środa, 6 listopada 2019

# 2 Short-story


- Nieszczęśliwa? - Moje oczy na pewno robią się znacznie większe.

- Tak skarbie.
- Bo? - Czekam na jej odpowiedź. Dość długo...


- Kochanie mamy dopiero 20 lat. - Przewraca oczami. - Inni ludzie w naszym wieku bawią się, nie myślą o takich problemach. - Zastanawiam się chwilę i dochodzę do wniosku, że ona faktycznie ma rację.
- Dobra, nie skupiajmy się na razie na wspólnej przyszłości. Jesteśmy razem, to najważniejsze.
- Widzisz? Kiedy nie byliśmy razem mogliśmy się chociaż wyluzować. - Stwierdza.
- Tak. To prawda. - Odpowiadam szczerze cofając się do czasów, kiedy tylko ze sobą sypialiśmy.
Czochram włosy i mocno wzdycham. Spoglądam na nią i dostrzegam błysk w oczach.
- To co, pomożesz mi teraz z tym szkicem? - Uśmiecham się i całuję ją w nosek.
- Wiedziałem, że jednak o coś ci chodzi.
- Nazwijmy to dodatkiem. - Unosi w górę idealną brew i szybko cmoka mnie w policzek.
Nabieram powietrza w płuca i głośno je wypuszczam.
- No dobra, pokaż te szkice. - Uśmiecham się szeroko i odwracam łapiąc w dłoń rysunki. Swoją drogą bardzo się poprawiła. Jej kreska jest znacznie lepsza niż wcześniej. To akurat mnie bardzo cieszy.

Siedzę właśnie w biurze i wymyślam nowy projekt stroju dla naszych shinobi. Nie mogę się jednak skupić, bo wczoraj późno wróciłem od Sakury.
- Kawa postawi cię na nogi.
- Hm? - Z zamyślenia wyrywa mnie kobiecy głos. Spoglądam w górę i dostrzegam Jane. Moją sekretarkę.
- Przyniosłam kawę. - Uśmiecha się szeroko. - Podwójne espresso. Widzę jaki jesteś zaspany. Mam nadzieję, że ci pomoże. - Stawia przede mną filiżankę. To przeciętnej urody, czarnowłosa dziewczyna. Może nie wyróżnia ją wygląd, ale ma coś w sobie za co mężczyźni dają się pokroić. Kiedyś nawet chciałem zaprosić ją na randkę, ale spasowałem.
- Dzięki. - Widząc jej spojrzenie dodaję. - Serio, dzięki. Chyba tego właśnie potrzebuję. - Posyłam jej ciepły uśmiech.
- To nie moja sprawa, ale nie za bardzo się przemęczasz?
- Nie, po prostu wczoraj pomagałem Sakurze z rysunkiem i chyba za bardzo się zasiedzieliśmy.
Wzdycham upijając łyk kawy. Dziewczyna przysiada na krzesełko naprzeciw mnie,a ja poprawiam się wygodnie w czarnym fotelu.
- Właśnie o tym mówię Naruto.
- Ale, że co?
- Nie musisz po robocie pomagać córce szefa. To nie należy do twoich obowiązków. - Mówi z troską w głosie.
- Wiem. - Uśmiecham się. - Ale Sakura to moja przyjaciółka, lubię jej pomagać. - Odpowiadam na wpół szczerze.
- Przecież każdy o tym wie. Tylko, że widzisz – robi chwilową pauzę i rozgląda się na boki. - pomagając jej, ostatnio tracisz wydajność. Od miesiąca nie skończyłeś projektu, który w normalnych okolicznościach ogarnąłbyś w dwa tygodnie góra.
Przyglądam się i myślę nad jej słowami. Trudno się nie zgodzić.
- No niby tak, ale jak mogę odmówić?
- Ona cię dekoncentruje. Szef zaczyna gadać. - Wzdycha głośno. - Nie powinnam tego mówić, ale słyszałam od innych, że narzeka.
- Narzeka? - Teraz to poważnie się wystraszyłem.
- Tak. - Krzywi się. - Słuchaj, robię to dla twojego dobra. Nie powinnam ci tego mówić, ale nie chcę, żeby cię wywalili, masz za duży talent do tej roboty.
- Wywalili? - Jestem totalnie zszokowany.
- Naruto, weź się w garść do cholery. Zapomnij o problemach, czy pomaganiu Haruno i skup się na robocie. Jesteś nam potrzebny. Bardzo.
- Jest aż tak źle? - Krzywię się i popijam kawę.
- Tak. Miałeś skończyć projekt miesiąc temu. Czy już go ogarnąłeś? - Unosi w górę jedną brew. - No właśnie, tak myślałam. - Odpowiada sama na moje milczenie.
Dostrzegam powagę sytuacji i z nieukrywaną wściekłością rzucam się na oparcie fotela czochrając swoje włosy.
- Ej, nie przejmuj się.
- Łatwo ci powiedzieć. Nie ty dowiedziałaś się od własnej sekretarki, że mają w planach cię wywalić.
- Ej ej. Nie tak ostro. Może nie wywalić, ale są źli, że projekt dalej nie ruszył. - Między nami zapada chwila ciszy, którą szybko przerywa. - Na czym stoisz, czego ci jeszcze brakuje.
- Nie wiem. - Wzdycham zirytowany. - Niby mam już ten projekt, ale czegoś tu brakuje. To jeszcze nie jest to coś.
- Słuchaj. A może posiedzę dziś z tobą i trochę ci pomogę? Za pół godziny koniec, może weźmiemy nad godzinki?
- Chcesz to dla mnie zrobić? - Pytam zdziwiony.
- Jasne! Dzięki tobie mam tą pracę, wiszę ci coś, no nie?
- Nic mi nie wisisz. - Uśmiecham się. - Wziąłem cię, bo byłaś najlepsza w klasie.
- No tak, a kochany Uzumaki patrzył tylko na to. - Przewraca oczami. - Doskonale wiemy, dlaczego mi pomogłeś. Nie tylko dlatego, że razem się uczyliśmy. - Puszcza mi oczko. - Wypij kawę, będę z powrotem za pół godzinki, bo mam jeszcze parę dokumentów do ogarnięcia.
- Dobra. - Wzdycham.
Patrzę jak dziewczyna wstaje i powoli podąża w stronę wyjścia.
- Jane. - Zatrzymuję ją na chwilkę.
- No?
- Dzięki. - Uśmiecham się.
- Nie ma sprawy. Trzeba pomóc koledze w potrzebie.
Nim się orientuję niebieskooka ginie mi z pola widzenia. To będzie dłuuuugi dzień. Nie przygotowałem się na to. Cholera...

