Stany
Zjednoczone, Miasteczko Black River, 1865
Pogoda od rana była
paskudna. Nastała noc, a deszcz wciąż nie przestawał padać. Tom
wraz z przyjaciółmi z Klanu Blackpack poszukiwali
jednego członka z jego rodu - Rodu McCarter . Mężczyzna wiedział,
że to będzie trudne zadanie, zwłaszcza dlatego, że zaginiony ma
dopiero osiemnaście lat. Wiedział, że może być wszędzie. Drogę
oświetlały im pochodnie wykonane z długiego, grubego kija, nafty i
bawełnianej tkaniny, która znajdowała się na jednym z końców.
Przeszukiwanie lasu było męczące, ale każdy wiedział, że dla
bezpieczeństwa innych ludzi chłopiec musi zostać znaleziony. Mimo
tego, że teren przeszukiwało dwudziestu mężczyzn, było trudno.
Błoto, które tworzyło się po wymieszaniu piasku z wodą było
dodatkowym ciężarem.
- Chyba go widzę! -
Krzyknął potężny mężczyzna, który nosił imię Charls.
- Gdzie?! - Dopytywał
zadowolony Tom.
Miał nadzieję, że jego
kolega się nie myli. Nie chciał się nikomu przyznawać, ale powoli
tracił wiarę, że znajdą Dylana. Nie było w tym nic dziwnego,
ponieważ wiele razy koledzy wysyłali mu fałszywe wiadomości. Nie
miał do nich z tego powodu żadnego żalu, bo wiedział, że na
ostrość widzenia wpływa okropna pogoda. Tom miał w dłoni
przygotowane nakrycie dla Dylana. Zdawał sobie sprawę z tego, że
chłopiec będzie zagubiony. Wiedział, że mimo wszystko będzie
czuł się zobowiązany, żeby mu pomóc. Był przekonany, że jako
bardziej doświadczony człowiek, będzie musiał nauczyć Dylana jak
sobie z tym wszystkim radzić. On w młodości również nie mógł
zaakceptować tego, kim jest. Tom w tamtym czasie nie miał nikogo,
wiedział, że taka pomoc byłaby mu potrzebna. Mężczyzna długo
nie mógł pogodzić się z tym, co przyniósł dla niego los, ze
swoim przeznaczeniem. Z czasem nauczył się akceptacji i pogodził
się ze samym sobą. Wiedział, że nie ma przed tym ucieczki i
jedynym wyjściem jest akceptacja.
- Tom, przyjacielu.
Znaleźli go, ale każdy boi się zrobić pierwszy krok. Czekają na
ciebie.
Mężczyzna kiwnął głową
i poszedł posłusznie za Charlsem. Od razu go zauważył, mimo tego,
że było ciemno. Dylan stał odwrócony do wszystkich tyłem. Był
nagi. Krople deszczu spływały z jego kręconych loków po idealnym
ciele. Wszyscy patrzyli na niego jak zaklęci. Jego widok wzbudzał
przerażenie, a jednocześnie zachwyt. Wyglądał jak Bóg zesłany z
nieba. Każdy bał się wydobyć z siebie chociażby jakiś cichy
dźwięk. Nie było w tym nic dziwnego. Czuli przed młodym Dylanem
respekt, tak jak powinno być. Tom przełknął strach, powoli i
ostrożnie zaczął podchodzić do chłopca. Stanął, kiedy dzieliło
go od niego dwa metry. Wolał zachować dystans, bo wiedział, że
Dylan może być nieobliczalny. Chciał się odezwać, naprawdę, ale
ilekroć próbował, głos wiązł mu w gardle. Musiał przyznać
nawet przed samym sobą, że boi się tego chłopca.
- Dylan. - Przemógł się.
Głos mężczyzny nie
brzmiał tak pewnie, jak chciał, żeby zabrzmiał. Można było
wyczuć, że jest przerażony. Mogło to się wydawać śmieszne.
Dwudziestu dorosłych mężczyzn miało przewagę nad chłopcem, a
jednak czuli potęgę, która biła od Dylana. Wiedzieli, że mógłby
sobie z nimi poradzić bez mrugnięcia okiem. Zdając sobie sprawę z
tego, że chłopiec nie reaguje, Tom odezwał się głośniej i
pewniej. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Dylan.
