Broni się chłopak.
- Sakura jest moją
przyjaciółką. Szanuj ją Johnson, bo inaczej dostaniesz w zęby.
- Wiesz co Chris? Stałeś
się sztywny jak kij od szczotki. - Kpi. - Chodźcie chłopaki,
kapitan jest dzisiaj jakiś nieswój. - Dodaje zanim odchodzi z bandą
idiotów.
Ukradkiem spoglądam w
stronę chłopaków. Stoi tam tylko Chris i Scott, oboje są
zniesmaczeni zachowaniem Johnsona.
- Przysięgam, że kiedyś
mu wygarnę. - Wzdycha Scott.
- Spokojnie, ignoruj
tępaka. Nie jest warty naszej uwagi. - Odpowiada.
- Widziałeś się
ostatnio z Sakurą? - Pyta brat Aurory.
- Nie, ostatnio się tylko
mijamy. Myślę, że ma jakieś problemy.
- To znaczy?
- No nie wiem. Ostatnio ze
mną nie rozmawia, czasami mam wrażenie, że mnie unika. - Chris
wzrusza ramionami.
- Spędza czas ze swoim
chłopakiem. - Odpowiada z wrogością w głosie.
- Stary, dalej ci nie
przeszło? - Pyta mój były chłopak.
Słyszę jak Scott
przeciągle wzdycha. Przysłuchuję się bardziej, kiedy słyszę
jego przyśpieszone bicie serca.
- Jeżeli o to chodzi,
ciężko o niej zapomnieć. - Odpowiada. - Jest idealna.
- Wiem coś o tym. -
Stwierdza rozbawiony Chris.
- Ta...
- Słuchaj, przepraszam.
Wiedziałem od początku, że coś do niej czujesz. Byłem samolubny. Przyznaję, że na początku nie interesowała mnie jako osoba.
Interesowało mnie jej ciało, dlatego powiedziałem ci, że się
zakochałem, żebyś mi jej nie zabrał. Przepraszam Scott, gdyby nie
ja, może teraz byłaby twoją dziewczyną.
- Czy tylko w moich oczach
wygląda dzisiaj jeszcze piękniej niż zazwyczaj? - Pyta rozmarzonym
głosem, a Chris się śmieje.
- Nie wiem co się stało,
ale masz rację. Sakura wygląda dzisiaj inaczej. - Stwierdza mój
przyjaciel.
- Tracę dla niej głowę.
- Tracisz ją dla
niewłaściwej osoby, Scott.
- Ona jest więcej niż
właściwa, Chris. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo chcę ją
dotknąć, pocałować. Widziałeś jej tatuaż?
- Tak, jestem zaskoczony.
Nigdy nawet nie myślała o tym, żeby zrobić tatuaż, czy coś. -
Słyszę uroczy śmiech Chrisa.
Zamykam szafkę ze zbyt
mocną siłą, dlatego głośny huk unosi się po całym korytarzu.
Przymykam oczy, bo czuję na sobie wzrok każdej osoby. Odwracam się
jak gdyby nigdy nic i kieruję się w stronę damskich toalet.
Niestety muszę minąć Scotta i Chrisa, którzy na mnie patrzą.
Gwałtownie się zatrzymuję, żeby nie wpaść na osobę przede mną.
- Uważaj jak cho...
dziszzz.
Dziewczyna milknie, kiedy
zauważa kto przed nią stoi. Analizuje przestraszonym wzrokiem moją
twarz.
- Aurora.
- Sakura. - Odpowiada
odchrząkując.
Próbuje przybrać
obojętny wyraz twarzy. Bardzo źle postąpiłam popychając ją
tamtego dnia. Spotykamy się pierwszy raz po tym wydarzeniu.
- Umm słuchaj. Ja chcę,
no wiesz. Ugh, nie myślałam, że to będzie takie trudne. -
Wzdycham ciężko. - Słuchaj, nie chciałam cię wtedy popchnąć
tak mocno. Miałam zły dzień, a ty byłaś taka uparta. Chcę
powiedzieć, że jest mi bardzo przykro i... przepraszam.
Na twarzy dziewczyny
dostrzegam zaskoczenie moją postawą. Prawdopodobne myślała, że
będę zachowywać się jak zwykle. Co jak co, ale przeprosin na
pewno się nie spodziewała. Jestem z siebie dumna, że udało mi się
ją zaskoczyć.
- Ohh, tak. W porządku.
Przeprosiny przyjęte.
- Naprawdę? Umm tak,
znaczy, dzięki. Muszę już, no wiesz... iść. Lekcja i w ogóle.
To ten...
Próbuję ją minąć, ale
za każdym razem dziewczyna przesuwa się w tą samą stronę co ja.
Aurora staje w miejscu i wskazuje mi dłonią, żebym w końcu
przeszła. Nie dodając nic więcej po prostu ją mijam i odchodzę
stamtąd jak najszybciej potrafię. Ta sytuacja była naprawdę
niezręczna i bardzo dziwna.
***
Stoję przed lustrem w
sypialni, poprawiając usta czerwoną szminką. Dzisiaj to Kate była
osobą, która pomagała mi wybrać co powinnam założyć. Mam na
sobie czarną, nie za długą, obcisłą sukienkę i szpilki w tym
samym kolorze. Kobieta stwierdziła, że powinnam wyglądać odważnie
i kobieco. Od spotkania z pustynnymi dzieli mnie dosłownie tylko
kilka minut. Słyszę delikatne pukanie w drzwi, dlatego odwracam się
w ich stronę.
