sobota, 12 maja 2018

#8 Short-Story


- Gdzie go ciągniesz?! Zabiję cię, słyszysz?! - Do moich uszu dociera krzyk Satomi. Uśmiecham się jeszcze szerzej, kiedy ginę jej z oczu za drzewem.
- Co ty ode mnie chcesz Sakura? - Pyta opierając się o drzewo. Ściąga maskę przekładając ją na lewą stronę.
- Mówiłam, chcę ci pomóc. - Przygryzam dolną wargę skanując całe jego ciało. - Ciężko się to zdejmuje? - Wskazuję palcem na jego ochraniacz na klatkę.
- Nie, ale...Po co się pytasz? - Jest przerażony, a ja uśmiecham się jeszcze bardziej.
- Skarżyłeś się, że jestem taka ciężka, że aż cię uszkodziłam. - Uśmiecham się delikatnie i widzę zmieszanie na jego twarzy.
- Kłamiesz, nie powiedziałem tego. - Prycha. - To nie twoja wina, że siła odbicia była taka silna.
- Zdejmuj to. - Wzdycham beznamiętnie. - Jeśli ci teraz nie ulżę to będziesz musiał użyć tej maści, która mi swoją drogą pomogła. - Widzę lekkie zmieszanie na jego twarzy. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że to zabrzmiało dwuznacznie.
- No właśnie. Sakurcia, jeśli chodzi o wczoraj to...
- Przestań. - Przerywam mu. - Nie chcę o tym rozmawiać, nie teraz. - Chłopak cicho wzdycha.
- Dobra. - Odwraca ode mnie wzrok i przekręca twarz w prawą stronę. Uśmiecham się kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Zrobisz to sam, czy ci pomóc? - Pytam patrząc prosto na niego, kiedy się odwraca. Trzymam dłońmi za spód ochraniacza.
- Nie wiem czemu, ale denerwuje mnie, kiedy to mówisz. - Uśmiecha się i sam zdejmuje to żelastwo, które odkłada na bok.
- Dziwny jesteś. - Przewracam na niego oczami. - Koszulka też ma zniknąć. - Prycham.
- Uparta jesteś. Mówiłem, że nie potrzebuję pomocy, ale ty jak zawsze...
- Możesz się w końcu zamknąć i odwrócić? - Unoszę w górę brew przerywając mu wypowiedź.
Kiedy Naru nie reaguje kładę dłonie na jego barkach i odwracam go do siebie plecami. Dostrzegam otarcia i zaczerwienienia, może z dwie rany i skórę na kręgosłupie, która zaczyna sinieć. Delikatnie przykładam dłoń do jego pleców, ale nawet ten ruch wywołuje u niego gwałtowne wciągnięcie powietrza. Widzę to, kiedy przyglądam się ciału chłopaka. Czy on naprawdę reaguje tak, kiedy tylko go dotykam? Wystarczy delikatne zetknięcie naszej skóry, a on już przestaje być wyluzowany.
- Odpręż się trochę, jak mam cię leczyć? - Mówię przez śmiech.
- Przepraszam. - Słyszę szept.
- Nie przepraszaj tylko zrób o co proszę.
- Ciężko się z nią walczyło? - Zbija mnie z tropu zadając to pytanie. Nie wiem, co mam o tym myśleć. Odchrząkuję i naprawdę bardzo się staram, żeby mu teraz odpowiedzieć.
- Nie powiem, jest całkiem silna. Miała kilka asów w rękawie.
- Ale ty jesteś sprytniejsza. - Dodaje zaraz po mnie.
- Tego nie powiedziałam. - Uśmiecham się pod nosem. To zdanie krążyło mi po głowie, ale nie chciałam mówić go na głos, to byłoby narcystyczne.
- Ale ja to mówię. - Wzdycha cicho. - Jesteś od niej dużo bardziej sprytniejsza i mądrzejsza. Tu nie ma nic do ukrycia.
- Dzięki, chyba. - Uśmiecham się pod nosem.
- Ej, nawet nie zapytałem. - Słyszę w jego głosie, że się uśmiecha.
- O co?
- Masz chłopaka? - Pyta na jednym wydechu.
- Co? - Krzywię się pod nosem. Co mu przyszło do tej głupiej głowy?
- Zerwałaś z Sasuke. Myślę, że mogłabyś już mieć jakiegoś chłopaka w wiosce, który na ciebie czeka. - Jego ton głosu jest bezbarwny, kompletnie.
- Nie uważasz, że to dla mnie jeszcze za wcześnie na jakieś związki? - Kończąc chwytam go za barki i odwracam w swoją stronę. Dokładnie skanuję błękitne tęczówki swojego przyjaciela. Lekko przekręcam głowę na prawą stronę.
- Wybacz. - Uśmiecha się i szybko stuka w mój nos. - Nie chciałem cię obrazić czy coś.
- Wcale tego nie zrobiłeś. - Wstrzymuję się na chwilę. - Po prostu odpowiadam na twoje dziwne pytanie.
- Nie jest takie dziwne. - Puszcza mi oczko i zakłada koszulkę. Przygryzam dolną wargę, kiedy widzę jak mięśnie na jego ciele ładnie pracują. - Chodź tu. - Przywołuje mnie palcem.
- Po co? - Prycham.
- Dobra, sam podejdę. - Przewraca na mnie oczami i robi krok w moją stronę. Nim się oglądam czuję jego ciepłe wargi na swoim policzku. - Dzięki, czuję się o wiele lepiej.
- Jejku, jak ja nienawidzę być zaskakiwana.
Rzucam szybko, kiedy odsuwa się z uśmiechem. Chwyta za swoją maskę, którą zakłada i bierze w dłoń ochraniacz na klatkę.
- Nic nie poradzę. - Wstrząsa ramionami. Kręcę głową i mijam go wychodząc zza drzewa. Słyszę, że idzie tuż za mną. Poprawiam dłonią włosy, które przy wietrze strasznie lecą mi w oczy. To irytujące.
- Ochraniacz do wymiany?
- Nie, jeszcze się nadaje. - Odpowiada równając się ze mną. Powoli zakłada na siebie to żelastwo.
- Jak to teraz będzie, kiedy wrócimy do wioski?
- Co masz na myśli? - Jest mocno zdezorientowany, nie dziwię się.
- Będziesz mocno zapracowany, nie starczy ci dla nas czasu.
- Dla was zawsze go znajdę. - Jest strasznie pewny swego. Przystajemy przy więźniach i od razu dostrzegam zabójczy wzrok Satomi.
- Możemy ruszać. - Słyszę naszego mistrza. - Naruto, czujesz się lepiej?
- O wiele. - Słyszę radosny głos. - Zawsze powtarzam, że Sakura ma złote ręce.