Perspektywa Sakury:

- Myślisz, że się ucieszy?
- Żartujesz? - Pyta zirytowana Saki. - Będzie wniebowzięty. Spieprzaj, a mnie zostaw w spokoju. Muszę jeszcze ochraniacz zaprojektować. - Przewraca oczami, a ja się śmieję.
Oboje z Naruto pracują w dziale zbrojeniowym, czyli ubrania i broń. Ja, Ino i Sasuke projektujemy schrony, bazy sanitarne, a nawet domy.
- Czyli iść do niego? - Pytam dla upewnienia.
- Takkk! Idźże w końcu. - Wzdycha zirytowana łapiąc się za głowę.
- Dobra, idę już idę. - Prycham. - Nie będę ci przeszkadzać.
- W końcu załapała aluzję. Boże jesteś wielki. - Unosi w górę ręce, a ja prawie wybucham śmiechem.
Wiem, że jest zajęta i skupiona. Musi to skończyć dzisiaj, bo ojciec nie da jej premii, na którą czeka od pół roku. Gdyby nie to, nie byłaby taka wredna.
- Dobra, uciekam. - Uśmiecham się i kieruję na korytarz. Zmierzam prosto do gabinetu blondyna, który jest za zakrętem. Prowadzi do niego dość spory kamienny korytarz. Mijam obraz naszych rodziców, potomków założycieli czyli Uchihę, Haruno, Yamanaka i Minoru. Swoją drogą te portrety, jak to nazywam, trochę mnie bawią. No ale niektórzy twierdzą, że to całkiem fajnie wygląda. Wychodzę zza zakrętu i już mam chwytać za klamkę, ale słyszę rozbawione głosy. Wychylam się i przez szybę widzę swojego chłopaka razem z Jane, która siedzi na biurku naprzeciw niego. To mi się nie podoba, bardzo.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc, serio. - Słyszę ten sympatyczny ton głosu swojego chłopaka.
- Nie ma sprawy, dług spłacony. Z resztą nie ma o czym gadać, świetnie się bawiłam.
- To super. Przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, że musiałaś tu ze mną siedzieć. - Prycha rozbawiony.
- Żartujesz. Ty jeszcze masz wyrzuty. - Dziewczyna kręci głową nie dowierzając. Moje serce tak mocno bije, to wcale mi się nie podoba. Ona nie powinna siedzieć tak blisko niego! I to jeszcze na jego biurku, to nie w porządku!
- Tak już mam.
- Dobra, będę się zbierać szefie. - Jane ziewa zakrywając dłonią usta.
- Jeszcze raz dzięki za pomoc.
- Nie ma problemu. - Kobieta powoli zsuwa się z biurka. - To była przyje...- Nie dokańcza, bo potyka się o własne nogi i jej pierdolone usta atakują wargi mojego chłopaka. W tym momencie chcę krzyknąć, ale nie jestem w stanie, mój głos totalnie uwiązł mi w gardle.
- Jezu, przepraszam! - Jane krzyczy odsuwając się od mojego chłopaka. - Nie chciałam, potknęłam się i tak wyszło. - Staje za biurkiem widocznie skrępowana.
Naruto jest rozbawiony, widzę to. Mi jednak nie jest do śmiechu.
- Taki okropny jestem? - Przepraszam, że co?!
- N-nie, ale... - Dziewczyna robi chwilową pauzę. - Nie obraź się, po prostu to był czysty przypadek.
Blondyn wstaje od biurka i mocno się o nie opiera z zawadiackim uśmieszkiem. W tym momencie nie wiem co mam myśleć, nie powinien tak się zachowywać.
- Przypadek? Czyli nawet nie pomyślałabyś, żeby mnie pocałować?
- N-nie...to znaczy ta...Boże nie! Naruto przestań. - Dziewczyna głośno chichocze.
Nie wytrzymuję, ciągnę za klamkę i z impetem wchodzę do jego biura. To koniec, nie będę z człowiekiem, który tak zachowuje się za moimi plecami. Co gorsze spogląda na mnie przelotnie i nic sobie z tego nie robi, dalej uśmiecha się do Jane.
- Cześć Sakura. - Dziewczyna na mnie spogląda, a ja mam chęć ją rozszarpać. Z trudnością się powstrzymuję, naprawdę. Tylko, że ona nie jest niczemu winna. Przecież nawet nie wie, że on jest zajęty.
- Hej. Miło cię widzieć. - Odpowiadam z wymuszonym uśmiechem.
- Ja już pójdę, pewnie masz coś do powiedzenia Naruto. - Mówi z wyraźną wdzięcznością w głosie. Chyba nie wie jak wybrnąć z tej sytuacji.
- Do jutra Jane. - Odzywa się mój chłopak, jeszcze mój.
- No pa. - Mija mnie i wychodzi zamykając drzwi.
Patrzę jeszcze jak odchodzi i ginie na korytarzu. Wtedy dopiero powoli odwracam wzrok na uśmiechniętego Naruto.
- Co cię tak bawi? - Pytam przez zęby. Ledwo się powstrzymuję, żeby nie wybuchnąć, nie mogę, na pewno nie tutaj.
- Ty.
- Dlaczego?
- Co?
- Dlaczego to robisz. - Wyrzucam krótko.
- Ja nic nie robię. - Prycha. - To ty podglądasz jak szpieg skarbie. - Wychodzi zza biurka i opiera się o nie krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- To powód, żeby ją pocałować i flirtować? Z każdą dziewczyną flirtujesz za moimi plecami?!
Nastaje chwila ciszy. Strasznie mnie irytuje.
- No powiedz coś do cholery!
- Nie krzycz, to po pierwsze. - Wzdycha. - Po drugie ona się potknęła, a po trzecie wiedziałem, że tu jesteś.
- I mimo tego rzucałeś do niej głupie teksty?
- Tak, bo oni chyba zaczynają się domyślać.
- Domyślać?
- Jane pytała czy z tobą chodzę, bo firma zaczyna gadać. - Wypuszcza głośno powietrze. - A tobie zależy na pozorach. - Prycha. - Dlatego to zrobiłem.