- Proszę. - Odpowiadam.
Drzwi po chwili się
uchylają, a w progu staje Alex.
- Przysłano mnie... -
Zaczyna, kiedy jego szare tęczówki utkwione są w podłodze.
Przerywa dopiero wtedy,
gdy napotyka wzrokiem moje stopy i powoli unosi spojrzenie coraz
wyżej. Nie komentuję w żaden sposób tego jak na mnie patrzy, ani
tego, że słyszę jego przyśpieszone bicie serca, ani tego jak
głośno przełyka ślinę, kiedy zatrzymuje na krótką chwilę wzrok na
moich cyckach.
- Tak? - Dopytuję.
- Przysłano mnie... -
Chłopak odchrząkuje. - Mam przekazać, że królowa powinna być
już w sali obrad.
- Świetnie, już idę. -
Odpowiadam ruszając z miejsca.
Próbuję przejść przez
drzwi, ale Alex nie rusza się ani o centymetr co skutkuje tym, że
stoję naprzeciwko niego. Tak blisko, że widzę niewielkie kropelki
potu spływające po jego szyi, na które patrzę z wielką
fascynacją.
- Alex.
- Tak? - Pyta patrząc na
moje usta.
- Chcę przejść. -
Odpowiadam z uśmiechem.
- Tak, już. Przepraszam.
- Mówi zmieszany i pośpiesznie się przesuwa.
- Dziękuję. - Delikatnie
chichoczę.
Zmierzam w kierunku sali
obrad, do której po kilku minutach wchodzę w towarzystwie mojego
chłopaka. Naru standardowo staje za mną z szerokim uśmiechem na
twarzy. Rozglądam się po jeszcze pustej sali. Przede mną stoi dość
duży fotel obity czerwoną tkaniną. Takiego mebla nie powstydziłby
się sam król. Jest on przygotowany dla alfy pustynnych.
- Nie denerwuj się
królewno. - Szepcze.
- Może cię to zdziwi,
ale nie jestem zdenerwowana. Wręcz przeciwnie, czuję się pewna
siebie i potężna. To źle? - Słyszę jego cichy śmiech.
- Nie, to bardzo dobrze.
Właśnie tak powinnaś się czuć. Jestem z ciebie dumny, jak na
razie nieźle sobie radzisz maleńka. - Akcentuje ostatnie słowo.
Nie odzywam się do niego,
bo drzwi do sali obrad powoli się otwierają, a do środka wchodzą
moi przyjaciele razem ze strażą, która została wyznaczona. Ze
znajomych mi osób widzę Shannon i Alexa, reszty jeszcze nie miałam
okazji poznać. Za nimi podąża Rada. Wszyscy zajmują należne
miejsce, ale przed tym wykonują gest świadczący o ich szacunku.
- Jak królowa się czuje?
- Pyta Uzumaki.
- Świetnie, dziękuję. -
Odpowiadam. - Gdzie Minato? - Zauważam jego brak.
- Czeka na gości,
królowo. - Odzywa się Uchiha.
Po chwili słyszymy
pukanie do potężnych drzwi. Staje w nich ojciec Naru. Przykłada
pięść do piersi i delikatnie się kłania.
- Królowo, przybyli
goście, czy mają pozwolenie na wejście do sali obrad? - Pyta
mężczyzna.
- Czy wszyscy oddali swoją
broń?
- Tak królowo.
- W porządku. Mogą
wejść. - Odpowiadam. - Zaczynamy zabawę. - Dodaję po cichu pod
nosem. Nie wiem jak to spotkanie się zakończy, ale mam nadzieję,
że wszystko będzie dobrze i pokażę wszystkim na co tak naprawdę
stać Sakurę Haruno.
~.~
Hej misie! Sorki za zwłokę, naprawdę. Prawda jest taka, że ciężko jest znaleźć czas na pisanie, przepraszamy, że musieliście tak długo czekać. Następną notkę postaramy się dodać szybciej. Hope you like it! Paula&Patty
Nic sie nie stalo, kazdy ma swoje zycie dziewczyny. Rozdzial jak zwykle na wysokim poziomie. To jak Sakura bawila sie Alexsem, az milo sie to czytalo. Bardzo ciekawi mnie jak pojdzie sprawa z Suna. No coz pozostaje czekac na next. Zycze weny 😁😁
OdpowiedzUsuńrozdział świetny bardzo i nic się nic się nie stało każdy ma swoje życie i nie raz brakuje czasu życzę dużo weny i dużo czasu pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńMamy już trochę napisany rozdział. Dzisiaj też będziemy pisać, więc może w następnym tygodniu 😁
UsuńNo nieźle nieźle dzieje sie niemoge się doczekać kolejnego rozdziału. Czekam na next i weny.
OdpowiedzUsuńkiedy notka?
OdpowiedzUsuńW następnym tygodniu powinna się pojawić 😁
UsuńDziewczynki kiedy rozdzial?
OdpowiedzUsuńTrochę nam to zeszło, notka miała być wystawiona na początku listopada a jest już prawie koniec. Zostało nam do napisania 3 strony, więc notka będzie we wtorek. Przepraszamy, że musicie tyle czekać 😘
UsuńNic sie nie stało i czekamy z niecierpliwością na rozdział
OdpowiedzUsuń