- Tak, to prawda. - Przytakuje Sasuke, co jest dla mnie ogromnym zdziwieniem i jednocześnie drobnym zakłopotaniem.
- Co przysłała Tsunade-baachan? - Któregoś dnia czcigodna go za to zabije.
- Plany trochę się zmieniły. Mamy dostarczyć ich do więzienia pod wioską. - Tłumaczy Kakashi-sensei.
- Dlaczego? - W jego głosie wyraźnie wyczuwam drobne rozczarowanie.
- Tsunade-sama wydaje się, że mają u nas szpiegów. Nie możemy dopuścić do tego, żeby się spotkali. - Tłumaczy szarowłosy mężczyzna.
- Prościej mówiąc. - Sasuke ciężko wzdycha. - To niebezpieczne.
- Chodźmy, marzy mi się moje łóżko. - Słyszę ze środka rozmarzoną Ino.
- Nie tak szybko. - Odwracam się w jej stronę i dodaję. - Jeszcze nocka pod gołym niebem.
- I z robalami. - Blondynka się strzącha.
- Nic więcej nie mów. - Proszę błagalnie na nią spoglądając.
- Dobra, idziemy jak wcześniej wspomniałem. - Po dłuższej chwili słychać naszego mistrza.
- Hai! - Odpowiadamy chórkiem.
Powoli zaczynamy naszą wędrówkę. Naruto na początku, później ja z Ino, mistrz jakiś kawałek za nami i nieco z tyłu Sasuke.
- Sakura, co ci odbiło? - Szepcze moja przyjaciółka.
- O co ci chodzi?
- Po co go tam zaciągnęłaś? - Uśmiecham się pod nosem.
- Aaa o to. Poturbował się przeze mnie trochę. - Krzywię się.
- Już się wystraszyłam. - Wzdycha z ulgą.
- Bo? - Unoszę brew.
- Bo nie tylko ja widziałam, że weszliście za drzewko w ubraniach, a później nagle Naru miał w ręku ochraniacz, a ty się poprawiałaś. - Rzuca beznamiętnie.
- Ino błagam cię. - Ochrzaniam ją. - Nie upadłam do tego stopnia, żeby pieprzyć się z przyjacielem za drzewem. - Śmieję się.
- Ja tego nie powiedziałam. - Broni się.
- Ale oprócz tego, że pomogłam jemu, to zagrałam na nerwach tej idiotki. - Zmieniam temat.
- Co ona ci takiego zrobiła? - Widzę dziwny uśmieszek na twarzy przyjaciółki.
- Nie jestem zazdrosna. - Ponownie zaprzeczam na głos. - Ta idiotka najpierw mnie zmoczyła, a później poraziła. - Czuję, że mój nos jest zmarszczony. - To bolało. - Prycham, a blondynka się śmieje.
- To normalne. Jesteś shinobi i czasem niestety cierpisz.
- No tak, ale... - Milknę, kiedy słyszę szepty z przodu, a poza tym pewnie i tak bym nie dokończyła, bo Ino zatykając mi usta prawie wsadza palec w moje oko.
- Zmień zdanie, proszę.
- Ty nie chciałaś, dlaczego ja mam to zrobić?
- Błagam, ja cię naprawdę kocham. - Jęczy dziewczyna. Spoglądamy na siebie z Ino tym samym wzrokiem. My naprawdę rozumiemy się bez słów. Obie jesteśmy przerażone.
- Tak mnie kochasz, że nie chcesz zrezygnować z wioski. - Słyszę, że Naru jest smutny.
Nie podoba mi się to wcale. Nie chodzi tu tylko o to, że boję się zmiany decyzji z jego strony. Muszę przyznać sama przed sobą, że jednak może czuję się zazdrosna. Te dziwne uczucie ciągle kiełkuje i niechciane rozrasta się coraz bardziej.
- Nie mogę. - Widać, że pochmurnieje.
- No właśnie, nie kochasz mnie tak mocno jak myślisz. - Prycha wściekły.
- Bawiłeś się mną prawda?
- Nie. - Zaprzecza niemal natychmiast.
- Kiedy mówiłeś, że mnie kochasz, kłamałeś? - Co?! On...to znaczy Naruto...powiedział, że ją kocha? Ino patrzy na mnie z jeszcze większym przerażeniem w oczach.
- Uspokój się. - Przywołuję Ino do porządku.
- Nie. - Jest szczery, naprawdę szczery. - Chciałem do ciebie wrócić wiesz? - Prycha. - Jestem debilem. - Widzę jak kręci głową na boki.
- Skarbie, jeszcze nie wszystko stracone.
- Satomi, ja nie zrezygnuję z wioski. - Jasno stawia sprawę. - Ty też tego nie zrobisz. Po co ta głupia gadka?
- Bo chcę, żebyś zmienił zdanie. - Naciska.
- Za dużo w życiu moi rodzice poświęcili, żebym teraz to wszystko spieprzył.
- Robisz to tylko ze względu na nich? - Pyta prześmiewczym głosem.
- Nie. Dla siebie, przyjaciół, ludzi których chcę chronić.
- Oni nie zastąpią ci rodziny.
- Masz rację. - Cichnie na chwilę, a ja razem z Ino przeżywamy zawał. - Nie muszą, już są moją rodziną.
- Oszalałeś? - Pyta z wyrzutem.
- Satomi. Moim największym marzeniem jest zostać Hokage. Myślisz, że mogę zdradzić sam siebie? - Mówi to całkiem spokojnie.
- Nie bądź głupi, z wioską nie będziesz miał dzieci. - Przekonuje dalej. - Możesz być ze mną szczęśliwy. Nadal cię kocham.
- Nie będę Satomi. - Kręci przecząco głową. - Gdybym teraz opuścił wioskę, odwrócił się i patrzył jak zabijacie każdego niewinnego człowieka... - Ucina na chwilę. - Znienawidziłbym cię.
- Czyli we wszystkim kłamałeś. - Stwierdza przekonana.
- Nie. Jeśli chodziło o ciebie, zawsze mówiłem prawdę. Niekoniecznie o sobie, ale o tobie zawsze.
- Co cię z nią łączy? - Szybko zmienia temat.
- Z kim? - Pyta zszokowany.
- Z tą blondynką. - Ino robi przerażoną minę, a Naru prycha śmiechem.
- To moja przyjaciółka. Jest dla mnie jak siostra. - Czy ona jest głupia? Przecież już jej to tłumaczył, a ona dalej swoje.
- A ta druga? - Naruto zwleka z odpowiedzią, a mnie coraz bardziej zżera ciekawość.
- Dlaczego chcesz wiedzieć? Nie muszę się przed tobą tłumaczyć, już nie.
- Odpowiedz do cholery. - Mówi bardziej wściekła. - Nie podobało mi się to, co widziałam.
- Co takiego? - Pyta trochę oburzony.