- Co? - Krzywię się ściągając do środka brwi.
- Jestem niewinny. - Unosi dłonie w geście obronnym. - Kocham nad życie tylko ciebie. Ale jeśli chcesz dbać o pozory, to właśnie to zrobiłem. Nie możesz mnie za to karać. - Jest jakiś oschły.
- Dobrze, dbaj o pozory, ale nie rzucaj do dziewczyn tekstami, z których i tak nic nie wyjdzie!
Wzdycham z wyraźną wściekłością. Zarzucam ręce na szyję i odwracam się plecami do tego idioty. Mocno masuję swój kark. Jestem pod ścianą, nie mam pojęcia co dalej robić ze swoim życiem. Boję się powiedzieć rodzicom prawdę. W sumie tu nawet nie chodzi o mamę...mój ojciec to porażka. Chociaż kocham go nad życie, to nie zmienia faktu, że jest tyranem. Z rozmyślań wyrywa mnie ciepło dłoni, które powoli suną po moich biodrach delikatnie wsuwając się pod zwiewny materiał koszulki. Machinalnie przygryzam dolną wargę i z trudnością powstrzymuję te przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele.
- Nie bądź na mnie zła. - Kiedy słyszę ten schrypnięty głos obok ucha, moje nogi robią się miękkie.
- Przestań. - Rozkazuję. - Wkurzyłeś mnie jak nigdy, nie pójdzie ci łatwo.
- Przecież jej nie pocałowałem, to był wypadek.
- Ale tak jakby to zrobiłeś.
- Uznajmy to za koleżeńskie cmoknięcie. - Nie wierzę w to co słyszę. Mam ochotę walnąć mu w twarz.
- Z każdą się tak cmokasz? - Pytam wściekła. Zrzucam jego dłonie z talii i odsuwam bliżej drzwi. Odwracam się w jego stronę i widzę szeroki uśmiech.
- Przestań. Tylko ciebie chcę całować i tylko ciebie chcę cmokać. - Kiedy ostatnie słowo wypowiada prawie przez śmiech przyznaję, że kąciki ust lekko drgnęły mi w górę.
- Idę do domu. Cmokaj się z koleżankami. - Prycham i chwytam za klamkę.
- Skarbie, no weź. - Jęczy. - Daruj, proszę.
- Chciałam cię gdzieś wyciągnąć, teraz po prostu nie mam na to ochoty. - Stwierdzam.
- Nie rób mi tego. - Dostrzegam grymas na jego twarzy.
- Nie mam już ochoty na siedzenie z tobą Naruto. - Gdyby nie ten incydent spędzilibyśmy fajny wieczór razem.
- Daj się przynajmniej odwieźć do domu. - Grymas zastępuje zmartwienie.
Otwieram drzwi i bez słowa wychodzę z biura. Jakieś cztery kroki za drzwiami mam wrażenie, że nie ma go za mną. Zatrzymuję się odwracając w jego stronę.
- Idziesz, czy będziesz tam tak sterczał? - Przewracam oczami.
Nie muszę długo czekać na jego reakcję, bo od razu zgarnia kurtkę z fotela i w biegu zamyka biuro. Za dosłownie pięć sekund pojawia się naprzeciw mnie. Kąciki blondyna unoszą się w górę i dopiero teraz dostrzegam dlaczego. Stoi z wyciągniętą dłonią w moim kierunku, z wahaniem splatam z sobą nasze palce i ciągnę go w kierunku windy.
- To nie znaczy, że nie jestem już zła. - Wolę wyklarować sytuację.
- Wiem.
- To dlaczego się uśmiechasz? - Pytam, gdy wchodzimy do windy.
- Bo już tak mam w twoim towarzystwie. - Odpowiada nie wahając się ani chwili.
- Nie podlizuj się. - Gaszę jego entuzjazm.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło. - Prycha.
Zapatruję się w te cudowne oczka i teoretycznie mogłabym już mu darować, ale praktycznie to jeszcze go pomęczę. Zagram dziś typową dziewczynę.
- Wysiada księżniczka czy jedzie w górę? - Pyta z uśmiechem. Spoglądam przed siebie i dostrzegam hol. Od razu daję krok i wychodzę z windy ciągnąc za sobą blondyna.
- Skarbie, możesz nie chcieć spędzić ze mną wieczoru, ale chociaż się nie złość. Nie zasnę przez ciebie. - Szantażuje mnie, gdy wychodzimy na dwór.
- To ja nie zasnę po tym co zobaczyłam. - Prycham i rozluźniam uścisk dłoni. Obserwuję jak bezwładna ręka chłopaka ociera o jego nogę.
- Wsiadaj. - Nakazuje otwierając drzwi do auta.
Nie odwracając od niego wzroku robię co każe i po chwili siedzę w Audi A8.
- Gdybym was nie zobaczyła, powiedziałbyś o tym zdarzeniu? - Pytam, kiedy siedzi już w aucie.
Nawet na mnie nie spoglądając odpala auto i ze skupieniem włącza się w ruch.
- Nie wiem. - Przyznaje po chwili.
- Nie wiesz? - Pytam oburzona.
- Rozkminiałbym dwie opcje. Obecna jest najgorsza, więc rozważyłbym to dokładnie. No bo zobacz, praktycznie nic nie zrobiłem, a ty obwiniasz mnie co najmniej tak samo jakbym cię zdradził.
Zostawiam to bez komentarza. Przelotnie spoglądam na Naru i wbijam wzrok naprzeciw. Niby ma rację, ale ja też mam prawo być zła. Co by było, gdyby on zobaczył mnie z jakimś chłopakiem? Taka złość nie przechodzi od razu.
- Dziś będę gadał z ojcem. - Wzdycha mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. Jego usta zaciśnięte są w wąską linię.
- O czym? - Nie mogę udać, że nic mnie to nie obchodzi.
- Saki...wspomniała mi dziś o czymś. Muszę dopytać o szczegóły. - W mojej głowie zapala się czerwona lampka.