Chłopiec zaczął powoli
odwracać się w ich stronę. Mężczyźni nie zdając sobie nawet z
tego sprawy, wstrzymali oddech. Byli przerażeni. Z ust Dylana
spływała krew, można nawet śmiało stwierdzić, że był nią
cały umazany. W tym jednym momencie zdecydowali, że to już nigdy
nie może się wydarzyć. Zdecydowali, że drugi taki incydent nie
mógł mieć miejsca. Wiedzieli, że Dylan zabił kogoś z ich winy.
Było to po prostu ich niedopatrzenie. Tom wiedział kto był temu
wszystkiemu winny, ale nie chciał nikomu tego zdradzić. Dla
śmiałka, który pozwolił na ucieczkę Dylanowi, groziła sroga
kara. Między innymi dlatego Tom wolał milczeć.
- Proszę Pana, ze mną
dzieje się coś bardzo złego. - Wyszeptał.
Głos Dylana był
zrozpaczony i słaby. Zupełnie do niego to nie pasowało. Zazwyczaj
ten chłopiec był wesoły i pełny życia. Tom miał wrażenie, że
przed nim stoi ktoś zupełnie inny.
- Pomogę ci, Dylan.
Zaufaj mi, przejdziemy przez to razem.
Tom próbował wzbudzić w
nim zaufanie. Wiedział, że Dylan darzy go ogromnym szacunkiem, ale
nigdy nie mógł być pewny w takiej sytuacji.
- Jestem potworem. Zabiłem
niewinną kobietę.
Chłopiec starł dłonią
łzę, która zaczęła płynąć z jego oka. Tom wiedział, że
Dylan czuje się okropnie. Wiedział, że takiemu chłopcu będzie
trudno pogodzić się z tym, że zabrał niewinne życie. Zwłaszcza
dlatego, że Dylan cenił je najbardziej na całym świecie.
- Nie z twojej winy,
pomogę ci.
- Czym jestem? - Wydał z
siebie żałosny jęk.
- Jesteś chłopcze
wyjątkowy. Jesteś wilkisem.
- Odpowiedział z dumą.
- Co to dla mnie oznacza?
- Zależy to od twojego
losu. Przyniesie ci to poklask albo potępienie.
Te słowa wisiały w
powietrzu przez bardzo długi czas.
Prolog ciekawy, ale dużo mi nie mówi... tylko ciekawi, co jest grane.
OdpowiedzUsuńRozumiem że to wstęp, dlatego będę czekał na rozwinięcie i pojawienie się pierwszego rozdziału.
Aż sam się dziwię że chcę żeby jak najszybciej skączyły się wakacje żeby pojawił się pierwszy rozdział... tym bardziej że chce wiedzieć jaką rolę będą mieli Naruto i Sakura.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Podoba mi się prolog nie moge się już doczekac nowego opowiadania i rozdziałow, bardzo ciekawie sie to zapowiada, jeszcze wilki do tego dochodzą, jestem takze ciekawa co będzie z Naruto i Sakurą. Czekam na next zycze duzo weny i pozdrawiam. Gulbiszonka
OdpowiedzUsuńOgolnie bardzo fajny prolog ale nawet nie wiecie ile kosztowalo mnie sie przelamac i przeczytac to... Ale na naprawde fajny czekam na pierwszy rozdzial. :)
OdpowiedzUsuńPrzełamałam się i przeczytałam xD. Jestem zaskoczona! Niby NaruSaku (oby xD), a tutaj nie ma ani wzmianki o tej parze. Ale zwykle jest tak, że prolog zaskakuje czytelnika. Mam nadzieję, że nowa historia wyjdzie wam równie dobrze, co poprzednia. I już nie mogę doczekać się waszych one-shotów, są zawsze mega ciekawe i nigdy do końca nie wiem, jak coś się potoczy, haha <3. Powodzenia w pisaniu życzy Yakiimo :D.
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga: Teoria Gry Kurobasu