- Co robiłeś za tym przeklętym drzewem? - O mało nie parskam śmiechem, a zaraz za mną Ino.
- Oszalałaś. - Śmieje się. - Co ty sobie wyobrażasz? Pomogła mi, po tym jak ją złapałem i oberwałem. - Blondyn zakłada ręce za kark i unosi głowę w górę. Chyba patrzy w niebo. Podążam za jego wzrokiem i nie widzę nawet najmniejszego obłoku.
- Co jest między wami? - Pyta już bardziej spokojna.
- Sam chciałbym wiedzieć. - Słyszymy po chwili.
- Co to ma znaczyć? - Jest wyraźnie oburzona.
- Nie wiem, czy powinienem z tobą rozmawiać.
- Powinieneś. Nie masz nic lepszego do roboty, a teraz słucham. Jak do cholery możesz nie wiedzieć?
- Nie wiem, czy mogę nazwać to przyjaźnią. - Auć, czuję się urażona. - Wszystko spieprzyłem pięć miesięcy temu, więc nie jestem w stanie powiedzieć ci czym dla siebie jesteśmy. - On jest spokojny, ale ona nie tak bardzo. Naru chyba chce zadać jej ból.
- Co. Masz. Na. Myśli?! - Cedzi przez zęby. - Jak spieprzyłeś, co zrobiłeś!
- Nie muszę ci się tłumaczyć. - Zbywa ją.
- Podoba ci się. - Stwierdza po dłuższej chwili dedukcji, a moje serce staje na moment. - Powiedz coś do cholery!
- A dasz mi spokój? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- Odpowiedz!
- Tak, podoba mi się. - Chyba zaraz zwymiotuję od tej huśtawki emocjonalnej, naprawdę mało mi brakuje. - Jest mądra, inteligentna, czuła, piękna. Jeśli chodzi o rozum...jest mądrzejsza od ciebie, wie co dobre, a co nie. - Kwituje, a ja widzę, że dziewczyna gotuje się ze złości.
- Zamknij się! Nic więcej nie mów, bo nie chcę cię znienawidzić. - Przyznaje szczerze.
- Satomi, zrób to. Będzie ci łatwiej.
- Nie mogę. Kocham cię idioto mimo wszystko.
- Przestań mi o tym przypominać. Przez ciebie jest mi ciężej, nie zmienię tego, co do ciebie czuję.
- Nie musisz. - Przypomina. - Wystarczy, że nas uwolnisz i pójdziesz z nami.
- Powtarzam setny raz. – Słyszę, że jest już tym zmęczony. - Nie zdradzę dla ciebie wioski. Wbij to sobie do głowy.
- Ale bigos. - Szepcze do mnie Ino.
- Czy ty to słyszałaś? - Pytam przerażona.
- Każde słowo. Każde. - Podkreśla.
- Powiedział, że ją kocha. - Wyrywa mi się cicho.
- Sakura, on...chyba jeszcze z tobą nie skończył.
- Wydaje ci się. Powiedział to, żeby ją zabolało.
- No nie wiem. W każdym razie, to będą ciężkie dwa dni.
- Zależy dla kogo. - Prycham.
- Dla blondaska na pewno. - Stwierdza.
- Ino...- Zaczynam bardzo cicho.
- Co jest kochanie? - Bierze mnie pod rękę, żeby dodać mi otuchy.
- Chyba poczułam się odrobinę zazdrosna.
- Co? - Pyta zszokowana.
- Usłyszałam, że ją kocha, a zawsze to...mnie kochał. - Dodaję cicho.
- Oohh skarbie. - Dziewczyna cicho cmoka. - To jak pieprzony trójkąt. - Prycha. - Całe życie pod górkę, całe życie pieprzone trójkąty. - Dodaje zbulwersowana.
- Ale, powiedz mi jak? Kiedy wlazł tak daleko? - Jestem naprawdę zmieszana. Nie wiem co dzieje się w mojej głowie, nie wiem, kim stał się dla mnie Uzumaki i kompletnie nie wiem, co z tym zrobić.
- Tego nie wiesz i wątpię, że się kiedykolwiek dowiesz. - Nie pociesza mnie, wcale. - Mam nadzieję, że chociaż tobie się ułoży. - Wzdycha cicho.

***
- Chodź, pomogę ci. - Słyszę jego głos tuż nad swoim uchem.
- Miałam sama to przynieść. - Odpowiadam uspakajając emocje.
- Zrobiłem swoje i chcę ci pomóc. Będzie szybciej, nie daj się prosić Sakurcia. - Słyszę jego cichy śmiejący się i zarazem głęboki głos.
- No to masz. - Odwracam się do niego przodem i wciskam mu w ręce kawałki patyków. Dopiero po chwili dostrzegam jego uśmiech i śmiejące się oczy, nie ma maski.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- Co, teraz?
- Później. Kiedy wszyscy zasną. - Mówi tajemniczo. Z trudnością przełykam ślinę.
- O co znów chodzi? - Pytam ruszając przed siebie. Chłopak kroczy tuż za mną.
- Później Sakurcia.
- W sumie dobrze się składa. Też chcę pogadać. - Mówię w końcu odważna.
- Dobra, zaciekawiłaś mnie. - Przyznaje.
- Nie boisz się, że zapamiętają twoją twarz? - Zmieniam temat.
- Po pierwsze, jest ciemno, a po drugie, co mi zrobią? Tylko w tym się duszę.
- To nie zostawaj Anbu, bo będziesz skazany na tą maskę. - Śmieję się.
- Sakurcia, miałem ją non stop przez pięć miesięcy. - Mówi lekko zirytowany. - Mam prawo być tym zmęczony.
- Przyrosła do twarzy co? - Odwracam się tylko na ułamek sekundy, żeby spojrzeć w jego oczy.
- Dokładnie. - Podchodzimy bliżej obozowiska. - Mamy trochę drewna. - Woła do mistrza.
- Połóżcie tam. - Pokazuje miejsce na środku. Podchodzimy, a blondyn wyrzuca wszystko we wskazane miejsce. - Sasuke, twoja kolej.
Chłopak podchodzi i rozpala ognisko swoją techniką. Uśmiecham się na widok przebłysku wesołości kruczowłosego. Zostawiam blondyna samego i idę pod drzewko, gdzie rozłożyłam sobie śpiwór. Mam chwilę, więc myślę nad tym co powinnam powiedzieć Naru. Jak rozgryźć to, czym się dla siebie staliśmy. Czy powiedzieć mu, a raczej przyznać do tego, że nie traktuję go już jako stu procentowego przyjaciela i nic poza tym. Czy powiedzieć, że czasem mam idiotyczne myśli w głowie i momentami chcę go pocałować. A może jednak zostawić wszystko jak jest i czekać aż sprawy potoczą się własnym torem.