Perspektywa Naruto:

- Co takiego? - Skupiam się na drodze i rozmyślam czy wspominać jej o czymkolwiek.
- Podobno...podobno ojciec Ino ma problemy zdrowotne. - Wzdycham głośno.
- Myślisz, że o tym wczoraj rozmawiała z rodzicami? - W jej głosie można wyczuć ogromną troskę.
- Tak.
- A skąd wie Saki?
- Podsłuchała rodziców.
- To coś poważnego? - Martwi się. Słyszę to w jej głosie.
- Podobno nie aż tak, ale wiesz jak to jest. - Wzdycham głośno. - Nawet mała choroba rodziców potrafi wpędzić w kłopoty dzieci. - Dodaję już ciszej.
- Co masz na myśli?
- Kakashi-sensei...opowiedział nam kiedyś historię o chłopaku, który zawarł pakt z szefem jakiejś okropnej organizacji, tylko po to, żeby zdobyć leki dla ojca.
- Aaaa, pamiętam. Wiem co próbujesz powiedzieć. Dla rodziców jesteśmy gotowi na wszystko.
- Dokładnie... - Na wszystko...te słowa odbijają się echem w mojej głowie. Obawiam się właśnie najgorszego. Znam ojca Ino i ją również znam doskonale. Jeśli się nie mylę i zacznie mnie błagać...nie będę w stanie odmówić. Mam szczerą nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy.
- Naruto! - Z zamyślenia wyrywa mnie krzyk Sakury. - Jesteśmy.
- A tak, przepraszam. - Uśmiecham się przepraszająco.
- Co się z tobą dziś dzieje? Nie dość, że zdradziecki to jeszcze gdzieś błąka. - Poirytowana splata ręce na klatce piersiowej.
- Sakurcia proszę, nie złość się na mnie. - Używam błagalnego tonu głosu. - Wybacz mi dzisiejszy incydent i moje rozkojarzenie. - Namyślam się chwilę i stwierdzam, że jednak powiem jej o tym dzisiaj. - Nie chcę iść jutro na misję z poczuciem, że jesteśmy skłóceni.
Widzę jak jej oczy robią się większe. Nie jest w stanie ukryć szoku, który skutecznie przedziera się na twarzyczkę zielonookiej.
- Na misję?
- Tak. Dokończyłem projekt, więc nic już mnie tu nie trzyma. Dziś Tsunade-baachan przyszła do mnie do pracy. Rozmawialiśmy chwilę i stwierdziła, że jak tylko skończę jestem jej potrzebny.
- Sam? Ale...co z nami? Dlaczego wysyła tylko ciebie? - Jest naprawdę zdziwiona.
- Nie możemy iść drużyną. Trzy osoby to już tłok. - Uśmiecham się. - To misja szpiegowska. Normalnie wysłaliby naszą czwórkę, ale macie być w gotowości, gdyby coś mi się jednak stało.
- Nawet tak nie mów. - Ruga mnie szybko.
- To nie moje słowa. - Uśmiecham się. - Dobrze wiesz, że ze mną nie ma tak łatwo.
Tak, jestem dość silny. W końcu jestem synem czwartego, który zrzekł się władzy na rzecz Tsunade-baachan. Stwierdził, że już za dużo przeszedł jako Hokage. W sumie wcale mu się nie dziwię. Nie każdy przeżywa porwanie syna i próbę wyssania z niego Kyuubiego. Jakby tego było mało, jego syn walcząc otarł się o śmierć i zyskał od mędrca sześciu ścieżek większą siłę. W starciu o śmierć i życie otrzymałem po trochu chakry każdej bestii. Sasuke, który pomógł mi zniszczyć Akatsuki otrzymał rinnegana. Dzięki temu wydaje mi się, że jesteśmy jednymi z najsilniejszych shinobi chodzących po tym świecie.
- No tak. - Uśmiecha się nieśmiało. - Dobrze, że czwarty nauczył cię Hiraishin no jutsu. Z taką szybkością i umiejętnościami sensorycznymi Kuramy jestem o ciebie spokojna.
- Auć! - Prycham. - To nie tylko dzięki Kyuu.
- Kiedy jesteś w jego trybie nie zaprzeczysz, że działa to doskonale.
- Tak, moje umiejętności połączone z jego...to coś wspaniałego. - Uśmiecham się. - Ale nie możemy też zapominać o pozostałej ósemce.