- Masz, zgłodniejesz. - Ino przysiada przy mnie i podaje mi jakieś jedzenie.
- Co to?
- Jakaś breja. - Śmieje się. - Ale całkiem dobra, więc spokojnie.
- To tak wygląda, że nie chcę nawet próbować. - Krzywię się.
- Jedz póki ciepłe, później może być niedobre. - Ostrzega. Słucham jej rady i zaczynam jeść. Po pierwszym kęsie stwierdzam, że ma rację. Nie jest takie złe.
- Ino.
- No? - Spogląda na mnie, a ja zaczynam bawić się jedzeniem.
- Naruto chce ze mną później pogadać. - Wyduszam i widzę jej zdezorientowane spojrzenie.
- Czego on znowu chce?
- Właśnie nie wiem i tego boję się najbardziej. - Jem dalej, chociaż mam problem, żeby cokolwiek przełknąć.
- Ej spokojnie, to tylko Naruto. - Prycham, bo chyba nie wie, o czym mówi.
- To aż Naruto. - Dziewczyna robi duże oczy. - Od tego stresu chce mi się wymiotować. - Krzywię się na potwierdzenie swoich słów.
- Sakura, co z tobą? - Śmieje się cicho.
- Nie wiem. Boję się tego, czego ode mnie chce.
- Przecież cię nie zgwałci.
- Ino proszę cię. - Przewracam oczami. - Ostatnio jest dziwnie, sama wiesz.
- Przestań, co on może chcieć ci powiedzieć. - Urywa.
- Nieważne, nie będę się stresować. - Postanawiam.
- Chociaż raz masz rację. - Śmieje się, a ja ją szturcham.
- Nie przeginaj. - Uśmiecham się i podaję dziewczynie pustą miskę, którą bierze.
- To co? Widzimy się jutro? - Unosi w górę brew.
- No, raczej nigdzie się nie wybieram. - Chichoczę.
- Dobra. Idę spać i czekam na jutrzejszą relację. - Klepie mnie po udzie i powoli wstaje.
- Taa, życz mi powodzenia. - Mówię cicho, kiedy blondynka idzie na swoje miejsce.
Rozglądam się uważnie. Więźniowie chyba śpią i leżą w rządkach jakieś pięć metrów dalej ode mnie. Kakashi-sensei wchodzi pod śpiwór obok nich, a Sasuke naprzeciw mnie zamienia ostatnie zdania z blondynem i idzie na swoje miejsce. Kiedy tracę go z oczu patrzę na Naruto, który intensywnie się we mnie wpatruje. Naprawdę nie jestem w stanie zgadnąć co teraz krąży po jego głowie. Ma całkowicie pusty wzrok. Rozkładam się i opieram o drzewo plecami. Podkurczam nogi do brzucha i na kolanach opieram ręce. Mija trochę czasu i ponownie spoglądam na blondyna. Widzę jak rozgląda się na boki i kiedy w czymś się upewnia zmierza prosto w moją stronę. Przełykam głośno ślinę, kiedy jest coraz bliżej mnie. Obserwuję jego każdy najmniejszy ruch. Nie spuszczając ze mnie wzroku rozsiada się naprzeciw mnie, bardzo blisko. Jedną nogę prostuje obok mojego biodra, a drugą stawia i opiera na niej łokieć.
- Muszę się kogoś poradzić. - Uśmiecha się słodko. Tylko raz widziałam ten uśmiech, a teraz pokazał mi go znowu.
- O co chodzi? - Szepczę, bo on też to robi. Ze stresu przykładam palce do ust.
- Podczas misji natknąłem się na jednego z Akatsuki i nikomu o tym nie powiedziałem. - Moje serce bije szybciej, kiedy słyszę tą nazwę.
- Chcesz jeszcze coś dodać? - Odzywam się znacznie ciszej niż wcześniej, a on się ze mnie śmieje.
- Spokojnie, nie zabiłem go.
- To co się z nim stało?
- Odwróciłem się tylko na chwilę, a on zniknął. - Prycha.
- Jak to zniknął? - Jestem naprawdę zdziwiona.
- Wydaje mi się, że kogoś podstawili. Tylko nie wiem po co.
- Chcieli sprawdzić co potrafisz. - Odpowiadam niemal natychmiast. - Naruto, ile im pokazałeś?
- Nie dużo. Nie pokazałem wszystkiego, bo ten gościu był słaby.
- Czyli nie wiedzą, że w połowie opanowałeś Kyuubiego? - Chłopak nieco się krzywi, a później delikatnie uśmiecha. - Naruto? - Mówię wystraszona.
- Tak w sumie to nie w połowie. - Drapie się w głowę, a ja przez krótką chwilę nie mogę nic powiedzieć.
- Co? - Pytam wytrzeszczając oczy i odrywając głowę od drzewa.
- Sakurcia, niech to zostanie na razie tajemnicą. Nikomu nie powiedziałem, że Kyuu jest już całkowicie ze mną. - Uśmiecha się, a ja doznaję szoku. Ten chłopak nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, serio.
- Żartujesz nie? - Czuję, że moja brew unosi się w górę.
- Nie. - Uśmiech nie schodzi mu z twarzy. - Zaakceptował mnie podczas jednej z walk.
- Dlaczego nikomu nie powiedziałeś?
- Bo nie chcę, żeby ludzie oceniali moją siłę tylko i wyłącznie ze względu na Kuramę. - Jego uśmiech ginie.
- Co ty wygadujesz? - Kręcę głową rozbawiona.
- A tak nie jest? Sasuke już dostaje szału z myślą, że mam połowę Kyuu dla siebie. - Wyrzuca beznamiętnie.
- A on ma Sharingana i jesteście kwita. - Wypalam bez namysłu. - Gdyby jemu zabrać zdolności klanowe, a tobie Kyuubiego to i tak jesteście na tym samym poziomie. - Dodaję po chwili.
- Ale każdy ocenia nas przez to, że w jakiś sposób jesteśmy wyróżnieni, a nie za naszą prawdziwą siłę. Nie lubię tego. - Wzdycha cicho.
- Zapominają, że oboje nie mieliście łatwo. To żadne wyróżnienie mieć w sobie demona czy pochodzić z klanu Uchiha. Właśnie przez to co przeszliście powinni was oceniać.
- Jesteś strasznie mądra wiesz? - Uśmiecha się przez co i u mnie kąciki ust lekko unoszą się w górę.
- Lepiej mi powiedz co z tym Akatsuki. - Martwię się, naprawdę.
- Nic. - Wzrusza ramionami i przeczesuje włosy dłonią, którą opiera o kolano. - Poczekam na ich kolejny ruch.
- Powiedz Tsunade-sama. - Nakazuję delikatnie.
- Tak zrobię, jak tylko wrócimy do wioski.
- Czy rozwiałam wszystkie twoje wątpliwości? - Uśmiecham się delikatnie. Widzę błysk w oku i jego łobuzerski uśmiech. To zwiastuje kłopoty.
- Nie wszystkie, ale myślę, że resztę na razie ci odpuszczę. - Śmieję się cicho.
- Zrobisz jak zechcesz.
- Ale z jednym cię podręczę. - Jego oddech się zmienił, jest teraz płytszy.
- O co chodzi Naru? - Pytam opierając głowę na prawym barku.
- Chcę, żebyś o czymś wiedziała. - Poważnieje.
- Nie strasz mnie. - Uśmiecha się i na chwilę odwraca głowę w stronę śpiących więźniów. Zaraz po tym przeszywa mnie wzrokiem.
- To naprawdę nie był kaprys. - Zbija mnie z tropu.
- Co? - Krzywię się przez chwilę, ale zaraz po tym zgaduję o co mu chodzi.
- Kiedy cię pocałowałem. - Nabiera w płuca dość sporo powietrza. - Ja po prostu... - Zacina się na chwilę i spuszcza głowę w dół. - Trochę się pogubiłem wiesz?
- Co chcesz mi powiedzieć Naruto? - Z trudem zadaję to pytanie. Ciężko mi z nim rozmawiać, to tak jakby coś ściskało moje gardło. Czuję jak serce przyspiesza, kiedy ponownie na mnie spogląda z tym słodkim uśmiechem.
- Że nie tak łatwo o tobie zapomnieć Sakura.
Mówi z seksowną chrypką w głosie. Gapię się na niego jak sroka w gnat i nie mam pojęcia co teraz powiedzieć.
- Myślałam, że kochasz Satomi. - Wypalam byle co, żeby tylko przerwać tą niezręczną ciszę.
- Zaczynałem coś do niej czuć, ale znów się pojawiłaś. - Prostuję się i opieram głowę o drzewo. Przymykam na chwilę oczy, żeby choć trochę się uspokoić.
- Czyli teraz chcesz zwalić na mnie winę? - Uśmiecham się na co on wesoło prycha kręcąc głową.
- Nie Sakurcia. Mówię ci jak jest. - Nagle zgarnia moje włosy z policzka, co mnie paraliżuje. Chce coś powiedzieć, ale zamyka usta. Patrzy prosto w moje oczy, co trochę mnie krępuje. - Chyba jak się kogoś raz mocno pokocha, to potrzeba więcej czasu, żeby zapomnieć. - Kiedy dotyka mojego policzka gwałtownie wciągam powietrze. Odchrząkuję, bo wiem, że jeśli tego nie zrobię to mój głos będzie znacznie osłabiony.
- Naruto, nie próbuj mi wmówić, że teraz tak łatwo o niej zapomnisz, i że nic dla ciebie nie znaczy.
Moja brew ponownie unosi się w górę, kiedy widzę łobuzerski uśmiech przed sobą.
- A chciałabyś?
- Co? - Pytam zirytowana, a on się śmieje.
- Żebym zapomniał. Chcesz dać mi w końcu szansę?
- Co ci znowu odwaliło? - Zwlekam z odpowiedzią.
- Znam twoją gadkę na pamięć, ale zawsze warto próbować. - Przysuwa rękę w moją stronę i delikatnie wodzi palcem po moim odkrytym ramieniu.
- Daj mi jeden powód, dobry powód, dlaczego tak ci na tym zależy? - Podpuszczam go.
- Bo wiesz, że nigdy nie byłaś mi obojętna. - Odpowiada niemal natychmiast.
- I mam uwierzyć, że nadal nie jestem?
- Okłamałem cię kiedyś? - Widzę, że jest jakoś bliżej mnie.
- Nie, ale...
- Ja nadal...kocham cię Sakurcia. - Przyznaje i widzę, że mówi to szczerze. Albo może chcę, żeby to była prawda. Czuję jego klatkę tuż przy moich nogach, a chłodną dłoń na policzku. Teraz czuję się jak w potrzasku. Nie mam dokąd uciec.
- Przestań. - Wzdycham cicho, kiedy twarz chłopaka jest bardzo blisko. Jedyne co dostaję w zamian to szatański uśmiech blondyna. Zaraz po tym czuję jego ciepłe wargi na linii szczęki, a zaraz za tym w kąciku moich ust. Wciągam gwałtownie powietrze, kiedy znajdują się tak blisko.
- Satomi cię zobaczy. - Bronię się jak tylko mogę i w odpowiedzi słyszę ciche parsknięcie.
- Myślisz, że mnie to obchodzi? - Uśmiecha się i bez ostrzeżenia styka ze sobą nasze usta. Kiedy już chcę się wyrwać robi coś co totalnie mnie szokuje. Zostawia mnie w spokoju.
- To jak, podobam ci się chociaż trochę? - Uśmiecha się. Kiedy on stał się taki pewny siebie? Jakiś w ogóle inny.
- Naruto. - Warczę zirytowana posyłając mu ostrzegające spojrzenie.
- No co? Szczerze mówiąc nie potrafię określić naszej relacji. - Wzdycha i przeciera dłonią zmęczoną twarz. - To. Znaczy, tego nie można nazwać przyjaźnią.
- A jak byś to nazwał? - Jestem ciekawa.
- Chorymi stosunkami. Spieprzyliśmy Sakurcia. Nic nie miało prawa być takie same po tym jak mnie pocałowałaś. - Wytyka mrużąc śmiesznie, a zarazem oskarżycielsko oczy.
- Doskonale wiesz, że na trzeźwo bym tego nie zrobiła.
- Bo jestem aż tak odpychający?
- Bo byłeś moim przyjacielem.
- Czyli teraz sama twierdzisz, że nim nie jestem? - Zadaje mi podchwytliwe pytania.
- Nie wiem. - Macham ramionami.
- Sasuke też był twoim przyjacielem. - Wypomina.
- I jak to się skończyło?
- Prawidłowo. - Uśmiecha się bezczelnie.
- Co? - Prycham.
- Doskonale wiem, że cierpiałaś i uwierz, że chętnie bym ci pomógł, ale niestety nie było mnie przy was. Będę beznadziejny, ale cieszę się, że już z nim nie jesteś.
- Masz rację, jesteś. - Przytakuję.
- Kiedy do mnie przyszliście i pomyślałem sobie, że znów będę musiał oglądać was razem to dostawałem szału.
- Nie miałeś prawa. Co z twoją dziewczyną?
- Już nią nie jest, to po pierwsze. Po drugie, zdałem sobie sprawę, że nadal cię kocham, ale później znów dałaś mi kosza. - Uśmiecha się. - Poszedłem po rozum do głowy i stwierdziłem, że nic z moich starań nie będzie. No, a że Satomi nie była mi obojętna to chciałem do niej wrócić.
- Dalej nie jest ci obojętna. - Chwila mija zanim to mówię.
- Masz rację. - Przyznaje tak po prostu. - Tylko, że ty siedzisz o wiele głębiej. - Uśmiecha się.
- Boże Naruto. - Wzdycham ciężko. - Na świecie jest tyle fajnych dziewczyn, dlaczego akurat ja.
- Bo jesteś wyjątkowa. - Odpowiada choć nie musi. - Nie znajdę drugiej takiej. - Uśmiecha się.
- No będzie ciężko znaleźć drugą taką zołzę. - Chłopak prycha śmiechem. - Ciszej!
- Sory. Naprawdę. - Powoli się uspokaja. - Nie jesteś zołzą. - Patrzę na niego wymownie. - No dobra, może czasami. - Z uśmiechem uderzam go w głowę. - Auć!
- Nie mówi się takich rzeczy dziewczynie.
- No nie kochana, jesteś mi za to coś winna. - Lekko przymyka powieki.
Przewracam oczami i przysuwam się do niego bliżej. Powoli i delikatnie całuję go w policzek. Kiedy chcę się odsunąć chwyta mnie w pasie i mocniej zaciska ręce. Patrzy mi prosto w oczy, a ja odpływam w jego błękitnych tęczówkach. Kiedy najmniej się tego spodziewam chłopak składa na moich ustach subtelne pocałunki. Nie oddaję ich, ale kiedy delikatnie kładzie dłoń na moim policzku i dotyka językiem dolnej wargi poddaję się. Opuszczam nogi siadając po turecku i zaplatam ręce na jego szyi lekko ciągając za włosy blondyna. Czuję jak się uśmiecha i pogłębiając pocałunek mocniej na mnie napiera. Zsuwam dłonie trochę niżej i zaczynam delikatnie masować kark chłopaka. Czuję jak moje plecy stykają się z chłodnym drzewem. Naruto przesuwa dłoń z mojego policzka wyznaczając sobie trasę od ramienia do biodra, gdzie zostawia rękę. Zaraz za tym lewą kładzie na moje udo, które delikatnie drapie. Kiedy blondyn napiera na mnie jeszcze bardziej odrywa się od moich ust i lekko wargami muska moją szyję. Gwałtownie wciągam powietrze, kiedy znajduje mój czuły punkt. Kiedy tylko mam taką możliwość delikatnie całuję go w policzek. Wydaję z siebie ciche jęknięcie, gdy lekko przygryza skórę na mojej szyi. Ostatni raz całuję go w policzek i układam dłoń na linii szczęki chłopaka i tym razem to ja zaczynam składać subtelne pocałunki na ciepłych wargach Naruto. Właśnie zdaję sobie sprawę z tego, że kompletnie oszalałam. Tak nie postępuje się z kimś, do kogo nic się nie czuje i to chyba przeraża mnie najbardziej. Wiem, że blondyn teraz się uśmiecha i utwierdzam się w tym przekonaniu, kiedy delikatnie odsuwa się ode mnie, a ja otwieram oczy. Chłopak cicho wzdycha i spogląda na mnie z zadziornym uśmieszkiem.
- To jak, chyba nie jestem tylko przyjacielem co? - Śmieje się cicho, a ja uśmiecham się nieśmiało.
- Możemy pogadać o tym wszystkim jak wrócimy do domu? - Unoszę w górę brew. Ten chłopak mnie rozprasza, a bardziej, kiedy jego palce na przemian lekko dotykają mojego uda.
- Wolałbym dzisiaj, ale kiedy wrócimy tym bardziej się nie wywiniesz. - Ostrzega i całuje mnie w policzek.
- Naruto. - Zaczynam cicho i odchrząkuję, bo wiem, że jeśli tego nie zrobię przez mój głos odkryję wszystkie karty naraz. - Powiedz mi, tylko tak szczerze. - Ucinam na chwilę. - Wiem, że powiedziałeś Satomi, że ją kochasz...To prawda? - Spoglądam na niego i dostrzegam grymas przebiegający po jego twarzy.
- Nie, teraz wiem, że nie. - Odpowiada, a ja chcę mu wierzyć, naprawdę chcę...tylko jakoś nie mogę.
- Ale masz coś do niej, skoro chciałeś wrócić. - Wzdycham i opieram głowę o drzewo. Jestem zmęczona, bardzo.
- Bo mnie nie chciałaś. - Odpowiada krótko.
- Nie zwalaj na mnie Naruto. - Mrużę oczy, żeby być bardziej groźną.
- Ta dziewczyna pomogła mi zapomnieć co do ciebie czuję. Mówiłem o tym. - Szepcze z uśmiechem.
- A teraz nagle sobie o mnie przypomniałeś?
Prycham unosząc w górę brew. Chłopak tylko się uśmiecha i kręci głową z niedowierzaniem.
- Nie musiałem tego robić, bo zawsze o tobie pamiętałem. - Odpowiada wymijająco, a ja tylko przewracam oczami.
- Doskonale wiesz, że nie o to mi chodziło. - Szepczę zirytowana i odwracam w bok głowę.
- Sakura. - Zagaduje, ale nic ode mnie nie słyszy.
- Sakurcia?
- Hmm? - Postanawiam się odezwać.
Boże, jaki ja mam mętlik w głowie. To jest nie do wytrzymania. Czuję dłoń na swoim policzku, co wyrywa mnie z niezbyt długich zamyśleń. Po chwili zmusza mnie do spojrzenia i dostrzegam uśmiech na jego twarzy.
- Porozmawiamy, kiedy wrócimy do domu. - Przerywa na chwilę, ale nie oddala ręki, dalej jest w tym samym miejscu. - Musimy się przespać, długi dzień za nami.
- No zobacz, pytania stały się niewygodne i zachciało ci się spać? - Zaplatam ręce na klatce piersiowej i słyszę jego kontrolowane parsknięcie śmiechem.
- Nie, po prostu chcę, żebyś się wyspała. Rozmowa z tobą nie jest w żadnym stopniu niewygodna. Nie mam przed tobą nic do ukrycia. - Zbliża się do mnie niebezpiecznie i całuje mnie w policzek, a później składa szybkiego całusa na moich ustach. Kiedy z uśmiechem powoli wstaje chwytam go za rękę i ciągnę w swoją stronę. Widząc jego zdezorientowanie uśmiecham się lekko i delikatnie muskam wargami jego policzek.
- Teraz możesz iść. - Szepczę do ucha chłopaka, i kiedy nadal nie może wyjść z szoku dodaję. - Dobranoc Naruto.
Odpycham go lekko i chyba to go otrząsa. Wstaje na równe nogi i przelotnie obrzuca mnie spojrzeniem.
- Słodkich snów Sakurcia. - Uśmiecha się i powoli spoglądając na mnie wycofuje się do swojego śpiwora po drugiej stronie.
Teraz dopiero mogę normalnie oddychać. Mimo tego, że może nie zachowywałam się jak typowa wariatka to i tak nie dało się ukryć faktu, że moje serce o mało co nie wyleciało z klatki piersiowej. Opieram głowę o konar drzewa i przymykam oczy starając się uspokoić oddech. Kiedy to mi się udaje spoglądam na wchodzącego pod śpiwór Naruto i robię to samo. Poprawiam poduszkę, rozpinam zamek i wślizguję się pod ciepłą kołderkę. Zapinam się po samą szyję i ostatni raz spoglądam na gapiącego się na mnie Naruto. Uśmiecham się delikatnie i zamykam oczy. Chcę zasnąć, bo ten dzień był wyjątkowo ciężki i dziwny. Chyba niechcący dałam do zrozumienia Uzumakiemu, że chcę od niego więcej...a najlepiej jego całego, zupełnie i wyłącznie mojego.

***

- Sakura, teraz się nie wycofasz. - Piszczy Ino, kiedy pakujemy śpiwory.
- Ino, totalnie mi wczoraj odwaliło. Nie wiem jak to odkręcić. - Przyznaję.
- Nie odkręcisz. - Cedzi przez zaciśnięte zęby. - Nie masz prawa teraz mu tego zrobić.
- Boję się. - Panikuję.
- Czego idiotko? - Prycha zamykając swój plecak.
- Że znów się spieprzy i stracę przyjaciela. - Marszczę nos.
- Sasuke nie straciłaś. - Przypomina.
- Nie odzyskałam go jeszcze na dobre, a on nie odzyskał mnie. - Mówię.
- Jak to? - Pyta nie rozumiejąc.
- Nie jest tak jak przedtem. Ja nie jestem jeszcze jego przyjaciółką, a on nie jest w pełni moim przyjacielem. - Tłumaczę. - To trudne, a zwłaszcza, kiedy było się ze sobą ponad rok.
- No to właśnie myślę, że chyba już czas wrócić do tego co było przed związkiem. - Mówi zakłopotana drapiąc się w czoło.
- To nie takie proste. - Kręcę głową. - Nie mam magicznej różdżki, żeby wymazać tego, co było między nami. - Spoglądam na nią. - Jest dziwnie, rozumiesz? Jeszcze nie jesteśmy gotowi, żeby wrócić do przyjaźni.
- To nie powód, żeby bać się spróbować z Naruto.
- Nie uważasz, że to zły pomysł?
- Jest twoim przyjacielem?
- No niby tak. Sama nie wiem.
- Lubisz go bardziej.
- Chyba.
- Podoba ci się? - Spoglądam na blondyna i widzę jak zakłada swoją maskę i zarzuca plecak na ramiona. Przygryzam dolną wargę, i kiedy już ma odwrócić się w moją stronę odwracam wzrok z powrotem na blondynkę.
- Bardzo. - Wzdycham niepocieszona tym faktem.
- To czego jeszcze chcesz? - Unosi brew w górę.
- Pewności, że to dobra decyzja i miłości. - Strzelam od razu, a Ino zszokowana kręci głową z dezaprobatą.

Perspektywa Naruto:

- Słyszałam. - Spoglądam na Satomi nierozumiejącym spojrzeniem. Półtorej godziny temu wyruszyliśmy, a ona zagaduje dopiero teraz?
- Co słyszałaś? - Pytam cierpko. Muszę ją do siebie zniechęcić. Musi mnie znienawidzić, nie może kochać mnie dalej, ani ja nie mogę mieć do niej tych dziwnych uczuć.
- Całowałeś się z nią. - Patrzy na mnie z wielkim bólem w oczach, a ja nie mogę tego wytrzymać.
- To chciałaś mi powiedzieć? - Pytam uspakajając swój głos. Nie może zadrżeć, nie może zdradzić, że mnie to obeszło.
- Powiedziałeś, że ją kochałeś i kochasz dalej. - Mam pieprzone deja vu. - Mówiłeś szczerze?
- Tak. Kocham ją odkąd pamiętam. - Przyznaję szczerze po krótkiej chwili.
- Czyli kiedy powiedziałeś mi te dwa najważniejsze słowa w moim życiu kłamałeś? - Widzę, że jej oczy są szkliste. Nie chcę, nie mogę zadawać jej tego bólu. Nie dam rady.
- Nie Satomi. Kochałem cię na swój sposób.
- Co to znaczy na swój sposób? Albo kogoś kochasz albo nie. - Mówi z pogardą w głosie.
- Nadal jesteś dla mnie kimś ważnym, chociaż nie powinnaś.
- Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz szczęśliwy. - Wyrzuca wściekle, a mnie ranią jej słowa.
- A ja chcę, żebyś była szczęśliwa i chcę, żebyś szybko wyszła na wolność. - Odpowiadam szczerze.
- Zabij się. - Warczy i odwraca głowę w drugą stronę.
Satomi zachowuje się jak dziecko, ale cudowne i piękne dziecko mimo jej humorków. Wzdycham przeciągle i odwracam wzrok na roześmianą Sakurę. Nie da się ich porównać. Są zupełnie inne. Satomi to wieczne dziecko, które łatwo zdenerwować. Ma swoje ideały, których się trzyma. Jest szczera, pewna siebie, pamiętliwa, urocza i przeważnie spokojna. Jej uroda jest przeciętna, ale nawet to dodaje jej uroku i sprawia, że ma to coś w sobie. Sakura za to jest charakterna, czasem wybuchowa, cholernie mądra, sprytna, spostrzegawcza i piękna. Tylko czasem zdarza się, że dziewczyna jest piękna w środku i na zewnątrz, a ona właśnie taka jest. Dlatego kochałem ją odkąd pamiętam. Satomi mimo tego, że pojawiła się w moim życiu niedawno też zajmuje w sercu pewne miejsce. Nie jest określone, ale wiem, że coś ciągnie mnie do tej dziewczyny. Gdyby tylko wtedy powiedziała, że rzuci to wszystko w cholerę prawdopodobnie nie myślałbym teraz o Sakurze, bo była dla mnie nieosiągalna. Z drugiej strony, kiedy zobaczyłem różowo włosą wszystko inne przestało się liczyć. Straciłem głowę i zapomniałem o Satomi, kiedy pocałowałem Sakurę. Dodatkowo moja przyjaciółka nieświadomie wie jak mnie urobić.
- Jeszcze pół godziny. - Kakashi-sensei głośno zawiadamia.
- Jejku, nareszcie położę się do swojego łóżka. - Mówi rozmarzona Ino.
- A ja zjem coś porządnego. - Wcinam się.
- Ramen, zgadłam? - Słyszę uroczy głos Sakury i uśmiecham się pod maską.
- Nie zgadłaś, ty to po prostu wiesz. - Mówię wesoło.
- Chyba masz rację. - Chichocze słodko.
- To kto ze mną idzie? Samemu nie smakuje tak dobrze.
- Na mnie nie licz młotku.
- O proszę, a co masz lepszego do roboty? - Odwracam się w jego stronę.
- Itachi. - Wypowiada te imię spokojniej niż zazwyczaj. Słyszałem co nieco od dziewczyn, co działo się pod moją nieobecność.
- No dobra, to cię usprawiedliwia. - Robię chwilę przerwy czekając na jego atak, ale nic takiego nie następuje. - Dziewczyny?
- Tym razem nie kochanie. Muszę pokazać się mamie, a później czeka na mnie łóżko. Strasznie tęskni biedactwo. - Śmieje się cicho, a ja zaraz za nią.
- Sakurcia? - Pytam z nadzieją. Nie chcę jeść sam, mam dość samotności.
- Ni...
- Chociaż ty mi nie odmawiaj. - Wcinam się, bo już wiem co chce powiedzieć. Błądząc wzrokiem po jej twarzy widzę, że ze sobą walczy. Uśmiecham się, chyba uwielbiam tą nowość, kiedy gryzie się z uczuciami do mnie.
- Niech ci będzie. - Wzdycha ciężko.
- Super. - Uśmiecham się, czego ona nie widzi.
- Nabierzcie siły, bo jak wrócimy to zaczynamy trening. - Oznajmia Kakashi-sensei.
- Hę? - Nie bardzo wiem o co chodzi.
- Drużyna 7 musi wrócić do formy. - Dodaje.
- Przecież jesteśmy w formie. - Słyszę zdezorientowanego Sasuke.
- Dawno nie byliśmy razem na żadnej misji, a po drugie, musicie przećwiczyć pracę zespołową i może jakieś nowe techniki. - Mruży lekko oczy, wiem, że teraz jest lekko zażenowany. - Doskonale wiemy, że praca zespołowa nie zawsze wam wychodzi.
- To przez niego. - Sasuke wskazuje na mnie oskarżycielsko palcem.
- Chyba przez ciebie. - Odpieram atak.
- A kto zawsze próbuje być najlepszy młotku?
- A kto zawsze uważa się za ważniaka?
- To przez was obydwu. - Wcina znudzona Sakura. - Zawsze musicie rywalizować, a przy okazji nie zwracacie na mnie uwagi. - Prycha.
- Nie prawda. - Zaprzeczam razem z Sasuke w tym samym momencie.
- Nie? Dobrze. Dlaczego na naszej przedostatniej misji wpadliście w mój dół razem z wrogiem? - Patrzy na nas z uniesioną w górę brwią, a Ino o mało co nie dusi się ze śmiechu.
- Bo nas zaskoczyłaś. - Bronię nas.
- Nie, bo nie zwróciliście uwagi na to co mówię.
- To nie moja wina, że cicho mówisz. - Prycha Sasuke.
- Raczej wasza, że słuchacie tylko tego, czego chcecie słuchać. - Wcina się Ino.
- Nie no, oni są zupełnie bez winy Ino. Spójrz tylko na nich. - Mówi uśmiechnięta. - Naburmuszony Sasuke Uchiha i porywczy Naruto Uzumaki.
- Masz rację kochana. - Obie chichoczą, a mnie zatyka, już naprawdę nie wiem co mam im odpowiedzieć.
- Ooo nie chciałbym być w twojej skórze na treningu. - Dostrzegam dziwny błysk w oku Sasuke.
- Grozisz mi? - Dziewczyna unosi w górę brew z delikatnym uśmieszkiem.
- Sama zobaczysz. - Nie podoba mi się ten jego uśmiech.
- Nie boję się ciebie. - Nie mogę nic powiedzieć o Sakurze, bo kiedy jest odwrócona tyłem, nie widzę jej twarzy.
- Powinnaś.
- Zawsze dużo gadasz, a co do czego nie jesteś w stanie nic mi zrobić. - Słyszę jej cichy śmiech. Czy tylko ja i Ino czujemy się dosyć dziwnie? Widzę zmieszaną minę blondynki.
- Za bardzo cię lubię, żeby dać ci w kość. - Odpowiada obojętnie, tak jak tylko on potrafi.
- Tak, tak.
- Możecie się zamknąć? Rzygać mi się chce, kiedy was słucham. - Wtrąca wściekła Satomi.
- To nie słuchaj. - Wcina Ino.
- Zajmij się swoją rolą. - Sakura spogląda na nią wściekła. - Bądź więźniem i nie podsłuchuj.
- Uspokójcie się. - Wzdycham przeciągle. - Nie mam ochoty słuchać durnych przekomarzanek.
Zwracam głowę w prawą stronę i wsłuchuję się w naturę. Może ona wprowadzi u mnie trochę równowagi.
- Nikt nie każe ci słuchać. - Wyrzuca oschle Satomi.
- Właśnie. - Wtórują jej dziewczyny.
Kręcę głową z niedowierzaniem. Najpierw skaczą sobie do gardeł, a teraz przyznają sobie rację. Dziewczyny są strasznie skomplikowane.
- Niedługo będziemy przed więzieniem. - Informuje zmęczony Kakashi-sensei.
Zamykam się w sobie. Będę musiał ją tu zostawić. Spoglądam na zamyśloną Satomi. To prawdopodobnie nasze ostatnie spotkanie, a mi się to nie podoba.


~.~

Hej misie! Wybaczcie za zwłokę, naprawdę bardzo przepraszamy. W niedzielę komunia naszej siostrzenicy, więc trzeba było pomóc siostrze :) Liczymy na Wasze komentarze pod spodem, to naprawdę nie boli i dziękujemy stałym komentatorom. Hope you like it Patty&Paula

7 komentarzy:

  1. Rozdział gratka, Sakurcia zazdrosna i wściekła. Piękne połączenie. Mimi kłótnia z Saskiem też fajna. Zaciekawiło mnie wspominka o wspolnym treningu, moze cos fajnego z tego wyjdzie. Czekam na next i pozdrawiam😁😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle jestem ciekawa jak potoczy się rozmowa pomiedzy Naruto i Sakurą , niemoge się już doczekać. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Short-story świetny Satomi zachowuję się jak dziecko a no i oczywiście co najważniejsze Naruto i Sakura będą ze sobą rozmawiać to dobrze Naruto nie da jej uciec z pewnością jeśli by chciała, czekam na next i pozdrawiam. Życzę dużo weny. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy notka ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Notkę wstawimy, kiedy ją skończymy. Ostatnio nie miałyśmy na to czasu 😊

      Usuń
  6. Kiedy notka ?

    OdpowiedzUsuń