- Nikt nie zapomina. - Sakura wypina mi język ale zaraz poważnieje. - Masz wysyłać mi wiadomości. Nie wiem jak to zrobisz, ale chcę mieć list codziennie.
- Da się zrobić. - Wykorzystuję okazję i szybko kradnę jej całusa.
- Dalej się gniewasz? - Pytam po krótkiej chwili.
- Nie. Przeszło mi. - Odpowiada prawie od razu.
- Toooo spędzisz ze mną trochę czasu?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo masz się wyspać. Ruszasz z samego rana prawda?
- Znasz Tsunade-baachan na wylot. - Śmieję się. - Wpadam do biura Hokage o 6, melduję że idę na misję i od razu ruszam.
- Wiesz już czego będzie dotyczyła?
- Nie, dowiem się jutro. - Robię chwile pauzy. - Kochanie, od razu mówię...nie wiem kiedy wrócę.
- To nic nowego. - Prycha.
- Będziesz czekać prawda?
- Na ciebie? W życiu. Znajdę sobie kogoś nowego. - Drażni się.
- Tak łatwo mnie zastąpisz?
- A co, myślisz, że nie da rady?
- Da. Każdy kiedy czegoś mocno chce, jest w stanie to zrobić.
- No właśnie. Jak za długo tam będziesz, bez mrugnięcia okiem wymienię cię na lepszy model.
- W takim razie postaram się szybko to skończyć. - Puszczam oczko.
- Jak tylko się dowiem, że mnie tam zdradzasz to będzie koniec. - Ostrzega a ja przewracam oczami.
- Czy dałem ci powód, żeby tak myśleć?
- Dziś. - Odpowiada bez zastanowienia.
- Kochanie... - Warczę.
- No co? Wszyscy cię znają, kobiety lgną jak do największego bohatera po pokonaniu Akatsuki.
- Czy ty jesteś siebie niepewna skarbie? - Pytam z uniesioną w górę brwią.
Na policzkach Sakury pojawiają się różowe plamki, a na twarz wpełza naburmuszona mina.
- O czym ty mówisz?
- Czy ty masz jakieś kompleksy? - Sprawdzam ją.
- Oszalałeś? - Pyta z wyrzutem. - Znam swoją wartość i wiem, że jestem atrakcyjną kobietą.
W jej oczach dostrzegam cholerną pewność siebie. Uwielbiam na to patrzeć, to jeden z miliona powodów dlaczego się w niej zakochałem.
- To po co mnie upominasz?
- Żebyś się przypadkiem nie zapomniał, że masz tu taką kobietę. - Uśmiecha się.
- Takiej kobiety nie da się zapomnieć.
- Ty mi tu nie słodź tylko uważaj.
Roi coś co mnie szokuje. Nim zdążam mrugnąć, czy jakkolwiek zareagować, jej twarz pojawia się bardzo blisko mojej. Czuję oddech dziewczyny na brodzie. Kładzie ciepłe dłonie na moje policzki i bez zastanowienia styka ze sobą nasze usta. Jej wargi są tak ciepłe i delikatne. W pierwszej chwili dociera do mnie ten słodki i cudowny zapach. Te perfumy zmieszane z jej własnym zapachem ciała potrafią rozgrzać do czerwoności. Czuję delikatny język na dolnej wardze i z uśmiechem zaczynam z nim walkę o dominację. Poprawiam się na tym pieprzonym siedzeniu i zbliżam do dziewczyny, teraz mogę ją jakoś objąć. Zaplatam ręce wokół talii siedzącej bokiem do mnie Sakury. Uśmiecham się, kiedy chwyta zębami moją dolną wargę. Przygryza delikatnie, co podjudza moje rosnące w tej chwili pożądanie.
- Nie rób tak. - Szepczę w usta różowo włosej.
- Bo? - Chichocze, ale nie przestaje mnie całować.
Czuję na kręgosłupie doskonale znajomy dreszczyk, kiedy delikatnie pociąga za krótkie włosy na moim karku. Już wiem, że ciężko będzie z opamiętaniem, bo z każdym pocałunkiem moje pożądanie coraz bardziej rośnie.
- Jeśli nie widzisz siebie u mnie w łóżku to przestań. - Stwierdzam przerywając pieszczoty.
Nie odsuwam się, chcę dobrze widzieć tą piękną twarz. Gdyby się przyjrzeć w jej oczach można dostrzec tańczące ogniki szczęścia. Na słodkie usta wpełza zadziorny uśmieszek. Niezaprzeczalnie Sakura jest najseksowniejszą kobietą jaką w życiu poznałem i jestem cholernie dumny, że jest tylko moja.
- To na zachętę, żebyś szybko wrócił. - Odpowiada pewnie.
Jeszcze przez chwilę przeszywa mnie wzrokiem, żeby zaraz musnąć ustami mój prawy policzek. Odsuwa się dosyć szybko pozostawiając po sobie pewien niedosyt. Chwyta za klamkę i delikatnie uchyla drzwi. Raz jeszcze odwraca się w moją stronę z szerokim uśmiechem.
- Kocham cię Uzumaki. Pamiętaj o tym i nie daj się zabić.
Wypina język i marszczy nosek. Wygląda przy tym naprawdę uroczo.
- Też cię kocham Haruno.
Posyłam w tamtą stronę buziaka i obserwuję jak zgrabnie wysiada z auta. Zostałbym, ale ma rację nie dopuszczając mnie do siebie. Muszę się wyspać i wstać pełen sił, a przecież jeszcze trzeba się spakować. Podążam wzrokiem za Sakurą aż do momentu, kiedy ginie za potężną bramą. Jak debil wpatruję się jeszcze przez chwilę w puste miejsce po czym ruszam dalej. Mijam kilka posiadłości po drodze i zanim zdążę pomyśleć już parkuję auto pod domem. Wychodzę z auta i odruchowo zamykam je kluczykiem. Przerzucam wcześniej zgarniętą kurtkę przez ramię i zmierzam do drzwi u których pociągam za klamkę. Jestem zdziwiony gdy się otwierają, rodziców miało nie być dziś w domu. Przechodzę przez próg i odwieszam kurtkę na metalowy wieszak. Z salonu docierają do mnie jakieś odgłosy, więc tam się właśnie kieruję.
- Co my zrobimy Minato, co? - Mama jest wyraźnie zmartwiona. Kiedy słyszę jej głos zastygam w miejscu.
- Kushina kochanie, mówiłem ci...nie masz się o co martwić. Przecież mamy zapas na koncie...
Tata przerywa na chwilę, po czym znów dodaje nieco bardziej spokojniej.
- Zapomniałaś też, że wynagrodzenie za bycie Hokage gromadziliśmy w naszym domowym sejfie? Z naszym trybem życia, nawet jeśli mnie zwolnią, będziemy mogli żyć na wysokim standardzie.
- Przepraszam Minato. - Wzdycha zrezygnowana. - Nie chciałam cię denerwować...po prostu martwię się o Naruto. Chcę żeby miał jakieś zabezpieczenie na życie.
- Będzie miał, nie martw się. Każdy go szanuje i podziwia w wiosce. W najgorszym wypadku nie odpędzi się od propozycji roboty w Konosze. - Tata chichocze.
- Co do roboty, mam jutro misję. - Mówię wchodząc do salonu, dosyć podsłuchiwania.
- Długo tam stoisz? - Pyta blondyn.
- Nie, od momentu roboty. - Uśmiecham się i masuję kark.
- Jaką misję? - Widzę w jej oczach lekki strach. Nie dziwię się, jaka matka nie bałaby się o własne dziecko.
- Mamo nie martw się to prosta szpiegowska misja. Nic trudnego.
- Debilu! Nawet taka misja może okazać się trudną! - Kobieta krzyczy i pięścią uderza w moją głowę.
Moje oczy wychodzą z orbit i odruchowo chwytam się za bolącą głowę. Kątem oka dostrzegam zakłopotanie taty.
- Za co! - Pytam głośno.
- Za twoją głupotę! Nie zapominaj o nieprzewidywalności misji, kto cię w ogóle uczył?!
- Kushino, nie ubliżaj mojemu uczniowi Kakashiemu. - Tata odzywa się nadal zakłopotany. - Naru nie miał tego na myśli, prawda? - Blondyn patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Wiem, że nie mogę tego spieprzyć, bo będzie miał przesrane.
- Chodziło mi o to, że nie jest łatwo mnie zabić. - Uśmiecham się i z opresji próbuję wyjść żartem.
- Przecież dobrze mnie znasz mamusiu. - Podchodzę bliżej i niespodziewanie obejmuję ją w pasie. Jest niższa przez co uroczo się we mnie wtula. - Jestem waszym synem, nie mogę was zawstydzić i tak łatwo dać się zabić...

- Jesteś pewna Tsunade-baachan? - Odzywam się po dość długiej chwili.
- Narutoooo! Ile razy mam powtarzać, żebyś tak do mnie nie mówił! - Na skroni kobiety można dostrzec niewielką pulsującą żyłkę. Unoszę dłonie w geście obronnym.
- Przepraszam! - Krzyczę.
- To, że jesteśmy spokrewnieni nie znaczy, że możesz mnie tak nazywać! - Powoli poprawia się w fotelu i głęboko wzdycha. Zamyka na chwilę oczy by zaraz znów spojrzeć na mnie ze spokojem.
- Jestem pewna. Udaj się do wioski błota, tam mają potrzebne informacje. Pytaj o He Sun ona powie ci wszystko, co musisz wiedzieć. Da ci zwój, który mi przyniesiesz. Kiedy tam będziesz, szpieguj. Może dowiesz się czegoś więcej.
- Hai!
- Możesz ruszać. Tylko...uważaj na siebie. - Wzdycha układając brodę na splecionych dłoniach.
Uśmiecham się szeroko. Wiem, że się martwi...zawsze się martwiła, choć nie zawsze mi to pokazywała.
- Jestem Uzumaki Naruto, poradzę sobie. - Mówię z uśmiechem na ustach i nie czekając na odpowiedź wychodzę z pomieszczenia.
Poprawiam plecak i wychodzę z budynku. Kiedy uderza we mnie ciepły powiew wiatru, który radośnie bawi się moimi włosami czuję pewną radość. Dawno nie byłem na misji. Kiedy zająłem się robotą w biurze coraz mniej pracowałem dla samej Hokage i wioski. Szybko przemierzam budynki i po chwili znajduję się już przy samej bramie przez którą przechodzę. Żegnam się tylko ze strażnikami machnięciem ręki i ruszam zrywając się do biegu. Wybijam się w górę i już mogę skakać po drzewach, to o wiele wygodniejsze rozwiązanie. Z góry przynajmniej wszystko lepiej widać.

Minęła już druga godzina mojej podróży i mam w planach zatrzymać się coś zjeść. Szukam wzrokiem odpowiedniego miejsca już od ponad dziesięciu minut. W końcu dostrzegam przed sobą wielkie drzewo z naprawdę malutką polanką. Zeskakuje w to miejsce rozglądając się na boki i kiedy mam pewność, że jestem sam, opieram się o drzewo i zsuwam się po nim do siadu. Wycieram wierzchem dłoni spocone czoło i sięgam za plecy do plecaka. Szarpiąc się trochę ściągam go i od razu otwieram. Rozpakowuję kanapkę, którą szybko pochłaniam. Kiedy mam już sięgać po drugą zastygam w miejscu. Za sobą wyczuwam dosyć silną chakrę. Jestem niezadowolony, to miała być szybka i prosta misja aczkolwiek może trochę bym potrenował.
- Wyjdziesz, czy sam mam cię wyciągnąć? - Krzyczę odkładając na bok plecak.
Odskakuję od drzewa, kiedy widzę zmierzające w moją stronę trzy shurikeny.
- Nie spodziewałem się takiego wejścia. - Przyznaję szczerze spoglądając na postać naprzeciw mnie...

~.~

Witajcie misie! Wybaczcie, że znów pojawiamy się po dłuższej nieobecności. Rety, jakie to upierdliwe bo  pracę, pasję i życie osobiste ciężko pogodzić, ale się nie poddajemy! :D Oto kolejna odsłona Short-Story. Mamy nadzieję, że szybko się nie zniechęcicie i jednak dalej czytacie. Kochamy Was i pozdrawiamy bardzo cieplutko w te chłodne dni!  Patty&Paula 

5 komentarzy:

  1. świetne jak zawsze pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. hej trochę mnie nie było na waszym blogu, fajnie ze jeszcze piszecie i mam nadzieje ze jeszcze będziecie pisać przez jakiś czas :D chociaż główne opowiadanie na tym blogu jakoś mi nie siadło :/ sory, to oneshoty zawsze robicie zajebiste :D piszcie dalej i życzę dużo weny oraz czasu wolnego na pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne kiedy coś wstawicie

    OdpowiedzUsuń
  4. widać ze na stronie już nic nowego nie wrzucą SZKODA

    OdpowiedzUsuń
  5. Kozak one shot i super główne opowiadanie
    Mam nadzieję że jeszcze coś tutaj się pojawi
    Narusaku w naszych serduszkach
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń